|
Autor |
Wiadomość |
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pią 21:03, 24 Kwi 2009 |
|
Przedstawiam Wam dziś moje nowe opowidanie. Orginalnie tytuł miał brzmieć "Addicted" bo natchnęła mnie taka piosenka piosenka o takim tytule ;] ([link widoczny dla zalogowanych]), ale ragulamin zakazuje więc tytuł spolszczony ;]
A co do treści to bohaterem i narratorem jest Jasper, akcja toczy się zanim spotkał Alice, zaraz po opuszczeniu przez niego Petera i Charlotte. Ten ff będzie miał raczej charakter statyczny więc nie spodziewajcie się zbyt wielkich zwrotów akcji, planuję 5-8 rozdziałów to wyjdzie jeszcze w praniu. To opowiadanie jest całkiem inne niż moje wcześniejsze (only with you) więc zostawiając komentarz byłoby miło gdybyście próbowali nie porównywać ze sobą tych dwóch ff. To taka mała prośba z mojej strony
Dłużej już nie zanudzam, zapraszam do czytania i komentowania
Za sprawdzenie dziękuję bardzo Pernix ;*
Rozdział 1
To było wyjątkowo deszczowe lato w Filadelfii. Chodziłem po mieście, nie mogąc znaleźć swojego miejsca. Krople deszczu spływały po moich włosach, przechodnie mijali się bez słowa, nieznajome kobiety rzucały mi często spojrzenia spod wytuszowanych rzęs, jednak ja nie dostrzegałem tego, co dzieje się wokół. Rezygnacja wypełniała mnie na wskroś, nienawidziłem samego siebie. Jestem potworem. Ta jedna myśl odbijała się od mojej czaszki i ciągle powracała z nową siłą. Nie widziałem sensu mojej egzystencji. Nie było w niej miejsca na żadne cieplejsze uczucia. Całe sto lat zostało wypełnione mordowaniem, zabijaniem z zimną krwią. A teraz, gdy krążyłem wśród ludzi, gdy czułem to wszystko…
Zacisnąłem mocniej pięści. Tyle radości, miłości i nadziei. Każdy przechodzień był nimi przesycony. Może pozytywne uczucia powinny mnie podnosić na duchu, ale było odwrotnie. Każda zakochana para, przechodząca obok, wzbudzała odrazę. A może po prostu smutek, że nigdy nie będę mógł doświadczyć czegoś podobnego? Chodziłem po parku bez większego celu, gdy nagle to poczułem. Lawina uczuć: złość, rezygnacja, odraza do samego siebie. Szybko poderwałem głowę. Koło mnie przebiegła młoda kobieta o przeciętnej urodzie, natychmiast odwróciłem się za nią. Jej uczucia był tak podobne do moich… niemal identyczne. Czułem to całym sobą. Zacząłem za nią iść. Niczym nie wyróżniała się spośród tłumu. Trochę za gruba, o brązowych, matowych włosach. Chodziła przygarbiona. Jej zapach także nie był zbyt ciekawy. Jakby węgiel i trawa po deszczu. Nie było w niej nic, co mogłoby mnie zaciekawić. Jednak nie mogłam oderwać od niej wzroku. Każdy krok kobiety obrazował kłębiące się w niej uczucia. Ciekawe czy ja też chodziłem w taki sposób? Czy mógłbym tego nie zauważyć? Kobieta obejrzała się za siebie i spostrzegła, że ją obserwuję. Rzuciła mi wrogie spojrzenie i momentalnie przyspieszyła. Dzięki krótkiemu kontaktowi wzrokowemu mogłem tak wiele odczytać. Rezerwa do otaczających ludzi i tęsknota za czymś nieosiągalnym. Gdy tylko mnie zobaczyła powinienem się zatrzymać i odejść, albo zaciągnąć ją do jakiegoś ciemnego rogu i zabić, ale nie mogłem zrobić żadnej z tych rzeczy. Zwolniłem nieco kroku. Musiałem zobaczyć, gdzie mieszka, wiedzieć, co będzie teraz robić. Chciałem przekonać się, jakie życie wiedzie. Co musiała zrobić, żeby być teraz tak nieszczęśliwą? Może kogoś zabiła? Może mordowała podobnie jak ja? Musiała mieć coś wspólnego ze mną, skoro targały nią takie same uczucia.
Nawet nie zauważyłem, jak znaleźliśmy się w robotniczej dzielnicy. Unosił się tu odór potu, ścieku i zepsutych ryb. Wybuchowa mieszanka. Przez chwilę się zawahałem, jednak byłem zbyt ciekawy, żeby się teraz cofnąć.
Kobieta weszła do jakiejś nędznie wyglądającej kamienicy. Wsunąłem się cicho do środka i nasłuchiwałem. Pod jej krokami skrzypiały lekko deski. Była na trzecim piętrze, gdy usłyszałem odgłos klucza wsadzanego do zamka. Szybko wyszedłem z budynku i rozejrzałem się. Jeśli wszedłbym na dach budynku znajdującego się obok, to mógłbym ją widzieć. Szybkim krokiem dostałem się do drugiej kamienicy i popędziłem na samą górę. Wejście na dach było zamknięte na kłódkę, która pod naciskiem mojej dłoni zmieniła się w kulkę. Podniosłem do góry pokrywę i wsunąłem się na dach. Podszedłem do samego skraju i ujrzałem ją. Stała przy oknie i tępo wpatrywała się w ulicę. Po jej włosach ściekała woda. Wyczuwałem emocje, które nią targały. Była w lekkim otępieniu, cała emanowała nienawiścią, co dziwne, skierowaną na siebie, gardziła sobą. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Stałem nieruchomo. Deszcz przestał padać, powoli zaczął pojawiać się księżyc. Nagle kobieta poruszyła się nerwowo i zaczęła się krzątać po malutkim pokoiku. Śledziłem każdy jej ruch. Może powinienem mieć wyrzuty sumienia, że ją podglądam, ale ich nie miałem. Ciekawość skutecznie przysłaniała poczucie winy. Kobieta położyła się spać. Gdy jej oddech stał się miarowy, co mogło świadczyć, że udała się w objęcia Morfeusza, postanowiłem zakraść się do jej mieszkania. Szybko zbiegłem z dachu i ruszyłem po schodach. Gdy wyszedłem na dwór, spostrzegłem, jak jest późno. Z daleka słychać było śpiewy pijanych robotników. Z obu kamienicach nie dochodził żaden odgłos, tylko miarowe oddechy śpiących ludzi. Siląc się na spokój, powoli wszedłem do kamienicy, w której mieszkała kobieta. Nie wydając żadnego odgłosu, piąłem się w górę. Kiedy mijałem mieszkania, jakiś szczur przebiegł mi koło nogi. Wreszcie dotarłem do celu. Przystanąłem na chwilę przed drzwiami, żeby się upewnić, czy dziewczyna na pewno śpi. Wsłuchałem się w miarowe bicie jej serca, usłyszałem krew przepływającą przez jej żyły. Tak, na pewno spała. Popchnąłem mocno drzwi, starając się zrobić jak najmniej hałasu. Gdy tylko przeszedłem przez próg mieszkania, do moich nozdrzy dotarł jej zapach. Cofnąłem się o krok, czułem jad napływający do gardła. Wybiegłem z pomieszczenia. Stojąc na klatce schodowej, odetchnąłem. Nie mogłem jej zabić. Nie chciałem. Spojrzałem na drzwi, które było zachęcająco uchylone. Poczułem ciekawość ogarniającą każdą komórkę mojego ciała. Zrobiłem krok do przodu, widziałem, że nie mogę oddychać w jej mieszkaniu, bo niechybnie ściągnę na nią śmierć.
Starając się zrobić jak najmniej hałasu, wszedłem do środka. Mieszkała w małym zagraconym mieszkaniu. Z zaciekawieniem spoglądałem na wszystkie rzeczy porozrzucane wokoło. Wystrój nie był imponujący. Zwykłe mieszkanie jeszcze bardziej zwyczajnej dziewczyny. Podniosłem z podłogi gazetę tak, aby sprawić jak najmniej szelestu i rozłożyłem ją. Data wskazywała, że było to wydanie sprzed tygodnia. Przekartkowałem dziennik, już miałem odłożyć go na miejsce, gdy coś przykuło moją uwagę. Jeden artykuł został wyrwany. Pobieżnie spojrzałem na stronę. Znajdowały się na niej ogłoszenia zaręczyn, sprawozdania ze ślubów oraz inne wydarzenia towarzyskie. Wyrwałem mały kawałek kartki i schowałem go do kieszeni. Cicho otworzyłem szafę dziewczyny, były w niej stare, poobdzierane ubrania i jakaś gruba kurtka, nędznie zwisająca z wieszaka. Nagle usłyszałem ciche westchnienie. Gwałtownie się odwróciłem. Dziewczyna miała twarz skrzywioną bólem, skopała z siebie całą kołdrę. Spała w poszarzałej koszuli nocnej.
- Matthew… zostań, nie opuszczaj mnie – wysapała.
Intensywność uczuć, jaka z niej wypływała, niemal zwaliła mnie z nóg. Rezygnacja, cierpienie, ból, a ponad tym wszystkim tęsknota obejmująca we władanie każdą komórkę, stały się nie do zniesienia. Szybko zamknąłem drzwi szafki i wyszedłem z mieszkania. Wypuściłem z płuc powietrze. Ogarnęło mnie dziwne wrażenie. Ja, który odczuwałem nastroje ludzi, nie potrafiłem go nazwać. Kłębiło się tuż nad powierzchnią ogarniającego mnie otępienia. Zmarszczyłem brwi, nagle zrozumiałem.
Czułem nić porozumienia z tą zwykłą ludzką istotą. Odruchowo ścisnąłem poręcz umocowaną przy schodach. W mgnieniu oka zamieniła się w proch. To było niemożliwe. Ta dziewczyna nie mogła odczuć jednej dziesiątej, ba, nawet jednej setnej cierpienia, które mnie ogarnia. Nie zdołałaby mnie zrozumieć! Bo jak mogłaby poczuć empatię do potwora, do istoty z ludzkich koszmarów żywiącej się krwią?
Szczerze w to wątpiłem. To było irracjonalne, niemożliwe, jednak nie mogłem pozbyć się tego dziwnego odczucia.
Delikatnie zamknąłem drzwi wejściowe od jej mieszkania i ruszyłem schodami w dół. Dzisiejszej nocy nie mogłem znaleźć sobie miejsca w tym mieście. Krążyłem między kamienicami, od czasu do czasu mijając jakiegoś pijanego robotnika. Chciałem wymazać dziewczynę z mojej pamięci, ale nie mogłem. Jej obraz, smutne zamyślone oczy oraz uczucia, tak intensywnie od niej bijące, wbiły się niczym drzazga do mojego mózgu i nie chciały wyjść.
Rozdział 2
Chodząc po opustoszałym mieście, znalazłem w końcu park, który uznałem za dobry do spędzenia kolejnej nocy. Siedziałem sztywno ma ławce było już bardzo późno, dlatego nie starałem się nawet stwarzać pozorów człowieczeństwa. Byłem pogrążony w myślach. Ta dziewczyna… ona nie dawała mi spokoju. Nagle zapragnąłem wiedzieć o niej wszystko. Skąd pojawiły się w niej takie uczucia? Chciałem dowiedzieć się, kim jest mężczyzna, którego wołała podczas snu. Co znajdowało się na kawałku gazety, który wyrwała?
Ta przeciętna dziewczyna całkiem zawładnęła moimi myślami. Jeszcze żaden człowiek nie wywarł na mnie takiego wrażenia. Omamiła mój umysł, starałem się skierować myśli na inne tory, ale nie mogłem. Nie mogłem się skupić na niczym innym. W rozpamiętywaniu jej uczuć było coś nostalgicznego, wręcz ponurego. Może porównując nasze uczucia, chciałem znaleźć odpowiedź na ogarniające mnie wyrzuty sumienia? A może i tak w końcu ją zabiję, smakując jej słodką krew. Skrzywiłem się nieznacznie. Nie chciałem tego. Odkąd opuściłem Charlotte i Petera moja awersja do zabijania ludzi pogłębiła się. Odnajdując resztki mojego człowieczeństwa, odkryłem również zakurzone sumienie. Przez sto lat leżało zapomniane w głębi mojej świadomości, jednak teraz męczyło mnie swoją obecnością. Brzydziłem się sobą, gdy czułem w gardle krew człowieka. Kiedy ogarniał mnie jego strach czy panika, czułem ogromne pokłady adrenaliny pompowane do krwi.
Gwałtownie wstałem z ławki. Nie chciałem spędzić całej wieczności, żerując na ludziach. Szybko ruszyłem pustym parkiem. Czułem pragnienie. Ogromne. Nie żywiłem się już od ponad tygodnia. To i tak był cud, że nie rzuciłem się w nocy na tą dziewczynę.
Wiedziałem, że nie mogę jej zabić. Fascynowała mnie. Odczuwałbym zbyt duże wyrzuty sumienia. Może później. Potwór, ukryty we mnie, zamruczał. Nie! Zatrzymałem się raptownie. Nie mogłem na to pozwolić. Jeśli pozostały we mnie jakieś ślady człowieka, musiałem pozostawić ją przy życiu i okazać litość. Może kiedyś ktoś zmiłuje się również nade mną?
Przebywanie wśród ludzi wpływało na pojawienie się u mnie innych uczuć, o których zapomniałem. Były to litość i nadzieja. Nie nawiedziłem tej ostatniej, słusznie nazwanej matką głupców, nie widziałem sensu łudzenia się, że nadejdzie lepsze jutro. Wiedziałem, że dla mnie nie przyjdzie. Nie zasługiwałem na lepszy los.
Nagle poczułem zapach świeżej ludzkiej krwi.
Ogarnął mną szał. Warknąłem przeciągle. Rzuciłem się biegiem. Nie panowałem nad sobą. Kierowało mną teraz pragnienie. Drapieżnik drzemiący we mnie obudził się z całą mocą. Po paru sekundach zapach był nie do zniesienia. Uderzał niemal boleśnie w moje nozdrza. Poczułem palenie w gardle i napływający intensywnie jad. Nagle zobaczyłem go. Pijak, który wybrał nieodpowiednie miejsce na spacer. Leżał w krzakach i lamentował nad zbitą butelką spirytusu. Jego ręce były zakrwawione, prawdopodobnie skaleczył się odłamkami szkła, próbując uratować resztki wysokoprocentowego płynu. Z niesamowitą szybkością uniosłem go z ziemi i zanurzyłem zęby w proszącej się o to szyi. Ciepła, aromatyczna krew spływała moim przełykiem. Człowiek nie czuł paniki, ogarniał go błogi spokój. Chyba był zbyt pijany, aby wiedzieć, co teraz się z nim dzieje. Gdy wypiłem ostatnią kroplę krwi, odrzuciłem jego bezwładne ciało.
Poczułem nową falę obrzydzenia do siebie, napłynęła wraz z świeżymi pokładami sił. Ugasiłem płonące we mnie pragnienie.
Ruszyłem biegiem. Słońce zaczęło się powoli wynurzać. Parę promieni padło na mają skórę rozświetlając ją, jakby była pokryta milionami kryształów. Zatrzymałem się raptownie. Zaczerpnąłem spory haust powietrza, po czym wypuściłem je z głośnym westchnięciem.
Zacząłem iść szybkim krokiem. Szykował się słoneczny dzień, więc powinienem znaleźć kryjówkę. Nie wiedziałem, gdzie idę, nogi same prowadziły mnie przed siebie. Po paru minutach znalazłem się znów przed kamienicą dziewczyny. Bez ruchu wpatrywałem się w jej okno. Po chwili słońce zaczęło wpełzać na ulicę, usłyszałem poranne odgłosy dochodzące z domów: muzykę grającą z radia, szumiącą wodę.
Nie został mi duży wybór. Nie wahając się już dłużej, pchnąłem drzwi frontowe i cicho pognałem na strych. Chciałem poczekać, aż dziewczyna wyjdzie z domu i wtedy dokładnie obejrzeć jej mieszkanie. Musiałem wszystko o niej wiedzieć. Dla własnego dobra. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Wto 16:48, 28 Lip 2009, w całości zmieniany 10 razy
|
|
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Pią 23:26, 24 Kwi 2009 |
|
Skoro nikt się jeszcze nie wypowiada, to zabiorę głos w sprawie. Opowiadanie ze względu na temat jest bardzo interesujące. Dobrze opisujesz uczucia targające głównym bohaterem. Ciekawi mnie związek Jaspera z tą dziewczyną. Trzymasz napięcie.
Fajnie piszesz, co mi nie grało, to powiedziałam. Jestem pewna, że znajdą się osoby, które to i owo wytkną, ale cieszę się, że zaprosiłaś mnie do współpracy, mam nadzieję, że jakoś tam pomogłam. Jeśli czegoś nie zauważyłam, to przepraszam. :)
Czekam na kolejną cześć. :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
esmeethecakeeater
Wilkołak
Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 146 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Jeleniej Góry.
|
Wysłany:
Pią 23:41, 24 Kwi 2009 |
|
Rozdział pierwszy:
Cytat: |
Krople deszczu spływały po moich włosach, przechodnie mijali się bez słowa, nieznajome kobiety rzucały mi często spojrzenia spod wytuszowanych rzęs, jednak ja nie dostrzegałem tego, co dzieje się wokół. |
Nie dostrzegam sensu tego zdania. Nie mamy do czynienia z narratorem wszechwiedzącym, a pierwszoosobowym - jak sama twierdziłaś, piszesz z punktu widzenia Jaspera. Skoro opisuje on swoją sytuacją, używając słów "nie dostrzegałem tego, co dzieje się wokół", jakim sposobem może również dodawać, że "przechodnie mijali się bez słowa, nieznajome kobiety rzucały mi często spojrzenia"?
Cytat: |
Nie widziałem sensu mojego egzystencji. |
Nie widziałem sensu mojej egzystencji.
Cytat: |
Była w lekkim otępieniu, cała emanowała nienawiścią, co dziwne skierowaną na siebie, gardziła sobą. |
Przecinek po "co dziwne", ponieważ jest to wtrącenie.
Cytat: |
Z daleka słychać było śpiewy pijanych robotników, ale w obu kamienicach nie dochodził żaden odgłos, tylko miarowe oddechy śpiących ludzi. |
Z daleka słychać było śpiewy pijanych robotników. Z obu kamienic nie dochodził żaden odgłos, oprócz miarowych oddechów śpiących ludzi.
Rozdział drugi:
Cytat: |
Ta przeciętna dziewczyna całkiem zawładnęła moje myśli. |
Ta przeciętna dziewczyna całkiem zawładnęła moimi myślami.
Cytat: |
Odnajdując resztki mojego człowieczeństwa odkryłem moje zakurzone sumienie. |
Przecinek przed "odkryłem" oraz powtórzenie. Propozycja:
Odnajdując resztki mojego człowieczeństwa, odkryłem również zakurzone sumienie.
Cytat: |
Były to litość i nadzieja. Nie nawiedziłem tej ostatniej, |
Nienawidziłem? Nie jestem pewna jak można, bądź też nie można, nawiedzać nadzieję.
To tyle, jeśli chodzi o wyłapane przeze mnie błędy.
Ogólnie Twój ff mi się podoba, szczególnie ze względu na interesujący wątek z ludzką dziewczyną. Co prawda od razu nasuwa się rozwiązanie zagadki - rzucił ją narzeczony. Chociaż kto wie? Może specjalnie chciałaś, by tak to wyglądało, wprowadzając tym czytelników w późniejsze zaskoczenie? Czekam na ciąg dalszy i życzę weny.
Pozdrawiam,
esmee. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
moonynight
Wilkołak
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia
|
Wysłany:
Sob 9:40, 25 Kwi 2009 |
|
Podoba mi się. Nawet bardzo mi się podoba. Piszesz ciekawie, tajemniczo. Zaintrygowałaś mnie.
Ta dziewczyna ma jakąś mroczną tajemnicę, czuję to. A Jasper chyba zakocha się po raz pierwszy, co?
No dobrze, koniec zgadywania.
Jestem na duże tak.
Pozdrawiam,
m. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Sob 9:43, 25 Kwi 2009 |
|
esmeethecakeeater napisał: |
Cytat: |
Krople deszczu spływały po moich włosach, przechodnie mijali się bez słowa, nieznajome kobiety rzucały mi często spojrzenia spod wytuszowanych rzęs, jednak ja nie dostrzegałem tego, co dzieje się wokół. |
Nie dostrzegam sensu tego zdania. Nie mamy do czynienia z narratorem wszechwiedzącym, a pierwszoosobowym - jak sama twierdziłaś, piszesz z punktu widzenia Jaspera. Skoro opisuje on swoją sytuacją, używając słów "nie dostrzegałem tego, co dzieje się wokół", jakim sposobem może również dodawać, że "przechodnie mijali się bez słowa, nieznajome kobiety rzucały mi często spojrzenia"? |
Taa, słuszne uwagi, z większością się zgadzam, wiedziałam, że coś ominę. Też wydawało mi się, że skoro Jas nie zwraca na nic uwagi, to nie może wiedzieć dokładnie, co dzieje się wokół. Ale z drugiej strony jest wampirem, być może chłonie to mimowolnie. A fakt, że o tym mówi beznamiętnym tonem wskazuje, że nie zwraca uwagi na otoczenie, tylko zimno relacjonuje.
Cytat: |
Nie widziałem sensu mojego egzystencji.
Nie widziałem sensu mojej egzystencji. |
Tak, w tym zdaniu najpierw było życie, stąd niezmieniony zaimek.
Cytat: |
Odnajdując resztki mojego człowieczeństwa odkryłem moje zakurzone sumienie.
Przecinek przed "odkryłem" oraz powtórzenie. Propozycja:
Odnajdując resztki mojego człowieczeństwa, odkryłem również zakurzone sumienie. |
Tak, powtórzenie zostało odkryte, ale nie miałam pomysłu na zmianę, całkiem zgrabnie wyszło zdanie w Twojej wersji. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Sob 17:06, 25 Kwi 2009 |
|
Pernix To ja dziękuję, że zgodziłaś się na współpracę ^^ bardzo pomogłaś, a Twoje słowa uznania są jeszcze milej widziane ze względu na to że widziałaś tekst jak jeszcze roił się od błędów
esmeethecakeeater błędy poprawiłam, a co do tego fragmentu:
Cytat: |
Krople deszczu spływały po moich włosach,przechodnie mijali się bez słowa, nieznajome kobiety rzucały mi często spojrzenia spod wytuszowanych rzęs, jednak ja nie dostrzegałem tego, co dzieje się wokół. |
To podoba mi się bardzo wytłumaczenie Pernix ^^
Ale pisząc to zdanie widziałam nieco inaczej tą sytuację. Jasper tak był pochłonięty swoimi rozmyślaniami, że nie zwracał uwagi na to co dzieje się wokół, ale mimo wszystko zdawał sobie sprawę, że przechodzą koło niego ludzie, że ktoś na niego patrzy...
Jak czasem mam zły humor i tez idę sobie pospracerować, żeby pomyśleć na osobności to nie zwracam uwagi na to co dzieje się w około, ale mimo wszystko dostrzegam ludzi, który mnie mijają mimo, że się na tym nie skupiam. Może źle użyłam słów, ale właśnie taki miały one mieć sens :D postaram się uniknąc w przyszłości takich niedociągnięć.
Cytat: |
Co prawda od razu nasuwa się rozwiązanie zagadki - rzucił ją narzeczony |
Z oczywistych względów nie powiem co się dzieję z dziewczyną, ale jak każdy autor chce zaskoczyć czymś czytelników i nie poszłam całkiem na łatwiznę
moonynight Cieszę się, że Ci się podoba i że jesteś zaintrygowana :D Dziewczyna ma pewną tajemnicę i w kolejnych rozdziałach będzie sie ona stopniowo pojawiać a co do zakochania Jaspera to broń boże! Nie wplatam tu żadnych wątków miłosnych, na pewno nie jeśli chodzi o dwójkę tych bohaterów razem. A co będzie ich łączyć to się dowiecie w miarę czytania ;]
I dziękuję za miłe komentarze;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Gość
|
Wysłany:
Nie 17:06, 26 Kwi 2009 |
|
Na razie co do pierwszego rozdziału:
chyba 'w obu'
Cytat: |
Zrobiłem krok do przodu, widziałem, że nie mogę oddychać w jej mieszkaniu |
Nie wiem czy można widzieć niemożność oddychania, ale może jestem zacofana. W takim razie 'wiedziałem'.
Cytat: |
Mieszkała w małym zagraconym mieszkaniu |
Piła pomarańczowy napój z pomarańczy.
Masło maślane. Mogłaś użyć jakiegoś zamiennika
Cytat: |
poczuć empatię do potwora |
Empatii nie da się poczuć. Albo się ją ma, albo nie. Człowiek się z tym rodzi i zazwyczaj nie robi wyjątków, więc nie widzę sensu w tym zdaniu.
Nadużywałaś trochę słów 'kamienica' i 'mieszkanie'.
Co do rozdziału drugiego:
Cytat: |
Nie nawiedziłem tej ostatniej |
Można nawiedzać, czy też nie nawiedzać uczucia?
Chyba chodziło Ci o nienawiść. W takim razie piszemy to tak: nienawidziłem
Cytat: |
wraz z świeżymi pokładami sił |
Ludzie, trochę szacunku dla oczu i umysłu czytelnika. Przecież to się ciężko czyta, nie mówiąc już nawet o wymowie.
ze świeżymi - tak brzmi i czyta się lepiej.
Było trochę interpunkcyjnych błędów. Ogółem trochę za mało się dzieje, bym mogła powiedzieć czy mi się podobało czy nie. Poczekam na to, co stanie się dalej. Mam nadzieję, że jednak wprowadzisz trochę akcji.
Życzę weny i pozdrawiam,
M. |
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Nie 17:08, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 21:47, 03 Maj 2009 |
|
Masquerade Dziękuję bardzo za pokazanie błędów, mam nadzieję, że udało mi się teraz uniknąć powtórzeń^^
Dziś daję 3 rozdział, przepraszam za zwłokę ale zbliżająca sesja troche daje się we znaki ;]
Mam nadzieję, że się spodoba
Za korektę dziękuję pięknie Pernix
Rozdział 3
Spokojnie czekałem, aż dziewczyna wyjdzie z mieszkania. Uchyliłem lekko drzwi od strychu. Zaczęły do mnie dochodzić odgłosy z różnych części kamienicy, a także emocje towarzyszące wstawaniu. Przede wszystkim było to lenistwo i żal, spowodowany wczesną pobudką oraz zdenerwowanie. Czekałem cierpliwie. Kiedy przysłuchiwałem się porannej krzątaninie ludzi, ogarnęła mnie nostalgia. Zazdrościłem im tej chwili zapomnienia w postaci snu. Mogli na chwilę uciec od swoich problemów, stać się kimś innym. Ja zostałem pozbawiony nawet tego. Westchnąłem z rezygnacją i skupiłem się na odnalezieniu uczuć, należących do dziewczyny.
Nie była dziś w najlepszym humorze, przepełniała ją tęsknota i żal. Wsłuchiwałem się w bicie jej serca, miarowo przepompowywało krew. Chodziła po mieszkaniu, zapewne przygotowując się do wyjścia. Po kilkunastu minutach, które wydawały się wiecznością, intensywniej poczułem jej zapach. Szybko wyszedłem ze strychu i wychyliłem się lekko przez barierkę. Schodziła po schodach. Poczekałem, aż wyjdzie z budynku, a po chwili, podążyłem za jej przykładem. Obszedłem kamienicę, aby dotrzeć do schodów przeciwpożarowych. Szybko wszedłem po nich na odpowiednie piętro. Okno było lekko uchylone, więc z łatwością wślizgnąłem się do środka. Kobieta musiała się śpieszyć, bo łóżko zostało nie zaścielone, a na malutkim stoliku znajdowały się resztki śniadania. Z kieszeni wyciągnąłem kawałek gazety, który wczoraj urwałem. Przyłożyłem go do nosa i wciągnąłem zapach. Następnie skupiłem się na odszukaniu tej woni w mieszkaniu. Po chwili ją wyczułem. Była stłumiona, jednak mimo wszystko wyczuwalna. Szybko skierowałem się w stronę łóżka dziewczyny. Schyliłem się i sięgnąłem pod kanapę. Wyciągnąłem szare, duże pudełko. Delikatnie odkryłem pokrywę. Znajdowało się tam kilka zdjęć, bukiet ususzonych kwiatów i złoty łańcuszek z malutką zawieszką w kształcie księżyca. Zacząłem przeglądać fotografie, pierwsza przedstawiała roześmianą kobietę i jakiegoś mężczyznę, który obejmował ją w pasie, wyglądali na bardzo szczęśliwych. Na kolejnym ujrzałem tą samę parę, zmieniał się tylko krajobraz za nimi, stali teraz w jakimś parku. Na następnym kobieta tarzała się w kolorowych liściach. Spojrzałem pobieżnie na resztę zdjęć, wszystkie przedstawiały tą samą parę. Na moich ustach powoli zaczął pojawiać się kpiący uśmiech. Na dnie pudełka znajdował się pognieciony kawałek gazety. Sięgnąłem po niego, na zdjęciu znajdował się ten sam mężczyzna, obejmował jednak jakąś blondynkę, przeniosłem wzrok na notatkę znajdującą się poniżej i zacząłem czytać:
„Matthew McGonery, właściciel prywatnej kliniki, weźmie ślub z dziedziczką fortuny Anne Larrabee. Wczoraj miały miejsce oficjalne zaręczyny pary…"
Nie kończąc nawet czytać, odłożyłem artykuł na miejsce. Schowałem wszystkie rzeczy do pudełka, po czym wsunąłem je na miejsce. Wstałem z podłogi i popatrzyłem w stronę lustra. Na mojej twarzy malowała się dziwna mieszanka zrozumienia i kpiny. Roześmiałem się cicho.
O czym ja myślałem, że ludzka dziewczyna okaże się mordercą? Potworem? Że będzie choć odrobinę podobna do mnie?
Chciałem wyrzucić z głowy te myśli. To było takie typowe. Zapewne wdała się w romans z szanowanym człowiekiem, który po pewnym czasie się znudził i ją rzucił. Prychnąłem. Czy naprawdę się spodziewałem, że odkryję jakąś mroczną tajemnicę, tłumaczącą uczucia, które ją targały? Doprawdy śmieszna sytuacja.
Ludzie zaskakiwali mnie coraz bardziej. Czy zwykły zawód miłosny może doprowadzić kogoś do takiego stanu?
Spojrzałem jeszcze raz w lustro, na mojej twarzy malowało się rozbawienie, jednak po chwili spoważniałem. Usłyszałem szybkie kroki na schodach i intensywny zapach jakiegoś człowieka, który zbliżał się coraz bardziej. Zawahałem się, czy to możliwe, że dziewczyna nie mieszkała sama? Uchyliłem okno. Po chwili usłyszałem zgrzyt klucza w zamku. Szybko wyszedłem na schody przeciwpożarowe. Stanąłem w miejscu i nasłuchiwałem. Ktoś wszedł do mieszkania i zamknął za sobą drzwi. Usłyszałem szybkie kroki w moim kierunku, jednak po chwili zamilkły. Wychyliłem się lekko i zerknąłem przez szybę. Na środku pokoju stał mężczyzna, którego widziałem na zdjęciach. Stał bokiem do okna, więc mogłem dostrzec zmartwienie malujące się na jego twarzy. Gwałtownie ruszył się w stronę szafy otworzył ją i zaczął wyrzucać wszystkie ubrania na podłogę. Zmarszczyłem brwi. Przez głowę przeszła mi myśl, że może powinienem go powstrzymać, ale zdrowy rozsądek mi mówił, że nie mogę ryzykować.
Z ciekawością przyglądałem się jego poczynaniom. Widocznie czegoś szukał. Grzebał we wszystkich szafkach. Wyrzucał zawartość szuflad. Sięgnął nawet pod łóżko i wyciągnął pudełko, tak jak ja wcześniej. Gdy otworzył wieko zaśmiał się cicho, po czym mruknął pod nosem:
- Ach Mary, ale głupia z ciebie dziewczyna.
Zmarszczyłem brwi. Biły od niego bardzo negatywne uczucia. Żądza władzy, pycha, chciwość. Był złym człowiekiem. Chciałem wiedzieć, czego szuka, wychyliłem się bardziej, ale nieopatrznie popchnąłem jakiś metalowy przedmiot, który zsunął się po schodach, robiąc dużo hałasu. Cofnąłem się błyskawicznie i pobiegłem jak najszybciej po schodach, na samą górę. Zatrzymałem się na ostatnim piętrze i popatrzyłem z wahaniem w dół. Mężczyzna wychylał się przez okno i rozglądał się na boki. Po chwili zamknął okno z głośnym trzaskiem. Odetchnąłem. Powoli, starając się robić jak najmniej hałasu, zacząłem schodzić na dół. W połowie drogi do moich nozdrzy doszedł znajomy zapach, odwróciłem się gwałtownie i zobaczyłem dziewczynę. Mary. Biegła w stronę domu. Była bardzo zdenerwowana, bała się. Po chwili zniknęła w wejściu. Szybko dotarłem do jej okna. Mężczyzna dalej grzebał w szafie. Po sekundzie wyprostował się i wydał z siebie pełny zadowolenia okrzyk. W jego ręce był plik dokumentów. Nawet nie fatygował się, żeby powrzucać do szafy rozrzucone rzeczy. Szybkim krokiem wyszedł z pokoju i otworzył drzwi frontowe. Musiał wpaść tam na Mary, gdyż do moich uszu dobiegł zdenerwowany kobiecy głos:
- Matthew, oddaj mi to!
- Wiesz, że nie mogę – powiedział mężczyzna z rozbawieniem.
Usłyszałem szelest kartek i jego głośny śmiech, może kobieta próbowała mu wyrwać kartki?
- Oddaj mi to!
- Ach, Mary, nigdy się nie nauczysz? Ja zawsze dostaje to co chce, a twoje żałosne próby przechytrzenia mnie naprawdę na nic się nie zdadzą, choć, nie powiem, rozbawiła mnie twoja wojownicza postawa. Nie spodziewałem się tego po tobie.
- Nie będziesz się śmiał, gdy wsadzą cię do więzienia! – rzuciła rozwścieczonym głosem dziewczyna.
- Nie sądzę, żeby do tego doszło – powiedział lekko mężczyzna. – Teraz nie masz żadnych dowodów.
- Złożę zeznanie na policji.
- Oskarżą cię o współudział – powiedział Matthew z kpiną w głosie.
- Nie obchodzi mnie to! Nie może ci to ujść na sucho! – krzyczała kobieta.
- I tak nikt ci nie uwierzy. Jak się jeszcze przyznasz, że byłaś moją kochanką, twoja wiarygodność spadnie. A teraz wybacz moja droga, ale Anne na mnie czeka.
- Nie pozwolę ci!
Usłyszałem szelest kartki i zduszony okrzyk Mary, a po chwili głośny trzask. Wychyliłem się bardziej. Kobieta leżała bezwładnie pod ścianą. Matthew popatrzył na nią z odrazą. Biła od niego satysfakcja i zadowolenie. Warknąłem cicho. Poczułem napływającą złość. Najchętniej rzuciłbym się na tego człowieka i go zabił. Mary spojrzała na niego z przestrachem w oczach. Mężczyzna nachylił się nad nią i wyszeptał:
- Pamiętaj, że ze mną nie wygrasz. Lepiej od razu daj sobie spokój.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z mieszkania. Po chwili usłyszałem skrzypienie schodów. Drapieżnik, drzemiący we mnie, miał ochotę rzucić się biegiem za mężczyzną. Niemal czułem jego krew, spływającą moim gardłem. Już zacząłem schodzić po schodach, gdy rzuciłem przelotne spojrzenie w stronę Mary. Kobiet zwinęła się w kłębek i szlochała cicho. Poczułem uścisk gdzieś w okolicach mojego martwego serca. Napłynęły do mnie jej uczucia: rezygnacja, cierpienie, strach, a między nimi także determinacja. Westchnąłem lekko, rzuciłem wściekłe spojrzenie mężczyźnie, który właśnie przechodził przez ulicę i skupiłem się na uspokojeniu Mary. Zredukowałem cierpienie i pozwoliłem poczuć jej nieco spokoju. Dziewczyna odgarnęła głosy, które przykleiły się do jej twarzy, a potem zaczęła podnosić się z podłogi. Na jej twarzy odmalowała się determinacja, stłumiła pozostałe emocje. Żałowałem, że nie mogę czytać w myślach, wiele bym dał, żeby dowiedzieć się, co teraz dzieje się w jej głowie.
Chciałem się dowiedzieć o wszystkim, co dotyczyło jej życia, czułem się w obowiązku, żeby nad nią czuwać. Ochraniać ją. Pomagać.
Ta dziewczyna przyciągała mnie, jednak nie w sposób, w jaki kobieta pociąga mężczyznę, to było silniejsze uczucie, czystsze. Było w niej coś intrygującego, coś co nie pozwalało mi myśleć o niczym innym. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Nie 22:35, 03 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Masquerade
Gość
|
Wysłany:
Nie 22:28, 03 Maj 2009 |
|
Cytat: |
Zaczęły do mnie dochodziły |
Jeśli to miał być czas zaprzeszły, to nie wyszedł.
Cytat: |
Na dnie pudełka znajdował się pognieciony kawałek gazety. Sięgnąłem po niego, na zdjęciu znajdował się ten sam mężczyzna |
Okrutne powtórzenie.
Cytat: |
Nie kończąc nawet czytać, odłożyłem artykuł na miejsce. Schowałem wszystkie rzeczy do pudełka, po czym wsunąłem je na miejsce. Wstałem z podłogi i popatrzyłem w stronę lustra. |
Nie jest to błędem, ale mnie to strasznie razi - jest za dużo czasowników. Czasem się to jeszcze pojawiało.
Cytat: |
Powoli, starając się robić jak najmniej hałasu, zacząłem schodzić na dół. |
No, ciekawa jestem, jakież to 'hałasy' mógł poczynić wampir
Cytat: |
- Matthew oddaj mi to! |
Przecinek po 'Matthew'. Dużo interpunkcyjnych jest.
Cytat: |
- Nie sądzę, żeby do tego doszło. – powiedział lekko mężczyzna. |
Bez kropki po 'doszło'.
Cytat: |
- Pamiętaj, że mną nie wygrasz. |
Ciekawam wielce, jak można wygrać coś kimś. Zmień to szybciutko.
Co do treści, to coś zaczyna się dziać i chcę wiedzieć co. Co to były za papiery i przekręty? Jak dalej potoczą się losy owej dziewczyny i Jazza? Czekam.
Pozdrawiam,
M. |
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Nie 22:28, 03 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 22:49, 03 Maj 2009 |
|
Pomijam na razie wszystkie uwagi poprzedniczki, a odniosę się do ostatniej.
Jak to nie można czegoś z kimś wygrać?
A sprawa w sądzie, do bladej Anielki, nie można z kimś sprawy wygrać?
A no widzisz, jak wampir coś popchnie, to to się przewróci, nic nadzwyczajnego, złośliwość rzeczy martwych.
Tak, bez kropki, tak, po Matthew przecinek, tak, winno być: "Zaczęły dochodzić", tak, powtórzenie warto zlikwidować. A jednak odniosłam się do większości uwag.
Tak, beta sucks!
P.S. Zedytowałam nawet swój post, żeby się Mrs Masquerade nie narazić, bo pozapominałam przecinków, ale może coś tam jeszcze znajdzie. Pozdrawiam serdecznie.
Editos, któryś z rzędu: Teraz jeszcze słów kilka o opowiadaniu. Rozdział trzeci przekonał mnie do tej statycznej formy, akcja wartka nie jest, ale dzięki naszej rozmowie, wiem na czym Ci zależy i myślę, że z każdym rozdziałem rozwijasz się pod tym kątem. Najbardziej intryguje mnie to czy Jasper będzie pomagał dziewczynie z ukrycia, czy ujawni swoje oblicze. Ach, niech utrze nosa Matthew, tacy faceci są najgorsi (zresztą kobiety tego pokroju też, żeby nie było, że jestem feministką.) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Pon 18:42, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Sob 11:22, 13 Cze 2009 |
|
Masquerade Poprawiłam błędy, a co do treści to oczywiście nie odpowiem na pytanie żeby nie psuć nastepnych rozdziałów :P
Pernix Beta wcale nie jest sucks^^. Cieszę sie, że przekonałaś się do tego ff i dziękuję jeszcze raz za betowanie ;] Bez Ciebie byłoby sto miloinów więcej błędów :D Wybaczcie za wyolbrzymienie :P
A co do następnego rozdziału to mam mały zastój twórczy, albo inaczej moja wena zwróciła się teraz w inną stronę, więc proszę o odrobinę cierpliwosci
---------------
Bardzo przepraszam, że musieliście tyle czekać , ale miała chwilowy brak weny :) Dodaję kolejny rozdział i mam nadzieję, że się spodoba :)
Betowała wspaniała Pernix
Rozdział 4
Zaraz po tym, jak Mary usnęła, wślizgnąłem się do jej pokoju. Już od kilku godzin obserwowałem jej niespokojny sen. Rzucała się po łóżku, często coś mamrotała pod nosem. Patrzyłem na nią jak zahipnotyzowany. W nerwowych ruchach dziewczyny było coś fascynującego. Każde nawet najmniejsze drgnięcie jej dłoni wzbudzało w niej nowe przeżycia. Nie miałem pojęcia, że człowiek może tyle odczuwać w czasie snu. Byłem bardzo ciekawy, jakie obrazy pojawiają się przed tymi wrażliwymi oczami. Czy jej strach jest wywołany przez wspomnienie szarpaniny z mężczyzną? A może to wcale nie jest z nim związane i boi się potworów spod łóżka. Uśmiechnąłem się pod nosem. Poczułem wielką chęć, aby poznać źródło tych uczuć.
Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, po policzkach Mary zaczęły spływać łzy. Strach, który odczuwała zmienił się w wszechogarniający smutek. Poczułem współczucie, rozlewające się po moim ciele. Zapomniałem już dawno o tym uczuciu. Byłem poruszony. Nie tyle jej płaczem, co wrażeniem, które się ze mnie zrodziło. Zmarszczyłem brwi. Ta dziewczyna budziła we mnie ludzkie odruchy, o których już dawno zapomniałem. Szczerze to nawet nie sądziłem, że one jeszcze gdzieś są. Myślałem, że wszystkie ludzkie reakcje zniknęły w czasie stu lat walki, że zostały brutalnie zabite. Moje człowieczeństwo niknęło z każdym atakiem, z każdym śladem ugryzienia na mojej skórze, ale kiedy siedziałem w ciemnej sypialni, zaczęło się na nowo odradzać. Miałem wrażenie, że każda łza, spływająca po jej policzku, dostaje się do mojego serca. Płynie powoli w jego głąb i sprawia, że staje się odrobinę bardziej żywe. Gwałtownie wstałem z fotela.
To wszystko było kłamstwem. Przestałem być człowiekiem już ponad sto lat temu i nic nie zmieni tego stanu rzeczy. Chcąc zapobiec moim ponurym rozmyślaniom, chciałem poszukać czegoś, co pomogłoby mi zrozumieć jej wczorajszą szarpaninę z mężczyzną. Miała jakieś dokumenty, które obciążały go winą. Nie mogłem sobie wybaczyć, że nie dotarłem do nich pierwszy. Bezszelestnie otwierałem szafki i szukałem czegokolwiek, co pomogłoby mi zrozumieć.
Natrafiłem na jakieś stare czasopisma, przekartkowałem je, ale nie znalazłem nic godniejszego uwagi. Pod stertą gazet znalazłem dyplom ukończenia szkoły pielęgniarskiej. Zdziwiłem się. Jej praca powinna sprawiać, że czuje się lepiej, w końcu pomagała innym. Zatem skąd się wzięły jej wyrzuty sumienia i pogarda do siebie? Byłem coraz bardziej sfrustrowany. Przeszukałem wszystkie szafki w pomieszczeniu, ale nie znalazłem już nic godnego uwagi. Zacisnąłem mocno pięści. Czułem się taki bezsilny, a zarazem taki zaciekawiony. Musiałem zrobić coś, co pomogłoby mi odkryć jej tajemnicę. Skoro nic już nie zostało do odnalezienia w mieszkaniu, musiałem zobaczyć, gdzie pracuje. Może tam też ukryła coś ważnego? Szybki krokiem podszedłem do okna. Uchyliłem lekko zasłonę, a moim oczom ukazało się niebo, było pokryte chmurami – to stanowiło dla mnie duże ułatwienie. Może uda mi się jakoś wmieszać w tłum. Skrzywiłem się. Nie lubiłem przebywać wśród ludzi, udawać jednego z nich. Wzbudzałem zbyt duże zainteresowanie, bardzo irytowało mnie przyspieszone bicie serca i odczucia płytkich dziewcząt, gdy mnie mijały. Ich pożądanie budzące się na mój widok. Gdyby tylko wiedziały, kim jestem. Nigdy nie mogłyby zapragnąć takiego mordercy jak ja. Nie czułem wyrzutów sumienia z powodu śmierci wampirów, którą przyniosłem. Sądziłem wręcz, że to był dobry uczynek - skracać życie innym kreaturom mojego pokroju. Pasożytom żerującym na cudzym życiu. Moje sumienie było bardziej skalane śmiercią, którą przyniosłem ludziom. Tym słabym, kruchym istotom, które nawet nie wiedziały o naszym istnieniu.
Nagle usłyszałam gwałtowne bicie serca:
- Kto tu jest? – Do moich uszu dotarł przerażony głos Mary. Czułem, bijący od niej strach. Błyskawicznie wybiegłem z pokoju i wyszedłem przez okno. Gdy już byłem poza jej mieszkaniem, skupiłem się, aby ją uspokoić. Po chwili jej oddech stał się bardziej miarowy. Odetchnąłem. Jak mogłem sobie pozwolić na taka nieuwagę? Zdecydowanie stawałem się bardziej ludzki. Bardziej zdolny do popełniania błędów. Dopuściłem do tego, żeby uczucia mną zawładnęły. Nie mogłem na to zezwolić, jeśli chciałem dowiedzieć się prawdy. Zacisnąłem dłoń w pięść i uderzyłem nią w ścianę, na której od razu pojawiło się wgłębienie. Musiałem się skupić.
****
Snułem się po mieście, krocząc śladem Mary. Poznałem jej zapach na tyle, że mogłem go swobodnie odróżnić od innych. Mijałem ludzi podążających do pracy, dzieci śpieszące do szkoły. Mimo, że jak najbardziej starałem się nie rzucać w oczy moja osoba przykuwała prawie każde spojrzenie. Wyczuwałem uczucia od nich bijące: pożądanie kobiet, zazdrość mężczyzn. Gardziłem tymi wszystkimi ludźmi, ich potrzeby były takie przyziemne. Wszystko, żeby tylko zaspokoić. Ale i tak zazdrościłem im całym sobą.
Po kilkunastu minutach woń Mary urwała się. Zdezorientowany, zacząłem się rozglądać, powoli wciągnąłem powietrze. Wątła nić jej zapachu była wyczuwalna z kamienicy. Przyjrzałem się uważnie: był to stary budynek, gdzieniegdzie brakowało cegieł, a niektóre miejsca były pokryte różnymi napisami. Przed wejściem żałośnie zwisał szyld „Przychodnia”. Powoli popchnąłem drzwi, jednak gdy tylko je lekko uchyliłem, cofnąłem się dwa kroki do tyłu. Do moich nozdrzy dotarł kuszący zapach krwi. Była ledwo wyczuwalna nawet dla moich wyostrzonych zmysłów, ale i tak dopadło mnie nagłe pieczenie w gardle. Zacisnąłem pięści i niewiele myśląc, rzuciłem się do ucieczki.*
****
Biegłem, chcąc zostawić moje wszystkie troski za sobą, zapomnieć o mojej zwierzęcej naturze, zapomnieć o tej kobiecie, która zdominowała moje myśli. Tą ostatnią walkę przegrałem jednak szybko. Rozsadzała mnie od środka ciekawość, a z każdym kolejnym kilometrem zwiększała się ona coraz bardziej. W końcu postanowiłem wrócić. Zwyciężony. Czekałem pod przychodnią, gotowy śledzić Mary, gdy tylko wyjdzie z pracy.
Po paru godzinach, które dłużyły mi się jak jeszcze żadne w mojej całej egzystencji, zobaczyłem jak wychodzi. Odwróciła się i uśmiechnęła do kogoś ciepło. Zaraz za nią z budynku wyszedł mężczyzna, był to wysoki, chudy blondyn. Zdziwiłem się, gdy doszły do mnie jego uczucia. Miłość. On kochał Mary. Uśmiechnąłem się lekko. Cóż, kolejny dowód potwierdzający, jak bardzo się od niej różniłem. Ją był w stanie ktoś pokochać, a ja nie zasługiwałem nawet na zwykłą sympatię. Szedłem w pewnej odległości od nich, takiej aby nie mogli mnie zauważyć, ale żebym mógł słyszeć ich rozmowę:
- Bardzo się cieszę, że rzuciłaś pracę w tej nowobogackiej klinice. Ten ordynator to prawdziwa pijawka.
- Nie mów tak Peter – rzuciła z lekką urazą w głosie Mary.
- Ale to prawda!- zaczął bronić się mężczyzna. – Słyszałaś, jakie plotki krążą na jego temat?
- Nie, ale nie odmówię Ci przyjemności opowiedzenia mi o nich… - powiedziała cierpko kobieta.
- To wcale nie jest przyjemność. – Głos mężczyzny przybrał szorstki ton. – Podobno w tej klinice mają miejsce nielegalne zabiegi.
- Od kiedy wierzysz wszystkim plotkom? Zawsze miałam Cię za rozsądnego mężczyznę - powiedziała Mary siląc się na lekki ton, ale nie udało jej się ukryć zdenerwowania, jej serce też zaczęło gwałtowniej bić.
- Och Mary, jestem rozsądny, po prostu uważam, że on jest do tego zdolny. Ty powinnaś najlepiej wiedzieć o tym, że on jest bezwzględny.
Mary zatrzymała się raptownie, szybko schowałem się między dwoma kamienicami, aby nie mogli mnie dostrzec.
- Co to miało znaczyć? – zapytała ostro kobieta.
- Mary, nie musisz nic przede mną ukrywać… Ja wiem, że ty… że wy mieliście romans.
Poczułem fale złości, która uderzyła od kobiety.
- To nie jest twoja sprawa!
- Mary, martwię się o ciebie – powiedział z wahaniem mężczyzna. Wyczułem nagłą zmianę w jego nastroju. Pojawiło się w nim jakieś nagłe napięcie i zdecydowanie. – Musisz wiedzieć, że ja cię ko…
- Nie! Przestań! Nie mów nic więcej! – Usłyszałem głośne uderzanie obcasów o chodnik.
- Czego się boisz? Ja cię nie zranię jak on – powiedział z błaganiem w głosie Peter.
- Jak możesz coś do mnie czuć, skoro nawet nie wiesz kim jestem…?
- Mary, przecież znam cię od zawsze, wiem że jesteś dobra i …
- Nie jestem – przerwała mu gwałtownie kobieta. – Chcesz wiedzieć, co się dzieje w klinice? Chcesz wiedzieć, dlaczego odeszłam? Zabijałam tam ludzi! Słyszysz?! A Matthew mnie tylko wykorzystywał do zdobywania coraz większej władzy i pieniędzy! Dalej myślisz, że mnie znasz?
Zerknąłem zza ściany. Zobaczyłem, jak Mary zaczęła biec, a Peter stoi nieruchomo i patrzy na nią, odchodzącą. Na jego twarzy malował się szok i przerażenie, ale zaraz zastąpiła ją troska i smutek.
Osunąłem się powoli na chodnik. Wygląda na to, ze Mary jednak miała ze mną więcej wspólnego, niż przypuszczałem.
* Zanim zaczniecie przywoływać mi fragmenty KwN to powiem, że specjalnie podkreśliłam, że zapach krwi był ledwo wyczuwalny nawet dla Jaspera, dlatego mógł uciec. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Sob 13:26, 13 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aryaa
Wilkołak
Dołączył: 27 Sie 2008
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Sob 11:40, 13 Cze 2009 |
|
Zazwyczaj nie czytam opowiadań, które mówią o życiu Jaspera, ale "Uzależnionego" przeczytałam pierwszy rozdział, później drugi i tak oto się "wciągnęłam" :)
Mam sentyment do scen mówiących o tym, jak ktoś obserwuje śpiącą osobę. Jest w tym coś... magicznego. Jasper jest tutaj wręcz nieziemski! A jak przeszukuje pokój Mary, żeby móc ją zrozumieć. Trochę przypomina mi Edwarda z sagi. Jestem zły, nie jestem człowiekiem i nie ma we mnie choćby krzty człowieczeństwa :P
Trochę krótkie są te rozdziały, no! Życzę, aby wena szybko zapukała do Twych drzwi :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Nie 12:06, 14 Cze 2009 |
|
Nie wiem zupełnie, dlaczego tak mało osób komentuje to opowiadanie. Widać są tu tylko miłośnicy miziu-kiziu i B&E, tymczasem to, co piszesz jest bardzo intrygujące. Moim zdaniem czwarty jest najlepszym rozdziałem, lubię takie kryminalne wątki. Mordowała z miłości... cóż miłość ogłupia. Wyrzuty sumienia, zawód miłosny, gdzieś tam w tle nieszcześliwie zakochany facet. Jasper, którym targają uczucie i jego niewytłumaczalne przywiązanie do dziewczyny oraz chęć poznanania przyczyn jej stanu emocjonalnego. Jasper, szukający w sobie człowieczeństwa.
Cieszę się, że doczekałam się kolejnej części i czekam na następną. :)
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że Mary to drugie czy pierwsze (sama już nie wiem) imię Alice... ale chyba to nie ona, prawda?
Raczej nie, bo w pierwszym mówisz, że jest pulchniejsza i przygarbiona jednakże byłoby ciekawe, gdyby Jasper poznał Alice w jej ludzkim życiu... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Gość
|
Wysłany:
Czw 14:22, 18 Cze 2009 |
|
No, no! Ja SE wypraszam! Że nie dostaje powiadomień, to wina Złych Mocy, które zawładnęły forum. Otóż co... Otóż, podoba mi się coraz bardziej. Cóż ta Mary tam robiła... Zabijała, ale w jaki sposób, chciałabym wiedzieć. Jazzy Spazzy się zakocha? Nieee! To znaczy, tak, ale nie rób z niego lowelasa :D
Pernix, jako żem leniwa, to ino napomknę, że sporo interpunkcyjnych się zdarzało *bije pejczykiem*
Gdzieś były zaimki osobowe wielką literą. No i co teraz?! :P
Ok, pomarudziłam, to teraz już idę :P
Czekam na kolejne rozdziały i pozdrawiam,
M. |
|
|
|
|
Pernix
Moderator
Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 208 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera
|
Wysłany:
Czw 19:06, 18 Cze 2009 |
|
Masquerade, jak Ci się nie chce wskazać błędów, to nie marudź :p
Ciekawa jestem tych zaimków osobowych szczególnie... wskaż mi je proszę. Byś już odpuściła, jest ciepło, mózg się lasuje. :)
Sorki za offtopik.
edit: ok, masz rację, nie zauważyłam.
Jak sieodpuszcza, to się bety nie stresuje :p
chyba, że chcesz mi humor zepsuć. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Czw 19:34, 18 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Masquerade
Gość
|
Wysłany:
Czw 19:29, 18 Cze 2009 |
|
Cytat: |
- Nie, ale nie odmówię Ci przyjemności opowiedzenia mi o nich… - powiedziała cierpko kobieta. |
widać?:D
Ciepło? W takim razie nie wiem w jakim kraju mieszkasz :P Poza tym, gdybym 'nie odpuszczała', to wypisałabym tu wszystko. A stać mnie na to . Ale odpuściłam, więc nie wypisałam ino wskazałam tak mniej więcej :P
edit:
dążę do tego :P to jest celem mojej nędznej egzystencji :P
Ja Ci tylko uświadamiam :P i tak nie wypisałam wszystkiego, więc teraz to Ty nie marudź :P |
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Czw 19:47, 18 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Fanka Twilight
Nowonarodzony
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 10:41, 19 Cze 2009 |
|
Bardzo się cieszę, że zwiększa się liczba opowiadań o Jasperze. To moja ulubiona postać. Myślę, że to będzie niezła historia. Całe szczęście, że wplotłaś do niej wątek morderstw popełnionych przez tę Mary. Mam nadzieję, że napiszesz jednak osiem, a nie pięć rozdziałów, bo, przyznaję bez bicia, wciągnęłam się.
Weny i chęci do pisania
F.T. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Pon 18:26, 22 Cze 2009 |
|
Tajemnicze to Twoje opowiadanie, zaciekawiło mnie. Intryguje mnie też tytuł - uzależniony od czego? Jakimi drogami i dokąd zmierza ta akcja? Będę pilnie obserwowała. Postać sfrustrowanego swą egzystencją Jaspera jest fajnie wykreowana, utrwala nastrój smutku, beznadziei i melancholii. Błędów niewiele, same drobniaki interpunkcyjne, więc niech się beta nie stresuje - dobrze jest.:D Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
niobe
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 96 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 20:38, 05 Lip 2009 |
|
Dziekuję bardzo za wszystkie komentarze, które sprawiły mi niezwykłą przyjemność ^^ Bez zbędnych wstępów, następny rozdział:
Betowała wspaniała Pernix
Rozdział 5
Gdy umilkł odgłos obcasów Mary, podniosłem się z chodnika. Zerknąłem zza ściany i zobaczyłem, że Peter cały czas stoi na środku drogi. Wpatrywał się pustym wzrokiem w podłoże. Skupiłem się na odczytaniu jego uczuć. Walczyła w nim ciekawość i troska połączona z rezygnacją oraz pewną dozą strachu. Postanowiłem pomóc mu trochę w podjęciu decyzji i zwiększyłem jego chęć poznania prawdy, a zniwelowałem strach. Po paru sekundach Peter zaczął iść w kierunku mieszkania Mary. Podążałem za nim w wystarczającej odległości, by nie mógł mnie dostrzec, ale jednocześnie, żebym był w stanie kontrolować jego uczucia. Gdy znaleźliśmy się pod blokiem kobiety, znowu wstąpiło w niego dużo zwątpienia, jednak szybko usunąłem to wrażenie, dodając mu odwagi. Gdybym robił coś takiego tuż po mojej przemianie, zapewne miałbym wyrzuty sumienia za bycie takim manipulatorem. Uśmiechnąłem się lekko, po czym wdrapałem się po schodach przeciwpożarowych na wysokość mieszkania Mary.
Kobieta siedziała na łóżku i patrzyła tępo przed siebie. Otaczała ją aura otępienia. Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi i przyspieszone bicie serca Petera.
- Kto tam? – zapytała drżącym głosem Mary.
- To ja, Peter.
- Idź sobie… - W kobiecie , nagle, zrodził się strach i chęć ucieczki, a także poczucie winy. Jednak, gdzieś pod powierzchnią tych uczuć, istniała mała iskierka nadziei, chęci zaufania komuś.
Zmniejszyłem jej niepokój i pozwoliłem, żeby ufność ogarnęła jej umysł.
- Mary, porozmawiaj ze mną. – Peter był zdeterminowany.
Kobieta westchnęła ciężko.
- Po co? Nie możesz mi pomóc…
- Mary, proszę cię, otwórz.
Na chwilę w pokoju zapadła cisza, przerywana tylko odgłosami oddychania i bicia serca. W końcu Mary, po krótkim wahaniu, wstała i otworzyła drzwi. Peter zaraz po przejściu progu przyciągnął ją do siebie i przytulił. Kobieta wybuchnęła głośnym płaczem, szlochając wtuliła się bardziej w ramiona mężczyzny i zaczęła szybko mówić:
- J-ja nie chciałam, nie wiem co się ze mną stało…- łkała.
- Ciii… Mary, wszystko będzie dobrze, jestem przy tobie.
Odczułem ból, który dotknął niemal każdą komórkę kobiety. Przepełniały ją niesamowite wyrzuty sumienia. Peter szeptał jej do ucha słowa otuchy:
- Cii… uspokój się. – Gdy jego ramiona mocniej zacisnęły się wokół pleców Mary, poczułem intensywnie miłość, bijącą od niego. Uczucie było tak wyraźne, że nawet ja odebrałem je z niemal taką samą mocą. To było kolejne zapomniane przeżycie. Zacisnąłem mocno pięść. Nie. Okłamywałem sam siebie. Nigdy nie czułem do nikogo nic tak silnego jak Peter. Nie kochałem żadnej kobiety. I już nie pokocham. Nie byłem zdolny do takich uczuć.
- Powiedz mi, co się stało? Na pewno coś razem wymyślimy. – Z zadumy wyrwał mnie głos Petera. Mężczyzna poprowadził Mary w stronę łóżka i pomógł jej usiąść, po czym delikatnie otarł jej łzy z policzka. Kobieta westchnęła ciężko:
- Uznasz mnie za potwora. Nie będziesz chciał mnie znać…
- Mary, daj spokój. Czy to, że tutaj jestem, nie jest wystarczającym dowodem na to, iż nie ucieknę z krzykiem? Proszę, zaufaj mi. Razem na pewno coś poradzimy.
Mary się zawahała. Byłem tak niesamowicie ciekawy jej opowieści, że usunąłem z niej wszelki strach i niepewność, zastępując ją chęcią podzielenia się prawdą. Po paru sekundach kobieta zaczęła mówić:
- Poznałam Matthew na szkoleniu, które było prowadzone w jego klinice, choć wtedy jeszcze należała do jego ojca. Wpadłam na niego przypadkiem i, od słowa do słowa, umówiliśmy się na kawę. To było rok temu… - Na twarzy kobiety odmalowały się uczucia, które nią targały: smutek i żal. – Początkowo spotykaliśmy się bardzo często, Matthew był wspaniałym rozmówcą. Uważałam go za swojego przyjaciela, a potem zaczęłam… potem go pokochałam. Byłam taka naiwna sądząc, że odwzajemnia moje uczucie... Ukrywaliśmy nasz związek. Matthew mówił mi, że musi najpierw porozmawiać z ojcem. On zawsze chciał, aby jego syn poślubił „dobrą partię”. – Mary uśmiechnęła się krzywo. – W końcu Matthew powiedział, że kiedy jego ojciec mnie pozna, na pewno zgodzi się na nasz ślub. Wówczas zaczęłam pracować w jego klinice. Byłam taka szczęśliwa. Spędzałam z nim niemal całe dnie. Koszmar zaczął, gdy jego ojciec zginął w wypadku. Matthew został dyrektorem całej kliniki. Po paru miesiącach zaczęłam go pytać o nasz ślub, jednak on mnie zawsze zbywał. Mówił, że najpierw musi zająć się pracą. Pamiętam noc, gdy do mnie przyszedł. – Zrobiła krótką pauzę, jakby potrzebowała chwili, aby pogodzić się z ogromnym smutkiem, który nagle poczuła. - Miałam nocny dyżur. Przygotowywałam właśnie kroplówki dla pacjentów, nagle on wpadł do pokoju dla pielęgniarek. Błagał mnie o pomoc. Płakał. Mówił, że jakiś pacjent chce go pozwać, że to zniszczy jego karierę, naszą przyszłość, że pójdzie do więzienia. Zapytał, czy mu pomogę. Czy zrobiłabym dla niego wszystko. – Mary urwała i wpatrzyła się tępo w ścianę. Trudno było mi się przedrzeć przez jej uczucia, były bardzo złożone. Nagle jednak spojrzała uważnie na Petera i wznowiła swoją opowieść, odczuwając wzrastające z każdym słowem poczucie winy. – Zgodziłam się, gdy poprosił mnie o zabicie tego mężczyzny. Na początku nie wiedziałam, jak mam to zrobić… Wiesz, żeby nie było dowodów. – Mary westchnęła ciężko. Była bardzo skoncentrowana na swojej opowieści. – W końcu zdecydowałam się użyć Etorfiny*. Została stosunkowo niedawno uzyskana, więc trudno ją wykryć, komuś innemu niż lekarzowi, a sekcję i tak mógł przeprowadzić Matthew. Poza tym pocieszała mnie myśl, że nie cierpiał dużo. Usnął i przestał oddychać. Gdy wróciłam po tym dyżurze do domu, byłam przerażona tym, co zrobiłam. Jednak nie było mi dane długo męczyć się z wyrzutami sumienia. Matthew przyszedł do mnie i mi dziękował. Robił to tak… gorliwie. Przekonał mnie, że zrobiłam dobrą rzecz, że nas uratowałam. Tak bardzo chciałam wtedy wierzyć w jego słowa. Dlatego nawet nie zastanawiałam się długo, odrzucając od siebie wątpliwości, dotyczące słuszności mojego postępku. Następne miesiące były wspaniałe, niczym niezmącone. Wtedy myślałam, że to są najszczęśliwsze momenty mojego życia… Popełnioną zbrodnię odsunęłam głęboko w podświadomość. Jednak krótko potem wszystko zaczęło się od nowa, znowu poprosił mnie o zabicie kolejnej osoby. Chciałam go przekonać, że na pewno jest inne wyjście, tymczasem on zaczął mówić, iż najwyraźniej nie kocham go wystarczająco mocno. Byłam taka naiwna, że dałam się tak podejść… ale zgodziłam się. Potem byli kolejni. Już nawet nie pytałam o przyczynę. Czasem było więcej, niż jeden na jedną noc… Popadłam w monotonię. – Kobieta przerwała na chwilę, jednak kiedy ponownie wznowiła swoja historię, w jej głosie kryła się nienawiść i pogarda. – Wtedy jednego wieczoru, kiedy miałam dyżur, poszłam do jego gabinetu. Rozmawiał z kimś, chciałam odejść, ale usłyszałam moje imię. Drzwi były uchylone. Zobaczyłam, że rozmawiał z jakimś młodym człowiekiem nazywał się Rusty Trawler**.
W Peterze nagle obudziło się ogromne zdziwienie. Mary widząc jego reakcję pokiwała powoli głową z cierpkim uśmiechem na twarzy:
- Tak dziedzic ogromnej fortuny. Po wszystkich skandalach, jakie wywołał, rodzina chciała się od niego odciąć. Jego rodzice mieli wypadek. Matka zginęła na miejscu, a ojciec trafił do nas do szpitala. Rusty prosił, aby przyspieszyć śmierć jego rodzica, aby mógł wreszcie uzyskać spadek. Matthew zażądał od niego części pieniędzy w zamian za spowodowanie zgonu. Powiedział, że ma specjalną osobę od brudnej roboty. – Tętno Mary gwałtownie przyspieszyło, jej uczuciami zawładnęła złość. – Kobietę, która jest w nim szaleńczo zakochana i o nic nie pyta! I żartowali ze mnie. Po tym wszystkim, co dla niego zrobiłam, on się ze mnie naśmiewał! Wtedy zdałam sobie sprawę, jak mną manipulował, jak mnie wykorzystywał… - Głos się jej załamał. Zmieniły się też jej uczucia – ze wściekłości popadła w bezradność, ogarnęła ją samotność. Za to w Peterze narodził się gniew. Tak intensywny, że gdy do mnie doszedł, warknąłem przeciągle. Oboje zwrócili swój wzrok w kierunku okna, ale udało mi się skryć za ścianą. Po chwili Mary kontynuowała:
- Uciekłam wtedy z kliniki. Postanowiłam, że wrócę rano, jak go nie będzie i zabiorę całą dokumentację, związaną z wywołanymi przeze mnie zgonami. Wszystkie sekcje przeprowadzał Matthew, wyłącznie dzięki prośbie rodziny. Potem okazało się, że dziewięćdziesiąt procent, którzy zginęli… że oni wszyscy byli posiadaczami wielkiej fortuny, a po ich śmierci spadek zawsze przechodził w ręce jakichś podejrzanych osób. Raz by to alkoholik, innym razem syn, który został wyrzucony z domu przez rodzinę, albo biedny brat. Byłam zdziwiona, że policja nie zauważyła w tym nic podejrzanego. Postanowiłam złożyć wszystkie dokumenty i swoje zeznanie na prokuraturze, ale Matthew włamał się tu kilka dni temu i zabrał wszystkie dokumenty, teraz nikt mi nie uwierzy. Nie mogę nic zrobić…
Złapałem się rękami za głowę. Byłem otępiały od ilości informacji, które usłyszałem, od uczuć, które do mnie dochodziły. Rozumiałem Mary. Każdą komórką mojego ciała. Mną też manipulowano i wykorzystywano do popełniania okropnych czynów. Uczucia, które ogarniały nas oboje, były do siebie takie podobne, właśnie ze względu na nasze doświadczenia. Dlatego mogłem zrozumieć ją lepiej niż ktokolwiek inny. To był powód, dla którego nie umiałem od niej odejść, nie potrafiłem jej zabić. Dlatego byłem niemal uzależniony od jej obecności, od doświadczania jej uczuć…
Jednak podstawową różnicą między nami było to, że ja mogłem uciec od osób, które mnie zmuszały do robienia potwornych rzeczy, ona natomiast potrzebowała pomocy. Powoli w mojej głowie zaczął rodzić się plan…
* „Etorfina - półsyntetyczny opioid działający około 5000 razy mocniej przeciwbólowo od morfiny, powinowactwo do receptora mi jest przynajmniej 1000-krotnie silniejsze niż morfiny. Jest pochodną tebainy (alkaloid opium). Uzyskany po raz pierwszy w roku 1960. Ma zastosowanie w weterynarii do usypiania dużych ssaków.”
by wikipedia
** postać ta występuje w „Śniadaniu u Tiffaniego”, sama nie wiem jakoś tak mi się skojarzyła jak wymyslałam tą osobę stąd to zapożyczenie
Skończyłam już pisać to opowidanie i wszystko już jest u bety, więc jakoś niedługo możecie się spodziewać następnych części. A całość liczy 8 rozdziałów :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Nie 22:07, 05 Lip 2009 |
|
Od razu zacznę od wyrzutów: dlaczego tak krótki jest ten rozdział? Nie pogniewałabym się, jakby było jeszcze drugie tyle. Postać głównej bohaterki, jej skomplikowana osobowość, uczucia nią targające są opisane świetnie, jakby "namacalne". Tak samo zresztą jak pozostałych postaci. To, co tworzysz nie jest po prostu zwykłym opowiadaniem, to głęboki opis ludzkich (i nie tylko ) problemów i zmagań. Mogłabyś bez problemu tworzyć analizy psychologiczne dla zakładów psychiatrycznych.
Jedno w Twoich opowiadaniach zawsze wzbudza mój ogromny podziw: Twoja wiedza na temat różnych rzeczy. Leki, środki wybuchowe, łacińskie cytaty... Czy jest coś, czego nie wiesz?
Ps. Brawa dla bety za dobrą robotę.:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|