|
Autor |
Wiadomość |
wymyślona
Wilkołak
Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 10:20, 26 Wrz 2009 |
|
Z opóźnieniem i bardzo licho, ale skomentuję.
Po pierwsze: On jej nie zje, prawda?! Nie, nie może jej zabić. Ekscentryczna. słusznie prawi. Uff. xD Pewnie Carlisle i Alice wpadną w chwili, gdy Edzio odsłoni swe bielutkie ząbki, by wgryźć się w tętnicę Belli i tym samym ją uratują. xD
Dobra, już jestem poważna. Po raz kolejny udowodniłaś, jak świetnie potrafisz opisać emocje. No bo szczerze- akcji tutaj prawie nie było, może na początku. A jednak tekst wciągał i trzymał w swego rodzaju napięciu.
Mam nadzieję, że mimo natłoku zajęć wkrótce znowu tu zawitasz.
Czasu Ci życzę, Anju! Czasu przede wszystkim i weny też.
Pozdrawiam i przepraszam za tak krótki i beznadziejny komentarz,
.wymyślona. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
behappy
Wilkołak
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 21:09, 09 Gru 2009 |
|
Przeczytałam ten ff i jest super, bo to jakaś inna odmiana "Zmierzchu" .
Spodobała mi się, że to nie Bella była nowa tylko rodzina Edwarda.
Bella w tej wersji jest jakby trochę silniejsza tak w środku.
Zdziwiłam się bardzo, że Edward jest z Tanyą. W książce był jakiś wątek, który mówił, że Tanya miała słabość do Edwarda, wyjaśnione jest to bardziej w MS.
Bella z Mikem? to następna rzecz jaka mnie zaskoczyła, ale tak w sumie to fajnie jest to napisane.
Tylko obawiam się co będzie dalej i czekam z niecierpliwością.
Mam nadzieję, że Edward się opanuję i nie zabije Belli nawet, że działa na niego jak narkotyk. :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Luiza Marie
Wilkołak
Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 20:20, 19 Gru 2009 |
|
Naprawdę szkoda, że ten rozdział jest taki krótki. Z chęcią przeczytałabym coś dłuższego, zwłaszcza, że aktualizacje dodajesz dosyć rzadko. Mniejsza o to. Bardzo mi się podobała ta mniej szlachetna część Edwarda. Pokazuje przez to, że mimo wszystko jest wampirem, a ludzkie uczucia, które są w nim zakorzenione, nie zawsze wygrywają. Wciąż do obrazka nie pasuje mi Tanya. Denerwuje mnie to, że tak bardzo jej nie znoszę, głównie za sprawą fanfiction. Tak po prawdzie, to pewnie nic bym do niej nie miała, ale autorzy opowiadań muszą sobie znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego, nieprawdaż? Ciekawi mnie to, co dalej. Czy Edward przestanie w porę? Zostanie powstrzymany przez rodzeństwo? Czy w ogóle ugryzie Bellę? I czy będą razem? Co dalej (no właśnie) z Tanyą? Nie pasuje mi jakoś kontynuacja opowiadania bez głównego bohatera, więc domyślam się, że Bella przeżyje, pytanie brzmi - w jakiej postaci?
Liczę na to, że dodasz kolejny rozdział za niedługo, bo inaczej moja ciekawska natura chyba wprowadzi mnie w szał :D. Życzę Ci dużo Weny, czasu i chęci do pisania.
Pozdrawiam,
Lui :). |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Nie 0:00, 20 Gru 2009 |
|
Laski, dziękuję za tak miłe komentarze i jest mi tak wstyd, że nic się tu nie pojawia od wieków. Ale co Wam po moich odczuciach, prawda? Liczy się przecież działanie.
Nie chcę zdardzać co się wydarzy ani zapowiadać w skrócie co będzie w następnych rozdziałach byle tylko utrzymać czytelniczki przy sobie, bo nie taki jest sens pisania opowiadań (przynajmniej dla mnie). Jednak behappy i Luiza Marie poruszyły wątek Tanyi i chciałam coś od siebie dodać. Na razie mogę powiedzieć tylko, że nie jest on taki jednoznaczny, bo nikt nie jest tylko zły albo tylko dobry. Dlatego postanowiłam podłożyć sobie trochę kłód pod nogi, coby mi łatwiej nie przyszło napisanie kolejnych rozdziałów. A może i was zaciekawi zupełnie z kosmosu wzięty punkt widzenia?
Zaczęłam pisać dalej. Póki co nie ma tego dużo i nie wiem ile z siebie zdołam wykrzesać, ale jeśli już w ogóle utworzyłam plik, to znaczy, że machina powolutku ruszyła do przodu.
Dziękuję jeszcze raz za Wasze posty i od usłyszenia :)
anja
*
*
*
Edit, 10 marca: następny rozdział jest już u bety
*
*
*
*
*
Edit: 19 kwietnia:
Moja zawodowa beta pewnie już wyciąga młotek, żeby mnie nim porządnie zdzielić, ale nie mogłam się doczekać i wstawiam mały kawałek dla wytrwałych :)
Cytat: |
- Obudź się – usłyszałam i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, chwycono mnie pewnym ruchem za ramię, ciągnąc do góry. - Pomogę ci... – dodał głos. Rozpoznałam, że był niezwykle delikatny i subtelny. Kiedy stanęłam na nogach, spojrzałam na tę osobę i oniemiałam, a ona uśmiechała się przyjaźnie, z lekko pochyloną głową w moją stronę, jakby czekała, aż coś powiem.
Była to najpiękniejsza istota, jaką kiedykolwiek spotkałam. Modnie ubrana i zadbana, piękna, o nieskazitelnej cerze i niespotykanym kolorze oczu. Pomyślałam, że to sen albo że umarłam, jednak mało mnie interesowało co się ze mną dzieje. Postanowiłam ciągnąć ten sen tak długo, jak długo pozwala mi zapomnieć o nędznym losie... |
Wiem, malutko, ale moja powalona psychika tak się raduje, że coś stworzyłam, że musiałam ^^
pozdrawiam, reszta wkrótce
a.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anja dnia Pon 21:49, 19 Kwi 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 18:45, 20 Gru 2009 |
|
A, skąd, moja droga. Twoje odczucia jak najbardziej nas ruszają. (; Lecz, nie ukrywam, działanie także. Cieszę się, że kontynuujesz ten ff - wiedz, że będę czytać go na bieżąco. Dlatego też życzę ci wiele chęci, czasu, jak i weny. Jakże niecierpliwie, czekam na wyniki twych starań. Do napisania.
Pozdrawiam,
E. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
behappy
Wilkołak
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 21:34, 22 Gru 2009 |
|
Ja na pewno będę czekała na dalszy ciąg, bo jestem bardzo ciekawa jak z tego wyjdzie Bella i kim będzie. Podsyciłaś moją ciekawość tym co zdradziłaś, a tak dokładnie to, że będzie wątek Tanyi. Wnioskuję, że odegra dużo rolę w losach Belli i Edwarda.
Życzę dużo weny i czekam w napięciu na rozwój sytuacji. :-) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
DreamInNight
Nowonarodzony
Dołączył: 22 Sty 2010
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 16:55, 07 Lut 2010 |
|
Niesamowite opowiadanie! Bardzo mnie zaciekawiło, więc przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i jestem pod wrażeniem. Masz świetny styl i lekkość pisania.. Przyjemnie się czytało
Kiedy wstawisz dalszy ciąg? :maślaneoczka:
Mam nadzieję, że skoro ostatnio (20 grudnia, czyli dawno!) pisałaś, że coś masz ...To już skończyłaś wszystko? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez DreamInNight dnia Pon 15:39, 08 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ParanormalVampire
Wilkołak
Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 22:15, 19 Kwi 2010 |
|
Przeczytałam dzisiaj wszystko i jestem pod wrażeniem. Postacie odmienne, ale nie wzięte z kosmosu :), jest praktyczniejedno co mnie zmartwiło, słowem- Alice.
- Proszę, przestań się oszukiwać. To tylko marny człowiek, a u twoich stóp leży cały świat. Możesz mieć wszystko. Zrozum to wreszcie, braciszku i zostaw tak jak jest.- gadaj kim jesteśi co zrobiłaś z prawdziwą Alice.
Mam nadzieję że w rozdziałach wyjaśni się ta i inne kwestie które mnie nurtują.
Czekam ze zniecierpliwieniem na następne rozdziały.
EDIT: dodałam komętarz, a ty wstawiasz ten fragment. Pięknie . To kiedy cały rozdział? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ParanormalVampire dnia Pon 22:17, 19 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Pon 23:06, 19 Kwi 2010 |
|
Jeszcze nie wiem kiedy ciąg dalszy, tekst nie wrócił od bety, ale ja bardzo szanuję jej wolny czas i nie pospieszam. Poza tym mam tutaj już takie zaległości, że tydzień wte czy we wte... :P
Co do Twojego pytania: otóż jestem autorką i wywróciłam kanon do góry nogami. No, może nie aż tak bardzo... powiedzmy, że trochę nim zatrzęsłam :) Alice tutaj pełni trochę też rolę Rosalie, której wątek jest dość pominięty w moim ff. Alice chce dla wszystkich dobrze i uniknąć kłopotów spowodowanych zadawaniem się z ludźmi. Zna przeszłość i temperament Edwarda, dobrze się z nim rozumie, a przede wszystkim zna jego dalsze ruchy dzięki swojemu talentowi, więc boi się o niego najbardziej. Dlatego przestrzega go przed Bellą, chociaż na początku chciała mu pomóc w jego rozterkach sercowych.
Alice stara się być po prostu zawsze po jego stronie i próbuje ustrzec go przed błędami, których może później żałować. Jak się okaże, z różną skutecznością...
pozdrawiam i dziękuję za uwagę i proszę nie poganiać mojej bety |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anja dnia Pon 23:10, 19 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
DaDaDa
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 14:21, 20 Kwi 2010 |
|
mnie się tam Alice podoba.
przecież nie może zawsze być tym "dobrym duszkiem" wszystkich bohaterów, prawda?
mogę się szczerze dołączyć do opinii moich przedmówców. Opowiadanie jest niesamowite. w ciągu jednego dnia pochłonęłam wszystko co napisałaś. lekkość pisania, a przy tym bardzo ciekawa historia.
słowem: warto czekać i będę czekać, aż w końcu pojawi się coś nowego :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Sob 21:24, 24 Kwi 2010 |
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Za betę wielkie dzięki jak zwykle Robaczkowi :*
Jesteś cudowna.
Rozdział 12.
Tanya
Nie mam siły dłużej ukrywać. Udawać. Powstrzymywać. Tłumić. Zgadzać się na wszystko. Prawda boli i nieustannie rani, ale jest jedynym wyjściem, abyśmy mogli żyć dalej. Bez tajemnic, sekretów i niedopowiedzeń.
Czy tak wiele wymagam? Nie proszę, żeby mnie kochał i wielbił, choć skrycie bardzo tego pragnę. Tylko parę szczerych słów. Nie zmuszę go do miłości, nie zmuszę go do niczego, jednak niepewność – chociaż ta niewielka – powoli mnie wykańcza. Zabija resztki śmiertelnych uczuć, których i tak mało pozostało. Niezliczone wątpliwości unicestwiają je jedno po drugim, czyniąc ze mnie kompletnie bezdusznego potwora, którym i tak już jestem w jego oczach i chyba zawsze pozostanę.
Nawet specjalnie nie starał się mnie słuchać. Ani tego, co mówiłam, ani tego, co myślałam. Żył jedynie we własnym świecie, ignorując moje wołanie. Bo już dawno przestałam przed nim ukrywać swoje prawdziwe myśli. Z początku odpychałam je jak najdalej od siebie, nie chcąc go przestraszyć podejrzeniami. Uważałam, że to przejściowe, że jeśli Edward nie zauważy, że ja też wiem o jego sekrecie, zakończy tę farsę od razu. Zrozumie, że takie ryzyko nie warte jest zachodu i znów spojrzy na mnie z zadziornym uśmiechem.
Niestety za późno do mnie dotarło, że nie mogłam pozostawić mu wolnej ręki. Sądziłam, że jeśli tak zrobię, wpuści mnie do swojego świata, gdy uzna to za stosowne. Oczywiście zdawałam sobie sprawę, że gdy pojawiłam się w jego życiu, miał już je poukładane od początku do końca, lecz mimo to żywiłam nadzieję, że wśród jego pasji i przyzwyczajeń znajdzie się miejsce także dla mnie.
Dlatego cierpliwie czekałam – nie naciskałam, nie dopytywałam nachalnie, nie szperałam w jego rzeczach, nie szpiegowałam. A powinnam była. Teraz widzę, że Edward wziął to za brak zainteresowania jego osobą, a z jego zachowania nie wynika, by zamierzał porzucić takie myślenie.
Żałuję, tak bardzo żałuję, że zmarnowałam tyle czasu, nie wykazując inicjatywy. Straciłam szansę na nasze szczęście i w końcu zostałam sama, pozbawiona możliwości wykaraskania się z tej sytuacji.
Myśl o wspólnej przyszłości całkowicie uśpiła moją czujność. Kto by pomyślał, że ona zdołałaby mi go odebrać. Czym? Tym, że nawet nie potrafi przejść bez potknięcia się paru metrów? To naprawdę pociąga facetów?
Patrząc na położenie, w jakim się znalazłam, po raz pierwszy miałam ochotę się rozpłakać.
***
Za czasów swojego ludzkiego życia nie uroniłam wielu łez. A i tak te, które kiedykolwiek spłynęły mi po policzku, pamiętam jedynie z dzieciństwa. Byłam najstarsza z naszej piątki, jednak późniejszego wieku dożyliśmy tylko ja i mój brat. Nie mieliśmy ze sobą dobrych kontaktów, rzadko pojawiał się w domu i byłam święcie przekonana, że prowadził jakieś podejrzane interesy. Dziwiło mnie, że rodzice w żaden sposób na to nie reagowali. Jeśli już się zjawiał, to wyglądał jak siódme nieszczęście, zjadał coś i tyle go widziałam.
Gdy zbudziłam się tamtego dnia, w domu panowało przeraźliwe zimno, lecz nie był to zwykły listopadowy mróz. Od razu wiedziałam, że mama znowu zapomniała dołożyć w nocy do pieca i jeszcze nie wstała, a ojciec nie wrócił na noc. Pracował jako nauczyciel w jednej ze szkół, ale przynajmniej zapewniał nam jakiś byt, przez co mimowolnie usprawiedliwiałam jego wypady albo późne powroty do domu. Poza tym kochał mnie i był jedyną życzliwą mi osobą, jaką miałam okazję spotkać przez całe swoje dziewiętnastoletnie życie. Wobec tych rzeczy nie widziałam powodu, dla którego nie miałabym go szanować i cenić, tym bardziej, że on szanował mnie i matkę i był nauczycielem, co od zawsze wzbudzało we mnie podziw, bo miałam inteligentnego tatę.
Niestety realia wyglądały zupełnie inaczej; nie było żadnego wyższego wykształcenia ani przynoszenia pensji do domu. Myśląc o tej gorzkiej prawdzie, marzyłam, żeby ktoś wyciągnął mnie z tej matni.
Od razu po przebudzeniu czułam, że coś jest nie tak jak być powinno i z każdym krokiem robionym w stronę pokoju rodziców obawy te się wzmagały. Za cicho, za chłodno, za spokojnie. Podeszłam bliżej do łóżka i szepnęłam mamie, że zaspała, ale ona ani drgnęła. Wpatrywałam się w nią przez chwilę i powtórzyłam głośniej, lecz to także nic nie dało. W końcu, coraz bardziej zdenerwowana, pochyliłam się nad nią i złapałam kurczowo za ramię, a ona bezwładnie opadła na plecy. Dopiero wtedy zauważyłam, że jest bledsza niż zwykle. Nie oddycha. Nie rusza się. I jest zimna.
Stałam przy łóżku nieruchomo, wpatrując się w jej ciało. Wyglądała, jakby spała. Młoda i piękna – zastygła tak już na zawsze. Próbowałam przypomnieć sobie naszą ostatnią rozmowę i gdy dotarło do mnie, że ostatnimi słowami, jakie ode mnie usłyszała, było: Idę spać, mamo, miałam ochotę paść na kolana i płakać rzewnymi łzami.
Ale nie potrafiłam. Wpatrywałam się w nią i nie potrafiłam zapłakać. Tak samo, kiedy dostaliśmy wiadomość o śmierci Vassily’ego, tak samo, gdy ojciec musiał iść na wojnę, tak samo, gdy dzisiaj patrzę, jak z każdą sekundą Edward oddala się ode mnie o lata świetlne i zaciera wszelkie ścieżki prowadzące do niego.
Po odejściu ojca zostałam sama jak palec. Bez środków do życia, bez wykształcenia czy fachu. Bez rodziny, bez znajomości, bez planów na przyszłe czasy. Musiałam się wyprowadzić, choć nie miałam dokąd, a pogoda robiła się z dnia na dzień coraz ohydniejsza.
W końcu nadszedł wrzesień, może był to już październik. Ukrywałam się po piwnicach, spałam w opuszczonych domach, byleby jakiś skrawek drewna, parę desek osłaniało mnie od wiatru czy deszczu. Za schronieniem obeszłam chyba cały Petersburg wzdłuż i wszerz. Przestałam wierzyć, że w kolejnym dniu mój los odmieni się na lepsze. Jedyne, czego później chciałam, to już nie dach nad głową i jedzenie, ale szybka śmierć i ucieczka przed zimnem.
– Obudź się – usłyszałam i zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, chwycono mnie pewnym ruchem za ramię, ciągnąc do góry. – Pomogę ci... – dodał głos. Rozpoznałam, że był niezwykle delikatny i subtelny. Musiał z całą pewnością należeć do kobiety. Kiedy stanęłam na nogach, spojrzałam na tę osobę i oniemiałam, a ona uśmiechała się przyjaźnie, z lekko pochyloną w moją stronę głową, jakby czekała, aż coś powiem.
Była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek spotkałam. Modnie uczesana, ślicznie ubrana i zadbana, o nieskazitelnej cerze i niespotykanym kolorze oczu. Pomyślałam, że to sen albo że wreszcie umarłam. Mało mnie interesowało, dokąd trafiłam i co się ze mną dzieje. Postanowiłam raczej ciągnąć ten sen tak długo, jak długo pozwala mi zapomnieć o rzeczywistości.
– Tatiana. Nazywam się Tatiana Volkrovyanova – odpowiedziałam wreszcie okropnie chrypiącym i trzęsącym się z wrażenia głosem, przy czym skinęłam grzecznie głową. Na to ona uśmiechnęła się jeszcze szerzej, tak że i ja nie mogłam się powstrzymać – moje usta także zadrgały w tym zapomnianym grymasie.
W taki oto sposób poznałam Irinę. Cała historia mojego życia brzmi jak bajka, chociaż nie ma zakończenia ani szczęśliwego, ani fatalnego.
Czasem nie wiem, czy lepiej łudzić się, że odnajdę na nowo szczęście.
Ale... Skoro go kocham, nie mogę poddać się bez walki. Nie, kiedy zabrnęliśmy w to tak daleko.
***
Carlisle! Carlisle! – usłyszałam, jak ktoś z impetem otwiera frontowe drzwi i po sekundzie ujrzałam Alice stojącą na progu mojej sypialni. – Gdzie jest Carlisle?
– Dopiero co pojechał do szpitala, ma dzisiaj nocny dyżur. O co chodzi?
– Później ci wytłumaczę, chodź! – Chwyciła mnie za ramię i pociągnęła za sobą.
Zbiegałyśmy w dzikim pędzie po schodach, kiedy zatrzymała się w połowie i zastygła w bezruchu. Jeszcze nigdy nie widziałam jej tak rozgorączkowanej. Zastanawiałam się, co mogło być tego przyczyną, ale zdecydowałam jednak zaczekać, aż sama mi coś wyjaśni. Nic z tego. Stała w pół kroku i wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Obróciłam się więc mimowolnie w stronę, gdzie spoglądała, lecz nie zastałam tam niczego oprócz stolika z kwiatami. Gdy zwróciłam się ponownie w jej kierunku, napotkałam tylko złote oczy, pełne przerażenia i paniki.
– Alice, co się dzieje? – odezwał się Jasper, który stanął przy balustradzie. Jednocześnie u dołu schodów pojawiła się Esme.
Alice odwróciła się wtedy do niego i rzuciła krótko:
– Jazz, jedź po Carlisle'a i przywieź go do domu Swanów najszybciej, jak potrafisz. No już! – dodała, kiedy ten rozkaz nie spotkał się z żadną reakcją z jego strony.
– Alice, co się stało? – spytałyśmy jednocześnie z Esme, ale ona wybiegła przez wciąż otwarte drzwi, zostawiając nas ogłupiałych, bez żadnej odpowiedzi. Spojrzeliśmy po sobie, żadne nie rozumiejąc, co właśnie zaszło.
– Myślę, że to coś poważnego, powinieneś jechać – odezwała się Esme.
Zeszłam ze schodów i usiadłam na kanapie. Jasper rozmyślał nad czymś intensywnie, Esme także zdawała się dociekać, o co w tym wszystkim chodzi, po czym usiadła obok mnie. Pomyślałam, że może Alice zobaczyła jakiś wypadek, bo po co byłby jej potrzebny komendant Swan. Pomimo to, nadal brakowało mi jednego elementu, który by to wszystko wyjaśniał.
– Gdzie jest Edward? Nie wychodził z Alice? – spytałam zamyślona, kiedy Jazz wyciągał kluczyki ze skrzynki przy drzwiach. Wtem obrócił się do nas, wpatrując się takim samym wzrokiem, jakim spoglądała na mnie przed chwilą Alice. W jednej sekundzie rozmył się w powietrzu, drzwi trzasnęły z hukiem i usłyszałyśmy jak rusza z piskiem opon.
– Nic z tego nie rozumiem. Ale masz rację, to dziwne, że Edward nie wrócił. Może coś się stało i spotkają się na miejscu.
– Możliwe, tylko pytanie: co się stało.
Milczałyśmy przez chwilę, bo dalsza zabawa w zgadywanie nie miała sensu. W końcu nie wytrzymałam i także ruszyłam do wyjścia.
– Wpadłaś na coś? – spytała z nadzieją.
– Nie, ale jadę zobaczyć, czy to coś poważnego.
– Myślę, że powinnyśmy tu zostać, na wszelki wypadek.
– Esme, nie wytrzymam dłużej. Mam złe przeczucie.
– Ja też, skarbie, ale musimy tu zostać, mogą wrócić w każdej chwili.
Zawahałam się. Z jednej strony miała rację, ale z drugiej... Miałam wreszcie okazję pokazać, że Edward zawsze może na mnie liczyć. W końcu by zauważył, że znaczy dla mnie więcej, niż sądził do tej pory. Pełna wizji z happy endem chwytałam za klamkę, kiedy obleciał mnie strach, że może wcale nie ma nic z tym wspólnego, a ja wyjdę tylko na wścibską babę, która koniecznie musi kontrolować każdy jego ruch.
Świtało, kiedy usłyszałyśmy pod domem mercedes Carlisle’a. Pierwsza wbiegła Alice, z telefonem przy uchu, ale nawet nie spojrzała w naszą stronę, tylko od razu skierowała się do swojego pokoju. Poderwałam się z miejsca, za mną Esme, ale wtedy ktoś mnie zatrzymał. To Jasper chwycił mnie za ramię i szepnął do ucha, żebym zaczekała, po czym również wyszedł. Nie wiedziałam, co ma na myśli, na co tu czekać? Zignorowałam go i pognałam do wyjścia, kiedy drogę zastąpił mi Carlisle.
– Chodź – odezwał się słabym głosem. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego, ale bardziej chciałam zobaczyć Edwarda. Mimo to posłusznie obróciłam się podążyłam za nim.
Starałam się sformułować w myślach jakieś sensowne zdanie, uspokoić się, uporządkować jakoś cały ten mętlik. Wiedziałam, że tym razem Edward mnie usłyszy, pragnęłam wywrzeć na nim dobre wrażenie.
Carlisle stanął naprzeciw Esme, trzymając dłońmi jej twarz i bawiąc się jej włosami. Spoglądał jej głęboko w oczy, jakby chciał przekazać coś bez słów.
– Gdzie jest...? – spytałam, pokazując kciukiem na hol, ale w tym samym momencie usłyszałam ciche kliknięcie.
Tylko jedne drzwi w całym domu zamykały się w ten sposób, drzwi naszej sypialni. Patrzyłam wyczekująco na Carlisle'a, licząc, że wreszcie coś powie, bo miałam ochotę już pędzić do pokoju.
– Musimy wyjechać – odezwał się, spuszczając ręce po ramionach Esme do jej talii. Obejmując ją, odwrócił się do mnie. – Jeszcze dzisiaj. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Sob 21:49, 24 Kwi 2010 |
|
Droga anju!
Me serce się raduje z powodu nowego rozdziału!!! Nie ukrywam, że straciłam już nadzieję, iż wrócisz do nas z kolejnym chapem a tu taka niespodzianka! Zaszokował mnie TPOV, naprawdę. Kiedy spojrzałam pobieżnie na treść to pomyślałam, iż to może wersja Belli. A tu zaskoczenie większe niż spóźniona wiosna! Oczywiście zawsze będę czuć niedosyt z powodu krótkiego rozdziału, jednak cieszę się, że wstawiłaś coś nowego.
A co do fabuły: wyszło na to, że Tanya nie jest taka zła, jak ją wielu ludzi przedstawia w swoich opowiadaniach. Nawet zrobiło mi się jej odrobinę żal. Jednak nie na tyle by sądzić, iż ona i Edward do siebie pasują:) A propos chłopaka... skoro Carlisle mówi że muszą wyjechać, to czy chłopak zabił Bellę? Mam cichą nadzieję że nie, bo jestem zwolenniczką big love i Happy endów.
Oby ich historia miała swoje szczęśliwe zakończenie (mowa o Belli i Edwardzie), nawet jeśli Bella miałaby zostać wampirem.
I tego Tobie życzę w pisaniu następnej części! Weny, czasu i chęci!!
Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ParanormalVampire
Wilkołak
Dołączył: 09 Kwi 2010
Posty: 126 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 22:16, 24 Kwi 2010 |
|
WOW! Rozdział z punktu widzenia Tanyi to niezły pomysł i dobrze się w to wczułaś. Jestem ciekawa co zrobił Edward.
Rozdział trochę za krótki, mam nadzieję że kolejny będzie dłuższy i pojawi się w krótce.
Ten ff ciągle mnie zaskakuje i mam nadzieję iż nadal tak będzie.
kiedy nowy? (oczywiście nie poganiam)
pozdrawiam i weny życzę |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prawdziwa
Dobry wampir
Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p
|
Wysłany:
Nie 12:46, 23 Maj 2010 |
|
Wow, wow, wow. Jestem pod ogromnym wrażaniem. Na ten ff wpadłam wczoraj i przez te dwa dni przeczytałam wszystko. Ten tekst jest niesamowity. Tak nawiązujący do kanonu, a zarazem inny.
Kochana autorko, czy Ty jeszcze wpadasz tu czasami? Bo widzę, ze ostatni tekst pojawił się dwa miesiące temu.
Jestem świeżo po przeczytaniu ostatniego rozdziału, a juz usycham z tesknoty za następnym.
tak, ten ff to to, czego mi było trzeba.
Wielkie brawa. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
zoe.z
Nowonarodzony
Dołączył: 09 Lut 2010
Posty: 30 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 13:31, 31 Maj 2010 |
|
Świetny styl i fajnie wykreowane postacie. Dawno nie czytałam tak fajnego ff:). Gratuluję i czekam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 18:39, 01 Cze 2010 |
|
Bardzo dobre opowiadanie! Świetny styl, a treść powala na kolana.
Niektóre fragmenty budzą napady szaleńczego chichotu. Jak dla mnie takie teksty powinny być zakazane, bo mi się zmarszczki porobią... ;p
Ale bez żartów - Anja, masz talent, ale myślę, że o tym wiesz. "Za głosem serca" jest całkowicie great. Podobają mi się kreacje bohaterów, podoba mi się pomysł i fabuła. Jestem zauroczona, choć osobiście jęczę na kontakty Bella-Edward.
Tanya z zupełnie innej perspektywy - podoba mi się. W końcu patrzę na nią jak na ciekawą postać, a nie wyprowadzający mnie z równowagi dodatek.
W ogóle, nie wiem, co jeszcze mogę powiedzieć, bo po prostu jestem pod wrażeniem. Czytałam z zapartym tchem i spadałam z łóżka chichocząc jak opętana przy niektórych fragmentach.
Czekam na kontynuację. Bo oczywiście będzie, prawda?!
Weny życzę, byle dużo.
Pozdrawiam.
Kropek :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Perunia
Człowiek
Dołączył: 01 Maj 2010
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 19:23, 26 Lip 2010 |
|
Super opowiadanko, mam nadzieję ze go nie porzuciłaś i pojawi się juz niedługo jakis kolejny rozdział. Fajny punkt widzenia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Śro 14:54, 28 Lip 2010 |
|
|
|
|
Prawdziwa
Dobry wampir
Dołączył: 21 Sie 2009
Posty: 573 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze sklepu ;p
|
Wysłany:
Śro 15:02, 28 Lip 2010 |
|
O mój Edwardzie!
Doczekałam się! Tak, tak, tak, tak, tak!
anja, nawet nie wiesz jak się cieszę, że coś się pojawi nowego.
W ogole, jak zobaczyłam, że cos napisałaś w tym temacie, to aż podskoczyłam na krześle. A Ty mi przynosisz taką fantastyczną wiadomość! Kocham Cię!!!!
Przed chwilą czytałam trochę AIEK i tak mnie trochę wzięło na miłość:)
O jej, będzie nowy rozdział "za głosem serca"!
Cieszę się, naprawdę.
Biorę się za te piosenki, trzeba zobaczyć co to za cuda:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Śro 16:36, 28 Lip 2010 |
|
Zawsze mi się wydaje, że dopiero co dodałam rozdział, a tu mija kilka miesięcy, za co bardzo Was przepraszam i jednocześnie dziękuję tym, którzy się ostali albo znaleźli to opowiadanie przypadkiem i im się podobało. To naprawdę wspaniałe uczucie, które życzę każdemu
Za wszelkie poprawki dziękuję mojej becie, Robaczkowi, która odwala niezłą robotę :*:*
Jak zwykle też w wersji pdf, na chomiku.
[link widoczny dla zalogowanych]
Już nie zanudzam, miłego czytania,
anja
Rozdział 13.
Edward
Kto by pomyślał, że w Małej Alice drzemią tak potężne siły. Polowanie najwyraźniej potrafi zdziałać w jej przypadku cuda, bo jednym zręcznym pchnięciem odrzuciła mnie na przeciwległą ścianę i trzymając w mocnym uścisku, przyparła tak, że nie miałem możliwości wykonania najmniejszego choćby ruchu. Ale wtedy nie była dla mnie małą siostrzyczką, lecz wrogiem, który chciał mi zabrać zdobycz należącą się przecież mnie. Zamierzałem się już bronić, kiedy pomyślałem, że trzeba to rozegrać rozsądnie, powoli, a wtedy wygrana będzie jeszcze lepiej smakować.
– Boże... – szepnęła, kiedy poczuła krew. Spojrzała mi w oczy, lecz jedyne, co ujrzała, to nie skrucha i przepraszające spojrzenie, ale pewnie już zaczerwienione tęczówki i nikły uśmiech zwycięstwa. Wyswobodziłem rękę i starłem strużkę krwi, która pociekła z kącika moich ust. By nic się nie zmarnowało.
Tak, była naprawdę słodka. Słodsza niż przypuszczałem. Nadal czułem ten nowy smak, a jej ciepło rozchodziło się teraz po całym moim ciele.
– Coś ty zrobił? Edward, całkiem zwariowałeś? Co w ciebie wstąpiło? I przestań patrzeć w ten sposób... Nie poznaję cię... – Alice mówiła wprawdzie do mnie, lecz nie byłem w stanie słuchać jej bełkotu. Przez moment ogarnęło mnie dziwne uczucie wstydu, które, ku mojemu zdziwieniu i zadowoleniu, szybko minęło.
Alice spoglądała na mnie z takim obrzydzeniem i zawodem, jakbym zabrał jej coś naprawdę cennego. A przecież Bella nic jej nie obchodziła, to przecież ja ją kochałem i uwielbiałem...
Bella.
Na myśl o niej przeniosłem wzrok za moją siostrę, na sofę. Chociaż było ciemno, doskonale wiedziałem, gdzie i w jaki sposób leży. Zdawało się, że posiadała w sobie więcej silnej woli ode mnie, bo jej serce ciągle – choć z każdym uderzeniem coraz wolniej – biło i walczyło o życie. Nawet nie zdając sobie sprawy z tego, co się z nią dzieje, że dzieli ją może krok od śmierci, nie poddawała się. Nie mogłem się zdecydować, czy mnie to irytuje, czy fascynuje.
Patrząc w jej kierunku, uświadomiłem sobie, że niczego nie potrafiłem doprowadzić do końca. Ani jej zabić, ani pozwolić żyć bez bólu. Zero rozsądku, tylko ciągłe komplikowanie wszystkiego sobie i innym. Kiedy tylko zaznawałem spokoju, natychmiast znowu ściągałem na siebie problemy. Przyciągałem je jak magnes, gdy zbyt długo mi się dobrze powodziło. Bo wieczność przecież nie może być nudna.
Alice podążyła za moim wzrokiem, po czym przerażona odwróciła się i skoczyła do kanapy. Chwyciła jej nadgarstek i po chwili ciszy odetchnęła z ulgą.
– Prawie wszystko z niej wyssałeś... Jak mogłeś? – Spojrzała na mnie przez ramię, ciągle trzymając jej rękę w nadgarstku. – Chciałeś zrobić z niej sobie zabawkę na resztę życia?
– Ale w końcu jej nie zabiłem ani nie przemieniłem, prawda...? – wyrzuciłem z siebie znudzonym tonem, nie bardzo zastanawiając się nad tym, co mówię.
– I to ma być powód do dumy?! Gdybym nie przyszła na czas, już by tu leżała bez życia. Zresztą niewiele jej do tego brakuje.
– Właśnie, co ty tu w ogóle robisz, tak przy okazji?
Patrząc na mnie znowu z tym swoim dziwnym wyrzutem, przyciskała przez rękaw swojej bluzki rękę do rany, z której nadal sączyła się krew, a jej zapach roznosił się po całym pokoju. Co za marnotrawstwo...
– Marnotrawstwo?! Czy ty siebie w ogóle słyszysz?! Co ty wygadujesz?! Jak ona zaraz nie znajdzie się w szpitalu... Co ty sobie myślałeś...?
– Myślałem, że to ja czytam w myślach...
– Ugh, przestań! Edward, czy ty mnie słuchasz? Czy ty widzisz, co tu się dzieje? Poza tym akurat tę myśl, niestety, powiedziałeś na głos. No co się tak gapisz? Rusz tyłek i mi pomóż, trzeba ją zawieźć do szpitala!
– Serio, Alice? Carlisle? Po co ten cyrk? – spytałem, zupełnie ignorując słowa, które do mnie wykrzykiwała, kiedy pod dom Belli podjechał mercedes ojca.
– Edward, prawie zabiłeś niewinną dziewczynę, sądziłam, że wszyscy z tym skończyliśmy, a ty wywijasz taki numer... Przecież ty ją kochasz! Nie potrafię pojąć, skąd przyszło ci do głowy zrobić coś takiego... – Kolejny raz ta rozgoryczona mina. Cmoknęła i wykrzywiła twarz, gdy zauważyła, że rękaw cały przesiąkł krwią dziewczyny. Odwróciła głowę od niej, starając się nie patrzeć na ranę i nie oddychać. – A teraz – ciągnęła – zachowujesz się, jakby nic się nie stało. Czyli w tym wszystkim chodziło tylko o to, żeby ją – ścisnęła mocno oczy, jakby ją coś zapiekło – zwabić i zabić, a sądziłam, że naprawdę coś do niej czujesz, kiedy ty...
Na szczęście zdążyła skończyć, bo wtedy z impetem otworzyły się drzwi.
Patrzyłem tępo, jak Carlisle wraz z Alice kręcą się wokół Belli, a Jasper wychodzi z pokoju z zasłoniętym nosem i ustami. Mówili coś do siebie, może też do mnie, ale mimo wyczulonego zmysłu słuchu, nic wtedy nie słyszałem. Czas się zatrzymał. Czułem się w tym pokoju jak widz, nie jak bohater odgrywający przed chwilą jedną z głównych ról.
Oglądając tę scenę jakby w zwolnionym tempie, powoli zaczynałem rozumieć, co zrobiłem. Nie mogłem ruszyć się z miejsca. Coś przypierało mnie do ściany tysiąc razy mocniej, niż przed chwilą przygwoździła mnie do niej moja siostra.
Straciłem wszystko. Na zawsze. Nie było możliwości, żeby wyszła z tego cało, żeby miała na tyle siły, by przeżyć. Odebrałem jej to, co miała najcenniejsze, tracąc jednocześnie własny skarb.
***
– Jak mnie znalazłeś?
– To nie było trudne, biorąc pod uwagę fakt, że jesteś upaprany jej krwią. A takiego tropu nie mógłbym zgubić, nawet jeśli bym chciał.
Uśmiechnął się pod nosem, chociaż wcale nie miał wesołych myśli. Jej zapach z pewnością obudziłby pierwotne instynkty nawet w takim zagorzałym przeciwniku pojenia się ludzką krwią, jakim był Carlisle. Co mnie zaczynało coraz bardziej, zapewne bezpodstawnie, irytować. Jakbym to tylko ja miał wyłączność na rozmyślanie o niej w taki sposób. Jakby to do mnie należała decyzja, czy się ją ocali, czy stanie się ofiarą. Za kogo ja się uważam, pomyślałem, żeby o tym decydować?
Nagle ogarnęła mnie fala uspokojenia, wątpliwości na chwilę rozmyły się i ucichły.
– Przestań...
– Ale ja nic nie robię – powiedział i rozłożył ręce, po czym znów uśmiechnął się kpiąco i wyzywająco. Wtedy, chociaż próbował nimi kierować i uładzić, wszystkie sprzeczne emocje, które we mnie wzbierały, zapanowały nad moim ciałem i umysłem. Zanim się zreflektowałem, runąłem na niego ze wszystkich sił. Nie dał się jednak zaskoczyć. Wyczułem, że stoi za moimi plecami, mimo to nie zamierzałem się do niego odwracać.
– Coś taki drażliwy się zrobił? Było za słodko? A może za łatwo?
Skoczyłem na niego, ale ponownie ubiegł mój ruch. Złapał mnie za to z taką szybkością, że przelecieliśmy w powietrzu dobre dwadzieścia metrów, zanim powalił mnie na ziemię i przytrzymał w taki sposób, że nie dałbym rady poruszyć się choćby o centymetr.
– Jesteś idiotą, Edward. Kompletnym idiotą. Chciałoby się zapytać, co sobie myślałeś, ale jakoś mnie to obchodzi.
– To o co ci chodzi? Uważasz, że nie wiem...
– Nic nie uważam i to nie ja jestem od osądzania. Ale może odpowiesz sensownie chociaż na jedno pytanie: co zamierzasz teraz? Dobić ją? Wynieść się bez słowa? – Na te słowa zacząłem szamotać się jak opętany, byle tylko wyrwać mu się i porządnie przyłożyć. Nie wiedziałem, co robię ani dlaczego. Kiedy już prawie mi się udało wyswobodzić, usłyszałem urywki próśb, pytań, obaw... i zobaczyłem oczyma jego wyobraźni szpitalny korytarz i rozżalonych rodziców, którzy rozpaczali po stracie córki.
Przestałem się mocować i spojrzałem na Jaspera, żeby zrozumiał, że się poddaję. Po chwili jego uścisk zelżał. Usiedliśmy naprzeciwko siebie milcząc. Myślami błądził przy Alice, chcąc zakamuflować to, co go najbardziej męczyło. Czekał, aż odezwę się pierwszy.
– Chciałem jej pomóc. Byliśmy z Alice w lesie, kiedy...
– Naprawdę mnie nie interesuje... – przerwał.
– Chcesz wiedzieć, jak było czy nie?
Nie odpowiedział, więc potraktowałem to jako tak.
***
Dlaczego miałbym ci wierzyć?, usłyszałem.
W tym pytaniu nie było nic dziwnego, bo historia sprzed paru godzin brzmiała jak marna wymówka czegoś, co zaplanowałem od dawna, a tylko czekałem na dobry moment, by to zrealizować. Czułem, że w sekundzie, kiedy przegryzłem jej skórę, wszyscy odwrócili się ode mnie i nie rozumiałem, dlaczego ktokolwiek mógłby wątpić w moje prawdziwe intencje. Wątpić we mnie, mimo małego potknięcia.
Jasper wiedział wcześniej o moim uczuciu do Belli. Na początku podchodził do tego jak do jakiejś zabawy, gdy mu opowiadałem o moich nocach spędzonych na podglądaniu jej pogrążonej we śnie. Później odebrał to jako ćwiczenie samokontroli i ze sporym entuzjazmem zrobił za mnie referat, który miałem opracować z Bellą. Kiedy w końcu zerwała ze mną wszelkie kontakty, w głębi duszy mi kibicował, chociaż ciągle mówił, że pod nosem Tanyi i przeciw Belli nie powinienem nic robić. Co do tej sprawy, nie da się ukryć, obydwoje z Alice mieli rację, więc odpuściłem.
– Nie będę udawał, że nic się nie stało, Edward. Za dużo poświęciłem i za dużo siły włożyłem w to, żeby nauczyć się żyć razem z Alice w sposób, w jaki żyjecie wy. Wydawało mi się, że jesteś na tyle inteligentny i doświadczony, żeby nie wpakować się w takie bagno.
Przerwał i zamyślił się na moment.
– To konieczne? – spytałem, przerywając mu zadumę.
– Co?
– Przeprowadzka.
– A wyobrażasz to sobie inaczej? Carlisle pojechał z Alice do szpitala. Powiedział, że spróbuje wyprostować tyle, ile się da. Jeśli ona w ogóle przeżyje – mówiąc to, rzucił mi krótkie spojrzenie, jakby chciał sprawdzić moją reakcję. Której nie było, bo cały czas nie wierzyłem, że to jej krew krąży teraz we mnie. – O tyle dobrze – mówił dalej – że jej rodziców nie było w domu, chyba wcale nie ma ich w mieście. Będzie można wymyślić jakąś wiarygodną historyjkę.
Powoli zaczynało docierać do mnie, że faktycznie straciłem wszystko. Spokojnych kilka lat, ale także coś więcej. Kogoś więcej.
– Muszę dostać się do szpitala – powiedziałem, wstając, a Jasper ryknął śmiechem.
– Proszę, leć! – zaśmiał się znowu. – Ona na serio uderzyła ci do głowy... – powiedział, śmiejąc się jeszcze bardziej ze swojego żartu. – Aż za dosłownie...
– Przestań się nabijać, do cholery! To co niby twoim zdaniem mam zrobić? Po prostu wrócić do domu i wyjechać?
– Wreszcie coś sensownego, bracie.
Na ustach igrał mu ten sam uśmiech, z którym do mnie przyszedł.
***
Tanya
Weszłam ostrożnie do pokoju, który teraz oświetlało ostre, wschodzące słońce. Najbardziej lubiłam te parę minut przed świtem, gdy blask słońca rozpraszał się za chmurami, pokrywając niebo przepięknymi zorzami. Cieszyłam się, że w Forks trafił nam się pokój od południa, bo mogłabym napawać się tym widokiem, kiedy tylko naszła mnie na to ochota, ale jak zwykle coś – a dokładniej mówiąc, deszcz – pokrzyżowało mi moje plany. Gdy jednak zdarzało się, że od rana nie było szaro za oknem, jeszcze bardziej od nieba lubiłam oglądać diamentowe iskierki na skórze Edwarda, które pojawiały się wraz z pierwszymi promykami, jakie przebiły się przez horyzont i chmury. Bywało, że całe noce spędzał poza domem, lecz nie zrażałam się tym, mówiąc sobie, że nie powinnam go ograniczać i usilnie chcąc wierzyć w to, że widocznie ma jakieś interesujące zajęcia. Ważniejsze, że wracał do mnie rano i mogłam podziwiać ten spektakl od nowa.
Stał przy oknie, wyglądając na gęsty las, który zaczynał się już parę metrów za naszym domem. Tutaj mogliśmy być sobą, więc wcale mu nie przeszkadzało, że każdy odsłonięty fragment jego ciała się skrzy. Zaniepokojenie wydarzeniami ostatniej nocy i wyznaniem Carlisle'a ustąpiło na moment, kiedy spoglądałam na niego, dochodząc do wniosku, że ten widok chyba nigdy nie przestanie mnie zachwycać. Jednak kilka drobnych szczegółów szybko przywróciło mnie do rzeczywistości.
Otwarta garderoba, wywleczone na środek walizki, poszarpane ubranie. Zakrwawione poszarpane ubranie...
– Co się stało? – spytałam skołowana, coraz bardziej pewna, że Carlisle mówił o wyjeździe na poważnie i że mówił także o mnie i Edwardzie. Ten jednak milczał. Podeszłam do niego, dotknęłam lekko jego ramienia i spojrzałam wyczekująco. Nie odtrącił mnie, ale też się nie odezwał. Zaczynałam się denerwować.
– Edward... Powiedz mi, proszę... Nic z tego nie rozumiem, nikt mi nic nie mówi...
Złapałam go mocniej; bijący od nas blask nieco mnie oślepiał. Edward spuścił głowę, po czym przekręcił ją w moją stronę. Otworzył usta, jego dolna warga lekko zadrżała. Nie miałam pojęcia, co to wszystko znaczy, a on nie dawał mi żadnych wskazówek. Jeśli wydarzyło się coś złego... Cokolwiek by to miało być, muszę być przy nim, pomyślałam. Zebrałam się w sobie i przełamałam, by pokazać mu, że jest dla mnie najważniejszy, że go kocham. Może świadomość tego mu pomoże i otworzy oczy?
Ujęłam więc jego twarz w dłonie i zmusiłam go, żeby na mnie spojrzał.
Głos uwiązł mi w gardle. Jego oczy jeszcze nigdy nie miały takiego koloru – złoto zabarwione szkarłatem, z czego niektóre z włókienek tęczówki były całkowicie czerwone. To nie możliwe, żeby Edward...
– Tak – przerwał mi – zrobiłem to. Dlatego, Tanyo, nie możemy tu zostać. Ja nie mogę tu zostać. To jedyne odpowiednie wyjście.
– Ale jak... Czemu? Jakie wyjście? – pytałam, kiedy delikatnie ujął moje ręce w swoje.
– Zbyt wielu osobom utrudniam życie. Ty też powinnaś zacząć wszystko od nowa, Tanyo. Nie chcę dłużej cię trzymać przy sobie. To była zła decyzja.
– Zła decyzja? – dopytywałam, chociaż dobrze zdawałam sobie sprawę, o czym mówi. – Jak możesz tak mówić. Edward, ja cię kocham, dlaczego tego nie widzisz? Dlaczego widzisz wszystkie inne bzdury, tylko nie to, że cię kocham?
Złapałam go mocniej, jakby chwytając się ostatniej deski ratunku, bo tonęłam razem z nadzieją na szczęście. Ale on nic nie odpowiedział. Patrząc w jego oczy zauważyłam coś... przykrego? Męczącego? Bolesnego? Nie wiem, jak to nazwać, ale wywoływało to we mnie coraz gorsze przeczucia, że Edward mówi to wszystko na serio. Nie mogłam znieść tego wzroku, więc oparłam czoło o jego ramię i przyciągnęłam nasze dłonie do piersi, tam, gdzie było moje serce. Nie odwzajemnił jednak uścisku, stał niczym martwy, zimny posąg. Chciałam go ożywić, ale nie miałam pojęcia jak. Zostań, zostań, nie rób tego, powtarzałam w głowie, licząc, że usłyszy.
Staliśmy tak w zupełnej ciszy słonecznego, lipcowego poranka, który powinien był zacząć się zupełnie inaczej. Wreszcie Edward poruszył się nieco, jednak nie po to, aby mnie objąć – zamiast tego wyplątał powoli swoje palce z moich, złapał mnie za barki i lekko od siebie odsunął. Pogłaskał delikatnie mój policzek, pochylił się i pocałował go przeciągle. Zdezorientowana tym, co się dzieje i tym, co może zaraz się stać, tkwiłam nieruchomo, kompletnie mu poddana.
Sekundę później zniknął w garderobie, pakując w zawrotnym tempie walizki, które leżały już na podłodze. Wrzucał tylko swoje rzeczy.
Nie miałam już czego się chwycić, opadałam bezpowrotnie na dno.
***
Edward
Bello,
piszę do Ciebie, choć sam nie wiem po co. Może dlatego, że chcę zagłuszyć i uspokoić swoje i tak już pewnie martwe sumienie. Może dlatego, że chcę, żebyś miała namacalny dowód i obietnicę, że nigdy więcej nie stanę na Twojej drodze.
Zdaję sobie sprawę, że takie wyznanie nie ma żadnej wartości i kto wie, czy już nie zdążyłaś podrzeć tej kartki. Mam jednak nadzieję, że doczytasz tych kilka marnych słów do końca.
Wybacz, że Cię skrzywdziłem, że w ogóle pojawiłem się w Twoim życiu. Starałem się zachować moje zainteresowanie Tobą tylko dla siebie, ale jak sama chyba zauważyłaś, masz wielki dar do pakowania się w tarapaty. Wtedy w lesie, pojawiłaś się w moim życiu naprawdę, a ja musiałem wyjść z ukrycia i nigdy nie będę tego żałować. Jesteś naprawdę niepowtarzalną osobą, która była...
Nie wiem jak, ubrać to w słowa na tym małym świstku...
Jedyne, co chciałem Ci powiedzieć, to to, że wyjeżdżam. Z całą rodziną. Ale nie potrafię odejść bez pożegnania i bez powiedzenia Ci, jak wiele dla mnie znaczysz... Przepraszam, że brzmi to tak sztampowo... To szczera prawda.
Chciałbym Ci wszystko jakoś wytłumaczyć, wyjaśnić, wynagrodzić... Lecz tak będzie lepiej dla Ciebie. Nie wiedzieć. Zapomnieć. Nigdy do tego nie wracać.
Nie dałaś mi nigdy szansy... To znaczy, bardzo dobrze, że mi jej nie dałaś... Przepraszam, daruj mi ten chaos...
Myślę, że
Chcę tylko, żebyś wiedziała, że nigdy nie byłaś mi obojętna i że zostaniesz w moim sercu i myślach na całą wieczność. Przykro mi, że nie mogłem powiedzieć Ci tego osobiście, ale wszystko jest zbyt skomplikowane.
Przepraszam za wszystkie kłamstwa związane z Twoim wypadkiem. Może jeśli w nie uwierzysz dostatecznie mocno, staną się one prawdą i na zawsze zapomnisz o tym, że istnieliśmy.
Jeśli mogę Cię jeszcze o coś prosić... Uważaj na siebie i żyj pełnią życia.
Nie sz
Edward |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|