|
Autor |
Wiadomość |
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Nie 20:32, 12 Lip 2009 |
|
Znów tak pięknie napisane. Czyta się lekko i przyjemnie oraz masz naprawdę świetny styl.
Rozbawił mnie pomysł z rozbudowaniem supermarketu. :D
A urzekła mnie ta rozmowa Renesmee z Matem i w końcu czy on jest Edwardem? Gorączkowo zadaję sobie to pytanie.
Poza tym, chociaż nigdy nie lubiłam Jacoba teraz mi go trochę szkoda, jak Renesmee obrzydziło chęć pocałowania go.
Czekam na dalsze części, mam nadzieję, że mój komentarz choć trochę się do tego przyczyni. :P
MonsterCookie. |
|
|
|
|
|
|
melcia
Wilkołak
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 110 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z zakładu psychiatrycznego
|
Wysłany:
Nie 20:40, 12 Lip 2009 |
|
I napisz tu konstruktywny komentarz... Jak ja mam go napisać?!
Rozdział bardzo mi się podobał. Dobrze, że Ness spotkała Matta przynajmniej ma się komu zwierzyć. Tylko kim on jest? Coś mi się nie chce wierzyć, że przyjechał do chorej ciotki. A może?:)
Podoba mi się opis myśli i uczuć.Czytało się gładko i przyjemnie (jak zawsze)
Renesmee będzie z Jacobem czy Mattem?
Albo Bella będzie z Mattem a Renesmee z Jacobem?
Albo Renesmee z Mattem, Bella z Jacobem?
Albo Matt z Jacobem? (Dobra za dużo myślę xD )
I ja dalej nie wiem co się stało z Edwardem i resztą? Nie mogli tak nagle rozpłynąć się w powietrzu!I dalej nie będę mogła spać po nocach:)
Jak ja mam wytrzymać do 18 lipca? No jak?! Ciekawość mnie zje albo wypije jak kto woli :)! Ja MUSZĘ się dowiedzieć co się stało dalej!
Zdajesz sobie sprawę że to jest torturowanie? To powinno być karalne!
Życzę dużo Vena :) Czekam z (nie)cierpliwością na następny rozdział!
Pozdrawiam.
melcia |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez melcia dnia Nie 20:41, 12 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 21:35, 12 Lip 2009 |
|
Rosie Hale-McCarty-Cullen napisał: |
Świetne opowiadanie. Piszesz naprawdę ekstra. Jestem ciekawa czy ten matt to tak naprawdę ?
Wstaw szybko dalszy odcinek bo jestem ciekawa jak to wszystko sie potoczy. Czy będziesz pisać np z punktu widzenia matta?
Życze dużo weny. Pozdrawiam. |
Nie rozumiem pierwszego pytania. Czy chodzi Ci o to, że Matt to, dajmy na to, wytwór wyobraźni Renesmee? Jeśli tak, to odpowiedź brzmi nie.
I co do Twojego drugiego pytania, to owszem. Powiem więcej- Matt (kimkolwiek by nie był) będzie główną postacią części drugiej- tak jak tutaj jest nią Renee.
Mam nadzieję, że usatysfakcjonowałam Cię (i wszystkich pozostałych) tą wypowiedzią
I do wszystkich zainteresowanych: to, kim jest Matt, wyjaśni się już wkrótce (ale że jestem wredna to nie powiem, w którym dokładnie rozdziale), więc nie będziecie już musiały przegrzewać mózgów. Cierpliwości :)
Pozdrawiam,
Latte.
EDIT: post, na który odpowiedziałam, tajemniczo zniknął z tematu- podobnie zresztą jak kilka innych. Nie, żebym się skarżyła, ale WTF? Mała prośba: piszecie komentarze, to ich nie kasujcie. W większości przypadków i tak już je przeczytałam, więc... Zresztą, nie wiem, czy to Wy je kasujecie, czy co się stało. W każdym razie głupio mi, jak wchodząc na temat widzę nie coraz więcej, a coraz mniej komentarzy.
I ponawiam: nowy rozdział albo 18.07, albo, gdy temat przekroczy dwie strony (to jest, o ile dobrze się orientuję, 25 kom.) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Pon 19:55, 13 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 12:56, 14 Lip 2009 |
|
No to teraz postawiłaś przed nami wyzwanie w postaci wpisywania komentarzy A weź człowieku napisz pozytywny komentarz gdy się przeczyta twój ff - wciśnieta w fotelik siedzę i dumam co tu napisać. Jak zwykle mi się bardzo podobało, bardzo ładnie opisujesz emocje, prawie się je czuje. Twoja Reneesme jest super, te jej zmienności nastrojów i zakupoholizm Ciekawi mnie ta postać Matta, nie mogę się doczekać kiedy uzyskam od Ciebie rozwiązanie zagadki - kim on jest! No cóż czekam w niecierpliwości na kolejny rozdział i nie bądz jędza i wstaw go szybciej, tak bardzo ładnie proszę :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Wto 18:14, 14 Lip 2009 |
|
Kilka dni temu wrocil mi nastroj do czytania ff'ow i akurat trafilam tu. Nie mialam zamiaru komentowac, ale nie bede bezczynnie siedziec i czekac az inni sie spisza, zebys dodala nowy rozdzial :)
Myslam, ze bedzie kolejne love story R&J, a tu wplotlas tu nam jeszcze samotna Belle. I to jest najgorsze. SAMOTNA. Gdzie Edward? Tak dlugo trzeba czekac na wyjasnienia? Wlasnie to pozytywnie wyroznia ten ff. Nie ma Edzia, a to juz rzadkosc. I Belka w koncu nie jako szalona nastolatka, ale powazna kobieta po przejsciach. Czekam na wyjasnienia, dlaczego nie jest wampirem? Co sie stalo? Chociaz do ciebie takie cos jest lepsze. Wzbudzasz tylko ciekawosc i chce przeczytania co dalej.
Swietny styl, czyta sie i niewiadomo kiedy dochodzi do konca. Wylapalam troche bledow, pominmy juz to, ale ten w trzecim rozdziale mi sie nie spodobal:
Cytat: |
Warzyła je przez chwilę w dłoniach |
Wazyc - 'z' z kropka. Ciesze sie, ze po dlugiej przerwie w czytaniu ff'ow zajrzalam wlasnie tu i nie natrafilam na jakis marny tekst o B&E, tylko na cos zupelnie innego.
Pozdrawiam i zycze duzo weny
mTwil |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Donna
Dobry wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 77 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under
|
Wysłany:
Wto 21:41, 14 Lip 2009 |
|
Coco tak sobie byłam na swoim temacie i tak sobie spojrzałam, że ty pod każdym rozdziałem mi się podpisujesz, zauważyłam autoreklamę...
PROLOG JEST BOSKI. Po prostu świetny. Pomyślałam "jak ona w ogóle może być taką fanką, skoro tak pisze?!" Potem przeczytałam początek 1go rozdziału i się zniechęciłam. Potem doczytałam go do połowy i się wciągnęłam. Aktualnie mam świra na punkcie tego ff. Jestem tak ciekawa, co się stanie w następnym rozdziale (szczególnie kręci mnie "Matt"), a ty mówisz, że przetrzymujesz je specjalnie?
Styl masz lekki, łatwo wejść w trans czytania. Często wczuwam się w dialogi, bo są bardzo realistyczne, a nie takie jakby mówione przez roboty, jak w moim ff:D (chyba)
Fabuła interesująca. Tylko jak to w każdym NZ jak jest interesująca fabuła to zawsze czeka się niecierpliwie na c.d.
Ogólnie nie przepadam za Renesmee. Widziałam ich kilka i albo były nic nie warte, albo po prostu mnie odrzucały. A twój ff jest na tyle dobry, że ją uwielbiam!
Miałabym takie pytanie, ale to chyba będzie spojler Bo mam jakieś domysły ale nie jestem pewna czy są oczywiste dla wszystkich czy tylko dla mnie xD
No więc ogólnie pozdrawiam, czekam na następny rozdział (może dodaj wcześniej piąty?:D Skoro już zbetowaany ^^)
~Alicee |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Donna dnia Wto 21:43, 14 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 14:35, 15 Lip 2009 |
|
Komentarze są, tak więc należałoby dotrzymać mojej części umowy.
Mi się rozdział osobiście nie podoba, nie wspominając o tym, ile wysiłku kosztowała jego produkcja. Nudny jak flaki z olejem. Naprawdę, nie spodziewajcie się rewelacji. To nie tak, że specjalnie na siebie psioczę, bo oczekuję na no co Ty gadasz. Ale obiecuję, że od 6 zacznie się coś więcej dziać.
A! Zapomniałabym. Pod koniec jest scena, gdy Renee szuka słuchawek. Przypominam, że w opowiadaniu mamy rok 2015 i technologia się mocno rozwinęła, więc słuchawki są bezprzewodowe- tak więc bardzo łatwo je zgubić, jak się ma charakter Renesmee.
Szóstka poszła do bety, ale- jak na razie- od niej nie wróciła, więc nie mogę podać dokładniej daty, jednakże Marta miała wczoraj wrócić z wakacji, więc podejrzewam, że będzie gotowy na dniach. Jak na razie- choć nic nie obiecuję- ustalam datę na 22.07 (+/- dwa dni).
beta: marta_potorsia
Rozdział 5
Silna
Drzwi mocno zaskrzypiały, gdy Renee je uchyliła. Niech to szlag. Nie chciała nikogo obudzić. Niestety, myśląc, że wszyscy już śpią, mocno się przeliczyła. Niemal natychmiast salon zalało oślepiające światło. Zegar na ścianie wskazywał godzinę pierwszą trzydzieści.
- Na litość boską - zaczęła Bella. Ton jej głosu sprawił, że dziewczyna się skuliła, przygnieciona poczuciem winy. - Czy ty masz jakiekolwiek pojęcie, jak ja się martwiłam?
- Nie chciałam... - wyjąkała. - Tak wyszło, chciałam pomyśleć i zasnęłam...
- Gdzie zasnęłaś? - spytała sceptycznie. - I nie mów, że w lesie. Już ja widzę, jak najbardziej wygodnicka dziewczyna, jaką znam, zasypia w lesie.
- No cóż...- No bo, mamusiu kochana, spotkałam się z przyjacielem na takiej idealnie symetrycznej polanie, o której nigdy ci nie powiedziałam, bo, jak sądzę, byłam zbyt samolubna i chciałam zachować ją dla siebie. Po tym, jak zniszczyłam mu ponoć nielubianą koszulę łzami, które wzięły się stąd, że opowiedziałam mu całe swoje życie, a potem wyspowiadałam się z tego, o czym tobie powiedzieć nie mogę - wspominałam może, że znaliśmy się parę godzin? - on sobie musiał już iść, a ja zostałam i zastanawiałam się nad tym, jak bardzo cię zraniłam. No i, zmęczona wrażeniami, zasnęłam oparta o drzewo. A jak się obudziłam, to było już ciemno. Oczywiście, jako że mam idealny wzrok, ten fakt nie przeszkodził mi w dotarciu do domu, ale rozumiem, że cała ta sytuacja mogła cię zdenerwować i doceniam, że nie położyłaś się spać, oczekując na mnie. - Byłam... Zmęczona - westchnęła. - Miałam ciężki dzień - dodała, patrząc wszędzie, byle nie na Isabellę. Odpowiedziała jej jedynie cisza. - Nie wierzysz mi?
- Idź do pokoju.
- Ale...
- Proszę - przerwała jej cicho. Ten ton zachęcił dziewczynę do przyjrzenia się matce. Ta nie odwzajemniała spojrzenia. Czekoladowe oczy miała zamknięte, a jej palce masowały skronie. Czyżby znowu bolała ją głowa?
- Byłaś dziś u lekarza? - spytała, przypominając sobie, że dziś po południu matka miała umówioną, kolejną już wizytę u lekarza w Port Angeles.
- Wczoraj - poprawiła ją. - Owszem, byłam.
- I... - ponagliła ją.
- Porozmawiamy rano, okay?
Jej głos stracił swoją agresywność, Renee uznała więc, że kłótnię mają za sobą - na szczęście. A jeśli chodzi o te migreny - uciążliwe, bo uciążliwe - to chyba nie mogły być poważne, skoro odłożyły rozmowę na później.
- Dobranoc - wyszeptała, wchodząc na schody. - I... -zawahała się, ale dokończyła - Przepraszam cię. Za to, hmm, wcześniejsze.
- Nie gniewam się. Dobranoc.
Rozwiązywała w myślach matematyczne równania. Liczyła barany. Przewracała się z boku na bok. Włączyła nawet cichutko Beethovena. Wszystko na nic. Godziny spędzone na śnie na polance skutecznie ją rozbudzały. Jeszcze nigdy nie miała takich problemów - zazwyczaj wystarczyło, że przyłożyła głowę do poduszki, a nim zdążyła choćby mrugnąć, był poranek (który w języku Renesmee oznaczał późne godziny przedpołudniowe, czasem wczesne popołudnie).
Czuła, jak przepełnia ją energia. Nie tak, jak zawsze. Teraz czuła się nią wręcz przeładowana. Chciała kopać, gryźć, niszczyć... Wyżyć się na czymś. Nie mogła jednak tego zrobić. Raz, to było dosyć hałaśliwe, a dwa, jeśliby to jej weszło w nawyk, to w niedługim czasie dom obróciłby się w ruinę.
Nie chciała też wychodzić na zewnątrz. Nie przepadała za lasem w wersji nocnej, nigdzie indziej nie mogłaby pobiegać.
W końcu z westchnieniem podniosła się z łóżka i włożyła szlafrok. Kręciła się chwilę po pomieszczeniach, zastanawiając się, co z sobą zrobić. Obeszła już całe drugie piętro, upewniła się, że Jake jeszcze nie wrócił, po czym stanęła przy schodach prowadzących na Drugie Piętro. Zawsze, gdy tam stała, musiała toczyć prawdziwą walkę z samą sobą - była w pełni świadoma, że nie miała prawa tam wchodzić, a jednocześnie wiadomo, na jakiej zasadzie działa zakazany owoc. Tym razem pokusa okazała się niemal nie do wytrzymania. Już stopą dotykała piątego stopnia, gdy odezwało się w niej sumienie. Zawróciła, ale...
Zapach. Ten zapach! Nie mogła się wycofać. Skąd ona znała tą przepiękną, lekko wyczuwalną woń..?
Ruszyła dalej. Zaszła niemal do końca schodów, gdy rozległo się skrzypnięcie - dokładnie takie samo, jak ponad godzinę temu, gdy sama wchodziła do domu. Oprzytomniała - odkąd wyczuła tajemniczy zapach, działała jak w amoku - i zbiegła do salonu.
- Jake! Co tak późno?- wyszeptała.
Zdążyła zapomnieć o swoich kłopotach. Odkąd zwierzyła się Mattowi, nie poświęciła ani jednej swojej myśli na całą tę pokręconą sytuację. Jednak teraz, gdy ujrzała ponownie swojego najlepszego przyjaciela - który, nawiasem mówiąc, był odrobinę zbyt przystojny - przypomniało jej się, że to on był jednym z tych kłopotów. Zwłaszcza, że na jego widok zaczęły jej mięknąć kolana - co zdarzyło się Ness pierwszy raz w życiu. No i pamiętała, jaką nazwą określiła to dziwne uczucie, którym go darzyła. Dobijcie mnie, pomyślała zrozpaczona.
- Nie uwierzysz! Chłopaki znaleźli nowe ślady, całkiem świeże...
Kiedyś sobie utnę ten mentalny jęzor. Bo co jak co, ale ta wieść dobiła ją całkowicie. O wampirach też zdążyła już zapomnieć.
- Blisko?
- W głębi lasu - odpowiedział, na co dziewczyna zadrżała. Do cholery, niemal cały dzień i pół nocy przesiedziała w lesie! Mogła go spotkać!
- Tropiliśmy go prawie do granicy z Kanadą, ale zwiał, cholerna pijawa - westchnął ponuro.
- Aż do tej pory?
- Co?
- Aż do tej pory go tropiliście? - rozwinęła.
- Parę godzin zajęło nam namierzanie. Potem z pięć go goniliśmy. Jestem padnięty. - Jakby na potwierdzenie swoich słów ziewnął potężnie.
- Jesteś jakby... mniej zadowolony niż kiedyś - zauważyła ostrożnie.
- Hę?
- No, z tego, że macie ślady. To dlatego, że go nie złapaliście? - rozwinęła.
- Nie.
- Nie, że nie jesteś mniej zadowolony, czy nie, że nie dlatego - niemal warknęła z poirytowania.
- Renesmee... - zaczął, nie wiedząc, co powiedzieć. Mierzyli się przez chwilę wzrokiem, po czym zdecydował się kontynuować. - Po prostu mam takie straszne deja vu. Już kiedyś mieliśmy tu wampira, który tak się składał. Właściwie to wampirzycę. Miała tak dobrze rozwinięty instynkt ucieczki, że nie udało nam się jej złapać.
- Myślisz, że wróciła? - domyśliła się dziewczyna. - Po co się tak skradała? Przecież... To szaleństwo! Nie mogła się najeść i zwiać, albo poszukać innego miejsca na polowanie?
- Ona... Ona nie chciała po prostu się najeść - wyszeptał, spuszczając głowę i modląc się w duchu, by to ją usatysfakcjonowało. Bezskutecznie.
- To czego chciała?
- To była morderczyni - wyjaśnił w końcu.
- Kogo chciała zabić? Taka pijawka przecież nie powinna mieć z tym kłopotów! Przecież one ciągle zabijają... Czy to wy ją powstrzymaliście? Uciekła wam? A teraz wróciła? A może... A może zabiła, kogo chciała?
- Nie. Nie zabiła.
To nie był głos Jake'a. Obydwoje jak na komendę odwrócili się w stronę schodów. Na ich szczycie stała Bella, a jej mina wyraźnie sygnalizowała kłopoty.
- A konkretniej, to chciała zabić mnie - ciągnęła, powoli schodząc na dół i trzymając się poręczy. Wyglądała bardzo słabo, mimo że jej oczy świeciły groźnie. - Za to, że mój... chłopak zabił jej partnera. Ale miałam dobrą ochronę. I nie, nie wróciła. Ponieważ wyżej wspomniany chłopak, podkreślam, wampir, usunął ją z tego świata na dobre. To po pierwsze. Po drugie - to kieruję do ciebie, Jacob - pogadamy jutro. Sami - podkreśliła. - I lojalnie uprzedzam, że do najmilszych ta rozmowa należeć nie będzie. A po trzecie... Renesmee Alice, jeśli kiedykolwiek usłyszę z twoich ust określenia typu „pijawka” czy „krwiopijca”, to obiecuję ci, że przeżyjesz bliskie spotkanie z mniej łagodną stroną mojej natury. To wszystko, co mam teraz na ten temat do powiedzenia.
Przy ostatnim zdaniu stała już koło nich. Była przy tym tak zdecydowana, tak charyzmatyczna, że niemal biło od niej światło. Renee nie wiedziała, co robić, o co chodzi. Chłopak - wampir? Zabił? Jakiś partner? Że jak? Nagle to do niej dotarło.
Jej matka nie tylko wiedziała o wampirach, ona z jednym chodziła. Z mordercą!
Spojrzała na chłopaka, a jej zdezorientowanie sięgnęła zenitu, gdy zobaczyła, że jest niewyobrażalnie skruszony. Jak dziecko, które wie, że kara, jaka go spotyka, jest w pełni zasłużona i ma poczucie winy. Dodatkowo, skulił się w sobie. Tak jakby chciał być mały, maleńki, by nie było go widać, albo - jeszcze lepiej - jakby marzył o zapadnięciu się pod ziemię.
- Nie rozumiem - oznajmiła w końcu tak cicho, że ledwo było ją słychać.
- Późnej - zbyła ją. - A może teraz dowiem się czegokolwiek o tym tajemniczym wampirze, który grasuje w pobliżu i sieje zagładę?
Black wymamrotał coś, czego chyba sam nie rozumiał.
- Jaśniej proszę.
- Nie sieje - wyjąkał.
- Ach. Czyli trafiliście na trop wampira, ale bez żadnych ofiar, tak? Żadnych ludzi bez kropli krwi w środku lasu?
- No... Ludzi nie...
- Ludzi nie? - nagle je twarz pojaśniała zrozumieniem. I szokiem. - Zwierzęta?
- A co, znasz kogoś, kto pasowałby do rysopisu? - zakpił, choć głos mu zadrżał. Nagle uświadomił sobie, jak bardzo te słowa mogły zranić jego przyjaciółkę.
- Owszem, ale przez myśl mi nie przeszło, że przyjedzie tak szybko.
- Tak szybko?
- Owszem. Zaprosiłam go do nas.
- Po jaką cholerę?
- To mój przyjaciel - odparła wymijająco.
- To twój przyjaciel i..? - ponaglił chłopak.
- I nic. - To mogłoby uchodzić za prawdę, ale zostało wypowiedziane zbyt szybko. Nawet Isabella zdawała sobie z tego sprawę.
- Bella.
- Jacob. Odpuść.
- Bella...
- Później wam wszystko wyjaśnię - westchnęła. Nagle zasłabła na tyle, że musiała podeprzeć się ściany, by nie upaść. Jej druga ręka bezwiednie powędrowała do skroni.
- Znowu cię boli głowa? - zaniepokoiła się jej córka. - Mamo, co powiedział lekarz?
- Później - powtórzyła uparcie.
- Pomogę ci dojść do pokoju - zaoferował Black. Nie zważając na protesty kobiety, wziął ją sprawnie na ręce. - Idziesz?
- Posiedzę tu jeszcze chwilę.
- No to dobranoc, Renesmee.
Była tak zaabsorbowana stanem matki, że nie zwróciła uwagi na pieszczotliwy ton, którego użył, wymawiając jej imię. Ruszyła do kuchni, by wypić szklankę jakiegoś soku. Powoli ogarniało ją przerażenie. Isabella od paru lat regularnie skarżyła się na te dziwne migreny - a bynajmniej myślały, że to były migreny. Ostatnio było jednak coraz gorzej. Przez ostatnie parę tygodni jakoś wybitnie mało ją to interesowało, ale teraz przypomniała sobie, że często zdarzało jej się nagle usiąść, tak, jakby nagle całkiem opadła z sił. I ta nieciekawa mina, którą widziała u niej, gdy przyszła pomóc jej z zakupami. A gdyby coś się działo? Coś poważnego?
Próbowała sobie wyobrazić najgorszą z opcji. Ale widziała tylko ciemność.
Nalała sobie soku pomarańczowego, po czym usiadła na blacie i zapatrzyła się w trzymane w rękach naczynie. To bez sensu, usiłowała się przekonać.
Wszystko będzie dobrze...
Jej ciałem wstrząsnął szloch. Bo czuła, już nic nie będzie dobrze.
To wszystko ją przytłaczało. W końcu, jakby nie było, miała tylko dziewięć lat.
Mamusiu, cholera jasna, zdrowiej!
Zegar wskazywał godzinę trzecią dwadzieścia osiem, gdy znowu się rozpadało. Dziś krople deszczu były jej przyjazne - zagłuszały wszystkie czarne myśli i wyrwały ją z amoku. Nie spała - od niemal godziny tylko i wyłącznie się zamartwiała. Widziała, że to nic nie da, ale nie mogła się powstrzymać. Nagle zeskoczyła z mebla i pognała do garażu. Po drodze złapała swojego i-Poda i jedną słuchawkę, ale nie mogła znaleźć drugiej. Po paru minutach zauważyła zgubę pod jakimś krzesłem. Włączyła urządzenie, ustawiła stację z piosenkami sprzed dekady - była to jej ulubiona epoka w muzyce - na pełny dźwięk i wrzuciła go na samochód. Słuchawki włożyła do uszu. Stanęła na środku pomieszczenia, zdejmując jaskraworóżowy szlafrok.
Na początku, czując się bardzo głupio, ruszała się delikatnie. Ciekawiło ją, co by powiedział Matt, gdyby ją teraz zobaczył. Jego teoria Wszyscy-Potrafią-Tańczyć najwidoczniej zyskała właśnie wyjątek od reguły. Mówię, że nie umiem tańczyć, to nikt mi nie wierzy.
Piętnaście minut później nie była już tego taka pewna. Po pół godzinie było jej to całkowicie obojętne. Tak dobrze czuła się, wyginając ciało na wszelkie strony, robiąc wszelakiego rodzaju wykopy i obroty, że nie obchodziło ją, jak wyglądała. Wreszcie mogła się wyładować - i to bez niszczenia czegokolwiek. Jej piżama była niemal całkiem mokra od potu, tak samo ciemnorude kosmyki, które wysunęły się z kucyka. Muzyka ogarniała ją całą, czuła się tak, jakby uwolniła się od swojego ciała i tańczyła w przestworzach.
I prawie uwierzyła, że wszystko będzie dobrze. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 14:57, 15 Lip 2009 |
|
I ty dziewczyno twierdzisz że ten rozdział jest jakiś nudny i jakieś tam flaki z olejem??!!! Ja tu jak na szpilkach siedziałam czytając ich nocną rozmowę. Bardzo mi się ona podobała, ta stanowczość Belli, ta jej wewnętrzna siła - bardzo dobrze to pokazałaś! Bardzo ładnie napisany rozdział obfitujący w emocje.
Zaintrygowały mnie te bóle głowy Belli, chyba kryje się za nimi coś poważniejszego??? Tak samo intrygujący jest wątek jej przyjaciela, którego zaprosiła. Jak mniemam chodzi chyba o Edwarda, skoro Bella nie chciała kontynuować rozmowy z JAcobem i zakończyła ją stwierdzeniem że jest on tylko przyjacielem?! Czekam zaintrygowana na kolejny rozdział, bo ten stworzył u mnie kolejne pytania na które nie mam odpowiedzi :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Śro 14:58, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
melcia
Wilkołak
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 110 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z zakładu psychiatrycznego
|
Wysłany:
Śro 16:29, 15 Lip 2009 |
|
Jest! Jest! JEST! (taniec radości)
~*~*~*~*~10 minut później ~*~*~*~*~*~
Jak ja mam napisać konstruktywny komentarz co?!
Czy tym przyjacielem nie będzie Edward, albo ktoś z Cullenów? Pewnie to bedzie jakiś wampir żywiący się zwierzętami prawda? No proszę powiedz, że tak!
Te bóle głowy Belli troche mnie niepokoją... Albo jest śmiertelnie chora, albo to działanie jakiegos wampira. Może ma jakiegoś guza mózgu, ale nie śmiertelnego?
Nie! Już wiem! Bella jest śmiertelnie chora i Edward ją uratuje (ta chciałoby sie xD)
Chciaż... A ja już nic nie wiem :)
Rozdział bardzo mi sie podobał. W końcu Renesmee zaczyna sie czegoś dowiadywać. A to jak tłumaczyła sie w myślach Belli po powrocie z lasu mnie rozwaliło xD
Ten rozdział nie jest wcale nudny! Wprowadza w jeszcze większą niepewność!
Mam nadzieje że wkrótce zacznie sie to wyjaśniać bo ja zwariuje!
I jak ja mam wytzrymać tyle czasu?!
Życze dużo Vena
Pozdrawiam,
melcia |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez melcia dnia Śro 16:30, 15 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Śro 16:43, 15 Lip 2009 |
|
Drogie Fanki Latte!
Informuję, że już odesłałam autorce sprawdzony 6 i 7 rozdział. Na 7 kończy się pierwsza część. Dlatego błagajcie ją o wstawianie dalszych części :P
Latte!
Wiesz, że Cię uwielbiam, prawda? Twoje opowiadanie czyta się bardzo lekko i czeka się na następny rozdział jak na szpilkach. Widać, że jest to bardzo przemyślane, nie piszesz od niechcenia. Z każdym rozdziałem powstaje coraz więcej pytań: Czy Matt to Edward? Co się stało z Cullenami? Co jest z Bella? Na szczęście większość się wyjaścia do końca pierwszej części.
Ciekawie wykreowałaś bohaterów, mimo że teoretycznie są w większości kanoniczni, to mają dużo cech, dzięki którym stają się ciekawsi.
Ogólnie rzecz biorąc jestem bardzo na tak :) Reszte zachwytów napiszę Ci na gadu.
Serdecznie pozdrawiam i rozkazuję - pisz dalej Kobieto! :)
Marta |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Donna
Dobry wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 77 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under
|
Wysłany:
Śro 17:42, 15 Lip 2009 |
|
Ekhm, ekhm.
Cytat: |
Dlatego błagajcie ją o wstawianie dalszych części |
Błagam :) Proszę =) Przekonuję x)
Rozdział mi się podobał jak każdy. Spodobała mi się stanowczość Belli i to, że wreszcie coś Renesmee powiedziała. Ciekawe, jak będzie wyglądać ich rozmowa. I rozmowa Renesmee i Matta, jak jakaś będzie. I rozmowa Jacoba i Belli, jeśli takową zobaczymy. I rozmowa... ee... wróć, i jak rozwinie się wątek migren Belli?! Tyle pytań a żadnej odpowiedzi =P
Trochę przykrótki ten rozdział, to jedyne, co mogę mu zarzucić. I tak końcówka z tańcem niespecjalnie mnie zainteresowała, ale to nie znaczy, że coś do niej mam :D
Czekam na następny rozdział, proszę o litość, z góry dziękuję, pozdrawiam
~Alicee |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Śro 17:59, 15 Lip 2009 |
|
Juz dawno tak nie rozpaczalam, bo skonczylam czytac rozdzial.
Twoje Belka jest cudowna. Mimo ze jest pewnie kolo trzydziestki zachowuje bardzo powaznie. Moze nawet za powaznie, ale musi to byc czym spowodowane. A raczej kims.
I teraz czy Matt to Edward? A moze jakis inny przyjaciel?
Swietne jest to, ze Renesmee, mimo ze jest glowna bohaterka, wie mnie niz my :) Czasami az chcialoby sie jej wszystko opowiedziec :) Ale to juz musi zrobic Bella, tylko ciekawe kiedy do tego dojdzie.
Ja tez blagam, dodaj nowy rozdzial, nie trzymaj nas tyle w niepewnosci.
Zycze duuzo weny i pozdrawiam
mTwil |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 18:21, 16 Lip 2009 |
|
Zwariowałam. To jedyne logiczne wyjaśnienie.
Ale koniec dobroci z mojej strony. Następny rozdział tak szybko się już nie pojawi :D
ajaczek- wiesz, że poniekąd jesteś moją Najmilszą Stałą Czytelniczką? Choćbym nie wiem jakie durnoty powypisywała, to mogę liczyć na Twoje wsparcie :) Dziękuję :)
melcia, ciekawe teorie :D Moja wersja przy nich wydaje się niemal nudna. A co z Twoich przypuszczeń się sprawdziło, a co nie, to się wyjaśni w 7... I częściowo tutaj
Alicee- masz swoje odpowiedzi, proszę bardzo :D A o litość błagać nie musisz, ja jestem łaskawa dziewczyna.
mTwil, nie rozpaczaj. Z powodu mojego opowiadania? No co Ty, łzy marnujesz.
zabcia1777, cieszę się, że aż tak Ci się podobało :)
I oczywiście Marta- Ty mi tu podpuszczasz czytelniczki, żeby błagały o rozdział? Wredoto jedna I tak jesteś w na tyle komfortowej sytuacji, że wyprzedzasz wszystkich o jakieś trzy rozdziały :D I wiesz, że ja Cię też uwielbiam? Nie? No, to już wiesz. :)
Już nie przedłużam. :)
A! Zbiorowa uwaga do wszystkich- jesteście wspaniali :D
beta: marta_potorsia
Rozdział 6
Drugie piętro
Otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie. W głowie - jak zazwyczaj rano - miała przyjemną pustkę. Podświadomie czuła, że nie chce tego zmieniać, więc leżała jeszcze chwilę, nie skupiając na niczym uwagi. Nie dało się jednak, niestety, zatrzymać tego stanu na dłużej. Odwróciła głowę, by sprawdzić godzinę - było po drugiej - i przypomniało jej się wszystko to, co zatruwało jej dotąd idealnie poukładane życie, co do jednego faktu, co do jednego słowa. Nie chodziło jej o wampiry - skoro matka im ufała, to nie stanowiły aż tak dużego zagrożenia. Nie chodziło o to, że była inna niż wszyscy ludzie. Nie chodziło nawet o to, że zakochała się w najlepszym przyjacielu.
Na jej największe zmartwienie awansowała owa tajemnicza choroba matki, która odbierała jej wszystkie siły i czyniła ją słabą i bezbronną. Przytłaczało ją to, bo także czuła się bezradna - nie mogła nic zrobić, by jej pomóc. Chciała działać, chciała zapewnienia, że wszystko się poukłada, ale do głowy przychodziły jej same najczarniejsze myśli. Zdecydowanym ruchem odrzuciła nakrycie i zbiegła na dół. Nikogo nie było w domu. Na stole w kuchni znalazła notkę informującą, że Bella i Jake pojechali do warsztatu, i że miło by było, gdyby im przez jakiś czas nie przeszkadzała. Zdenerwowana zgniotła ją i rzuciła w kąt. Ta niepewność była nieznośna. Po kilku głębszych oddechach postanowiła wziąć prysznic, by zmyć z siebie wczorajszy pot. Metoda zaproponowana przez Matta okazała się skuteczna - negatywna energia, jaka się w niej nagromadziła od czasu, gdy po raz pierwszy usłyszała słowo „wampir” jakby wyparowała.
Czas dłużył jej się jak jeszcze nigdy. Cała wieczność upłynęła, zanim wreszcie zebrała wilgotne, wijące się kosmyki w niedbały kucyk i przebrała się w czyste ciuchy, podczas gdy wskazówki zegara leniwie przesuwały się w stronę trójki i dwunastki. Po zjedzeniu płatków była już pewna, że w domu nie wytrzyma.
Chyba, że...
Nie, nie mogę, pomyślała. Drugie piętro równa się zakazane piętro.
Ale coś ją ciągnęło w tamtym kierunku. Przypominała sobie słodki, lekko wyczuwalny zapach, usiłowała dopasować go do znanych sobie woni, ale nigdzie nie pasował. Był unikalny, a jednocześnie dziewczyna miała niejasne wrażenie, że gdzieś go już wcześniej spotkała. I to nie raz.
Wrzuciła miskę do zlewu i szybko, aby nie zdążyła się rozmyślić, udała się na najwyższą kondygnację domu.
Gdy była już na korytarzu, zwolniła. Rozglądała się z zaciekawieniem dookoła. Tu wszystko było inne, niżby się mogło wydawać. Nawet powietrze wyglądało inaczej, pełne drobinek kurzu. Podłoga skrzypiała lekko pod wpływem jej ciężaru. Zatrzymała się przed jednym z obrazów, po czym lekko go przetarła, chcąc chociażby rozróżnić kontury. Widząc podpis, zamarła. Claude Monet. Łodzie rybackie wypływające z portu, 1874. Monet? Oryginalny, prawdziwy Monet? Nie znała się dobrze na sztuce, ale to nazwisko było jednym z tych, które każdy słyszał choć raz. Oglądała go jeszcze przez chwilę, po czym pchnęła najbliższe drzwi.
Pokój na pewno był kiedyś bardzo nowoczesny. Nie znajdował się na tyłach domu, więc nie miał szklanej ściany, jak salon czy sypialnia Renesmee, lecz mimo to był bardzo dobrze oświetlony. Większość powierzchni zajmowało małżeńskie łoże, dobrane kolorystycznie do ścian, a więc w odcieniach czerwieni i bordo. Renee położyła się na nim i przycisnęła nos do poduszki. Nie była ona, tak jak podejrzewała dziewczyna, przesiąknięta ową tajemniczą wonią. Dziwne. Tak, jakby nikt nigdy na nim nie spał.
Rozejrzała się zafascynowana. Coś jej tu nie pasowało, ale nie mogła powiedzieć, co to było. Od pomieszczenia odchodziły jeszcze jedne drzwi, do których bez chwili wahania doskoczyła. Po chwili niemal sapnęła z zachwytu tak, jak kiedyś na widok puzderka mamy. Tyle że to, co ujrzały jej czekoladowe oczy, wprawiło ją w takie osłupienie, że nie mogła wydobyć z siebie głosu. Chrzanić Moneta, pomyślała. Tu znajdowały się ciuchy od chyba wszystkich najlepszych projektantów! Bajeczne, kolorowe suknie, garnitury, staromodne podkoszulki, spodnie, torebki... Czego tu nie było! I, co dziwne, wyglądały na nowe. Większość miała nawet metki. Wzięła do rąk rzucony byle jak męski t-shirt i powąchała. Prawie podskoczyła, gdy wyczuła znajomy zapach, tak intensywny jak jeszcze nigdy.
Odłożyła ciuch na miejsce i czując prawie fizyczny ból na myśl, że musi opuścić tę Krainę Mody, odwróciła się na pięcie i wymaszerowała, zamykając za sobą drzwi. Miała już iść do kolejnego pokoju, gdy nagle coś jej przyszło na myśl. Tamta sypialnia wyglądała na nieużywaną. Cofnęła się i uważnie zlustrowała pomieszczenie.
Obrazy, meble, garderoba, nawet stary komputer.
Żadnych zdjęć ani pamiątek.
Wróciła tam w celu dogłębniejszego szperania. Otworzyła pierwszą szufladę i nieomal zemdlała. Pieniądze! Byle jak poupychane, pogniecione dolary zajmowały całą szafkę. Szybko ją zamknęła, tłumacząc sobie, że wiele ludzi trzyma swój majątek życiowy w komodach, po czym uchyliła następną. Jako pierwszy odnotowała fakt, że była ona pusta, jeśli nie liczyć albumu. Zaraz potem zorientowała się, że prawdopodobnie właśnie znalazła to, czego szukała.
Wyglądał na stary. Skóra, w którą był oprawiony, była prawdopodobnie niebieska, choć ciężko było dokładnie to określić z powodu osiadłego na niej kurzu. Kichnęła, gdy drobinki dostały się do jej nosa, co nie było dobrym pomysłem, gdyż kurz wzbił się w powietrze.
Usiadła na skraju łóżka i otworzyła księgę. Wkrótce potem jęknęła z rozczarowania - żadnych fotografii prywatnych. Same wycinki z magazynów. Moda, moda, moda. Na każdej bez wyjątku stronie. Nigdy wcześniej nie przeżyła takiego zawodu z jej powodu. Nagle spomiędzy stron albumu wysunął się mały skrawek papieru w kratkę. Schludnym pismem pełnym zawijasów było na niej zanotowane 17639. Co to do cholery ma znaczyć?, pomyślała Renesmee. Po minucie doszła do wniosku, że są to zwykłe bazgroły, którymi nie należy się przejmować.
Przeszukała już każdą komodę, szafkę, sprawdzała nawet pod łóżkiem. Nic. W końcu jej wzrok zatrzymał się na komputerze. Czyżby..?
Pół godziny później wyszła z pokoju, tłumacząc sobie, że nie każdy pokój będzie tak mało wnosił do jej poszukiwań. Na dodatek dręczyła ją myśl, że o czymś zapomniała, ale za Chiny Ludowe nie potrafiła sobie przypomnieć, o co chodzi. Co do komputera, chronionego hasłem (w ten sposób rozwiązała się zagadka tajemniczych bazgrołów w albumie), to był przydatny jak miotła do latania. Zawierał tylko jeden program z jednym rozpoczętym plikiem o nazwie „Garderoba Rose”. Szkoda słów. A system otwierał się chyba z pięć minut.
Na obecnym piętrze, w przeciwieństwie do pierwszej kondygnacji, były tylko cztery pomieszczenia, z czego jedno to łazienka, do której ledwo zajrzała. Szła długim korytarzem, podziwiając mniej lub bardziej imponujące dzieła sztuki, aż dotarła do kolejnych drzwi. Chwilę później przeżyła prawdziwy szok. Musiała parę razy zamrugać, aby upewnić się, że to co widzi, nie jest wytworem jej nazbyt bujnej wyobraźni.
Stała w progu prawdziwej sali szpitalnej. Na środku stało metalowe łóżko, takie, jakie na filmach służy do operacji. W ogóle wszystko tu było metalowe, srebrne i takie jakby surowe. Odgarniając z twarzy kasztanowe włosy obeszła powoli pomieszczenie. Zauważyła, że wtyczka małej lodówki jest podłączona do gniazdka - musiała zatem działać - ale wolała nie sprawdzać, co się w niej znajdowało, w obawie, że skończy się to zwróceniem śniadania. Był to jedyny argument, który pokonał jej wrodzoną ciekawość.
Nagle przypomniała sobie, że Jacob kiedyś wspominał o jej narodzinach. Matka nie mogła pójść do szpitala - trudno by wytłumaczyć fakt, że w piątym miesiącu ciąży jej płód był w pełni rozwinięty, o skurczach nie wspominając - ale nie zdawała sobie sprawy, że miała do dyspozycji własny... szpital.
W okamgnieniu opuściła salę, a idąc w stronę następnego pomieszczenia obiecywała w duchu, że jeśli okaże się być laboratorium, gabinetem dentystycznym czy innym cholerstwem, to bez sprawdzania czegokolwiek wymaszeruje do swojego pokoju.
Mimo że zniechęciły ją długie, bezsensowne poszukiwania nieokreślonego czegoś, na widok zwykłej sypialni ogarnęła ją ulga, choć nie obiecywała sobie zbyt wiele. Niemniej jednak tu było o wiele ciekawiej. Podłogę okrywał złotawy dywan, na ścianach udrapowano zwoje tkaniny o nieco ciemniejszej barwie. Jedna ze ścian, ta wychodząca na południe, była ze szkła - podobnie jak cała elewacja ogrodowa domu. Widok był cudowniejszy niż ten na niższych piętrach, a przecież dziewczyna nie potrafiła przejść przez salon czy swój pokój, nie przystając na chwilę, by popatrzeć przez okno.
Drugą ścianę stanowiły w większej części półki z różnymi płytami. Renesmee w życiu nie widziała tylu CD, co dopiero w jednym miejscu, na dodatek we własnym domu.
Najbardziej urodziwym meblem było, jak to zwykle bywa, łóżko. Nakryte złotą kapą, z baldachimem i czarnymi różyczkami oplatającymi cztery słupki od razu przypadło Renee do gustu. Tym bardziej, że - w przeciwieństwie do pokoju czerwonego - nie wyglądało na nieużywane. Na poduszce odznaczał się nawet pojedynczy, brązowy włos. Zgadując po jego odcieniu, należał on prawdopodobnie do Belli.
Podeszła do okna i podziwiała znane krajobrazy. Ten ogród zawsze kojarzył się z jej krótkim dzieciństwem. Rzeka Sol Duc niezmiennie od Bóg – jeden – wie - jakiego czasu szemrała gdzieś w oddali. Renesmee zaśmiała się cicho, przypominając sobie, jak kiedyś całe godziny spędzała, przeskakując ją. Raz źle oceniła odległość i skończyło się na tym, że wpadła do wody. Nie była co prawda głęboka, sięgała jej wtedy do pasa, ale dla rocznej - czy też, zważywszy na ogólne normy, dwuletniej - dziewczynki było to ogromne przeżycie, o którym myślała potem dzień w dzień przez parę miesięcy. Od tamtego czasu też przestała bawić się w tamtej okolicy, a jej awersja do „dzikiej” wody utrzymywała się do czwartego (tudzież ósmego) roku życia.
Całkiem nieświadomie rozpuściła włosy, by zapleść je w warkocz. Przyszła tu, żeby się odciąć od rzeczywistości, od problemów, ale jej myśli zaczęły krążyć wokół niebezpiecznych tematów. Bo przypomniało jej się, jak kiedyś z Jacobem ganiali się po tym trawniku. Bo przypomniało jej się, jak zawsze z mamą zimą lepiły bałwany - to znaczy w te nieliczne dni, podczas których deszcz nie topił śniegu. Zawsze wyśmiewały się z Jake'a, któremu biały puch topniał w dłoniach, zanim zdołał zbudować choćby najmniejszą kulkę. Naszła ją inna wizja - ona z Blackiem, sami, w niekomfortowej sytuacji, komunikujący się za pomocą półsłówek. Isabelli już nigdy miało z nimi nie być... Nie! Nie mogła myśleć w ten sposób. Przecież grunt to pozytywne myślenie, prawda? Ludzie bez przerwy chorują. A medycyna ostatnio wyskoczyła jak szalona. Od paru lat naukowcy prześcigają się w odkrywaniu różnych lekarstw, doskonaleniu technik operacji, konstruowaniu użytecznych urządzeń... Mało jest teraz chorób śmiertelnych.
I co z tego, że zakochała się w najlepszym przyjacielu, który przypadkiem jest przywódcą sfory wilkołaków, a jej ciało rozwijało się nieco szybciej niż powinno, nie wspominając o inteligencji i o tym błyszczeniu w słońcu... Pewnie co drugi człowiek boryka się z podobnymi problemami.
Jasne.
Powoli odwróciła się w stronę łóżka, by z rozbiegu na nie wskoczyć. Wtuliła głowę w satynową poduszkę i wzięła głęboki wdech, delektując się cudownym zapachem, jakim przesiąknięta była tkanina. Nie trzeba chyba dodawać, że była to owa woń, za którą latała po całym piętrze jak postrzelona.
Przypatrywała się teraz fotografii stojącej na szafce obok jakiegoś pilota i lampki nocnej. Zaintrygowała ją. Przedstawiała ona szczęśliwą, młodą dziewczynę z kaskadą brązowych loków. Patrzyła w obiektyw czekoladowymi oczami, w których...
Zaraz! Czekoladowymi?
Zdała sobie sprawę, że te loki również wydają jej się znajome. Podniosła ramkę na wysokość twarzy. Po dłuższej chwili zorientowała się, że patrzy na własną matkę.
Była inna niż teraz. Mniej urodziwa, jakby bardziej krucha. Jej włosy były bardziej zniszczone. Kiedyś Bella powiedziała jej, że ciąża ją zmieniła. Że kiedyś nie była tak piękna. Jakbyś wtedy przesyłała mi jakieś fluidy urody, tak to ujęła. Oczywiście, Renee jej nie uwierzyła. Wtedy jej nie uwierzyła. Bo patrząc na zdjęcie nie miała już żadnych wątpliwości.
Na jej twarzy widniał półuśmiech, który Nessie często widywała. Uświadomiła sobie, że sposób, w jaki matka uśmiecha się teraz, jest czystą parodią. Nie obejmuje oczu, które wiecznie są pełne powagi. Na tym zdjęciu jej czekoladowe tęczówki wyglądały, jakby ktoś im opowiedział świetny dowcip.
Nie mogła oderwać wzroku od fotografii przez dobre kilkadziesiąt minut. Korciło ją, żeby wyjąć ją z ramki i wziąć ze sobą na dół, ale ostatecznie odłożyła ramkę na miejsce.
Wstała z postanowieniem zakończenia inspekcji. Okręciła się na pięcie w kierunku drzwi.
I nagle zrozumiała, co Jacob miał na myśli, wspominając niegdyś o łańcuchu reakcji.
Gdyby nie podeszła do okna, żeby porozmyślać, nie zaplotłaby włosów w ciężki splot. Gdyby nie zauważyła zdjęcia, stałoby bezpiecznie z dala od krawędzi stolika, przy której je odłożyła. Gdyby nie uderzyła się w duży palec u nogi, zauważyłaby, że jej warkocz, pod wpływem obrotu, wpadł z impetem na ramkę, która spadła z mebla, i zdążyłaby ją złapać. A gdyby szkło się nie rozbiło, gdyby cała ramka nie uległa zniszczeniu, nie odkryłaby, że za zdjęciem mamy jest ukryte jeszcze jedno. Podniosła je ciekawie, odczytując czarną kaligrafię z tyłu.
Edward i Isabella Cullenowie.
Las Vegas, lipiec 2006.
Na zawsze razem.
I jeszcze dopisek, w którym Renesmee rozpoznała charakter pisma matki:
O nic więcej nie proszę.
Czuła, jak miękną jej nogi. Ileż to razy Jacob w żartach wołał na Bellę per Swan, a ona wtedy patrzyła na niego takim nieodgadnionym, jakby rozgoryczonym wzrokiem... Teraz wiedziała, dlaczego. O mój Boże, pomyślała, moja mama jest mężatką. O mój Boże!
Nieskora do dalszych przemyśleń odwróciła fotografię.
Jeżeli to, co czaiło się w oczach Isabelli na poprzednim obrazie, było szczęściem, to tutaj jej tęczówki płonęły prawdziwą euforią. Bezgraniczną. Usta miała wygięte w nieśmiałym, acz radosnym uśmiechu. Ubrana była w błękitną sukienkę na ramiączkach, a na jej palcu lśnił złoty pierścionek z malutkim bursztynem. Do Ness dotarło, że to jest obrączka.
Drugą połowę nowożeństwa stanowił ciekawy osobnik. Jego oczy - o barwie lipowego miodu - były tak radosne jak u matki. A cała reszta należała do Matta.
Niespodziewanie wszystko wskoczyło na swoje miejsce.
Szept Billy'ego Blacka. Wampiry są nieśmiertelne. I nadludzko piękne.
Ślady bytności wampira w okolicznych lasach.
Chłopak - wampir Isabelli.
Smutek przyjaciela. Jego ponoć tragiczna historia. Jego ciemnorude włosy, o dokładnie takim samym odcieniu co włosy Renesmee. I czyż nie wspominał kiedyś, że jego matka nazywa się Esme? Cóż wyjdzie z połączenia Renee i Esme? Lepiej. Co wyjdzie z połączenia Matta - pardon, Edwarda - i Belli? Z połączenia wampira i człowieka?
Wiedziała już skąd kojarzy ten piękny zapach. Wtedy, podczas ich spotkania na polanie, gdy ją przytulił, nie zwracała na to uwagi, ale gdy teraz sięgała wstecz pamięcią, mogła z całym przekonaniem stwierdzić, że tak pachniała jego koszula. I kamyk na naszyjniku - tego z puzdrełka mamy - który zaplątał się o bransoletkę z kryształową zawieszką.
Skojarzyła także fakt istnienia między nimi tej niesamowitej więzi.
Wiedziała także, o czym zapomniała.
Nie odkładając zdjęcia wypadła niczym burza z pokoju i zbiegła po schodach. Zaklęła cicho, widząc, że właśnie minęła godzina piąta. Mieli się spotkać o czwartej. Mimo to, nie zwalniając, a wręcz przyspieszając, wypadła przez otwarte na oścież okno w korytarzu. Wylądowawszy bezpiecznie rzuciła się w las.
Tym razem nie było już czasu. Biegła, bo musiała. Cały czas trzymała w dłoniach fotografię, a w duchu, niczym modlitwę, powtarzała jedno słowo.
Bądź.
PS- będzie mi brakowało tych waszych pytań a'la "Czy Matt to Edward?":D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Śro 11:17, 26 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Ellentari
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Cze 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 19:30, 16 Lip 2009 |
|
No cóż nie powiem żebym była zaskoczona...
Już za pierwszym razem jak pojawił się Matt postawiłam znak równości między nim a Edwardem, napisałam też że nie wiem co z tym Edwardem się dzieje, nadal tego nie wiem.
Ok, wygląda na to że ślub odbył się w Vegas, byli szczęśliwi i co dalej?
Nie wiem czemu odszedł, nie wiem czemu może choć to nieprawdopodobne ona odeszła?
Czy wiedział o Ness? Może to ona była powodem?
Mnóstwo pytań, strasznie mało odpowiedzi, na dodatek jeszcze choroba Belli.
W dzisiejszych czasach bardzo powszechnie umiera się na nowotwory, objawy by się zgadzały, kto wie....
Zresztą skoro pojawił się Edward, Bella w końcu może zostać wampirem, jest ku temu masę powodów, zdecydowanie więcej niż kiedyś...
Edward już stracił raz Belle, nie wiemy dlaczego, ale to fakt, bardzo wątpliwe że pozwoli jej zniknąć ze swojego życia ponownie.
Tak sobie myślę, że nie do końca przekonuje mnie ta scena z fotografią i to jak szybko Ness po kojarzyła wszystkie fakty, jakieś to sztuczne jak dla mnie, ale to twoja fabuła więc wolna droga, do mnie to po prostu nie przemawia.
Skoro teraz będziemy czekali to czekamy, podobno apetyt rośnie wraz z konsumpcją. Pytanie tylko czy wszyscy będą głodni.
Pozdrawiam,
E. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Czw 19:41, 16 Lip 2009 |
|
Szkoda, że zamiast komentarza nie mogę wstawić obrazka. Byłaby na nim moja opadnięta totalnie szczęka i oczy niczym pięciozłotówki! Choć może to niezbyt atrakcyjny widok.
Poza tym muszę, no muszę to napisać: WIEDZIAŁAM, ŻE MATT TO EDWARD! No dobra, może nie wiedziałam, ale przypuszczałam.
Potrafisz trzymać w napięciu, kobieto, oj potrafisz! Ba, piszesz DOSKONAŁE, FANTASTYCZNE, GENIALNE I PO PROSTU WYJĄTKOWE OPOWIADANIE. Ot, co potrafisz.:)
"Zachwycona" to doprawdy eufemizm w określeniu mojego stosunku do Twojej twórczości.
I wiesz, nie poganiam, ale DAWAJ JAK NAJSZYBCIEJ KOLEJNY ROZDZIAŁ!!!!!!!!!!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
melcia
Wilkołak
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 110 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z zakładu psychiatrycznego
|
Wysłany:
Czw 19:46, 16 Lip 2009 |
|
Edward = Matt tyle wiemy i co dalej?!
Ludzie ja tu padne na załamanie nerwowe albo mnie ciekawość zje/ wypije (niepotrzebne skreślić)
Ale skoro to Edward to dlaczego nie spotyka się z Bellą?! I wzieli ślub w Las Vegas jak to przeżyła Alice?!
Nareszcie Renesmee weszła do tych pokoi na jej miejscu zrobiłabym to dużo wcześniej ( Ale Twój ff i Twoje zasady zeby nie było ze sie czepiam =D )
Bardzo mi sie ten rozdział podobał ( musze kupić słownik wyrazów bliskoznacznych) nareszcie czegos sie dowiadujemy powoli, ale zawsze coś. xD
Ja Cię błagam dodaj w miarę szybko kolejny rozdział bo zwariuje normalnie! Będziesz mnie miała na sumieni zobaczysz ja Ci to mówię! ( Żeby nie było, ze nie ostrzegałam )
Życze dużo Veny
Pozdrawiam,
melcia
Ps. No wiesz dziecko się nudzi to wymyśla głupoty. Z mojego myślenia nic dobrego nie wychodzi. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Czw 20:12, 16 Lip 2009 |
|
Przez ciebie znowu zachowuje sie jak swirnieta fanka fanfickow. A juz myslalam, ze sie z tego wyleczylam :)
Wcale nie zwiariowalas, okazalas jedynie serce. I taka ciebie lubie :)
Ma ci tego brakowac? Jeszcze dokladnie wszyskiego nie wiadomo... Jakby ktos byl ciemno kapliwy, to moglby zadac pytanie: Ale, czy Matt to Edward? :D
Rozdzial tak jak wszystkie inne - wspanialy. Jedno jeszcze mnie zastanawia. To oni mieszkaja w domu Cullenow? To gdzie jest Charlie, skoro niby 'w koncu' zlozyli mu wizyte? Jakos tego jeszcze nie pojelam...
Nie moge sie doczekac, az Bella sama jej o tym opowie. I zorientuje sie, ze ktos byl na gorze. A tak poza tym, to najwazniejsze jest to (nie martw sie, zostalo jeszcze troche pytan :)) co sie stalo z Cullenami? Co jest Belli? Dlaczego ukrywa prawde przed Ness?
Pozdrawiam
mTwil |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zabcia1777
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Lip 2009
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 20:37, 16 Lip 2009 |
|
(szuka,szuka,szuka) a gdzie jest dalsza część? No gdzie?! Dziewczyno nie bądź dla nas zbyt okrutna. Wiesz licze na to, że nas kochasz (tak jak my Ciebie) i najpóźniej w ciągu tygodnia dodasz kolejny fragment :) Fragment przeczytałam w rekordowym tempie, nie mogłam się po prostu oderwać. Ciekawi mnie co się stało po ich ślubie, dlaczego nie są razem? Gdzie jest reszta rodziny? Na co Bella jest chora? Czy to może miłość ją tak wykańcza? Dziewczyno błagam Cię dodaj kolejny fragment jak najszybciej bo umrę!! :) Życzę weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Donna
Dobry wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 77 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under
|
Wysłany:
Pią 9:37, 17 Lip 2009 |
|
Nie skomentowałabym - dlaczego? Bo wierciłam się z radośći na krześle... :D Ale się narobiło... Co mu powie Renee jak tam będzie? Czy on tam będzie? Czy Bella dowie się, że Renee tam była? Jeśli tak, to co? Jeśli Renee i Matt się spotkaja, co na to Bella? Gdzie tu Jacob? O czym gadał z Bellą? Co na to wszystko Edward?!
Jak telenowela prawie. Jeszcze więcej pytań!
Nie skomentowałabym - ale muszę, no bo komentarz sprawi szybciej dodany rozdział(co nie???)
Ja zawsze jakieś pytania mam xD
Ogólnie rzecz biorąc nie znalazłam najmniejszego błędu :D Brawo dla bety, za kawał dobrej roboty i dla ciebie, bo chyba tych błędów tak duużo nie robisz i becie jest łatwiej:D
Zaczęłaś już pisać część drugą? Tak z ciekawości ;-)
Pozdrawiam, wena jeśli piszesz, czasu dla bety w przyszłości i wystarczającej ilości samouwielbienia(Chyba że cię w taki stan nie wprowadzamy, wybacz, nasz błąd w takim razie xD) żeby wkleić rozdział:D
~Alicee
Pees wiesz, że dzięki tobie mam wenę? Napisałam już 7 rozdział SG dwa dni temu, u bety jest xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pią 10:43, 17 Lip 2009 |
|
Tu twoja Najmilsza Stałą Czytelniczka Ale mnie wyróżnienie spotkało
A teraz do rzeczy!
OMG! Zatkało mnie... Zaskoczyłąś mnie totalnie! Zaskoczyłaś mnie tym że:
- mieszkają oni w domu Cullenów - nasuwa się odrazu pytanie co się stało z wampirami?
- MAtt = Edward, tak podejrzewałam ale nie byłam do końca pewna i tak czułam się zaskoczona gdy nas w tym uświadomiłaś!
- czy Bella jest wampirem??? Czytając ten rozdział nabieram pewności że tak?! Bo jest stwierdzone że wyładaniała po urodzeniu Nessi i sama Nessi widzi różnicę pomiędzy zdjęciem z ramki, które przedstawia Bellę ze zniszczonymi włosami a stanem obecnym no?! Proszę oświeć mnie
To chyba wszystkie zaskoczki jakie zaliczyłam czytając ten odcinek. Acha dodam jeszcze że jak zwykle był on świetnie napisany, bardzo ładnym językiem, który świetnie oddawał emocje towarzyszące Nessi w jej zwiedzaniu zakazanego terenu. Swoją drogą dziwię się że tak długo wytrzymała i nie zaglądała tam!
Acha i czekam na bardzo szybciutkie dodanie kolejnego rozdziału!!! Bo mnie ciekawość zje i kto będzie komentował tak wytrwale twój ff?!!
edit
JEszcze zaskoczyłaś mnie tym Las Vegas!!! Czyżby Bella zawiodła Alice i wzięła cichy ślub? Jak to przeżyła Alice??? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Pią 10:50, 17 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|