|
Autor |
Wiadomość |
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Sob 22:23, 17 Paź 2009 |
|
Witam ponownie. :) Przed Wami moje drugie tłumaczenie (a niedługo także trzecie ^^), mam nadzieję, że również się Wam spodoba i razem z autorką będziemy miały kilku wiernych czytelników, bo to opowiadanie z pewnością na to zasługuje. :) Fick z całą pewności jest inny niż My Mother's Boyfriend i moim zdaniem trudniejszy do przetłumaczenia, bo w tym przypadku język i styl pisania nie jest już taki łatwy. ;) Zgodę na tłumaczenie oczywiście mam, poza tym Bronzehairedgirl620 była bardzo szczęśliwa, że chcę przetłumaczyć Hourglass na j. polski, ponieważ ona zna ten język i dzięki temu będzie mogła sprawdzić, jak dobrze idzie jej czytanie po polsku. :) Tak więc nie przedłużając już...
***
Za banner bardzo dziękuję chochlicy1. :love:
***
Best-sellerowy pisarz, Edward Cullen, żyje samotnie wraz ze swoją mroczną przeszłością. Kiedy przybywa do niego dziennikarka, Bella Swan, aby przeprowadzić z nim wywiad, odkrywa, że może być dla niego kimś więcej, tak samo jak ich związek. Czy uda jej się go uratować?
BxE, +18 z powodu scen erotycznych
JA TYLKO TŁUMACZĘ. TA HISTORIA ZOSTAŁA NAPISANA PRZEZ CUDOWNĄ Bronzehairedgirl620.
Link do oryginału: [link widoczny dla zalogowanych]
Link do profilu Bronzehairedgirl620 na fanfiction.net: [link widoczny dla zalogowanych]
Ponieważ niektóre rozdziały mają ponad 20 stron, opowiadanie będę wstawiać także na chomika:
[link widoczny dla zalogowanych]
...i postaram się to robić jak najczęściej, oczywiście, na ile pozwoli mi to czas, którego niestety nie mam ostatnio zbyt wiele. wiem, że prolog jest dosyć krótki, ale obiecuję, że dalsze rozdziały będą dłuższe. :) Miłego czytanie i ślicznie proszę o komentarze, które karmią moją tłumaczącą duszę. :D
Aha - prawie zapomniałam - prolog pisany jest w narracji trzecioosobowej, ale większosć rozdziałów będzie przedstawiona z punktu widzenia Belli. ;)
***
Beta: Kristenhn :love:
PROLOG
- “Pokój spowiła niesamowita ciemność, cienie tańczyły wzdłuż jednolitych ścian. Jedynym słyszalnym dźwiękiem było bębnienie deszczu roztrzaskującego się o szyby. Mężczyzna ruszył niepewnie do przodu, pokonując ostatni schodek, a płomień świecy niebezpiecznie się do niego zbliżał... Obracając się –“.
Przestał pisać, a uderzanie palcami o klawiaturę ustało. W pomieszczeniu zapanowała cisza podobna do tej opisywanej przez Edwarda, a duże krople wody uderzały w okna zaraz za stworzonym mrokiem. Światło padało wyłącznie z monitora komputera, rzucając blask na ostre rysy twarzy i zmarszczki na czole, które pogłębiały się, podczas wpatrywania w zapisane słowa. Frustracja przedostała się także do jego ruchów, jak zacisnął pięści, a spojrzenie zgasło.
- Źle. – Wcisnął „Del” znacznie mocniej niż było to konieczne. W chwili, gdy strona stała się pusta, uniósł filiżankę z zimną już kawą i skrzywił się, przełykając znajdujący się na dnie osad. Czekał, a jego wyczerpane oczy rozejrzały się po pokoju. Potrzebował inspiracji.
Nie miał niczego. Inwencja twórcza porzuciła go, podobnie jak wszystko inne w jego życiu, zostawiając ze stroną, która została wymazana zbyt wiele razy i rozdziałem, tkwiącym w głowie, którego nie mógł przelać na papier. Krótkie spojrzenie na zegar powiedziało mu, że jest już trzecia trzydzieści cztery nad ranem. Zachichotał z gorzkim rozbawieniem. Oczy piekły go ze zmęczenia, a mglisty umysł krzyczał, aby oderwał się wreszcie od ekranu i zaczerpnął snu, którego tak rozpaczliwie potrzebował. Jednak – tak jak podczas większości nocy – zlekceważył to. Skoncentrował swoją uwagę na tym, gdzie zmierzał Rhett, po tym jak się obrócił i pogrążył w pracy nad akapitem.
- „Wiatr zawył, a świeca zgasła. Przeklął cicho, szukając po omacku ściany, kiedy -”.
- Kiedy co?! - krzyknął Edward do pustego pokoju, a surowy odgłos protestu odbił się o ciszę. Mimowolnie zamknął oczy na wspomnienia, które go zbombardowały, a gdy próbował je od siebie odepchnąć, słabość mu tego zakazała. To uczucie paliło go jakby został poparzony rozgrzanym do czerwoności prętem. Skulił się na słowa, które zaczęły rozbrzmiewać w umyśle, więc zacisnął pięści i wziął głęboki oddech.
Mógł usłyszeć dźwięk rozbijanego szkła, krzyki, głosy, lecz nie był w stanie tego poczuć. Odrętwienie ogarnęło jego ciało, paraliżując go i uniemożliwiając poczucie czegokolwiek.
Trąbienie samochodu przerwało ten tok myślenia, a kolejna wiązanka wyzwisk wyrwała mu się z ust. Odchylił się na krześle i rozejrzał po otoczeniu.
W pokoju było wiele półek, na których stały książki z podartymi okładkami. Zeszyty zaś zostały zapisane płytkimi, banalnymi pomysłami i znajdowały się w towarzystwie pustych filiżanek po kawie, opakowań płyt CD i gazet sprzed miesiąca. Myślał o wstaniu i posprzątaniu ich, ale wiedział, że nie miałoby to sensu, bo następnego dnia – tak jak zawsze – wszystko wróciłoby do takiego samego stanu dezorganizacji. Czuł się tu bezpiecznie. To był jego azyl. Jedyne miejsce, w którym już nigdy nie mógłby nikogo skrzywdzić.
- Rhett, w coś ty się wpakował? – wymamrotał, a oczy raz jeszcze zamknęły się na myśl o wszystkich scenariuszach, jakie mógł napisać. Jednakże żaden z nich nie pasował do reszty, poza tym bohater nie mógł zrobić połowy rzeczy, które dla niego przewidywał, choć wydawało się to kuszące. Uśmiercić go. Sprawić, że spadnie z kamiennych schodów, na które się wspinał przez ostatnie półtora strony. Kazać mu uciekać jak tchórz i wrócić na dół wieży, a następnie wyjść z niej, zapominając o wszystkich sprawach.
Nie. To zbyt podobne do domu, żeby nawet o tym pomyśleć.
Żaden z tych pomysłów nie wydawał się odpowiedni.
Mógł zachowywać się jak kretyn, ale niezbędne było, aby pociągnąć ten opis do końca. Nie miał zamiaru pozwolić, aby jego pisarstwo przechodziło kryzys tak jak wszystko inne.
Obawiając się, że zrobi coś drastycznego, zamknął dokument i otworzył skrzynkę odbiorczą. Nieprzeczytane wiadomości wylewały się jak wezbrane wody, a był to dowód potwierdzający nieobecność w rzeczywistości przez kilka ostatnich dni. Ledwo zmusił się, aby spojrzeć na nazwiska nadawców, po czym przeciągnął każdą wiadomość do kosza. Usuwając je, niektóre fragmenty oznajmiające, aby wrócił do domu, przykuwały jego wzrok. Dzięki temu mógł udawać wystarczająco długo. Część z nich pozostawała mniej serdeczna od innych, ale mimo wszystko ignorował je tak samo. Już go to nie obchodziło.
Jedyne maile, na które zwracał uwagę, były od redaktorów, którzy pisali, że musi się pospieszyć i skończyć książkę. Dali mu wystarczającą ilość czasu, a końcowy termin zbliżał się zadziwiająco szybko.
Jęknął, przeczesując rękoma włosy i zwężając oczy na tekst. Resztę wiadomości stanowiły reklamy i wręcz krzyczały, żeby kupił bezsensowne rzeczy, których nie potrzebował, a także zaproszenia na liczne imprezy, na których i tak nigdy by się nie pojawił.
Westchnął, zamykając laptopa i łapiąc się za grzbiet nosa. W drugiej ręce trzymał puste naczynie i wpatrywał się w nie. Potrzebował kofeiny. Jego powieki opadały, a głowa kołysała się tam i z powrotem, gdy wyraźne kształty ram obrazów i ozdóbek stojących na biurku zaczęły rozmazywać mu się przed oczami.
Potrzebował snu. Spędził bez niego wiele dni, a leki leżały rozsypane na podłodze w łazience, lecz nie mógł z tym już dłużej walczyć.
- Tylko na chwilkę – wymamrotał do siebie, sadowiąc się wygodnie na krześle. Oczy zamknęły się wdzięczne za odpoczynek, który miały właśnie otrzymać, a Edward westchnął, krzyżując ramiona na torsie.
- Tylko chwilka – powtórzył do siebie surowo. Nie mógł pozwolić sobie zmarnować więcej czasu.
Został obudzony przez wycie syreny alarmowej dochodzącej z ulicy i miał wrażenie, jakby stało się to parę sekund po zaśnięciu, ale spojrzenie na zegarek uświadomiło mu, że zdarzyło się to o wiele później. Chciał sobie przywalić za to, że sen zajął go na tak długo, lecz nie miał zbyt dużego wyboru. Kiedy bezsenność pozwalała mu popaść w nieprzytomność nawet na kilka minut, próbował korzystać z okazji.
Edward usłyszał otwierane frontowych drzwi, skrzypienie zawiasów i przełamanie ciszy, która wcześniej wypełniała pokój. Ociężałe kroki stawały się bliższe i przetarł swoje oczy, wiedząc, co go teraz czeka.
- Edwardzie – krzyknął głos, a ciepła ręka spoczęła na jego ramieniu. - Daj spokój, synu. Musisz odpocząć.
Ojciec Edwarda był przyzwyczajony do znajdowania go w takim stanie. Prawie nie przejmował się patrzeniem na niego; już od dawna nie wymieniali nawet uprzejmości, mówiąc „cześć” czy „do widzenia”.
- Nie wiem, czy mogę – odpowiedział łagodnie, poruszając palcami. Wręcz paliły, aby wrócić do historii, ale on wiedział, że Carlisle mu na to nie pozwoli.
- Musisz – odrzekł stanowczo, podnosząc go na nogi. – Prześpij się z tym. Przyniosłem twoje leki. A do pracy możesz wrócić rano.
Założył ręce za głowę, zastanawiając się, czy było ciepło, gdy niekontrolowanie drżał. Ojciec spojrzał na niego w skupieniu i złapał sportową bluzę, leżącą na podłodze.
- Załóż to – rozkazał. – Zamarzniesz. Muszę iść z powrotem odkręcić odgrzewanie.
Edward zastanawiał się przez chwilę, kiedy je zakręcił, ale jego wpółprzytomny stan nie pozwalał na spójne myśli. Carlisle poprowadził go do małej sypialni i odsunął pościel, po czym kolejny raz pogładził go po ramieniu.
- Do zobaczenia jutro – powiedział cicho, pozostawiając Edwarda samego. – Bądź gotowy o dziewiątej. To będzie długi dzień i nie chcę, abyś był wyczerpany. Pigułki są na szafce.
Skinął głową w milczeniu, ledwie zauważając, że Carlisle wyszedł z pokoju, nim opadł niezdarnie na łóżko, a wyczerpanie przejęło nad nim kontrolę. Sztywny materiał dżinsów był niewygodny, a pokaźne rozmiary bluzy mu przeszkadzały, jednak mimo tego nie mógł się ruszyć. Powoli chwycił butelkę, którą zostawił dla niego ojciec i po raz pierwszy od wtorku połknął tabletki, po czym wreszcie położył głowę na poduszce.
Kolejny dzień dobiegł końca w jego własnym, osobistym piekle.
***
Rozdział 1. |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez marcia993 dnia Sob 23:52, 14 Sie 2010, w całości zmieniany 27 razy
|
|
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Sob 22:24, 17 Paź 2009 |
|
Będę pierwsza! I zrobię Edita :*
EDIT:
Moja droga:* To tłumaczenie jest genialne i jestem pod wrażeniem, że się go podjęłaś. Wiem, że jesteś strasznie zaganiana, ale mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu na tłumaczenie tego :D Z tego co spojrzałam na oryginał, to zauważyłam, że autorka ma bogaty styl i szczerz mówiąc, połowy nie zrozumiałam, jak czytałam xD Więc dzięki za tłumaczenie i jednocześnie masz ode mnie wielki pokłon za kawał dobrej roboty jaki tu odwaliłaś!
Z opisu myślałam, że będzie to jeden jak ich wiele ff, taki normalny, nic szczególnego. Ale szczerze mówiąc, on jest lepiej napisany, niż nie jeden polski. Słownictwo jak wspominałam bogate, styl świetny i szybko się czyta. Nawet ze względu na opisy będę czytać ten ff, nie musi mieć dla mnie jakieś zwartej akcji, czy czegoś. Jest po prostu genialnie napisany!
Oczywiście, zastanawia mnie to jego "piekło". Ale tego pewnie nie dowiem się w najbliższym czasie ;/
Buziaki, kochana:*:*
n/z |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Sob 22:47, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
chochlica1
Gość
|
Wysłany:
Sob 22:36, 17 Paź 2009 |
|
A ja będę nieoryginalna i wkleję to, co napisałam na chomiku ;D
Cholera jasna. Tego się spodziewałam po prologu. Więcej pytań i zero odpowiedzi. Kompletne zaintrygowanie postacią Edwarda. Co mu jest? Co takiego zrobił? Co w jego życiu jest jawą, a co snem? Czy z swoich powieściach zawiera samego siebie i własne przeżycia? Nienawidzę nie wiedzieć xD Ale z pewnością jestem do tego zmuszona i trudno. Będę czekać i uporczywie czytać, mając nadzieję, że czegoś się dowiem :D Te tablety zaintrygowały mnie chyba najbardziej FF ma klimat, iskierkę, która przyciąga. Mnie przyciągnęła i MUSZĘ się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Tak więc, Martuś, nie pozbędziesz się mnie znów. O nie :D Pozdrawiam, kocham i czekam na pierwszy rozdział ;*
Nic więcej dodawać nie trzeba, prawda? |
|
|
|
|
Kristenhn
Wilkołak
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 206 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 22:43, 17 Paź 2009 |
|
Na samym początku chcę ci, honey, podziękować, że mogłam zbetować prolog Hourglass
Potwierdzam słowa Marty - język i styl pisania nie jest łatwy, co więcej - jest trudny. Srsly, czytając to w oryginale nie raz, nie dwa musiałam się zastanowić nad znaczeniem słów i w ogóle. No ale Marta świetnie sobie z tym poradziła i naprawdę cieszę się, że to wstawiłaś, honey. Opowiadanie niewątpliwie jest tego warte i mam nadzieję, że będzie miało dużo czytelników. Ale oczywiście ja będę największą fanką
To jest dopiero prolog, a już może cholernie zaciekawić. W mojej głowie pojawia się pytanie - co jest nie tak z Edwardem? Z całą pewnością będę musiała poczekać na odpowiedź, ale raz jeszcze powtarzam - warto!
Czekam na kolejne chapiki i życzę czasu i chęci do tłumaczenia, baby |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3
|
Wysłany:
Sob 22:44, 17 Paź 2009 |
|
Interesujące.
Bardzo tajemnicze. Edward cierpiący, niewyspany i niechlujny pisarz.
Podoba mi się ; DD
Czy Edward przypadkiem nie jest na coś chory?
Mam nadzieję, że to się okaże.
Trochę krótko i mało do oceniania ale to prolog.
Jak powiedziałaś Alice_415 następne rozdział będą dłuższe.
Nie chcę cie martwić ale masz ty małą niecierpliwą osóbkę do `nakarmienia` swoim dobrym tłumaczeniem.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Życzę dużo, dużo, dużo czasu i chęci.
Pozdrawiam, ;D
`W` ; *** |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez `Wapmirzyca` ; **** dnia Sob 22:45, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Jessy
Dobry wampir
Dołączył: 10 Sie 2008
Posty: 518 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 23:36, 17 Paź 2009 |
|
Marto, cholernie Ci zazdroszczę! Cholernie! Potrafisz tak wspaniale tłumaczyć, czego ja nigdy nie będę umiała, nawet jeśli się wezmę za jakieś miniaturki, a potem opowiadanie.
Prolog. Bardzo dużo tajemnic i mroczny klimat. Podoba mi się (bo ja to uwielbiam :D ) Teraz będę się zastanawiać, dlaczego Edward bierze leki, na co choruje, co takiego zrobił, że ciągle wracają wspomnienia, gdzie mieszka oraz o czym jest jego książka. Co do bałaganu to praktycznie każdy pisarz ma go w swoim mieszkaniu.
Krótko, ale mnie to wystarcza na razie. Jeśli rozdziały mają nawet po 20 stron to będziemy w 7 niebie
Mogę się tylko domyślać, że styl jest trudniejszy bo narrator jest w 3 osobie.
Jeszcze raz: Zazdroszczę! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Jessy dnia Sob 23:43, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 8:14, 18 Paź 2009 |
|
nic nie zrozumiałam z prologu i chyba po raz pierwszy to dobrze :)
prolog bardzo mi się podoba... bardzo fajnie się wszystko zapowiada....
próbuję coś wywnoskować z tytułu i obrazku, który zamieściłaś ale kiepsko mi idzie...
pozostaje mi tylko pierwszy plan:
doczytam od końca... :)
bardzo naturalnie tłumaczysz :) gratuluje wyboru tekstu :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Athaya
Zły wampir
Dołączył: 26 Lis 2008
Posty: 398 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z przed ekranu komputera oczywiście
|
Wysłany:
Nie 10:53, 18 Paź 2009 |
|
Oh aż za dobrze znam trudności jakie ma pisarz, kiedy wena zniknie i ani myśli wrócić kiedy chcemy Uważam jednak, że Edward robi błąd na siłe starając się z siebie coś wykrzesać. W końcu nastąpi moment w którym całkiem już nie wytrzyma! Alkochol to nie jest dobra droga na odstwienie swojego dzieła i odpoczynek!
Ekhm... Z przerażeniem zauważyłam jak bardzo odmienia się mój tok rozumowania wobec czyjegoś stylu pisania. Kiedyś czytając tutaejsze opowiadania zupełnie się tym nie przejmowałam, aż do teraz. Sama zaczęłam pisać i często gęsto właśnie dzięki takim opowiadaniom moje wena wybucha niespodziewanie Zdarza się to strasznie żadko niestety...
Jednym słowem prolog spodobał mi się niesamowicie i obiecuję czytać dalej i koemntować
BTW całkiem niezły arcik... Agrh czemu ja nie mam photpshopa na laptopie! Tyle mam pomysłów Albo lepoej nie bo tutaj kolory wyszły by zupełnie nie tak jak trzeba |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Athaya dnia Nie 10:57, 18 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Shili
Człowiek
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 12:56, 18 Paź 2009 |
|
Przeczytałam prolog i jestem cholernie ciekawa co dalej xD. Muszę przyznać, że bardzo mi się to spodobało, jest strasznie intrygujący. Mam już na języku tyle pytań odnośnie tekstu, ale poczekam na dalsze rozdziały. Na pewno trochę się wyjaśni. Do tłumaczenia nie mam żadnych, ale to żadnych zastrzeżeń, bo zrobione / wykonane jest super. Nie zauważyłam błędów, ani nic z tych rzeczy i bardzo płynnie się to czyta.
Jeżeli chodzi o treść, to już zwąchałam, że będzie ciekawie, co mnie cieszy :D. Widzę, że nie szykuje się jeden z typowych ff i myślę, że ten mnie na pewno zadowoli. Zajrzałam z ciekawości do oryginału, ale połowy nie rozumiem, od razu widać, że autorka ma bogate słownictwo i ogólnie bardzo podobają mi się te opisy, których często brakuje innym fan fickom. Na pewno z chęcią przeczytam następny rozdział tłumaczenia. Uh... no i nie wiem co mam jeszcze napisać...może "Chcę więcej" . Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Nie 14:17, 18 Paź 2009 |
|
Nie będę oryginalna i zgodzę się z poprzedniczkami. To tłumaczenie to kawał dobrej roboty. Tak dobrej, że czytając ten prolog czułam zmęczenie Edwarda i niemal niemoc. Wspaniały klimat. Nasówa się mnóstwo pytań a mam nadzieję, że w pierwszych rozdziałach będzie ich jeszcze więcej. W wolenj chwili postaram się sięgna po oryginał bo bywam niecierpliwa jesli trafie na coś dobrego a mój mały wewnętrzny głosik mi podpowiada, że jeszcze tu wrócę :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Nie 11:00, 25 Paź 2009 |
|
Również zgadzam się z poprzedniczkami, to tłumaczenie to świetna robota. Sam ff zapowiada się bardzo interesująco jak i prolog, w którym jest doza tajemniczości i czegoś jeszcze, czego nie umiem nazwać.
Tak czy siak bardzo mi się podoba i na pewno jeszcze tu zajrzę tak więc weny, CZASU, chęci i wytrwałości w tłumaczeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
villemo
Wilkołak
Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic
|
Wysłany:
Nie 13:30, 25 Paź 2009 |
|
O kurcze zapowiada się dość oryginalnie, zero cukierkowej miłości (przynajmniej na razie). Sądzę, że ten FF ma szanse zdobyć serca wielu fanów ;D mnie kupiłaś. Przeczytałam pierwszy rozdział w oryginale i musze przyznać, że Edward to oryginalna osoba.
Czekam na Twoje tłumaczenie
Pozdrowienia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Monika W
Wilkołak
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 127 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 19:18, 26 Paź 2009 |
|
Podoba mi się. Bardzo. Zainetersowałaś mnie. Edward pisarzem ? Ciekawa idea.
Tłuamczenie bardzo dobre :) Bardzo szybko sie czyta, a ja nie umiem opisać komentarzy więc już kończę...
Czekam na kolejny rozdział . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marcia993
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sty 2009
Posty: 997 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 104 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: who cares?
|
Wysłany:
Sob 23:28, 31 Paź 2009 |
|
I tak oto powracam! Z nowym nickiem i rozdziałem. ^^
Ślicznie Wam dziękuję za wszystkie komentarze. Mogę liczyć na jeszcze? Cieszę się, że opowiadania spodobało się Wam już po samym prologu i od razu przepraszam, że dodawanie rozdziałów nie następuje zbyt szybko, ale szkoła naprawdę robi swoje.
***
Beta: kochana Kristenhn
ROZDZIAŁ 1.
- Bello, potrzebuję tego artykułu. Natychmiast – rzekł pan Banner, przechodząc obok mojego biura. Jęknęłam, opierając czoło o skraj biurka, moje oczy wciąż przygaszało znużenie oraz ból głowy. A do końca pracy zostały mi jeszcze cztery godziny.
- Już tam idę – wymruczałam, wiedząc, że minął drzwi i znajdował się zbyt daleko, aby móc nękać jakiegoś biednego stażystę, co niewątpliwie miałoby miejsce, gdyby któryś stanął mu na drodze. W dni takie jak te zastanawiałam się, dlaczego poszłam na dziennikarstwo, ale jedno spojrzenie na wpół skończony tekst widniejący na ekranie mojego laptopa udzieliło mi odpowiedzi.
To było ujście mojej twórczości. Sposób, aby uczestniczyć w lepszym życiu Seattle, nadal robiąc przy tym użytek z mojego stanowiska. Musiałam sobie to tylko powtarzać, aby przetrwać ten dzień z piekła rodem.
- Bello, dzisiejszy grafik mówi, że popołudniu masz spotkanie z Edwardem Cullenem, który będzie podpisywał książki. – Usłyszałam głos Angeli zza biurka. – I możliwe, że sala zostanie wypełniona po brzegi, więc musisz tam dotrzeć wcześniej.
Och, tak. Zamknięty w sobie, tajemniczy Edward Cullen to niezwykły autor. Napisał cztery książki i każda stała się bestsellerem, jednak nikt niczego o nim nie wiedział. Wszystko zachowywał dla siebie, ryzykował jedynie rozmowami z uwielbiającymi go fanami, którym od czasu do czasu składał podpisy na swoich powieściach. Niemal bym go za to podziwiała, gdyby mój szef nie wisiał nade mną i nie kazał przeprowadzić z nim wywiadu. To coś bliskiego niemożliwości i nie było szans, aby się to udało.
Ale jednak tam poszłam i właśnie przegotowywałam się do rozdawania przez niego autografów w miejscowej księgarni w Seattle. Mój zeszyt spoczywał na dnie torby, a na twarzy pojawił się doklejony uśmiech, kiedy przeciskałam się przez zatłoczony sklep oraz hordy nastolatek i ich matek stojących naprzeciw małego stolika, gdzie – jak przypuszczałam – usiądzie Edward.
Westchnęłam, patrząc na zegarek. Nie miałam pojęcia, ile zajmie mu przybycie tu i podpisanie wszystkich woluminów, ale oceniając po długości kolejki i jego pustym krześle, rokowania nie były zbyt dobre.
Podsłuchując, dowiedziałam się, że minie jeszcze kupa czasu, nim się zjawi. Szybko udałam się z powrotem w stronę wyjścia i stanęłam przy ścianie, więc nie znajdowałam się już na środku przepełnionego pomieszczenia. Odetchnęłam głęboko, próbując złapać jak najwięcej powietrza.
Ponownie zerknęłam na pytania, które dla niego przygotowałam, mając nadzieję i modląc się, bym uzyskała odpowiedź chociaż na jedno. Nienawidzę wracać z niczym, kiedy muszę coś napisać.
Czas mijał wolno i w końcu po tym, jak uświadomiłam sobie, że szereg ludzi wychodzi aż za drzwi i ciągnie się wzdłuż budynku, wróciłam do sklepu. Przepychałam się przez mijane grupy, mamrocząc niewystarczające przeprosiny do czasu, gdy dotarłam do bezpiecznego miejsca. Miałam go wystarczająco dużo, żeby wyciągnąć notatnik i pióro tak, aby jego końcówka stykała się z pierwszą linijką. Okrzyki i wrzaski stawały się coraz głośniejsze, niemal nie do zniesienia, więc wiedziałam, że musiał znajdować się już blisko. Chociaż w przeciwieństwie do innych ludzi nie byłam tego taka pewna.
W końcu zobaczyłam, jak weszło dwóch mężczyzn, ale żaden z nich nie przypominał Edwarda Cullena. Rozmawiali cicho, stojąc za stołem, po czym odwrócili się, żeby spojrzeć tam, skąd przybyli.
Potargane brązowe włosy to wszystko, co potrafiłam dostrzec, jednak wiedziałam, że to musiał być on. Krzyki ogłuszały i nie potrafiłam pojąć, dlaczego były tak głośne. To przecież składanie autografów, więc dlaczego wszyscy wydawali się tacy… zachwyceni?
Obserwowałam, jak jego głowa znikała z pola widzenia, kiedy usiadł za stolikiem, a wielka grupa fanów starała się do niego dostać, nim dwóch mężczyzn wyszło im naprzeciw i powiedziało, że jeśli nie zaczną się odpowiednio sprawować, opuszczą budynek. Podśmiewałam się, robiąc notatki. Popularny pisarz. Oblegany przez nastolatki.
Przez półtorej godziny, do czasu, aż zarządził przerwę, obserwowałam wzajemne relacje między nim a jego fanami. Mimo że nie widziałam zbyt wiele, potrafiłam zrozumieć, dlaczego podoba się tak wielu dziewczętom. Był cichy, usłyszałam jedynie, jak wymruczał podziękowania, nie wkładając w to prawie żadnych uczuć.
Arogant? – nagryzmoliłam, przygryzając koniec mojego pióra. Bez emocji.
Wstał, wyciągając ręce nad głową, po czym usiadł ponownie i powiedział coś do mężczyzny, który stał obok. Kontynuował rozdawanie autografów, aż kolejka skurczyła się do jedynie kilku osób, a te wcześniejsze zgromadziły się przed sceną, bez wątpienia po to, aby zadawać pytania.
Niemal mu współczułam, kiedy wkroczył na podwyższenie. Przypominał jelenia w świetle reflektorów, jednak nie wyglądał na zdenerwowanego. Po prostu czuł się niekomfortowo. Strzeżony. Rozpaczliwie pragnący, aby się tam nie znajdować.
- Witam – powiedział łagodnie, wywołując tym krzyki w tłumie. – Nazywam się Edward Cullen.
Zwróciłam uwagę na bogatą teksturę jego głosu, kiedy mówił i sposób, w jaki się prezentował. Nie wydawał się nieśmiały - nie, nie o to chodziło. Nie zachowywał się nonszalancko, ale z dystansem. Wyraz jego twarzy był pozbawiony jakichkolwiek emocji, a jego odpowiedzi krótkie.
- Jak udało ci się stworzyć postać Audrey? – zapytała stojąca naprzeciwko kobieta, której wcale nie interesowało to, o co spytała. – Czy opierałeś ją na kimś... znaczącym?
- Nie – odpowiedział Edward, niemal wypadając z rytmu.
Zaskoczył ją tym, ale ta nadal kontynuowała zadawanie pytań.
– A może tak wyobrażasz sobie idealną kobietę?
- Ponownie: nie. – Ton jego głosu był chłodny oraz ostry i od razu dał wszystkim do zrozumienia, że na jego odpowiedź może składać się tylko jedno słowo.
Zerknęłam na moją listę pytań, przygryzając wargę, gdy podjęłam pochopną decyzję.
- Dlaczego stworzyłeś Rhetta takim załamanym? – zapytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Obrócił głowę w prawą stronę, a jego oczy niebezpiecznie się na mnie zwężyły. Przełknęłam i nabrałam oddechu w oczekiwaniu na odzew.
- Nie widzę sensu, aby tworzyć ludzi bez słabości. Wszyscy je mamy. Jesteśmy dysfunkcyjnymi, zachłannymi istotami i te cechy sprawiają, że powieść staje się dobra.
Nie mogłam powstrzymać rozczarowania, które po mnie spłynęło. Prawie miałam nadzieję na rozległą wypowiedź albo, co najmniej, podpowiedź, co kryje się w jego głowie. Wiedziałam, że troszczy się o swoją pracę, każdy kto sięgnął po jedną z jego książek mógłby to powiedzieć, ale gdybyście go wtedy zobaczyli, takiego odartego z życia i kolorów, nie mielibyście o tym pojęcia.
- Dziękuję wszystkim za przybycie – praktycznie wymamrotał po kilku kolejnych pytaniach, chociaż nie jestem pewna, czy ktokolwiek oprócz mnie to zauważył. Wszyscy byli zbyt zauroczeni jego wyglądem, by to dostrzec. Patrzyłam z ciekawością, kiedy znikał za wielką kurtyną szybciej niż sądziłam, że to możliwe, a fani rozeszli się albo rozmawiali z podekscytowaniem o odpowiedziach, które udzielił lub o tym, jak ich rozzłościł, kiedy nic do nich nie powiedział.
Osunęłam kilka kosmyków, które opadły na moją twarz i rozejrzałam się dookoła, czując się coraz bardziej niezręcznie z powodu mijającego czasu. Ujrzałam dwóch mężczyzn, z ramionami skrzyżowanymi na torsie, stojących obok stolika. Schowałam notatnik do torby i ruszyłam naprzód, zastanawiając się, jak skupić ich uwagę. Na szczęście nie musiałam tego robić.
- Możemy pani w czymś pomóc? – spytał starszy z nich. Poczułam, jak ręce mi się trzęsą, kiedy przytakiwałam i przerzucałam ciężar ciała z nogi na nogę.
- Nazywam się Isabella Swan i jestem dziennikarką The Seattle Times – przedstawiłam się, na samym końcu wyciągając do niego rękę, na co zachichotał i potrząsnął nią delikatnie.
- Co możemy dla pani zrobić, panno Swan?
Próbowałam patrzeć im prosto w oczy i wydawać się pewną siebie, ale poczułam wstępujące na policzki ciepło i mój plan legł w gruzach. Szybko.
- Wiem, że to niezwykle trudne, ale zastanawiałam się, czy mogłabym w ciągu kilku minut przeprowadzić wywiad z Edwardem Cullenem. - Natychmiast zastanowiłam się, czy w ogóle rozmawiam z odpowiednimi ludźmi, ale byłam na fali, więc nie mogłam ustąpić.
Mężczyźni wymienili ze sobą znaczące spojrzenia. Wbiłam wzrok w podłogę, przygotowując się na odmowę. Przykro nam, powiedzą. Edward Cullen nie może teraz rozmawiać, ale jeśli będziesz miła...
- Słuchaj. - Ten, który to powiedział, pochylił się nad stolikiem. – Edward nieszczególnie lubi udzielanie wywiadów jakiegokolwiek rodzaju.
Westchnęłam, a moje ramiona gwałtownie opadły.
– Tak, wiem. – Przygryzłam wargę, zmieniając taktykę. – Jednak naprawdę chciałabym z nim porozmawiać, tylko przez sekundę.
Nie miałam zamiaru się w to zagłębiać, zdradzając szczegóły, że szef pozbawi mnie głowy i spali w kominku, jeśli wrócę z niczym. Dawał mi zbyt wiele drugich szans, a poziom jego cierpliwości był porównywalny do tego, który miał trzylatek.
Starszy blondyn klepnął drugiego w ramię, kiwając na niego lekko, po czym odeszli kawałek. Nie byłam pewna, czy powinnam to odebrać jako dobry czy jako zły znak.
- Okej – powiedział ochrypłym głosem, machając na mnie ręką, abym podeszła bliżej. Rozejrzałam się, spuszczając głowę i czekając, aż się odezwie.
- Lubię cię – zaczął, szczerząc się do mnie szeroko. Dołeczki w policzkach uwidoczniły się, kiedy się uśmiechał, przez co wyglądał mniej zastraszająco niż wcześniej, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. – I chcę ci pomóc. Ale mój brat... nie lubi rozmawiać z ludźmi, których nie zna.
Zachichotałam.
– Więc wybrał zły zawód.
Mężczyzna zaśmiał się ponuro.
– Można by tak pomyśleć, zwłaszcza, że jest dobry w tym, co robi. Zapraszano go do wielu programów telewizyjnych, tak samo z wywiadami dla dzienników i czasopism. Mówiłem mu, że to byłoby dobrym rozgłosem, ale jego to nie obchodzi. Skupia się tylko na pisaniu, przez co on znajduje się bardzo nisko na swojej liście priorytetów.
- Przynajmniej ma równo pod sufitem – dumałam.
Prychnął.
– Wszystkie osobiste pytania nie są przeznaczone dla nieupoważnionych. On uważa, że ludzie za bardzo się wtrącają i trzeba było użyć naprawdę ogromnej siły perswazji, żeby go tu dzisiaj zaciągnąć.
- Ale... dlaczego? – zapytałam. Wzruszył ramionami, głośno oddychając.
- Nie potrafiłem się tego dowiedzieć, więc już przestałem próbować.
Na chwilę zapadła cisza, kiedy przetwarzałam otrzymane informacje.
– Cóż, dziękuję za poświęcenie mi czasu. Mam nadzieję, że następnym razem bardziej mi się poszczęści.
Odwróciłam się, aby odejść, ale zostałam powstrzymana czyjąś, chwytającą moje ramię, ręką. Przekręciłam się, by spotkać tego samego mężczyznę i blondyna. Oboje wyglądali na zdenerwowanych, ale zdeterminowanych.
- Chcemy ci pomóc – powiedział nowopoznany. – Obaj wierzymy, że Edward potrzebuje dobrego wywiadu, a przy odrobinie szczęścia może uda ci się uzyskać od niego jakieś odpowiedzi, poza tym nie wyglądasz jak przeciętna dziennikarka.
Zaczerwieniłam się.
– Nie chcę na niego naciskać. – Miałam ochotę dodać: Zwłaszcza, że to mogłoby go tylko wkurzyć i nie przyniosłoby żadnego rezultatu.
- Edward potrzebuje dobrego rżnięcia – powiedział jeden z nich. – Najlepiej zakazanego...
- Emmett – wtrącił się ten drugi, skutecznie go uciszając. – Panno Swan, chciałbym zobaczyć ten artykuł. Przypuszczam, że została pani wyznaczona, aby przeprowadzić wywiad podczas podpisywania książek.
Przytaknęłam.
– Mimo że mój redaktor był bardzo stanowczy, byśmy zrobili go teraz, to jeśli nadarzy się kiedyś okazja, aby porozmawiać z Edwardem Cullenem, skorzystamy z niej. Bez wyjątku.
- Właśnie chwyciłaś swoją szansę – powiedział ten, którego zidentyfikowałam jako Emmetta. – Weź to.
Spojrzałam na małą kartę, którą włożył mi do dłoni.
- I przyjdź za tydzień o piętnastej pod ten adres. Edward powinien mieć wtedy wolną chwilę.
- Chcecie, żebym się tam pokazała i zażądała wywiadu – streściłam i nie było to pytanie.
- Nie będziesz żądać – odparł Emmett. – Ja będę. Po prostu przyjdź. Będzie dobrze.
Nie miałam zamiaru tego zaprzepaścić.
– Dziękuję! – Oparłam się chęci uściskania go. – Nie dosłyszałam twojego nazwiska – dodałam, nie chcąc brzmieć jak prześladowczyni, gdy w przyszłym tygodniu przywitam się z nim po imieniu. Mogłam spojrzeć na wizytówkę, ale mnie ubiegł.
- Emmett Cullen – oznajmił i dźgnął kciukiem stojącego obok blondyna. – Jestem bratem Edwarda. A to nasz tato, Carlisle.
- Miło was poznać – wymamrotałam, źle się czując z powodu tego, że zmarnowałam ich czas. - I jeszcze raz dziękuję.
- Cała przyjemność po naszej stronie – odpowiedział Carlisle, uśmiechając się do mnie miło. Wymieniliśmy ze sobą jeszcze kilka formalnych zwrotów, po czym odwróciłam się, aby opuścić księgarnię. Rozejrzałam się, żeby sprawdzić, czy mogę dostrzec Edwarda Cullena, ale zostałam odrzucona do tyłu, gdy na coś wpadłam. Albo raczej na kogoś.
- Uważaj – warknął na mnie głos, którego słuchałam, gdy udzielał odpowiedzi przez ostatnich kilka godzin. Sięgnęłam do torby, by upewnić się, że jej nie upuściłam ani nic z niej nie wyleciało, a następnie gwałtownie nabrałam powietrza, kiedy na niego popatrzyłam.
Rysy jego twarzy były ostre i kościste, a napięta szczęka sprawiała, że wyglądał jeszcze groźniej.
- Przepraszam – powiedziałam. – Ja...
- Po prostu uważaj, gdzie chodzisz – westchnął, przeczesując ręką włosy. Ton jego głosu stał się łagodniejszy, gdy na mnie spojrzał, a napięcie jego mięśni zmalało. – Nie chciałbym, żeby coś ci się stało.
Przejechałam językiem po zębach.
– Och. Tak.
Posłał mi jeszcze jedno spojrzenie, prawdopodobnie upewniając się, czy nie wywrócę się przez moją ekstremalną niezdarność i odszedł, przechodząc z gracją przez drzwi. Złapałam się za grzbiet nosa, czekając kilka chwil, aby nie wyglądało na to, że podążałam za nim przed wyjściem z księgarni, patrząc na ciemniejące niebo.
Zostawiłam parasol w swojej furgonetce, która była zaparkowana, za wieloma zapomnianymi przez Boga blokami, ponieważ bliżej nie mogłam znaleźć miejsca.
Zaczęłam iść wzdłuż chodnika, stawiając kołnierzyk mojej marynarki tak, aby zakrył moją szyję. Zmrużyłam oczy, piorunując wzrokiem gęste chmury i przeklęłam, gdy kropla deszczu kapnęła na moje oko. Usłyszałam upiorny chichot dochodzący z mojej lewej strony i odwróciłam się szybko, obejmując ramionami, aby utrzymać równowagę.
- Ostrożnie – wyśmiał mnie Edward Cullen z papierosem wystającym z warg. Obserwowałam, jak wyciąga z kieszeni dżinsów zapalniczkę i uśmiecha się, kiedy dym wydobywa się z jego ust, oznajmiając mu, że skutecznie odpalił. – Nie chciałbym, żeby coś ci się stało.
Zmarszczyłam brwi, spuszczając głowę na resztę spaceru.
:-:-:
- I jak było na podpisywaniu? – spytała Angela, zauważając mój wyraz twarzy. Potrząsnęłam głową, a ona się zaśmiała i podążyła za mną do gabinetu.
- Wydaje mi się, że dobrze. – Rzuciłam swoje rzeczy na biurko i położyłam ręce na klawiaturze, gdy otworzyłam gwałtownie notatki i rzuciłam okiem na moje bazgroły. Wiele z nich było nieczytelnych, ale robiłam co w mojej mocy, by je rozszyfrować i jakoś skleić w całość. Nie wiedziałam, jak miałam stworzyć z tego historię, ale moją jedyną nadzieją było to, że wywiad mi w tym pomoże.
Zaciekawiona otworzyłam nową zakładkę w przeglądarce, a moje palce wpisały słowa, nim mogłam je przed tym powstrzymać. Mój palec wskazujący zawisł nad enterem, po czym zdecydowałam go wcisnąć i wpatrywałam się w rezultaty.
Trzysta tysięcy wyników dla zapytania „Edward Cullen”.
Świetnie. Zjechałam niżej, kliknęłam na najbardziej dokładny i przeczytałam. Wszystko było tylko o jego książkach: opinie, streszczenia i informacje o publikacjach.
- Czy on mógłby zachować jeszcze więcej informacji dla siebie? – narzekałam, po czym zajrzałam jeszcze na kilka stron. W końcu zobaczyłam jeden artykuł z 2003 roku, który, jak się okazało, odnosił się do Edwarda Anthony’ego Cullena. Szybko na niego nacisnęłam i trzymałam kciuki, żeby był on o właściwej osobie, gdy pan Banner zapukał do drzwi.
- Bello, spotkanie pracowników za pięć minut.
Uderzyłam się ręką w czoło, wygasiłam monitor i zanotowałam sobie w głowie, aby go później sprawdzić, zanim wyjdę wieczorem.
Odchrząknęłam, przechodząc przez szklane drzwi do pokoju konferencyjnego, odpychając wszystkie myśli o Edwardzie i jego izolacji wobec społeczeństwa oraz modląc się, aby pan Banner nie położył mnie na desce do krojenia aż do wywiadu, który mógł zmienić moją karierę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Nie 1:01, 01 Lis 2009 |
|
Fabuła jest okraszono wszelakimi emocjami i dużym plusem jest to, że Bella nie od razu się zauroczyła. Nie było słowa o tym, jaki on wspaniały, powalający a zielone oczy prześwietlają duszę (tekst z większości opowiadań). Jestem zaintrygowana rozdziałem tak samo jak prologiem. Aż strach pomyśleć, co będzie działo się później.
Martuś, wiele razy Ci pisałam na chomiku, że wspaniale tłumaczysz. I niech tak pozostanie.
pzdr:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kristenhn
Wilkołak
Dołączył: 25 Sty 2009
Posty: 206 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 9:04, 01 Lis 2009 |
|
No to na samym początku się powtórzę: dokonałaś dobrej decyzji, wybierając akurat to opowiadanie spośród wszystkich, które mi pokazywałaś. I ja jestem zadowolona, bo nie muszę się męczyć z oryginałem, wiadomo - po polsku lepiej
Ten rozdział jest równie ciekawy, co prolog. Mam jeszcze więcej pytań, które ciągle pojawiają się w mojej głowie. No i shit, nadal żadnej odpowiedzi. Co mnie najbardziej zaintrygowało w tym chapiku? Zachowanie Edwarda w stosunku do Belli oraz jego słowa, powtórzone dwukrotnie. Mianowicie: Nie chciałbym, żeby coś ci się stało. I jestem okropnie ciekawa, co za tym zdaniem się kryje, bo bez wątpienia coś.
Zachowanie Belli także mi się spodobało. Nie zakochała się w nim od razu, jakby jakaś wróżka nagle rzuciła na nią czar. Po prostu zachowała się profesjonalnie - poszła tam z zamiarem przeprowadzenia wywiadu i nie było mowy o żadnych flirtach. Podoba mi się
No. Czekam na kolejny rozdział, więc życzę duużo wolnego czasu ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
chochlica1
Gość
|
Wysłany:
Nie 9:41, 01 Lis 2009 |
|
Rozdział już komentowałam na chomiku, ale zrobię to i tu
Jak zwykle zasiadłam zaintrygowana i skończyłam czytać jeszcze bardziej zaintrygowana. Coś, do czego w tym ff powinnam przywyknąć Autorka potrafi stworzyć jakąś niesamowitą atmosferę, magię i tajemnicę, o której gdzieś wspomina, ale niczego nie wyjaśnia.
Pozostaje zapytać - czy w tym ff jest więcej pytań niż odpowiedzi?
Nieważne. Na dzień dzisiejszy Edward jest dla mnie niemal mroczną zagadką, podobnie jak dla reszty świata ;D Podoba mi się postać Belli, chociaż w sumie nie wiem, co mnie w niej... zauroczyło? W każdym razie może jest to i to, co zrobiło wrażenie na Edwardzie Zdziwiła mnie ta sytuacja z wpadnięciem na siebie. I jak powtórzył te same słowa, gdy szła do samochodu. O co takiego może chodzić?
Bella poznała odpowiednich ludzi i myślę, że dostanie ten wywiad :D Już nie mogę się doczekać :)
Martuś, tłumaczenie jak zwykle fantastyczne, bo masz do tego łeb, słońce, i się nie spieraj ;D
Kocham i czekam cierpliwie na następny chap ;* |
|
|
|
|
villemo
Wilkołak
Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic
|
Wysłany:
Nie 14:06, 01 Lis 2009 |
|
Na początku brawa dla Ciebie za tłumaczenie:D, teraz brawa dla autorki za napisanie tak niesamowitego utworu przepełnionego tajemniczością. Tyle pytań i zagadek, a gdzie odpowiedzi? Opowiadanie powoli idzie do przodu, nie za szybko i nie za wolno- doskonale. Pokłony dla Emmeta i jego wypowidzi:D Uwielbiam go za to. Cóż więcej mogę dodać? Chyba tylko tyle, że czekam na kolejny rozdział.
Życzę Ci dużo czasu i sił na tłumaczenie,
Villemo. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Nie 15:29, 01 Lis 2009 |
|
Rozdział bardzo mi się podobał i chyba nie muszę mówić, że wpływ na to miało także tłumaczenie, które jest bardzo dobre(:
Bardzo podobało mi się to, zresztą jak wszystkim, że B. nie zachwycała się E., bo wkurzające potrafi być gdy całymi akapitami opisywane jest jej wewnętrzne zachwycanie się wszystkim co z nim związane. . . A tu, nic ani słowa, zachowała się profesjonalnie, była tam zawodowo, a nie prywatnie. Autorka ciekawie wykreowała jej postać jak i samego E., który jest tajemniczy. Zaintrygowało mnie to jego powtórzenie do B. "Nie chciałbym, żeby coś ci się stało.", może najnormalniej w świecie mu się podoba? I jeszcze jedno mnie ciekawi, co za leki brał w prologu?
Tak czy siak mam nadzieję, że już niedługo wszelkie pytania i niejasności uzyskają swoje odpowiedzi(:
Weny, CZASU i chęci w tłumaczeniu(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Nie 21:57, 01 Lis 2009 |
|
Wszyscy rozumiemy problemy związane ze szkołą, więc spk, nie przejmuj się.
Przyciągnął mnie tu tytuł. Klepsydra. WTF? Nie wiedziałam o co chodzi i pomimo braku czasu ciekawość wygrała i tu weszłam i przeczytałam (przymierzałam się do tego kilkakrotnie xD Czytałam tak po kawałku. Najpierw o czym będzie, kawałek prologu, itd xD).
Przejdę do sedna.
Tłumaczenie genialne i tu biję pokłony zarówno tłumaczce, jak i becie ; )
A co do samej treści: oryginalny pomysł w sumie.
Dobra zamknięty w sobie, tajemniczy Edward to w sumie nic nowego, ale każdy ma swój urok, swoją aurę, że tak powiem : D No i ten jest inny. W sumie wychodzi na to, że jest taki bez powodu. A może ma powód, ale nie wie o nim ani jego ojciec, ani brat.
Dziwne.
Muszę przyznać, że z początku myślałam, że koło Emmetta (bo skapłam się, że to jest on przy opisie dołeczków ^^) stoi Jasper. No i już czekałam jak głupia aż tamten też dorzuci jakiś śmieszy tekst a tu Oo Carlisle. A więc kiedy pojawi się Jasper? Alice? Rose? xD Tak, wiem, że jestem upierdliwa : )
Drugą sprawą jest Bella. Tutaj jest inna. W tym ff-ie stanowi tak jakby połączenie Belli-kaleki z Bellą-pewnąsiebiezimnąsuką. Rozumiesz o co mi chodzi, nie? xD
Podoba mi się jej, w sumie, brak zainteresowania Edwardem. To znaczy w sensie seksualnym. Ona się wręcz go bała! I tu przechodzimy do sprawy nr 3! Jak oni się zejdą? Bo nie wierzę, że się nie zejdą. Mogą potem, zginąć, rozejść się, może się skończyć świat, ale w KAŻDYM ff B&E oni się schodzą. Jak to nastąpi tu? Kolejny raz pojawi się chemia, a może całkiem co innego? Porozumienie podczas rozmowy? Kłótnia doprowadzi do czegoś ciekawego? Hm?
Dobra, nie będę się dalej domyślać, nie służy to dobrze mojej głowie -.- xD
Weny, czasu, chęci i motywacji do dalszego tłumaczenia.
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam,
Swan
Nie ma to jak moja inteligencja. Nie podpisałam się. Ja się zawsze podpisuję! Kit z tym, że obok widnieje avatar i nick. Nic mnie to nie obchodzi. Ja muszę się podpisać! A tu zapomniałam! A więc edit xD. Dobra, zignoruj te moje bredzenia do siebie -.- |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Swan dnia Nie 22:00, 01 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|