|
Autor |
Wiadomość |
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Sob 22:22, 11 Lip 2009 |
|
Kocham Cię, kocham kochaam kocham!!!!
Jesteś bossska. Wiesz czemu? Nie? To już Ci mówię.
Siedzę sobie przed komputerem, kompletnie nie wiem, co mam ze sobą zrobić, więc stwierdzam, że tu wejdę i zobaczę, co ciekawego wymyśliłaś tym razem...
I...
jestem totalnie zaskoczona. Pozytywnie! Uwielbiam to, co robisz z bohaterami, jak ich łączysz, zabijasz, są jak marionetki w Twoich rękach. Wychodząc spod Twojego pióra nie mają szans na bycie kolejną parą Edwarda i Belli - szaleńczo zakochanych w sobie nastolatków, którzy koniec końców będą żyć ze sobą długo i szczęśliwie. No przecież to cud miód malina. Sorry, że piszę tak z lekka niezrozumiale, ale nadal jestem pod wrażeniem.
Jak przeczytałam, że facetem, który podszedł do Esme jest Emmett, to zaczęłam się śmiać... w sensie, nie, że "o Boże, ludzie już nie mają co wymyślić" tylko... nie umiem tego wytłumaczyć. W każdym razie jest to coś w stylu nie śmieję się z Ciebie tylko z Tobą. Wychodzi, że bardzo fajnie. Dopiero po chwili przyszło mi na myśl, że to patologia w rodzinie... potem stwierdziłam, że przecież ona nie jest jego matką. Och. Pięknie po prostu.
James umarł. I dzięki Bogu. A właściwie: dzięki Ci! Widziałaś jak zareagowałam po ostatnim rozdziale na tę ich miłość niczym w taniej komedii romantycznej! Piękne. Bella trochę pocierpi. Mi to nie przeszkadza.
W dodatku widzę, że wysłuchałaś mojej prośby i oddzieliłaś akapity. bijepoklonyrzucasiedostopiniewiecojeszcze.
I jeszcze podoba mi się to, że Carlisle i Esme nie są mega szczęśliwym związkiem małżeńskim. Tego jeszcze nie było.
Z tym filmem porno to zobaczymy, co wyjdzie. Jest to wg mnie najgorszy wątek w tym rozdziale, ale nie znaczy to, że zły. Najgorszy z tych trzech, czy czterech, nie pamiętam.
Na błędachto ja się nie znam, więc nie wiem jak to z nimi było.
Jedyne co mnie martwi to, to że czytając Twoje dzieło musiałam parę razy dłużej się zastanowić jak to tam jest, kto jest z kim itp. Ale myślę, że jakbym to czytała odcinek po odcinku, bez ponad tygodniowej przerwy to bym takiego problemu nie miała.
Tak więc... jestem bardzo usatysfakcjonowana nowym rozdziałem.
p,
mloda
PS. Mam nadzieję, że nie uraziłam Cię moim ostatnim komentarzem. Nie taki był mój zamiar. Chciałam po prostu, żebyś znała moje zdanie, tym bardziej, że treść podobała mi się od początku. W tym komentarzu Ci za to pomaśliłam. Ale się nie przyzwyczajaj :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
lilczur
Wilkołak
Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z daleka
|
Wysłany:
Nie 20:28, 12 Lip 2009 |
|
O jasna dupa! O w mordę jeża! O żesz w cholerę!!! O ja pierdziu! I co tam jeszcze...
Jestem w szoku! Co prawda w większym stopniu jestem zachwycona, ale w szoku też. Niespodziewane zwroty akcji to u Ciebie bułeczka z masełkiem. Esme i Emmett, pogrzeb Jamesa, kolejna postać - Natalie i jakieś porno... Skąd Ty masz pomysły na takie rzeczy?!
Bardzo lubię Twoje nowe postacie, wprowadzają ożywczy powiew świeżości.:D
Biedna Bella - niejako ukatrupiła swojego faceta. A tak długo na niego czekała. Jakoś zblazowany Edziu nie wygląda mi na pocieszyciela wdów, no ale może jakaś metamorfoza psychiczna.... U Ciebie wszystko jest możliwe.
Esme wcale nie zakochana w mężu (Jezu, z pasierbem?!). Już widzę święte oburzenie czcicieli kanonu.;P
UWIELBIAM TWOJE OPOWIADANIE! Piszesz genialnie!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Monika W
Wilkołak
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 16:20, 13 Lip 2009 |
|
Wow.
Nie wiedziałam, że jest taka fucha jak producent trailerów... Nieźle brzmi. Może powinna się tym zainetresować?
A potem zaszokowałaś mnie Emmettem i Esme. Tego wariantu jeszcze nie widziałam.
I nagle pogrzeb Jamesa (a tak im z Bellą dobrze szło) i porno.
Twoje opowiadanie stało się właśnie jednym z moich ulubionych
Pisz!!!
Ja chcę wiecej, pozdrowienia M. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Monika W dnia Pon 16:21, 13 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Luella91
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 13:43, 14 Lip 2009 |
|
O mamusiu!!
Emmett i Esme??
Śmierć Jemes'a?? i to jaka śmierć...
Filmy porno??
Hmm... robi sie ciekawie :)
Nie moge sie juz doczekac!!
Weny weny życzę... Jak najwięcej weny!! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zlyshit
Gość
|
Wysłany:
Sob 16:44, 01 Sie 2009 |
|
Wow. Jestem zaskoczona tym, jak to wszystko się rozwija. Masz masę świetnych pomysłów. Jedynym wątkiem, który mi się nie spodobał, jest ten z filmami porno. Jest taki... niewyszukany. Mimo wszystko i tak lubię czytać to opowiadanie, jest bardzo przyjemne. Szkoda tylko, ze tak rzadko dodajesz nowe części ;D |
Ostatnio zmieniony przez zlyshit dnia Sob 16:45, 01 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Sob 22:02, 01 Sie 2009 |
|
Duma i Uprzedzenie jest jedną z moich ulubionych książek, to od niej zaczęła się moja miłość do twórczości Jane Austin. Z tegoż oto powodu, jak zobaczyłam tytuł Twojego ff, od razu zaczęłam czytać.
Jak sama wcześniej wspomniałaś, wielu ludzi denerwuje wielowątkowość i najzwyczajniej jej nie lubi. Cóż, ja na szczęście nie należę do tej grupki. :) Owszem, nieraz się gubię, ale zdecydowanie mi to nie przeszkadza. Póki co, podoba mi się Twoja radosna twórczość.
Z ostatniego rozdziału: totalne zaskoczenie na romans Esme i Emmetta: czy ona nie jest jego matką? :D Nie wiem, może nie doczytałam... W każdym razie szok. Podobała mi się śmierć Jamesa. Serio, jak o tym przeczytałam, to zamiast pogorszenia nastroju, tylko mi się polepszył. Miałam wręcz atak chichotu - za to Ci dziękuję.
Pisz dalej, nie zniechęcaj się - z tego naprawdę może wyjść coś fajowego.
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Nie 19:38, 02 Sie 2009 |
|
Jak poprzedniczka, weszłam na ten ff z powodu tytułu. Jest to jedna z moich ulubionych książek więc nie mogłam się oprzeć przeczytaniu Twojego ff. Podoba mi się Twój styl, muszę przyznać, że pierwszy miałam styczność z trzecioosobową narracją (mam nadzieję, że się nie pomyliłam z określeniem). W książkach owszem ale pierwszy raz w ff. Co wyróżnia Twój styl pisania. Oczywiście grafika genialna i sam pomysł oryginalny. Na początku spodziewałam się podłożenia imion zmierzchowych do Dumy i Uprzedzenia. A tu proszę, taka niespodzianka. Pomysł z nakręcaniem filmu fajny. Nawet przyznam, że ciekawy. Tylko szkoda mi Belli, że jej ukochany zmarł...;/ Naprawdę spodobał mi się James przez te dżentelmeńskie maniery. Może złączysz Bellę z Edwardem?? Nie wiem i nie chcę wiedzieć wcześniej niż to konieczne, bo z chęcią będę odwiedzała Twoje ff i czytała na bieżąco...
pozdrawiam
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LaFleur
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu
|
Wysłany:
Pon 21:03, 03 Sie 2009 |
|
Chcę przeprosić za to, że pozwoliłam sobie tak długo z tym zwlekać. W zamian przekazuję świeżutki rozdział. Dużo dialogów, mało opisów. I polecam muzykę.
opowiadanie dostępne również na chomiku:
[link widoczny dla zalogowanych]
http://www.youtube.com/watch?v=fORAPkfVV_A
Ingrid Michaelson – Keep Breathing
Mimo usilnych prób podejmowanych podczas pogrzebu przez Ellie, by Bella nie wracała do swego pustego mieszkania, dziewczyna postawiła na swoim. Mike podwiózł ją, po małym poczęstunku dla gości, przygotowanym przez Victorię Howard. Isabella nie mogła znieść oskarżających i osądzających spojrzeń kierowanych pod jej adresem przez siostrę Jamesa, choć wiedziała, że są one słuszne.
Zanim jednak opuściła restaurację, w której odbywało się spotkanie, Cecilia Howard, matka chłopaka Isabelli, poprosiła ją o chwilę rozmowy.
- Wiem, kochanie, że jest ci ciężko - powiedziała staruszka. Była zupełnie taka, jaką opisywał ją James. Ciepła, miła kobieta, troszcząca się o innych bardziej, niż o siebie. Bella żałowała, że nie poznały się w innych okolicznościach. – Zanim się rozstaniemy, pragnę coś ci dać. – Mówiąc to, drobnymi, białymi dłońmi zaczęła przeszukiwać swoją torebkę. Odnalazła niewielki pakunek w szarej kopercie. – Znaleziono to przy ciele Jamesa – powiedziała cicho. W oczach dziewczyny chyba widoczne było przerażenie, bo starsza Cecilia dodała – Nie bój się. To coś, co powinno należeć do ciebie. Nie otwieraj tego, póki stąd nie wyjdziesz. – Kończąc, uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Bella uścisnęła ją mocno, a pani Howard delikatnie pogłaskała ją po plecach. Po tym odwróciła się, usiłując dłońmi zakryć cieknące po policzkach łzy
Isabella zazdrościła tej kobiecie tego, że jest zdolna do tej czynności. Od wydarzenia, które obserwowała z okna swojego mieszkania, popadła w dziwne odrętwienie. Niewiele do niej docierało, ale nie mogła zdobyć się na najmniejszy nawet szloch, a wszyscy dookoła mówili, że to przyniesie jej ulgę. Niesamowicie jej teraz potrzebowała, choć była pewna, że na nią nie zasłużyła.
Kiedy wchodziła do mieszkania, zaświeciła wszystkie światła. Ściągnęła z włosów spinkę, podtrzymującą jej kosmyki, jednocześnie ściągając buty na płaskiej podeszwie. Zsunęła z siebie sukienkę i biustonosz, po czym skierowała się pod prysznic. Gorący strumień wody otoczył jej ciało, zaróżowiając je. Sięgnęła po szampon jabłkowy, jednak przed jej oczami pojawiły się nagle obrazy.
Bella weszła pod prysznic, by opłukać ciało po nocy spędzonej z Jamesem. Ich pierwszej wspólnej nocy. Nakładała na ciało żel, jednak czynność została przerwana przez parę silnych dłoni, które zaczęły gładzić ramiona i plecy dziewczyny. Jej szyja powoli pokrywana była delikatnymi pocałunkami. Isabella sięgnęła po butelkę z jej ulubionym, jabłkowym szamponem.
- To ten zapach nie dawał mi spać po nocach – James wyszeptał wprost do jej ucha.
Bella cisnęła szamponem w brodzik, po chwili jednak zmieniła zdanie. Podniosła go do góry dnem i zacisnęła na nim palce. Zielona ciecz powoli wydostawała się z butelki, tworząc koło stóp dziewczyny kałużę. Kiedy z opakowania wydostał się cały płyn, otuliła się ręcznikiem. Założyła bieliznę i włączyła odtwarzacz na ostatnio przesłuchiwanym utworze. Ogarnęła wzrokiem pokój. Jej oczy przykuł kawałek białego materiału leżącego obok łóżka. Schyliła się i wzięła go do ręki. Koszula Jamesa. Niewiele myśląc założyła ją, po czym uniosła nieco kołnierzyk, by go powąchać. Teraz nie chciała jej zdejmować. Poczuła się bezpiecznie.
Otworzyła torebkę i odnalazła szarą kopertę. Sięgnęła do niej i zamarła. W środku znajdowało się aksamitne pudełeczko. Wolno otworzyła wieczko, bojąc się, że zna jego zawartość. Nie myliła się. Znajdował się w nim piękny, subtelny pierścionek. Patrzyła na niego kilka minut, niepewna, jak ma się zachować. Położyła go na stole tak, by go widzieć z każdego kąta pokoju. Podeszła do prowizorycznego barku i wyciągnęła wino, po czym nalała sobie kieliszek. Zerknęła na pierścionek. „Do cholery, tak!”, pomyślała, chwyciła go w dłonie i pocałowała. Wsunęła obrączkę na palec i zwinęła się w kłębek na łóżku.
Nagle, niespodziewanie, łza zaczęła spływać po jej policzku. Następnie druga i trzecia. Bella zachichotała, ścierając je dłonią, gdyż zdała sobie sprawę, że zaczyna czuć się tak, jak powinna. Kiedy nie dawała już rady, poddała się. Rozpłakała się na dobre i pomyślała, że zaraz pęknie jej serce. Po kilku godzinach spędzonych na wylewaniu łez i wdychaniu zapachu koszuli i poduszki, na której jeszcze tydzień wcześniej spał James, zasnęła.
Kiedy się obudziła, zegarek na szafce przy łóżku wskazywał na godzinę dwunastą. Otworzyła oczy, lecz po chwili je zamknęła, gdyż mocne promienie słoneczne raziły ją niemiłosiernie. Po kilku minutach zupełnie do nich przywykła, postanowiła jednak nie schodzić z łóżka. Przejechała dłońmi po twarzy, ale nagle poczuła, że coś podrażniło skórę jej policzka. Zerknęła na lewą rękę i zorientowała się, że w oczach znowu zbierają się jej łzy.
Po przepłakanej godzinie usłyszała dźwięk telefonu. Sięgnęła ręką na szafkę nocną, ale po chwili wiedziała, że zrobiła to zbyt mocno, gdyż wszystkie przedmioty na niej nagromadzone spadły na podłogę. Z bezsilności łzy po jej policzkach spływały jeszcze szybciej. Zmusiła się do opuszczenia miękkiej pościeli w nadludzkim, jak dla niej, tempie, po czym spojrzała na wyświetlacz. Zastrzeżony numer.
- Halo? - wydusiła z siebie, starając się, żeby w jej głosie nie dało wyczuć się rozpaczy.
- Isabella Swan? – zabrzmiał głęboki głos po drugiej stronie.
- Tak, to ja.
- Jacob Black. Dowiedziałem się o pani stracie i pragnę złożyć najszczersze kondolencje. Chciałbym jednak o czymś…
W tym momencie Bella zorientowała się, że nie może prowadzić jakichkolwiek konstruktywnych rozmów w tym stanie. Domyślała się, że chodzi o produkcję. Czego innego mógłby chcieć Black? Do tej pory nie zastanawiała się, co ma teraz zrobić. Uczestniczyć w filmie, czy zrezygnować? Nie była pewna, czy będzie na siłach w zadowalający, ba, w jakikolwiek możliwy sposób, odegrać swoją rolę.
- Panie Black, mógłby pan zadzwonić za pół godziny?- zapytała łamiącym się głosem. Potrzebowała czasu na ogarnięcie się, chociaż w najmniejszym stopniu.
- Oczywiście.
Nacisnęła czerwoną słuchawkę i pobiegła do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Następnie stanęła przed lustrem i zgarnęła wszystkie włosy związując je gumką. Popatrzyła przed siebie. Zobaczyła bladą, zmizerowaną, popuchniętą twarz. To tylko sprawiało, że jej decyzja odnośnie odgrywania Lizzy nie miała sensu. Zdecydowała jednak, że zadzwoni do Mike’a.
- Bella? Jak się czujesz? – odezwał się ciepły, przyjazny głos. Michael od małego był jej najlepszym przyjacielem. Będąc dzieckiem, Isabella miała samych kolegów. Nigdy nie posiadała przyjaciółki od serca, a dziewczyny zawsze patrzyły na nią jak na chłopczycę. Nie przeszkadzało jej to jednak. Mimo, że teraz Mike niezwykle martwił się o Bellę, nie był nachalny. Zawsze wiedział, kiedy się wycofać, kiedy przyjaciółka chciała być sama. A ona zawsze to doceniała. Zwłaszcza w tym momencie.
- Myślę, że nie najlepiej. Zresztą, nie dzwonię, by się nad sobą użalać. Przed chwilą Black chciał ze mną rozmawiać i domyślam się, że zapyta o to, czy chcę nadal zagrać.
- Bello, chyba się nie zastanawiasz? – Odpowiedziała mu cisza. – Nie zastanawiasz się prawda? Kochanie, oczywiście, że zagrasz! Jesteś profesjonalistką, do cholery!
- Mike, nie czuję się najlepiej, jestem zapuchnięta i krwawi mi serce. Nadal uważasz, że dam radę?
- Zaczynam tracić do ciebie nerwy, dziewczyno. Zdjęcia nie zaczynają się jutro, tylko za dwa tygodnie. Na spotkaniu z ekipą nie musisz wyglądać przecież olśniewająco. – Po chwili dodał – Bell, wiem, że ci ciężko i nie radzę ci, żebyś zapomniała i szła do przodu. Powinnaś pamiętać. Ale nie możesz pozwolić, żeby cię to pochłonęło, słoneczko.
- Dzięki Mike. Może masz rację.
- Zawsze mam. Do zobaczenia w Green Palace.
http://www.youtube.com/watch?v=fl33Z8lD1nU
Mando diao – Good Knows
- Martha, ślinisz się – powiedziała śmiertelnie poważnym głosem Keira, jedna z dziennikarek Joy’a, przydzielona do przygotowywania produkcji Movie Newslettera. Stała właśnie oparta o kontuar oddalony o kilkanaście biurek od gabinetu Heatha Morrisona i przyglądała się z zaciekawieniem Marthcie, która przerzucała kartki, kompletnie nie zwracając uwagi na wykonywaną przez siebie czynność, całkowicie poświęcając się obserwowaniu każdego ruchu dyrektora programowego. Na słowa koleżanki nie zareagowała.
- Marlow, do cholery! – wrzasnęła do jej ucha tak, że kilka osób przechodzących obok obejrzało się w ich kierunku z rozbawieniem. Dziewczyna spojrzała w końcu na rozwścieczoną współpracownicę nieco nieprzytomnym wzrokiem.
- Słucham, kochanie?
- Miałaś być dziesięć minut temu u Juliusa. Przestań marzyć o niebieskich migdałach i bierz się do roboty – rzuciła i skinieniem głowy wskazała odgrodzony szklaną ścianą gabinet Heath’a. Martha natychmiast oblała się rumieńcem.
- Taaa… - wymamrotała i pobiegła do szefa.
Kiedy Patricia zobaczyła zdyszaną kobietę, zareagowała kpiącym uśmiechem.
- Masz szczęście, że Julius jest dzisiaj w dobrym humorze. Może nie zwróci uwagi na to, w jakim stanie jest twój wygląd – powiedziała i wróciła do piłowania paznokci.
- Udław się – odwarknęła Marlow. Bywały chwile, kiedy Martha szczerze współczuła asystentce szefa tego, że traktował ją niesamowicie przedmiotowo. Zdawało jej się, że nieraz dostrzegła łzy w oczach dziewczyny. Jednak kiedy zdarzały się sytuacje takie, jak ta przed chwilą, nie mogła pojąć, jak dwulicowa może być ta młodziutka suka.
Po chwili wpadła do gabinetu Shtainberga.
- Juliusie, przepraszam cię bardzo, za to absolutnie niewybaczalne spóźnienie…
Ten jedynie gestem ręki nakazał jej milczeć. Tak też zrobiła.
- Kotku, jak wiesz dotknął cię zaszczyt prowadzenia nowego programu w naszej telewizji. Za tydzień czeka cię pierwsze poważne zadanie. W Green Palace, pod Londynem odbędzie się spotkanie przygotowawcze całej ekipy „Dumy i Uprzedzenia”. Przedstawienie aktorów, sprawy organizacyjne… Po tym będzie miał miejsce bankiet. Konieczne są stroje wieczorowe. Załatwiłem ci już wstęp z kamerą. To będzie twój test.
Martha słyszała już od Edwarda i Rosalie o tym spotkaniu. Kilkakrotnie pytali nawet, czy nie chciałaby iść z nimi, a ona zawsze odmawiała. Nigdy nie lubiła tego typu imprez, na bal absolwentów ledwo dała się wyciągnąć z domu dzięki perswazjom Alice. Jednak teraz to będzie część jej pracy i będzie musiała się z tym pogodzić, czy tego chce, czy nie.
Cieszyła się jednak, że swoje nowe zadanie zacznie od produkcji, w której będą brać udział jej przyjaciele. Pomyślała, że będzie mogła postarać się o kilka dodatkowych wywiadów, z nowym Darcym, być może Lizzy i reżyserką. Shtainberg z całą pewnością będzie zadowolony.
Po tych słowach Julius zamilkł, dając jej do zrozumienia, że skończył z nią rozmowę.
http://www.youtube.com/watch?v=FDDCieKfrvY
Muse – New Born
W Green Palace, hotelu pod Londynem, miała zebrać się cała ekipa filmowa, wraz z aktorami. Edward nie ukrywał, że był ciekaw, kim są amatorzy, z którymi miał pracować.
Jeszcze zanim zgasił silnik swojego samochodu, zauważył tłum ludzi, wśród których rozpoznał Rosalie, Alice i Esme, a także wóz z ekipą nowego programu Marthy. Wysiadł z auta, ale drogę zajechało mu krwistoczerwone porsche. Podszedł do strony kierowcy i nacisnął klamkę.
- Jak zawsze pieprzony gentelman - wysyczała kobieta wysiadająca z wozu.
- Też miło mi cię widzieć, Natalie. Widać, że nie spałaś najlepiej.
W rzeczywistości, wyglądała fatalnie. Jej krótkie, rude włosy układały się dość dziwacznie, jej szeroka, pomarańczowa tunika zdawała się dopiero opuścić czyjeś gardło, pod ogromnymi okularami przeciwsłonecznymi ukrywały się wyjątkowo zaspane oczy.
- Pieprz się, Cullen - rzuciła i ruszyła w kierunku tłumu. Wyczuła, że ją dogonił, bo dodała - Zobaczmy te młode ciałka.
- Doprawdy, nie rozumiem tej całej filozofii Rosie, dotyczącej castingów. Idea "świeżej krwi" zwykle się nie sprawdza.
- Rose widocznie sądzi inaczej. Cholera, może ma rację - dodała tajemniczym tonem, gdy jej wyrok ślizgał się po chłopakach rozmawiających z Alice. Edward przewrócił tylko oczami.
Zostawił Tal i szybko podszedł do Esme, która ucałowała go w policzek, po czym powróciła do rozmowy, którą prowadziła przez telefon. U drzwi wejściowych do hotelu pojawił się Black, który donośnym głosem ujarzmił podekscytowany tłum.
Spotkanie miało odbyć się w dużej sali, w której ustawione były krzesła. Jacob kiwnął na Rose, która szybko do niego dołączyła. Kiedy wszyscy zajęli miejsca, producent wstał.
- Witam wszystkich i dziękuję za przybycie. Jak wiecie, na dzisiejszym spotkaniu rozwiążemy wszystkie sprawy organizacyjne. Na początek chciałbym przedstawić aktorów. -Wziął kartkę, która leżała przed nim na stoliku i odchrząknął. - Wyczytanych proszę o zaprezentowanie się wszystkim.
- Fitzwilliama Darcy’ego zagra Edward Cullen.
Edward wstał, obrócił się w stronę siedzących na sali, po czym delikatnie skinął głową.
- Główną rolę kobiecą, Elizabeth Bennet będzie odgrywać Isabella Swan.
W tym momencie Edward rozejrzał się w poszukiwaniu przyszłej filmowej partnerki. Wstała niewysoka dziewczyna, która, jak zauważył, wyglądała, jakby ostatnie dziesięć lat przepłakała nad niesprawiedliwością tego świata i kompletnie nie zwracała uwagi na to, jak w tej chwili się prezentuje. Miała długie, brązowe włosy, które delikatnie zakręcały się u dołu pleców, a bladozielona sukienka sprawiała, że jej skóra wyglądała jak przeźroczysta, co kompletnie pozbawiało ją uroku. Cullen był załamany i pewny porażki filmu. Gdzie Rosalie miała oczy!?
- Boże, co jej się stało? - szepnęła Natalie, która siedziała na krześle obok Edwarda. – Wygląda jak trup.
- Dziękujemy, Bello. Teraz poproszę Tanyę Goldfield, która zagra Jane. – Po krótkiej chwili wyczytana dziewczyna zaczęła się wyginać, by najkorzystniej zaprezentować się przed kamerą Movie Newslettera. Jacob kontynuował.
- Jasper Withlock odegra rolę Charles’a Bingley’a. – Edward spojrzał na nowy obiekt uwielbienia swojej kuzynki. Wyglądał całkiem nieźle. Miał bardzo jasne włosy, które co chwilę odgarniał z czoła, czarną skórzaną kurtkę i ciemne jeansy. Krótka charakterystyka i będzie wyglądał na Bingley’a, jakiego Cullen sobie wyobrażał.
- Natalie Morrison zagra Caroline Bingley. – Ta tylko wstała, obróciła się jak modelka i usiadła z powrotem.
- Jeszcze będą mieli okazję poznać mnie na bankiecie – powiedziała półgłosem do Edwarda.
- Wspaniała Holly Richards zagra rolę pani Bennet – Wzrok zebranych zwrócił się w kierunku uśmiechniętej, starszej kobiety. Cullen poznał ją wiele lat temu na planie swojego pierwszego filmu, w którym grała jego babcię. Nigdy nie znał swoich dziadków, więc staruszka szybko została przez niego dołączona do rodziny.
Black odczytał listę aktorów, przedstawił pokrótce ekipę realizatorską i zaprosił wszystkich na bankiet, który miał odbyć się po dwudziestej.
- Mamy jeszcze ponad trzy godziny. Martini u mnie? – Natalie zapytała Edwarda, który powoli opuszczał pomieszczenie. On spojrzał na nią zawadiackim uśmiechem i powiedział:
- Pamiętasz jak skończyło się twoje ostatnie zaproszenie mnie na Martini?
- Nie wydurniaj się Cullen. Alice, Jasper, Rosie i Martha też będą.
- Przyjadę za pół godziny.
***
Późnym wieczorem Edward wyszedł ze swojego pokoju z zamiarem udania się na bankiet. Jego starannie dobrany, czarny garnitur wspaniale współgrał z jego bladą skórą i ciemnymi włosami. Wiedział, że podoba się każdej heteroseksualnej kobiecie w wieku rozrodczym, a coraz to nowe magazyny ogłaszały go najseksowniejszym żyjącym mężczyzną i najlepszą partią dla pełnoletnich panien. Jego pewność siebie była niezwykle widoczna w jego postawie i zachowaniu. Typ pięknego i perfekcyjnego drania.
Sala, w której odbywało się przyjęcie, była delikatnie udekorowana i dość mocno oświetlona. Rozmieszczone równolegle marmurowe kolumny i wielkie, kryształowe, nisko zawieszone żyrandole sprawiały, że wnętrze było niezwykle eleganckie i wytworne. Ludzie znajdujący się w nim dostosowali stroje do okazji. Czarne smokingi, drogie sukienki i starannie ułożone włosy czyniły imprezę niezwykle wyszukaną i godną zapamiętania.
Edward dostrzegł Alice ubraną w ciemnozieloną, satynową kreację bez pleców. Obok niej stała Rose, która miała na sobie czerwoną, wyciętą i dopasowaną sukienkę. Rozmawiały właśnie z jakąś dziewczyną, która wybrała elegancką, czarną suknię na ramiączkach, chyba najskromniejszą ze wszystkich, które do tej pory widział. Idealnie podkreślała ona jednak walory jej figury. Podszedł do nich pewnym krokiem. Znajdując się kilka metrów przed nimi uzmysłowił sobie, kim jest ta kobieta. Isabella Swan.
Rosalie zauważyła Cullena i uśmiechnęła się szeroko.
- Edwardzie, chciałabym ci oficjalnie przedstawić Bellę Swan, naszą nową Lizzy – powiedziała z dumą i ekscytacją w głosie.
- Miło mi poznać – odpowiedział i spojrzał w twarz dziewczyny,
Makijaż ewidentnie poprawił jej wygląd, jednak nadal wydawało się, jakby przed chwilą płakała. Co z nią nie tak? Edward odwrócił głowę i bez słowa odszedł w kierunku Emmetta, który rozmawiał z Esme. Podchodząc do niej zauważył, że żona ojca spojrzała na niego niepewnie i zmieszała się. Jego brat obrócił się w jego stronę i posłał delikatny uśmieszek.
- Cześć Em, witaj Esme.
- Miło mi cię widzieć. Przepraszam, ale pójdę przywitać się z Carlislem – powiedziała i odeszła, kiedy zobaczyła, że mąż szuka jej wzrokiem. Ten jednak jej nie zauważył i wmieszawszy się po chwili w tłum, podszedł do synów.
- Cześć, chłopcy. Nie wiedzieliście mojej żony? – zapytał, nadal rozglądając się po sali.
Emmett milczał, unikając wzroku ojca.
- Była tu jakiś czas temu, ale poszła do ciebie. Chyba cię zgubiła, poszła teraz plotkować z przyjaciółkami. Sam dobrze wiesz. – Edward spojrzał na Carlisla porozumiewawczym wzrokiem, mającym mówić „Rozumiesz, kobiety”. Tamten wzdrygnął się delikatnie i spojrzał na drugiego syna.
- Em, jak było w Paryżu?
- Doskonale.
- Jak udało ci się w ogóle tu trafić? Podobno z powodu złych warunków atmosferycznych odwołali wszystkie loty z Francji.
- No wiesz… - Od ewidentnie niewygodnej dla niego rozmowy uratowała go dzwoniąca komórka. Spojrzał na rodzinę przepraszająco i odszedł na drugi koniec pomieszczenia.
Po jakimś czasie Martha poprosiła Cullena o wywiad przed kamerą. Mimo całego rozbawienia sytuacją, Edward starał się zachować profesjonalnie. Śmieszyło go, że Marlow stara się być poważna, jednak nie chciał urazić jej uczuć i jako oddany przyjaciel pomógł jej nagrać fragment pierwszego odcinka. W końcu, udało mu się od niej oderwać i odnalazł wzrokiem Holly, stojącą przy wejściu obok barku, przy którym kelnerzy serwowali wymyślne drinki. Podszedł do niej i uścisnął ją.
- Edward, jak miło cię widzieć! Miałeś przyjechać do mnie na weekend. Jestem już stara, opuszczona i diabelnie samotna.
- Nie mów tak, Holly. Ostatnio nie miałem zbyt wiele czasu, teraz jednak będziemy się częściej spotykać. Coraz bardziej jednak boję się o przyszłość tego filmu. Nie powiem tego Rosalie, ale to może być całkowita katastrofa.
- Niby dlaczego?
- Widziałaś tą Swan? Przecież to czysty horror. Sama charakteryzacja może potrwać bardzo długo. Jej twarz jest popuchnięta, jakby nie robiła nic innego, tylko płakała rzewnymi łzami. Nie powiem, figurę ma niezłą, ale gdzie Rose posiała oczy i rozum, kiedy wybrała ją na castingu?!
Nagle głowa Holly nieco przechyliła się, gdy zobaczyła stojącą obok Bellę, która trzymała w rękach dopiero co odebrany napój. Twarz dziewczyny zrobiła się czerwona ze złości, a w jej oczach wpatrzonych w plecy Edwarda pojawiło się tyle jadu i błysków, że byłyby w stanie go zabić. Zaintrygowany mężczyzna, podążając za wzrokiem rozmówczyni odwrócił się i zobaczył aktorkę, która wyglądała, jakby miała się zamiar na niego rzucić. Po zagubionej i wiecznie nieobecnej kobiecie nie został nawet ślad. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LaFleur dnia Czw 10:17, 06 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 22:24, 03 Sie 2009 |
|
Grr... Edward miej się na baczności, bo jak Cię dorwę... Dobra wiem, że to nie możliwe,ale wkurzył mnie drań i tyle!!
Cały rozdział mi się podobał, oprawa graficzna super, ale to już wcześniej wspominałam. Cieszę się, że Bells nie poddała się, praca jej pomorze i wyjdzie z tego. Jestem ciekawa co powie Edward, czy ją przeprosi? A może jeszcze coś innego?? Ale jedno mi nie gra... Emmett i jego matka?? Chyba, że chłopak jest adoptowany bo inaczej to jest nie smaczne... Kazirodztwo... Blee... Ja chcę aby już zaczęli kręcić ten film...
WENY
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Pon 22:53, 03 Sie 2009 |
|
Okej, więc jednak Esme nie jest matką Emmetta i Edwarda. Szczerze mówiąc, ulżyło mi... Kazirodztwo jest obrzydliwe, ale takie coś jescze ujdzie.. (o ile zdrada jest okej...)
Oprawa graficzna rewelacyjna. Zastanawiam się, czy sama to zrobiłaś? Bo świetny pomysł btw.
Mam nadzieję, że B. wyleje swojego świeżego drinka na E. Mógłby się chociaż rozejrzeć, czy nie ma nikogo w pobliżu, cham jeden.
Szczerze? Rozdział 10 razy lepszy od poprzedniego. Oby tak dalej.
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zlyshit
Gość
|
Wysłany:
Pon 22:55, 03 Sie 2009 |
|
Emmett i Edward są synami Carlisle'a, a Esme jest ich macochą.
Ten wątek jest zdecydowanie najlepszy ze wszystkich, jestem ciekawa jak go rozwiniesz.
Podoba mi się też ta nowa, wprowadzona przez Ciebie postać, Natalie. Wydaje się być bardzo pewna siebie.
Co mi nie przypadło do gustu, to rozmowa Belli z Mikiem. Ona traci swojego ukochanego, a jej najlepszy przyjaciel mówi jej, że zaczyna tracić do niej nerwy, bo ta zastanawia się nad przyjęciem roli? No nie wiem...
Czekam na kolejne rozdziały :D |
Ostatnio zmieniony przez zlyshit dnia Pon 22:56, 03 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
LaFleur
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu
|
Wysłany:
Pon 23:03, 03 Sie 2009 |
|
Dziękuję za komentarze.
W pierwszym rozdziale, w części edwardowej napisałam, że Lilly była matką chłopaków. Nie posunęłabym się do kazirodztwa, broń cię Panie Boże!
Co do oprawy graficznej, niestety nie mam takich umiejętności. Tu z pomocą przychodzi moja jedyna, nieoceniona, kochana beta. To jej należą się pokłony. Także z mojej strony!
Co do ostatniej sceny, to chciałam zrobić takie małe nawiązanie do książki Austen;D Stwierdziłyśmy z betą, że to chyba nie będzie nie na miejscu;D
Proszę o komentarze, zwłaszcza od innych autorów, gdyż oni wiedzą, jak to jest odświeżać przeglądarkę co pięć minut;DD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Śro 8:56, 05 Sie 2009 |
|
Nie powiem, oprawa graficzna bardzo mi się podoba. (według mnie Rose ma najfajniejszą, ale to tylko moje skromne zdanie...)
Cieszę się, że wprowadziłaś 'innego' Edwarda, mam nadzieję, że nie będzie Big Love między nim, Bells. Przynajmniej nie odrazu. Później jak najbardziej. Ale tak szczerze to z Edzia, to jest gasrany gnojek.
Esme i Emmett? Tego jeszcze chyba nie było (z tego co mi wiadomo...) Dodam jeszcze, że strasznie żal mi Belli.
Jedno mi się rzuciło w oczy:
"- Jasper Hale odegra rolę Charles’a Bingley’a."
Czy Jazz nie ma na nazwisko Withlock - tak zrozumiałam z wcześniejszych rozdziałów i "okładki".
Pozdrawiam życzę Veeeny w pisaniu kolejnego rozdziału. Mam taką cichą nadzieję, że szybko wstawisz nexta.
Niunia:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Śro 22:22, 05 Sie 2009 |
|
Masz calkiem fajny pomysł:) W zasadzie tylko tytuł przez film, jak na razie nawiązuje do oryginału oraz sytuacja przy barze:). Bella ma szanse rozwinąć się jako postać, nie będzie mdła i nudna. Już pokazuje charakter. Faktycznie dużo tych postaci. Ale jeśli będziesz kontynuować to opowiadanie i wrzucisz je np na chomika to łatwiej będzie to wszystko ogarnąć pomijając komentarze i oprawę garficzną ( przyznaję piękną:))
Życzę duzo weny:D naprawdę świetny tekst |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mikusia
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 46 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocek
|
Wysłany:
Nie 20:40, 09 Sie 2009 |
|
Strasznie (Buu!) podoba mi się twój FF. Nie przypuszczałam że Esme będzie zdradzać Carlisela. Bardzo oryginalne. Jestem bardzo ciekawa co Bella zrobi Edwardowi za ten tekst. Mam pytanko: w jakim programie robisz te zdjęcia? Chodzi mi o to co było na początku. życzę weny i nie mogę doczekać się następnego rozdziału. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LaFleur
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu
|
Wysłany:
Wto 19:45, 18 Sie 2009 |
|
Opowiadanie dostępne również na chomiku: [link widoczny dla zalogowanych]
[url]
http://www.youtube.com/watch?v=3Ud6eS7fyO0[/url]
Spiderbait – Black Betty
Mężczyzna w średnim wieku siedział na krześle popijając kawę, spoglądając na ekran przedstawiający jakiś klip muzyczny i jednocześnie zerkając w stronę lady. Kofeina miała dodać mu energii na resztę wieczoru, gdyż w Green Palace właśnie odbywało się kolejne przyjęcie. Spojrzał na zegarek. Wskazówki pokazywały godzinę dwudziestą pierwszą.
W pewnym momencie, przy marmurowej ladzie pojawiła się kobieta, która, jak mu się wydawało, mogła przed chwilą kogoś zamordować. Stukała niecierpliwie telefonem o blat, szukając go wzrokiem. Bez słowa wstał, podał jej płaszcz i pokręcił głową. Kto przy zdrowych zmysłach opuszcza takie przyjęcie, kiedy dopiero się zaczęło?
Bella jednak nie mogła zostać tam nawet minuty dłużej. Domyślała się, że w tej chwili nienajlepiej wygląda, ale, do cholery, miała prawo! Z jakiej racji ten napuszony królewicz mógł coś takiego powiedzieć?! Wiedziała, że większość osób zebranych na bankiecie sądziła podobnie, ale na pewno nikt z nie powiedział tego na głos.
Zresztą, czemu ona się dziwiła? Przecież to Edward Cullen. Dużo naczytała się o nim w gazetach i Internecie. Współpraca miała przebiegać spokojnie i profesjonalnie. O żadnej przyjaźni nie mogło być mowy, przynajmniej nie utrudniał on pracy na planie. Jednak prywatnie był dupkiem, zadufanym w sobie facetem, który nie widział niczego poza czubkiem własnego nosa. I teraz Bella w pełni zgadzała się z tym opisem.
Kiedy Rosalie i Alice ich sobie przedstawiły, Bella miała nadzieję, że te opinie są niczym, jak tylko dziennikarskimi plotkami. Edward wyglądał na spokojnego i ułożonego mężczyznę, do tego diabelnie przystojnego. Jednak kiedy uświadomił sobie z kim rozmawia, prześwietlił ją spojrzeniem, przez które poczuła się jak klacz na wybiegu i zmienił wyraz twarzy na pogardliwy. Wtedy zrozumiała, że ich stosunki będą raczej chłodne.
Była jednak pewna, że w Rose i Allie odnajdzie dobre koleżanki. Były serdeczne i otwarte, czasem może nawet zbyt szczere. Z jakiegoś powodu wiedziały o sprawie z Jamesem i pytały, czy nie chce z kimś o tym pogadać. Choć poznały się niecałe pół godziny wcześniej, traktowały ją tak, jakby obcowały ze sobą całe lata. I doskonale wiedziały, czego jej potrzeba. Mimo długiej przyjaźni z Mike’iem nie potrafiła z nim o tym rozmawiać, a on był zbyt delikatny, by patrzeć na jej łzy.
Kiedy poszła po drinka, usłyszała rozmowę, która z pewnością nie była przeznaczona dla jej uszu. Czuła, jak powoli narasta w niej złość i agresja. Wtedy Edward obrócił się i ją zobaczył. Na jego twarzy nie było żadnych emocji. Gdyby chociaż malowało się na niej poczucie winy, byłaby w stanie jakoś zareagować. Ale gdy on udał, że właśnie nic się nie stało, a do niej podeszła zdenerwowana Holly, po prostu przeprosiła i wybiegła z Green Palace.
Teraz wzięła kurtkę od szatniarza i szybkim krokiem ruszyła w kierunku parkingu. Żeby chociaż za nią poszedł i przeprosił! Nawet nie zauważyła, kiedy zaczęło padać. Wyciągnęła parasolkę, która pod wspływem wiatru zaczęła się wyginać na wszystkie strony. Jej fryzura i tak została doszczętnie zniszczona, więc poddała się. Zwinęła złośliwy przedmiot na tyle, na ile się dało i wsiadła do nadjeżdżającej taksówki. Po podaniu adresu, odnalazła w torebce telefon. Coś skutecznie przesłaniało jej ekran. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że oczy wypełnione ma łzami. Ostatnio coraz częściej zdarzało jej się płakać. Wytarła twarz i napisała sms’a do Mike’a z wiadomością, że już wyszła. Po kilku minutach zadzwonił. Zbyła go informacją, że źle się poczuła, co zresztą zbytnio nie odbiegało od prawdy. Chciała zostać teraz sama.
***
Następnego dnia Bella wstała wyjątkowo wcześnie. Około siódmej rano była już po śniadaniu, prysznicu i ubrana wybierała się na zakupy do pobliskiego sklepu spożywczego. Kiedy zabierała klucze do mieszkania że stołu, zadzwonił jej telefon. Wyświetlacz informował o oczekującej rozmowie z Rosalie.
- Halo?
- Cześć Bello, tu Alice. Nie miałam twojego numeru, więc postanowiłam skorzystać z telefonu Rosie. Powiedz mi, jesteś dzisiaj zajęta? - zapytała entuzjastycznie.
- Właściwie nie bardzo.
- Wspaniale. Zamierzamy z dziewczynami zabrać cię na małe zakupy.
- Alice, ostatnio jestem dość kiepską towarzyszką do tego typu spotkań.
- Bzdury. Idziesz że mną, Rose, Natalie i Marthą najpierw do kawiarni, a potem do fryzjera, kosmetyczki i oczywiście jakiegoś centrum handlowego. Podjedziemy po ciebie za dwie godziny – oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Ale Alice…
- Bez gadania. Do zobaczenia.
http://www.youtube.com/watch?v=b3NOCEKTzAU
Mando Diao - Gloria
- Cullen, ty idioto! - Alice chodziła zdenerwowana w tę i z powrotem. Cała piątka przyjaciół od kilkunastu minut siedziała w holu. Holly opowiedziała Rose o całym zdarzeniu, a ta zdecydowała o naradzie.
- Coś ty narobił?! - kontynuowała. - Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co ona teraz przeżywa?!
- Bez przesady, nie powiedziałem znowu nic strasznego. - Edward stał w miejscu, obserwując swoją kuzynkę z wyrazem rozdrażnienia na twarzy.
- Nie powiedziałeś nic strasznego? Nie codziennie kobieta słyszy z ust faceta, że wygląda niewystarczająco dobrze. - Rose siedziała na sofie, kiwając głową z dezaprobatą.
- Zapewniam cię, że...
- Czy ty wiesz co się dzieje w jej życiu?
- Każdy z nas ma problemy.
- Ale nie każdy z nas widział, jak pędzący samochód zabija naszego przyszłego małżonka, do cholery!
Edward zaniemówił, a w tym czasie Alice zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, mówiąc mu to. Powinien poczuć się źle z powodu zaistniałej sytuacji, ale nie w ten sposób. Rosalie chyba zauważyła wahanie przyjaciółki i ruszyła jej z pomocą.
- Wie już najważniejsze. Myślę, że dobrze mu zrobi poznanie dalszego ciągu. - Spojrzała na niego oskarżycielskim wzrokiem i kontynuowała - Bella spotykała się z James'em przez niecałe trzy tygodnie, kiedy wydarzyła się ta tragedia. Chłopak szedł do jej mieszkania, jak później się okazało, żeby jej się oświadczyć. Zadzwonił do niej, że jest blisko, a ona podeszła do okna i zobaczyła jak samochód rozjeżdża jej faceta. To było dwa tygodnie temu.
Zapanowała cisza, którą przerwał Cullen.
- Skąd o tym wiecie? Powiedziała wam?
- Oczywiście! I zapytała, czy naszym zdaniem nadaje się to do kin! - Alice traciła nad sobą panowanie. Zaczęła się zastanawiać, czy może delikatnie uszkodzić twarz przyjaciela. - Idę się napić.
***
- Martha, musimy coś zrobić.
Alice zaraz po bankiecie wracała własnym samochodem do przyjaciółki. Rozmawiały przez telefon, odkąd tylko rozstały się pod Green Palace.
- Tak, na przykład znaleźć ci mieszkanie - powiedziała Martha.
Alice od czasu straty pracy pomieszkiwała kątem u Marlow. Kiedy właściciel dowiedział się o jej sytuacji, wymówił jej lokum. Jednak kiedy pytała Marthę o to, czy może się u niej zatrzymać, nie spodziewała się, że może jej się to tak spodobać. Babskie ploteczki do rana przy czerwonym winie, częstsze wyjścia na zakupy, a nawet delikatne przekomarzania sprawiły, że dopiero teraz zdała sobie sprawę, jaka samotna była do tej pory. Praca, którą posiadała była wprost wymarzona dla jej umiejętności, ale zabierała bardzo dużo wolnego czasu.
Do tego jeszcze jeden czynnik sprawiał, że Allie nie chciała zmierzać się z szukaniem nowego mieszkania.
Okazało się, że czarujący blondyn, którego spotkała przed wejściem do budynku, w którym pracowała, był niezwykle częstym gościem u przyjaciółki. W ciągu dwóch tygodni starała się jak najbardziej zaciekawić swoją osobą Jazza. Jednak zdawało się, że ten nie jest zainteresowany. Po jakimś czasie Alice zaczęła się nawet zastanawiać nad jego orientacją seksualną. Mogła zawsze zapytać Marthy, ale jeśli okazałoby się to nieprawdą, przyjaciółka zaczęłaby pytać na jakiej podstawie wysuwa te wnioski, a to mogłoby rozpocząć lawinę niewygodnych teorii całej grupy znajomych. Tego zdecydowanie nie chciała.
- Nie o to mi chodzi. - Wolała na razie uciąć ten temat. - Chodzi mi o Bellę i Edwarda. Przecież on taki nie jest. Nie wydaje ci się, że powinien zatrzeć złe wrażenie?
- Zdecydowanie - odparła rozbawiona Martha. Już domyślała się, że Alice coś knuje, gdyż przybrała chytry ton głosu. - O czym myślisz?
- Jesteś jutro zajęta?
***
Około godziny dziewiątej rano Alice, wraz z Rosalie, Marthą i nieco mniej chętną Natalie siedziały w samochodzie pod mieszkaniem Belli. Kiedy ta wyszła na parking, ruszyły do centrum odnowy. Pół godziny później siedziały przy swoim stałym stoliku w ulubionej kawiarni. Polly, kiedy wyszła z zaplecza z ciekawością przyglądała się osobie, która dołączyła do grona jej starych znajomych.
Miała włosy upięte w luźny kucyk, czarną koszulkę i ciemne jeansy. Prezentowała się dość kiepsko w towarzystwie Rosalie, która ubrana była w zwiewną, czerwoną sukienkę, doskonale eksponującą jej kształty, Alice, mającą na sobie fioletową tunikę i krótkie spodnie, Natalie prezentującą się w spódnicy z najnowszej kolekcji Marca Jacobsa, oraz Marthcie, w kwiecistej bluzce i lnianych spodniach.
- Więc, powiedzcie, jak wczorajsze przyjęcie? - Polly rozkładała właśnie na stoliku lody, zamówione przez dziewczyny. Patrzyła na nie po kolei, ostatecznie wbijając wzrok w Bellę.
- Było dobrze, póki Edward nie otworzył gęby i nie zrobił z siebie debila – powiedziała Natalie, przechwytując wzrok kelnerki.
- Co się stało? – dopytywała się Polly.
- Dziewczyny, słuchajcie, nic wielkiego się nie wydarzyło. – Isabella zdawała się rozumieć, co miała na myśli Nat.
- Tak, zupełnie jak Edward – mruknęła pod nosem Martha. Nie zdała sobie jednak sprawy, że zrobiła to za głośno. Nagle poczuła ból w kostce i podniosła wzrok. Alice wyglądała, jakby chciała ją zasztyletować. Marlow zdała sobie sprawę, jak to musiało zabrzmieć i zamilkła.
- W takim razie ma rację – ciągnęła Bella. – Przemyślałam to i stwierdziłam, że to prawda. Sama nie wiem, co jeszcze robię w obsadzie.
- Chyba sama nie wierzysz w to, co mówisz. Edward zachował się niewybaczalnie. Powinien pozostawić swoje mylne opinie dla siebie. Często ocenia ludzi powierzchownie. To zdecydowanie najgorsza z jego cech. – Wokół stołu rozległ się przytakujący pomruk. Alice była zadowolona z tego, co powiedziała. Już wcześniej rozmawiała z Marthą, Rose i Natalie na temat podwójnego celu tego spotkania. Zakupy i reklama Edwarda, jako świetnego faceta, łączącą się z wplatanymi w historyjki o ich przeszłości, delikatnymi sugestiami co do jego dobrych cech charakteru. Tylko tak mogły uratować go w oczach Belli.
Temat się zakończył, a wraz z nim ciężka atmosfera przy stoliku. Isabella przyglądała się z rozbawieniem, jak dziewczyny wymieniały się gałkami lodów w przygotowanych deserach. Zapytała Alice, czy nie prościej byłoby poprosić Polly o zmianę zamówienia, ale ta powiedziała jej, że kiedyś posłuchały w tym względzie Natalie. Po przyniesieniu kieliszków dostosowanych do upodobań każdego z zebranych klientów, zniknęła zabawa związana z podbieraniem sosu i bitej śmietany. Powrócili więc do starego, sprawdzonego systemu.
Po zjedzeniu lodów udały się do salonu odnowy na relaksujący masaż, manicure, pedicure, a następnie do fryzjerskiego atelier Tylera Crowley’a i niezliczonej liczby butików. Alice starała się zwracać największą uwagę na Bellę, serwując jej rady, które posiadła pracując u Rity Carusso. Po wyczerpującej rundce po najczęściej odwiedzanych sklepach, odwiozła Swan do domu. Była z siebie zadowolona i miała nadzieję, że ta zmieni opinię o Edwardzie, która była mocno nadszarpnięta przez niego samego.
http://www.youtube.com/watch?v=OcWspfgk9c8
Chris De Burgh - Lady In Red
Czarny, elegancki samochód podjechał pod budynek, w którym mieściła się siedziba BJ&EC Pictures. Carlisle wysiadł z niego, zabierając z siedzenia pasażera swojego laptopa i telefon. Recepcjonistka uśmiechnęła się do niego i poprosiła, by podszedł na chwilę.
- Pan Black prosił, bym przekazała panu – zaczęła, grzebiąc jednocześnie w papierach na jej stanowisku. Delikatnie zmrużyła oczy, marszcząc przy tym zabawnie czoło. – Jasna cholera – mruknęła, po czym zalała się rumieńcem.
- Proszę się nie spieszyć.
-Jest! – prawie krzyknęła. Ponownie zdała sobie sprawę, że robi z siebie idiotkę przy tym wyjątkowo przystojnym mężczyźnie. Mógłby być jej ojcem, skarciła się w myślach. – Pan Black prosił, by przyszedł pan do jego gabinetu koło południa. O tej godzinie ma zjawić się Audrey Evain. Chciałby państwa zapoznać.
Carlisle usłyszał o tej wschodzącej gwieździe francuskiej muzyki i pomyślał, że mogłaby ona wykonać piosenkę przewodnią do Dumy i Uprzedzenia. Jacob nie miał do niej wielkiego zaufania i kazał zastrzec w jej kontrakcie, by w przygotowywany utwór miał wgląd Cullen, żeby w każdym momencie można było zmienić go na zgodny z wizją kompozytora ścieżki dźwiękowej.
Carlisle zgodził się, jednak słysząc kilka jej piosenek był pewien, że doskonale wpasuje się w klimat i charakter filmu. Panna Evain wygrała francuski konkurs talentów i mogła być rewelacyjną reklamą przedsięwzięcia.
Jadąc windą przypomniał sobie, że zamierzał wykonać telefon do Esme. Kiedy wstał, jej już nie było. Zostawiła tylko notatkę, że poszła na masaż. Ostatnio coraz częściej budził się bez niej. Kiedy szykował się do pracy, ona już dawno w niej była, kiedy kładł się spać, ona nie docierała jeszcze do domu. Zastanawiał się, czy w ogóle śpi obok niego. Co rano miał tylko kolejne notatki na sąsiedniej poduszce.
Na bankiecie kilka osób pytało go, co u żony. Zdał sobie sprawę, że nie ma pojęcia co dzieje się w jej życiu. Po prostu pewnego dnia przestali rozmawiać. Mówili do siebie i zbywali się zdawkowymi odpowiedziami. On głowę zawaloną miał pracą nad ścieżką dźwiękową, ona, poza przygotowywaniem scenariusza, spotykała się z przyjaciółkami. Kiedy sięgał myślami wstecz widział, że kiedyś potrafił pogodzić rodzinę i obowiązki. Teraz, nawet jakby mu się to udało, nie był pewien, czy tego właśnie chce. Grupce znajomych odpowiedział, że u niej wszystko w porządku.
Odłożył telefon, stwierdziwszy, że nie ma pojęcia, o co miałby ją zapytać. Już dawno nie spotykali się na obiedzie, kolacji. Ostatnio, kiedy dołączył do niej na wyspie, ona na drugi dzień musiała wracać do Anglii. Resztę wolnych dni spędził na siedzeniu przed kominkiem, popijaniu wina i rozmowie telefonicznej z Edwardem. Zawsze mieli dobry kontakt, jednak ze swoich problemów małżeńskich nie miał zamiaru mu się zwierzać. Wypowiedziane na głos, staje się prawdziwe, choć syn z pewnością powiedziałby, że Esme go kocha i to pewnie przejściowe problemy. Chciał tak myśleć.
Dotarł do swego studia i rzucił się w wir obowiązków. Przygotowywanie podkładów pod poszczególne sceny szło bardzo sprawnie i powoli kompletował utwory przeznaczone na płytę ze ścieżką dźwiękową. Nawet nie zorientował się, kiedy nadeszło południe. Jego asystentka, Corrie, odebrała telefon od sekretarki Blacka, która poinformowała, że Cullen już jest spóźniony. Mężczyzna szybkim krokiem skierował się do Jacoba.
- Już kwadrans po dwunastej, a nie ma ani ciebie, ani Evain – powiedział producent, wstając z sofy w swoim gabinecie.
- Przepraszam, Jake, nawet nie zauważyłem, że minęło tak dużo czasu. Przygotowałem wstępną listę piosenek na płytę. Powinniśmy umówić się z Rosalie i to z nią przedyskutować.
- Oczywiście, masz rację.
W pomieszczeniu rozległ się dzwonek telefonu. Black podniósł słuchawkę.
- Słucham, Victorio – powiedział. - Wspaniale, poproś.
Po chwili drzwi otworzyły się i do gabinetu wkroczył niski mężczyzna z wyraźnie postępującą łysiną. Ubrany był w starannie dobrany, drogi garnitur, w ręku trzymał aktówkę. Krok za nim szła kobieta.
Kiedy Carlisle ją zobaczył, poczuł, że jego serce się zatrzymało, a chwilę potem rozpoczęło szalony bieg. Nie mógł od niej oderwać wzroku. Pomyślał, że jeszcze nigdy nie widział nikogo tak zjawiskowego, zmysłowego i pięknego. Jej długie, kasztanowe włosy, delikatnie zakręcały się w dolnych okolicach pleców, czerwona, letnia sukienka idealnie eksponowała jej kształty i podkreślała delikatną opaleniznę ciała.
Poczuł się jak uczniak. Dłonie zaczęły mu się pocić i dałby głowę, że na twarzy zrobił się bardziej purpurowy, niż był do tej pory. Pomyślał, że jest śmieszny. Ona mogłaby być jego córką! Zdawał sobie sprawę, a nawet kilkakrotnie słyszał, że w dalszym ciągu jest przystojny, że przez ostatnie dwadzieścia lat niewiele się zmienił. W tym momencie, jak nigdy, chciał, by ostatnie dwie dekady zniknęły, a ta kobieta była nim zainteresowana.
Para podeszła do znajdujących się już w pomieszczeniu mężczyzn, a Jacob zaczął ich sobie przedstawiać.
- Panno Evain, to Carlisle Cullen, nasz kompozytor. – Podała mu rękę, a on poczuł przepływającą między ich ciałami dziwną elektryczność. Zmieszani, ale jednocześnie uśmiechnięci, opuścili dłonie.
- Carlisle, to Jean-Pierre Evain. – Kiedy usłyszał jego nazwisko, momentalnie go znienawidził. Na myśl, że ten odrażający facet mógłby być mężem Audrey, Cullen miał drgawki. Jednak dla prawdziwej miłości, małżeństwo to nie przeszkoda. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LaFleur dnia Wto 19:47, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
zlyshit
Gość
|
Wysłany:
Śro 20:46, 19 Sie 2009 |
|
Podoba mi się to, jak rozgrywa się akcja. Nic w tym opowiadaniu nie dzieje się przypadkiem, wszystko jest dokładnie przemyślane i zaplanowane, jeden wątek zachodzi na drugi.
Podoba mi się postać Natalie. Dziewczyna jest bezpośrednia i ma do wszystkiego racjonalne podejście.
Ciekawy wątek Carlisle'a, ciekawe, jak to rozwiniesz.
Czekam na więcej. ;d |
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 21:09, 19 Sie 2009 |
|
łohohohohho
fragment Carlisle'a bardzo mi się spodobał.
w końcu nie tylko ta Esme! nie udane małżeństwo. nie człowiek o wielkim sercu, myślący tylko jak uratować kolejne ludzkie życie. nareszcie Carlisle ma jaja.
a co do wcześniejszych wzmianek. bardzo mi się podobało nawiązanie do oryginału pani Austen.
gdy czytałam fragment, jak Edward mówi do Holly odrazu skojazyła mi się scena z balu gdzie Darcy powiedział o Elizabeth "znośna".
to tyle.
czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
frill
Człowiek
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań
|
Wysłany:
Czw 2:18, 20 Sie 2009 |
|
usiadłam i przeczytałam i nie jestem zawiedziona, na początku tytuł mnie niesamowicie odrzucał, ale gdzieś Twój ff został polecony i stwierdziłam, że może warto zajrzeć.
Bardzo mi się podoba pomysł, fabuła, operowanie postaciami, dodanie nowych bohaterów, dzięki którym nie jest nudno. Liczba wątków jest satysfakcjonująca i każdy jeden jest równie interesujący.
Powiem szczerze, że pomysł połączenia Esme i Emmetta na początku mnie zadziwił bo nie mogłam zrozumieć, jak matka i syn..? sprawdziłam wcześniej w tekście i nadal wydawało mi się, że to ich matka i dlatego uznałam, że to jakiś inny Emmett, mimo że wydało mi się to dziwne. Dopiero później w jakimś komentarzu przeczytałam, że Esme pewnie nie jest ich matką i faktycznie przyjrzałam się i nigdzie żaden nie nazwał ich matką.
W sumie dziwię się, że postanowiłaś tak to rozegrać, gdyż od zawsze Esme i Carlisle są uważani za wzór udanego małżeństwa. Aczkolwiek takie rozwiązanie mi nie przeszkadza i urozmaica treść.
Drażni mnie diabelnie przystojny Edward, na widok którego kobiety padają jak muchy, a on tylko je wykorzystuje i za chwilę porzuca. Faktycznie zadufany w sobie dupek i mam nadzieję, że za szybko nie pojawi się big love między nim a Bellą.
Jasper za to zdobył me serce. Za jego niechęć do głównej roli, za uprzejmość w stosunku do Alice i fakt iż nie mam pojęcia do kogo czuje miętę.
Bardzo mi się podoba, że wszyscy są w jakiś sposób ze sobą powiązani i wszystko łączy się w logiczną całość. Jedyne co faktycznie może razić, to to, o czym wspomniał ktoś wcześniej, że bohaterowie to odnoszący sukcesy mistrzowie, którzy nie mają sobie równych.
Czekam na ciąg dalszy i mam nadzieję, że jeszcze niejeden raz nas zaskoczysz w najmniej oczekiwanym momencie. Liczę na dużo humoru i na nowe ciekawe sploty wydarzeń. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mikusia
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 46 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocek
|
Wysłany:
Czw 11:46, 20 Sie 2009 |
|
Ja poprostu uwielbiam twój ff.
Jest genialny. Dobrze mi sie go czyta i dajesz fajną muzyke.
Jesteś poprostu bardzo orginalna.
Już nie moge się doczekać kolejnego rozdziału.
Życze weny
MiKuSiA |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|