|
Autor |
Wiadomość |
bad_szejna
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Paź 2009
Posty: 32 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 22:14, 11 Lis 2009 |
|
Ojj... co ja widzę... nie komentowałam jeszcze twojego ff??? O_o
No to teraz to nadrobię....xD Tak więc ciekawy pomysł na fabułę, ff lekki... bardzo fajnie się go czyta...xD tak zwanym "jednym tchem". Czekam na więcej...^^
Pozdrawiam
bad_szejna |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Larissa
Wilkołak
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]
|
Wysłany:
Czw 16:29, 12 Lis 2009 |
|
No więc tak:
Rozdział bardzo mi się podobał. Jak zawsze zresztą. :)
Śmiałam się przy niezwykle inteligentnej rozmowie Belli z Mikem.
Cytat: |
- Gratulacje.
- Dzięki. A co u ciebie?
- Świetnie.
- To super. |
Edward jak zwykle świetny, Mike jak zwykle tępy.
Mam niestety mało czasu, więc napiszę ci jeszcze, żebyś sobie czegoś złego o mnie
nie pomyślała: jesteś jedną z moich ulubionych twórczyń FF-ów
na tym forum. No, to tyle.
Pozdrawiam i życzę duuużo weny
Larissa
Ha! I teraz już nie napiszesz, że nikt nie komentuje twojego (wspaniałego) dzieła. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Larissa dnia Czw 21:15, 12 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
martka
Wilkołak
Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 14:57, 13 Lis 2009 |
|
Mam nadzieję, że zostanie mi wybaczona tak długa absencja po zamieszczeniu kolejnego rozdziału, na który czekałam z trzepoczącym jak skrzydełka koliberka sercem. Ale lepiej późno nież wcale, więc mój komentarz i wpis do księgi wejść:)
cieszę się, że z Belli cnotliwej i wiecznie dobrej zrobiłaś trochę z charakterem, bo tego brakowało mi w pierwowzorze(niestety nie moge zapomnieć o sadze ludzi Zmierzchu;)) Opisy tete-a-tete Eda i Belli są poruszające i mam jakieś związane z tym sytuacje w brzuchu. Bardzo sugestywnie to przedstawiasz i dzięki temu widzę maślane oczy Belli wgapiające się w Edwarda, kiedy pochyla się, żeby kliknąć myszką:))
POdobają mi się te retrospekcje, które miały miejsce juz we wcześniejszym rozdziale, robisz to bardzo zgrabnie, a jednocześnie nie przemycasz zbyt dużó informacji, co powoduje, że oczekiwanie na kolejny rozdział dłuuuuuuuuuży się niemiłosiernie. A więc czekam na kolejną porcję i obiecuję poprawę, jeśli chodzi o rzetelny komentarz
pozdrawiam
do poklikania ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Pią 17:33, 13 Lis 2009 |
|
Zajrzałam żeby zobaczyć czy coś się zmieniło... oj zmieniło się. Coraz ładniej wszyscy komentują i teraz nie możesz narzekać, że nie masz komentarzy. I ff nie podoba się tylko mnie, ale i wszystkim, którzy tu się wypowiedzieli. a więc głowa do góry i pisz dalej, bo wen już gdzieś niedaleko mnie przeleciał i pytał od drogę do ciebie
Pozdrawiam zakręcona Anex Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Pią 22:43, 13 Lis 2009 |
|
Przed chwileczką tu wpadłam, po jednodniowej przerwie i zbieram się z podłogi. Po prostu mnie zamurowało! Tyle pochwał... wzruszenie odbiera mi możność klikania. Ale biorę się w garść. Wen czy nie wen, pracować trzeba. Zatem nie biadolę już, a ku uciesze wiernych czytelników wklejam następny rozdział, w którym nieco się dzieje.
Anex Swan - nie mogę Ci nie wybaczyć. Biorę to jako plus dla mojej twórczości, że brałaś ją za tłumaczenie (ponoć obcojęzyczne są fajniejsze). Jeszcze raz dziękuję za wytrwałość w komentowaniu mych wypocin! To daje mi ogromnego kopa. Wen się pojawił przelotnie, ale obiecał wrócić
kirke - staram się wykorzystywać w swej twórczości to, co wiem i czym mogę się podzielić z innymi. Tym bardziej cieszy mnie, gdy ktoś to widzi i docenia moje starania. Jasper się pojawi, obiecuję. Przyszedł dziś wen i wszystko mi pokazał. Gazetka i sen to gwóźdź programu ! Uwielbiam, gdy ktoś widzi to, co najbardziej chcę pokazać! To jak czytanie w myślach. Dzięki!
bad_szejna - każdy nowy czytelnik cieszy jak błyszczący klejnocik. Zatem z dumą witam Cię tu i zapraszam do czytania.
Larissa - mimo natłoku pracy, zostawiłaś swój ślad i to taki, że mnie w krzesełko wbiło! Po stokroć będę Ci wdzięczna za takie słowa uznania. Merci!
martka - wybaczam jak najbardziej. Wiem, że jestem chciwa i łasa na pochwały... Znasz mnie i wciąż ulegasz moim zachciankom. W tym rozdziale więcej sam na sam Belli i Edka, zatem przepraszam, że tak późno i życzę miłej lektury
Wszystkim zniecierpliwionym i także tym znudzonym przedstawiam kolejną odsłonę. Miłego wieczoru.
Rozdział 5
Alice miała genialny pomysł z ogniskiem. Powitanie Edwarda w gronie redakcji gazety szkolnej. Wszyscy siedzieli na ławeczkach ustawionych wokół paleniska. Bella przycupnęła pierwsza od lewej, obok niej Alice, potem Edward. Emmett, atletyczny szatyn o duszy zabawnego artysty, zajmował miejsce między nim, a Angelą. Była to wysoka, szczupła brunetka, którą jak zwykle opiekował się przystojny poeta, Ben. Właśnie opowiadali sobie historie o duchach, śmiejąc się i wpatrując w tańczące płomienie.
- No dobra – przerwał Ben. - Robi się nudno. Pograjmy w coś...
- Jakieś propozycje? – zagadnął Edward.
- Dawno nie graliśmy w butelkę – przypomniał Emmett.
- Jesteś monotematyczny – zaśmiała się Alice. - Co powiecie na pytanie lub wyzwanie? Wchodzisz w to, czy tchórzysz? - zapytała Emmetta z powątpiewaniem.
- Znasz mnie, kochanie – zarechotał. - Jestem twój. Wyzwanie. Zaczynaj.
- OK. W poniedziałek na stołówce, w czasie lunchu, dasz słodkiego buziaka najgorętszej dziewczynie w szkole.
- Szykuj się, Alice. A jeśli chcesz, możemy to zrobić tu i teraz.
- W poniedziałek, Emmett – pouczała go.
- Nie ma problemu, gdybyś jednak zmieniła zdanie...
Ktoś odchrząknął:
- Dajcie już spokój. Czekamy...
- Ben – wybrał Emmett. - Wyzwanie czy pytanie?
- Pytanie. Nie chciałbym znowu latać nago po lesie...
Wszyscy parsknęli śmiechem, wspominając poprzednie ognisko i golusieńkiego poetę biegającego przez pięć minut między dwoma drzewami.
- Kiedy ściągałeś w szkole?
- Tyko raz – przełknął głośno ślinę. - Na teście z chemii. Nie mogłem wkuć tych cholernych wzorów... Angela? Pytanie?
Dziewczyna w odpowiedzi kiwnęła głową.
- Czego najbardziej się boisz?
- Pająków! Są takie obrzydliwe...
- Uwaga! - wrzasnął Emmett. - Mam wielkiego ptasznika w plecaku!
- Ej! Przestań! - piszczały dziewczyny.
- Bella...
- Pytanie, jakoś nie mam szczęścia do wyzwań.
- Czy zrobiłaś kiedykolwiek coś, o czym nikomu nie powiedziałaś?
- No. Chodzę po lesie w nocy...
- Żartujesz? - nie wierzyła jej Alice. - Nie boisz się?
- Nie. Nawet nie zabieram ze sobą latarki. Lubię ciemność.
- Dziwna jesteś – podsumowała Angela.
Bella wzruszyła ramionami. Jej myśli krążyły już wokół osoby, której chciała, nie wiedzieć czemu, zadać bardzo osobiste pytanie. Kim była Maria?
- Edward?
- Wyzwanie – odpowiedział, patrząc prosto w oczy. Jego spojrzenie wskazywało na zainteresowanie i niepewność.
- Mówiłeś, że grasz na gitarze? Zagraj nam.
- Czy ktoś ma pudło? - zapytał Emmett.
- Mam gitarę w samochodzie – westchnął cicho Edward, podnosząc się. - Wszystko przez ciebie, więc idziesz ze mną.
Jak dla mnie bomba – przytaknęła w myślach.
Podszedł do Belli, podał jej rękę i pomógł wstać. Tak jak poprzednio, jego dłoń była ciepła. Tym razem zapewne od żaru z ogniska. Taki obrót spraw spodobał się jej, mimo że kompletnie nie wiedziała, czego się spodziewać. Szli w milczeniu, wciąż trzymając się za ręce. Rozmowy ucichły, a blask płomieni przestał oświetlać im drogę. Gdy zrobiło się całkowicie ciemno i cicho, Edward zatrzymał się:
- Nie boisz się ciemności?
- Nie wierzysz mi? - zaśmiała się, próbując dojrzeć jego twarz. Jeśli chciał z nią zagrać, była gotowa podjąć wyzwanie. Podniosła głowę i poczuła jego oddech. Pachniał tak niesamowicie, że przełknęła ślinę.
Smakowicie...
- Mmm... Powiedzmy, że wątpię – szepnął nieco zachrypniętym głosem.
- Mogę zabrać cię ze sobą do mojego lasu – szepnęła mu prosto w usta, które, była pewna, znajdowały się milimetry od jej własnych. Wyciągnęła rękę i natknęła się na jego policzek. Przesunęła palce po gładkiej skórze. Kiedy dotknęła warg, westchnął cicho i mogłaby przysiąc, że pocałował delikatnie wnętrze jej dłoni. Uśmiechnęła się do niego w ciemności.
Pieszczoch z ciebie, Cullen – podsumowała, a głośno powiedziała:
- Najpierw musimy dojść do auta. Chodź – pociągnęła go za sobą.
- Może chociaż poświecę komórką – zasugerował z powątpiewaniem.
- Cierpliwości, jeszcze tylko kilka kroków. Zaraz tu gdzieś będzie parking...
Zanim zdążyła dokończyć, między gałęziami dostrzegli żółte światło latarni. Edward wyprzedził Bellę i poprowadził do swojego volvo, zaparkowanego blisko lasu. Otworzył drzwi pasażera, machając zachęcająco ręką:
- Wsiadaj.
Spojrzała pytająco i obejrzała się do tyłu:
- A reszta?
- Poradzą sobie bez nas – skwitował z uśmiechem. Poczekał, aż wsiądzie, zamknął drzwi i obszedł samochód, by po chwili usadowić się obok niej.
- Gdzie ten twój las? - zapytał, zapinając pasy. Najwyraźniej nie miał ochoty rezygnować z wyprawy w ciemności.
- Musimy wrócić do Forks, minąć twój dom, później skręcić w lewo i jechać do końca drogi.
- OK. Ruszajmy. – Przekręcił kluczyki, włączył radio i nastawił popularną radiostację tak, aby muzyka była tłem rozmowy.
Pewna myśl przyszła jej do głowy:
- Powiedz mi... szczerze.
- Tak?
- Bardziej chciałeś iść ze mną, czy wykpić się od grania?
- Masz mnie – kącik ust uniósł mu się w łobuzerskim uśmiechu. - A ty naprawdę chciałaś, żebym zagrał przy wszystkich?
Nie wiedziała, co mu powiedzieć. Zanim zdążyła coś wymyślić, odezwał się:
- Ja gram tylko dla siebie. No, może jeszcze dla dobrych znajomych. Jeśli chcesz, to ci zagram...
- Gdy będę już dobrą znajomą – dokończyła.
- To nas prowadzi do ciemnego lasu – przypomniał.
- Teraz w lewo – poinformowała, gdy mijali jego dom. Posłusznie skręcił we wskazanym kierunku. - Jedź prosto do końca drogi. Tak, to jest mój dom. Zaparkuj obok wjazdu.
Wysiedli z samochodu i stanęli przed ogrodzeniem.
- Wow – powiedział, lustrując oświetloną willę. - Imponujący...
- Lepiej zejdźmy z pola widzenia – poradziła, łapiąc za rękaw jego kurtki. Pociągnęła go w stronę ogrodu.
- Poczekaj, pooglądałbym...
- Chciałeś siedzieć po ciemku w krzakach – przypomniała mu. - Zatem zapraszam.
Bella nie chciała, żeby przyłapał ich ktoś z domowników. Jeszcze brakowało by, żebyś spodobał się mojej mamusi.
- Niecierpliwa jesteś - jęknął, potykając się o jedną ze słonecznych latarni Esme.
Minęli oczko wodne i weszli między pierwsze drzewa. Spowiła ich lekka, wilgotna ciemność. Bella zwolniła i upajała się kontaktem z naturą. Chłonęła chłodne powiewy wiatru, zapach mokrej kory i zgniłych liści. Zazwyczaj to wszystko uspokajało ją, jednak nie tym razem. Nie była tu sama. Wyczuwała jego obecność całym ciałem. Słyszała nierówny oddech, chłonęła ciepło jego skóry. Nowe doznania całkowicie ją rozpraszały. Czuła się przy nim niepewnie. Odetchnęła głęboko i wzięła się w garść. Weszła na znaną sobie ścieżkę. Każdą gałązkę, pień, czy wystający korzeń miała zanotowany w głowie. Omijała wszelkie przeszkody zwinnie i szybko. Słyszała, jak Edward wzdychał za każdym razem, gdy coś stanęło mu na drodze.
- Nie wiem, czemu tak pędzisz. To jakiś wyścig? - zrzędził.
- Nie marudź. Zaraz będziemy na miejscu.
- Poczekaj – zatrzymał się i przyciągnął ją do siebie. - Byłem przygotowany na wyzwanie, ale ty po prostu uciekasz. Boisz się?
- Żartujesz chyba. Czego? - Próbowała przełknąć ślinę.
- A gdybym powiedział, że jestem wampirem?
- Wampirem – powtórzyła zamyślonym głosem. - To byłoby interesujące. Co chciałbyś mi zrobić?
- Mmm... - przysunął się bliżej i powąchał ją. - Może zjeść...
Odsunął włosy z jej szyi, aby wtulić w nią nos.
- Pachniesz bardzo smakowicie – zamruczał prosto w zagłębienie pod uchem.
I kto to mówi – westchnęła i stłumiła jęk, przygryzając wargę do krwi. Sytuacja zaczęła wymykać się jej z pod kontroli. Zastanawiała się, co ma teraz zrobić. Targały nią sprzeczne uczucia, których do tej pory nie znała. Wtedy w jej kieszeni zaczął wibrować telefon. Chwilę później rozległa się piosenka. Wyciągnęła go i spojrzała na wyświetlacz.
- To Alice – oznajmiła. Wcisnęła przycisk. - Nie krzycz. Nie jestem głucha. Nie, nic mi się nie stało. Jestem z Edwardem. Tak? Niepotrzebnie. Proszę bardzo... Do ciebie...
- Tak. Nie, to wyłącznie moja wina. Porwałem ją. Oddam w nienaruszonym stanie. Odprowadzę pod same drzwi. Możesz spać spokojnie. Przekażę jej. Dobranoc.
- Mówiłam ci, że to się źle skończy – jęknęła Bella, gdy skończył rozmowę.
- Nie przypominam sobie, żebyś coś mi mówiła. Alice prosiła, żebym cię poinformował, że jutro rano będzie u ciebie. – W gasnącym świetle telefonu, zobaczyła jego łobuzerski wyraz twarzy.
- No tak. Ty rozrabiasz, a ja obrywam.
- Gdzie się podziała twoja odwaga? Pędzisz do ciemnego lasu bez mrugnięcia okiem, a boisz się rozmowy z przyjaciółką?
Nie odpowiedziała. Wziął ją za rękę.
- Wracamy – poinformował, włączając podświetlenie w telefonie, a później poprowadził ścieżką w stronę domu. Szli, nie odzywając się do siebie. Ona nadąsana, on zamyślony. Gdy dotarli do ogrodu, Edward przytulił ją i szepnął:
- Piękny ten las, taki tajemniczy jak ty. Dobranoc.
Zanim odszedł, podniósł jej dłoń do ust, obrócił wnętrzem do góry i pocałował, patrząc prosto w oczy. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Mercy.
Wilkołak
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pią 23:26, 13 Lis 2009 |
|
O rany. To mój pierwszy komentarz od... bardzo dawna, więc może wyjść nieco słabo i nieuporządkowanie więc z góry przepraszam.
Zacznę może od tego, że zaciekawiłaś mnie. O ile pomysł nie jest jakiś wbijający w podłogę i oryginalny (cóż, biorąc pod uwagę ilość tekstów na tym forum trzeba by naprawdę wiele aby taki był), o tyle styl twojego pisania ma coś w sobie. Podoba mi się postać Belli – głównie dzięki chodzeniu po lesie w nocy i tego, że pracuje w szkolnej gazetce. Nie da się ukryć, że jeżeli o mnie chodzi, mam słabość do obu tych rzeczy. Irytuje mnie jednak Mike – jest tak tępy, że niemal wydaje mi się to niemożliwe. Rozumiem, że jak dziewczyna bardzo spodoba się jakiemuś mężczyźnie to nie odpuszcza łatwo, ale ile można? I postać Esme... kurczę, przyzwyczaiłam się do tego, że przedstawiana jest jako idealna matka – kochająca, wrażliwa. Jest sercem rodziny, czymś co ją łączy, a nie powodem jej rozpadu. Związek Emmetta z Alice, kiedy Rose jest w pobliżu też jest dla mnie czymś dziwnym. Po prostu nie mogę tego do końca zaakceptować – może dla tego, że lubię te postacie takimi jakie stworzyła je Meyer. No dobrze, oprócz Belli oraz w niektórych momentach Edwarda (gdy zachowuje się jak mięczak) i Emmett (którego Meyer opisała tak jakby był totalnym debilem).
Ostatnią rzeczą do której się przyczepię jest tytuł – zaczęłam czytać to opowiadanie tylko dla tego, że się naprawdę nudziłam. Kiedy tu weszłam spodziewałam się jakiegoś zupełnie beznadziejnego tekstu, z rodzaju tych, które nadają się tylko do szuflady, zastałam jednak coś innego – dobrze zapowiadającą się pracę.
Reasumując – ogólnie podoba mi sie twój styl, a mimo iż z jednej strony zmiany charakterów bohaterów są dla mnie przysłowiową “solą w oku” to jednak cenię to, że nie bałaś się eksperymentować wychodząc poza przyjęte reguły dotyczące ich cech. Z pewnością będę czytać dalsze rozdziały bo jestem ciekawa czy jednak fabuła mnie zaskoczy.
Pozdrawiam,
Merc. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Sob 11:25, 14 Lis 2009 |
|
Przyznam się bez bicia Mercy, że tytuły nie są moją dobrą stroną. Jeśli pisanie przychodzi mi z łatwością, to niestety nadawanie nazw zdecydowanie mi nie leży. Szczerze mówiąc, nie pomyślałam, że mój tytuł jest kiepski, a to nie zachęci do czytania. Kurczę! Następnym razem postaram się o tym pomyśleć.
Cieszę się, że wzbudziłam kontrowersje u czytelnika. Lubię zaskakiwać niestereotypowymi rozwiązaniami. Nie szokować, ale dziwić. Udało mi się! Yes! Mam nadzieję, że dalsza część zaskoczy Cię mile. Mogę zapewnić, że będzie jeszcze kilka interesujących przetasowań, jeśli chodzi o meyerowskich bohaterów. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Sob 11:27, 14 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Larissa
Wilkołak
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]
|
Wysłany:
Sob 13:40, 14 Lis 2009 |
|
Wow. Znowu napisałaś po prostu zniewalający rozdział.
Ben latający nago po lesie? Zdziwiłam się bardzo.
I uśmiałam przy okazji.
A Edward - porywacz? Hmhmhm. :)
Zaczyna się coś dziać, więc teraz z jeszcze większą
niecierpliwością będę czekać na kolejne rozdziały.
A to dla mnie bardzo, bardzo źle, k8ello.
I tak do teraz nie bardzo uważałam na to, co
działo się wokół mnie. W głowie miałam twoje opowiadanie.
A teraz? Nie będę zauważała niczego! Chyba czas zacząć pić
kawę.
Pozdrawiam i życzę Ci bardzo dużo weny.
Twoja wierna czytelniczka
Larissa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Sob 14:07, 14 Lis 2009 |
|
No to co ? Moja kolej
Oczywiście co ja się będę wypowiadać, moje zdanie na te temat znasz, ale powtórzę jeszcze raz, cudownie!
Akcja się rozkręca, a nawet do chodzi do biegania nago po lesie i porwania.
Oj nie ładnie Edward nie ładnie
Na początku nie zaglądałam tu, nie wiedziałam, że jest nowy rozdział, a tu kurcze jeszcze parę komentarzy, a ja nic o tym nie wiem !
Oczywiście czekam na ciąg dalszy.
A i jeszcze coś ten wen to powinien zamieszkać u Ciebie na stałe.
Pozdrawiam i życzę weny zakręcona Anex Swan
Ps. Niestety nie udało mi się napisać zbyt konstruktywnego komentarza. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Nie 20:37, 15 Lis 2009 |
|
Larissa - chyba nie powinnaś pić dużo kawy, to bardzo szkodliwe. Nie chciałabym również sprawić, żebyś wpadła pod jakieś auto! W związku z tym zobowiązuję się do niewklejania żadnych rozdziałów w najbliższym czasie. Nie, no żartuję oczywiście. Kolejny rozdzialik się betuje, a następny jest gotowy do wklepania do komputera. Jak beta odda, będziecie go miały!
Anex Swan - wen się zastanawia, mam tylko trzy pokoje w domu, trochę kręci nosem . Może się w końcu zdecyduje.
Mała odsłona kolejnego rozdziału: Rose szaleje na motorze |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Nie 20:41, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
*lullaby*
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 15:11, 16 Lis 2009 |
|
K8ella właśnie skończyłam czytać 5 rozdział i powiem Ci szczerze, że potrafisz pisać kobieto :). Bardzo podoba mi się to w jaki sposób opisujesz bochaterów Zmierzchu. Role się odwróciły, tym razem Bella pochodzi z bogatej rodziny, a Edwart spóźnił się do pracy? Mario to jego szef???? Czy coś w tym stylu??? Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów, Twoje dzieło wciąga i to baaardzo.
ps najbardziej zaskoczył mnie Emmat jako zabawny artysta i Esme - niewierna żona :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez *lullaby* dnia Pon 15:13, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
martka
Wilkołak
Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 15:24, 16 Lis 2009 |
|
ooo i jest lullaby :)Fanastycznie!! Ale my się znamy z innego nieco tematu
Ale to do k8elli miał być post, więc i do niej się zwracam. Właśnie skończyłam piąty, wytęskniony i wyczekiwany rozdział i po raz kolejny nie rozczarowałam się. Kiedy wczytuje sie w kolejne wersy, to mam wrażenie(przyjemne ), że jestem tam w tym ciemnym, pachnącym korą i zgniłymi liśćmi lesie...z Edwardem
Chciałoby się akurat!! Rozwijasz tę opowieść i nęci mnie coraz bardziej co będzie dalej....
Kim jest MAria...no własnie...
I jeszcze jedno!! Zapomniała bym!! Bella jest świetna z tym swoim sarkazmem dotyczącym niegrzecznej mamusi
pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg........ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
*lullaby*
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 21:00, 16 Lis 2009 |
|
Martka witaj kochana widzę, że Tobie też przypadło do gustu opowiadanie K8elli
K8ella, dziewczyno tak jak pisałam posta wcześniej - masz talent, naprawdę. Wg mnie Twój Edward nabrał cech Roba, ta gestykulacja, bezwiedne dotykanie włosów mmmm, jest cudny. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez *lullaby* dnia Pon 21:01, 16 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Wto 19:16, 24 Lis 2009 |
|
No moje drogie, po długim oczekiwaniu nadszedł czas na nowy rozdział. Beta sprawdziła, zatem gotowy i jeszcze ciepły wrzucam. Jest nieco krótszy, tak miało być. Dziękuję wszystkim za KK.
Enjoy!
Rozdział 6
Tej nocy Bella śniła o lesie i spacerze w ciemnościach. Tym razem dręczyło ją uczucie, że nie jest sama - ktoś ją śledzi. Znów widziała piękne, ciemne oczy wpatrujące się w nią intensywnie. Słyszała zmysłowy szept za sobą. Nagle poczuła czyjąś dłoń na nadgarstku, obróciła się i zobaczyła... Alice? Zerwała się z poduszki, zerkając na zegarek. Była jedenasta.
- No wstawaj, śpiąca królewno. Śniłaś o księciu z bajki? - Zachichotała, rzucając spojrzenie w stylu „wiesz, o kim mówię”.
Daj żyć, kobieto!
- Och, Alice. Nie zaczynaj od rana – złajała ją, podnosząc się z łóżka i przecierając oczy. Zdjęła czerwoną piżamę i wcisnęła się w czarny podkoszulek, który wyjęła z komody. Opadła ciężko na krzesło, po czym wciągnęła na nogi czarne rurki.
- O nie! To ty posłuchaj. Wczoraj narozrabiałaś i musisz teraz wszystko opowiedzieć, albo się pogniewam. No mów. Całowaliście się?
Bella zmierzyła ją wzrokiem mordercy.
Może by tak było, gdybyś nie chciała koniecznie się z nami skontaktować.
Podniosła się z krzesła, by pójść do łazienki po szczotkę do włosów.
- Rozumiem – kiwnęła głową koleżanka. - Nic mi nie powiesz?
- Na początku myślałam, że idziemy po tę cholerną gitarę. A on nagle: „Wsiadaj. Gdzie ten twój las?”
- No, no i? - Ponaglała, obserwując ją, gdy czesała długie i gęste włosy.
- Przyjechaliśmy tutaj i wzięłam go do lasu.
- Serio?
Na niby – parsknęła.
- Szwędaliśmy się chwilkę i zaraz zadzwoniłaś. Nastrój prysł. Po tym jak skończyłaś nas ochrzaniać, odprowadził mnie do domu i pojechał.
- Kurczę... Sorry. Jestem głupia.
- Nie zaprzeczę – westchnęła Bella, ciesząc się, że rozmowa zmieniła ton. Puściła do przyjaciółki oczko. Nagle przypomniała sobie, co powiedział Mike. - Wracając do twojej głupoty. Słyszałam ostatnio bardzo ciekawą teorię.
Alice usiadła na brzegu łóżka, patrząc niedowierzająco na dziewczynę, która poprawiała kołdrę.
- A mianowicie?
- Pewien bardzo inteligentny chłopak stwierdził, że cytuję: „Puścisz Emmetta w trąbę dla tego nowego...”
Koleżanka zrobiła się czerwona i zaczęła się histerycznie śmiać. Bella chwyciła ją za rękę i zaciągnęła do kuchni.
- Chyba żartujesz? Kto tak twierdzi? - Zamyśliła się na chwilkę i zawyrokowała – Mike Newton.
- Dokładnie! - Przyklasnęła jej Bella, wyciągając z lodówki karton mleka i płatki z szafki. Skoro nie ma śniadania, schrupię coś mizernego.
Obie zaczęły chichotać. Bella usiadła przy stole, nasypała sobie miodowych chrupek do miski i nalała mleka. Gdy minął im atak radości, zapytała:
- A tak na serio, to ty i Em?
- Cóż... Myślę, że jestem gotowa, ale poczekam do poniedziałku i wtedy ci powiem...
Bella prawie zakrztusiła się przełykanym w tym momencie posiłkiem, wspominając wyzwanie Emmetta.
- No tak, poczekasz na jego deklarację uczuć przy wszystkich – westchnęła, pakując do ust ostatnią łyżkę płatków. - Co robimy? Port Angeles?
- Niestety, kochanie, muszę lecieć. Zapomniałaś, że dziś są urodzinki mojej siostrzyczki.
- To dzisiaj?
- Wiesz, że nie wybaczyłaby mi, gdyby mnie nie było na przyjęciu. Do wieczora. Może wyskoczymy gdzieś?
Alice posłała jej całusa i wyszła, zostawiając ją samą. Bella nie słyszała żadnego dźwięku.
Gdzie są wszyscy? - Zastanawiała się, przysłuchując absolutnej ciszy panującej w domu.
- Jest tu kto? - zapytała głośno, czując się jak skończona idiotka. Wstała z krzesła, podeszła do zlewu i wrzuciła tam pustą miskę. Łyżka brzdęknęła głucho w zetknięciu z metalem, aż przeszedł ją dreszcz. Była tu zupełnie sama.
A więc to tak teraz będzie wyglądać? Ojciec na wiecznym dyżurze, żeby zapomnieć w pracy o wszystkim. Cały on! Matka nie wiadomo gdzie. Szwęda się pewnie z kimś interesującym. Rose może?
Opuściwszy kuchnię, skierowała się w stronę drzwi wejściowych, wciąż nasłuchując jakichkolwiek odgłosów. Odpowiedziała jej cisza. Nacisnęła klamkę i pchnęła drzwi. Owiał ją chłodny wiatr, więc cofnęła się do środka i zdjąwszy czarną, skórzaną kurtkę z wieszaka, zarzuciła ją na siebie. Wyszła na zewnątrz, a schodząc na dół, patrzyła na samotnego morrisa na podjeździe.
Wszyscy w rozjazdach – westchnęła. - Nawet Rose...
Wtedy zobaczyła stojący przed garażem motocykl. Był duży oraz olśniewająco czysty, jak na warunki panujące w Forks. Podeszła do niego i z podziwem przypatrywała się żółto-czarnej, sięgającej jej powyżej pasa maszynie z widocznym znaczkiem BMW.
Ścigacz – zawyrokowała, pamiętając godziny spędzone z siostrą przy reperowaniu czegoś mechanicznego. Zastanawiając się, do kogo należy ten najwyraźniej cudowny motor, otworzyła drzwi do garażu. To, co ujrzała w środku, wprawiło ją w zdumienie. Rose siedziała na masce swojego audi, ubrana w czarne skórzane spodnie i takąż kurtkę do jazdy. Włosy były rozpuszczone i teraz spływały miękkimi falami na plecy. Twarz miała uniesioną do światła lampy nad jej głową. Nad nią pochylał się dość wysoki, dobrze zbudowany, co uwypuklała obcisła czarna koszulka, chłopak. Jego skóra w odcieniu spalonej rdzy, lśniła w słabym świetle i kontrastowała z kremową karnacją Rose. Czarne, krótkie włosy Indianina, które były w nieładzie, zasłaniały twarz Rosalie.
Ożeż ty! Całują się! - Pomyślała, przyglądając się parze. Stanęła jak wryta, dopóki nie usłyszała, jak dziewczyna syknęła z bólu.
- Rose? - Spytała poważnie zaniepokojona Bella.
- Nic się nie stało – zapewniła szybko blondynka, obracając się do niej. Pod lewym okiem widniał ogromny siniak z rozcięciem, z którego sączyła się krew. Jasna cholera!
- Nic?! - Bella podeszła do dwójki przy audi. - To się nadaje na ostry dyżur! Znowu jeździłaś bez kasku.
Siostra skrzywiła się i machnęła ręką w stronę chłopaka. Zbliżył się do niej, by się przywitać.
- Jacob – podał jej rękę i uśmiechnął się, odsłaniając rząd równiutkich, białych zębów, kontrastujących z ciemną skórą.
Wow – pomyślała, przyglądając się symetrycznej twarzy o męskich rysach, wyrazistych czarnych oczach, otoczonych długimi i gęstymi rzęsami oraz zmysłowych, pełnych ustach.
- Pojechałam na plażę w La Push, wiesz w rezerwacie. Na zakręcie przed samym klifem zarzuciło mnie delikatnie na żwirku. Troszkę się potłukłam i to wszystko.
Bella kiwała głową z niedowierzaniem, słuchając wyjaśnień siostry.
- Dokładnie w tym momencie tamtędy przejeżdżałem – wtrącił Jacob – i widziałem, jak ją elegancko wyrzuciło. Frunęła z dobry metr, a potem gruchnęła tak mocno, że słyszałem to, mimo ryku silników. Sugerowałem szpital, ale się uparła, żeby ją tu przywieźć.
- Kompletnie zwariowałaś! Natychmiast jedziemy do ojca!
Ktoś tu musi być odpowiedzialny! - Zazgrzytała zębami, patrząc z niedowierzaniem na motocyklową dwójkę. Jacob spojrzał pytająco.
- Nie powiedziała ci, że nasz tatuś jest lekarzem, hę? - zgadywała Bella. Zaprzeczył ruchem głowy.
- No jazda! Wsiadaj do auta! - rozkazała wściekłym tonem, ciągnąc Rose za sobą.
- Nie przesadzaj, maleńka – uspokajała ją, próbując stawiać opór.
Ja ci zaraz dam maleńką – groziła w myślach.
- Posłuchaj – Bella zatrzymała się nagle, obróciła do siostry, stając z nią twarzą w twarz. - Uderzyłaś się w głowę. Możesz mieć wstrząśnienie mózgu, no i na pewno ta rana wymaga kontroli, oby nie szwów. Pojedziemy, sprawdzimy i jeśli nic się nie stało, wrócimy do domu. Proszę – skończyła łagodnym głosem.
- Jadę z wami – zdecydował Jacob. Wziął kawałek jałowej gazy z apteczki samochodowej Rosalie, nalał na nią wody utlenionej i podał jej. Zabrała kompres bez słowa i grzecznie przyłożyła do rany, krzywiąc się przy tym niemiłosiernie.
- Poddaję się – mruknęła, posłusznie idąc do mini morrisa.
Podróż minęła im w ciszy, przerywanej syknięciami Rose, która najwyraźniej coraz bardziej cierpiała. Jacob siedział z tyłu, obserwując je obie na zmianę. Musiało mu być niewygodnie w ciasnym autku, biorąc pod uwagę jego pokaźne rozmiary. Gdy Bella zatrzymała auto na parkingu przed szpitalem, zauważyła srebrne volvo stojące nieopodal.
Edward tutaj? Mam nadzieję, że nic się nie stało - nie miała więcej czasu na rozmyślanie o nim. Jacob podszedł do jej siostry, wziął ją pod rękę, prowadząc ku drzwiom wejściowym.
- Czy jest doktor Swan? - Zapytała starszą, rudą pielęgniarkę o twarzy usianej drobniutkimi, złotymi piegami - pani Johnson.
- Już dzwonię, Bello... Panie doktorze, córki do pana. Zaraz przyjdzie – powiedziała do niej po odłożeniu słuchawki i ręką wskazała na puste krzesła stojące pod ścianą. Po około pięciu minutach winda naprzeciw nich otworzyła się i wyszedł z niej Carlisle.
Nie można się tak zmienić w ciągu kilku dni – nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Twarz jej ojca była poszarzała, oczy zmęczone i zupełnie bez wyrazu. Nie ogolił się, pachniało od niego lekarstwami i szpitalnym jedzeniem.
Muszę pamiętać, żeby podziękować mamusi...
Podszedł do nich bez słowa, ucałował Bellę w czoło ojcowskim gestem, po czym spojrzał na Rosalie.
- To się porobiło...
- Malutki żwirek, tato – powiedziała bez przekonania.
Obejrzał ją dokładnie, badając palcami każdy fragment jej czaszki. Skrzywiła się parę razy, ale gdy dotknął policzka, jęknęła, a łzy mimowolnie spłynęły po twarzy.
- Przykro mi moja śliczna, ale zabieram cię ze sobą. Bello, możesz jechać do domu, to trochę potrwa. Odwiozę Rose po dyżurze. - To powiedziawszy zerknął z dezaprobatą na Jacoba i odszedł, prowadząc córkę.
A zatem nie wróci do domu – domyśliła się Bella i westchnęła, kręcąc głową.
[/i] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Wto 21:03, 24 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Wto 20:09, 24 Lis 2009 |
|
Tak krótko! Hm muszę się z tym pogodzić, no dobra co ja mam powiedzieć. Nie wiem. Na początek powiem, że szaleję za twoją twórczością i to chyba wiesz, ale już się powtórzę. Podoba mi się połączenie Rose z Jacobem, a także Alice z Emmett'em ( jeśli popełniłam byka przepraszam mam mętlik w głowie) Ale ja się pytam: gdzie jest mój kochany Jasper? Pojawi się w ogóle w tym ff ?
Cytat: |
-Serio?
Na niby – parsknęła.
- Szwędaliśmy się chwilkę i zaraz zadzwoniłaś. Nastrój prysł. Po tym jak skończyłaś nas ochrzaniać, odprowadził mnie do domu i pojechał.
- Kurczę... Sorry. Jestem głupia. |
Niby nic, ale podoba mi się ^^
Nie ma długiego rozdziału nie ma długiego komentarza. Nie tak postąpić nie mogę, musiałam się jakoś wytłumaczyć brakiem wena. No właśnie to sie nazywa brak pomysłów. Powiem jeszcze tylko, ze czekam z niecierpliwością na kolejny rozdzialik ( Anex jest nienasycona^^ ) Życzę weny czasu i chęci na pisanie kolejnego odcinka. I co wen to się chyba zatrzyma. Jak nie to sama tam przyjdę i ... i ... nie ręczę za siebie.
Pozdrawiam Anex |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Wto 20:43, 24 Lis 2009 |
|
cóż przyznam szczerze, że co mi się podobało (znowu w podpunktach):
- spacer po lesie (uwielabim spontaniczne wycieczki)
- to że Bella nie jest strachliwa (chwała za spacer po lesie, bo na reszcie coś się dzieje fajnego z tą dziewczyną)
- buziak w dłoń (bardzo przyjemny... taki uroczy... taki na pograniczu... ni erotyzmu ni kultury... pomieszanie kilku uczuć daje najwięcej, bo nigdy nie wiadomo co o tym sądzić)
- Rose i jej wypadek (no i Jacob jako wybawca... jego śmieszny komentarz... opiekuńscość względem Rosalie... no i śmieszna sytuacja, że Bella myślała, że Rose całuje się z Jakiem )
- volvo pod szpitalem brzmi ciekawie... tym bardziej, że Carlisle nie jest ojcem Edwarda
- dalej intrygują mnie te sny... bardzo przyjemnie ingerują w całośc....
co mi się nie podobało:
- że taki krótki rozdział
- trochę mało opisów... (jakieś takie wstawki dłuższe by się przydały, no i nie było autoreflekcji Bellowych za dużo, co ubóstwiam)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
martka
Wilkołak
Dołączył: 11 Lip 2009
Posty: 238 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 21:04, 24 Lis 2009 |
|
A Ty to może chcesz mnie przyprawić o zawał jakiś? Napad niepohamowanej złości i niedowierzania?? Bo nie mogę uwierzyć, że zostawiłaś w zawieszeniu fakt, że EDWARD był w szpitalu!!! Czy w ogóle tam był? Po co się tam zjawił? Dlaczego taki krótki?? k8ella wiem, że dozowanie sobie przyjemności ma sens...czasami;)) Błagam daj coś szybko.
A tak z merytorycznego punktu widzenia, "Twoja" Bella jest ciekawa, odważna i, jakżeby inaczej, opiekuńcza, już zaczyna wyłazić:) Cieszę się, że do akcji wkroczył Jacob, jakoś tak miło się kojarzy ostatnio:D Zawarłaś dużo wątków, więc czekam na rozwój sytuacji
muuuaaa"* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Larissa
Wilkołak
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]
|
Wysłany:
Śro 8:27, 25 Lis 2009 |
|
k8ello moja kochana!
Strasznie się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że wstawiłaś
rozdział 6. A w poniedziałek były moje urodziny!
Rose pędząca na motorze? Ech, ty to potrafisz człowieka
zaskoczyć.
Spodobała mi się Alice. Widać jest bardzo zainteresowana
życiem uczuciowym Belli. Oczywiście cały rozdział był świetny,
chociaż krótki. Za chwilę wychodzę, więc teraz już tylko mogę
życzyć ci bardzo dużo weny.
Pozdrawiam
Twoja wierna czytelniczka
Larissa |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Larissa dnia Śro 8:29, 25 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
*lullaby*
Człowiek
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 9:48, 25 Lis 2009 |
|
k8ella no wreszcie doczekałam się kolejnego rozdziału, szkoda tylko, ze taki krótki. Strasznie mi się podoba Twój styl pisania, historia wciąga mnie co raz bardziej :) Super, że tak wymieszałaś pary Alice i Emmet, no i Rosalie i Jacob - oni w zmierzchu się przecież nie znosili :) Ciekawa jestem czy będzie Jasper? Proszę nie karz nam znowu tak długo czekać na kolejny rozdział :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez *lullaby* dnia Śro 9:51, 25 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Viv
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp
|
Wysłany:
Śro 10:35, 25 Lis 2009 |
|
Świetny rozdział . Rosali z Jacobem ? Tego chyba jeszcze nie było ? Wogóle tak wszystkich pozamieniałaś , że czasem się gubię jeszcze , ale podoba mi się to, bo zawsze to coś nowego . Nie napisałas co w szpitalu robił Edward i teraz nie będę się mogła doczekać kolejnego rozdziału , ale pewnie taki był twój zamiar ? On jest taki tajemniczy w twoim opowiadaniu , kim jest Maria ? Kurcze tyle pytań , niejasności .... .. Fajnie ,że utrzymujesz taki klimat bo to sprawia że twoja historia jest nieprzewidywalna i wciagająca . Tak trzymaj !
Pozdrawiam Viviaan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|