|
Autor |
Wiadomość |
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Pon 20:23, 29 Cze 2009 |
|
Witajcie. Zacznę od tego, że jest to mój pierwszy fanfick i chciałabym, abyście komentowali konstruktywnie i krytykowali mnie. Pochwały też mile widziane. :P
Opis: Bohaterką i jednocześnie narratorką opowiadania jest Charlotte. Mieszka we Włoszech, jedank musi się stamtąd wyprowadzić. Gdzie pojedzie? Czy na jej drodze staną Culleni? Co się stanie z wielką miłością Charlotte? O tym wszystko w moim opowiadaniu pt. Wampiry nie płaczą.
Akcja dzieje się Po 'Przed świtem', także tekst zawiera spoilery.
Beta: Shira ( Dziękuję )
Prolog
Czułam budzącą się we mnie grozę. Na zewnątrz były inne wampiry. Błyskawicznie wyjrzałam przez okno i utwierdziłam się w swoim przekonaniu. Z lasu wyłaniali się Volturi. To niemożliwe…
- Nie! – wykrzyknęłam. Czy Cullenowie jeszcze nic nie zauważyli? Może to dar Aleca tak na nich działa? Objęłam wszystkich tarczą. Ich reakcja była natychmiastowa, do tej pory rozluźnieni, zrobili się spięci i rozglądali się niepewnie.
- Wyjrzyjcie przez okno – rozkazałam władczo.
- Co tu się dzieje? – zawołał Carlisle.
- Charlotte, czy to jest związane z tobą? – zapytał przezornie Edward, nadal trochę otumaniony.
- Wyjdźmy na dwór. – szepnęłam. – Bello, masz założoną tarczę?
- Tak. – odpowiedziała.
„Teraz rozpęta się piekło.” – podpowiedział głosik w głowie. Pora pokazać swój dar Cullenom…
Rozdział 1
Szłam w stronę pokoju, do którego zaprosił mnie na rozmowę Aro. Nigdy wcześniej nie musiałam spotykać się z nim osobiście. Zawsze byliśmy w towarzystwie kilku osób lub wampirów, dlatego to spotkanie napawało mnie niepewnością. „To jakiś podstęp” – podpowiedział głos w głowie. Zignorowałam go i po chwili wyszłam na główny korytarz Voltery, gdzie jak zwykle kręciło się kilka wampirów. Tym razem byli to Rachel, Colin i Benny. Uśmiechnęli się do mnie, a ja tylko skinęłam im głową. Od razu skierowałam się w stronę odpowiednich drzwi i już po chwili byłam w środku. Aro stał odwrócony do mnie plecami. Wyglądał przez przyciemniane okno na ulicę zalaną słońcem. Zastanawiałam się, czy podejść do niego, jednak uznałam to za niestosowne.
- Witaj. – powiedziałam cicho.
Aro w mgnieniu oka zmaterializował się przy mnie, a ja wydałam mimowolne westchnienie. Wciąż zapominałam, jakie to wampiry są szybkie i doskonałe. Na ogół nie lubiłam szybkości, a ponieważ wciąż przebywałam w towarzystwie mojego chłopaka Alana, nauczyłam się ludzkich odruchów, jak i odzwyczaiłam od prędkości.
- Dzień dobry. – odpowiedział mi i złożył zimny pocałunek na mojej dłoni.
- Chciałeś czegoś ode mnie? – zapytałam obcesowo.
- Tak, właściwie musimy porozmawiać, ale nie wiem, do czego zacząć. – rzekł trochę bezradnie i niepewnie, co mnie zdziwiło, ponieważ od niego zawsze biła siła i stanowczość.
- Najlepiej zacznij od początku. – powiedziałam miękko, zachęcając go uśmiechem.
- Nie chciałbym cię zranić…
- Och, no mówże w końcu. – zirytowałam się.
- To zaszło za daleko Charlotte. Ty i Alan… – załamał ręce. – On za dużo wie. Musisz z tym skończyć, zerwij z nim, zrób cokolwiek, żeby nie zaczął nabierać podejrzeń. Jeśli się domyśli, powie innym, a wtedy będzie niedobrze. Uwierz mi. Jesteś dla mnie jak córka i dlatego chcę dla ciebie jak najlepiej. Skończ ten związek. To nie jest ten chłopak, on nie jest tobie przeznaczony. – wydusił Aro.
- Nie, nie mogę tego zrobić, on nic nie wie, nawet się nie domyśla. – szepnęłam rozpaczliwie.
- Mylisz się. Jest bardziej spostrzegawczy niż myślałaś. – stwierdził spokojnie.
- Nawet jeśli Alan wie, to nikomu nic nie powie. Znam go, potrafi dochować tajemnicy. – powiedziałam z wyczuwalnym drżeniem w głosie. – Poza tym nic mu nie zrobisz, nie pozwolę ci na to! – wykrzyknęłam.
-Charlotte, pamiętaj, że mogę wszystko, nawet jeśli mi na to nie pozwolisz.
- Nie! – załkałam żałośnie. – Nie zrobisz niczego, bo ja… ja zerwę z nim. – wydukałam. –Zrobię to dla niego, jednak wiedz, że zawsze będę go kochać.
Chętnie zbuntowałabym się przeciwko Aro, ale wiem, że wtedy kazałby on zabić Alana, a ja nie chcę mu odbierać życia, nie teraz.
- Przykro mi. – wypowiedział cicho te dwa proste słowa, które i tak nic mi nie pomogły.
- Po prostu zostaw go w spokoju. – powiedziałam z twarzą bez wyrazu, chociaż to, co się działo w moim sercu, było nie do opisania. Zawładnął mną wir emocji, dlatego wybiegłam z pokoju, nim ktokolwiek zdołał się obejrzeć. Musiałam się uporać z dręczącymi mnie myślami. Alan – mój chłopak był dla mnie wszystkim. Jedna egoistyczna cząstka mnie pragnęła z nim zostać, nie zważając na nic, a druga chciała, by Alan był bezpieczny. Wygrała ta druga, bo nie mogłam pozwolić, żeby Aro, lub jakiś inny wampir zabił mojego ukochanego. Pozostało jedno wyjście – opuścić go. Wyjechać jak najdalej, spróbować zapomnieć. Nie patrzyłam, dokąd biegnę, ale pod natłokiem myśli znalazłam się obok domu Alana. Było około drugiej w nocy. Na pewno spał już zmęczony po treningach koszykówki. Nigdy nie mogłam zrozumieć, dlaczego fascynuje go ten sport i chyba nie zrozumiem. Cicho wskoczyłam na parapet i wślizgnęłam się do pokoju Alana. Jego zapach nie działał na mnie, zakochałam się w nim z innego powodu.
Retrospekcja
Włoskie ulice w deszczu wyglądają olśniewająco. Wszędzie spływa woda, jest mało spacerujących, a nawet jeśli ktoś się pojawia, przemyka bokiem, tak, aby jak najmniej zmoknąć. Dziś znów było tak samo, szłam sama po chodniku i odczuwałam błogą radość. Tak, lubiłam być sama. To był jeden z uroków bycia wampirem. Ludzie się do ciebie nie zbliżali, bo odczuwali strach, a mi to odpowiadało. Nie lubiłam kontaktu fizycznego, był dla mnie zbędny. W tej chwili brutalnie przerwała moje rozmyślania postać na rowerze, która z impetem wpadła na mnie od tyłu. Kto do licha jeździ na rowerze, gdy pada deszcz? – wzburzyłam się. Dziwne, że nie zauważyłam nadjeżdżającego pojazdu, przecież moje wyostrzone zmysły zdołałyby go wykryć, zanim we mnie wjechał. Wychodzi na to, że albo z moją głową coś jest nie tak, albo po prostu za bardzo się zamyśliłam. Muszę być ostrożniejsza – postanowiłam sobie. Zaczęłam powoli podnosić się z ziemi. Byłam cała mokra.
- Tylko tego mi było trzeba. – mruknęłam cicho pod nosem.
- Nic ci nie jest? – zapytał rowerzysta.
- Nie. – odburknęłam i zaczęłam się otrzepywać z wody. W tej chwili jednak zawiał mocny wiatr i do moich nozdrzy dotarł zapach chłopaka. Nie był jakiś słodki, jego krew pachniała jakby odpychająco. Nie znałam takiego zapachu, wszyscy raczej pachnieli słodko. Zaintrygował mnie tym. Już miałam odchodzić, jednak chłopak powiedział:
- Przepraszam cię za moje zachowanie, wracam z treningu, jestem strasznie zmęczony i nie zwracam uwagi co się wokół mnie dzieje, więc tak wpadłem na ciebie. – przyznał ze skruchą, a ja usłyszałam najpiękniejszy głos na świecie. Gdy spojrzałam na jego twarz zaparło mi dech w piersi. Ciemnobrązowe włosy zroszone kropelkami wody, wydatne usta rozciągnięte w półuśmiechu i te zielone, tajemnicze oczy spoglądające spod wachlarza ciemnych rzęs. Nie mogłam się na niego napatrzeć, to była miłość od pierwszego wejrzenia, coś, co się zdarza tylko w filmach. Teraz wiedziałam, że moje życie zmieni się dzięki niemu.
- Nic się nie stało. – odpowiedziałam z uśmiechem, a chłopak stanął oniemiały. Zdawałam sobie z tego sprawę, że ciężko się oprzeć mojej wampirzej urodzie, gdy się uśmiecham, ale nie wiedziałam, że tak bardzo zadziałam na chłopaka. Przyglądał się z uznaniem moim gęstym włosom sięgającym ramion z długą grzywką zakrywającą czoło, pełnym ustom i wielkim niebieskim oczom (nosiłam szkła kontaktowe, w celu zakrycia czerwonych lub czarnych tęczówek).
- Jestem Alan. – powiedział chłopak.
- Charlotte, ale mówi mi Lottie. – odrzekłam.
- Jasne Lottie, może dałabyś się zaprosić na gorącą herbatę, jako rekompensatę za ten niefortunny wypadek? – zapytał niepewnie.
- Chętnie. –znów się uśmiechnęłam i odeszliśmy razem, wesoło rozmawiając.
Koniec retrospekcji
Alan spał niespokojnie, jakby przeczuwał, że niedługo jego życie zmieni się diametralnie.
Usiadłam przy zagraconym biurku, wzięłam kartkę papieru i napisałam:
Drogi Alanie,
Nie możemy dłużej być ze sobą. Zaufaj mi i nie próbuj mnie szukać.
Przepraszam,
zawsze kochająca Charlotte.
Złożyłam kartkę na pół i włożyłam w szczelinę laptopa. Tam znajdzie ją na pewno.
Ostatni raz spojrzałam na niego, aby zapamiętać każdy szczegół jego twarzy.
- Zawsze będę cię kochać, bez względu na to, co się stanie. – szepnęłam przelotnie i wyskoczyłam przez okno w czarną noc z myślą, że nigdy więcej go nie zobaczę.
Dziękuję |
Ostatnio zmieniony przez MonsterCookie dnia Pią 17:22, 31 Lip 2009, w całości zmieniany 11 razy
|
|
|
|
|
|
pijawka6
Człowiek
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Biedronki
|
Wysłany:
Pon 20:46, 29 Cze 2009 |
|
Ciekawi mnie prolog... ogólnie podobało mi sie:) Chętnie przeczytam co będzie dalej. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 23:17, 29 Cze 2009 |
|
MonsterCookie napisał: |
Wyjrzyjcie przez okno. – rozkazałam władczo. |
Komentarz dotyczy bezpośrednio wypowiedzi, więc przed myślnikiem nie powinno być kropki, a jeśli już koniecznie musi być to po niej zaczynamy pisać z dużej litery.
MonsterCookie napisał: |
Wszędzie spływa woda, jest mało spacerujących, a nawet jeśli ktoś jest, przemyka bokiem, tak, aby jak najmniej zmoknąć. |
Powtórzenie, można by je zastąpić
np. Wszędzie spływa woda, jest mało spacerujących, a nawet jeśli ktoś tu teraz przebywa, to przemyka bokiem, tak, aby jak najmniej zmoknąć.
Innych błędów nie dostrzegłam, ale nie przyglądałam się zbytnio. Zawiało mi historią Edwarda i Belli. Tylko, że role się zamieniły. Główna bohaterka musi opuścić swojego partnera, gdyż grozi mu niebezpieczeństwo. Ot zakazana miłość. Wampir zakochuje się w człowieku. Jak to Edward ujoł "lew zakochał się w jagnięciu", ale ogółem mi się nawet podoba. Pisz dalej, zobaczymy jak to się rozwinie. Najbardziej spodobał mi się prolog.
Życzę weny i chęci pisania.
Seanice :) |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Wto 17:06, 30 Cze 2009 |
|
Błędy poprawione
Edit.
Dodaję rozdział 2, przepraszam, że taki krótki, ale to przez ten taki wakacyjny nastrój :D Jak zwykle proszę o komentowanie konstruktywne.
Beta: Shira ( Dziękuję za wyrozumiałość )
Rozdział 2
Zanim na dobre wyjechałam, musiałam załatwić niezbędne sprawy. Zamówiłam bilet do Phoenix, ponieważ tam był najwcześniejszy lot, a ja chciałam stąd wylecieć jak najszybciej. Ameryka Północna była najlepszym kontynentem do ukrywania się. Kupiłam też bezpośrednio przez Internet samochód – Chrysler Crossfire. Piękny, szybki i drogi, wydał się idealny do podróży. Oczywiście za wszystko zapłaciłam kartą Aro, ponieważ to przez niego musiałam teraz opuszczać miasto. Spakowałam się, zamówiłam taksówkę i pożegnałam to miasto raz na zawsze. Postanowiłam, że już nigdy tu nie wrócę. Wsiadłam do samolotu i teraz nie mogłam się już nie zastanawiać, nad tym, co robię. Nic nie było w stanie mnie rozproszyć, ludzie wokół mnie spali, wszędzie spokój i cisza. Odczuwałam ból w sercu. Straciłam wszystko co miałam, kochającego chłopaka i namiastkę domu. Wiedziałam, że już nigdy tego nie odzyskam. Byłam zrozpaczona, bezsilna, smutna; gdyby wampiry mogły płakać, z pewnością teraz zalałabym się łzami. Wolałam sobie nie wyobrażać, co czuje Alan. Zdradziłam go, oszukałam, zostawiłam. Postąpiłam okrutnie, ale tłumaczyłam sobie, że nie było innego wyjścia. Jednak to już przeszłość, muszę o tym zapomnieć, spróbować wyprzeć te najlepsze chwile mojego istnienia z pamięci. Wyjęłam z torby podręcznej telefon wraz z słuchawkami i odpłynęłam na kilka godzin z moją ulubioną muzyką.
Zastanawiałam się, gdzie pojadę, gdy dotrę do Phoenix. Doszłam do wniosku, że najlepiej byłoby dołączyć do kogoś mieszkającego na stałe, a nie do wędrujących Nomadów. W Ameryce Północnej znałam tylko jedną taką rodzinę, byli to Cullenowie. Wiedziałam, że żywią się krwią zwierząt, więc nie są tak bezduszni jak Volturi. Budzili kontrowersje swoim stylem życia, dlatego tak często słyszałam o nich we Włoszech. Sądziłam, że tylko u nich potrafiłabym zaznać spokoju, jednak musiałam się też liczyć z tym, że mogli mnie nie przyjąć do swojej rodziny, a wtedy pozostałoby mi błąkanie się samotnie po świecie.
Lądowaliśmy, mogłam wreszcie odetchnąć. W środku bałam się oddychać, ponieważ w ciepłym pomieszczeniu zapachy łatwo się rozchodzą, a ja byłam zdolna nie powstrzymać swojego pragnienia. Chociaż wyróżniałam się dużą samokontrolą, ostatni posiłek jadłam w Volterze jakieś dwa tygodnie temu, kiedy to zwabiono nieszczęsnego człowieka do podziemi. Czułam się żałośnie spożywając ludzką krew, jednak nie miałam innego wyboru, bo we Włoszech trudno było o jakiegoś zadowalającego mięsożercę. Zauważyłam podstawiony samochód, który w rzeczywistości prezentował się jeszcze bardziej okazale niż na zdjęciach. Szybko odebrałam klucze i postanowiłam, że zanim zjawię się z niespodziewaną wizytą u Cullenów, wpadnę do starej przyjaciółki, wampirzycy Claire, która ciągle podróżowała i wędrowała, ponieważ nie lubiła osiadłego trybu życia. Wyglądała jak typowa 25-latka, gdy ja przy niej wyglądałam jak jej młodsza, osiemnastoletnia siostra. Mogłyśmy stanowić idealny duet i spróbować przez kilka lat zamieszkać razem, ale obie miałyśmy zgoła inne charaktery, więc za bardzo do siebie nie pasowałyśmy. Lubiłyśmy siebie odwiedzać, ale na tym się kończyło, o wspólnym życiu nie było mowy. Uznałam, ze najpierw zadzwonię do niej, aby się umówić na spotkanie, a gdyby nie było jej w pobliżu pojechałabym prosto do Forks, gdzie tak jak sądziłam, mieszkali Culleni. Szybko znalazłam w torbie telefon. Claire odebrała dopiero po sześciu sygnałach:
- Słucham? – zapytała.
- Claire, jak dobrze cię słyszeć. – odparłam.
- Charlotte to ty? Nie poznałam twojego głosu. Jak dawno się nie widziałyśmy, może zamierzasz wpaść do mnie? – powiedziała świergoczącym głosem, przywodzącym na myśl koliberka.
- Tak, chętnie bym wpadła. Gdzie teraz mieszkasz?
- W tej chwili zatrzymałam się w wynajętym domku w stanie Montana w Butte, zaraz wybieram się na zakupy. Nie jesteś w Włoszech?
- Wyjaśnię ci, jak przyjadę. Będę niedługo.
Skończyłam połączenie szybciej, niż Claire zdążyła coś powiedzieć.
Miałam przed sobą kilka godzin drogi. Próbowałam się skupić na jeździe, ale wychodziło mi to nieudolnie, cały czas błądziłam myślami koło Alana. Byłam w nim obsesyjnie zakochana. Zastanawiałam się co teraz robi, z kim rozmawia. Ile bym dała, aby siedzieć teraz obok niego i patrzeć się w te błyszczące oczy. „Może jest jeszcze jakieś wyjście? Przecież nie wszystko musi się źle kończyć” – podpowiadało serce, ale rozum – „Musisz go uratować, nie pozwól by stał się pokarmem Volturi”. Byłam rozdarta, lecz wiedziałam, że do Włoch już nie wrócę. Powoli zaczynało świtać, więc szybko zjechałam do hotelu, aby swoja iskrzącą się skórą nie spowodować wypadku. Zostawiłam srebrne auto na parkingu i weszłam do środka. Wystrój był skromny i ujednolicony. Szybko się zameldowałam i poszłam do odpowiedniego pokoju. Tutaj były te same kremowe ściany, jak w holu, a oprócz tego czerwona wykładzina, malutkie łóżeczko w kącie wyglądające, jakby zaraz miało się zamienić w kupkę prochu z pościelą w kolorze bladego różu, fotel z taką samą narzutą, a po drugiej stronie pokoju szafka, stolik z lampką i drzwi do maleńkiej łazienki. Musiałam spędzić tu cały dzień, nim zajdzie słońce. Przygnębiające.
Uznałam, że najpierw pójdę się odświeżyć. Uwielbiałam, gdy po mojej lodowatej skórze spływała gorącym strumieniem woda, następnie nagle zimna. Niesamowite uczucie. Po kąpieli nie wiedziałam, co ze sobą zrobić, więc znalazłam w torbie zmięty egzemplarz „Przeminęło z wiatrem”. Zatonęłam w losach Scarlett O’Hary na kilka godzin. Gdybym była człowiekiem, dawno bym się już znudziła pisaną staroświeckim stylem powieścią, jednak wampiry miały ogromne pokłady cierpliwości, więc owa książka mnie nie znużyła.
Przewracając ostatnią stronę równocześnie spojrzałam przez okno i obliczyłam, że zostało ok. 15 minut do całkowitego zmroku. Zebrałam wszystkie rzeczy, także te porozrzucane po łazience i poszłam się wymeldować. Moje niezaspokojone pragnienie dało o sobie znać. Nie mogłam teraz oddychać, więc ostatnim tchem powiedziałam krótkie „dziękuję”, na ladzie położyłam studolarowy banknot, który uznałam, że powinien wystarczyć za spłatę hotelowych usług i czym prędzej rzuciłam się do wyjścia. „Do Claire już niedaleko” – pomyślałam.
:) |
Ostatnio zmieniony przez MonsterCookie dnia Śro 11:26, 01 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
pijawka6
Człowiek
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Biedronki
|
Wysłany:
Śro 18:57, 01 Lip 2009 |
|
No może trochę krótkie, ale tak ogólnie to jest ok. Ciekawi mnie czy przypadkiem Charlotte po drodze do swojej koleżanki nie napadnie na jakiegoś przechodnia:D
Czekam na dalszy ciąg.
Pozdrawiam, Pijawka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 14:21, 02 Lip 2009 |
|
Po pierwsze popraw datę w tytule bo masz wstawione 01.06 - nie wiem czemu?
Po drugie - podoba mi się twój ff, zainteresowałaś mnie swoją postacią. Teraz będę sledzić jej losy, które mam nadzieję że nie będę tylko dotyczyły jej nieszczęśliwej miłości? Życzę weny i kolejnego rozdziału :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ajaczek dnia Czw 14:29, 02 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Czw 16:01, 02 Lip 2009 |
|
Przepraszam, ta data została pomylona o jeden miesiąc, chwila zapomnienia
A i wydaje mi się, że losy postaci nie będę dotyczyły tylko nieszczęśliwej miłości
Edit:
Przed wami rozdział 3, który jest chyba trochę dłuższy niż poprzedni i mam nadzieję, że wam się spodoba.
Beta: Shira ( Jedyna i wyjątkowa w swoim rodzaju )
Rozdział 3
Nie potrzebowałam mapy, żeby dotrzeć do Claire. Tak, jak mówiła, wybrała się na zakupy, więc gdy tylko dojechałam do centrum Butte, dalej podążałam już za jej zapachem. Zawsze używała tych samych perfum, co ze słodką wonią wampira dawało niesamowity efekt. Po kilku minutach kluczenia dotarłam w końcu do małego, drewnianego domku osadzonego głęboko w lesie. Claire lubiła samotność, tak jak ja. W tym byłyśmy do siebie podobne. Słysząc samochód pojawiła się w oknie. Wciąż była taka sama, mimo, że od ostatniego spotkania minęło tyle lat. Jej kocia uroda nadal mnie zachwycała. Wyglądała promiennie ze swoimi czarnymi, lśniącymi, krótko ściętymi włosami, lekko skośnymi oczami i krwistoczerwonymi ustami, które bajecznie kontrastowały z bladą skórą. Szybko do niej podbiegłam i uściskałam ją. Tutaj nie musiałam się pilnować, żeby iść jak człowiek, bo w te podmokłe tereny nikt się nie zapuszczał. Nie było więc szansy, żeby ktokolwiek zobaczył dwie trupioblade kobiety poruszające się w nienaturalnym tempie.
- Dobrze wyglądasz – powiedziałam, siarczyście całując ją w oba policzki. Jej nienagannie ścięty, szary żakiet leżał idealnie, a czarna ołówkowa spódnica dopełniała pięknego wyglądu. Nie mogłam się z nią równać w swojej czerwonej, powyciąganej bluzie, ciemnych dżinsach i trampkach. Widocznie Claire pomyślała o tym samym, bo spojrzała na mnie krytycznie i uśmiechnęła się pod nosem.
- Chodźmy do środka – powiedziała, więc ruszyłam za nią po drewnianych schodkach do środka. Rozejrzałam się po salonie. Na całej długości ścian widniała czarno-biała tapeta o ciekawej fakturze. Białe, skórzane meble stały samotnie pośród ekstrawaganckich dodatków. Claire zawsze była oryginalna. Przysiadła na fotelu i zapytała:
- Podoba ci się?
- Zawsze zazdrościłam ci wyczucia stylu. – Błysnęłam uśmiechem. – Pozwolisz, że pójdę do pokoju odświeżyć się, nim porozmawiamy?
- To chyba jasne. Na górę po schodach, drzwi po prawej stronie. Spotkamy się przy samochodzie. – Mrugnęła do mnie.
- Skąd wiedziałaś, że chcę gdzieś pojechać? – spytałam.
- Widzę to w twoich oczach – powiedziała i znikła w drzwiach. Zapomniałam, że od kilku dni nie nakładałam szkieł kontaktowych i moje tęczówki były czarne jak węgiel, zamiast błękitnych.
Powlokłam się do swojego pokoju, następnie skorzystałam z łazienki i ubrałam się stosownie na polowanie. Piętnaście minut późnej stałam obok jeepa i czekającej Claire.
- Jedziemy do parku Yellowstone, są tam dość smakowici mięsożercy. – Jej oczy błyszczały z podekscytowania. Ona lubiła polować, a ja zaspokajać pragnienie. Zgrany duet.
- Czemu nie ma cię we Włoszech? – zadała wreszcie te pytanie. Sama nie chciałam zaczynać rozmowy na ten przykry temat, wolałam, żeby to ona zaczęła. – Spodziewam się, że opowiesz mi wszystko ze szczegółami. – Zdawałam sobie sprawę, że to pytanie nurtuje ją od czasu, kiedy ostatni raz telefonowałam, więc zaczęłam mówić, zaczynając od rozmowy z Aro, a kończąc wyznaniem, jak bardzo kocham Alana.
- Charlotte Cunningham, czy jesteś pewna, że postąpiłaś właściwie? – zapytała z troską. – Przykro mi – szepnęła.
- Wydaje mi się, że postąpiłam najlepiej jak mogłam, bo przecież Alan nie mógł stać się pokarmem Volturi. – Głos mi zadrżał, ukazując wszystko, co czułam: ból, smutek i tęsknotę. Claire pocieszająco ścisnęła moją dłoń.
- Będzie dobrze. Zobaczysz, jeszcze wszystko się ułoży.
- Tak myślisz? – spytałam z nadzieją.
- Jeśli ja tak mówię, to tak będzie – oznajmiła twardo. – A teraz pora na polowanie, tylko trzymaj się północnej strony. – przestrzegła mnie.
- Ok. – Wybiegłam z samochodu, starając się nie myśleć o Alanie. Podążyłam za tropem niedźwiedzia, którego szybko pokonałam, więc zapolowałam jeszcze na małe stado jeleni oraz pumę. Nasycona krwią, dałam sobie upust, obiegając las. Po chwili znalazłam się jednak przy czarnym jeepie. Kilka minut później wyszła z zarośli Claire z potarganymi włosami, liśćmi zaplątanymi w pojedyncze kosmyki i podartym ubraniem. Na jej widok cały mój zły humor momentalnie wyparował. Zachichotałam.
- Nadal nie nauczyłaś się polować „czysto”?
W odróżnieniu od niej, nie miałam żadnej skazy na białej koszulce, a moje włosy nadal były schludnie związane w koński ogon.
- Nie – burknęła i usiadła na miejscu pasażera. Wychodziło na to, że teraz ja musiałam poprowadzić, jednak z łatwością skupiłam się na drodze powrotnej, bo każda z nas milczała.
Gdy tylko dotarłyśmy do domu, pobiegła doprowadzić się do porządku. Zaczekałam na nią w salonie. Wróciła w mgnieniu oka, przebrana, z czystymi włosami.
- Zakładam, że już nie wrócisz do Włoch, więc co zamierzasz zrobić?
Tego pytania się obawiałam, bo nadal nie wiedziałam, czy powiedzieć jej prawdę i czy uraziło by ją to, że chcę zamieszkać z Cullenami, a nie z nią, więc odparłam:
- Zamierzam podróżować. W tylu miejscach jeszcze nie byłam. – W moim głosie było słychać zdecydowanie.
- Może byś zamieszkała ze mną? – zapytała. - Teraz zamierzam się ustatkować. Uwielbiam ten dom, Butte i całe okoliczne lasy. Byłabyś ze mną szczęśliwa, choć w pewnym stopniu. Pomyśl tylko, jak byłoby fajnie. Wyjrzała przez okno, gdzie zaczynało wstawać słońce.
- Nie chciałabym cię urazić, ale to chyba zły pomysł – powiedziałam ostrożnie. - Mieszkając z tobą nie czułabym się najlepiej. Rozumiesz mnie?
- Rozumiem – mruknęła niezadowolona. – Dla mnie ważne jest, żebyś była szczęśliwa, jeśli tu nie będziesz taka, nie zostawaj. Nie będę cię namawiać.
- Dzięki Claire. Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem. – Mówiąc to, wymusiłam uśmiech. Naprawdę była najlepsza i zawsze wiedziała, co dla mnie dobre. Kochałam ją jak siostrę. Odpowiedziała konspiracyjnym szeptem:
- Zakochałam się. – „Teraz to ona mi wyjawi swoje tajemnice.” – pomyślałam i uniosłam głowę, aby spojrzeć na nią. Z pewnością gdyby była człowiekiem, zaczerwieniła by się teraz.
- Co? Ciebie też dopadła miłość? – powiedziałam szyderczo. – Przecież od tylu lat szukałaś tego jedynego. Opowiedz mi wszystko! – zażądałam.
- Tak w ogóle to jesteśmy już zaręczeni. – Wyciągnęła z kieszeni pierścionek z perłowo-rubinowym kamieniem. Westchnęłam, był taki piękny… Zachłannie wyciągnęłam ręce, żeby go obejrzeć. Zastanowiłam się, dlaczego go nie nosiła, ale wtem przypomniałam sobie, że nigdy nie lubiła nosić biżuterii.
- Nazywa się Daniel, ma około stu pięćdziesięciu lat. Przemieniono go, gdy był dwudziestopięciolatkiem, więc tak naprawdę wyglądamy na rówieśników. Był wędrującym wampirem, który żywił się krwią zwierząt. Poznałam go na polowaniu, gdy przez przypadek wpadliśmy na siebie i zaczęliśmy rozmawiać. – Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Na swój sposób ich pierwsze spotkanie było słodkie.
- Gdzie jest teraz jest twój narzeczony? – zapytałam pogodnie.
- Mieszkamy razem, tutaj w Butte, ale Daniel pojechał na polowanie do północnych lasów, gdy dowiedział się, że przyjedziesz. Chciał, żebyśmy zostały same i spokojnie porozmawiały – wyjaśniła.
- Chcę go poznać – oznajmiłam. Ciekawiło mnie jak wygląda, jaki jest. – Jednak teraz pójdę się gdzieś przejechać. Uwielbiam patrzeć, jak miasto budzi się do życia, a poza tym muszę sobie wszystko przemyśleć.
- Będę u siebie – powiedziała Claire.
Wzięłam swój samochód i postanowiłam przejechać się do miasta, aby kupić kilka nowych, ładnych ubrań. Nie mogłam przecież pojawić się u Cullenów jak nieogarnięta nastolatka. Pogoda była pochmurna, więc jakoś specjalnie nie musiałam się ukrywać. Przymierzyłam pół centrum handlowego, jednak wybrałam tylko to, w czym dobrze się czułam. Przy zakupach odprężyłam się i wracałam do domu zrelaksowana.
W połowie drogi poczułam nowy zapach. Z pewnością był to inny wampir, czyżby Daniel? Przyspieszyłam z czystej ciekawości. Wychodząc z samochodu wzięłam ze sobą wszystkie torby, a we wniesieniu ich do środka pomógł mi chłopak stojący na ganku. To nie mógł być nikt inny, jak bliski przyjaciel Claire.
- Ty z pewnością jesteś Daniel – stwierdziłam. – Słyszałam o tobie dużo miłych rzeczy.
- Owszem, a ty jesteś chyba Charlotte.
- Tak – powiedziałam, a chłopak uśmiechnął się. Był jednym z piękniejszych wampirów, jakie widziałam. Czarne dredy do ramion, bursztynowe oczy, owalna i ciągle rozpromieniona twarz. Do tego ubrany w koszulkę z pacyfką wyglądał niesamowicie, a jednocześnie oryginalnie. Weszliśmy do salonu i po chwili dołączyła do nas Claire. Rozmawialiśmy o różnych błahostkach. Było przyjemnie, jednak po chwili zastanowienia ogłosiłam niepokojącym głosem:
- Dziś wyjeżdżam. – Claire spojrzała na mnie zdziwiona, Daniel z kolei zdezorientowany.
- Tak szybko? Przecież niedawno przyjechałaś. – Odezwała się smutnym głosem moja przyjaciółka.- Pozwól mi się tobą nacieszyć, póki jesteś.
- Dopiero co cię poznałem. – Dorzucił z wyrzutem Daniel.
- Mam złe przeczucie. Wyjadę o zmroku, a teraz pójdę jeszcze zapolować. Pójdziesz ze mną? – skinęłam na niego.
- Jasne. - Zgodził się bez wahania.
- Zostajesz czy jedziesz? – spojrzałam na Claire.
- Zostanę – odparła.
- Chodźmy – rzuciłam, a Daniel pocałował przelotnie swoją narzeczoną w policzek.
Biegnąc przez las zapytałam sama siebie:
- Czy dobrze robię, że wyjeżdżam? – Nie wiedziałam tego, jednak moja podświadomość podpowiadała mi, aby wyruszyć stąd już teraz i nie czekać ani chwili dłużej.
- Dobrze – odpowiedział mi szept. – Nie ma sensu zostawać tu gdzie jesteś, jeśli nie chcesz tego.
Byłam bezradna, opuszczała mnie pewność siebie.
- Pomóż mi – poprosiłam błagalnie.
- Po prostu idź do przodu – wyjaśnił i odbiegł na tyle daleko, że już nie mogłam go usłyszeć. Podsumowując, ta rada nie była taka zła. Mogłam pojechać do Forks, a gdyby tam mi się nie spodobało, wrócić do Butte, albo do Włoch, nie zważając na nic. Podbudowana z nowo podjętej decyzji zapolowałam na pumę i jelenie, a po tym podążyłam za zapachem Daniela, żeby go znaleźć.
- Dan? – zawołałam go skróconym imieniem.
- Tu jestem. – Pojawił się niespodziewanie za moimi plecami.
- Och, dzięki… wiesz, za tę radę. Z pozoru niby taka banalna, ale dała mi do myślenia – wydukałam.
- Nie ma za co dziękować. – Klepnął mnie pocieszająco w ramię. – Chyba czas na nas – mrugnął porozumiewawczo.
- Chyba tak – mruknęłam i pobiegliśmy do domu. Tam spakowałam walizkę i bezszelestnie zeszłam na dół. Zbliżał się zmrok – pora wyjazdu. Claire i Dan siedzieli na sofie przytuleni do siebie, patrząc na zachód słońca.
- Claire, Daniel. – Głos uwiązł mi w gardle. – Nienawidzę pożegnań – żachnęłam się. Ucałowałam ich i przytuliłam. – Będzie mi was brakować – szepnęłam i udałam się do samochodu.
- Będzie dobrze. – Usłyszałam jeszcze czyjś pomruk, przypominający głos mojej przyjaciółki, stojącej na ganku i przytulonej do Dana.
Odjechałam.
Pozdrawiam czytajacych i komentujących :P |
Ostatnio zmieniony przez MonsterCookie dnia Czw 13:21, 09 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Landryna
Zły wampir
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D
|
Wysłany:
Nie 20:17, 05 Lip 2009 |
|
Duży plus za wybranie postaci. Nie spotkałam się jeszcze z ff o Charlotte. Prolog bardzo interesujący. Ogólnie podoba mi się pomysł :). Twój styl jest dobry, łatwo się czyta tekst, no i widać, że sroce spod ogona nie wypadłaś i umiesz naprawdę ładnie pisać :P. Jestem ciekawa co zdrarzy się u Cullenów, więc czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam, Landryna. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pijawka6
Człowiek
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Biedronki
|
Wysłany:
Nie 22:30, 05 Lip 2009 |
|
Nie wiem co będzie dalej, na razie tylko się domyślam... Ale podoba mi się i próbuje odgadnąć jaki będzie dalszy ciąg tego opowiadania :) Błędów się nie dopatrzyłam, bardziej koncentrowałam sie na ciekawej treści... czekam na dalsze rozdziały. Pozdrawiam, Pijawka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 16:07, 06 Lip 2009 |
|
Mi też się podoba i bardzo czekam na rozwój sytuacji. Ciekawi mnie jak to bedzie u Cullenów? Czy uda się Charlotte zapomnieć o swojej wielkiej miłości czy na odwrót znajdzie sposób aby być z nim nadal? Czekam na kolejny rozdział. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Śro 21:19, 08 Lip 2009 |
|
Przed wami rozdział 4, mam nadzięję, że się spodoba.
Beta: Shira ( dzięki ;* )
Rozdział 4
Musiałam włączyć głośno muzykę i skupić się na jeździe, aby odpędzić tęsknotę za Alanem. Za kilka minut miałam dojechać do jednego z lepszych hoteli w tej okolicy. Zamierzałam się tam przebrać w coś bardziej eleganckiego i pojechać na wizytę u Cullenów.
Wchodząc co recepcji hotelu „Ground” dostrzegłam siedzącą przy kominku bladą postać. Słodka woń i brak odgłosu bicia serca wskazywało na obecność wampira. Przyjrzałam się bliżej. Te same rude, krótko ścięte włosy i świdrujące oczy. Tej ognistej czupryny nie sposób zapomnieć, więc to nie mógł być nikt inny, jak mój stary przyjaciel, Lucius. Poznałam go w Volterze, tuż po przemianie. To on pomógł mi się uporać z moim darem i nauczył kontrolować głód nowonarodzonego. Dlatego miałam wobec niego duży dług wdzięczności i ceniłam go sobie.
Retrospekcja
Minęły już prawie dwa miesiące od mojej przemiany, ale wciąż pamiętałam ten palący ból i ogień w żyłach. Jednak dzięki przeobrażeniu nie byłam już kruchym człowiekiem, lecz doskonałym wampirem, ideałem. Głęboko wciągnęłam powietrze, przez otwarte okno wleciało setki różnych zapachów. Czułam pragnienie, ale doskonale sobie z nim radziłam. Moje dobra samokontrola była zasługą ciężkich, dwumiesięcznych ćwiczeń. Dzięki temu teraz mogłam wyjść na ulicę, bez obawy, że rzucę się na kogoś, kto będzie pachniał za słodko. Wyjrzałam przez okno. Uwielbiałam moje wiecznie gorące miasto, które pięknie wyglądało w nocy, rozświetlone milionami latarni i gwiazd.
W tej samej chwili w pokoju zmaterializował się Lucius. Jego dar był niesamowity, ponieważ mógł stawać się niewidzialnym. Nikt go nie słyszał, ani nie widział, ale on widział i słyszał wszystko. „Chciałabym być niewidzialna, tak samo jak on.” – pomyślałam.
- Charlotte? – zawołał z niepokojem. - Przed chwilą jeszcze tu była, przecież słyszałem, jak oddychała. Nie mogła tak po prostu zniknąć – mówił cicho do siebie Lucius, rozglądając się po całym pokoju.
- Tu jestem! – wykrzyknęłam zirytowana i pomachałam mu ręką przed nosem. Zachowywał się, jakby mnie nie zauważył. Zupełnie, jakbym była niewidzialna. „O Boże.” – pomyślałam. – „Cofam to, co pomyślałam” W tym samym momencie wrzasnął:
- Gdzie ty byłaś i jak to się stało, że tak nagle się pojawiłaś?!
Wszyscy wciąż bali się o mnie, bo nie byli pewni, czy umiem się dostatecznie kontrolować. Troszczyli się, a mi to schlebiało.
- Byłam tu cały czas – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Nie widziałeś mnie? Zachowywałeś się, jakbym była powietrzem – odparłam z wyrzutem.
- Przed chwilą cię tu nie było. Może to twój dar? – zastanowił się. – Spróbuj stać się niewidzialna.
Spojrzałam na Luciusa. Po chwili jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Wystarczyło, że o tym pomyślałam - zniknęłam, a gdy tylko zechciałam, pojawiałam z powrotem. „To mój nowy dar.” – pomyślałam zadowolona.
- Chodźmy do Aro, Marka i Kajusza. Trzeba cię im pokazać.
Nie zdążyłam się sprzeciwić, bo Lucius wziął mnie za rękę i pomknęliśmy przez korytarze Voltery. W końcu dobiegliśmy do okrągłej komnaty, w której zwykle przyjmowano gości. Po drodze Lucius nakazał recepcjonistce, aby sprowadziła najważniejsze wampiry, które dzierżyły władzę. Usiedliśmy w miękkich fotelach i czekaliśmy na przybycie reszty.
- Co to za niezwłoczna sprawa, że mieliśmy koniecznie się pojawić? – zapytał arogancko Kajusz, zjawiając się razem z innymi w pokoju. Spojrzeliśmy z Luciusem na siebie, kiwnęłam głową, żeby to on zaczął mówić.
- Odkryłem w Charlotte dar, jest taki sam jak mój – oświadczył. – Może stawać się niewidzialna. Pokażesz nam to, Lottie?
Zrobiłam to samo, co kilka minut wcześniej. Wszyscy stali zdziwieni, bo nie spodziewali się czegoś takiego. Nagle z cienia wyłoniła się Jane i powiedziała:
- Skoro już dwóch wampirów ma taki sam talent, to po co nam aż dwa? Wystarczy jeden.
- Jane! – zagrzmiał gniewnie Aro.
Nigdy nie lubiłam tego małego potworka, ale teraz przesadziła. „Gdybym tylko mogła zadać ból siłą woli, jak ona potrafi…”
Kolejne wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Nagle Jane upadła na podłogę i zaczęła wić się z bólu. Reszta wampirów pochyliła się nad nią, nie wiedząc, co zrobić.
- Stop – powiedziałam cicho. Jej męka skończyła się natychmiast.
„Chcę mieć taki dar jak Aro.”- pomyślałam. Szybkim ruchem dotknęłam jego ręki, był skołowany, zdziwiony i trochę przerażony. Tym doświadczeniem upewniłam się, że mój dar to posiadanie mocy innych wampirów. Jeżeli raz wyrażę chęć posiadania czyjejś umiejętności, będę miała ją już na zawsze. Wyjaśniłam to pozostałym.
- Niesamowite – rzekł Aro, a inni pokiwali głowami.
- Muszę to przemyśleć – powiedział Marek i wyszedł z pokoju, a za nim wszyscy, oprócz mnie, Luciusa i Aro. Zdążyłam sobie jeszcze przywłaszczyć dar Marka i Aleca.
-Charlotte, może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale możesz być najpotężniejszym wampirem, posiadając wszystkie dary.
- Zdaję sobie z tego sprawę, jednak nie będę wszechmocna – powiedziałam spokojnie i wyszłam, biorąc Luciusa za rękę i zostawiając Aro samego w pokoju.
Koniec retrospekcji
Stał przede mną, zaczytany w książce trzymanej w ręku, nieświadomy mojej obecności. Stary przyjaciel.
- Lucius? – szepnęłam. Uniósł lekko głowę zdezorientowany. Rozejrzał się, a następnie mnie dostrzegł i na jego twarzy zajaśniał uśmiech.
- Charlotte – powiedział miękko, a ja podeszłam i przytuliłam go. Zamknął książkę Paula Coelha i powiedział:
- Chodźmy do mnie.
- Dobrze, ale najpierw wezmę klucze do swojego pokoju. – Schwyciłam bagaże i załatwiłam formalności. Poszliśmy do jego złoto-czerwonego apartamentu. Gdy tylko przekroczyliśmy próg, zapytałam:
- Dlaczego wyjechałeś z Voltery? Co wtedy robiłeś? Opowiedz mi.
- Och, Charlotte. – Westchnął. – Musiałem, pokłóciłem się z paroma wampirami, miałem wszystkich dość. Jednak to, że wyjechałem, byłą najlepszą decyzją w moim życiu. Podczas wędrówki spotkałem Nadię. Jest niesamowita, mimo że nie ma żadnego daru. Przekonasz się, kiedy ją poznasz. – stwierdził czule.
- Gdzie teraz jest?
- Wyjechała do przyjaciół z Denali na kilka dni, a ponieważ ja nie przepadam za tamtejszym towarzystwem, zostałem tutaj.
- Ach – mruknęłam.
- Lottie, teraz ty mi powiedz, co się stało. Jesteś smutna i często tęsknie wyglądasz przez okno…
Opowiedziałam mu wszystko, wyjawiłam nawet, że zamierzam pojechać do Cullenów. Lucius klepnął mnie pocieszająco po plecach i powiedział:
- Oni są naprawdę dobrą rodziną. Odwiedziłem ich kiedyś z Nadią, kiedy jeszcze nie było z nimi Bells. Są mili i z pewnością cię przyjmą.
Pogrążyliśmy się w rozmowie o naszych wspólnych przygodach. Nawet nie zauważyłam, że zrobiło się już późno. Chętnie zostałabym dłużej, jednak wiedziałam, że powinnam się zbierać. Planowałam dotrzeć do celu wieczorem, a została mi jeszcze godzina jazdy.
- Lucius – mruknęłam. Zrozumiał, że muszę jechać.
- Jakie teraz masz talenty? – zadał ostatnie pytanie, a ja zobaczyłam zaciekawienie na jego twarzy.
- Te, które zdobyłam już w Volterze: twoja niewidzialność, czytanie w myślach przez dotyk Ara, wyczucie charakteru i natężenia związków międzyludzkich Marka, obezwładnienie przez psychiczne tortury Jane, brak czucia, który wywoływał Alec, umiejętność tropienia Demetriego, sposobność wpływania na więzi pomiędzy ludźmi, co potrafiła zrobić Chelsea i dar Renaty – tarcza. Jednak używam tylko tarczy, ponieważ nie przepadam za wykorzystywaniem innych talentów.
- Och. – Spojrzał na zegarek. – Chyba już na ciebie czas.
- Zdecydowanie muszę już iść. Do zobaczenia, Luciusie. – Cmoknęłam go w policzek i przytuliłam.
- Charlotte, uważaj na siebie.
Wyszłam na korytarz i podążyłam do swojego pokoju.
Cieszyłam się szczęściem mojego przyjaciela. Znalazł sobie w końcu towarzyszkę życia, tak samo, jak Claire towarzysza. „Tylko ja nie.” – pomyślałam i natychmiast skoncentrowałam się na czymś innym, żeby nie popaść w melancholijny nastrój i nie zacząć myśleć obsesyjnie o Alanie. Na szczęście, coraz łatwiej przychodziło mi skupianie uwagi na innych sprawach.
Przebrałam się i oddałam klucze. Uświadomiłam sobie, że rozmowa z Luciusem mi pomogła. Poczułam się szczęśliwsza, radosna i taka lekka...
Odjechałam w stronę zachodzącego słońca, w stronę lepszego świata.
Niedługo pojawi się też rozdział 5, w którym będzie już wizyta u Cullenów.
Tradycyjnie pozdrawiam wszystkich i czekam na opinie :) |
Ostatnio zmieniony przez MonsterCookie dnia Czw 13:26, 09 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 22:07, 08 Lip 2009 |
|
MonsterCookie napisał: |
- Och, Charlotte. – westchnął. – Musiałem, pokłóciłem się z paroma wampirami, miałem wszystkich dość. Przekonasz się, kiedy ją poznasz. – stwierdził czule. |
.. - jest źle napisane, jeśli przed myślnikiem jest kropka, to nowe zdanie zaczynamy z dużej litery. Poza tym mówiłam Ci już jak się pisze dialogi, ale wytłumaczę jeszcze raz.
Pisanie dialogów dzielimy na dwie główne części:
- Ładnie piszesz - powiedziałam zadowolona. < Tutaj komentarz po myślniku dotyczy bezpośrednio wypowiedzi, więc przed nim bez kropki, a po nim zaczymany pisał słowa z małej litery
Ale może być też tak:
- Ale robisz mnóstwo błędów podczas pisania dialogów. - Wstałam i wyszłam z pokoju. <Tutaj komentarz nie dotyczy bezpośrednio wypowiedzi, więc przed myślnikiem jest kropka, a po nim zaczynamy pisac z dużej litery.
Nie mieszaj, nie łącz! Przykład:
- Poczytaj, i naucz się wreszcie. - powiedziałam zła. < Albo kropka i z dużej, albo bez i z małej.
Co do tekstu : lubię twój styl pisania, jak poprawisz to z dialogami to będzie się czytało jeszcze łatwiej. Opowiadanie mi się podoba, z pewnością będę śledziła dalsze losy Charlotte.
Pozdrawiam i życzę weny, i chęci Seanice. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Shira
Nowonarodzony
Dołączył: 13 Kwi 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Śro 23:28, 08 Lip 2009 |
|
Błędy w dialogach to moja wina
To właściwie pierwszy FF, który betuję, nie licząc jednego na innym forum. Nigdy wcześniej nie poprawiałam dialogów, postaram się wyciągnąć nauczkę na przyszłość Sprawdzę tekst raz jeszcze.
MonsterCookie, znasz już moją opinię na temat treści :) Spodobała mi się Twoja podróżnicza opowieść. Bardzo mnie cieszy, że mam już u siebie kolejną część i dowiem się, jak Cullenowie zareagują na Charlotte. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 11:38, 09 Lip 2009 |
|
Mi też się podoba, chociaż z tymi darami to poleciałaś :) Wątpię aby Aro chciał ją tak łatwo wypuścić z Volteryalbo wogóle czy chciałby ją trzymać przy życiu znając jej moc? Przecież stanowiła totalne zagrożenie dla władców. No ale to twoje ff. Czekam na kolejny rozdzialik, bo bardzo przyjemnie się czyta i zaciekawiły mnie dalsze losy twojej bohaterki! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Czw 12:50, 09 Lip 2009 |
|
Przepraszam, za te błędy z dialogami, one są moim utrapieniem. Na przyszłość postaram się lepiej je pisać.
Seanice spróbuję poprawić się w dialogach i dziękuję za ponowne wytknięcie błędów.
Shira te błędy to nie Twoja wina. To wyłącznie moja wina. Raz już dostałam rady odnośnie pisania dialogów, ale ich nie zastosowałam, więc postaram sie, abyś miała mnie błędów do sprawdzania.
Ajaczek, jeśli chodzi o te dary to właśnie chciałam, żeby talent Charlotte był większy od daru Ara, ponieważ wtedy bał sie jej przeciwstawić i cokolwiek zrobić.
Ogólnie dziękuję za wszystkie opinie na temat tego ff :)
Edit:
Poprawiałam ostatni post, mam nadzięję, że wyłapałam wszystko, jak nie to prosze jeszcze o wytknięcie błędów. |
Ostatnio zmieniony przez MonsterCookie dnia Czw 13:11, 09 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Landryna
Zły wampir
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D
|
Wysłany:
Czw 13:51, 09 Lip 2009 |
|
Oh wreszcie kolejny odcinek :) Czekałam i nie zawiodłam się :D Podoba mi się ostatnie zdanie "Odjechałam w stronę zachodzącego słońca, w stronę lepszego świata." :) Czekam na wizytę u Cullenów
Pozdrawiam, Landryna. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
glowka
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 21 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Środa
|
Wysłany:
Czw 19:23, 09 Lip 2009 |
|
Zwykle nie lubię niekanonicznych postaci, ale Twoja przypadła mi do gustu. Mozę to dlatego, że sama myślałam o wampirze z darem Charlotte? Nie wiem, ale w każdym bądż razie, piszesz świetnie. Mam na myśli to, jak się czyta. A robi się to miło, płynnie, tekst jest zrozumiały. W niektórych FF musiałam przeczytać jakieś zdanie lub wypowiedż dwa razy, aby zrozumieć o co autorowi chodziło, u Ciebie nie mam tego kłopotu.
O błędach językowych albo ortograficznych (itp) mówić nie będę, ponieważ moją wadą jest to, że jak się zaczytam, to żadnych nie widzę :D.
Zyczę Weny
Główka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Nie 16:01, 12 Lip 2009 |
|
Przedstawiam kolejny rozdział. Moja bohaterka spotyka się wreszcie z Cullenami.Tekst dość długi i mam nadzieję, że sie wam spodoba. :)
Beta: Shira ( Dziekuję, za uporanie się z nieszczęsnymi dialogami ;* )
Rozdział 5
Posiadałam mgliste pojęcie o Cullenach, dlatego zanim dojechałam do Forks, włączyłam swoje dary: tarczy i niewidzialności. To sprawiło, że mogli mnie widzieć, ale nie mogli wiedzieć, że przyjadę. Dopiero teraz uznałam, że moje talenty są zadowalające i przydatne.
Trafiłam na jakiś trop, na pewno była to wampirzyca. Po kilku minutach dojechałam do pięknie odrestaurowanej posiadłości w lesie. Zgasiłam samochód, nikt nawet nie wyjrzał przez okno, zastanawiając się, kto przyjechał. Sądzili pewnie, że to ktoś z rodziny. „Nie są zbyt ostrożni” – pomyślałam i ruszyłam do wejścia. Zadzwoniłam i czekając, aż ktoś mi otworzy, ukradkiem przejrzałam się w szybie. Kremowe, wiązane buciki pasowały do ciemnych dżinsów i białej koszulki z żabotem. Niedbale zarzucony sweterek z guzikami dodawał mi uroku. Wtem drzwi otworzyły się i stanęła w nich brunetka z krótkimi włosami i błyszczącymi oczami. Była ubrana modnie, w długą, falbaniastą sukienkę i buty na obcasach. Jej mina zmieniła się z wesołej w zakłopotaną, ponieważ zobaczyła wampirzycę, której nie znała, a która mogła stanowić potencjalne zagrożenie.
- Hej. Zastałam Carlisle’a? – zapytałam uprzejmie. Chciałam od razu z nim porozmawiać.
- Oczywiście. Jest w salonie – poinformowała mnie. – Chodź ze mną – powiedziała. – Carlisle, mamy gościa!
Weszłam do przestronnego pokoju dziennego, w którym przy stole siedział Carlisle ze swoją żoną Esme. Zauważyłam, że opracowywali listę zakupów. Przy oknie rozłożyli się z ośmioma planszami Jasper i Emmett, grając w szachy. „Czego to oni nie wymyślą” – pomyślałam sarkastycznie. Na sofie siedzieli Bella i Edward z Renesmee pośrodku, a w pobliżu słyszałam pracującą w garażu Rosalie. Wszyscy popatrzyli mi w oczy. Były złociste, a nie krwistoczerwone, jak w Volterze, więc odetchnęli z ulgą. Na ich twarzach było teraz widoczne zaciekawienie moją osobą.
- Dobry wieczór. Nazywam się Charlotte Cunningham i chciałabym z wami zamieszkać – powiedziałam bez owijania w bawełnę i uśmiechnęłam się wdzięcznie.
- Witaj, ja jestem Carlisle, a to Edward z Bellą i ich córka Renesmee, Alice i Jasper, Emmett i Rosalie, która akurat pracuje w garażu. – Umyślnie przedstawił swoją cała rodzinę łącząc w pary. Nie musiał tego robić, Lucius opowiedział mi, jak wygląda każdy z nich, abym była przygotowana na spotkanie, mimo to jednak wiedziałam o nich tyle, co nic.
- Usiądź. Porozmawiajmy – powiedział Carlisle, a ja poczułam na sobie czyjś wzrok. Edward patrzył na mnie z konsternacją.
- Dlaczego nie mogę czytać twoich myśli? - spytał.
- Moim darem jest tarcza – odpowiedziałam bez wahania. Skłamałam, ale wiedzę o moim prawdziwym talencie chciałam zachować dla siebie. „Chcę umieć czytać w myślach, jak Edward’’ – pomyślałam i od razu przejrzałam ich umysły. Myśli były zgoła inne:
„Miła.”
„Niebezpieczna.”
„Powinna zostać.”
„Będziemy przyjaciółkami.”
- Niesamowite, Bells też ma tarczę – powiedział Carlisle.- Edward czyta w myślach, Alice widzi przyszłość, Jasper ma zdolność kontrolowania emocji, a Nessie może ukazywać myśli i emocje przez dotyk.
Przyswoiłam sobie dary trzech ostatnich osób. Już wiedziałam, że zostanę u Cullenów, zobaczyłam to w przyszłości.
- Chętnie przyjmiemy do naszej rodziny kolejną utalentowaną osobę – oznajmiła Esme. Cieszyła się, że przyjechałam. Zalała mnie fala ciepła, byłam częścią wspaniałej rodziny.
- Dziękuję – szepnęłam. Wiedziałam, że usłyszą mnie wszyscy.
Długo rozmawialiśmy, opowiedzieli mi swoją historię, rozważaliśmy style życia i gdzie najlepiej polować, wyjaśnili mi, dlaczego Bella ma czerwone oczy. W międzyczasie dołączyła do nas Rose. Nessie znudzona rozmową usnęła na kolanach Edwarda, a my dalej gawędziliśmy. Nad ranem Carlisle zorientował się, że musi jechać na dyżur, więc kiedy on wyszedł, wszyscy inni też rozeszli się do pokojów. Zbliżyła się do mnie Renesmee i przyłożyła mi swoją rączkę do policzka. Pokazała, jak bardzo się cieszy, że tu jestem. Ucieszyła mnie jej akceptacja.
Esme przydzieliła mi mój własny kąt, który mógł być nazwany apartamentem z ogromną garderobą i łazienką, w kolorystyce biało-granatowej. Przez przypadek usłyszałam myśli Alice. Ta mała maniaczka zakupów zastanawiała się jaki nosze rozmiar, jej zamiarem było zapełnić całą moją szafę. Ona jest doprawdy szalona.
Usłyszałam pukanie.
- Proszę – mruknęłam. W pokoju pojawiła się Rosalie. Piękna, długonoga blondynka usiadła obok mnie na łóżku.
- Teraz, kiedy już jesteś częścią naszej rodziny, musisz to mieć. – Podała mi kartę płatniczą American Express.
- Dzięki.
- Nie dziękuj. – Przytuliła mnie i wyszła. Z kolei ja rozpakowałam rzeczy do komody i trochę się odświeżyłam. Cały mój pokój zaczął pachnieć odżywką do włosów. Zeszłam na dół, gdzie Emmett i Jasper oglądali mecz.
- Gdzie są wszyscy? – zapytałam.
- Bella, Edward i Nessie w swoim domu w lesie, Carlisle w pracy, natomiast reszta pojechała na zakupy do Seattle – odpowiedział mi Jasper.
- Zostaliśmy sami. – Chytrze uśmiechnął się Emmett. – Mam pomysł, co będziemy robić. Powalczymy trochę.
Przybiłam z nim piątkę.
- Świetny pomysł, a co ty o tym sądzisz, Jasper?
- Będę pierwszy za domem! - powiedział z wyższością i wybiegł, następnie Emmett i na końcu ja. Oczywiście, tak jak mówił, był pierwszy, a ja niestety ostatnia.
- Nie wiedziałam gdzie biec! To takie niesprawiedliwe! – pożaliłam się, a oni zachichotali.
- Jednak mnie nie pokonasz w walce – stwierdziłam.
- Nie, to ty nie dasz rady – powiedział Jasper.
- Kto pierwszy walczy? – zapytałam na to.
- Ty i Emmett – odpowiedział szybko.
Mimo swojej siły, nie miał szans. Ja miałam dary, które postanowiłam wykorzystać, żeby się na nich odegrać. Jedna chwila nieuwagi i leżał na ziemi. Jednak nie tylko darom to zawdzięczałam, bo walczyć nauczyłam się w Volterze. „Teraz Jasper.” – pomyślałam. – „Z nim może być trudniej, obserwował mnie i Emmeta, wie, jaką mam taktykę.” Czytałam mu w myślach i przewidywałam ruchy, z kolei on był doświadczony w walce, jednak i tak wygrałam.
- I co? Nie pokonaliście mnie – stwierdziłam zaczepnie.
- To była tylko zabawa, następnym razem będzie prawdziwy pojedynek – powiedział obrażony Emmett.
- Spokojnie Em, będzie czas na rewanż – uśmiechnął się Jasper i poszliśmy do domu.
Powygłupialiśmy się jeszcze trochę, nim wszyscy wrócili.
- Rose przekazała ci kartę? – spytał Carlisle.
- Tak, dziękuję. – Obdarzyłam go uśmiechem.
- Charlotte, zapomnieliśmy ci o czymś powiedzieć – powiedziała Alice.
- O czym?
- Czasami do nas przychodzi Jacob. Jest wilkołakiem…
Opowiedziała mi cała historię paktu oraz dlaczego się tu pojawia.
- Strasznie od niego śmierdzi – dodała Rosalie, krzywiąc się przy tym.
- Rose – upomniała ją Esme. – Mów przyzwoicie o przyszłym mężu Renesmee.
- On nie jest jej wart – burknęła i poszła na górę.
- O wilku mowa – zaśmiał się z własnego żartu Emmett, a do pokoju wskoczył mokry od deszczu Jacob Black.
- Cześć. Jestem Charlotte – przywitałam się. Chciałam być dla niego miła.
- Jacob – odpowiedział i nawet nie podał mi ręki, tylko spojrzał na mnie krzywo.
- Jest Nessie? – zapytał Esme. Nawet się mną nie zainteresował.
„Niedoczekanie” – pomyślałam.
- Nie, została z rodzicami – odpowiedziała.
- To ja wpadnę później – mruknął i wyskoczył z powrotem na deszcz, przeobrażając się od razu w wilka. Nigdy nie lubił przeszkadzać Belli i Edwardowi, gdy byli sami. Po prostu wolał się spotykać z Nessie tutaj, wywnioskowałam to z jego myśli. Zdziwiłam się jednak, że tak chłodno mnie potraktował oraz zastanowił mnie fakt, iż czuł się tu tak swobodnie, ale u Cullenów wszystko było zadziwiające.
Poszłam na górę, musiałam się przebrać po wygłupach z Emmettem i Jasperem. Do pokoju zapukała Alice, wiedziałam, że to ona, bo miała swój charakterystyczny zapach.
- Mogę? – zapytała.
- Wchodź – odpowiedziałam przyjaźnie.
- Emm, ja mam pytanie do ciebie. Wybierzesz się ze mną na polowanie? Już tak dawno nie byłam… - zaczęła wesoło szczebiotać, jednak kryło się za tym coś innego. Alice chciała się dowiedzieć czegoś o mnie; dlaczego tu przyjechałam, co wcześniej robiłam. Jej myśli ciągle krążyły wokół tego. „Ciężko będzie jej to wytłumaczyć” – pomyślałam, ale uznałam, że wyznam wszystko. Mimo, że na początku chciałam ujawnić minimum informacji, w rodzinie Cullenów było coś takiego, co sprawiało, że wolałam niczego nie ukrywać, ani trzymać w sekrecie. Alice będzie moją pierwszą powierniczką tajemnic.
- Jakbyś już nie znała mojej decyzji – żachnęłam się.
- Będę czekała na dole. – Uśmiechnęła się i wyszła.
„Gotowa na spotkanie z prawdą?” – spytał wewnętrzny głos.
- Gotowa – mruknęłam i zbiegłam na dół po schodach.
Wyszłyśmy. Nadal padał deszcz, a mi zaczynało już brakować słonecznej Voltery. Wybiegłyśmy w las.
- Czy tu kiedykolwiek świeci słońce? – zapytałam.
- Tylko dwa razy do roku. – odparła melodyjnie, śmiejąc się. – Ale pozwala nam to w miarę normalnie żyć – dodała, już zupełnie poważnie. – Tam, gdzie wcześniej mieszkałaś też tak często świeciło słońce?
- Tak naprawdę, świeciło bardzo często. – Zastanowiłam się, czy byłam gotowa wyjawić to, co chciałam doszczętnie ukryć. – Mieszkałam w Volterze – powiedziałam szybko. Nie musiałam długo czekać na jej reakcję. Zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na mnie z gniewem. Myśli miała chaotyczne, nie dawało się nic odczytać. Przepełniały ją różne emocje.
- Jesteś ich szpiegiem – wysyczała. – Chcesz nam coś zrobić? Nie pozwolę ci na to. Wy, Volturi nigdy nie zniszczycie naszej rodziny, nie damy wam skrzywdzić nikogo! – wykrzyczała wzburzona. Nie wiedziała co mówi, trochę mnie tym zdziwiła. Nie spodziewałam się, że zareaguje tak pochopnie.
- Alice, posłuchaj. – Złapałam ją za rękę.
- Zostaw mnie. – Odepchnęła mnie brutalnie. Upadłam na wilgotną ziemię. Poczułam przeszywający chłód. W tej jednej chwili mogłam stracić kochające wampiry i tymczasowy dom. Nie pozwolę na to, żebym została sama kolejny raz! Nagle odezwały się we mnie ludzkie odruchy, z moich oczu popłynęły łzy. Przecież wampiry nie płaczą.
Alice zobaczyła, kiedy ocierałam twarz wierzchem dłoni.
- Ty płaczesz? – zapytała bardziej z niepokojem, niż z gniewem.
- Nie – mruknęłam. – Pozwolisz mi opowiedzieć moją historię, a później będziesz mogła zrobić co zechcesz, a ja wyjadę – oznajmiłam.
- Dobrze, na to się zgodzę – powiedziała, spokojna i rozluźniona. „Musiałam podziałać na nią darem Jaspera, w gniewie nie dałaby mi dojść do głosu” – usprawiedliwiłam się i podjęłam próbę wytłumaczenia:
- Mieszkałam we Włoszech… - opowiedziałam wszystko, zaczynając od przemiany, kończąc na związku z Alanem, wizycie u Claire i spotkaniu Luciusa, jednak nie wspomniałam, jaki mam dar. Z niewiadomych powodów wolałam jeszcze zachować ten sekret dla siebie. Mimo to, wyraziłam wszystko z bólem, rozpaczą i tęsknotą.
- To smutne – westchnęła Alice. – Ja nie potrafiłabym zostawić tak Jaspera i wyjechać samotnie. To by mnie przerosło. Twoja sytuacja jest podobna do historii Belli i Edwarda.
- Nie – zaprzeczyłam. – Jest zupełnie inna.
- Też zostawiłaś Alana, by go chronić – wysunęła niepodważalny argument.
- No niby tak – bąknęłam.
- Teraz, gdy już wszystko wiem, nie pozwolę ci wyjechać. – Przytuliłam ją bez słowa. – Całkowicie rozumiem, ile wyrzeczeń musiałaś ponieść – powiedziała.
- Alice, dziękuję.
- Za co? – spytała zdziwiona.
- Za to, że jesteś i za to, że mnie wysłuchałaś.
- Och, czego się nie robi dla sióstr. – Mrugnęła do mnie, a ja zobaczyłam wizję, która przedstawiała nas idących razem do szkoły w nieznanym miejscu. Będę z nimi już zawsze. Rozpromieniona, uśmiechnęłam się.
- Chodźmy na coś zapolować – powiedziałam zawadiacko i ruszyłyśmy.
Po posileniu Alice spytała mnie:
- Idziemy do domu?
- Nie byłabyś zła… - zaczęłam niepewnie. – Gdybyś sama im wszystko powiedziała? Ja chyba nie potrafię.
- Dobrze, spróbuję. Rozumiem dlaczego nie chcesz. Pójdę już – zakomunikowała mi.
- Niedługo wrócę – obiecałam i pobiegłam w przeciwną stronę, niż ona. Jednak mój plan na dziś był zupełnie inny, od biegania po lesie i zachodzeniu w głowę, co też Cullenowie o mnie pomyślą. Stałam się całkowicie niewidzialna i pobiegłam za Alice. Do domu dotarłam błyskawicznie. Przyczaiłam się na pobliskim drzewie, widziałam przez okno wszystko, co się działo w salonie. Byli tam Carlisle ze swoja żoną, Emmet i Rose, Jasper i Alice. Wywnioskowałam, że Edward z Bellą i Nessie są u siebie. Czułam się podle podglądając ich, ale nie było innego wyjścia.
- Gdzie Charlotte? – pierwsza zapytała Esme.
- Została w lesie, musi ochłonąć – odpowiedziała.
- Co się stało? – wtrąciła się Rose.
- Muszę wam coś o niej powiedzieć. Charlotte mieszkała we Włoszech… – zaczęła i opowiedziała wszystko nawet lepiej niż ja, ukazała emocje: ból, tęsknotę. Dodała jeszcze:
- Ona chce wyjechać jeszcze dziś. Niedługo się tu zjawi, ale musicie wiedzieć, że nie dopuszczę, żeby nas opuściła.
- My też nie – odparli jednocześnie Carlisle i Esme.
- Mimo, że trudno było mi odczytać jej emocje, bije od niej spokój i szczęście, a nie jak wcześniej niepewność i obawa – powiedział Jasper.
- Dziękuję wam – szepnęłam, chociaż wiedziałam, że i tak mnie nie usłyszą. Pobiegłam do lasu.
Gdy wróciłam, Edward z rodziną siedział na sofie obok innych Cullenów. Wszyscy przyjęli mnie z otwartymi rękami.
- Wiem, co czujesz – szepnęła do mnie Bella, a inni popatrzyli zatroskani. To była tak idealna chwila, że prawie się wzruszyłam, jednak przerwała mi to mała Renesmee, mówiąc:
- Ciociu Lottie, chodźmy się pobawić – poprosiła grzecznie, więc poszłam za nią do jej pokoju.
Ps. Starałam się, aby bohaterowie byli kanoniczni.
Tradycyjne pozdrowienia ! :D |
Ostatnio zmieniony przez MonsterCookie dnia Nie 19:58, 12 Lip 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 18:40, 12 Lip 2009 |
|
No normalnie jestem dumna. Nie wyłapałam błędów, a dialogi bardzo dobrze napisane. Co do treści, to mi sie podoba. Fajnie, lekko napisane FF. Nie rozumiem Charlotte, nie wiem czemu chce ukrywać swój dar. Skoro mają być rodziną, to nie powinni mieć przed sobą tajemnic.
No to tyle ode mnie.
Pozdrawiam Seanice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 13:20, 14 Lip 2009 |
|
Rozdzialik napisany ładnie i zgrabnie, styl taki lekki i przyjemny w czytaniu ale zawartość to poprostu mnie zasłodziłą totalnie...Przyjeżdż obcy wampir, nikomu nieznany a cullenowie odrazu przygarniają go do siebie i po chwili wręczają kartę kredytową, nazywają siostrą itd. A gdzie zasada ostrożności??? Trochę mi to nie pasuje... I te dary Charlotte, jak dla mnie jest ich zbyt dużo a raczej ten jedne jej dar jest zbyt duży - daje jej nieograniczą włądzę nad światem! Przecież Aro by chciał ją zniszczyć bo może mu zagrażać...
No ale dobra to moje zdanie odnośnie treści, nadal będę czytać twoje ff bo lubię być intrygowana |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|