|
Poll :: Wybierz coś, co Ci najbardziej odpowiada. ( O co chodzi dowiciecie się w pewnym momencie :P) |
Piraci |
|
15% |
[ 38 ] |
Kosmici |
|
12% |
[ 30 ] |
Elfy |
|
69% |
[ 170 ] |
Krasnale |
|
2% |
[ 6 ] |
|
Wszystkich Głosów : 244 |
|
Autor |
Wiadomość |
aramgad
Wilkołak
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 16:12, 20 Kwi 2009 |
|
Dopiero dziś przeczytałam ten ff i uważam, że piszesz fantastycznie. Czyta się lekko i przyjemnie, błędów dużo nie ma, głównie literówki. Pomysł super, ciekawy, oryginalny,ale..
No właśnie. Nie pasuje mi, że Edward związał się z Megan. To zgrzyta, bo to on obudził jej serce, w drugim życiu od razu się pokochali, a on po 600 latach. Kurcze nie pasuje mi to wcale i już mi się nie podoba. Mam dylemat czy czytać, bo wiem, że nie powiesz czy oni (B&E) w końcu będą szczęśliwi, ale jeśli ma nie być HEA to ja nie chcę. Po postu to nie pasuje, gryzie się z tym co działo się do tej pory. Trochę mam wrażenie, że chciałaś na siłę coś zmącić. Jeśli tak to czy nie mogłaś poprzestać na Rose? A im dać wreszcie trochę spokoju? To moje odczucia po przeczytaniu na świeżo.
Weny życzę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
illiss
Człowiek
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 14:47, 25 Kwi 2009 |
|
3.
Beta: mystery (ukłony :D)
Przez ostatnie dni tułałam się po lasach i borach, próbując na nowo ułożyć sobie życie. Nie mogłam się poddać, nie teraz, gdy wreszcie byłam wolna, nie po mojej rozmowie z Michałem, dała mi ona dużo do myślenia. Teraz wiedziałam, czego chcę, musiałam obudzić swoje sumienie i zacząć pracować, aby choć w części odpokutować za wszystkie zbrodnie. Zdawałam sobie sprawę, że już niedługo będę musiała odbyć z Cullenami poważną rozmowę. Musiałam to załatwić, a potem usunąć się w cień i pogodzić się z faktem, że Edward należy już do kogoś innego. Ostatnimi czasy popadałam w dziwne otępienie, tylko dlatego przyjmowałam wszystko ze stoickim spokojem. Rozumiałam, że pomimo wszystkich zmian upłynęło już bardzo dużo czasu. I ja, i Edward zmieniliśmy się, nie byliśmy tymi samymi istotami, co kiedyś. Być może myliłam się, może ja również już go nie kocham, a to wszystko było moim głupim wymysłem. Nie. Nie mogłam sobie wmawiać takich bzdur, pomimo upływu czasu z mojej strony nadal nic się nie zmieniło. Ba, kochałam go mocniej niż kiedykolwiek. Godziłam się z faktem, że już nigdy go nie dotknę, nie pocałuję… Żyłam sama przez tysiąc lat, dlaczego teraz nie miałoby mi się udać? Czy razem z Edwardem musiałam stracić wszystkich Cullenów? Tyle nurtujących pytań… Mój nastrój stawał się coraz bardziej melancholijny, świat zdawał się tracić barwy, czułam już tylko pustkę. Zanu z pewnością wiedział, że Edward ma żonę, myślał, że do niego wrócę? Nie, nie mogłam dać mu tej satysfakcji, mogłam żyć dzień po dniu, choćby tylko na przekór jego planom i nadziejom. Musiałam się zmienić, aby nie trafić do Piekła, bo to oznaczałoby powrót do ojca. Westchnęłam ciężko. Miałam cel. Ciężar lęku i bólu przygniatał mnie zbyt wielką masą, był tak uciążliwy, że bałam się, iż się pod nim załamię. Już nic nie rozumiałam. Tylu ludzi, wampirów, aniołów, a nawet demonów żyło dostatnio, bez większych trosk, otaczając się szczęściem. Dlaczego ja do cholery nie mogłam tego mieć? Czy pragnęłam aż tak wiele?! Jak długo miałam czekać na śmierć? Na jedyne możliwe ukojenie? Mijały dni, z ukrycia obserwowałam jak bardzo zmieni się świat ludzi. „Pacyfiści” całkowicie przejęli kontrolę, dziwiło mnie niezmiernie, że osoby, które tak brzydziły się przemocą, posługiwały się nią, aby ją wyplenić. To było dla mnie coś całkowicie niezrozumiałego. Tysiąc lat to dla tych istot bardzo dużo czasu, podziwiałam rozwój ich techniki, niesamowite pomysły, które z zapałem wcielali w życie. Dostatnie życie stało się czymś dostępnym jedynie dla elity, większość, czyli biedota, została zepchnięta na margines społeczeństwa. Uważnie śledziłam poczynania rebeliantów. Ludzi, którzy zostali wygnani ze Zjednoczonej Republikańskiej Ziemi, aby skryć się pod jej skorupą. Stworzono dwa, całkiem odizolowane od siebie światy, z tym, że buntownicy musieli zacząć wszystko niemal od początku. W zadziwiającym tempie stawali się coraz potężniejsi. Wszyscy wokoło zdawali sobie sprawę, że już wkrótce dojdzie do starcia pomiędzy tymi dwoma grupami. Jak zauważyłam, całkowicie zatraciła się religijność tych istot, ba żadne z nich nie miało pojęcia o czymś takim jak wiara, która została doszczętnie wypleniona przez jedną sektę. Zdezorientowana śledziłam, jak coraz więcej ludzi pogrąża się i pozwala sobą manipulować, wierząc w najbzdurniejsze „dogmaty”. Heretycy posiadali broń, która zawładała umysłami ludzi. Jeśli choć raz człowiek w jakiś sposób dostał się pomiędzy wyznawców sekty, nie było już dla niego ratunku. Nie potrafiłam jeszcze dokładnie określić całego mechanizmu, który rządził tym światem. Z jednej strony niemal raj, praktycznie bez chorób, dostatek i szczęście, a z drugiej niebezpieczeństwo tak wielkie, że pozostawało już tylko marzyć o jak najszybszej śmierci. Długie, radosne życie bardzo małej grupy, stało się bezpośrednią przyczyną procesu, który zmierzał do wyniszczenia rodzaju ludzkiego. Za wszelkim złem i potwornościami, jakich nie życzyłabym nawet aniołowi, stała jedna istota. Aro. Tak, to właśnie jeden z nocnych mecenasów sztuki, był odpowiedzialny za to, co działo się na tej planecie. Zabawne, że żadna z grup, na jakie podzielili się zarówno ludzie, jak i wampiry, nie zdawała sobie sprawy z tego, jak perfidnie manipuluje nimi Aro. W bardzo wyrafinowany i przemyślany sposób podporządkował sobie tak kruche istoty. Było jednak coś, co bardzo spodobało mi się w tym współczesnym świecie, a mianowicie zachowanie ekologów. Ludzie ci opatentowali domy najnowszego rodzaju, które miały kształt kuli i wisiały na drzewach. Były przy tym tak skonstruowane, że w żaden sposób nie zagrażały środowisku naturalnemu. Życie, jakie prowadziła ta wąska grupa społeczna było bardzo ciekawe, zdawali się oni robić wszystko, aby chronić przyrodę i musiałam przyznać, że przez ostatnie tysiąclecie zrobili bardzo dużo. Ziemia jeszcze nigdy nie była tak bogata w różnorodne gatunki zwierząt i roślin. Lasy, puszcze, rezerwaty i parki zajmowały prawie pięćdziesiąt procent powierzchni. Ludzie nauczyli się żyć w harmonii z przyrodą, a działania ekologów sprawiły cuda. Potrafili przywrócić do życia organizmy, które wymarły setki tysięcy lat temu, to zasługa nowoczesnej technologii. Tak więc obecna Ziemia nadal posiadała wiele zalet, jak i wad, ale przy tym wydawała się o wiele bezpieczniejszym i piękniejszym miejscem, grożącym pokusami i ogromnym złem. Zaczęło się spełniać odwieczne marzenie człowieka. Po przez wywołanie na Marsie efektu cieplarnianego, stworzono tam warunki, umożliwiające ludziom bezpieczne życie, w ten sposób rozpoczęto proces kolonizacyjny planety, ale ona w żadnym wypadku mnie nie interesowała.
Słońce zaszło zaledwie kilka sekund wcześniej, dlatego bez obawy wyszłam na ulice Volterry. Wolnym krokiem zmierzałam do zamku. Aro zadbał, aby pałac zwycięsko przeszedł próbę czasu, choć nie widziałam go, gdy przebywałam na Ziemi poprzednim razem, mogłam się bez trud domyślić, że nie zmienił się w wielkim stopniu. Wkroczyłam do sali, odziawszy się wcześniej w suknię, którą ukradłam z pobliskiego sklepu. Wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę, uśmiechnęłam się kpiąco i ruszyłam w stronę Ara, który stał wśród tłumu.
- Bello, oczekiwałem cię – powiedział, całując mnie w oba policzki.
- Aro, miło cię widzieć. Jak długo ma trwać to przyjęcie? – zapytałam.
-Bawimy się przez tydzień, każdej nocy – wyjaśnił. – Obecność jest obowiązkowa na rozpoczęciu i zakończeniu.
- Dobrze, na pewno się zjawię. – Chciałam odejść.
- Bello? – Zatrzymał nie Aro.
- Tak?
- Myślałaś o tym, aby zostać w Volterze na dłużej?
Uniosłam brew. No tak, sądził zapewne, że gdy dowiem się o partnerce Edwarda, to postanowię wrócić do ojca, albo przynajmniej zostać z nim.
- Nie zastanawiałam się jeszcze nad tym – oznajmiłam. – Ale na pewno rozważę tę opcję.
- Będziesz tu zawsze mile widziana.
„Chyba raczej moje zdolności” – pomyślałam. Posiadałam dwa dary, to bardzo dużo jak na wampira. Wywoływałam halucynacje, które ukazywały największe obawy danej osoby i dodatkowo je ubarwiałam, aby były ciekawsze. Drugą moją zdolnością była tarcza, dzięki niej mogłam chronić umysł swój lub kogoś innego. Tarcza sprawiała, że mogłam z kimś rozmawiać w sposób tradycyjny lub mentalny bez groźby, że ktoś nas podsłucha.
- Dziękuję, będę o tym pamiętać. – Uśmiechnęłam się i odwróciłam, aby odejść.
W kącie sali zauważyłam siedzących przy stole Cullenów, odetchnęłam głęboko i podeszłam do nich. Czułam na sobie ich spojrzenia, unikałam wszystkich, poza jednym – Emmetta. Objęłam go swoją tarczą.
- Chyba musimy porozmawiać – szepnęłam, odwracając wzrok.
Jego smutne oczy budziły we mnie lęk.
- Bello, nie tutaj, nie chcę, aby ktoś usłyszał.
Ten głos…przepełniony rozpaczą, chciałam go pocieszyć. Gdybym nie pojawiła się w ich życiu, Rosalie wciąż byłaby z Emmettem.
- Jesteśmy bezpieczni – zapewniłam. – Mój dar umożliwi nam swobodną rozmowę, spójrz na swoją rodzinę.
Reszta Cullenów patrzyła na nas zdezorientowana, usiadłam na krześle obok Emmetta. Uśmiechnął się sucho.
- W takim razie mów, powiedz mi całą prawdę.
- Na pewno chcesz wiedzieć wszystko? Dużo się zmieniło. – Westchnęłam.
- Tak, powiedz, co z moją Rose – zażądał.
Przymknęłam powieki.
- Widzisz, Rosalie i ja bardzo się nienawidzimy, nie potrafiłam jej wybaczyć, że cię zostawiła, a mogła z tobą być bez przeszkód.
Kiwnął głową.
- To dlatego, że musiałaś odejść od Edwarda?
Przytaknęłam.
- Rosalie natomiast zazdrościła mi autorytetu, władzy, pochodzenie i urody, jaką jeszcze niedawno posiadałam. Te pragnienia zaślepiły ją, ona… została… została kochanką mojego ojca – wyrzuciłam z siebie.
Wampir zamarł, zaciskając szczęki.
- Kontynuuj – warknął.
- Tak bardzo pragnęła zostać z Zanu, że mój ojciec złożył nam pewną propozycję. Oddałam jej część mojej demonicznej natury w zamian za jej wampirzą. – Spojrzałam na niego błagalnie. – Emmecie, proszę cię nie wiń mnie za to, ja… musiałam spróbować, a ona chciała zostać z Zanu. Gdyby był jakikolwiek sposób, by ona do ciebie wróciła zrobiłabym wszystko, ale Rosalie wybrała inne życie, dlatego nie jestem w stanie zrobić nic.
Patrzył na mnie pustym wzrokiem, czułam ogromny żal, przytłaczała mnie odpowiedzialność. Po raz pierwszy ogarnęły mnie takie emocje. Zadrżałam.
- Emmett, powiedz coś…błagam – zaszlochałam.
Byłam winna jego cierpienia, zabrałam mu coś, czego sama tak pragnęłam, coś najpiękniejszego pod słońcem. Żadne moje morderstwo czy inny uczynek nie był tak straszny, jak ten. Wampir przytulił mnie do siebie mocno. Wtuliłam się w jego tors.
- Bello, nie wiń się za to, chciałaś spróbować dla Edwarda. I tak jesteśmy w podobnej sytuacji, on jest z Meg, a Rose z … - ostatnie słowa nie mogły mu przejść przez gardło.
- Co teraz zrobisz?
- Nie wiem… Rosalie mnie nie chce i… nie wiem. – Odsunął się ode mnie. – Nie sądziłem, że zapragnie czegoś mocniej niż dziecka.
- Ona bardzo się zmieniła. Gdybyś wiedział, co teraz robi…. – Wzdrygnęłam się z obrzydzeniem.
- Dla mnie umarła – szepnął z rozpaczą. – Muszę to przemyśleć. Powiedz mojej rodzinie, żeby się o mnie nie martwili, niedługo wrócę, ale… o niej… wyjaśnię to sam.
- Dobrze.
Wstał i zniknął. Zakryłam twarz dłońmi, próbując ogarnąć emocje. Na plecach poczułam dłoń Esme, która delikatnie mnie głaskała. Zdjęłam tarczę. Z wysiłkiem uniosłam głowę i spojrzałam matce w oczy.
- Emmett, potrzebuje samotności, wkrótce sam wszystko wam wyjaśni.
- Bello, nie możesz się obwiniać o wszystko – szepnęła wampirzyca.
Zaśmiałam się chłodno.
- Esme, nawet sobie nie wyobrażasz jak ja nienawidzę Rosalie. – Mój głos wręcz kipiał gniewem. – Stała się potworem i to z własnej woli. Dobrowolnie zgodziła się na coś, co ja musiałam znosić z przymusu. I to, że ona może być z moim ojcem, za to najchętniej bym ją zabiła.
- Jest z Zanu?! – jęknęła Alice.
- Tak – prychnęłam ze wzgardą. – Ubóstwia go na każdym kroku, resztę powie wam Emmett, ja już nie mam nawet siły o tym myśleć.
Westchnęłam głęboko i po raz pierwszy spojrzałam na Edwarda. Długo nie odwracałam wzroku, który odwzajemniał tylko przez chwilę. Popatrzyłam na Megan, a potem na ich złączone dłonie. Wszyscy z niepokojem oczekiwali mojej reakcji. Nie czułam złości, tylko okropną zazdrość, że to ta kobieta jest z nim zamiast mnie.
- Meg, opowiesz mi swoją historię? – zapytałam wampirzycę, która wpatrywała się we mnie, nie ukrywając złości.
Uśmiechnęła się i pocałowała mężczyznę w policzek, żałosna próba prowokacji, nie zamierzałam pokazywać im tego, co czułam.
- Oczywiście. Choć to nic niezwykłego. Jakieś czterysta lat temu, przemienił mnie Kajusz, później poznałam Edwarda. Zakochaliśmy się w sobie. – Tym razem pocałowała go w usta, te czułości paliły mnie od środka. – Pobraliśmy się. Kajusz chciał, abym została w Volterze, ale wybrałam życie z Cullenami.
- Rozumiem – zapewniłam, przeszywając ją po raz ostatni spojrzeniem. – Musicie mi przyrzec, że nikt nigdy nie dowie się o mnie, i o wszystkim, co wam zdradziłam, nawet Megan, choć należy do waszej rodziny. W przeciwnym wypadku narazicie na niebezpieczeństwo mnie i prawdopodobnie siebie samych, a to grozi wyłącznie śmiercią.
- Masz, moje słowo, Bello – obiecał Carlisle.
- Bello – zwróciła się do mnie Alice. – Czy ty masz już jakieś plany na najbliższy okres?
- Nie – odpowiedziałam niepewnie.
- Może byś z nami zamieszkała? W zasadzie jesteśmy rodziną, Esme to twoja matka – zaproponowała.
- To nienajlepszy pomysł – wyznałam.
- Och… - szepnęła.
- Ale mam do was prośbę. – Uśmiechnęłam się, widząc ożywienie Alice. – Cóż, przyznaję, że trochę sobie nie radzę, a dość już mam tych kradzieży. Nie mam pojęcia, co robić, aby funkcjonować tak, jak wszyscy. – Megan prychnęła. – Meg, nie śmiej się, proszę – uśmiechnęłam się słodko. – Moja sytuacja jest trudniejsza niż myślisz – dodałam zimno.
Ta wypowiedź ją zdziwiła.
- Oczywiście, Bello – Alice zaklaskała w dłonie z uciechy. – Ale myślę, że po prostu będzie lepiej, jak damy ci pieniądze.
Przygryzłam wargi.
- Nie, Alice.
Spojrzała na mnie smutno.
- Nie chcesz się z nami widywać?
- Alice, zrozum, ja nie mogę, a przede wszystkim nie chcę non stop patrzeć na Megan i Edwarda. Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się zmieniłam, boję się, że któregoś dnia oszaleję i ich zabiję.
Zerwałam się na równe nogi.
- Bello, musimy porozmawiać. – Usłyszałam głos Edwarda.
Przeszyłam go zimnym spojrzeniem.
- Nie mamy o czym. Zwróciłam ci normalne życie, udało ci się kogoś znaleźć, nic już nas nie łączy, nie mam wobec ciebie żadnych długów.
- Nie o to mi chodziło – wyszeptał.
- Nieważne. Dziś i tak nie mam już siły, być może załatwimy to jutro. Alice, mogę na ciebie liczyć?
- Oczywiście – zapewniła.
- W takim razie do zobaczenia – rzuciłam i odeszłam szybkim krokiem. Byle jak najdalej od Cullenów, od Edwarda, od tego cholernego uczucia wobec niego, które stawało się moim przekleństwem. A może powinnam jednak wrócić do Zanu?
Pernix--> tak dla jasności to Włochy już nie istnieją (tzn. w moim ff) :D
sandwich--> "Narcystyczna suka Rosali" to było boskie stwierdzenie :P zapamiętam je heh.
aramgad--> hah, fakt nic nie powiem, aczkolwiek miłoby mi było gdybyś przeczytała, ten ff zbliża się już do końca, a i nie odczepię się ani od Rose&Ema ani Bells&Eda ;p
Jakimś cudem udało mi się wrzucić kolejną część przed terminem o.O, jestem z siebie dumna heh. Miłego czytania.
Yo ho! |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Nie 11:35, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
sandwich
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 15:04, 25 Kwi 2009 |
|
uch, ta Megan podnosi mi ciśnienie, wrr... A Edward taki jakiś ciapowaty mi się teraz wydaje, jakiś przytłoczony, zdominowany - chłopie weź się w garść!
Tak mi smutno z powodu Emmetta, chętnie bym go przytuliła do swojej piersi i pocieszyła na wszelkie sposoby
Bello nie wracaj do Zanu, ani mi się waż! Wyzwij tą słodką (zęby mnie bolą) Megan do walki i nakop jej do doopy, pokiereszuj twarzyczkę itd.
Co do Edzia jeszcze nic nie wymyśliłam, ale w sumie facet sam sobie zgotował taki los i dobrze mu, że cierpi, o!
Dziękuję za tak szybkie dodanie odcinka i już wypatruję następnego.
Pozdróweczka |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez sandwich dnia Sob 15:05, 25 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Mercy.
Wilkołak
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 15:19, 25 Kwi 2009 |
|
No dobra, zbieram się na skomentowanie tego opowiadania już... bardzo długi okres czasu. Na początku nie byłam do niego przekonana, było tak odmienne od wszystkich innych, że aż mnie odrobinę odrzucało. Zaciekawiła mnie jednak akcja, więc zaczęłam czytać dalej i dalej... i dalej... I zyskałaś fankę illis. Od momentu w którym serce Belli zabiło po raz pierwszy, zaczynałam się powoli uzależniać od tego FF xD Świetnie prowadzisz akcje, wszystko jest wspaniale opisane i jest tu wiele niespodziewanych zwrotów akcji. Bosko po prostu^^ Fragment, w którym Carlisle mówi do Esme "Moje niebo jest przy tobie." zapadł mi w pamięci i cały czas krąży w głowie. Motyw zmiany Belli i Edwarda w ludzi i wysłania ich do Chicago był bezbłędny. Normalnie zaraz zacznę bić Ci pokłony^^ Nie lubię Rose, więc to, że została kochanicą Zanu jakoś mnie nie przejęło. Okropnie żal mi tylko Emmetta. Może przyjść do mnie to go pocieszę
Megan nie lubię bo:
a) Jestem zazdrosna o Edwarda
b) Zachowuje się jak suka w stosunku do Belli
c) Jest przeszkodą na drodze Edwarda do Belli
d) W pełni rozumiem jej zachowanie. Aż mnie skręca w środku kiedy się zastanawiam czy ja bym się nie zachowała podobnie, jeżeli mój ukochany przyznałby, że kocha kogoś bardziej i chce przekreślić lata szczęścia dla jakiejś innej dziewczyny. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia jakbym postąpiła, być może tak jak Bella - pozwoliła mu odejść, być może jak Megan - zachowała się ździrowato.
Jestem cholernie ciekawa dalszych części więc proszę ładnie i grzecznie być nie kazała czekać mi (i innym osobom, które równie mocno uwielbiają to FF) na kolejny rozdział. Pozdrawiam i dużo weny życzę,
Merc. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Mercy. dnia Sob 15:24, 25 Kwi 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
aramgad
Wilkołak
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 15:22, 25 Kwi 2009 |
|
Przeczytam z czystej ciekawości Rozdział o dziwo fajny. Mało było Edwarda i Megan, dzięki czemu łatwiej mi go przełknąć. To jest naprawdę świetne opowiadanie, podtrzymuję jednak to co napisałam wcześniej.
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Sob 15:30, 25 Kwi 2009 |
|
Jak zwykle wspapiale.
Podoba mi się przyszłość opisna przez Ciebie. Zaprazentowana w bardzo ciekawy i przemyślany sposób. Piękne opisy
Meg nie cierpię coraz bardziej z każdym rozdziałem. Ja nie wiem jak Ed mógł się związać z kimś takim. Głupia, pusta baba do tego hipokrytka. Nie lubie jej baaardzo!
Przepięknie opisałaś rozmowę Emmetta i Belli, nie była przesadzona ani zbyt ckliwa tylko taka w sam raz. Idelana ;]
Jedyne co mi się nie podobało to zachowanie Edwarda w tym rozdziale, pozwalał Meg na te całusy w policzek i usta wiedząc że Bella dalej go kocha, wiedząc co dla niego zrobiła... Liczę, że w następnym rozdziale będzie się przed nią kajał :D
Mam nadzieję, że nie każesz tam czekać tak długo na kolejną część bo umrę z ciekawości :P
Pozdrawiam ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Sob 15:44, 25 Kwi 2009 |
|
Ed chce powiedzieć Belli prawdę? Oh, proszę, proszę, tak!
Tylko czy ona będzie chciała tego słuchać, i co z Meg?
Może Rose oprzytomieje i wróci do Ema...
Mimo, że ff się kończy, nadal utrzymuje w wielkiej niepewności.
Sama nie wiem, co myśleć o Meg. Nie jej wina, że kocha Eda i że on ją okłamuje. Widzi w Bells konkurencję i pewnie dlatego tak się zachowuje. Podejrzewam, że większość kobiet na jej miejscu tak by robiło. Sądzę, że Meg nie jest suką, tylko zazdrosną i bojąca się straty ukochanego wampirzycą...
Jedno pytanie: Ile jeszcze rozdziałów zostało?
Standardowo WENA!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
sandwich
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Kwi 2009
Posty: 28 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 15:56, 25 Kwi 2009 |
|
W sumie możesz mieć rację, Anabells.
Megan przeświadczona o miłości Edwarda broni się w taki, a nie inny sposób.
Wszystkiemu winien ciepłe kluchy Edi, który zwodzi Megan zamiast jej powiedzieć prawdę o swoich uczuciach.
Facet powinien się zdobyć na szczerość, a nie ukrywać pod płaszczem wspólczucia i niechęci skrzywdzenia Megan swoje tchórzostwo!
Zaczyna mnie tutejszy Edward wkurzać, wrrr... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Juliet
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Sty 2009
Posty: 49 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam gdzie Ben, tam Juliet.
|
Wysłany:
Sob 17:13, 25 Kwi 2009 |
|
Pierwsza myśl, jaka napłyneła do mej głowy, po przeczytaniu tego rozdziału, to to, że Meg jest suką.
Druga, to podziękowanie dla Ciebie, że tak świetnie opisujesz uczucia.
Bella jest interesującą postacią w tym ff. Ja na jej miejscu udusiłabym Megan gołymi rękami. Dziwi mnie Edward, który oddawał pocałunki.
Skoro kocha Bells, to dlaczego naraża ją na cierpienia? Gdybym mogła uderzyłabym go, może do tegj jego bladej, idealnej, wampirzej główki by coś napłynęło.
Życzę veny i czekam na dalszę części.
Ah, dziękuje za ten ff! ;> |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Sob 17:13, 25 Kwi 2009 |
|
Cóż... FF śledzę od poczatku, jednak na forum zarejstrowałam się niedawno. Teraz mam okazję skomentować. Bardzo przypadł mi do gustu Twój styl pisania i co najważniejsze pomysł!
Nie ma sielanki, ich życie nie jest różowe i cukierkowe. Nie jest to opowiadnie typu: "poznajemy się, jesteśmy ze sobą, kłócimy się, godzimy, a potem żyjemy długo i szczęśliwe", nie jest to coś rodzaju komedii romantycznej. Tutaj cały czas coś się dzieje, nie pozwalasz czytelnikowi się nudzić., trzymasz go cały czas w niepewności.
Gratuluję i czekam na kontynuację.
Souris.
PS. Jedyne co rzuciło mi się w oczy to:
"- Alice, zrozum, ja nie mogę, a przede wszystkim nie chcę non stop patrzeć na Megan i Edwarda. Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo się zmieniłam, boję się, że któregoś dnia oszaleję i ich zabiję.
ZERWAŁAM SIĘ NA RÓWNE NOGI.
- Bello, musimy porozmawiać. – Usłyszałam głos Edwarda.
Przeszyłam go zimnym spojrzeniem.
- Nie mamy o czym. Zwróciłam ci normalne życie, udało ci się kogoś znaleźć, nic już nas nie łączy, nie mam wobec ciebie żadnych długów.
- Nie o to mi chodziło – wyszeptał.
- Nieważne. – WSTAŁAM. – Dziś i tak nie mam już siły, być może załatwimy to jutro. Alice, mogę na ciebie liczyć?"
Chodzi mi o to, że już stała więc nie mogła zrobiś tego drugi raz. |
Ostatnio zmieniony przez Souris dnia Sob 17:18, 25 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Querida
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 17:20, 25 Kwi 2009 |
|
Świetnie opisałaś przyszły świat-najlepsze te domy na drzewach,interesujący pomysł.Mam nadzieje,że Edward i Bella w końcu szczerze ze soba porozmawiają,a Meg doprowadza mnie do białej gorączki-robi wszystko byle dopiec Belli.Biedny Emmett,mógłby znależć sobie jakąś dziewczyne,może Meg-Edward pewnie chętnie ją odstąpi;D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Shili
Człowiek
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:25, 25 Kwi 2009 |
|
Super, naprawdę jestem pod wrażeniem, świetny opis przyszłości, zaciekawiły mnie te domy na drzewach :>. Co do Megan, to też jej nie lubię, nie cierpię, strasznie mnie denerwuje. Mam nadzieję, że Bells z Edwardem nie pogodzą się zbyt szybko, byłoby za słodko. Rozmowa Ema i Belli była strasznie smutna, zastanawiam się to dalej będzie z Emmettem, mam nadzieję, że znajdzie kogoś godnego jego osoby, byleby nie Megan, z całego serca mu jej nie życzę ;D. Kurczę,co do Eda to mnie zdenerwował, ok myśli o Megan, o tym, że bardzo mu pomogła, ale o Bells już nie mógłby pomyśleć, ona przecież też dużo dla niego zrobiła. Megan to bym najchętniej spaliła :D i to odrazu, ale to by było zbyt piękne, żeby było prawdziwe :>.
Pozdrawiam i życzę weny . |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Shili dnia Sob 18:26, 25 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
illiss
Człowiek
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 11:55, 26 Kwi 2009 |
|
Mercy. --> o mamciu ale mi się słodko zrobiło ^^
niobe --> myślę, że w kolejnym rozdziale zwrócisz większą uwagę na COŚ innego niż Edward :D
Anabells --> do końca zostało 5 rozdz. + epilog.
Souris --> wielkie dzięki, że zwróciłaś uwagę na ten błąd, oczywiście poprawione już
Shili --> heh spalenie...widzisz do czegoś tu nawiązałaś, to COŚ pojawi się już wkrótce, wprawdzie nie w 4 rozdz. ale już niedługo.
Co do Megan, cóż miałam z nią duży dylemat w jaki sposób ją przedstawić, ale hm...myślę, że to prawdziwa s*ka, heh, chociaż w sumie...dobra, nic więcej na jej temat nie piszę.
Zradzę, że w 4 rozdz. zrobi się... baardzo gorąco, a w 5 jeszcze goręcej.
Dzięki za wszystkie komantarze ;D tak się ciepło koło serca robi jak je czytam. Jeśli dobrze pójdzie (to zależy ile mam lekcji na jutro) to 4 rozdz. BYĆ MOŻE zostanie wysłany do Bety jeszcze dziś i pojawi się szybciutko, ale wolę nic nie obiecywać.
Yo ho!
PS. trzymajcie kciuki, żebym miała mało lekcji :P
PS.1. a i epilog pojawi się napewno z 8 rozdz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 12:19, 26 Kwi 2009 |
|
Cytat: |
myślę, że w kolejnym rozdziale zwrócisz większą uwagę na COŚ innego niż Edward |
Nie wiem czy to jest możliwe^^
A poza tym to nie jest tak, że zwracam uwagę tylko na niego... Dostrzegam także inne walory Twojego ff, no ale cóż truno skupić się BARDZIEJ na czymś innym
a poza tym jestem teraz jeszcze bardziej zaintrygowana Twoimi sugestiami co do kolejnych rozdziałów i między uczeniem się do kolejnych kolosów trzymam kciuki, żebyś miała mało lekcji
Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Nie 12:49, 26 Kwi 2009 |
|
Przyznam trochę mnie zaintrygowała twoja ankieta.. ciekawe co kombinujesz.:)
co do tekstu szkoda że losy Edwarda i Belli się rozeszły ale wierzę że jeszcze ich mocniej połączysz. Megan jest moim zdaniem sztuczna, ale za mało jej było by ja subiektywnie oceniać. pisz dalej, czekam z niecierpliwością. bohaterką, która przyciągnęła moje zainteresowanie jest Rosalie, mam wielka nadzieję, że jeszcze poruszysz watek z nią i z Emmetem. bo to się tak nie mogło zakończyć.
Pozdrawiam P. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
werciku16
Człowiek
Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Polski
|
Wysłany:
Nie 15:35, 26 Kwi 2009 |
|
Popieram Prudence co do ankiety. Też się głowię od paru dni o co cho z tymi alienami xD Co do Megan:JAK JA BYM JĄ DORWAŁA! Normalnie co ona se wyobraża, żeby tak się do Edwarda kleić i rozdzielać jego i Bells. Jeszcze jaka chamska! Choćby jakaś diva, która ma faceta na zawołanie. Normalnie niech se przejży na oczy i zobaczy, że Ed jej nie kocha! Sie normalnie zbulwersowałam. Mam nadzieję, że oczywiście połączysz znów Edwarda i Bellę a ta Megan dostanie kopa w twarz i wyleci. Normalnie czułabym satysfakcję jakby tak na oczach tej M. Ed i Bella się całowali a jej by kopara opadła no! Z wielką, nieukrywaną niecierpliwością czekam na kolejne ekscytujące rozdziały. Pozdrawiam i weny życzę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivienne Grace
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 17:27, 26 Kwi 2009 |
|
Muszę przyznać, że to opowiadanie bardzo wciąga. Czytałam cały dzień i pod koniec jeszcze nie miałam dosyć:) Masz bardzo wiele ciekawych pomysłów. Spodobała mi się Bella z piekła rodem xD Zawsze mi właśnie takiej brakowało. Co do ankiety popieram. Długo się głowiłam po co ci to potrzebne. Niestety całą przyjemność czytanie odbiera mi ta głupia Megan. Jak przeczytałam ostatni rozdział to miałam ochote kopnąć ją w ten niewydarzony tyłek :D Mam jednak nadzieje, że sprawiedliwości stanie się zadość i Edek wkońcu zmądrzeje i zrobi to w moim imieniu^^ Niech moc będzie z tobą!:* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Vivienne Grace dnia Nie 17:28, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
illiss
Człowiek
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 19:34, 26 Kwi 2009 |
|
4.
Beta: mystery (niezastąpiona i baardzo szybka ^^)
Siedziałam z Alice w sypialni jej i Jaspera, nie mogąc zrozumieć, po co im ona. Moja przyjaciółka zajmowała się przygotowaniem nas obu na wieczorne przyjęcie.
- Alice, co to są święta? – zapytałam.
Ten temat drażnił mnie od kilku dni, zwłaszcza, że na każdym kroku słyszałam jak ludzie i wampiry używają tego określenia.
- Nie wiesz? – zdziwiła się wampirzyca.
- Ee… cóż, nie - przyznałam.
- Widzisz, to taki okres, który spędza się w gronie rodziny, wśród najbliższych. Wszystko się sobie wybacza. Ma miejsce raz w roku, ale większość ludzi i wampirów zapomniała, dlaczego obchodzi się go tak uroczyście, teraz jest to po prostu tradycja bez większego znaczenia.
- Hm, powiedzmy, że rozumiem, a ten tydzień przyjęć w Volterze? – wypytywałam.
- Jakieś pięćset czy sześćset lat temu przez dziesięć lat trwała wojna, największa w historii. Wampiry poczuły się w obowiązku do jakiejkolwiek reakcji. Gdyby nie to, ludzie prawdopodobnie doprowadziliby do zniszczenia Ziemi. Poczynania naszych współbraci spowodowały, że zostaliśmy wykryci. Nawet sobie nie wyobrażasz, co tu się działo, ludzie zaczęli na nas polować. Posiadali taką broń, że byliśmy bezbronni. Za sprawą Aro w jakiś sposób ludzie zapomnieli o wszystkim, od tego czasu to on decyduje, jak bardzo rozwinie się ludzka technologia, ba, stał się takim… królem? Dyktatorem? Z którego istnienia żaden człowiek nie zdaje sobie sprawy. Do tamtej chwili nikt z nas nie sądził, że Aro jest tak potężny. Z tego powodu, co dziesięć lat w Volterze odbywa się tygodniowe przyjęcie. Sądzę, że Aro w ten sposób chce być pewny, iż nikt z nas nie zapomni o tym, co zrobił.
- Ciekawe – szepnęłam.
Owszem, to z pewnością był ważny argument, ale w tym wszystkim musiało kryć się coś więcej. Byłam tego bardzo ciekawa.
- Bells?
- Tak, Alice?
- Wiesz, nie denerwuj się i jak chcesz to nie odpowiadaj, ale ciekawi mnie, co robiłaś przez ten czas, gdy się nie widziałyśmy – wyrzuciła z siebie szybko wampirzyca.
Zdziwiła mnie jej niepewny głos. Czyżby się mnie bała? Obecnie nie stanowiłam dla niej większego zagrożenia.
- Zabijałam anioły, całe rzesze. – Zaśmiałam się. – Ciekawe przezwiska dla mnie wymyślali.
- Jakie? – drążyła, widząc, że jestem skora do zwierzeń.
- Pogromca Skrzydlatych, Zabójca Największych, Niepokonana, Wielka Bella, to ostatnie najbardziej mnie bawiło, albo… czekaj, jak to szło? O, mam! Śmiercionośny Demon, to brzmi jak jakaś nieuleczalna choroba.
- Lubiłaś to, prawda? – spojrzała na mnie dziwnie.
- Tak – przyznałam.
- I nie chcesz tego robić dalej?
- Obiecałam komuś, że nie skrzywdzę już żadnego anioła. – Przygryzłam wargi na wspomnienie Michała. – Komuś, kto bardzo przeze mnie cierpi.
- Nie rozumiem.
- Ja… nie chcę o tym mówić.
- Bello, czy ty kogoś miałaś?
Prychnęłam.
- Nie, kocham twojego brata. Ja tak łatwo nie zapominam – powiedziałam z goryczą.
Patrzyła na mnie ze smutkiem.
- On na ciebie czekał, bardzo długo… Nawet nie wiesz, jak cierpiał.
- On cierpiał?!- krzyknęłam – On?! A ja się niby świetnie bawiłam?! Wszystko, co robiłam było po to, aby zapewnić mu bezpieczeństwo! Więc nie mów mi o jego cholernym cierpieniu, bo mnie szlag trafi! – Dyszałam ciężko.
- Bello… Tak dużo czasu minęło – wyszeptała.
Zaśmiałam się rozgoryczona.
- Nie bój się, nie zamierzam mu przeszkadzać. To dobrze, że ma kogoś, tylko że cały czas słyszałam te jego zapewnienia, że będzie czekał, że mnie nie zapomni. I co? Emmett czekał na Rosalie. Dlaczego on nie mógł?
Nie odpowiedziała. Wstałam i wyszłam z pokoju. To wszystko zaczynało mnie przerastać. Żeby tylko zakończyć ten upokarzający żywot. Co chwila miałam przed sobą nienawistne spojrzenie Megan, pocałunki jej i Edwarda. Naprawdę nie mógł mi oszczędzić tego widoku? Jak mógł o mnie zapomnieć?! Dlaczego byłam tak głupia i wierzyłam w jego zapewnienia?! Biegłam, nie miałam pojęcia jak długo. Musiałam coś zrobić. W sumie, dlaczego nie? Taka była moja natura. Volterra została setki kilometrów za mną. Nabrałam powietrza. Ludzki zapach był wokół mnie, musiałam szybko się zdecydować. Mój nos podrażniał jeden, szczególnie słodki zapach, wydawał się być lepszy od pozostałych, jakby stworzony specjalnie dla mnie. Wkrótce miałam pewność, do kogo należał, jego właścicielem było… dziecko, małe dziecko. Nie, jeszcze nigdy nie skrzywdziłam tak młodej istoty. To była granica, której nie wolno było przekroczyć. Dzieci były lepsze, czystsze nawet od aniołów, nie miałam prawa odbierać im życia, dopiero wtedy stałabym się potworem. Moją uwagę przykuł inny człowiek, którego mogłam zniszczyć. Omiotłam spojrzeniem jego posturę, mężczyzna miał około dwudziestu pięciu lat i był zły do szpiku kości. Stanęłam za jego plecami, dłonie przyłożyłam do skroni ofiary, aby wedrzeć się do umysłu. Zaśmiałam się cicho. Chciałam sprawić mu cierpienie, obarczyć za moje bóle. Mężczyzna zadrżał, jakby miał świadomość tego, co za chwilę miało się wydarzyć. Zaczęłam wywoływać halucynacje. Człowiek wrzeszczał, a ja napawałam się jego krzykiem. Obawy tej marnej istoty były doprawdy żałosne. Widział siebie jako bankruta. Starego, zniedołężniałego dziadka, który nie miał nad nikim władzy. Był zerem, nic nieznaczącym człowiekiem. Przyłożyłam usta do jego szyi, aby znaleźć odpowiednie miejsce, do którego mogłabym się wgryźć. Wbiłam zęby do skóry ofiary i jęknęłam z zachwytu, do mojego gardła spływała krew, strumienie słodkiego płynu ukajały palący żar. To było cudowne. Pozwoliłam, aby moim ciałem zawładnął dziki szał, ssałam coraz szybciej z rosnącym pożądaniem. Budziły się we mnie nowe zwierzęce uczucia i potrzeby, które po chwili zagłuszyły obrzydzenie do samej siebie. Szybko odrzuciłam martwe ciało. Okazałam się słaba, bardzo słaba. Krzyknęłam z furią. Nie miałam prawa zabijać, kim byłam, aby decydować o życiu i śmierci? Westchnęłam cicho. Musiałam wrócić na zamek, dziś było ostatnie przyjęcie i ostatnia możliwość, aby móc porozmawiać z Edwardem. Biegłam. Musiałam opanować dumę i pychę, by raz na zawsze zakończyć wszystko, co kiedykolwiek łączyło mnie z tym wampirem. Weszłam do sali. Wszyscy byli zaabsorbowani kolorem moich oczu. Stanęłam u boku Aro.
- Widzę, że w końcu pogodziłaś się ze swoją naturą. – Zaśmiał się.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Chciałam sprawdzić, czy krew ludzka jest faktycznie tak dobra, jak mówiłeś.
- I co? – zaciekawił się.
- Może być – odpowiedziałam.
- Jak mogłaś? – usłyszałam Alice.
Spojrzałam jej w twarz, wszyscy obecni przysłuchiwali się z zainteresowaniem naszej wymianie zdań. Patrzyłam po kolei na każdego z Cullenów. Zatrzymałam spojrzenie na Edwardzie. Nie mogłam zrozumieć tego smutku i bólu, który tlił się w jego oczach. Nagle pojawił się Emmett.
- Nie zrobisz tego – wysyczał w jego stronę Edward.
- Oczywiście, że zrobię, postąpiłbyś tak samo – powiedział sucho. – Bello – zwrócił się do mnie. – Jeśli kiedykolwiek spotkasz Rose, to powiedz jej, że… że ją kocham i wybaczam i… - jego głos załamał się. – I życzę szczęścia.
Słuchałam zdezorientowana. Aro się uśmiechał.
- Czego ode mnie chcesz, Emmecie? – zapytał.
- Zabij mnie – zażądał wampir.
- Dlaczego miałbym to uczynić?
- Bo w przeciwnym razie doprowadzę do ujawnienie naszej rasy, będę zabijał wszystko, co stanie na mojej drodze – powiedział spokojnie.
- Nie dajesz mi więc wyboru. Nie biorę na siebie winy za twoją śmierć, to samobójstwo.
- Wiem o tym – przyznał Emmett i zwrócił się do swojej rodziny. – Nie ważcie się mieszać w to i próbować mnie bronić, już postanowiłem.
Na twarzach Cullenów malował się strach. Czy ten wampir do reszty zwariował?! Wszyscy zdawali sobie sprawę, że nie ma już dla niego ratunku.
- Feliks, Demetrii i Jane – zawołał Aro. – Jest wasz – powiedział, wskazując na Emmetta.
Wampiry od razu przystąpiły do dzieła. Sam zainteresowany stał bez ruchu, z uśmiechem oczekując końca. Jane wskoczyła mu na plecy, chcąc oderwać głowę. Nagle Megan wrzasnęła i rzuciła się w stronę wampirzycy. Demetrii i Feliks pozbawiali wampira kolejnych części ciała, on sam wciąż trwał w niezmienionej pozie. Wmieszałam się w wir walki, musiałam chronić tą cholerną Megan. Chwyciłam ją za ramiona i rzuciłam w stronę Edwarda.
- Zabierzcie ją stąd – krzyknęłam do Cullenów.
Wszyscy szybko opuścili pomieszczenie. Przerażona kątem oka widziałam ogień, który trawił szczątki Emmetta. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz, to była moja wina, to przeze mnie wampir miał cierpieć całą wieczność w czeluściach piekielnych. Z mojego gardła wyrwał się głuchy szloch. Nie miałam siły bronić się przed nacierającymi. Coś ciężkiego przygniotło moje ciało, zacisnęłam mocno oczy, czekając na koniec.
- Dosyć! – usłyszałam krzyk Ara – Demetri, zejdź z niej!
Odetchnęłam głęboko i wstałam z podłogi.
- Bello, twój ojciec byłby niepocieszony – zwrócił się do mnie Aro.
Wzruszyłam ramionami.
- On już mnie nie obchodzi – wysyczałam.
Odwróciłam się i opuściłam salę. Śmierć Emmetta uświadomiła mi, że posiadam sumienie, a wyrzuty i poczucie winy udaje mi się tylko skutecznie zagłuszyć przez wzbudzanie w sobie złości, nienawiści i pogardy. Weszłam do swojego pokoju, usiadłam w rogu na ziemi, obejmując ramionami kolana. Miałam wszystkiego dość, chciałam zniknąć, by już niczego nie czuć. Całe moje istnienie było jedną, wielką pomyłką. Poczułam czyjś dotyk.
- Już dobrze – szeptała Esme.
Tak bardzo chciałam płakać, wyrzucić z siebie wszystkie żale i poczuć ulgę. Nie mogłam. Uniosłam głowę, w pokoju znajdowali się wszyscy Cullenowie poza Megan… i Emmettem.
- Bello, już czas, abyśmy dowiedzieli się, co się stało z Rose – oznajmił Carlisle.
- Emmett wam nie powiedział?
- Nie zdążył. – Alice potrząsnęła głową.
Uwolniłam się z objęć matki, wstałam i usiadłam w fotelu.
- Chcecie wiedzieć wszystko? – zapytałam.
- Tak – potwierdziła Alice.
- Jak wiecie, ja i Rosalie nie znosiłyśmy się, kiedyś doszło między nami do kłótni, wtedy wyznała mi wszystko. Ona… nienawidziła was. Jako wampir posiadała dar, o którym nie wiedzieliście. Potrafiła ukrywać swoje uczucia lepiej niż ktokolwiek, dlatego ani Jasper, ani Edward nie mogli nic wyczuć. Manipulowała umysłami mężczyzn. Była kłamcą doskonałym. Pragnienie dziecka było jedynie pretekstem by uprzykrzać wam życie, chciała być ubóstwiana, dlatego udawała miłość do Emmetta, mimo, że nic do niego nie czuła. Gardziła wszystkimi mężczyznami. Jasper, Carlisle i Edward byli odporni na jej dar prawdopodobnie dlatego, że stworzyliście między sobą więzi rodzinne, a Emmett po prostu ją kochał. Zostając z Zanu chciała was zranić i uwolnić się od was. Pragnęła władzy, autorytetu, pięknego ciała i mojego ojca, bo jest kimś wielkim. Zanu sprawił, że Rosalie oddała mi swoją wampirzą naturę, a ja jej część swojej demonicznej, w ten sposób będzie mogła być z Zanu bez przeszkód. Wcześniej co jakiś czas wracała na Ziemię, aby się pożywić. Nigdy nie piła ludzkiej krwi, bo się jej brzydziła. Człowiek był dla niej jedynie marnością i uosobieniem wad, których nienawidziła. Rosalie jest potworem.
Zapadła cisza. Cullenowie stali oniemieli.
- Powiedziałaś to wszystko Emmetowi? – zapytała Esme.
- Nie. – Pokręciłam przeczące głową. – Tylko tyle, ile było potrzeba, nie chciałam go ranić bardziej, niż było to konieczne.
- Mimo wszystko zabił się – warknął Jasper.
- To moja wina – szepnęłam.
- Nie mów tak – zabroniła mi Alice.
- Wy nic nie rozumiecie! – krzyknęłam. – Dla niego już nie ma ratunku. Samobójcy, wszyscy, bez wyjątku, będą przez wieczność gnić w tym cholernym Piekle.
- Jego dusza jest stracona? – zapytał Carlisle.
Kiwnęłam głową.
- Dla niego to już koniec – szepnęłam. Spojrzałam na Edwarda. – Megan nic o mnie nie wie? Ani o Zanu?
- Nie – zapewnił.
- Niech tak zostanie – powiedziałam, gdy do pokoju wpadła Meg.
Była wściekła.
- Więc to tak! – wrzasnęła – To polowanie było tylko pretekstem! Chcę wiedzieć o wszystkim! Dlaczego coś przede mną ukrywacie?! To ja jestem częścią waszej rodziny, a nie ona! – Wskazała na mnie.
- Magan, uspokój się – zarządził Carlisle.
- Dlaczego?! To przez nią wali się nasza rodzina! To z jej winy zginął Emmett! – Odwróciła się w moją stronę. – Daj nam święty spokój! To ja jestem żoną Edwarda! On jest mój! Zawsze będzie kochał mnie! Jak ja cię nienawidzę!
Edward chwycił ją za ramiona.
- Meg, opanuj się.
Wampirzyca dyszała ciężko. Wtuliła się w jego tors i zaczęła całować.
- Edwardzie, kochanie, proszę, wyjedźmy stąd – szeptała.
Kipiałam ze złości. Jak ona śmiała mnie oskarżać?!
- Załatwmy to w końcu, nudzi mnie już ten cyrk – wysyczałam. – Wyjdźcie wszyscy, chcę porozmawiać z Edwardem w cztery oczy.
- Nigdzie nie idę – warknęła Megan.
- Owszem, Meg, idziesz – powiedział Edward. – Musimy to załatwić na osobności.
Carlisle objął wampirzycę ramieniem i pociągnął do drzwi. Zostaliśmy z Edwardem sami.
- Są już daleko – zauważył wampir. – Jesteśmy bezpieczni.
- Wiem. – Kiwnęłam głową.
Staliśmy naprzeciw siebie, patrząc sobie w oczy.
- Czekałem na ciebie – wyszeptał.
Prychnęłam.
- Zbyt krótko.
- Nie miałem już siły, Bello, nie wierzyłem, że kiedykolwiek wrócisz.
- Nie winię cię – odwróciłam się.
Poczułam na szyi jego oddech, objął mnie ramionami.
- Brakowało mi ciebie, nawet nie wiesz, jak bardzo.
Wplotłam ręce w jego włosy i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Wiem, Edwardzie – westchnęłam. – Wybacz mi wszystko, nie powinnam była wracać.
- Nie, to ja powinienem był czekać.
Nachylił się nade mną i dotknął moich ust swoimi. Jęknęłam cicho. Poczułam ogromną ulgę, odetchnęłam głęboko, miałam wrażenie, jakbym wyzdrowiała po bardzo długiej i ciężkiej chorobie. Wpiłam się w jego usta, odpowiadałam z entuzjazmem na gorące pocałunki.
- Tego mi było trzeba – powiedziałam, przytulając się do niego. – Edwardzie, wszystko, co robiłam, było dla ciebie. Chcę tylko abyś był szczęśliwy. Masz Megan, nie będę wam przeszkadzać, ale powiedz mi proszę, czy ty… czujesz do mnie coś jeszcze?
- Kocham cię Bello, jak wariat – zapewnił żarliwie, błądząc ustami po mojej szyi. – Ale Meg jest moją żoną.
- Wiem, rozumiem – wyszeptałam. – Pamiętaj jednak, że ja również cię kocham, zawsze będę.
Przylgnęłam do jego ust po raz ostatni na bardzo długi moment, wzięłam z tego pocałunku wszystko, co mógł mi ofiarować. Uśmiechnęłam się ze świadomością, że mnie kocha, choć będzie żyć szczęśliwy z kimś innym. Czułam ogromną ulgę i ukojenie.
- Żegnaj, mój Edwardzie – powiedziałam, opuszczając pomieszczenie.
Szłam korytarzem. Wiedziałam, że w moim życiu właśnie skończyło się coś pięknego. Mimo wszystko byłam szczęśliwa, przecież byłam jedną z nielicznych osób, które za życia przeżyły prawdziwą miłość. Czułam wdzięczność, że ostatnie spotkanie z Edwardem skończyło się właśnie w ten sposób. Teraz mogłam istnieć i wyczekiwać końca. Mój Edward mnie kochał. Mój Edward miał być szczęśliwy. Ciałem był przy Megan, ale jego dusza i serce należały do mnie. Czyż to nie spełnienie wszystkich marzeń? Czego mogłam chcieć więcej? Gdybym tylko wiedziała, co dla mnie szykuje los...
Miłego czytania!
Yo ho!
PS. Nie bijcie ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Nie 19:52, 26 Kwi 2009 |
|
To opowiadanie jest po prostu obłędne. Wnerwia mnie tylko Edward, który kocha Bellę, a mimo wszystko zostaje z Megan, bo jest jego żoną..... Czy w ich świecie nie istnieją rozwody ?? Takim sposobem krzywdzi je obie: i Megan i Bellę. Mam nadzieję, że wszystko przynajmniej częściowo zakończy się happy-endem.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Zły wampir
Dołączył: 13 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 31 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 20:08, 26 Kwi 2009 |
|
dobra jak zwykle świetnie i ogólnie "picuś glancuś" tylko niestety ale chyba nie tylko mnie denerwuje Edward już w poprzednich rozdziałach mnie wkurzał ale teraz kurcze aż mnie w żołądku ściska od tego, że on jednak pozostał z Megan ale z drugiej strony czy ona jest na tyle głupia żeby tego nie widzieć, że on szaleńczo kocha Belle, czy nikt z rodziny tego nie widzi i to jeszcze całowanie jego torsu w jej obecności, poprostu "głupia idiotka" ale o to właśnie chodzi, żeby twoje ff wzbudzało takie emocje tylko mam nadzieje, że oni jednak będą razem i to już niedługo a także, że Edward będzie w końcu facetem z jajami i coś postanowi ale oczywiście postanowi być z Bellą, bo widzisz nie zniosłabym tego jak by był z Meg...no sorry ale nie pasują do siebie :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|