|
Autor |
Wiadomość |
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pią 15:06, 22 Sty 2010 |
|
Bez dłuższego wstępu zapraszam wraz z Annie_lullabell do czytania naszego tłumaczenia Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.
Rozdział dostępny również na chomiku:
[link widoczny dla zalogowanych]
***
Oczywiście zgoda jest.
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
***
Co się stanie, jeśli na drodze Edwarda i Belli stanie zupełnie obcy i potężny wampir? Czy jego dar wpłynie na losy Cullenów? Co się stanie, gdy Edward cofnie sie do przeszłości i zmieni bieg wydarzeń? Czy Bella i Edward nadal będą razem? Czy ich losy się połączą? I co się stanie z resztą Cullenów?
____________________________
Tłumaczenie: nieznana
Beta: Annie_lullabell
Rozdział 1
Słońce przedostawało się przez okno w naszym idealnym domku, przemieniając każdą najmniejszą cząsteczkę kurzu w mieniącą się, jak diamenty, aurę. Promienie słoneczne rozświetlały naszą wielką sypialnie i, jeśli to możliwe, tworzyły wrażenie bardziej ciepłej i przytulnej.
Moja głowa spoczywała na jego wyrzeźbionej piersi, zbyt przystojnej jak dla mnie; nawet nie chce myśleć, że Da Vinci mógłby stworzyć coś bardziej perfekcyjnego, to nie możliwe. Moje oczy prześlizgnęły się z jego kaloryfera do perfekcyjnej klatki piersiowej i idealnych obojczyków. Jego wspaniale zbudowana szczęka była następna, gdzie podążyły moje oczy, przed jego pięknymi ustami. Trochę wyżej napotkałam na te magnetyczne, złote tęczówki, które ciągle zapierały mi dech w piersiach po tych wszystkich latach.
- Za niedługo mamy szkołę – powiedział jego aksamitnym głosem, co sprawiło, że znów poczułam motyle w brzuchu, jak za każdym razem, gdy go słyszałam.
Jego delikatna dłoń głaskała mnie po włosach, jednak powoli wyciągnął ją, siadając i zostawiając mnie samą na materacu. Obróciłam się i wydęłam wargi; wiedziałam, że szkoła zacznie się za pięć minut, ale nie chciałam, aby przestawał.
- Mamy całą wieczność, kochanie. – Posłał mi mój ulubiony łobuzerski uśmiech. Tak, Edward Anthony Cullen był zdecydowanie aniołem z nieba, kto by pomyślał, że będę miała takie szczęście i spędzę wieczność z tym greckim bogiem?
- Wieczność nie jest wystarczająco długa, powinniśmy czasem zatrzymać ją – powiedziałam żartobliwie z garderoby, gdzie próbowałam wywąchać jakąś parę dżinsów. Nawet po tych stu pięćdziesięciu latach takie wyczucie mody, jak u Alice, nie wyrosło u mnie i byłabym wdzięczna za jakąś normalną bluzkę i buty.
- Możemy zatrzymać czas, kiedy tylko zechcesz. Możemy pojechać gdziekolwiek tylko we dwoje i zrobimy cokolwiek zechcesz – powiedział Edward uwodzicielskim głosem, potem pocałował moją szyję i obojczyk.
- Pojedźmy gdzieś na dziesięć lat, nie dłużej, i pobijemy Emmetta z Rosalie – powiedziałam, a jego ręce oplotły moją talię.
- Dobrze, jedziemy po szkole – zgodził się i ściągnął swoje ręce ze mnie i zaczął się ubierać.
- Zgoda, łobuzie. – Rzuciłam w niego kapciem. Niestety on szybko uchylił się od ciosu, więc mój kapeć wylądował na ścianie, uszkadzając ją.
- Bella, zniszczysz nasz dom – powiedział, a łobuzerski uśmiech zagościł na jego twarzy.
Odwróciłam się od niego. Kocham nasz mały domek, jest to pierwsze miejsce, w którym mieszkaliśmy wspólnie. Mam tyle wspomnień jako wampir związanych z tym miejscem i było to miejsce, gdzie dorastała Renesmee.
Byłam taka szczęśliwa z powrotu do Forks po tych wszystkich latach. Wyjechaliśmy stąd po śmierci Charliego, była to ciężka decyzja, ale wszyscy doskonale wiedzieliśmy, że to już czas. Przekonanie ludzi, że mamy po dwanaście lat więcej, było wystarczająco trudne, kiedy Charlie odszedł, to stwierdziłam, że już nic nie trzyma mnie w Forks.
Ale powrót do domu uświadomił mnie, jak bardzo za nimi tęskniłam. Ta nieustannie deszczowa pogoda, zapach otaczającego lasu, rodzinne środowisko w liceum w Forks, które zostało mocno przebudowane i oczywiście nasz dom.
To był znak, Alice wpadła niczym burza do pokoju i przejechała wzrokiem po pokoju.
- Wszyscy gotowi? – spytała, zatrzymując palec na właściwej linijce notatki.
- Tak – westchnęłam, a ona przerzuciła kartkę na drugą stronę.
- Bello! – krzyknęła, widząc mój strój. Skąd wiedziałam, że to nie skończy się dobrze?
- Alice, czy nie mogę, choć raz włożyć coś bardziej praktycznego? – Jęknęła, latając po pokoju.
Po chwili zatrzymała się przede mną z czarną, koronkową bluzką w ręku i jedną parą ciemnych, przylegających dżinsów.
- Alice, to szkoła, a nie klub nocny! – powiedziałam, wpatrując się w koronkowy top. Nie ma mowy, abym poszła pierwszego dnia do szkoły w tym. Alice zmarszczyła brwi.
- Bella, głuptasie, oczywiście, że to nie ubranie do nocnego klubu. A teraz załóż to, mamy tylko… - zaczęła mówić i popatrzyła na Edwarda.
- Trzy minuty – dokończył całkowicie rozbawiony oglądaniem mojej walki z Alice.
Posłałam mu spojrzenie, które mówiło „pomóż”, ale on tylko się śmiał. Odwdzięczę się za to później.
Gdybym wiedziała, że będziemy iść – w wampirzym tempie – do samochodu, to bym założyła kurtkę na tę koronkową bluzkę, aby ukryć mój dekolt. Edward zamienił swoje srebrne Volvo na Astona Martina, a Emmett wymienił swojego starego Jeepa na nowszy model.
Zdecydowaliśmy, że Jeep jest ostatnim na pokaźnej liście naszych samochodów, bo Alice posiadała teraz jaskrawozielone Lamborghini, a Rose najnowsze Ferrari.
Leżałam na ramieniu Edwarda, oglądając znajome ulice. Byłam ciekawa czy któreś z dzieci w szkole będzie potomkiem Angeli albo Jessici, albo nawet i Mike’a. Czy nadal będzie tam ta sama sala biologiczna? W innych szkołach, do jakich uczęszczaliśmy, była choć jedna rzecz, która przypominała nam o Forks.
Szybko dojechaliśmy na szkolny parking, wciąż taki sam, i z pewnością Jeep, aczkolwiek najnormalniejszy nasz samochód, przykuwał uwagę innych uczniów.
- Gotowi? – zapytał Emmett z głupkowatym uśmiechem przyklejonym do swojej twarzy, kiedy parkował auto.
Edward ścisnął moją rękę dla uspokojenia, a ja przed pozostałymi wydałam z siebie entuzjastyczne „TAK”. Mimo że mieliśmy około stu lat, w Edwarda przypadku dwieście, byliśmy nadal nastolatkami wewnątrz.
Gdy tylko wyszliśmy z auta wspomnienia z liceum w Forks uderzyły we mnie. Wszystko wyglądało tak samo, jak sto lat temu, z wyjątkiem uczniów, którzy nie wyglądali znajomo. Miałam na twarzy ogromny uśmiech, który trochę zmalał z zaskoczenia po ujrzeniu miny Edwarda.
- Coś nie tak? – spytałam i podążyłam za jego wzrokiem, aż ujrzałam Renesmee. Jej blond loki zostały wyprostowane i otaczały jej twarz. Miała na sobie czarny w tygrysie wzory sweter, do tego biustonosz „push-up”, który eksponował cały jej dekolt i jakieś dżinsowe, krótkie szorty, równie dobrze mogłaby być ubrana w bieliznę i czarne, wysokie szpilki.
Obok niej, a raczej powinnam powiedzieć, nad nią, stał Jacob, opierał się o ścianę budynku (jak zwykle bez koszulki). Stali tam przyklejeni językami i penetrowali nawzajem swoje gardła. Mogłabym powiedzieć dużo na temat zgromadzonych dookoła ludzi, byli podekscytowani samym patrzeniem na nich.
Chwilę później zauważyłam, że Edward opuścił moją lewą stronę i poszedł ich rozdzielić.
- Tato! – Renesmee syknęła tak cicho, że tylko my - wampiry - mogliśmy ją usłyszeć.
- Nessie, czy musicie to robić w pierwszy dzień szkoły i tym samym ujawniać się – powiedział, podciągając jej bluzkę powyżej piersi i tym samym odkrywając pępek.
Edward był taki słodki, kiedy opiekował się Renesmee, nie żeby miał się o co martwić z Jacobem - nigdy by nie pozwolił, aby stała się jej jakaś krzywda.
Ostatnio Nessie coraz bardziej… tandetnie się ubierała. Zawsze lubiła wymyślać inny wygląd do każdej szkoły i od kiedy to był jej pierwszy raz w liceum Forks, chciała zostać zapamiętana. Uczniowie zaczynali się zbierać i tworzyć tłok koło Edwarda, Nessie i Jacoba.
- Patrz na tę frajerkę, ma dwóch gorących chłopaków, to nie fair – wymamrotała jedna z dziewczyn. Edward odwrócił się do niej szybko i powiedział:
- Nie, jestem jej starszym bratem.
Jacob założył na siebie koszulkę, a ja przedarłam się przez ten tłum do Nessie. Jej duże brązowe oczy, pokryte makijażem, patrzyły na mnie i szukały pomocy.
- Nessie, my naprawdę chcemy zostać na dłużej w Forks, nie chcemy, by cię wywalili już pierwszego dnia – powiedziałam, starając się jej wytłumaczyć zachowanie jej ojca.
- Wiem, mamo, ale Jake i ja jesteśmy teraz tymi złymi, pamiętasz? – powiedziała i przekręciła oczami.
- Dobrze, ale przystopuj trochę, to jest nadal pierwszy dzień – poprosiłam ją, a ona tylko przytaknęła i wróciła do Jake’a, który tylko posłał mi uśmiech, jak gdyby nic się nie stało.
Edward natychmiast wrócił do mnie, ale nie spuszczał ich z oka. Dla ludzi wyglądaliśmy nieziemsko pięknie, wiedziałam o tym, ale ja nadal nie mogłam się do tego przyzwyczaić, że jestem równie piękna co Edward. Wziął moją dłoń, kiedy zadzwonił dzwonek, i poszliśmy na naszą pierwszą, wspólną lekcję, która sprawiła uśmiech na moich ustach. Jak przypomnę sobie moje pierwsze ludzkie wspomnienie związane z Edwardem, gdy ten próbował zmienić klasę, widzę, jak czasy się zmieniły.
Pierwsza lekcją był wf, ale nie obchodziło mnie to. Kiedy byłam człowiekiem, ten przedmiot był moim najgorszym wspomnieniem, ale teraz kiedy posiadam wampirze cechy, na przykład równowagę i siłę, wf nie stanowi już problemu, a widok Edwarda w szortach i obcisłej bluzce nie może zaszkodzić.
Resztę dnia spędziłam jak powietrze. Stołówka była nowa, prawdopodobnie stara się spaliła jakieś dwadzieścia parę lat temu, ale poza nią wszystko wyglądało tak samo, jak sala od biologii.
Biologia była ostatnim przedmiotem. Wraz z Edwardem usiedliśmy koło siebie w naszej ławce, wielki uśmiech zagościł na naszych twarzach, kiedy przypominaliśmy sobie tamte chwile, jak dzieliliśmy tę ławkę na biologii.
- Tak bardzo chciałem cię zabić tego pierwszego dnia – powiedział wystarczająco nisko cichym głosem, abym tylko ja mogła to usłyszeć. Raniło mnie słuchanie, jak o tym mówi. To sprawiało, że cierpiał przez pierwsze pięć lat naszego związku.
- Powinieneś szybciej przemienić mnie w wampira – powiedziałam, a on pocałował moje czoło, mówiąc:
- Ale wtedy nie mielibyśmy Nessie, prawda?
Zawsze wiedział, co powiedzieć, by poprawić mi humor. Lekko musnęłam jego usta swoimi i po chwili do klasy wszedł nauczyciel.
- Witam, nazywam się pan Griffins i jeśli zastanawiacie się, czemu się przedstawiam, to dlatego, że mamy w klasie dwóch nowych uczniów…
Nie słuchałam reszty wypowiedzi pana Griffinsa, bo byłam pogrążona w moich ludzkich wspomnieniach, jak Edward zaniósł mnie do pielęgniarki, kiedy zemdlałam, jak dotykał mojego policzka w pierwszym tygodniu, jak podwoził mnie swoim srebrnym Volvo. To wszystko zaczęło się tu, w biologicznej klasie.
Wzięłam rękę Edwarda w swoją i siedzieliśmy tak ja za starych, dobrych czasów.
Wspomnienia…
____________________
Liczymy na szczere komentarze
Pozdrawiam,
nz. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pon 11:38, 30 Sie 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
|
|
ChocoWampirzyca
Człowiek
Dołączył: 13 Lis 2009
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pisz
|
Wysłany:
Pią 19:45, 22 Sty 2010 |
|
Hehe..
Świetny ff ;>
Ciekawie się zaczyna, Jake z Nessie i Bella z Edwardem w jednej szkole.. Może być interesująco ;dd .
Życzę veny i pozdrawiam - ChocoWampirzyca . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
thingrodiel
Dobry wampir
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 148 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka
|
Wysłany:
Pią 19:55, 22 Sty 2010 |
|
O nie... Cullenowie w liceum w Forks 100 lat później. Sentymenty i niedowierzająca-że-jest-taka-piękna oraz zachwycona-swoim-greckim-bogiem Bella, z punktu widzenia której podziwiamy świat. *jęk*
*wycofuje się szybko z tematu na z góry upatrzone pozycje*
Nie było mnie tu. Ja zwiewam.
Tekst mi się nie podoba. Ale do tłumaczenia nic nie mam. No, może poza takim drobiazgiem jak:
Cytat: |
napotkałam na te magnetyczne, złote tęczówki, które ciągle zapierały mi dech w piersiach po tych wszystkich latach. |
Za dużo tego.
*sprawdza jeszcze*
26 rozdziałów...
Głęboko wierzę, że ten fik jest ciekawy i powalający, ale pierwszy rozdział mnie zraził. Nie wracam.
jędza thin |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez thingrodiel dnia Pią 22:29, 22 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pią 22:21, 22 Sty 2010 |
|
Totalnie rozumiem komentarz powyżej, bo ja nawet nie zaczynałam czytać takich ff omijając je totalnie, szerokim wielko-kilometrowym łukiem. To co prezentowały zazwyczaj mnie nudziło. Boje się że to będzie ff o nieznośnej Nessie z którą Edward i Bella mają kłopoty wychowawcze a sama Reneesme uprawia dziki seks z Jacobem na ściółce. To byłaby masakra której się panicznie boje. Wrócę tutaj z nadzieja , że jednak będzie inaczej. Nie wiem co myśleć bo boję się co będzie dalej , ale obiecuję zajrzeć bo zachęcił mnie chociażby sam tytuł. Wierzę , że wybrałyście coś naprawdę konkretnego. Pozdrawiam serdecznie, Uskrzydlona ( : która wbrew pozorom jest pozytywnie nastawiona ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pią 23:03, 22 Sty 2010 |
|
Miałam napisać mini opis, ale stwierdziłam, że nie dam rady. Więc wstawiłam bez i miałam obawy, że takie właśnie będą komentarze. Mogę jedynie zapewnić, że tekst nie jest o problemach wychowawczych Nessie i że sam tytuł odegra większą rolę. Już w drugim rozdziale ma pojawić się postać, która rozrusza to ff.
To może ja jednak wysilę się trochę i napiszę krótki wstęp
Co się stanie, jeśli na drodze Edwarda i Belli stanie zupełnie obcy i potężny wampir? Czy jego dar wpłynie na losy Cullenów? Co się stanie, gdy Edward cofnie sie do przeszłości i zmieni bieg wydarzeń? Czy Bella i Edward nadal będą razem? Czy ich losy się połączą? I co się stanie z resztą Cullenów?
Mam nadzieję, że trochę pobudziłam Waszą ciekawość i nie zabrzmiało to jak tekst z kiepskiej reklamy, ale musicie mi wybaczyć, z gorączką trudno się myśli
Pozdrawiam,
nz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Fuyu.
Dobry wampir
Dołączył: 12 Cze 2009
Posty: 799 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Yaoi-world :D
|
Wysłany:
Pią 23:19, 22 Sty 2010 |
|
hmm.. ten tekst jakoś do mnie nie dociera. przykro mi.
nie mam nic do tłumaczenia,jest swietne (; ale jednak..
będę czytać dalej, moze jednak mi sie spodoba.
Zycze weny.
xx Doris. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Pią 23:32, 22 Sty 2010 |
|
Hmmm... No dobra, zawsze mnie ciekawiło co będzie dalej, więc przeczytałam, choć z założenia nie czytam tłumaczeń. Promuję polską twórczość, ale już późno i tak jakoś tytuł mnie zaintrygował, że pomyślałam, a co tam.
Powiem tak, poczekam na tego nowego, niebezpiecznego wampira i zobaczę co będzie dalej.
Powrót do przeszłości w Forks plus obściskująca się Nessie z Jake'iem jakoś średnio mi przypadły do gustu, ale dam szansę. Może to tylko wprowadzenie? Kurcze jakoś te ff trzeba zacząć, żeby cała reszta miała sens.
Poczekam, zobaczę i pewnie z czystej ciekawości poznania tej nowej wampirzej postaci jeszcze zajrzę.
Pozdrawiam, BB. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
losamiiya
Dobry wampir
Dołączył: 27 Lis 2009
Posty: 1767 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 212 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Mexico City.
|
Wysłany:
Sob 0:25, 23 Sty 2010 |
|
Zawsze trochę głupio się czuję, gdy mam oceniać tłumaczenia, bo wiadomo, że to tłumaczenia. Wolę tłumaczyć już jak coś.
Jednak dobra, to ocenię, bo dawno dość czegoś nie krytykowałam.
Co do tłumaczenia, poważnych zastrzeżeń nie mam, choć błedów pare jest. Historia - nie podoba mi się. Nie przyciąga niczym, wręcz odpycha, wieje niczym. I kurczę, najgorsze jest to, że jak już zaczęłam, będę musiała skończyć i czytać dalej (choć tutaj rozwija się moja nadzieja na to, że coś będzie się działo i że ff jest ciekawy.)
Cóż, chyba tyle z mojej strony, nie ma co się na temat tego początku rozpisywać.
Pozdrawiam, los. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sarabi
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2010
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 10:06, 23 Sty 2010 |
|
Bella po ponad 100 latach mogłaby wyzbyć się już kompleksów - w końcu powinna się przyzwyczaić, że jest piekna, szybka itp. Pomysł z rodzicami, córką i jej chłopakiem w jednej szkole - szalony. Początkowo sądziłam, że będą typowe problemy z szalejącymi hormonalnie nastolatkami, ale wyjasnienia mnie zaciekawiły - Edward cofnie się w czasie i coś namiesza? Hmm, może być ciekawie. Będę śledzić ten ff. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
behappy
Wilkołak
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 16:58, 23 Sty 2010 |
|
Pierwszy rozdział nie jest powalający ale jak przeczytałam co będzie w drugim to od razu zmieniłam zdanie. Jakiś inny wampir i Edward przemierzający czas i zmieniający bieg zdarzeń:
Cytat: |
- Tak bardzo chciałem cię zabić tego pierwszego dnia – powiedział |
Może on naprawdę ją zabije, ale to tylko moje domysły.
CZekam na drugi rozdział
B |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
iglak17
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Sie 2009
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie
|
Wysłany:
Sob 22:17, 23 Sty 2010 |
|
Napisać czy nie napisać?
Chyba jednak napiszę, bo zbyt długo moje odczucia nie znalazły ujścia w żadnym komentarzu.
Weszłam, przeczytałam opis i zabrałam się za pierwszy rozdział, głównie dlatego, że opowiadanie nie ma oznaczenia AH.
Opis zapowiadał coś ciekawego, tymczasem... Cóż, zawiodłam się. I nie chodzi nawet o to, że mało się dzieje, w końcu to dopiero pierwszy rozdział. W moim odczuciu jest to po prostu kicz. Bella zachwyca się nad urodą Edwarda i znów porównuje go do greckiego boga. Wszystko jest wspaniałe i idealne. "Moje oczy prześlizgnęły się z jego kaloryfera"... Litości!
Cytat: |
Gdybym wiedziała, że będziemy iść – w wampirzym tempie – do samochodu, to bym założyła kurtkę na tę koronkową bluzkę, aby ukryć mój dekolt. Edward zamienił swoje srebrne Volvo na Astona Martina, a Emmett wymienił swojego starego Jeepa na nowszy model. |
Gdzie tu jest jakaś logika? Z faktu przemieszczania się piechotą do samochodu wynika potrzeba założenia kurtki? Nie, kiedy jest się wampirem i zimno na ciebie nie działa. Wyzywający dekolt? Chce go ukryć przed Edwardem, który razem z nią będzie w samochodzie? Edward i Emmett zmienili samochody na nowsze modele... Ojej, naprawdę? To po stu dwudziestu latach do tego doszło, że kupili samochód o model wyższy?
Cytat: |
Resztę dnia spędziłam jak powietrze. Stołówka była nowa, prawdopodobnie stara się spaliła jakieś dwadzieścia parę lat temu, ale poza nią wszystko wyglądało tak samo, jak sala od biologii. |
Chętnie spędzę cały dzień jak powietrze, jeśli ktoś powie mi, jak to się robi. Stołówka wyglądała jak stołówka, ale reszta szkoły jak sala od biologii?
Prawdę powiedziawszy w tekście roi się od błędów, zarówno ortograficznych, językowych, stylistycznych jak i logicznych. Postacie są płytkie, świat za sto lat przedstawiony jak współczesność.
Czy warto dalej tłumaczyć? Nie wiem, nie czytałam nic ponad pierwszy, zamieszczony tutaj rozdział. Jeśli jednak całe opowiadanie jest pisane na tym samym poziomie, nie sądzę, żeby było warto. W końcu mieć pomysł to jedno, a realizować go - zupełnie co innego.
Obawiam się, że nie będę czytać dalej.
Pozdrawiam,
i.17 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 22:11, 24 Sty 2010 |
|
Cytat: |
- Tak bardzo chciałem cię zabić tego pierwszego dnia – powiedział wystarczająco nisko cichym głosem, abym tylko ja mogła to usłyszeć. |
- wyobraziłam sobie jak Edward mówi to rozmarzonym głosem i swoim śmiechem obudziłam brata... normalnie rodzina Adamsów :P
nieznana... opis opowiadania daje bardzo ciekawy obraz przyszłości - z miłą chęcią przejdę z tobą tę wędrówkę, tym bardziej, że Ness może okazać sie całkiem ciekawym zbiorkiem głupoty :)
Jake bez koszulki *kirke wyje do księżyca* :)
właściwie pierwszy rozdział nie zachwyca niczym prócz wprowadzeniem - typowo informacyjny i na razie tyle wystarczy - mam też nadzieje, że następny czymś zaskoczy :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Annie_lullabell
Zły wampir
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Sob 12:32, 06 Lut 2010 |
|
Dobra dziewczynki, trochę pokrytykowałyście i chwała wam za to, a teraz czas na 2 rozdział ;]]
Tłumaczenie : Ja! xDD
Beta : Nieznana
Zapraszamy! ;*
również dostępne na chomiku!
[link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział 2
BPOV
- Jak tam pierwszy dzień w szkole? - Esme spytała w momencie, gdy przekroczyliśmy próg domu. Wszyscy wybuchli donośnym śmiechem, z powodu jej sarkastycznego żartu.
- To takie ekscytujące, gdy się wraca - powiedziałam, siadając na kanapie obok Edwarda i Emmetta, który nastawiał telewizor na stację transmitującą mecz baseballowy.
- Ach... Myślę, że podrażniliśmy niektórych ludzi... - powiedział Edward, napotykając na morderczy wzrok Rosalie.
- Co? - spytałam, a Alice zaczęła chichotać równocześnie z Edwardem.
Emmett roześmiał się i powiedział:
- Rose, nie ma w tym nic wstydliwego, że kochamy się nawzajem. - Dziewczyna złapała poduszkę i rzuciła nią w Emmetta, który się jednak uchylił przed ciosem i w efekcie trafiła w ścianę za nim.
- Proszę, dopiero wróciliśmy. Nie dawajcie waszej mamie powodów do wałkowania tego od nowa – powiedział Carlisle, wywracając oczami, a później podszedł do Esme i pocałował jej delikatne dłonie.
- Co się stało? - zapytałam, bo miałam wrażenie, że jestem, pomijając Esme i Carlisle, odizolowana od reszty. Czasami posiadanie tarczy, jako extra mocy, było wyjątkowo nieużyteczne.
- Powiedzmy, że Rose i Em mieli małą przygodę w kantorku woźnego... - Alice rozpoczęła, lecz Rosalie od razu puściła się pędem w kierunku schodów, krzycząc:
- Pożegnaj się z nowymi butkami od Prady, które dopiero co kupiłaś!
To wystarczyło, by Alice pobiegła za blondynką do swego pokoju z krzykiem.
- Uwielbiam patrzeć, jak dziewczyny się biją. Jasper, idziesz? - zapytał się Emmett, uśmiechając się szeroko. Jasper kiwnął głową i po chwili obaj również zniknęli na górze.
- Cieszę się, że mogłam tu wrócić. Muszę przyznać, że ten biały dom z Forks, jest moim ulubionym - powiedziała Esme, w zachwycie oglądając pokój. Przez wielką szklaną ścianę było właśnie widać zachód słońca, co nadawało ciepło i przytulność całemu domostwu.
- Idziemy zapolować – powiedział Edward spontanicznie, wstając z kanapy.
- Myślałam, że pójdziemy dziś z Renesmee i Jacobem do La Push zobaczyć, co słychać u sfory. Zaprosili nas przecież. Mogliśmy zapolować wczoraj.
- Dobrze, więc załatwmy to szybko – powiedział, łapiąc moją dłoń i pociągając mnie na swoje plecy tak, jak robił to, gdy nie byłam jeszcze wampirem. Podszedł do okna i wyskoczył prosto w las.
- Edward! - zapiszczałam, czując znajomy pęd powietrza podczas biegu. - Powiesz mi, co tak naprawdę będziemy robić? - zapytałam się, a on postawił mnie na ziemi.
- To - powiedział.
Wtedy jego ręce oplotły mój pas, jego usta przycisnęły się do moich. Jego lewa dłoń podążyła w górę, wywołując u mnie dreszcze, a prawa ręka przyciągnęła mnie jeszcze bliżej.
Zanim byłam w stanie wykonać jakąkolwiek inną rzecz, Edward pociągnął mnie ze sobą na bok.
- Łobuz! - wykrzyknęłam, lecz zauważyłam, że mój ukochany patrzy się w stronę zarośli.
- Co jest? - spytałam, podążając wzrokiem za nim.
Usłyszałam zbliżające się kroki, które nagle przyspieszyły. Wtedy również uderzył we mnie zapach. Ktoś zadecydował o tym, by do nas dołączyć. I nie był to nikt inny jak wampir, którego nie znaliśmy.
Wraz z Edwardem zmieniliśmy pozycje tak, by patrzeć na wschód, skąd nadciągał wampir. Wydawał się być sam, ale nie byłam pewna.
Jednak po chwili dołączył do nas wysoki, blond wampir.
- Witajcie – przywitał się, powoli kierując się w naszą stronę. Edward i ja wciąż kucaliśmy na swoich miejscach.
- Nie musicie się obawiać. Przybywam sam, co możecie usłyszeć. Jedynie przechodziłem. Słyszałem o was. Musicie być pewnie częścią Cullenów, jeśli się nie mylę? - zapytał Edwarda. W tym samym momencie podnieśliśmy się z pozycji obronnej.
- Tak, jesteśmy jednymi z Cullenów. Nazywam się Edward, a to jest Bella – powiedział, podając rękę nieznajomemu.
- Jestem Claude – odpowiedział, potrząsając rękę.
- Może chciałbyś udać się do naszego domu i poznać resztę? Carlisle prawdopodobnie by mnie zabił, gdybym nie zaprosił cię do zostania na jakiś czas. – Claude'a przyjrzał nam się dokładnie. Jego czerwone oczy wpatrywały się w nas z nieukrywaną ciekawością.
- Czemu nie. Będę zaszczycony. Po waszym małym spotkaniu z Volturi wieki temu, muszę przyznać, że jesteście sławni, wampiry do dziś o was mówią. – Przypomniałam sobie ten straszny czas, kiedy mieliśmy z nimi do czynienia. A wszystko przez głupie posądzenie Renesmee o to, że jest nieśmiertelnym dzieckiem.
- Tak, no cóż, to krótka droga pomiędzy drzewami. Lecz najpierw muszę cię o coś spytać. Sądzę, że zapewne słyszałeś o naszej dość...oryginalnej diecie? - Cullen zapytał, a wampir pokiwał głową.
- Tak. Wampiry – wegetarianie, jakbym mógł zapomnieć. Nie martwcie się jednak o moje pożywienie w tym rejonie. Już zdążyłem coś przegryźć jakiś czas temu. W każdym razie, idziemy?
Edward skinął głową.
- Tędy – powiedział, prowadząc nas przez las.
Carlisle siedział naprzeciwko Claude, prowadząc przyjacielską rozmowę. Usłyszałam, że nowopoznany wampir urodził się w osiemnastym wieku, ale nie pamięta dokładnie kiedy. Oprócz tego, nie wiedział nic o swoim ludzkim życiu.
- Muszę powiedzieć, że znasz historię bardzo dobrze – Carlisle powiedział, kiedy rozmawiali o wojnie w Anglii z dawnych czasów.
- Moja umiejętność pomaga mi w doświadczaniu wielu zdarzeń z pierwszej ręki. Taki sposób na spędzanie czasu – odpowiedział Claude.
- Posiadasz dar? Na przykład taki, jak Edward ma? Potrafi czytać w myślach – Carlisle powiedział takim głosem, jakim dumni ojcowie mówią o swoich ukochanych synach.
- Tak. Cóż, mój dar jest specyficzny. Potrafię podróżować w czasie. Mogę cofnąć się, pójść naprzód, a nawet zamrozić czas na kilka godzin – powiedział mężczyzna, uśmiechając się i pokazując rząd śnieżnobiałych zębów.
Podróż w czasie? Słuchałam dalej, gdyż byłam niezwykle ciekawa.
- Mógłbyś powiedzieć, czy są jakieś zasady? - Doktor był bardzo zaciekawiony. Claude potrząsnął głową.
- Zasad nie ma, ale są pewne granice. Można tylko obserwować. Nie można stać się częścią czasu. A zamrażanie czasu jest bardzo męczące, nawet dla wampira – wyjaśnił Claude. Carlisle patrzył na niego, jakby był eksperymentem godnym Nagrody Nobla.
- Muszę przyznać, że to doprawdy zdumiewające, że można się urodzić z takim prezentem, jakim jest ten dar. To musi być niezwykłe, tak móc się przenieść w czasie i z bliska oglądać wszystkie historyczne wydarzenia. Jak daleko się przeniosłeś? - zapytał.
- Powiedzmy, że to było przed dinozaurami – Claude odpowiedział, uśmiechając się do Carlisle.
- Musimy dużo jeszcze przedyskutować. Masz czas? – spytał doktor, a wampir tylko się zaśmiał.
- Mam cały czas na ziemi.
- Musimy iść – powiedziałam Edwardowi, opierając się na jego nodze.
- Tak, koniecznie musimy pojechać dziś do La Push – mówiąc, patrzył w moje oczy.
- Może powinnam pójść się przebrać? Nie chciałbyś mi pomóc? - zagaiłam uwodzicielsko, przesuwając rękę po jego udzie.
- Nie dzisiaj, Bello, ty kusicielko – Edward odrzekł, wstając. - Spotkamy się przy samochodzie – powiedział, całując mnie w czoło. Po chwili zniknął za drzwiami.
Pobiegłam do domu, gdzie przebrałam się w parę świeżych dżinsów oraz sweter. Gdy byłam już gotowa, udałam się do samochodu.
- Gotowa, moja miłości? - zapytał Edward, odpalając silnik. Kiwnęłam głową i ruszyliśmy z zawrotną prędkością. W końcu Aston Martin robił 200 kilometrów w godzinę.
Kocham prędkość! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Annie_lullabell dnia Sob 13:03, 06 Lut 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 11:44, 12 Lut 2010 |
|
hm, nie wiem dlaczego nie skomentowałam tego rozdziału, ale w zasadzie można bić - tylko tak, żeby nie zostawić śladu...
przyznam, że pewne momenty zaczęły mnie bawić - oczywiście Emmett... on zawsze oznacza rozładowanie atmosfery i wiele ciekawych doznan - nie tylko w kantorku woźnego :P
na pewno nie będzie to konstruktywny komentarz, ale bardzo się cieszę, że tłumaczycie to opowiadanie... może być coś naprawdę interesującego w tym wszystkim :)
czekam na przygody Edwarda w przeszłości, nie wiem co chciałby zmienić... ale na pewno coś takiego jest i z miłą chęcią zobaczę co też chodzi mu po głowie... mam nadzieję, że późniejsze wydarzenia nie będą aż tak pokręcone :)
pozdrawiam serdecznie wszystkich, a najbardziej grupę tłumaczącą :)
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
alice1995
Wilkołak
Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 14:13, 12 Lut 2010 |
|
Hm... To opowiadanie jest takie jakieś "inne"... Nie wiem na czym polega ta jego "inność", ale bardzo mi odpowiada;)
Ciekawi mnie co wniesie do świata Cullenów Claude, coś czuję, że to będzie naprawdę intrygujące.
Podoba mi się bardzo ff, który tłumaczycie.
Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła zasiąść przed komputerem i przeczytać ciąg dalszy!
Weny i cierpliwości w tłumaczeniu;)! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Annie_lullabell
Zły wampir
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Pon 20:34, 02 Sie 2010 |
|
No to tak, po długiej nieobecności, wracamy wraz z nowymi siłami i mówię tu w imieniu swoim i Nieznanej
Miłego czytania
Tłumaczenie: Nieznana
Beta: Ja
PWB
Żwir zaskrzypiał, kiedy wyjechaliśmy na drogę wiodącą na jeden z wielu klifów otaczających La Push. Widok morza, skąpanego w świetle zachodzącego słońca, zapierał dech w piersi. Wzdłuż wybrzeża płonęły małe ogniska.
- Dziwne uczucie – powiedział Edward po pokonaniu kolejnego zakrętu.
- Dziwne? – spytałam zaskoczona.
- Tak, dziwne. Nawet teraz, gdy pakt już nie obowiązuje, dziwnie wkraczać na teren Quileutów – wyjaśnił.
Pakt został zmieniony, od kiedy Jake wpoił się w Renesmee. I nie tak długo po został całkowicie zniesiony, już nie potrzebowaliśmy umowy, by sobie zaufać.
Edward zaparkował Astona Martina obok innych aut. Złapałam go za rękę i zwróciłam się do niego twarzą. Jego ciemno brązowa koszulka świetnie kontrastowała z bladą skórą, dwa ostatnie guziczki nie zostały zapięte, więc mogłam ujrzeć górną część jego klatki piersiowej.
- Pamiętaj, robimy to dla Nessie i Jacoba, nie zawstydź ich przed sforą – powiedziałam do niego, próbując brzmieć najbardziej stanowczo, jak to tylko było możliwe.
- Kocham, jak przełączasz się na tryb mamuśki – powiedział, chichocząc pod nosem.
- Tryb mamuśki? - zapytałam. Jasne, byłam przecież matką, ale nigdy nie wiedziałam, że są jakieś tryby.
- Tak, kiedy stajesz się nadopiekuńcza w stosunku do Nessie. Uważam, że to urocze. – Zaczerwieniłabym się, gdybym tylko mogła.
- I kto to mówi, Pan Zawsze Opiekuńczy? - spytałam, szturchając go. Dał mi małego buziaka w usta i powiedział:
- Dobrze, ale lepiej już chodźmy, Nessie i Jacob właśnie zaparkowali. – Rozejrzałam się po parkingu i zobaczyłam ich, jak rozmawiają z jakimiś ludźmi, których nie rozpoznałam.
Wyszliśmy z auta i podeszliśmy do nich. Nie przejmując się udawaniem ani ograniczaniem do ludzkiego tempa, każdy tu wiedział, czym jesteśmy. Nessie na szczęście nie ubrała się jak pani lekkich obyczajów, zostawiła to tylko dla szkoły.
- Bello, Edwardzie, poznajcie Jano, Molalla i Thompsona, wnuki Sama i Emily. – Jake przedstawił nas. Najstarszy, Jano, nie mógł mieć więcej niż trzydzieści lat, tak samo jak Mola, która wyglądała na trochę starszą, miała jednak dziecięcą niewinność w rysach twarzy. Thompson, który był najmłodszy z grupy, zaliczał się wciąż do grupy nastolatków.
- To dla mnie zaszczyt w końcu was poznać. - Jano uścisnął rękę Edwardowi.
- Cała przyjemność po mojej stronie – odpowiedział Edward i uśmiechnął się moim ulubionym zakrzywionym uśmiechem.
- Chodźcie zająć miejsca przy ognisku, bo zabiorą nam wszystkie – zawołała Nessie i pocałowała Jacoba, zanim pociągnęła go w stronę coraz większej grupy ludzi. Nessie i Jacob często odwiedzali Forks, by Jake mógł nadal utrzymywać kontakty z sforą, więc czuła się komfortowo w tym gronie, a ja trochę niepewnie.
- Może powinniśmy również zająć sobie miejsca, chodźcie tędy – zaproponował Jano, Molalla i Thompson stanęli po jego bokach.
- Oczywiście – odparł Edward i jako pierwszy ruszył w stronę ogniska.
Noc zmieniła się w pełną zabaw. Leah i Jacob, jako jedyni ze starego składu sfory, którą myśmy znali, zaczęli opowiadać stare legendy Quileute’ów. Cała reszta wilków wróciła do ludzkiej postaci, tuż po tym, jak ich ukochani odeszli. Jacob mógł żyć tak długo jak Renesmee, a Leah nigdy nie odnalazła miłości.
Wszyscy klaskali, kiedy Jake skończył opowiadać stare quileckie historie o trzeciej żonie, która zabiła siebie, by uratować męża, jedną z najbardziej znaczących dla mnie opowieści. Wywołała ona słabe, ludzkie wspomnienia czasów, gdy Victoria stworzyła armię nowonarodzonych wampirów. Przerażające.
Jacob podszedł do nas i usiadł między Nessie a mną. Jano wstał, by mówić. Okazało się, że Jano zmieniał się stopniowo w wilka, ale Molalla i Thompson nie. Mieli nadzieje, że powrócą do większej ilości w sforze, ale jak do tej pory Jano był jedyny.
- Jake, czy wiesz, że nie ma żadnych legend o wampirach podróżujących w czasie? – spytałam wystarczająco cicho, by Nessie nie mogła nas usłyszeć. Nie chciałam sprowokować żadnych głupich pomysłów w jej głowie.
- Pytasz, czy jest jakiś wampir podróżujący w czasie? – Jacob wyszeptał trochę za głośno, ale na szczęście wszyscy byli zajęci słuchaniem.
- Tak, tak myślę. Kiedykolwiek słyszałeś o czymś takim? – spytałam.
- Jest jedna historia o Zimnym, który potrafił zatrzymywać czas – odpowiedział i otoczył ramieniem Nessie.
- Mogę ją usłyszeć? – spytałam, a on skinął głową.
- Nie ma tego za wiele. Ephraim Black, mój dziadek, raz złapał Zimnego, był słaby, otoczyli go, gotowi zabić, ale nie zdążyli zrobić czegokolwiek, gdyż jak za mrugnięciem oka, rozpłynął się w powietrzu. Niektórzy mówią, że mógł podróżować z prędkością światła, inni mówią, że zatrzymywał czas i uciekł – powiedział.
Więc Claude był tutaj wcześniej, jeśli ten wampir to był Claude.
- Dzięki Jake, jest coś jeszcze? – Spytałam, próbując wyciągnąć więcej informacji.
- Tylko tyle wiem – odpowiedział, uśmiechając się przy tym. Potem odwrócił się do Nessie, która patrzyła na niego dociekliwie. Jacob pocałował ją tak, że zapomniała co w ogóle robiła. Wstali I odeszli, prawdopodobnie w bardziej prywatne miejsce i ja na prawdę nie chciałam wiedzieć, co zamierzają tam robić.
Pomimo tego, że nie czuliśmy zimna, zakrywałam się piknikowym kocem, leżąc na piersi Edwarda, a on opierał się o kłodę. Szum fal rozbijających się, tak samo, jak dźwięki wydające przez ognisko, tworzyły magiczną atmosferę.
- Kocham cię – powiedziałam, obracając głowę do ukochanego. Zabrał włosy z mojej twarzy i pocałował w czoło.
- Ja ciebie też – odpowiedział, uśmiechając się lekko, na co też się uśmiechnęłam.
- Mamo! To znaczy, Bello! – Nessie krzyknęła, biegnąc w moją stronę. Podniosłam się.
- Tak, Nessie? – spytałam, kiedy przystanęła na wprost mnie. Jake wyglądał na winnego.
- Nigdy mi nie powiedziałaś, że skakałaś z klifu! – zapiszczała, podczas gdy ja nadal miałam zszokowany wyraz twarzy.
- Tak, skakałam, kochanie – odpowiedziałam jej, przypominając sobie, jak pokazywała mi w wyobraźni to wraz ze swoimi prezentami.
- Tak! Ale nie mówiłaś mi, że wtedy byłaś nadal człowiekiem! Ja chcę iść poskakać z Jake’m! – wykrzyczała, a Edward w ciagu ułamka sekundy był już na nogach.
- Nessie, jest powód dlaczego powiedzieliśmy tobie, że Bella była wampirem, kiedy skoczyła z klifu. Jacob doskonale wie, co się stało – wytłumaczył jej Edward, a szczypta nienawiści w jego głosie powiedziała mi, że czyta właśnie Jake’a myśli.
- Nessie, twoja mama prawie zginęła, a ja ją uratowałem – dodał Jacob. Chłopak niechętnie opowiadał Nessie o swojej przeszłości i nie wiedziała ona nic o tym, jak blisko byłam poślubienia Jake, a nie Edwarda. Wyobrażałam sobie w głowie, jak ta rozmowa mogłaby być kiepsko odebrana.
~ Nessie, miałem niestosowne myśli o twojej mamie, zanim pokochałem ciebie…
Dziwne.
- Widzisz, Jake uratował ją, więc może uratować i mnie, chcę to zrobić! – Złość Edwarda urosła.
- Nessie, Jacob po prostu dotarł do Belli na czas, nie możemy cię stracić, wiesz to - Edward odpowiedział ostro, Nessie popatrzyła na ziemię, Jacob wzruszył jedynie ramionami.
Skoncetrowałam się odrobinę, by ściągnąć tarczę ze swojego umysłu. Pomyślałam tak głośno, jak potrafiłam, by porozmawiać o tym później; przyciągaliśmy teraz za dużo uwagi.
Edward odwrócił się do mnie natychmiast, słysząc moją wiadomość głośno i wyraźnie.
- Nessie, porozmawiamy o tym później – powiedział i wszyscy odwróciliśmy się do Jano, Molalli I Thompsona, którzy wyglądali na zaniepokojonych.
- Wszysto jest w porządku, myślę, że Edward i ja powinniśmy już pójść – powiedziałam do nich spokojnie, a oni kiwnęli głowami w zrozumieniu.
- Dziękujemy, że przyszliście. Proszę, jeśli czegoś potrzebujecie, nasza ziemia jest bezpieczna, możecie przyjechać tutaj kiedy chcecie – odpowiedział nam Jano, na co Edward mu podziękował.
Przeszliśmy do auta i usiedliśmy w nim, nie odjeżdżając jeszcze.
- Nessie – zaczął Edward, jakby te jedno słowo było tym, co musiał powiedzieć, by dać mi znać, co chodzi mu po myśli.
- Ona nie jest jak my, jej serce ciągle bije, może umrzeć – zaczął mówić, ale ja położyłam palec na jego ustach.
- Nessie ma Jacoba, ciebie, mnie, resztę sfory I resztę naszej rodziny. Jeśli cokolwiek ma się jej stać, to musi wpierw ominąć nas – odpowiedziałam uspakajająco, mimo że ja również miałam te same obawy co on.
- Masz rację. Ja po prostu martwię się. Chciałbym byśmy mogli przemienić ją w wampira - powiedział.
- Już próbowaliśmy, nasz jad jest dla niej trucizna tak samo jak dla Jake’a. Nie martw się o Nessie, jest najprawdopodobniej najbezpieczniejszą dziewczyną na świecie – powiedziałam, zyskując pierwszy uśmiech od Edwarda.
- Okej, nie będę się martwić, a teraz wracajmy do domu. Sądzę, że mamy jakieś plany, które musimy kontynuować - powiedział kusicielskim głosem.
- Uważam, że mamy.
Edward przekręcił kluczyki w stacyjce, gdy moja ręka wylądowała na jego udzie.
- Jak myślisz, jak szybko to potrafi jeździć? – zapytał, a ja tylko zaśmiałam się.
Jak ja wylądowałam z takim facetem jak on? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Pon 11:11, 30 Sie 2010 |
|
Mam nadzieję, że przynajmniej jeden komentarz znajdzie się pod tym rozdziałem I za wszystkie błędy, które pozostawiłam z góry przepraszam, ale wyszłam z wprawy
Rozdział 4
Autor: edwardsdreamgal
Tłumaczenie: Annie_lullabell
Beta: nieznana
BPOV
- Słyszałeś to? Mariners unicestwili Red Soxów! Mała Alice była w błędzie! - Emmett krzyczał, skacząc w górę i w dół po jadalni. Wskazywał cały czas na Alice, która była tym wszystkim zażenowana.
- Trener musiał podjąć jakąś decyzję z ostatniej chwili – Alice próbowała wytłumaczyć sama sobie, dlaczego się pomyliła. Claude natomiast nadal się uśmiechał, siedzą na swoim miejscu.
Udało mu się zdobyć sympatię wszystkich, z wyjątkiem Alice, która niezbyt cieszyła się z jego pobytu. Pomagał Carlisle’owi z jego przyszłymi inwestycjami, przekazał Esme wskazówki na temat przyszłych hitów wykończenia domów, Rose podarował informacje na temat nowych modeli samochodów, powiedział Jasperowi, co się stało z Marią, jego dawną znajomą, a Emmettowi przedstawił wyniki i ocenę gry Marine'sów.
Alice czuła się pominięta. Miała pretensje do wszystkich i pytała o Jake’a, przy którym nie miała żadnych wizji i problemów z nimi związanych. Edward zawsze czytał jego myśli, by sprawdzić, czy mówi prawdę. I mówił. Czasem dostawał również obrazki z daleka, o których wcześniej mogliśmy tylko pomarzyć.
- Przyszłość jest bardzo niepewna, co zawsze Alice powtarza. Jedna mała decyzja może zmienić kompletnie wszystko – powiedział Claude. Alice popatrzyła na niego gniewnie z rogu pokoju.
- W każdym razie, Mariners ich unicestwią! – Emmett krzyknął.
- Była strasznie rozbawiona, jak wampir mający sto sześćdziesiąt trzy lata, nie nauczył się wcześniej słowa „unicestwić”. Ile razy ten koleś kończył college i udawał, że nie słyszał wcześniej tego wyrazu? Tak, Emmett, to o tobie.
- Wciąż nie zrobiłem nic dla was. Czego byście sobie życzyli? - Claude spytał mnie i Edwarda.
- Och, nic – powiedziałam i zauważyłam, że wszyscy się na mnie popatrzyli. - Nie obchodzi mnie przyszłość, dopóki Edward będzie ze mną.
Spojrzałam w jego piękne oczy, składając delikatny pocałunek na jego ustach.
- Czy możecie się mizdrzyć gdzieś indziej zanim was unicestwię? - powiedział Emmett, wywracając oczami w kierunku Rose.
Edward opuścił mój bok i udał się do Claude'a, by powiedzieć mu coś na ucho. Ciekawe, co powiedział.
Claude skinął głową.
- Myślałem, że nigdy nie zapytasz – powiedział. - Zostaw mi resztę. Minie chwilka, a ja wszystko załatwię.
Edward pokiwał głową i wrócił do mnie.
- O czym rozmawialiście? - zapytałam, gdy pocałował mnie w czoło.
- Niedługo się dowiesz. - Uśmiechnął się. Nienawidziłam niespodzianek i niewiadomych!
- Bellaaaaaaaa! - zapiszczała Alice w momencie, gdy opuszczaliśmy pokój. Jęknęłam, gdyż doskonale wiedziałam, co to oznacza. Edward zerknął na mnie współczującym wzrokiem, a ja odwróciłam się do niej.
- Zakupy! - pisnęła ponownie.
Zakupy, świetnie.
- Alice, naprawdę nie potrzebuję kolejnych butów od Prady albo sukienek Versace – wyjęczałam.
- A co z bielizną Victoria's Secret? - zapytała i wiedziała, że jestem na straconej pozycji. Edward rozerwał mój ostatni komplet.
- Potrzebujemy nowej – powiedział, a ja westchnęłam.
Szeroki uśmiech gościł na twarzy Alice, gdy ciągnęła mnie do swojego lamborghini.
- Mam ochotę pojechać do Port Angeles. Nie byłam tam od wieków. - Zaśmiała się z władnego żartu.
Zwykle protestuję na pomysły Alice, ale dziś miała ciężki dzień i chciałam ją rozweselić.
Pięć godzin później i tak żałowałam swojej decyzji. Dokładnie dwa tysiące siedemdziesiąt pięć dolarów wydanych w Victoria's Secret na bieliznę sprawiło, że Alice się rozweseliła. Gdy wykupiłyśmy cały sklep w Port Angeles, ruszyłyśmy do Seattle, kupując tam wszystko, co było ładne.
Pięć sklepów z bielizną później, siedziałyśmy naprzeciwko Tiffany's, gdzie Alice przyglądała się przez szybkę diamentowemu naszyjnikowi.
- Dawno temu miałam małe niebieskie pudełeczko... - Alice wyglądała tak, jakby miała wizję. Naszyjnik w okienku był oszałamiający. Pozornie prosty srebrny łańcuszek, który dolne spoiwa wykonane były z diamentowych kółeczek. Nie były większe od ćwierćdolarówek, ale wiedziałam, że cena będzie naprawdę wysoka.
- Bella, widziałam siebie, noszącą ten naszyjnik. Muszę go kupić! A moje wizje się nie mylą – powiedziała, robią minę szczeniaczka. Wywróciłam oczami.
- No dobrze, chodźmy – powiedziałam, otwierając drzwi sklepu.
- Ahh, Pani.... - Sprzedawca podszedł do nas, a Alice postanowiła go wyręczyć.
- Pani Hale, a to pani Cullen. Chciałabym przymierzyć naszyjnik z wystawy – powiedziała, wskazując biżuterię, o którą jej chodziło.
- Oczywiście. - Mężczyzna ruszył do gablotki.
- Alice, oni nie dają tak po prostu biżuterii do przymierzenia każdemu klientowi z ulicy! - szepnęłam zaskoczona, że nie musiałyśmy pokazywać dowodów ani kart kredytowych.
- Bella, skarbie, kiedy wchodzisz do sklepu z tyloma torbami od Victoria's Secret, mając na sobie drogi płaszcz Dolce&Gabbana, to widać, że masz pieniądze. - Mrugnęła do mnie i obróciła się z powrotem do ekspedienta. Miała rację.
Mężczyzna podał jej naszyjnik.
- Mógłby pan? - zapytała, podając mu z powrotem i odsłaniając włosy z szyi. Mężczyzna skinął głową i zapiął wisiorek.
- Pani Hale, wygląda na to, że ten naszyjnik został wykonany specjalnie dla pani. Zachwyca mnie perfekcja, z jaką leży między pani obojczykami! - powiedział, a Alice podziękowała.
Uprzejmy sprzedawca zaprosił nas na zaplecze, gdzie zaoferowano nam szampana, którego oczywiście musiałyśmy odmówić. Teraz nie smakował już tak dobrze, niż jak smakował za ludzkiego życia.
- Trzy tysiące pięćset dolarów, moja droga pani – powiedział mężczyzna, a ja zadyszałam z zaskoczeniu nieco za głośno.
- Dziękuję, Fred – Alice powiedziała skromnie, zabierając niebieskie pudełeczko z wspaniałą zawartością do torby.
- Skąd wiedziałaś, że nazywa się Fred? - zapytałam, gdy opuściłyśmy sklep i udałyśmy się do jej lamborghini.
- Powiedział nam – odparła nieco za szybko.
Mam cię! Gdyby odpowiedziała, że zauważyła na tabliczce, to może i bym jej uwierzyła. Ale Fred się nie przedstawił! W dodatku rozpoznał Alice, zanim weszłyśmy do sklepu.
- Alice, powiedz, ile razy już byłaś u Tiffany'iego w tym tygodniu? - zapytałam retorycznie, niezbyt pragnąć odpowiedzi. Alice miała tendencję do szału zakupowego, gdy była z jakiegoś powodu smutna lub zła. To była jej droga do odetchnięcia.
- Tylko raz... - zaczęła, ale wiedziałam, że kłamała. Spojrzałam na nią spode łba, podczas gdy wjeżdżałyśmy na autostradę. - No może trzy... - dodała, a ja syknęłam.
- Alice, jeśli coś przeszkadza ci w nie wydawaniu pieniędzy, to powiedz mi!
Nie popatrzyła na mnie, tylko trzymała wzrok na jezdni, jakby to miało jej pomóc w prowadzeniu. Obie wiedziałyśmy, że po prostu unika moich oczu.
- Ja tylko nie chcę, by inni zrozumieli, że przejmuję się Claudem. Zresztą Jasper wie, ale Claude jest miły, a ja nie chcę psuć jego pobytu, bo jestem samolubna – powiedziała, a ja westchnęłam.
- Alice, chyba poświeciłyśmy Claude'owi zbyt dużo czasu. Nie martw się, pewnie odejdzie za tydzień bądź dwa – powiedziałam, a uśmiech zawitał na jej twarzy.
- Ok – powiedziała i resztę podróży spędziłyśmy w ciszy. Gdy żyjesz wiecznie, nie musisz rozmawiać 24 godziny na dobę. Czasem dłuższa cisza jest przyjemna.
Gdy wróciłyśmy do domu, Alice udała się do swojego pokoju by schować swój nowy nabytek. Ja natomiast poszłam do swojej uroczej chatki w lesie, by odłożyć nowe komplety bielizny.
Edward oczywiście na mnie czekał.
- Łoł! - wykrztusił, widząc wszystkie torby.
- To Alice – powiedziałam, rozpakowując je i wrzucając wszystko do garderoby.
- Nie sądzę, byśmy teraz potrzebowali nowych przez najbliższą dekadę – powiedział Edward, gdy kładłam ostatni komplet do szuflady.
- Zgadzam się, ale wiesz jak to bywa... - powiedziałam i zanim się zorientowałam, leżałam na łóżku.
- Kocham cię – powiedział, a jego oczy zabłyszczały.
- Też cię kocham – odpowiedziałam i go pocałowałam. Przyciągnął mnie do siebie, dalej całując.
- Kusicielka – powiedział, po czym dodał – Muszę ci coś powiedzieć, ale nie rozpraszaj mnie.
- Jasne, skarbie. - Zaczęłam ściągać koszulkę.
- Bella! - zadyszał i założyłam top z powrotem. - Dziękuję. Muszę z tobą porozmawiać, to ważne.
Usiadłam naprzeciwko niego, przestając mu dokuczać.
- Rozmawiałem z Claudem i pomyślałem, że moglibyśmy oboje skorzystać z jego talentu – wyjaśnił, a ja słuchałam uważnie.
- Możemy? - zapytałam.
- Tak, jest wiele rzeczy z przeszłości, które chciałbym ci pokazać.
- Czekaj, pokazać? Przecież ja nie umiem czytać w myślach, Edwardzie – powiedziałam, ale kontynuował dalej, tak bym nie zadawała pytań.
- Wiem, dlatego zabieram cię w wycieczkę w czasie z pomocą Clauda – wyjaśnił.
Miałam udać się do przeszłości? Claude mógł to zrobić. Gdzie pójdziemy? Czy nasza teraźniejszość będzie dalej żyła własnym życiem, czy Claude zamrozi wszystko? Będziemy tylko ja i Edward?
Zdjęłam moją tarczę, podczas rozmyślania o tym wszystkim, więc Edward słyszał moje obawy. Przez chwilę był zaskoczony, jednak słuchał uważnie.
- Nie martw się, kochanie. Claude wyjaśni wszystko jutro rano przed podróżą – powiedział, całując mnie. Jutro rano? Zanim zdążyłam zapytać o cokolwiek jeszcze, znów znalazłam się na łóżku, a Edward nade mną, sprawiając, że przestałam myśleć jasno...
__________
Pozdrawiam,
nz. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Pon 11:17, 30 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|