|
Autor |
Wiadomość |
magdalina
Dobry wampir
Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 786 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 35 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Czw 16:13, 19 Sie 2010 |
|
moja droga k8 wiem wiem to moja wina moja wina więc mocno się kajam że dopiero dziś przychodzę z beznadziejnym kk.
Jednak do rzeczy. Tak długo trzymałaś nas w niepewności jak postąpi Bella gdy zaczęła całować Jaspera. Różne scenariusze sobie wyobrażałam ale to co zrobiłaś nie wpadło mi do głowy, więc plus dla Ciebie za ciekawe rozwiązanie tej sytuacji. Jasper okazał się niesamowity, dojrzały i niechcący wykorzystać nastolatki w jego łóżku. Brawo!!! aby nasze koleżanki, siostry, córki na takich jak najczęściej natrafiały.
Jeśli chodzi o samą rozmowę Belli i Edwarda to tak pięknie tu zbudowałaś romantyczną atmosferę, że aż ja "stara baba" poczułam gęsią skórkę na karku . To ich delikatne trzymanie za dłonie to ich delikatne wyznanie sobie tajemnic, wprost mistrzostwo świata. Kobieto ja myślę, że to opowiadanie jest tak subtelne, tak romantyczne, jak skrzydełka motylka, więc dalej je tak prowadź i pamiętaj że wspaniale kreujesz właśnie tę niemalże pełną czułości romantyczną atmosferę, którą uwielbiam!!!
Może starczy tego bełkotliwego kk? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
seska
Dobry wampir
Dołączył: 19 Mar 2009
Posty: 864 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:42, 23 Sie 2010 |
|
W końcu zawzięłam się i przeczytałam hurtem całość.
Albo przeżyłam deja vu, albo naprawdę już kiedyś zabrałam się za Twoje opowiadanie, kejti. Wydaje mi się, że pierwsze trzy rozdziały już czytałam, bo co nieco jest mi znajome... Możliwe, że w gąszczu wszystkich FF umknęło mojej uwadze. A szkoda.
No więc... Wiesz, dochodzę do wniosku, że my niereformowalne jesteśmy w pewnych kwestiach Jak widzę, łączy nas trochę. Nie, żeby mi to przeszkadzało
Inna... jest inna. Powoli rozwijasz akcję, namnożyłaś trochę wątków, które czekają na wyjaśnienie. Nie pędzisz z wydarzeniami jak w wyścigu i całkiem fajnie to wszystko wypada.
Przyzwyczajona do kanonu (który zresztą najbardziej lubię ), byłam nieco zaskoczona nowościami. Paring postaci może zdziwić, ale przyznaję - jest to całkiem sympatyczna wersja. Mając przed oczami relacje Rose - Jacob w BD, czy wygląd Alice i Emmetta, gdy czytam Twoje rozdziały, najczęściej śmieję się z tych połączeń. No cóż, bywa
Bardzo fajnie, że powoli odkrywasz tajemnice Edwarda. Wykreowałaś go na fajną postać. Czuć nawiązania do kanonu i chyba nie jesteś w stanie nie przemycić trochę z pierwowzoru , ale Twój Edward nie jest chodzącym ideałem, czasem ma gorsze momenty - to się chwali.
Myślę, kogo miałby "adorować" Edward wg zaleceń Erica i za wiele imion nie przychodzi mi do głowy. Jeśli wykorzystałaś najważniejsze postaci, chyba tylko Jessiki brakuje. Czy to ona ma być "kochana"? Hmm...
Bella... Ja tam do niej nic nie mam. Czy się komuś podoba czy nie Twoja Bells jest całkiem normalną, raczej niewyróżniającą się dziewczyną. Na szczęście, nie jest rozmemłana pomiędzy dwiema "miłościami", jak to było w kanonie. Wybaczam ten pocałunek z Jasperem Szybko zdała sobie sprawę, że chciałaby zrobić to z Edwardem. Była zagubiona i zmartwiona, prawda?
Co do reszty postaci: interesujący pomysł na małżeństwo Carlisle'a i Esme. Wiemy, że ona zdradza. Beee. Nie wiem czemu, być może całkiem niesłusznie, myślę o nocy z wymykaniem się Belli z domu, kiedy to podejrzała ojca w intymnej sytuacji. Tak jakoś nie daje mi spokoju, że i on ma kogoś na boku. Cóż, pewne nic takiego nie będzie miało miejsca, a ja za dużo podejrzewam
Jasper i to towarzystwo... Niby on jest fajny, ale nie do końca jestem przekonana do jego intencji. Bo James i Victoria - po nich spodziewam się złych rzeczy. Pewnie zaplanowałaś wątek z zemstą na Rose.
Yorkie - widać, że to typ spod ciemnej gwiazdy. I o ile wiemy już, że będzie szkodził, to nie wiemy, co łączy go z Edwardem. Co jest powodem szantażowania? Czekam na wyjaśnienie tego wątku z niecierpliwością.
Cóż jeszcze? Chyba teraz już więcej nie dodam, bo i bez sensu jest rozczłonkować całe 15 rozdziałów na części pierwsze
kejti, bardzo mi się podoba to, co stworzyłaś. Nie omieszkam tu wracać. Tylko, kobito, pliiiiz, nie zostawiaj Innej na tak długo... |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Sob 17:47, 11 Wrz 2010 |
|
Witam ponownie. Nie będę znowu przepraszać, ale tym razem doprawdy byłam zajęta pewnym kwaśnym konkursem . Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone. Wiecie, że dzięki waszemu wsparciu Inna znalazła się na 6 miejscu w rankingu na sierpień? DZIĘKUJĘ za wasze wparcie i głosy.
Viv, martka, bacha, seska, magdalina i Aurora Rosa, wasza obecność tutaj dodaje mi skrzydeł.
Ten rozdział jest bardzo ważny. Wreszcie się wyjaśni...
Beta moja droga, dredzio. Dziękuję. Co ja bym bez ciebie zrobiła. ;*
Enjoy.
Rozdział 16
Rozdział 16
Bella przygryzła nerwowo wargę, niepewna reakcji Edwarda na jej nagłe wyznanie. Sama wystraszyła się własnego wybuchu i dopiero gdy słowa opuściły jej usta, zrozumiała, co powiedziała. Spojrzała na niego nieśmiało, próbując rozszyfrować znaczenie jego miny.
Mam nadzieję, że się nie wygłupiłam.
Patrzył na nią poważnie, w skupieniu, najpierw w jedno, potem drugie oko, jak gdyby szukał odpowiedzi na niezmiernie ważne pytanie, po czym twarz rozświetlił mu oszałamiający uśmiech.
Wygląda na to, że się świetnie bawi… Moim kosztem.
- Mówisz poważnie? – Kącik ust powędrował do góry, a w odpowiedzi na powalający grymas, jej policzki pokrył rumieniec.
Nie wierzy mi.
Skinęła nieznacznie głową, nie odrywając od niego wzroku. Nie mogła wykrztusić z siebie ani jednego słowa.
Jestem ważna, ale jak ważna?
- Przestań – poprosił, dotykając delikatnie kciukiem jej ust i dopiero wtedy uzmysłowiła sobie, że wciąż przygryzała dolną wargę. – To bardzo rozpraszające.
Stali wciąż blisko, gdy przyciskał ją nieco do ściany, trzymając lewą rękę obok talii, a prawą wodząc subtelnie po jej policzku. Taki kontakt, spotęgowany zapachem Edwarda, dotykiem i intensywnością spojrzenia, prawie doprowadził ją do omdlenia.
Nachylał się nad nią powoli, milimetr po milimetrze, coraz bardziej omamiając zmysły. Serca waliło jak oszalałe, gdy poczuła na twarzy miętowy oddech. Zamknęła oczy.
Powiedz wreszcie…
- Ja też – wyszeptał w momencie, gdy ich usta się złączyły, wzbudzając dreszcz w obojgu.
O czym on mówi?
Umysł spowolniony przez natłok wrażeń nie potrafił rozszyfrować tej krótkiej informacji.
Edward wyczuł wahanie, bo po chwili dodał z uśmiechem, ponownie ją całując:
- Kocham cię.
To wyznanie spowodowało eksplozję w głowie i klatce piersiowej Belli. Nie miała pojęcia, co ma ze sobą zrobić, ale wiedziała jedno. Była całkowicie i niezaprzeczalnie szczęśliwa.
Edward Cullen mnie kocha, kocha… mnie! - Powtarzała w myślach jak mantrę.
- Edward – westchnęła, obejmując go za szyję. Stali tak przez moment wpatrzeni w siebie z wielkimi uśmiechami na twarzy.
- Wreszcie wyjaśniliśmy sobie najważniejszą kwestię – zagadnął po dłuższej chwili milczenia.
Kiwnęła głową zadowolona.
- Na to wygląda – zgodziła się z uśmiechem.
- Może pójdziemy gdzieś, gdzie nie będzie padać? I tak jesteś już wystarczająco przeziębiona. Nie chcemy ryzykować zapalenia płuc. – To powiedziawszy, strząsnął z rozmierzwionych włosów kropelki deszczu.
Znowu musiała mu przytaknąć. Podobało jej się, że się tak o nią troszczył. Ujmująca była ta opiekuńczość i wyrozumiałość. Nigdy w życiu nie podejrzewałaby swojego rówieśnika o taką dojrzałość. Z reguły koledzy byli egoistami wpatrzonymi w czubek własnego nosa, gotowych obrazić się o byle co. Ale nie w przypadku Edwarda. On swoim zachowaniem przypominał ojca lub Jaspera. Obaj byli starsi, rozsądni, opanowani. Potrząsnęła lekko głową zażenowana, że nawet w takiej chwili nie potrafiła się powstrzymać od myśli o Jasperze.
- Pojedziemy do mnie, czy do ciebie? – zapytała, zastanawiając się, czy ojciec wrócił już z dyżuru oraz jak bardzo będzie niezadowolony, że nie ma jej na lekcjach. Ostatecznie stwierdziła, że w razie problemów zrzuci wszystko na karb przeziębienia.
- Jedźmy do ciebie – zaproponował po chwili namysłu. – Będziesz mogła się położyć, a ja się tobą zaopiekuję.
Puścił do niej oczko i bardzo zadowolony wziął za rękę, całując delikatnie wnętrze dłoni.
Przemknęli przez parking niezauważeni przez żadnego pracownika szkoły, po czym wsiedli prędko każdy do swojego auta, podążając w kierunku rezydencji państwa Swan.
***
- Herbaty? – zapytała Bella, obserwując, jak Edward swobodnie rozsiadł się przy stole w kuchni, cichutko szurając krzesłem.
- Chętnie. – Uśmiechnął się, a jego dłoń powędrowała w rozmierzwione, wciąż jeszcze mokre od deszczu włosy.
Nastawiła metalowy czajnik na gazie i sięgnęła do szafki po dwa ulubione kubki z motywem kwiatowym. Postawiła je na blacie, po czym wyjęła aromatyczną mieszankę zielonej herbaty z melonem. Śledził każdy ruch, ale nie czuła się tym skrępowana.
- Wiesz, że Yorkie nie będzie zadowolony, gdy nas zobaczy razem… - zaczęła myśl, która nie dawała jej spokoju.
- Wiem – szepnął i momentalnie znalazł się przy niej, obejmując mocno, jakby już w tym momencie chroniąc przed całym światem. – Nie pozwolę cię skrzywdzić. Nie bój się.
- To nie to – zaprzeczyła gorąco, stając z nim twarzą w twarz. – Nie chcę, żebyś przeze mnie miał kłopoty.
- Nic mi się nie stanie. Dalej będę odwiedzać Marię, więc nie przyczepi się.
- Marię?
- Jestem wolontariuszem u twojego ojca na oddziale.
Kiwnęła głową.
- Codziennie tam chodzę do kilku osób, między innymi, siostry Erica. Kiedy tam poszedłem pierwszy raz, nie wiedziałem, że jej brat to typ spod ciemnej gwiazdy. Lubimy się, bo to miła dziewczyna. On sobie ubzdurał coś o moim genialnym wpływie na jej stan zdrowia, zmusza mnie do udawania, że jesteśmy parą.
Bella coraz szerzej otwierała oczy. Nie dziwiła się Marii, że obdarzyła sympatią Cullena. Nie wątpiła też w dobroczynny wpływ jego wizyt. Poza tym widziała ich razem w szpitalu. Pamiętała to okropne uczucie zazdrości, gdy usłyszała ich swobodną rozmowę.
- Dlatego Eric mnie straszył… - zamyśliła się. – Ale ja się nie dam tak łatwo.
- Od jutra, jeśli zechcesz, będę po ciebie przyjeżdżał do szkoły – zaproponował, patrząc na jej poważną minę.
Twoja troska jest urocza, ale to chyba przesada.
- No może jutro, bo będziemy długo siedzieć w szkole. Ale codziennie… - Uśmiechnęła się, widząc jego rozczarowanie.
- Jasne – przytaknął, mimo że na twarzy miał wypisane co innego.
- Przecież po zajęciach jeździsz do szpitala, a to zupełnie nie po drodze. Maria będzie dzwonić – przekomarzała się. – Nie chcesz chyba zdenerwować chorej?
Wtedy czajnik zagwizdał, bo zagotowała się woda. Bella, wciąż uśmiechając się pod nosem, chwyciła za gorącą rączkę i zalała oba kubki wrzątkiem.
- Słodzisz? – Podała mu gorące naczynie, które wziął ostrożnie, ale nie odmówił sobie muśnięcia jej palców swoimi. To oczywiście nie umknęło jej uwadze.
- Masz miód?
- Oczywiście. – Pochyliła się szybko do szafki, uchyliła drzwiczki, by przyjrzeć się etykietom na słoiczkach. - Akacjowy może być?
- Znakomity – zgodził się, siadając ponownie przy stole.
Podała mu złocistą patokę* oraz drewniany nabierak, po czym przyglądała się, jak powoli przelewał sporą ilość z pojemniczka do parującego kubka.
- Lubisz słodycze? – zagadnęła, zdjęta nagłą ciekawością o jego upodobania kulinarne. Chciała wiedzieć o nim więcej, o trywialnych rzeczach, o tym, jaki jest jego ulubiony kubek, jaki kolor skarpetek budzi w nim odrazę i wiele innych, których teraz nie mogła sobie przypomnieć.
- Uwielbiam – przyznał, oblizując palec z kropli miodu, która akurat mu spadła. Nie spuszczał z niej wzroku.
- Tak myślałam. – Nie mogła powstrzymać uśmiechu, widząc, jak skrupulatnie zbierał najmniejsze resztki z drewienka. – Łasuch.
- Nie zaprzeczę – odparł, przenosząc wzrok z niej na swoje ręce i z powrotem. Wreszcie odłożył wszystko na stół, zamieszał łyżeczką, a potem wziął mały łyk. – Pyszna.
- Też ją lubię. Może pójdziemy do mnie, żeby nam nikt nie przeszkadzał?
- Jasne. Prowadź – powiedział z zadowoleniem, maczając usta w herbacie. Wstał i puścił ją przodem.
Wchodzili na górę w milczeniu, patrząc na siebie od czasu do czasu. Wreszcie dotarli przed drzwi sypialni Belli, a ona otworzyła je i zaprosiła gestem do środka. W myślach dziękowała sobie za to, że rano pościeliła łóżko oraz zgarnęła z podłogi porozrzucaną bieliznę. Zapłonęła rumieńcem, wyobrażając sobie własne upokorzenie, gdyby zobaczył jej koronkowe staniki czy zabawne bokserki.
Podeszła do biurka, by postawić na nim swój kubek, a on podążył za nią. Potem oboje usiedli na brzegu łóżka. Ich najmniejsze palce dłoni dotykały się lekko, co sprawiło, że miała ochotę się głośno roześmiać.
- Co cię tak bawi? – zapytał szczerze zainteresowany, gdy dojrzał wyraz jej twarzy. Potem powiódł wzrokiem za nią i zrozumiał, dlaczego jest taka rozbawiona. – Masz łaskotki?
Podniósł brwi z wyraźnym zamiarem sprawdzenia czy to prawda.
- Edward – szepnęła, mając nadzieję, że głos brzmiał groźnie, a przynajmniej stanowczo.
- Słucham? – spytał z miną niewiniątka.
- Ani się waż. – Pogroziła mu palcem, na wszelki wypadek odsuwając się na sam koniec łóżka.
Inaczej nie ręczę za siebie.
W głowie już przewijała obrazy siebie torturującej chłopaka na milion wymyślnych sposobów.
Zauważył, że się zamyśliła, więc spochmurniał.
- Nie mam zamiaru cię męczyć, Bello – starał się ją uspokoić, podnosząc ręce w geście poddania. – Mieliśmy rozmawiać, a ty miałaś się położyć.
Twoje niedoczekanie Cullen. Nie wejdę przy tobie do łóżka.
- Nie. Czuję się całkiem nieźle. No i gorąca herbata pomogła. – Dla potwierdzenia swoich słów podała mu dłoń, żeby mógł sprawdzić.
Chwycił ją mocno i pociągnął tak, że opadła mu wprost na kolana. Serce zabiło mocniej, gdy ich nosy zderzyły się, a on przytulił dziewczynę z zadowoleniem do siebie. Gdy wreszcie usadowili się wygodnie, a Bella oparła głowę o ramię Edwarda, mogli w spokoju porozmawiać.
- Jak to się stało, że zostałeś wolontariuszem? Czy to ma związek z… - nie wiedziała, jak dokończyć pytanie, żeby nie sprawić mu przykrości.
Dłoń przykrywająca jej złożone na kolanach ręce drgnęła, z czego dziewczyna wywnioskowała, jak trudno będzie mu wyznać, cokolwiek zamierzał ujawnić.
- Jeśli nie chcesz… - dodała, ale przerwał.
- Nie. Muszę wreszcie to z siebie wyrzucić. – Mimo że mówił śmiało, widziała, że twarz mu spoważniała i przymknął oczy, przełykając głośno. – Tego dnia pokłóciłem się z ojcem. Zabronił mi pójść na próbę zespołu, bo miałem zaprowadzić Tanyę na lekcję muzyki. Strasznie się wściekłem i gdy poszedł do pracy, olałem mamę, zamknąłem się w pokoju. Pamiętam, że moja dziesięcioletnia siostrzyczka pukała do drzwi przez chwilę, a gdy nie odpowiadałem, wróciła do mamy. Obie wsiadły do naszego pickupa, a kiedy odjechały, miałem zamiar pójść do kolegów. Wtedy usłyszałem ten koszmarny huk.
Głos mu wyraźnie zadrżał, więc Bella przytuliła się mocniej, chcąc dodać otuchy. Nie wiedziała, co mogła jeszcze zrobić, żeby poczuł się lepiej. Ale on milczał pochłonięty własnymi wspomnieniami. Zastanawiała się, jak wiele musi go kosztować ta rozmowa, to rozdrapywanie ran od nowa.
- Nie gardzisz mną? – zapytał wreszcie głosem pełnym niechęci, ze wzrokiem utkwionym w jakiś punkt w oddali.
- Gardzić? – Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
Nie mówisz poważnie?.
– Dlaczego?
- Przecież jestem taki…
- Jaki? – przerwała wzburzona. Miała ochotę nim potrząsnąć. Jednak coś w jego twarzy ją powstrzymało. – Edward, to było dwa lata temu. Byłeś inny. Poza tym, to nie twoja wina, co się stało. To wypadek.
- Gdyby wszyscy byli tak wspaniałomyślni jak ty – jęknął, chowając twarz w dłoniach.
- O czym ty mówisz? – Zmusiła go, by na nią spojrzał, ale rezygnacja, którą zobaczyła w tych pięknych tęczówkach całkowicie ją zmroziła.
- Obraz, jaki zobaczyłem po dotarciu na miejsce, odebrał mi mowę. Nasz pickup ze strony kierowcy był całkowicie zmiażdżony, wkomponowany w chłodnicę tira. Od razu zdałem sobie sprawę, że moja matka nie miała szans na przeżycie. Nawet na godny pochówek. Kolana ugięły się pode mną, uklęknąłem na środku skrzyżowania, nie będąc w stanie ruszyć się z miejsca. Patrzyłem zahipnotyzowany na pogniecioną jak papier karoserię i nie mogłem przestać. Krew widziałem wszędzie.
Boże, on wszystko pamięta, jakby to było wczoraj.
Patrzyła na jego wypełnione łzami oczy, czując, jak jej własne robią się wilgotne.
- Policja oraz pogotowie zjawiło się prawie natychmiast, a może to ja nie miałem poczucia upływu czasu. Dopiero gdy zobaczyłem ojca, zacząłem płakać. Pobiegłem do niego, a on popatrzył na mnie w taki sposób… to wszechwiedzące spojrzenie… ta pustka – przerwał, nie będąc w stanie kontynuować.
Siedzieli w milczeniu, bo żadne z nich nie wiedziało, co powiedzieć. On przeżywał swój ból na nowo, ona pragnęła go złagodzić. Czuła, że nie będzie w stanie dobrać odpowiednich słów. Postanowiła zatem, że dotykiem okaże wszystko. Wtuliła twarz w szyję chłopaka, wdychając niesamowity zapach. Musnęła ustami miejsce, gdzie widziała pulsującą mocno tętnicę. Wręcz zapraszała, by ją pocałować. Edward zadrżał pod wpływem pieszczoty, westchnął cicho i przechylił się do tyłu, aż oboje wylądowali na łóżku. Dziewczyna czuła, że przyspiesza jej tętno, a policzki robią się gorące. Oddychała ciężko, a serce waliło jak oszalałe. Jednak Cullen przytulił ją do siebie i kontynuował opowieść.
- Cały miesiąc przesiedziałem w szpitalu u siostry, nie odzywałem się do nikogo, nie spałem, istniała tylko ona. Gdzieś na korytarzu ktoś mówił, że ludzie w śpiączce słyszą, gdy z nimi rozmawia, że to pomaga. Następnego dnia przyniosłem ulubioną książkę Tanyi i czytałem jej w kółko, błagając by do mnie wróciła. W końcu, po dwóch tygodniach ojciec zażądał, bym wrócił do szkoły. Krążyłem tak między domem, szpitalem, wpadając w międzyczasie na lekcje, na których byłem nieprzytomny z niewyspania. Wcale nie mogłem spać. Cisza nocą była nie do zniesienia. Zabijała mnie. Minuta po minucie. – Ręka Edwarda przesuwała się delikatnie po włosach Belli, wzbudzając za każdym razem dreszcz witany przez nią z radością jako pożądane rozproszenie wobec nadmiaru cierpienia.
- Tamtego dnia pamiętam jak rano przyszedłem do Tanyi i obiecałem, że po lekcjach będę miał dla niej niespodziankę. Trzymałem ją za rękę. I możesz mi wierzyć lub nie, ale gdy powiedziałem, że ją kocham, poruszyła palcami. Zadzwoniłem do ojca, żeby mu powiedzieć, ale zbył mnie, nie wierząc w ani jedno słowo. Gdy przyszedłem po lekcjach, łóżko siostry było puste. Wpadłem w histerię, kiedy usłyszałem, że ją odłączyli od aparatury. Krzyczałem, że to morderstwo, bo rano ruszyła ręką, ale nikt nie chciał słuchać. W końcu ojciec uderzył mnie w twarz, żebym się uspokoił. No i dostałem zastrzyk.
- Edward, a jeśli ona mogła wyzdrowieć? – Głos jej drżał, gdy zadawała pytanie. Podniosła się nieco na łóżku, opierając brodę o nadgarstek. Chciała zobaczyć jego twarz, a on wciąż się przed nią ukrywał.
- Ponoć niemożliwe, bo stwierdzono śmierć mózgu. – Wzruszył ramionami, odwracając wzrok w drugą stronę. Znowu.
- Dlaczego nie patrzysz na mnie? – spytała zirytowana.
- Nie wiem, chyba boję się, że zobaczę to w twoich oczach – wyszeptał, wciąż kierując wzrok gdzie indziej.
- Co? – Chwyciła policzek i zmusiła, żeby na nią spojrzał. Uległ jej niechętnie, ale w geście obronnym przymknął powieki. – Edward. Proszę.
Czekała w ciszy, licząc w myślach do stu, nie chcąc go ponaglać. Wiedziała, że toczył wewnętrzną walkę ze sobą, by zaufać komuś całkowicie. Miała ochotę go pocałować, kiedy leżał taki bezbronny, nieszczęśliwy tuż obok. Chciała ustami zmyć cały ból, ale wiedziała, że najpierw musi do niego dotrzeć.
- Zrozum wreszcie, że jestem z tobą. Nie mam za co cię potępiać. Jesteś wspaniałym człowiekiem, który przeżył potworną tragedię. Nie możesz obarczać się winą za coś, na co nie miałeś wpływu.
Patrzyła wyczekująco, aż wreszcie powoli ujrzała czarne źrenice wpatrzone w nią.
- Kocham cię.
- Wiem.
- Chodź tu.
- Przecież jestem.
- Bliżej.
- Nie da się.
Wtulili się w siebie, splątawszy ręce oraz nogi, twarzą w twarz wsłuchani we własne oddechy. Leżeli tak w bezruchu, aż oczy zaczęły się kleić, a ciemność wieczoru otuliła dwójkę do snu.
Łzy spływały po policzkach Belli, gdy wymawiała te słowa, widząc, jak ranią:
- Nie kocham cię.
- Nie wierzę.
- Nie obchodzi mnie to – to powiedziawszy, ostatni raz spojrzała na piękna twarz, przepełnione cierpieniem oczy i obróciła się, zostawiając swe serce wraz z nim.
*patoka- płynny miód |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez k8ella dnia Nie 22:48, 12 Wrz 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Pon 17:53, 13 Wrz 2010 |
|
Wracam po męczącym weekendzie a tu nowy rozdział Cudnie. Przede wszystkim bardzo się cieszę, ze nie porzuciłaś tego opowiadania. Bo to jedna z moich perełek. Edward z Innej... hmmmm;-)
Wreszcie sobie wyjąśnili co im lezy na serduchu. Wreszcie! Nie dziwią mnie obawy Belli, też bym sie bała Ericka. A jego siostra? Dziwne, że sobie uroiła jakiś związek z Edwardem. Niestety niektórzy niewielki przejaw sympati odbierają opacznie i rozdmuchują to do granic absurdu.
Postępowanie ojca Edwarda i lekarzy uważam za skandaliczne. Nikt nie chciał go słuchać! Druzgocące. I ta końcówka, cztery ostatnie zdania... K8ella szykujesz nam jakąś niespodziankę??
Weny, jeszcze tu wrócę |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kajemi
Dobry wampir
Dołączył: 11 Mar 2010
Posty: 717 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 16:58, 14 Wrz 2010 |
|
Dziękuję Ci kochana, że wstawiłaś nowy rozdział.
Czekałam na niego z niecierpliwością.
Fajnie, że się wyjaśniła sprawa wypadku siostry Edwarda. Czyżby sprawa jej śmierci otwierała jakiś nowy wątek w opowiadaniu?
Intrygujące zakończenie rozdziału.
Super i czekam na jeszcze |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kot_ethne
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Sty 2010
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 21:40, 16 Wrz 2010 |
|
Świetne opowiadanie:) Pierwszy raz przeczytałam je jakoś w lipcu, ale wtedy jakoś się nie złożyło i nie zostawiłam po sobie śladu :) Ale teraz się mam nadzieję choć trochę zrehabilituję :)
Ze względu na dłuższą przerwę między rozdziałami oraz mnóstwem innych przeczytanych przeze mnie książek, opowiadań, ff etc. postanowiłam odświeżyć pamięć i dziś przeczytałam sobie wszystko jeszcze raz. Masz genialny styl pisania :) Opowiadanie wciąga i chce się więcej. Bardzo ciekawie pozamieniałaś relacje rodzinne, dzięki czemu nie są one przewidywalne i takie oczywiste :) Nie ma tej pewności kto z kim i dlaczego :)
A poza tym, mając nadzieję na szczęśliwe zakończenie (być może złudne, oby nie ), coś czuję, że jeszcze nieźle namieszasz w życiu swoim bohaterom :) Weny, czasu i niezliczonej ilości pomysłów :)
PS. Ja mam tylko takie jedno pytanie (może coś mi się namieszało), ale wydaję mi się że jest drobna niespójność czasowa. Chodzi mi o to, że w ten weekend, kiedy jest ognisko, spaghetti u Edwarda i impreza u Jaspera, dwa razy jest sobota??
Pozdrawiam i czekam na więcej :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marca
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Wrz 2010
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa
|
Wysłany:
Pią 18:34, 17 Wrz 2010 |
|
fantastyczna historia gdybyś zmieniła imiona postaci napisałabyś własną książke! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 16:35, 15 Lis 2010 |
|
podła kirke dotarła... w końcu... z nadzieją, ze komentarz będzie jakiejś konkretnej jakości chociaż :p
zatem
15
plusy na pewno za:
- psychodele z zachowaniem z Belli... kompletne niezrozumienie samej siebie...
- bardzo dobry opis wszystkich emocji... plastyczny, cholernie plastyczny... :)
- przeziębienie, a niech cholera odchoruje...
- śmierć mózgu - rozśmieszyło mnie, wiem że nie taki był cel, ale jakoś mnie tak tknęło...
minus za:
-
Cytat: |
- Posłuchaj – powiedziała po chwili Alice. - To na pewno jakieś nieporozumienie. Jak porozmawiacie, to wszystko się wyjaśni |
kropka poszła...
- za to, że Bella pocałowała kogoś tam - jakby mój gdzieś kogoś... tknął palcem, popatrzył... cokolwiek... zapamiętałabym nazwisko, imię, adres... telefon i twarze najbliższej rodziny !
16
wróciłam do komentowania...
przekomarzanie było świetne na samym początku, ale mnie zraziło wyznanie miłości... no cholera... całowała się z całkiem uroczym facetem... a tu nagle kocha tego... no ja nie wydalam ;P ale udajmy, że to niestabilna emocjonalnie nastolatka z problemami z hormonami :)
Cytat: |
- Policja oraz pogotowie zjawiło się prawie natychmiast, a może to ja nie miałem poczucia upływu czasu. |
zmieniłabym to na Policja, pogotowie... zjawili się prawie natychmiast... jakieś takie urwane zdania chyba wyglądałyby lepiej, bo przecież to przeżywa wciąż na nowo.
bardzo interesujące zakończenie... bardzo, bardzo ^^ czekam z niecierpliwością na rozwój wypadków :)
dziękuję za świetny kawałek tekstu :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Pon 18:58, 15 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|