|
Autor |
Wiadomość |
Perunia
Człowiek
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 8:31, 30 Lip 2010 |
|
Napisze tak, cudowne opowiadanie bo po prostu uwielbiam Jackoba i nie wiem po prostu nie rozumiem jak moglaś go uśmiercić :-(
Ciesze sie ze Bella czuje nienawiść do Edka bo zasłużyl sobie jak mógł ugryść Jaka?
Niecierpliwie czekam na dalszy rozwój akcji
Weny weny :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
IsaBellla31
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Pią 23:06, 30 Lip 2010 |
|
Zarejestrowałam się specjalnie by skomentować twoje cudowne opowiadanie. Natchnęłam się na nie na chomikuj.pl i od tego czasu śledzę ze zniecierpliwieniem losy bohaterów. Już wiele razy chciałam komentować, ale nie miałam założonego konta. Aż do teraz, bo opowiadanie tak mnie zszokowało, że nie mogłam się powstrzymać. ;P Czekałam na powrót Edwarda... Chyba jako jedyna, bo widzę, że inny wolą Jake. Mnie to czasem troszkę denerwuje, bo fani dzielą się na dwie wrogie grupy: Team Jacob, Team Edward.
A co do opowiadania to naprawdę świetne!!! Mam nadzieję, że Bella pogodzi się z Edziem, ale szkoda, że Jacob zmarł ;( Oby Bella wybaczyła Edwardowi, bo to przecież wilk pierwszy zaatakował. Przez chwilę pomyślałam, że Jacob jednak się obudzi, otworzy oczy i powie jakiś żart. Ale tak się nie stało.
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny! ;D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sardynka
Zły wampir
Dołączył: 14 Kwi 2010
Posty: 266 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Sob 20:02, 31 Lip 2010 |
|
Wróciłam po trzech tygodniach smażenia się na skwarek/przemakania do suchej nitki, wchodzę i czytam. A Ty mi tu taki numer odstawiasz! Nie powiem, jestem na Ciebie zła. Wprawdze to twoje opowiadanie i możesz z nim zrobić co chcesz, ale! Już przecież nawet przestałam się odchudzać na czas wakacji żeby sobie nie psuć humoru. Przez Ciebie się niemalże poryczałam.
Ale wciąż w Ciebie wierzę. Sam powrót Edwarda jest dobrym pomysłem, bo idiotów na świecie jest tyle, że gdyby w Twoim opowiadaniu nie występowali byłoby ono z lekka surrealistyczne. Ale parowania Belli i Edwarda (na co się na szczęście nie zanosi) w żadnej mierze nie popieram.
Pisz (bo ci wychodzi)- Sardziak |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
esterwafel
Wilkołak
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 0:00, 02 Sie 2010 |
|
Ja znowu płakałam. śmierć Jacoba jest najgorszą rzeczą jaka mogła się zdarzyć. Uwielbiam go, za wszystko.
I ten tekst" Nic takiego sie nie stało" - rozwaliło mnie to totalnie.
Nie mieli pojęcia, że TEN wilkołak znaczył dla Belli bardzo wiele. A Edward jest beszczelny. Niech go wyśle gdzie pieprz rośnie. Nie chce, żeby byli razem, wolałabym, żeby ta nienawiść się utrzymała dalej.
Pisz dalej, jeśli coś jeszcze chcesz dodać. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
FanOfTM
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Sie 2010
Posty: 4 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Przeworsk
|
Wysłany:
Pon 16:48, 02 Sie 2010 |
|
dobra....
przeczytałam wszystkie rozdziały i musze powiedziec że naprawde ciekawie przedstawiłaś historie, troche jestem nie pocieszona śmiercia Jake, ale to twoje opowiadanie i możesz robić z nim co ci się żywnie podoba. Teraz się tylko modlę zeby Belle posłała Edwarda tam gdzie słońce niedochodzi.
Czekam na nową notke i błagam daj ja szybko bo juz zaczynam sobie wyobrażać rózne zakończenia tej historii, ze śmiercią Edzia na czele |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez FanOfTM dnia Pon 16:49, 02 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Raven Black
Człowiek
Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: a stamtąd...
|
Wysłany:
Czw 14:47, 19 Sie 2010 |
|
Powiem tak.
Czytać zaczęłam tak mniej więcej... dzisiaj?
Przeczytałam Twoje opowiadanie od początku do ostatniego rozdziału.
Na początku byłam zachwycona.
Było trochę za słodko, ale przynajmniej Bella była z Jake'iem, czego chciałam już przy czytaniu sagi, bo po prostu pokochałam tego zmiennokształtnego.
W wielu momentach zwyczajnie leżałam i kwiczałam.
Miałam ochotę zbudować świątynię na Twoją cześć, żeby godnie wychwalać pod niebiosa Twoją wyobraźnię i Twój talent.
Aż do końca.
Dalej zachwycam się samym opowiadaniem, ale... jak mogłaś zabić Jake'a? Wszystko było pięknie, a tu taki numer.
Płakałam. Pierwszy raz od naprawdę długiego czasu.
A do tego reakcja Alice i Edwarda. 'nic się nie stało'. PHI!
Do tej pory lubiłam Alice, ale po przeczytaniu tego rozdziału jakoś tak znikły moje wszystkie ciepłe uczucia do niej.
Mam tylko nadzieję, że nie połączysz z powrotem Belli i Edzia.
Wiem! Najlepiej go zabij! ;P
No więc to na tyle.
Pozdrawim, Raven ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kirike
Wilkołak
Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:18, 20 Sie 2010 |
|
Hej ;D
A wiesz, że z tym zabiciem Edwarda to jest nawet fajny pomysł? Heheh ;D
W każdym bądź razie się zastanowię.
A póki co, dodaję kolejne rozdziały. Dwa, bo króciutkie :D
Beta: Dżejn_
Rozdział 25
Zapukałam do drzwi. Już po chwili otworzyły się i wybiegł z nich Charlie. Oczy miał mocno zaczerwienione, tak jak i twarz. Płakał.
Wyszedł na zewnątrz i objął mnie mocno ramionami.
- Tak mi przykro, Bells... – wyszeptał.
Rozpłakałam się w jego ramionach i prawie że nie usłyszałam, jak samochód Alice odjeżdża z podjazdu.
- Kto to?
- Alice – powiedziałam przez łzy.
- Wrócili? – zapytał podniesionym głosem.
- Tak, ale nie na długo.
- Och. Emily mówiła mi, że u niej nocowałaś. To musiało być straszne. A tyle razy mówiłem, jakie motory są niebezpieczne – mówił, tuląc mnie do siebie. Wolałam się nie wtrącać. Nie wiem, kto sprzedał mu taką wersję, ale jeśli w nią wierzy, niech tak zostanie.
- Wejdźmy do domu – powiedziałam przez łzy.
- Chodź, skarbie.
Zaprowadził mnie do mojego pokoju i ułożył na łóżku, a sam usiadł obok mnie.
Płakałam w poduszkę, a on głaskał mnie po włosach. Co jakiś czas po policzkach również spływały mu łzy. Wiele czasu minęło, zanim wstał i powiedział mi „Dobranoc”.
Nie wiedziałam, kiedy zasnęłam. W pewnym momencie po prostu zamknęłam oczy i odpłynęłam. Nic mi się nie śniło.
Rano wstałam, ubrałam się i przygotowałam do szkoły. Nie myśląc o niczym, zeszłam na dół, po czym skierowałam się do kuchni. Nim zdążyłam się zorientować, że nie jestem w stanie niczego zjeść, weszłam już do pomieszczenia, w którym czekał na mnie ojciec.
- Bells? – zapytał ochrypłym głosem. – Gdzie się wybierasz?
- Do szkoły – odparłam bezbarwnym tonem.
Spojrzał na mnie. W jego spojrzeniu zobaczyłam przerażenie. Rozpacz i strach.
Nie zrobiło to na mnie wrażenia. Patrzyłam na niego spod opadłych powiek, bez żadnego uśmiechu na twarzy.
Wiedziałam, że przypominam mu tę samą pustą osobę, którą byłam przed poznaniem... To znaczy, zaraz po tym, jak wyjechał Edward.
To samo puste spojrzenie, bezbarwny głos, w którym dominowała obojętność. Mówił mi wtedy, że zachowuję się tak, jakby ktoś umarł, co było absurdalne.
Teraz przynajmniej mam powód do bycia nieobecną.
Umarł ktoś, kto stawał się dla mnie wszystkim, co pozwoliłoby mi żyć. Teraz nawet tego nie muszę już robić, tak jak należy. No bo po co? Dla kogo? Dla Charliego? Dla Renée? Raz już to przeżyli. Drugi raz też im się uda, więc po co miałabym się starać?
- Chcesz porozmawiać? – zapytał.
- Nie.
Bez słowa wyszłam z kuchni i skierowałam się do furgonetki. Przed domem stało też znajome mi srebrne volvo. Uniosłam kąciki ust na wspomnienie tego, jak absurdalne uczucia wywoływało u mnie każdego ranka pojawienie się tego samochodu. Teraz nie próbowałam nawet dojrzeć tego, kto tak właściwie siedział w środku.
Wpakowałam się do swojej furgonetki i ruszyłam do szkoły. Nim zdążyłam się zorientować, byłam już na szkolnym parkingu. Jakież cudowne były uczucia tej nieobecności. Jak mogłam o tym zapomnieć.
Weszłam do budynku, gdzie kierując się do swojej sali patrzyłam tylko pod swoje nogi. Co jakiś czas ktoś mówił mi cześć albo pytał, co słychać. Czyżbym naprawdę zachowywała się tak, jakbym nikogo nie słyszała?
Pokręciłam głową, widocznie sama do siebie.
Lekcje wcale nie mijały szybko. Ciągnęły się w nieskończoność, a ja próbowałam skoncentrować się na słowach nauczyciela. Byleby tylko nie zastanawiać się, co się z NIM stało, kiedy zabrali mnie z łąki. Gdzie teraz jest JEGO ciało i co z nim zrobili. Jak bardzo bolało GO to, co się stało. Jakie były JEGO ostatnie myśli.
Dosyć.
Nie wytrzymałam nawet czterech lekcji. A przyznam się, że stawiałam na pięć.
Wzięłam torbę, założyłam ją na ramię i nie zważając na protesty nauczyciela oraz zszokowane spojrzenia uczniów, wyszłam z klasy i pobiegłam do swojej furgonetki.
Usiadłam w środku i oparłam czoło na kierownicy.
Boże, dlaczego właśnie ja? Czy tego wszystkiego nie jest czasem za wiele jak dla mnie? Skąd niby pewność, że sobie z tym poradzę?
Zaczęłam płakać, zanosić się szlochem, czując przeszywający ból w klatce piersiowej. Oparłam dłonie na kierownicy, czując, jak po twarzy spływają mi słone łzy. Uniosłam głowę i coś podpowiedziało mi, bym spojrzała w lusterko wsteczne.
Stało tam. A raczej stał. Opierał się o to swoje eleganckie auto i patrzył wprost na mnie.
Mogłoby się nawet wydawać, że jego twarz wyraża ból.
Pokręciłam z niedowierzaniem głową.
Chwilę później zobaczyłam, jak ze szkoły wybiega Mike.
No pięknie. Jeszcze jego mi tu brakowało.
Patrzyłam bez słowa, jak podchodzi do furgonetki i wchodzi do środka.
- Wszystko w porządku, Bella? – zapytał.
Zaśmiałam się. Chociaż nie był to beztroski śmiech. Był zimny i bezbarwny. Jak wszystko wokoło.
- Bella? – domagał się odpowiedzi Mike.
- Nie – odparłam. – Nic nie jest w porządku. Nic a nic.
Spojrzałam w lusterko, a zaraz potem to samo zrobił Mike. Otworzył szeroko oczy i odwrócił się do tyłu, by sprawdzić, czy nie ma przypadkiem jakichś omamów.
- Czy to…? – zapytał. – Chryste, Bella, czy to jest Cullen?
Pokiwałam głową z miną, która (jak sądzę) mówiła:
Tak, to on, ale to nie moja wina, że go tu przyniosło.
- Co on tu robi?
- Bo ja wiem. Mike, spadaj stąd. Wracam do domu.
- Może pojechać z tobą?
- Nie – ucięłam. – Zabieraj się z samochodu i wracaj na lekcje.
- Jasne, jak chcesz.
Wyszedł nieco zły z furgonetki, a ja zapaliłam silnik i wycofałam z parkingu. Stanęłam autem dokładnie tak, że za szybą widziałam teraz idealną twarz pewnego wampira.
Otworzyłam z lekkim trudem okno i spojrzałam mu ze wstrętem w topazowe oczy.
- Przestań za mną łazić – warknęłam.
- Bello... – zaprotestował.
- To by było na tyle – przerwałam mu i odjechałam.
Dużo mnie kosztowało, by nie wysiąść z auta i nie rzucić się mu do gardła. Ale podejrzewam, że i tak to ja wyszłabym na tym o wiele gorzej.
Walcząc z łzami cisnącymi się do oczu, pokonałam drogę do domu. Charliego nie było. Nie miałam pojęcia gdzie jest ani co robi.
Przygotowałam sobie gorącą herbatę i powlokłam się do swojego pokoju, gdzie spędziłam kilka następnych godzin, na nie robieniu niczego konkretnego.
Co jakiś czas po policzkach spłynęło mi kilka łez. Poza tym starałam się nie płakać. Nie potrafiłam opisać pustki, jaką czułam w sobie. Jakby coś mi odebrano. Większą część mnie.
Nie było jej. Umarła.
Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zasnęłam. Obudził mnie Charlie. Siedział przy łóżku i delikatnie potrząsał moim ramieniem.
- Bella?
- Tata? – odezwałam się zaspana.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Jest dobrze.
Nie odzywał się przez chwilę. Głaskał mnie po włosach. A ja widziałam w jego oczach, że coś jest nie tak.
- Byłem w La Push – szepnął.
- Co? Jak to? – podniosłam się na rękach.
- Po... Pogrzeb Jake`a jest jutro – wykrztusił.
Zapiekły mnie policzki. Czułam się, jakbym dostała w twarz. Nie wiedziałam, czy wcześniej nie docierało do mnie to, że będę musiała przez coś takiego przejść. To, że Charlie mi to oznajmił, było tak bardzo realistyczne, że aż zabolało.
Poczułam ból w klatce piersiowej, który nie pozwolił mi normalnie oddychać. Mój oddech stał się płytki i urywany.
- Bello, wiem, że sobie poradzisz – powiedział tak, jakby bardziej chciał przekonać do tego siebie, niż mnie – Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham, tato – wykrztusiłam.
Przytulił mnie mocno do siebie i zaczął kołysać, a ja znów zasnęłam w jego ramionach niczym maleńkie dziecko.
Rozdział 26
Obudziłam się wcześnie. Było kilka minut po siódmej. Nie wstałam. Leżałam w łóżku, nie widząc potrzeby podniesienia się i zrobienia tego, co zwykle robi się po przebudzeniu.
No bo niby w jakim celu miałabym z takim zapałem myć zęby i szukać jakichś ładnych ubrań, żeby dobrze wyglądać?
Po kilkunastu czy może kilkudziesięciu minutach ktoś zapukał do drzwi. Nie odezwałam się.
Wszedł Charlie, ubrany w elegancki czarny garnitur. Był na niego odrobinę przyciasny. Pewnie ledwo zapiął marynarkę.
Spojrzałam na niego bez żadnego wyrazu twarzy. Westchnął, a ja zobaczyłam w jego oczach ból.
- Bello, bądź gotowa za godzinę. Proszę. Chciałbym być tam wcześniej.
- Jasne – mruknęłam.
Wygramoliłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Wyjęłam z niej czarne spodnie, które kupiłam z Jake`iem. Uśmiechnęłam się smutno na to wspomnienie.
Założyłam do nich czarną koszulę i udałam się do łazienki. Wyszczotkowałam zęby oraz wykonałam większość porannych czynności. Zeszłam na dół, gdzie czekał już Charlie.
Założyłam czarne baleriny i oznajmiłam, że możemy wychodzić.
Wsiedliśmy co radiowozu i pojechaliśmy tam, gdzie za nic w świecie nie chciałam być.
Droga okropnie się dłużyła. Otworzyłam okno i wystawiając twarz do wiatru, zamknęłam oczy.
Chwilę potem dojechaliśmy do domu Billy`ego. Na dworze kręciło się około dwudziestu osób. Większością byli członkowie sfory i ich rodziny. Charlie wysiadł z samochodu, czego nawet nie zauważyłam, dopóki nie otworzył mi drzwi i nie pomógł mi wyjść z auta.
Kiedy znalazłam się przed domkiem, wszystkie pary oczu zwrócone były na mnie, ale nie zrobiło to na mnie większego wrażenia. Czułam się, jakbym znów była za zamgloną ścianą, która oddziela mnie od reszty świata.
W tłumie zobaczyłam siostry Jacoba – jedyne, których spojrzenie mówiło, że o nic mnie nie obwiniały.
Wzięłam głęboki oddech i starałam się nie płakać.
- Hej, Bello – usłyszałam znajomy, zachrypnięty głos.
- Cześć, Seth – mruknęłam.
- Jak się trzymasz? – zapytał.
- Jeszcze żyję.
- No, jak na ciebie to jednak jakiś sukces.
Niemalże się uśmiechnęłam. Seth również uniósł nieznacznie kąciki ust, po czym objął mnie ramieniem i przytulił do siebie. Dodało mi to odrobinę otuchy.
Cała ceremonia nie miała specjalnie uroczystego charakteru. Zjawiła się tylko najbliższa rodzina i przyjaciele.
Nie pozwolili mi go zobaczyć.
Nie odstępowałam Setha na krok, kiedy to wszystko się działo. Przytulał mnie do siebie, a ja płakałam w jego koszulę.
Pocieszał mnie i mówił, że wszystko będzie dobrze, choć płakał tak samo jak ja.
Wszystko było takie przytłaczające. Nie potrafiłam nic powiedzieć, ani nawet patrzeć na to, co się dzieje.
Nim ceremonia dobiegła końca, czułam, jak z nieba zaczynają spadać krople deszczu. Opady były coraz gęstsze i gęstsze.
Seth okrył mnie swoją marynarką, a ja nadal trzymałam się blisko niego. Przez łzy wypełniające mi oczy nie potrafiłam rozpoznać nikogo innego. Nie wiedziałam nawet, gdzie jest Charlie.
On chyba też mnie nie szukał.
Seth w zupełności mi wystarczał. Wiedział, jak się czuję i jako jedyny nie patrzył na mnie wilkiem, za co byłam mu wdzięczna.
Mogłam się założyć, że wszyscy obwiniali mnie za to, co się stało.
W prawdzie sama również nie myślałam inaczej. W końcu to Edward. Gdyby nie ja, nic nie przywiało by tu całej wampirzej rodziny Cullenów. Może chcieli pomóc. Może myśleli, że robią dobrze.
Przecież liczą się intencje, pomyślałam sarkastycznie. Konsekwencje jednak mogą być różne. Każdy z nas popełnia błędy.
Moim było to, że poznałam Edwarda i jego rodzinę. Gdybym tylko mogła cofnąć czas... Ale nie mogłam. Nie mogłam cofnąć czasu, ani nawet przesunąć go do przodu. On biegł tak, jak mu się żywnie podobało, a ja nie miałam na to żadnego wpływu.
Po uroczystości złożyłam przy grobie bukiet herbacianych róż,= i odeszłam stamtąd najszybciej jak mogłam.
Tata odwiózł mnie do domu, po czym wrócił do La Push, by pomóc Billy`emu.
Leżałam w swoim pokoju i nadal nie potrafiłam zrozumieć tego co się stało i dlaczego stało się to tak szybko.
Minęła może godzina, nim usłyszałam ciche pukanie w szybę. Uniosłam powoli powieki i spojrzałam za okno.
Za mokrą szybą widziałam rozmazaną twarz Edwarda. Westchnęłam głośno i ponownie zamknęłam oczy.
Pukanie stawało się zbyt natarczywe, bym mogła je ignorować. Podniosłam się i otworzyłam okno.
Wampir wlazł do środka tak szybko, że ledwo co to zobaczyłam. Zamknęłam za nim źródło deszczu i wiatru, po czym ponownie usiadłam na łóżku.
Uniosłam głowę i spojrzałam w ciemnozłote oczy potwora.
- Czego ode mnie chcesz?
- Bello, nie bądź taka – powiedział, wypełniając pokój aksamitnym barytonem.
Roześmiałam się szyderczo.
- Streszczaj się.
Westchnął głęboko i uklęknął przede mną, by spojrzeć mi prosto w oczy.
- Tak cię przepraszam. Bello, tak mi przykro. Przepraszam, że wyjechałem, przepraszam, że cię zostawiłem, że nie wróciłem. Przepraszam cię za to wszystko, co zrobiłem. Wybacz mi, proszę. Nigdy więcej cię nie zostawię. Kocham cię z całego serca. Nawet nie potrafisz sobie wyobrazić, ile cierpienia sprawiła mi ta rozłąka. Myślałem, że tak będzie lepiej. Że nie będę cię już narażał na niebezpieczeństwo. Nigdy nawet nie przypuszczałem, że Victoria zechce się zemścić. A teraz, kiedy znów mogę przy tobie być, muszę wyjechać. Dlatego wiem, że to, co teraz powiem, będzie trudne. Nie tylko dla mnie, ale i dla ciebie. Ale pragnę mieć pewność, że spróbowałem wszystkiego. Bello... wyjedź razem ze mną.
Do tej chwili słuchałam wszystkiego z kamienną twarzą, ale kiedy usłyszałam jego propozycję, moja twarz wyrażała mieszaninę zaskoczenia i obrzydzenia.
- Kocham cię... – kontynuował.
- Oszczędź sobie.
- Wiem, że jesteś na mnie zła. Ale pozwól mi zabrać cię ze sobą. Wyjedziemy razem, będziemy szczęśliwi. Jak kiedyś. Zobaczysz.
Czułam, jak gniew wypełnia moje ciało. Uniósł bladą dłoń i przyłożył ją do mojego gorącego policzka.
Chwyciłam ją w nadgarstku i używając całej siły odepchnęłam od siebie. Wiedziałam, że jeśli go uderzę, zrobię sobie krzywdę, więc z powstrzymywałam się najlepiej jak mogłam.
- Wynoś się stąd! – wrzasnęłam. – Wynoś się i nigdy więcej nie wracaj! Nie pokazuj mi się więcej na oczy! Nie chcę cię widzieć, rozumiesz?! Nigdy!
- Bello, proszę, uspokój się.
- Nie! Nie mam żadnego powodu, żeby się uspokajać – zaczęłam i podniosłam się z łóżka. Edward również wstał. – Zabiłeś go! Chociaż wiedziałeś! Wiedziałeś, ile dla mnie znaczył. Niczemu nie był winny! – krzyczałam, a łzy spływały po moich policzkach.
- Bello...
- A teraz nie żyje! I to ty go zabiłeś! Tymi samymi rękami, którymi mnie dotykasz! Jeszcze jesteś na tyle bezczelny, żeby tutaj przychodzić i proponować mi wspólny wyjazd. Może jeszcze wakacje?! – krzyknęłam i wiedziałam, że moje oczy błyszczą w tej chwili szaleństwem. – Wynoś się stąd i nigdy więcej do mnie nie przychodź! Nienawidzę cię, rozumiesz? Już cię nie kocham. Jedyne uczucie, jakie do ciebie żywię to czysta nienawiść. Więc proszę cię, wyjdź stąd i nigdy, przenigdy nie wracaj.
Mój oddech znacznie przyspieszył. Patrzyłam mu w oczy i widziałam, jak cierpi.
- Żegnaj, Bello – szepnął i już go nie było. Zostawił za sobą jedynie uchylone okno.
Rzuciłam się na łóżko, a z moich oczu znów popłynęły łzy. Wiatr poruszał okiennicami, co powodowało głośny hałas. Zrobiło mi się zimno, a moim ciałem wstrząsały dreszcze.
Żegnaj, Bello – kołatało mi w głowie. Żegnaj. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kirike dnia Pią 20:34, 20 Sie 2010, w całości zmieniany 12 razy
|
|
|
|
IsaBellla31
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Pią 21:58, 20 Sie 2010 |
|
O nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!
Edward nie może wyjechać. Słowa mi się zlewają. Błagam niech on zostanie! Nie może to się tak skończyć! Oni są dla siebie stworzeni. Ona nie może go tak nienawidzić. Chyba w życiu przy czytaniu tak nie ryczałam. Ledwo co udało mi się dokończyć czytać przez te łzy. Tym bardziej, że jakiś czas temu oglądałam księżyc w nowiu i też się rozkleiłam. Ale... ona musi być z Edwardem. Ja naprawdę czekałam obgryzając paznokcie na nowy rozdział. Na to, że Bella mu wybaczy, że będą razem. A tu... ;( Jestem ciekawa jak to się potoczy. I trochę boję się zakończenia bez happy endu...
No i ma nadzieję, że żartujesz z tym zabiciem Edwarda. Wtedy to... nie wiem, chyba bym się zaryczała na śmierć. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez IsaBellla31 dnia Pią 22:15, 20 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
esterwafel
Wilkołak
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 22:27, 20 Sie 2010 |
|
Tak, tak, tak! Niech spada na drzewo. To jest totalna świnia.
I ten pogrzeb Jake, normalnie się popłakałam.
Czy są jeszcze jakieś części? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Pią 22:28, 20 Sie 2010 |
|
IsaBellla31 napisał: |
Na to, że Bella mu wybaczy, że będą razem. A tu... . |
Nie zdzierżyłam, obiecałam sobie, że odkąd postanowiłaś uśmiercić Jake'a nie będę czytać tego opowiadania, bo nie dam rady. Po prostu. Ale zerkam, czy czasem go nie wskrzesiłaś jakimś cudem i trafiam na taką wypowiedź.
Zagotowałam się. Co Bella ma wybaczyć Edwardowi? To że zabił jej najlepszego przyjaciela? Jej Jake'a, którego już pokochała? A niech mu nawet wybaczy, ale wampir niech spada na szczaw z tą całą swoją cierpiętniczą miną. Mieć czelność wrócić, zabić wilka, który jej chronił przez długi czas i zaproponować jak gdyby nigdy nic "oto jestem, kochana! A, kuku wróciłem! teraz już będziemy szczęśliwi". Taki Edward z kanonem się rozmija, nie mówię że to źle, ale emocje mnie ponoszą przy tym opowiadaniu.
Droga autorko, to Twoje dzieło, zrobisz co zechcesz... ale śmierć Jacoba, w tej historii jest dla mnie pomyłką. Jeśli już, to trzeba było tak zakończyć tę opowieść.
I przepraszam, nie stać mnie na konstruktywną ocenę, kiedy nerwy mnie tak ponoszą. Jedno Ci powiem, dobrze opisany Seth, ale na więcej niestety ode mnie nie licz.
Szkoda, bo bardzo lubiłam to opowiadanie, ale moje prywatne sympatie nie pozwalaja mi być nadal obiektywną. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Raven Black
Człowiek
Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: a stamtąd...
|
Wysłany:
Sob 12:11, 21 Sie 2010 |
|
Fajnie, że bierzesz pod uwagę zaproponowane przeze mnie rozwiązanie ^^.
Przynajmniej to dobre, że ten, lepiej nie będę się wyrażać, wyjeżdża.
Ale przed jego wyjazdem go zabij, tak dla świętego spokoju ;D.
I ten pogrzeb Jake'a. Płakać mi się chciało, naprawdę.
I dobrze, że tak potraktowała Edzia, należało mu się.
To chyba tyle.
Pozdrawiam, Raven ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kirike
Wilkołak
Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 14:29, 21 Sie 2010 |
|
Wiem, że wielu z Was, nie podoba się to zakończenie. Ale taki miałam zamiar od początku. Chciałam żeby to było coś innego niż saga Zmierzch. Chciałam żeby nie było tam tych cukierkowych zakończeń, i uszczęśliwiania każdego na siłę. Przyznam się szczerze, że nie chciałam tutaj Happy End`u, i do tej pory nie zmieniłam zdania :)
Wklejam epilog, część ostatnią Wschodu Słońca, i życzę miłego czytania:
Beta: Dżejn_
Epilog
Siedziałam na maleńkiej drewnianej ławeczce tuż przed marmurowym nagrobkiem. Nie minęło wiele czasu. Miesiąc, dwa, góra trzy. Nie więcej. Nie liczyłam czasu. Po prostu wiedziałam, że mija, raz powoli, raz szybciej. Płynął swoim rytmem, a ja nie czułam potrzeby, by go kontrolować.
Dzień po pogrzebie wyjechali, bez pożegnania, bez większego hałasu. Po prostu zniknęli. Tak jak wtedy, rozpłynęli się w powietrzu. Przez parę dni czułam żal, że nie zobaczyłam Alice, że jej nie pożegnałam. Ale może to i lepiej, może łatwiej – i dla mnie, i dla niej.
Nie tak wyobrażałam sobie to zakończenie. Zawsze miałam nadzieję, że ten inny świat, do którego zaczęłam przynależeć, będzie mi towarzyszył do samego końca.
Jak widać się myliłam.
Wszystko się skończyło. Teraz nie wiedziałam nawet, co słychać w sforze, nikt się ze mną nie kontaktował.
Tak widocznie musiało być. Nie pasowałam do tego świata – a on nie pasował do mnie.
Nie tęskniłam za nim. Tęskniłam tylko za Jake`iem. Za tym, jak się uśmiechał, jak mnie przytulał. Jak potrafił rozweselić.
Powiedziałby mi teraz, żebym przestała się martwić. Żebym odżyła na nowo. Ale to nie było już możliwe. Nawet się nie starałam. Nie miałam dla kogo.
Mogłoby się to wydać nieprawdopodobne, ale moją jedyną motywacją do otwierania oczu każdego dnia, było to miejsce. To, że codziennie tutaj przychodziłam, przynosiłam kilka herbacianych róż. Nie czerwonych, nie białych, ale tych żółtych, wręcz pomarańczowych. W kolorze wschodzącego słońca.
Słońca, które było Jacobem, gorącym i pozytywnym.
Kojarzyły mi się z nim. Były ciepłe i przyjemne, jak on.
Odcinały się swoją jasnością na ciemnym marmurze. Zawsze uśmiechałam się na ten widok. Czułam, że gdyby to wiedział, uśmiechałby się razem ze mną. Odkąd umarł, nic już nie było takie samo.
Nie starałam się o nim zapomnieć, tak jak próbowałam to zrobić, kiedy zostawił mnie Edward.
Nie odpływałam w nieświadomość. Żyłam i każda chwila była dla mnie idealnym momentem do wspominania przyjaciela.
Nawet własnemu ojcu sprawiałam tym ból, ale nie potrafiłam inaczej. Przy każdej rozmowie starałam się o nim nie zapominać. Mówiłam, co by w danej chwili zrobił, albo co by powiedział. Jakoś bardziej pozwalało mi to przetrwać.
Najbardziej lubiłam siedzieć właśnie tutaj i myśleć o tym wszystkim. Nawet kiedy padał deszcz. Wtedy po prostu zabierałam parasol i robiłam to samo, co teraz.
Dziś było ładnie. Słońce delikatnie wychylało się zza chmur, otulając moją twarz promieniami. Wiał lekki wiatr i czułam, jak moje loki lekko się dzięki niemu unoszą.
Słyszałam szelest liści, śpiew ptaków, a gdzieś z tyłu na leśnej ścieżce warkot silnika samochodu, do którego za chwilę miałam wsiąść.
Wstałam i spojrzałam po raz ostatni na bukiet róż. Ucieszyłby się – pomyślałam. Ucieszyłby się na myśl, że o nim pamiętam. A nigdy nie zapomnę.
- Bello? – usłyszałam znajomy głos.
- Już idę, mamo.
Chwyciłam uchwyt walizki, w której znajdowały się wszystkie moje rzeczy i skierowałam się do mamy, która stała całkiem niedaleko. Poszłyśmy do bramy wyjściowej, a później do samochodu, w którym za kierownicą czekał już Phil.
Otworzyłam bagażnik i z niemałym wysiłkiem włożyłam do niego torbę.
Tak, wracałam do Phoenix. Uznałam, że tak będzie najlepiej.
Chyba najbardziej przeżył to Charlie. Ale obiecam, że będę go odwiedzać. Jakoś da sobie radę. Sue Clearwater ostatnimi czasy bardzo mu pomagała. W domu, przy obiedzie. Często wtedy, kiedy to ja nie dawałam sobie rady. Każdy ma przecież chwile słabości.
Mama zamknęła bagażnik i przytuliła mnie mocno do siebie. Cmoknęłam ją w policzek, po czym obie wsiadłyśmy do auta.
- No, to wracamy do domu – powiedziała Reneé.
- Do domu – szepnęłam.
Phil ruszył z podjazdu, a ja patrzyłam przez okno i starałam się zapamiętać każdy detal Forks, by na długo nie zapomnieć o tym, co się tutaj zdarzyło.
_______________________________________________________
Chcę wam ogromnie podziękować, za to że motywowałyście mnie do działania, bo to wy sprawiłyście że dokończyłam do opowiadanie. Jak na mnie to sukces, bo wiem, że za każdym razem kiedy coś zaczynam, nigdy tego nie kończę. A to pierwsze opowiadanie, które zakończyłam, i co więcej... chcę kontynuować...
Dziękuję tez mojej niesamowitej, Dżejn_ która potrafi betować rozdziały w naprawdę szybkim tempie. Nie wiem co bym bez niej zrobiła :)
Co do kontynuacji, owszem nastąpi. Choć już pod koniec pisanie odrobinę mnie męczyło, naprawdę przywiązałam się do tego opowiadania. Nawet tego specjalnie nie planując w mojej głowie zaczęła kształtować się wizja kolejnej części.
Nie obiecuję, że będzie cudowna, wspaniała i w ogóle... Nie wiem nawet do końca o czym będzie. Po prostu chcę żeby była, a czy to zły pomysł ocenicie same :)
Jeśli się pojawi, a mam taką nadzieję, będzie to drugi, osobny ff. Kontynuacja Wschodu Słońca pt. Pełnia Księżyca
Mam nadzieję, że w tej kolejnej części nadal będziecie razem ze mną ;D
Raz jeszcze za wszystko dziękuję, i pozdrawiam,
Kirike |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kirike dnia Sob 14:31, 21 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
EsteBella;*
Człowiek
Dołączył: 22 Gru 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Hmm.. A już wiem... Wampirowo;]
|
Wysłany:
Sob 14:42, 21 Sie 2010 |
|
Super! Kontynuacja hmmmm Jestem bardzo za. Twoje opowiadanie śledzę od dłuższego czasu, ale nie często komentowałam. Nie lubię zbytnio smutnych zakończeń, ale jednak twoje mnie urzekło. Patrzę niżej na twoją notkę a tam ZONK! Będzie druga część! To super;) Już możesz mnie zaliczyć do grona swoich czytelniczek;) Życzę Ci wielkiej Weny i wspaniałych pomysłów
Este;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
esterwafel
Wilkołak
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 20:33, 21 Sie 2010 |
|
Znowu płakałam. Będę tęskniła za Twoim Jake'em i Bellą. Byli świetni. Jeśli pojawi się kontynuacja będę chętnie czytała, ale mam nadzieję, że Edek za bardzo się nie będzie pojawiał.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aquarius
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Gru 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 20:45, 21 Sie 2010 |
|
Ja wiem, że tak jest właściwie i bardzo rozsądnie - wampiry wampirami, sfora sforą, a Bella Bellą.
Ale mnie się to nie podoba. To aż się prosi o kontynuację, w której będą nadprzyrodzone istoty np. Jacob-aniołek :).
Mam wrażenie, że to nieładnie, że ten inny świat zapomni o Belli. Ona o nim wie i powinna w nim uczestniczyć.
Czekam na Pełnię Księżyca :). |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aquarius dnia Nie 18:42, 22 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
IsaBellla31
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Nie 18:22, 22 Sie 2010 |
|
Nie wiem co napisać, na prawdę nie wiem.
Chyba jako jedyna nie cieszę się z tego, że Bella nie jest z Edwardem.
Bo Jacob po prostu nie powinien umierać.
Wiem, głupio to brzmi, ale teraz nawet jakby Bella była z Edkiem, to wszystko potoczyło by się jak lawina.
Jacob nie wpoił by się w Renesmee, więc sfora by zaatakowała.
Jak do Forks przyjechała by Irina to nie zobaczyła by Bells, Jake i Nessie na polowaniu,
więc przeprosiła by ich. Dlatego Volturi musieli by znaleźć inny pretekst by atakować itd...
Czekam na Pełnię księżyca, choć sama nie wiem czy będę miała odwagę ją czytać.
Jeszcze przed przeczytaniem Epilogu przyszła mi taka myśl, że Bella umrze, a po jakimś czasie i Edward popełni samobójstwo.
I wszyscy by nie żyli. Ale widzę, że zakończyłaś to inaczej, chociaż kontynuacja jaka by nie była, to dla mnie chyba każde zakończenie byłoby tragiczne, bo bez Jacoba jest źle xd |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez IsaBellla31 dnia Nie 18:24, 22 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Raven Black
Człowiek
Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: a stamtąd...
|
Wysłany:
Pon 15:26, 23 Sie 2010 |
|
Smutne zakończenie.
Ale to w sumie dobrze.
Miałam już dość słodkich końcówek, jak to jest w większości książek.
Chyba to dobrze dla Belli, że wróciła do Phoenix. Może się trochę otrząśnie po tym, co się stało.
I dobrze, że postanowiła nie zapominać o Jake'u.
Płakałam. Znowu. A zazwyczaj bardzo rzadko płaczę. To to opowiadanie tak na mnie działa.
Nie mogę się doczekać kontynuacji. Oczywiście, że to dobry pomysł!
Pozdrawiam, Raven ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ilonaaa
Człowiek
Dołączył: 27 Wrz 2009
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń
|
Wysłany:
Wto 19:12, 24 Sie 2010 |
|
Jaka szkoda...
Po pierwsze, że to już koniec, a po drugie, że Jake umarł. Czytałam poprzedni rozdział i miałam nadzieję, że jednak może przywrócisz go do życia.
Opowiadanie było świetne. Więcej takich!! O Belli i Jake'u.
Pozdrawiam,
Ilonaaa. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
IsaBellla31
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Pią 22:09, 27 Sie 2010 |
|
Kirike napisał: |
To, że codziennie tutaj przychodziłam, przynosiłam kilka herbacianych róż. Nie czerwonych, nie białych, ale tych żółtych, wręcz pomarańczowych. W kolorze wschodzącego słońca.
Słońca, które było Jacobem, gorącym i pozytywnym.
Kojarzyły mi się z nim. Były ciepłe i przyjemne, jak on.
Odcinały się swoją jasnością na ciemnym marmurze. Zawsze uśmiechałam się na ten widok. Czułam, że gdyby to wiedział, uśmiechałby się razem ze mną. Odkąd umarł, nic już nie było takie samo.
Kirike |
Ja dla Twojego opowiadania i stylu pisania, po prostu składam ukłony. Wschód słońca.
Od początku miałaś taki plan?
Bo teraz, na prawdę wiem, że tak powinno się skończyć.
I chyba to nawet lepiej.
Efekt połączenia dwóch rożnych światów - bo wampiry nie powinny
żyć z ludźmi - jest taki że Jake umarł, a Bella już nie widuje wampirów.
Za każdym, gdy czytam epilog, czuję, że Twoje zakończenie jest słuszne.
Może w kolejnej część będzie happy end?
Mam nadzieję.
I dodam jeszcze, że to jest najlepsze FF jakie
kiedykolwiek czytałam. A czytałam ich naprawdę dużo ( niezliczona ilość
opowiadań w moim folderze...). Spodobało mi się mimo tego, że
jestem Team Edward. Jake też lubię. Ale po tym FF jeszcze bardziej.
Chyba to mój ostatni tutaj wpis (chociaż z każdym wejściem mam
ochotę coś dodać) dlatego mam ogromną nadzieję, że jakoś powiadomisz
mnie o kontynuacji: Pełnia księżyca.
Pozdrawiam Camille |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sardynka
Zły wampir
Dołączył: 14 Kwi 2010
Posty: 266 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Śro 9:36, 13 Paź 2010 |
|
Haniebnie spóźniona przybywam w celu skomentowania. Tym razem spróbuję wziąć dupę w troki (czy jak to się tam mówi) i walnąć porządnego komentarza. Bo na taki zdecydowanie zasługujesz.
Kirike, cały Twój fik czyta się łatwo, szybko i z uśmiechem na ustach. Masz przyjemny styl bez kulawych potknięć, dosyć charakterystyczny. Pokazałaś w nim, co by się zdarzyło, gdyby Bella dla odmiany użyła trochę mózgu i zamiast udawać EMO zaczęła interesować się Jacobem. Było już kilka miniaturek o podobnej tematyce (fanfików prawdopodobnie też, ale Twój był jedynym jakiego czytałam), gorszych i lepszych. Tekst, który w tym temacie przedstawiłaś, należy do tych lepszych. Wykorzystałaś fakty z kanonu, nie wymyślając żadnych własnych doklejek (a wielokrotnie już widziałam u autorów olbrzymie przywiązanie do naginania fikowego świata według własnego widzimisię, co zawsze niezmiernie mnie irytowało). Najlepszym tego dowodem okazał się być moment, w którym napisałaś o incydencie ze zdjęciami pod deską podłogi. Podobał mi się właśnie dlatego, że zamiast walnąć udziwnioną bajeczkę przedstawiłaś czytelnikom coś zupełnie wiarygodnego i prawdopodobnego, zdarzenie, które miało prawo nastąpić w świecie rzeczywistym. To, że zabiłaś Jacoba… cóż trudno, takie rzeczy mają czasami miejsce i, jeżeli chcemy przetwać na tym świecie musimy się z tym pogodzić. WS jest twoim światem, możesz w nim robić co Ci się żywnie podoba. Nie tępię Cię za takie a nie inne zakończenie, wręcz przeciwnie, podoba mi się, nie jest kulawe, przesłodzone, czy przesadnie dramatyczne. Jest dobre- po prostu.
Sard. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|