|
Autor |
Wiadomość |
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 20:10, 02 Lis 2009 |
|
hm, sytuacja bardzo fajnie się rozwija...
Edwarda nazwałabym kimś z socjopatycznymi skłonnościami... poszłabym nawet dalej twierdząc, że jego problemy z dostosowaniem się mogą się brać z zaczątków schizofreni lub załamania nerwowego (raczej lekkiego)... ale to dopiero początek :)
bardzo mi się podobał ten rozdział - tłumaczenie bez zarzutu i beta świetna- czego chcieć więcej ? ja jestem bardzo szczęśliwa z takiego obrotu sprawy :)
do następnego rozdziału :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Czw 22:46, 26 Lis 2009 |
|
Na początku chciałam Was stasznie, ale to strasznie przeprosić za takie opóźnienie. Było ono spowodowane problemami rodzinnymi, kłopotami w szkole i moją chorobą, która uniemożliwliła mi korzytsanie z komputeraz przez ponad tydzień. Obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej, bo jest już przetłumaczony i jutro trafi do mojej kochanej bety. Zapraszam do czytania (i komentowania ).
PS Jeśli ktośwoli PDFa - zapraszam na [link widoczny dla zalogowanych].
***
Beta: Kristenhn
ROZDZIAŁ 2.
Miałam wywiad z Edwardem Cullenem.
Zdobyłam wywiad z Edwardem – Pieprzonym – Cullenem.
O Boże.
Nie byłam pewna, czy powinnam skakać w radosnym podnieceniu czy wymiotować. Zanim weszłam do księgarni, wbiłam sobie do głowy, że to się nie stanie i uzyskam tylko jedną odpowiedź. Dwie, jeśli dobrze pójdzie. Najwyraźniej wpadłam do garnka ze złotem, znajdującym się na końcu tęczy, i nie miałam pojęcia, jak się tam znalazłam.
Oparłam się o biurko, oddychając, kiedy świadomość tego, co się wydarzyło, pojawiła się, uderzając we mnie z całej siły. Strona internetowa, którą wcześniej wyszukałam, nadal pozostawała zminimalizowana, ale nie potrafiłam się zmusić, aby na nią kliknąć. Nie miałam pojęcia, co mogłabym na niej znaleźć, ale perspektywa mnie przerażała.
Zachowujesz się jak idiotka, skarciłam się, zmuszając do zajęcia miejsca na fotelu. Wyprostowałam się, po czym wzięłam głęboki, wypełniający płuca wdech i odmówiłam wypuszczenia zaczerpniętego powietrza. Dzięki temu jakoś się trzymałam. Po prostu przeczytaj ten cholerny artykuł. Jesteś dziennikarką. Właśnie tym się zajmujesz – zbieraniem informacji.
Powtarzając to niczym mantrę, nacisnęłam na zminimalizowaną – wydawałoby się lata temu – stronę i obserwowałam, gdy ładowała się w ślimaczym tempie, a obrazki robiły to nawet wolniej. Stuknęłam końcówką pióra o powierzchnię, żeby wypełnić ciszę, będąc zbyt wystraszoną, by uczynić cokolwiek innego.
Zanim mogłam odważyć się na coś szalonego, co zmniejszyłoby moje znudzenie, strona w końcu się pokazała i zaczęłam wpatrywać się w pierwszą linijkę, wypuszczając oddech, który wstrzymywałam.
Edward Anthony Cullen, lat trzydzieści pięć, został przyłapany na skandalu narkotykowym w Seattle w sobotni wieczór...
Zdjęcie jakiegoś mężczyzny pojawiło się obok tekstu i szybko opuściłam ten adres, czując równocześnie rozczarowanie i ulgę, iż nie chodziło o tę osobę. Rozczarowanie, bowiem niczego się nie dowiedziałam, a ulgę, dlatego że Edward nie był dealerem.
Edward. Prychnęłam ze wstrętem. Czyżbyśmy mówili sobie po imieniu? On zamienił ze mną zaledwie dwa słowa, a obie krótkie rozmowy, które się między nami odbyły, wiązały się z ranieniem jednego z nas i jego wyśmiewaniem się ze mnie. To rzeczywiście silne fundamenty do zbudowania relacji międzyludzkiej...
Spojrzałam na stronę notatnika, który czasami ze sobą zabierałam, kiedy powierzano mi napisanie artykułów, ponieważ Banner najwyraźniej uważał, że nie poradzę sobie także z wywiadem. Dał mi trzy alternatywne zadania - opisać przekręt w przemyśle dostawczym, kota, zamieszkującego otwór odpływowy i szkolne kafeterie: czy naprawdę są takie pożywne, jak się wszystkim wydaje?
Właśnie do tego zostało zredukowane moje życie. Mimo wszystko istniały też historie o osobach takich jak Edward Cullen – warte każdej minuty pisania, gdyby wyniosły mnie na piedestał.
W moim zeszycie od kilku dni widniały zagadnienia, jakie miałam mu zadać podczas podpisywania książek. Potrafiłabym wpatrywać się w nie w nieskończoność, zastanawiając się, czy okażą się wystarczająco zadowalające. Czytałam jego powieści. Okazał się bardziej elokwentny niż ktokolwiek, kogo słyszałam, więc te pytania wypadały przy nim dosyć blado – płytkie, jednowymiarowe. Nie do końca wiedziałam, o co spytać, ale musiałam coś przygotować. Taka okazja zdarzała się raz w życiu i byłam zdeterminowana, aby optymalnie ją wykorzystać.
- Bello, wyglądasz na wykończoną – skomentowała Angela, pukając delikatnie do drzwi i informując o swojej obecności. Podniosłam wzrok zaskoczona tym, jak wiele energii zużywa tak mały ruch.
- Czuję się dobrze. – Machnęłam nonszalancko ręką. – Jestem tylko troszkę zmęczona.
- Wróć do domu i połóż się spać – rozkazała łagodnie, wyłączając monitor mojego komputera. Zacisnęłam usta, posyłając jej najlepsze z możliwych spojrzeń, chociaż wiedziałam, że nie wygram tym argumentem. Z każda przychodzącą sekundą moja stanowczość powoli się kruszyła.
- Mam... pracę do wykonania – wymamrotałam, przeszukując porozrzucane na biurku papiery, powodując jeszcze większy bałagan niż wcześniej. Zaśmiała się, krzyżując ramiona.
- To może zaczekać.
Pokręciłam głową.
– Nie, nie sądzę.
Angela w końcu chwyciła torbę i płaszcz, praktycznie zakładając mi go na ramiona, kiedy wstałam. Zachwiałam się, próbując złapać równowagę, gdy przeprowadzała mnie przez drzwi.
- Prześpij się. Nic się nie stanie, jeżeli wyjdziesz na kilka godzin.
Zaśmiałam się, ściskając jej rękę.
– Dzięki, Ang. Do zobaczenia jutro.
Poszłam do furgonetki, wcisnęłam pedał gazu i westchnęłam, gdy wydała z siebie głośny warkot.
Mieszkanie było ciemne i zimne, czyli w takim stanie, w jakim je zostawiłam. Podkręciłam ogrzewanie najbardziej jak mogłam, nie narażając przy tym moich rachunków na podwyższenie i zapaliłam światło, wzdychając. Pusto. Jak zawsze.
Automatyczna sekretarka migała czerwonym światełkiem, powiadamiając mnie, że mam cztery nowe wiadomości. Zignorowałam je, pokrótce sprawdzając skrzynkę mailową w poszukiwaniu czegoś interesującego, zanim odgrzałam sobie przygotowane wcześniej spaghetti. Obiad zjadłam przed telewizorem i prawie zaczęłam się śmiać na myśl o tym, jakie to żałosne. Oto ja, dwudziestoczterolatka, w kwiecie wieku, jak niektórzy mawiali, a jestem sama w domu i spożywam podgrzewane danie przeznaczone do konsumpcji podczas oglądania filmów.
Wiedząc, że nie mogę dłużej lekceważyć wiadomości, podeszłam do telefonu, skoczyłam na ladę i spoczywając na niej, machałam nogami, przygotowując się do ataku, który na pewno miał nastąpić.
- Isabello Marie. – Usłyszałam, a następnie sapnęłam, siadając na rękach, żeby powstrzymać się przed naciśnięciem przycisku „usuń”. – Nigdy mnie o niczym nie informujesz. Dlaczego nie powiedziałaś mi, że idziesz na podpisywanie książek przez Edwarda Cullena? Przecież strasznie ciężko się tam dostać. Zadzwoń do mnie i to szybko. Też chcę iść.
Głośny sygnał rozbrzmiał w ciszy i zaczęła odtwarzać się kolejna wiadomość.
- Bello. – To zadziwiające, że jej głos wydawał się jeszcze groźniejszy i bardziej przerażający, nawet gdy nie używała mojego pełnego imienia. – Podpisywanie zaczyna się za godzinę. Odbierz. Telefon.
Skrzywiłam się, wiedząc, że powinnam sprawdzić telefon przed wyjściem. Pamiętam, że słyszałam dzwonienie, ale nigdy nie miałam motywacji, by wstać i na nie odpowiedzieć. Błąd numer jeden.
Następne dwa nagrania zawierały półtora minuty śmiertelnych gróźb wysłanych w moją stronę, wliczając w nie spuszczenie ze smyczy groźnych psów, jeśli nie zabiorę mojej przyjaciółki ze sobą. Dałam sobie mentalnego klapsa, a następnie wykręciłam jej numer, odkładając słuchawkę dwa razy, nim chwyciłam byka za rogi i poczekałam, aż odbierze.
- Spójrzmy, kto zdecydował się zadzwonić. – Tak wyglądała sarkastyczna odpowiedź, którą otrzymałam. – Panna „nie mam zamiaru odebrać telefonu od mojej najlepszej przyjaciółki, bo spędzam cudowny czas z niezwykle sławnym, bardzo atrakcyjnym autorem bestsellerów”.
- Alice - westchnęłam. – Przepraszam, ale proszę, nie teraz.
- Nie licz na to – zadrwiła. – Już zbyt wiele razy ci odpuszczałam.
Zaśmiałam się gorzko, pozwalając jej rozprawiać o tym przez kilka minut, po czym odetchnęła, sygnalizując, iż skończyła.
- No dobra – powiedziała, brzmiąc trochę lepiej niż na początku naszej rozmowy. – Dlaczego jesteś w takim podłym nastroju?
Nie byłam przekonana, czy naprawdę ją to interesuje.
– Nie wiem, jak mam się zabrać do tego wywiadu z Edwardem. – Znowu użyłam jego imienia.
- Przeprowadzasz wywiad z Edwardem Cullenem? – zapiszczała, a ja zgromiłam się, że nie wspomniałam o tym wcześniej.
- Tak – oświadczyłam, okręcając kabel telefoniczny na palcu i pozwalając mu co chwilę odskakiwać na swoje miejsce. – Cóż, tak jakby.
Wiedziałam, że to przykuło jej uwagę.
– Tak jakby? – zapytała. – To raczej nie jest coś, czego jest się niepewnym.
Jęknęłam.
– Wiem – odparłam niewiarygodnie mazgajowato. – Ale to wyjątek.
Alice milczała, kiedy ja próbowałam zebrać myśli. Wreszcie odkaszlnęła, wyraźnie skłaniając mnie do dalszych wyjaśnień.
- Chodzi o to, że Edward i ja nigdy tak naprawdę nie rozmawialiśmy o wywiadzie.
Nie wydawała się tym speszona.
– A normalnie nie załatwiasz ich z agentami?
- Tak – odpowiedziałam, stąpając po cienkim lodzie. Nie wiedziałam, jak jej to wyjaśnić, aby nie wyjść na okrutną, manipulującą osobę, która oszukuje go dla własnych korzyści. Co właśnie robiłam. – Ale w tym przypadku nie omawiałam tego z agentem, tylko z jego ojcem i bratem.
- A co Edward o tym myśli? – spytała. – Bo wiesz, on bardzo rzadko zgadza się na spotkania z dziennikarzami albo na jakiekolwiek występy. Jakoś nie mogę go sobie wyobrazić szczególnego podekscytowanego z tego powodu.
- To właśnie kolejna sprawa – wymamrotałam. – Nie sądzę, żeby o tym wiedział. Wydaje mi się, że po prostu pójdę tam i będę improwizować.
- To na pewno zostanie dobrze przyjęte – rzekła z przekąsem. – Mężczyzna, który gardzi każdym rodzajem publicznej interwencji i oto zjawiasz się ty ze swoją niespodzianką.
- Zrobię wszystko, by mieć za co płacić rachunki – mruknęłam. – Boję się tylko, że będzie strasznie wkurzony. Niczego o nim nie wiem, więc co, jeżeli okaże się agresywnym typkiem? Wiesz, jacy potrafią być ci kreatywni faceci...
Alice zaśmiała się po raz pierwszy od początku rozmowy.
– Wątpię, żeby zamknął cię w ciemnej piwnicy, Bello. Nic ci się nie stanie. Musisz być wytrwała. Nie poddawaj się. Zdobądź odpowiedzi.
Westchnęłam.
- Zdajesz sobie sprawę z kim rozmawiasz, prawda?
Zachichotała.
– Możesz to zrobić. Twoja praca wisi teraz na włosku, więc albo poprawisz swoją sytuację, albo ją spieprzysz. Chcesz tego?
- Oczywiście, że nie – odparłam mocno. Mogłam praktycznie usłyszeć dumę w jej głosie, kiedy się odezwała.
- Moja dziewczynka.
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę o błahych sprawach, zanim się rozłączyłyśmy, a ja natychmiast powróciłam do swoich pytań - do deski kreślarskiej, jak zwykło się mówić. Zapisałam istotę każdego, po czym wyrwałam tę kartkę, zdejmując skuwkę z pióra i przyciskając je do pierwszej linijki.
W mniej niż godzinę przygotowałam sobie trzy, dobrze sformułowane pytania, z których się przynajmniej ucieszyłam. Zasługiwały na to, aby zostać zadane Edwardowi Cullenowi i wiedziałam, że w przyszłym tygodniu będę gotowa.
Muszę być.
***
Stanęłam przed biurem, na którego drzwiach wisiała tabliczka z wygrawerowanym nazwiskiem Emmetta Cullena. Nie byłam pewna, czego chciałam się tam dowiedzieć, ale wiedziałam, że powinnam zadać mu parę pytań. To prawie jak warunek wstępny do tego wywiadu. Musiałam zdobyć chociaż kilka ogólnym informacji o Edwardzie i wydawało mi się, że to jedyne miejsce, w którym miałam szansę je otrzymać.
- Wejdź – krzyknął piorunujący głos, więc śmiało tam wkroczyłam. Spojrzał na mnie, podnosząc wzrok z czegoś, w co się wpatrywał i uśmiechnął się.
- Panna Swan! Proszę usiąść – zaoferował, wstając. Odwzajemniłam niepewnie uśmiech, zajmując miejsce na skraju dużego krzesła stojącego przy biurku. – Co mogę dla pani zrobić?
Rozejrzałam się dookoła, mając nadzieję, że nie jestem zbyt wścibska. Zdawałam sobie sprawę, że właśnie przekraczałam granicę między dziennikarzem, a osobą udzielającą wywiadu.
- Szukałam jakichś wiadomości do mojego jutrzejszego wywiadu – zaczęłam delikatnie – i nie udało mi się zaleźć ich zbyt wiele.
- Och – odparł Emmett, jakby wiedział, do czego zmierzam, jednak nie dał tego po sobie poznać. – Proszę, kontynuuj.
- Ja… - Wzięłam głęboki wdech. – Miałam nadzieję, że mógłbyś mi udzielić trochę informacji. Jakąś ogólnikową wiedzę.
Emmet przetarł twarz rękoma, a kiedy je od niej odsunął, każdy włos sterczał w innym kierunku. Na jego twarzy wymalował się ból i surowość, co mnie zaskoczyło.
- Panno Swan...
- Bello – przerwałam. Zachowałam się nieco swobodnie.
- Bello, Edward jest niezwykle skomplikowaną osobą – zaczął, brzmiąc jakby omawiał projekt na Targu Naukowym albo coś stworzonego w Laboratorium Biologicznym. – Nigdy nie zachowywał się jak normalne dziecko. Zawsze myślał bardzo trzeźwo i logicznie, nie spędzał ze mą zbyt dużo czasu. To nie w jego typie.
Pochyliłam się do przodu, opierając łokcie na kolanach.
– A miał ku temu powód?
- Nie jestem psychologiem – zakpił – więc nie wiem. – Odmówił też pójścia do niego, kiedy Carlisle zasugerował, iż może jest to dobry pomysł. Esme też się na to nie zgodziła.
- Twoja...
- Matka.
Przytaknęłam, mimo iż nie miałam pewności, że go dobrze zrozumiałam.
– I od tamtego czasu się nie zmienił. – Zdecydowałam, że nie wrócę do tego i spróbuję pojąć, co powiedział o jego dzieciństwie. Posuwanie się do przodu wydawało się moją jedyną opcją.
- Nie. A zaraz po tym, jak wyjechał do college’u, przestał z nami rozmawiać.
Moje oczy się rozszerzyły i poczułam, że na czole pojawiła mi się mała zmarszczka, kiedy stałam się jeszcze bardziej zdezorientowana.
– Przestał rozmawiać?
- Na jakiś czas – odpowiedział. – Nie wiedzieliśmy, czy skończył szkołę, nie mówiąc już o tym, czy w ogóle w niej został. Czy z kimś się spotykał, gdzie przebywał. Nie wiedzieliśmy.
- Ale oczywiście teraz z nim rozmawiacie – zauważyłam.
- On rozmawia tylko z Carlislem – wyjaśnił Emmett, a jego spokojny wyraz twarzy wydawał się wymuszony. – Raz na jakiś czas mamrocze do mnie kilka słów, ale ciężko go do tego zmusić.
- A z waszą mamą? – zapytałam. Od początku brałam za pewnik, że Edward był tajemniczy i samotniczy, ale to nie mogło oznaczać, że...
- Nie zamienił z nią ani słowa przez siedem lat.
Pochyliłam się na krześle jeszcze bardziej do przodu.
– Ale... dlaczego?
- Nie mamy pojęcia. Próbowałem się z nim porozumieć. – Coś w sposobie jego mówienia pozwoliło mi stwierdzić, że robił nie tylko to, ale nie drążyłam tego tematu. – Ale to nic nie dało. Tak jakby został wszystkiego pozbawiony. Jest świadomy tego, jak bardzo ją rani, ale nie obchodzi go to.
Zaczęłam obgryzać paznokieć, znacznie bardziej zagubiona niż wcześniej.
- Przykro mi, że nie mogę ci bardziej pomóc – odparł, wyglądając na naprawdę współczującego. – Ale mam nadzieję, że uda ci się coś z niego wyciągnąć. On ma dobre serce, Bello. Musi je po prostu znaleźć.
- Czyniąc przy tym moją pracę niezmiernie trudną - powiedziałam w końcu, przerywając krótką ciszę. Emmett zaśmiał się,
- Mogę to sobie tylko wyobrazić.
Wpatrywałam się w duży stos papierów na biurku Emmetta i wstałam, przepraszając.
– Dziękuję za poświęcenie mi czasu – odrzekłam. – Zrobię, co w mojej mocy.
Gdy tylko zeszłam ze schodów, dotarło do mnie, jak trudne zadanie na mnie czeka. Jeśli Edward nie rozmawiał o swoim życiu z własną matką, osobą, która wydała go na świat, dlaczego miałby ujawniać mi każdą ukrytą tajemnicę i pozwalać mi się w nią zagłębiać i badać, skoro mnie nie zna?
Odpowiedź? Nie zrobiłby tego. Nie było mowy, aby stało się inaczej.
Następny dzień mijał bardzo wolno i przyłapałam się na obawianiu się wywiadu. Gdy opuściłam księgarnię, myśl, że Edward bał się publicznych wystąpień, wydawała się być w porządku. Może miał fobię przed przebywaniem w większych grupach ludzi. Jednak świadomość, że ledwie odzywał się do własnej rodziny spowodowała, że czułam się, jakbym wtrącała się w coś bardziej osobistego niż mi się pierwotnie wydawało.
Wcześniej spędziłam godzinę, siedząc w rogu kawiarni z widokiem na Pike Place Market i ocean. Wyjątkowo słoneczny dzień w Seattle dał mi nadzieję. Może zmiana pogody to znak, że mój wywiad przebiegnie bezbłędnie, a Edward, jak za dotknięciem magicznej różdżki, stanie się otwartą księgą i da mi każdą odpowiedź, której będę chciała.
- Tylko w snach – wymamrotałam pod nosem, wstając, a pisk mojej nogi ocierającej się o podłogę przyprawił mnie o gęsią skórkę. Bicie mego serca przyspieszyło i ciaśniej objęłam zeszyt, który trzymałam w rękach, a stopy poprowadziły mnie w dół chodnika.
Wymknęłam się licznym sprzedawcom, ignorując zapach jedzenia, sprawiającego, że ciekła mi ślinka, i szczekanie psów, kiedy przechodziłam wokół ich przydługich smyczy, próbując się o nie nie potknąć. Pokazanie się Edwardowi z odartymi kolanami i krwawiącymi dłońmi raczej nie byłoby czymś dobrym.
Zerknęłam na kartkę z adresem, którą wręczył mi Emmett i chwilowa myśl o tym, co by się stało, gdyby jego brat się mnie nie spodziewał, minęła. Dziecinnie skrzyżowałam palce za plecami, podczas gdy jechałam windą na górę budynku, zatrzymując się przed drzwiami. Mosiężna liczba sześćset dwadzieścia wisiała na nich, a ja zapukałam w drewno, przygryzając wargę.
Mogę to zrobić.
- Co? – rozległ się głos ze środka, sprawiając, że podskoczyłam. Zatrzymałam się przed bliższym podejściem, rozważając to, co powinnam powiedzieć.
- Uch, pan Cullen?
Spotkałam się z ciszą, a dźwięk ryczącej wewnątrz muzyki to wszystko, co docierało do moich uszu. Nie odezwał się ponownie.
- Nazywam się Isabella Swan. – Skuliłam się, wypowiadając swoje pełne imię, ale tak było profesjonalnie. – Miałam przeprowadzić dzisiaj z panem wywiad?
Drzwi gwałtownie się otworzyły, gdy wypowiadałam to zdanie i stanął w nich zdezorientowany, ale również zdenerwowany, mężczyzna.
- Co?
Zaczęłam się zastanawiać, czy zna jeszcze jakieś inne słowa.
– Twój... Emmett Cullen powiedział mi, żebym dzisiaj przyszła o tej porze pod ten adres.
Taktownie nie użyłam słowa „brat”, na wypadek, gdyby stał się jeszcze bardziej wyprowadzony z równowagi.
- Emmett Cullen? – zadrwił, piorunując mnie zwężonymi oczami. Przytaknęłam, zerkając na skrawek papieru.
- Musiałam dostać zły adres – skłamałam. – Przepraszam, pójdę już.
- Och, nie – odparł z udawanym przerażeniem, a jego twarz wykrzywiła się w uśmieszku. – Nie chcielibyśmy zrujnować twojego wywiadu, prawda?
Uniosłam brew w retorycznym pytaniu, czekając na kolejny ruch.
- Proszę, wejdź.
Nie przegapiłam jego protekcjonalnego tonu, kiedy przeszłam za nim do pokoju, a szybkie rozejrzenie się dookoła sprawiło, że moje serce drgnęło, oczy mi się poszerzyły, a na policzek wstąpił rumieniec. Emmett przysłał mnie do jego domu. Nic dziwnego, że się wkurzył.
- Ponieważ przerwałaś moje pisanie, musisz zaczekać. Usiądź. Wrócę.
Zauważyłam, że nie powiedział mi, kiedy to nastąpi i zniknął w pokoju, z którego dobiegała muzyka, zatrzaskując za sobą drzwi. Usiadłam niekomfortowo na długiej, skórzanej kanapie, zaskoczona czystością pokoju. Ściany pokryto półkami z książkami, a wszędzie znajdowały się płyty. Fortepian stał dumnie w rogu, a tym, co najbardziej mnie zdziwiło, były porozklejane po całej powierzchni samoprzylepne karteczki z notatkami. Jedna wisiała na ścianie nad włącznikiem światła, kolejna na wielkim oknie z widokiem na śródmiejskie Seattle i wodę.
Muzyka się zmieniła, z dudniącego rocka przeistoczyła się w łagodniejszą, klasyczną melodię. Rozpoznałam ją jako Mozarta i natychmiast stałam się ciekawa. Zapach dymu był silny, a czasami mogłam usłyszeć uderzanie jego palców o klucze. Ciągle zastanawiałam się, co to powodowało, ale jak po tym długim rozważaniu mój umysł stał się zamglony, Edward się pojawił.
Jego ubranie śmierdziało dymem, a on wsadził ołówek za ucho, siadając na fotelu po mojej lewej stronie.
- Dobrze, panno Swan – powiedział w jawnej pogardzie. – Powiedz, co chciałabyś wiedzieć? Wtargnęłaś już do mojego domu, więc sądzę, że odpowiedzenie na kilka pytań nie będzie niczym wielkim.
Westchnęłam, przeczesując ręką włosy, które tak bardzo próbowałam wyprostować dzisiejszego ranka i otworzyłam notatnik z pytaniami. Ślady, gdzie wymazałam kilka starych, były widoczne i zmrużyłam oczy, mając nadzieję, że dam radę je odczytać.
- Nie mam całego dnia – warknął. – W przeciwieństwie do mojego nierozważnego brata, który, zamiast zajmować się swoją pracą, najwyraźniej spędza cały swój czas na zapraszaniu dziwnych gości do domów innych ludzi, mam parę rzeczy do zrobienia.
Wiedział, że to mnie zabolało, bo zobaczyłam wkradający się na jego twarz uśmieszek, a oczy śmiały się ze mnie. Drwiły. Czekały, aż się odezwę i zacznę denerwować, jak z całą pewnością robiło w jego towarzystwie wiele osób.
To zamierzało być jak wyrywanie zębów. Absolutny koszmar. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Pią 23:26, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
chochlica1
Gość
|
Wysłany:
Czw 22:50, 26 Lis 2009 |
|
No... rozdział był... absolutnie świetny.
Postać Edwarda jest tak tajemnicza i przyciągająca, że aż mnie samą to dziwi! I jeszcze to, co mówił o nim Emmett... Po Edwardzie spodziewałabym się wszystkiego, więc nie chcę wyrokować. W tym przypadku raczej nie powinnam, czyż nie? W końcu to Edward.
I nie Martuś, wybacz mi, on jest moją lepszą wersją, dokładnie tak ;D
Co do Belli... Jest nieco zagubiona, wystraszona, ale zdeterminowana i wiem, że da sobie radę, bo pewne sytuacje zmuszają do kroków drastycznych. Nie powinna się ich bać. Co ma do stracenia? No cóż. Kto nie próbuje, ten nie ma. A że Cullen w ogóle otworzył jej drzwi... Ja spodziewałam się czegoś innego. Nie wiem, że ją wywali? Albo przetrzyma tam całą noc i będzie badał jej cierpliwość?
No i co stanie się z jej pytaniami. Ciekawe czy Bells w ogóle je zada, a może na poczekaniu ją olśni? Ma do czynienia z wariatem, logicznym, inteligentnym wariatem. Ja bym improwizowała ^^ Ale jak było już mówione, to dzielna dziewczynka
Mimo to po prostu nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej... Po prostu mnie skręca. Edward mi zawrócił w głowie. Wyrachowany sukinsyn. Lubimy najbardziej, co?
Dobra, to był żart.
O. Brawa dla bety. Wyłapałam jeden niepoprawnie brzmiący wyraz i tylko kilka przecinków. W sumie to spisała się rewelacyjnie, więc brawa :D
No i dla Ciebie Martuś, tłumaczenie mistrzostwo ;D
Kocham i czekam na następne rozdziały, rzucając klątwy na wszystkich i wszystkie zabieracze czasu <3 :D |
Ostatnio zmieniony przez chochlica1 dnia Czw 23:11, 26 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Czw 23:59, 26 Lis 2009 |
|
Lubię złośliwych Edwardów. I lubię, kiedy Bella ma przechlane, bo to oznacza, że będzie mocno, pikantnie i emocjonująco. Po samym prologu wiedziałam, że to opowiadanie będzie bardzo dobre. I mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie...obfity w szczegóły ich rozmowy.
Marta, świetnie tłumaczysz, zresztą co Ci będę mówić, kobieto:)
Buziaki. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Pią 9:14, 27 Lis 2009 |
|
Wreszcie się doczekałam.
W jednym, krótkim rozdziale Edward zdążył enerwowac mnie już kilkakrotnie. Jednak czuję, że ma swoje powody aby byc oschły. Nie odzywac się do swojej matki i brata? To już lekka przesada. Edward jaki jest taki jest, ale zaintrygował mnie już w pierwszym rozdziale i to mocno. Jakby to nie był ff tylko zwykł książka miałabym mieszane uczucia co do tego czy on jeszcze będzie z Bellą, ale teraz to chyba oczywiste, prawda? Pozostaje tylko pytanie jak to się stanie.
Bella, jak na reporterkę, jest za bardzo bojca moim zdaniem. Powinna umiec wszędzie sie wkręcic i ze wszystkimi porozmawiac, ale taka nie jest. Oschłośc Edwarda jeszcze bardziej ją zdołowała. Mam nadzieję, że jakoś się z tego wykaraska i bez ośmieszenia się przejdzie przez ten wywiad i co najważniejsze uda jej się złagodzic i pomóc otworzyc się Cullenowi.
Korci mnie żeby sięgnac po oryginał, ale będę się temu opierac ze wszystkich sił, bo tłumaczenie jest naprawdę cudowne. Nie będę ci wypisywac błędów, bo nawet nie wiem czy jakieś są. Dla mnie liczy się tylko tresc.
Z ogromną niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Życzę dużo ochoty, weny i czasu do tłumaczenia.
Pozdrawiam,
yeans-girl |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 12:09, 27 Lis 2009 |
|
rozdział pełen dość nieprzyjemnego napięcia... ale jednocześnie coś mi zabrzmiało nie tyle zabawnie co znajomo...
Cytat: |
Nie byłam pewna, czy powinnam skakać w radosnym podnieceniu czy wymiotować. |
typowo kobieca reakcja na nieoczekiwane...
bardzo podoba mi się twoje tłumaczenie... świetnie się je czyta więc o swój angielski się nie martw
Edward... jest taki... drażliwy, nerwowy i wkurzający... sarkastyczny i wymagający... a do tego nieprzyjemny - polubiłam go takiego zamkniętego w sobie... chociaż cały czas w głowie tkwi mi prolog, który nie zapowiada nic fajnego... jakiś wewnętrzny dyskomfort czuję, gdy myślę o tym, co może się jeszcze stać..
Tytuł kojarzy mi się z nieuchronnym upływem czasu, a to też niezbyt przyjemne... jakoś mam dreszcze...
Edward nie odzywający się do matki, a do brata sporadycznie - no zobaczymy, co też autorka z tym wykombinowała...bardzo jestem ciekawa...
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
villemo
Wilkołak
Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic
|
Wysłany:
Pią 15:30, 27 Lis 2009 |
|
Edward- nieprzyjemny, oschły, z dużą nutą sarkazmu i bardzo nerwowy typ. Bella- biedna dziennikarka, niewinnna i nieśmiała. Podsumowując: super:D Fajnie, ze mogliśmy się dowiedzieć czegoś więcej o Edwardzie, ale ta wiedza jakoś mnie przeraża...brrr...
Czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Pią 19:36, 27 Lis 2009 |
|
Jejku już współczuję Belli. Nie ma nic gorszego niż rozmowa z osobą, która nie ma na to ochoty. Wyrywanie zębów to łagodne określenie. Złośliwaść i sarkazm Edwarda są tu jednak na miejscu. Kto lubi gdy obcy wdziera mu się do jego swiata? W dodatku miał wena na pisania
Jak juz kiedyś pisałam opowiadanie bardzo mi się podoba. Wciąż jestem wielu spraw bardzo ciekawa, mimo że uzyskałam już kilka odpowiedzi, wciąż chcę wiedzieć więcej.
Tłumaczka także spisuje się doskonale, choc muszę się przyczepić jednego wyrażenia: "Zdobyj odpowiedzi. " - tekst Alice. Może "zdobądź odpowiedzi" lub "zdobywaj odpowiedzi". Ale zdobyj? Łoch! jak mówi moja dwuletnia siostrzenica, czy jest takie słowo w polskim języku/
Dobra, przepraszam czepiam się. Poprostu zazgrzytało mi tu niemiłosiernie.
Po za tym tekst super. Fajnie się to czyta, jest tu dość dużo emocjolnalnego ładunku. Panika Belli bardzo mi przypomina moje reakcje w stresowych sytuacjach. Dokładnie nie wiadomo czy wariować czy wymiotować Edward z jego paranojami, opiekuńczy Emmett, dziwna Esme - ten wątek mnie bardzo zainteresował. Co się stało, że Edward się do niej nie odzywa??? Podoba mi sie także postawa Alice. Jest ludzka, jak ma coś do Belli to jej to wykłada jasno i zwięźle a jak trzeba to ją wspiera. I błagam!!! Niech nie będzie chochlikiem!!! Nienawidzę tego określenia.
Mam nadzieję, że szybko wstawisz nową część, ponieważ bardzo mnie ciekawi przebieg tego wywiadu. Jeszcze tu wrócę |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Taka_Ja
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:31, 27 Lis 2009 |
|
Przecudowny tekst. Pokłony wdzięczności w stronę nieocenionych tłumaczek, dzięki którym mogę pochłaniać ten tekst bez problemów w ojczystym języku
Świetna, niekonwencjonalna fabuła. Ciekawie zbudowana postać Belli, bardzo dobrze się czuję, śledząc wydarzenia z jej punktu widzenia. Spostrzegawcza, zdolna i zdeterminowana. Absolutnie nie irytuje, a wręcz przeciwnie - jej postać świetnie wprowadza w odkrywany świat, służy rozbudzaniu ciekawości dalszego biegu wydarzeń.
I Edward... Chyba na takie jego oblicze czekałam. Jest tu niezwykle intrygujący. Jestem ogromnie ciekawa jego historii i tego, w jaki sposób wreszcie zacznie się otwierać. Zamknięty w sobie, tajemniczy, doświadczony, bardzo zdolny, nieprzeciętnie inteligentny... Fascynuje mnie Do tej pory bardzo konsekwentnie zbudowana postać, a sposób, w jaki jest obecny w fabule podsyca chęć poznania. Wspaniały.
Ciekawe tło osadzone w dziennikarskim światku, z tą intrygującą szczyptą tajemnicy świata wewnętrznego artysty - pisarza.
Jestem bardzo, bardzo ciekawa dalszych losów naszych bohaterów
Tłumaczenie jest bardzo dobre. Nie mam zastrzeżeń, poza drobnostką, która wpadła mi w oko w jednej z wypowiedzi dialogu - chodzi mi o "zdobyj". Moje poprzedniczki już o tym wspominały. Poza tą małą usterką żaden błąd nie zakłócał czerpania przyjemności z czytania. Zdania są składane poprawnie, styl pozwala swobodnie płynąć w tekście
Czekam z nieskrywaną niecierpliwością na kolejne części i przy okazji dopisuję się do grona wiernych czytelników tego opowiadania
Jeszcze raz ukłony w stronę tłumaczących: sporo chęci, cierpliwości i wolnego czasu :*:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Nie 15:49, 29 Lis 2009 |
|
Nie lubię sobie nabijać postów w temacie, które sama zakładam, ale muszę na niektóre rzeczy odpowiedzieć.
Cytat: |
Po Edwardzie spodziewałabym się wszystkiego, więc nie chcę wyrokować. W tym przypadku raczej nie powinnam, czyż nie? |
Raczej nie, bo w tym ficku Edward jest tak nieprzewidywalną osobą, że na pewno jeszcze nie raz Was zaskoczy.
Cytat: |
Edward mi zawrócił w głowie. Wyrachowany sukinsyn. Lubimy najbardziej, co? :twistedevil: |
No ba. :D Też pytanie.
Cytat: |
Jakby to nie był ff tylko zwykł książka miałabym mieszane uczucia co do tego czy on jeszcze będzie z Bellą, ale teraz to chyba oczywiste, prawda? |
A czy ktoś powiedział, że oni będą parą? (trzeba podsycić Waszą ciekawość, a co! :twistedevil:)
Cytat: |
Tytuł kojarzy mi się z nieuchronnym upływem czasu, a to też niezbyt przyjemne... jakoś mam dreszcze... |
Znaczenie tytułu zostanie niedługo wyjaśnione i ten motyw będzie właściwie się pojawiał w kilku rozdziałach.
Cytat: |
Do tej pory bardzo konsekwentnie zbudowana postać, a sposób, w jaki jest obecny w fabule podsyca chęć poznania. Wspaniały. |
Właśnie wykreowanie postaci jest jedną z rzeczy, która urzekła mnie w tym opowiadania. Autorka robi to bardzo konsekwentie i każda postać jest wyrazista. Nie ma też jakichś szybkich przemian osobowościa, akcja nie pędzi na przód i wszystko dzieje się stopniowo, w swoim czasie.
I kajam się za to słówko, ale po otrzymaniu od bety przejrzałam ten chapik tylko na szybko, bo zależało mi na tym, żeby jeszcze w czwartek wstawić. Nie wiem, jak ono się tam znalazło, ale to raczej marne wytłumaczenie. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Nie 15:50, 29 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kristenhn
Wilkołak
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 206 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 21:43, 02 Gru 2009 |
|
Kurczę, wiesz, że kocham wszystkie twoje tłumaczenia, nawet jeżeli byłoby to najgorsze opowiadanie Ale każdy wie, że Hourglass jest fantastyczne. Pokochałam już tego Edwarda, który nadal jest strasznie tajemniczy. Ciężko mi coś napisać, bo ciągle w głowie mam kolejny chapik Ale powtórzę twoje słowa - dobrze wiesz, dlaczego tutaj piszę
God, jak czytam ten komentarz, to mam wrażenie, że nie ma w sobie w ogóle żadnej treści, ale to pewnie przez przeziębienie, bo nie mogę się w ogóle skupić na tym, co piszę Więc wybaczysz mi, jeżeli napiszę tylko raz jeszcze: kocham ciebie i HG? Wiem, że mi wybaczysz |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kristenhn dnia Śro 21:46, 02 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Śro 22:01, 02 Gru 2009 |
|
Beta: niezastąpiona Kristenhn
ROZDZIAŁ 3.
BELLA
Prawdopodobnie ułatwiłoby sprawę, gdybym wyrywała zęby. Przypięłabym go do krzesła, dała zdrową dawkę nowokainy, pozbawiła tych cholerstw i miała fajrant.
Ale nie, Edward Cullen był zdeterminowany, aby uczynić ten wywiad tak bolesnym i letargicznym jak tylko się dało, chcąc mnie tym zirytować i osłabić moją cierpliwość. Robiłam wszystko, co w mojej mocy, by pozostać uprzejmą i spokojną, ponieważ ostatecznie byłam gościem w jego domu, a on zgodził się na odpowiadanie na pytania, znając je lub nie. Ja stawałam się coraz bardziej rozdrażniona, a mój głos opryskliwy i przerywany, kiedy próbowałam odzyskać resztki wcześniejszego spokoju.
- Gdzie czerpiesz inspirację? – spytałam, ignorując jego nucenie pod nosem. – Z muzyki, codziennego życia... – wymieniłam możliwości, mając nadzieję, że skłoni go to do odpowiedzi, która składałaby się z większej ilości słów niż jedno. Albo w ogóle do jakiekolwiek. Nie mogłam sobie pozwolić na wybredność.
Piosenka, jaką wygwizdywał, zaczęła się robić coraz głośniejsza i walczyłam z pragnieniem pogłębienia mojego grymasu niezadowolenia. Usiadłam sztywno na kanapie, patrząc, jak wyciąga z kieszeni małą, niebieską zapalniczkę i ją odpala. Płomień drgał, nim Edward nie wypuścił dymu z płuc, pozwalając ogniowi ponownie zgasnąć. Powtórzył to jeszcze trzy razy, zanim spojrzał na mnie z nieczytelną miną.
- Zewsząd.
Przeczesałam włosy ręką. Robiłam to bardzo często, więc zdawałam sobie sprawę z tego, że wyglądały jak szczurze gniazdo, lecz nie potrafiłam się zmusić, aby się tym przejmować. Doprowadzał mnie do skraju wytrzymałości.
- Podasz nam jakieś przykłady, proszę? – Mój ton nadal pozostawał przesłodzony, a kiedy wymawiałam te słowa, żołądek podszedł mi do gardła.
Wiedziałam, że nie powinnam wyskakiwać z „podawaniem nam przykładów”, bo to tylko przypomniało, że to wywiad, a nie prywatna rozmowa, jednak nie mogłam się już z tego wycofać. Jego twarz nieznacznie spoważniała, a płomień zapalniczki powrócił, rozświetlając jej zapadające w pamięć rysy.
- Nie.
Tym razem słyszalnie jęknęłam.
– Próbujesz uczynić to tak trudnym jak tylko możesz, czy przychodzi ci to naturalnie?
Po raz pierwszy odkąd tu przyszłam, jego wargi wykrzywiły się na wzór czegoś, co przypominało prawdziwy uśmiech. Ten samy, który widziałam na podpisywaniu książek, ale tak jak wtedy, trwał tylko przez ułamek sekundy. Szybko został zastąpiony uśmieszkiem, który stawał mi się coraz bardziej znajomy, jego oczy zwęziły się, a wyraz twarzy stał bardziej niepewny.
– A ty próbujesz wtrącać się w moje życie jak tylko możesz, czy przychodzi ci to naturalnie?
Warknęłam we frustracji, zatrzaskując zeszyt, nawet jeśli do zadania zostały mi jeszcze trzy pytania.
- Ale jak najbardziej kontynuuj – oznajmił, odchylając się na krześle i zakładając ręce za głowę, co oznaczało swobodę. Jakby to nie obchodziło go tak bardzo, jak byłam pewna, że obchodzi.
Prychnęłam, sprawnie przekręcając ołówek w palcach.
– Bo jesteś taki skory do pomocy...
Na jego twarz padł cień i zniknęły z niej wszystkie oznaki rozbawienia.
– Nie muszę ci niczego mówić, więc lepiej bądź cholernie szczęśliwa, że masz aż tyle.
Przez dwie sekundy poczułam się zraniona.
– Aż tyle? – powtórzyłam, wyginając szyderczo wargi. – Zobaczmy, co mam.
Przerzuciłam kilka stron notatek i to poparło moje słowa. Nie zapełniłam nawet każdej linijki.
– Piszesz w domu. Nienawidzisz wszystkich publicznych wystąpień i wywiadów, bo podkreśliłeś to kilkakrotnie i kopcisz jak komin.
- Tego ci nie powiedziałem – zauważył, uśmiechając się zadowolony z siebie. Popatrzyłam na niego spode łba. Mądrala.
- Słuchaj – kłapnęłam, sięgając granicy własnej cierpliwości. – Muszę wydrukować coś w gazecie. Czy istnieje jakakolwiek rzecz, którą chciałbyś podzielić się ze swoimi czytelnikami?
- Gdybym chciał, żeby coś wiedzieli, sam bym ich o tym poinformował.
Oparłam się pragnieniu, aby do niego podejść i go uderzyć. Westchnęłam, zerkając na moje papiery i zadałam ostatnie zagadnienie.
– Gdybyś miał szansę stać się postacią ze swojej książki albo przeżyć jedną z opowieści w ciągu dnia, która byś wybrał i dlaczego?
Zostałam zaskoczona, gdy zobaczyłam, że się nad tym zastanawia, po czym darował to sobie i zaszufladkował jako „bezcelowe pytanie”.
– Żadną z nich – odpowiedział w końcu. Złapałam się za grzbiet nosa, ale on kontynuował. - Ich życia są zbyt przygnębiające i ponure. Nie zniósłbym tego.
Słyszałam, jak coś mamrotał, lecz robił to zbyt cicho, bym mogła dosłyszeć. Jednak nie obchodziło mnie to. Byłam zachwycona, że dał mi wyjaśnienie.
– A dlaczego tak się zagłębiasz w postaciach, które nienawidzą same siebie?
Coś zaskoczyło. Ożywienie rozjaśniło jego twarz, przenikając także do oczu i zaczął szybko gestykulować dłońmi.
– Ponieważ każda książka jest pełna pierdół. Zawiera romans, humor, komedię – to nie jest rzeczywiste. Ludzie, którzy tak egzystują są albo skrajnie idealistyczni, albo żyją w zaprzeczeniu, a prawdziwe istoty ludzkie mają skazy. Ich perfekcjonizm polega na tym, że są załamani i dysfunkcyjni, i... i realni.
Nigdy nie słyszałam, żeby mówił tak śmiało o tym, w co naprawdę wierzył. Nigdy. Już nie odzywał się tak monotonnie jak przez całe popołudnie, teraz robił to z surową, czystą pasją. Rozbrzmiewało to w sposób, w jaki zapełniał stronę uczuciami, zawiłością i głębokością. Realizm. Zdecydowałam się to podtrzymać, ciekawa jak daleko może pociągnąć temat, zanim znów powróci do sztywnego pudła, w którym się zamykał. Musiałam go teraz zagiąć. Wszystko, czego potrzebowałam, to go nakręcić.
- Ale czy sensem fikcji nie jest ucieczka? Danie czytelnikom świata z dala od ich własnego, co zawsze sprowadza się do czegoś sielankowego? Dlaczego przedstawiasz ich z czymś, czego oni pewnie nie chcieliby zaakceptować?
Zaśmiał się ponuro.
– To tylko przygnębia mnie jeszcze bardziej, kiedy czytam o kimś, kto ma idealny byt. Przynajmniej dzięki moim powieściom można poczuć się nieco pewniejszym siebie, bo twoje życie jest lepsze niż biednego drania, którego stworzyłem.
Wściekle bazgrałam na kartce, próbując przelać wszystko na papier. To było tajemnicze i niejasne, jednak pozostawało mi się tylko modlić, bym napisała z tego, co mi podał, jakąś przyzwoitą historię.
- Już prawie kończymy? – spytał nagle, a wszystkie oznaki jego podniecenia i niemalże miłego zachowania zniknęły. – Mam inne rzeczy do roboty oprócz zajmowania się twoimi pytaniami.
- Jeszcze tylko jedno – wymamrotałam, nigdy przedtem nie będąc tak szczęśliwą, że mój wywiad dobiega końca. – Dlaczego pisanie sprawia ci przyjemność?
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, po czym znowu zniknął, jednak głos wydawał się cichszy, mniej strzeżony.
– Bo to ucieczka. Twórcze ujście. Pozwala mi robić, co tylko chcę bez żadnych ograniczeń i z jakichś dziwnych powodów ludzie lubią czytać moje historyjki.
- Rozumiem – wymruczałam. – Zdajesz sobie sprawę, że twoje książki są na liście bestsellerów od...
- Tak – przerwał, wykręcając ręce na kolanach. – Wiem.
Nie powinnam się dziwić, że sprawiał wrażenie niemal zawstydzonego swoim sukcesem albo przynajmniej, że podchodził do tego bez entuzjazmu. Otrzymałam więcej odpowiedzi niż oczekiwałam, jednakże nie wydawało mi się, czy wystarczy mi ich do napisania pełnego artykułu. Bardziej niż o cokolwiek innego pragnęłam zapytać o rodzinę: dlaczego, tak jak powiedział Emmett, nigdy z nikim nie rozmawia, czemu izoluje się od społeczeństwa, lecz nie zadałam tych pytań. Jedno spojrzenie w jego dawne, nawiedzone oczy powiedziało mi, żebym trzymała się z dala od pozornie zakazanych tematów.
- Cóż, mam wiele do zrobienia – rzekł i wstał pospiesznie, rzucając tę niezbyt subtelną aluzję, że powinnam już iść. Popatrzył na mnie niecierpliwie, kiedy wrzucałam swoje rzeczy do torby tak szybko, jak potrafiłam, zdeterminowana, aby opuścić jego mieszkanie jak najprędzej.
- Dziękuję za poświęcony mi czas – powiedziałam tradycyjnie, przywracając ścisłe formalności, gdy zmierzałam do drzwi. Nie zauważyłam, że grzecznie mnie do nich odprowadzał.
- I panno Swan?
Odwróciłam się powoli, czując się przedziwnie, niczym dziewczynka, uciekająca w horrorze przed psychopatą i właśnie mająca spojrzeć mu w twarz po raz pierwszy. Jego była spokojna i pogodna, ale w spojrzeniu pojawił się błysk, którego nie mogłam rozpoznać. Niepokój. Presja.
- To mój dom. Zaproszenie od mojego zbyt uprzejmego brata nie oznacza, że to bezterminowe zaproszenie ode mnie.
Zmarszczyłam brwi, kurczowo przyciskając torbę do piersi.
– Co? – zająknęłam się, a ciepło uderzyło w moją twarz.
- Nawet niech nie przyjdzie ci na myśl, że poświęcę ci trochę więcej czasu niż mam w zwyczaju, bo mogłabyś się tu włóczyć, gdybyś miała ochotę, i domagać odpowiedzi.
- Nie miałam takiego zamiaru – odparłam, zaciskając zęby. Wymamrotałam mało entuzjastyczne podziękowanie, a następnie wyszłam z jego apartamentu, trzaskając drzwiami.
Teraz rozumiem, dlaczego ludzie nie przeprowadzają wywiadów z Edwardem Cullenem.
Nie był miły, kiedy się z nim przebywało i czynił to czymś oczywistym. Nie chciałabym się tam znowu znaleźć, nawet, gdyby mi to zaproponował. Istniała jeszcze masa innych możliwości na artykuł, wielu pisarzy, z którymi miałabym okazję porozmawiać. On był tylko jednym z tysięcy.
Myśl, że może cierpieć na zaburzenie afektywne dwubiegunowe pojawiła się w mojej głowie, lecz odmówiłam myślenia o nim i przeszłam przez ulicę, patrząc wcześniej na obie strony, a moja inwencja twórcza znalazła sobie ujście, bo zaczęłam się zastanawiać, jak zapoczątkować artykuł.
„Miałam tego pecha, że musiałam przeprowadzić wywiad z aroganckim palantem, a zarazem dobrze wszystkim znanym pisarzem, Edwardem dupkiem Cullenem...”
„Przez półtorej godziny, które spędziłam w mieszkaniu pana Cullena, okazało się, że...”
„Śmierdzi jak dym, przeklina jak marynarz, cierpi na bezsenność i możliwe, że ma problemy emocjonalne. Naprawdę, drogie panie. Wasz entuzjazm jest nie na miejscu.”
Jęknęłam. Nie pisałam dla magazynu plotkarskiego – pisałam dla The Seattle Times. To musiało mieć klasę i chociaż jakąś aluzję do prawdy. Nie mogłam skłamać i napisać, że jest świetny, ale nie powinnam też opisywać tych wszystkich małych szczegółów.
Jego słowa wirowały w mojej głowie przez całą noc, rozpraszając mnie i powodując, że prawie przypaliłam makaron przyrządzony na obiad i wpatrywałam się w monitor, układając wszystkie swoje cytaty chronologicznie. Zdawałam sobie sprawę, że zwlekałam z pisaniem. Kiedy przeczytałam to wszystko jeszcze raz i sprawdziłam poprawność gramatyczną, wiedziałam, że muszę zająć się czymś innym, bo zmierzałam donikąd w bardzo szybkim tempie.
- Alice – zajęczałam do telefonu, chodząc boso po korytarzu. – Dlaczego on jest takim dupkiem?
Zaśmiała się, byłam pewna, że ze mnie, a nie z mojego komentarza. – A ty jesteś wstrętnym dzieckiem. Gdzie moja najlepsza przyjaciółka?
- Tutaj – wymamrotałam, szarpiąc koniec własnego kucyka. – Ale jak mam napisać artykuł, skoro on ledwo dał mi cokolwiek, co można wykorzystać i powiedział, że powinnam się czuć winna, kiedy to opublikuję? Jakbym zdradziła sekret, kiedy przyrzekłam, że nikomu go nie wyjawię.
- Bo jesteś dobrą osobą – odpowiedziała. – I właśnie dlatego nigdy nie rozumiałam, z jakiego powodu wybrałaś ten zawód.
Uśmiechnęłam się.
– Bo to uwielbiam.
- Cóż – rzekła, wzdychając. – Musisz wybrać. Nie możesz jednocześnie bronić jego prywatności i wykonywać swojej pracy.
Nawet go nie lubiłam, więc czemu się tym przejmowałam? Dlaczego to takie trudne?
- Dzięki, Ali – burknęłam, uderzając o ścianę. – Okazałaś się całkowicie niepomocna.
- Jeszcze coś wymyślisz – powiedziała złowieszczo. – Po prostu to wiem.
Rozłączyłam się, łapiąc mocno włosy w garść, jakbym zamierzała je wyrwać. Spędziłam tak dosyć sporo czasu, po czym ruszyłam do łóżka, licząc na to, że sen oczyści mój umysł i pomoże w podjęciu decyzji.
Niestety się myliłam. Obudziłam się, nadal wyczerpana z powodu poprzedniego dnia. Przez położenie się w ciuchach moje mięśnie zesztywniały, a koszulka się pomarszczyła. Włosy gniewnie się powykręcały i burczało mi w brzuchu, co świadczyło o tym, że przez jakiś czas nic nie jadłam. Pokrótce zastanowiłam się, dlaczego byłam taka nieogarnięta, ale jedno spojrzenie na ekran monitora, na którym widniała pusta strona Worda, udzieliło mi odpowiedzi.
Znajdowałam się między młotem a kowadłem. Mogłam napisać cokolwiek, co wpadło mi do głowy, bez względu na mierność, i złożyć to w całość. Byłam dziennikarką. Nie powinnam przejmować się uczuciami Edwarda Cullena. W końcu on też nie przejmował się moimi.
Z drugiej strony, mogłam powiedzieć Bannerowi, że kompletnie niczego nie mam, że Cullen okazał się pretensjonalnym kretynem i to byłoby to. Musiałam po prostu wybrać między swoją pracą, a jego uczuciami. Odpowiedź powinna być bardziej oczywista niż na to wskazywało.
Po tym, jak zdecydowałam, że pójdę na spacer, ubrałam się i przeszłam wzdłuż chodnika w dziwnie słoneczny dzień, trzymając bardzo mi potrzebną filiżankę kawy i siadając na ławce w pobliżu wody. Wyrzucona, dzisiejsza gazeta leżała obok mnie, więc podniosłam ją, by zająć jakoś swój czas, i zdziwiłam się, gdy zobaczyłam widniejący na niej nagłówek.
Nowa powieść Edwarda Cullena stała się bestsellerem.
Jęknęłam. Oczywiście, że się nią stała. Nie wiem, dlaczego to mnie tak zaskoczyło, jednak wbrew własnej woli przerzuciłam stronę i zmarszczyłam brwi na duże, czarno-białe zdjęcie jego twarzy z podpisywania książek. Przejrzałam artykuł, przygryzając język, kiedy nie przestawałam przeklinać jego wybitnej pracy, nazywając ją „niedocenionym arcydziełem, które powinno się szanować”.
Jednak jeden cytat przykuł moją uwagę. Spojrzałam na koniec tekstu, gdzie wspominano o Edwardzie.
- To skomplikowany człowiek. – Czytałam. – Gdybyście zobaczyli go na ulicy, pomyślelibyście, że trzyma się na uboczu i jest zdystansowany oraz zarozumiały.
Parsknęłam. To niedopowiedzenie. Dalej pisano o jego odizolowaniu się od ludzi i braku utrzymywania pozorów, przez co wydawał się być niegrzeczny i surowy, ale moje oczy przygasły, kiedy kontynuowałam, a gdy już skończyłam, odłożyłam ją z powrotem na ławkę i odeszłam.
Wiem, do czego muszę się odnieść we własnym artykule. Mogłabym upiec dwie pieczenie na jednym ogniu, a jeśli właśnie to musiałam zrobić, tak uczynię.
EDWARD
Boże, błogosław Amerykę. Po jaką cholerę Emmett musiał we wszystko ingerować?
Gdy odszedłem, stanowczo oznajmiłem mu, że nie chcę włączać się w niczyje życie z wyjątkiem własnego. Zbyt wiele obietnic zostało już złamanych, zbyt wiele marzeń obalonych, a wyraz rozczarowania zmieszanego z przerażeniem zbyt wiele razy pojawił się na twarzy mojej matki. Odmówiłem ciągłego powodowania tego, ale to nadal nie wydawało się docierać do Emmetta. Ślepo, bez ustanku, wtrącał się w moje sprawy, nie zastanawiając się, jak to na mnie działa. Broń Boże, by rzeczywiście pomyślał o konsekwencjach.
Starałem się unikać go jak to tylko możliwe, a on piekielnie dobrze wiedział, dlaczego tak postępuję. Zmęczyłem się dorastaniem w jego cieniu, zawsze próbowałem być lepszy, jednak ciągle zostawałem spychany na dalszy plan, a wszystkie pochwały kierowano do niego.
A teraz to on stał się moim cieniem, zawsze za mną. Ironia mnie nie opuszczała.
Kolejne zerknięcie na pocztę mailową oznajmiło mi, że dostałem następną wiadomość od Esme, ale natychmiast przeniosłem ją do kosza, a poczucie winy szybko przeze mnie przebiegło, kiedy chwyciłem telefon, niechętnie wstukując znajome cyfry. Musiałem z nim porozmawiać.
Mój temperament tylko wzrastał z każdym sygnałem, aż w końcu odebrał, jak zawsze przeklęcie radosny.
- Edward! Co słychać, stary?
- Co słychać? – Wszystko się we mnie gotowało. To tyle, jeśli chodzi o moje opanowanie. – Dlaczego, do cholery, sądziłeś, że masz prawo iść i zapraszać obcych dziennikarzy do mojego domu, żeby mogli przeprowadzić ze mną wywiad?
- Mam rozumieć, że poznałeś już Bellę?
Bellę?
– Więc teraz jesteście przyjaciółmi, tak?
Jego zabawny ton szybko zniknął.
– Coś ty jej zrobił, Edwardzie. – To nie pytanie, tylko oskarżenie. Jakby oczekiwał ode mnie czegoś niegrzecznego i ordynarnego.
- Niczego nie zrobiłem – odpowiedziałem szczerze, ściskając oczy i oddychając głęboko trzy razy. – Jestem po prostu ciekaw, dlaczego uważasz, że masz takie prawo.
- Bo tego potrzebujesz – odparł wprost, jakby to wszystko tłumaczyło.
- A od kiedy jesteś ekspertem w tym, czego potrzebuję? – warknąłem, a mój oddech się spłycił. – Zawsze miałeś to w dupie, do czasu, aż...
- Cóż, teraz już nie mam – przerwał mi. – Pytam ponownie: coś ty jej zrobił?
Przygryzłem język, powstrzymując się przed atakiem.
– Powiem ci jeszcze raz: nic.
Szybko zmierzaliśmy donikąd. Musiałem znaleźć jakiś punkt zaczepienia, nim oboje się wściekliśmy.
- Nie wtrącaj się do mojego życia, w porządku? Już wystarczająco się w nie wmieszałeś. Nie chcę rozgłosu. Nie potrzebuję go i nie obchodzi mnie, co ludzie o mnie uważają. Przysięgam, że jeśli znajdę przed moimi drzwiami jeszcze jednego dziennikarza...
Po kilku słowach, które oznajmiłem Emmettowi, rozłączył się, a ja przekląłem, trzaskając słuchawką. Notatka zapisana na karteczce samoprzylepnej leżała na podłodze, więc ją brutalnie podniosłem, rozrywając jej krawędź, gdy starałem się rozczytać własne bazgroły.
Zapaliłem kolejnego papierosa, wzdychając zarówno w obawie, jak i uldze, czując, jak dym wypełnia moje płuca. Wpatrywałem się w drzwi, nadal zastanawiając się nad tym, z jakich powodów w ogóle wpuściłem tę dziewczynę do środka. Co ja sobie myślałem?
Zobaczyłem, że stoi tam z zeszytem w ręce i z niewinnym, a zarazem znużonym, spojrzeniem w oczach. Z doświadczeniem. Jakby zdawała sobie sprawę z tego, co robi i wiedziała, czego chce, ale nie była pewna, jak to dostać. Niemal zrobiło mi się jej szkoda, jednak wiedziałem, że to bezcelowe. Pięć minut z nią w środku dało mi do zrozumienia, że miała zaciekłą osobowość i nie była kimś, komu się współczuje, co prawie podziwiałem. Prawie.
Dlaczego ją wpuściłem? To coś, czego sam chciałbym się dowiedzieć. Dlaczego wpuściłem ją do swojego mieszkania, mimo że nigdy na to nie pozwalałem, i niemalże chętnie odpowiadałem na jej pytania? Mogłem nie udzielić jej ich zbyt wiele, ale sam fakt, że siedziała na skórzanej kanapie i sprawiła, że coś we mnie pękło, był... imponujący, delikatnie mówiąc.
Zerknąłem na dzisiejszą gazetę i uderzyłem głową o ścianę, zauważając nagłówek działu kulturalnego. Nowa książka Edwarda Cullena stała się bestsellerem, jednak on jest nieczułym dupkiem, który nigdy nie myśli o nikim oprócz sobie. To dla mnie nic nowego, a mimo wszystko znane ukłucie rozżarzonego serca rozprzestrzeniło się w mojej klatce piersiowej, jak to miało w zwyczaju się dziać za każdym razem, gdy czytałem oskarżenia wobec mnie.
Pokrótce przekartkowałem resztę, sprawdzając, czy znajdę tam artykuł Belli. Rzadko gdy czytałem coś o sobie, z wyjątkiem tego, co nakazywał mi redaktor, a teraz właśnie czegoś takiego szukałem. Ku mojej uldze, nie było go tam, ale to nie uśmierzało lęku, który odczuwałem. Nie obchodziło mnie, co napisze, lecz wiedziałem, że innych dookoła tak.
Muszę po prostu poczekać. Nie oczekiwałem tego wywiadu, lecz było to konieczne.
Poczułem, że moje powieki opadają kolejny raz i spiorunowałem wzrokiem czerwone cyferki na zegarku, nakazując im, aby ruszały się trochę szybciej. Nie mogłem teraz zasnąć, bo obudziłbym się w dziwnych, nocnych godzinach i nie potrafiłbym ponownie zapaść w sen. Spędziłem trochę czasu na stukaniu na komputerze, pisząc i wymazując rozmaite fragmenty, dopóki nie stałem się całkowicie wyczerpany i słowa zaczynały się zlewać, kiedy na nie patrzyłem, a moja głowa pulsowała od światła padającego z monitora. Wiedziałem, że Carlisle znowu wpadnie później, żeby mnie sprawdzić, jednak chciałem wtedy być już nieprzytomny. Nie zamierzałem ponownie wysłuchiwać długiej gadki o tym, jak marnuję swoje życie. Nie miałem siły, żeby to zrobić.
Pisałem do momentu, w którym zdecydowałem, że jest już wystarczająco późno, abym dowlekł się do łóżka, połknął tabletki, które znalazłem na biurku, z pomocą wody mineralnej i zamknął oczy, pocierając policzki, ponieważ chciałem zostawić za sobą nieustanne koszmary i prześladujące myśli na kilka godzin. Po prostu dojść do siebie i odzyskać trochę energii, by móc wytrzymać następny dzień.
Potrzebowałem tylko trochę czasu.
Wpatrywałem się w sufit, czułem się wyczerpany, ale umysł przemierzał tysiące mil na godzinę. Doświadczałem działania leków, lecz na razie nie pomagały mi w zaśnięciu. Po godzinie frontowe drzwi się otworzyły, a światło z korytarza wpadało do sypialni, kiedy Carlisle wsunął do niej swą głowę.
- Edwardzie – westchnął. Nadal leżałem, mając nadzieję, że zachowywałem się wystarczająco cicho i że on zostawi mnie w spokoju. Nie zniósłbym tego dzisiejszego wieczoru.
- Edwardzie, wiem, że nie śpisz.
Zarzuciłem rękę na oczy.
– Czego chcesz? - Zabrzmiałem ostrzej niż miałem w zamiarze, jednak mnie zrozumiał.
Westchnął, a deski podłogowe zaskrzypiały pod jego ciężarem, gdy po nich kroczył.
– Musimy porozmawiać.
Nie ruszyłem się i modliłem, aby wyszedł, jeśli nie odpowiem. Może musiał porozmawiać, ale ja cholernie nie chciałem słuchać.
- Nie wyjdę, zanim mnie nie wysłuchasz, Edwardzie. To ważne. Zabijasz wszystkich dookoła siebie i już czas, żeby ktoś wbił ci trochę rozumu do głowy.
Zaśmiałem się gorzko w ironii. Przestałem ich rozczarowywać, a to tylko wszystko pogorszyło.
Czułem jego obecność z boku łóżka i słyszalnie jęknąłem we frustracji, siadając i włączając lampkę. Lek zamroczył mój umysł, a mgiełka unosiła się przed moimi oczami, kiedy na niego patrzyłem, kiwając, by zaczął.
To miała być długa noc. |
Post został pochwalony 2 razy
|
|
|
|
chochlica1
Gość
|
Wysłany:
Śro 23:09, 02 Gru 2009 |
|
Okej, widzę, że pustki, to jak mogłabym nie skomentować? :D
Kocham Edwarda, mówiłam już? Jest genialny i fantastyczny! Po prostu bad koleś. Jej, jak to zabrzmiało... W każdym razie to niesamowicie barwna postać. Szalenie intrygująca i porywająca. Nie, to też głupio brzmi w zestawieniu z nim, bo jego się chyba nie da wystarczająco dobrze opisać. Zbyt wiele niewiadomych, a umysł przyćmiony niewyjaśnionym postępowaniem. Choć w pewnym sensie jestem w stanie go zrozumieć. Nie wszystkim zależy na sławie i to czyni go prawdziwym pisarzem. Do tego dochodzą głębsze pobudki... ale o nich kiedy indziej, niestety, tak?
Oczywiście rozdział musiał się skończyć w najciekawszym momencie. Nie dość, że nie dowiedziałam się, jak Bella napisze artykuł, to i Carlisle wparował z rozmową do Edwarda. I nie wiadomo, jaka to ma być rozmowa i o czym. OME, ciekawość mnie kiedyś zabije, przysięgam.
W każdym razie oczekuję po następnych chapach albo większej ilości pytań, albo śladowych odpowiedzi. Jakiś drobnych naprowadzaczy na chociażby absurdalne teorie. A co tam, miło jest takie czasem posnuć. Nie mogę się doczekać kilku informacji na temat Edwarda. Nie wiem, co bardziej mnie intryguje. Czy te tabletki, czy jego rodzina? Nieważne.
Martuś, rewelacyjna robota. Karolina, super beta Spisałyście się fenomenalnie, powtarzam się, co? Ale musicie to wiedzieć :P
Ach, Boże, Martuś, znowu będziesz miała ze mnie ubaw ^^
Całuję i kocham, Weruu ;* |
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Śro 23:19, 02 Gru 2009 |
|
Pustki, czystki...Co to się dzieje, że nikt nie komentuje takiego wspaniałego opowiadania?!! No dajcie spokój, nie rozumiem tego. mamy tu doskonałe opowiadanie, wspaniałe tłumaczenie, a jedynym komentarzem jest post Wery. Mam nadzieję że to chwilowe, bo nie po to Marta się trudzi w tłumaczeniu, żeby teraz dostać dwa, trzy komentarze.
Martuś, świetnie tłumaczenie, jak już wcześniej mówiłam. Gdybym tylko mogła, to przywiązałabym Cię do krzesła, abyś siedziała i tłumaczyła. Ale że nie jestem taka brutalna to mogę tylko prosić o kolejne rozdziały :)
Zachowanie Edwarda wskazuje na to, że przeżył coś strasznego, lub był świadkiem jakiś wydarzeń, no i dochodzi rywalizacja z bratem. Ale żeby aż tak się izolować? Od mojego tajnego informatora (Yvette:)) wiem, że pewne zdarzenie z Bellą przyczyni się do...zmiany.
Jeszcze raz dzięki za rozdział i już wypatruje kolejnego! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Bella*swan*cullen
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 11:40, 03 Gru 2009 |
|
Opowiadanie faktycznie jest super
Jestem bardzo ciekawa co wstrzasnęło tak Edwardem w przeszłości, że teraz jest takim chamem
Bella jest tu i nieśmiała i wiedząca czego chce, ale w tym opowiadaniu jednak bardziej mi się podoba Edward...
Mam nadzieje, że szybklo będzie następny chapik
Pozdrawiam i weny życze Bella |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Czw 21:35, 03 Gru 2009 |
|
hm, sytuacja bardzo skomplikowana... już mnie ciekawi co właściwie napisała o nim Bella... profesjonalizm czy jej osobiste wyczucie dobra, które na nieszczęście nosi w sobie... ?
Emmett bardzo fajnie wykreowany... naprawdę podobają mi się dialogi z jego udziałem... Edward... chamski... podejrzliwy, ironiczny i bardzo brutalny... może być... choć jestem pewna, że to skutek jakiś zaburzeń... za bardzo mi tu jedzie socjopatą, żebym o tym nie myślała...
mam nadzieje, że Bella będzie jego lekiem na zło...
mam małą prośbę jeśli mogę (kolejny ff, gdzie o to proszę i pewnie robię się już nudna) czy mogłabyś jakoś częściej dzielić tekst enterem ? *mryga rzęsami i ładnie prosi*
dzięki za tłumaczenie marcia993 - bardzo miło mi się czytało
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Taka_Ja
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 87 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 21:40, 03 Gru 2009 |
|
Kolejny rozdział - kolejna dawka słodkiego zaintrygowania Powtórzę się - Edward nieprzerwanie fascynuje i urzeka.
Świetnie skonstruowana rozmowa między nim a Bellą, ciekawy układ i natężenie emocji. Bohaterka jako dziennikarka nadal bardzo, bardzo mi się podoba. Jej punkt widzenia daje czytelnikowi wspaniałą perspektywę obserwacji wykreowanego świata, i oczywiście śledzenia kolejnych poczynań nieodgadnionego Edwarda. Wypowiedzi bohaterów są złożone i błyskotliwe, trochę ujawniają, trochę sugerują i odrobinę też ukrywają. Podoba mi się, że wszystko jest jeszcze takie niepewne, nieodkryte. Relacja głównych bohaterów skonstruowana na oryginalnym pomyśle, bardzo ciekawa i ogromnie intrygująca.
Tłumaczenie świetne. To po prostu przyjemność czytać poprawnie przetłumaczony, złożony i spójny tekst. Dziękuję za taką możliwość tłumaczce. Życzę mnóstwa czasu, chęci i zapału
Chętnie zabrałabym się od razu do zachłannego pochłaniania kolejnego rozdziału Pozostaje niecierpliwie czekać. Jestem przekonana, że warto |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kamosoka
Człowiek
Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pią 18:06, 04 Gru 2009 |
|
rozdział fenomenalny, to opowiadanie ma wszystko to,
co uwielbiam, napięcie, więcej pytań niż odpowiedzi, swietnie
napisane dialogi. Czegóż chcieć więcej??
Oczywiście częsciej pojawiających się rozdzialów, wiem,
wiem, że to pewnie niemożliwe, ale przecież napisać sobie mogę:) Tłumaczenie jest naprawdę bardzo dobre, nie ma błędów,
zdania są sensownie skonstruowane, naprawdę dobra robota.
Odnośnie samego ff, strasznie mnie intryguje co też się kryje
w tej jego mrocznej psychice, co takiego się wydarzyło w jego
życiu, że stał się tak zgryźliwą i cholernie antypatyczną osobą.
Co do Belli, hmm, ma dziewczyna charakter to fakt, wydaje mi
się też, że zrobiła na Edzie świetne wrażenie. Zapewne napięcie seksualne pomiędzy nimi będzie się zwiększało, bo pewnie szybko dojdzie do ponownej konfrontacji.
Pozdrawiam i życzę sobie( a co!), żebyś jak najcześciej
dodawała nowe rozdziały, bo skoro wysiliłam się na najdłuższy
( który ku... mi się przed chwilą skasował, dzięki Bogu za CTRL z )komentarz w swojej karierze na tw, to musi to o czymś swiadczyć |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kamosoka dnia Pią 18:15, 04 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Kristenhn
Wilkołak
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 206 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 9:28, 05 Gru 2009 |
|
Ok, ja też MUSZĘ skomentować HG, bo opowiadanie jest mega, a co ja widzę? 6 komentarzy. Dzięki Bogu nie są bezsensownymi jednolinijkowcami, bo wtedy już całkiem bym się załamała. Co się do cholery dzieje z tym forum, że wspaniałe ffy dostają najmniej komentarzy? Wiem! Cóż, od zawsze prościej jest wypisać kilka błędów i życzyć weny niż wykrztusić z siebie coś więcej. No ale do rzeczy, bo spowiadać to ja mogę się tobie w PMce
Wiesz, jak dużo dla mnie znaczy to, że mogę betować HG, prawda? Jeżeli nie, to ci to właśnie oznajmiam. Bo to opowiadanie jest przeboskie, fanastyczne, wspaniałe. Mogłabym wymieniać milion przymiotników, ale tak naprawdę to żaden z nich nie jest w stanie właściwie tego opisać.
Twoje tłumaczenia są wspaniałe i uwielbiam je czytać. Już ci to pisałam, ale naprawdę się cieszę, że znalazłaś tego ffa i postanowiłaś go przetłumaczyć, bo jest tego warty.
Edward różni się od reszty Edwardów, jest naprawdę tajemniczy, co potwierdza 3 rozdział. Strasznie chcę się już dowiedzieć, co wydarzyło się w przeszłości. Co sprawiło, ze zachowuje się tak, a nie inaczej? Dlaczego jedyną osobą z rodziny, z którą rozmawia, jest Carlisle? Dlaczego nie utrzymuje kontaktu z Esme i Emmettem? Shit. Jest jeszcze więcej pytań kłębiących się w mojej głowie niż przy 1 rozdziale. Jestem już pewna, że to wszystko nie wyjaśni się tak szybko, jak sądziłam wcześniej.
Bella jest tutaj osobą raczej pewną siebie, co udowodniła tym, że poszła do niego na wywiad i starała się nie dać mu się wyprowadzić z równowagi. Gdybym ja była na jej miejscu, nie weszłabym nawet do jego mieszkania. A gdybym weszła, uciekłabym z prędkością światła
Czekam na kolejny rozdział. Jestem cholernie ciekawa, co się wydarzy. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Kristenhn dnia Sob 9:30, 05 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Kali.
Wilkołak
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 146 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Sob 11:32, 05 Gru 2009 |
|
Okey.. trafiłam tu przez zupełny przypadek..x] I postanowiłam sobie poczytać.Jak się później okazało zostałam mile zaskoczona tym FF. Jest ono oryginalne i totalnie genialne.x]
Nie znalazłam żadnych błędów.. ale też ich nie szukałam *udaje skruszoną* x]
Byłam zbyt pochłonięta tekstem.Aczkolwiek niektóre zdania wydały mi się hmm.. doś ciężkie? Hmm nie może to nie to.. nie zrozumiałe. Tak zdecydowanie, ale tym raczej nie musisz się przejmować...x]Były takie tylko dwa czy nawet jedno więc..sama widzisz..x] Bardzo podoba mi się charakter Edwarda. Podziwiam cię za cierpliwość do takich komentarzy i do tłumaczenia .. i za wybór tak genialnego tekstu...x]
Życzę Veny.!
Ave Vena ! *chyli czoło* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|