|
Autor |
Wiadomość |
Verderben
Wilkołak
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 187 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pią 22:39, 12 Lut 2010 |
|
W Anglii jest zakaz palenia w miejscach publicznych? Cóż, ludność tam totalnie na to leje i pali sobie gdzie i ile tylko zapragnie. Coś o tym wiem, bo na własne oczy widziałam. Osoby, od nastolatków po starsze osoby, jawnie i bez krępacji rozkoszowały się smakiem nikotyny, nawet, gdy w okolicy przechodził jakiś policjant, albo coś w tym stylu. I nikt nie dostał mandatu. (Przepuszczam, że w tej kwestii niewiele się zmieniło od czasu, gdy byłam ostatni raz w Anglii).
Więc Edward, który paląc w miejscu publicznym nie zaliczył mandatu, to prawdopodobnie nic niezwykłego. Norma tak jak u nas dresy z bejsbolami. ;D
Pewno mam nasrane we łbie, że doszukuje się błędów w takich scenach, ale to niesamowicie rzuciło mi się w oczy:
Cytat: |
pieścić delikatność skóry |
Wydaje mi się, że nie da się pieścić delikatności. To tak jak nie da się dotykać powietrza.
Można pieścić delikatną skórę albo delikatnie pieścić skórę.
Odcinek jest pełen emocji.
Trochę dramatu, strachu, śmiechu i romantyzmu, wszystko razem wymieszane, jednak nie zemdliło. Scena miłości opisana naprawdę... nie wiem jak to określić... pokazane było uczucie, a jednocześnie namiętność, jaką darzy się ta dwójka. Nie wiem jaka była koncepcja, ale prócz niesamowicie dłużącego się rozbierania wyszła ona naprawdę pięknie.
XOXO i życzę weny. ^^
Jeśli mnie wena nie łapie, to niech przynajmniej innych się trzyma. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Verderben dnia Pią 22:44, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Vicki
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Sty 2010
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 1:30, 13 Lut 2010 |
|
Nie no jesteś boska ! Ja po prostu uwielbiam, albo nie ten kocham ten FF!
Hym.. raczej długiego komentarza też nie dam no bo po prostu brak mi słów. Jedyny minus za to że tak szybko sobie wybaczyli choć zrobili to z dość ciekawy sposób, a no muszę się niestety przyznać że jestem troszeczkę zboczona więc tu masz też plusika ... Dalej mogła bym pisać jak bardzo podoba mi się to opowiadanie, ale myślę, że to jednak nie ma sensu. Jedyne do czego jeszcze mogę się przyczepić to do tego co powiedziała zoe.z, a minowicię do synonimów bo "powiedziała mamusia" naprawdę nie brzmi za dobrze. No cóż wiem jednak że chciałaś uniknąć powtórzeń więc nie mam ci tego za złe bo wiem, że się starasz, a każdy rozdział jest coraz bardziej ciekawszy. Hymf. To tyle
pozdrawiam
V. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rainwoman
Człowiek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski
|
Wysłany:
Nie 1:56, 14 Lut 2010 |
|
Zapraszam na kolejny rozdział mojego opowiadania. Nie jest może stricte walentynkowy :) ale nie brakuje w nim bliskości i czułości :) Jak zawsze z niecierpliwością czekam na Wasze szczere opinie i uwagi. Pozdrawiam
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
Przez cały weekend byli w domu tylko we trójkę i odkrywali uroki bycia razem. Edward dawał upust swojej niespożytej energii, tocząc z dziewczynką spektakularne bitwy na pluszowe maskotki i poduszki. Była nim tak zachwycona, że nie odstępowała go na krok. Bella z przyjemnością patrzyła na rodzącą się miedzy nimi więź. Była obok, podsuwała rady, ale pozwalała, by zupełnie sam się nią zajmował. Wszystko, co związane z dzieckiem, było nowe i nieznane, ale chłonął to z ogromnym entuzjazmem. Najbardziej rozczulił ją widok córeczki siedzącej na kolanach ojca przy starym, czarnym fortepianie. Jak to dziecko, stukała po klawiszach gdzie popadło, a on wymyślał coraz to nowe zabawy, żeby tylko wywołać uśmiech na jej i tak niemal wiecznie rozbawionej buzi. Raz szybko przebierał palcami po wysokich tonach, tłumacząc małej, że to myszka ucieka przed kotem, a zaraz potem dużo wolniej i po niskich tonach wystukiwał odgłosy goniącego ją kocura… Renesmee na głos zaśmiewała się, zachwycona taką zabawą i wiernie starała się naśladować ruchy ojca. Bella nie chciała przerywać tej zabawy swoją obecnością, żeby nie pomyślał, że obawia się zostawić dziecko z nim sam na sam, ale faktem było, że ta sytuacja niemal prosiła się o uwiecznienie na zdjęciu. Oboje świata poza sobą nie widzieli, zachłannie przeglądając się w sobie, jak w lustrze. Dopiero wtedy dziewczyna uświadomiła sobie, jak bardzo jej ukochane dziecko potrzebowało ojca i jego tak odmiennego sposobu postrzegania wszystkiego dookoła. Dla mężczyzny, istoty bardzo logicznej, pewne rzeczy są oczywiste i niezaprzeczalne, podczas gdy kobieta tak często pozostaje w dylemacie i wahaniu, długo rozważając obie strony medalu. W rezultacie i tak podejmuje decyzje, których w żaden sposób mężczyzna pojąć nie może. Bardzo chciała, aby Edward wniósł do życia Nessie więcej spokoju
i poczucia bezpieczeństwa, bo choć to Jake był mężczyzną, który był w jej życiu najdłużej obecny, wolała żeby pamięć o nim odeszła w zapomnienie. Kochał ją zaborczo, niemal pochłaniając i kiedy sobie to w końcu uświadomiła, ogarniało ją przerażenie. Cullen po prostu ją poznawał, przyglądał się, czekając cierpliwie, aż sama do niego przyjdzie, wtuli się i zostanie. Jake zagarniał ją ramionami jakby chciał ją w nich zamknąć na wieki, z obawy, że mu ucieknie. Kochał ją, z pewnością, ale była to raczej miłość posiadacza. Za wszelką cenę chciał je obie przy sobie zatrzymać, nawet jeśli miałoby to stać się wbrew ich woli… Teraz w zaciszu własnego domu była świadoma, że jej życie, życie ich obu, zatoczyło okrąg i znalazły się dokładnie tam, gdzie powinny – we własnym domu, u boku kochającego je obie mężczyzny, tego właściwego mężczyzny…
Zarówno ojciec jak i córka potrzebowali czasu, by wzajemnie się poznać i pokochać. Nie mogła cofnąć czasu, który obydwoje stracili, ale nadal mieli go dużo, by wszystko naprawić…
- Powiesz mi kiedyś jak to było? - odezwał się cicho, leżąc wieczorem w jej sypialni, z małą wtuloną miękko w przestrzeń między nimi. Odwróciła się do niego twarzą i ich dłonie spotkały się w połowie drogi, na ciepłej od snu główce dziecka.
- Chciałabym… i powiem, ale nie chcę, żeby to kiedykolwiek między nami stanęło… - zaczęła cicho. - Pamiętaj, że jeśli wszystko ma się ułożyć, przeszłość musimy sobie wybaczyć... Na to, co było, już nie mamy wpływu i nie warto skupiać się na tym bardziej niż to potrzebne. Trzeba to przyjąć i już. – Bella była skupiona, ale pogodna. Chciała, żeby właściwie ją zrozumiał. Skinął głową na znak, że zgadza się z nią. Końcem języka zwilżyła wargi i przeciągnęła się lekko, przyjmując wygodniejszą pozycję na łóżku.
- Zakochałam się w niej od pierwszej chwili. – Uśmiechnęła się do tych najcudowniejszych wspomnień, o swojej córce. - Była taka malutka, że jej główka mieściła się w mojej jednej dłoni… Nie było łatwo, w końcu nie miałam dobrych wzorców. – Uśmiechnęła się smutno. – Ale instynkt macierzyński to cudowna sprawa. Wystarczyło ją tylko kochać… i oczywiście trochę poczytać. – Roześmiała się na wspomnienie swoich trudnych początków w nowej roli – roli matki.
Edward chłonął jej każde słowo, nadal delikatnie gładząc jej dłoń.
- Byłam zagubiona, moje ciało zupełnie mnie nie słuchało, żyło własnym życiem, ale… miałam szczęście do dobrych ludzi. Wtedy bardzo mi pomogli i nie tylko Jake – urwała nagle, sprawdzając jak zareagował na to męskie imię z jej przeszłości, ale jego twarz nie zdradzała żadnych negatywnych emocji ani uczuć. Po prostu słuchał z uwagą.
- On był wtedy najbliżej i naprawdę pomógł mi najbardziej, wiele ułatwił… Przebrnęłam przez to także dzięki niemu, choć wiem, że to może być dla ciebie bolesne. Po prostu nie myśl o tym w tych kategoriach. Dokonałam wyboru
i ponosiłam tego konsekwencje. Ty również, ale wtedy to była jedyna słuszna dla mnie droga – zamilkła znowu, zerkając w jego stronę, żeby upewnić się, że rozumie. Bardzo starał się, aby nie dojrzała jego zawodu, mimo, że tak się czuł, zawiedziony… Potrzebował czasu, żeby wytłumaczyć to sobie, zrozumieć i w końcu zaakceptować. Musiał to zrobić, jeśli chciał pójść krok dalej… bo przecież chciał. Bardzo chciał…
- Jak poznałaś Jake’a? – zapytał po chwili, drżącym lekko głosem. Nie był do końca pewien, czy powinien się tego dowiedzieć, ale mimo wszystko ciekawość była silniejsza niż rozsądek. Dziewczyna zawahała się, jakby rozważała czy odpowiedź na jego pytanie to doby pomysł.
- Jak wiesz, jest dziennikarzem. Najczęściej pracował, jako korespondent, na gorąco zdawał relację z różnych zapomnianych przez Boga miejsc. Był wszędzie tam, gdzie działo się coś ważnego, to typ samotnika, dobrze czuje się tylko sam ze sobą – westchnęła cicho, uciekając we wspomnienia.- Kiedy go poznałam byłam w połowie ciąży. Wychodziłam z jakiegoś zatłoczonego sklepu, było mi słabo i ostatnie, co pamiętam, to silne ramiona, które uchroniły mnie przed upadkiem, kiedy zemdlałam. Gdy ocknęłam się w szpitalu, siedział przy moim łóżku. Od słowa do słowa, opowiedziałam mu o sobie, bardzo potrzebowałam wtedy przyjaciela… - urwała na chwilę, przełykając głośno. - Potem odwiózł mnie do mieszkania, które wynajmowałam razem z taką jedną, modelką… To była straszna nora, ale na nic lepszego nie było mnie wtedy stać. Jake zaglądał do mnie codziennie i w końcu po miesiącu, kiedy kolejny raz zasłabłam, nawet nie dał mi dojść do słowa, tylko po prostu spakował wszystkie moje rzeczy i przywiózł do siebie. – Odchrząknęła cicho i znowu zajrzała mu w oczy. Choć chciał zasypać ją pytaniami, czemu nie wróciła do niego i nie pozwoliła mu się sobą zaopiekować, po prostu mocno zacisnął szczęki. Przypomniał sobie jej słowa o wybaczeniu przeszłości i jedynie przytaknął ruchem głowy.
- Byłam zbyt dumna i zbyt uparta, żeby… żeby wrócić, ale gdyby nie Jacob naprawdę byłoby ze mną kiepsko. – Prawie czytała w jego myślach.
- Czy ty go… - urwał nagle, uświadamiając sobie zuchwałość własnego pytania. Pogładziła go po dłoni i spojrzała z powagą w oczy.
- Pojawił się w moim życiu, kiedy bardzo potrzebowałam bratniej duszy. Jeśli to można nazwać uczuciem, to… tak, był wtedy dla mnie ważny.- Westchnęła.
Edward mimowolnie przymknął powieki, starając się ukryć żal, który otulił jego serce…
- Black ma bardzo trudny charakter i przekonałam się o tym dużo później, ale… mimo wszystko potrzebowałam go, a on mnie… Nigdy nie rozmawialiśmy o jego rodzinie, uciekał od tego, a ten układ ze mną i Renesmee… bardzo tego potrzebował. Przez dwa lata pracował na miejscu, odrzucając wszelkie propozycje wiążące się z opuszczeniem Francji. Naprawdę się starał, żebyśmy obie były szczęśliwe… Teraz wiesz już wszystko… Nie wiem tylko, czy naprawdę chciałeś to usłyszeć. – Westchnęła ciężko i odgarnęła z czoła kosmyk ciemnych włosów.
- W porządku. Wolałem poznać prawdę, nawet, jeśli nie jest ona łatwa do zaakceptowania… Po prostu musiałem to wiedzieć, żeby zrozumieć…
- Chcesz, pokaże ci coś – uśmiechnęła się. – Nessie ma najbogatszą filmografię na świecie – dodała z przekonaniem. – Sterty zdjęć, dziesiątki płyt z filmami, wszystko zbierałam… mimo wszystko wierzyłam, że kiedyś będę mogła ci to wszystko pokazać. – Przysunęła się bliżej i teraz pogładziła go drugą dłonią po twarzy.
W końcu powoli wysunęła się z pościeli, wstała i podeszła do szafki, w której długą chwilę czegoś szukała. W końcu uśmiechnęła się i wyjęła nieduży umieszczony w folii świstek papieru i podeszła podając go jemu.
Format kartki z zeszytu wypełniony w języku francuskim przedstawiał najpewniej akt urodzenia jego córki. Zrozumiał jedynie jej imię i nazwisko, które było nazwiskiem Belli i jej dane figurowały poniżej. Z zapartym tchem przeglądał dokument dalej i kiedy dostrzegł swoje imię… serce prawie na chwilę przestało mu bić. Poniżej danych matki pisało wyraźnie „Edward” i w rubryce, gdzie powinno pisać nazwisko, prawdopodobnie ojca, znowu pojawiło się nazwisko dziewczyny.
- Nie mogłam podać twojego nazwiska. Nie byliśmy małżeństwem i przepisy są
w tym względzie nieubłagane, ale nie mogłam nie podać twojego imienia… Chociaż tak musiałam zaznaczyć, że ona jest twoja – ucichła, starając się zwalczyć nagłe poruszenie.
- A on? Nie chciał… - Jego zielone oczy były łagodne, choć nieodgadnione.
- Chciał, bardzo chciał, ale… to była moja decyzja i musiał to zaakceptować – westchnęła cicho.
- Czy był przy tobie, kiedy ona…
- Nie – odpowiedziała natychmiast. - Ale czekał w szpitalu. Miałam dobrą opiekę. Nessie przyszła na świat siłami natury i wspominam to naprawdę dobrze. – Znowu delikatnie się uśmiechnęła, wracając myślami do tego ważnego momentu w swoim życiu.
- Bolało? – Jego głos miał w sobie tyle ciepła i troski. Uśmiechnęła się rozbawiona.
- No, wiesz, pewnie tak, ale tego się potem naprawdę nie pamięta. Kiedy położyli mi ją na brzuchu, takiego nieporadnego małego żółwika w niesamowicie pachnącej białej mazi, martwiłam się tylko o to, czy jest zdrowa, cała i czy ma po dziesięć palców u rączek i nóżek. – Znowu roześmiała się. Teraz i on uśmiechnął się i odetchnął cicho.
Kolejny raz zniknęła przy szafce, szukając czegoś wśród sterty papierów. W końcu
z triumfalnym uśmiechem zbliżyła się do niego i usiadła obok, na brzegu łóżka. Trzymała w dłoniach nieduży album, w którym na pierwszych stronach wklejone były dziwaczne, czarno-białe zdjęcia…
- To pierwsze zdjęcie naszego maleństwa. – Przełknęła głośno ślinę. Ostrożnie poprawił śpiącą córeczkę, szczelniej otulając ją kołdrą i delikatnie odsunął się od niej, siadając na łóżku obok Belli. Wziął do rąk album i wpatrywał się w te dziwne, z pozoru niczego nieprzedstawiające zdjęcia. Pokonany spojrzał na nią błagalnie. Wskazała palcem na niewielką, dużo ciemniejszą kropkę na jasnoszarym tle.
- Tutaj, ten niewielki punkt – wyjaśniła spokojnie. – To był początek drugiego miesiąca… Już wtedy coś podejrzewałam, ale wolałam się upewnić.
Spojrzał we wskazane miejsce, a potem na datę w dolnym rogu wydruku z USG. Dostrzegła jego zainteresowanie.
- Nie było cię wtedy. Graliście kilka koncertów we Włoszech – uprzedziła jego pytanie. Przeniósł wzrok na zdjęcie poniżej. Tam widać już było zarys większego kształtu. Data pod zdjęciem była zbliżona do tej, kiedy wyjechała… Nie zapytał o nic, a ona sama też nie poruszyła tego tematu…
- Skąd taki pomysł na imię? – Zmienił łagodnie kierunek rozmowy, nadal chłonąc wzrokiem zdjęcia swojej córeczki.
- To długa historia… - rozluźniła się trochę i uśmiechnęła. – Kiedy wieczorami nie mogłam zasnąć, czytałam wszystko, co wpadło mi w ręce i tak trafiłam na autora fantasy R.A. Salvatore i jego zapomniane krainy. Wiesz - elfy, trolle, krasnoludy, gobliny… – Edward patrzył na nią z lekko niepoważnym uśmieszkiem. - No, proszę, śmiej się… - udawała obrażoną, ale w końcu sama się roześmiała. – Zapytałeś, to odpowiadam.
- Oj, po prostu jestem ciekawy. - Pocałował ją w czubek nosa w ramach przeprosin. – Więc co z tymi krainami – drwił dalej niewinnie.
- Było tam miasto… Nesme. Nie wiem, dlaczego akurat ta nazwa przykuła moją uwagę, ale… po małych kombinacjach słownych powstała Renesmee. Głupie, co? – Spojrzała na niego niepewnie. Uśmiechnął się ciepło i zmierzwił jej włosy.
- Oryginalne… i tego będziemy się trzymać – dodał, po czym rzucił się na nią
z głośnym śmiechem i zaczął łaskotać, ale zaraz z paniką spojrzał w stronę śpiącej córeczki. Niewzruszona ich głośnym wybuchem śmiechu, westchnęła tylko cicho przez sen i nadal spokojnie spała. Bella wstała i delikatnie wzięła śpiące dziecko na ręce, po czym przeniosła do łóżeczka w dziecięcym pokoju. Wychodząc włączyła jak zawsze elektryczną nianię i cicho przymknęła drzwi. Kiedy wróciła do pokoju, Edward nadal przeglądał album ze zdjęciami.
- Ale dla naszego drugiego dziecka imię wybierzemy już wspólnie, dobrze? – Przerwał na chwilę i spojrzał jej prosto w oczy.
- Drugiego? – wpatrywała się w niego zaskoczona – O nie, jeden ancymonek nam w zupełności wystarczy – odcięła się chichocząc.
- Oczywiście, że nie. Zobacz, jakie śliczne dziecko nam się udało, to się samo prosi o powtórkę. – Pokazał jej trzymane w rękach zdjęcia. Pociągnął ją na łóżko i usiadł na niej okrakiem.
- No, to może produkcję masową załóż. – Pokazała mu język i zaczęła wiercić się pod nim.
Westchnął udając, że rozważa jej pomysł, po czym znowu zaatakował palcami jej biodra i szyję doprowadzając do krzyków i pisków protestu na te słodkie tortury.
- Chyba, że teraz ty będziesz w ciąży. Już wyobrażam sobie ciebie z ogromniastym brzuchem, jak sapiesz i mruczysz pod nosem, nie mogąc wysiąść z samochodu. – Parsknęła śmiechem.
Już chciał powiedzieć, że jest mu winna takie właśnie widoki, gdy ugryzł się w język. Obiecał, że przeszłość nigdy więcej między nimi nie stanie i musiał dotrzymać słowa. Potrzebował po prostu trochę czasu, żeby poukładać to sobie po swojemu. Złowiła jego zamyślone spojrzenie i umilkła wpatrując się w niego z uwagą. Zupełnie jakby jej myśli pobiegły takimi samymi torami jak jego. Przełknęła głośno ślinę.
- Po prostu chciałbym żebyśmy przeszli przez to razem… Chciałbym widzieć jak ono w tobie rośnie, jak się zmienia… Kocham cię. – Uśmiechnął się tak ciepło, że jej usta same rozchyliły się w uśmiechu…
Kiedy w poniedziałek rano wyjeżdżał do studia na próbę, Renesmee płakała rzewnymi łzami. Długo musieli jej tłumaczyć, że Edward niedługo wróci i znowu będą się razem bawić. Pomógł fakt, że zostawił jej swój szalik, którym ta mała spryciara owinęła się dokładnie. Dopiero, wtedy pozwoliła mu wyjść z domu, nie robiąc przy tym afery.
Bella również miała kilka umówionych spotkań w sprawie sesji i w efekcie mała została pod opieką Louise.
W porze lunchu spotkali się jednak oboje w Club Gascoine , gdzie dołączyli do nich pozostali muzycy. Ta niewielka, ale szalenie przytulna restauracja mieściła się dość blisko studia Emmetta i członkowie zespołu byli tu stałymi bywalcami.
- Co z twoim samochodem Bells? – całkiem przytomnie odezwał się Jasper.
- Dopiero trafił do warsztatu Mike’a. Pewnie jeszcze trochę będę musiała się posiłkować taksówkami… - odparła zrezygnowana.
- No coś ty. Dam ci kluczyki do mojego volvo i bierz, kiedy tylko potrzebujesz. Ja mam chłopaka z samochodem. – Edward strzelił głupią minę, przytulając się do kuzyna.
- No, nie wiem, nie wiem. Będę to musiał gruntownie przemyśleć… - Blondyn udał naburmuszonego.
- No, chyba nie gniewasz za mojego nadopiekuńczego portiera. – Porozumiewawczo spojrzał na ukochaną i oboje głośno parsknęli śmiechem. Emm także do nich dołączył.
- No jasne, ja jak zwykle jestem poza tematem – żachnął się Jazz.
- Oj, przestań. Chodzi o to, że mój portier tak się przejął odwiedzinami Belli, że kiedy przyszedł Emmett, po prostu odradził mu wizytę u mnie. Normalnie, wykopał gościa za drzwi – zielonooki przekazał mu w najkrótszym z możliwych skrótów.
- Żartujesz? – Jasper nie mógł uwierzyć.
- No, bo to nie było tak – odciął się blondyn. – Miły, starszy człowiek po prostu zasugerował, że moja wizyta jest nie na miejscu, bo nasz drogi przyjaciel ma innego, „wyjątkowego” gościa. – Wywrócił przy tym oczami.
- Kurcze, ty mu coś odpalasz ekstra za takie pilnowanie? – Zaskoczony chłopak nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
- Czepiacie się. To po prostu uprzejmy człowiek - odciął się Cullen.
- Widziałem się dzisiaj z Tanyą. Pytała o ciebie Edd - Seth, który do tej pory siedział cicho, zupełnie niespodziewanie się odezwał.
- Niech pyta. Na drugi raz jak będzie o mnie pytała, to odeślij ją do Owena. On jest od spraw służbowych. – Szatyn wyraźnie się poirytował.
- Ok, ale z tego, co wspominała, chodzi o sprawę prywatną – dodał chłopak.
Emmett odchrząknął i przechylił szklankę z napojem, a Jasper podłubał widelcem
w talerzu.
- Nie mam już spraw prywatnych z tą panią - zakończył stanowczo Cullen. Poczuł na swoim kolanie pod stołem dłoń ukochanej i delikatnie zamknął ją w swojej.
- W porządku, ja tylko przekazałem to, o co prosiła. Nie zabija się posłańców. – Młody gitarzysta próbował wybrnąć z sytuacji.
- Nie, no jasne Seth. Sorry, to nic osobistego chłopie. – Edward uśmiechnął się wreszcie, ale nadal odczuwał dziwny niepokój na myśl o byłej kochance...
***
Alice kolejny raz pogłębiła skłon i podniosła się do pionu, przeglądając
w olbrzymim lustrze. Była w sali zupełnie sama. Trening dobiegł końca już dobrą godzinę temu, ale ona nadal nie miała ochoty wracać do pustego mieszkania. Dziewczyny z zespołu kolejny raz próbowały namówić ją na wyskok do pubu, ale jak zawsze wymigała się jakąś bzdurą i została, by poćwiczyć jeszcze w samotności.
- Może naprawdę powinnam zostawić za sobą to wszystko i wyjechać? – Niepokojące myśli wyprzedzały jedna drugą. Nie była zwolenniczką zmian, a już
z pewnością zmian, które miałyby wybić jej życie ze znanego rytmu, do którego przez lata przywykła. Jednak pomysł Jaspera o przeprowadzce do Londynu, coraz częściej zaprzątał jej myśli, jakby wbrew jej naturze, próbując ją ze sobą oswoić…
- Jasper… – Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze…
Ich pierwsze spotkanie miało miejsce ponad dwa lata temu i zdecydowanie nie należało do zbyt udanych. Koleżanki z zespołu po swoim ostatnim występie we Frankfurcie, niemal na siłę wyciągnęły ją do zatłoczonego pubu. Z braku wolnych stolików siedziały we cztery przy barze i sączyły piwo. Początkowo miała plan, żeby wypić i natychmiast zmyć się do hotelu, ale kolejna burzliwa kłótnia z Laurent’em, jaką zafundował jej niecały kwadrans wcześniej przez telefon sprawiła, że machnęła na wszystko ręką i postanowiła totalnie się wyluzować. Właśnie wtedy wpadł na nią Jasper, dosłownie, bo popchnięty jak się później okazało przez Emmetta, wylał na nią niemal cały kufel piwa, który trzymała w dłoniach. Jej wzrok mówił jedno, miała ochotę udusić go tu i teraz, ale zarówno towarzysząca mu śliczna brunetka o południowej urodzie jak i Emmett, który był sprawcą całego zamieszania, przepraszali ją tak gorąco, że nie była w stanie długo się na niego gniewać.
W ramach przeprosin odkupił jej piwo i chwilę potem już całą siódemką rozmawiali w najlepsze…
Kolejny raz spotkali się ponad trzy miesiące później, tym razem w Brukseli. Marie, koleżanka z zespołu wyciągnęła ją na kameralny występ do klubu jazzowego. Unoszący się w powietrzu papierosowy dym i ciche dźwięki saksofonu zdawały się ukojeniem dla jej zranionej duszy. Jej trzyletni związek z Laurentem przeżywał kolejny poważny kryzys i coraz mniej wierzyła w to, że uda im się jednak wyjść na prostą… Marie kołysała się na niewielkim parkiecie w objęciach jakiegoś zarośniętego dryblasa, a ona topiła smutki w kolorowym drinku. Ktoś z tyłu nagle złapał ją za ramiona a ona zbyt gwałtownie wyrwana z rozmyślań, zareagowała niemal instynktownie i krzyknęła, zwracając na siebie uwagę wszystkich wokoło. Nie poznała go od razu i miała nawet ochotę spoliczkować. Dopiero, kiedy przypomniał jej o incydencie we frankfurckim pubie, spłonęła rumieńcem, zawstydzona swoim zachowaniem. Jak się okazało zespół, w którym grał, miał w Brukseli koncert i chwilę potem dołączyli do niego trzej koledzy. Emmett, któremu najwyraźniej Marie wpadła w oko, przetańczył z nią niemal cały wieczór a na koniec oboje zniknęli gdzieś na dobre. Niższy od blondyna mężczyzna o zielonych oczach i brązowych, zabawnie rozczochranych włosach, przedstawił się, jako Edward i zakotwiczył przy barze razem z drugim, drobnym brunetem. Tym sposobem ona i Jasper zostali przy stoliku sami i przegadali cały wieczór. Kolejne wypijane przez nią drinki odprężały ją i pozwalały zapomnieć o miłosnych problemach. Chyba nigdy nie rozmawiało jej się tak dobrze, do tego z zupełnie obcym mężczyzną. Jasper słuchał ją ze skupieniem i niesłabnącą uwagą, samemu rzadko się odzywając. Dopiero, kiedy weszli na temat muzyki ożywił się i wtedy ona słuchała go z zapartym tchem, bo o muzyce potrafił opowiadać z prawdziwą pasją, tak jak ona o tańcu. To wtedy, po raz pierwszy pomyślała o nim z dziwną czułością i przestraszyła się. W jej życiu nie było przecież miejsca na nową fascynację. Najważniejszy był taniec i mimo wszystko Laurent. Jednak, kiedy rozstawali się nad ranem, czuła, że chciałaby, aby ten bądź co bądź przystojny i wrażliwy szatyn o szaro-niebieskich oczach pojawił się jeszcze w jej życiu… Wymienili się numerami telefonu i życząc sobie wzajemnie powodzenia rozeszli, każde w swoją stronę. Nie musiała długo czekać na kontakt z jego strony. Zadzwonił tydzień później z Londynu i zaprosił ją na koncert The Breakwater. Nie mogła przyjechać, sama występowała wtedy w Niemczech, ale obiecała, że jeśli tylko kiedyś zgrają się terminami, na pewno wybierze się na ich koncert. Okazja nadarzyła się kilka miesięcy później i od tamtej pory byli w dość częstym kontakcie telefonicznym… Nie wtajemniczała go w swoje problemy uczuciowe, ale od kiedy wyplątała się z długiego związku, coraz częściej zdarzało jej się o nim myśleć. Jego propozycja brzmiała naprawdę kusząco a czułe spojrzenie szaro-niebieskich oczu stanowiło dodatkową zachętę… Nie czuła się jednak gotowa na nowy związek. Jej były skutecznie ją do tego zniechęcił, zbyt często fundując jej jazdy na skraju nerwowej wytrzymałości. Prawie rok leczyła rany po rozstaniu z nim i dopiero zaczynała wychodzić na prostą. Założony wspólnie z Marie zespół Torakoga zaczął zyskiwać wreszcie tak upragnione przez nią uznanie i cieszyć się coraz większą popularnością, a praca choreografki nadała nowy sens jej życiu. Poświęciła się zupełnie i bez reszty pracy, spychając życie prywatne na dalszy plan. Bezpiecznie było, zatem myśleć o Jasperze, jako o przyjacielu… Bezpiecznie i wygodnie… Jednak, kiedy znajdowała się w jego pobliżu ta pewność słabła niepokojąco…
***
Tanya kolejny raz uruchomiła odtwarzacz i z pełnym zadowolenia uśmieszkiem oglądała krótki, amatorski filmik nagrany przed paryskim hotelem. Scena, w której Edward Cullen rozkwaszał nos wysokiemu brunetowi zdecydowanie należała do jej ulubionych. Furia malująca się w oczach byłego kochanka napawała ją dziką satysfakcją. W końcu zamknęła plik i wyszukała kolejny folder. Zdjęcia, na których muzyk obściskiwał się w hotelowym holu z Bellą budziły w niej niemal wstręt, ale świadomość posiadania tych, bądź, co bądź gorących zdjęć napawała ją chorą dumą. W każdej chwili mogła jednym kliknięciem myszki wysłać je do jakiegokolwiek szmatławca w Europie albo umieścić w internecie, dobrze zdając sobie sprawę, jaką burzę zdołałyby rozpętać. Nieskazitelny dotąd w mediach pianista, wreszcie miałby się z czego tłumaczyć. Ujawnienie pikantnych szczegółów z jego prywatnego życia zabolałoby go z pewnością i dotknęło do żywego. Dysponowanie takimi materiałami dało jej cudowne poczucie władzy nad jego małym, prywatnym światem. Mogła i co najważniejsze bardzo chciała boleśnie go zranić, ale miała na to jeszcze czas i teraz wystarczyła jej tylko ta wiedza… Czekała w ukryciu, gotowa w każdej chwili uderzyć… |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xXBellaCullenXx
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Lis 2009
Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: bialystok
|
Wysłany:
Nie 8:22, 14 Lut 2010 |
|
Nareszcie!!!!!!!!!!!!!! Kolejny rozdział !!!!!!!!!!!! *wykonuje taniec radości*
Ahh ta zabawa Edwarda z Nessi cudna ... rozdział w ogóle mi się podoba ale ta Tanya po prostu brak mi na nią słów ;p wredna jest i złośliwa... ale ja myślę, że pomimo trudności Edzio i Bells będą szczęśliwi ;p xd
A i to najlepszy prezent jaki mi ktoś zrobił do tej pory na walentynki a jest 8:30 rano ;P
Pozdrawiam B.C ;** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Allie
Zły wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Nie 8:47, 14 Lut 2010 |
|
Jejuniu... To jest świetne, ale chyba to już kiedyś pisałam. Z wielkim uśmiechem czytałam scenę z Edwardem i Nesse. To było takie niesamowite. Ta więź która powstała między nimi w tak krótkim czasie...
Co do mojej niewiedzy o Tanya'i... To... Jakoś jestem zawiedziona. Rozumiem, że media to duża przewaga względem muzyka, ale... Po prostu... Oczekiwałam czegoś bardziej skandalicznego. Nie wiem... Że ona jest z nim w ciąży? Fakt, faktem to jak z telenoweli... No ale... Tak jakoś... Moim zdaniem powinno być to coś co o wiele bardziej zapadnie w pamięć fanów, niż bijatyka.
To tyle :) Weny życzę :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
0704magda
Człowiek
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 10:25, 14 Lut 2010 |
|
o rany-tak z rana,czyli nd bedzie miła
podoba mi sie jak opisujesz relacje Edwarda i Nessi-roadzaca sie wiez,milosc,uklad:ojciec-córka.
Mam nadzieje,ze podła Tanya nie narobi zbyt dużo szumu-w związku Edzia i Belli,pozatym bardzo ucieszyłabym się gdybyś na końcu wykopała ją-wiesz,żeby dostała dużego kopa w tyłek;D
czekam niecierpliwie na nex rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rainwoman
Człowiek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski
|
Wysłany:
Nie 11:46, 14 Lut 2010 |
|
Droga Allie - na swoją obronę :D mam jedynie dalszy ciąg swojego opowiadania, bo cóż... wszystko nadal przed nami :P
Jak mam nadzieję zauważyłaś, akcja nie ma zbyt szybkiego tempa, choć dzieje się sporo rzeczy, zatem proszę o cierpliwość. To opowiadanie jest wielowątkowe i przyznam, że taka opcja wydaje mi się dość ciekawa.
Nie mniej bardzo dziękuję za szczere słowa i uwagi. Zawsze się z nimi liczę.
Pozdrawiam
Deszczowa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Allie
Zły wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Nie 11:51, 14 Lut 2010 |
|
Zauważyłam, ale no wiesz... Mam swoje pomysły i wyobrażenia, choć wiem, że to twoje opowiadanie. Nie martw się, jestem cierpliwa, tylko tak wyrażam swoją opinię, na temat tego co napisałaś :) Pewnie za dwa, trzy rozdziały, ukażesz całą prawdę, a nie tylko część. Po prostu no... Lubię sobie dopowiadać i marudzić co mi nie pasuje. Posiadając mnie jako czytelnika i komentatora, radziłabym się do tego przyzwyczaić. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Doris89
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Paź 2009
Posty: 45 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz
|
Wysłany:
Nie 11:53, 14 Lut 2010 |
|
Wchodzę...patrzę.... a tu nowy rozdział:D:D
Uwielbiam ten ff, to jak przedstawisz każdą postać jest małym mistrzostwem świata.
Rozdział był trochę króti jak dla mnie, ale to dlatego, że ja kocham dddłłłuuugggiiieee rozdziały:)
Piękny był moment gdy Bella, Edward i Nessi leżeli razem w łóżku...
Za to moment w któym Seth wypalił, że Tanya szukała Edwarda?? Po cholerę o się w ogóle odzywał???
Ta jędza zapewne coś zaraz wymyśli i zacznie mącić w głowie Edwardowi i Belli:( Mam nadzieję, że nie pozwolą już nikomu i niczemu zniszczyć ich życia.
Czekam na ciąg dalszy. WENY!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
maraa17
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Lis 2009
Posty: 44 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 14:02, 14 Lut 2010 |
|
SUPER!!! Jest kolejny rozdział.
Fajne jest to, że Edward i Bella są razem i wspólnie opiekują się Nessi.
Nie podoba mi się Tanya. Ona coś kombinuje. Nie pozwól zniszczyć szczęścia jakie w końcu spotkało Belle i Edwarda.
Z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam i WENY życze :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 15:21, 14 Lut 2010 |
|
no tak...
na sajm przód stwierdzę, że to najpiękniejszy prezent na walentynki jaki dziś dostałam naprawdę jestem bardzo zadowolona, że pojawił się nowy rozdział
bardzo spodobał mi się opis oglądania zdjęć i rozmowa Edwarda i Belli na temat przeszłości - cieszę się, że poznają historię w pełni szczegół po szczególe, bo naprawdę byłoby szkoda, gdyby jakieś niedopowiedzenie poróżniło ich później - wiem, że to zależy tylko do ciebie, ale jednak dzięki dopracowaniu tego czuję się spokojniejsza...
oglądanie zdjęć było roztkliwiające... i niemal namacalne...
na sam koniec sielanki zabiłaś mnie oczywiście wstawką z Tanyą... zastanawia mnie jak to wpłynie na ich związek... na wizję zespołu i inne ważne czynniki ;P
historia Alice choć uzupełniona nie wydaje mi się jakaś wiarygodna... realna... brakuje mi jakieś czynnika - czegoś takiego... ja wiem - no właśnie nie wiem :) ale możne znajdziesz to coś :P
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cicha
Człowiek
Dołączył: 03 Sty 2010
Posty: 76 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 18 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 22:03, 14 Lut 2010 |
|
Przybywam po długiej nieobecności i z zapałem zabieram się za komentowanie.
Czytałam opuszczone rozdziały z zaparym tchem i muszę przyznać, ze jestem pod ogromnym wrażeniem.
Tak pięknie opisałaś relacje Edwarda z córką, to jak nadrabiają stracony czas i jak nawzajem się poznają. Stworzyłaś piękny i wzruszający obrazek, przy którym aż łza kręci się w oku.
Wspomnialaś też historię Alice, jej dziwne, sporadyczne spotkania z Jasperem, a także nieudany związek z Laurentem. Bardzo ją polubiłam w tym opowiadaniu - nie jest rozchichotaną wariatką a dojrzałą kobietą z niemałym bagażem doświadczeń.
Po czternastym rozdziale zapałałam sympatią do Tanyi, której nie zniechęca porażka, tylko wciąż wytrwale realizuje swój niecny plan i mam szczerą nadzieję, że jeszcze namiesza w relacji B&E.
Jak już wspominałam wolałabym tutaj nieszczęśliwe zakończenie najchętniej z udziałem Jacoba, ale to jest twoje opowiadanie, a ja będę je czytać niezależnie w jakim kierunku potoczysz losy bohaterów.
Weny, czasu, chęci, nabanalnych pomysłów i radości z pisania
pozdrawiam,
Cicha |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bran
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Lut 2010
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Rzeszów
|
Wysłany:
Pon 0:46, 15 Lut 2010 |
|
Ok, ok, wiem, że nie komentowałam, ale niestety moje poprzednie konto na TS szlak trafił, jednak przybywam ponownie.
Tak się składa, że ten FF czytam od początku. Przyciągnął moją uwagę, ponieważ swego czasu czytałam coś podobnego, ale autorka zaczęła pisać coś nowego i tamto opowiadanie opuściła.
Co do samej treści to tekst jest pisany lekko, dzięki czemu czyta się go szybko i przyjemnie.
Dobrze, ze cała tajemnica Belli wyszła na światło dzienne, dzięki temu będzie mogla stworzyć razem z Edwardem związek oparty głównie na zaufaniu, o ile Tanya i Jacob tego nie zepsują.
Życzę weny i oczywiście czasu na dalsze pisanie
bran |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bran dnia Nie 22:31, 21 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Nina=)
Wilkołak
Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 204 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 12:55, 15 Lut 2010 |
|
Należy mi się porządne lanie!
Nie komentowałam tego opowiadania od bardzo dawna! Ale to oczywiście nie oznacza, że nie czytałam! Czytałam!
Jak zawsze nie ma się do czego przyczepić. Wszystko jest genialne, cudowne itp
No cóż...mój komentarz jest strasznie nudny bo wenę do pisania konstruktywnych komentarzy straciłam dawno temu.
Ale to nie tylko moja wina. Jakbyś popełniła jakiś błąd to bym mogła ci go wytknąć...a tak? Co mam napisać?
No ale koniec użalania się nad sobą. Obiecuję poprawę. Będę częściej komentować
Pozdrawiam
Nina=) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Wto 19:12, 16 Lut 2010 |
|
Mimo małego poślizgu czasowego z komentarzem pojawiłam się tu kilka godzin po publikacji odcinka Rain jesteś rewelacyjna ze swoja twórczością. Rozdział chłonęłam jak zawsze z ogromna radością. Scena z oglądaniem zdjęc była urocza. Taka... jakbym tam była. Alice i Laurent? Tego jeszcze nie spotkałam. Mam nadzieję, że z Jasperem poukładasz jakoś ich relacje ale może nie tak od razu happy end?
No i Tanya - mistrzyni intrygi nie mogę się doczekać co ona znowu wymysli. Ja bym stawiała na współpracę z Jackobem i skandal w mediach. Ale ty jak zwykle mnie czymś zaskoczysz.
Rain masz ogromny talent, wyobraźnię i umiejętnośc przelewania tego na papier ( klawaiturę?? ) więc jestem spokojna o twojego wena i dalszy ciąg opowiadania. Poprostu pisz kobieto i daj się nam cieszyć tą historią, bo jest boska |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rainwoman
Człowiek
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: południe Polski
|
Wysłany:
Śro 6:09, 17 Lut 2010 |
|
Dzięki Kochane Czytelniczki:D
Dajecie mi ogromną siłę i wenę do pisania :)
To opowiadanie to kawałek mojego świata, kawałek mojej duszy i dzielenie się tym z Wami to czysta przyjemność.
Postaci z mojego opowiadania są jak żywe, bo tak właśnie ich widzę, odnajduję wokół siebie ich części w każdym z nas, bo tak niewiele dzieli nas od stania na krawędzi dobra i zła, prawy i kłamstwa, siły i upadku...
Pozdrawiam i dziękuję za wszystkie słowa, które dałyście mi okazję przeczytać do tej pory :)
A teraz nowy rozdział :)
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
Stała na środku przestronnej, wysokiej hali z dachem w kształcie łagodnego łuku osadzonego na solidnych metalowych konstrukcjach, wychodzących z dwóch dłuższych, pomalowanych na biało ścian. Na szczycie tego niesamowitego sklepienia, przez całą długość pomieszczenia znajdowały się szerokie szyby z hartowanego szkła. Wpadające przez nie światło dosłownie zalewało pomieszczenie jasnością. Biel ścian i schodów, zgrabnie zakręcających na antresolę, dodawała temu miejscu jeszcze więcej przestrzeni. Podłoga wyłożona jasnymi panelami odbijała wpadające z góry światło. Przednią, krótszą ścianę, od połowy wysokości aż do jej szczytu, pokrywała surowa cegła. W jej centralnym miejscu tkwiło dość duże okrągłe okno w szerokiej białej ramie... Bella nie umiała powstrzymać uśmiechu… Całkowicie oczarowana tym miejscem, zadarła wysoko do góry głowę.
Z otwartymi z zachwytu ustami i szeroko rozłożonymi ramionami, zaczęła kręcić się w kółko jak mała dziewczynka… Poczuła się jak Alicja w krainie czarów…
Tymczasem Emmett przechadzał się po szerokiej antresoli i rozmawiał z agentem od nieruchomości, który już drugi dzień z rzędu oprowadzał ich po wystawionych do wynajęcia mieszkaniach. W pewnym momencie, jednak zbliżył się do balustrady wykonanej z pomalowanych na biało metalowych tralek, przez które pomysłowo przeciągnięto grube nierdzewne liny. Wtedy zobaczył swoją przyjaciółkę. Jej zaskakujące zachowanie wywołało uśmiech na jego twarzy.
- Pańskiej przyjaciółce lokal wyraźnie przypadł do gustu. – Głos agenta sprowadził go na ziemię.
- Na to wygląda… - odparł rozbawiony.
- Zatem co, może zejdźmy do niej - zaproponował mężczyzna.
Wysoki, umięśniony blondyn przytaknął ruchem głowy i ociągając się trochę puścił go przodem. Sam sunął wolno wzdłuż balustrady, przesuwając dłoń po błyszczącej, metalowej poręczy w kształcie walca. Chłód metalu przyjemnie łaskotał skórę.
Nie tylko panna Swan była pod wrażeniem tego miejsca. On także uświadomił sobie, że po prostu dobrze się tutaj czuje. To miejsce w niesamowity sposób wyciszało myśli.
- Czy tylko wynajem wchodzi w grę? – Schodząc po schodach usłyszał głos dziewczyny. Stała obok agenta i nie przestawała się rozglądać, zupełnie jakby już planowała wystrój tego miejsca.
- Z tego co się orientuję, oferta nie wyklucza możliwości zakupu tego mieszkania. – Mężczyzna sięgnął do dużej skórzanej teczki, trzymanej dotąd pod pachą i szukał czegoś. W końcu wyjął z niej jakąś kartkę i podał młodej kobiecie.
- Proszę, tutaj jest pełna oferta. - Uśmiechnął się. Panna Swan podziękowała skinieniem głowy. Pobieżnie przeglądała tekst, by w końcu zatrzymać wzrok na najistotniejszej dla niej informacji. Cena tego miejsca wywołała niewybredny grymas na jej twarzy.
- Drogo, nawet bardzo drogo. – Zauważyła, spoglądając na mężczyznę, który przepraszająco się uśmiechnął.
- No wie pani, to świetne miejsce, a budynek jest gruntownie odnowiony. Inwestor nie wyklucza oczywiście negocjacji, ale szczerze nie liczyłbym na duży upust… - dodał potrząsając przy tym głową.
- Naprawdę sądzisz, że Rosalie byłaby zainteresowana takim miejscem? – Emmett włączył się wreszcie do rozmowy. Dziewczyna mocno zacisnęła usta w grymasie, mrużąc do tego oczy.
- Nie wiem czy Rose, ale ja z pewnością, gdyby nie jego cena. Sam zobacz – dodała podłamana, podając mu ofertę otrzymaną od agenta. Faktycznie kwota dwukrotnie podkreślona czarną kreską budziła emocje. Nawet przyjaciel mlasnął niesmacznie na jej widok.
-Czy ktoś złożył już na to mieszkanie ofertę? – nadal drążyła temat. Oczami wyobraźni widziała tu swoje studio, o którym od tak dawna marzyła. To miejsce było do tego stworzone. Zupełnie jakby jego architekt dostał się do jej snów i wykradł ten projekt. Olbrzymia przestrzeń i pomysłowe rozwiązanie jej doświetlenia budziły w niej prawdziwy zachwyt…
- Jest kilku zainteresowanych, ale jak na razie nie wpłynęła jeszcze żadna konkretna oferta. Proszę spróbować.
Zaśmiała się z rezygnacją.
- Dziękuję. Mam pana wizytówkę. W razie czego zadzwonię – dodała miękko
i chwyciła Emmetta za rękaw.
- Chodźmy stąd, bo zaraz się rozpłaczę – syknęła mu do ucha…
- No… - przytaknął i pociągnął ją za sobą w stronę wyjścia. – Mam ochotę na dużą porcję lodów w polewie czekoladowej… Czy faceci też mogą mieć chandrę? – rzucił z rezygnacją.
***
Jasper przeciągał się leniwie, leżąc w poprzek łóżka. Miał cudowny sen i nawet teraz, kiedy jego obraz zacierał się już w pamięci, nie przestawał uśmiechać. W końcu wstał z łóżka. Miał dzisiaj w planie kilka spotkań i potrzebował trochę czasu, żeby się do nich przygotować. Kończył picie porannej kawy, gdy usłyszał dzwonek telefonu.
- Słucham? – odezwał się, wstawiając kubek do zlewu.
- Witaj Jazz.– Głos w słuchawce wywołał uśmiech na jego twarzy.
- Alice? Cześć, co słychać? – Oparł się o kuchenny blat.
- Znajdziesz dla mnie dzisiaj chwilę czasu? – Miękki kobiecy głos brzmiał jak melodia dla jego uszu.
- Gdzie jesteś? W Londynie? – Nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
- Przyleciałam godzinę temu. Muszę dograć kilka spraw związanych z występami mojego zespołu - wyjaśniła
- Super. Powiedz tylko, kiedy i gdzie mam być. - Roześmiał się do słuchawki, nadal niedowierzając w swoje szczęście.
- Może wyskoczymy gdzieś na lunch. Akurat wtedy będę miała przerwę między spotkaniami.
- Jasne. To gdzie się umówimy?
- Może ty coś zaproponujesz. W końcu jesteś u siebie.
- Dobrze. – Zwilżył wargi końcem języka. – Przyjadę po ciebie, tylko powiedz, dokąd.
- Słuchaj, będę w pobliżu Brixton Academy w Stockwell. Pasuje ci? – dziewczyna zawiesiła głos.
- Jasne. Będę na dwunastą, ok?
- Dobrze. Zaczekam przed budynkiem. To do zobaczenia – odparła i zakończyła połączenie.
Jasper nadal nie przestawał się uśmiechać. Bardzo często myślał o tej niesamowitej brunetce, ale wiedział też, że każdy jego szybszy ruch był przez nią postrzegany jak atak. Od razu wystawiała wtedy pazurki, zmuszając go do dystansu. Szanował to, bo gdzieś przez skórę wyczuwał, że ma swoje powody, żeby tak się zachowywać. Była nieufna i bardzo ostrożna, a teraz, ten telefon… Był zaskoczony i oszołomiony. Jak dziecko, które dostało pod choinkę swój wymarzony prezent…
***
Emmett dostrzegł ją pierwszy. Zabawnie wyglądała. przeciskając się przez spory tłum na lotnisku, z potężną walizką na kółkach.
- Pomóc pani? – Wychylił się niespodziewanie zza jednego z filarów. Wzdrygnęła się na jego widok, zaskoczona tak nagłym pojawieniem.
- Spokojnie. Byliśmy na dzisiaj umówieni. – U,śmiechnął się ciepło i od razu odebrał od niej walizkę.
- Cześć. – Odetchnęła z ulgą. – Myślałam, że ta odprawa nigdy się nie skończy.
- Nie dziw się. Ataki terrorystyczne wzmogły czujność służb…Taka praca – próbował jakoś rozładować jej podenerwowanie. - Masz ochotę na kawę na mieście, czy od razu zawieźć cię do Belli? – zapytał, kiedy zapakował już jej walizkę do bagażnika. Zawahała się chwilę.
- Jedziemy prosto do Swan. Ona parzy naprawdę świetną kawę. – Uśmiechnęła się wreszcie.
- Wiem coś o tym. Wsiadaj – dodał miękko sadowiąc się za kierownicą.
***
Spoglądała przez przeszklone drzwi na ogród, w którym Renesmee biegała pod czujnym okiem opiekunki. Rosalie obracała na spodeczku filiżankę z kawą. Obie były zamyślone i nieobecne, choć ich oczy lśniły radośnie.
- Najważniejsze, że w końcu doszliśmy do porozumienia.
- Mówiłam ci, że wszystko się ułoży… - Blondynka wypiła łyk kawy.
- Na ile przyleciałaś? – Szatynka patrzyła ze skupieniem na przyjaciółkę.
- To nadal otwarta sprawa i w sumie zależy wyłącznie ode mnie. Przyleciałam, żeby rozejrzeć się za mieszkaniem tutaj. Przeniesienie firmy to dosłownie kwestia tygodni. Dean już kończy załatwiać wszystkie niezbędne formalności i… możemy ruszać. – Uśmiechnęła się lekko. Bella odchyliła się na oparcie krzesła i spojrzała na nią z uznaniem.
- Świetnie. To może dzisiaj podjedziemy w kilka miejsc, które dla ciebie wybrałam? Dodam tylko, że Emmett czynnie mi w tym pomagał.
- Kochana, ale ja jestem już umówiona. - Rose odparła z naciskiem. Przyjaciółka spojrzała na nią zaskoczona.
- Tak? Niby, z kim?
- Mhm, Emm zaoferował mi swoją pomoc. Wiem, że ty masz teraz, co innego
w głowie i nie chcę cię odciągać od twoich spraw…
- No przestań. Tłukłaś się dwanaście godzin w samolocie, a ja miałabym teraz zostawić cię na pastwę losu? – Szatynka udawała oburzenie.
- Na pastwę Emmetta, chciałaś powiedzieć – Rosalie roześmiała się.
- Jest tu, kto? – dobiegło je wołanie z holu… Bella wychyliła się z kuchni, rozpoznając głos Edwarda.
- Tutaj jesteśmy – odparła w odpowiedzi i wysoki szatyn ze swoją zabawnie zmierzwioną fryzurą zaraz pojawił się w drzwiach do kuchni.
- Witam panie. – Uśmiechnął się i podszedł do stołu. Pochylił się i pocałował ukochaną, a potem cmoknął Rose w nadstawiony policzek.
- Witam słynnego włóczykija – odcięła się z figlarnym uśmiechem. Mężczyzna spojrzał na nią, robiąc idiotyczną minę.
- Masz szczęście, że wszystko dobrze się skończyło… Inaczej miałbyś ze mną do czynienia i jeszcze doliczyłabym ci za straty moralne. – Jasnowłosa dziewczyna pogroziła mu zaczepnie palcem.
- Jakie straty moralne… - udał oburzenie. – A mam koleżance przypomnieć o pewnym zjawiskowym tańcu na stole w bardzo znanym lokalu? – rozbawiony zawiesił głos. Blondynka w momencie zmrużyła oczy, mierząc go złośliwym spojrzeniem.
- To… to było całe wieki temu, a poza tym błędy młodości winny być wybaczane - odcięła się.
- Czyżby coś mnie ominęło? – Do kuchni wkroczył Emmett, budząc tym konsternację Rose. Spąsowiała w momencie, a kiedy Edward już chciał palnąć coś głupiego, zasłoniła mu usta ręką.
- Ani się waż – syknęła cicho, uśmiechając się jednocześnie do postawnego blondyna. Swan parsknęła cicho, rozładowując emocje.
- To niemały wyczyn - spuentował przybyły mężczyzna. – Sam muszę to kiedyś wykorzystać, jak będzie mi działał na nerwy – wymownie wskazał głową przyjaciela.
Zielonooki szatyn spojrzał na blondynkę z anielskim uśmiechem.
- Nie zapomnij, że jestem w posiadaniu zdjęć z tamtej imprezy… - dodał rozbawiony. Rosalie szeroko otworzyła usta zaskoczona.
- Cullen… - odparła z naciskiem. Mężczyzna znowu zrobił niewinną minkę.
- A tak w ogóle to cześć wszystkim – zreflektował się blondyn i usiadł na wolnym krześle.
- Załapię się jeszcze na kawę? – spytał niewinnie mrugając oczami… Blondynka parsknęła śmiechem.
- Wiesz co, Bella, rozpuszczeni ci twoi mężczyźni. Wchodzą jak do baru i jeszcze żądania mają – dodała, udając oburzenie.
- Jakie żądania? To niewinne pytanie było – odparł blondyn z niewinną miną.
- Jacy moi mężczyźni? – zaraz odezwała się szatynka. – Tylko jeden jest mój, znaczy ten drugi też, ale… - Wreszcie sama parsknęła śmiechem rozbawiona.
Edward dostrzegł Nessie biegającą po ogrodzie i wstał od stołu.
- Pójdę się przywitać… - Wyszedł przez kuchenne drzwi do ogrodu. Młoda mama z nieukrywaną czułością patrzyła jak mała dziewczynka ubrana w różowy kombinezon natychmiast podbiega do niego a mężczyzna mocno przytula ją do siebie i podnosi na ręce. Jak to miał w zwyczaju, stroił do niej swoje głupie minki
a dziewczynka śmiała się głośno, otwierając szeroko buzię.
- To co, my się będziemy zbierać. – wtrąciła Rosalie. Rozkojarzona przyjaciółka spojrzała na nią nieprzytomnie.
- Ok. – Tym razem odezwał się Emm.
- Słuchajcie, a może wybierzemy się gdzieś dzisiaj na wspólną kolację? – Dziewczyna patrzyła na jasnowłosą przyjaciółkę.
- Czemu nie – ta zaraz podłapała temat.
- Dobry pomysł – zawtórował jej blondyn. – Zarezerwujemy coś i damy znać.
- Oooo, świetnie – odparła Bella. - A może zaprosimy jeszcze Jaspera? W końcu bez jego pomocy byśmy się nie obeszli – dodała zaraz.
Rosalie i Emmett spojrzeli po sobie i niemal jednocześnie przytaknęli głowami.
- Dobrze, to zadzwonię do niego.
- Super, to zamówię stolik na… pięć osób – odezwał się mężczyzna. Szatynka potwierdziła ruchem głowy. Sięgnęła po telefon leżący na stole i wystukała numer Jaspera…
- Emm – zawołała po chwili, idąc do holu, gdzie Rose nakładała już na siebie płaszcz.
- Zarezerwuj na sześć. Jazz przyjdzie z dziewczyną – dodała. Przyjaciel zrobił bardzo zaskoczoną minę.
- Z dziewczyną? – nie krył zdziwienia. – Mam tylko nadzieję, że to nie będzie kolejna napalona małolata. Już lepiej, żeby przyprowadził Julię, swoją siostrę – dodał.
Wzruszyła tylko ramionami.
- Odniosłam wrażenie, że bardzo mu na tym zależy. Dowiemy się wieczorem, o co chodzi. – Uśmiechnęła się.
- Masz rację. To na razie – rzucił jej mężczyzna, idąc za Rosalie w stronę wyjścia. Pomachała obojgu i wróciła do kuchni. W ogrodzie Edward biegał teraz razem z Nessie pomiędzy małymi klombami z roślinami. Uśmiechała się, nie mogąc oderwać od nich oczu…
***
Jasper przełknął ostatni kęs mięsa i odłożył sztućce na talerz, a potem sięgnął po serwetkę i przetarł nią usta. Z nieukrywaną radością spojrzał na Alice, która piła właśnie wodę z wysokiej szklanki z grubym dnem.
- Jakie masz plany na wieczór? – Lekko odchylił się do tyłu, wygodnie opierając plecy o krzesło. Kobieta przełknęła przezroczysty płyn i odstawiła szklankę.
- Planowałam położyć się wcześniej. Jutro mam jeszcze jedno spotkanie i wracam do Holandii – odparła miękko.
- A jeśli zaprosiłbym cię na kolację? – zawiesił miękko głos. Spojrzała na niego trochę spłoszona.
- To nic zobowiązującego. Kolacja z przyjaciółmi z zespołu – dodał pospiesznie. Po chwili w kącikach jej ust zawitał ledwo dostrzegalny uśmiech.
- Może innym razem, dobrze? – miękko zawiesiła głos. Szatyn westchnął głośno i poprawił się na krześle.
- Bardzo cię proszę. Nie chcę iść na tę kolację sam. Emmett i Edward przyjdą z Bellą i jej przyjaciółką. Bez ciebie będę się tam czuł jak piąte koło u wozu. – Zrobił błagalną minę, licząc na to, że jednak złapie ten haczyk.
- Prawie ich nie znam. Jak przez mgłę pamiętam nasze spotkanie we Frankfurcie. Może nie życzyliby sobie, żebym...
- Już im powiedziałem, że przyjdę… z kobietą – wszedł jej w słowa. Zaskoczona jego słowami otwarła usta ze zdziwienia.
- Wiem, przepraszam. Najpierw powinienem był uzgodnić to z tobą, ale… to był impuls. – Zabawnie wzruszył ramionami, rozładowując tym napięcie. Roześmiała się bezradnie.
- Jesteś niemożliwy Jazz.– Westchnęła chwilę potem i z niedowierzaniem pokręciła głową.
- Wiesz, jeśli mamy pracować razem… - zaczął ciszej
- Jeszcze niczego nie uzgodniliśmy. - Pogroziła mu palcem.
- Więc będzie ku temu okazja - dodał miękko. Alice znowu uśmiechnęła się rozbawiona jego zachowaniem. Jeszcze miesiąc temu postawiłaby na swoim, ale teraz…Teraz coraz bardziej zaczynało jej się podobać, że ten sympatyczny mężczyzna nie daje za wygraną…
- Ależ uparty z ciebie człowiek. – Westchnęła cicho i uśmiechnęła się pod nosem. Mężczyzna wyczekująco się w nią wpatrywał.
- No dobrze. Co mam ci odpowiedzieć? Ale wiedz, że nie lubię takich niespodzianek – posłała mu znaczące spojrzenie. Zrozumiał i przytaknął głową.
***
- A może zastawię dom? – Bella spojrzała niepewnym wzrokiem na Rose. Przyjaciółka wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia.
- Co ty bredzisz kobieto? - Postukała się palcem w czoło. - Daj mi trochę czasu. Dopiero przyjechałam. Pojedziemy tam jutro. Zrobimy małe rozpoznanie. Na pewno znajdziemy jakiś sposób.
- Jaki? Tylko napad na bank mnie ratuje. Nie mam takiej kasy, a o kredycie mogę zapomnieć. Sama wiesz - dziewczyna w geście rozpaczy rzuciła się na łóżko, co sprawiło, że przyjaciółka aż podskoczyła.
- To ja ci pożyczę. - Wzruszyła ramionami.
- Daj spokój. Taką kasę? Oddam ci chyba z emerytury - wyjęczała.
- No to leż tu i szlochaj… - Rosalie była ostra. – Świetnie ci idzie, ale jak nie przestaniesz to obiecuję, że własnoręcznie cię uduszę…
- Nie słyszałaś, że nie wolno blokować w sobie negatywnych emocji? – odpaliła szatynka. – Ja cierpię…
- Ja też, zwłaszcza jak słucham tych bzdur, które wygadujesz. Użalasz się nad sobą jak pięcioletnie dziecko.
Bella obróciła się z pleców na brzuch i podparła rękami głowę. Machając na przemian nogami, robiła minę naburmuszonej księżniczki.
- A naprawdę myślisz, że jest jakaś szansa? – zmieniła wreszcie front.
- Jutro ci powiem.
- Kurcze, rano mam sesję. Wiesz święta za pasem, magazyny wariują, jedno i to samo w kółko. - Dziewczyna z całych sił stuknęła się otwartą dłonią w czoło.
- Nie martw się. Pojedziemy tam po sesji. Do tej pory powinnam się już na coś zdecydować. Nie będę ci przecież siedzieć na głowie.
- No proszę cię, ledwie przyjechałaś. Nie przesadzaj kochana - przyjaciółka
z niedowierzaniem pokręciła głową - Naprawdę nic nie przypadło ci do gustu? – spytała zrezygnowana. Rose kolejny raz przecząco pokiwała głową.
- Ale przecież kilka z tych mieszkań było naprawdę do rzeczy?
- No tak, ale, szukam czegoś innego. - Blondynka rozmarzyła się trochę, a dziewczynę coś tknęło.
- Daj mi chwilę. Muszę ci coś pokazać. – Narzuciła na siebie krótki szlafrok i zeszła do swojej pracowni. Wróciła za chwilę lekko zdyszana, trzymając w dłoni pokaźny plik zdjęć.
- Coś się stało? – przyjaciółka zmierzyła ją wzrokiem.
- Edward mnie gonił, ale uciekłam. – Roześmiała się zadowolona z siebie. Przejrzała kilka zdjęć trzymanych w dłoniach.
- Popatrz na te. – Podała je przyjaciółce. Dziewczyna wzięła je i zaczęła powoli przeglądać. Bella czekała na jakiś komentarz, tymczasem Rose milczała.
- No i co? – nie wytrzymała w końcu.
- Co, no fajne. Cullen super się ustawia, a Jasper ma zabójczy uśmiech, ale Emmett... - jęknęła tylko. Szatynka zmarszczyła czoło zaskoczona reakcją przyjaciółki.
- Ty mieszkanie miałaś oglądać, a nie facetów – burknęła oburzona.
- Baaa, to trzeba było powiedzieć. Przecież to oni są na pierwszym planie - przyjaciółka nie mogła się powstrzymać od śmiechu. – Ale mieszkanko też fajne… Bardzo fajne…To, kiedy możemy je obejrzeć?
- Wiesz, co, ręce mi przy tobie opadają. Nawet nie wiem czy jest do wynajęcia. Musisz mi dać trochę czasu. Jutro możemy tam podjechać… - Roześmiała się z rezygnacją. - Jutro, jutro, wszystko jutro… Dnia nam braknie – dodała ciszej.
- A w co ja mam się ubrać na tą kolację? – Rosalie nagle olśniło. Jej pełna przerażenia mina rozbawiła przyjaciółkę do łez.
- Wiesz, nie sądzę, aby nasi panowie mieli coś przeciwko, gdybyś poszła tak jak stoisz – nie przestawała się śmiać, obrzucając znaczącym spojrzeniem postać przyjaciółki, miotającej się po pokoju w samej bieliźnie. Blondynka spojrzała na swoje odbicie w lustrzanych drzwiach szafy i sama parsknęła śmiechem. W tej samej chwili dobiegło ich pukanie do drzwi pokoju.
-Można? – Męski głos, wywołał wybuch paniki.
- Nie, nie, nie można – Rose piszczała jak pensjonarka, by w końcu schronić się w łazience przyjaciółki, z trudem powstrzymującej napad śmiechu. Bella podeszła do drzwi i uchyliła je lekko. W wąskiej przestrzeni między futryną a ich skrzydłem od razu pojawiła się rozbawiona twarz Edwarda.
- Co to było?... Uciekłaś mi. – Roześmiał się, lustrując postać ukochanej. Ubrana w krótki atłasowy szlafroczek wyglądała bardzo kusząco. Dostrzegła znajomy błysk w jego oczach.
- O nie, łobuzie, znam to spojrzenie – roześmiała mu się w twarz i szybko pociągnęła za klamkę, zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
- A jak ładnie poproszę? – skamlał pod drzwiami.
- Zmykaj, daj nam się ubrać… sio – odparła z rozbawieniem. Blondynka, która dotąd cierpliwie siedziała w łazience, wychyliła się z niej wreszcie i z zainteresowaniem przyglądała przyjaciółce.
- Poszedł? – wyszeptała konspiracyjnie.
- A bo ja wiem. Z nim nigdy nic nie wiadomo – dodała szatynka, wzdychając
z uśmiechem.
- No, ale chyba tu nie wejdzie? – Rose nadal nie wiedziała, co robić.
- Nie bój się. Wie, że miałby wtedy ze mną do czynienie – odparła z przekonaniem.
- Wiesz, jakoś zupełnie mnie to nie przekonuje… - rzekła blondynka z rezygnacją
i sięgnęła po jedną z sukienek wiszących na drzwiach do łazienki. - Co powiesz na tę? – zapytała przystawiając ją do siebie. Przyjaciółka przytaknęła ruchem głowy.
***
Bella jeszcze raz zajrzała do pokoju małej i delikatnie pogładziła śpiące dziecko po rączce. Patrząc na córeczkę nie mogła powstrzymać się od uśmiechu. Do pokoju wpadła poświata z holu a zaraz potem poczuła na biodrach dłonie Edwarda. Zajrzał do łóżeczka przez ramię ukochanej, a potem szczelniej otulił ją ramionami. Lekko przechyliła na bok głowę a on natychmiast wsunął brodę w tę wolną, pachnącą przestrzeń między jej szyją i ramieniem. Przymknął oczy wtulając policzek w ciepło jej ciała.
- Chodźmy już. – Westchnęła cicho. Zamruczał nisko tuż przy jej uchu, ale zwolnił uścisk i powoli wycofał się w stronę drzwi. Mimo półmroku panującego w pokoju głodnym spojrzeniem obrzucił jej ponętne ciało w ciemnej dopasowanej sukience.
Chwilę potem byli już na dole w salonie, gdzie zastali Rosalie z telefonem przy uchu. Odgrażała się komuś po drugiej stronie słuchawki i energicznie wymachiwała ręką.
W drzwiach do holu, oparty o futrynę stał Emmett. Ubrany w fioletową koszulę
i grafitowy garnitur wyglądał bardzo szykownie. Wpatrywał się w blondynkę z lekkim uśmiechem wędrującym na ustach.
- Słuchajcie, pora jechać, bo nieładnie byłoby gdyby Jasper przyjechał na miejsce przed nami… - zarządziła Bella i klepnęła przyjaciółkę w pośladek.
- Auć – syknęła urażona, ale kiedy się odwróciła, żeby sprawdzić kto wymierzył jej klapsa, akurat przechodził koło niej Edward, więc nie zastanawiając się długo, odpłaciła mu tym samym.
- Auuu, za co to? – zawył zaskoczony. Swan roześmiała się na głos, ubawiona obrotem zdarzeń.
- Oberwało ci się za mnie – dodała zanosząc się śmiechem. Rose zmrużyła oczy i pogroziła przyjaciółce palcem. Dopiero wtedy dostrzegła stojącego w drzwiach elegancko ubranego blondyna, który nie spuszczał z niej oczu.
- Ooo… Emm - odezwała się zbita z tropu. – Dawno przyszedłeś? – odchrząknęła, starając się ukryć zażenowanie. Uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie chciałem ci przeszkadzać, rozmawiałaś przez telefon – odparł i wszedł wreszcie do salonu, ale nadal nie spuszczał z dziewczyny wzroku. Ubrana w śnieżnobiałą dzianinową sukienkę przed kolano przewiązaną brązowym skórzanym paskiem w indiańskim stylu, zapierała mu dech w piersiach. Dopasowana sukienka szczelnie przylegała do jej ciała, zachęcająco opinając kuszące krągłości, a luźny wywinięty golf obiecująco odsłaniał jej opalony dekolt. Długie kolczyki w etnicznym stylu i brązowe zamszowe kozaki dopełniały całości.
Edward poszedł za ukochaną do drugiego pokoju. Kiedy zatrzymała się wreszcie i odwróciła do niego przodem, powoli zbliżył się do niej, a ona widząc znajomy błysk w jego oczach uśmiechnęła się szelmowsko i zaczęła się wycofywać. Natrafiła jednak plecami na ścianę. Wykorzystał to i już był przy niej. Oparł dłonie po obu stronach jej ciała i powoli zatopił usta w jej miękkich, drżących ustach.
W tym samym czasie Emm usiadł na brzegu białej narożnej kanapy i z lekko przechyloną głową przyglądał się Rosalie, stojącej przed kominkiem i przeglądającej się w zawieszonym nad nim lustrze. Jeden z długich kolczyków splątał się z jej włosami i próbowała go teraz odczepić. Kiedy poczuła na biodrze ciepłą dłoń, mimowolnie wzdrygnęła się zaskoczona.
- Nie chciałem cię przestraszyć. – Niski męski głos tuż nad uchem przyspieszył jej oddech.
- Może ja spróbuję? – zapytał łagodnie, a ona zwróciła się w jego stronę. Wsunął palce między jej włosy i chwilę rozdzielał je na kosmyki, by w końcu z triumfem wyswobodzić kolczyk i niby niechcący musnąć jej ucho i szyję. Na sekundę przymknęła oczy. To wywołało w nim impuls. Delikatnie zagarnął ją w pasie ramieniem a potem zamknął usta pocałunkiem. Czułość dotyku jego ust obezwładniła ją. Kiedy znowu otworzyła oczy, wpatrywał się w nią, nadal trzymając w objęciu. Oszołomiona oddychała szybko, próbując odnaleźć się w tej zupełnie nowej sytuacji. Powiodła wzrokiem po pokoju, ale nadal byli w nim sami. Uśmiechnął się, czytając w jej myślach.
- Lepiej zepnę włosy – odezwała się wreszcie i powoli wysunęła z jego ramion. Westchnął tylko cicho, patrząc jak znika na schodach.
- Gotowi? – Głos przyjaciela przywołał go do rzeczywistości – A gdzie Rose?
- Upina włosy – odchrząknął cicho, poprawiając dłonią krawat. Bella, która dopiero teraz pojawiła się z pokoju, także poprawiała dłonią włosy. Kiedy spojrzała na blondyna, oboje niemal parsknęli śmiechem.
- Chodźmy lepiej, bo naprawdę Jasper będzie tam przed nami – Edward wychylił się z holu, ale także wyglądał na rozbawionego.
- My już wychodzimy Louise – zawołał w kierunku kuchni.
-To ja pójdę po Rosalie – zaproponował Emm, na co kobieta natychmiast przecząco pokiwała głową.
- Nie, nie kochany. Coś mi się wydaje, że to mogłoby trwać dłużej niż powinno. – Roześmiała się i dała mu pstryczka w nos. W tej samej chwili zgrabna blondynka stanęła na szczycie schodów. Złapane w kuca włosy, eksponowały jej smukłą szyję.
- No chodź, chodź. Czekamy tylko na ciebie – rzuciła Bella i wyszła do holu. Emmett poczekał, aż zejdzie na dół i puścił ją przodem. Chciał jeszcze chwilę nacieszyć oczy jej widokiem… |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Allie
Zły wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Śro 6:12, 17 Lut 2010 |
|
Cytat: |
- To… to było całe wieki temu, a poza tym błędy młodości winny być wybaczane - odcięła się. |
Chyba
- To… to było całe wieki temu, a poza tym błędy młodości powinny być wybaczane - odcięła się.
Dialog z Bellą, Rose, Edwardem i Emmettem, według mnie był nieco za sztywny... A może po prostu za wiele wymagam?
Cytat: |
- Nie bój się. Wie, że miałby wtedy ze mną do czynienie – odparła z przekonaniem. |
Czynienia?
Odcinek trochę wydaje mi się pisany na siłę T_T Pewnie to tylko moje chore odczucia ze względu na wczesną porę. Wyłapałam kilka literówek, aż sama sobie się dziwię. Sytuacja z Rose i naszym niedźwiadkiem... No cóż... Trochę mnie zdziwiła, ale jest... Słodka *_*. Mam nadzieję, że przy kolejnym odcinku, będę mniej marudziła Q.Q W sensie, mniej szukała dziury w całym. Może jak to drugi raz przeczytam w szkole, to inaczej na to spojrzę. Czekam z niecierpliwością na następną część! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
tooffi
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Sty 2010
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 7:57, 17 Lut 2010 |
|
powinien i winien to synonimy,
co do literówek zawsze się mogą zdarzyć. jeśli jeszcze jakieś wyłapiecie dajcie znać dzięki
a co do treści, to każdy ma własne odczucia... kilka rzeczy w tym rozdziale dzisiaj możne wydawać się bez znaczenia i "na sile" ale potem się przekonacie, że miały sens. Może rzeczywiście po ostatnich rozdziałach pełnych akcji i wrażeń, ten jest nieco spokojniejszy, ale w końcu to nie wyścigi ani film akcji
buziaki dla deszczowej i miłego dnia dla wszystkich :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Allie
Zły wampir
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 252 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Śro 9:57, 17 Lut 2010 |
|
Tooffi, jeśli znalazłam coś co nie jest błędem, to wybacz... Po prostu samo sformułowanie tego mi nie pasowało. Może i tak, ale po prostu wcześniej pisałam - lubię marudzić. :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
0704magda
Człowiek
Dołączył: 17 Sty 2010
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 10:23, 17 Lut 2010 |
|
tak z rana-super...Emmet i Ros-super,że p[oswięcasz im czas,mam wrażenie,że dokładnie nam opiszesz rodzące się uczucie.
i Jesper z Alice-chyba bedzie trudno,bo odniosłam wrażenie,że to twarda kobitka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|