FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Planning Perfection [T] [NZ] Rozdział XVI: 19.12.2010 Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
Marlenatoja
Nowonarodzony



Dołączył: 05 Lut 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 8:08, 21 Lip 2010 Powrót do góry

Jej to jest świetne...........
Wiesz może kiedy kolejny rozdział.? Ja już sie nie moge doczekać :(
Proszę, proszę, dodaj nowy :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Ivett
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie na mapie kończy się papier...

PostWysłany: Nie 14:50, 19 Gru 2010 Powrót do góry

Witam ponownie!
Nie będę owijać w bawełnę, wiem, że teraz to tak maksymalnie przegięłam z tą przerwą. Tak więc przepraszam.

Ale dzisiaj publikuję nowy rozdział. Miłego czytania!

~~~~~~~~~~~~
Rozdzial XVI: One More Day

Beta: ilciak

I chomik: [link widoczny dla zalogowanych]

~~~~~~~~~~~~
Bella

Tak naprawdę nigdy nie wiedziałam, jaki jest cel w próbach ślubnych, ale najwidoczniej mieliśmy taką mieć. No, ale niby dało mi to więcej czasu, aby poćwiczyć chodzenie przez kościół i upewnienie się, że zrobię to bez przewrócenia się. W ten sposób byłabym bardziej pewna siebie w dniu ślubu.

Oczywiście nie przebieraliśmy się do tego w nasze stroje na ten dzień, bo to by zepsuło niespodziankę Jaspera na zobaczenie swojej narzeczonej w sukni ślubnej. Próba została przeprowadzona przy obecności naszej szóstki, razem z księdzem, moim ojcem i rodzicami Edwarda.

Alice poprosiła Charliego o poprowadzenie jej do ołtarza i oddanie jej ręki narzeczonemu, gdyż zawsze myślała o nim jak o swoim ojcu. Charlie był zachwycony. Nawet nigdy nie pomyślał, że mogłaby pomyśleć o nim w taki sposób, wzruszyło go to, ale starał się tego nie pokazywać. Tak czy inaczej przybył wczoraj, kilka godzin po nas i był jak najbardziej gotowy, aby wypełnić swoją rolę, jako „ojciec panny młodej”.

Rodzice Edwarda robili za sztuczny tłum. Wszyscy wiedzieliśmy, że będzie więcej niż dwójka, dużo więcej, gości, ale sam pomysł się liczył. To, i pewnie jeszcze to, że chcieli się upewnić, że Emmett jakoś się zachowa. Em był bardzo hałaśliwy od samego rana. Przestraszył nawet Alice, wmawiając jej, że na jej sukni ślubnej była plama. Oprócz tego zachowywał się jak pięciolatek.

Co znaczyło, że próba będzie świetną zabawą.

Wszyscy czekaliśmy na AJ, by się w końcu zebrali i w końcu zaczęli wszystkie te procedury. Edward i ja trzymaliśmy się raczej tyłu pomieszczenia, przyglądając się małej sprzeczce Emmetta i Rose.


- I pomyśleć, że powinni mieć takie coś już za sobą – powiedział Edward, opierając się o ścianę obok mnie.
- No niby tak, ale tak naprawdę jest to dla nich rodzaj gry wstępnej. – Zmarszczył brwi, po czym potrząsnął głową, najwyraźniej oburzony tą informacją.
- Naprawdę mam nadzieję, że to nie znaczy, że zobaczymy ich w akcji.
- Nie sądzę. Na końcu korytarza jest szatnia.
- Uroczo – powiedział Edward, krzywiąc się.
- No dobrze, zaczynajmy! – zawołała Alice.
- Tak, więc zobaczymy się za minutę – powiedział Edward, uśmiechając się i całując mój policzek. Pokiwałam tylko głową i patrzyłam jak szybko poszedł stanąć obok Jaspera. Emmett był tuż za nim.
- Moglibyście się w końcu za siebie zabrać? – oburzyła się Rose, kiedy wyszliśmy z głównej Sali do korytarza skąd będziemy wszystkie wychodziły.
- Tak, wkrótce – odpowiedziałam, kiedy nadeszła Alice.
- Co będziesz robić wkrótce? – zaciekawiona zapytała.
- Migdalić się z Edwardem – rzekła pośpiesznie Rose, kiedy podchodził Charlie, który jednak wszystko usłyszał.
- Który to Edward? – zapytał, używając ojcowskiego tonu.
- Drużba – dorzuciła Alice, chwytając ramię Charliego i ustawiając się na końcu linii, która składała się tylko ze mnie i Rose.
- Bells, lubisz go? – zapytał, próbując zerknąć przez drzwi, kiedy Rose wychodziła.
- Yyy… tak, lubię go tato. – Niezadowolony z mojej odpowiedzi, zrobił posępną minę.

Wspaniale, będę musiała ostrzec Edwarda o tym, że mój ojciec będzie przeprowadzał śledztwo, co do jego osoby.

- No dobra, cisza! – głośno wyszeptała Alice.


Rose szła pierwsza, a ja kilka metrów za nią. Kapłan stał naprzeciwko nas, a faceci byli ustawieni po naszej prawej stronie. Jasper był oczywiście pierwszy, potem Edward, grzesznie się do mnie uśmiechając, a na końcu, Emmett, który flirtował z Rose.

Nie usłyszałam odpowiedzi Rose, kiedy ustawiałam się za nią, ale z roześmianych twarz Edwarda i Jaspera, oraz przerażonych Emmetta i księdza, wiadome było, że powiedziała coś niemiłego i zuchwałego.

Alice i Charlie powoli doszli do końca nawy, mój ojciec potraktował swoją rolę bardzo poważnie, upewniając się, że ma wszystko pod kontrolą, nawet, jeśli mówił tylko dwa słowa. Kiedy zmierzał do swojego siedzenia, rzucił Edwardowi złośliwe spojrzenie. Edward to zobaczył i z przerażeniem spojrzał na mnie. Na pewno będzie chciał się dowiedzieć kilku rzeczy po tym wszystkim.

AJ powtórzyła swoje części, mówiąc to, co było potrzebne, zgodnie z tym, co powiedział ksiądz, ale zajęło to trochę więcej czasu niż chcieliśmy, gdyż ten koleś był nieco stary. Gdyby zawiał mocny wiatr, to pewnie by go zmiotło z nóg. Jednak nie zwracaliśmy na nic uwagi
i postanowiliśmy to przeczekać, choć widząc tupiącą stopę Alice, można się było domyślić, że niewiele jej brakowałoby straci cierpliwość.

Kiedy w końcu skończyli, podążyli do wyjścia z resztą świadków tuż za nimi. Edward wziął mnie pod rękę, uśmiechając się do mnie, kiedy głaskał moją dłoń. Byłoby to wystarczające odciągnięcie od wszystkiego, gdyby nie chęć Emmetta do zabawy.

Wykonał po swojemu “You’re The First, The Last, My Everything” . Kiedy wszyscy odwróciliśmy się w jego stronę, tańczył i wykrzykiwał tekst piosenki w międzyczasie wskazując na Alice i Jaspera. Jak już doszedł do momentu, w którym nie znał słów, po prostu podniósł ręce w górę i zawołał.


- Juhu! Na przyjęciu kochani, będziemy to grać dla was gołąbeczki. – Potem pstryknął palcami i uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic się nie stało.
- Emmett, przysięgam Bogu, że jeśli zrobisz tak podczas wesela, osobiście obedrę cię ze skóry, i to łyżką – wycedziła Alice przez zęby, dobrze wiedząc, że gdyby go nie ostrzegła, to on jak najbardziej by to zrobił na przyjęciu.


Ale nie byłaby jedyną osobą, by to zrobić. Rose powiesiłaby go za palce, za to, że zrobiłby z niej idiotkę. Ja z Edwardem pewnie połączylibyśmy siły i przeprowadzili tortury, i jestem pewna, że Jasper też ustawiłby się w kolejkę i czekał na swoją kolej. Jeśli Alice była smutna, to Jasper również.


- Jaki z was trudny tłum – zażartował Emmett, próbując być chłopcem z chóru.
- Zachowasz się jakoś? – zapytał Jasper.
- Absolutnie. Co nie, kochanie? – Szturchnął Rose łokciem, ale że ona się tego nie spodziewała, to upadła w rząd poukładanych krzeseł.


Kiedy nieudolnie starała się podnieść z podłogi, Emmett wybiegł z pomieszczenia. Mina Rose była bezcenna. Naprawdę wyglądała, jakby miała zaraz kogoś zabić. Miałam uczucie, że Alice by jej pomogła. Tylko na myśl, że ktoś mógł zrujnować jej specjalny dzień, gotowała się w niej krew.


- Jasper, musisz go trochę kontrolować – zażądała, po czym ruszyła za Rose za drzwi.
- Emmett, przyprowadź tu w tej chwili swój tyłek! – usłyszeliśmy krzyk Rose.
- Gra wstępna? – wyszeptał Edward w moim uchu.
- Nie tym razem, naprawdę myślę, że zamierza go zabić.
- No w samą porę. Idziemy? – pokazał w stronę drzwi.
- Co teraz robimy? – zapytałam.
- Według planu Alice mamy spotkać się z gośćmi, spróbować by poczuli się jak w domu i jak coś, to naprawić jakiekolwiek problemy, które by mieli – odpowiedział Edward, czytając kartkę, która została umieszczona pod naszymi drzwiami dzisiejszego ranka, by przypomnieć nam, że pomimo tego, że ślub jest blisko, to nadal mamy coś do roboty.
- Ale tak naprawdę nie będziemy tego robić, prawda? – zakwestionowałam.
- Pff… oczywiście, że nie. Chodź ze mną. – Edward złapał mnie za rękę i poprowadził na tył hotelu.
- Gdzie idziemy?
- Za chwilę zobaczysz. Zaufaj mi. – Uśmiechnął się i poprowadził nas obok hotelu, przez gęste drzewa, które prowadziły głęboko do lasu, dalej do przodu ciągle pomiędzy drzewa, aż zaczęliśmy dochodzić do małej łąki.
- Znalazłem to miejsce wczoraj w nocy – zaczął Edward. – Nie mogłem spać i po prostu musiałem wyjść i rozprostować nogi.
- Tak, więc chodziłeś sam po lesie, w nocy? – zapytałam, lekko zaniepokojona tą myślą. Zaśmiał się i pokiwał głową.
- No tak, to nie był żaden problem. Księżyc przebijał się przez drzewa, tak, więc widziałem gdzie szedłem.
- A skąd wiedziałeś jak wrócić? – zapytałam. Gdybym to była ja, to z pewnością bym się zgubiła i musieliby ściągnąć brygadę ratunkową, by mnie znalazła.
- To nie było takie trudne. Odeszliśmy od ścieżki tylko jakieś pięć metrów – powiedział, wskazując na drzewa za nami. – Po prostu się trochę wróciłem, aż ją znalazłem. Żaden problem.
- Może dla ciebie – wymamrotałam.
- Tak czy inaczej, pomyślałem, że to dobre miejsce, żeby na chwilę ucieknąć od tego wszystkiego. Ślubu, AJ i ich tremy, Rose i Emmetta, i ich ciągłej gry wstępnej oraz kłótni. Po prostu miejsce dla nas.
- Nas? – rzuciłam z uśmieszkiem, napawając się różową poświatą, która rozlała się po policzkach Edwarda.
- No cóż… no tak. Chciałem się podzielić z tobą tym miejscem.
- Dziękuję. – Podeszłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję, przytulając go i opierając głowę o jego klatkę.
- Co robimy dzisiaj wieczorem? – wyszeptał Edward, nie chcąc zakłócić ciszy.
- Próbny obiad.
- Uhhh! – cicho westchnął. – Myślisz, że zauważą jak go ominiemy? – Zachichotałam i pokiwałam głową.
- Oczywiście, mówimy tu o Alice.
- No tak – pochmurnie odpowiedział.
- Tylko jeden dzień, Edward. Tylko tyle zostało nam przeczekać – powiedziałam, spoglądając w jego piękne zielone oczy.
- Nie wiem, czy jestem w stanie tyle czekać.
- Musisz. Oboje musimy. – Smutno się uśmiechnął, ale się ze mną zgodził.
- Wiem, ale myślę, że i tak czekaliśmy już wystarczająco długo. – Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
- No właśnie, więc co to dla nas jeden dzień? – zapytałam retorycznie.
- Ale wiesz, że im szybciej będziemy razem, tym szybciej możemy zacząć naszą rodzinę. – Uśmiechnął się do mnie.
- To prawda. Ale jednak zapominasz o tym, że nigdy nie spaliśmy ze sobą na pierwszej randce.
- To nie byłaby nasza pierwsza randka. Tą już mamy za sobą – przypomniał mi. – Na pewno na drugiej będzie już trochę inaczej, prawda?
- Nie, nie jestem taka łatwa.
- No dobra, tak, więc to jest nasza druga randka. Bardzo spontaniczna. – Uśmiechnął się ponownie Edward.
- Niecierpliwy, żeby zaciągnąć mnie do łóżka? – zapytałam z uśmieszkiem.
- Oczywiście. Nie powinniśmy dłużej odkładać produkcji dzieci. – Wywróciłam oczami.
- A co jeśli będziemy musieli trochę poćwiczyć? – Uśmiechnął się do mnie tym swoim krzywym uśmiechem i pocałował mój kark, po czym wyszeptał mi do ucha.
- To będziemy ćwiczyć, aż będziemy w tym perfekcyjni. Im więcej praktyki, tym lepsi będziemy, tak, więc zabierajmy się do roboty. – W jego oczach już szalało podekscytowanie.
- Jutro w nocy. – Pocałowałam go w policzek, zaledwie kilka milimetrów od jego ust, na co odpowiedział jęknięciem.
- A do tego czasu? – Usłyszałam jak wdycha moje włosy, a jego usta ponownie spoczęły na mojej szyi.
- Do tego czasu zachowujemy się normalnie, tak jak zawsze.
- Nie cierpię normalności – wyznał.
- Ja też. – Edward lekko się odsunął i spojrzał mi w oczy.
- Jeden dzień dłużej?
- Jeden dzień dłużej – potwierdziłam.
- To dobrze. – Trzymał moją dłoń i usiedliśmy na trawie, tak, że opierałam się o jego klatkę piersiową. – Opowiedz mi wszystko – powiedział ustami ocierającymi się o moją szyję.
- Wszystko?
- Wszystko – powtórzył. – Chcę wiedzieć wszystko. Rozmawialiśmy wcześniej, ale tylko, jako przyjaciele. Mów do mnie tak jak będziesz mówić jutro, jak kochankowie. Bo właśnie tym będziemy za jeden dzień, Bello. A do tego czasu potrzebuję od ciebie jak najwięcej, ile tylko mogę. – Po jeszcze jednym pocałunku w szyję, zaczęłam.


To mógł być tylko jeden dzień dłużej, 24 godziny, 1440 minut i 86400 więcej sekund, ale jak na czekanie to wydawało się jak całe życie.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
zawasia
Dobry wampir



Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 1044
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 20 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Barcja:D

PostWysłany: Nie 18:57, 19 Gru 2010 Powrót do góry

dlaczego tak króko????????????????????
ja sie nie zgadzam....
ale coż kawałek był świetny, a Emmet ojeny on jest genialny i mimo, że AJ są do tej chwili pokazawywani jako perfekcioniści (ALice) i spokojni (Jasper), a Bella i Edzio są słodcy aż do bólu, to Emmet wymiata (JEST NAJLEPSZY)
mam nadzieję, że w następnym będzie konfrontacja Edzia z Charlim, bo to może byc ciekawe
czekam już do następnego
pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin