|
Autor |
Wiadomość |
Dreamteam
Wilkołak
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 16:58, 12 Paź 2009 |
|
Autorka: 4theluvofMary (Stephanie)
Tłumaczenie: Dream Team
Rodzaj: Romans [OOC][AU][AU/AH]
Bohaterowie: Bella i Edward
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Liczba rozdziałów: 38 + epilog
Zgodna na tłumaczenie od autorki oczywiście jest :)
Opis:
Bella ryzykuje i idzie do szkoły daleko od tej do której zwykle chodziła. Ale co zdarzy się, gdy jej ekstremalnie dobrze wyglądający asystent prowadzący wydaje się gardzić nią bez wyraźnej przyczyny?
UWAGA!!!
Od rozdziału 6 wszystkie rozdziały będą pojawiały się na chomiku ze wzgędu na to, że są dłuższe: [link widoczny dla zalogowanych] )
Dwa pierwsze rozdziały:
Rozdział 1 Bella
- Mogę to zrobić... Mogę to zrobić... Mogę to zrobić. - Moje absurdalne pomruki zaczynały brzmieć jak mały silnik, który natężał się w tych dniach. - Mogę to zrobić... Mogę to... - Och, kogo ja oszukuję? Nie mogę tego zrobić. Co w ogóle zmusiło mnie, by zgłosić się do Uniwersytetu Northwestern ? I co oni sobie myśleli, kiedy mnie tam przyjęli? To znaczy, miałam przyzwoite stopnie, ale nic spektakularnego. Nigdy nawet nie miałam jakichkolwiek pozalekcyjnych zajęć w szkole średniej. Może to było wypracowanie. Było aż tak dobre?
Naprawdę muszę przestać. Koniec już z pytaniami - przyrzekłam sobie.
Nowy rok, nowa szkoła, nowy początek. To sprowadza mnie znowu do pytania, dlaczego złożyłam papiery do Northwestern, jako pierwszego miejsca. Chciałam tego. Gdy wpatrywałam się w swoje odbicie w lustrze, mentalnie odznaczyłam listę powodów, dla których obdarzyłam uwagą to miejsce.
1. Był to rozpoznawalny uniwersytet ze świetnym programem twórczości literackiej.
2. W razie tęsknoty za domem miałam rodzinę w tamtym rejonie.
3. Było to daleko od Phoenix. Zostawienie za sobą tego miejsca, przy odrobinie szczęścia, oznaczałoby pozostawienie także moich 'znajomych'. Tak naprawdę nie tęskniłabym za nikim prócz mojej mamy.
4. Northwestern miał kampus w Chicago i Evanston. I chociaż wybrałam drugi, to Chicago nie mogło być tak daleko. Byłam podniecona perspektywą bycia tak blisko dużego miasta.
5. Wiem, że to jest niedorzeczne, ale może pasuje lepiej do Chicago. Daleko mi było od uosobienia dziewczyny z Phoenix. Miałam bladą, upiornie białą w mojej opinii. Chociaż byłam przyzwyczajona do słońca, nie mogłam się opalić. Mocne oparzenie słoneczne bielało. Jak to w ogóle się zdarzało? Do tego moje niezdyscyplinowane włosy w kolorze błota były takie nudne. Niezupełnie proste, ale nie całe kręcone i byłabym szczęśliwsza, nie układając ich w luźnym upięciu, dla łatwości. Miałam nawet monotonne, zwyczajne, brązowe oczy, pasujące do włosów. Tam wtedy była moda. Tylko nie mogłam nigdy usprawiedliwić wydawania tak dużej ilości pieniędzy na ubrania, nie to, że mogłam sobie na to pozwolić. Byłyśmy przecież tylko ja i Renee.
Renee, moja mama, to zupełnie inna historia. Z pewnością miałyśmy jakieś wspólne cechy, ale ona była o wiele żywsza i chętna do nowych doświadczeń życiowych, dzięki czemu zawsze była atrakcyjniejsza ode mnie. Nawet, kiedy zaczęła umawiać się z Philem, jej entuzjazm wzrósł dziesięciokrotnie. Zgaduję, że umawianie się z młodszym facetem robi to z tobą.
- Bella! Skończyłaś już? Charlie może przyjechać w każdej minucie. Nie chcemy, aby czekał, nieprawdaż? - Krzyczała Renee z drugiego końca domu coś, czego nie mogłam znieść.
Poczucie odpowiedzialności u Renee nie nabierało mnie. Wiedziałam, że jej niepokój jest powodowany tym, że czuła, iż mnie traci. Nawet, kiedy odeszła od Charliego, gdy byłam jeszcze dzieckiem, zawsze byłyśmy tylko my. Zachowywałyśmy się bardziej jak siostry niż matka z córką i co ciekawe, to ja byłam starszą siostrą w tym związku.
- Bello, słyszałaś mnie?!
Ups. Zapomniałam, jak mój wewnętrzny monolog może zakłócić jakikolwiek sens normalnej rozmowy.
- Tak, mamo, skończyłam. Zacznę wynosić swoje rzeczy.
Naprawdę nie lubiłam krzyczeć przez dom.
Jeśli nie byłoby Phila, prawdopodobnie zgłosiłabym się do lokalnego, społecznego college'u, cierpiąc w duszy i takie tam, ponieważ moja mama potrzebowała mnie albo przynajmniej kogoś do pomocy w tych mniej ważnych rzeczach w życiu. Znasz je, te trywialne problemy jak płacenie rachunków, pójście na zakupy, sprzątanie domu... Ale Phil był dla niej świetny. Jego miłość i opieka nad Renee naprawdę pomogły mi w być spokojną, mimo przeprowadzki przez prawie połowę kraju. Poza tym, zamieszkają razem i naprawdę nie czułam potrzeby być tutaj podczas ich pseudo miesiąca miodowego ich romansu.
- Cóż, myślę, że to już ostatnie. - Powiedziałam to w samą porę, gdyż Charlie wjechał na podjazd. - Mamo! Myślałam, że sprawiłaś, iż obiecał ci, że nie przyjedzie radiowozem! - Moja twarz zabarwiła się niesubtelną czerwienią, kiedy wyobraziłam sobie drogę stąd do Evanston w policyjnym radiowozie.
Charlie, szef policji w Forks w Stanie Washington, upierał się, by zawieźć mnie do Evanston, określając potrzebę nawiązania ściślejszych stosunków ojciec/córka zanim jego -'ała dziewczynka stanie się kobietą'. Gdy zaprotestowałam przez oświadczenie, że miałam tak niewiele bagażu, by uważać na niego (łatwo mogłam polecieć), moja matka zaskoczyła mnie nowymi meblami i dodatkami, których mogłam potrzebować do zamieszkania w college'u. Nienawidziłam, kiedy ktoś wydawał na mnie pieniądze, nawet moi rodzice. Stąd Charlie bardziej chciał, zawieźć mnie do szkoły.
- Cóż, kochanie. - Teraz zabrzmiała, jakby była wytrącona z równowagi. - On prawdopodobnie nie mógł znaleźć innego samochodu... i... cóż... obojemyślimyżetobędziebezpieczniejszeiszybszedlaciebie. - Wydyszała szybko.
Nie mogłam zmusić się do walki z nią wiedząc, że nie zobaczymy się aż do Gwiazdki.
- Ok mamo. Rozumiem. Ale może następnym razem jakieś małe ostrzeżenie?
- Pewnie kochanie.
Usłyszałam 'puk, puk' i zobaczyłam jak Charlie wolno otwiera drzwi. Włożył głowę i krzyknął 'Jestem!' ,aby powiadomić nas o swojej obecności.
- Jesteśmy tutaj Charlie! ' wykrzyknęła Renee z naszego małego salonu.
Najmniejszy z uśmiechów zaczął pojawiać się na moich ustach. Chociaż nie widywałam Charliego tak często jak bym chciała, kochałam go. Byliśmy bratnimi duszami. Z pewnością odziedziczyłam po nim powściągliwość, oczy i te głupie, nieuporządkowane włosy. Nie musieliśmy dużo rozmawiać, by wyrazić nasze uczucia. Więc, kiedy na mnie spojrzał, wiedziałam, co planuje powiedzieć.
- Jest okej tato. Wiem, że ty i mama postanowiliście użyć radiowozu dla moich korzyści. Może nie będziemy już tego wyciągać i wyruszymy w drogę.
- Pewnie Bells, brzmi świetnie.
- Och, Bells, kochanie. Będę tak za tobą tęsknić. Będę do ciebie dzwonić codziennie I wysyłać e-maile każdej nocy... - Z tymi słowami rzuciła się na mnie, ściskając mnie mocno.
Wiedziałam lepiej, żeby nie oczekiwać telefonów i e-maili od niej każdego dnia. Była tak zafascynowana Philem, że ledwo co miała czas, na co innego. A do tego, nie potrzebowałam, by to robiła. Próbowałam zacząć wszystko od początku. Było trudno zrobić to z tak apodyktyczną matką.
Piętnaście minut później byliśmy w drodze. Tylko ja, Charlie i dość ciszy by zagubić się w możliwościach, które przynosi ze sobą nowy rok.
Rozdział 2 Bella
Nareszcie! Byliśmy godzinę drogi lub mniej więcej tyle od Evanston. Ta podróż trwała zbyt długo. Najgorszą częścią prawdopodobnie była monotonność podczas przejazdu przez Nebraskę, której nigdy nie odwiedziłam, ale nie cieszyłam się z pobytu tutaj. Jazda była całkiem spokojna. Charlie i ja nigdy nie wyrażaliśmy emocji. Ale on musiał czuć wymuszenie 'więzi', poniekąd tracąc swoją małą dziewczynkę. Próbował zatrzymywać się czasami, by rozejrzeć po innych miejscach, ale ja byłam zbyt zdenerwowana, by dojechać do Illinois.
- Więc Bells, mam niespodziankę dla ciebie. = Grr, nienawidzę niespodzianek. = Twoje wujostwo w Highland Park mają tę starą półciężarówkę, którą próbowali sprzedać i kiedy dowiedzieli się, że będziesz niedaleko nich, zaoferowali, abyś używała jej, gdy tu będziesz. I jeszcze myślą, że da ci to bodziec, byś dowiedziała się i poznała ich bliżej.
Nie mogłam nic na to poradzić, ale usłyszałam słowo 'stara' w tej wypowiedzi.
- Jak bardzo jest ona stara, tato?
Nie byłam wybredna, to znaczy, nigdy wcześniej nie miałam swojego samochodu! Ale obawiałam się zepsucia jakiejś części w rejonie Chicagoland bez możliwości pomocy.
- Nie martw się Bells. Jest w świetnym stanie. Wiesz, jaki jest twój wuj John w stosunku do samochodów. One praktycznie są jego kochankami. Poważnie, nie wiem jak Jan go znosi.
Zachichotałam cicho. Nie znałam mojego wujostwa zbyt dobrze. Mieszkali tak daleko, więc widywałam ich tylko, co dwa lata na zjazdach rodzinnych, na które zaciągał mnie Charlie. Wciąż, co znałam, lubiłam.
- Wow, dzięki tato! Naprawdę doceniam troskliwość. Pojedziemy teraz po nią?
Charlie jedynie uśmiechnął się i pokiwał głową.
Gdy zajechaliśmy na podjazd Johna i Jan, mogłam zobaczyć, dlaczego mieli problemy ze sprzedażą wozu. Miał zardzewiały, czerwony kolor i wyglądał, jakby pochodził z lat pięćdziesiątych. Kochałam uczucie klasy, które wywoływał, nie wspominając już o jego wielkich rozmiarach, pewnie by chronić taką ciemięgę jak ja, jeśli kiedykolwiek zajdzie taka potrzeba. Nie pomagało, że mieszkali w bardzo miłej okolicy, gdzie taki samochód pasował jak pięść do oka. Wszystkie samochody przy innych domach wyglądały na bardzo drogie. Jak ich sąsiadów: widziałam na zewnątrz zabawny, mały, żółty samochód i elegancki, srebrny wóz zaparkowany od frontu. Jakby to było być w jednym z nich?
- Charlie! Isabella! - Moja ciotka i wujek wybiegli, aby nas przywitać.
Obficie podziękowałam im za możliwość korzystania z samochodu.
- Obiecaj mi tylko, że będziesz traktować Roxanne z należytym szacunkiem, na który ta dostojna pani zasługuje - Jon wyrzucił z siebie te słowa z tak dużą miłością i dumą.
Musiałam powstrzymać śmiech, kiedy zobaczyłam jak Jan wywróciła do mnie oczami.
Przenocowaliśmy u nich, ciesząc się przyjemną rozmowa i dobrym jedzeniem. Gdy nastała pora, aby iść do łóżka, spędziłam dużo czasu na zapadnięcie w sen. Wciąż myślałam o jutrzejszym dniu, o tym, jaka może być moja współlokatorka, czy polubię zajęcia, itp., itd. Usłyszałam ciche odgłosy zza mojego okna. Wyłączyłam wszystkie swoje myśli, więc mogłam skupić się na dźwięku. Był to fortepian. 'Clair de Lune' unosiła się do moich uszu, kiedy słuchałam najpiękniejszego z wykonań w moim życiu. Ze słodką muzyką rozbrzmiewającą w moich uszach, zapadłam w sen, odkładając zmartwienia na drugi plan.
***
Obudziłam się przez dźwięk piszczących opon. Podskoczyłam do okna w odpowiednim czasie, by zobaczyć żółty i srebrny samochód, wyjeżdżające z okolicy. Jezusie, jechali z taką prędkością, jakby uciekali z piekła.
Nasza czwórka cieszyła się cichym śniadaniem, a następnie ja i Charlie wyjechaliśmy. Podążał za mną swoim radiowozem, kiedy ja prowadziłam półciężarówkę. John ostrzegł mnie o ograniczonej prędkości, ale przeżyłam szok, kiedy jechałam. John zasugerował, abym trzymała się z daleko od autostrady z płatnym przejazdem albo cierpiała z powodu zmiażdżenia przez ruch uliczny. Autostrada wyglądała i brzmiała dla mnie jak śmiertelna pułapka.
Zanim się spostrzegłam, zatrzymywaliśmy się pod moim akademikiem. Wraz z Charliem wzięliśmy niektóre rzeczy i skierowaliśmy się do mojego budynku. Dzięki Bogu, mój pokój był na pierwszym piętrze. Przygotowałam się na uderzenie, kiedy otworzyłam drzwi. Zanim zdążyłam się rozejrzeć, zobaczyłam kątem oka małą dziewczynę. Zaskoczyła mnie tak bardzo, że prawie nie widziałam, gdzie idę i ledwie uniknęłam potknięcia się o moją lewą stopę.
- O mój Boże. Ty musisz być moją współlokatorką. Jestem Alice. Alice Cullen. - Jej nazwisko brzmiało trochę znajomo. - Miło mi cię poznać. - Wow, mówiła naprawdę szybko.
- Cześć, jestem Bella Swan, a to mój tata Charlie. - Tata kiwnął głową i przywitał się, wchodząc do mojego pokoju.
Kiedy rozładowywał zawartość rąk, poświęciłam czas, by przyjrzeć się Alice. Była maleńka, prawdopodobnie miała około 150 centymetrów wzrostu i ważyła jakieś 45 kilo. Miała krótkie, czarne włosy ostrzyżone na krótko w najbardziej szpiczastym stylu, jaki kiedykolwiek widziałam. Miała także na sobie ubrania ze znanych domów mody. Kiedy objęłam wzrokiem pokój, zauważyłam, że wszystko, co posiadała, wyglądało na bardzo drogie. Na miłość boską, miała po swojej stronie nawet telewizor LCD!
- Więc, Bello. Potrzebujesz pomocy? Mój brat Emmett poszedł już po moje ostatnie pudło z rzeczami. - Gdzie ta mała dziewczyna znajdzie miejsce w tym mały pokoju? - I moglibyśmy ci pomóc, jeśli byś chciała.
- Pewnie, to brzmi świetnie. Dzięki. - Mogłam zobaczyć ulgę w oczach Charliego.
Jeśli to nie zależałoby od mojej mamy, Charlie i ja łatwo przywieźlibyśmy wszystko podczas jednej podróży. Jednakże, dodatki do moich rzeczy oznaczały dużo ciężkiego przenoszenia. I właśnie wtedy najbardziej masywny i umięśniony koleś, jakiego kiedykolwiek widziałam, wszedł do pokoju z dużym pudłem w rękach.
- Emmett, połóż to tutaj. Chciałabym ci przedstawić moją współlokatorkę Bellę i jej tatę Charliego.
Emmett musiał zauważyć szok na mojej twarzy, ponieważ jego uśmiech wyglądał, jakby właśnie powstrzymywał śmiech. Moja twarz zawsze pokazywała moje odczucia. Cholerna, otwarta księga.
- Witam Bello, Charlie. Miło mi was poznać.
- Hej.
- Cześć - Charlie spojrzał ostrożnie na Emmetta.
- Mam nadzieje, że nie masz nic przeciwko, Emmett, ale zaoferowałam twoją pomoc Belli i Charliemu. Naprawdę byś im się przydał.
Emmett zaśmiał się i powiedział, że z przyjemnością pomoże. Zabrzmiał bardzo szczerze.
Dzięki Emmettowi wnieśliśmy moje rzeczy w dwóch turach. Szybciej niż oczekiwałam, żegnałam się z Charliem. Emmett życzył mu bezpiecznej podróży, a mi powiedział, że prawdopodobnie zobaczymy się później i wtedy wyszedł z pokoju.
- Bells, bądź ostrożna, ale także baw się dobrze. College powinien być najlepszymi latami w twoim życiu.
- Dzięki za wszystko. Zadzwoń do mnie, kiedy dojedziesz do Forks, abym wiedziała, że dotarłeś bezpiecznie.
Uścisnął mnie szybko i zamaszystym krokiem wyszedł z pokoju, przez najbliższy rok, mojego nowego domu.
- Więc, Bello, jesteśmy tylko ja i ty. Musimy tyle się o sobie dowiedzieć i znam najlepszy sposób na przełamanie pierwszych lodów - manicure i pedicure!
Naprawdę miałam nadzieję, że to nie jest znak zapowiadający to, co ma nadejść. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Dreamteam dnia Sob 8:36, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 45 razy
|
|
|
|
|
|
Renesmeee
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 48 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Gdańska, takie małe Forks; )
|
Wysłany:
Pon 18:40, 12 Paź 2009 |
|
przeczytałam i powiem... że mi się podoba, nawet bardzo. ; )
Bella na akademiku z Alice w pokoju. Będzie zabawa ; D
Z chęcią będę czytała kolejne rozdziały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aramgad
Wilkołak
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:52, 12 Paź 2009 |
|
Ja także przeczytałam i póki co, nie porwało mnie. Oto mamy początek jak wiele. Rozdziały króciutkie i nie ma w nich nic, co by jakoś mocno zachęcało do dalszego czytania. Jednakże zachęca mnie co innego, po pierwsze jestem wierną czytelniczką AW i wierzę w Wasz osąd, a po drugie Wasz krótki opis ff jest również zaciekawiający |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 20:49, 12 Paź 2009 |
|
jakoś nic specjalnego , ale podejrzewam, że dwa krótkie pierwsze rozdziały to dopiero początek :)
zobaczymy jak się rozwinie akcja...
ładnie tłumaczycie :P spójnie :P
pozdrawiam
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Wto 18:37, 13 Paź 2009 |
|
Przeczytałam więc wypada coś napisać. Tak więc to na razie tylko 2 pierwsze rozdziały i do tego krótkie, więc za dużo nie można powiedzieć.
Na pewno mogę powiedzieć, że tłumaczenie jest bardzo dobre(:
Zapewne zajrzę tu jeszcze więc weny, czasu i chęci w tłumaczeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Black Hole
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nigdziebądź
|
Wysłany:
Śro 10:23, 14 Paź 2009 |
|
Rzchichotana i rozszcebiotana Alice zaczyna mnie troszeczkę wnerwiać... Ale do rzeczy.
Tekst jest fajny. Łatwo, przyjemnie się czyta. Autorka wykonała kawał dobrej roboty, bo stworzyła coś, co czyta się łatwo i nie trzeba zbytnio główkować. Ma się po prostu z tego przyjemność. Szkoda tylko, że znowu będą to Edward i Bella.
Przetłumaczyłaś to ładnie i chyba bez większych błędów. W każdym razie ja nic takiego nie znalazłam. Mam tylko to:
Charlie, szef policji w Forks w Stanie Washington, upierał się, by zawieźć mnie do Evanston, określając potrzebę nawiązania ściślejszych stosunków ojciec/córka zanim jego -'ała dziewczynka stanie się kobietą'.
Jest "ała" zamiast "mała".
No, to by było na tyle. Na pewno jeszcze zajrzę.
BH. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Monika W
Wilkołak
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 8:00, 15 Paź 2009 |
|
Znam i lubie ten ff.
Tłumaczenie jest bardzo dobre :) Dobrze się czyta.
Zawsze rozbawia mnie radiowóz wiozący Bellę na uniwerek. :)
No nic, czekam na koljny rozdział. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dreamteam
Wilkołak
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 17:05, 15 Paź 2009 |
|
Rozdział 3 Bella
Resztę popołudnia spędziłam poznając Alice. Chociaż przesadzała, jeśli chodziło o coś kobiecego, radziłyśmy sobie świetnie. Miałam rację, przypuszczając, że jej wszystkie rzeczy były od najbardziej znanych projektantów. Nie ukrywała rozczarowania, kiedy zobaczyła moją garderobę.
- Hmm… Musimy coś z tym zrobić. Zakupowy szał byłby świetną zabawą.
Wiedziałam, że muszę spróbować ją opanować.
- Alice, przepraszam za przekłucie twojej bańki, ale nie mam zbyt dużo pieniędzy. Zakupowy szał nie jest dla mnie. – Tak. Ona nie mogła oczekiwać, że pójdę na zakupy, nie mając pieniędzy.
- Och, nie ma się, czym martwić. – Wyciągnęła czarną kartę kredytową, której nigdy nie widziałam. – Ja się tym zajmę.
- Proszę, Alice, Nawet nie zaczynaj. Powierzę ci mały „sekret”. Nie lubię, jak ludzie wydają na mnie pieniądze.
Spojrzała na mnie, jakbym była chora psychicznie, ale zmieniła temat całkiem szybko. Martwiłam się, że to nie jedyny raz, kiedy moje ubrania zwrócą uwagę Alice.
Nauczyłam się tak wiele o niej tego popołudnia. Była najmłodszą z trójki rodzeństwa. Jej dwaj starsi bracia także uczęszczali do Northwestern. Emmett, który wydawał się być zbyt dorosły, aby wciąż tu uczęszczać, najwyraźniej był Wiecznym Studentem kampusu. Szło mu tak wolno, że prawdopodobnie ukończę tę szkołę przed nim. Nie, dlatego, że nie był wystarczająco mądry; on po prostu preferował taką drogę, bez ciśnienia z dużą ilością zabawy. Alice miała także brata o imieniu Edward, który studiuje przed-medycynę i najwyraźniej pracuje w kampusie.
I wtedy Alice zaczęła opowiadać mi o jej jedynej prawdziwej miłości, Jasperze Hale. Mówiła o nim, jakby był jakimś bogiem i znając Alice oraz jej gust, prawdopodobnie tak wyglądał. Spotykali się od czasów szkoły średniej i wszyscy wiedzieli, że wkrótce wezmą ślub. Był kilka lat starszy i niedługo może ukończyć studia, więc pewnie poczekają do tego momentu. Widocznie, Jasper miał siostrę bliźniaczkę o imieniu Rosalie, która spotykała się z Emmettem. Ona także uczyła się tutaj. Wow. To wszystko wygląda tak dogodnie i doskonale, że ci przyjaciele powinni wszystko kończyć razem.
- Och i mój tata jest tutaj profesorem. Przerwał praktykę lekarską, by nauczać biologii.
Teraz wiedziałam, dlaczego nazwisko Cullen brzmiało znajomo.
- Carlisle Cullen, profesor Cullen, jest twoim tatą? – Pokiwała głową. – Mam z nim kurs z biologii.
- Niemożliwe! Też mam z nim zajęcia. Łatwo powinno się dostać 6? Muszę podlizywać się profesorowi. – Puściła oczko i wyciągnęła swój harmonogram zajęć do porównania z moim. - Spójrz, mamy biologię w tym samym czasie I NAWET w tym samym laboratorium! – Miała przedziwny wyraz oczu, ale zanim miałam szansę go rozszyfrować, spytała, na jaki kierunek poszłam.
- Cóż, angielski, ale to, co najbardziej lubię to pisanie. Więc chcę poszerzyć swoje umiejętności pisarskie i zapisałam się na taki kurs. To powód, dla którego zdecydowałam się przyjść do Northwestern. A co z tobą?
- Och, ja jestem na kierunku teatralnym. Naprawdę uwielbiam kostiumy i ich projektowanie! Chciałam pójść do szkoły projektowania, ale moi rodzice nalegali, abym poszła najpierw do ‘prawdziwej’ szkoły.
Mogłam zobaczyć, jak Alice rozbiła cokolwiek z ubraniami i makijażem.
Dotąd większość naszej rozmowy była wypełniona życiem Alice, zdecydowała, że teraz czas dowiedzenia się czegoś więcej o mnie. Wyjaśniłam, jak moi rodzice rozstali się zaraz po tym, jak się urodziłam. Opisałam jej życie w Phoenix i rażąco kontrastujące wakacje spędzane w Forks. Gdy dowiedziała się, że jestem jedynaczką, podekscytowała się.
- Bello, zawsze chciałam mieć siostrę. I w końcu mam! Wiem, że moi bracia będą traktować cię jak rodzinę.
Ona naprawdę była najsłodszą dziewczyną, jaką znałam. Miałam szczęście posiadać współlokatorkę taką jak ona.
Następne kilka dni spędziłam na poznawaniu kampusu i aklimatyzowaniu się. Emmett często wpadał, aby pogadać. Stał się szybko jednym z moich ulubionych przyjaciół płci męskiej (cóż, moim jedynym męskim przyjacielem). Raz spotkałam nawet Rosalie. Była olśniewająca i całkowicie piękna. Jej blond włosy i perfekcyjne ciało sprawiły, że poczułam się nieodpowiednia. Jeśli tak wyglądała Rosalie, to Jasper musiał być tak samo świetny. W końcu mieli podobne DNA. Jeszcze nie poznałam chłopaka Alice, ponieważ przyjedzie do kampusu dzień przed rozpoczęciem zajęć. Nie poznałam także jej drugiego brata. Powiedziała, że jest naprawdę zajęty swoimi studiami i przygotowaniami do szkoły medycznej.
Była w końcu niedzielna noc i oznaczało to, że czułam się zdenerwowana, a motylki w moim brzuchu zaczęły szybko się poruszać. Czy byłam przygotowana na jutrzejszy dzień? Teraz jest już za późno. Gdy tylko o tym pomyślałam, wywołując implozje nerwów, Alice weszła do pokoju z przystojnym blondynem. To był oczywiście Jasper.
- Bello, chciałabym przestawić ci mojego chłopaka i miłość życia, Jaspera. Jasper, to Bella.
- Miło cię poznać – wymamrotałam trochę zmieszana pod wpływem jego urody.
- Jak się miewasz, madame? – W jego słowach wykryłam niewielką ilość południowego akcentu.
Alice powiedziała mi, że dorastał w Teksasie, ale zanim rozpoczął pierwszy rok studiów, jego rodzina przeprowadziła się do Chicago. Miło było widzieć, że wciąż ma południową etykę i maniery.
Poniedziałkowy poranek witał nas jasnym światłem przez nasze niewielkie okienko.
- No dalej, wstawaj albo się spóźnimy.
Świetnie, Alice była rannym ptaszkiem. Złapałyśmy nasze torby i skierowałyśmy się do drzwi. Gdy doszłyśmy do naszych klas, obiecałyśmy sobie, spotkać się tuż przed wykładem z biologii. Pierwszy dzień zajęć okazał się być strasznie nudny. Naprawdę musieliśmy poznawać program nauczania na każdych zajęciach? Zdecydowanie nie mogłam doczekać się biologii z Alice. Przynajmniej pomogłaby mi przetrwać monotonię.
Czekałam na Alice przez czas, który wydawał się godzinami. Właśnie miałam pójść bez niej, kiedy zaczęła biec w moim kierunku.
- Pospieszmy się, byśmy mogły usiąść z tyłu. Naprawdę nie chcę, aby mój tata mnie wywołał. Nic nie może być gorszego od bycia córką profesora, prawda? – Zaśmiałam się tylko i podążyłam za nią.
Miałyśmy szczęście. W tylnym rzędzie były dwa wolne miejsca, zaraz koło przejścia między rzędami. Teraz musiałam przejść koło wszystkich ludzi, by usiąść. Moja niezdarność prawdopodobnie spowoduje, że upadnę na kogoś.
Gdy usiadłam na swoim siedzeniu, zobaczyłam, jak przeszedł koło mnie najbardziej niezwykły facet. Najpierw zauważyłam jego ciało. Jedno słowo przychodziło mi do głowy – wow. Powoli spojrzałam na niego od góry do dołu. Jego ciemne dżinsy przylegały do jego ciała – miła odmiana od luźnych dżinsów, które widziałam u większość kolesi. Sposób, w jaki obciskały jego pośladki, ukazał, jak ładne były. Musiałam zdusić pragnienie, by je ścisnąć, coś, czego nigdy bym nie zrobiła w prawdziwym życiu. Byłam trochę zawstydzona przez swoje pożądliwe myśli wobec tego faceta. Antracytowa koszulka, którą miał na sobie, przylegała idealnie do jego umięśnionej klatki piersiowej. Miał szerokie barki i zdumiewające ramiona. Nie były tak olbrzymie jak u Emmetta, ale jednak rozbudowane. Było oczywiste, że ćwiczy. Patrzyłam jak podniósł dłoń do swoich włosów i przebiegł przez nie palcami. Wow, jego włosy były, wow. Były niechlujnie ułożone, przez co wyglądały, jakby dopiero wstał z łóżka. Podczas gdy większość facetów musiała się napracować, by uzyskać taki efekt, u niego wyglądało to naturalnie. Na początku myślałam, że jego włosy były brązowe, ale kiedy przeszedł pod światłem, zobaczyłam, że mają odcień brązu, jakiego nigdy wcześniej nie widziałam. Jego włosy praktycznie błagały o dotyk i zazdrościłam jego dłoni, która przeczesywała je.
Oszczędzałam sobie na koniec spojrzenie na jego twarz, myśląc, że będzie tam jakaś skaza. Nikt nie był doskonały. Ale myliłam się. Widocznie on jest tym ideałem. Miał mocne rysy szczęki i najbardziej całuśne usta, jakie kiedykolwiek widziałam. Jego nos był prosty i doskonale dopasowany do reszty jego twarzy. Gdy spojrzałam w jego oczy, zauważyłam, że spoglądał na Alice i wtedy powoli pojawił się na jego twarzy uśmiech.
Oczywiście. Oczywiście, że ktoś tak atrakcyjny odszuka kogoś tak samo atrakcyjnego. Jakby nigdy nie zobaczył czegoś wyjątkowego w kimś tak nieładnym jak ja.
Wciąż otwarcie wpatrywałam się, zagubiona w swoich myślach, kiedy spojrzał na mnie. Och! Jego oczy była najbardziej zielone, jakie kiedykolwiek widziałam. Wyglądały jak iskrzące się szmaragdy i były wstrząsające w kontraście z jego bladą skórą. Zbyt późno uświadomiłam sobie, że przyłapał mnie na wpatrywaniu się w niego. Zarumieniłam się wściekle, a czerwień na mojej twarzy tylko pociemniała, kiedy dostrzegłam wyraz jego twarzy. Wyglądał na skonfundowanego… i rozdrażnionego? Zanim mogłam to jednoznacznie stwierdzić, zaczął iść w kierunku początku sali wykładowej.
- Chciałbym przywitać wszystkich na zajęciach. Wiem, że to będzie zdumiewający semestr dla nas wszystkich! – Profesor Cullen, powiedział tubalnym głosem.
Przestałam orientować się, w tym, co mówił. Mój umysł był zbyt pochłonięty nieprzyzwoitymi myślami o tajemniczym mężczyźnie.
W końcu był piątek. Jedynymi zajęciami, które dzieliłam z Alice, było laboratorium biologiczne. Miałyśmy dopiero na drugą po południu, więc nie trzeba było się spieszyć, by wstać i przyszykować się albo tylko ja tak myślałam.
- Bello, jest dziesiąta, Wstawaj! Musimy się przygotować!
- Poważnie Alice? Mamy jakieś trzy godziny zanim nawet POMYŚLIMY o wyjściu, poza tym mam już wyłożony swój strój. – Wskazałam na krzesło. – Muszę tylko wrzucić go na siebie i będę gotowa. – Mój głos stawał się cichszy z każdą chwilą, kiedy patrzyłam na twarz Alice, więc ‘gotowa do wyjścia’ było ledwie słyszalne. – Co, Alice?
- Nie możesz mówić poważnie. – Pokręciła głową i wyglądała, jakbym właśnie uderzyła ją w twarz. – Poważnie? Poważnie. Bello, nie chcesz zrobić dobrego wrażenia? Zajęcia w laboratorium są bardziej intymne, bardziej jeden na jednego niż wykłady. Możesz poznać tam swojego przyszłego męża! – Zaśmiałam się tylko. Teraz to była moja kolej, by być zszokowaną.
- Poważnie Alice? Wow. To dobre. Miałam nadzieję, że niedługo będę mogła odpuścić sobie te zajęcia. – Wyglądała na zdezorientowaną. – Cóż, zobacz. Podjęłam zaawansowane zajęcia w szkole średniej i profesor Cull… twój tata wspomniał, że to jest podstawowy kurs i każdy, kto napisze test może się wypisać. Pod warunkiem, że dostanę osiemdziesiąt procent z tego testu, jestem wspaniała. – Nie wyglądała na szczęśliwą z tego powodu.
- NIE MA MOWY, abyś zostawiła mnie samą na tych zajęciach. Potrzebuję cię!
- Posłuchaj, przejrzałam program nauczania i znam już cały materiał. Zdanie tego testu znacznie mnie odciąży. Nie martw się jednak, ponieważ pomogę ci w nauce.
Żachnęła się, ale po kilku sekundach jej mina złagodniała.
- W takim razie, okej. Ale wciąż powinnaś założyć coś ładnego, ponieważ będziesz musiała spotkać się z moim tatą, aby przedyskutować ten test. Pierwsze wrażenie, Bello, pierwsze wrażenie.
Uległam, co zachwyciło Alice. Zaczęła grzebać w naszych szafach. Wyciągnęła dla mnie dżinsową mini spódniczkę i szafirową bluzkę bez pleców.
- Ehm, Alice? Czy ty chcesz, abym kusiła twojego tatę do czasu, aż odpuści mi zajęcia czy co?
- Och. No tak. To trochę za dużo. – Odwiesiła spodniczkę i wyjęła czarne, dżinsowe rurki oraz wrzosowo-szare bolerko. Założyłam ubrania i zakręciłam się, by pokazać Alice. Musiałam przyznać, że czułam się dobrze w tym stroju. Alice krzyknęła z zachwytu i podała mi parę niebieskich butów na koturnach.
- Nie, Alice. Nie zakładam jakichkolwiek butów, które zwiększają odległość mojej stopy od podłogi. Upadłabym na twarz, gdybym to zrobiła.
Nie była jeszcze świadkiem mojej niezdarności, ale opowiedziałam jej już wystarczająco dużo historyjek, by mi uwierzyła.
- Racja. Okej, masz te płaskie. – Miały taki sam kolor jak koturny. – A teraz czas na makijaż! – Tylko jęknęłam.
Jednak, gdy chodziło o makijaż, nie było możliwości, aby ja zatrzymać. Opadła mi szczęka, kiedy wyciągnęła swoją kolekcję produktów MAC. To wyglądało, jakby miała każdy kosmetyk, jaki zrobili. Myśląc o tym więcej - prawdopodobnie miała.
Po godzinie spojrzałam w dół na swój zegarek i zauważyła, że jest 13:50.
- Alice! Musimy iść. Spóźnimy się!
- Kurde! Musimy się pośpieszyć!
Nie chciałam się spóźnić, ale Alice wydawała się być wystraszona na myśl o spóźnieniu.
Dziesięć po czternastej praktycznie biegłyśmy po korytarzy w kierunku sali. Zobaczyłam, jak ktoś w środku szedł, by zamknąć drzwi. Alice zbyt nagle zatrzymała się i wpadłam na nią, kiedy zaczęła przepraszać.
- Przepraszam Edward. Nie chciałyśmy się spóź… AŁ!
Zdążyłam jedynie zauważyć, że zna imię naszego asystenta prowadzącego, zanim zderzyłam się z nią i poczułam jak wywracam się do tyłu. Zanim mogłam uderzyć moim tyłkiem o podłogę, para silnych ramion złapała mnie i postawiła na nogach.
- Dziękuję. Przepraszam za zakłócenie… - Głos uwiązł mi w gardle, kiedy uświadomiłam sobie, kto mnie chwycił.
To był ten sam tajemniczy mężczyzna z sali wykładowej. Moje serce podskoczyło na myśl o nim w laboratorium ze mną. Natychmiastowo zarumieniłam się z powodu jego ramion na moim ciele. Miałam tylko nadzieje, że nie poczuł, jak gorąca zrobiła się moja skóra. Spojrzał na mnie wściekle. Cofnęłam się, zraniona i zdezorientowana.
- Proszę zająć miejsca, byśmy mogli zacząć – praktycznie wyrzucił z siebie słowa. Razem z Alice poszłyśmy na przeciwległą stronę pomieszczania, udając się najdalej jak to możliwe od niego. – Tak jak mówiłem, zanim niegrzecznie mi przerwano, mam na imię Edward i będę waszym asystentem prowadzącym przez ten semestr. - O kurde. To będzie długi okres czasu. Przez całą godzinę Edward wpatrywał się we mnie. I kiedy czas minął, praktycznie wybiegł z pomieszczenia.
- Bello, przepraszam. Totalnie spierdoliłam. Wybaczysz mi?
- Nie bądź taka surowa dla siebie, Alice. To nie twoja wina. A poza tym, kto wiedział, że on tak zareaguje?
- Bello, nie rozumiesz…
- Alice, nie martw się, ponadto, musze iść porozmawiać z twoim tatą o teście, zanim skończą się jego godziny urzędowania.
- Okej, zobaczymy się później.
Alice wyglądała na smutną i zmartwioną przez tę sytuację i nie mogłam zrozumieć, dlaczego brała na siebie całą winę.
Gdy zbliżałam się do biura profesora Cullena, usłyszałam hałas. Normalnie nie podsłuchiwałam, ale gdy rozpoznałam jego głos, stanęłam jak wryta.
- Jest jakaś możliwość, abyś przerzucił mnie do innej sekcji? – Nawet, gdy był zły, słowa, które z niego wychodziły, były takie gładkie i seksowne.
- Edward, synu. – Hmm, to było dziwne stwierdzenie dla profesora i asystenta prowadzącego. – Jaki masz problem? Nie rozumiem. Powiedziałeś mi, że te idealnie ci pasują.
- Wiem, co powiedziałem, ale myliłem się. Coś… mi wypadło.
- Cóż, obawiam się, że nie mogę nic zrobić w tej sprawie. Każdy harmonogram jest już zamknięty.
Czemu Edward chciał zamienić działy? To mogło być spowodowane przeze mnie? Nie, na pewno nie.
- Tato, proszę. Możesz cokolwiek zrobić?
O. Mój. Boże. ZABIJĘ Alice! Edward, ten Edward, jest jej bratem. Jak mogła zapomnieć mi o tym powiedzieć? Miałam dość. Teraz był dobry moment, by to przerwać.
Zapukałam cicho, zanim powiedziałam:
- Przepraszam, profesorze Cullen. Mogę przez chwilę z panem porozmawiać?
Zobaczyłam, jak szczęka Edwarda zacisnęła się na dźwięk mojego głosu i cała jego postawa zesztywniała.
- Oczywiście, panno…?
- Swan, Isabella Swan, ale proszę mówić do mnie Bella – próbowałam brzmieć uprzejmie i profesjonalnie pomimo gniewu i urazy płynących w moich żyłach.
- Dobrze, Bello. Co mogę dla ciebie zrobić?
- Cóż, wspominał pan o teście dostępnym dla studentów chcących wypisać się z zajęć. Widzi pan, przeanalizowałam materiały i zauważyłam, że już uczyłam się wszystkiego.
- Rozumiem. Więc, może zapytam, dlaczego zapisałaś się na ten kurs? – Nie brzmiał na urażonego, a jedynie na ciekawego.
- Potrzebuję zaliczeń i niestety… - Zarumieniłam się na tę część. – Moja szkoła średnia nie miała budżetu, by zaoferować zaawansowane zajęcia. Więc, kiedy podjęłam kurs dla zaawansowanych, nie miałam możliwości zaliczyć college’u. – Byłam pewna, że teraz byłam czerwona jak pomidor. Nienawidziłam przyznawać, w jak beznadziejnej sytuacji finansowej znajdowała się moja szkoła.
- Dobrze, oczywiście możesz przystąpić do testu, jeśli chcesz. Jednakże jest on niedostępny przez kilka tygodni, więc musisz być cierpliwa. Edward, może poinformujesz Bellę i będziemy mogli później wznowić naszą dyskusję.
- Nie ma problemu, doktorze Cullen. – Zastanawiałam się, dlaczego nie powiedział do niego tato. Nie chciał, żeby ludzie wiedzieli, że są rodziną? – Mogę tylko powiedzieć, że nie ma już nic do powiedzenia, jeśli nic nie da się zrobić. – Stwierdził, rozglądając się po gabinecie. – Proszę. – Podał mi kartkę i wyszedł z pomieszczenia.
- Edward! – Krzyknął za nim profesor Cullen. – Naprawdę nie wiem, co mu się stało. Zazwyczaj nie jest taki niegrzeczny. Cóż, Bello, nie mogę doczekać się poznania ciebie, chociaż tylko przez parę tygodni.
Z kiwnięciem głowy odwróciłam się i wyszłam z jego biura. Co się, do cholery, dzieje? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Czw 20:00, 15 Paź 2009 |
|
Tłumaczenie tak jak pozostałych 2rozdziałów wyszło Ci bardzo dobrze. Długość tego rozdziału jest znacznie bardziej zadowalająca(: mam nadzieję, że następnych też.
Tej Alice jak chyba każdej nie sposób nie kochać, jest taka pełna życia i szalona.
Ciekawe czemu Edward reaguje tak na Belle, jedyne co przychodzi mi do głowy to to że mu się podoba bądź coś tam do niej czuje i jak to marsy mają w zwyczaju nie pasuje mu to. No cóż trudno jest się zagłębić w umysły i sposób myślenia samców (wiem, że brzmię jak feministka, ale jestem niepoprawną romantyczką).
Weny, CZASU, chęci i wytrwałości w tłumaczeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Renesmeee
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Cze 2009
Posty: 48 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Gdańska, takie małe Forks; )
|
Wysłany:
Czw 20:02, 15 Paź 2009 |
|
super, super rozdział ^^
nie mogę z Edwarda "TATOO" ;D
czekam na następny rozdział z zniecierpliwieniem ;D
pozdrawiam, Ania |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 8:22, 16 Paź 2009 |
|
wściekły Edward zaleciał mi Zmierzchem, ale przecież nie jest wampirem - to co się dzieje ? ;>
przyznam się, że nie mam zielonego pojęcia co powinnam myśleć o relacjach Carlisle-Edward-Alice... jakoś się pogubiłam w tym wszystkim, mam nadzieje, że uda mi się to poukładać wraz z następnymi rozdziałami :)
dalszego uroczego tłumaczenia :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dreamteam
Wilkołak
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 17:03, 19 Paź 2009 |
|
Rozdział 4 Edward
W końcu byłem na ostatnim semestrze uniwersytetu Northwestern. Nie mogłem być tym bardziej podniecony. Wszystkie semestry wypełnione były wieloma godzinami zajęć, które mi się opłacą. Chciałem wcześniej ukończyć semestr z małymi korzyściami. Dodatkowy czas mógłbym spędzić na przygotowaniu się do mojej przyszłej kariery. Moim planem zawsze było uczęszczanie do szkoły medycznej, zostanie lekarzem tak jak mój ojciec. Wciąż byłem młody, kiedy spytałem go, czym jest jego praca.
- Cóż, synu. Jestem w biznesie pomagania ludziom. – Niezupełne rozumiałem, co miał na myśli.
Jeśli po prostu powiedziałby ‘jestem doktorem’, mógłbym zrozumieć. Ale kiedy podrosłem, jego odpowiedz pokazała mi, jak naprawdę widział swój zawód; akt usługi w przeciwieństwie do obowiązku. Zawsze go podziwiałem, ale kiedy zdałem sobie sprawę, jak bardzo szanuje on to, że jest lekarzem, mój podziw powiększył się. Więc, kiedy podrosłem, bez przerwy zadawałem mu pytania. Każda odpowiedź dowodziła mi, jak bardzo kochał to, co robił.
Nawet teraz wiem, że mojemu ojcu brakuje obecności w szpitalu. Ale przez tak wiele lat miewał obłąkane godziny i często wychodził, żeby pomóc jakiejś biednej duszy w potrzebie. Nigdy nie żywiliśmy urazy do niego, ale czasami za nim tęskniliśmy. Teraz, gdy wszystkie dzieci były poza domem, moja matka i ojciec chcieli bardziej nacieszyć się swoim towarzystwem.
Ich miłość do siebie była zdumiewająca, szczególnie po tych wszystkich latach. Taki rodzaj miłości i oddania był trudny do umieszczenia w moim życiu. Prawda, umawiałem się i miałem kilka dziewczyn przez lata, ale nigdy nie byłem na poważnie z żadną z nich. Jeśli byłbym ze sobą zupełnie szczery, były one jedynie źródłem uwolnienia. Nie jestem z tego dumny. Moimi jedynym żalem było to, iż traktowałem je wszystkie dobrze, ale nie wystarczająco, by być z nimi na dłużej. Byłem zbytnio skupiony na mojej przyszłości i karierze. Mówiłem sobie, że gdy ustabilizuję się w świecie medycyny, poszukam mojej drugiej połówki. Naprawdę byłem zbyt zajęty, by mieć jakikolwiek rodzaj romansu. W tym semestrze, mając stosunkowo więcej czasu, chciałem skupić się na uzyskaniu jak najlepszego wyniku na MCAT* . Nic nie mogło odwieść mnie od osiągnięcia tego.
Jedynym nawrotem była obietnica, którą złożyłem swojemu ojcu: miałem być asystentem prowadzącym na jego zajęciach z biologii dla pierwszoroczniaków. Jako osoba na kierunku biochemicznym, ten kurs wydawał mi się śmieszny. Wiem, że graniczyłem z arogancją, ale to wydawało się być poniżej mnie. Ale Carlisle nalegał, że potrzebuje pomocy, mówiąc, że komuś „tak wykwalifikowanemu” jak mi, mogło przynieść korzyści przebywanie ze studentami pierwszego roku. Trudno było mu odmówić przez miłość i respekt, jaki do niego czułem. Moją jedyną pomocą w tym bałaganie była moja siostrzyczka Alice. Była pierwszoroczniaczką, uczęszczającą na wykłady z biologii, a także na moje zajęcia w laboratorium. Gdybym się znudził, miałem Alice, która mnie zabawi.
Naprawdę miałem szczęście posiadać całą rodzinę tak blisko. Zawsze byliśmy ze sobą blisko, a fakt, że nasza trójka uczęszczała do tego samego college’u, tylko pomagał. Emmett był moim współlokatorem, naturalnie. Może czasami był zbyt hałaśliwy, ale pomógł wiele razy w rozproszeniu mojego złego humoru. Moim jedynym problemem w mieszkaniu z nim była jego dziewczyna Rosalie. Nie nienawidziłem jej, ale nie mogłem też szczerze powiedzieć, że ją lubię.
Ona jest po prostu… Rosalie. Ale tych dwoje zupełnie do siebie pasowało. Przynajmniej Alice umawiała się z kimś, kogo lubię. Jasper był moim najlepszym przyjacielem, praktycznie rodziną. I, szczęśliwie dla nas, on także był w Northwestern, tylko rok za mną. Jeśli on i Alice nie mówiliby tak dużo o swoim życiu intymnym (jeden z powodów, przez który nie postanowiłem mieszkać z nim. Grrr, to moja młodsza siostra!). Po zastanowieniu, Emmett i Rose byli tacy sami. Po prostu było zbyt rozpraszające wiedzieć, co dzieję się za zamkniętymi drzwiami i czasami słyszeć to. Sama myśl o tym powodowała, że trząsłem się ze wstrętu.
Emmetta nie było przez jakiś czas. Wiem, że kończył pomagać Alice. Kazał mi pójść odprężyć się, podczas gdy on przeniesie ostatnie pudło. Ten facet był maszyną. Po noszeniu wszystkich pierdół, które miała Alice, byłem wykończony. Ale on wydawał się nie mieć z tym problemu. Prawdopodobnie spowolniłem go bardziej, niż pomogłem. Ale jeśli już kończył pomagać Alice, to, na czym mu tak długo schodzi? O wilku mowa…
- Stary, Eddie. Właśnie poznałem idealną dziewczynę dla ciebie!
Potrzasnąłem głową na to zwyczajne używanie przez Emmetta przezwiska ‘Eddie’. Tylko on mógł tak mnie nazywać i wykręcić się od kary. Z jakichkolwiek powodów, gardziłem imieniem Eddie. Ukazywało taką dziecinność.
- Em, ile razy mam ci mówić, że nie potrzebuje pomocy w znalezieniu kobiety. Wiesz, że sam umiem to zrobić.
- Pewnie, znalezienie dobrego seksu, ale ja mówię o dziewczynie, którą mógłbyś zawieźć do domu, do mamy.
- Nieważne, Em. Nie martw się o to. Gdy będę gotowy na coś poważnego, znajdę sobie dziewczynę.
- Więc nawet nie chcesz poznać jej imienia albo coś w tym stylu? – Spojrzał w dół takim wzrokiem, że prawie zgodziłem się z nią spotkać. Prawie.
- Nie. Poważnie. Zostaw to.
Westchnął ciężko i położył się na swoim łóżku. Tak, nic nie stanie na drodze do spełnienia moich marzeń. Jestem zbyt blisko osiągnięcia życia, o którym zawsze śniłem.
Pierwszy dzień zajęć i już zaczynałem spóźniony. Klasa Carlisle’a była pierwszą dla mnie. Byłem tylko nieco pogoniony, by zrobić to na czas. Zazwyczaj jestem punktualny, ale bałem się tego, więc nie spieszyłem się. Do tego wiedziałem, że nie będę miał problemów ze znalezieniem miejsca. Carlisle poprosił, abym usiadł z przodu, w razie gdyby mnie potrzebował. Wiedziałem, że będzie tam mnóstwo miejsc, ponieważ większość lubiła siadać z tyłu. Przez chwilę zastanawiałem się, gdzie usiądzie Alice, ale kiedy wszedłem do sali, od razu ją spostrzegłem. Kogoś takiej wielkości trudno było przegapić. Afiszując się ze swoim najnowszym odkryciem mody, Alice siedziała w ostatnim rzędzie, zaraz koło przejścia. Przeszedłem obok, uśmiechając się do niej i właśnie miałem zapytać, czy usiądzie koło mnie, kiedy zobaczyłem jej minę.
Alice, wiecznie radosna, teraz była szczególnie rozentuzjazmowana. Dyskretnie próbowała skupić moją uwagę na osobie koło niej przez spojrzenie w kierunku dziewczyny i machanie do mnie brwiami. To cud, że nie dostała zeza przez szybkie zmiany kierunku jej wzroku – ze mnie na tę dziewczynę.
Przez wytrwałość Alice spojrzałem na osobę siedzącą koło niej. Natychmiast zauważyłem jej piękno. Definitywnie była najpiękniejszą dziewczyną, jaką widziałem na kampusie, w zasadzie to w ogóle. Ale była tylko tym, ładną twarzą. Przyglądałem się jej, kiedy spotkała moje spojrzenie. Byłem psychicznie przygotowany na jakiś ohydny komentarz, ale ona jedynie zarumieniła się. Nagły róż na jej policzkach wyglądał olśniewająco w porównaniu do jej mlecznej cery. Byłem zdezorientowany jej reakcją. Naprawdę nie tego oczekiwałem. Było to dziwne i bardzo frustrujące, ponieważ byłem tak przyzwyczajony do dziewczyn rzucających się na mnie, czasami dosłownie, aby tylko otrzymać ode mnie jakąś reakcję. Zdecydowałem się nawet nie kłopotać pytaniem Alice; oczywiście zostanie z tą olśniewającą brunetką. Musiałem oczyścić swoją głowę i ponownie zacząłem iść w dół sali.
- Chciałbym przywitać wszystkich na zajęciach – zaczął mój ojciec. - Wiem, że to będzie zdumiewający semestr dla nas wszystkich! – Taak, zdumiewające było dobrym słowem, by opisać tę tajemniczą dziewczynę.
Przez resztę tygodnia starałem się wyzbyć brunetki z mojego umysłu. Musiałem wyglądać dość dziwnie dla Emmetta, ponieważ co jakiś czas pytał się, czy wszystko okej. Próbowałem grać, jakby nic się nie stało. Nie było mowy, abym pozwolił Emmettowi dowiedzieć się, że ta dziewczyna wywarła na mnie wpływ albo on by nie omieszkał ustawić mnie.
W końcu był piątek i nie mogłem być bardziej wdzięczny z tego powodu. Musiałem znaleźć coś/kogoś, by wyrzucić zupełnie tę dziewczynę z mojej głowy.
Postanowiłem wcześniej pójść do laboratorium. Przez chwilę myślałem, by zadzwonić do Alice, byśmy razem poszli na kampus, aż uświadomiłem sobie, że pewnie jeszcze się szykuje. Nigdy nie rozumiałem tego, jak dużo czasu wkładają dziewczyny, by przygotować się do wyjścia.
Doszedłem do celu i usiadłem, czekając nieco niecierpliwie na resztę. Ludzie zaczęli przychodzić powoli i rozglądałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Alice. Jeszcze nic, a była punkt 14. Wiedziała, że nie cierpię spóźnialskich. Była teraz 14:10. Z westchnięciem wstałem i podszedłem do drzwi, by je zamknąć. Byłem w trakcie przedstawiania się, kiedy Alice wpadła na wpół zamknięte drzwi, mamrocząc szybkie przeprosiny.
- Przepraszam Edward. Nie chciałyśmy się spóź… AŁ!
Patrzyłem jak Alice potknęła się, kiedy inna dziewczyna wpadła na nią. Wyglądało to, jakby odbiła się od ciała mojej siostrzyczki, jak gdyby była wykonana z granitu czy czegoś podobnego i właśnie miała upaść, gdy instynktownie wyciągnąłem rękę, by ją złapać.
Zaczęła cicho przepraszać, kiedy uświadomiłem sobie, kim jest. To ta dziewczyna. Ta dziewczyna, która natarczywie wkradała się w moje myśli i sny przez ostatnie cztery dni. Szybko się jej przyjrzałem. Była cholernie zbyt seksowna. Rzeczywiście, wiele dziewczyn nosiło bardziej prowokacyjne ubrania, ale bardziej konserwatywne podejście tej jednej emitowało seksowność, której tamte nigdy nie mogłyby osiągnąć. Zdałem sobie sprawę, że to musiało być dziełem Alice, ponieważ za pierwszym razem, gdy ją widziałem, miała na sobie luźną bluzkę i dżinsy.
- Przepraszam za zakłócenie… - W końcu spojrzała w górę, by zobaczyć, kto był jej wybawcą i natychmiastowo oblała się rumieńcem w tym samym kolorze. Zaczynałem go lubić.
Mój umysł pracował z szybkością miliona mil na minutę. I nagle KLIK. Alice próbowała zwrócić moją uwagę podczas wykładu. Alice ubrała tę dziewczynę. Alice przyprowadziła ją do laboratorium. Alice. Próbowała zeswatać mnie z tą dziewczyną.
Byłem niewyobrażalnie zły, lecz nie tylko na siostrę. Byłem cholernie zły na tę dziewczynę, która wyglądała zbyt dobrze jak dla mojego własnego dobra. I to, dla jakiego celu? Bym mógł spiknąć się z kolejną lalunią? Chociaż była o wiele bardziej niż piękna, nie mogłem znieść myśli o następnej głupiej panience.
- Proszę zająć miejsca, byśmy mogli zacząć.
Wyglądała na trochę przerażoną przez moją złość i pospieszyła na drugą stronę klasy. Powtórzyłem swoje wprowadzenie i kątem oka mogłem dostrzec, jak dziewczyna zrobiła się jeszcze czerwieńsza. Głupia! Nie pozwoliłbym jej pięknemu rumieńcowi rozproszyć mnie. Wciąż łapałem się na patrzeniu w jej stronę, by sprawdzić, czy wpatruje się we mnie.
Lekcja praktycznie skończyła się, a już byłem za drzwiami i zmierzałem do Carlisle. Nie mogę znieść bycia asystentem prowadzącym na jej zajęciach. Mogłem wyobrazić sobie, jak używa swojego braku inteligencji, jako usprawiedliwienia w związku z ‘korepetycjami’. Nie było mowy, abym pozwolił jej spróbować mnie uwieść. Nie mogłem się poddać.
Wszedłem i zacząłem mówić najspokojniejszym głosem, jakim mogłem, ale moje irytacja i gniew narastał z każdą myślą o tej dziewczynie. Prawie zacząłem siać zniszczenie swoim głosem, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi i właśnie wtedy diabeł przemówił anielskim głosem.
- Przepraszam, profesorze Cullen. Mogę przez chwilę z panem porozmawiać?
Cholera, czemu teraz? Próbowałem ją zignorować najlepiej jak umiałem, ale nie mogłem przestać słuchać. Przedstawiła siebie, jako Bellę, a ja uznałem to za trafne imię. Piękna. Taka była. Gdy zaczęła dyskutować o egzaminie wstępnym, nadal próbowałem ją zignorować.
- Przeanalizowałam materiały i zauważyłam, że już uczyłam się wszystkiego.
Ucieszyłem się, że mój ojciec spytał, czemu podjęła kurs, ponieważ chciałem to wiedzieć.
Patrzyłem z podziwem, jak zarumieniła się, wyjaśniając, czemu jej szkoła nie oferowała zaawansowanych kursów. Dlaczego była zawstydzona swoją inteligencją? Czy nie zauważyła, iż inteligentne dziewczyny są piękniejsze? Cholera. Moja nienawiść wobec niej była całkowicie nieuzasadniona. Powinienem wiedzieć lepiej, że Alice nie spróbowałaby spiknąć mnie z jakąś lalunią-słodką idiotką. Ponieważ ona z pewnością nią nie była. Posiadała za to inne cechy: zniewalająca i mądra - niebezpieczne połączenie. Nie mogłem dłużej przebywać z nią w jednym pomieszczeniu, ponieważ zapewne poddałbym się i spróbował ją poznać. Jak powiedziałem wcześniej, nie mogłem pozwolić sobie na rozproszenie. A ona była doskonałym zakłóceniem mojego spokoju.
Więc to było wszystko, co mogłem zrobić, aby nie uciec z tego pokoju. Podałem jej kartkę, o co prosił Carlisle i wyszedłem z pokoju tak szybko jak to możliwe. Usłyszałem, jak mój tata krzyczy za mną, ale miałem to gdzieś. Musiałem się stamtąd wydostać i zrobić coś, by zapomnieć o Belli.
Ale gdy wszedłem do swojego pokoju, nie miałem na nic innego ochoty, niż tylko myśleć o Belli. Przyłapałem się na przypominaniu sobie szczegółów, których nie chciałem. Była taka piękna. Jej gładkie, brązowe włosy pachniały truskawkami (zauważyłem to, gdy ją złapałem) i były świetnym obramowaniem jej olśniewającej twarzy. Jej zdumiewające oczy miały czekoladowy kolor, ale z delikatnym błyskiem złota, co dawało fascynujący efekt. Jej usta miały zniewalająco naturalny różowy kolor i wyglądały, jakby dobrze smakowały. Gdy przypomniałem sobie jej ciało w moich ramionach, cicho podziękowałem Alice za wybór ubrań dla niej. Okalały jej kształty w odpowiednich miejscach.
Cholera. Co ja do diabła zrobię z tym rosnącym pociągiem do Belli? Nie miałem wyboru – musiałem ją ignorować. Może wtedy będę mógł zapomnieć o niej i będę mógł skupić się na szkole medycznej.
*MCAT (Medical College Admission Test) – Wstępny test do college’u medycznego |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
sandwich
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:35, 19 Paź 2009 |
|
Uwielbiam opowiadania, gdzie narracja jest prowadzona przez obie główne postacie i można poznać ich myśli, uczucia od środka.
Tutaj mamy jedno z nich i to bardzo wciągające.
Niby nic szczególnego, bo już nie raz wpychano Bellę i Edwarda na uczelnię, ale to ta cała otoczka i szczegóły sprawiają, że opowiadanie ma coś w sobie.
Brawo dla tłumaczki za wybór tekstu i za obrazową translację. Przetłumaczone jest ładnym stylem, czyta się lekko i z wielką przyjemnością.
Tak bardzo pochłonęła mnie treść, iż nie zwróciłam uwagi na stronę techniczną, jednak gdyby były jakieś poważne błędy, rzuciłoby mi się w oczy. Skoro ich nie widziałam, to znaczy, że beta spisała się świetnie - biję pokłony, bo korekta tekstu nie jest łatwym zadaniem.
Podsumowując, jestem pod dużym wrażeniem i niecierpliwie wypatruję kolejnych rozdziałów...
Pozdrawiam i życzę czasu, wiele czasu na tłumaczenie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 20:42, 19 Paź 2009 |
|
no i już wiem co się dzieje i niestety zrobiło się nudno
ale mam nadzieje, ze to tylko ten rodział zaleciał mi dziesiątkiem tego co czytałam...
dalszego uroczego tłumaczenia...
czytać będę, bo podobno macie nosa do fajnych tekstów
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dreamteam
Wilkołak
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 17:18, 23 Paź 2009 |
|
Rozdział 5
Bella
Zanim doszłam do swojego pokoju, gotowałam się ze złości i byłam bliska płaczu. Nie mogłam nic na to poradzić. Próbowałam powstrzymać się, ale myślenie o osobie Edwarda powodowało, że to wszystko narastało. Byłam tak rozczarowana, zraniona, zdezorientowana albo jakkolwiek można to nazwać. Był tak piękny i oczywiście to pozwoliło mojemu umysłowi zastanawiać się nad naszymi możliwościami. Wiedziałam, że ta ‘możliwość’ była faktycznie nierealna. Zbyt dobrze dla mnie wyglądał i to nie tylko, dlatego, że nie byłam atrakcyjna. Musiałam wzbudzać w nim wstręt albo przynajmniej tak właśnie na mnie patrzył i to naprawdę bolało.
I dlaczego chciał zamienić swoje zajęcia? Próbowałam usprawiedliwić fakt, że to nie może chodzić o mnie. Przecież nawet mnie nie znał. Mimo to, wciąż patrzył na mnie śmiertelnym wzrokiem, tak jak wtedy, gdy weszłam do biura profesora Cullena i próbował się jak najszybciej stamtąd wydostać. Nie mogłam tego ogarnąć. Nigdy wcześniej nie zostałam tak potraktowana.
Otworzyłam szeroko drzwi, rozpaczliwie chcąc być sama. Niestety, szczęście nie stało po mojej stronie. Alice tam była. Zaczęłam krzyczeć, zanim nawet na nią spojrzałam.
- Co, do diabła, Alice? Nie mogłaś wspomnieć, że twój brat jest naszym asystentem prowadzącym? Co ty próbowałaś zrobić? Małe ostrzeżenie o jego nastawieniu byłoby mile wdziane. Czy ty widziałaś, jak on na mnie patrzył? Jeśli wzrok mógłby zabijać, byłabym już sześć stóp pod ziemią. I to tylko, dlatego, że byłyśmy spóźnione? – I wtedy zobaczyłam jej twarz. Ciche łzy spływały po jej policzkach. – Och, Alice. Przepraszam, że krzyczałam. Nie powinnam wyładowywać się na tobie. To nie twoja wina, że twój brat jest dupkiem. Po prostu nie rozumiem, dlaczego nie powiedziałaś mi o tym, że on jest naszym asystentem prowadzącym zajęcia.
Powoli pokręciła głową.
- Bell, to jest moja wina. Całkowicie, w stu procentach moja wina. Powinnam ci powiedzieć. Ale kiedy cię poznałam, już wiedziałam – przerwała na sekundę, zanim kontynuowała. – Po prostu wiedziałam, że jesteś inna, wyjątkowa. I wiedziałam albo przynajmniej myślałam, że wiedziałam, że będziesz idealna dla Edwarda.
Naprawdę nie miałam zbyt dużo pomysłów, z jakiego powodu zatrzymała w sekrecie tożsamość brata. A na pewno nie oczekiwałabym, jako wyjaśnienie tego.
- Alice, o czym ty, do cholery, mówisz?
- Bello, nie rozumiesz w pełni tej sytuacji. Kocham Edwarda i on jest dobrym facetem, naprawdę. Ale on jest taki niepełny. Przez całe swoje życie był tak skupiony na osiągnięciu swojego celu, aby być lekarzem, tak jak nasz tata. Zawsze chronił się przed doświadczeniem jakiegokolwiek prawdziwego romansu ze strachu przed rozproszeniem. I odkąd zawsze był szczęśliwy, i był dobrym bratem, nigdy nie widziałam go uradowanego. Nasza cała rodzina czuje, że on opuszcza najważniejszą rzecz w swoim życiu - miłość.
Wciąż nie mogłam rozszyfrować, gdzie powinnam to wszystko dopasować. Ale jakby potrafiła czytać w moich myślach, Alice kontynuowała.
- Edward spotykał się z wieloma dziewczynami, ale żadna z nich nie miała dla niego znaczenia. I kiedy ty i ja rozmawiałyśmy, i poznałyśmy się, uświadomiłam sobie, że jesteś idealną dziewczyną dla niego. Masz wygląd, wiedzę, poczucie humoru i brutalną szczerość, jakiej Edward potrzebuje.
- Ominęłaś najważniejszą rzecz, Alice. – Spojrzała zdziwiona. – Moją zdolność do podróżowania w wielkiej próżni. – Nie mogła nic na to poradzić. Uśmiechnęła się z trudem i zachichotała cicho. – Ale poważnie, Alice, bądź realistką.
- Jestem realistką. Ty najwidoczniej nie widzisz siebie dobrze, ale ja tak. Ty i Edward moglibyście być idealni. A ja to spieprzyłam. Wiem, że poczuł pociąg do ciebie. Znam swojego brata. Ale teraz myślę, że zdał sobie sprawę z moich planów zeswatania was i on woli zrobić wszystko, aby to powstrzymać, nawet, jeśli oznacza to, że będzie dupkiem. Bello, jak mogę ci to wynagrodzić?
Tak bardzo jak śniłam o Edwardzie przez ostatnie kilka dni, wiedziałam, jaka jest odpowiedź.
- Po prostu to olej, Alice. To jest to, co możesz zrobić. Obiecaj mi, że nie będziesz próbowała nas zeswatać. Nie musimy nawet o nim rozmawiać, o ile nie będzie to dotyczyło zajęć albo czegoś, co dotyczy twojej rodziny. – To z pewnością zaskoczyło Alice, ale pokiwała głową tak gwałtownie, że wiedziałam, iż dotrzyma obietnicy.
- Myślę, że muszę napisać do Renee, skoro nasz Internet działa. Jeszcze nie miałam okazji tego zrobić i jestem pewna, że moja skrzynka eksploduje od ilości wiadomości od niej.
Założyłam słuchawki i umieściłam iPod’a w stacji dokującej. Zaczęła grać piosenka Tegan and Sara “Walking with a Ghost”. Chociaż piosenka jest optymistyczna, uspokajała mnie i rozluźniała. Muzyka zawsze wywierała na mnie oczyszczający efekt. Więc kiedy poczułam, jak całe napięcie mnie opuszcza, otworzyłam wszystkie dwadzieścia wiadomości od Renee. Szybko przejrzałam je, zauważając niewielką panikę w każdym z nich.
Mamo,
Hej, przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale trochę czasu zajęło podłączenie Internetu w pokoju. Jak na razie wszystko idzie świetnie. Mam samochód; podziękowania dla John’a i Jan (czy Charlie mówił ci o tym?). Mam najbardziej niezwykłą współlokatorkę, Alice. Jest bardzo zabawna i myślę, że polubiłabyś ją.
- Oczywiście, że tak by było. Co jest we mnie, czego nie da się polubić?
Ach, Alice powróciła do swojego normalnego nastoju.
Jej tata jest jednym z moich profesorów. Możesz w to uwierzyć? I jej brat Emmett jest super miły i pomógł mi oraz Charliemu wnieść moje rzeczy. Powinnaś go zobaczyć, mamo. Jest wielki! Ale naprawdę miły. Jak wielki pluszowy miś. Oh, i Alice ma także innego brata, który także się tutaj uczy.
Zajęcia idą dobrze. Ale to dopiero pierwszy tydzień, wiec trzymaj kciuki.
Mnóstwo miłości,
Bella
Mam nadzieję, że nie zauważy braku szczegółów dotyczących Edwarda. Nawet nie planowałam wspominać o nim, ale zaczęłam pisać o rodzinie Alice i jakoś tak mi się wymknęło.
Gdy dokończyłam e-maila, z mojego iPod’a leciała piosenka “Shut Up and Let Me Go” - The Ting Tings. Nagle, nawet bez zastanowienia się nad tym, powiedziałam do Alice dwa słowa, o których nigdy nie pomyślałam, że wyjdą z moich ust.
- Chodźmy potańczyć. – Myślałam, że Alice zasłabnie z szoku, ale szybko się otrząsnęła.
- Co to spowodowało?
- Cóż, słuchałam właśnie The Ting Tings, a melodia nastroiła mnie do tańca. A do tego, nigdy wcześniej nie byłam w klubie. Nie wzbudzało to mojego zainteresowania w szkole średniej. Ale wiesz, chcę doświadczyć nowych rzeczy. – Uśmiech, który posłała w moją stronę, wyglądał diabolicznie.
- Ale myślałam, że jesteś ciemięgą? Jak będziesz tańczyć?
- Och, cóż, nie potrafię tańczyć, przynamniej tych tradycyjnych tańców. Ale mogę to podszlifować, Alice. Jestem tego pewna! – Wow. Nie wiem, skąd to zwierzenie sie wzięło, ale polubiłam to.
Czas, by nowa i ulepszona Bella ukazała się światu.
- Alice, wiesz, co masz robić. Możesz uważać mnie za swoją, realnych rozmiarów Barbie i zrób ze mną, co chcesz – Moja współlokatorka wyglądała, jakby właśnie trafiła do nieba.
Edward
Kiedy Emmett wrócił do pokoju z zajęć wciąż myślałem o Belli, co stawało się coraz bardziej niebezpieczne dla mojego zdrowia psychicznego.
- Eddie! Jak leci, bracie?
- Krótko, zwiędle, lewoskrętnie – odpowiedziałem z uśmiechem.
Wiedziałem, że ta odpowiedź złamie Emmetta. Uwielbiał Jima Carey’a w filmie ‘Kłamca kłamca’. Faktycznie, tarzał się po podłodze ze śmiechu.
- Cholera, braciszku, jesteś w dobrym humorze. Co jest, jakaś akcja albo coś? – Byłem w dobrym humorze? Hmm. Myślałem o Belli zbyt mocno, by to zauważyć. Więc zastanawiałem się, co spowodowało, że jestem taki podniecony?
I właśnie wtedy zadzwonił telefon Emmetta.
- Wal – wygłosił, odbierając. – Och, co jest mała? – Teraz przerwał, ponieważ kogoś słuchał. Przypuszczałem, że to Alice, przez jego komentarz ‘mała’. – Taak, to brzmi ekstra. Zadzwonię do Rosalie i powiem jej… Poczekaj, coś ty powiedziała? – Usłyszałem swoje imię wydobywające się z telefonu.
- Co o mnie? – Stawałem się zaciekawiony.
- Cholera Edward, jak rozwinąłeś u siebie taki super słuch? – Ale wrócił do rozmowy z Alice. – Taak, usłyszał swoje imię. – Tym razem przerwał na dłużej. – Cóż, nie myślę abym mógł mu powiedzieć teraz… Okej, ale co ja mu powiem?... Och, dzięki za pomoc… Okej, do zobaczenia niedługo. Pa.
- Em, o co chodziło?
- Cóż, Alice zadzwoniła, aby sprawdzić czy ja i Rose chcemy iść do klubu z nią, Jasperem i…
- Och, więc myślała, że nie będę chciał iść?
- Nie, to nie tak – Emmett wyglądał na zdenerwowanego.
- Nie musisz kłamać, Em. Wiem, że ona myśli, iż czasami jestem oziębły. Ale chcę iść – to była najlepsza okazja, by zapomnieć o Belli.
- Okej, taak, ale nie o to chodzi Edward. Słuchaj…
- Emmett, poważnie, nie martw się o to. Nie mogę się doczekać dzisiejszej zabawy. Lepiej się pośpiesz i zadzwoń do Rose. Wiesz, że zajmie jej godziny, by się wyszykować. Muszę iść pozałatwiać sprawy, ale wrócę, zanim będziemy musieli wyjść. – Z tymi słowami skierowałem się do drzwi, aby wyjść.
- Eh, okej. Ale Edward?
Odwróciłem się twarzą do niego.
- Tak?
- Och… tylko… do zobaczenia później.
Dziwne. Nieważne, dzisiejszy wieczór powinien być naprawdę pomocny w zlikwidowaniu mojego problemu.
Bella
Zaczynałam żałować swojej propozycji by być Barbie Bellą. Alice była dość zbzikowana, ubierając mnie przed zajęciami. Teraz była w amoku, przedzierając się przez zawartość naszych szaf, by znaleźć idealną kreację. Myślę, że miała trudności ze znalezieniem idealnego stroju do klubu, ponieważ cała moja garderoba składała się z dżinsów, koszulek, kilku spódnic i lepszych bluzek. Żadne z nich nie podołałoby krytycznemu osądowi Alice.
- To jest to! – Nagle wykrzyknęła. – Jutro będziemy musiały udać się na duże zakupy. Żadnych wymówek! – Tylko westchnęłam i odpuściłam; jak na razie.
Całą uwagę skupiła na swojej szafie, prawdopodobnie zrozpaczona. Wiedząc, że jest mniejsza ode mnie o jakieś 10-20 centymetrów, wątpiłam, że posiada tam coś, co będzie na mnie pasowało.
- Hmm… tak myślę.
Zanim mogłam spytać, Alice wyciągnęła niesamowitą sukienkę. Na pewno nie byłam rodzajem dziewczyny, która lubiła robić się na bóstwo, ale ta sukienka sprawiła, że chciałam ją włożyć i wyrzucić moje rzeczy (a przynajmniej te, które miałam). Sukienka miała kwadratowy dekolt i bardzo krótkie rękawki sprawiające, że moje ramiona wyglądały silniej. Dół sukienki był szeroki, dzięki czemu reszta sukienki miała zwiewną formę. Najlepszy ze wszystkich albo najgorszy rozważając swoją perspektywę, był kolor. Był to kolor szmaragdowy, taki sam, jaki miały oczy Edwarda. Zobaczenie tego koloru sprawiło, że ujrzałam przed sobą wizerunek tego niegrzecznego, aroganckiego, głupiego, inteligentnego i niewiarygodnie przystojnego mężczyzny.
Mój oddech przyspieszył, kiedy wyobraziłam sobie Edwarda widzącego mnie w tej sukience. Jestem całkiem pewna, że Alice nie miała pojęcia, dlaczego tak szybko oddychałam, ponieważ próbowała przekonać mnie do założenia tej kreacji.
- Nie martw się, Bello. Będzie wyglądała na tobie nieziemsko. Wiem, że będzie pasowała jak ulał – powiedziała, niepokojąc się o moją reakcję.
Gdy rozbierałam się nieco nieświadomie, Alice zauważyła moją bieliznę.
- Bella, nie możesz założyć babcinych majtek i stanika sportowego pod sukienkę taką jak ta! Nie masz czegoś seksowniejszego?
Zawahałam się przez minutę, wystraszona wyjaśnianiem, dlaczego miałam seksowną bieliznę w swoim posiadaniu.
- Eh taak… mogę włożyć to.
Alice zajrzała mi przez ramię, kiedy próbowałam szybko złapać stanik i figi, których nigdy nie miałam na sobie. Usłyszałam gwałtowny wdech obok siebie. Nagle moje dłonie były puste, kiedy odwróciłam się i zobaczyłam Alice odskakującą ode mnie z bielizną w rękach. Jak ona poruszała się tak szybko?
- Gdzieś ty to dostała? – Uniosła do góry fioletowe, koronkowe majtki i pasującą do tego bardotkę. Wcześniej tylko raz to przymierzyłam i zarumieniłam się, kiedy przypomniałam sobie, że ledwie co, zakrywała moje sutki. Alice była wyraźnie wstrząśnięta tym, że posiadam coś takiego, co powinna ona. Nawet ja byłam zszokowana.
- Ehm.. To był prezent.
- Od KOGO?
Cholera. Wiedziałam, że to pytanie było nieuniknione, ale dziewczyny mogą mieć nadzieję, nieprawdaż?
- Mojego byłego chłopaka. – Osądzając jej minę, Alice nie oczekiwała takiej odpowiedzi.
- Kogo? Co? Gdzie? Kiedy? Jak? – Była wytrącona z równowagi i przynajmniej raz nie wiedziała, co powiedzieć.
- Posłuchaj. Obiecuję wyjaśnić wszystko, ale później, okej? Proszę. – Błagałam, dostrzegając wyraz jej twarzy. – To nie jest mój ulubiony temat do rozmowy i nie chcę zrujnować mojego dzisiejszego nastroju, okej? Pamiętasz, pierwsze wyjście do klubu? Duże wydarzenie. – Prawie mogłam usłyszeć wewnętrzną walkę, którą toczyła Alice. Zapytać czy nie zapytać?
- Okej, ale powiesz mi. Teraz zmień bieliznę i włóż sukienkę.
Alice odwróciła się, kiedy stałam całkowicie nago. Wciąż byłam nieśmiała, co do bycia w negliżu przy kimś, ale Alice sprawiła, iż obiecałam, że pokaże jej, jak wyglądam w komplecie bielizny. Więc, kiedy byłam okryta, jeśli można to tak nazwać, powiedziałam jej, że może już się odwrócić.
- Cholera, Bello. Wyglądasz S-E-K-S-O-W-N-I-E. Jeżeli nie kochałabym Jaspera, mogłabym pomyśleć o zmianie orientacji na jakiś czas.
Już paliło mnie gorąco na mojej twarzy.
- Zamknij się Alice.
Śmiała się do rozpuku.
- Ale poważnie, to jest gorące. Teraz sukienka. Nie za bardzo możesz pójść tak do klubu. Chociaż jestem pewna, że żaden z facetów nie miałby nic przeciwko, jeśli tak byś zrobiła.
Więc włożyłam na siebie sukienkę, tak szybko jak mogłam. Alice miała rację. Leżała jak ulał, niewiarygodnie opinając mnie, chociaż sięgała tylko do połowy moich ud.
- Wow, Bello. Wyglądasz idea… Moment, zapomniałyśmy o najbardziej decydującej części stroju, BUTACH!
- Okej, teraz wiem, że mamy inne rozmiary. W tej szafie nie ma nic, co mogłabym założyć.
Oczy Alice zabłysły, kiedy pomyślała o czymś. Szybko zanurkowała pod swoje łóżko i wyciągnęła pudełko z napisem Jimmy Choo. Może nie byłam z modą do przodu, ale rozpoznałam to nazwisko. I oznaczało ono drogie.
- Alice, co? Nie.
- Bello, posłuchaj. Znalazłam te buty na wyprzedaży. I pokochałam je, ale nie mieli mojego rozmiaru. Jednak kupiłam je, wiedząc, że znajdę dla nich zastosowanie. I do tego, są idealne! Zobaczysz, co mam na myśli. – Otworzyła pudełko i wyjęła parę butów bez palców w tym samym odcieniu, co moja bielizna.
- Wow.
Były miękkie z małymi detalami wężowej skóry przy czubkach. Przymierzyłam je i pasowały. Poczułam się jak Kopciuszek przymierzający szklany pantofelek. Teraz potrzebowałam księcia, by z nim wyjść.
- Teraz są twoje, wiesz? – Uśmiechnęła się i zajęła moją fryzurą oraz makijażem.
Wreszcie skończyłyśmy się szykować. Alice wyglądała przepięknie w czarnej sukience w kształcie tuby. Jej szokująco różowe szpilki wyglądały jak broń. Gdyby jakikolwiek facet wkurzył ją, musiałaby tylko wziąć jedną z nich i uderzyć obcasem.
- Więc, Alice, dokąd idziemy? – Zapytałam, kiedy skierowałyśmy się do drzwi.
Zaczynałam się denerwować, powątpiewając w moją umiejętność tańczenia w sukience i butach takich jak te. Szłam wolno, próbując uniknąć obicia sobie tyłka, a nawet gorzej - twarzy.
- Och, idziemy do The Underground. Jest elegancki, plus mój stary znajomy, James, jest barmanem, więc wiesz, nie będziemy miały problemu z kupieniem drinków. Och, i dzisiaj jest tam noc old school, więc będziemy tańczyć przy muzyce z lat ‘80 i ‘90. Fajnie, co? – Nie miałam ochoty wyjawiać jej tajemnicy, że nigdy wcześniej nie piłam. – Och, nie powinnaś wspominać moim braciom ani Jasperowi o Jamesie. Nie lubią go z jakiegoś powodu.
- Och, okej. Brzmi dobrze. Jak się tam dostaniemy?
- Pojedziemy z Emmettem i Rose jego samochodem.
Im bliżej parkingu byłyśmy, zauważyłam, że zmierzamy w kierunku jasnopomarańczowego Hummera. Co za potwór z „samochodu”. Jak ktoś potrzebował czegoś takiego jak to? Alice zauważyła moją minę.
- Wiem, jest trochę duży, co? Ale mottem Emmetta zawsze było ‘bądź duży albo idź do domu’. O cholera, co do diabła, Emmett? – Ostatnią część wyszeptała raczej do siebie.
Zobaczyłam nie trzy, a cztery postacie stojące koło Hummera. Gdy podeszłyśmy bliżej, rozpoznałam, że byli to Emmett, Rosalie, Jasper i nikt inny, tylko Edward.
- Och, kurde Alice. Pamiętasz, że miałaś mnie ostrzegać?
- Cóż, okej. Chodzi o to. Zgaduję, że kiedy zadzwoniłam do niego, by zaprosić go i Rose, Edward to usłyszał. Powiedziałam Emmettowi, aby upewnił się, że nie przyjdzie. Najwyraźniej nie postarał się zbyt dobrze. Przepraszam. – Wyglądała na skruszoną.
Zgaduję, że będę musiała ignorować go przez całą noc.
Nie chciałam spojrzeć na Edwarda, wiedząc, że prawdopodobnie tylko zawstydzę siebie, więc patrzyłam na Emmetta, Rosalie i Jaspera. Wszyscy wyglądali nieziemsko. Emmett miał na sobie ciemne, prawie czarne, dżinsy, które były prawdopodobnie luźne, ale z wielkością nóg Emmetta było to mało prawdopodobne. Miał także prostą, białą koszulę. Ładnie i zwyczajnie, ale wciąż zdumiewająco.
Rosalie ubrana była w sukienkę bez ramiączek w krwistoczerwonym kolorze. Na górze była obcisła, a rozkloszowana w dół bioder, podkreślając jej doskonałą figurę. Czarne szpilki, które znajdowały się na jej nogach, miały wstążki na wiązaniu w kostce. Jak, do diabła, ktokolwiek mógł tańczyć w takich butach? Myślałam, że wyglądam całkiem dobrze do czasu, aż zobaczyłam modelkę Rosalie. Ponownie zaczęłam czuć się całkiem prosto.
Jasper wyglądał całkiem fantazyjnie w prostych czarnych spodniach i bladoniebieskiej koszuli, która podkreślała kolor jego oczu i sprawiała, że jego złociste kosmyki wydawały się nawet bardziej seksowne. Był ubrany bardziej formalnie niż Emmett, ale w tym stroju wyglądał swobodnie.
Zdecydowałam się zerknąć na Edwarda – w końcu to nie mogło boleć. Tylko jedno ciekawe spojrzenie, powiedziałam sobie. Ale kiedy spojrzałam na jego ciało, nie mogłam oderwać od niego oczu. Miał na sobie czarne spodnie w cienkie szare prążki. Były zwężane w dół i wyglądały dobrze. Wiedziałam, że jeśli odwróciłby się, mogłabym zobaczyć, jak miło opinały jego tyłeczek. To przypomniało mi o pierwszym razie, kiedy go zobaczyłam. Miał na sobie także czarną koszulę z podwiniętymi rękawami, a pierwszych kilka guzików było niezapiętych. Mogłam prawie zobaczyć jego mięśnie klatki piersiowej. Chociaż ubranie, które miał na sobie było formalne, nosił je tak naturalnie, jakby założył pierwszą rzecz, jaka wpadła w jego ręce. A do tego wszystkiego, miał na nogach czarne tenisówki.
Wiedziałam, że się wpatruje, więc niepewnie spojrzałam na jego twarz, aby zobaczyć czy mnie przyłapał. Na samą myśl o tym rumieniec wstępował na moja twarz. Ale kiedy spojrzałam na Edwarda, zaważyłam, że wpatruje się w moje ciało. Jego oczy nieznacznie wychodziły z orbit. Gdy zauważył, ze przyłapałam go na akcie wpatrywania się, próbował opleść twarz w maskę obojętności. Zauważyłam, że jego twarz zabarwiła się delikatnym różem.
Jasper natychmiastowo popędził do Alice, by przywitać ją miłosnym uściskiem. Poczułam się jak piąte koło u wozu, więc podeszłam do wozu Emmetta (trudno było mi nazwać to samochodem, kiedy było oczywiste, to, że zdecydowanie jest czymś więcej). Rose i Emmett byli pogrążeni w rozmowie. Więc tak pozostałam tylko ja i Edward.
- Bella, prawda? – Byłam zbyt zajęta zapamiętywaniem tego gładkiego, aksamitnego głosu, aby zauważyć, że mówił do mnie. – Hmm, cześć. Chciałem tylko przedstawić się formalnie, ponieważ nasze pierwsze spotkanie nie poszło… zbyt dobrze. – Wziął głęboki wdech i wydech. – Jestem Edward. Miło mi cię poznać. – Wpatrywał się we mnie niecierpliwie.
- Och, przepraszam. Mówiłeś do mnie? Tyle, że myślałam, że ktoś taki jak ty nie marnowałby czasu na kogoś takiego jak ja. I chciałabym móc powiedzieć to samo o poznaniu ciebie. – Próbowałam powiedzieć to najbardziej lodowatym głosem, na jaki było mnie stać.
Edward był ogłuszony. Szok szybko zmienił się w złość.
- Cóż, wybacz mi próbę bycia uprzejmym.
Po prostu usiadł i piorunował mnie wzrokiem, więc postanowiłam szybko odwrócić się na pięcie i podejść do wozu Emmetta. Gdy tylko pomyślałam, że zrobiłam teatralne wyjście, moja pięta trafiła na dziurę w chodniku i zaczęłam lecieć do przodu. Jęknęłam w duchu. Nie teraz! Zamknęłam oczy i wyciągnęłam dłonie, by przygotować sie na nieunikniony upadek. Ale tak jak za pierwszym razem, kiedy spotkałam Edwarda, złapał mnie, zanim dosięgłam ziemi. Miałam właśnie mu podziękować, ale jego słowa sprawiły, że ugryzłam się w język.
- Powinnaś bardziej uważać, gdzie chodzisz. – Teraz wyglądał na rozdrażnionego. - Może wtedy byś nie upadała tak często.
Och nie, nie powiedział tego.
- I może ty powinieneś popracować nad tym, aby nie być takim aroganckim dupkiem.
Usłyszałam śmiech Alice, która wykrzyknęła „łuuhuu” w moim kierunki. Nie zdawałam sobie sprawy, że nasza mała interakcja ściągała widzów.
- Dajesz Bello! – Usłyszałam donośny głos Emmetta.
- I ty też, Emmett? – Edward tylko spiorunował wzrokiem swojego brata, który uśmiechał się do niego.
- Cóż, nie każdego dnia słyszymy, jak dziewczyna ci tak odpowiada, Edward. Zazwyczaj zdejmują majtki na sam dźwięk twojego głosu, nawet, jeśli jesteś dupkiem.
Nie mogłam uwierzyć, że Rosalie miała odwagę, by mu to powiedzieć. Gotowała się ze złości i prawie mogłam zobaczyć, jak para uchodziła z jej uszu - była taka wkurzona.
W tym momencie chciałam uciec do bezpiecznego wnętrza samochodu Emmetta. Sięgnęłam do klamki, ale nie mogłam ich otworzyć.
- Jest zamknięty. – Głos Edwarda wydawał się być jeszcze bardziej seksowny, gdy był zły, jeśli było to możliwe.
- Dzięki za informację – odpowiedziałam sarkastycznie.
Po prostu stałam twarzą do drzwi, zbyt zawstydzona i zła, aby spojrzeć w kierunku grupy.
Poczułam ciepłą dłoń na ramieniu. Kciuk łagodnie pieścił moją nagą skórę. Chociaż była ciepła, mały dreszcz przeszedł przez mój kręgosłup.
- Przepraszam. – Usłyszałam szept Edwarda. Wygląda na to, że jego dotyk działa na mnie tak intensywnie. Obróciłam się, by na niego spojrzeć. Smutna mina pojawiła się na jego twarzy. – Jestem dupkiem. Powinnaś mnie po prostu zignorować. To prawdopodobnie najlepszy sposób.
- I co, do diabła, ma to oznaczać?
Edward otworzył usta, by odpowiedzieć, kiedy Emmett zwrócił na siebie uwagę wszystkich.
- Okej, więc zanim pojedziemy musimy pomyśleć, kto z nas nie pije, by dzisiaj prowadzić. Sugestie?
Mogłam zaproponować, abyśmy pojechali czymś innym, niż Hummer. Mój samochód był duży, ale także stary i o wiele tańszy niż Hummer. Jednak nie musiałam się martwić o znalezienie kierowcy, ponieważ wszyscy, poza Edwardem, wykrzyknęli jednocześnie.
- Edward!
- Co, do kurwy?
- Och, Edward, tylko myśleliśmy o tobie. Ktoś tak dążący do celu jak ty, nie powinien niepokoić się kacem, który go rozproszy – zaszydziła z niego Alice.
- Dobra, ale to oznacza, że prowadzę.
- Cóż, a niech to – odpowiedział Emmett. – Och, nie tak szybko. To moja sprawa, by wyznaczyć kierowcę. – Zaczął argumentować, ale po chwili poddał się. Nie chciał być kierowcą przez całą noc. Rzucił kluczyki do Edwarda i krzyknął ‘postrzał!’. Zabrzmiał, jakby był dziesięcioletnim dzieckiem. Rosalie otworzyła tylne drzwi i każdy wsiadł. Zauważyłam, że było tam tylko pięć miejsc.
- Jak się wszyscy zmieścimy?
- Nie martw się Bello. Ściśniemy się. Wszystkie trzy jesteśmy małe i dzięki Bogu, Jasper nie jest tak duży jak Emmett! – Zaśmiała się Alice w samochodzie.
Uświadomiłam sobie, że będzie mi trudno wsiąść w tak ciasnej w udach sukience. Szybko rozejrzałam się wokół, by upewnić się, że nikt nie patrzy, uniosłam trochę sukienkę i próbowałam wsiąść. Jedna nogę postawiłam na stopniu, ale kiedy zaczęłam się podciągać, usłyszałam za sobą gwałtowny wdech. Obróciłam się i zobaczyłam, Edwarda wpatrującego się w mój tyłek. Najwidoczniej nie wyglądałam zbyt dobrze.
Słaby podmuch wiatru uderzył w moją nagą skórę i uświadomiłam sobie, zbyt późno, że podciągnęłam swoją sukienkę zbyt wysoko. Świeciłam tyłkiem na Edwarda. ku***. Zaczęłam czuć się skrępowana i rozluźniłam chwyt na samochodzie.
Ponownie, zanim mogłam upaść, Edward był tam, by mnie złapać.
- Może powinienem cały czas za tobą chodzić i upewniać się, że nie upadasz, co pięć minut – zaśmiał się i posadził mnie w samochodzie Emmetta.
Wciąż chichocząc, usiadł na miejscu kierowcy i wycofał samochód z parkingu.
Zauważyłam, że co chwilę patrzy na mnie we wstecznym lusterku, a jego oczy tańczyły ze śmiechu. Za każdym razem, kiedy przyłapałam go na wpatrywaniu się we mnie, wzdychałam z irytacji. To tylko powodowało kolejną rundę śmiechu wydobywającego się z jego ust. Fakt, że wyglądał tak seksownie, kiedy się śmiał sprawił, że byłam bardziej zła.
[/i] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 21:15, 23 Paź 2009 |
|
hehehe... Bella jakaś nienaturalna z tymi tanecznymi propozycjami, ale całkiem do przyjęcia...
Edward jak zwykle seksowny - podoba mi się jako dupek... podobno dupek... taki gburowaty jest całkiem, całkiem :)
było zabawnie... było fajnie... marzą mi się wściekłe riposty, ale któż odgadnie finezję autora :)
jak zwykle bardzod dobre tłumaczenie DT :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Pią 21:44, 23 Paź 2009 |
|
Nawet nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału a tu już następny, miło, miło(:
Moje przypuszczenia co do zachowania E. się sprawdziły. Ale z tym dążeniem do celu przesadza, przez to wydaje się egoistyczny. Kurczę i mimo, że dupek z niego to już podbił moje serce.
Impreza zapowiada się interesująco;D już się nie mogę doczekać.
Tłumaczenie bardzo dobre, pełen pokłon z mojej strony(:
Tak więc chęci, weny, CZASU i wytrwałości w tłumaczeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Nie 13:07, 25 Paź 2009 |
|
śmiesznie, chociaż czytało się podobne opowiadania , zaczynające się od chorej nienawiści E i B do siebie, to nadal przekonująco będę czytać : )
jestem ogromnie ciekawa co będzie dalej ( : |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dreamteam
Wilkołak
Dołączył: 20 Maj 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 17:14, 27 Paź 2009 |
|
rozdział 6 już dostępny na chomiku
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aneq_6
Nowonarodzony
Dołączył: 29 Maj 2009
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: http://i49.tinypic.com/25yys1x.jpg
|
Wysłany:
Wto 18:05, 27 Paź 2009 |
|
BŁAGAM! BŁAGAM ! Dodawajcie rozdziały na forum bo są świetne ;*
Niby to takie nic, ze są na chomiku tylko, ale błagam was, dodawajcie tez na forum ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|