FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Uwikłani [Z +18] 02.06.2010 22/22 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 14:40, 05 Paź 2009 Powrót do góry

Cytat:
Co do wyprowadzki - nie czytałam tego szybko, starałam się to robić dokładnie, ale jakoś nie doszukałam się fragmentu, który mówiłby o tym, dlaczego oni wyjechali? To znaczy coś mi tam przemknęło przed oczami - nie mogli mieszkać tak długo w tym samym miejscu, bo mogliby wszyscy nabrać podejrzeń? Hm, chyba tak. Ale drugą rzeczą, która mi umknęła, jest chyba to, dlaczego wszyscy odeszli od Sama, czy Sam ma jakąś inną watahę? Nie zrozumiałam chyba za bardzo tego fragmentu, albo po prostu tego nie wyjaśniłaś. Jeżeli to drugie - mam nadzieję, że to się wyjaśni.


To informacja jeszcze z kanonu. Po tym, jak Jake wyłamał się z rozkazu Sama dotyczącego Ness, dołączył do niego Seth. Z Sethem przyszła Leah, która już miała dość oglądania Sama i dzielenia z nim myśli. Kiedy sfory się pogodziły, do stada Jacoba dołączyli jeszcze Quil i Embry, ale Meyer tego do końca nie wyjaśniła, więc zostawiam tu sobie pewną furtkę, aczkolwiek bardziej skupię się na teraźniejszości. Zwykle lubię skakać po wydarzeniach w przód i w tył, ale już na Nienasyceniu nauczyłam się, że czytelnikom trudno ogarnia się taką chronologię. I w sumie nie dziwne. Co do reszty Waszych pytań o fabułę, wolałabym na nie nie odpowiadać. Powiem tyle, że będzie jeszcze kilka ciekawostek, ale raczej nic, co powala na kolana i nie pozwala wstać. Chyba. Tak sądzę.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 11:54, 06 Paź 2009 Powrót do góry

Angie, Angie... :)
Czytałam rozdizały na bieżąco jak obiecałam. Zresztą treść mnie zaintrygowała i wciągnęła, więc nie mogłam, ot tak przestać. Nie skomentowałam ostatnim razem, bo.. Dobra od początku.
Miałam wtedy cholernie zły dzień i na wieczór usiadłam spokojnie przy forum i Uwikłanych. Wymiana maili pomiędzy Edem i Sethem mnie urzekła, była taka naturalna, tętniąca prawdziwymi emocjami. Natomiast dalsza część zepsuła mi humor do końca...

thingrodiel ja myślę, że byłaś trochę niepoważna pisząc to:

Cytat:
Ja tylko wtrącę na szybkiego - homoseksualizm to nie jest coś, co się popiera. To nie partia polityczna czy poglądy tylko orientacja seksualna. Tak samo jak nie mogę powiedzieć, że popieram heteroseksualistów. Bo w czym? Nie ma czego popierać.

To tylko taka mała dygresja odnosząca się do "lubię, ale nie popieram" i mam nadzieję, że nie zostanie pociągnięta w dyskusję.


Może nie taki był Twój zamiar, ale odebrałam to tak, że Ty swoje zdanie przedstawiłaś, ale nie chciałaś dać powiedzieć nic innym Rolling Eyes Trochę mnie to zmartwiło, srsly.

Ang, byłabym nieszczera i nie w porządku względem Ciebie jakbym tego nie powiedziała. Nie lubię, nie popieram, nie toleruje i nie wiem co tam jeszcze gejów. I oto powód, dla którego nie skomentowałam poprzedniego rozdziału. Zrobienie pary z Setha i Embry'ego wydaje mi się być, no nie wiem, co najmniej niesmaczne. Nie podoba mi się to i mówię temu wątkowi stanowcze nie.
Czytałam jednak dalej, bo wiem, że Twoje umiejętności są ogromne i czułam, że nie zrobisz z tych wilków głównej pary w opowiadaniu, zobaczymy. Postanowiłam się przełamać, bo przełamałam się przy Aterze i wiesz o tym, nie żałuję. Pewnie jakby sam Szekspir wstał z grobu i napisał o psach to bym tego nie przeczytała, ale Ty mnie zaczarowałaś tym opowiadaniem :) I o ile byłam w stanie nawet zmienić swój pogląd o psach, to o homoseksualiźmie na pewno nie. Tu zgadzam się z wypowiedzią Masquerade.
Idźmy dalej. Bardzo podoba mi się przyjaźń Jacoba z Leą. Myśląc o tym co będzie po BD, właśnie tak sobie wyobrażałam ich relacje. Postawa wilczycy też niczego sobie, w końcu dała popalić Samowi Kwadratowy Z drugiej strony z tego krótkiego rozdziału, aż czuć jej rozpacz. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Bo oczywiście będę czytać, ale nie mogłam nie powiedzie Ci, że to mi się nie podoba. Mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi, bo zdaję sobie sprawę z tego, że jestem trochę chaotyczna w tym komentarzu :)
Weny, Ang! Dil Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Wto 13:37, 06 Paź 2009 Powrót do góry

Dilena napisał:
thingrodiel ja myślę, że byłaś trochę niepoważna pisząc to:

Nie, byłam śmiertelnie poważna, pisząc ten tekst. Wg mnie Masq użyła nie tego słowa, co trzeba (co wyjaśniłam, a czego się wrednie czepiłam, bom czepliwa jędza), a to, co pod spodem należało rozumieć "Boże, nie róbcie teraz off topu o tolerancji". Tutaj ma być najwyżej dyskusja o samym tekście, a ja nie mam ochoty prowokować innej. To co napisałam o "poparciu", nie miało być traktowane jako potencjalna zachęta do rozmowy nie na temat.
Tak więc - byłam poważna, Dileno. Srsly. :*

A teraz będzie na temat.

No tak, odcinek z Leą. I powiem szczerze, że rzadko kiedy Leah jest tak konkretnie przedstawiona w tekstach. Może to kwestia sytuacji, w jaką pakuję się tę postać. Najczęściej mam wrażenie, że Leah zgrywa się na wredną sukę, ale w środku ma serce mięciutkie jak misiek po cocolino (sp?) i wystarczy ją posmyrać po wrażliwym miejscu, by zaczęła się łamać. Natomiast tutaj nie mam takiego wrażenia.

Za to Sam mnie wnerwił jak mało kto. Jezu, nie rozumiem takich ludzi. Ma Emily, mógłby przestać obnosić się ze swoim poczuciem winy i wreszcie wpaść na pomysł, że nikomu od tego lepiej nie jest. Na dobrą sprawę pałętając się w pobliżu Lei robi jej tylko krzywdę. Jakkolwiek brutalnie to brzmi - czasem lepiej, zdrowiej jest totalnie się odciąć lub pozwolić to zrobić drugiej osobie. Nie marnuje się wtedy czasu na rozpamiętywanie "co by było, gdyby".

Jeśli chodzi o korespondencję - bardziej rozbawił mnie list Edwarda do Setha (nie podejrzewałabym nigdy Edzia o poczucie humoru :P), ale Jake też pisze niczego sobie. Zresztą on ma, mam wrażenie, znacznie poważniejsze treści do przekazania, niż Edward i Seth. Oni podtrzymują nie tyle sam kontakt, co łączącą ich przyjaźń. Zaś Jake i Leah... Nie umiem się wyklawiaturzyć, ale mam wrażenie, że to po prostu coś więcej niż tylko utrzymanie kontaktu (rzecz jasna nie sugeruję, że między nimi coś ma być, nie o to mi chodzi!).

Pozwolę sobie jeszcze odnieść się do przedmowy autorskiej. Owszem, Angels, rozmiar się nie liczy, ale to zależy przy czym. Bo jeśli chodzi o twoją twórczość, to zawsze mamy do czynienia z jakością. A jakość to można długo, długo...
Weny (płodnej),
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 20:50, 07 Paź 2009 Powrót do góry

No i jestem ja. Dwa rozdziały mi się zabrały do komentowania, spieszę się, bo jeszcze dojdzie do tego, że wkleisz trzeci i zagłubię się w morzu własnych myśli. :P
Najpierw trójka:

Pierwsza odsłona osobliwego i trudnego tematu. Nie mam nic do powiedzenia o tej części, jest niezwykła tak, jak całe opowiadanie, ale oprócz listów i zabawy chłopaków, która przerodziła się w krępującą dla obu sytuacje nie było akcji. Dopiero kolejny rozdział daje większe światło na historię i w sumie teraz nie dziwię się, że tak szybko ją dałaś.
A listy są urocze, wzrusza mnie ta korespondencja i przyjaźń na odległość, bardzo fajny pomysł, by oprócz sfory również wamiry, a raczej wampir miały/miał udział w opowieści.

W czwartym rozdziale pokazujesz więcej Lei, co mnie akurat bardzo cieszy, rozmowa z matką, w niej Leah okazuje się tą rozsądną i mądrą dziewczyną. Przyjaźń z Jake'iem uwidoczniona w liście od Blacka to chyba jedyne, co podtrzymuje Leę przy życiu, dodaję jej sił i wiary. Wszystko inne jest na jej głowie: mama, zamknięty w sobie brat, opuszczona przez Alfę wataha. Dodatkowo musi obserwować szczęście swojego byłego, a z powodu swojego naznaczenia supernaturalną mocą nie może wyrwać się z małej mieściny. Mimo wszystkich przeciwności jakoś sobie ze wszystki radzi. Konfrontacja z Samem to coś, czego jej nie zazdroszczę.
Jej, nie mogę wydać z siebie nic więcej poza jękiem zachwytu i westchnieniem pozytywnej zazdrości o Twoją płodność. Opowieść nabiera rumieńców z każdą częścią. :)

edit: a tak chciałam jeszcze podjąć temat wykluwającego się nam związku homoseksualnego. Moim zdaniem to żaden offtop, jeśli czytelnicy wypowiadają się o swoich pogladach. Myślę, że pośrednio na tym zależało autorce. Inni poruszają problem narkomanii, przemocy w rodzinie, a tu mamy o odmiennej orientacji, o samoakceptacji siebie takim, jakim się jest. To temat śliski, ale wierzę w to i wiem, że nie został podjęty, by uatrakcyjnić opowiadanie i zaszokować. Od naszej wrażliwości zależy, jak go przyjmiemy. Ja, na przykład reaguję spokojnie, bo jestem tolerancyjna. Nie przeszkadza mi, że ktoś kocha inaczej. Oczywiście, że będę skonfudowana, widząc w publicznym miejscu perwersyjnie liżącą się parę mężczyzn, ale takie samo będzie moje zakłopotanie, gdy ujrzę parę hetero w takiej sytuacji. Natomiast dwójka facetów trzymających się za ręce przywoła na mojej twarzy uśmiech. Polsce i Polakom (mówię o ogóle, niech nikt sobie nie bierze tego do serca i nie poczuwa się do odpowiedzi) daleko do zrozumienia inności, odmienności i wiara nie ma tu nic do tego.

hehe, zawsze mi umyka ważne słowo, stąd te edity


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Śro 21:35, 07 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 18:32, 15 Paź 2009 Powrót do góry

Chciałam jeszcze wyjaśnić sprawę grafiki w podpisie, skoro i tak tu jestem. W całości została wykonana przez mojego partnera. Myślę, że nie znajdziecie nigdzie identycznej czcionki, podobną może. On to narysował ręcznie na wydrukowanym napisie, potem sfotografował i pokolorował w programie do obróbki grafiki. Dla potrzeb innego forum powstała wersja na jasnym tle.

Dziś zakończyłam pisać ósmy rozdział. Przeredagowałam na świeżo plan, ale wciąż nie jestem na 100% pewna, ile wyjdzie rozdziałów. Wiem tyle, że rola Lei na pewno rozrosła się poza te ramy, które pierwotnie dla niej zakładałam.


Dla mojej genialnej bety i nie mniej genialnego Motylka.

[link widoczny dla zalogowanych]

UWIKŁANI

ROZDZIAŁ PIĄTY

Twarzą w twarz

I must admit
It's my pride that made me distant
All because
I hoped that you'd be someone different

There's not much I know about you
Fear will always make you blind
But the answer is in clear view
It's amazing what you'll find face to face

Daft Punk - Face to face


Nareszcie! Dotykał, całował, wąchał. Istniał jedynie w tym, co odbierały jego zmysły. Był każdym skrawkiem skóry, który ocierał się o drugiego mężczyznę, każdą kroplą potu spływającą po plecach. Jęknął i przeczesał palcami krótkie, ciemne włosy kochanka; przesunął dłoń na jego kark i przyciągnął bliżej, dużo bliżej. Tylko po to, by móc całować lekko rozchylone usta. Patrzył w brązowe oczy, tak podobne do własnych, i nie mógł uwierzyć, że widzi pożądanie i akceptację. Niemal załkał, przytłoczony wszystkimi uczuciami kotłującymi się wewnątrz skołowanego umysłu. Wszystko zwielokrotniała możliwość swobodnej wymiany myśli i obrazów. Dzięki temu znów oglądał scenę z polany, ale tym razem z perspektywy Embry'ego.
- Pragnąłeś mnie - szepnął.
- Owszem. - Seth zdusił odpowiedź kolejnym pocałunkiem, a kiedy miał wrażenie, że więcej nie zniesie, wgryzł się w kuszącą szyję, by za chwilę lizać skórę wzdłuż obojczyków. Całkowicie dał się ponieść instynktowi i żądzy. Kąsał, całował, odnajdywał, by samemu zagubić się do końca. Obaj poruszali biodrami i nastolatek wiedział, że więcej nie zniesie.
- Już... - jęknął błagalnie i niemal wybuchnął płaczem, gdy uświadomił sobie, że znów śni. Próbował walczyć z organizmem, ale było już za późno. Doszedł bez orgazmu, klnąc pod nosem. Wciąż senny, wstał, przecierając twarz dłońmi. Spojrzał na zegarek, którego wyświetlacz bezlitośnie wskazywał czwartą nad ranem. Matka spała na dole, Leah na piętrze u siebie, ale nie miał ochoty czekać z prysznicem, aż kobiety wstaną. Zerknął na zabrudzone spodnie od pidżamy i skrzywił się z niesmakiem. Nie umiał przestać myśleć o tym wszystkim. Na palcach, najciszej jak się tylko dało, wymknął się z pokoju i przekradł do łazienki. Zamknął za sobą drzwi, oparł o nie plecami i opadł na podłogę. Z kim miał o tym wszystkim rozmawiać, skoro jego najlepszy przyjaciel śnił mu się po nocach, a poza tym unikał go jak zarazy? Mógł napisać do Edwarda, ale za każdym razem, kiedy próbował, brakowało mu słów i odwagi.
- Pieprzyć to - syknął i wstał. Pod prysznic wszedł wciąż ubrany. Odkręcił lodowatą wodę, karząc swoje ciało za każdą nienormalną myśl i brudną zachciankę. Przeklinał wilczą naturę i odporność na bodźce, która z niej wynikała. Strumienie uderzały go w twarz, więc odwrócił się i uderzył głową w ścianę. Po chwili zerknął na kafelki - na szczęście żaden nie pękł. Tylko tego brakowało, żeby zaczął demolować dom.
- Pieprzyć, pieprzyć, pieprzyć - powtarzał, zdejmując spodnie od pidżamy. Wyrzucił je nad drzwiami prysznica, zaprotestowały nieprzyjemnym plaśnięciem. - Pieprzcie się - zripostował i wszedł prosto pod zimny strumień. Nabrał wodę w usta, po czym ją wypluł.
- Embry, czemu to musiałeś być ty? - zapytał cicho.

Leah obudziła się od razu, kiedy usłyszała odkręcaną wodę. Seth od kilku dni był dziwnie nieobecny. Wiedziała, że kręcił się nocami po domu. Czasem wymykał się do lasu przez okno. Z początku pomyślała, że chodzi o zachowanie matki. Sue ostatnio była po prostu niemożliwa, ale wyglądało na to, że młody nawet nie zwrócił uwagi na te wszystkie awantury, kłótnie i nieporozumienia. Cokolwiek go dręczyło, nie dotyczyło sytuacji w rodzinie. Dziewczyna okryła się cienkim prześcieradłem, wpatrując uparcie w sufit, jakby tam mogła znaleźć rozwiązanie. Bycie starszą siostrą nastolatka zwyczajnie ją przerosło.

Quil wszedł do kuchni i skinął starszemu bratu, który siedział dziwnie blady nad kubkiem czarnej, mocnej kawy.
- A ty nie w szkole? - spytał Embry.
- Dziś nie. Jutro mam wielki test - odpowiedział i usiadł na najbliższym wolnym krześle.
- Ojciec wie?
- Oczywiście, że tak. Matka również. Za kogo ty mnie masz? Za samobójcę? - prychnął.
- To moja domena - szepnął mężczyzna, zaciskając wargi w wąską kreskę.
- Ej, brat, co się dzieje? - Quil zaczął się niepokoić.
- Nic, co mógłbyś pomóc rozwiązać, więc zrób sobie śniadanie i zajmij nauką, a ja nie będę ci przeszkadzać - powiedział spokojnie i podszedł do zlewu. Wylał do niego zawartość kubka, opłukał naczynie i odstawił na blat.
- Brie, co jest nie tak? - zwrócił się do niego przezwiskiem, którego używał w dzieciństwie. Wywołał słaby, smutny uśmiech i niczego więcej. Call wyszedł z kuchni, a po chwili charakterystycznie trzasnęły drzwi jego pokoju. Chłopak nie wiedział, jak zareagować, ale miał przeczucie, że w powietrzu wisi coś bardzo gęstego i duszącego.

Seth ledwie mógł wytrzymać w szkole. Denerwowała go cisza na lekcjach i hałas w stołówce. Irytowały go wymieszane ze sobą zapachy i konieczność ciągłego kontrolowania swojej siły, tempa poruszania i emocji - tym bardziej podziwiał Cullenów za wytrwałość, choć dotąd nie pojmował, jakim cudem ktoś z własnej woli chciałby przechodzić przez cały ten cyrk więcej niż raz, szczególnie mając w perspektywie dość długą egzystencję. W dni trochę lepsze od ostatnich pozwalał sobie na złośliwe żarty o szkodliwym wpływie świecenia się w słońcu na pracę mózgu, ale dziś z ledwością powstrzymywał proces zmiany w wilka na środku szkolnego dziedzińca. W La Push wiedza o zmiennokształtnych była powszechna, ale większość plemienia traktowała to tylko jako legendę - mało kto miał świadomość, że obcuje z naznaczonymi na co dzień. Jeszcze dwa stulecia temu Seth byłby traktowany niemal jak bóstwo - na szczęście w XXI wieku rola sfor ograniczała się do chronienia rezerwatu z ukrycia, w cieniu, bez splendoru, ofiar i skomplikowanych zależności społecznych. Mimo to każde dziecko, które choćby minimalnie rokowało w kierunku odziedziczenia Piętna Bayaka, musiało wychować się na terenach należących do Quiletów, zostać odpowiednio przygotowane, by przeistoczenie nie wywołało zbyt wielkiego szoku. Indianie starali się, żeby ich tajemnica nie ujrzała światła dziennego. To dlatego Embry wychował się w rodzinie Ateary...
- O nie, znów o nim myślę - szepnął do siebie.
- Panie Clearwater, może zechciałby się pan podzielić swoimi przemyśleniami z resztą klasy? - zapytał nauczyciel, zerkając na nastolatka surowo. Seth zarumienił się, opuścił głowę i zacisnął pięści.
- Nie, panie Binns*, nie mam nic do powiedzenia, przepraszam - szepnął, mając nadzieję, że zabrzmi to chociaż przekonywająco.
- Nie dziwi mnie to. Skup się na tym, co dzieje się w klasie. - Profesor słynął z nudnych lekcji, prowadzonych bez polotu, a także wyjątkowo niestrawnego głosu, który brzmiał jak zgrzyt paznokci sunących po tablicy. Ten dzień ciągnął się w nieskończoność. Z drugiej strony, kiedy przyjdą wakacje, a wraz z nimi brak regularnego zajęcia, Sethowi pozostanie zbyt wiele wolnego czasu na myślenie, a to wydawało się kiepską alternatywą.

Embry robił wszystko, żeby tylko nie spotkać młodego Clearwatera - na wszelki wypadek starannie kontrolował swoje emocje i myśli. Był od niego starszy o cztery lata i ostatnie, co chciał usłyszeć, to mętne tłumaczenia o hormonach i eksperymentach z własną płcią. Nie wiedział, czy byłby w stanie jeszcze spojrzeć przyjacielowi w oczy. Przywykł do egzystowania poza nawiasem - odkąd sięgał pamięcią żył jako bękart - namacalny dowód głupoty i cudzołóstwa Ateary. Był wdzięczny matce, że mimo wszelkich możliwych utrudnień uczestniczyła w jego wychowaniu i dała mu swoje nazwisko. Był moment, kiedy myślał, że go odrzuciła, zostawiła samemu sobie, ale, gdy zrozumiał, kim naprawdę jest, wybaczył kobiecie brak asertywności. Wiedział, że nie miała szans, by wygrać proces z plemieniem. Wiedział również, że bez przygotowania, które otrzymał, mógł być niebezpieczny dla siebie i otoczenia. Za każdym razem, gdy mijał Emily, dziękował przodkom, że to nie jego pazury okaleczyły niewinną osobę. Współczuł Samowi, choć nigdy specjalnie go nie lubił. Uley mógłby zawisnąć na tęczowym sztandarze homoseksualistów - aż za dobrze uwypuklał prawdę, że normalna orientacja nie równa się hołdowaniu zasadom i posiadaniu mocnego charakteru. Owszem - został przywódcą sfory, ale dość szybko dużo młodszy od niego Jacob i charyzmatyczne rodzeństwo Clearwaterów udowodnili mu, że może sobie swoje uprzedzenia i rozkazy wsadzić głęboko pod czarną kitę. O tak! Embry często myślał o tamtym dniu. O zachowaniu Setha - podziwiał chłopaka już od walki z nowonarodzonymi, ale wtedy dzieciak po prostu rzucił go na kolana. Harry, gdyby żył, byłby z syna cholernie dumny i nie bez powodu. Jak nikt inny potrafił wznieść się ponad stereotypy - był czysty i radosny. Mężczyzna nie mógł zrozumieć, co wstąpiło w nastolatka wtedy w lesie. Nie dopuszczał do siebie myśli, że to mogło być coś innego niż chwilowa zachcianka - bał się rozczarowania. Przerażała go perspektywa utraty kontroli nad sobą, więc unikał Setha za wszelką cenę, żeby emocje zdążyły opaść. Nie przewidział, że pokusa sama go znajdzie i upomni się o swoje prawa głośno. Bardzo głośno.

- Przywal mi i będzie po sprawie - syknął przez zaciśnięte zęby. Dłonie mu drżały, odruchowo napiął plecy, w każdej chwili mógł się zmienić.
- Nie chcę cię bić, Seth - odpowiedział spokojnie.
- Brzydzisz się mnie dotknąć, tak?! - atakował zupełnie na oślep.
- To nie tak - zaczął tłumaczyć, ale nastolatek chwycił go za przód bluzy i popchnął na drzewo.
- Nie musisz się nade mną litować, Call - cedził słowa. - Wiem, że zrobiłem źle, chciałem cię przeprosić, ale ty unikałeś mnie tak dokładnie, że...
- Nie dlatego. Seth, uspokój się - przerwał nastolatkowi.
- Nie chcę się uspokajać! Chcę, żeby było jak przedtem! - dyszał. - Chcę znów mieć przyjaciela. Mam dość tych snów i myśli, rozumiesz? - Emocje zupełnie go zaślepiły. W ostatniej chwili rozwarł dłonie i odskoczył. Zmienił się w wilka w ułamku sekundy. Zaskowyczał żałośnie, podkulił ogon i zniknął w lesie, zanim Embry zdążył cokolwiek odpowiedzieć. Mógł za nim pobiec, ale wciąż dźwięczały mu w uszach wypowiedziane umęczonym głosem słowa. Seth nie był w stanie w pełni się kontrolować i mężczyzna czuł całe przerażenie i smutek. W pewnym momencie w jego świadomość uderzył ból, obrzydzenie i strach, tak wielkie, że targany torsjami opadł na kolana.
- Coś ty narobił, idioto? - szepnął, ale po chwili wszystko minęło.
Nawet nie waż się za mną iść. - Seth użył dokładnie tych samych słów, a Embry wiedział, że nic nie wskóra, lekceważąc polecenie.

Leah upuściła wycierany talerz na podłogę. Nieprzytomnie patrzyła na odłamki szkła, jakby w ogóle nie zdawała sobie sprawy z tego, gdzie się znajduje.

Quil zgiął się w pół, chwytając jednocześnie za brzuch. Wiedział, że ból, który czuje, dotyczy brata i mimowolnie skupił na nim myśli.
Wszystko dobrze?

Tak, mała sprzeczka. Wracam.

Odetchnął z ulgą i zszedł do kuchni. Usiadł przy stole, gotowy czekać na Embry'ego nawet do świtu. Matka od dawna już spała, a ojciec miał dzisiaj nocną zmianę, więc wygodnie rozparł się na krześle, kładąc nogi na blacie.

* Nie mogłam się powstrzymać. Wybacz, profesorze! Historia magii na pewno ma swoich zwolenników.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez AngelsDream dnia Sob 20:14, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 5 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Czw 19:00, 15 Paź 2009 Powrót do góry

O, piąty rozdział :) Musialam to przeczytać, mimo że mam jutro sprawdzian z historii, na który umiem jedną z pięciu stron A4. Hm, bywa.

Rozdział bardzo mi się podobał. Coraz bardziej przyzwyczajam się do tego... wpojenia(?). Setha musiało naprawdę wziąć, skoro nawet śni mu się po nocach, że się z nim całuje. Ostatnie akapity trochę mnie zmyliły. Czy mi się wydaje, czy Leah upuściła ten talerz, bo dowiedziała się o swoim bracie? Jeśli tak, to trochę jest to dziwne. Przecież nie zamieniła się w wilka, skąd więc miała wiedzieć? Z tego, co mi się wydaje, sfora może komunikować się, czytając w myślach, tylko pod postacią wilka.

Nie tylko ta historia, ale też Twój styl sprawił, że wyczekuję kolejnego rozdziału. Piszesz naprawdę świetnie. I mogę to powtarzać przy każdym rozdziale :D Przemyślanie, dojrzale. Dzięki Tobie polubiłam narrację trzecioosobową.

Mimo że błąd w zapisie dialogu, który wymieniłam w pierwszym komentarzu i który został zignorowany, sprawił, że nie chciałam wymieniać kolejnego w trzecim czy czwartym, gdzie także się powtórzył błąd, teraz się nie powstrzymam:
" Był moment, kiedy myślał, że go odrzuciła, zostawiła samemu sobie, ale, gdy zrozumiał, kim naprawdę jest, wybaczył kobiecie brak asertywności.
Zabrakło przecinka.
I ten po "ale" na moje oko jest chyba niepotrzebny, ale głowy nie dam sobie uciąc.

Przepraszam, że tak krótko. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć, opróćz tego, że cholernie mi się podoba Wink

Pozdrawiam,
Rathole


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Czw 19:02, 15 Paź 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Czw 19:44, 15 Paź 2009 Powrót do góry

Zanim przejdę do właściwego komentarza, a przejdę, bo w końcu po coś tutaj jestem, to pokonwersuję sobie trochę z Rathole. Wiem, że mnie uwielbiasz ;d

Rathole napisał:
Czy mi się wydaje, czy Leah upuściła ten talerz, bo dowiedziała się o swoim bracie? Jeśli tak, to trochę jest to dziwne. Przecież nie zamieniła się w wilka, skąd więc miała wiedzieć? Z tego, co mi się wydaje, sfora może komunikować się, czytając w myślach, tylko pod postacią wilka.


A mnie się wydaje, że to było po prostu siostrzane przeczucie. Wiesz, jak u bliźniaków - kiedy jednemu dzieje się coś złego, drugi to czuje. Taka swoistego rodzaju telepatia, magiczna więź łącząca rodzeństwo. No chyba, że jestem debilem i źle zrozumiałam ^^'


A teraz, ad rem.
Po pierwsze przyznaję bez bicia, że oderwałam się od końcówki czwartego rozdziału DeM, żeby coś tutaj sklecić. Spięłam więc pośladki, wyruszyłam na poszukiwanie Zygmunta, i oto jestem. Dziękuję ślicznie za motylkową dedykację, chociaż powinnam obrazić się za posądzanie mnie o geniusz. Ja nie znaju takich słów, proszę mnie tu nie wyzywać Twisted Evil.

Ale, teraz już tak na poważnie. Przestraszyłam się, Angels. Przestraszyłam się jak cholera, bo pomyślałam sobie, że albo ja jestem niedorozwinięta, albo Ty poszłaś na skróty i Seth z Embrym już są happily ever after, bez żadnych wydarzeń po środku. Znowu chciałam Cię zabić za lecenie z akcją, ale potem Ty mi wszystko ładnie wytłumaczyłaś. Sen. Sen. Żartujesz sobie ze mnie? Taki sen? Jezus, Angels, ja bym się wcale za taki sen nie obraziła, pod warunkiem, że zamiast naszej pary gołąbków byłabym tam ja, z, dajmy na to, Jacksonem. I znowu odbiegam od tematu, a miałam kiślować, że hej.
Miałam mieszane uczucia co do kłótni Setha z Embrym. Tak, ni z gruszki, ni z pietruszki. Niby zapowiedź spotkania jest, ale ani jak do niego doszło, ani dlaczego Seth się zdenerwował, tego już się nie dowiedziałam. Składam to jednak na karb nastoletniego umysłu Setha i nieporadności Embry'ego. Błądzą dookoła siebie jak zagubione kurczaki, nie korzystając z tego, co mają podane na talerzu. A na pierwszy rzut oka widać, że gdyby porozmawiali od serca, to byłoby po sprawie. Ale nie byłabyś naszą cudowną Angels, gdybyś tak przez zupełny przypadek poszła na łatwiznę, prawda? Musisz trochę pogmatwać, w końcu tytuł nie wziął się znikąd.

Podoba mi się siostrzano-braterska więź, jaką uskuteczniasz w prawie każdym rozdziale. Mówiłam to już odnośnie do Rathole, ale powiem to jeszcze raz: reakcja Lei, która tak właściwie nie wie, co się dzieje, powaliła mnie na łopatki. Cholerna siostrzana intuicja, jak Boga kocham. Nie robisz z niej całkowitej suki, bo mimo wszystko martwi się o bliskich. I za tą relację składam Ci pokłon po same kostki. Bo takich sytuacji mi brakuje, nie tylko u Lei, ale w każdym ff, w którym poruszane są takie tematy, tematy rodzeństwa.
Może już to mówiłam, ale kocham Twojego nieporadnego Setha. Kocham to, że nie wie, co ma ze sobą zrobić, że wciąż jest zagubionym nastolatkiem, że boi się swoich reakcji, samego siebie. I że mimo wszystko walczy o swoje, bo to pokazałaś w ostatniej scenie. Chce jasnej, klarownej sytuacji, chce wiedzieć, czy jest szansa na odbudowanie przyjaźni. Jest dzieckiem, które zostało wepchnięte w świat dorosłych i bez Embry'ego jako koła ratunkowego bardzo szybko utonie.
Wybacz mi, kochana, ale nad stylem rozpływać się już nie będę. Zrobili to inni przede mną, zrobi jeszcze wielu po mnie. Ja sama nieraz Ci farmazoniłam. Dzisiaj rozdział był krótki, więc postanowiłam pobawić się trochę treścią, a nie stylem. Obiecuję, że poprawię się pod następnym rozdziałem.


Ave,
M.B.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Czw 19:48, 15 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Mary Sue
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Czw 20:21, 15 Paź 2009 Powrót do góry

Zgrabnie, fajnie i na temat. Rzeczywiście, tutaj narracja jest bardzo "płynna". Nie mam nic do tego typu prowadzenia opowiadania, ale praktycznie wszędzie spotykam się z relacjami w formie pierwszoosobowej. Miła, nawet bardzo miła odmiana.
Znów będę musiała cedzić konstruktywny komentarz, a ja nie umiem pisać "z sensem".

Cytat:
Setha musiało naprawdę wziąć, skoro nawet śni mu się po nocach, że się z nim całuje.

Powiem ci, że ostatnio śnił mi się Lautner. Był w jakimś drewnianym pół-domku-szkole, ja do niego ciągle dzwoniłam. Pisałam wiadomości. Czułam, że go kocham. W śnie czułam, jak to uczucie rozsadza mnie. Do Lautnera, kumasz? Laughing Laughing
Nie wiem, z czym są sny związane, ale nocna mara Setha z pewnością miała związek z długimi rozmyślaniami o przyjacielu i nie tylko w kontekście "przyjaciel". Także trafna uwaga, musiało go nieźle wziąć.

Nie jestem przyzwyczajona do poruszania tematu homoseksualizmu w opowiadaniach i czuję się trochę zakłopotana. Jednak uczucia się jak najbardziej ludzkie, więc to, co odzwierciedla nastrój bohaterów jest mi nader dobrze znane. Dobrze, że one nie są tak nierealne i wyuzdane. Lubię naturalność. Od teraz lubię naturalność we wszelkich objawach.

Cytat:
" Był moment, kiedy myślał, że go odrzuciła, zostawiła samemu sobie, ale, gdy zrozumiał, kim naprawdę jest, wybaczył kobiecie brak asertywności.
Zabrakło przecinka.
I ten po "ale" na moje oko jest chyba niepotrzebny, ale głowy nie dam sobie uciąc.

Przecinka zabrakło, i ten przed ale powinien zniknąć, bo chyba po "ale" pojawia się spójnik, więc przecinek jest anulowany.
Też nie dam sobie nic uciąć.

Nie stać mnie na nic więcej. Wybacz mi skąpą treść komentarza. Czekam na rozdziały z Leą. Brak mi jakoś jej postaci w opowiadaniach (Belli i Edka w różnych przejawach są na pęczki).
Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mary Sue dnia Czw 20:22, 15 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Czw 21:37, 15 Paź 2009 Powrót do góry

Mary Sue napisał:
Cytat:
" Był moment, kiedy myślał, że go odrzuciła, zostawiła samemu sobie, ale, gdy zrozumiał, kim naprawdę jest, wybaczył kobiecie brak asertywności.
Zabrakło przecinka.
I ten po "ale" na moje oko jest chyba niepotrzebny, ale głowy nie dam sobie uciąc.

Przecinka zabrakło, i ten przed ale powinien zniknąć, bo chyba po "ale" pojawia się spójnik, więc przecinek jest anulowany.
Też nie dam sobie nic uciąć.

To dobrze, bo już szykowałam sekator. Przed "ale" jest przecinek - wiadomo. Się stawia (nie chce mi się przytaczać regułki, to podstawy). Natomiast po "ale" pojawia się wtrącenie, które TRZEBA oddzielić przecinkiem.
Za tamten brakujący za to niniejszym prasuję sobie dłonie gorącym żelazkiem.

Angels, nie jestem żadną genialną betą. Staram się, jak mogę, ale wystarczy, że kiepsko się wyśpię i od razu zostawiam takie zonki, że wstyd mi w lustro patrzeć. A co dopiero tobie w avatar...
Niemniej dziękować. ^^
I dziękować za Binnsa! Jak to przeczytałam, pomyślałam, że ci się fandomy pomerdały, ale nie - przypis jak się patrzy. Laughing

Podoba mnie się to, co napisałaś o sforze kiedyś i o sforze współcześnie. To prawda - czasy się zmieniły. No i warunki - wampiry już nie są bezwzględnie jak jeden mąż złe i trzeba je mordować. Jak widać są wampiry i są Cullenowie. I jeszcze paru innych, ale ci najlepiej przez sforę zapamiętani to Carlisle i spółka.
Spodobała mi się też ta niepewność chłopaków. Zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje, ale tak jakby to wszystko... odrzucają. Nie przyznają się do swoich... hmm, uczuć? Ciągot? Nigdy moich znajomych o homoseksualnych skłonnościach nie pytałam o to, jak odkrywali własną seksualność i jak się z nią godzili, więc wszystko to pozostaje w sferze domysłów, ale poniekąd pokrywa się twoja wizja z moją. To nie jest łatwe. W świecie, w którym narzuca się heteroseksualizm jako normę, wniosek, że pociąga nas ta sama płeć, jest zapewne szokujący i budzi sprzeciw. A bywa pewnie, że i obrzydzenie. Jedna rzecz to pogodzenie się z samym sobą. Ale dalej zaczynają się schody, przy których wieża Cirith Ungol wysiada. Otoczenie. Rodzice. Przyjaciele. Znajomi. Potencjalny partner (o ile się takiego znajdzie).

Się rozgadałam. W każdym razie piekielnie lubię to opowiadanie, coraz bardziej się na nie nakręcam. Nie mogę się doczekać, aż pokażesz TWS szósty rozdział. Oj, tam jest mój ukochany (jak dotąd) fragment poza Seth/Embry. Ale o tym na razie sza! Ja nic nie spoileruję. Mr. Green

Weny, Angels. Pięknie piszesz, tyle ci powiem. I kocham twoją sforę, bo nawet gdy jest rozproszona, potrafi się scalić. Choćby na chwilę.

jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
lilczur
Wilkołak



Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 14 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka

PostWysłany: Pią 8:38, 16 Paź 2009 Powrót do góry

Ciężko mi pisać komentarze odnośnie tego opowiadania, bo przeszkadza mi w tym obezwładaniający mnie zachwyt nad Twoim talentem pisarskim, a nie chcę pisać samych ochów i achów. Oficjalnie więc stwierdzam, że je uwielbiam, że uważam je za genialne, że nie odbieram go w kategorii "świetne opowiadanie", ale "doskonała książka w odcinkach", bo choć duuuuuuużo czytam, to opowiadanie jest dla mnie niczym nieoszlifowany diament, który mógłby z powodzeniem konkurować z wieloma pozycjami literackimi. I miejmy to za sobą, co bym się pod każdym rozdziałem nie powtarzała.Wink Pamiętaj, że cokolwiek napiszę pod kolejnymi rozdziałami, powyższe słowa są cały czas aktualne. Dobrze?
A teraz do rzeczy.Wink Rozterki obu chłopców wywołały u mnie falę smutku. Szkoda mi ich. Pogadaliby sobie, wyjaśnili, a tak obaj są w niezręcznej sytuacji, bo nie wiedzą, co "ten drugi" myśli i czuje. Piękny opis rodzących się uczuć, a to, że homoseksulanych nic nie zmienia w głębii. A może nawet i podkręca atmosferę. Delikatnie i z wyczuciem pokazałaś, jak społeczne bariery i stereotypy wpływają na rozwój samoświadomości nastolatka.
Leah.... W sadze jej nie lubiłam. Tu jest tak wrażliwa, tak mądra, jej siostrzana miłość tak głęboka, że nie sposób myśleć o niej negatywnie.
Podoba mi się, że Twoi bohaterowie są wielowymiarowi, skąplikowani. Nic nie jest białe lub czarne, patrząc pod innym kątem, możemy dostrzec wiele różnych aspektów tej samej sytuacji. I niczego nie można przewidzieć, nic nie jest oczywiste.
Ktoś napisał wcześniej, że homoseksualizm to śliski temat. Zgadzam się. Tym bardziej więc doceniam, że nie ma w Twoich opisach przesady, groteski, nie przechylasz szali w żadną stronę. Dajesz możliwość samemu ustosunkować się do prezentowanej przez Ciebie historii, nie narzucając "jedynej, właściwej opcji".
Masz dar przenoszenia w kreowany przez Ciebie świat, poruszasz serce i umysł. To wielkie. Dziękuję.:)
Ps. Zgadzam się co do geniuszu thingrodiel, której dziękuję za wspaniałą robotę, bo czytało się bez żadnych zgrzytów.:)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Robaczek
Moderator



Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 227 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:24, 17 Paź 2009 Powrót do góry

Nie ma wśród nas oglądających księżyc
nikogo o pięknej twarzy.

Basho

Fakt, że noszę się z zamiarem napisania tego komentarza od tygodnia, i od tygodnia moje rozmowy z Wordem kończą się na kasowaniu garstki z trudem wystukanych słów, może nie świadczy zbyt dobrze o mnie, czytelniczce. O Tobie jednak - jako autorce - i o samym tekście mówi mi wiele. Patrząc na dzieło sztuki, zadaję sobie pytanie: Czy ono mnie obchodzi? Czy mnie wzrusza, prowokuje, inspiruje? Czy czegoś mnie uczy, czy mnie zaskakuje lub zdumiewa? Czy się złoszczę lub ekscytuję? […] Prawdziwa sztuka jest intensywna, prowokacyjna, zachwycająca, podniecająca i burzycielska: ma w sobie element magii, którego nie da się wytłumaczyć (Gottfried Helnwein). Nie uważam za przesadę – w każdym razie nie taką, która mogłaby nieść za sobą jakąkolwiek szkodę – nazwanie Twojej pracy dziełem sztuki. Może jeszcze raczkującym, może niepewnie stawiającym kroki i plączącym się w za dużym nań ubraniu, ale w końcu uśmiechającym się uśmiechem właściwym prawdziwej sztuce. Takiej, która mnie obchodzi – gdy nie mogę usiedzieć w miejscu, wiercę się niespokojnie – która wzrusza – lekko ściskając za gardło albo rozciągając radośnie usta. Prowokuje i inspiruje – wyostrza mój, już i tak potężny, apetyt na haiku i apetyt na poezję w ogóle. Otwiera zaskakująco wiele furtek – a wystarczy do tego trafnie dobrane zdanie, zdawkowy, zdawałoby się, opis emocji, i moje myśli już wystrzeliwują w dziesiątki kierunków, czasem bliskich, znajomych, innym razem – tych dotychczas nieodkrytych. Uczy i zaskakuje – czy to, co nazywam tolerancją, jest nią naprawdę, kiedy mam ochotę zamknąć plik z tekstem w momencie czytania, dość zresztą subtelnego, zbliżenia dwóch mężczyzn? Zdumiewa – jak jedna Angels może pisać tak wiele niesamowitych tekstów? Skąd w Tobie tyle emocji do przelania ich na papier, skąd takie umiejętności, by dzielić się swoją prawdą, prawdą swoich postaci, tak niesamowicie wiarygodnie, sugestywnie? Wywołuje złość i ekscytację, wywołuje wiele innych emocji, tworzących razem zaskakującą mozaikę. Jest intensywna – intensywnością odczuć, które budzi w czytelniku, ale i uczuć bohaterów, które można schwycić i rozetrzeć między palcami, położyć na języku, posmakować - o ile są nazwane. Jeśli nie, wystarczy chwila nieuwagi, by uwikłać się w nie wraz z postaciami. Prowokuje, zachwyca, podnieca, wszystko to jednocześnie. Dławi w zarodku każdą wątpliwość, każdą obiekcję, miast tego skrzy feerią emocji i stanów wyraźniej niż Edward w pełnym słońcu. Elektryzuje powietrze.
I już jesteś uwikłana, a przecież tylko usiadłaś przy komputerze i przeczytałaś kilkanaście stron tekstu. Oczarowana, zakochana, urzeczona.

Wstyd mi, że wszystko, na co jestem w stanie się zdobyć, to patetyczny kisiel, tkwię jednak zakopana w podręczniki po same czubki zmarzniętych uszu i wiem, że albo lakoniczny kisiel dziś, albo mogę liczyć ze strony swojego pozbawionego fałdek mózgu na coś więcej najwyżej za dwa tygodnie, a nie chcę tak długo czekać. Wstyd swoją drogą, gorsza jest dojmująca świadomość, że żaden mój komentarz nie będzie wystarczająco dobry dla tego tekstu. (Robisz ze mną bardzo brzydkie rzeczy, wyzuwasz mnie z resztek konstruktywności i, urczę, już nie będę elo). Już i tak wyznałam temu tekstowi miłość, i kocham go na wszystkie możliwe sposoby, nie wiem, czy jak tak dalej pójdzie, nie pokocham nawet bardziej od Cynamonowego (sic!). Zaznaczam tylko swoją niewdzięczną obecność i nieśmiało dygam nóżką, chociaż Ty i tak wiesz, że tu jestem. Nie wiem, przepraszać czy nie przepraszać – obietnicę harcerską już złożyłam, mam nadzieję, że później, jak już Twoja wena wyniucha mój mózg, będzie ze mną lepiej. Inaczej to Ty możesz ukręcić mój łeb, słowo robala.
Nie przypominam sobie, kiedy ostatnim razem napisałam coś tak krótkiego – i, wiesz, paradoksalnie tylko pod Twoim tekstem mogło do tego dojść. Po prostu zakneblowałaś mi usta, związałaś ręce. W tym miejscu powinien pojawić się długi wywód o urzekającej narracji, niesamowitym stylu, wiarygodności postaci i ich zapierającej dech w piersiach kreacji, tymczasem to wszystko musi zostać we mnie. Do trzydziestego października albo do szóstego rozdziału, kto wie.
Dziękuję za Leę. Dziękuję, że pamiętałaś. Nie mogłaś sprawić mi większej przyjemności. Miałam możliwość przeczytania już kilku niezwykłych tekstów Twojego autorstwa, ale móc czytać Leę, o której Ci marudziłam i o której w Twoim wykonaniu marzyłam - nieziemska sprawa. Nie wyobrażam sobie w tej chwili innej kreacji tej postaci.
Przepraszam nie tyle za długość – nie w niej mierzy się konstruktywność czy treściwość – ale właśnie za brak owej treści. Mam tylko nadzieję, że te wszystkie słowa będą czekać we mnie do następnego razu i przetrzymają sztorm sprawdzianów i nieprzespanych nocy.
Każde lekka, przyjemna narracja, jakie pisałam autorom pod tekstami, staje się kłamstwem, wierutną bzdurą w obliczu lekkości Twojej narracji. Jest jak druga skóra. Tak niesamowicie skonstruowana, przyobleczona w tak kunsztowne opisy, tak prawdziwe emocje, że gdy tylko się w nią wejdzie, trudno uwierzyć, jak można było patrzeć na świat bez jej pryzmatu. Uśmiecham się, kiedy Ty chcesz, żebym się uśmiechnęła, wzruszam pod Twoje dyktando, krzywię z niesmakiem, jak zahipnotyzowana czytając coś, co w rzeczywistości mnie odrzuca. Nazwanie Twojego stylu majstersztykiem wydaje mi się niedopowiedzeniem. Pokochałam Twoją sforę, każdego jej członka z osobna i organizm, który razem tworzą. Przede wszystkim – pokochałam ten tekst. Fanfick? Nie będę go w ten sposób obrażać.

Do następnego.
Ściskam, i choć nie chcę odciągać Twojego wena od tak niesamowitego tekstu, mam nadzieję, że znajdzie chwilę dla mnie, bo inaczej nigdy nie wyduszę z siebie tego wszystkiego, bo chciałabym Ci napisać.
uwikłany robal

[link widoczny dla zalogowanych] Składniki: cukier, skrobia ziemniaczana, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, aromat, sól, witamina C, koncentrat soku owocowego, barwnik: żółcień chinolinowa. Produkt może zawierać śladowe ilości białek mleka.
Jedna porcja pokrywa minimum 25% dziennego zapotrzebowania na witaminę C.


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Sob 23:25, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 10:12, 18 Paź 2009 Powrót do góry

Przybywam z odzewem. Kurcze, coś krótko. Zapytuję Cię Why, Angie, why? :) Tylko mi nie mów, że for money Wink

Szczerze powiem, że czytając ten rozdział nie byłam specjalnie zniesmaczona ani nic w tym stylu. Plus dla ciebie. Tylko, że wolałam poczytać trochę więcej o Lei, bo to jej postać w Uwikłanych wydaje mi się najbardziej barwna i ciekawa, przynajmniej jak na razie. No cóż, muszę się zadowolić tymi kilkoma linijkami. Wiesz, czasem mi się wydaje,że piszesz bardzo przytłaczająco. Nie zrozum mnie źle, tyle że sama nie wiem jak dokładnie wytłumaczyć moje odczucia. A może to sama, gejowska tematyka tak na mnie wpływa? W końcu ten Seth nie ma wiele wspólnego z tym z Cynamonowego :) W każdym razie sprawiłaś, że zaczęłam postrzegać chłopców trochę normalniej.
Podziwiam Cię za to, że potrafisz w krótki fragment tekstu naładować tak ogromną ilość emocji. To jest naprawdę niesamowite i sprawia, że z przyjemnością sięgam po wszystko co wychodzi spod Twojego pióra, a raczej klawiatury :) Na razie tyle i czekam na dalszy ciąg, mam nadzieję, że nie będzie długo zwlekała z wstawieniem go. Dil Wink


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Cornelie
Dobry wampir



Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 297 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD

PostWysłany: Nie 12:34, 18 Paź 2009 Powrót do góry

Angels - biję ci pokłony, o wielka. Kiśel nad kiślami chciałabym ci zapodać, choć i to mało będzie.
Z każdym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w twoich postaciach. One żyją, jak czytam przeżywam to, co oni przeżywają. I smutno mi jak cholera!
Ale nie odbiegając od tematu. Muszę ci powiedzieć, że w tym rozdziale pokazałaś to, co chciałam zobaczyć. Ten sen... Ach, sen był cudowny. Z jednej strony szkoda, że to tylko fikcja. Jednak gdzieś w serduszku kołacze mi się myśl, że jeszcze mnie zaskoczysz, że dasz im to, co dostać powinni.
Mnie osobiście homoseksualizm nie rusza, wręcz przeciwnie. Moim zdaniem powinniśmy o tym mówić, a nie robić z tego temat tabu.
Dziękuję ci, że w tak delikatny i subtelny sposób opisujesz to zjawisko. Dzięki temu całokształt robi piorunujące wrażenie. I właśnie ta... niewinność, jest taka smutna.
I księżniczka Lea xD
Kurczę, Angels, nie potrafię pisać konstruktywnych komentarzy, a takie ci się należą.
Pamiętaj jednak, że nawet jak czasami nie skomentuję, to jestem i wiernie trwam u twojego boku i twoich bohaterów.
Czekam na więcej i oby klawiatura ci się nie spaliła Wink)

Pozdrawiam i wysyłam morze weny


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 23:53, 19 Paź 2009 Powrót do góry

Moja wena nie jest nieśmiertelna - wbrew pozorom i bardzo ładnie prosi o komentarze. Nawet krótkie są lepsze od braku odzewu.

[link widoczny dla zalogowanych]

UWIKŁANI

ROZDZIAŁ SZÓSTY


Prosimy nie drażnić bestii

I feel I change
Back to a better day
Hair stands on the back of my neck
In wildness is the preservation of the world

So seek the wolf in thyself

Shape shift nose to the wind
Shape shift feeling I've been
Move swift all senses clean
Earth's gift
Back to the meaning of wolf and man

Metallica - Of Wolf And Man


2008, Czerwiec

Wracał do La Push - do miejsca, które kiedyś wydawało mu się całym światem i jedynym domem. Machinalnie poprawił skórzaną bransoletkę. Ness wykonała ją własnoręcznie i założyła mu na rękę przy pożegnaniu. Była prosta, dość luźna, by nie ucierpieć w trakcie przemiany, ciemnobrązowa. Dwa cienkie rzemyki zawiązane mocno trzymały ją na miejscu. To, co najważniejsze znajdowało się na wewnętrznej stronie paska, okalającego męski nadgarstek.

Jestem z Tobą. Zawsze.

- Leah! - krzyknął, przygarniając przyjaciółkę do siebie. Potrzebował jej obecności po tym, jak spędził poranek nad grobem ojca.
- Hej, śmierdzielu - odpowiedziała, śmiejąc się głośno. Postawił dziewczynę na ziemi i prychnął.
- Wybacz, o pani, że śmiem kalać twoje czułe powonienie zapachem, który ci nie odpowiada. - Skłonił się, zerkając na Indiankę - jej mina dobitnie świadczyła, że ocenia stan psychiczny zgiętego w pół przewodnika stada.
- Dobrze się czujesz? - zapytała, nie do końca żartując. Znał te charakterystyczne przeciąganie głosek na pamięć. Wyprostował się i skinął lekko głową.
- Jasne, w końcu przyjechałem do domu, prawda?
- Na długo? - Niemal udało się jej ukryć nadzieję.
- Niestety nie. Wpojenie już mi dokucza, ale dwa dni wytrzymam. - Westchnął i włożył ręce w kieszenie bluzy.
- Żałujesz? - szepnęła.
- A mam czego? Zabiłbym ją, gdyby nie to, a w głębi duszy wiedziałem, że to jednak córka Belli. Tak jest lepiej, Lee, wiesz o tym. - Westchnęła, krzywiąc się nieznacznie.
- Nie podoba mi się to wszystko, ale to twój wybór, a ja go szanuję. Muszę - dodała po krótkiej pauzie. Szli obok siebie. Blisko, mimo różnicy wzrostu, w jednym tempie. Jacob wyciągnął rękę z kieszeni i otoczył dziewczynę ramieniem. Na moment zanurzył nos w jej krótkich włosach, nie zatrzymując się, pocałował w czubek głowy. Ich relacja polegała na niedomówieniach, drobnych gestach - wprawnym tańcu na linie rozciągniętej nad wartką, dziką rzeką. Gdyby raz spadli w spienioną wodę, nie byłoby dla nich powrotu.
- Moja szara wilczyco, przyjdę do ciebie wieczorem, dobrze? Mam do pogadania z chłopakami i siostrą - powiedział niskim, chrapliwym głosem. Zadrżała.
- Spotkamy się w lesie, moja matka jest ostatnimi czasy nieznośna i - przełknęła ślinę - Jacob, porozmawiaj z Sethem, proszę.
- Coś nie tak? - Zatrzymał się w pół kroku.
- Nie wiem i to mnie martwi, mi nic nie powie, dlatego... - Urwała.
- Zobaczę, co da się zrobić. - Przytulił ją jeszcze raz i skierował się w stronę swojego dawnego domu. Leah patrzyła na jego plecy, gdy naciągał kaptur na głowę i zagryzła palce w geście zupełnej bezsilności.

Jake siedział przy stole w kuchni i przyglądał się swojej siostrze, przygotowującej posiłek. Wszystko się zmieniało. Nawet domy. Nowe firanki, nowe oblicza. Paul miał wrócić z pracy w ciągu godziny i Black chciał poświęcić te cenne sześćdziesiąt minut siostrze. Jednak co jakiś czas dotykał bransoletki i nie mógł nie myśleć o Nessie, która, choć miała niespełna dwa lata, wyglądała na minimum dwanaście i była zaskakująco rozsądna i dojrzała. Jacob kochał dziewczynkę bezwarunkowo, całym sobą, jednocześnie w pełni zdawał sobie sprawę z tego, że to efekt wpojenia. Wiedział, że, gdy tylko półwampirzyca będzie na to gotowa, pojawi się pożądanie, ale na razie odczuwał jedynie bolesne przywiązanie. Przypominało to uzależnienie, od którego nie miał szans uciec. I po cichu coraz częściej przyznawał, że nie chce z tym walczyć. W stałości swoich emocji do Renesmee znajdował ukojenie. Wiedział, że ona to odwzajemni - pokazała mu to, dotykając jego policzka przy pożegnaniu. Czy było coś złego w wybraniu prostej, czystej opcji?
- Jacob, słuchasz mnie? - Rachel wydawała się poirytowana.
- Przepraszam, wyłączyłem się na chwilę - powiedział.
- Pytałam, czy chcesz colę do kanapek, czy wolisz coś innego.
- Może być cola, umieram z głodu - odparł.
- Witamy w świecie sfory, Rachel - szepnęła do siebie kobieta i sięgnęła do szafki po wysoką szklankę z grubego szkła. Wiedziała, że gdy Paul przestąpi próg domu, Jake przywdzieje chłodną, oficjalną maskę i ulotni się po upływie najwyżej pół godziny, ale w kilkadziesiąt minut nie dało się nadrobić straconego czasu. Miała nadzieję, że ojciec jej wybaczy, jeśli jego duch to widzi.

Obserwował tłum uczniów, wychodzących ze szkoły - jedni śmiali się i wygłupiali, inni wyglądali jak ofiary katowskich tortur. Chłopcy patrzyli łapczywie na chichoczące dziewczyny w krótkich spódniczkach. Seth szedł obok koleżanki, ubranej w zielone szerokie spodnie i czarną koszulkę - jej czarne włosy sterczały we wszystkie strony i, gdyby nie ilość kolczyków w obu uszach, przypominałaby Alice. Clearwater dyskutował z nią o czymś przyciszonym głosem. Nagle uniósł głowę i wziął głęboki wdech. Jake uśmiechnął się pod nosem - młody już wiedział, więc nie było potrzeby robić mu wstydu przed znajomymi. Faktycznie, nastolatek pożegnał się z rozmówczynią i skręcił w jego stronę. Szczerzył się przy tym tak idiotycznie radośnie, że Jacob nie mógł powstrzymać ukłucia ciepła. Na powitanie uścisnęli sobie ręce i po prostu zaczęli iść obok siebie.
- Zgaduję, że moja siostra cię przysłała - stwierdził krótko.
- Dobrze zgadujesz. - Nie miał zamiaru kłamać.
- Czyli przesłuchanie? - dociekał.
- Niekoniecznie. Wystarczy mi rozmowa. - Black szanował cudzą prywatność. Po lekcji, jaką dostali w sforze Sama, nie było to dziwne.
- Wiesz, nic mi nie jest. Nic złego. W zasadzie. Po prostu...
- Tak?
- Po prostu trochę mi się wszystko pokomplikowało. - Seth rzadko bywał smutny i przygaszony, choć śmierć ojca na zawsze coś w nim zmieniła.
- Chcesz o tym pogadać? - zapytał wprost.
- A użyjesz na mnie rozkazu? - szepnął.
- Oczywiście, że nie. Jeszcze nie upadłem na głowę - oburzył się.
- Przepraszam. - Chłopak wydawał się zmieszany i zagubiony.
- Gonitwa po lesie? - zaproponował, mając nadzieję, że to rozluźni atmosferę.
- Zawsze! - Entuzjazm nastolatka był zabarwiony charakterystyczną nutą umiejętności znajdowania pozytywów w każdej sytuacji.

Dwa wilki stały naprzeciw siebie, mierząc się wzrokiem. Żaden nawet nie mrugnął. W końcu mniejszy, jasny basior wyskoczył, celując przednimi łapami w bark drugiego. Rozległ się warkot i poszczekiwanie, kiedy zaczęli się nawzajem szarpać za sierść. Jake wyczuwał w Seth'cie jakąś głęboko skrywaną obawę, jakby wstyd, która hamowała jego poczynania - spinała go i ograniczała.

Usiedli na powalonym przez burzę pniu. Seth wiązał buty i poprawiał skarpetki. Jacob patrzył w przestrzeń. Z zamyślenia wyrwał go drżący, niepewny głos.
- Myślę, że jestem gejem.

Obiecał, że nie powie Lei, bo w zasadzie nie było o czym mówić. Niespełna szesnastoletni chłopak miał pełne prawo do kwestionowania własnej seksualności, a nawet jeśli faktycznie preferował płeć brzydką, to nadal pozostawał tym samym Sethem. Wesołym, odpowiedzialnym, odważnym. Jak on, wpojony w półwampirzycę, niegdyś zakochany po uszy w dziewczynie iskrzącego się w słońcu krwiopijcy, mógłby go skrytykować? Mimowolnie jednak obawiał się o reakcję małej, zamkniętej społeczności La Push na takie rewelacje. Nastolatka przerażało ewentualne odrzucenie poza nawias - bał się opinii ludzi i Black nie potrafił odmówić mu racji, ale był ktoś, kto mógł wesprzeć Setha.

- Proszę cię tylko o to, żebyś na niego uważał - stwierdził.
- Wiem - odpowiedział.
- Wiesz, że gdybym mógł tu zostać sam bym się tym zajął. - Jake'a przytłaczała intensywność tego dnia.
- Wakacje zaczynają się w przyszłym tygodniu. Pewnie będzie spędzał sporo czasu z Quilem, więc postaram się mieć na niego oko. - Głos Embry'ego zadrżał, ale Black tego nie zauważył.
- Tyle wystarczy. - Jacob ziewnął, zasłonił usta, potrząsając głową. - Przepraszam cię, ale już pójdę. Zobaczymy się jutro na cmentarzu, dobrze? - Wstał z krzesła i sięgnął po bluzę. Call skinął lekko głową, podchodząc do drzwi.
- Szkoda, że to takie okoliczności - powiedział, naciskając klamkę.
Jake przymknął na chwilę oczy, ale milczał.

Embry odprowadził przyjaciela kawałek, przez moment patrzył, jak znika w ciemności, po czym zawrócił bez słowa do domu. Ta krótka rozmowa zupełnie go wyczerpała. Jak miał uważać na Setha, skoro jedynym, co zagrażało chłopakowi, był on sam? Widział go kilkakrotnie od tamtej kłótni, wymienili chłodne powitania i każdy szedł w swoją stronę, ale taki stan rzeczy nie mógł trwać w nieskończoność. Granica, o której utrzymanie Call walczył od zeszłego roku, została bezsprzecznie przekroczona i trudno mu było się dalej oszukiwać, że młodszy brat Lei jest dla niego tylko bliskim kumplem. Wszystko utrudniał fakt przeistoczeń, które przyspieszyły fizyczny rozwój nastolatka - atrakcyjny wygląd w połączeniu z nietuzinkową osobowością tworzyły pułapkę bez wyjścia. Bestia zawyła przyparta do muru, zaszczuta i sfrustrowana.

Leah wymknęła się z domu przez okno, jak zawsze, gdy nie miała ochoty na kolejną długą rozmowę z matką. Na początku czuła wyrzuty sumienia, ale z czasem, przychodziło jej to tak łatwo jak sama zmiana w wilka. Wyczuła obecność Jacoba z daleka i instynktownie wyszła z cienia. Wyglądał na zmęczonego.
- Ciężki dzień - bardziej stwierdziła, niż zapytała.
- Bywało gorzej - odparł, uśmiechając się, i przytulił ją bez uprzedzenia. Jego ciepło, zapach, obecność działały kojąco, więc odwzajemniła uścisk, pozwalając sobie na chwilę zapomnienia.
- Myślę, że powinnam zaprosić cię do łóżka - szepnęła. Zachichotał i odpowiedział cicho:
- Myślę, że mógłbym cię wziąć tu i teraz, nie potrzebuję do tego mebli. - Przez chwilę miał wrażenie, że bransoletka zaciśnie się mocniej wokół jego ręki, ale nic się nie stało.
- Kundel - prychnęła, odsuwając się do przyjaciela. - W takim razie proponuję polanę przy strumyku i nocny spacer na ochłodzenie zapędów.
- Biorę wszystko, co tylko mi dasz - odpowiedział, uśmiechając się szelmowsko.

Siedzieli obok siebie. Jake oparł głowę na ramieniu Lei - pół drzemiąc, pół rozmawiając. Mówił powoli i cicho, jakby bał się, że spłoszy chwilę, którą udało im się ukraść. Wiedzieli, że to może być ich ostatni taki moment, ale nie czuli presji i nie stwarzali jej na siłę. Byli obok siebie i dla siebie. W końcu zasnęli, przytuleni, ogrzewając się nawzajem. Jacob obudził się tuż po wschodzie słońca. Popatrzył na Leę z czułością, chwycił delikatnie dłoń dziewczyny i pocałował każdy palec z osobna.
- Pora wstawać, królewno - szepnął, gdy zamrugała oczami i spojrzała na niego zaskoczona.
- Dzień dobry - powiedziała lekko zachrypniętym głosem i cofnęła rękę. Usiadła i przeciągnęła się, ziewając.
- Zobaczymy się później, prawda? - zapytał niepewnie.
- Oczywiście, że tak - odpowiedziała.
- No to idę do hotelu. Marzę o prysznicu i śniadaniu. - Wstał i otrzepał ubranie z brudu.
- Czemu nie zatrzymałeś się we własnym domu? - Leah podniosła się z wdziękiem godnym samej Alice.
- Paul - odparł wprost, nie siląc się na grę pozorów.
- Cóż - sarknęła - rozumiem. - Hotel jest w drugą stronę, więc... - Pocałowała go w policzek.
- Do zobaczenia, szara wilczyco - szepnął. Skinęła głową i pobiegła, nie oglądając się za siebie.

Jake nie przepadał za takimi uroczystościami. Były dla niego jedynie przedstawieniem, które zamiast okazywać zmarłemu szacunek, rozdrapywało rany żywych. Jednak nie miał wyboru - Billy był szanowanym członkiem plemienia i pewne rzeczy po prostu musiały się wydarzyć. Myślał o wielu mądrych słowach, które usłyszał od ojca. Wspominał matkę. Ulotne, zbyt wcześnie zakończone dzieciństwo. Tak bardzo zatopił się w przeszłości, że nie zwrócił uwagi na pełne złości spojrzenie, które posyłał mu mężczyzna stojący na uboczu.

Sam dogonił Jacoba, gdy ten szedł powoli w kierunku, jak mu się zdawało, domu Clearwaterów. Na cmentarzu Leah stała obok Blacka, ale nie odzywali się do siebie, a potem mężczyznę zatrzymały dłużej formalności i starsi członkowie plemienia.
- Jake, czekaj - zawołał. - Chciałbym z tobą porozmawiać.
- O czym? - zapytał i zatrzymał się, odwracając bokiem. Sam podszedł bliżej i wyjaśnił:
- O twoim powrocie.
- Więc nie mamy po co kontynuować naszej pogawędki - uciął.
- Uważam, że powinieneś wrócić, Jake - nalegał mężczyzna.
- Uważam, że to nie twoja sprawa - sarknął Black, wkładając ręce do kieszeni marynarki.
- Naprawdę chciałeś się wpoić w ten pomiot pijawek? - Uley nie potrafił ukryć pogardy w swoim głosie.
- A jeśli tak, to co? - Wiedział, że jeszcze chwila i zmieni się w wilka, ale nie mógł się wycofać. Nie po tym wszystkim.
- Nie widzisz, że zdradzasz naszych przodków? - drążył.
- Przypominam ci, że mój pradziadek zawarł pakt z Cullenami, bo Carlisle uratował życie jego pierworodnemu. - Wziął głęboki wdech i spojrzał Samowi prosto w oczy. Dostrzegł w nich złość i żal.
- Wiem o tym, ale zupełnie tego nie pojmuję. - Skrzywił się z lekceważeniem.
- Może dlatego, że nie pojmujesz czym jest honor, Uley? - Black z rozmysłem poruszył trudny temat. Indianin zacisnął zęby i zmrużył oczy.
- Co insynuujesz, kundlu pijawek?
- Nic nie muszę insynuować. Wszystko podałeś mi na tacy, wyeksponowane i podkreślone, nie uważasz? I jeśli sądzisz, że inwektywami mnie wzruszysz, zmień adresata, bo możesz potem potrzebować dentysty - warknął. Brązowe tęczówki Sama na moment zmieniły kolor na jasnożółty - emocje musiały w nim kipieć.
- Nie porównuj sytuacji z Leą ze sprzedaniem się wampirom, Black - sapnął, zaciskając ręce w pięści.
- Masz rację, tu nie ma co porównywać. Nie widzę równości między zdradą i złamaniem serca dziewczynie, a pozbyciem się uprzedzeń. Tu mogę się z tobą zgodzić - odparł spokojnie. Sam aż się skrzywił.
- Przyznaj, że dobrałeś się jej wczoraj do majtek, sukinsynu. Cały nią pachniesz. - Jake roześmiał się w odpowiedzi.
- Uley, jesteś na samym dnie, głębiej niż sądziłem. Wybacz, ale nie mam ochoty marnować czasu na takie coś, jak ty - skwitował. Sam złapał go za przedramię, ale Jacob wyrwał je natychmiast i spiorunował go wzrokiem tak lodowatym, że mężczyzna jedynie syknął przez zaciśnięte zęby:
- Głupi skurwiel. - Kłykcie Sama zbielały, gdy napiął mięśnie. Jake wykrzywił wargi, odruchowo pokazując zęby w grymasie przypominającym groteskowy uśmiech.
- Chłopcy, coś nie tak? - zapytał spokojnie Charlie Swan, mierząc obu Indian uważnym spojrzeniem. Byli zbyt pochłonięci kłótnią, żeby zauważyć, że ktoś się zbliża.
- Składałem tylko kondolencje przyjacielowi. Właśnie się pożegnaliśmy - skłamał Uley, cedząc słowa. - Do widzenia - dodał i oddalił się szybko. Charlie uniósł brwi i wzruszył ramionami, zerkając na syna Billy'ego.
- Wszystko w porządku? - zadał pytanie. Jacob skinął głową.
- Mam dla pana list od Belli - powiedział i sięgnął do kieszeni.

Pewne porozumienia były zbyt kruche, żeby zbudować na nich coś więcej, niż tylko dyplomatyczną tolerancję. Inne przetrwały kilkadziesiąt lat, by stworzyć most między dwoma antagonistycznymi gatunkami.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Dilena
Administrator



Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 158 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 9:55, 20 Paź 2009 Powrót do góry

Ten komentarz nie będzie konstruktywny, obiektywny ani nic z tych rzeczy, ale skoro mówisz, że lepiej napisać byle co niż nie napisać... :D
Jestem zdecydowanie przekonana, że to jest najlepszy rozdział w Uwikłanych, oczywiście do tej pory. Długością jak najbardziej mi dopowiada, dobrze, że jest dłuższy niż poprzednie.
Przedstawiłaś Jake'a w taki sposób, że sama najchetniej bym się na niego rzuciła i przeleciała w krzakach Laughing
Jego relacje z Leą - bezcenne. Coś genialnego,rany, takiego przyjaciela to ja bym chciała mieć, szkoda, że trafiam na samych sukinsynów Kwadratowy Czuję jednak między nimi jakiś żal, smutek nie wiem, ale to jest coś, co przygnębia... Chyba szkoda mi Lei, widać, że potrzebuje Blacka. Cieszę się też, że Jake tak, a nie inaczej zareagował na rewelacje Setha. Choć ma rację, to by było nienaturalne, gdyby taka, mała zamknięta społeczność jak Qulieci w LA Push okazali się tak bardzo tolerancyjni. Nie ma szans i jak na początku nie mogłam o tym czytać, to teraz żal mi chłopców. Oszzz, Ang, co Ty ze mną robisz? Laughing
To, a raczej ten, który mi się nie podoba - Sam Nie cierpię typa. Jak w kanonie, tak u Ciebie i wszędzie. Uważam, że on był właśnie taki, a jakby Steph poświęciła mu więcej czasu, pewnie zachowywał by się podobnie. No, na szczęscie nie poświęciła, bo wolę jak Ty to robisz :) Zasrany pies ogrodnika. Nienawidzę go i tyle.
A i moje perełka. Muszę :)
Cytat:
- Myślę, że powinnam zaprosić cię do łóżka - szepnęła. Zachichotał i odpowiedział cicho:
- Myślę, że mógłbym cię wziąć tu i teraz, nie potrzebuję do tego mebli.


Cudo! Natomiast nie podoba mi się wpojenie.. Coś jest nie tak ii w tej chwili poczułam taką sympatię do Jacoba i Lei, że najchętniej zatłukłabym Nessie :)
Weny, skoro nie jest nieśmiertelna. Pisaj, Ang :**


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Dilena dnia Wto 10:30, 20 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Mary Sue
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Wto 16:11, 20 Paź 2009 Powrót do góry

Dobra, już myślałam przez chwilę (setny ułamek sekundy), że Jacob się prześpi z Leą, szczególnie po fragmencie "Przez chwilę miał wrażenie, że bransoletka zaciśnie się mocniej wokół jego ręki(...)". Jakże się zawiodłam, że on nadal z Renesmee jest.
(Ojejej, nie potrafię się wyzbyć uprzedzeń do tej postaci)
Rozdział stanowczo bardzo dobry. Wartka akcja. Dziwi mnie trochę przyjaźń Jacoba i Lei, stanowią między sobą takie... dobra komplementarne (po PP operuję ekonomicznymi terminami :D), że nie wyobrażam sobie teraz, by któregoś z nich nie miałoby w tym opowiadaniu być.

Cytat:
- Myślę, że jestem gejem.

Rozwaliła mnie ta deklaracja na łopatki. Zabrzmiało to bezpośrednio i szczerze.
Cóż, to wilkołaki, zawsze można myśleć, że któryś z nich kiedyś się wpoi w inną osobę, możliwe, że jakąś wprowadzoną przez ciebie. Byłoby ciekawie.

Super perspektywa. Twoje opowiadanie - tak właśnie mógłby wyglądać ciąg dalszy życia po nieszczęsnym Przed Świtem.

Weny.
Wink


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mary Sue dnia Wto 16:13, 20 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Śro 12:00, 21 Paź 2009 Powrót do góry

No cóz jak zwykle spóźniona, znów mam dwa rozdziały do nadrobienia. Umówmy się tak, teraz napiszę tylko o piątym, a później dodam kolejny komentarz na temat szóstki. Wink Co by wenę dwa razy nakarmić i by mi w końcu dała odwrotność szóstki :p

Do piątki:

Cała sytuacja z Sethem jest bardzo smutna. Biedak nie potrafi sobie poradzić ze swoimi uczuciami. Gdyby zakochał się w dziewczynie, mógłby radzić się przyjaciela, siostry, Edwarda, a w tej sytuacji czuje się zagłubiony i nie wie do kogo się zwrócić. Zaangażowany w sprawę przyjaciel unika go. Naprawdę nie życzę nikomu, żeby tak musiał się być z myślami. No i Leah, wyczuwa, że coś jest nie tak, martwi się, jak na starszą siostrę przystało. To samo co Seth przeżywa Embry, aż chciałoby się krzyknąć do ich główek: Chłopaki, pogadajcie! No, ale cóż bądźmy cierpliwi, myślę, że rozwiążą to na swój sposób. Wreszcie konfrontacja, ale nie do końca udana (nie w sensie pisarskim), nie doszli do porozumienia i dziwne telepatyczne współodczuwanie rodzeństwa. Ten motyw podobał mi się średnio: Wiem, znane jest wpółodczuwanie emocji przez rodzeństwo (najczęściej bliźniacze i jednojajowe), wiem, wilki i ich połączenie umysłów, myśli, ale połączenie w człowieczej/ mieszanej (1 wilk; 1 człowiek) formie dla mnie już niekoniecznie.
Generalnie wielki plus. Napisałam przed chwilą niobe, że jej opowadanie wydaje mi się obecnie najbardziej ekscytującym. Twoje traktuję zupełnie inaczej. Jako dojrzałą próbę pisarską, w której podejmujesz ważne i trudne tematy. W Twoim opowiadaniu, jak zwykle, królują emocje i uczucia. Że stawiam je wysoko, świadczy mój październikowy ranking i czuję, że w czołówce będzie długo. Wink
Pozdrawiam, szóstka, jak wspomniałam, doczeka się komentarza później.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Czw 20:41, 22 Paź 2009 Powrót do góry

Przeczytawszy zaległe cztery rozdziały i przesłuchawszy dwie płyty Anouk, mogę się zabierać za komentowanie. Nie będę się wykręcać, że jestem zła i okropna, bo się obijam i czytam po takim czasie od dodania rozdziału, bo to się już nudne robi, ale nie mogę pominąć jednego – kiedy czytam ciągiem dużo bardziej się w to wkręcam i zastanawiam się, czy podświadomie nie odwlekam czytania, żeby się dłużej porozkoszować. Nie chciałabyś widzieć mojej miny, kiedy dotarłam do końca szóstej części. Myślę, że kot ze Shreka pozazdrościłby mi wyrazu twarzy.

Czytając trzeci i czwarty rozdział miałam wiele obaw. I to właśnie przez styl, o którym Ci wspominałam. Nie do takiej wersji swojego pisarstwa mnie przyzwyczaiłaś. Do tej pory wszystko było owiane tajemnicą, przesączone ciężkimi emocjami, widziane przez pryzmat smutku, może nawet trochę patetyczne i trudne, ale to byłaś Ty. A tutaj mamy nastoletniego Setha, bardzo zagubionego dzieciaka, który potrzebuje uwagi i akceptacji. Styl jest oczywiście adekwatny, ale czytając tak o Lei byłam przerażona nie na żarty. Coś mnie blokowało i bałam się, że nie polubię tego tekstu, co byłoby niewątpliwą stratą. Jednak z każdym następnym zdaniem wciągałam się w niego coraz bardziej i miałam ochotę błagać o więcej.

To, co zrobiłaś tu Sethem jest po prostu piękne. Nie potrafię tego inaczej określić. Może to i banalne słowo, ale przez to (tak mi się wydaje), że tak lubisz tę postać, wkładasz w nią tak wielką ilość serca, że aż puchnie. W pozytywnym znaczeniu tych słów. Bije od niego energia, charyzma – i to wcale nie dlatego że tak mówi narrator. To się czuję, mogę wręcz dotknąć jego emocji i przez to, że są bardzo plastyczne, zbudować z nich własną wizję jego małego świata. Potrafię odnaleźć w nim coś znajomego, co pozwala go zrozumieć, a jednocześnie wiele w nim odkrywam, błądzę i próbuję odnaleźć coraz to nowe rzeczy i cechy, którymi mogę go oznaczyć. Chcę wszystko nazywać, żeby nieokreślone zarysy nie uciekły gdzieś kątem drugiego oka. Chcę je zapamiętać i wracać do nich, czerpać inspirację z postaw i odwoływać się do Setha, kiedy zgłębiam pozostałe postaci.
Zazwyczaj panicznie boję się tego, co może wyniknąć z bawienia się homoseksualizmem w ff, ale u Ciebie nie waham się nawet chwili. Wiem, czego mogę się po Tobie spodziewać i wiem, że się nie zawiodę. Masz klasę i przyzwoitość, nie zrobisz tego w niesmaczny sposób. I z każdą wzmianką na temat relacji Embry – Seth tylko się w tym utwierdzam. Ukazujesz problemy nie zwykłego nastolatka, lecz ogromnego człowieka, nieważne, że młodego, to go nie umniejsza. Pomimo tego starasz się dać mu coś normalnego. Rozterki, niepewność, zawód, samotność, bezsilność. To wszystko sprawia, że ta ludzkość Setha jest jeszcze bardziej ludzka. W rzuci nie stworzyłam większego masła, ale muszę – śmiem twierdzić, że połowa ludzkości nie jest tak ludzka, jak ludzka jest ludzkość Setha.
I w tym momencie nie wypada nie wspomnieć o Embrym (zabij mnie, ale nie potrafię odmieniać – pozostaje mi mieć nadzieję, że nie dałam zbyt dużej plamy). Właściwie to on stoi w gorszym punkcie niż Seth. Przed nim o wiele trudniejsze wyboru, bardziej pociągające pokusy. Gdyby nie to, że Seth jest mi gdzieś tam bliższy z samego faktu bycia nastolatkiem, bardziej litowałabym się nad starszym z nich. Gdzieś tam to naprawdę głęboko rozczula – pokazujesz dwie strony medalu, co naprawdę mnie cieszy, bo niejednokrotnie zastanawiam się, jak coś wygląda z drugiej strony, a Ty tego nie zaniedbujesz.

I teraz muszę dojść do najważniejszego punktu – Leah. To ona zdobyła tak naprawdę moje serce w tym opowiadaniu. Nie powiem, że jej niezłomna i twarda postawa względem Sama mi nie zaimponowała. Zacierałam ręce ze szczęścia, uginałam się pod jej ukrytym cierpieniem i chciałam czuć siłę jej pchnięcia, kiedy przewracała mężczyznę, który złamał jej serce. Gdyby nie ona pewnie nie przebrnęłam bym przed Przed świtem, gdyby nie ona pewnie nie pokochałabym tak Twojego Jake’a. Irytujące jest jego służalcze przywiązanie do Nessie, niech będzie „wpojenie”. A Leah go z tego odziera. To, co się dzieje między nimi jest więcej niż magiczne. Po raz kolejny muszę o tym wspomnieć, ale – niuanse… Właśnie za to pokochałam Twój styl. Do tej pory, kiedy tylko pomyślę o Twoich tekstach dosłownie słyszę gry słowne Alice i Carlisle’a z Nienasycenia. A tutaj – listy. Naprawdę boli mnie, że Internet zastępuje coś tak pięknego i dziękuję Ci, że nie zabrałaś takiej malutkiej, a ważnej rzeczy tej dwójce. To nie jest tylko przyjaźń, to nie jest aż miłość. Coś zawieszonego w próżni – przywiązanie, ale takie, którego nie da się pozbyć nawet, jeżeli bardzo się chce. I o ile przyjaźń Edwarda z Sethem jest czymś ciekawym, odstresowującym, poniekąd zabawnym, o tyle więź łącząca tę dwójkę zmiennokształtnych jest poważna, dojrzała i przesiąknięta ogromną tajemnicą, której nie da się tak po prostu opisać słowami. Dlatego też jestem pod takim wrażeniem, bo Tobie się to jakimś cudem udaje. Mnie odbiera mowę w momencie, kiedy o tym pomyślę, a Ty znajdujesz siłę, chęci i umiejętności do kierowania ich. Czasami mam wrażenie, że to oni kierują Tobą i jeżeli tak jest, pozwalaj im na to. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale Ty potrzebujesz w opowiadaniach czasu i miejsca na rozwinięcie skrzydeł. Nienasycenie na początku też mnie w jakiś sposób przerażało, a z czasem oddałam mu swoje serce. To samo dzieje się tutaj. Wciągam się, chociaż resztki rozsądku krzyczą, że znów się przez Ciebie wpadam w ten fandom, nie potrafię z tego świadomie zrezygnować.
Wracając do Lei – ponad zaangażowanie w relacje z Jakiem i usilną chęć życia stawia troskę o rodzinę. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć w pełni relacji między tym rodzeństwem, może dlatego że sama jestem jedynaczką, ale oni są po prostu przefantastyczni. Te ich przekomarzania tylko dodają uroku do ogromnej miłości, jaką się darzą. Zastanawiam się momentami, czy coś takiego naprawdę istnieje.

Nie wiem, co więcej mogłabym Ci powiedzie, ale jedno jest pewne – czego bym nie dodała, będzie pochwałą w stronę Twoich niebywałych umiejętności. I oby Cię więcej zwątpienia nie napadały. I wen trzymał. A Ty jego.

Pozdrawiam,
R.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Czw 21:15, 22 Paź 2009 Powrót do góry

Ach, szósteczka! Niestety namachałam ci wszystko na priva i już nie mam o czym pisać. Powtórzę się, skrótowo. Wybaczysz?
Uwielbiam ten odcinek. Już z całym pominięciem mojej słabości do zespołu Metallica (a ten utwór na S&M jest mmmmmm...!!!). To, co w nim mnie tak rozsłabia to relacja Leah-Jake. Gierki słowne, ale i pełne zaufanie. Oni mogą ze sobą naprawdę szczerze porozmawiać, wszystko sobie opowiedzieć. A jednocześnie, pomimo że należą do tej samej watahy, Jake nie jest jakąś "paplą". W całej watasze panuje takie zaufanie. Nieważne, że mogą słyszeć swoje myśli, gdy są wilkami, że nie powinni mieć tajemnic. Są rzeczy, które, o ile zainteresowani o to nie proszą, nie wychodzą na światło dzienne. Podoba mi się to także w relacji Seth-Jacob. Seth właśnie jemu zaufał. Ciekawe, czy dlatego, że to alfa, czy też dlatego, że to przyjaciel. Bo młody nie powiedział matce, ba, nawet nie siostrze, a przecież dzieli z nią jedną z największych tajemnic swojego życia (wilkołactwo). Drugą zapewne jest preferencja seksualna, którą (po raz kolejny to powiem - jakże realnie!) neguje i z którą się nie zgadza.
Odnośnie stylu - boję się ciebie betować. Bo zawsze czytam i wiem, o co ci chodzi, niby cośtam usiłuję poprawić, ale zawsze boję się, by swoimi poprawkami nie spaprać ci tekstu i nie rozwalić stylu.

Miało być krótko. Wyszło nieco dłużej, ale to dlatego, że się głównie powtarzałam. :P No i zamiast treściwego, bogatego w witaminy komentarza dostajesz fastfood. Mi sori.
jędza thin


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 19:07, 23 Paź 2009 Powrót do góry

Obiecałam, że pod szóstką będzie osobny komentarz i wypełniam z przyjemnością tę obietnicę. Czekałam na ten rozdział z niecierpliwością, bo wreszcie Jacob się zmaterializował, nie był tylko kimś z listu, ale prawdziwym, żywym osobnikiem, który cudnie droczy się z Leą. Jego wizyta w La Push wiążę się ze smutnym wydarzeniem – śmiercią ojca. Tym bardziej smutne jest to, że Jake nie może nocować we własnym domu, tylko włóczy się po hotelach. Tego, szczerze mówiąc, najbardziej nie potrafiłam zrozumieć z całego rozdziału. Jasne, że nie chciał spać u siebie, skoro darzy Paula taką antypatią, ale dziwi mnie, że nikt go nie nalegał, by przespał się w gościnie u niego. Leah – okej mama, ale Embry i Quil? Spokojnie mogli zaciągnąć szefa do siebie, nawet pod przymusem. Wink
A teraz wszystkie rozmowy:

Leah- Jacob (przywitanie):

Urocze chciałoby się powiedzieć, chciałoby się powiedzieć – oni do siebie pasują. Gdyby nie to wpojenie. Dowcip i interakcje między nimi sprawiają, że czuje się, iż ta dwójka lubi spędzać ze sobą czas.
Powiedziałaś mi Angie, że skórzaną bransoletkę warto porównać do obroży z Nienasycenia. Nie będę z siebie robić mądrali, mówiąc, że sama to zauważyłam, ale faktycznie w obu Twoich opowiadaniach Jacob został przez kogoś zniewolony. W Nienasyceniu przez okrutnego Quincey'a – tam obroża symbolizowała samo zło – poddaństwo w najgorszym tego słowa znaczeniu, brak możliwości wolnego wyboru. W Uwikłanych bransoletka symbolizuje nie tyle niewolę, co przywiązanie. Nie jest ono bolesne, bo wiąże się z miłością i przyjaźnią. Dodatkowo napis: Jestem z Tobą. Zawsze. świadczy raczej o wzajemnym oddaniu i wspieraniu się, a jednak mimo wszystko bransoletka zniewala. Nie pozwala zapomnieć o wpojeniu. Rani, gdy Jake jest daleko od Nessie. Genialnie to wymyśliłaś. Za przemyślenie fabuły od ogółu do szczegółu masz naprawdę wielki plus. Zasługujesz na miano jednej z najlepszych forowych pisarek (nie będę pisała, że jesteś najlepsza, bo obiektywnie rzecz biorąc, jest jeszcze kilka Pań, które potrafią na równi z Tobą zadbać o wszystko, by tekst płynął i był dopracowany od A do Z, ale z pewnością jesteś najbardziej aktywną i Twoje teksty – ani jeden – nic na tym nie tracą.)

Rachel i Jacob:

Smutne, że mieli tak mało czasu mieli dla siebie. Sama wiem, ile to sześćdziesiąt minut – tyle co nic. Fajnie, że go nakarmiła, dobra siostra. Tylko cola do kanapek? Ble, ech Ci Amerykanie :D

Jacob i Seth:

Dzięki tej rozmowie pokochałam Twojego Jacoba. Ogólnie i tak go uwielbiam, ale tu... zachował się bardzo dojrzale, w ogóle w Twoim opowiadaniu jest na maksa męski i hmm taki odpowiedzialny.
AngelsDream napisał:
Niespełna szesnastoletni chłopak miał pełne prawo do kwestionowania własnej seksualności, a nawet jeśli faktycznie preferował płeć brzydką, to nadal pozostawał tym samym Sethem.

To zdanie trzeba podkreślić i powtórzyć. Widzę, że przemycasz prawdy ogólne. Nie dość, że temat odważny przedstawiasz w subtelny sposób, to jeszcze chcąc nie chcąc moralizujesz, ale w dobrym tego słowa znaczeniu. To prawda - Seth nadal jest tym samym Sethem.

Jacob - Embry:

Tu powiem tylko tyle: Jake o wszystko i wszystkich się troszczy, to musi być dojmujące, że jako wilk Alfa nie może się zająć swoim stadem.

Jake - Leah raz jeszcze:


Już ktoś uwypuklił ich wymianę zdań z podtekstem, więc nie będę się powtarzała, ale to moment który przykuł również moją uwagę. I jeszcze raz robi się smutno, że im los nie dał szansy. Kibicuje Blackwater, oni się wzajemnie uzupełniają. Szkoda, że Twój Jacob nie walczy z wpojeniem, na pewno rozpisałabyś to lepiej, niż Kristine w Rising Sun.

Sam - Jake:

Czy ja mogę jeszcze bardziej nie lubić Sama, nie wiem. Mam plan ocieplić go nieco... ale nie wiem, czy mi się to uda, skoro sama pałam do niego antypatią. Jak on śmiał się tak zachować wobec Jacoba. Obleśny drań bez wyrzutów sumienia (mam na myśli zdanie o dobieraniu się do bielizny).
Na tej wymianie zdań Jake tylko zyskuje.
Angie, mam dodać coś jeszcze? W temacie Twilight może masz jeszcze coś do powiedzenia i chętnie przeczytam wszystko, ale już się na Twilight'cie nie rozwiniesz bardziej. Opowiadanie na pojedynek było świetne – taka dygresja. Wiem, że sobie bez Sagi poradzisz, rozwijaj swoje aniele skrzydła. Ciesz nasze oczy nowymi rozdziałami. Do następnego. Wink
A teraz w prezencie ode mnie, uwaga, uwaga....
Miska własnoręcznie zrobionego kisielu truskawkowego w mojej ulubionej, krowiej misce. Smacznego! Mam jeszcze takich 9, komu się dostanie, zobaczymy!


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pią 19:18, 23 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin