FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Uwikłani [Z +18] 02.06.2010 22/22 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pią 21:35, 05 Lut 2010 Powrót do góry

Szczerze jestem zdziwiona, że komentuję jako pierwsza. To tak, słowem wstępu.
Zawsze czekam na kolejny odcinek „Uwikłanych”, ponieważ wiem, że dostarczy mi on wielu emocji w trakcie czytania. I tym razem, jak zwykle, się nie zawiodłam.
Tekst jest jak zawsze perfekcyjny, więc nad tym dalej rozwodzić się nie będę. Co do treści…
Przez ostatnie kilka odcinków narastała, niby niepostrzeżenie, jakby z boku pozostałych wydarzeń choroba Sue. Niestety tak to najczęściej jest, że psychiczne zaburzenia pozostają długo w pewnym ukryciu, ale wystarczy mała iskra, by wybuchły z całą swoją siłą. I często to najbliżsi takiej osoby cierpią najbardziej. Obwiniają siebie, że nic nie robili, lekceważyli pierwsze objawy choroby. Starali się odpychać od siebie myśli, że coś może być nie tak. Temat tabu. Tak było w przypadku Sue, ale to teraz Leah i Seth muszą zmierzyć się z piętnem choroby psychicznej matki. A, jak wiadomo, La Push jest raczej małą społecznością, wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą.
To bardzo trudna sytuacja dla rodzeństwa. Leah jest silna psychicznie, silniejsza i bardziej dojrzalsza niż jej młodszy brat, ale też jej wytrzymałość ma pewne granice. Nie dziwi mnie reakcja Setha. Chłopaka po prostu przerosła sytuacja. Jego ucieczka w „wilczą skórę” wydawała mu się najbezpieczniejszym wyjściem z sytuacji. Po prostu zadziałał mechanizm obronny młodego organizmu. Tak było mu łatwiej.
Podobała mi się postawa Charliego i Embry’ego. Zachowali się obaj jak prawdziwi przyjaciele. Ze zrozumieniem, okazując wsparcie bez obłudnego współczucia czy krępującej litości.
Najbardziej podobała mi się w tym rozdziale scena odnalezienia Setha. Reakcja Lei, kiedy ją zaatakował i Embry ratujący jej „skórę”. Potem słodki całus w nos i na koniec to ”merdanie ogonem”. Lubię jak piszesz o sforze właśnie w taki sposób. Twoje wilki są dzikie, a jednocześnie tak bardzo wzruszające w okazywaniu swoich emocji. Jak prawdziwe wilki. Czytając takie fragmenty mam przed oczami watahę, która rozpatruje spory między sobą.
I na koniec listy. Wydaje się, że Jake w końcu przejrzał na oczy. Mam nadzieję, że przezwycięży wpojenie i będzie z Leah. Życzę im tego z całego serca. Zaskoczył mnie list Edwarda, choć może nie tak do końca. Rozumiem jego przyjaźń z Sethem. Sama jej kibicuję od dawna. Wydaje mi się, że on wie co dzieje się z Jake’iem, a mimo wszystko stara się pomóc. Cóż, może jest po prostu szlachetnym wampirem, a może też nie widzi się w roli teścia wilkołaka?
Podejrzewam, że jeszcze nas zaskoczysz. I to bardzo.
Pozdrawiam, BB>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 11:17, 06 Lut 2010 Powrót do góry

Obiecałam sobie, że po sesji nadrobię wszystkie komentarzowe braki, i postanowiłam zacząć od Uwikłanych po pierwsze dlatego, że już od kilku miesięcy ląduje na pierwszym miejscu w moim rankingu, a po drugie dlatego, że tutaj jest tak skandalicznie mało komentarzy. Ale przechodząc do rzeczy. Angels muszę się przyznać do jednego, ja wiem, że jestem monotonna ostatnimi czasy z mówieniem o sesji i uczeniu się (a to nie moja pierwsza ani ostatnia, więc nie powinnam się tak przejmować^^"), ale gdy spędzałam ostatnio czas nad książkami wchodząc czasem tylko na forum zawsze sprawdzałam ten temat i gdy mi się udało natrafić na nowy rozdział to go od razu pochłaniałam nie bacząc na nic innego. Nie wiem jak to możliwe, ale nie mogę zaspokoić głodu co do Twojego ff. Ciągle chce więcej, a im bliżej końca tym moje pragnienie czytania tego opowiadania się zwiększa. Czarujesz mnie słowami, postacie mnie ujmują, ponadto odczuwam wszystkie emocje, które starasz mi się przekazać. Już od lektury Nienasycenia wiedziałam, że piszesz przepięknie, ale to Uwikłani mnie całkowicie oczarowali. Podoba mi się sposób w który przedstawiłaś relację Edwarda i Setha, dowód na to, że jednak wampir może przyjaźnić się z wilkołakiem :) Idąc tym tropem dalej to całkowicie zachwyca mnie fakt, że postacie drugoplanowe, jak Edward, są przedstawione w niesamowicie wyrazisty sposób, mimo że poświęcasz im stosunkowo niewiele miejsca.
Przepięknie przedstawiłaś relację Embry'ego i Setha. W każdym kolejnym rozdziale coraz bardziej się martwię o to co zamierzasz z nimi zrobić.
Podoba mi się też Leah, przedstawiasz ją jako siostrę, która martwi się o brata, córkę, która dba o matkę, a po drodze zatraca samą siebie i swoje życie.
To co się stało z Sue było dla mnie kompletnym zaskoczeniem, w ogóle nie brałam pod uwagę takiego scenariusza i teraz umieram z ciekawości, żeby dowiedzieć się co stanie się dalej. Gdzie był Seth, czemu zniknął?
Szczerze przyznam, że nawet nie chce się zastanawiać jak skończysz swoją historię, mam nadzieję, że moje najgorsze podejrzewania się nie spełnią ^^'
Życzę Ci dużo weny, i dziękuję za pisanie tak wspaniałej historii.
Pozdrawiam
niobe


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 21:15, 06 Lut 2010 Powrót do góry

cóż... kajam się... wstydzę, że nie skomentowałam do tej pory tych kilku rozdziałów, które się ukazały - czytałam, tego możesz być pewna i nieodmiennie pamiętam o twoim ffie...
na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że były w szufladzie u ciebie, a nie na forum :P (kiepskie usprawiedliwienie, ale zawsze jakieś :P )

w zasadzie zorientowałam sie, że ta dwudziestka jest zapowiedzią końca, ale nie mogę sobie wyobrazić zakończenia tego ffa... jakoś nie może mi to do głowy przyjść, że może nadejść ostatni rozdział, a ja nie będę wiedziała co z tym zrobić...

dobra, koniec myśli katastroficznych... obecny rozdział 13 to załamanie wszystkiego... do tego kilkukrotne zaskoczenie dla mnie
po pierwsze relacja Jacob - Leah... pięknie to oddałaś... nigdy nie wpadłabym na to, żeby wpojenie skojarzyć aż tak namacalnie z bólem... pociągnęłaś też temat, który ciągle mnie absorbował podczas czytania sagi... więc chwała ci za to Wink
po drugie... Sue i Seth... kompletnie nie wiem co Seth usłyszał/zobaczył... mam nadzieje, że to szerzej wyjaśnisz już w następnym rozdziale... w zasadzie sam stan Sue jest dla mnie dość dużym zaskoczeniem...
i tu dochodzi do mnie podstawowe pytanie: co w takiej sytuacji zrobi Leah?
czy mimo wszystko przyjmie propozycję Jake'a? (myslę, że nie, bo wie jak mocno go to zaboli i że boleć będzie całe życie)
czy zostanie w domu, by opiekować się bratem i matką?
czy jednak wyjdzie zostawiając Setha na głowie Embry'ego, który jak widać ma bardzo dobry wpływ na młodego wilka?
no nie wiem, nic nie wiem... cholera...
bardzo mi się podoba spokój, który odczuwam, kiedy czytam słowa skreślone twoją ręką Wink widać, ze pracujesz nad tekstem...
podziwiam i wciąż sie zachwycam...

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 23:04, 06 Lut 2010 Powrót do góry

No tak, w sumie tego się spodziewałam już od dawna. Symptomy były jasne.
Rozdział pełen wzruszeń. Miłość Jake'a do Leah (Lei?) - pomimo wpojenia, to również coś, czego można było oczekiwać, czytając wcześniejsze rozdziały. Niemniej, rozkleiło mnie. List Edwarda - kolejne wzruszenie. I odnalezienie Setha - kolejne. I już zamieniłam się w papkę... Jesteś mistrzynią emcji w tekście, Angels.
Tylko zastanawiam się, jak to możliwe, że Seth nie wyczuł zbliżających się wilków?
Kurczę, nie mogę uwierzyć, że znalazłam błędy... U Angels?
No chyba, że się mylę...
Cytat:
To, co zastała na piętrze zupełnie ją rozbiło - zarówno sypialnia należąca do niej, jak i pokój Setha, zostały zupełnie zdemolowane.

A po cóż ten przecinek przed "zostały"?
Cytat:
Dwie godziny później siedzieli w całodobowym barze na stacji benzynowej, popijając kawę, która smakowała nadzwyczaj dobrze.

Między jednorodnymi okolicznikami powinien być przecinek: w całodobowym barze, na stacji benzynowej
Cytat:
Charlie był blady i jeszcze bardziej milczący, niż zwykle

Zbędny przecinek przed "niż".
Cytat:
Obiecała dowieźć potrzebne rzeczy następnego dnia z samego rana

Znowu - brakuje przecinka między jednorodnymi okolicznikami, tym razem czasu.
Cytat:
Widział, jak drżą jej ręce, a oczy co chwila nabierają niebezpiecznej żółtawej barwy - emocjonalna huśtawka nie ułatwiała zapanowania nad zmiennokształtnością.

niebezpiecznej, żółtawej
Cytat:
podobnie, jak nie komentował wyssanych z palca bzdur.

Tu nie jestem tak do końca pewna, ale też chyba zbędny przecinek między "podobnie" a "jak"
Cytat:
Niestety Sue, choć czuła się lepiej, nie potrafiła przypomnieć sobie niczego z tamtej no

A tu by się przydał przecinek po "niestety"
Cytat:
To, co jest między mną a nią unieszczęśliwia nas oboje.

Tu na pewno brakuje przecinka przed "unieszczęśliwia".
Cytat:
Mimo roztrzęsienia, otworzyła drugi list.

A tu niepotrzebny przecinek.
Cytat:
mimo wszystko, ufała swojemu bratu.

Tu chyba też zbędny...

Przepraszam za to wytykanie... Bo pomimo drobiazgów, czyta się to cudownie, z zapartym tchem i chciałoby się mieć całość przed oczami, a nie tak po odcinku. Coraz bardziej się zastanawiam, czy tu będzie Happy End...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 16:57, 21 Lut 2010 Powrót do góry

To, czego byłam pewna, poprawiłam. :) Thin, na wszelki wypadek przejrzy kolejne rozdziały. Nie ma za co przepraszać. Każdemu zdarzają się potknięcia i dobrze jest, kiedy ktoś nam (mi) o nich pisze lub mówi.

Jestem na etapie dziewiętnastego rozdziału, więc relatywnie za chwilę wszystko się wyjaśni i rozwikła. Zaglądajcie na stronę - tam części są z wyprzedzeniem. Błędy również tam zostaną poprawione tylko akurat nie od ręki. I tak na koniec przejrzę wszystko jeszcze raz, sprawdzając czy nic mi się nie poplątało (szczególnie imiona i daty) i ew. uwagi uwzględnię wtedy. Pozdrawiam Was wszystkich ciepło.



UWIKŁANI

ROZDZIAŁ CZTERNASTY


Jak mogłeś?

Through every forest, above the trees
Within my stomach. Scraped off my knees
I drink the honey inside your hive
You are the reason I stay alive

Nine Inch Nails - Closer


2008, Październik

Leah kołysała się na krześle, obserwując śpiącego brata. Wyglądał na więcej niż szesnaście lat - zmiennokształtność zmieniła jego ciało, choć rozczochrane kosmyki - niesforne i poplątane - przypominały, że to nadal nastolatek. Czekała aż wypocznie, żeby zadać mu pytania, na które bezskutecznie szukała odpowiedzi przez dwa tygodnie. Wyniki badań Sue poprawiły się i wszystko wskazywało na to, że wróci do domu najpóźniej w drugiej połowie października. Park Narodowy Banff potwierdził podpisanie umowy i wyrobienie wizy dla Lei - powinna się cieszyć, ale nie umiała. Odpowiedziała na list Jacoba, po raz pierwszy korzystając z komputera, pewna, że drżącymi dłońmi nie utrzyma pióra, a przez telefon nie zdoła wykrztusić nawet słowa. Nie odważyła się zadzwonić do Edwarda - czy kogokolwiek z Cullenów - i spytać, jak czuje się Black. Podświadomie czuła, że mężczyzna potrzebuje spokoju od niej i całego La Push. Egoistycznie pragnęła, by ich przyjaźń przetrwała i tę próbę, ale zdawała sobie sprawę, że nawet tak silne przywiązanie ma jakieś granice. Chciała się zgodzić, zniknąć razem z nim wśród kanadyjskich pustkowi, ale nie wszystkie marzenia są na wyciągnięcie ręki. Gdyby przyjęła propozycję, wpojenie dałoby im kilka do kilkunastu dni, mimo że Jake był silny, nie zniósłby ciągłego bólu. Nieważne, jak bardzo oboje tego pragnęli - życie nie wyznaczyło im wspólnej ścieżki i musieli zaakceptować rzeczywistość. Seth jęknął i otworzył oczy - wyglądał jak ktoś, kto poprzedniego dnia przesadził z mieszaniem alkoholi. Usiadł powoli, osłaniając oczy ręką.
- Kto mnie przejechał? - wychrypiał. Podeszła do stolika, wzięła do ręki szklankę, ale po namyśle chwyciła butelkę i podała ją bratu.
- Pamiętasz coś? - zapytała.
- Moje urodziny. Kim zwymiotowała mi na koszulę, wróciłem do domu, żeby się przebrać, ale dalej już tylko strzępy - odparł i zaczął łapczywie pić. Leah zmarszczyła czoło, chrząknęła i cicho oznajmiła:
- Mama jest w szpitalu, młody. Tamtego wieczora miała atak. - Zakasłał, krztusząc się wodą. Odsunął butelkę od ust i popatrzył na siostrę tak zaskoczonym i przerażonym wzrokiem, że przez moment pożałowała mówienia mu prawdy.
- Jaki atak?
- Ostrej psychozy na tle stresu pourazowego. W skrócie. - Leah patrzyła, jak chłopak odstawia plastikowe opakowanie na podłogę, po czym zaciska rękę na prześcieradle.
- Ja... - wykrztusił. - Ja zrobiłem jej krzywdę - szepnął, zalewając się łzami.
- Nie, Seth. To nie ty. To niczyja wina. - Usiadła na brzegu łóżka i próbowała go pocieszyć, ale cofnął się przed jej dłonią z takim obrzydzeniem, że natychmiast zrezygnowała.
- Popchnąłem ją, uderzyła głową o szafkę - załkał - a ja tak bardzo się wystraszyłem. - Indianin płakał tak mocno, że krople ściekały po jego policzkach na szyję i pościel, nie wysychając.
- Seth, posłuchaj. To nie twoja wina. Kiedy przyszłam do domu, mama była przytomna i miała jedynie niewielką ranę na głowie. Słyszysz? - Chłopak zawył i zadrżał. - Musisz się uspokoić, no już, ciii. - Przygarnęła brata do siebie i zaczęła kołysać delikatnie.
- Ona rzuciła czymś we mnie, odepchnąłem ją - pociągnął nosem - w ostatniej chwili... Potem pamiętam już naprawdę tylko las, zapachy i dźwięki. Embry - jęknął.
- Przyjdzie po pracy - roześmiała się delikatnie.
- A mama? - dociekał. - Co z nią?
- Czuje się już całkiem dobrze, ciągle o ciebie pyta. Możesz do niej zadzwonić, gdy tylko przestaniesz brzmieć, jak zbyt często słuchana płyta gramofonowa. - Wypuściła go z objęć i potargała jego włosy. Prychnął cicho w odpowiedzi, a po chwili wymamrotał:
- Tylko ty możesz pamiętać coś tak przedpotopowego. - Pogroziła mu palcem i wstała.
- Przyniosę ci śniadanie. Kiedy zjesz, porozmawiamy spokojnie o paru sprawach, dobrze? - zapytała, patrząc mu w oczy. Znów były ciemne i brązowe, lekko zaczerwienione od płaczu, ale Seth od zawsze smarkał w siostrzany rękaw, choć teraz wydawał się tym lekko skrępowany, wiedziała, że tak było najlepiej. Krótko, konkretnie, bez kłamstw. W końcu i tak o wszystkim by się dowiedział, a tak najgorsze, nie licząc stanu jego pokoju, zostało już wyjaśnione.
- Jasne. Powiedz mi tylko, czemu leżę w pokoju gościnnym? - Rozejrzał się uważnie wokół.
- To później. Najpierw śniadanie. - Chrząknęła i udała się w kierunku kuchni.

Seth stał na środku pomieszczenia, które kiedyś było jego sypialnią. Wybita szyba została wymieniona, ściany pomalowano na kolor kawy z mlekiem, na łóżku leżała złożona w kostkę pościel, ale nowe biurko było puste.
- Zanim dostaniesz zawału, zajrzyj do górnej szuflady - szepnęła, wskazując na nią ręką.
Niepewnie podszedł w kierunku mebla, opadł na krzesło i pociągnął za uchwyt. Popatrzył na Leę zaskoczony i wyciągnął notebooka na blat.
- Podziękuj Edwardowi - odparła. - Ode mnie jest zawartość drugiej szuflady - dodała, uśmiechając się ciepło. Chłopak wyjął kieszeń na dysk - domyślał się już, co będzie zawierał.
- Informatyk odzyskał praktycznie wszystko, nie licząc kilku folderów systemowych, więc... - zawiesiła głos. Oczy Setha niemal świeciły się ze szczęścia - zupełnie jakby Gwiazdka w tym roku wypadła o dwa miesiące za wcześnie.
- Dziękuję - wykrztusił. - Za wszystko.
- Teraz już rozumiesz, czemu poprosiłam, żebyś najpierw zadzwonił do szpitala? - Skinął w odpowiedzi głową. - Gdybyś szukał swojego telefonu, leży na półce nad łóżkiem - dodała, ale nastolatka już wchłonął wirtualny świat.

Ed!

Nawet nie wiem, od czego tak naprawdę zacząć. Gdzieś umknęło mi ponad dziesięć dni życia - niewiele pamiętam z tego czasu, ale mam wrażenie, że w tym przypadku powinienem się cieszyć. Przespałem kilka godzin, zjadłem przepyszny omlet, zadzwoniłem do Sue, a potem Leah powiedziała mi o tym, co wydarzyło się w moim pokoju. Wchodziłem tu z sercem w gardle, chociaż nigdy nie uważałem siebie za osobę, której zależy na przedmiotach. A jednak stratę komputera odczułem tak, jakby ktoś wyrwał mi co najmniej lewą rękę - niby można żyć dalej, ale jakoś tak niewygodnie. Chyba powinienem porozmawiać z tymi psychiatrami, których przysłał Carlisle. (Podziękuj mu za to ode mnie i powiedz, że jakoś się odwdzięczę. Tylko muszę mieć na to dobry pomysł).

Potem siostra kazała mi zajrzeć do szuflady i znalazłem prezent od Ciebie. Czy ubrania nie wystarczyły, Ed? Będę musiał pójść do jakiejś super pracy, żeby Ci się zrewanżować.


Kiedy to pisał, zanotował w pamięci, żeby dopytać Leę o stan koszuli - podobała mu się i żałowałby, gdyby nie mógł jej więcej założyć. Westchnął i zaczął stukać w klawisze.

Na lotnisku podobno robią nabór dla psów, które mają wywąchiwać narkotyki i ładunki wybuchowe - wprawdzie dowiedziałem się o tym w trakcie imprezy, ale może oferta jest jeszcze aktualna? A zupełnie poważnie - czuję się skrępowany tym, że dostałem od Ciebie coś tak cennego. Czy Emmett w ogóle powiedział (Leah pokazała mi Twój list), ile wydał na to cacko? Koniecznie zapytaj Bellę czy Ci ufa, potem dowiedz się, jak bardzo mnie lubi, a na koniec upewnij się, że nie bywa zaborcza. Wybacz, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy, a jesteś naprawdę przystojny, więc przyjemność nie będzie tylko po Twojej stronie.

W pierwszej chwili chciałem Ci napisać o tych wszystkich złych rzeczach, o tym, jak bardzo spieprzyłem sprawę, ale po namyśle uznałem, że nie mam ochoty - wybacz - wywoływać wilka z lasu.

Seth


Przejrzał pobieżnie treść wiadomości, kliknął "Wyślij" i odchylił się do tyłu. Przez moment pozwolił sobie na bezmyślność, aż w końcu wstał, podszedł do łóżka i sięgnął telefon. Westchnąwszy, napisał Embry'emu SMS-a, ale odpowiedź nie nadchodziła, więc rzucił komórkę na pościel i zajrzał do naprawionej szafy. Odetchnął z ulgą, gdy spostrzegł, że biała koszula wisi bezpieczna na wieszaku, a po plamach nie ma nawet śladu. Wszystkie ubrania delikatnie pachniały lawendą i były starannie poukładane. Zachichotał, wyobrażając sobie minę siostry, gdy zobaczy, jak szybko nastolatek jest w stanie zrobić bałagan w swoim królestwie. Mrugnął do odbicia w lustrze i uznał, że pora na prysznic.

Embry właśnie wychodził z pracy, gdy jeden z kolegów podszedł do niego i konspiracyjnym szeptem oznajmił:
- Jeśli nie miałeś żadnych planów na wieczór, to już masz. - Call uniósł brwi, zapinając marynarkę. Nienawidził nosić garniturów, ale w dni, kiedy zespół miał zebranie z menadżerem działu, każdego obowiązywał biurowy mundurek.
- O czymś nie wiem? - zapytał.
- Ty wiesz, ale zrobiłeś wszystko, żebyśmy my nie wiedzieli. - Indianinowi zrobiło się słabo, przełknął ślinę i patrzył na Garry'ego z wyczekiwaniem. - No, chyba nie sądziłeś, że to się nie wyda? Chłopie, masz dwudzieste urodziny za dwa dni! Trzeba to uczcić! - Gdyby mógł go udusić albo chociaż złamać mu nogę, zrobiłby to bez wahania, ale zdobył się na słaby uśmiech i chrząknięcie.
- Nie jestem entuzjastą... - bąknął, gdy odzyskał głos.
- Nie szkodzi. Wystarczy, że my jesteśmy. Tylko uprzedzam, że zaplanowaliśmy męski wieczór, więc powiedz swojej niuni, że dziś zostaje w domu. - Podał mu kartkę z zapisanym adresem i godziną, klepnął Embry'ego w ramię i wrócił do swojego pokoju. Call wyszedł z biura, skręcił na parking i wciąż drżącymi dłońmi otworzył samochód. Kiedy wsiadł do auta, włączył odtwarzacz i przez chwilę pozwolił, by muzyka go pochłonęła. Chciał pojechać do domu i przebrać się w coś wygodniejszego, ale odruchowo sięgnął do aktówki po telefon, żeby go wyłączyć.
- Cholera - zaklął, widząc, że przegapił wiadomość od Setha. Przed zebraniem wyłączył w urządzeniu dźwięki i wibracje, a potem zupełnie o tym zapomniał. Uznał, że przetrwa jedno popołudnie w takim stroju, rzucił torbę wraz z komórką na tylne siedzenie, zapiął pas i odpalił silnik.

- Cześć - zaśmiał się, wchodząc do pokoju nastolatka. Seth w samych spodniach, bez skarpetek i z wciąż wilgotnymi włosami siedział na łóżku i czytał książkę. Odłożył ją i spojrzał na mężczyznę spod rzęs tak sugestywnie, że Embry podziękował Lei w duchu za to, że właśnie koniecznie musiała wyjść i coś załatwić. Rozpiął dwa guziki marynarki, obserwując różowy język oblizujący wargi.
- Cześć - wymruczał chłopak, lustrując go od stóp po czubek głowy. - Nie musiałeś się tak stroić - westchnął - i tak wolę cię bez ubrań. - Indianin uciszył go pocałunkiem.

Po kilku godzinach Embry zepsuł słodki nastrój spełnienia.
- Przepraszam, ale muszę iść. Słodki Kociak czeka. - Wysunął się z objęć kochanka i zaczął zbierać rozrzucone ubrania. - Poradzisz sobie z tym? - zapytał, wskazując na zaplamione prześcieradło. Seth uśmiechnął się krzywo i stwierdził:
- Umiem obsługiwać pralkę. - Sięgnął po leżące w skotłowanej pościeli bokserki i wciągnął je, jednocześnie stając na podłodze. - Musisz czy chcesz?
- Powinienem - odparł. - Wpadnę do domu, wezmę prysznic i przebiorę się w coś mniej wygniecionego.
- Dlaczego nie zabierzesz mnie ze sobą? - dąsał się w tak uroczy sposób, że Call miał ochotę wyć.
- Dlatego, że niunie zostają dziś w domu - zażartował, wkładając spodnie. - Wiesz, że jesteś za młody - zaczął, ale chłopak natychmiast mu przerwał.
- Ty też - wysyczał, wpatrując się w ręce Calla, gdy ten zapinał koszulę.
- Tak, ja też, ale jest różnica między kimś, kto dwa tygodnie temu miał szesnaste urodziny, a... - Seth prychnął z lekceważeniem.
- Jak sobie chcesz. - Włożył spodnie i zaczął składać pościel.
- Ech, nie będziemy się o to kłócić. - Wyjął z torby małe pudełko opakowane ozdobnym papierem. - Nie zdążyłem ci wtedy dać - wyjaśnił. Nastolatek zarumienił się i odłożył poduszki.
- Ja nic dla ciebie nie mam - szepnął. - Przepraszam.
- Niepotrzebnie. Orgazm był bardzo miły. - Przytulił go, wdychając zapach potu i seksu z jego włosów.
- Koch... - Zanim padło wyznanie, przerwał je delikatnym pocałunkiem.
- Muszę iść, Seth - powiedział tak spokojnie, jak tylko mógł. - Zobaczymy się jutro. - Zabrał aktówkę i marynarkę i wyszedł, mając nadzieję, że podjął słuszną decyzję.

Kiedy Leah wróciła do domu, zastała Setha siedzącego w kuchni. Zamknęła za sobą drzwi i otworzyła szeroko buzię. Jej brat wyglądał jak... Nie mogła znaleźć słów. Włosy zaczesał gładko do tyłu, założył obcisły, biały t-shirt, na niego narzucił tę cholernie drogą koszulę od Cullenów. Zrezygnował z dżinsów na rzecz zielonych lnianych spodni i miał na nogach pantofle.
- Wybierasz się gdzieś? - wykrztusiła w końcu, gdy minął szok.
- Jeszcze nie wiem - odpowiedział nonszalancko, świdrując ją wzrokiem.
- A od czego to zależy? - spytała.
- Od tego czy moja kochana, najmądrzejsza i niezastąpiona siostra się zgodzi, gdy obiecam, że wrócę najpóźniej o drugiej i nie wpadnę w kłopoty - wyrecytował i zamrugał oczami. Leah mogła przysiąc, że u nikogo nie widziała dłuższych rzęs.
- A czujesz się na siłach? - Podeszła do czajnika i włączyła go. Miała ochotę na ciepłą herbatę.
- Jestem wilkiem - stwierdził.
- I idiotą, ale idź. - Wyciągnęła z szafki ulubiony kubek i opakowanie z owocowymi mieszankami.
- Będę zmywał przez tydzień, obiecuję. - Przyłożył rękę do klatki piersiowej i wyszczerzył się tak głupkowato, że nie mogła nie odwzajemnić uśmiechu. Jęknęła, gdy brat przytulił ją z całej siły. Wybiegł z domu, nim zdążyła mu powiedzieć, że cały pachnie... Nie, wolała o tym nie myśleć. Zajrzała do lodówki i zamknęła ją po chwili. Potrzebowała czasu, by się oswoić z tym, że Seth naprawdę dorasta.

Nastolatek dziękował wszelkim bóstwom za zmiennokształtność - bez trudu dotarł na obrzeża Port Angels. Nawet nie dostał zadyszki. Wyjął z torby skarpetki i buty, założył je i pozbył się reklamówki. Korzystając z tego, że księżyc przykrywały chmury, przemykał pod ścianami budynków. Znalazł ten przeklęty klub na mapie, musiał teraz tylko tam dobiec. Właściwie nie przemyślał tego, co zrobi, gdy już będzie na miejscu, ale to nie było istotne. Biała koszula łopotała w pędzie i Seth przeklął własną głupotę - w tych ciuchach wyglądał jak neon - zwolnił na wszelki wypadek. Nie musiał się aż tak spieszyć, prawda?

Embry siedział na krzesełku ustawionym na podwyższeniu. Między jego szeroko rozstawionymi nogami tańczyła ubrana w różowe bikini i wysokie szpilki blondynka o adekwatnym pseudonimie Foo-Foo. Nie wątpił, że to pomysł Garry'ego, który teraz gwizdał donośnie i rechotał z obrzydliwych komentarzy reszty towarzystwa. Call starał się rozluźnić, skupić myśli na czymś przyjemniejszym - na własnym łóżku, ciszy i spokoju. Dziewczyna odwróciła głowę w jego stronę, puściła mu oko i zamachała zgrabną pupą praktycznie tuż pod jego nosem - była znakomitą kusicielką. Zmarszczyła brwi zdziwiona niecodzienną miną solenizanta, ale natychmiast uśmiechnęła się olśniewająco, gdy wsunął banknot o wysokim nominale za podwiązkę na jej udzie. Kiedy zmieniła pozycję i zaczęła praktycznie ocierać się biodrami o biodra Calla, ten wyprostował plecy i szepnął coś do ucha blondynki. W odpowiedzi wykrzywiła usta w złośliwym uśmieszku i po kilku sekundach skończyła występ, machając na pożegnanie w kierunku na wpół przytomnych od alkoholu kolegów Indianina.

- Kur** - zaklął. Stał na parkingu ukryty za ozdobnymi krzewami. Nie mógł wejść do budynku, nie ryzykując złapania. Nie miał planu - przyszedł tu, bo chciał... Chciał sprawdzić swojego partnera. I czuł się z tym gorzej niż źle. Do momentu, kiedy nie dostrzegł Embry'ego wychodzącego z bocznej uliczki w towarzystwie młodziutkiej, rozchichotanej panienki, której krótki płaszczyk ledwo zakrywał pupę. Seth warknął i zadrżał, widząc, że dziewczyna tuli się do Embry'ego, który uśmiechał się do niej czule. Chłopak schował się głębiej między intensywnie pachnące krzewy, nasłuchując każdego dźwięku, który wbijał mu się w serce, niczym drzazgi. Call go okłamywał, ale czemu? Czemu?!

- Panowie, muszę się przewietrzyć - krzyknął solenizant. Wybuchnęli śmiechem, ktoś opowiedział ordynarny żart, więc Indianin uznał, że prawidłowo odegrał swoją rolę. Miał nadzieję, że są wstawieni na tyle mocno, by w poniedziałek nie pytać o to, gdzie wyszedł w środku nocy. Garry zasugerował obscenicznym gestem, co i z kim Emb ma zamiar robić naprawdę - skwitował to, pokazując znajomemu środkowy palec. Położył na stoliku pieniądze, skinął barmanowi i ochronie głową, po czym skręcił w korytarz prowadzący do tylnego wyjścia. Foo-Foo czekała na niego, paląc papierosa i tupiąc czubkiem czarnej szpilki. Zadrżał mimowolnie i opuścił głowę, nie chcąc, by dostrzegła zmianę koloru tęczówek z brązowych na bursztynowe.
- Mój samochód stoi na parkingu. Połowa teraz - podał jej zwitek banknotów - połowa, jak już będzie po wszystkim - szepnął. Wiedział, że kobieta właśnie zastanawia się, po co komuś z jego wyglądem takie atrakcje, ale nie miał zamiaru się tłumaczyć.

Nastolatek nie wierzył w to, co widzi. Blondynka zapięła pas, Embry odpalił silnik i odjechał spokojnie. Część jego kolegów z pracy stała na chodniku przed klubem, czekając na taksówki. Pijani mężczyźni przekrzykiwali się wzajemnie na temat tego, co Indianin powinien zrobić z tą "śliczną suczką". Przez chwilę rozważał rozdarcie ich na strzępy, ale po namyśle ruszył za samochodem, pozostając w bezpiecznej odległości. Normalnie mógłby biec nawet szybciej od auta, ale nie chciał ryzykować, że ktokolwiek z klientów licznych na tej ulicy lokali zauważy pędzącego chodnikiem szesnastolatka. Zdał się na czuły nos, słuch i intuicję, która pomagała sforze we wspólnej walce.
Natychmiast dostrzegł auto Calla zaparkowane na chodniku pod jednym z niskich bloków. Usiadł na wciąż rozgrzanej od silnika masce i czekał. Oddychał spokojnie i głęboko, obiecując sobie, że cokolwiek się nie stanie, zachowa spokój. Embry wyszedł z budynku po mniej więcej pół godzinie i zatrzymał się w pół kroku, zupełnie zdezorientowany.
- Masz mi coś do powiedzenia, Emb? - wysyczał, zeskakując na chodnik.
- Seth! Co ty tu robisz? - wykrztusił.
- Pytanie brzmi, co ty robiłeś tam? - sarknął i zacisnął pięści. Mężczyzna przełknął ślinę - jego młody kochanek wyglądał oszałamiająco. Złość i prawdopodobnie zazdrość powodowały, że gładkie rysy twarzy, znacznie się wyostrzyły.
- Płaciłem za to, by moja gra pozorów nadal trwała - odparł, podchodząc do auta. - Jedziesz ze mną czy wracasz na piechotę? - dodał. Seth warknął gardłowo, ale otworzył drzwi od strony pasażera, gdy tylko usłyszał trzask zamka centralnego i rozsiadł się wygodnie. Embry zerknął w jego stronę, gdy obaj mieli już zapięte pasy, ale chłopak najwyraźniej zamierzał milczeć.
- Seth, chcesz ze mną porozmawiać? - upewnił się, dając szesnastolatkowi szansę, na którą nie zasługiwał. - Widzę, że nie, ale coś ci powiem. To, co zrobiłeś, było złe i żałosne. Pokazałeś, że mi nie ufasz, wiesz o tym? - Odpalił silnik, ale nie doczekał się odpowiedzi. Clearwater najwyraźniej nie czuł się w żadnym stopniu winny, a w mężczyźnie narastała złość.

Być może to właśnie mieszanka wstydu, żalu i zazdrości niemal namacalnie unosząca się w powietrzu spowodowała, że w pewnym momencie Embry zjechał gwałtownie między drzewa, zahamował tuż przed zagajnikiem rosłych sosen i, klnąc pod nosem, rzucił się na Setha. Towarzyszył temu trzask wyrywanych z zapięcia pasów i zduszony jęk chłopaka, który jednak nie odepchnął kochanka - przeciwnie, wpił się w jego wargi i całował zapamiętale, szarpiąc go za przód koszuli. W normalnych warunkach mężczyzna nigdy nie pozwoliłby chłopakowi wyciągnąć się na zewnątrz za ramiona. Niemal nie wierzył, że Seth popycha go na auto, rozpinając jednocześnie pasek i guziki rozporka. Call złapał go za rękę, ale nastolatek odepchnął dłoń, jednocześnie opadając na kolana. Uśmiechnął się przy tym tak drapieżnie i złowieszczo, że Embry mimowolnie zadrżał. Gdy chwilę później poczuł na swojej męskości wilgotne usta, westchnął, chcąc by ta pieszczota trwała jak najdłużej.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Czw 11:31, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Pon 20:40, 22 Lut 2010 Powrót do góry

Angels,
Po pierwsze: przeczytałam czternasty na twojej stronie już kilka dni temu, coś mnie tknęło, żeby zajrzeć. Teraz z chęcią zanurzyłam się w świat Uwikłanych raz jeszcze.
Po drugie: większość forumowiczek widzę, że umieszcza twoje opowiadanie wysoko w rankingu, ale czemu tak mało osób komentuje? Mam swoją spiskową teorię dziejów. Po prostu jest tak dobre, że wiele komentarzy mogłoby być dla niego wręcz obraźliwe np. „świetne opko, pisz dalej mój Aniele”. Oczywiście są dziewczyny, które czytają i zostawiają świetne uwagi, które na pewno podbudowują twego wena (jakby mu cokolwiek przeszkadzało!), ale coś ich ostatnio mało.
To taki off na sam początek.
A czternasty mnie na samym początku uspokoił: Seth wrócił do domu, w miarę normalnym stanie, ma co prawda dziesięciodniową „przerwę w życiorysie”, ale no cóż – zdarza się nawet najlepszym. To dobry dzieciak, poradzi sobie z tym.
Embry zatroskany, Embry opiekuńczy (choć się do tego nie przyznaje), Embry prawdziwy przyjaciel i dobry człowiek po prostu. Tak widzę tą postać w twoim wydaniu. Bardzo go zresztą lubię w Uwikłanych, dla mnie – prawdziwy facet, a że gej? No cóż, bywa. Natura nie wybiera.
Końcówka trzyma w napięciu. Zachowanie Setha trochę szczeniackie (nomen omen), ale opisałaś całą sytuację, ze śledzeniem Embry’ego bajecznie. Zazdrośnik Seth podobał mi się chyba najbardziej, a ostatni akapit, kiedy to Embry nie wytrzymał… Kurcze, miałam dreszcze.
Będę zaglądać do twojej szuflady, bom ciekawa co dalej.
Pozdrawiam, BB


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 10:50, 25 Lut 2010 Powrót do góry

mój komentarz nie będzie długi, ponieważ nie chcę spoilerować, a ciekawość zmusiła mnie do zajrzenia w głąb twojej szuflady...
wymienię pewne fragmenty i dodam chyba po prostu komentarze do nich :P

Cytat:

Kiedy to pisał, zanotował w pamięci, żeby dopytać Leę o stan koszuli - podobała mu się i żałowałby, gdyby nie mógł jej więcej założyć. Westchnął i zaczął stukać w klawisze.

to chyba powinno być zwykłą czcionką :P

Cytat:
Na lotnisku podobno robią nabór dla psów, które mają wywąchiwać narkotyki i ładunki wybuchowe - wprawdzie dowiedziałem się o tym w trakcie imprezy, ale może oferta jest jeszcze aktualna?
tutaj omal się nie popłakałam... naprawdę twoje poczucie humoru jest pierwsza klasa - poczucie i wyczucie Wink

Cytat:
Koniecznie zapytaj Bellę czy Ci ufa, potem dowiedz się, jak bardzo mnie lubi, a na koniec upewnij się, że nie bywa zaborcza. Wybacz, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy, a jesteś naprawdę przystojny, więc przyjemność nie będzie tylko po Twojej stronie.
tutaj po raz drugi zaśmiałam się na głos zaskakując tym samym zgromadzonych w pokoju ludzi... i dopiero wtedy też zauważyłam, że się mi dziwnie przyglądają - a to wszystko przez ciebie, bo wprowadzasz czytelnika ze zbytnią łatwością w kreowany świat, a potem bardzo trudno wrócić do rzeczywistości...

Cytat:
- Dlaczego nie zabierzesz mnie ze sobą? - dąsał się w tak uroczy sposób, że Call miał ochotę wyć.
- Dlatego, że niunie zostają dziś w domu - zażartował.
(...)
- Ja nic dla ciebie nie mam - szepnął. - Przepraszam.
- Niepotrzebnie. Orgazm był bardzo miły. - Przytulił go, wdychając zapach potu i seksu z jego włosów
nonono... nie wiem czy coś dodawać czy zostawić w domyśle dziki kwik, który dobył się z moich ust... potem było tylko gorzej, bo mam bardzo wysoki głos i pewnie słychać było to wycie wiele kilometrów dalej... już widzę te nagłówki w gazetach "Wilki powróciły w okolice Tarnowa..."
dziękuję za radość, która dałaś mi w tym rozdziale... wiem, że skupiłam się na niezbyt ważnych fragmentach, ale możesz być pewna, że następny rozdział przyniesie jakieś konkretne podsumowanie z mojej strony...

pozdrawia i podziwia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 21:51, 25 Lut 2010 Powrót do góry

UWIKŁANI

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY

Tak po prostu

Cause we are the ones that want to play,
Always want to go,
But you never want to stay,

And we are the ones that want to choose,
Always want to play,
But you never want to lose.

System Of A Down - Aerials


Leah wyszła z kubkiem kawy przed dom. Seth wrócił późno, korzystając z otwartego okna w swoim pokoju - dziewczyna uznała, że młody powie o co chodzi, jeśli będzie tego potrzebował. Musiała go obudzić za około godzinę, żeby zdążyli do szpitala, ale na razie mogła delektować się aromatycznym napojem i ciszą, która została zakłócona.
- Cześć! Zamyślona? - Sam uśmiechnął się delikatnie i skinął głową. Posłała w jego stronę jedno ze spojrzeń przeznaczonych do zamrażania piekła i usadzania tępych kundli w miejscu.
- Cześć. Co tu robisz? - Siorbnęła ostentacyjnie.
- Bynajmniej mogłabyś być milsza. *
- Bynajmniej - sarknęła. - Coś się stało?
- Nie, po prostu pomyślałem, że wpadnę i zapytam o Setha, waszą mamę...
- Sam, nie powinieneś zajmować się czymś, co bardziej dotyczy ciebie? - Wylała resztę kawy na trawnik i pokazała mężczyźnie plecy. Miała zamiar wrócić do budynku, ale Indianin zastąpił jej drogę. Wyglądał na urażonego i zdenerwowanego. Widziała, że bardzo drżą mu ręce.
- Myślałem, że tę fazę mamy już za sobą - syknął.
- Sam, naprawdę. Powiem to bardzo wyraźnie i dostatecznie dużymi literami. Przyjęłam twoje przeprosiny - wyprostowała palec wskazujący wolnej dłoni - nie mam zamiaru się z tobą kłócić. - Teraz jej gest wyglądał dość obscenicznie, gdy dołączyła środkowy palec, ale w myślach wzruszyła ramionami i kontynuowała:
- Świat wokół mnie jest dostatecznie męczący - nie mam siły na udawanie przyjaźni dla twojego lepszego samopoczucia, rozumiesz? - Warknął w odpowiedzi i zacisnął pięść. Zaczęła rozważać rozbicie mu kubka na głowie, ale naczynie niczym nie zawiniło, więc po prostu prychnęła lekceważąco, zamachała mu trzema palcami przed twarzą, po czym uśmiechnęła się złośliwie i zginając je z powrotem, pozwoliła sobie na odpowiednią aluzję.
- A to gdybyś rozumiał tylko bardzo prosty język znaków i obrazków, Uley. Emily może się ciebie bać, po tym, co urządziłeś na jej twarzy, ale ja mam cię głęboko, głęboko w... poważaniu. - Mężczyzna drżał, zaciskał zęby i najwyraźniej ostatkiem sił powstrzymywał przemianę. W końcu wykrztusił:
- Będziesz tego żałować.
- Oczywiście - stwierdziła, wyminęła Uleya, który wyglądał jak ktoś, kto został uderzony kijem golfowym w kolano, i spokojnie weszła do domu. Nie zdziwił jej ani wściekły ryk, ani późniejszy skowyt. Miała naprawdę dość.

Seth usiadł na schodach i słuchał, jak jego siostra wgniata Sama w ziemię. Tak, to był pozytywny początek dnia. Chłopak starał się nie myśleć o tym, co wydarzyło się w nocy. Czuł, że bezpowrotnie utracił coś, czego już nie odzyska. Wtedy w lesie wydawało się to proste i konieczne. Każdy ruch gasił pragnienie, każdy jęk równoważył złość i żal, ale po wszystkim, gdy niemal dławiąc się, połknął gorzką spermę, nie umiał spojrzeć w górę. Sekundy przeciągały się w nieskończoność - Embry wyplątał palce z jego włosów i zamarł z dłonią w pustce - nastolatek rzucił się do panicznej ucieczki. Zaklął pod nosem - koszula od Edwarda była już tylko wspomnieniem. Leżała w strzępach gdzieś tam.
- Pieprzone życie - szepnął. Leah spokojnie weszła do domu, a po chwili na zewnątrz dało się słyszeć czarnego basiora, który najwyraźniej został doprowadzony do furii.
- Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo - odparła i wstawiła kubek do zlewu.
- Jedziemy do mamy? - zapytał.
- Tak. Komendant Swan wpadnie za jakąś godzinę - oznajmiła i odwróciła się w kierunku brata. - Dobra, młody, co jest na rzeczy?
- Nic, o czym chciałbym rozmawiać. - Wstał z zamiarem powrotu do swojego pokoju.
- Jak sobie chcesz - westchnęła, a on powlókł się na górę jak skazaniec. Leah opadła na krzesło i oparła głowę na dłoniach leżących płasko na blacie stołu. Charlie pomógł jej kupić to sosnowe cudo na jednej z wyprzedaży. Był dobrym, uczynnym człowiekiem i jedynym prawdziwym przyjacielem rodziny. Obiecał, że będzie opiekował się Sue, gdy przyjdzie pora na wyjazd do Banff, ale dziewczynę nachodziły tak wielkie wątpliwości, że na razie nie myślała nawet o spakowaniu torby. Marzyła o normalnym, nudnym życiu. Takim, w którym miałaby okres i jakikolwiek wybór - bez ucieczek w środek kanadyjskich lasów, bez milczącego przyjaciela, homoseksualnego brata i całego tego bajzlu.

- Mamo, zobacz kto przyszedł. - Weszła do pokoju przeznaczonego dla rodzin odwiedzających pacjentów, u których poprawa była już wyraźna. Za jej plecami wślizgnął się Seth. Przypadł do siedzącej Sue i wtulił głowę w jej kolana, łkając przeprosiny. Starsza Indianka pogłaskała syna po włosach i powiedziała:
- Też za tobą tęskniłam, malutki. - Leah zamknęła drzwi i usiadła na plastikowym krześle. Wiedziała, że pielęgniarz czekający na korytarzu wbiegnie do pomieszczenia na najmniejszą zauważoną nieprawidłowość, ale na szczęście stan wdowy od kilku dni był stabilny.
- A co w szkole? - zapytała po chwili kobieta i nastolatek, pociągnąwszy nosem, zaczął opowiadać o wszystkim i niczym. Dziewczyna wsłuchiwała się w jego schrypnięty, odrobinę monotonny głos i powoli odpływała w świat własnych problemów.
Seth wystawił głowę przez szparę w drzwiach i kiwnął na Charlie'ego. Komendant stał pod ścianą, a w ręce trzymał mały bukiet kwiatów. Wyprostował się, odruchowo poprawił koszulę i wszedł do pokoju. Oczy Sue rozbłysły na widok mężczyzny i z nieukrywaną radością przyjęła delikatne stokrotki. Leah chrząknęła i wyciągnęła brata na zewnątrz, burcząc pod nosem coś o uzależnieniu od kofeiny. Chłopak spojrzał na nią zdziwiony i prychnął:
- Czy ty przypadkiem nie masz ochoty spędzić tu uroczego weekendu?
- Znam lepszy sposób na marnowanie czasu. Zresztą jestem dla nich za ciężkim przypadkiem. Jeśli nie mają diagnosty - kaleki**, wybieram kawę z automatu. - Roześmiali się cicho oboje. Ten dźwięk pozwalał im zapomnieć o smutku, o tym, gdzie się właśnie znajdowali.
- Ja poproszę cappuccino - szepnął konspiracyjnie, puszczając do siostry oko.
- Niedługo będziesz używał więcej kosmetyków niż ja - ostrzegła go w żartach.
- Nietrudno wyprzedzić kogoś, kto korzysta tylko z mydła - odparował i wbił jej łokieć pod żebra. Przechodząca obok pielęgniarka popatrzyła na nich z dezaprobatą, więc zdusili chichot i dostojnym krokiem podeszli do maszyny z napojami.

Embry'ego obudził dźwięk telefonu. Sięgnął po komórkę na oślep, odebrał połączenie i zachrypniętym głosem spytał:
- Call, słucham?
- Cześć, obudziłam cię? - Ella wydawała się zmartwiona.
- Tak, ale to akurat dobrze. Dzwonisz w sprawie propozycji, prawda? - Usiadł na łóżku i stłumił ziewnięcie.
- Owszem. Wiesz, że to okazja. Nie twierdzę, że niepowtarzalna, ale nie mogę czekać w nieskończoność - stwierdziła. - Nic już cię tam nie trzyma - dodała. Mężczyzna zakaszlał i odpowiedział:
- Ella, to nie takie proste. Chcesz mi powierzyć coś naprawdę wielkiego, a ja nie jestem pewien czy podołam. - W myślach dodał: Rozłąka z Sethem może być dla mnie zbyt trudna.
- Nie przesadzaj. Masz odpowiednie wykształcenie i charakter. Daję ci czas do połowy tygodnia. Nie zmarnuj szansy, synku - oznajmiła. - Pa - rzuciła, odkładając słuchawkę.
- Pa - powiedział do siebie i opadł z powrotem na łóżko. Po chwili w całym domu dało się słyszeć wrzask:
- Quil, ty niechluju! Ile razy mam cię prosić, żebyś nie zostawiał brudnej bielizny na podłodze?! Powiedz mu coś. To też twój syn! - Linnie w swoim żywiole rozstawiała wszystkich po kątach i Indianina nie zdziwiło to, że moment później wpadła do jego sypialni, kontynuując tyradę.

W domu Clearwaterów rozchodził się delikatny aromat placka z migdałami. Leah ozdabiała ciasto polewą, pogwizdując pod nosem. Trzasnęła Setha w dłoń, gdy ten usiłował wsadzić obśliniony palec w płynną czekoladę.
- Ej! - naburmuszył się i skrzyżował ręce na piersi.
- Co "ej"? To nie dla ciebie, tylko dla komendanta. Nie po to sterczałam całe popołudnie w kuchni, żeby Charlie dostał prezent z twoimi zarazkami, głąbie! - Dokończyła rozprowadzać stygnącą masę i podała bratu miskę wraz z łyżką. - Ale to możesz sobie pożreć. - Wyszczerzył się radośnie. Leah patrzyła na niego przez chwilę i w końcu wykrztusiła to, co męczyło ją od dawna:
- Seth. - Zamarł z łyżką pełną czekolady tuż przy ustach. - Muszę ci powiedzieć coś ważnego. - Chłopak odłożył naczynie na blat. Gapił się na siostrę z wyczekiwaniem, aż w końcu zrozumiała, co mógł sobie pomyśleć. - Nie, nie będziesz wujkiem. - Westchnął w sposób, który mógł wyrażać jednocześnie ulgę i smutek. Machnęła na to ręką i kontynuowała:
- Dostałam się na staż w Banff, podpisałam umowę, wyjeżdżam na początku listopada. - Intuicyjnie skrzyżowała palce na szczęście. Seth otworzył usta, zamrugał kilka razy powiekami, a w końcu zawył donośnie. Klepnął ją w plecy, przytulił i ryknął:
- Trzeba to opić!
- Na razie nie bardzo jest co - zgasiła entuzjazm nastolatka. - Nie wiem jeszcze czy powinnam jechać. Ze względu na mamę i całą tę sytuację. - Oparła dłonie na blacie szafki i wspięła się, by na nim usiąść. Seth skorzystał z krzesła i zmarszczył czoło.
- Ale z mamą jest już przecież lepiej? Leki działają? - dociekał.
- Tak, ale mój wyjazd może ją zestresować, a ja nie chcę zwalać wszystkiego na ciebie - odparła, przeczesując włosy palcami.
- Pieprzysz - syknął.
- Że co?! - Historia zataczała koło.
- To, co usłyszałaś. Pieprzysz głupoty. Jedź, poradzimy sobie. - Seth do wszystkiego podchodził z takim samym entuzjazmem. Wiara chłopaka naprawdę mogła przenosić góry, choć w takich chwilach zwykle rozważał, czemu ta cudowna moc i dar przekonywania nie działają, kiedy chodziło o jego własne problemy.

Embry zaklął i rzucił komórkę na łóżko. Seth miał wyłączony telefon, nie odpisał na maila, a mężczyzna musiał z nim porozmawiać. Nie tylko o tym, co zaszło w lesie, ale przede wszystkim o przyszłości. W końcu uznał, że nie ma wyjścia i musi stanąć z kochankiem twarzą w twarz. Założył bluzę i wyszedł z pokoju. Na schodach minął się z Quilem, który udawał, że go nie widzi. Call miał tego dość. Do cholery! To, że był homoseksualistą nie czyniło z niego gorszego brata! Wyciągnął rękę i zatrzymał go w pół kroku. Zanim zdążył się odezwać, padły słowa, które zmroziły powietrze.
- Nie dotykaj mnie, pedale - syknął i ruszył przed siebie. Indianina zamurowało. Zawsze czuł się nieswojo w tym domu, ale ostatnio...

Ciociu, dlaczego na mnie krzyczysz?
Tato, nie bij mnie w głowę. To boli!
Czemu Quil dostał rower, a ja nie mogę?


Żal wciąż w nim tkwił. O ojca, który był mrukliwy, niegrzeczny i często nieobecny duchem, za to skory do kar fizycznych i udowadniania wszystkim, że w tej rodzinie to on nosi spodnie. O macochę, która udawała, że wybaczyła mężowi, choć nienawidziła tego, co zrobił z jej życiem. W końcu o Quila, bo to młodszy brat zawiódł zaufanie Embry'ego, okazując się ograniczonym i egoistycznym gówniarzem. Call zszedł powoli po schodach i nie mówiąc ani słowa, wymknął się tylnymi drzwiami. Z każdym krokiem umacniało się w nim przekonanie, że jedynym sensownym powodem, by tkwić w tej piekielnej dziurze, jest Seth. Seth, z którym (na zasrane wieki wieków!) musiałby udawać przyjaciół, bo jakiekolwiek przyznanie się do innej orientacji, niż jedyna i słuszna, nie wchodziło w grę.

Leah usłyszała szmer, wizg powietrza, a potem lekki, oksydowany nóż wbił się w ścianę tuż obok jej głowy. Spojrzała na Setha z oburzeniem, a gdy nastolatek zachichotał, doskoczyła do niego w dwóch szusach i złapała za szyję. Zacisnęła palce na krtani brata i warknęła:
- Co ty sobie wyobrażałeś? - Kiedy dostrzegła w jego oczach strach, rozluźniła uścisk, ale nie zabrała ręki. - Co to było?
- Przepraszam - wykrztusił. - Dostałem go od Embry'ego - dodał.
- I postanowiłeś go wypróbować na mnie? - Zmarszczyła brwi.
- Nie, przysięgam. Celowałem w ścianę. To miał być tylko żart - szepnął i skulił się w sobie. Leah prychnęła, wygięła usta w pełnym wzgardy grymasie i odepchnęła dzieciaka od siebie.
- Nieważne. Myśl następnym razem. I zrób coś z tą dziurą w ścianie - wydała polecenie i wróciła do pakowania ciasta. - Idę zanieść Charliemu placek - oznajmiła spokojnie, chociaż w duchu wciąż drżała. Kiedy poczuła ręce oplatające ją w pasie, rozluźniła się i odetchnęła. Na tym polega dorastanie - na robieniu głupich rzeczy. Wiedziała to przecież aż za dobrze.
- Wybacz. - Seth zachował w sobie urok małego chłopca - wiecznego urwisa.
- Wybaczam. Tylko nie trenuj już w domu, głąbie - sarknęła, wyślizgując się z jego uścisku. - I nie chwal się matce tym prezentem. - Pogroziła mu palcem, wzięła torbę z ciastem i przeszła do korytarza, gdzie kucnęła, by założyć wygodne buty. Nastolatek patrzył na nią wzrokiem zbitego szczeniaka.
- Będziesz miał sińce na szyi - powiedziała w kierunku podłogi. - Call urwie mi głowę - wymamrotała, ciasno zawiązując sznurowadła.
- Przepraszam. A jego biorę na siebie - oznajmił.
- W to akurat nie wątpię. - Uśmiechnęła się złośliwie i wyszła z domu, zanim nastolatek zdołał się odszczeknąć.

Quil zamknął za sobą drzwi i zaklął pod nosem. Zachował się jak... Brakowało mu słowa, ale czuł palący wstyd i upokorzenie. Wyładował swoją złość na bracie, z którym przecież zawsze dobrze się dogadywał. Czasem się kłócili, kilkakrotnie pięści szły w ruch na poważnie, ale nigdy dotąd żaden z nich nie zrobił czegoś tak żałosnego i małostkowego. Wiedział - wyczuł - że uderzył w czuły punkt. Precyzyjnie i bezlitośnie. Przez moment cieszył się swoją satysfakcją, ale potem został już tylko gorzki smak mułu z dna. Był pewien, że nikt nie zapuka od spodu. Gdzieś wewnątrz umysłu pojawiły się emocje, które wycisnęły łzy z oczu chłopaka i wyrwały z jego gardła jęk. Słowo "przepraszam" szeptane raz po raz już niczego nie mogło zmienić.

Patrzył na ostrze, podziwiając wyważenie noża i jego proste piękno. Nie mógł się oprzeć i przesunął palcami po krawędzi, sycząc z bólu. Niewielka rana zasklepiła się od razu, a Seth schował rzutkę do pudełka. Po namyśle włożył prezent do kieszeni spodni i sięgnął do lodówki po colę. Miał ochotę na bąbelki i kofeinę. Nim przełknął pierwszy łyk, jego wnętrzności ścisnęły się lekko, a w umyśle pojawiły się cudze emocje i myśli. Embry chciał z nim porozmawiać, a chłopak nie wiedział, czy w ogóle czuje się gotowy na tę konfrontację. Masując szyję, odstawił puszkę na stół i podszedł do drzwi. Uchylił je, lekko naciskając klamkę i gestem zaprosił mężczyznę do środka. Call chrząknął, minął kochanka w przejściu i niepewnie rozejrzał się po kuchni.
- Jesteśmy tylko my dwaj - szepnął Seth, gdy szczęknął język zamka.
- Myślę, że - zaczął Indianin, ale chłopak przerwał mu natychmiast:
- Nie stało się nic, o czym powinniśmy rozmawiać - stwierdził nonszalancko i sięgnął po napój, Embry złapał go za rękę.
- Seth, proszę. To jest naprawdę ważne! - krzyknął.
- Bo? - odpyskował i spojrzał w brązowe oczy, w których dostrzegł strach. Mimowolnie zadrżał. Umysł mężczyzny był zamknięty i Seth przez chwilę zapragnął znów być wilkiem, ale nieznaczny gest ciepłej dłoni pozwolił mu się znowu skupić.
- Muszę ci powiedzieć, o czymś bardzo istotnym, ale nie wiem, jak to przyjmiesz - powiedział.
- Tylko nie mów mi, że wyjeżdżasz? - Seth prychnął z niedowierzaniem i odskoczył, widząc minę Embry'ego. - Emb?! - To nie mogła być prawda!
- Proszę, uspokój się. Chciałbym z tobą porozmawiać. - Za wszelką cenę usiłował utrzymać emocje na wodzy, ale Clearwater właśnie zwijał dłonie w pięści, odchylał głowę w ten charakterystyczny sposób, by zawyć z wściekłości. - Seth, proszę! - krzyknął, ale chłopak odepchnął go i sarknął:
- Chcesz jechać, jedź. Nie zabroniłem tego siostrze, tobie też nie stanę na drodze.
- Nawet nie dałeś mi wyjaśnić - próbował, ale bezskutecznie. Oczy nastolatka nabrały jasnego, żółtawego odcienia.
- Jedź, nic mnie nie interesuje ani ten wyjazd, ani ty! - warknął i wbiegł na schody. Embry skoczył za nim, ale Indianin odwrócił się, szczerząc białe, równe zęby.
- Odpierdol się ode mnie! - wrzasnął i zamknął się w swoim pokoju, niemal wyłamując zawiasy. Embry oparł drżące dłonie na powierzchni drzwi. Czuł zapach potu i włosów Setha. Słyszał jego urywany oddech i łkanie. Mógł tam wejść w każdej chwili, a jednak nie miał na to siły. Poczuł się wyżęty z każdej kropli entuzjazmu i zrozumiał, że właśnie wydarzyło się to, czego podskórnie oczekiwał. Seks rozbił przyjaźń na drobne kawałki, o które udało im się poranić z chirurgiczną precyzją. Przyłożył czoło do chłodnego drewna i wyszeptał:
- Jeśli tego właśnie chcesz. - Pozwolił swoim ustom musnąć lakier. Kocham cię, głupi dzieciaku. - Jego myśli odbiły się od bariery, która otaczała umysł nastolatka.

Chłopak leżał na łóżku zwinięty w kłębek, próbując zrozumieć własne postępowanie. Kiedy Leah powiedziała mu o wyjeździe do Banff, poczuł radość z domieszką żalu, ale słowa Embry'ego zadziałały na niego jak płachta na byka. Ledwie powstrzymał przemianę. Edward, Jake, siostra, teraz on - najważniejszy po ojcu mężczyzna w jego krótkim i popieprzonym życiu - miał zamiar uciec z rezerwatu. Uciec od tego, co było przeznaczone wszystkim zmiennokształtnym. Seth zagryzł zęby, zaciskając mocno powieki. Tylko się nie rozpłakać, tylko się nie rozpłakać - walczył ze sobą. Usłyszał trzask kuchennych drzwi i wiedział już, że Embry odszedł. Tak po prostu.




* Z dedykacją dla wszystkim, którym wydaje się, że wiedzą, co oznacza to słowo i jak go używać.
** Kłania się doktor House.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Pią 21:53, 23 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
offca
Zły wampir



Dołączył: 18 Paź 2008
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 54 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: szóste niebo

PostWysłany: Czw 22:26, 25 Lut 2010 Powrót do góry

toś mi zafundowała dzisiaj sesję z uwikłanymi... (albo sama sobie zafundowałam?) 14,15,16,17... rozpędziłam się.
czuję się wyzwana do tablicy przez BB, należę do tych podłych istot, które wieszają cię w rankingu i milczą jak zaklęte. Co ja poradzę, że twoja twórczość zabija mojego wena i to z takim okrucieństwem, że już nawet na komentarz nie starcza mu sił życiowych? Całkiem dobrze pisało mi się dzisiaj moje autorskie opowiadanko, a tu zerkam do Uwikłanych no i nagle wydało mi się miałkie i bez sensu.
Czarujesz słowem, dziewczyno. Ja ci obiecałam konkretną recenzję jak przeczytam całość. Tak na raz, tak jak sie wciągnę i zanurzę (utopię?) w tym opowiadaniu, a potem wyrzucę z siebie wszystkie te zachwyty, które teraz sie tu kłębią. Wytnę wszystkie nieartykułowane piski, kwiki i pojękiwania, zobiektywizuję przekaz i przestanę jęczeć jak to ja uwielbiam parę S&E... Słowem - przyznaję BB rację - nie komentuję bo teraz byłoby to za głupie i obrażałoby twój tekst. Ale manifestuję moje uwielbienie dla niego i podbudowuję wena, licząc na 18 rozdział :)
jesteś boska Kwadratowy
nieustająco zazdrosna offca

edit: aha, pierwsza gwiazdka w przypisach... Laughing skąd ja to znam... Rolling Eyes


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez offca dnia Czw 22:28, 25 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Czw 23:20, 25 Lut 2010 Powrót do góry

Miałam dziś tak fatalny dzień, że wracając po 21.00 do domu pomyślałam sobie: sfora to miała jednak dobrze, przemieniali się wilki i biegli w las zostawiając ten cały podły, brudny, fałszywy itd. itd. ludzki świat. Czasem mam wrażenie, że wolałabym walczyć z wampirami a nie z rzeczywistymi upiorami, jakimi potrafią być ludzie. Tom się na początek wyżaliła, tak troszkę a propos ostatniej, długiej wyprawy w wilczy świat Setha.
Piętnasty sprawił mi niespodziankę. Po pierwsze tym, że już jest na stronie; po drugie – wydarzeniami, jakie w nim miały miejsce.
Nagła wizyta Sama mnie zirytowała. Myślę, że facet nie odpuści tak łatwo, tylko o co dokładnie mu chodzi? Męska urażona duma? A może jeszcze lepiej urażona, męska duma alfy? No cóż, pewnie niebawem się dowiem.
Troszeczkę brakowało mi Lei w tym rozdziale. Stworzyłaś bardzo ciekawą, intrygującą postać tej dziewczyny. Autentycznie ją lubię i podziwiam. Ma kobitka wewnętrzną siłę, klasę i pewną wrażliwość, która jest, moim zdaniem, trudna do literackiego przedstawienia w taki sposób, żeby nie była zbyt słodka lub nierzeczywista. Twoja Leah budzi we mnie spore emocje, zazwyczaj pozytywne, choć czasem skrycie ją sama ganię: zrób coś dla siebie dziewczyno, masz dwadzieścia lat. Twoja obowiązkowość i dojrzałość cię czasami przytłacza, ogranicza. Bądź w końcu choć raz egoistką, wyjedź na staż. Oni sobie i bez ciebie poradzą.
Embry… Chce facet dobrze. I też mu jest źle z tym. Serio, nie zazdroszczę mu sytuacji w jakiej się znalazł. Wydaje mi się, że stanął właśnie na pewnym rozdrożu (nazwijmy to górnolotnie) i wie, że lada moment będzie musiał wybrać: być sobą, chrzanić, to co powiedzą inni, czy też wybrać łatwą drogę kłamstwa. A to drugie kusi. Strach przed potępieniem i odrzuceniem ma jednak wielkie oczy i niejedno uczucie potrafił zniszczyć.
I kochany dzieciak Seth, który się trochę zagmatwał w tym dorosłym świecie. Już nic nie jest tylko białe, lub tylko czarne. Nadszedł koniec beztroskiego dzieciństwa. Fakt, że trochę mu się świat zachwiał w podstawach: śmierć ojca, przynależność do sfory, jego uczucie do Embry’ego czy wreszcie choroba matki. Niejeden miałby dosyć na pół życia. W zasadzie jego reakcja na słowa Embry’ego mnie nie zdziwiła. Chłopak czuje się w pewnym sensie odrzucony, pozostawiony sam sobie, a niełatwo z czymś takim sobie poradzić jak ma się naście lat.
Tyle ode mnie na dziś. Poprawiłaś mi ździebko nastrój piętnastym. I jeszcze jedno, ja mam odwrotnie niż Owieczka (którą serdecznie pozdrawiam) i na mnie twoje testy działają inspirująco, więc proszę, pisz jak najwięcej.
BB.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Pią 0:09, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 14:44, 26 Lut 2010 Powrót do góry

Twoje teksty są jak dobre wino - trzeba się nimi delektować i najlepiej w odpowiednim nastroju - szkoda ich czytać, jak ma się zły dzień. Nie mozna też czytać ich w pośpiechu. Dlatego nie było mnie tu z komentarzem po czternastym. Czekałam na właściwy moment, na chwilę relaksu i w międzyczasie pojawił się piętnasty.
Czternasty wzbudził we mnie niesamowite emocje, a zwłaszcza jego koncówka. Piętnasty - znowu burza emocji, ale jakże innych. Mam nadzieję, że nie rozdzielisz tych chłopców jednak, bo serce mi z żalu pęknie.
Bardzo mi się podobało nawiązanie do House'a - tylko czy trzeba tak łopatologiocznie ten smaczek w przypisach wyjaśniać?
Pięknie ukazana w tym rozdziale jest relacja Seth-Leah. Normalnie się wzruszyłam. Niestety, jestem jedynaczką. Chciałabym móc doswiadczyć tego rodzaju miłości. Zazdroszczę im. No, niestety....
I uwielbiam, podziwiam to, jak wyraziste postacie tworzysz. Seth jest uroczy i zarazem straszny z niego dzieciak. Jeszcze nie wyrósł z fazy egoizmu - on nie ma pojęcia o tym, co przeżywa Embry i jakoś nie interesuje się jego problemami. Jest miłosć, piękna miłość, więc czemu to poczucie samotności zjada ich obu? Każdy z nich cierpi, choć inaczej. A wystarczyłaby może szczera rozmowa, akceptacja, wsparcie.
Quliowi mam ochotę przyłożyc, ale dzięki temu zachowaniu też jest wyrazisty. W zasadzie to u ciebie żadna postać nie jest mdła. Nawet drugo czy wręcz trzecioplanowy Edward. Uwielbiam go. Do żadnej z twoich postaci nie można mieć obojętnego stosunku. Kochamy je, lubimy, szanujemy albo nienawidzimy.
Dziękuję, Angels za możliwość przeżycia tych emocji, za kawałek dobrego tekstu.
Kilka małych błędzików znalazłam.
Cytat:
Seth wrócił późno, korzystając z otwartego okna w swoim pokoju - dziewczyna uznała, że młody powie o co chodzi, jeśli będzie tego potrzebował.

Czy nie powinien być przecinek przed "o co chodzi"?
Cytat:
Chłopak starał się nie myśleć, o tym, co wydarzyło się w nocy.

Zbędny przaecinek przed "o tym".
Cytat:
Wtedy w lesie wydawało się to proste i koniecznie.

konieczne, literóweczka.
Cytat:
Zanim zdążył się odezwać padły słowa, które zmroziły powietrze.

Przecinek przed "padły".
Cytat:
- Jedź, nic mnie nie interesuje ani ten wyjazd, ani ty!

Tu coś mi "zgrzyta" - tak jakby zabrakło myślnika przed pierwszym "ani".
Pozdrawiam, Dzwoneczek.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 14:23, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Dziękuję za wszystkie komentarze - są bardzo, bardzo potrzebne. Od jakiegoś czasu siłuję się z praktycznie przedostatnim rozdziałem i codziennie obiecuję sobie, że już... I nic. A to nie tak, że nie ma weny. Jest. Po prostu się rozleniwiłam i powinnam dostać od kogoś po tyłku za karę.

Na stronie jest na szczęście więcej do poczytania, więc nie mam kompletnych wyrzutów sumienia. Przypominam, że w przeciwieństwie do kanonu wilczki u mnie wyczuwają swoje emocje również w ludzkiej postaci. Przy wyjątkowo silnej więzi możliwa jest nawet wymiana myśli. Poza tym raczej staram się trzymać kanonu. W końcu charaktery postaci oparłam na strzępkach tego, co było w książkach.



UWIKŁANI

ROZDZIAŁ SZESNASTY

Przez spalony most

Waste away
I'm crawling blind
Hollowed by what I left inside
For you, just you
I'm caught in place
But I ignore what I can't erase

I will run and hide till memories fade away
And I will leave behind a love so strong

Close my eyes theses voices say
Haunting me, I can't escape
For you, just you
Time will always wait
While I throw away what I can't replace

Red - Hide


2009, Styczeń

Leah przeciągnęła się, ziewając. Musiała jeszcze zrobić inwentaryzację darów, które wciąż napływały do ośrodka w związku z Gwiazdką. Walczyła z sennością, rozglądając się wokół. Las ją uspokajał. W pobliskim kojcu mieszkały trzy lisy, które właśnie beztrosko baraszkowały w śniegu. Kiedy dostrzegły dziewczynę, zerknęły na nią ciekawsko, spuściwszy uszy. Zignorowała je, zapięła kurtkę i ruszyła do magazynu, kiwnąwszy głową Nedowi, który taszczył klatkę transportową do furgonetki.
- Wezwanie? - spytała.
- Rutynowa kontrola - odkrzyknął, na co uśmiechnęła się wyrozumiale.
Śnieg skrzypiał pod jej wysokimi butami, gdy zmierzała w kierunku obszernego, drewnianego baraku. Kiedy dotknęła klamki, zadzwonił telefon. Odebrała, nie patrząc na wyświetlacz.
- Leah, słucham?
- Wszystkiego najlepszego, słońce. - Ten ciepły, miękki głos spowodował, że przez chwilę nie była w stanie normalnie odetchnąć.
- Jake - wykrztusiła.
- Owszem, tak podobno mam na imię - mówił, jakby wcale nie milczał przez prawie dwie miesiące z przerwą na kartkę bożonarodzeniową z nadrukowanymi życzeniami i jego inicjałami niestarannie nabazgranymi na dole.
- Dobrze, że dzwonisz - wyznała, cofając się w kierunku drzew. - Nie wiedziałam, co... Po prostu nie wiedziałam.
- Zdaję sobie z tego sprawę - powiedział cicho. - Żałuję wielu spraw, zbyt wielu, ale nie mogę ich cofnąć. Czy mogę znów do ciebie pisać? - zapytał.
Westchnęła cicho, walcząc ze wzruszeniem.
- Oczywiście. Będę czekać na każdy twój list - szepnęła. Nagle zza ośnieżonych sosen wyskoczył Alan, złapał ją w pół i wrzasnął:
-Wszystkiego najlepszego, babo! - Pisnęła zaskoczona, wypuszczając telefon z dłoni. Wpadł w śnieg i wyglądało na to, że wyłączył się po chwili. W niebieskich oczach mężczyzny zaiskrzyło rozbawienie i z półuśmieszkiem wydukał:
- Ups. - Postawił Indiankę z powrotem na ziemię, sięgnął po komórkę i oddał ją właścicielce, rumieniąc się delikatnie.
- Al, piłeś za dużo kawy, czy co? - zapytała, walcząc z włącznikiem urządzenia. W końcu poddała się, schowała Samsunga do kieszeni i wyciągnęła rękę w kierunku kolegi.
- Prosisz mnie o rękę? - dociekał.
- Mogę ci ją co najwyżej złamać - wysyczała. - Daj mi swój telefon. Już! - Ponagliła go.
- Uprzejma jak zawsze - podsumował i podał Lei komórkę. Kiedy odchodził, krzyknęła krótkie podziękowania i zajęła się wystukiwaniem numeru z pamięci. Szatyn nie mógł zdusić ciekawości. Postanowił sprawdzić potem, do kogo dzwoniła Clearwater, ale okazało się, że wykasowała swoje połączenia z listy - nie pozostawało mu nic innego, jak tylko poczekać na rachunek szczegółowy.

Ness odwróciła się w kierunku Jacoba, który dzwonił do swojej przyjaciółki, żeby złożyć jej życzenia urodzinowe. Patrzyła na niego i analizowała sytuację bezgłośnie. Nie śmiała się odezwać ani wspomnieć o tym, że odczuwa coś na kształt zazdrości. Jako półwampirzyca miała nad wyraz rozwinięte poczucie własności, a Jake był od zawsze jej i czasem, ale tylko czasem, najczęściej tuż po "soczystych posiłkach", jak zwykł nazywać polowania Black, nie umiała nad sobą zapanować. Czuła się z tym brudno i żałośnie. Zanim zdążyła przemyśleć sytuację, Indianin warknął przeciągle i rzucił telefon na stół. Wyglądało na to, że coś lub ktoś wytrąciło go z równowagi - dziewczynka nie podsłuchiwała.
- Jake, wszystko okej? - zapytała.
- Tak. - Kiwnął głową. - Nie wiem - dodał, ale w tamtym momencie hałaśliwa melodyjka rozbrzmiała w pomieszczeniu i Jacob natychmiast zaczął rozmowę.
- Co to było?! - krzyknął. Nessie wycofała się do salonu, gdzie usiadła na kanapie, gapiąc się bezmyślnie w jedno z okien. Próbowała zrozumieć, co się z nią działo. Wujek Jasper wychylił się z pracowni, popatrzył na nią wzrokiem, który mówił wszystko i nagle poczuła się spokojna i odprężona.
- Wiem, że tego nie lubisz, ale to pomoże ci się ogarnąć - szepnął i poczochrał jej krótkie włosy.
- Dziękuję - szepnęła, przez chwilę otoczona tylko jego słodkim zapachem, ale wampir już zniknął z powrotem w pokoju.

Seth przeglądał maile, które regularnie wymieniał z Edwardem. Było w nich tyle radości, marzeń, snów, otwarcia się na wszystko - na świat, na emocje. Przełknął głośno ślinę i zamknął oczy, odsuwając się od komputera. To był najważniejszy rok - nie mógł pozwolić sobie na potknięcie. Musiał skupić się na nauce, na studiach, ale nie umiał zapomnieć o Embrym. Mężczyzna zniknął po ich kłótni. Zapadł się pod ziemię w dniu urodzin. Z początku wszyscy myśleli, że biega po okolicznych lasach pod postacią wilka, ale wszystkie tropy urywały się w zupełnej pustce i w końcu (tuż przed świętami Bożego Narodzenia) plemię uznało, że Call odszedł. Quil okropnie to przeżył, ale jego przynajmniej każdy rozumiał. Seth nie miał prawa do smutku - nie do takiego, jaki zżerał go od środka. Mężczyznom nie wypada tęsknić za kumplami. Za kolegą, którego samo istnienie bezcześciło tradycję, a ucieczka potwierdziła jedynie to, o czym ludzie szeptali po kątach. Nastolatek zaklął i uderzył pięścią w swoje udo. Czasami miał ochotę wywrzeszczeć, co sądzi o zakłamaniu i hipokryzji, które coraz bardziej szerzyły się w La Push, ale na koniec zawsze zagryzał zęby i milczał. Nie dla siebie - dla mamy, bo Sue potrzebowała spokoju i oparcia. Seth był to winien kobiecie, która wychowała go na człowieka, na jakiego wyrósł i chociaż zawsze czuł się bardziej związany z ojcem, po prostu nie umiał przekreślić wszystkiego, w co wierzyła Indianka, nawet dla prawdy. Kilkakrotnie prawie wygadał się Chloe, ale ostatecznie zmieniał temat i zamykał się w sobie coraz bardziej. Jeszcze tylko z Edwardem mógł pisać o wszystkim, o czym chciał, bo wampir nigdy go nie krytykował, nie uciszał i nie oszukiwał. Przez jego słowa przemawiało ponad stulecie życia, zupełnie inne - niestety prawie zapomniane - zasady wychowania, a w końcu niesamowita siła charakteru połączona z empatią. Cullen czytał w myślach nawet wtedy, kiedy jego dar był stłumiony i chłopak wiedział, że w innym wcieleniu, na prostszej ścieżce zapewne to rudemu romantykowi powierzyłby swoją duszę, ale niestety już nią nie dysponował, choć całkiem nieźle wychodziło mu udawanie przed samym sobą i resztą świata, że nadal jest panem sytuacji. Słodkim, rozsądnym chłopcem, który spełni wszelkie pokładane w nim nadzieje. Zaklął pod nosem i sięgnął po telefon - uznał, że zadzwoni do Lei, zanim ostatecznie zapamięta się w użalaniu nad sobą i swoim losem. Kiedy czekał, aż siostra odbierze połączenie, odruchowo spojrzał na zegarek. Komendant Swan był zaproszony na dziewiętnastą, więc chłopak miał jeszcze dwie godziny na skończenie zaległych prac domowych. Wątpił, że napisze z nich choć jedno zdanie, ale czasami liczyły się dobre chęci - czymś trzeba było wybrukować piekielne gościńce.

Quil siedział w swoim pokoju i patrzył na drzwi. Wiedział, że się nie otworzą, a jednak pozwalał sobie na złudzenia. Na ciche, pełne nadziei, wyczekiwanie. Przerażała go cisza, która panowała w domu, odkąd Embry zniknął. Linnie podświadomie obwiniała się za zachowanie pasierba, Ateara udawał, że nic złego się nie stało - przeciwnie, wreszcie nie musiał patrzeć na największe potknięcie swojego życia i chłopak nie umiał wybaczyć ojcu takiego zachowania. Nie umiał wybaczyć sam sobie, uciekał do Claire, ale nawet wpojenie wydawało się być gdzieś obok niego i nie zapełniło pustki. Czasami nastolatek myślał o tym, by odszukać brata i powiedzieć mu... Przepraszam? Przykro mi? A może: Już więcej nie nazwę cię pedałem, tamto to był tylko taki głupi żart. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej utwierdzał sam siebie w przekonaniu, że taki stan zawieszenia w szkolnej rutynie jest dobry, a potem kończył się jeden dzień i nastawał kolejny.

Leah przekładała koce, ręczniki i prześcieradła, gdy Alan wkroczył do magazynu z dwoma ogromnymi kubkami owocowej herbaty. Musiał zaparzyć napój z dodatkiem przypraw, bo przez wyraźną woń truskawek i wiśni przebijał ciężki korzenny zapach. Uśmiechnął się do dziewczyny i ostrożnie podał ciepłe naczynie.
- Dzięki - powiedziała, dmuchając delikatnie na czerwonawy płyn.
- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł, zerknąwszy na dziewczynę w osobliwy, krępujący sposób. W końcu nie wytrzymała i odwzajemniła spojrzenie.
- Coś nie tak? - zapytała zniecierpliwiona.
- Przeciwnie. - Alan otaksował ją wzrokiem i wyszedł z pomieszczenia bez pożegnania. Wzruszyła ramionami, wypiła kilka łyków herbaty i odstawiła kubek na skrzynię z preparatami przeciw pasożytom. Normalnie już kończyłaby pracę, ale wciąż odczuwała skutki świątecznego urlopu. Uśmiechnęła się delikatnie do napływających wspomnień - uważała to Boże Narodzenie za najlepsze od śmierci ojca.

2008, Grudzień

Seth zniósł swojego laptopa na dół i ustawił urządzenie na stoliku przy kanapie. Zanim matka lub siostra zdążyły wygłosić przemowę, z głośników popłynęła cicha i łagodna fortepianowa muzyka.
- Prezent od przyjaciela - podsumował wesoło i usiadł przy stole. Charlie chrząknął, nakładając na talerz kolejną porcję indyka.
- Sue, przeszłaś samą siebie w tym roku - pochwalił, krojąc mięso na kawałki.
- Przesadzasz - skwitowała kobieta, zezując na Setha, który, mlaszcząc, pochłaniał swój pudding. Leah kopnęła brata w goleń. Jęknął i zmarszczył brwi, wyraźnie gotowy jej oddać, ale obecność komendanta i jego cichy śmiech załagodziły sytuację. W oczach mężczyzny widać było tęsknotę za przeszłością. Oczywiście mógł polecieć do Belli na Święta, ale tak naprawdę nie chciał oglądać córki. Jej idealna twarz, blada i gładka, oczy i cała ta rodzina napawały policjanta lękiem. Nawet nie chodziło o to, że bał się o swoje życie, ale tak po prostu łatwiej było zrozumieć, że Isabella Swan umarła. Potrząsnął głową i przyjrzał się Lei, która opowiadała matce o pracy z dzikimi zwierzętami. Mówiła o tym z tak wielką pasją i zaangażowaniem, że jej entuzjazm niemal bolał, choć policjant wiedział, jak trudną musiała przejść drogę, by spełnić choć to marzenie. Może dlatego, gdy wybierał prezenty, zdecydował się, by kupić Indiance skórzane, robocze rękawiczki - nigdy nie przepadał za obdarowywaniem kogokolwiek, ale jeśli w ogóle to robił, wybierał rzeczy praktyczne i przydatne. Setha zabrał na strzelnicę, ale pod choinką czekał na chłopaka jeszcze nóż myśliwski, którego rękojeść swego czasu ozdobił Harry, i Swan czuł, że to dobra decyzja i odpowiedni moment, by ostrze zmieniło właściciela. Najwięcej problemów nastręczyła mu Sue, ale miły sprzedawca z niewielkiej księgarni doradził zakup tomiku wierszy młodych poetów - utwory wydrukowane na grubym papierze i miejscami wypukła, lakierowana okładka przeważyły. Choć Charlie nigdy nie był entuzjastą liryki, czuł, że to trafiony wybór. Skupił się na przeżuwaniu kolejnych kęsów, by łatwiej zapomnieć o stracie, której doświadczył. Czasu nie dało się cofnąć. Żałował, nie mówiąc o tym na głos.

Seth z westchnieniem ulgi wskoczył na łóżko. We własnym pokoju, za zamkniętymi drzwiami, z laptopem na kolanach, mógł wreszcie odkleić z twarzy sztuczny uśmiech. To był dla niego trudny dzień - wyczerpujący emocjonalnie, wysysający resztki dobrego samopoczucia. Na szczęście wszyscy ucieszyli z jego prezentów - chociaż tyle. Wierzył, że spędzi te Święta z Callem, ale mężczyzna po prostu wyjechał z dnia na dzień i nastolatek nie wiedział, co o tym myśleć. Nie wyczuwał umysłu przyjaciela, nie mógł go zlokalizować, nawet zmieniając się w wilka. Embry zlikwidował najwyraźniej swój stary numer telefonu i usunął skrzynkę mailową. W zasadzie zachował się tak, jakby przed czymś uciekał, ale chłopak czuł, że chodziło o to, by nikt go nie znalazł, a precyzyjniej: nie szukał. Tęsknię za tobą - pomyślał i podskoczył, gdy rozległo się piknięcie komunikatora.

Ed: Jesteś tam?

SuperS: Poniekąd.

Ed: Wszystko w porządku?

SuperS: ...
SuperS: Teoretycznie można stwierdzić, że tak.

Ed: A praktycznie?

SuperS: To długa historia.

Ed: Wyobraź sobie, że mam dla ciebie całą wieczność.

SuperS: Wzruszyłem się. *chlipie w rękaw*

Ed: Seth... *warczy*

SuperS: Wiem, wiem. Po prostu...
SuperS: Po prostu za nim tęsknię.

Ed: Już to pisałem - poszukaj go. Pomogę ci.

SuperS: Ale on nie chce, żebym go odnalazł.

Ed: Skąd ta pewność?

SuperS: Bo nie zostawił mi żadnej wskazówki.

Ed: Mogę go znaleźć. Mam znajomości. Wiesz, że to nie kłopot.

SuperS: Nie, nie chcę tak. To by było nie w porządku.

Ed: Jasne, to tylko propozycja.

SuperS: Doceniam.

Ed: Płyta się spodobała? *próbuje zmienić temat*

SuperS: Jeszcze pytasz. Pewnie, że tak. A pakiet gier?

Ed: Bardzo i cieszę się - nagrałem ją z myślą o Was. A właśnie - jak Leah?

SuperS: Wyalienowana z rozentuzjazmowanego tłumu.

Ed: Eee... *odczuwa spadek IQ*

SuperS: Ujmę to krótko: wiele się nie zmieniła.

Ed: Pokłóciliście się?

SuperS: Nie. Tylko...
SuperS: Tylko ja jej chyba zazdroszczę. *ucieka wzrokiem*

Ed: Bo wyjechała?

SuperS: Nie, ma pasję i robi to, co kocha. Jest szczęśliwa. Łatwiej być bratem zgorzkniałej zołzy. Chyba naprawdę uderzyłem się w głowę. Co ja pieprzę.

Ed: Myślę, że to temat, którego nie powinno się poruszać, korzystając z komunikatora.

SuperS: Pieprzenie? *robi z siebie idiotę*

Ed: Nie, emocje. *kilkakrotnie próbuje napisać coś więcej, ale w końcu kasuje*

SuperS: Edwardzie, mogę ci napisać coś dziwnego?

Ed: Jasne.

SuperS: Jestem zmęczony. Cholernie zmęczony. I czasem, ale tylko czasem, wolałbym się nie obudzić następnego dnia.

Ed: ...

SuperS: Przepraszam. Trochę boli mnie głowa. Chyba się już położę. Pomijam, że jednak wolę maile. Dobranoc.

Ed: Nie masz za co przepraszać i dobranoc w takim razie.


Seth wylogował się z programu, zamknął notebooka i odstawił go na stolik obok łóżka, po czym opadł na poduszki z palcami wplecionymi w swoje włosy. Myśli chłopaka krążyły wokół pocałunków i pieszczot, których jego ciało nie zapomniało, mimo upływu czasu. Powoli zapadał w niespokojny sen, którego treść wydawała się boleśnie rzeczywista.

Charlie zbierał się do wyjścia. Leah pakowała mu w pudełka różne świąteczne dania, argumentując, że mają dość jedzenia, żeby podzielić się z kimś, kto przynajmniej doceni smak tego, co je, a nie tylko połknie i poprosi o dokładkę. Sue wycierała umyte talerze i chowała je do szafki.
- Dziękuję, że mnie zaprosiliście - powiedział, gdy dziewczyna podała mu dwie pełne torby. - I dziękuję za opcję na wynos - dodał, uśmiechając się delikatnie.
- Pójdę po Setha, żeby mógł się pożegnać - stwierdziła Sue, odstawiwszy półmisek na stół.
- Nie, nie trzeba. Daj mu spokój. Chłopak pewnie już śpi. Wyglądał na zmęczonego, a... - urwał w pół zdania, gdy zdał sobie sprawę, że wdowa zupełnie go nie słucha. Kobieta zatrzymała się przed oknem i patrzyła przez szybę na ośnieżone podwórze. Swan zerknął zaniepokojony w kierunku Lei, ale ta pokiwała tylko lekko głową i podeszła do matki spokojnie.
- Mamo, pora wziąć leki i się położyć. - Objęła ją ramieniem. - Charlie, poczekaj chwilę, dobrze?

Wróciła po kwadransie, pocierając czoło dłonią.
- Zasnęła - szepnęła.
- Już dawno nie widziałem, żeby... - zaczął, ale Indianka uciszyła go gestem.
- Nieważne. Nic się nie stało - odparła. - Odprowadzę cię do samochodu - dodała. Wcześniej odłożył torby na krzesło, więc znów je podniósł, upewniwszy się, że na wierzchu leżą prezenty, i przeszedł do korytarza. Leah narzuciła na ramiona cienki sweter i komendant całą siłą woli musiał powstrzymywać się, by nie zwrócić jej uwagi, że zmarznie, chociaż tak naprawdę wiedział, że dziewczynie nic nie grozi.
- To był długi, ale dobry dzień - podsumował, wychodząc na zewnątrz. Owiało go mroźne powietrze i zapach lasu.
- Tak - zgodziła się radośnie, a potem obserwowała, jak mężczyzna wkłada torby do bagażnika, zamyka go cicho i sam wsiada do radiowozu. Odmachała mu delikatnie, gdy uniósł dłoń w geście pożegnania.

2009, Styczeń

Przesunęła palcami po grubym kocu, badając jego fakturę. Tak naprawdę zrobiła dziś dość i nie miała ochoty tkwić w magazynie ani chwili dłużej. Zbliżał się wieczór, a ona wypiła jedną kawę, zjadła tosty i została uraczona herbatą. Wiedziała, że znajomi z pracy nie wpadną na żaden głupi pomysł związany z jej urodzinami, ale wolała nie ryzykować. Wynajmowała mały domek w sąsiadującym z Banff miasteczku, ale nie zamierzała wracać na ulicę Łosia, o nie. Wymknęła się z budynku i ostrożnie podreptała w kierunku gęstych drzew. Kiedy była pewna, że nikt nie może jej dostrzec, puściła się biegiem. Zimowe ciuchy ograniczały ruchy dziewczyny, ale wiedziała, że oddalenie się od ośrodka i szlaków turystycznych to absolutne minimum. W końcu przystanęła zdyszana i oparła dłonie o uda. Nie zmarzła i czasem współczuła swoim normalnym kolegom, chociaż oni zapewne nie korzystali z usług wampira, żeby sfałszować wyniki badań. Westchnęła i powoli rozpięła suwak kurtki. Korzystając z niej, jak z worka schowała wewnątrz resztę ubrań, zawinęła starannie i przysypała śniegiem. Przez moment stała zupełnie naga na mrozie, przejmujący wiatr i ekscytacja wywołały na ciele dziewczyny gęsią skórkę, ale zanim zdołała naprawdę odczuć działanie ujemnej temperatury, opierała się już na czterech łapach, miała szare futro z grubym podszerstkiem i wywąchiwała wilka samotnika, który od dawna interesował strażników. Leah postanowiła się przekonać osobiście, czy samiec jest faktycznie tak wielki, jak go opisywali skłonni do przesady mężczyźni.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Wto 14:25, 16 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 19:08, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Dziwnym zbiegiem okoliczności przeczytałam ten rozdział wczoraj, późnym wieczorem, gdy nagle zaczęłam się zastanawiać, że już dawno "nie słyszałam" o Uwikłanych. Więc zajrzałam do szuflady. Może sprowadziłam cię myślami...
Uwielbiam, ubóstwiam wymianę maili między Edwardem i Sethem. Ich przyjaźń to jedna z perełek tej opowieści, a te maile... boskie.
Coraz bardziej przemawia do mnie ten tytuł: Uwikłani. Coraz lepiej go rozumiem i z każdym rozdziałem coraz bardziej złożony się staje.
Wygląda na to, że być może przynajmniej Lei się udało. Choć i ona nie może całkowicie się uwolnić od przeszłości. Zresztą, czy powinna? Czy naprawdę, by zacząć nowe życie musi przeciąć stare więzy i zależności? Nigdy nie wyprze się przecież tego, kim jest. Jest to takie same przekleństwo, jak i sam rdzeń bytu, bez którego nie byłoby się... sobą?
Przekonuje mnie o tym fragment, gdy Leah zamienia się w wilczycę.
Nie wiem, czy przewidujesz happy end. Mogę tylko mieć nadzieję, że między Sethem i Embrym to jeszcze nie koniec. Zresztą, czuję, że i sprawa Lei i Jacoba musi się jakoś rozwiązać...
Nie przeczytałam jeszcze następnego rozdziału...
Weny, wytrwałości ci życzę i... nie opuszczaj nas.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
BajaBella
Moderator



Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 219 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu

PostWysłany: Wto 19:18, 16 Mar 2010 Powrót do góry

Hej,
Dobrze, że dodałaś szesnasty na forum, bo mogę się podzielić swoimi refleksjami na jego temat.
Pierwsze uczucie, które mi towarzyszyło przy przeczytaniu tego rozdziału, to smutek. Smutno mi było przede wszystkim ze względu na opisaną przez ciebie atmosferę świąt Bożego Narodzenia. Udawana radość, wymuszone uśmiechy, świadomość tego, że te dni nigdy już nie będą takie, jak kiedyś. Szkoda, że kłopoty rodzinne sprawiły, że Seth i Leah musieli tak szybko dorosnąć i stanąć twarzą w twarz z bezwzględnością życia.
Szczególnie widać to w postawie Setha, który wciąż przyjmuje dobrą minę do złej gry, zakłada maskę i coraz bardziej zamyka się w sobie. Zaniepokoił mnie jego tekst do Edwarda: Jestem zmęczony. Cholernie zmęczony. I czasem, ale tylko czasem, wolałbym się nie obudzić.
następnego dnia.
Ewidentnie chłopaka nieco przerasta sytuacja w jakiej się znalazł. Mam tylko nadzieję, że będzie potrafił przetrwać ten ciężki okres i poradzi sobie sam ze sobą. Dobrze, że ma chociaż oparcie w Edwardzie, choć ten jest daleko.
Właśnie Edward. W Uwikłanych postać jak najbardziej drugoplanowa, ale opisana przez ciebie w sposób niezwykle ciepły. Nie jest to na szczęście znany nam wszystkim, wiecznie targany rozpaczą wampir, ale fajny, inteligentny, pomocny i tolerancyjny facet. Taki Edward wzbudza sympatię i szacunek.
Jeśli chodzi o resztę bohaterów to cieszę się, że Leah ma w końcu odskocznię w postaci pracy. Lubię tę postać w tym opowiadaniu. I zdecydowanie życzę jej jak najlepiej. Nie wiem czy możliwy jest jej związek z Jacobem i jakby on mógł wyglądać, biorąc pod uwagę stalowe więzy wpojenia.
I na sam koniec dodam: nie lubię Nessie. Denerwuje mnie. I choć wiem, że nie powinnam, bo cóż ta pół-wampirzyca jest winna wpojeniu, to jednak nie potrafię wykrzesać z siebie sympatii do tej dziewczynki.
Co do samego wpojenia, to mi kojarzy się bardziej z niewolą i przymusem, niż miłością. Nie podobało mi się już w sadze, a po przeczytaniu twojego opowiadania jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że wpojony jest pozbawiony własnej woli. Magia nigdy nie była zbyt dobrym sprzymierzeńcem miłości, poczynając od różnych eliksirów i zaklęć a na takim wpojeniu kończąc.
Tym razem to już naprawdę koniec: co to był za duży wilk, który pojawił się w ostatnim akapicie? Czyżby Embry?
Czekam zatem na dalsze losy Uwikłanych. Ciekawa jestem w jaki sposób zakończysz wątki moich ulubionych bohaterów.
Dzięki za pw, pozdrawiam. BB.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Wto 19:18, 16 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Wto 14:54, 23 Mar 2010 Powrót do góry

Miałam spore zaległości w lekturze Uwikłanych, ale za to mogłam pod rząd przeczytać 5 rozdziałów. Teraz parę słów o każdym z nich:
Rozdz. 12 - wzruszyła mnie wizja wspólnej przyszłości Jacoba i Leah. Jakie to straszne, że nie mogą być razem, że to wpojenie nie pozwala na realizację najskrytszych marzeń. Jacob jest tu niczym wierny pies, uwiązany na krótkiej smyczy. I nikt: ani on, ani właścicielka nie są szczęśliwi. Zdziwiło mnie zainteresowanie Setha dziewczyną. Hormony szaleją? Bo to jakoś umniejsza jego zauroczenie Embrym.
Rozdz. 13 - szczęka mi opadła przy opisie szału Sue. Od początku pisałam, że wkurza mnie swoją zaborczością i nie spodziewałam się, że te wszystkie zachowania były wynikiem ukrytej choroby bądź załamania psychicznego. Jest mi troszkę wstyd, że tak ją płytko oceniłam. I tak strasznie żal mi Leah i Setha - czy oni nie mogą mieć odrobiny spokoju?
List Jacoba do Leah przejmujący. To, że Jake chce walczyć, mimo bólu spowodowanego wpojeniem, jest z jednej strony bohaterskie, z drugiej zaś tragiczne, bo to przecież walka skazana na porażkę. W sumie to szkoda mi Nessie. Przecież ona ma świadomość tego, że Jacob nie jest szczęśliwy i ona wie, że to przez nią, ale sama nie może mu w tym pomóc i nic zmienić.
Dlaczego Seth uciekł i był w tak tragicznym stanie?
Rozdz. 14 - tragiczne w skutkach urodziny Embrego tylko pogłębiają moją rozpacz. Wyboistą drogę stworzyłaś swym bohaterom i szkoda, że tak niewiele jest w nich chęci na porozumienie, a wszystko niszczy zazdrość i nieuzasadniona złość.
Podobał mi się fragment listu Setha do Edwarda:

Cytat:
Koniecznie zapytaj Bellę czy Ci ufa, potem dowiedz się, jak bardzo mnie lubi, a na koniec upewnij się, że nie bywa zaborcza. Wybacz, ale nic lepszego nie przychodzi mi do głowy, a jesteś naprawdę przystojny, więc przyjemność nie będzie tylko po Twojej stronie.


Uśmiałam się nieprzeciętnie! Laughing Grunt to umieć żartować z siebie.

Rozdz. 15 - niefortunne słowa Quila wkurzyły mnie szalenie. Rozumiem, że nie umie sobie poradzić z homoseksualizmem brata, to nie jest łatwa sprawa, ale trzymałby swoje myśli w głowie.
No i jeszcze Sam - czy do tego gościa nic nie dociera?! Mad
Rozdz. 16 - ucieszył mnie fakt, że Leah jednak przyjęła tę pracę. Będzie miała chwilę wytchnienia i może się przynajmniej realizować w tym, co ją interesuje. Jaką rolę ma odegrać Alan?
Szkoda, że Embry zniknął. Sad Myślałam, że wyjaśnią sobie wszystko z Sethem.
Po rozmowie Setha z Edwardem odniosłam dziwne wrażenie, że Seth myśli o samobójstwie. Nie zrobisz tego, prawda? Nie uśmiercisz go? Proszę, potwierdź to!
I kim jest wilczy samiec, z którym chce się spotkać Leah? Oj, coś czuję, że nie zamierzasz tego opowiadania kończyć dobrze. Sad

Cóż mam więcej pisać, przecież wiesz, że piszesz genialnie. Ja jestem stała w gustach i uczuciach, więc niezmiennie stawiam to opowiadanie na pierwszym miejscu wśród wszystkich na forum. Nie ma w Twoim pisarstwie ani jednej rzeczy, która by mi się nie podobała. Każde zdanie, każda myśl, jest jak niezwykle precyzyjna pajęczynka, z której utkałaś nam przecudowną sieć. Gratuluję i czekam na więcej.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 22:29, 24 Mar 2010 Powrót do góry

Mam pewien dylemat przy komentowaniu Uwikłanych zawsze pochłaniam nowe rozdziały w Szufladzie, a potem gdy jestem pod urokiem ostatnich części trudno mi dostatecznie dobrze skomentować poprzednie. I jak 17 rozdział jest, dla mnie, najwspanialszy to jakoś tak chyba nie wypada mi go tutaj komentować, bo widzę, że wszyscy starają się nie wykraczać w swoich opiniach poza to co wkleiłaś na forum. Dlatego dziś napiszę trochę ogólnikowo, żeby nikomu nie spoilerować ^^
Wracając z Poznańskiego zlotu zachwycałyśmy się z Dileną nad Uwikłanymi i im dłużej się zastanawiam nad Twoim opowiadaniem tym więcej dostrzegam w nim zalet. Widać, że niezwykle przykładasz się do tworzenia postaci. Każda jest inna, pełna cech charakterystycznych dla siebie, główni bohaterowie to osoby całkowicie uwikłane - pomiędzy swoimi uczuciami, a powinnościami - i tutaj pokłon w stronę idealnie pasującego tytułu. Cała trójka moich ulubionych bohaterów musi dokonać ważnych wyborów, kto wie czy nawet nie najważniejszych, które później odbiją się na całym ich życiu. Czaruje mnie sposób z jaką precyzją ukazujesz każde kiełkujące w nich uczucie. Czasami dajesz mi i im nadzieję, pokazujesz między palcami przyszłość, która jest niemal na wyciągnięcie ręki, innym razem wrzucasz ich w ciemną otchłań, która nie ma żadnego wyjścia. Podoba mi się, że obok głównych bohaterów postawiłaś niezwykle żywe i wymowne postacie drugoplanowe, nie tworzysz kręgu przyjaciół, którzy zlewają się w jedną bezbarwną papkę, nie - widać, że każda postać ma swoje miejsce, każda jest inna i ma inny wpływ na Leę, Setha, czy Embryego, każda z nich ma także swoje problemy.
Od dawna to moje ulubione opowiadanie na forum, najczęściej sprawdzam czy nie wstawiasz aktualizacji i o zgrozo jak wreszcie wstawisz to pochłaniam całość nie bacząc na nic innego. Ta rozsądna część mnie wie, że powinnam sobie porcjować tą przyjemność, ale w obliczu nowych rozdziałów po prostu nie mogę, moja ciekawość przekracza wszystkie granice. Żal mi, że to już niemal koniec, ale z drugiej strony wiem, że inaczej być nie może.
Skoro jesteśmy już przy rozdziale 16, to muszę przyznać, że niezbyt podobała mi się rozmowa Setha i Edwarda, nie tyle cała ich rozmowa, a brak reakcji Cullena, na wyznanie, że jego przyjaciel nie chce obudzić kolejnego dnia. Wydaje mi się, że akurat w tym temacie to mój ulubiony wampir miałby dużo do powiedzenia, w końcu niemal się zabił, musiał rozumieć uczucia targające wtedy Sethem. To był jedyny moment, który mi zgrzytnął, jednak i tak to moje ulubione ff. Zatopiłam się w Twojej historii i zbyt mocno pokochałam Twoich bohaterów, wiem, ze będzie mi smutno na zakończenie, ale będę na pewno czuła też ogromną wdzięczność, że stworzyłaś taką przepiękną historię i ją tutaj umieściłaś, że pozwoliłaś mi się zanurzyć :)
Mam nadzieję, że Twoja wena czuję się choć odrobiną dopieszczona ^^
Pozdrawiam
niobe


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Czw 14:18, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 16:50, 24 Kwi 2010 Powrót do góry

Witaj!

Pamiętasz? Już dawno obiecałam, że zostawię tu komentarz i prosiłam wtedy, żebyś nie wklejała następnego rozdziały, żebym nie miała więcej do nadrobienia.
Okazuje się, że nie wkleiłaś i teraz mam wyrzuty, że częściowo ja byłam tego przyczyną.
Ale do rzeczy, postaram się teraz wszystko nadrobić i będę mówiła o rozdziałach od 12 do 16.

Rozdział 12

Przeczytałam bardzo dawno temu, ale nie skomentowałam. Bardzo mi się podobał, to pamiętam, a teraz, czytając go ponownie, rozpoznając pewne wątki, nie czułam się zupełnie znużona. Świetnie opisałaś urodziny nastolatka, tę tak ważną w Ameryce uroczystość, czyli świętowanie szesnastki. Nie było sztuczności, była zabawa, dla niektórych w zbyt dużej ilości, a na koniec niepokojący motyw, który niestety popsuł Sethowi nie tylko imprezę, sprawił, że nastolatek szybko musiał wejść w buty dorosłego i zmierzyć się z poważnym problemem, który na tym etapie opowieści nie jest jeszcze jasny, ale sygnalizujesz go w wielu miejscach i czytelnik powinien być gotów na to, co nadejdzie. Jeszcze o początku, bo zapomniałabym. Ten sen... chciałabym, tak jak Jacob, żeby był rzeczywistością. Jeśli tak naprawdę miałabym Jacoba z kimś wiązać z kanonu, to właśnie z Leą, bo Bella kanoniczna nigdy na niego nie zasługiwała.

Rozdział 13

Też czytałam, przypominam sobie.
Ta część jest przepełniona emocjami, po prostu w twoim stylu. Dzieje się wiele. List od Jacoba jest z jednej strony zrozumiały (sen, uczucia, jakie musiały nim targać od dawna, chęć pomocy, stania przy przyjaciółce wtedy, kiedy najbardziej tego potrzebowała), a z drugiej strony niezrozumiały (bo tak do bólu otwarty i nagły. Wcześniej Jake okazywał tylko przyjaźń, nie miłość. Tak czy siak mnie się podoba taki obrót spraw i Ty to wiesz. List z tymi niedomówieniami był taki, jak miał być. A potem scena znalezienia Setha i jego zezwierzęcone zachowanie. Dynamika, strach, ból – to wszystko było na swoim miejscu. Teraz jak tak sobie czytam ciurkiem ponownie to, czego nie skomentowałam nie mogę sobie wybaczyć, że nie robiłam tego na bieżąco. No ale najważniejsze, że jestem, prawda?


A tak na marginesie. Jesteś pastafarianką? Wink

Rozdział 14

Kurde, Ty mnie emocjonalnie wykończysz. Serio! I wiesz, sorki, że będzie niechronologicznie, ale podoba mi się to, jak piszesz o tym związku Emb-Seth. Zawitałam niedawno do tłumaczenia Dzwoneczka (AIEK) i choć niby bohaterowie darzą się głębszymi uczuciami, to jednak coś mi tam nie pasuje. A w Uwikłanych nigdy nie miałam poczucia, że piszesz coś nie tak. Poza tym podoba mi się, że nie owijasz w bawełnę, a jednocześnie z wyczuciem pointujesz wszystkie lemonkowe scenki. Jest albo wstęp i końcówka, albo rozbudowany wyrafinowany początek. Jest pieszczota na przywitanie z tęsknoty, jest po złości i zazdrości. Cała relacja jest po prostu napisana prawdziwie, tak że nie można nie uwierzyć. Dodatkowo nie czuję się zdegustowana, choć, jak napisałam u Dzwoneczka temat alkowy panów mógłby dla mnie nie istnieć. Nie wiem, dlaczego wszystkie gejsis zachwycają się anglojęzycznym tworem, a nie ma ich tu w rodzimym. Wróć wiem! Bo u Ciebie nie ma AH i dodatkowo nie skupiasz się tylko na tej parze. Oby tu przyszły, oby zobaczyły, że można pisać z większym wyczuciem. Wink
A sprawa Lei... Mhm... nie rozumiem jej. Jacob... może i nie wytrzymałby długo bez Nessie, ale chciał spróbować. Powinna dać sobie i jemu szansę, bo i tak jest chłopak nieszczęśliwy i tak. Boję się powrotu Sue i losu Lei. No i jestem bardzo ciekawa, co tam u Chloe. Seth był taki zazdrosny o Embry'ego, ale chyba sam ma nie do końca czyste sumienie. Wink

Rozdział 15

Na początek cytat z piosenki jako inspiracja do rozdziału czy jak wolisz motyw przewodni. Mniam. Po prostu mniam. Uwielbiam tej piosenki słuchać na komórce, głośno, jak chodzę gdzieś po dworze. Nie wiem, dlaczego, ale zajebiście się wtedy czuję. ^^ Wielki plusior.

A rozdział naprawdę bardzo udany i złożony. Jedno co mi przychodzi na myśl to właśnie ten znaczący i wiele mówiący tytuł. Uwikłani. Podobała mi się reakcja Lei na Sama. Należało mu się. Natomiast wątek Seth i Embry jest zatrważający. Wszystko jakoś się popsuło niczym domek z kart. W zasadzie ich związek nie miał żadnych fundamentów. Byli sobą zafascynowani, Seth odkrywał swoją inną stronę i pociąg do przyjaciela, ale nie był chyba jeszcze pewny swoich uczuć. Seks na zgodę lub po złości nie wychodzi zazwyczaj do dobre, bo problemy same się nie rozwiązują. Emb. Jago rozumiem, że odszedł. Czuł się wyobcowany w domu, w społeczności, nawet orientacja seksualna alienowała go od bliskich ludzi. Reakcja młodego tylko mogła pogłębić stan. Nie zdziwiłabym się, gdyby jednak pojechał. Tak jakoś smutno mi się zrobiło. Nie to, że chciałabym, żeby byli razem. To w La Push pewnie byłoby i tak nierealne. Ale żal mi ich każdego z osobna, a najbardziej Embry'ego, bo młody da sobie radę, a Emb przez całe życie ma trudniej.
Sorki, że sobie tak dywaguję zamiast pisać Ci rady, porady, krytykę. Ja po prostu Uwikłanych traktuję jako dobrą lekturę i w zasadzie nie mam się czego czepiać, a krytykiem literackim nigdy nie byłam i nie będę, bo i wiedza za mała i chęci ku temu nie mam. Tak po prostu lubię czytać. Wink

Rozdział 16

Ups, ten Alan mi się nie podoba. Niech on trzyma łapy od Lei. Mam jeszcze na Twojej stronce rozdział do czytania. To chyba ten „mój”, nie? Ale postanowiłam poczekać, aż opublikujesz go na forum. Myślę, że nastąpi to zaraz po moim komentarzu. Wink No to liczę, choć nie obiecuję, że zaraz się za niego wezmę, bo długa kolejka zaległych tekstów do czytania i swoje do obróbki... Ale do rzeczy. Oczywiście ja chcę szczęścia Lei, ale nie przy boku jakiegoś tam faceta. Przy boku Jake'a najlepiej. Wink
Bardzo fajnie opisałaś wydarzenia, zebrałaś je w klamrę urodzinową, a w środek wplotłaś świąteczną scenkę. Sue jest spokojniejsza po lekach. Seth samotny i zagubiony – to mnie najbardziej martwi, choć dobrze, że ma Edzia. Ed jest w Twoim opowiadaniu fantastyczny i mam wrażenie, że to efekt odseparowania go od kanonicznej Belki. Pokazujesz inną jego stronę. Dowiadujemy się, jakim jest przyjacielem, nie kochankiem. Podoba mi się. No i końcówka... *ostrzy pazurki na ciąg dalszy*, czyżby to Embry? Chyba tak... No i jeszcze chat. Na początku nie podobały mi się te wstawki w stylu mojej powyższej, ale potem stwierdziłam, że to dodaje temu fragmentowi smaczku i żadne emotki nie zrobiłyby tego samego wrażenia. No cóż, Angie, to były takie emocje czytelniczki, a co do stylu. Wiesz, że go lubię i rozpoznam wszędzie. ^^ Nie wybaczę Ci, jeśli nie zaprosisz mnie na Twój wieczorek autorski. Przyczepię się jak rzep psiego ogona. :P

Uściski i buziaki:*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Sob 16:51, 24 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 17:17, 24 Kwi 2010 Powrót do góry

Pernix, dla Ciebie, choć może Ci się nie spodobać.

UWIKŁANI

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Zewnątrz wewnątrz

Every way that I can
I'll try to make you love me again
Every way that I can
I'll give you all my love and then
Every way that I can
I'll cry, I'll die
Make you mine again

Sertab Erener - Everyway That I Can


2009, Luty

Leah uśmiechnęła się złośliwie, kiedy spostrzegła Alana z różą w dłoni. Zapukał w futrynę jej małego pokoju i wszedł z miną, która mówiła: "Podbiję świat, a potem rzucę ci go do stóp".
- Chciałeś czegoś? - zapytała spokojnie, chociaż miała ochotę parsknąć mu w twarz.
- Pomyślałem, że mogłabyś się wybrać dziś ze mną na kolację - stwierdził, wyciągając kwiat w jej stronę. Popatrzyła mu w oczy, uniosła brwi i odpowiedziała:
- Z okazji Walentynek, tak?
- Poniekąd. - Stracił rezon i opuścił rękę.
Przez moment chciała odetchnąć z ulgą, ale uświadomiła sobie, że spławiając go, złamałaby noworoczne postanowienie, które i tak ignorowała już dość długo. Niczego nie traciła. Oprócz jednego wieczoru. Chciała zapomnieć o Samie, uporządkować emocje związane z Jacobem - oto okazja sama się nadarzyła i Indianka byłaby zupełną idiotką, gdyby z niej nie skorzystała.
- A gdybyśmy oboje uznali, że to po prostu miły wypad z wykwintnym kulinarnym celem w tle? - Paplała jak nastolatka, ale Alan natychmiast podchwycił nastrój, wcisnął jej różę w rękę i szepnął na odchodne:
- W takim razie przyjadę po ciebie o ósmej.
Zanim zdążyła wymyślić jakąkolwiek ciętą uwagę, wyszedł z pomieszczenia i zniknął za rogiem, a dziewczyna mogła delektować się delikatną wonią kwiatu. Szukała swojej kobiecości dość długo, by zapomnieć, że drobne gesty - nawet te śmiesznie oklepane - w głębi ducha cieszą każdą przedstawicielkę płci pięknej... Nagle uświadomiła sobie, że ma w szafie trzy sukienki i każdej szczerze nie znosi. Zabrała je ze sobą na wszelki wypadek, ale na pewno nie planowała wtedy żadnych randek. Uley zadbał o to, żeby traktowała emocje jako najgorszą słabość, która pozwala byle szmaciarzowi wbić człowiekowi nóż w plecy, a Black wcale nie pomógł - przeciwnie. Na deser dołożył to i owo. Oczywiście, nie winiła Jake'a - wpoił się, bo podświadomie pragnął uratować córkę swojej przyjaciółki, a to, że nie był szczęśliwy z tym wyborem - na to niewiele już można było poradzić. Potrząsnęła głową, starając się odgonić niezbyt przyjemne myśli. Musiała poprosić szefa, żeby wypuścił ją dzisiaj wcześniej. Nie była Alice, ale zakupowy szał wciąż w niej tkwił i wiedziała, że sobie poradzi. Do cholery! Walczyła z nowonarodzonymi wampirami, więc nabycie jednej kiecki i pasujących do niej dodatków nie powinno być aż tak trudne, nie? Odkładała od dawna na nowy samochód, żeby nie użerać się już ze służbową furgonetką, ale małe odstępstwo od planu jeszcze nikogo nie zabiło, a Leah chciała, żeby spotkanie się udało. Przynajmniej ten raz.

Seth postanowił, że przy pierwszej nadarzającej się okazji udusi znajomych ze szkoły. Umówili się na wspólny wypad do kina i pizzę. Żadnych par, zero serduszek, po prostu koleżeńskie spotkanie, które zorganizowała Chloe. Zapomniała wspomnieć, że w kafejce, zamiast grupki nastolatków, zastanie szczupłą, rudowłosą dziewczynę o bajecznym uśmiechu.
- Jesteś Seth, prawda? - szepnęła, rumieniąc się wściekle.
- Owszem, a ty? - Uścisnął jej drobną dłoń i już wiedział, że wpadł. Pachniała cynamonem i była tak cudownie miękka, że po prostu nie umiał się jej oprzeć. W ułamku sekundy wybaczył przyjaciółce głupie pomysły na wyswatanie go z którąś ze swoich licznych koleżanek.
- Jenn - wykrztusiła, cofając się o pół kroku.
- Kiedy dowiedziałaś się o - wzruszył ramionami - naszym spotkaniu, Jenn? - dociekał, zająwszy miejsce po przeciwnej stronie blatu. Usiadła z westchnieniem i odparła:
- Dziesięć minut temu zadzwoniła do mnie Panna - Mam - Tysiąc - Niesamowitych - Rozwiązań i oznajmiła, że muszę się z tobą spotkać. Przyznam, że rozważałam ucieczkę, ale uznałam, iż nie zasługujesz na takie traktowanie.
- Myślę, że możemy spędzić ten wieczór miło, jak uważasz? - Edward spadnie z krzesła, gdy przeczyta maila, w którym młody zmiennokształtny zamierzał przeklinać po wieczność zbyt czułe zmysły. Wiedział za dużo o biciu serca nieznajomej, za wiele o woni jej ciała. Po raz pierwszy od listopada ktokolwiek na niego działał i Seth cieszył się tym, choć jednocześnie miał ochotę wyć i wrzeszczeć. Nadal tęsknił za Embrym, ale ten nie odezwał się, niczego nie wyjaśnił. Zadzwonił tylko raz, do Jacoba, ale nawet alfie nie powiedział, gdzie i jak ma zamiar żyć. Po prostu wypełnił obowiązek wobec Blacka i przy okazji oznajmił, że odchodzi ze sfory. Przekreślił wszystko i nastolatek chciał go za to znienawidzić - zresztą bezskutecznie. Skoro jednak nie potrafił, to przynajmniej mógł pozwolić sobie na moment wytchnienia obok ślicznej Jenn, która właśnie wpadła w nerwowy słowotok na temat ciepłej szarlotki z bitą śmietaną i kulką lodów. No tak, cynamon. Jakoś nie czuł się zaskoczony.

Leah zerknęła na sukienkę w kolorze brudnego złota i czarne pantofle na niskim, stabilnym obcasie. Potrzebowała egzorcysty, natychmiast! Cokolwiek ją opętało, zmieniło inteligentną osobę w próżną kretynkę z sianem zamiast mózgu. Spojrzenie dziewczyny skupiło się na beżowej chuście z monetami, która leżała na półce - może to nie był taki zły pomysł? Uspokoić się, odprężyć, nastroić. Pozwolić dźwiękom przepływać przez udręczone ciało - poczuć naturę bez wychodzenia na zewnątrz. Miała jeszcze dość czasu, żeby zdążyć. I naprawdę chciała to zrobić. Zdjęła bluzę i spodnie, obwiązała materiał wokół bioder, nie przejmując się tym, że ma zamiar pląsać praktycznie w samej bieliźnie. Włączyła przypadkową piosenkę, mogła tańczyć do którejkolwiek melodii z tej płyty - wszystkie znała na pamięć. Ułożyła ręce nad głową i pozwoliła swoim biodrom falować przy pierwszych taktach. Świadoma niemal każdego mięśnia spokojnie interpretowała piosenkę językiem ciała, który był pierwotny, wieloznaczny i zmysłowy. Wiedziała, że jeszcze wiele musi się nauczyć, ale w tym momencie nie chodziło o umiejętności tylko o spełnienie. Wygięła się do tyłu, na przemian napinając i rozluźniając mięśnie brzucha - napięcie i stres odchodziły w niepamięć. O to chodziło - o spokój, o jasność umysłu, o dziecięco czyste poczucie szczęścia, które niespodziewanie odnalazła w sztuce tańca orientalnego.

Alan Stevens peszył się rzadko. Wymowne spojrzenia, tajemniczy uśmiech i świat należał do niego, czyż nie? Onieśmielony czuł się raz, podczas swoich piątych urodzin i w pierwszej chwili zupełnie nie pojmował, czemu w ogóle interesowała go ta wredna, pyskata pannica, która zachowywała się tak, jakby ktoś wrzucił jej do majtek rozżarzone węgle zmieszane z drobinkami szkła. A jednak nie potrafił zaszufladkować Indianki, zepchnąć na dalszy plan, jak wiele młodych stażystek przed nią, bo Leah wydawała się coś ukrywać, jednocześnie dźwigając na plecach ogromny ciężar, a on uwielbiał tajemnice. Na początku chodziło o zagadkę, ale z czasem poznanie dziewczyny stało się ważniejsze - podziwiał zaangażowanie w pracę ośrodka, odporność na stres, ale przede wszystkim niesamowity kontakt ze zwierzętami. Wydawała się czytać wilkom w myślach i to w ich zagrodzie można ją było znaleźć najczęściej. Jakimś cudem rozbrykana młodzież nie skakała do jej dłoni, a strachliwy samiec omega, posikując skulony, pełzał w stronę Lei, która odwracała głowę w bok i ośmielała Pinky'iego. Jedynie z dominującą samicą mijała się szerokimi łukami - wadera warczała na nią ostrzegawczo i jawnie okazywała, że nie życzy sobie naruszania granicy terytorium, ale Freya nigdy nie była zbyt przyjacielska. Westchnął, odruchowo przeczesując włosy palcami, przez moment wyobraził sobie trzy małe wilczki wtulone w śpiącą Indiankę - było w tych myślach coś niepokojąco intymnego, co skwitował prychnięciem. Kiedy zacznie mieć obsesję na punkcie podwiązek i krawatów, wybierze się do specjalisty. Na razie musiał zapukać do drzwi i zrobić odpowiednio piorunujące wrażenie.

Jenn popatrzyła swojemu rozmówcy w oczy - nie odwrócił się, jedynie uniósł delikatnie brwi. Rozważała, czy mogłaby pozwolić sobie na przyjaźń z kimś tak innym od całego jej otoczenia. Uważnie akcentując sylaby, opowiadał o swoim plemieniu, o tradycji i legendach. Nie wierzyła, że znajdzie we współczesnym społeczeństwie jakiegokolwiek nastolatka, który wiedziałby o istocie duchowego rozwoju, a jednocześnie posiadał tak niesamowite poczucie humoru. Chloe chociaż raz wymyśliła coś naprawdę dobrego. Skończył historię Bayaka i Kaliso, po czym sięgnął po szklankę z sokiem.
- Wierzysz w to? - spytała, wpatrując się twarz chłopaka.
- W co? - odparł, a napój zakołysał się w naczyniu.
- W nich.
- Jeśli powiem, że nie - skłamię. Jeśli powiem, że tak - będę musiał cię zabić - rzucił lekko i upił kilka łyków. Uśmiechnęła się szeroko, dostrzegłszy w brązowych oczach złotawe plamki. Wpadła głębiej, niż ośmielała się sądzić.

Wieczór obfitował w niespodzianki - Seth musiał wszystko przemyśleć i poukładać - wszelkie objawy wskazywały na to, że nie jest tak bardzo homoseksualny jak początkowo uważał. Może chodziło o charakterystyczną woń przyprawy? Mimowolnie skojarzył to z melanżem. Czy na końcu tej ścieżki czekała go Agonia? Uznał, że zapyta Jenn o Diunę - był ciekaw, czy ją zna i co sądzi o ekranizacjach powieści. Kiedy wróciła z toalety i usiadła z powrotem przy stoliku, zaczął temat i mógł tylko uśmiechnąć się jeszcze szerzej. Gdy zanuciła pod nosem najsłynniejszą piosenkę z jedynej słusznej wersji filmowej, zadrżał. Okręciła go sobie wokół palca tak szybko, że gdyby nagle zniknęła, a on obudził się sam - samotny i rozczarowany - nie byłby szczególnie zaskoczony. Przez moment pomyślał, że to już. Oto trafiło go wpojenie, ale z opisów chłopaków wyglądało to bardziej jak rozkaz. Przymus wwiercający się wprost w duszę, a on chciał - pragnął - być właśnie tu, jakby wiosna się pospieszyła i rozruszała nastoletnie emocje za wcześnie.
- Słuchasz mnie? - zapytała?
- Trochę odpłynąłem, wybacz - odparł, rumieniąc się lekko. Oprócz ekscytacji czuł żal, wyrzuty sumienia i rozczarowanie. Przecież prawie powiedział Embry'emu, że go kocha, a teraz... Nic już nie wiedział na pewno.
- Widzę. Zapłaćmy rachunek i chodźmy na spacer. Świeże powietrze dobrze nam zrobi. Poza tym odprowadzisz mnie na przystanek. - Mrugnęła do niego i poprawiła swój zielony sweter.
- Wiem, że to staroświeckie, ale pozwól, że wezmę koszty na siebie - oznajmił, idealnie naśladując ton Edwarda. - Poza tym nie wyobrażaj sobie, że pozwoliłbym ci na samotne wędrówki. Jeszcze ktoś by cię ukradł - czarował. Cullen byłby z niego dumny. Prawdopodobnie. Kelnerka spojrzała na dwoje głośno śmiejących się nastolatków z zaciekawieniem. Zanim podeszła do zajmowanego przez parę stolika, przywdziała na twarz profesjonalną maskę z przyklejonym firmowym uśmiechem.

Leah starała się nie denerwować. Wcale nie podskoczyła, gdy Alan zapukał do drzwi. Stres otępiał zmysły dziewczyny i czuła się dziwnie bezbronna i odsłonięta. Może winę ponosiła sukienka albo to spojrzenie, które Stevens posłał jej na powitanie. Zaprosiła go do środka gestem dłoni.
- Jeszcze tylko moment, dobrze? - spytała.
- Kobiecy moment? - uściślił, puszczając oko. Prychnęła w odpowiedzi i zniknęła w głębi domu. Potrzebowała marynarki i płaszcza. Nie sądziła, że Alan przyjedzie piętnaście minut za wcześnie. Kiedy wróciła, już gotowa do wyjścia, zastała mężczyznę w salonie. Przyglądał się beżowej chuście, którą zostawiła na oparciu kanapy. Chrząknęła i odwrócił głowę w jej stronę - w niebieskich oczach błyszczała nieskrywana ciekawość.
- Możemy iść - powiedziała.
- Czy to jest... - zaczął, ale przerwała mu w pół zdania:
- Nie teraz. Może kiedyś - szepnęła, nie wierząc, że w ogóle to rozważa.
- Trzymam cię za słowo. - Wyszedł za dziewczyną, zamykając za nimi drzwi. Przez chwilę wydawało mu się, że mruknęła: "Byle nie za język".

Decyzja o przeprowadzce i podjęciu pracy w Banff nie była prosta - choroba matki, zawirowania z Sethem, przyjaźń z Jacobem, która czasem była bolesna, sprzeciwienie się woli plemienia i Sam - głupi skurwiel, niech trafi go piorun... Leah potrzebowała odmiany i wyciszenia. Nigdy nie była typem mola książkowego, ale nadrobiła zaległości czytelnicze, korzystając z pracowniczej biblioteczki i zasobów nowych znajomych - opisane dramaty, romanse, złe i dobre zakończenia nie pomogły, ale przynajmniej odciągnęły uwagę dziewczyny od wyrzutów sumienia, żalu i strachu. Kiedy koleżanka z sekretariatu pożyczyła jej kilka płyt DVD, uznała, że może je obejrzeć i potraktować jak odrobinę prostsze marnowanie wolnego czasu. Nie sądziła, że jeden z krążków będzie zawierał kurs tańca brzucha, a w najgorszych koszmarach nie podejrzewała, iż program tak ją zainteresuje. Zgodnie z noworocznym postanowieniem, obiecała sama sobie próbować nowych rzeczy. Skusiła się raptem na kilka podstawowych ruchów i nagle wiedziała, że dokładnie tego szukała. Muzyka oczyszczała duszę Indianki, a na pozór proste ruchy uczyły Leę samokontroli - przemiana w wilka nigdy nie była tak prosta i intuicyjna, jak po intensywnym treningu. Szybko zaopatrzyła się w kilka czasopism, skromny strój do ćwiczeń i kolejne płyty. Zdawała sobie sprawę, że bez instruktorki i grupy, popełnia wiele błędów, ale tym razem nie potrzebowała perfekcji, ale samorealizacji. Nikomu nie wspomniała o swojej pasji. Mama miała swoje zmartwienia, które na szczęście pomagał jej dźwigać Swan. Seth myślał głównie o studiach, co po odejściu Embry'ego wydawało się naturalne - Leah miała ochotę zrobić Callowi wiele, naprawdę wiele złych rzeczy. Jake, choć nadal był przyjacielem, coraz bardziej zamykał się w sobie i nietrudno było zauważyć, że wpojenie i sama Ness wciągają go coraz głębiej. To naprawdę było przekleństwo - pozbawiło Blacka nie tylko wyboru, ale również stopniowo zmieniało charakter chłopaka. Czasami - szczególnie w bezsenne noce - dziewczyna zastanawiała się, czy czułaby się lepiej, gdyby nigdy się do siebie nie zbliżyli. Nienawidziła siebie za te myśli, ale nie umiała ich powstrzymać. Zaproszenie Alana pozwoliło na ucieczkę od tych najgorszych rozważań i dało nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży.

Embry zwymiotował na chodnik, otarł usta dłonią i zatoczył się w stronę wejścia do klubu. To był jego własny sposób na świętowanie. Alkohol, prochy, przypadkowe rżnięcie w toalecie, podczas którego z ledwością pamiętał o zabezpieczeniu, wszystko na krawędzi. Coraz bliżej dna, rozpaczy i rynsztoka. Kiedy pakował swoje rzeczy, nie myślał o tym, jak trudno mu będzie bez Setha, z mnóstwem nowych obowiązków, w zupełnie innej dorosłości niż ta, do której przywykł. Matka przymykała oczy na ekscesy, póki wykonywał zlecone mu zadania, ale dziś nie miał zamiaru o tym myśleć. Warknął gardłowo i wślizgnął się do budynku, gdzie niemal natychmiast otumanił go hałas, mnogość zapachów i wypita jednym haustem szklanka wódki.

------------------------

Zlecenia zjadają mi czas, ale w tygodniu powinnam móc na moment wrócić. Teraz tylko wstawiam rozdział i idę dalej. Zajrzyjcie do pojedynków - wisi tam ten mój - jedyny z tego fandomu.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Sob 22:03, 24 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dzwoneczek
Moderator



Dołączył: 02 Lip 2009
Posty: 2363
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 231 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 20:09, 24 Kwi 2010 Powrót do góry

Włączając komputer po dniu pełnym wrażeń, nie spodziewałam się, że czeka mnie na deser prawdziwa uczta – Uwikłani, których już od jakiegoś czasu przestałam wypatrywać, więc stało się zgodnie z powiedzeniem: woda na herbatę zaczyna się gotować, gdy przestajesz się gapić na czajnik.
Ty jesteś autorką i ty kreujesz ten świat. Ale boli mnie rozłąka Setha i Embry’ego…
Dręczy mnie ta kwestia wpojenia u ciebie cały czas.
Cytat:
wpoił się, bo podświadomie pragnął uratować córkę swojej przyjaciółki, a to, że nie był szczęśliwy z tym wyborem - na to niewiele już można było poradzić.

Z tego zdania można wnioskować, jakby Jake dokonał jakiegoś wyboru, mimo że podświadomego. A mnie się zawsze zdawało, że wpojenie jest potężną siłą, zjawiskiem niezależnym, na które dotknięta nim osoba nie ma wpływu. Zresztą dalej czytam:
Cytat:
Przymus wwiercający się wprost w duszę.
I dalej:
Cytat:
To naprawdę było przekleństwo - pozbawiło Blacka nie tylko wyboru, ale również stopniowo zmieniało charakter chłopaka.
Trochę sprzeczne to pierwsze zdanie z pozostałymi. Ale może dlatego, że to Leah tak myśli… Bardzo bym chciała kiedyś przeczytać, czym tak naprawdę jest dla ciebie wpojenie. Oczywiście – niejako czytam o tym w opowiadaniu, ale… z chęcią bym przeczytała, gdybyś kiedyś napisała coś tak „od siebie” na ten temat.
Cytat:
Uspokoić się, odprężyć, nastroić. Pozwolić dźwiękom przepływać przez udręczone ciało - poczuć naturę bez wychodzenia na zewnątrz.

To zdanie uwielbiam. Perełka. Zresztą cała scena tańca Lei jest przepiękna. Tu się z nią w pełni identyfikuję.
Widać, że Edward jest dla Setha wielkim autorytetem. A ja kocham tego Edwarda, mimo że jest drugoplanowy. Zresztą, myślę że siłą twego opowiadania są przede wszystkim postacie – żywe, niejednoznaczne, mieniące się wszystkimi odcieniami, po prostu wspaniałe. Przywiązałam się do nich i z niepokojem myślę, że niedługo koniec…
Na koniec drobiazg:
Cytat:
w zupełnie innej dorosłości, niż ta, do której przywykł.

Pozdrawiam serdecznie, Dzwoneczek.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Sob 20:42, 24 Kwi 2010 Powrót do góry

Mam szansę być pierwsza, juppie. (za długo myślałam i jadłam Laughing) Nie omieszkam skomentować, bo właśnie czytam i jestem zdumiona, a jednocześnie nierozczarowana. :) Wiem, że dedykacja była przez Leę, ale mnie urzekł zupełnie inny wątek - zmartwychwstania Jenn! A raczej połączenia Uwikłanych z Cynamonowym iście symboliczną nicią. To był świetny pomysł, bo ja się spodziewałam, że ta Chloe mu zawróci w głowie, a tu taka niespodzianka, że normalnie! Ach ^^ Pięknie. Cieszę się, że dzięki Jenn Seth zajmie czymś myśli, bo jednak nie radził sobie tak dobrze z sytuacją, jak sądziła Leah.
W życiu, ale to w życiu nie przypuszczałam, że wkreujesz Leę, która potajemnie uczy się tańca brzucha! ^^ To do niej takie niepodobne, ale z drugie strony, czymu nie. Każdy ma jakiś sekret i może nas bardzo zaskoczyć. :)
Randka z Alanem? No jak już musi być! No nic, żałuję tylko, że nie spróbowała z Blackiem. Tylko tego, ale może być też Alan (chociaż to imię działa na mnie jak płachta. Wiesz, kojarzy mi się z synkiem Górniak, a Górniak zawsze robiła taką szopkę ze swojego macierzyństwa, że Alanek mi nie podchodzi jako imię).
No i końcówka. cry
Tego też się nie spodziewałam, ale tak jak inne przyjęłam dobrze: Jenn z entuzjazmem, Alana z umiarkowaną akceptacją, tak to, co dzieje się z Embry'm przerasta mnie. Nie chcę takiego losu dla niego. Proszę, nie rób mu krzywdy, niech z tego wyjdzie. Proszę, proszę!

Czasami - szczególnie w bezsenne noce - dziewczyna zastanawiała się czy czułaby się lepiej, gdyby nigdy się do siebie nie zbliżyli.
a tu zabrakło przecinka: zastanawiała się, czy czułaby...


Uff, jestem na bieżąco. Angie, nie trzymaj mnie długo w napięciu i szybciej publikuj kolejną część na forum, bo jak przeczytam na stronie, a na forum nie będzie, to mi wszystko uleci. :p


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Sob 20:47, 24 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin