FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 The Doll House [T] [NZ] zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Pią 16:23, 16 Paź 2009 Powrót do góry

rozdział nie był betowany


Rozdział 4
Zimny prysznic


Przerwa wiosenna to czas, kiedy powinieneś zapijać wszystkie szkolne zmartwienia. Odwalać głupoty, o jakich nawet ci się nie śniło, a potem całą winę zrzucić na alkohol. Obudzić się przy przypadkowym nieznajomym i wymknąć, zanim będziesz musiał się z tego tłumaczyć.
Jeśli miałabym trzymać się tej myśli, to pobudka z nogami zarzuconymi na jakąś dziewczynę nie byłaby niczym dziwnym. Chociaż czułabym się trochę mniej niezręcznie, gdyby ta nadal spała i nie wpatrywała się teraz w sufit.
- Bella, chyba źle mnie zrozumiałaś, kiedy mówiłam, że chcę, żebyśmy znowu były przyjaciółkami.
Zabrałam nogi.
- To raczej ty nie powinnaś wpakowywać się do mojego wyra. Wysyłasz mi niewyraźne sygnały. - Przekręciłam się na bok i zobaczyłam, że druga połowa łóżka jest pusta. - Gdzie Jacob?
- Poszedł pomagać tym idiotom zabijać okna. - Usiadła i przeciągnęła się. - Idę wziąć zimny prysznic. - Uśmiechnęłam się, a ona tylko przewróciła oczami. - Bynajmniej nie z twojego powodu, zarozumialcze. Poprzedni właściciele tej budy nie byli nawet na tyle inteligentni, żeby zamontować gazowy podgrzewacz wody zamiast elektrycznego. Nie rozumiem, jak ludzie mogą być tak nierozgarnięci.
- Rose. - Podparłam się na łokciach. - To nasza przerwa wiosenna, nie pozwalaj sobie tutaj na zbyt wielkie słowa. - Pokazała mi środkowy palec i wyszła.
Nie miałam zamiaru jeszcze wstawać, więc przewróciłam się na drugi bok i zatopiłam twarz w poduszce.
- Porąbało cię, Bella? - zapytał twardo jakiś wściekły głos.
Jęknęłam.
- Dlaczego wszyscy ciągle mnie o to pytają?
- Powiedziałem, że macie wynosić się z tych jebanych gór. - Podniosłam głowę. Edward - w całej swojej wściekłej okazałości - stał w moim pokoju.
- Jak się tu dostałeś? - Nie, że miałam coś przeciwko.
Odwrócił głowę w kierunku okna.
- Przegapili jedno.
- Jesteśmy na drugim piętrze – wtrąciłam nad wyraz spostrzegawczo.
- Myślisz, że jeśli ktoś naprawdę chce się dostać do środka, to to go powstrzyma? - zapytał. - Nie wiesz, z czym się mierzysz. Powiedziałem, żebyście się stąd wynosili. Dlaczego mnie nie posłuchałaś? - Ostatnie słowa skierował bardziej do siebie niż do mnie, przeczesując jednocześnie włosy i ciągnąc za nie z frustracji.
- Próbowałam ich przekonać, ale jakoś nikt nie chce się stąd ruszać, żeby potem po drodze natrafić na to coś - broniłam się.
- Nie masz pojęcia... - huknął.
- To dlaczego mnie, do cholery, nie oświecisz? - krzyknęłam. - Mam już dość tych pieprzonych tajemnic. Powiedz mi, o co chodzi, żebym mogła im to wszystko wyjaśnić. Nie odejdą stąd tylko dlatego, że ty sobie tak życzysz.
- Chcesz wiedzieć? - zapytał poważnie. - Pokażę ci.
Nie zdążyłam nawet zastanowić się nad sensem tych słów, a już siedziałam na jego plecach, trzymając go z całych sił, kiedy wyskakiwał przez okno. Chciałam krzyknąć, ale powstrzymałam się, wiedząc, że inni by mnie usłyszeli. Byłam rozdarta pomiędzy robieniem mądrych a ekscytujących rzeczy.
Kiedy ustaliśmy na ziemi, postawił mnie na nogach i chwycił za nadgarstek, ciągnąc za sobą do przodu.
- Dam sobie radę i bez twojej pomocy.
- Nie zaczynaj, Bella - ostrzegł, nadal mnie nie puszczając.
- Nie mów mi, co mam robić - rzuciłam w odpowiedzi. To, że był nieziemsko pociągający, nie oznaczało, że mógł się zachowywać jak cham.
Nagle zatrzymał się i przyciągnął mnie do siebie.
- Słuchaj uważnie. Chcesz wiedzieć, co się tutaj dzieje, więc ryzykuję teraz życiem nas obojga, żeby ci to pokazać. Jedyne, co możesz zrobić, to się, ku***, zamknąć i nie pozwolić, żeby nas zabili.
- Chciałam, żebyś mi powiedział, a nie pokazał - wyszeptałam rozzłoszczona. Wizja śmierci nie wydawała się już tak ekscytująca. - Za dwa miesiące kończę college i naprawdę wkurzyłoby mnie, gdyby cały mój wysiłek poszedł na marne.
- W takim razie, bądź cicho - odpowiedział, znowu mnie szarpiąc.
Nie odzywałam się, chociaż najchętniej wydarłabym się na niego za to, że naraża mnie na takie niebezpieczeństwo. W rzeczywistości, awanturowanie się mogłoby tylko pogorszyć naszą sytuację.
Uścisk Edwarda prawie miażdżył mój nadgarstek, ale dzięki temu czułam się choć odrobinę bezpieczniej.
- Dalej musimy już iść po drzewie - powiedział, kiedy odeszliśmy spory kawałek od domku. - Kiedy cię zatrzymam, nie możesz się poruszyć. Nie możesz się nawet odezwać. Są uważni, ale na szczęście też bardzo zarozumiali. Nie spodziewają się, żebyśmy ich obserwowali. Jeśli sądzisz, że nie dasz rady, powiedz mi o tym teraz.
- Jest w porządku - wyszeptałam. Co ja, do cholery, robiłam?
Edward chwycił gałąź nad nami i wdrapał się na nią. Kiedy stał już stabilnie, pochylił się do mnie. Dobrze, że miał silne ramiona. Szłam zaraz za nim. Krok za krokiem. Nie było miejsca na żaden błąd. Nie umiem nawet opisać tego, jak bardzo nie chciałam wtedy umrzeć.
Przysięgam, że kiedy Edward mnie zatrzymał, mógł usłyszeć bicie mojego serca. Prawie że wyskakiwało z piersi. Byłam przerażona. Podał mi małą słuchawkę i gestem nakazał przyłożyć ją do ucha w momencie, kiedy zrobi to samo. Potem dostałam od niego lornetkę, którą miałam namierzyć jakieś oddalone od nas miejsce. Trzęsły mi się ręce, gdy podnosiłam ją do oczu.
Na początku niczego nie widziałam. Była tam jakaś wielka, skalna ściana, ale w górach to nic nadzwyczajnego. Spojrzałam z powrotem na Edwarda, ale ten kazał mi patrzeć dalej. I tak zrobiłam.
Po kilku minutach usłyszałam coś w mojej słuchawce. Brzmiało to tak, jakby ktoś właśnie się zbliżał. Mój oddech lekko przyspieszył, kiedy jednocześnie usiłowałam i się uspokoić, i nie oszaleć. Czytanie o takich rzeczach zdecydowanie różniło się od doświadczania ich na własnej skórze. W pewnym momencie dostrzegłam jakiś ruch. Skoncentrowałam swoją uwagę na jego źródle. Nie był to żaden potwór czy bestia, jak się tego spodziewałam, ale laska-kierowca z naszego autobusu. Co do diabła?! Stała obok krzaków i w geście zniecierpliwienia skrzyżowała ręce.
Nagle zarośla poruszyły się i wyszedł z nich jakiś mężczyzna. Nie wydawał się ani trochę wyjątkowy. Zwyczajnie, jeden z wielu blondynów o jasnej karnacji.
- Co tu się, do kurwy, wyprawia, James? - babka z autobusu nagle krzyknęła. – Pozwoliłeś uciec już czworgu z nich!
- Wyluzuj, Heidi - mruknął. – Nadal można jeszcze wybierać z całej jedenastki. Poza tym, ta Indianka już się do niczego nie nadawała. Victoria trochę się przy niej zagalopowała. Czasami ma problemy z panowaniem nad swoją zazdrością.
- Przestań pierdolić - kobieta wrzasnęła. - Lepiej zrób coś z tym. Od tej pory reszta na pewno stanie się o wiele ostrożniejsza. Przez nią będziemy mieli z nimi jeszcze ciężej.
Potrząsnął głową, zmuszając się do uśmiechu.
- Nie, dzięki niej wszystko będzie po prostu jeszcze bardziej ekscytujące.
Heidi wydała z siebie długie, frustrujące westchnienie.
- Niech ci będzie. Wyciągnąłeś coś od tego nadzianego dzieciaka?
- I to ile - powiedział James. - Mały myślał, że jeżeli wyśpiewa nam wszystko o reszcie, to go wypuścimy. Chociaż... odkąd tamci dowiedzieli się, co zrobił blondynie... Powiedzmy, że dostanie to, na co sobie zasłużył.
- Mam nadzieję, że spuszczą mu porządny wpierdol. Wydawał się strasznie protekcjonalnym gnojkiem - odpowiedziała Heidi. - Wracam do miasta, zorientować się, jak wygląda cała sytuacja, w razie gdybyście mieli coś jeszcze spieprzyć. Dam wam znać, jeśli tylko się czegoś dowiem.
Kiedy oboje zniknęli już z pola naszego widzenia, Edward zabrał mi słuchawkę i lornetkę i włożył je z powrotem do kieszeni spodni. Następnie zaczął się wycofywać, idąc tą samą drogą, która wcześniej tu dotarliśmy.
Gdy byliśmy już na ziemi, chwycił mój nadgarstek i znowu zaczął mnie za sobą ciągnąć. Tym razem nie odezwałam się ani słowem. Kiedy doszliśmy do domku, wdrapałam się na jego plecy i razem z nim – przez okno – dostałam się do mojego pokoju.
Edward wspiął się tam bez żadnych problemów, a będąc już na miejscu, postawił mnie na podłodze.
- Wszyscy są tak zajęci, że pewnie nawet nie zauważyli, że zniknęłaś, ale bezpieczniej będzie, jeśli pokażesz się teraz na dole. Powiedz temu dużemu kolesiowi, że idziesz wziąć prysznic. Spotkamy się w łazience.
Praktycznie zbiegłam po schodach, chcąc jak najszybciej odnaleźć Jacoba. Musiałam w końcu dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi, a Edward był jedyną osobą, która mogła mi to powiedzieć.
- Hej, Bella. Najwyższa pora wstawać - powiedział Jake. - Jesteś głodna?
Potrząsnęłam głową.
- Muszę wam coś powiedzieć. Pomyślałam tylko, że najpierw mogłabym wziąć prysznic.
- Jasne, daj znać, jeśli będziesz potrzebować pomocy. - Mrugnął.
- Świnia - odpowiedziałam pośpiesznie i zaraz ruszyłam z powrotem na górę. Zgarnęłam po drodze mój plecak i wbiegłam prosto do łazienki.
Edward zamknął drzwi i przekręcił kluczyk.
- Odkręć wodę - wyszeptał.
Niepewnie odsunęłam zasłonę prysznica i odkręciłam kurek. Dźwięk lecącej wody ułatwiał nam rozmowę, bez potrzeby obawiania się, że ktoś nas przypadkiem usłyszy. Zaciągnął mnie w najodleglejszy kąt łazienki, tak abyśmy znajdowali się z dala od drzwi.
- Co tu się, do diabła, dzieje, Edward? Kim byli ci ludzie?
- Chyba rozpoznałaś Heidi - odpowiedział. – To właśnie jej szukałem wtedy, kiedy zaczepiłem cię w łazience. Wiedziałem o niej tylko tyle, że była ładna, miała ciemne włosy i tatuaż na karku.
- Kto... - zaczęłam, ale Edward mi przerwał.
- Zaraz do tego dojdziemy - warknął cicho. - Z tego co udało mi się wywnioskować, Heidi miała się upewnić, że ty i twoi przyjaciele traficie do tego domku. Został wcześniej tak przygotowany, zaopatrzony w jedzenie, żebyście poczuli się tu wystarczająco bezpiecznie, aby zostać. Wtedy mieli nadejść tropiciele. Chcą wziąć was wszystkich - część żywych, część martwych. Cały czas próbuję się dowiedzieć, dla kogo pracują, ale żeby to zrobić, muszę najpierw dostać się do pewnego ukrytego w skałach przejścia. Wcześniej powinienem jednak pozbyć się tropicieli, ale przydałoby się też złapać jednego, od którego wyciągnąłbym trochę informacji.
- Dlaczego to robisz? Nie wiedzą, że tutaj jesteś. Mógłbyś bez przeszkód uciec - wyszeptałam.
Zobaczyłam, jak jego szczęka się zaciska.
- Dwa tygodnie temu moja młodsza siostra przyjechała tu ze swoimi przyjaciółmi. Zadzwoniła do mnie jeszcze pierwszej nocy i powiedziała o dziewczynie z „odjazdowym tatuażem”, która miała zawieźć ich na szlak. Trzy dni później odezwała się ponownie. Ledwo ją słyszałem, ale wiedziałem, że coś jest nie tak. Powiedziała, że jacyś ludzie zabili jej przyjaciół, a teraz ścigają i ją. Wtedy krzyknęła i rozmowa się urwała. Jestem tu po to, żeby odnaleźć moją siostrę i zabić tych pojebanych potworów, którzy ją skrzywdzili.
Niepewnie zaczerpnęłam powietrza.
- Przyjdą po nas. Co mam powiedzieć reszcie? Jak mogę ich stąd wydostać? - Nie chciałam, żeby to co stało się tej dziewczynie i jej przyjaciołom, przytrafiło się i nam.
- Powiedz im, co zobaczyłaś, ale nie wspominaj nic o mojej siostrze. Jeśli ona... - przerwał i potrząsnął głową. - Nie chcę fundować jej jeszcze większego niebezpieczeństwa, niż jest to potrzebne. Jeśli dowiedzą się, kim jestem, tym gorzej dla niej.
Skinęłam. Gdyby złapali któregoś z nas, bez wątpienia przepytywaliby go tak samo, jak Royce’a. Nie wiedziałam, kto mógłby się złamać, więc wolałam nie ryzykować. Jacob nie wygadałby się, chcąc ratować samego siebie, ale zrobiłby to, gdyby chodziło o mnie, w związku z czym jemu też nie mogłam niczego zdradzić.
Nie chciałam nawet o tym myśleć. Nie wiedziałam, co bym zrobiła, gdyby to właśnie jego złapali. Może teraz już go nie kochałam, ale kiedyś - tak. Świnia, czy nie, to on zawsze się za mną wstawiał. Najdziwniejsze jest, że to chyba mój najlepszy przyjaciel.
- Musisz się umyć – powiedział Edward, przerywając moje rozmyślania.
Potrząsnęłam głową.
- Później podgrzeję sobie wodę, teraz będzie za zimna.
- Powiedziałaś reszcie, że idziesz wziąć prysznic. Przestań zachowywać się jak dziecko i właź do środka - odpowiedział.
- Mam już dość tego twojego dziwnego nastawienia do całego świata. Nie możesz zwyczajnie... - Wrzasnęłam, kiedy zaczął ściągać mi bluzkę. - Co ty, do cholery, robisz?
- Z reguły myję się nago - powiedział, zdejmując własny t-shirt. Kiedy moim oczom ukazał się jego wspaniały kaloryfer, nagle cały pomysł z zimnym prysznicem nie wydawał się już taki zły. Ale mimo wszystko nie było mowy, żebym miała myć się z tym nieznajomym... tym pociągającym i seksownym nieznajomym.
- Nie wejdę tam - powiedziałam buntowniczo. Jego spodnie wraz z bokserkami zdążyły już opaść na podłogę. Tak bardzo próbowałam skupić się na niepatrzeniu w dół, że nawet nie zauważyłam, kiedy dobrał się do moich szortów, zanim te, razem z majtkami, nie zaczęły zsuwać się po biodrach. Wytrzeszczyłam oczy.
- Co proszę?
Przycisnął rękę do moich ust.
- Nie chcesz chyba, żeby usłyszeli, że z kimś rozmawiasz. – Drugą ręką zaczął odpinać stanik. – A teraz właź pod ten pieprzony prysznic!
Nie pozostawił mi wyboru, podnosząc i stawiając w wannie. W momencie zetknięcia z zimną wodą całe ciało przeżyło szok, ale było to niczym w porównaniu z tym, co poczułam, kiedy jego skóra dotknęła mojej. Zaczęłam drżeć.
- Gnojek. Z... z... amarzam.
- Wystarczy, że coś odwróci od tego twoją uwagę - odpowiedział, muskając ustami moje ucho. Stał za mną, trzymając w ręku kostkę mydła. Schylił się, a ja zostałam pozbawiona ochrony przed zimną wodą, jaką do tej pory stanowiło jego ciało. Zadrżałam jednak z zupełnie innego powodu, kiedy szorstkie ręce dotknęły mojej skóry. Mył mnie centymetr po centymetrze, począwszy od samych stóp.
- Edward. – Zatrzymałam go, kiedy dotarł nieco wyżej. Mimo że nie chciałam tego robić, musiałam. Nie mogłam mu na to pozwolić.
- Chcę cię tylko umyć, Bello – powiedział cicho. – Zabierz ręce.
Te, zupełnie bez mojej zgody, opadły wzdłuż boków. Gdy mnie dotknął, poczułam, jak zaczynają mi mięknąć kolana, ale on owinął ramię wokół mojej talii, pomagając utrzymać się na nogach. Zamknęłam oczy, kiedy jego palce jedynie mnie musnęły, nie wślizgując się głębiej, dokładnie tak, jak tego rozpaczliwie pragnęłam, jednak nawet o to nie poprosiłam. Od tej chwili nawet woda nie wydawała się już taka zimna.
Następnie przeszedł do mojego brzucha, pleców, ramion. W końcu jego ręce zbliżyły się do piersi. Pieścił je, wcierając w nie mydło. Ścisnął oba sutki i zbliżył się, pozwalając poczuć, jak jego wzwód napiera na mnie zaraz powyżej tyłka. Przytrzymał je nieco dłużej, niż było to potrzebne, zanim ze smutkiem wypuścił. Czułam, jak jego ręce dotykały moich włosów, nakładając na nie szampon. Kiedy już skończył, odwrócił mnie przodem do siebie, ujął twarz w dłonie i świdrującym spojrzeniem zaczął wpatrywać się w moje oczy. Cokolwiek chciał wtedy powiedzieć, nie zrobił tego.
- Musisz się wysuszyć – wydyszał – i ogrzać.
Odsunęłam się od niego, kiedy sam zaczął się myć, nie pozwalając mi sobie pomóc. Chyba i tak za bardzo drżały mi ręce, żebym się do tego nadawała. Nadal nie zakręcając wody, wyszedł spod prysznica, biorąc kilka ręczników. Zaskakująco szybko wysuszył mnie, po czym jeden z nich, niczym koc, zarzucił na moje ramiona, samemu się w tym czasie ubierając.
- Muszę iść – wyszeptał. – Powiedz swoim przyjaciołom, co widziałaś. Przekaż im, że jeżeli tu zostaną, zginą. – Skinęłam, a on tymczasem jeszcze raz ujął moją twarz. – Uważaj na siebie.
I już go nie było.
Kiedy otrząsnęłam się z oszołomienia wywołanego pożądaniem, mogłam w końcu się ubrać i wrócić na dół. Wszyscy dość niechętnie zgromadzili się w pokoju i czekali, aby usłyszeć, co chciałam im ogłosić. Mogłabym nawet powiedzieć, iż irytowali się, że śmiałam im przerwać dotychczasowe zajęcia.
- To nie zwierzę zaatakowało Emily – zaanonsowałam. – To tropiciele. Nie wiem, ilu ich jest, ale chcą nas złapać. Żywych lub martwych. – Jake już wyglądał na rozwścieczonego, ale ja kontynuowałam. – Kobieta-kierowca autobusu, która nas tu przywiozła i wskazała tę drogę – sama w tym wszystkim siedzi. Miała się upewnić, że tu trafimy. Chcieli, żebyśmy dotarli do domku. Wszystko o nas wiedzą.
Lauren przerwała.
- A jak się, ku***, niby o tym dowiedzieli?
- Royce – odpowiedziałam, ukradkiem zerkając na Rosalie. Wydawała się nie być tym ani trochę poruszona, ale ja wiedziałam, że dobrze umiała maskować swoje uczucia. – Złapali go, a on im wszystko powiedział. Chociaż to i tak w niczym mu nie pomogło. – Spojrzałam na Setha i Leę. – Sam i ci, który z nim byli, widzieli ich. Heidi, ta z autobusu, wściekła się, ale jeśli im się udało, to nam też. Musimy tylko trzymać się razem.
- Ja się stąd nigdzie nie ruszam – powiedział Tyler. – Sam sprowadzi dla nas pomoc. Teraz, kiedy już wiemy, że to nie żaden potwór, powinniśmy po prostu tu siedzieć i czekać, aż zjawią się gliny. Jest nas jedenaścioro. Moglibyśmy poradzić sobie z kilkoma tropicielami, tylko że to oni lepiej orientują się w okolicy. Wyprawa w las byłaby teraz dla nas zwyczajnym samobójstwem.
- Pieprzyć to. Ja się stąd wynoszę – powiedział Mike. Wszyscy zaczęli się kłócić i wracać do własnych zajęć.
- Ludzie! Przestańcie, musimy się trzymać razem! – krzyknęłam, ale nikt mnie nie słuchał. Nie było dobrze. – Hej!
Usłyszeliśmy głośny łomot, coś jakby rozpadającego się drewna, któremu wtórował jakiś cienki krzyk. Rozejrzałam się dookoła, chcąc zorientować się, czy aby nikt nie zniknął, ale w całym tym harmidrze było to niemal niemożliwe.
- Bells! – Jake chwycił moje ramię. – Idź na górę.
- Ale... – zaczęłam.
- Już, Bella! – krzyknął. Rosalie złapała moją rękę, ciągnąc w kierunku schodów.
- Rose, posłuchaj mnie. Oni tam wejdą. – Jeśli Edward dał radę, to tropiciele z pewnością też. Nie słuchała mnie i nadal wyrywała się na górę, a ja nie mogłam zostawić jej samej. - Rosalie!
Gdzieś obok nas roztrzaskała się jakaś szyba, a ja nagle zostałam przygnieciona do podłogi.
- Nie rzucaj się, skarbie. On chce cię żywą – mężczyzna warknął, kiedy próbowałam go z siebie zrzucić. Rose kopnęła go z całej siły w twarz, tak że jego głowa odskoczyła do tyłu. Szybko chwycił odłamek szkła i już się do niej z nim zbliżał, kiedy nagle, zupełnie znikąd, pojawił się Jacob i rzucił się na niego. Oboje upadli na podłogę i zaczęli się ze sobą szamotać. Rose pomogła mi zejść im z drogi, równocześnie musząc powstrzymywać przed ingerencją w walkę.
Jeden z nich, i nie byłam pewna który, zawył z bólu.
- Jake! – wrzasnęłam. Obaj, nie ruszając się, leżeli na podłodze, gdy nagle poczułam, że nie mogę zaczerpnąć powietrza.
Ulżyło mi dopiero, kiedy Jacob zaczął się powoli podnosić. Podbiegłam do niego i zarzuciłam ramię wokół jego szyi. Przytulił mnie, prawie wyciskając przez to ostatnie tchnienie, ale to się wtedy zupełnie nie liczyło.
- Nie żyje – powiedziała Rosalie, patrząc na drugiego mężczyznę. Jake objął mnie jeszcze mocniej.
- Dziękuję – wyszeptałam. Nie chciałam, żeby czuł się winny czyjejś śmierci, ratując przez to życie moje i Rose.
Wyswobodził mnie z uścisku i schylił się, chcąc wyciągnąć swój nóż tkwiący nadal w ciele tropiciela.
- Mają Tanyę i Erica. Zabrali ich żywych. Jessica, uciekając, wybiegła na zewnątrz, a Mike poszedł za nią. Do tej pory nie wrócili, więc nie wiem, co się tam stało. Jeden z nich próbował porwać Setha i złamał dzieciakowi rękę, ale Leah go uratowała. Zafundowała facetowi niezły cios klocem drewna, ale ten i tak zwiał.
- A co z Lauren i Tylerem? – zapytałam.
Zanim zdążył odpowiedzieć, usłyszeliśmy dochodzący z zewnątrz znajomy warkot. Jacob chwycił swój nóż.
- Trzymajcie się mnie. – Razem z nim zeszłyśmy na dół, zobaczyć, co się dzieje. Kiedy byliśmy już na ostatnich stopniach schodów, otworzyły się drzwi.
- Sam! – Leah krzyknęła. Nie zwracając na nas uwagi, podbiegł do niej, przyciągając do siebie w miażdżącym uścisku. – Sam, co ty tutaj robisz?
- Wróciłem po ciebie, Lee-Lee. – Pocałował ją w czoło i w końcu zwrócił się do nas, nadal nie wypuszczając Lei ze swoich ramion. – Byłem na policji. Myślą, że jesteśmy bandą jakiś szalonych nastolatków wymyślających sobie niestworzone historyjki. Powiedzieli, że Emliy zaatakował niedźwiedź i wysłali kogoś z nadleśnictwa, żeby się tym zajął. Mam teraz wystarczająco dużo paliwa, żeby dojechać do miasta, ale znowu nie mogę wziąć was wszystkich.
- Musisz zabrać Setha – powiedziała Lea. – Tropiciele złamali mu rękę.
- Nigdzie bez ciebie nie jadę, siostrzyczko – chłopak wtrącił.
- Ja też – dodał Sam.
Tyler chodził nerwowo po pokoju.
- Nie jadę. Nie ruszę się z tych gór, dopóki nie zabiję tej suki, która nas tutaj przywiozła.
- Jestem z Tylerem – powiedziała Lauren. – Nikt bezkarnie nie ma prawa marnować mojej przerwy wiosennej. – Idioci.
- Zostaliście wy troje – Sam zwrócił się do Jacoba, Rosalie i mnie. – Kto jedzie?
Spojrzeliśmy na siebie nawzajem. Ja się bez Jake’a nigdzie nie ruszałam.
- Rose, dlaczego ty masz nie jechać?
- Nie ma mowy – odpowiedziała stanowczo. – Powiedziałam, że wyjadę stąd, ale tylko razem z tobą. Może i jestem suką, ale przynajmniej lojalną.
Jake spojrzał na mnie błagalnie, ale potrząsnęłam głową. Sam w końcu zrozumiał, że już nikt więcej nie pojedzie.
- Zrobię wszystko, co będę mógł, żeby przysłać wam pomoc. Nie poprzestanę, dopóki ktoś was stąd nie wydostanie – obiecał.
Skinęłam.
- Trzymajcie się.
Uśmiechnął się smutno.
- Wy też.
I odjechali.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Nie 9:39, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 7 razy
Zobacz profil autora
rani
Dobry wampir



Dołączył: 23 Gru 2008
Posty: 2290
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 244 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze Smoczej Jamy

PostWysłany: Pią 16:53, 16 Paź 2009 Powrót do góry

Oooo!! Ależ świetny rozdział.
Ależ mi się ten Edward podoba. Taki mściciel z niego.
Scena pod prysznicem @.@ O mój Boże. Tak z nieznajomym? Nie powiem, gorąco Laughing Mam nadzieję, że to było tylko zapowiedź Mr. Green
I chyba już coś Edward do niej czuję.
Ci tropiciele... trochę się rozczarowałam. Myślałam, że to będzie jakiś potwór, czy coś innego równie strasznego. A to zwykli ludzie. Hmm...
Strasznie mi się podoba Jacob. Że ma świńskie uwagi w stosunku do Belli, to jest nawet śmieszne. Ale broni wszystkich, jest inteligentny i umie walczyć.
Rosalie też jest fajną postacią. Twarda, niezależna. Nie siedzi i ni rozpacza.
Reszta za to strasznie mnie wkurza. Zachowują się, jakby nic się nie działo. Straszne głupki. Oprócz może Sama, Setha i Leah.
Jestem ciekawa, jak to się dalej rozegra. Czy tylko Bella, Edward, Rosalie i Jacob będą z nimi walczyć? Czy siostra Edwarda żyje?(pewnie Alice?) i w ogóle, czego chcą ci ludzie?

Świetny rozdział.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pią 17:03, 16 Paź 2009 Powrót do góry

O cholerka! Ale świetny rozdział. Tyle akcji, zaczynają się powoli rozwiewać moje wątpliwości. Tylko, tak jak rani, trochę jestem zawiedziona. Też myślałam, że będzie to jakiś potwor czy coś... A to zwykli ludzie. Trochę zalatuje mi Zmierzchem i sceną z tropcielem-Jamesem. No, ale może tak miało być. Scena z Bellą i Edwardem pod prysznicem... Omg. Nie zna go w ogóle i od razu pod prysznic? Albo Edward z tą swoją propozycją, że ją umyje xD Hm, rozdział przetłumaczony był w miarę płynnie, tylko wkurzały mnie te częste "tak", ale o tym napisałam Ci na gadu.

Mam nadzieję, że A.Rose znajdzie trochę czasu i nie będziesz kazała nam długo czekać na piąty rozdział Wink FF jest zakończony i naprawdę ledwo powstrzymuję się od oryginału :P

Przepraszam za taki krótki komentarz. Ty mnie rozpieszczasz długimi, konstruktywnymi, a ja Ci takiego o daję. Rolling Eyes

Pozdrawiam, ścisiam, życzę duuuuuuużo czasu becie i Tobie, na betowanie mojego FF i tłumaczenie :D,
Rath


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pią 18:20, 16 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
<RUDA>
Zły wampir



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:03, 16 Paź 2009 Powrót do góry

Ło jejku jejku ale się dzieje!!
Prysznic, atak wow mTwil świetnie że dodałaś rozdział. Czekałam na niego bardzo długo i wreszcie się doczekałam. Świetny rozwój akcji - coraz więcej się dzieje.
"- Nie ma mowy – odpowiedziała stanowczo. – Powiedziałam, że wyjadę stąd, ale tylko razem z tobą. Może i jestem suką, ale przynajmniej lojalną. " Heh ta Rosalie. Tym mnie ujęła :D
Sam robi tu troszkę za wybawiciela. Raz na jakiś czas przyjeżdża autem i wybawia tylko kilku wybrańców. Wkracza jak Rambo na scenę gdy się źle dzieje. Ciekawe czy wszystkich tak wybawi czy może jego rolę przejmie Edward ?
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. mTwil tym razem nie każ czekać mi tak długo bo zwariuję :P
Pozdrawiam i życzę weny :*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Swan
Zły wampir



Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 40 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P

PostWysłany: Pią 18:07, 16 Paź 2009 Powrót do góry

Rathole napisał:
Scena z Bellą i jacobem pod prysznicem... Omg.

?

Matko. Ten rozdział jest niesamowity. Tak, dobra, może nie jestem za oryginalna, ale co innego można o nim powiedzieć?
Nie betowany, powiadasz... I co z tego?! Nie było wielu błędów, jeśli wgl jakieś były. Nie wiem.
Skupiłam się na tekście i tym ogromie akcji xD
Scena pod prysznicem była... była... genialna, podniecająca, zabójcza.
Tylko czemu, do cholery, on jej nie pocałował?
Dobra, czaję, byłoby zbyt... romantycznie?! Wcale nie! To byłoby takie... dopełnienie :D
Podczas walki myślałam, że Jake... Nie, dobra. Wiedziałam, że on nie zginie. Ale był moment wahania. No i właśnie wtedy myślałam, że się popłaczę.
Dobra, ogólnie Jake to kretyn.
Ale słodki, kochany, odpowiedzialny kretyn. No i to jak bronił Belli... :D
Rosalie też jest tu niesamowitą postacią. Właśnie tak sobie ją wyobrażałam... W sensie kiedy nie krytykuje ludzi xD Niby zimna suka, ale to tylko pozory. Naprawdę jest lojalna i... Świetna po prostu no xD
Życzę weny, CZASU, chęci i motywacji do dalszego tłumaczenia.
(Matkooo nie mogę się doczekać xD)

Pozdrawiam,
Swan


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Pią 18:12, 16 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Susan
Administrator



Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 732 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 18:18, 16 Paź 2009 Powrót do góry

No nareszcie nowy rozdział! :) Myślałam, że się już nie doczekam, naprawdę! No ale już jest, więc się bardzo z tego powodu cieszę :) dzięki, że tłumaczysz ten ff :*


Zdziwiło mnie pojawienie się Edwarda w domku. No i potem fajnie wyskoczył z Bellą przez okno :D Przypomniała mi się scena z filmu Twilight, gdy Edward też wyskakuje z Bells i trafiają na drzewo :P Dziwię się, że zaryzykował i chciał pokazać jej z kim mają do czynienia. Zdziwiło mnie to kogo tam zobaczyli w lesie. Nie spodziewałam się tego.
Zastanawiało mnie też bardzo czemu Edward właściwie się w to miesza. Teraz okazało się, że chodzi o siostrę. O to że ją spotkało to samo.
Rozwalił mnie rozbierający Bellę Edward xD a potem sam zaczął się rozbierać. Ten to ma pomysły :P A potem zaczął ją myć Laughing
I potem jak Edward poszedł sobie i Bella wszystkim opowiedziała o całej sytuacji i nastąpił atak. Parę osób zniknęło. Muszę przyznać, że aż oddech wstrzymałam. Przestraszyłam się, że Jacobowi coś się stanie. Na szczęście wyszedł cało z walki.
Pojawił się Sam.
Ale ten tekst:
Cytat:
- Nie ma mowy – odpowiedziała stanowczo. – Powiedziałam, że wyjadę stąd, ale tylko razem z tobą. Może i jestem suką, ale przynajmniej lojalną.

powalił mnie na łopatki :D szczere do bólu :P
Kurcze... skończyło się w takim momencie. A ja chcę więcej!!! :D
Muszę przyznać, że pomimo tego, że rozdział jest bez bety - nie zauważyłam żadnych błędów :) Widzisz jaka dobra jesteś? :P
Dobra, czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
seska
Dobry wampir



Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 21 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 19:35, 16 Paź 2009 Powrót do góry

Wbiło mnie w fotel Shocked
Dziś uświadomiłam sobie, że nie czytałam przedostatniego rozdziału, więc 2 smakowite kąski na mnie czekały :)
Rozdział taki... gorrrrący... Embarassed Bella ma za dobrze :P

Dobrze, że akcja się zagęszcza, a jednocześnie mamy lepszy obraz sytuacji :) Ach, jak ja lubię czuć dreszczyk emocji Cool
Czy ci tropiciele są na pewno ludźmi? Co nimi kieruje? Tak, wiem... dowiem się z następnych rozdziałów :P

Bo ja teraz zaczynam snuć teorie, że to jednak nie zwykli ludzie są Wink No i Edward... zaskoczył mnie z lekka Wink Jak jakiś terminator czy inny cyborg sobie skacze z okna, po drzewach... :P

Proszę ślicznie o więcej :D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Sob 8:17, 17 Paź 2009 Powrót do góry

nioch-nioch-nioch ... Edward pod prysznicem - nioch-nioch-nioch... od razu poprawił mi się dzień :)

akcja trzyma w napięciu bardzo... cały czas... bardzo fajny ff-horror... trzeba przyznać,że autorka ma głowę i to nie pustą (chwała jej za to)

mTwil - błagam nie każ mi czekać miesiąca... błagam...błagam na kolanach...naprawdę ładnie proszę :)

pozdrawia
kirke


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
AngelsDream
Dobry wampir



Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 10:03, 17 Paź 2009 Powrót do góry

Nadciąga Angels, która, jak wiadomo, kocha mrok i niebezpieczne klimaty, a jak nie wiadomo, to znaczy, że ktoś nie czytał Nienasycenia i niech żałuje. :P

Najpierw smęcenie:

1. Rozdział:

Cytat:
Mam w dupie całą tą przerwę.

Tę przerwę. Zdecydowanie.

Koniec smęcenia.

O nieba! To jest dobre! Może niekoniecznie tak logiczne, jakbym sobie tego życzyła, ale na pewno pełne niedopowiedzeń i napięcia i jakiegoś takiego strachu, który przypomina ten nocny, gdy zakrywamy nogi kołdrą, żeby nie porwał nas potwór spod łóżka.

No i wątek z Edwardem - raz można Belli pozazdrościć, to nic, że macał ją ktoś, kogo ledwo zna - ważne, że był to nasz boski Adonis i cud nad cudami. [Trochę ironii, ale nie do końca - tylko trochę].

I cholera! Niech ktoś mi powie, że pies się nie przydaje. Wiadomo, że jego też można unieszkodliwić, ale dobrze wyszkolony jest lepszy od broni, a z daleka ostrzeże, że ktoś się zbliża - psy górą! A skoro już jesteśmy przy tym, to aż szkoda, że wszyscy są ludźmi. Z drugiej strony całkiem ciekawie oddano ich charaktery i widać, że z postaciami nie łączy ich tylko imię, żeby czytelników było więcej. Tylko czemu Sethowi złamali rękę, sniff? :(

Same rozdziały są krótkie i zwarte - czytało mi się je naprawdę dobrze - wzrok nie uciekał gdzieś na zdania poniżej, czyli tłumaczka i beta się spisały - oby tak dalej!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Milenkaa
Człowiek



Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Edbertowa.

PostWysłany: Sob 11:14, 17 Paź 2009 Powrót do góry

O cholera. Ale się narobiło.
Muszę powiedzieć, że bardzo wkręcił mnie ten FF. Jest najbrardziej oryginalnym z tych, które przeczytałam. Tłumaczenie też jest świetne. A Edward taki eh ;DMam nadzieję, że nowy rozdział pojawi się już niedługo.

M.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Milenkaa dnia Sob 11:16, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Zmierzchowa fanka
Wilkołak



Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 103
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 41 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spod pióra S. Kinga

PostWysłany: Sob 12:42, 17 Paź 2009 Powrót do góry

Dobra, dobra. Ociągałam się z przeczytaniem TDH, ale jakoś się przełamałam.
Oryginalny pomysł, nawet bardzo, to mi się podoba.
Cała reakcja Belli na Edłardo jest nieco naciągana, taka jak zawsze. Jaki on boski, same achy i ochy Rolling Eyes No ale okey, to wola autorki. Nie pasuje mi tutaj też Jacob, chociaż nie, pasuje, to zachowanie Belli w stosunku do niego mi się nie podoba. Wiem, że jest chamski, ale też taki uroczy. Chociaż raz mógłby być Jacob zamiast Ediego <naburmuszona>. Najbarwniejszą postacią jest bez wątpienia Rose, lubię ją, bardzo, bardzo.
Cieszę się, że oprawcami okazali się ludzie a nie jakiś potwór. Całość jest przez to wiarygodniejsza, a ja wolę teksty 'zło kontra dobra'.
Charakter Bells jest cudowny, serio. Coraz częściej zauważam, że w opowiadaniach nie jest już sierotą i łamagą, tylko ma swoje zdanie, posiada niezły charakterek.

Jeżeli mam być szczera to spodziewałam się czegoś lepszego, ale i tak mi się podoba. Nie ma co jojczeć, tylko czekać na kolejny rozdział.

Życzę weny!

Pozdrawiam,
ZF.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Zmierzchowa fanka dnia Sob 12:46, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 19:07, 17 Paź 2009 Powrót do góry

Trafiła na tego ff'a niedawno. I powiem szczerze, że horrorów nie lubię. ale tych filmowych, bo te spisane... Są po prostu idealne. Niecierpliwiłam się bardzo, gdy skończyłam 3 rozdział. Kocham takie ff'y, bo trzymają w napięciu, jak np. TDH lub TPW.

Akcja pod prysznicem... Zadziwiająca... Pisałaś na wstępie, że straszyć będą tylko ludzie, a tu Edward z 2 piętra wyskakuje... No ładnie.

Rozdział świetny, Czasu i Weny życzę!


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Sob 19:08, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
BaaaSsia
Wilkołak



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 116
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 19:26, 17 Paź 2009 Powrót do góry

Świetny rozdział.
Tropiciele?Wow nieźle...A kąpiel Edwarda i Belli-grh...
Nie jade jeste suką,ale lojalną-to było mocne...
Nie moge się doczekać kolejnego rozdziału!
Weny i czasu!
Pzdr.;


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 22:52, 17 Paź 2009 Powrót do góry

Na początek zauważone przeze mnie nieścisłości (powiedzmy):
Cytat:
- Niech ci będzie. Wciągnąłeś coś od tego nadzianego dzieciaka?

Wyciągnąłeś.

Cytat:
Nie chcę fundować jej jeszcze większego niebezpieczeństwa, niż jest to potrzebne.

Dwie możliwość - albo tylko 1 część zdania, albo wyrzucić jeszcze, bo jest raczej nie potrzebne.

Cytat:
Rose pomogła mi zejść im z drogi, równocześnie musząc powstrzymywać przed ingerencją w walkę.

Powstrzymując zamiast - "musząc powstrzymać" wydaje mi się to delikatnie niepotrzebne...

Ogólnie rozdział bardzo interesujący - tajemniczy (nadal nie wiem, o co biega... :P), wciągający (szczególnie momenty pod prysznicem... Twisted Evil ), zajmujący (jestem po spacerze i jest mi piekielnie zimno, ale nie mogłam oderwać się, żeby zrobić sobie herbatę... :)).
Tłumaczenie jest bardzo dobre. Najwyższy poziom mTwil. Błędy zarejestrowałam nieliczne - jak widać. Podobało mi się. Tak w pełni serio!

Jeszcze muszę powiedzieć (pewnie się powtórzę...), że kocham Rosalie! A w tym ff jest niesamowita. Bad Edward? Jest jak najbardziej w moim guście, a mam niezwykle wysublimowany ten "zmysł".
Po resztą... Wszystkie postacie są cudownie skonstruowane. I ta akcja...
MIODZIO Kwadratowy

Weny życzę!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Wto 20:12, 20 Paź 2009 Powrót do góry

kiedy Edward mówi
Cytat:
- Muszę iść – wyszeptał. – Powiedz swoim przyjaciołom, co widziałaś.
miał na myśli to co widziała przez lornetkę , ale oczywiście ja i moje sprośne myśli wyobraziły sobie coś innego , jak zwykle w najgorszych chwilach , kiedy życie bohaterów jest zagrożone , musi paść jakieś hasło które rozbroi moje nerwy i padnę ze śmiechu. "A widziałaś cudnego Edwarda pod prysznicem, muskającego Twoje delikatne ciało. Niech Jacob świnia będzie zazdrosny" ;p : )

o , tak chcemy dalej! błagamy!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Nie 20:52, 25 Paź 2009 Powrót do góry

O jeju.
To jest .. jest .. to .... poprostu... achhh rewelka :)
I jakie tajemnicze :)
Kocham Kambrie Rain, jest genialna :)
No i oczywiście pokłony dla tłumaczki :)
Fajny pomysł, dodanie Royce’a. Ciekawa jestem gdzie są, Jasper, Emmett i Alice, no i właściwie o Edwardzie też za dużo nie wiem. Zastanawia mnie fakt zniknięcia siostry Edwarda, czyżby to była Alice...
Ogólnie jestem zachwycona.
Pozdrawiam i Ave vena


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Czw 0:03, 29 Paź 2009 Powrót do góry

Dziękuję wam wszystkim za komentarze.

rani, czy ci ludzie naprawdę są tacy "zwykli"... Kwestionowałabym to, ale i tak już zapewniam - "zwykli" nie są.

Rath, yeah, ja ci walę wypracowania, a ty mi takie skrawki? No ok, wybaczę, ale liczyłabym kiedyś na kk z prawdziwego zdarzenia.

<RUDA>, dziać to się będzie działo za kilka rozdziałów. To są dopiero przedbiegi ;P

Swan, danke, danke, za pocieszenie w sprawie błędów. Ciężko jest robić za swoją własną betę Wink

Susan, zupełnie nie połączyłam tej sceny z filmem, ale rzeczywiście masz rację Smile Mów mi, że spieprzyłam sprawę czy coś takiego, bo tekstami typu: "Widzisz jaka dobra jesteś?" mnie tylko rozleniwiasz. Ale miło mi Smile

seska, tak jak już wspomniałam, co do ich zwyczajności można dyskutować. Akcja. Emocje. To tak naprawdę czeka was dopiero w piątym rozdziale.

kirke, aż nie wiem, co odpisać na twoje błagania. Cieszę się, że masz do mnie taką cierpliwość Wink

Angels, tak, żałuję, że nie czytałam Nienasycania, ale ostatnio czytam tylko swoje tłumaczenia i tekst, który betuję. Postaram się kiedyś znaleźć chwilkę i wpaść do ciebie. Teraz też wolałabym, gdyby ten ff był AH, ale co począć. Takim go autorka napisała. Ale muszę jeszcze wspomnieć - nawet nie wiesz, jak zaskoczył mnie twój komentarz. To że tu zajrzałaś. Jest mi ogromnie miło Smile

Zmierzchowa fanka, Bella zawsze musi od pierwszego wejrzenia zakochać się w Edziu. Taka kolej Twilight Wink

dotviline, dziękuję za wpisanie błędów. Jednak czytanie testu nawet kilkanaście razy nie zapewnia wykluczenia wszystkich pomyłek. Zgodzę się, że wszystkie postacie są tu świetnie opisane. A pojawi się ich jeszcze kilka, wśród nich moja ulubiona Smile

uskrzydlona, hehe, nawet ja tego sobie z tym nie skojarzyłam, ale serio można tak to zinterpretować Very Happy

Maya, jeden z nowych bohaterów pojawi się... niebawem.



Na koniec zostało mi ogłoszenie. Ok, bez zbędnych ceregieli:

ZAWIESZAM TŁUMACZENIE.

Przerastają mnie dwa teksty plus trzeci do betowania, a w dodatku, na pierwszym miejscu, szkoła, masa sprawdzianów, przygotowania do konkursu i kilka godzin tygodniowo dodatkowych zajęć. W weekend ostatnio też praktycznie mnie nie ma albo mam inne zajęcia. Poza tym - na jakiś czas straciłam moją stałą betę. Mam już zastępczą, ale nie chcę jej obciążać dwoma tekstami (do kogo jak do kogo, ale do mnie nie dociera przesłanie statusu "zajęta" w ogłoszeniach bet ;P). Musiałam wybrać - albo MNiP, albo TDH. To pierwsze ciągnę już od sporego czasu i chciałabym w końcu skończyć tę przygodę. TDH jest dla mnie przyjemniejszym tekstem i to jego wolę zostawić na chłodne, zimowe wieczory. Mam nadzieję, że choć w pewnym stopniu zrozumiecie moją decyzję. Na pewno nie porzucę tego tłumaczenia. To kwestia tygodni... miesięcy...? Na pewno zajmę się tym już na poważnie wtedy, kiedy skończę MNiP lub - druga możliwość - kiedy A.Rose wróci na forum. Raczej nie wcześniej. Chyba że zlikwidują obowiązek szkolny.
Dziękuję wszystkim, którzy to czytają lub czytali i jednocześnie bardzo was przepraszam, ale z racji, że sprawa tak się opóźniła już na samym początku, teraz - kiedy rok szkolny na dobre się rozkręcił - nie pociągnę tego.
Postaram się, żeby kiedy wrócę, dodawać rozdziały regularnie i o wiele częściej niż teraz. Mogłabym nie zawieszać, ale wtedy byłoby tak, jak do tej pory - rozdział na miesiąc.
Uff, najcięższe już za mną. Powiedziałam. Naprawdę jest mi bardzo przykro, ale muszę. Niestety - szkoła najważniejsza.
Jeszcze raz przepraszam i zapraszam... za jakiś czas.

Pozdrawiam,
mTwil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
kirke
Dobry wampir



Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 169 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów

PostWysłany: Czw 7:40, 29 Paź 2009 Powrót do góry

nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee Uwaga
no to co ja teraz zrobię ?
pozostaje mi tylko wersja oryginalna

mam nadzieje, że 'za jakiś czas' to nie będzie długo.. zdążyłam bardzo polubić ten ff

p.
k.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
<RUDA>
Zły wampir



Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 317
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 17:40, 29 Paź 2009 Powrót do góry

O Boże !! Shocked
mTwil dopiero co uświadomiłaś mnie ze to przedbiegi a tu zawieszasz tłumaczenie ... Crying or Very sad
Rozumiem szkoła na pierwszym miejscu, ale liczę na to że jeszcze kiedyś zawitasz na forum z kontynuacją. Nic więcej mi tu nie zostaje jak życzyć czasu.
Gorąco pozdrawiam Wink
<RUDA>


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mTwil
Zły wampir



Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 80 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka

PostWysłany: Nie 13:35, 08 Lis 2009 Powrót do góry

rozdział nie był betowany


Rozdział 5
Nadleśnictwo


Z szesnastki została nas już tylko piątka. Sześcioro uciekło. Trójkę złapano. Dwoje zaginęło. A to dopiero druga noc w lesie. Jacob i Tyler wydostali z domu ciało zabitego tropiciela. W mojej głowie nadal rozbrzmiewały jego słowa. On chce cię żywą. Kim był, do cholery, ten „on” i dlaczego chciał właśnie, ku***, mnie? Musiałam się czegoś napić.
- Oni tu wrócą - powiedziała Rosalie. – Naprawdę, nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł, tak po prostu tu siedzieć.
Miała rację. Potrzebowaliśmy jakiegoś planu. Inaczej znaczyłoby to, że czekamy już tylko na śmierć. Powinnam pójść na tę plażę razem z resztą normalnych uczniów college’u. Ale gdzie, do diabła, podziewał się Edward? Dlaczego do tej pory jeszcze się nie zjawił? Złapali go? Wstałam i zaczęłam krążyć po pokoju. Mój umysł powoli świrował. Musiałam się uspokoić.
Kiedy tylko Jacob wrócił, od razu podszedł do nas. Zostawiał mnie samą tylko w sytuacjach, gdy było to naprawdę konieczne.
- Znaleźliśmy kilka noży i trochę połamanych desek. To nie za dużo. Praktycznie nie ma szans, żeby pomoc dotarła tu przed powrotem tropicieli. Musimy ukryć się gdzieś, gdzie nie uda im się nas zaskoczyć, a my będziemy widzieć, że nadchodzą.
- Najlepiej gdzieś, skąd my ich zobaczymy, ale za to oni nas nie – dodał Tyler, ostrząc swój nóż.
- Naprawdę, mnie się to też nie podoba, ale musimy zgasić wszystkie świece. Dopóki będzie tu tak jasno, mogą nas bez problemu obserwować – powiedziałam. Nie uśmiechało mi się, że od tej pory mamy siedzieć po ciemku, ale lepsze to, niż umożliwienie tropicielom zdobycia chociaż punktu przewagi.
Lauren jęknęła, ale – mimo wszystko – obkrążyła dom, zdmuchując każdy pojedynczy płomień.
- To i tak do dupy.
Minęło kilka minut, zanim w końcu udało nam się przyzwyczaić do ciemności. Wszyscy usiedliśmy w jednym pokoju i wyznaczyliśmy kolejkę do spania. Byliśmy tak czujni, że nawet najcichszy śpiew pasikonika czy podmuch wiatru zwiększał nasze napięcie. Nadeszła właśnie moja kolej na sen, kiedy w powietrzu rozległ się dźwięk kroków, z łatwością mnie ocucający.
- Ktoś idzie – Lauren wyszeptała.
Zajęliśmy nasze miejsca, przygotowani do stawienia czoła temu, co miało zaraz nadejść. Nie byliśmy do końca pewni, przeciwko komu stajemy, ale nie mieliśmy zamiaru poddać się bez walki. Im hałas dochodził z bliższej odległości, tym mocniej zaciskałam dłoń na moim nożu. Cała się trzęsłam. Myśl o tym, że miałabym zatopić w kimś jego ostrze, przyprawiała mnie o mdłości.
Drzwi otworzyły się, a Tyler rzucił się do przodu. Usłyszałam przeraźliwy krzyk, a zaraz potem jakiś znajomy głos.
- Crowley! Przestań! To my!
Mike i Jessica.
- ku***! – Tyler krzyknął. – Jesteście nienormalni? Mieliśmy was zabić?
- Chłopie, skąd mogliśmy wiedzieć, że będziecie czekać tu z nożami? – Mike odkrzyknął.
- Mniejsza o to, gdzie wy, do cholery, byliście? – Lauren zapytała.
Jessica nadal nie mogła złapać oddechu.
- Ja... spanikowałam i wybiegłam z domku. Wiem, że to było idiotyczne. Mike pobiegł za mną. Tak mi przykro, że was zostawiłam.
- I prawidłowo! – Lauren krzyknęła.
- Daj już, do kurwy, spokój – Mike powiedział, stając pomiędzy dziewczynami.
- Zamknąć się! – wrzasnęła Rosalie, skupiając na sobie naszą uwagę. – Kiedy tropiciele wrócą, chciałabym móc ich usłyszeć. Nie mam zamiaru zginąć tylko dlatego, że wy nie umiecie się opanować. Ta dwójka zachowała się jak dupki i zwiała. Ale teraz wrócili. Niech każdy weźmie swój nóż i czeka tu razem z nami. Albo niech spróbuje własnych sił w lesie.
Czy to byłby zły moment, gdybym zaczęła bić brawo?
Mimo że dalej się nie uspokoili, poszli za jej radą. Jessica nie chciała chociażby wziąć do ręki swojego noża, więc Mike dał jej jakąś połamaną deskę. Mnie samej też nie podobała się wizja zadźgania kogoś, ale gdybym musiała działać, z pewnością nie zaryzykowałabym użycia do tego swojej własnej siły.
- Bella – Tyler wyszeptał. – Mówiłaś, że tam byłaś. Widziałaś ich. – Skinęłam powoli, niepewna do czego pił. – Musisz pokazać mi, gdzie to było.
- Nie ma mowy – Jacob przerwał.
- Nie możemy tak po prostu na nich czekać, Black! – wyszeptał rozwścieczony.
Jacob pchnął mnie za siebie.
- Jeśli chcesz się zabić, to proszę bardzo, śmiało, ale nie zabierzesz ze sobą Belli. – Tyler obruszył się, ale odpuścił. Jake otoczył mnie ramieniem. – Nigdzie stąd nie wyjdziesz, słyszysz mnie?
Skinęłam. Nie musiał mnie nawet do tego specjalnie przekonywać.
Wróciły nerwowe chwile oczekiwania, z tym, że do naszego grona dołączyła jeszcze dwójka towarzyszy. Nie mogłam przestać myśleć o tym, co stało się z Tanyą i Ericem. Z tego co usłyszałam, Royce miał odpokutować za to, co zrobił Rosalie, i to w dodatku z nawiązką. Tanya i Eric – jak zresztą każdy – nie byli bez wad, ale i tak nie zasługiwali na coś takiego.
- Idę do łazienki – powiedziałam Rosalie. Nadeszła pora Jake’a na drzemkę i wiedziałam, że to była moja jedyna okazja, żeby pójść tam bez eskorty.
Jednak to nie był dobry pomysł. Myłam właśnie ręce, kiedy poczułam ostrze na szyi, a czyjaś ręka zakryła mi usta.
- Bella, posłuchaj. Nie zrobię ci krzywdy, jeśli tylko mnie posłuchasz. – Cholera. Tyler. – Musisz mi pokazać, gdzie ich widziałaś. – Ostrze przesunęło się jeszcze bliżej, prawie przecinając skórę. – Jeśli tego nie zrobisz, nie zawaham się, ku***, przed niczym. Rozumiesz? – Odsunął lekko nóż, abym mogła przytaknąć. – Dobra dziewczynka. Chodźmy.
Nie mogłam spanikować. Tyler Crowley stracił zmysły, ale ja nie miałam prawa zrobić niczego nieprzemyślanego. Uwierzyłam mu, kiedy mówił, że nic go nie powstrzyma. Dalej trzymał ostrze na moim gardle, kiedy wymykaliśmy się przez boczne drzwi. Ktoś mógłby nas usłyszeć. Z pewnością, ktoś mógłby za nami ruszyć.
- Tyler – wyszeptałam – błagam. Nie mam swojego noża. Zabiją mnie. Nie każ mi tam iść. - Byliśmy coraz bliżej skalnej półki, gdzie ukryta była sekretna jaskinia.
- Przykro mi. Nie mogę pozwolić ci teraz wrócić, Bello. Trzymaj się. – Uścisnął mnie i odszedł, zbliżając się do krawędzi skał.
Zaczęłam biec z powrotem, kiedy usłyszałam huk, a następnie krzyk Tylera. Odwróciłam się, żeby sprawdzić, co się stało i czy mogłabym mu jakoś pomóc, ale zostałam przyparta do drzewa, znowu mając usta zasłonięte czyjąś ręką.
- Cicho! Jest ich za dużo. – Edward.
- Co z Tylerem? – wyszeptałam. Dalej słyszałam jego krzyk.
- Nie możemy niczego... – Z powrotem przyłożył dłoń do moich ust i naparł sobą na mnie, przyciskając do drzewa.
- Proszę, proszę. Kogo my tu mamy? – czyjś głos cicho szumiał w oddali. – Pan Crowley.
Zacisnęłam powieki, modląc się, żebym nie wydała żadnego dźwięku.
- Ciekawe... chcą cię martwego, czy żywego. – Proszę, powiedz, że żywego. – Widzę, że to bez znaczenia, więc sam pozwolę sobie wybrać.
- Jesteś pojebany. – Zamknij się, Tyler!
- Co o tym myślisz, Victorio? - jakiś mężczyzna, najprawdopodobniej James, zapytał.
Wycie Tylera zostało ucięte przez przerażający chrzęst.
- Jak dla mnie był trochę za krzykliwy – kobieta odpowiedziała.
Zamarłam. Zabili go. Miałam tu zwyczajnie stać i słuchać, jak wykańczają Tylera.
- Bella – Edward wyszeptał. Nie wiedziałam nawet, jak długo tu staliśmy. – Powinnaś wrócić do domku.
- Zabili go. – Nie mogłam przestać o tym myśleć.
- Pieprzyć to, Bella. Oni tu wrócą. Chodź już. – Z łatwością przerzucił mnie sobie przez ramię, idąc tak cicho jak tylko mógł i kierując się w przeciwnym kierunku niż ten, gdzie byli tropiciele.
Dotarliśmy już prawie na miejsce, kiedy usłyszałam Jacoba.
- Postaw ją na ziemi albo pożałujesz, pieprzony skurwysynu.
- Nic wam nie zrobię, młody. Przyprowadziłem ją z powrotem do domku. Jeśli sam nie chcesz oberwać po dupie, radziłbym ci wejść do środka. – Głos Edwarda był spokojny, ale stanowczy. Szedł dalej, nie zwracając uwagi, czy Jacob podążał za nami, czy nie. Na jego szczęście, tak.
Kiedy weszliśmy do środka, postawił mnie na podłodze.
- Twój przyjaciel, Crowley, nie żyje.
Jessica ciężko westchnęła i ukryła twarz w piersi Mike’a. Jake objął mnie ramieniem.
- Kim, do cholery, jesteś? – zapytał.
- To bez znaczenia – odpowiedział oschle. – Nie przyszedłem tu po to, żeby wchodzić z wami w głębsze kontakty. Jestem tu, żeby powiedzieć wam, abyście zleźli mi, ku***, z drogi. Jeśli ktoś jeszcze wpadnie na inteligentny pomysł szukania tych poczwar, będzie miał do czynienia nie tylko z nimi. Za dużo czasu poświęciłem dla jakiś dzieciaków z college’u, żeby teraz wszystko spieprzyć.
Rosalie skrzyżowała ręce.
- Słuchaj, dupku, nie tylko ty przechodzisz tu przez piekło, tak? Na zewnątrz jest kilku psychotycznych tropicieli, wystrzelających nas jeden po drugim. Nie mamy zamiaru ich szukać.
Uśmiechnął się szyderczo.
- Tyler jakoś miał.
- I już go z nami nie ma – rzuciłam. – Nikt nie wiedział, co miał zamiar zrobić. Nie wytrzymał tego wszystkiego. Z nożem na gardle wyprowadził mnie stąd, ale to minęło, więc dajmy temu spokój. Kłótnie do niczego nas nie doprowadzą – podniosłam głos. – Nie możesz działać na własną rękę. Potrzebujesz nas tak samo, jak my potrzebujemy ciebie.
- Nie potrzebujemy go – warknął Mike.
Edward cisnął w jego stronę nożem, sprawiając, że Jessica wrzasnęła. Ostrze utkwiło w ścianie, zaraz ponad ramieniem chłopaka. Chciał się poruszyć, ale jego rękaw został przygwożdżony do ściany.
- O ku*** – powiedziała Lauren, patrząc raz na Edwarda, a raz na Mike’a.
Jacob wyciągnął nóż ze ściany.
- Nie obchodzi mnie, kim jesteś ani co tutaj robisz – oświadczył mu. – Chcę wydostać się z tych gór żywy. Jeśli to miałoby oznaczać, że mam ci pomagać, zrobię to. Już zabiłem jednego z nich.
- Laurenta – powiedział Edward. – Słyszałem, jak o tym mówili. Nawet się nie przejęli. W zamian, postanowili cię nie zabijać.
- Kogo jeszcze chcą żywego? – Jessica wyszeptała. – Kogo? – powtórzyła bardziej stanowczo.
- Nie wiem – Edward burknął.
Słońce powoli wschodziło. Pojedyncze promienie prześwitywały ponad ciemnym lasem. Nastał trzeci dzień, a do nas dołączyła kolejna jedna osoba.
Głośny huk sprawił, że podskoczyliśmy.
- Co to, do diabła, było? – Mike zapytał, kiedy Edward przeciskał się przy nim do okna.
- Jakiś wybuch – powiedział, widząc płomienie ognia.
- To dobrze – powiedział Jacob. – Ktoś zobaczy dym i przyśle pomoc.
- Wszystko wskazuje na to, że to mogłaby być jedynie twoja pomoc – Edward odpowiedział. Lauren stanęła za nim, jak na moje oko, trochę za blisko. Kiedy położyła dłoń na jego ramieniu, rzucił jej wściekłe spojrzenie.
- Nie lubię, kiedy ktoś mnie dotyka.
Zmarszczyła brwi i wróciła na sofę.
- To co teraz będziemy robić? Znowu czekać na śmierć?
- dz***a – Rosalie mruknęła.
- Ktoś jest na zewnątrz – Edward powiedział. – Wejdą tędy.
Mike chwycił swój nóż.
- Zajmę się tym.
- To nie tropiciel – Edward powiedział, zabierając Mike’owi jego broń, zanim zrobiłby z tym coś głupiego.
Drzwi otworzyły się, a do środka prawie wpadł jakiś wielki facet.
- Pieprzyć niedźwiedzia. – Odsapnął chwilę, zanim nie zaczął się rozglądać. – Cholera. Proszę, powiedzcie, że nie jesteście z tą kobietą, która przed chwilą wysadziła mi samochód.
- Kim jesteś? – Rosalie zapytała.
Mężczyzna wstał i poprawił spodnie.
- Emmett McCarty. Jestem z nadleśnictwa. – Wyciągnął rękę, ale ona tylko się na niego gapiła. – Grzeczniej by było, gdybyś ją uścisnęła.
Zmarszczyła brwi, ale przywitała się.
- Rosalie Hale.
Uśmiechnął się, ukazując swoje dołeczki.
- Miło panią poznać.
Wyswobodził jej dłoń i rozejrzał się dookoła.
- Sądząc po tym, co widziałem, to nie przez niedźwiedzia tutaj utkwiliście.
- Ano, cholera, nie – Rosalie odpowiedziała.
- Co mamy teraz robić? – zapytałam. – Pewnie ktoś się kiedyś zorientuje, że zniknąłeś i zacznie cię szukać, ale kto wie, ile to potrwa.
- A co z jeepem w garażu? – Jessica zapytała.
Lauren warknęła.
- Jest popsuty, głupia.
- To w garażu jest jakiś samochód? – Rosalie zapytała ze złością. – Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? – Wybiegła z pokoju, kierując się do auta.
- Bezpiecznie byłoby za nią pójść? – Emmett zapytał, wskazując palcem w stronę, w którą wybiegła.
- Bezpieczniej byłoby z niedźwiedziem – rzuciłam.
Mimo wszystko, wszyscy za nią ruszyliśmy, ciekawi, co miała zamiar zrobić. Nałożyła na głowę kaptur i rozwścieczona sprawdzała pojedyncze elementy.
- Rose, próbowałem już wszystkiego. Nie mamy części, żeby to naprawić – powiedział Jacob.
Dalej grzebała w samochodzie. Nie wiedziałam, co robi. Nie umiałabym nawet zmienić opony, więc nie miałam nawet po co tam patrzeć. Emmett zaglądał jej przez ramię.
- Gdybym dostał się do mojego auta, może udałoby mi się uratować kilka części.
Edward przerwał.
- Powiedziałeś, że wybuchł.
- Wybuchł quad, miałem go na przyczepce. Dojeżdżałem nim tam, gdzie terenówka nie dawała rady. Kiedy eksplodował, wjechałem w drzewo – wyjaśnił.
- Ile naboi masz w strzelbie? – Rosalie zapytała, wskazując na jego pas.
- Komplet – odpowiedział. – Dlaczego pytasz?
- Ponieważ, jeśli pojadę na zakupy, będę potrzebowała ochroniarza. – Nałożyła kaptur.
Potrząsnęłam głową.
- Rose, nigdzie nie pójdziesz. Zbyt wiele czasu minęło, odkąd tropiciele ostatnio tu byli. Niedługo muszą wrócić.
- Ona ma rację – powiedział Jacob – ale potrzebujemy tych części.
- Zajmiemy ich – wtrącił Edward. – Mam nadzieję, że wiesz, jak tego używać. – Wskazał na broń.
- Jasne – powiedział Emmett, trochę za bardzo podekscytowany.
Wszyscy pracowali, planując, gdzie jechać i co zrobić, kiedy zjawią się tropiciele. Rosalie nie wyglądała na zmartwioną, więc ja sama też próbowałam się nie denerwować. Bez skutku. Ta sytuacja doprowadzała mnie już do szaleństwa, a Edward, niestety, to zauważył.
- Daj już spokój, Bella.
- Odwal się, Edward - wyszeptałam rozzłoszczona.
Zanim zdążyłabym mrugnąć, przycisnął mnie do ściany, trzymając pomiędzy zębami krawędź mojej wargi. – Jakieś inne pomysły? – zapytał spokojnie, kiedy jego usta stykały się z moimi.
Miałam ich kilka.
- Skończyliście? – Lauren zapytała, sprawiając, że Edward w końcu mnie wyswobodził. Rzuciła mi mordercze spojrzenie, ale nie przejęłam się tym.
Rosalie przewróciła oczami i podeszła do Emmetta.
- Chodźmy, wielki mężczyzno. Jestem gotowa, żeby naprawić jeepa i się stąd wydostać.
Nie podobało mi się to, ale w tej chwili to była nasza jedyna nadzieja.
___________________________________________________________

Tłumaczenia dalej oficjalnie nie odwieszam, ten rozdział skończyłam tylko dlatego, że połowę miałam już przetłumaczoną kilka tygodni temu, a teraz, kiedy jestem chora i nie ruszam się z domu, trochę mi się nudzi.
Przepraszam za wszystkie błędy, ale dopóki A.Rose nie wróci, bety nie będzie. Starałam się, ale najtrudniej sprawdza się własne teksty, a w dodatku chora i z gorączką mogłam wszystkiego nie wychwycić.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Nie 15:10, 08 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin