|
Poll :: Czy mam to nadal tłumaczyć? |
tak |
|
95% |
[ 390 ] |
nie |
|
4% |
[ 20 ] |
|
Wszystkich Głosów : 410 |
|
Autor |
Wiadomość |
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Śro 23:06, 29 Lip 2009 |
|
Dziękuje za tłumaczenie, mam nadzieje że znajdzie się ktoś chętny do tego by wziąć kolejny rozdział na swoje barki, bo jak na razie nic ciekawego się nie dzieje, wręcz brakuje mi tego złego Edwarda i uległej mu Belli... co do zakończenia niech Edward zostanie do końca zły i zrobi to o czym od dawna marzy, bo przecież o to chodzi w tym ff.... No to teraz pozostaje mi tylko czekanie:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Anetti
Człowiek
Dołączył: 17 Cze 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
|
Wysłany:
Czw 9:27, 30 Lip 2009 |
|
Plusy
Fanfick genialny.
Tłumaczenie genialne
Edward-tyran Genialny
Edward-idealny genialny
Minusy
brak
P.S. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Madness
Wilkołak
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Z Klausem :-)
|
Wysłany:
Czw 16:46, 30 Lip 2009 |
|
Super jest 16 rozdzialik,ale nie nasyciłąm się dostatecznie.Mam nadzieje,że ktoś podejmie się dalszego tlumaczenia tekstu,bo jest on bardzo ciekawy,a Edzio jako pan zaborczy jest cud miód i orzeszki <mmmm> :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wymyślona
Wilkołak
Dołączył: 09 Kwi 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 0:36, 31 Lip 2009 |
|
O matko przenajświętsza, jasna, pieprzona cholera! xD
A miałam się już nie wciągać w żadne niezakończone fan ficki... Tyle że ten tytuł od dawna mnie intrygował, intrygował... No i dzisiaj, a właściwie wczoraj, mi się nie udało powstrzymać i kliknęłam na temat z zamiarem zorientowania się tylko, o co chodzi. No i bach. Przeczytałam jednym tchem całe szesnaście rozdziałów
Wiedziałam, że moja psychika jest porządnie zryta, ale nie wiedziałam, że w sposób lekko perwersyjny xD podoba mi się to ff i ten Bad Edward Edwarda dobrego też lubię, ale ten zły jest postacią daleko bardziej interesującą. I na dodatek ma jakieś rozdwojenie jaźni.
Co do tłumaczenia- od cholery w nim literówek, powtórzeń, błędów interpunkcyjnych, stylistycznych i innych pierdół. Dopiero w szesnastym nie ma zgrzytów. Ale kij z tym! I tak mi się podoba.
Pomysł nieco kontrowersyjny, ale oryginalny- a to się ceni.
Miło by były, gdyby ktoś podjął się dalszego tłumaczenia.
Pozdrawiam,
.wymyślona. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3
|
Wysłany:
Sob 16:50, 01 Sie 2009 |
|
Mam nadzieję, że ktoś dalej będzie tłumaczył :) Jest to świetny ff. Dobrze się go czyta i wgl. Co do rozdziału nie wiem jak można było przerwać w takim momencie. To karygodny postępek : ))
Czekam na osobę która przetłumaczy kolejny rozdział !!
Czasu i weny dla niej : )) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pestka
Wilkołak
Dołączył: 24 Gru 2008
Posty: 205 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Royston Vasey
|
Wysłany:
Sob 13:36, 08 Sie 2009 |
|
Tak jak obiecałam, przetłumaczyłam ostatni jak dotąd rozdział Jego głosu. Gdy Moniq wróci, zmieni aktualizację w tytule i więcej osób może to przeczyta.
beta: Sonea
Rozdział 17
Alice potarła moje ramiona, by dodać mi otuchy.
- Już dobrze, Bello.
- Proszę, powiedz mi.
Spojrzała na mnie z litością i odpowiedziała:
- Powiem ci, jeśli obiecasz mi, że nie zrobisz nic głupiego. Obiecaj. – Spojrzałam jej w oczy. Cóż, to byłby pierwszy raz, gdy tak naprawdę okłamałam kogoś, jednak nie chciałam, by tą pierwszą oszukaną osobą była Alice.
- Obiecuję – powiedziałam pewnie. Bardzo starałam się zachować spokój i by dłonie mi się nie spociły.
- No dobrze. Pojechał odwiedzić starych znajomych, a raczej naszych krewnych.
- A gdzie ci krewni mieszkają? – Nie mogłam się powstrzymać przed byciem nieco zaniepokojoną i niegrzeczną. To było do mnie niepodobne, zwłaszcza w stosunku do Alice.
Uśmiechnęła się delikatnie.
- Jest w Denali. A dokładnie w dzikich lasach Denali. – Alaska? To nie byłoby trudne. Mogłabym się tam szybko dostać. Z tego, co mi wiadomo, im szybciej, tym lepiej. Lot trwałby najwyżej dwie godziny. Uśmiechnęłam się przebiegle.
- Mam nadzieję, że nie myślisz o śledzeniu Edwarda, w końcu mi obiecałaś. – Jej surowy głos wyrwał mnie z przemyśleń, spojrzałam w jej przekonywujące oczy. Nie wiedziałam, czy była zła, smutna, czy zirytowana. Potrząsnęłam więc jedynie głową, nie oczekując, że mi uwierzy.
- Lepiej tego nie próbuj. – Uśmiechnęła się i poklepała mnie po nodze. – Powinnaś coś zjeść. Śniadanie jest na dole.
Nie mogłam powstrzymać wyrazu frustracji, który wypłynął na moją twarz. Nie byłam głodna i nie miałam ochoty iść na dół robić zadowolone miny. Alice spojrzała na mnie i posłała mi kolejne ostrzegawcze spojrzenie.
- Obiecałaś Edwardowi, że przynajmniej spróbujesz jakoś sobie bez niego poradzić. Wiem, że tego nie chcesz, ale powinnaś pójść na dół i zjeść cokolwiek.
Odpowiedziałam jej takim samym surowym spojrzeniem.
- Skoro wiesz, że nie chcę, to po co naciskasz? Nie jestem gotowa, by zejść na dół i uśmiechać się, jakby wszystko było w porządku, bo tak nie jest.
- Robię to dlatego, że ja też złożyłam obietnicę Edwardowi. Obiecałam mu, że zajmę się tobą najlepiej, jak umiem. Krótko mówiąc, jestem twoją opiekunką. I jestem odpowiedzialna za wszystkie twoje czyny. To dotyczy też twojego zdrowia.
Poddałam się.
- Dobrze.
Alice wyciągnęła ręce i objęła mnie.
- Będziemy się świetnie bawić! Po prostu to wiem. Będę cię wszędzie zabierać! Edward powiedział mi o kilku miejscach, które chciałabyś odwiedzić. Mamy tyle czasu, możemy pójść wszędzie.
Słyszałam echo jej głosu na dnie mojego umysłu. Nie przywiązywałam do tego tak dużej wagi, jak powinnam; moje myśli skoncentrowane były na tym, jak dostać się do Edwarda. Alice złapała mnie za ramię i obie ruszyłyśmy w dół schodów. Uśmiechnęła się, gdy weszłyśmy do kuchni, w której znajdowali się Cullenowie.
Byłam zdenerwowana, gdy weszłam do pomieszczenia, w którym wszyscy stali i rozmawiali. Kiedy mnie zobaczyli, w pokoju zapanowała cisza i oczy wszystkich skupiły się na mnie. Tego było za wiele. Uniosłam lekko głowę i spojrzałam na każdego z nich.
Przyglądanie się ich twarzom przypominało oglądanie jakiegoś pokazu litości. Zdawało się, że przybrali cierpiętnicze miny specjalnie dla mnie. Osłabiało mnie to. Nawet Rosalie, o której wiedziałam, że mnie nie lubi, patrzyła na mnie ze współczuciem.
Opuściłam na chwilę oczy, by uciec od ich spojrzeń. Pragnęłam, by ta cisza się skończyła.
- Dobrze spałaś, Bello? – Szybko spojrzałam w górę, by sprawdzić, kto uratował mnie z tych tortur. Jasper stał przede mną, uśmiechając się i patrząc mi prosto w oczy.
- Tak mi się wydaje. – Nie wiedziałam, że to możliwe, jednak jego uśmiech był coraz szerszy, gdy odpowiadałam na jego pytanie. Czułam, jak moje ciało staje się odprężone dzięki jego aurze. Cieszyłam się, że przerwał niezręczną ciszę, która zapanowała w pokoju, gdy do niego weszłam.
Jasper miał zdolność do kontrolowania sytuacji, gdy była taka potrzeba. W tym przypadku najwyraźniej wyczuł gęstą atmosferę w pomieszczeniu i przyszedł mi z pomocą. Miałam zamiar później mu za to podziękować.
Carlisle zrobił krok do przodu.
- Cóż, cieszymy się, że możemy cię gościć w naszym domu. – Przyciągnął do siebie Esme. – Oczywiście wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziana.
Poczułam się lepiej, gdy usłyszałam te słowa, jednak wciąż miałam trudności z udawaniem szczęśliwej, albo przynajmniej uśmiechnięciem się. Nie mogłam oderwać się od Edwarda, nawet psychicznie.
Usłyszałam, jak Esme śmieje się, wyrywając z objęć Carlisle’a i podchodząc do mnie, by mnie przytulić.
- On wkrótce wróci – wyszeptała mi do ucha. Na samą myśl o Edwardzie chciało mi się płakać, jednak wiedziałam, że muszę być silna, gdy go nie będzie. Mimo to, jego twarz ciągle pojawiała się w moich myślach, tęskniłam. Wszystko, co robiłam, przypominało mi o nim. Nie chciałam płakać na oczach rodziny.
Poczułam, jak Esme głaszcze moje plecy, tak jak zwykle robi to matka, która chce pocieszyć dziecko. Wiedziałam, że wszyscy próbują podnieść mnie na duchu, a ja nie chciałam, by myśleli, że jestem w rozsypce. Przełknęłam więc łzy i uściskałam Esme.
Po chwili odsunęła się nieco ode mnie, nadal obejmując i spojrzała na mnie.
- Jesteś głodna? – Zapytała.
Pomyślałam o tym przez chwilę. Mogłam usiąść i zjeść posiłek? Mój brzuch wydawał się pusty. Po całym tym dramacie, który rozegrał się dziś rano, powinnam być głodna. Nie chciałam jednak myśleć o swoim żołądku. Nie chciałam myśleć o niczym, co nie dotyczyło Edwarda.
Przygryzłam wargę, gdy spojrzałam na starannie przygotowany stół. Było na nim wiele rodzajów jedzenia. Poczułam zapachy od niego płynące, krążące wokół mnie smakowite aromaty. Dzięki nim czułam się jeszcze bardziej głodna.
Zastanawiałam się, czemu nie poczułam tego wcześniej, gdy weszłam do kuchni. Teraz wydawały się takie kuszące, pełne różnych smaków i przypraw.
Ponownie spojrzałam na Esme; w jej oczach tliła się nadzieja, że moja odpowiedź będzie brzmiała: „tak”. Nie chciałam jej ranić ani zasmucać. Nie mogłam zjeść dla siebie, ale mogłam zjeść dla niej. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się krzywo.
Gdy prowadzono mnie do stolika, po jednej mojej stronie szła Alice, a po drugiej Esme. Przede mną szła Rosalie. Powoli zajęłam miejsce i spojrzałam na wszystkie dania przede mną. Nie wyglądały tak apetycznie, jak myślałam, po prostu zwykłe jedzenie, które musiałam zapewnić swojemu ciału, by mogło żyć.
Czym było moje ciało? Dla mnie tylko miejscem, gdzie przechowywałam ból, gniew i żal.
No dalej, Bello, musisz to zrobić – przekonywałam się w myślach.
Alice przerwała moją chwilę refleksji.
- Na co masz ochotę? – Spojrzałam na stół i mój wzrok zatrzymał się na talerzu z tostami. To było dość lekkie śniadanie, jednak czułam, że to jedyna rzecz, która może się znaleźć w moim żołądku.
- Tosty. – Natychmiast podniosła dwa kawałki i położyła je na moim talerzu. Zdziwiłam się, że nie zaprotestowała przeciwko mojej decyzji. Ze wszystkich dań, które mogłam wybrać, wzięłam tylko dwa małe kawałki chleba.
Być może sądziła, że traktuję to jako zakąskę. Nie sprzeciwiła się jednak mojemu wyborowi. Dzięki temu poczułam się lepiej. Byłam zadowolona, że moja rodzina tak dobrze mnie rozumiała, mimo że nie rozumieli, jak bardzo jestem rozdarta w środku. Jednak starali się jak mogli, i co najważniejsze, czułam emocje, którymi mnie darzyli.
Esme była dla mnie bardzo miła i opiekuńcza, zupełnie jak matka. Alice to kochająca siostra, zawsze gotowa, by udzielić mi rady i podnieść na duchu. Rosalie była wsparciem; wyglądała na życzliwą i posyłała mi miny w stylu „rozchmurz się”.
Carlisle stanowił głowę rodziny, z czego bardzo się cieszyłam. Nie miałam już ojca, z którym mogłabym porozmawiać. Gdy mieszkałam z Charlie’m, zawsze ze sobą dyskutowaliśmy, nawet jeśli były to zaledwie pogawędki o pogodzie. Jednak zostało mi to odebrane. Przez Edwarda. To mnie trochę zirytowało, jednak nie miałam serca się na niego złościć. Jedynym, co w tej chwili o nim myślałam, było to, że wkrótce do mnie wróci. Zanim zdążę zaplanować, jak ja mam wrócić do niego.
Jasper był bardzo pomocny, dzięki swojemu darowi kontrolowania emocji. Wiedziałam, że wyczuł moje zakłopotanie i był na tyle uprzejmy, że przełamał lody chłodnej ciszy i uśmiechnął się do mnie, gdy pozostali patrzyli ze współczuciem.
Emmett był starszym, silnym bratem, którego uwielbiałam. Jego twarz mówiła, że mogę przyjść do niego i porozmawiać o wszystkim.
Szybko skończyłam tosta i byłam zaskoczona, że moje ciało wciąż czuje się puste. Wzięłam łyk soku pomarańczowego i sięgnęłam po plasterek bekonu. Włożyłam go do ust i zaczęłam przeżuwać; chrupał w moich ustach i smakował świeżo i przyjemnie.
- Lepiej zjedz wszystko! Każdy okruszek! – Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w stronę dobiegającego mnie głosu. Emmett stał oparty o framugę drzwi, uśmiechając się do mnie zaczepnie.
- Emmett… - Powiedziała Esme ostrzegawczym tonem.
- Hej, pracowałem tak ciężko tylko po to, by ona zjadła kawałek chleba? Gdybym wiedział, że to wszystko, co wsunie, rozłożyłbym tylko tosty na całym stole.
Wow. Nie wiedziałam, że Emmett gotuje. Myślałam, że to wszystko przygotowała Alice. Z jakiegoś powodu nie umiałam sobie wyobrazić tego chłopaka w fartuszku, pichcącego jedzenie dla mnie. Wydawał się na to zbyt męski.
Najwyraźniej każdy facet ma swoją kobiecą stronę.
- Przepraszam, Emmett. Nie wiedziałam, że to ty wszystko przygotowałeś.
- Nie, to po prostu pojawiło się tu w jakiś magiczny sposób, a że nie wiedzieliśmy, co z tym zrobić, oddaliśmy to tobie.
Esme wstała i uszczypnęła go w ucho.
- Ała! Ok., ok., już skończyłem. – Uśmiechnął się do mnie. – Oczywiście wiesz, Bello, że żartowałem.
Ugryzłam kolejny kawałek bekonu. Wszystko, co do tej pory zjadłam wydawało się smaczne nawet, jeśli nie było tego dużo.
- To jest pyszne, dziękuję, Emmett. – Chłopak uśmiechnął się do siebie, wyraźnie dumny. Usłyszałam, jak Rosalie chichocze, patrząc na niego zalotnie. To był pierwszy raz, kiedy zobaczyłam tę blondynkę pokazującą swoją ciepłą i romantyczną stronę.
- Och, nie dokarmiaj jego arogancji – włączyła się Esme. – Jasper zrobił więcej niż on.
- Hej, ja też tu byłem – powiedział Emmett obronnym tonem.
- Tak, kochanie, byłeś w kuchni przez całe pięć minut.
- Ale byłem – wymamrotał.
Poczułam, że uśmiecham się delikatnie, patrząc na scenę przede mną. Zapomniałam już, jak to jest przebywać pośród innych ludzi, niż Edward. Życie z nim było jak czarna dziura – wessała mnie, zabierając z mojego prawdziwego życia i przenosząc do miejsca, gdzie czas się zatrzymał.
Jednak tutaj poczułam się, jakbym wróciła do świata, gdzie minuty pędzą w zaskakującym tempie, tak szybko, że ledwie mogę złapać oddech. Byli wokół mnie ludzie, nie byłam zamknięta w ciemnym pokoju, nie musiałam bać się kary.
Nigdy nie chciałam życia, w którym byłabym zniewolona i musiałabym zachowywać się w określony sposób. Tylko jednej rzeczy pragnęłam – Edwarda. Wciąż go potrzebowałam. Wciąż go kochałam. Dlaczego nie mogłam mieć i jego i miłego życia? Taka właśnie powinna być miłość. Dlaczego przebywanie z nim wiązało się z byciem więźniem? Dlaczego nie mogłam być traktowana na równi z nim?
A teraz odszedł. Nie było tu Edwarda. Chciałam go mieć przy sobie. Chciałam móc żyć razem z nim. Zastanawiałam się, czy o mnie myśli. Czy wciąż mnie kocha? Czy to była moja ucieczka, czy jego?
Punkt widzenia Edwarda:
To była tortura! Co ja niby miałem tutaj robić?! Nic! Czas wydawał się zamrożony. Każda godzina trwała tysiąc lat.
Kiedy byłem z Bellą, minuty zdawały się pędzić tak szybko. Zanim się zorientowałem, dzień się kończył. Nienawidziłem mówić "dobranoc".
- Zastanawiam się, co teraz robi. Myśli o mnie? – Złapałem małą czarną piłkę, która ponoć potrafi znaleźć odpowiedź na każde pytanie. Potrząsnąłem nią. Raczej nie. Rzuciłem piłką o ścianę, dając upust swojej irytacji.
Nie byłem zły na odpowiedź. Złościłem się, bo w głębi serca wiedziałem, że było możliwe, aby odpowiedź była prawidłowa.
Dlaczego miałaby o mnie myśleć, skoro może robić ciekawsze rzeczy dla zabicia czasu? Była wolna. Mogła zająć się wszystkim. Miała paszport, samochód… bardzo ładny samochód. Posiadała też duży pokój i mieszkała w domu tak wielkim, że mogłaby się w nim zgubić. A oprócz tego wszystkiego – przebywała z moją kochającą rodziną. Przy nich nie mogło się jej nic stać.
Esme bardzo ucieszyła się, że w jej domu będzie jeszcze jedna dziewczyna, z którą można miło spędzić czas. Alice spodobała się opcja posiadania kogoś, kogo będzie mogła codziennie ubierać. Rosalie też podzielała ten entuzjazm – w końcu nie będzie jedyną osobą prześladowaną przez swoją siostrę.
- Mam nadzieję, że jest szczęśliwa. – W przeciwieństwie do mnie. Tęskniłem za przytulaniem, dotykaniem jej. Brakowało mi jej dużych brązowych oczu i sposobu, w jaki się rozświetlały, gdy miała dla mnie niespodziankę. Ale przede wszystkim brakowało mi wypowiadania jej imienia.
Jednak zarówno moi bliscy, jak i ja zdecydowaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli odpoczniemy od siebie. Wiedziałem, że była rozdarta widząc, jak odchodzę, ale stało się tak tylko dlatego, że byłem wszystkim, co znała; nie wiedziała, jak może wyglądać życie beze mnie. Dlatego nic dziwnego, że nie podobał jej się ten pomysł.
Nie miałem trudności z zostawieniem jej rzeczy, dzięki którym mogłaby mnie śledzić, bo wiedziałem, że jeśli zetknie się z prawdziwym życiem i zakosztuje wolności, nie będzie chciała mnie szukać.
Wiedziałem, że pomysł śledzenia mnie kilka razy pojawił się w jej głowie, mimo że obiecywała mi, że tego nie zrobi. Dla pewności kazałem Alice obiecać, że nigdy nie powie Belli, gdzie jestem. Dzięki temu nawet, jeśli postanowiłaby za mną jechać, w co wątpię, nie byłaby w stanie mnie odnaleźć. Cieszyłem się, że udało mi się całkowicie odciąć od jej życia. Na zawsze.
Oczywiście nadal kochałem ją bezgranicznie. Bardziej, niż mogła sobie wyobrazić. Myśl o zobaczeniu jej z innym mężczyzną sprawiała, że moje wnętrzności się kurczyły, jednak wolałbym widzieć ją z kimś innym, niż zmuszać do agonii bycia ze mną.
Powiedziałem jej, że wrócę. Jedynym powodem, dla którego mogła mi uwierzyć był fakt, że przez lata trenowałem kłamanie innym w oczy. Czułem, jak ogień spala i rozrywa moje wnętrzności, jakby całe moje ciało miało rozpaść się na kawałki. Jej oczy pełne nadziei, gdy mówiłem, że wrócę…
Tak, była to decyzja zarówno moja, jak i całej rodziny, by pozwolić Belli odbudować swoje życie. A gdy wyjdzie za mąż, może nawet będzie miała dzieci, zapomni o mnie. Wszystkie bolesne wspomnienia wyparują razem ze mną.
Jednak moje uczucia względem niej nigdy się nie zmienią. Zawsze będzie obecna w moim umyśle. Nawet, gdy będzie stara, zawsze będę ją kochał i będzie tak samo piękna, jak pierwszego dnia, gdy ją zobaczyłem. I gdy odejdzie, ja zrobię to samo niedługo później.
Punkt widzenia Belli:
Tygodnie mijały bardzo szybko. Ciężko było uwierzyć, że Edward wyjechał dwa miesiące temu.
Kiedy zrozumiałam, że nie będzie go dłużej, niż sądziłam, pomyślałam, by pójść dalej ze swoim życiem i zapomnieć o nim. Ale on wciąż tu był. Cały czas istniał w mojej głowie.
Poznałam kilku chłopaków, którym wpadłam w oko, większość z nich spotkałam w restauracji lub podczas zakupów. Alice zawsze zachęcała mnie, bym dała im szansę. A że byłam uległą osobą, zgadzałam się.
Alice cieszyła się, gdy mogła ubrać mnie na randkę, a Esme z chęcią dawała mi wskazówki, co można, a czego nie można robić na pierwszym spotkaniu. Emmett i Rosalie pokazali mi kilka sztuczek, jak mogę się obronić przed ewentualnym napastnikiem. Myślę, że Rosalie czerpała radość z faktu, że ma okazję pobić Emmetta w dobrej sprawie, szczególnie, że mogła uderzyć go w miejsca, które najbardziej bolały. Zawsze była chętna na powtórzenie ćwiczenia.
Carlisle wytłumaczył mi, co chłopcy mają w głowach i upewnił się, że mam listę telefonów, pod które powinnam zadzwonić, gdy zdarzy się coś niespodziewanego. Jasper pomógł mi w opanowaniu nerwów i stresu, który napadał mnie, gdy wychodziłam z domu.
Kiedy chodziłam na randki z tymi mężczyznami, widziałam zainteresowanie w ich oczach. Wszyscy z nich uważali, że jestem atrakcyjna i byli chętni na związek ze mną. Mimo to nie mogłam znaleźć w swoim sercu miejsca dla żadnego z nich. Nie byli Edwardem. Nikt nie mógł go zastąpić.
Oczywiście, niektórzy z nich byli przystojni i mieli niezłą pozycję w społeczeństwie, wszystko, czego mogłaby chcieć normalna, mądra dziewczyna. Ale tak jak powiedziałam – w moim sercu nie było miejsca dla nikogo innego.
Zwykle wracałam z randki i mówiłam rodzinie, że po prostu nie wyszło. Wydawało się, że rozumieją. Nigdy nie ciągnęli tematu. Wtedy ja mówiłam wszystkim: „dobranoc” i szłam do swojego pokoju.
Prawda była taka, że tęskniłam za Edwardem. Byłam „chora na Edwarda”. Brakowało mi jego uśmiechów.
………… Następny dzień.
Kolejna wycieczka z Alice. Dzisiaj miałyśmy kupować kapelusze i buty, a także polować na facetów. Nuuuda. Byłam ostrożna, by nie pokazać Alice, co o tym sądzę. Byłaby zdruzgotana.
Po tym, jak znalazłyśmy kilka kapeluszy i przynajmniej sześć par butów dla mnie, zatrzymałyśmy się przy stoisku z jedzeniem. Moje nogi umierały i byłam gotowa osunąć się na krzesło. Alice uśmiechnęła się i zgodziła kupić jedzenie, a ja w tym czasie miałam zająć miejsce.
Szybko przystałam na tę propozycję i pobiegłam do pierwszego wolnego stolika. Moje stopy odprężyły się, a nogi wydawały się szczęśliwe, że w końcu mogą odpocząć. Odchyliłam głowę i zamknęłam oczy.
Usłyszałam, jak coś uderzyło o mój stolik. Otworzyłam oczy.
- Przepraszam. – Alice uśmiechnęła się przepraszająco. To była jej torebka. Co ona w niej nosiła? Cegły? Trzymała ją przez chwilę, jakby na coś czekała.
Po chwili usłyszałam dzwonek telefonu. Uśmiechnęła się do mnie i odebrała po pierwszym sygnale.
- Halo?
- …
- Robimy zakupy.
- …
- Jest szczęśliwa.
- …
- Mamy zamiar coś zjeść, a właściwie to ona ma taki zamiar.
- …
- Wiem.
- …
- Powiem ci, gdy będę w domu.
- …
- Cześć.
- …
- Też cię kocham.
Rozłączyła się, po czym odłożyła telefon, uśmiechając się do mnie. Z kim rozmawiała?
- Z kim rozmawiałaś?
- Rodzina chciała wiedzieć, jak sobie radzisz. – Usłyszałyśmy, że nasze jedzenie jest już gotowe i Alice poszła je odebrać. Spojrzałam na komórkę leżącą przede mną. Cullenowie nigdy nie dzwonili, gdy wiedzieli, że jestem z Alice.
Miałam ochotę sprawdzić, kto do niej dzwonił. Jakaś część mnie chciała myśleć, że to Edward i w głębi serca czułam, że to mógł być on. Nie miałam zamiaru oszukiwać Alice, mimo to miałam ochotę rzucić okiem na numer ostatniego rozmówcy. Brunetka była odwrócona tyłem do mnie, wciąż trzymając w rękach swoją kartę kredytową i odbierając jedzenie.
Wzięłam głęboki oddech i podniosłam telefon. Moja ręka trzęsła się ze strachu, który czułam. Musiałam skończyć, zanim wróci. Wcisnęłam zielony guzik, by sprawdzić listę ostatnich połączeń. Była pusta. Cholera, skasowała ją! Nawet nie zauważyłam, kiedy to zrobiła. Musiała uczynić to bardzo szybko, tak, bym nie zdążyła zobaczyć.
Dlaczego miałaby wykasować tę listę, gdyby nie miała nic do ukrycia? Gdyby dzwonił do niej Jasper lub Esme, nie czułaby takiej potrzeby. Moje podejrzenia rosły. Jeśli tym rozmówcą był Edward i Alice wiedziała, że sprawdzę ten numer, wiadomym było, że dyskusja na temat mojego ukochanego rozpocznie się na nowo, albo spiszę sobie jego numer, bo stary był już nieaktualny. Nie raz próbowałam do niego zadzwonić.
Szybko odłożyłam telefon, gdy zobaczyłam, że Alice idzie w moją stronę, patrząc mi prosto w oczy. Myślałam, że widziała, co zrobiłam i już miałam zacząć się tłumaczyć, gdy położyła przede mną jedzenie i usiadła.
Czekałam, jednak na jej twarzy cały czas gościł uśmiech.
- Jedz, dopóki jest świeże i gorące. – Złapała telefon i włożyła go do torebki. Najwyraźniej nie widziała, co zrobiłam. Miałam szczęście.
Kiedy zobaczyła, że nie jem, rzuciła mi to samo spojrzenie, co wcześniej, gdy szła w stronę stolika. Widziałam w jej oczach wyraz irytacji, który szybko ukryła, uśmiechając się spokojnie. Zaczęłam szybko połykać jedzenie z talerza. Z pewnością wściekłaby się na mnie, gdyby wiedziała, że zaglądałam do jej osobistych kontaktów, mimo że powiedziała mi, z kim rozmawiała.
Kiedy ponownie podniosłam wzrok, już na mnie nie patrzyła. Gapiła się na coś w oddali, a na jej twarzy malowało się obrzydzenie. Poczułam jakiś ciężar w żołądku; poczucie winy. Być może widziała mnie, jednak wolała nic nie mówić, skoro i tak już zatarła wszelkie ślady.
Nie mogłam jeść przez męczące mnie wyrzuty sumienia. Zwykle Alice gadała, gdy jadłam, tym razem jednak nie odzywała się. Dlatego zdecydowałam, że ja to zrobię. Może udałoby mi się przełamać lody.
- Hmm… Alice? – Odwróciła się do mnie z wyrazem zainteresowania na twarzy. – Z kim wcześniej rozmawiałaś?
- Wydaje mi się, że już ci mówiłam. - Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, zachowując spokojny ton głosu. Nie okazywała, że wie o moim oszustwie.
- Wiem, ktoś z rodziny, ale kto dokładnie? – Jej uśmiech zaczynał umierać w kącikach ust, mimo to nie schodził z jej twarzy.
- Myślę, że powinnaś wiedzieć, przecież przejrzałaś listę moich połączeń. – Jej głos nadal był spokojny i opanowany, zupełnie, jakbyśmy rozmawiały o pogodzie, a nie o moim oszustwie. Poczułam, jak rumieniec zakłopotania pojawia się na mojej twarzy. Wiedziała. Widziała mnie. Opuściłam głowę ze wstydu.
- Przepraszam, Alice, myślałam, że to może być… - Patrzyłam na swoje stopy, z każdą chwilą coraz bardziej zażenowana. – Myślałam…
Alice położyła swoją zimną dłoń na mojej.
- W porządku, rozumiem. – Odetchnęłam z ulgą. – Ale powinnaś wiedzieć, Bello, że wszystko, co robię nie ma na celu sprawiania ci bólu lub przypominania o pewnej osobie. Chcę ci pomóc.
Uniosła mój podbródek.
- Nawet, jeśli oznacza to skasowanie jego numeru, kiedy wiem, że będziesz grzebać w moim telefonie.
A więc to był on. Obudziła się we mnie iskierka nadziei. Dzwonił w mojej sprawie. Myślał o mnie. Jednak Alice powiedziała mu, że jestem szczęśliwa. Nie byłam! Chciałam Edwarda. Potrzebowałam rozmowy z nim, musiałam mu powiedzieć, że bez niego wszystko jest nie tak.
Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, byłam zdeterminowana do znalezienia go. Oczywistym było, że nikt nie mógłby zająć jego miejsca. W moim sercu znajdowała się dziura i tylko on mógł ją wypełnić. Byłam przekonana, że on jest tym jedynym.
Nie takiego życia oczekiwałam. Nie chciałam spędzić całej swojej egzystencji na szukaniu sobie mężczyzny, skoro już znalazłam kogoś, kogo kocham i kto kocha mnie.
Edwardzie, nadchodzę. |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Sob 14:19, 08 Sie 2009 |
|
Biedna, uzależniona i zakochana kobieta (dziewczyna)... Co ten Badward z nią zrobił.. Przewalone ma w życiu. A najgorsze jest to, że dużo kobiet ma taką samą (podobną) sytuację i nie wyobraża sobie życia bez tego faceta... Straszne.
Dzięki za nowy rozdział. Tłumaczenie rewelacyjne. Błędów nie wyłapałam, ale nawet się na nich nie skupiałam.
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Sob 14:28, 08 Sie 2009 |
|
Edward najpierw tyran , później łagodny jak baranek, znów tyran, łagodny jak baranek i ucieka. Jak on mógł ją zostawić Rozumiem, że mógł myśleć, iż ona go nie kocha, po tym wszystkim co jej zrobił, ale na Boga trzeba było porozmawiać z Bellom, a nie uciekać Ciekawe co się wydarzy, kiedy Bella będzie szukać Edwarda.
Czekam na następny rozdział, pozdrawiam.
PS: Świetnie tłumaczysz |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AlicjaC dnia Sob 14:30, 08 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3
|
Wysłany:
Śro 20:08, 12 Sie 2009 |
|
Wrrr...! Jak on mógł ją okłamać?
No jak? Po prostu nie mogę w to uwierzyć?
Męczył ją po to by ją zostawić?
Mam nadzieje, że Bella zacznie szukać Edwarda.
Bo inaczej zwariuję!!!!
Jest napisanych 19 rozdziałów!
Czekam z niecierpliwością na tłumaczenie!
Weny i posłusznej klawiatury!
Pozdrawiam,
`W` ; **** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 13:12, 14 Sie 2009 |
|
Bardzo oryginalny pomysł na ff, nie ma co. Gratuluję autorce.
W tłumaczeniu w każdym rozdziale znalazłam po kilkanaście błędów, ale nie będę się czepiać. Najbardziej raziły mnie dialogi, acz to już nie wina tłumaczów. Można się w tym pogubić. Jest wypowiedź Belli, a po myślników 'Edward uśmiechnął się'. Ale skupmy się na fabule.. W pewnym sensie nieco rozumiem co z początku kierowało Edwardem. Charlie chciał odesłać miłość jego egzystencji na powrót do Phoenix, a to oznaczałoby koniec ich związku, toteż gdy tylko miał okazję, chciał ją zagarnąć dla siebie. Tylko dla siebie. Jednak jego późniejsze zachowanie jest już nieco psychopatyczne. Co do Belli.. Zgodziła sie na to, do cholery. Zgodziła się, być JEGO, całkowicie, za uratowanie życia swemu ojcu. Kochała Edwarda. a mimo wszystko, uciekała niemal każdej nocy, miała mu za złe, że zabrał jej wszystko, co kochała. A ona się na to wszystko zgodziła. Typowo szczeniackie zachowanie. Strasznie mnie to irytuje i napawa wstrętem do TEJ Belli. Ostatni rozdział? Cóż, Edward zachował się zupełnie jak ten Meyerowy Edward. I to mi się podoba. Zachowanie Beli nadal mnie irytuje. Często nie mogę tego po prostu znieść, zwłaszcza, że w większości fanficków tak jest.. Tego, że Bella za wszelką cenę stara się zapomnieć o Edwardzie. O miłości swego życia. No i jeszcze Jacob.. Kolejna sprawa której nie mogę zrozumieć. Jak można kochać obojgu na raz? Fe. Lepiej skończę już tę wypowiedź, bo jedynie moja irytacja i wstręt rosną, za równo do Belli, jak i Jacoba. Jednak ogółem.. Bardzo ciekawy ff. I mam nadzieję, że autorka szybko napisze kolejne rozdziały, byście miały co tłumaczyć, dziewczęta. ; ]
Pozdrawiam,
Ekscentryczna. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ekscentryczna. dnia Pią 13:13, 14 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pią 16:26, 14 Sie 2009 |
|
Dzięki wielkie pestko za twoje tłumaczenie! Już myślałam że ten ff umarłśmiercią naturalną a tu miłe zaskoczenie dzięki Tobie. Tłumaczenie bardzo dobre, świetnie oddaje kliemat tego ff.
Jestem zaskoczona takim zwrotem akcji, Edward zostawiajacy świadomie Bellę? Ten Edward, który do tej pory był wręcz maniakalno-obsesyjnie zakochany w niej??? Jestem w szoku. Jego zmienność decyzji jest bardzo szybka.
Bella, ta któa jest beznadziejnie i nieodwracalnie zakochana w Edwardzie. Trochę mnie też zaskoczyłą swoim zachowaniem po wyjeździe Edwarda, tak spokojnie umawia się na randki z innymi facetami? I to całe podejście Cullenó do tego? Wszyscy służą radą jak powinna się zachowywać na tych randkach... Trochę to mi zgrzyta. Ale za to podobało mnie się że wkońcu Bella postanawia wybrać się na poszukiwanie jego, mam nadzieję że znajdzie sposób na oszukanie Alice :)
No ale będę nadal czytać kolejene rozdziały jeśli się tylko pojawią dzięki uprzejmości której z Was - jestem noga z języków i bez tłumaczenia nie mam szansy na dalsze śledzenie ich losów :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Pią 22:26, 21 Sie 2009 |
|
To jest świetne :P Choć aż ukłuło mnie na żołądku, gdy przeczytałam, że Ed nie ma zamiaru wracać. Debil. Dlaczego? Ok... Był zły, wstrętny, niedobry, psychiczny, powalony. I co z tego?! On i tak ma wrócić! xD
Jestem ciekawa czy Belli uda się dotrzeć do niego... Czy wymknie się Cullenom, i czy go złapie :D
Tłumaczenie genialne. Dziękuję Ci, pestko, za nie :D
Weny, czasu i chęci do dalszej pracy :)
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Alice_94
Nowonarodzony
Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 39 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz
|
Wysłany:
Sob 16:18, 22 Sie 2009 |
|
OMG! Jesteś wielka!!
Ale to smutne że Edward od niej odszedł:(
Dlaczego? No fakt był trochę "dziwny" ale chyba można mu wybaczyć.
I bardzo się wkurzyłam że Alice i cała jego rodzina pomagają mu w ucieczce. Ja się na to nie zgadzam! Mają być razem. Koniec. Kropka.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam
All:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pon 2:47, 24 Sie 2009 |
|
Boże, a tak dobrze się zaczynało.
Miałam ochotę na bardzo złego Edwarda, a ten co?!
nagle dostaje olśnienia "jaki byłem zły, oj faktycznie chyba jestem potworem" BOŻE, RATUJ!
nie mówię ,że to nie było złe badward / edward / badward / edward itp. ale on nagle odchodzi? Nie wiem co autorka próbuje wnieść , a raczej próbowała ... może jaśnie Pani dostanie olśnienia i dopisze kolejny rozdział tłumacząc to co wyszło? Sam początek tego ff był bajeczny, nareszcie zło w czystej postaci, pożądanie jak na wampira przystało. W mojej głowie rodził się plan , że ją w końcu zabije. Tak cudownie udawał na początku tej znajomości , aby później się ... dobrze zabawić ^^
a teraz wyszła z tego powtórka KwN ;>
Klasyczny Edward < Psychopata E. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez bluelulu dnia Pon 2:48, 24 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
chocolate_maggie
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Sie 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań/Forks
|
Wysłany:
Sob 21:48, 12 Wrz 2009 |
|
A ja się z tobą nie zgodzę, Ekscentryczna! Spójrz na to w ten sposób: zanim był ten wypadek Edward był całkowicie jak ten Meyerowski! Czuły, opiekuńczy, kochający itp, itd.Skąd Bella mogła wiedzieć że jak zgodzi się być tylko JEGO, to on nagle się zmieni w psychopatycznego Edwarda??!! Nie miała żadnej możliwości przewidzenia, że jego zachowanie zmieni się o 180 stopni!! I tego Edwarda nienawidziła i od niego uciekała. Sama nie raz mówiła mu to. I teraz nie chodzi oto że Bella nie zapomniała co jej zrobił, pamięta. Tutaj chodzi oto że on znów jest JEJ Edwardem, tym Meyerowskim!! To opowiadanie było strasznie smutne!! Ja praktyczne cały czas płakałam czytając ten ff!! I chciałam spytać się o jeszcze jedną rzecz: skoro Bella była tak nieszczęśliwa to dlaczego Jake jej nie uratował przed Edwardem?!Przecież ją kochał. To jest to czego nie rozumiem .....no i może jeszcze dlaczego Ed nagle się zmienił z dobrego w złego i po dłuższym czasie z złego w dobrego? Czy nagle, stwiedził że już jej nie kocha, a później stwierdził jakim to on był draniem?? Dla mnie to bez sensu więc proszę, niech mi to ktoś wytłumaczy!!!
Czytałam rozdziały 1-15 już bardzo dawno temu więc jeśli teraz w tej wypowiedzi coś pomyliłam, może z jakimś innym ff, to naprawdę bardzo przepraszam.
Weny!!
chocolate_maggie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ekscentryczna.
Wilkołak
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 147 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 11:10, 13 Wrz 2009 |
|
Chocolate_maggie, moim zdaniem, Edward zmienił się w tego 'drania' z powodu.. Zazdrości. Nie chciał stracić Belli. Bał się, że ktoś mu ją odbierze. Np. Jacob. Miał tego pełną świadomość, chciał więc, by była jego. Całkowicie. A później.. Cóż, zagalopował się? Przeważały hormony? Czy może bolało go, że ta od niego ucieka, zdawał sobie sprawę, że postępuje źle, ale.. nie mógł przestać? Jeśli zaś chodzi o jego kolejną przemianę w 'Meyerowskiego Edwarda'.. Zapewne bał się, że gdy pojedzie z Bells do Alice, ta nie będzie chciała z nim wrócić. Odezwały się w nim dawne uczucia. Zdał sobie sprawę z tego, jak okropnie się zachowywał i.. Nie chciał więcej jej krzywdzić. Odszedł, bo ją kochał. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Larissa
Wilkołak
Dołączył: 09 Lip 2009
Posty: 222 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 25 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z dwóch miast: Piaseczno [PL] i Zohor [SK]
|
Wysłany:
Pią 14:38, 18 Wrz 2009 |
|
Świetne. Wspaniały FF. Autorka ma talent.
Wspaniałe tłumaczenie. Lubię Badwarda.
Szkoda tylko, że nie ma dalszych rozdziałów.
EDIT: Ale się poprzednio rozpisałam. Oczywiście, że mi się podoba.
Był to jeden z pierwszych fanficków, jakie w ogóle przeczytałam.
I tak, trochę szkoda, że nikt już nie tłumaczy, ale jeśli znajdę chęci, to
spróbuję przeczytać po angielsku. Myślę, że mój angielski aż taki straszny nie jest. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Larissa dnia Pon 7:41, 24 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Madness
Wilkołak
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Z Klausem :-)
|
Wysłany:
Pią 17:17, 18 Wrz 2009 |
|
Bardzo mi się podoba ten fanfic.Mam do was pytanie,a raczej prośbę.Czy ktoś przetłumaczyłby kolejny rozdział bo na stronie autorki jest nowy 18 o nazwie lonely.Chciałabym poznać dalsze losy tej historii,a ze jestem noga z angielskiego mam nadzieje ,że ktoś się tym teksem zajmie.
Pozdrawiam
i-s-c. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Madness dnia Sob 10:39, 19 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 20:50, 18 Wrz 2009 |
|
to typowe psychologiczne uzależnienie ofiary od porywacza...
urocze
podoba mi się ten ff... jakoś tak... raz coś innego, ale tak całkiem innego :P
pozdr.
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Alice_94
Nowonarodzony
Dołączył: 31 Mar 2009
Posty: 39 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz
|
Wysłany:
Pon 11:55, 12 Paź 2009 |
|
A ja się chciałm zapytać, czy ty nadla będziesz ten ff tłumaczyć?
Bo chicałabym się dowiedzieć kiedy pojawi sie następny rozdział.
Wybacz ale ejstem strasznie niecierpliwa:)
All
xoxo |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|