|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Śro 11:01, 17 Cze 2009 |
|
Przeczytałam kolejny rozdział, wiec może go skomentuję....
A więc: Jestem pod ogromnym wrażeniem Twojego talentu.
Opowiadanie strasznie mi sie podoba, ale to już pisałam wielokrotnie wcześniej
Fajnie rozwiązałaś kwestię nocnych spotkań. Wiedzieli o nich wszyscy znajomi B&E z wyjątkiem ich samych :)
No i Pan Paleta... - Jak ja bym chciała mieć takiego nauczyciela...
Cytat: |
Wkurzało mnie już robienie dwóch herbat. Teraz jedno będzie robiło drugiemu na zmianę. |
Za ten tekst po prostu Cię uwielbiam :)
Pozdrawiam i życzę weny
Kasia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pią 18:42, 19 Cze 2009 |
|
roz. 14
beta: genialna Keiko
[link widoczny dla zalogowanych]
*B
Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, co zrobiła Polly. Taka niby grzeczna, taka potulna i wyszło szydło z worka. Będę musiała przy najbliższej okazji podziękować jej za to…
Dzień w szkole się skończył. Podczas lunchu cała nasza gromadka po raz pierwszy usiadła przy jednym stoliku. Zarówno dziewczyny z mojego pokoju, jak i chłopcy z pokoju Edwarda tworzyli jednolitą całość. Trochę głupio czułam się w towarzystwie dwóch par. Bo, jak już wszyscy w szkole zdążyli zauważyć, Jasper i Alice oficjalnie są parą. Naprawdę cieszę się ich szczęściem, tym jaka radość i miłość bije z ich oczu. Aż miło na nich patrzeć.
- Gdzie jest Polly? – zapytałam po chwili, gdy zdałam sobie sprawę, że kogoś tu brakuje. Alice z Rose uśmiechnęły się do siebie. Znałam ten uśmiech. To był uśmiech numer 5, czyli „my coś wiemy, a ty nie” i nienawidziłam go. Zawsze mnie denerwował.
- Mówcie! – rozkazałam. Alice odchrząknęła i odezwała się pierwsza.
- Poszła na spacer.
- Ale nie sama – wtrąciła się Rose. – Nic więcej nie możemy ci powiedzieć, bo to nic pewnego. Jak sama wiesz nie lubimy roznosić plotek….
Tak. Doskonale to wiedziałam. Były kimś w stylu amerykańskiego serialu „Gossip Girl”. Wiedziały zawsze wszystko i przekazywały to dalej. Westchnęłam, bo wiedziałam, że teraz mi nic nie powiedzą. Szkoda czasu. Trzeba to od nich wyciągnąć wieczorem.
- O której się umawiamy Rose? – zagadnął Emmet, przerywając niezręczną ciszę.
- Powiedzmy, że o dziewiętnastej. A wy o której wychodzicie? – zapytała zwracając się w stronę Jaspera. W tym momencie przypomniałam sobie, o czym oni tak właściwie mówią. Jednak Edward niestety nie. Patrzył na nich ze zdezorientowaną miną zerkając to na jedną, to na drugą osobę żądając jakiegoś wyjaśnienia wzrokiem.
- Mówią o święcie Portsmouth. – postanowiłam go oświecić. – wiesz… - dodałam gdy wciąż patrzył na mnie z głupią miną. Najwidoczniej siedział wciąż w „baroku”. – Karuzele, wata cukrowa, koncert miejscowej kapeli i takie tam…
- Super! – krzyknął, uśmiechając się przy tym szeroko. Jaki on, cholera, miał ładny uśmiech… - To o której idziemy? – zapytał. – i trzeba zapytać Polly, jak jej pasuje. – dodał szybko, widząc moje zmieszanie. Cała nasza grupka przyglądała mi się teraz z ciekawością.
- To może również o 19? I wyjdziemy wszyscy razem?
- Dla mnie bomba – przytaknął Emmet.
- Dla mnie również! – dodała szybko Alice, uśmiechając się przy tym do mnie zadziornie. Już otwierała lekko usta by coś dodać, ale na całe szczęście zadzwonił dzwonek. Uratowana.
Po lekcjach udałam się prosto do swojego pokoju. Nic mi się nie chciało. Zupełnie. Już dawno nie miałam takiego lenia jak dziś. Rzuciłam się na łóżko i przymknęłam oczy. Nagle poczułam jak wszystko wokół mnie wiruje. Tak, jakbym wsiadła na karuzelę i zamknęła oczy. Wokół mnie wszystko się trzęsło i wibrowało. Otworzyłam oczy i jedynie utwierdziłam się w przekonaniu, że wciąż lezę na łóżku. Jednak strasznie zaczęło mi piszczeć w uszach. Nie wiedziałam, czy to jakaś syrena alarmowa w budynku obok, czy coś w mojej głowie. Po chwili zdałam sobie sprawę, że dostałam smsa.
„Hej. Pewnie zastanawiasz się po co piszę.. No więc ci powiem, bo wiem, że nie należysz do osób cierpliwych. Spotkajmy się dziś o dziewniętnastej koło ( a nie w ) sali muzycznej. Do zobaczenia. Ps. Weź sobie jakąś kurtkę”.
Otworzyłam lekko usta ze zdziwienia. Dlaczego miałam wziąć kurtkę? Czyżbyśmy gdzieś wychodzili? A może po prostu robi sobie dowcip?
Wstałam szybko z łóżka i ruszyłam w stronę szafy. Nie wiedzieć czemu, zaczęłam zastanawiać się w co się ubrać. Dla kretyna? To śmieszne… ale w sumie… nie takie śmieszne… śmiesznie, ale nie tak bardzo… nawet nie zauważyłam gdy do pokoju weszła Alice. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Ma racje. Nigdy nie stałam dłużej niż dwie minuty przy swojej szafie.
-Alice… potrzebuję pomocy – powiedziałam błagalnym głosem. Na jej twarzy pojawił się wielki, złowrogi uśmieszek.
*E
Po ciężkim dniu w szkole postanowiliśmy z chłopakami, że pójdziemy na „polanę” przed szkołą i trochę odpoczniemy. To miejsce, pomimo, że znajdowało się tak blisko szkoły, było naprawdę niesamowite.
Leżeliśmy z chłopakami na słońcu, gadając o zupełnych głupotach i wysłuchując zbereźnych dowcipów Emmeta, kiedy Jasper nagle mu przerwał.
- Co zamierzamy z nim zrobić? – zapytał bez wyjaśniania czegokolwiek. Podążyłem wzrokiem za jego głową i zauważyłem przechadzającego się koło szkoły Mike’a.
- Trochę czasu minęło. Może nie powiązaliby sprawy z nami… - dołączył się Em.
- Ej. Chłopaki. Dajcie spokój. – spróbowałem jakoś załagodzić sprawę. Emmet spojrzał na Jaspera, a ten kiwnął głową z zadowoleniem. Westchnąłem. – I tak zrobicie co będziecie chcieli, ale ja od tego umywam ręce.
- Spoko. – uśmiechnął się Em i powrócił do swojego ohydnego dowcipu o szkole dla niepełnosprawnych…
**
Przed salą muzyczną byłem przed czasem. Wciąż nie wiedziałem co zrobię i po co to robiłem. Pisząc do niej sms’a pomyślałem, że jest weekend. Piątek. A ja mam siedzieć w internacie? Nie ma mowy.
Usłyszałem kroki. Zwróciłem się w stronę klatki schodowej i zauważyłem… demona sexu. Bella szła pewnym krokiem w moim kierunku. Na pierwszy rzut oka można by pomyśleć, że to zwykły, wygodny strój na miasto. Ale nie… Miała na sobie czarną, skórzaną kurtkę, a pod nią obcisły czarny top z bardzo dużym dekoltem. Do tego czarne, bardzo niskie rurki, przez co widać było kawałek jej płaskiego brzucha, oraz trampki. Do tego miała krwisto czerwoną torbę, pasującą do jej czerwonych ust. Jak wisienka na torcie.
Żadnych wisienek! Krzyknąłem sobie w duchu na uspokojenie. Poza czerwoną szminką, Bella nie miała żadnego makijażu. Jej twarz oplatały gęste włosy. Nie były ani kręcone, ani proste. Takie… zwyczajne. A mimo to chciało się ich dotknąć. Stałem wmurowany, patrząc na to stworzenie z lekko otwartymi ustami.
- Mam coś na twarzy? – zapytała nieco zmieszana. To był kubeł zimnej wody. Oderwałem wzrok od jej ust i spojrzałem w oczy. Można w nich było odczytać zaskoczenie, ale i satysfakcję. Bella doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jak wygląda. Odchrząknąłem delikatnie i uśmiechnąłem się do niej jakby nigdy nic.
- Idziemy – powiedziałem i wyciągnąłem dłoń w jej kierunku. Bella chwyciła ją delikatnie i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
*B
Alice miała okres. Zdecydowanie. Do tego stopnia męczył ją zespół napięcia miesiączkowego, że kazała mi założyć nawet czerwoną bieliznę. Ale cel został osiągnięty. Edward pożerał mnie wzrokiem. Nie wiem dlaczego mnie to tak cieszyło. Czemu chciałam, by tak na mnie patrzył? Od teraz był moim przyjacielem. Przyjaciele nie patrzą tak na sobie. Przynajmniej nie powinni. Chyba po prostu chciałam być adorowana. To głupie, ale chciałam mu się podobać. Nie jako zwykła przyjaciółka, tylko jako kobieta. Kobieta piękna, dojrzała i pociągająca.
Gdy chwycił moją dłoń, otuliło mnie ciepło. Miałam ochotę ciągle się uśmiechać, jednak uparcie się powstrzymywałam. Nie chciałam pokazywać, jak bardzo cieszy mnie to spotkanie. Ogarnął mnie stan niepojętej euforii. Chciałam skakać, piszczeć i tańczyć zwracając uwagę wszystkich ludzi, by na mnie spojrzeli. Na mnie i na mojego towarzysza. Nie jedna kobieta w tej chwili chciała mnie zabić wzrokiem. Szłam za rękę (co prawda w przyjacielskim geście, ale one nie musiały o tym wiedzieć) z najprzystojniejszym chłopakiem w Portsmouth. Albo w całej Anglii. Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że on oprowadzał mnie po mieście, którego w ogóle nie znał. Po trzydziestu minutach kręcenia się wokoło, stanął zwracając się w moją stronę i puszczając moją dłoń. Chciałam ją chwycić spowrotem, ale powstrzymałam się zaciskając dłonie w pięści.
- Chyba się zgubiłem – odparł wzruszając niewinnie ramionami i delikatnie się uśmiechając. Odwzajemniłam jego uśmiech i zaczęłam się rozglądać, żeby zlokalizować nasze położenie. Nie myliłam się. Znajdowaliśmy się niedaleko Spinnaker Tower.
- Chodź. – chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
Po piętnastu minutach znaleźliśmy sięna plaży koło Spinnaker Tower. Słońce już dawno zniknęło za horyzontem, a jedyne co po nim zostało, to niewielkie wiszące fioletowe chmury, które ciężko było dostrzec ze względu na panującą ciemność. Jedynie dzięki świecącej latarni morskiej mogłam cokolwiek zauważyć. Puściłam rękę Edwarda i powoli zaczęłam rozwiązywać trampki. Nie wiedziałam co tak naprawdę robię. Nie zdawałam sobie z tego sprawy. Skarpetki wepchnęłam do butów, po czym chwyciłam je i ruszyłam w stronę morza.
Edward wciąż stał lekko w oddali i obserwował wszystkie moje ruchy. Nie przejmowałam się tym. Nie obchodziło mnie jak teraz wyglądałam, czy też jak mógł odczytać moje zachowanie. Przy nim czułam się po prostu swobodnie. Nie musiałam się krępować, czy też obawiać jego reakcji. Po chwili zauważyłam zrezygnowanie i uśmiech na jego twarzy. Pochylił się lekko i zaczął zdejmować swoje buty. Podeszłam bliżej brzegu i obróciłam się całkowicie w jego stronę. Gdyby Alice mnie teraz zobaczyła, zapewne już bym nie żyła. Włosy, nad którymi tyle się męczyła, obecnie znajdowały się wszędzie. Na moich plecach, nad głową, na ramionach, szyi i twarzy. Czułam się wspaniale, stojąc na tym zimnym piasku.
Nagle przypłynęła fala. Zimna i wielka, która zmoczyła moje spodnie do samych kolan. Zamknęłam oczy i opuściłam głowę do tyłu. Wtedy podszedł do mnie Edward i chwycił mnie za rękę, bacznie mi się przyglądając.
Nie wiem czy to za sprawą zimnej fali, czy też jego dotyku, ale całe moje ciało zaczęło dygotać. Pomimo tego było wspaniale. Nigdy w życiu nie byłam w takiej sytuacji. Edward jakby wszystko wyczuł, ponieważ zdjął swoją kurtkę i delikatnie, jakby się czegoś bał, nałożył ją na moje ramiona, zostawiając na nich swoje ręce. Podniosłam swoją głowę i uśmiechnęłam się do niego. Nie musiałam nic mówić. On też nie. Po raz kolejny wiedziałam, że nie potrzebujemy słów do tego by się komunikować. Zbliżyłam się do niego i położyłam głowę na jego ramieniu. Miałam ochotę tak zostać na wiecznie. W nogi było mi zimno, w klatce piersiowej parzyło. Edward zsunął nieco ręce na moją talię, przyciągając mnie bliżej do siebie bez możliwości spojrzenia na niego. Oparł nos o czubek mojej głowy i zaczął nim lekko poruszać, tak jakby wdychał mój zapach, równocześnie mnie głaszcząc. Przymknęłam oczy i wtuliłam się w niego głebiej. Moim ciałem zatrząsł kolejny dreszcz, tym razem bardzo wyczuwalnie. Edward westchnął w moje włosy, po czym złożył delikatny pocałunek na moich włosach. Nogi mi się ugięły. Cała zaczęłam się rozpływać pod wpływem tego małego gestu czułości. Był to typowy przyjacielski buziak. Jednak dla mnie wiele znaczył. Edward nieco źle zrozumiał moje intencje, bo chwycił mnie jedną ręką pod plecy, a drugą pod nogi, tak, że teraz wygodnie leżałam w jego ramionach. Powolnym krokiem ruszył w stronę plaży. Zaczęłam zastanawiać się, czy jemu przypadkiem nie jest zimno. W końcu oddał mi swoją kurtkę, buty zostawił na plaży, a teraz stał w lodowatej wodzie.
Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on lekko uśmiechnął się tym swoim zawadiackim uśmiechem.
- Nie. Nie jest mi zimno - odpowiedział lekko chichocząc. – Jesteś tak cięzka, że od razu się rozgrzałem.
- Małpa – odparłam, mierząc go wzrokiem. Edward położył mnie na piasku, tak by żadna fala mnie już nie dosięgła. Następnie wyciągnął moje skarpetki z trampek i zaczął nakładać je na moje stopy.
- Sama to zrobię. – odparłam na odczepne. Edward wzruszył ramionami i oddał mi drugą skarpetkę, a sam skończył naciąganie pierwszej. Po chwili zabrał się za swoje skarpetki i buty. Przysiadł się do mnie tak, że teraz siedzieliśmy stykając się ramionami. Przez chwile nie mówiliśmy zupełnie nic. Tylko szum fal i drzew. Zaczęłam wdychać niesamowity zapach, jaki wydobywał się z morza.
- Czy mogę cię o coś zapytać? – przerwałam panującą ciszę. Moje oczy całkowicie zasłoniły włosy, które zostały wprawione w ruch przy obróceniu głowy.
- Pytaj o co chcesz – odparł z uśmiechem na twarzy.
- Nigdy mi nie powiedziałeś, jak ma na imię twoja mama. – powiedziałam szeptem. Nie wiedziałam, jak może zareagować na moje pytanie, zwłaszcza że ten temat wciąż go bolał.
- Elizabeth – odparł równie cicho, a z jego twarzy zniknął uśmiech. Miałam ochotę palnąć się w łeb za to, że zapytałam. ale od wczorajszej nocy nie dawało mi to spokoju.
- Przepraszam – powiedziałam i oparłam głowę o jego ramię. Naprawdę było mi głupio, że zepsułam tak fantastyczną atmosferę.
- Za co ty mnie dziewczyno przepraszasz? – zapytał, zwracając się w moją stronę i podnosząc delikatnie mój podbródek. – możesz zawsze pytać o co tylko chcesz. – dodał, patrząc mi głęboko w oczy. Jego oczy. Cholernie hipnotyzujące oczy. Zieleń. Wszędzie zieleń. Już nawet nie słyszałam morza. Już nawet nie było morza.
Były tylko jego zielone oczy. Jego zapach. Jego nos stykający się z moim.
Jego oczy. Jego wyraziste, kształtne usta.
Jego oczy. Jego pojedyncze piegi na nosie.
Jego oczy. Jego wspaniały uśmiech.
Jego oczy.
Jego usta.
- Co wy tu robicie? – doszedł do mnie krzyk Polly. Odepchnełam Edwarda jak poparzona. Polly. Co ona tu,ku***, robi?! Spojrzałam na mojego towarzysza. Był wściekły i… zawstydzony? Sama nie wiem. Jego twarz była ewidentnie zawiedziona, ale i zła.
- A ty co tu robisz? – zapytałam najłagodniej jak potrafiłam. Polly wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się szeroko.
- Tak sobie spaceruję. – powiedziała nieco drżącym głosem. Wiedziałam, ze coś ukrywa. Spojrzałam w stronę schodków prowadzących w stronę miasta, na których poruszał się czyjś cień. Czyżby Polly z tym kimś była? A może ktoś mnie śledził? Czy mógł to być Mike? Pokręciłam głową, by pozbyć się tych natarczywych myśli.
- To co? Zbieramy się? – zaproponował Edward. Kiwnęłam głową i powoli wstałam, podpierając się na rękach. Polly uśmiechnęła się do nas szeroko i odwróciła zmierzając w stronę miasta. A ja? Zawiedziona ruszyłam zaraz za Edwardem, wciąż wtulając twarz w jego kurtkę i wdychając jego zapach. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Pią 18:44, 19 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
DaDaDa
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 19:08, 19 Cze 2009 |
|
o ja cie nie mogę.
tylko w ten sposób można powiedzieć cokolwiek o tym rozdziale!!!!!
zacznę może od tego, ze poraz pierwszy miałam ochotę zbiczować Polly! w takim momencie?! no w takim momencie?!
poza tym... ciekawa jestem, co też Emmet z Jasperem zrobią Mike'owi <jahjah>
ale teraz przejdę do sedna.
scena na plaży poprostu genialna!!! moje serce autentycznie przestało bić, jak to czytałam. nawet bałam się przełknąć ślinę. nawet nie wiem czemu.
" Jego oczy. Cholernie hipnotyzujące oczy. Zieleń. Wszędzie zieleń. Już nawet nie słyszałam morza. Już nawet nie było morza.
Były tylko jego zielone oczy. Jego zapach. Jego nos stykający się z moim.
Jego oczy. Jego wyraziste, kształtne usta.
Jego oczy. Jego pojedyncze piegi na nosie.
Jego oczy. Jego wspaniały uśmiech.
Jego oczy.
Jego usta. "
ten fragment podobał mi się najbardziej. pojedyńczymi słowami wprowadziłaś czytalnika w taką atmosferę, że czułam się tak, jakbym to ja oczekiwała na ten pocałunek.
brawo.
czekam na kolejną część xD
pozdrawiam
DDD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nessie
Zły wampir
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Pią 19:24, 19 Cze 2009 |
|
Poly ma chłopaka. Poly ma chłopaka!
beeekaa... fajowo, ze Ed i Bell zbliżają się do siebie...
Wbrew opini publicznej, to jest lepsze od Dance your life to begun..
Dance... jest takie przewidujące i proste... a rozdziały są krótkie...
To, jest fajne, bo ukazuje stopniowe okazywanie sobie uczucia... a nie od razu jak grom z jasnego nieba...
- Kocham cie Bell
- kocham cię Ed...
Bleeee... życzę weny - standardowo
Renn - (Ness) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
tola
Człowiek
Dołączył: 15 Cze 2009
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:23, 19 Cze 2009 |
|
Wchodzę dzisiaj...patrzę...a tutaj kolejny rozdział :) Jak zwykle bardzo sympatyczny. Warto było czekać aż wena do Ciebie wróci. Po przeczytaniu tego rozdziału twierdzę, że wróciła pełną gębą.
A co do treści to cała akcja nabiera rumieńców. Scena na plaży jednym słowem mistrzowska, ogólnie dobrze i ciekawie opisana, że aż czułam się jakbym to ja tam była. Oczywiście trochę wkurzyłam się na Polly, że przerwała w TAKIM momencie, no, ale to raczej zachęca czytelnika do czekania na kolejne rozdziały z jeszcze większą niecierpliwością.
A tak poza konkursem: na czas wakacji robisz sobie przerwę od pisania czy ku naszej uciesze kontynuujesz swoje dzieło? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez tola dnia Pią 20:49, 19 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Take Me Out
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 21:50, 19 Cze 2009 |
|
ekhem ekhem
proszę o uwagę.
chciałam ogłosić, że mamy tu doczynienia z Nowym Talentem
któremu dziwię się, że wrzucił opowiadanie na to forum
zamiast szukać wydawcy, by poprawił tekst i wydał książkę
która stała by się zapewne bestselerem w Polsce
później nakręciliby film na jej podstawie
zmuszono by cię do napisania kontynuacji
i tak stałąbyś się drugą Grocholą czy kimś takim
ale to w dalekiej przyszłośc ;p
co do rozdziału: rozwalił mnie tekst :
Nie. Nie jest mi zimno - odpowiedział lekko chichocząc. – Jesteś tak cięzka, że od razu się rozgrzałem.
- Małpa – odparłam, mierząc go wzrokiem. Edward położył mnie na piasku, tak by żadna fala mnie już nie dosięgła. Następnie wyciągnął moje skarpetki z trampek i zaczął nakładać je na moje stopy.
życzę dużego wena i szybkiego "obsypywania nas rozdziałami" ;p |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xcullenowax
Wilkołak
Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 112 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław.
|
Wysłany:
Pią 21:56, 19 Cze 2009 |
|
o, nareszcie nowy chap. łaa, jak się cieszę. to jest jak prezent z okazji smutnego zakończenia roku szkolnego. ( ;
uwielbiam postać Polly. jest jak Alice, ale w innej wersji. tak jakbyś połączyła osoby Alice i Angelii. (: mam wrażenie, że Polly kręci z Mike'iem, ale mam nadzieję, że to mylne wrażenie. albo Polly okaże się psychopatką, która kocha Mike'a i zazdrościła go Belli.
tak, mam zdecydowanie zbyt wybujałą wyobraźnię.
wspaniale opisałaś tą scenę na plaży. ah, nie mogę się jej naczytać. (;
Cytat: |
Zieleń. Wszędzie zieleń. Już nawet nie słyszałam morza. Już nawet nie było morza.
Były tylko jego zielone oczy. Jego zapach. Jego nos stykający się z moim.
Jego oczy. Jego wyraziste, kształtne usta.
Jego oczy. Jego pojedyncze piegi na nosie.
Jego oczy. Jego wspaniały uśmiech.
Jego oczy.
Jego usta.
|
życzę vena, który pomoże szybko napisać kolejny rozdział. (:
xx
edit.
Jak to koniec? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xcullenowax dnia Sob 21:08, 20 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 11:19, 20 Cze 2009 |
|
o rany... dziewczyny... trochę przesadzacie ;p
nie mówcie mi tylu komplementów, bo zakocham się sama w sobie ;p
tola:
oczywiście, że nie robię ;p do końca przyszłego tygodnia mam zamiar skończyć to opowiadanie (póki wena mnie trzyma), bo później wyjeżdżam. i nad morze i w góry
mam nadzieje, że te widoki troche mnie natchną i zacznę tam pisać kolejne opowiadanie.
bo jak to ja: wiele pomysłów, ale cięzko mi to wszystko poukładać w jedną całość ;p
fajne macie przypuszczenia co do Polly xD szkoda, że mam już napisane do 18 chapa i trochę inaczej sobie to wszystko wymyśliłam ;p
no ale cóż.
teraz wrzucanie rozdziałów powinno pójść szybciej bo Prudence skończyła się sesja, wiec spowrotem mam dwie bety ;p
pozdrawiam
lovee |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
DaDaDa
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 17:01, 20 Cze 2009 |
|
do końca przyszłego tygodnia mam zamiar skończyć to opowiadanie (póki wena mnie trzyma), bo później wyjeżdżam. i nad morze i w góry
mam nadzieje, że te widoki troche mnie natchną i zacznę tam pisać kolejne opowiadanie.
bo jak to ja: wiele pomysłów, ale cięzko mi to wszystko poukładać w jedną całość ;p
jakto?!
one moment...
juz kończysz opowiadanie?! tak szybko?! a co z ich perypetiami, nie mów mi że zakończysz na tym jak powiedzą sobie prawde o swoich uczuciach, bo się chyba potnę...
ja chcę wiedzieć co będzie dalej... xD
kolejne opowiadanie...
to akurat dobra nowina.
bo uwielbiam czytać Twoje ff
i z chęcią przeczytam kolejne ;p
tak więc... hmmm
nie pozostało mi chyba nic innego jak czekać na kolejny rozdział...
na zakończenie...
i na nowe opowiadanie xD
pozdrawiam
DDD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AndziulaW
Człowiek
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 71 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Sob 23:33, 20 Cze 2009 |
|
Jej ale to był słodki rozdział. Taki hm . . . romantyczny ?? No ale bardzo mi się podobała szkoda że im przerwała Poly kto wie jak ty by się kończyło DZIEWCZYNO naprawdę masz TALENT więc rozwijaj swoje zdolności !!!! :D Kto wie może niedługo ukaże się naszym oczom jakiś Twój bestseller :D
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Scary
Nowonarodzony
Dołączył: 29 Sty 2009
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 8:14, 21 Cze 2009 |
|
Prawdę mówiąc na początku bardziej mi imponowało to opowiadania... tutaj zawsze jest cieńka linia, za którą znajduje sie kraina kiczu i właśnie ją przekroczyłaś. Jest zbyt słodko, Edward jest taki och i ach. Mimo tego. poczekam jeszcze trochę aż wrócisz...... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 9:02, 21 Cze 2009 |
|
w takim razie myślę, że spodobają ci się najbliższe rozdziały.
może nie 15
ale kolejne napewno ;p |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Take Me Out
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 9:56, 21 Cze 2009 |
|
a mi się właśnie podoba! po co wprowadzać drame i tym podobne?
świat jest już wystarczająco dołujący ;p a ten ff jest w sam raz, by poprawić sobie humor ;p
dlatego zaniepokoiło mnie to co przed chwilą napisałaś...
aż się boję rozdziału 16 wzwyz
no ale cóż... i tak będę to czytać ;p
pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Frantic Bella
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Maj 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: lol
|
Wysłany:
Nie 11:05, 21 Cze 2009 |
|
Dobra - lubiałam polly ale teraz jej nie znoszę!
Żeby przerwać w TAKIM momencie?!
Opowiadanie ogólnie świetne i oczywiście pisz dalej :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Caroline.
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Mar 2009
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z bębna Kings of Leon.
|
Wysłany:
Nie 12:36, 21 Cze 2009 |
|
Czy ja już mówiłam,że uwielbiam twoje opowiadanie? A czy mówiłam juz,że zawsze z niecierpliwością wyczekuje nowego rozdziału? A czy mówiłam,że jak już zasiąde do czytania owego rozdziału to oderwać się nie mogę? Jeśli nie - no to mówie ; )
Oczywiście rozwalił mnie totalnie ten fragment,kiedy opisywałaś ich pocałunek.Majstersztyk i mówię to z czystym sumieniem.Ja tam Polly lubię,nie narzekam na nią,dla mnie to jest taki 'łącznik' między Bells,a Edwardem.
Czyli możemy się spodziewać ostrej jazdy w najbliższych rozdziałach? Ej,chyba nie będzie tak strasznie,prawda?
Pozdrawiam,weny życzę, etcetera. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ela_;]
Nowonarodzony
Dołączył: 26 Maj 2009
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z pod ekranu monitora..;dd
|
Wysłany:
Nie 16:40, 21 Cze 2009 |
|
Polly to moja ulubiona bohaterka w twoim ff, ale po pstatnim rozdziale miałam normalnie chęć ją zabić...
No wchodzić w takim momencie!.. szczyt skandalu
A tak wogule to nie moge się doczekać następnej części. ZYcze weny i pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 21:17, 21 Cze 2009 |
|
Jakoś sobie nie potrafię wyobrazić Polly, która mówi "Co wy tu robicie?".
Już prędzej "Ha! Wiedziałam!"
No ale cóż... Tak też jest dobrze :D
Jeśli chodzi o fabułę, to na początku trochę mnie odpychała. Miałaś na tyle dobry styl, żebym nie przestała czytać, ale jednak odpychała. Była zbyt... mało oryginalna, tak to ujmę.
Podoba mi się pomysł sali ćwiczeń. Masz za niego plusa.
Już kończysz? Szkoda. Ale czasem lepiej skończyć z weną, niż ciągnąć coś, co się każdemu w końcu znudzi
Czekam na następne rozdziały.
Pozdro.
PS. A! Zapomniałabym. Podczas EPOV, kiedy ci się dowiedzieli, że Polly pomagała Palecie- wtedy, kiedy gadał o tej herbacie- było coś takiego: "Zabiję. Zakopię. Odkopię. Wyściskam" czy coś takiego. Piękne :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Nie 21:39, 21 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 20:56, 22 Cze 2009 |
|
ho ho ho
czy dzieci z forum były grzeczne? taaak?
no to mam prezenty!
dwa rozdziały, w tym jedna część oczami Polly.
miłego czytania.
roz. 15
beta:Keiko
[link widoczny dla zalogowanych]
*P
Musisz mu powiedzieć! – krzyknęła Bella, gdy opowiedziałam jej o Johnym. Taa… gdyby to było takie proste, to zapewne byli byśmy już parą. Stałyśmy teraz na środku szkolnego korytarza, rozejrzałam się szybko by sprawdzić, czy nikt nie usłyszał jej wybuchu. Na szczęście nikt nie był na tyle wścibski (jasne….) żeby podsłuchiwać naszą rozmowę.
- Oczywiście Bello. Podejdę do niego i powiem „cześć Johny. Jestem Polly. I tak właściwie to chyba cię kocham”. – odpowiedziałam z sarkazmem, na co Bells wybuchła śmiechem. Tak łatwo ją rozśmieszyć. Zawsze śmiała się z moich dowcipów, nawet gdy nie były śmieszne. Uwielbiałam ją za to. Przez to zawsze rozładowywała atmosferę, nawet w najgorszych okolicznościach. – a tak poza tym, to kiedy porozmawiamy o Edim? Bo jakoś dziwnie unikasz jego tematu - wyszczerzyłam się do niej szeroko. Bella tylko wywróciła oczami.
- Tak. Podejdę do niego i powiem „cześć edi. Wiesz co? Chyba cię kocham” – pięknie mnie przedrzeźniła.
- Isabello Swan że co?! – krzyknęłam podekscytowana.
- Nic.. chciałam cię tylko powkurzać. Nie kocham go. O to się nie martw! – zaczęła bardzo żwawo wymachiwać rękami. Zastanawiam się czy okłamuje mnie, czy samą siebie.
- Witam moje drogie przyjaciółki – usłyszałam glos Ediego za swoimi placami. Odwróciłam się i już nie mogłam się powstrzymać. Wybuchłam niepohamowanym śmiechem, ledwo trzymając się na nogach.
- Witam cię mój drogi przyjacielu – odpowiedziała Bella maślanym wzrokiem. Poczułam jak do przełyku płynie mi żółć. Czy oni naprawdę są tak ślepi, czy po prostu głupi?
- Walcie się. – odparłam nie mogąc powstrzyma się już dłużej od śmiechu i zażenowania. - zaraz się porzygam – dodałam na odchodne. Widziałam jak Edi z Bells uśmiechają się do siebie figlarnie. Gdy odeszłam na jakieś trzy metry, zauważyłam jak idą na lekcje mając spleciona ręce. Słodko…
Ruszyłam w stronę sali od angielskiego. Bałam się tej lekcji. Tak samo jak każdej innej spędzonej wspólnie ze swoją klasą. Tam był on. Młody bóg z okularami na nosie. Zakładał je tylko na lekcje, by lepiej mu się czytało. To takie słodkie… Zawsze go obserwowałam, jak siedzi cicho w czwartej ławce pod oknem z napisem „na zawsze Twoja. Lil” wyryte przez jakąś gówniarę.
Usiadłam na swoim miejscu i oparłam głowę na łokciu. Najwygodniejsza pozycja na tego typu lekcje. Już prawie zamykałam oczy, by pogrążyć się we śnie, kiedy na moją ławkę trafiła biała karteczka. Na początku myślałam, że mam ten liścik podać dalej, ale gdy wzięłam go do ręki ,zauważyłam drobniutki napis „Polly”. Szybko ją otworzyłam,tak by nauczyciel tego nie zauważył. Jeszcze brakowało mi, żeby zabrał ową karteczką i nie mogła przeczyta jej zawartości.
„Dziś przy Spinnaker Tower o 20.00. Czekam.” Rozejrzałam się szybko po klasie, jednak każdy teraz wpatrzony był w tablicę. To mnie naprawdę zirytowało. Nawet jednej małej podpowiedzi? Jedna mała wskazówka nikogo by nie zabiła. A mnie z pewnością by zbawiła! Wkurzyłam się. Ale co innego mogłam począć? Musiałam grzecznie czekać do godziny dwudziestej, a wtedy dowiem się, kto napisał liścik.
Nie poszłam na lunch. Nie byłam głodna. Poprosiłam koleżankę z pokoju, by wybrała się ze mną na zakupy. Nie żebym nie mogła zrobić tego z Bells, Rose, czy Alice, ale po prostu nie chciałam. Katrin w porównaniu do tamtej trójki, nie wypytywała mnie o nic. Po prostu przynosiła kolejne ciuchy i odnosiła te, które nie pasowały. To się nazywa pomoc.
Wieczorem udałam się na wskazane miejsce. Czekałam pięć minut, dziesięć…
Po pół godziny stwierdziłam, że to nie ma sensu. Nie będę na nikogo czekać, jeśli tren ktoś jest niepunktualny, to już go nie lubię. Postanowiłam przejść się wzdłuż plaży. Widok był niesamowity. Pośród panującej ciemności można było zauważyć fale i piasek, a gdzieniegdzie nawet małe chmurki. Szłam wdychając morskie powietrze i zastanawiając się, po co właściwie przyszłam. Równie dobrze mógł to być jakiś gwałciciel, który podał karteczkę którejś z moich „koleżanek” sporo jej za to płacąc. A może nawet ktoś sobie po prostu zrobił jaja, a ja jak głupia, podświadomie coś sobie ubzdurałam, wybrałam się na zakupy.
Po dziesięciu minutach spaceru zauważyłam dwie sylwetki, mocno do siebie przytulone. Podeszłam bliżej, i to co zauważyłam po prostu mnie wryło. Nie żebym się tego nie spodziewała, czy coś, ale Edward i Bella?! Już?! Nie mogłam się powstrzymać. A powinnam. Ale jak nie pokazać im, że złapałam ich na gorącym uczynku? Po prostu niemożliwe.
- A co wy tu wyprawiacie? – zapytałam z wielkim uśmiechem na twarzy. Bella odskoczyła jak poparzona. W głowie odegrałam taniec szczęścia, że jednak moje podejrzenia nie były bezpodstawne.
- A co ty tu robisz? – warknęła Bella, próbując się opanować. Wyglądała na nieźle wkurzoną. Ho ho. Chyba ktoś ma przesrane. Wzruszyłam delikatni ramionami, wiedząc że wyprowadzi ją to z równowagi i powiedziałam niewinnie
- Tak sobie spaceruję.
Nagle coś innego zajęło wzrok Belli. Wpatrywała się w schody prowadzące do miasta, próbując kogoś dostrzec. „Może to był on?” pomyślałam. „Głupia, głupia, głupia frajerka” skarciłam się w myślach.
- Zbieramy się? – zapytał Edward. Dopiero teraz zwróciłam na niego uwagę. Był zły, ale i zawiedziony. Chyba im naprawdę przeszkodziłam w czymś ważnym. Fuck.
Ruszyłam jako pierwsza. Miałam wyrzuty sumienia, że uwielbiam znęcać się nad własnymi przyjaciółmi. Ja. Ich przyjaciółka. Za mną ruszył Edi, a zaraz później Bella, przykryta jego wielką kurtką.
[link widoczny dla zalogowanych]
*B
Gdy weszliśmy już do miasta zauważyłam, że ktoś nas obserwuje. Chowa się za drzewem i przygląda się mnie i Polly. Na Edwarda nie zwrócił uwagi. Przystanęłam i spojrzałam na niego uważniej. Kogoś mi przypominał. To na pewno uczeń naszej szkoły. Odwróciłam się w stronę Edwarda, a ten spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Kiedy ponownie spojrzałam w stronę tego drzewa, nikogo już nie było. Na pewno to mi się nie przwidziało. Widziałam kogoś. On tam stał i uważnie nam się przyglądał. Pokiwałam głową na znak, że wszystko w porządku i ruszyliśmy w stronę internatu. Tym razem to my prowadziłyśmy, a Edi wlókł się powoli za nami.
- Powiesz mi co robiłaś na plaży? – zapytałam po raz kolejny Polly, która siedziała obecnie u mnie w pokoju. Alice z Rose były na „podwójnej randce”, więc miałyśmy czas tylko dla siebie. Polly spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
- Przecież już przeprosiłam. Nie wiedziałam, że wam przeszkodzę. Tzn. wiedziałam, ale nie wiedziałam, że to coś poważnego. – ponownie zaczęła się tłumaczyć. Miałam tego dość. Przeciez pomiędzy mną a Edwardem niczego nie ma. Zupełnie.
- Polly kurde! – krzyknęłam bo nie mogłam już wytrzymać.
- Wystarczy sama Polly – odparła delikatnie podnosząc brwi i lekko się uśmiechając. Westchnęłam.
- Dobrze. Nie chcesz rozmawiać to nie. – odparłam i wstałam z łóżka. Moja przyjaciółka ponownie naburmuszyła się i również wstała z łóżka.
- Dostałam liścik. Na angielskim.
- Jaki liścik? – zapytałam. Wcześniej nie wspominała o żadnym liściku. Dziewczyna nieco sie zarumieniła.
- Nie ważne. To głupie.
- Mów. – zawarczałam i spojrzałam na nią władczym wzrokiem. To by miało sens, dlaczego ktoś nas obserwował. Polly westchnęła zrezygnowana.
- Dostałam na lekcji liścik. Pisało tam, żebym przyszła na plażę. A ja głupia myślałam, że to może Westwick. No i głupia odstroiłam się i poszłam tam. I nikogo nie było. - przerwała. WESTWICK! NO TAK! TO JEGO WIDZIAŁAM! TO NA PEWNO BYŁ ON!
- Jestem głupia. Wiem. Dajmy temu spokój. Mogę już iść? – zapytała smutno i spojrzała na mnie niewinnie. Co miałam zrobić? Oczywiście że się zgodziłam. Nie mam teraz czasu na nią… musze coś załatwić…
Wyszłam przed internat oczekując swoich współlokatorek. Było już dosyć późno, więc lada chwila powinny wrócić ze swojej randki. Stukając rytmicznie stopą, próbowałam dostrzec sylwetki swoich przyjaciółek w tych egipskich ciemnościach. Jednak jedyne co się wydarzyło przeraziło mnie samą. Poczułam uścisk na swoim ramieniu. Będąc pewną, że to Edward odwróciłam się entuzjastycznie w stronę przyjaciela. Jednak to, co zauważyłam równocześnie rozczarowało mnie i przeraziło. Mike.
- Musimy pogadać. – powiedział pewnym głosem.
- Nie mamy o czym. – odpowiedziałam patrząc prosto w jego oczy. – Poza tym, czekam tu na kogoś.
- Na tą kalekę? – zapytał szyderczy tonem. Miałam tego dość. Tej całej pogawędki, tej całej sytuacji.
- Nie. Nie na tą kalekę – powtórzyłam grzecznie po nim. – Na swoje współlokatorki.
Mike, jakby usatysfakcjonowany moją odpowiedzią zaczął się do mnie zbliżać. Zanim zorientowałam się co tak naprawdę robi, trzymał już ręce na mojej tali.
- Spieprzaj! – krzyknęłam i odepchnęłam go od siebie. Mike stracił lekko równowagę i przechylił się w stronę krawężnika.
- Co ci się stało? – krzyknał do mnie, łapiąc resztakmi sił równowagę.
- Spieprzaj, jeśli nie chcesz wyglądać gorzej niż po sprawie z Edwardem! – warknęłam. Mike spojrzał na mnie, coś wymruczał pod nosem i ruszył w stronę internatu. W końcu do dziecka dotarło…
Po jakiś 10 minutach zauważyłam zbliżającą się Rosalie z Emmetem, a zaraz za nimi Alice i Jasper. Podeszłam do nich bliżej i wychwyciłam ich zdziwione miny.
- Muszkieterzy… mamy misję.
roz. 16
beta:Prudence
[link widoczny dla zalogowanych]
*B- Misję „Polly” uważam oficjalnie za rozpoczętą – powiedziałam poważnym tonem, na co Alice z Rosalie pokiwały z grobowymi minami głową. Po ponad dwugodzinnym opracowywaniu planu, w końcu wiedziałyśmy, co robić. Było już późno. Naprawdę późno. A my nie miałyśmy wiele czasu.
- Trzeba w to zaangażować chłopaków – stwierdziła Alice. – Inaczej jak do niego dotrzemy?
- Właśnie. Jakoś trzeba go dorwać. – poparła ją Rosalie.
- Dobrze. Niech będzie Jasper. On potrafi dotrzymać sekretu– mówiąc to uśmiechnęłam się lekko. Alice tylko zaklaskała w dłonie ze szczęścia, a blondi spojrzała na mnie ze ściśniętymi ustami.
- Emmet tylko raz puścił farbę. I to o tym, że wyrzuciłaś swojego chomika z przyczepionym papierowym spadochronem z okna. – powiedziała, usprawiedliwiając go.
- Chciałam tylko sprawdzić czy umie latać! – krzyknęłam na nią zła, za to, że wciąż mi to wypominała.
- Taaak… i skończył na masce samochodu Charliego – dodała z sarkazmem.
- to nie zmienia faktu, że Emmet, powinien zachować to dla siebie – zakończyłam temat. – Tak czy inaczej, jutro o 7 Jasper ma się zjawić u nas w pokoju. Dostanie wszystkie instrukcje.
My mamy gorszy orzech do zgryzienia…. Polly – dodałam stanowczo. Alice skrzywiła się na samą myśl, co nas czeka…
- To nic dziewczyny. Przed nami ciężki dzień. Pora do łóżek. Mamy równe cztery godziny snu – powiedziała Rosalie stanowczym głosem i ruszyła w stronę wyłącznika, by zgasić światło.
[link widoczny dla zalogowanych]
*E
Czuję się jak gówno. NIC. NIE. WARTE. ŚMIERDZĄCE. GÓWNO.
Jak mogłem być tak naiwny? Jak mogłem w ogóle myśleć, że ona może mnie lubić? Podświadomie nawet myślałem, że jej się podobam! IDIOTA! KRETYN!! – kajałem się w myślach.
Po powrocie z naszego spotkania wciąż myślałem o niej. Jak ostatni lowelas, stałem w oknie i oglądałem gwiazdy. Tak podobne do jej oczu, a jednak brzydsze, bledsze. Wtedy zauważyłem jak Bella wyszła przez internat i nerwowo przeskakiwała z nogi na nogę czekając na kogoś. Tak, do cierpliwych to ona z pewnością nie należała. Zbiegłem ile sił w nogach po schodach, przeskakując po trzy stopnie. Niestety byłem tym wolniejszym.
Moim oczom ukazała się postać Mike, trzymająca łapy na talii Belli. Coś zagotowało się we mnie. Myślałem, że może jej się naprzykrza, może coś od niej chce.
- Nie. Nie czekam na tę kalekę. – Doszedł do moich uszu jej sarkastyczny głos. Cofnąłem się o krok. Jedyne, co udało mi się jeszcze zauważyć to zbliżająca się do jej twarzy gęba Mike. Pobiegłem ile sił w nogach powrotem do pokoju.
Ona mówiła o mnie. Tą kaleką byłem ja sam. Nawet nie przypuszczałem, że może tak na mnie patrzeć. Kobieta o dwóch twarzach. Od samego początku mnie nienawidziła, więc dlaczego miałaby mnie polubić? To była tylko jej zagrywka, by trochę się nade mną poznęcać. A ja jej cholera uwierzyłem! Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby okazało się, że ta cała śpiewka z Charliem to jedno wielkie kłamstwo! Kretyn! Po prostu kretyn.
Poszedłem wzdłuż naszego pokoju, kierując się w stronę łóżka, na którym leżała moja torba. Zawsze trzymałem w niej awaryjnego skręta. Mimo, że już dawno z tym skończyłem, wiedziałem, że kiedyś może się jeszcze przydać. Ta chwila właśnie nadeszła. Jeszcze raz zerknąłem w okno. Chyba tylko po ty by się bardziej nakręcić. Jednak Mike już nie było. Obecnie Bella szła w stronę swoich przyjaciółek, które szczęśliwe wracały ze swoich randek.
Ogarnęła mnie wściekłość. Czemu wszyscy wokół chodzą tacy szczęśliwi, zakochani?! je***e pszczółki, kwiatki, żwirki i muchomorki. Mam tego serdecznie dość. Wyszedłem na korytarz trzaskając z całej siły drzwiami. Usłyszałem krzyk Emmeta i Jaspera z dolnego korytarza. Chyba mnie usłyszeli, ale miałem to już w dupie. Szedłem na dach. To było to miejsce, które wypatrzyłem zaraz po przyjeździe tutaj. Mały daszek wiszący prosto nad balkonem, koło stołówki. Idealny do siedzenia.
Gdy w końcu udało mi się na niego wdrapać, zacząłem dziękować Bogu, że wziąłem ze sobą kurtkę. Było bardzo zimno. Ubrałem ją szybko na siebie i wtuliłem swój policzek w nią. Pachniała tak pięknie… Pachniała Bellą. Szybko obróciłem twarz. Odpaliłem jednym ruchem zapalniczki swojego skręta i zaciągnąłem się dymem. Poczułem niebiański spokój.
[link widoczny dla zalogowanych]
*B
Budzik wciąż huczał w mojej głowie. Spojrzałam spod ciężkich powiek na czerwone, świecące cyfry zegarka. Piąta trzydzieści. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam szybko do łazienki, zanim Alice z Ros zajęłyby ją na dwie godziny. Wskoczyłam szybko pod prysznic i próbowałam obudzić swój organizm do życia i poprawnego funkcjonowania. Na nim moje siły. Potrzebowałam kawy. Natychmiast/Po 15 minutach wyszłam z kabiny, cała zaczerwieniona od gorącej wody. Ale nie przeszkadzało mi to. Uwielbiałam kąpać się w gorącej wodzie. Narzuciłam na siebie pierwsze lepsze ciuchy i wyszłam z łazienki. Na moim łóżku siedział już Jasper. Wiedziałam, kogo wziąć. Był punktualny i dyskretny.
Zauważyłam tylko blond czuprynę, poczułam tylko pęd powietrza i usłyszałam zatrzaskujące się drzwi do łazienki. Zachichotałam. Jeśli chodzi o poranną kąpiel dziewczyny były wyjątkowo niecierpliwe.
- Gdzie Alice? – zapytałam Jaspera, który miał najwidoczniej nieprzespaną noc za sobą. Ciężkie, ciemne wory tkwiły pod jego przekrwionymi oczami.
- Poszła po kawę – ziewnął.
- Co się stało? Zabalowałeś wczoraj, co? – Wyszczerzyłam się do niego i uderzyłam lekko łokciem, siadając obok na łóżku.
- Chciałbym… - westchnął i spojrzał mi głęboko w oczy. – Edward zniknął. Nie wrócił przez całą noc. Razem z Emmetem szukaliśmy go do trzeciej w nocy, a gdy wróciliśmy do pokoju, spał już w swoim łóżku.
- Dziwne… - szepnęłam sama do siebie, jednak Jasper mnie usłyszał, bo kiwnął delikatni głową. – A sprawdzaliście w pracowni muzycznej?
- Jakieś dwadzieścia razy. – Zamilkł na chwilę, jakby się nad czymś zastanawiał. – No, ale odnalazł się. Tylko to się liczy.
Przytaknęłam mu i spojrzałam w otwierające się drzwi. Do mojego nosa doszedł zapach świeżo zaparzonej kawy. Poza tym Alice niosła cztery pączki. Poczułam jak mój brzuch domaga się jak najszybciej tego, co widzą oczy. Alice z uśmiechem na twarzy podała mi bułkę i przytuliła się do Jaspera.
Zazdrościłam im. Ich miłości, ich przywiązania. Byli tak idealną parą…
Z łazienki doszedł mnie krzyk Rozalie
- Bella!!!!!! Cholera jasna!!!!! Wrzątek?!!?!?!
Cała nasza trójka wybuchła śmiechem. Po dwudziestu minutach Rosalie wyszła z łazienki, mocno zdenerwowana i chwyciła swojego pączka.
- Następnym razem ja idę pierwsza do łazienki – warknęła, przełykając pierwsze kęsy.
Gdy Alice doszła do ładu i składu postanowiliśmy zrealizować nasz plan. Przekazaliśmy Jasperowi wszystkie instrukcje i ruszyłyśmy w stronę pokoju Polly. Wdech wydech. Wdech wydech. Ona Cię nie zabije. Pomyślałam, po czym pchnęłam szybko drzwi do jej pokoju.
**
Gdy już udało nam się wcisnąć list z przeprosinami i kolejnym zaproszeniem pod
poduszkę Polly, wymknęłyśmy się szybko z powrotem na korytarz. Wątpię, żeby uwierzyła, że to tamten ktoś napisał, zwłaszcza, że Alice miała bardzo unikalny charakter pisma. Ale też najbardziej czytelny. Nie mogłyśmy ryzykować, że Polly nie odczyta swojego liściku prawda?
Za równe trzy minuty miałyśmy być u nas w pokoju. Tak umówiłyśmy się z Jasperem. Pobiegłyśmy, więc szybko w stronę naszego pokoju, tak by pan woźny nas nie przyłapał.
- Dziewczyny! Wolniej! – krzyknął chochlik.
- Mogłaś nie ubierać szpilek - odpowiedziała jej, ledwo łapiąc oddech Rosalie.
- Właśnie. Przez ten stukot cała szkoła nas usłyszy – dopowiedziałam. Alice wystawiła nam obu język i zatrzymała się na chwile, by ściągnąć dręczący ją kłopot. Obie szpilki chwyciła w jedną dłoń i teraz już biegła na równi z nami.
Przed naszym pokojem stał już Jasper, z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Melduję wykonanie zadania- szepnął, gdy mijałyśmy próg pokoju.
- Teraz kolejny punkt- powiedziała cicho Rosalie, pomimo że znajdowałyśmy się już u siebie w pokoju. Tu nikt by nas nie usłyszał. Jednak trzeba przyznać. Sprawiało nam to niezłą frajdę.
- Ale jak to chcesz załatwić? – zapytał mnie Jasper
- Najpierw musimy się tam znaleźć. Ale na to mamy jeszcze czas. Teraz Alice. – zwróciłam się do przyjaciółki – Twoja porcja. Idź do Polly i zapytaj się, czy możesz pobawić się jej włosami, bo my nie chcemy ci już pozwolić maltretować naszych.
Alice kiwnęła głową ze złowrogim uśmieszkiem.
- Powiem, że mam okres.
- Bo masz – dopowiedziała Rosalie z uśmiechem na twarzy.
- Fuj! Dziewczyny! Ja tu jestem! – krzyknął Jazz z wykrzywioną miną. Alice wzruszyła ramionami.
- Wami zajmę się później. – powiedziała na odchodne, po czym zamknęła za sobą drzwi.
**
Alice wróciła po trzech godzinach. Aż strach pomyśleć, przez co musiała przejść Polly. Ale żeby być pięknym trzeba pocierpieć. Tak mówiła moja babcia… Szkoda tylko, że te słowa nie docierały do mnie, gdy Alice zabrała się za moje włosy. Musiałyśmy być przygotowane i dobrze wyglądać. Tego wymagał kolejny punkt planu.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim było zaangażowanie Jaspera. To jak nam się przyglądał, z jakim zaciekawieniem patrzył, co Alice wyprawia z rękami, sprawiało, że musiałam dusić w sobie chichot. Oni naprawdę dobrze się dobrali.
Chochlik zwrócił się w stronę naszych szaf i powyjmował najdziwniejsze ubrania, które swoją drogę nie wiem jak się tam znalazły.
- Bella – krzyknęła w moją stronę i rzuciła bliżej nieokreślone materiały – Do łazienki! – powiedziała władczym tonem. Wątpię, żeby kiedykolwiek ktokolwiek się znalazł, kto nie wypełniłby jej rozkazu. Udałam się szybko do łazienki. Wiedziałam jak niewiele mam czasu.
- No chyba żartujesz!!! – krzyknęłam z łazienki, gdy tylko włożyłam wszystko na siebie.
- Właśnie, że nie – odkrzyknęła groźnym tonem Alice. Westchnęłam. Już nawet nie było czasu by cokolwiek zmienić. Postanowiłam jednak zaryzykować.
- A masz może coś, co by mnie ubrało? – zapytałam błagalnie. Całe szczęście, że przesunęłam się trochę do tyłu, bo w tej właśnie chwili Alice otworzyła szeroko drzwi z morderczym wzrokiem. Gdybym stała trzydzieści centymetrów bliżej, moja twarz właśnie znajdowałaby się na ścianie.
- Jest dobrze. Nie pyskuj.
Wzruszyłam ramionami i wyszłam z łazienki, którą w tym samym czasie zajęła Ros. Alice była już przebrana… no cóż. Najwidoczniej nie wstydziła się swojego chłopaka. I była ubrana. Dosłownie. Rurki, wycięty głęboko t-shirt. Ja miałam na sobie TYLKO prześwitującą tunikę we wzorki i legginsy. Czułam się jakbym ubrała tylko rajtki. Do tego czarne, wysokie szpilki. Moje nogi, optycznie oczywiście, miały obecnie jakieś 3 metry długości. Jednak po chwili z łazienki wyszła Ros. Zrozumiałam, że nie ja jestem w najgorszej sytuacji. Czarna, króciutka sukienka i wysokie szpilki, to wszystko, co na sobie miała.
- Dobra dziewczyny. Do akcji. – powiedziała Alice i wypchnęła nas razem z Jasperem z pokoju.
**
Cała nasza czwórka udała się do ludzi obsługujących efekty specjalne podczas święta Portsmouth. Było to trudne przedsięwzięcie, biorąc pod uwagę fakt, że byliśmy nieletni, nie mieliśmy przepustek. Za to mieliśmy Jaspera, który ciągle wpadał na jakiś niezadowolonych z naszej obecności goryli. Gdy w końcu dotarliśmy do celu, Alice spojrzała na nas poważnie.
- Dziewczyny. Widzicie tego gościa? Oto nasz cel. Do której uśmiechnie się najszerzej, ta do niego idzie. – Kiwnęłyśmy wszystkie głową, na znak, że rozumiemy.
- Nie zgadzam się! – powiedział Jasper patrząc po kolei to na gościa z obsługi, to na Alice. – Nie zgadzam się! – powtórzył, żeby wzmocnić siłę swojego głosu. Ja i Rosalie tylko przewróciłyśmy oczami.
- Lepiej módl się, żeby do ciebie się nie uśmiechnął najszerzej. Bo jeśli tak się zdarzy, to ty do niego idziesz. – odpowiedziałam spokojnie uśmiechając się. Jasper troszeczkę zbladł.
- No dobra, działajcie. – dodał po chwili ciszy.
Podeszłyśmy bliżej do naszego obiektu. Powoli, kołysząc biodrami, wpatrując się prosto w oczy naszego celu. Wszyscy gwizdali, kiedy przechodziłyśmy koło kolejnych facetów. Pan „od efektów” na początku nie wiedział, na którą spojrzeć. Szybko przewracał oczami, wychwytując kolejne nasze spojrzenia. Jednak po chwili spojrzał już tylko na Rosalie i szeroko się uśmiechnął pod nosem. Wiadome typowy facet, który leci na blondynki.
- Jest mój – szepnęła cicho i podeszła bliżej do niego kołysząc coraz nachalniej biodrami. Z boku wyglądało to nieco komicznie. Rosalie w swojej czarnej, obcisłej, krótkiej sukience, opierająca się o jakiś głośnik i demonstrując swój pokaźny rozmiar D, robiła z nim praktycznie wszystko, co chciała. Gdyby powiedziała, że ma zacząć klaskać w dłonie – zaklaskałby, gdyby kazała mu teraz skoczyć do ognia- skoczyłby. Pożerał ją wzrokiem, kiwając tylko głową z lekko otwartą buzią. Po chwili Rosalie pogłaskała go po policzku i ruszyła równie efektownym krokiem w naszą stronę.
- Załatwione – powiedziała pewnym głosem. – Chciał tylko mój numer telefonu w zamian.
- I dałaś mu?! – krzyknął Jasper – A co z Emmetem?!
- Dałam, – Rosalie wzruszyła ramionami- ale Jessicy Stanley – uśmiechnęła się niewinnie.
- Zadanie uważam za wykonane. Teraz tylko trzeba czekać – odparłam. – Chodźcie. Idziemy na lody.
Wszyscy na znak zgody rzucili się na mnie i pobiegliśmy w stronę najbliższej lodziarni. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Take Me Out
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Maj 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 21:34, 22 Cze 2009 |
|
nie wiem, czy mój mózg porpstu przestał pracować
ale nie bardzo wiem o co kaman xD
jaki plan? jaka misja?
rozwalił mnie tekst o chomiku. jesteś porpstu genialna.
no i zaczynają się schody. nawet nie są parą, a Edi już jest zły na Bells.
poczekamy, zobaczymy :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AndziulaW
Człowiek
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 71 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Pon 22:22, 22 Cze 2009 |
|
Wow ale słodkie zorganizowali taką akcję dla tej Poly, nie ma co co za poświęcenie :D Tylko skoro to był ten chłopak i oparł się urokowi Rosalie to tak trochę dziwnie skoro on do Poly chciał się zbliżyć. No i EDWARD co za kr**yn taaak od razu pomyślał sobie nie wiadomo co no i zapalił skręta nie no mam nadzieję że sobie to wyjaśnie
Pozdrawiam :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|
|
|
|
|