 |
|
 |
|
Autor |
Wiadomość |
xehtia
Zły wampir
Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 262 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Nie 10:28, 15 Lut 2009 |
 |
Ann! napisał: |
xehtia napisał: |
Ann!, ja bym na Twoim miejscu nie liczyła na szybkie love story :) Kaffienka pewnie sporo namąci, znając ją :D |
Ale ważne, że będzie :D Bo mam nadzieję, że gdy autorka się rozkręci to miź będzie rozdział za rozdziałem  |
Daj Ty najpierw głównej bohaterce wyjść z nałogu, przecież to nie takie hop-siup.
A potem... to też liczę na mizianie :D
Ale nieco inne niż Jamesem (męskie WC nie jest zbyt romantyczne) ;p
vampir napisał: |
xethia ma rację, co do twojego stylu. |
Ja zawsze mam rację :)
>ahh.. ta skromność< |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xehtia dnia Nie 10:29, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
 |
|
 |
Violetts
Człowiek
Dołączył: 13 Sty 2009
Posty: 58 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ...z ciszy...
|
Wysłany:
Nie 15:04, 15 Lut 2009 |
 |
Bella narkomanka! Tego jeszcze nie było :D i pewnie Edward jak ten co pomaga ja wyleczy a przy okazji się zakocha xD o taaak to lubię xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
madam butterfly
Dobry wampir
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 126 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki
|
Wysłany:
Nie 15:10, 15 Lut 2009 |
 |
oj, szykuje się nieźle pogmatwana historia ^^
świetnie uchwycone, jestem pod wrażeniem i żądam więcej! ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Agnes_scorpio
Zły wampir
Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 276 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 88 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Nie 15:12, 15 Lut 2009 |
 |
Bella jako very bad girl?
Edward jako jej wybawca, wyciągający ją z nałogu?
W perspektywie problemy, ale i wielka miłosc
I LIKE IT :)))
Świetny pomysł, fajne dialogi, czekam na więcej i życze weny :)))
Ps. Widzę, że mamy wspólną betę ? :)
Xehtia rulezzzzz |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Gość
|
Wysłany:
Nie 15:52, 15 Lut 2009 |
 |
Agnes_scorpio napisał: |
Bella jako very bad girl?
Edward jako jej wybawca, wyciągający ją z nałogu?
W perspektywie problemy, ale i wielka miłosc
I LIKE IT :)))
Świetny pomysł, fajne dialogi, czekam na więcej i życze weny :)))
Ps. Widzę, że mamy wspólną betę ? :)
Xehtia rulezzzzz |
Beta wspólna i wspaniała. :) Agnes uwielbiam Twój FF. Cudownie piszesz!
Moi drodzy ciąg dalszy będzie już wieczorem... :) Czekajcie cierpliwie. Jest już napisany i zbetowany. :) |
|
|
|
 |
xehtia
Zły wampir
Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 262 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Nie 15:59, 15 Lut 2009 |
 |
Agnes_scorpio napisał: |
Xehtia rulezzzzz |
Kaffienka napisał: |
Beta wspólna i wspaniała. |
Ta i może jeszcze założycie mi fanclub?
Nie przesadzać, dziewczęta, bo popadnę w samouwielbienie xD
A poza tym tu mamy komentować twórczość Kasi a nie mnie chwalić! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez xehtia dnia Nie 15:59, 15 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
 |
wiórek
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D
|
Wysłany:
Nie 16:14, 15 Lut 2009 |
 |
Tworczość Kasi jest zniewalająca zaskakująca.!
Dopiero teraz zabrałam sie za czytanie Twojego FF...
I jestem miło zaskoczona..
Bo piszesz świetnie.!
Bella bad girl z problemami? Cudoo.!
Czekam na kontynuacje ;*
A co do bety, to jest wspaniała zawsze i wszędzie :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Nie 16:22, 15 Lut 2009 |
 |
cierpliwość? co to takiego?
oniemiałam, bo jest naprawdę świetny. lekko napisany, czyta się bez 'zgrzytów'. tak, oniemiałam... :)
niby pomysł prosty i znany, ale i tak przyjemnie jest czekać, jak to rozwiniesz. i przyjemnie czytać to co już napisane...
życzę tradycyjnie - dużo Weny, a dla mnie cierpliwości :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Ann!
Wilkołak
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 143 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 16:46, 15 Lut 2009 |
 |
xehtia napisał: |
Ann! napisał: |
xehtia napisał: |
Ann!, ja bym na Twoim miejscu nie liczyła na szybkie love story :) Kaffienka pewnie sporo namąci, znając ją :D |
Ale ważne, że będzie :D Bo mam nadzieję, że gdy autorka się rozkręci to miź będzie rozdział za rozdziałem  |
Daj Ty najpierw głównej bohaterce wyjść z nałogu, przecież to nie takie hop-siup.
A potem... to też liczę na mizianie :D
Ale nieco inne niż Jamesem (męskie WC nie jest zbyt romantyczne) ;p
|
No mi też się męska toaleta nie podoba. Spoko loka, Bella przy Edwardzie wyjdzie szybko z nałogu  |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Gość
|
Wysłany:
Nie 22:30, 15 Lut 2009 |
 |
Kolejny rozdzialik dla moich kochanych czytelników! :) Miłego czytania! Czekam na komentarze. :)
EDIT: Piosenka: Azure Ray "Sleep" (http://www.youtube.com/watch?v=AcSJY_T6aLs)
I. 4. Walcząc z płomieniami.
Tydzień, który spędziłam w szpitalu uniwersyteckim był koszmarny. Nie spałam, bo nie mogłam przestać myśleć o tym, że potrzebuję się odprężyć, wyluzować, zażyć różową tabletkę czy coś wciągnąć i w końcu odpłynąć. Zrobiłabym naprawdę wszystko, byleby tylko zgasić ten ogień, który
wtedy trawił moje ciało. Czułam się absurdalnie, gdyż jednocześnie trzęsłam się jak galareta. Nie potrafiłam nawet utrzymać kubka z wodą, gdy chciałam się napić. Przez to non stop ktoś przy mnie siedział. Renee, Charlie, Alice i nawet Jasper zmieniali się co jakiś czas. Ani chwili nie byłam sama. To doprowadzało mnie do jeszcze większej furii, gdyż pokazywanie się w takim stanie komukolwiek nie było szczytem moich marzeń.
Czułam się jak śmieć. Płakałam, trzęsłam się, wymiotowałam, skręcałam z bólu, chodziłam nerwowo po izolatce. Przestałam jeść, bo gdy tylko czułam odrobinę czegokolwiek na języku, żołądek podjeżdżał mi do gardła. Zaczęli karmić mnie dożylnie, ale dalej mnie mdliło.
Po dwóch dniach nie potrafiłam zdzierżyć towarzystwa kogokolwiek. Ani moich bliskich, ani personelu szpitalnego. A na Dr Romanova to już w ogóle nie mogłam patrzeć. W gniewie nie raz wrzeszczałam na niego, gdy odmawiał po raz setny podania mi leku przeciwbólowego, a on ciągle był taki opanowany. Uśmiech nie znikał z jego twarzy, a ja miałam ochotę mu go z niej zetrzeć.
Dzień trzeci był przełomowy. Rano zamiast irytującego mnie doktora na wizytę przyszedł do mnie młody stażysta. Był wysokim, szczupłym i przystojnym brunetem. Przyglądał mi się badawczo. Nic nie mówił, tylko cały czas sporządzał jakieś notatki. Wytrzymałam w tej ciszy pięć minut.
- Wystarczy! - warknęłam.
- Proszę? - spytał zdezorientowany lekarz.
- Mam dość tego gapienia się na mnie! Proszę poszukać sobie innej żałosnej narkomanki na głodzie! Nie mam ochoty być widowiskiem! - krzyczałam.
- Bella, uspokój się! - powiedziała Alice, która akurat ze mną siedziała i położyła mi rękę na ramieniu.
- Wynoście się oboje! - wrzeszczałam bez opamiętania.
W oczach Alice malował się ból. Wyglądała tak, jakby ktoś rozrywał jej serce na miliony kawałeczków. A tym kimś byłam bez wątpienia ja sama! Młody doktor nie mówił nic. Bez sekundy wahania notował dalej i lekko uśmiechał się pod nosem. Straciłam panowanie nad sobą, gdy to
dostrzegłam.
- Wynocha! Będę krzyczeć, dopóki nie znikniecie mi z oczu! - kontynuowałam swój pokaz.
- Dobrze. Panno Swan - lekarz zwrócił się do Alice - Wyjdźmy na zewnątrz.
I tak zostałam sama. Prawie. Tylko ja i mój ból.
` ***
Natychmiast po wyjściu z sali Alice sięgnęła po telefon komórkowy. Nie zawahała się ani chwili, wybierając numer Edwarda. Nie miała specjalnie bliskich kontaktów z bratem swojego chłopaka, ale tylko on był w stanie teraz pomóc Belli i nic innego się nie liczyło. Z każdą kolejną minutą denerwowała się coraz bardziej, że nie odbierze. Po ósmym sygnale udało się w końcu uzyskać połączenie.
- Wreszcie odebrałeś! - zaczęła rozmowę.
- Witaj Alice! - zaśmiał się - Cóż za powitanie!
- Potrzebuję cię! A w zasadzie to nie ja.
- Coś się stało z Jasperem? - przerwał jej.
- Nie, Edward, to Bella cię potrzebuje! - powiedziała stanowczo.
- Mnie?! - zdziwił się.
- Tak. My kompletnie nie wiemy, jak się z nią obchodzić. Nie mogę patrzeć, jak ona się w tym pogrąża. Proszę cię, przyjdź i porozmawiaj z nią. Ty jeden jesteś w stanie ją naprawdę zrozumieć - prosiła.
- Alice, spokojnie! Teraz nie mogę, bo mam spotkanie, na którym muszę być. Przyjdę wieczorem i mogę posiedzieć przy niej w nocy - oświadczył.
- Dziękuję ci! Naprawdę! Jestem twoją dłużniczką! - piszczała zadowolona do słuchawki.
***
Gdy nadszedł wieczór, Charlie pożegnał się ze mną i wyszedł. Wydawało mi się, że to jego kolej zostać ze mną na noc, ale widać się pomyliłam. Może musiał pójść do pracy, a może mały Mike był dla niego ważniejszy. Dręczyły mnie własne myśli. Drżałam na całym ciele i nie mogłam skupić
spojrzenia dłużej niż przez kilka sekund na jakimkolwiek punkcie. W samotności powoli ogarniało mnie szaleństwo. Zakryłam twarz dłońmi i skuliłam się na łóżku. Próbowałam się skoncentrować, ale nie byłam w stanie.
W momencie, gdy moją twarz wykrzywiał największy ból, drzwi się otworzyły i do mojej sali ktoś wszedł. Nie miałam najmniejszej ochoty na wizytę kogokolwiek, więc nawet nie odwróciłam się ku mojemu nieoczekiwanemu gościowi. Słyszałam tylko, jak siada przy moim łóżku. Czułam na swoich plecach jego spojrzenie.
- Panno Swan. - wyszeptał i rozpoznałam w tym głosie lekarza, którego wyrzuciłam rano - Czy możemy chwilkę porozmawiać?
- O czym? - spytałam krótko, nie zmieniając pozycji.
Nie przejął się zbytnio moją obojętnością i przestawił krzesło tak, by usiąść po drugiej stronie mojego łóżka. W ten sposób nasze spojrzenia się spotkały. Zdążyłam go już sklasyfikować jako bardzo bezczelnego i nachalnego.
- To nie jest tak, jak Pani myśli. - powiedział.
- A co ja niby myślę? - spytałam.
- Przyszedłem rano, żeby pomóc, a nie żeby Panią denerwować - wyznał.
- Niech Pan sobie nie pochlebia specjalnie! Wszystko mnie teraz denerwuje!
Zaskoczyłam go swoją odpowiedzią i roześmiał się na głos. Dobrze, że chociaż on mógł się śmiać. Ja nie byłam w stanie wybić się ponad mój smutek. Przypatrywałam się uważnie jego twarzy. Miał wyraźnie zarysowane kości policzkowe i bardzo męski podbródek. Brązowe oczy skierowane na
mnie, pełne były ciepła i troskliwości. Kolorem przypominały mi moje własne. Gdy już przestudiowałam uważnie jego wygląd, to zaczęłam gapić się w sufit.
- Znudziłem się już Pani? Ma Pani już dość mojego widoku? - dopytywał się z rozbawieniem zaznaczając, że zauważył moją wcześniejszą obserwację.
- Mam dość tego ciągłego „Pani i Pani”. Po prostu Bella!
- Tyler Crowley - przedstawił się i wyciągnął ku mnie dłoń.
Gdy ją ściskałam i patrzyłam mu w oczy, do izolatki ponownie ktoś wszedł. Odwróciliśmy się oboje z zaciekawieniem, nie puszczając jednak swoich dłoni. Byłam w szoku, gdy zauważyłam, że to Edward. Co on tu u diabła robił?! Konsternacja trwała kilka minut. W końcu Tyler cofnął swoją dłoń, wstał i patrząc tylko na mnie powiedział:
- Czas na mnie. Inni pacjenci czekają. Czy mogę potem do ciebie jeszcze zajrzeć, Bello?
- Tak. - odparłam krótko i kiwnęłam głową.
Zostaliśmy z Edwardem sami. Usiadł na krześle i patrzył na mnie spokojnie i w milczeniu. A więc to on miał być przy mnie całą noc. Dlatego Charlie wyszedł. Nie byłam zachwycona tym faktem.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam, zupełne tracąc cierpliwość.
- Alice prosiła, żebym przyszedł.
- Więc już im przeszkadzam? Nikt z nich nie ma już dla mnie czasu? - zaczęłam wysnuwać wnioski na głos.
- Nie! Alice chciała, żebym porozmawiał z Tobą. - wytłumaczył.
- Ja nie chcę z tobą rozmawiać! - powiedziałam stanowczo.
- Bello, mogę zostać? Nie musimy się nawet odzywać. Obiecuję, że będę milczał! - zaproponował.
- Dobrze... - odpowiedziałam krótko.
Słowa jednak nie dotrzymał. Rozmawialiśmy całą noc. Nie żałowałam jednak powziętej decyzji. Edward otworzył się przede mną i opowiedział historię swojego nałogu oraz o tym, jak próbował się od niego uwolnić. Był naprawdę szczery i dzięki temu zrobiło mi się jakoś lżej. Bardziej rozumiałam, to co obecnie odczuwam. Nie bałam się już tak mocno! Jakoś poradzę sobie na tym odwyku! Skoro Edward mógł, to ja też... |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 12:03, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
 |
Mercy.
Wilkołak
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 22:45, 15 Lut 2009 |
 |
Czyżby Tayler coś ten teges do Belli zaczął czuć? xD
No to nieźle.
Zachowanie Belli mnie.. ee.. trochę zadziwia, ale nigdy nie miałam do czynienia z narkomanami, więc oceniać nie będę.
A wiesz co mnie wkurzyło?
o całej historii Edwarda, przez którą aż skręca mnie z ciekawości zaledwie wspomniałaś!
Toż to niegodziwe!
Na stos z czarownicą! Nie no joke.
Mam nadzieje, że opiszesz ją nam dokładniej
Ave Vena |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Gość
|
Wysłany:
Nie 23:25, 15 Lut 2009 |
 |
Mercy. napisał: |
A wiesz co mnie wkurzyło?
o całej historii Edwarda, przez którą aż skręca mnie z ciekawości zaledwie wspomniałaś!
Toż to niegodziwe!
Na stos z czarownicą! Nie no joke.
Mam nadzieje, że opiszesz ją nam dokładniej |
A to ciekawa prośba. Nie pomyślałam o tym nawet. Skupiałam się na Belli w tej części FF, ale w sumie warto by było to wyjaśnić, więc dałaś mi pomysł na dalszy rozdział! :) Zaraz biorę się do roboty...  |
|
|
|
 |
xehtia
Zły wampir
Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 262 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Pon 9:37, 16 Lut 2009 |
 |
Kaffienka napisał: |
Mercy. napisał: |
A wiesz co mnie wkurzyło?
o całej historii Edwarda, przez którą aż skręca mnie z ciekawości zaledwie wspomniałaś!
Toż to niegodziwe!
Na stos z czarownicą! Nie no joke.
Mam nadzieje, że opiszesz ją nam dokładniej |
A to ciekawa prośba. Nie pomyślałam o tym nawet. Skupiałam się na Belli w tej części FF, ale w sumie warto by było to wyjaśnić, więc dałaś mi pomysł na dalszy rozdział! :) Zaraz biorę się do roboty...  |
Właściwie to mnie też zaciekawiła historia Edwarda przed właściwą akcją ff :)
Oczywiście świetny rozdział.
Akcja rozwija się ciekawie i w ogóle jest pięknie (w sensie gramatycznym). |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
ewa=)
Wilkołak
Dołączył: 27 Lis 2008
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Brańsk
|
Wysłany:
Pon 11:50, 16 Lut 2009 |
 |
akcja rozwija się bardzo ciekawie...:p
bardzo dobrze opisujesz uczucia Belli tak, że samemu można je sobie wyobrazić...
pięknie piękni...:*
już czekam z niecierpliwością na następny rozdział...xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
AmeliaRussel
Człowiek
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 57 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Pon 17:01, 16 Lut 2009 |
 |
Ciekawe, ciekawe. Nie spotkałam się nigdy z takim FF, w którym Bella znalazł a się na dnie. Po tych 4 częściach mogę powiedzieć, że twój FF mnie wciągnął.
Rzeczywiście bardzo chciałabym poznać bliżej historię Edwarda. Mogłaby być bardzo interesująca.
Z niecierpliwością czekam na kolejne części.
Życzę veny, oczywiście. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Pon 18:12, 16 Lut 2009 |
 |
zaskoczylas mnie jak zawsze...
tego tylera to sie zupelnie nie spodziewalam
i jak wszyscy chcialabym znac historie edwarda... moze byc interesujaca...
p.
mloda |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Gość
|
Wysłany:
Pon 21:50, 16 Lut 2009 |
 |
No to dla moich wiernych czytelników kolejny rozdzialik... :) Miałam dziś nie wstawiać nic, ale jestem w tak wyśmienitym nastroju po wycieczce na narty, że postanowiłam jednak coś dodać. Miłego czytania! Jak zwykle czekam na komentarze!
Piosenka do odcinka: Pink - "Long way to happy" (http://www.youtube.com/watch?v=GazfzswHWNw).
I. 5. Pierwsze kroki
Po tygodniu mogłam w końcu wyjść ze szpitala. Nie cieszyłam się specjalnie z tego powodu ze względu na świadomość tego, co czeka mnie na zewnątrz. Muszę przyznać, że po moim powrocie Phil naprawdę starał się być miły. Jego uprzejmość nie zmieniała jednak dystansu między nami.
Renee spędzała ze mną teraz więcej czasu. Podejrzewałam, iż doszła do wniosku, że nie spełniła się w roli matki. Czuła, że poświęcała mi zbyt mało uwagi. Cieszyłam się z taktyki, jaką obrała obecnie, bo naprawdę potrzebowałam wsparcia.
Pierwszy dzień poza szpitalną izolatką nie należał do najłatwiejszych. Wokół mnie było tyle bodźców i pokus. Trudno było zapanować nad tym wszystkim. Miałam ochotę zamknąć się w czterech ścian pokoju, którego tak nie lubiłam. Bardzo chciałam poczuć się bezpiecznie. Bałam się wyjść z mieszkania, bo nie byłam pewna, czy w tym całym stresie nie wrócę do moich utartych ścieżek.
Po tym całym wypadku i napięciu, które przetrzymałam w szpitalu, mogłam sobie pozwolić na chwile refleksji. Naprawdę najbardziej na świecie pragnęłam nie sięgnąć znów po narkotyki. Zastanawiałam się jednak nad tym, czy mam w sobie wystarczająco dużo siły.
Widocznie moi bliscy nie chcieli mnie zostawić nawet na chwilę samą, o czym świadczyło nerwowe pukanie przerywające me przemyślenia. Dziwne. Renee nie pukała, Alice tym bardziej, a Phil unikał mojej sypialni.
Po chwili wahania i braku mojej odpowiedzi drzwi uchyliły się delikatnie, a do środka niepewnym krokiem wszedł nie kto inny, jak sam Edward. Patrzyłam na niego z konsternacją. Nie wiedziałam, czy mam się cieszyć, czy smucić z powodu tej wizyty.
- Zostałeś moim terapeutą, czy co? - zapytałam.
- Nie. - uśmiechnął się - Ale zabiorę cię teraz do jednego.
- Nie chcę stąd wychodzić. - wyszeptałam.
- Musisz. - odpowiedział spokojnie.
- Boję się… - wyznałam, patrząc mu prosto w oczy.
- Wiem, co czujesz. Aż nazbyt dobrze pamiętam siebie w takiej samej sytuacji - powiedział i pogłaskał mnie po policzku - Idziemy?
Nie byłam w stanie nic powiedzieć, ciągle odczuwając ciepło pozostawione przez jego rękę nieopodal moich ust. W zamian przytaknęłam tylko i sięgnęłam po kurtkę.
***
Ośrodek leczenia uzależnień z pewnością był miejscem specyficznym. Edward zaprowadził mnie prosto do gabinetu głównego terapeuty. Był nim Peter - poczciwie wyglądający Afroamerykanin po pięćdziesiątce. Sprawiał bardzo dobre wrażenie.
W pokoju czekał ktoś jeszcze. Około dwudziestoletni mężczyzna przypatrywał mi się uważnie. Irytowało mnie to. W końcu nie było się na co gapić.
- Witaj, Bello! - Peter przerwał trochę już niezręczne milczenie - To jest Vincent - twój opiekun - wskazał na nieznajomego.
- Witam… - odpowiedziałam niepewnie i odwróciłam się w kierunku Edwarda.
- W porządku. - powiedział i położył mi rękę na ramieniu.
Musiałam uważnie słuchać, gdyż Peter powoli tłumaczył mi zasady naszej współpracy. Było ich mnóstwo, a ja musiałam wszystkie zapamiętać i stosować się do nich. To mnie lekko przerażało.
Vincent wydał się być niezwykle opanowanym człowiekiem. Zazdrościłam mu tego.
W drodze powrotnej do domu milczałam uparcie. Widziałam, jak Edward przygląda mi się raz po raz, odwracając wzrok od drogi. Raz zapatrzył się tak długo, że wystraszyłam się, że zaraz spowoduje jakiś wypadek. Musiałam zareagować.
- Chcesz nas zabić? Patrz na drogę! - wydałam rozkaz.
- A na ciebie nie mogę? - spytał z delikatnym uśmiechem.
- Nie, dopóki prowadzisz samochód. - odparłam.
- Nad czym tak myślałaś intensywnie? - spytał.
- Nad kimś, kto chyba nie chce mnie znać… - szepnęłam, licząc na to, że może nie usłyszy. Słuch miał jednak doskonały.
- Chodzi o tego chłopaka z toalety? - zapytał.
Nic nie powiedziałam. Spłonęłam rumieńcem. A więc nie zapomniał. Ale wstyd! Dlaczego przy nim ciągle odczuwam zakłopotanie? Pokręciłam przecząco głową.
- Czy to ma być zaprzeczenie? - dopytywał się.
- Nie chcę o tym rozmawiać… - westchnęłam.
- Chyba za moje milczenie należy mi się chociaż odpowiedź na pytania - stwierdził.
- Tak. Myślałam o nim. - odparłam szybko i niechętnie.
- Jakoś nie widziałem go ani razu w szpitalu! - podsumował.
- Zważywszy na to, że byłeś mnie odwiedzić tylko dwa razy, to… - chciałam rzucić jakiś uszczypliwy komentarz, ale nie zdążyłam.
- No dobra! Rozmawiałem o tym z Alice. Była zdziwiona tym, że wiedząc o twoim stanie ani razu do ciebie nie przyszedł. Zerwaliście?
- Nie.
- Bello, więc co się stało?
- Nie mogę ci powiedzieć…
- Dlaczego?
- Bo z tego będą same kłopoty.
- Dla ciebie? - dopytywał się.
- Nie. - zaprzeczyłam, a Edward zatrzymał samochód na poboczu.
- Proszę, powiedz mi… - spojrzał mi prosto w oczy.
Modliłam się, by Bóg dał mi siłę, by nie ulec jego spojrzeniu i nie wyznać mu wszystkiego. Nie mogłam mu powiedzieć. Zastanawiałam się, czy on zna podstawy hipnozy, tudzież manipulacji. Nie potrafiłam mu odmówić, gdy tylko kierował na mnie te swoje niesamowicie zielone tęczówki. Musiałam się zebrać do kupy.
- Bello… Powiesz? - zapytał ponownie.
- Chodzi o mój wypadek… - odpowiedziałam ze zrezygnowaniem w głosie.
- Mów! - ponaglił mnie.
- Wracaliśmy wtedy z Jamesem z imprezy. Byliśmy naćpani. Kłóciliśmy się strasznie. On był zazdrosny. Szarpał mnie za włosy, a potem odepchnął i niefortunnie upadłam, uderzając o krawężnik.
- Bella! Dlaczego milczałaś?! Musisz pójść z tym na policję! - zarządził.
- Nigdzie się nie wybieram! – oświadczyłam stanowczo.
- Nie możesz tego zataić! On musi ponieść karę! – naciskał.
- Nie wtrącaj się! Już dość zrobiłeś w moim życiu! - warknęłam.
To nie tak, że nie byłam mu wdzięczna za to, że mi pomagał. Po prostu… Miałam powoli tego wszystkiego dosyć, a o Jamesie już nie chciałam słyszeć. Po co rozdrapywać rany, które dopiero zaczynają się goić?
- Ale… - zaczął po pewnym czasie.
- On był pod wpływem narkotyków i nie myślał racjonalnie. - powiedziałam z opanowaniem.
- Do cholery! Przecież on cię tam zostawił! Mogłaś się wykrwawić! A potem wpadłaś w śpiączkę! Lekarze przygotowywali twoją rodzinę na to, że możesz się nie obudzić! - wybuchnął.
- Nie krzycz na mnie... - wyszeptałam, a po mych policzkach spłynęły łzy. Poczułam, jaki kruchy był mój spokój.
- Przepraszam. - westchnął i bez zastanowienia przytulił mnie, przyciągając moją twarz do swej klatki piersiowej - Cichutko... Już będzie dobrze... Nikt cię nie skrzywdzi, obiecuję!
Popłakałam chwilę i uspokoiłam się. Edward bez słowa puścił mnie, odpalił samochód i odwiózł do domu. Resztę drogi znowu milczeliśmy. Było mi już wszystko jedno! Chciałam tylko zaszyć się w moim łóżku przed całym światem, zasnąć i nie myśleć o niczym.
Samochód zatrzymał się pod apartamentowcem. Wysiadałam, nie zwracając na mojego towarzysza nawet odrobinki uwagi, gdy w pewnym momencie on powiedział tylko:
- Nie martw się o swój kolejny sekret. Zachowam go dla siebie…
***
Odnalezienie Jamesa nie było dla Edwarda zbyt trudnym zadaniem. Wykorzystał swoje znajomości w policji. Jeszcze tego samego wieczora czatował przy jego bloku. Tuż po zmierzchu opuścił w końcu wieżowiec. Edward nie czekał ani chwili. Zaraz znalazł się przy nim. Mierzyli się przez chwilę wzrokiem.
A więc nie ma pojęcia, kim jestem… - pomyślał Edward.
- Musimy pogadać! - zażądał.
- Nic nie musimy, kolego! - odpowiedział James i chciał odejść.
- Nie jestem twoim kolegą i nigdy nie chciałbym nim być! - Edward złapał go za ramię - A teraz posłuchaj uważnie… Nigdy więcej nie zbliżaj się do Belli! Zrozumiałeś?!
- A ty to kto, żebyś się przystawiał do mojej dziewczyny?! - James się wkurzył.
- Twoja dziewczyna przez ciebie omal nie umarła, więc dla jej dobra odczep się!
- Nie będziesz mi rozkazywał!
- Stary, chyba nie rozumiesz, co się do ciebie mówi! Powtórzę jeszcze raz: nigdy więcej nie waż się podejść do Belli bliżej niż na dziesięć metrów! Jeśli nie, to porozmawiamy sobie inaczej! - warknął Edward.
- Grozisz mi?! - syknął James.
- Jeżeli mnie nie posłuchasz, to nakłonię Bellę do złożenia doniesienia na policję. Znajdę świadków waszej kłótni, choćbym miał ich wykopać spod ziemi. - tłumaczył.
- Ona tego nie zrobi. - odpowiedział spokojnie.
- Założymy się?! Nie sądzę, żeby miała wobec ciebie jakiekolwiek zobowiązania po tym wszystkim. Zraniłeś ją, nie pokazując się ani razu w szpitalu.
- Mylisz się! Bella wróci do mnie, jak tylko kiwnę palcem! Narkotyki dodatkowo mi w tym pomogą. - zaśmiał się perfidnie.
Tego Edward już nie zdzierżył. W sekundzie nastroszył brwi i rzucił Jamesowi nienawistne spojrzenie. Gniew napiął mu mięśnie na całym ciele. Wiedział, że nie będzie w stanie powstrzymać się ani chwili dłużej. Wtedy jego pięść z hukiem wylądowała na twarzy przeciwnika, a z jego nosa pospiesznie wypłynęła krew. To otrzeźwiło Edwarda i powstrzymało przed zrobieniem głupstwa.
- To było ostatnie ostrzeżenie! - warknął w stronę Jamesa, skierował się do samochodu i odjechał z piskiem opon. |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pią 12:01, 06 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
 |
ewa=)
Wilkołak
Dołączył: 27 Lis 2008
Posty: 123 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Brańsk
|
Wysłany:
Pon 22:01, 16 Lut 2009 |
 |
super...:p
Edward jak zawsze opiekuńczy xD
akcja się rozwija, coraz bardziej wciągający ten Twój FF ...
jak zawsze czekam na następny rozdział i dużo weny życzę...:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Pon 22:04, 16 Lut 2009 |
 |
Cóż, jak dla mnie jest cacy ) Jest Edward, ff jest ciekawy, płynnie się czyta.
Masz zasób słów. Osobiście nie widzę błędów, ale to przez to, że się zaczytałam
Jedynym słowem, super, proszę o więcej  |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
 |
 |
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Pon 22:04, 16 Lut 2009 |
 |
Piękne!!!
Jak zwykle!
W ogóle to kocham Jamesa. Nie wiem czemu. Zawsze lubiłam tych złych. A Edward pokazał swoje drugie ja... mmmm
Kocham bad edwardów!
A bella już się zakochała... ehheheheh! i edward też... tak to zrozumiałam.
Nie pasuje mi tylko w tym zdaniu:
Cytat: |
- Mylisz się! Bella wróci do mnie, jak tylko kiwnę palcem! Narkotyki dodatkowo mi w tym pomogą. |
nie wiem. nigdy nie ćpałam, ale wydaje mi się, że narkomani nie będą mówić "narkotyki" tylko jakieś dragi czy coś w tym stylu.
to tylko moja mała sugestia.
ogólnie pięknie! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mloda1337 dnia Pon 22:05, 16 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
 |
 |
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|
 |
|
 |
|