FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 P.S. Zaufaj mi [NZ] rozdział 2/27.11 nie będzie kontynuacji! Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Autor Wiadomość
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Pią 15:56, 20 Lis 2009 Powrót do góry

Image


JazzedMe team ma zaszczyt przedstawić swój najnowszy projekt, P.S. Zaufaj mi.
Kolejne części będą pojawiać się co dwa tygodnie, zawsze w piątki, albowiem w piątek urodził się miłościwie nam panujący Jackson R. (dobra, chodzi głównie o to, że w piątek mamy najwięcej czasu, ale cii Wink).
Jako, że moja przecudowna wspólniczka zbrodni, tudzież Pernix, nie mogła przybyć na uroczystą inaugurację, zmuszonam przeprowadzić ją solo, ale myślę, że nie spieprzę jej aż tak bardzo, jak mi się wydaje.
Przy okazji klaszczemy AngelsDream, bo chciało jej się sprawdzać 12 stron worda i, mimo to, wciąż mnie lubi. ^^


P.S. Zaufaj mi
Świat Belli Swan zawala się, kiedy jej ojciec ginie w dość tajemniczych okolicznościach. Gdy najlepsza przyjaciółka odkrywa w sobie nieznane dotąd skłonności, starszy brat zajęty jest uwodzeniem swojej najnowszej dziewczyny, jej licealne zauroczenie właśnie się żeni i nic nie idzie tak, jak powinno, na jej drodze staje przystojny blondyn. A to dopiero początek tarapatów. Czy coś jeszcze może się popsuć? Do tej pory wydawało jej się, że gorzej być nie może. A jednak.


Wszystkie postacie należą do niejakiej Stefanii M., my się tylko z nimi zabawiamy. No, może poza panem Rogersem, bo on jest mój i jest chyba trochę za stary na jakiekolwiek zabawy. Amen.


Pierwszy rozdział znajdziecie też na moim chomiku, jeśli komuś lepiej się czyta w formacie .pdf Wink
[link widoczny dla zalogowanych]


Image
Muzyka w tle:
[link widoczny dla zalogowanych]




- Śmierć to początek czegoś nowego. To przystań na końcu naszej drogi, ukojenie po ciężkim dniu. Jednak gdy pojawia się niespodziewanie, zostaje naszym najgorszym wrogiem. Nie potrafimy jej docenić, zwłaszcza, gdy odbiera nam kogoś bliskiego, a my nie zdążyliśmy go pożegnać. Świadomość, że mogliśmy przeprosić za wszystkie błędy i ostre słowa, podziękować za każdy dzień i wypowiedzieć na głos wszystkie skrywane zbyt długo uczucia – ta świadomość boli najbardziej. Wdziera się w nasze serca, rozrywa je od środka i pozostawia za sobą krwawiącą ranę. Nigdy nie pogodzimy się w pełni z tą stratą. Nie, jeśli oznaczałoby to konieczność zapomnienia o tym, kogo utraciliśmy.

Wyrzucamy sobie, że staraliśmy się za słabo, wymagaliśmy zbyt wiele i żyliśmy za szybko, nie patrząc wstecz. Często zostawialiśmy za sobą część nas samych, ale nie żałowaliśmy podjętych decyzji, aż do chwil takich jak ta. Gdybyśmy mogli cofnąć czas, gdybyśmy mogli zmienić pewne rzeczy, słowa i gesty, uczynilibyśmy to bez wahania. W poszukiwaniu przebaczenia człowiek robi rzeczy niezwykłe, wymagające ogromnego samozaparcia, często zapomina jednak, że tak naprawdę jest bezsilny wobec potęgi śmierci.

Oni, nasi bliscy, już dawno nam przebaczyli. Rozgrzeszyli nas każdym ukradkowym, pełnym miłości spojrzeniem, każdym, pozornie nic nieznaczącym, gestem. Rozgrzeszyli nas w chwili swojej śmierci, bo wiedzieli, że bez tego aktu łaski nie poradzimy sobie z narastającym poczuciem winy. Zrobili to, bo nas kochali, a taka miłość zwycięży wszystko. I wszystko wybaczy.

Taki właśnie był Charles – kochający i kochany. Samotnie wychowywał córkę i syna, był dla nich jedyną podporą. I chociaż niejednokrotnie pojawiały się nieporozumienia, wychodzili z nich obronną ręką. Byli sobie potrzebni, wiara w to ich umacniała. Gdy Charles odszedł, pozostawił za sobą pustkę, która szybko pochłonęła ich mały świat. I chociaż jego dzieci kryją w sobie ogromną siłę, chociaż z podniesioną głową przyjęły to, co ofiarował im los, w środku są zagubione i rozdarte. Potrzebują teraz waszego wsparcia, waszej obecności, dlatego bądźcie z nimi, bo tylko wy możecie uratować ich od pustki. Nie pozwólcie im poczuć, że są z tym sami.
Sit tibi terra levis.* Pochylmy głowy do modlitwy.

Miarowe bicie kościelnych dzwonów zakłócał jedynie głośny szloch. Pogrążona w głębokiej modlitwie garstka przyjaciół i rodziny trwała w ciszy, podczas gdy ksiądz wypowiadał ostatnie słowa nad grobem. Młoda kobieta, dotychczas ukryta w ramionach ciotki, upadła na ziemię, wstrząsana gwałtownymi spazmami. Wokół natychmiast zawrzało. Barczysty mężczyzna przecisnął się przez zaalarmowany tłum i pomógł dziewczynie wstać. Przycisnął ją do siebie, by nie upadła ponownie i zaczął pocierać jej ramiona, próbując ją uspokoić. Tuż za nim, w samym środku zamieszania, pojawiła się drobna brunetka i gwałtownie gestykulując odganiała widownię. Ksiądz spojrzał na nią z dezaprobatą.
- Już, już. Dziękujemy za przybycie i takie tam. Przekażemy Belli wasze kondolencje, bo jak widzicie, ona sama nie jest teraz w stanie was wysłuchać. Emmett, idziemy – powiedziała zdecydowanym głosem. Brunet wywrócił oczami i ruszył za nią przez cmentarz, nie wypuszczając dziewczyny z objęć. Odchodzącym towarzyszyły pomruki oburzenia.
- Alice, to było zupełnie niepotrzebne. Co więcej, trochę chamskie – mruknął, gdy dotarli do cmentarnej bramy. Bella starała się za wszelką cenę wyrwać z jego uścisku, ale nie mógł jej na to pozwolić. Nie potrafił odepchnąć od niej bólu, ale robił wszystko, co w jego mocy, by ją uspokoić i pocieszyć. Spojrzał na nią ze smutkiem.
- Nie przesadzajmy – fuknęła na niego. – Te stare babcie tylko szukają powodu do plotek, a na nasze nieszczęście Bella dostarczyła im tematów na cały tydzień.
- W razie, gdybyś zapomniała, to także moja rodzina – wycedził, otwierając jedną ręką drzwi SUV-a. Przechylił głowę i zaczął zastanawiać się nad najlepszym rozwiązaniem obecnej sytuacji. Po chwili namysłu usadził zmęczoną Bellę na tylnym siedzeniu i zapiął jej pasy. Zanim wyszedł z samochodu, odgarnął jej włosy z twarzy i pocałował delikatnie w czoło. Odwrócił się do brunetki i rzucił jej gniewne spojrzenie, za którym kryła się jednak nutka rozbawienia. – Moja babcia nie jest znowu taka stara. – Uśmiechnął się krzywo. Alice spojrzała na niego z niedowierzaniem, po czym zaczęła chichotać.
- Jeźdźmy już, Em. To miejsce wpędza mnie w depresję - powiedziała w końcu. Chłopak skinął głową i otworzył jej drzwi od strony pasażera. Wyszeptała nieme „dziękuję” i z gracją baletnicy wskoczyła do środka. Bella zdążyła w międzyczasie zasnąć.

***

Gdy jechali przez zaśnieżone Forks, na ulice zaczęli wylegać ludzie. Radosne okrzyki dzieci, nijak nie pasujące do aktualnego nastroju żałobników, milkły, gdy tylko samochód się do nich zbliżał. Jakimś cudem, mimo przyciemnianych szyb, wszyscy wiedzieli, kto siedzi w środku. Aż do samego domu towarzyszyły im spojrzenia pełne współczucia i żalu. Emmett zacisnął ręce na kierownicy i wymamrotał pod nosem kilka przekleństw. Na podjeździe czekała na nich kolejna grupka gapiów.
- Bello, skarbie, jesteśmy na miejscu. Błagam cię, wróć do nas – wyszeptała Alice, wyginając się do tyłu, by móc spojrzeć na przyjaciółkę. Ku jej rozczarowaniu, łagodne prośby nie przyniosły efektu. Odpięła swoje pasy i uklękła na siedzeniu, ignorując protesty Emmetta i jego przemowę o poszanowaniu cudzej własności. Potrząsnęła mocno Bellą i wykrzyknęła: - Isabello Marie Swan! Natychmiast rusz swój tyłek z tego siedzenia albo… Albo… Albo… Em, wymyśl coś!
Chłopak wykrzywił usta w ironicznym uśmiechu.
- Albo będziemy musieli zadzwonić do Edwarda, żeby cię ocucił – rzucił.
- Em! – Alice uderzyła go w potylicę.
Ich małą kłótnię przerwały jęki szatynki. Zaalarmowani, natychmiast odwrócili się w jej stronę. Wciąż miała zamknięte oczy, ale grymas bólu na jej twarzy wystarczył, by zrozumieli, że wróciła już do świata żywych.
- Bells, maleńka, musisz wstać – powiedział powoli Emmett.
- Nie chcę – jęknęła słabo. Alice przewróciła oczami.
- Kochanie, to nie kwestia twojego widzimisię. Wychodzisz z nami albo zostawiamy cię na pastwę rozszalałego tłumu żądnych uścisków gapiów – powiedziała radośnie, próbując w ten sposób ukryć ból.
Bella prawie natychmiast otworzyła oczy. Od zawsze działała na nią presja otoczenia, a widok szlochających matron zachęcił ją do błyskawicznego uporania się z własną słabością. Gdy próbowała wstać, chłopak przytrzymał ją w leżącej pozycji.
- Powoli, zakręci ci się w głowie – odpowiedział na jej niewypowiedziane pytanie. Skinęła głową i poleżała jeszcze przez chwilę z zamkniętymi oczami, zanim poczuła, że Emmett oderwał od niej dłonie. – Już. - Zabrzmiało to jak rozkaz, ale nie miała zamiaru się buntować. Posłusznie otworzyła oczy.

***

Męczyło ją przyjmowanie kondolencji. Właściwie przez ostatni tydzień męczyło ją wszystko. Każdy poranek, każdy wieczór, nawet tak błaha sprawa jak odsłonięcie żaluzji wysysała z niej resztki energii. To, że wciąż stała na nogach, było zasługą trzymającego ją Emmetta i Alice, która co rusz szczypała jej ramię. Czuła, że ugrzęzła na mieliźnie, nie potrafiła nawet zmienić nieobecnego wyrazu twarzy. Wkrótce zorientowała się, że większość ludzi w pomieszczeniu nie wie nawet, jak ma na imię. Zwracali się do niej per kochana, skarbie, rybeńko. Żadne z nich nie patrzyło jej prosto w oczy – to chyba najlepszy sposób, by uniknąć wyrzutów sumienia.
Gdy Emmett ścisnął mocniej jej ramię, spojrzała na niego z niepokojem. Miał zaciśnięte szczęki i wpatrywał się tępo w przeciwległą ścianę. Drgnął pod wpływem delikatnego dotyku jej dłoni.
- Emmett, jestem zmęczona – szepnęła, upewniając się, że nikt nie patrzy w ich kierunku. Pokój zaczął pustoszeć dobrą godzinę temu, nikt nie chciał przebywać w domu pełnym przygnębienia, nie wyłączając Belli. Nawet Alice uciekła na górę, wmawiając im, że chce pomóc w pakowaniu starych pamiątek.
- Jeszcze chwilę, Bello. Już wkrótce powinien się tutaj pojawić pan Rogers, a wtedy załatwimy wszystkie formalności i będziemy mogli opuścić tę dziurę – wymamrotał po chwili ciszy. Dziewczyna rzuciła mu spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Ta dziura to nasz dom – powiedziała ze smutkiem. – Nie zapominaj o tym.
Westchnął cicho i przyciągnął ją do siebie. Pogrążyli się w ciszy, unikając swojego wzroku, chowając przed sobą swoje myśli. Nigdy nie byli przywiązani do tego miejsca, ale wiedzieli, że zawsze mogą tu wrócić. Teraz, gdy została zerwana ostatnia nić łącząca ich z piętrowym, białym domkiem, nie widzieli żadnego powodu, dla którego mieliby tu zostać. Osiedlenie się w Forks sprowadziłoby na nich jedynie niepotrzebne, bolesne wspomnienia. Małe miejscowości mają to do siebie, że śmierć osoby publicznej, a zwłaszcza takiej jak Charles Swan, pojawia się w tematach rozmów przez długi, długi czas. Dlatego nie mogli tu zostać – dla własnego zdrowia psychicznego.
Ciszę przerwało niespodziewane chrząknięcie. Odsunęli się od siebie i spojrzeli na starszego, kościstego mężczyznę, który wyglądał na równie zakłopotanego, co oni.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie – zaczął powoli.
- Pan Rogers. – Emmett uścisnął jego wyciągniętą dłoń i wykrzywił usta w przyjaznym uśmiechu. Mężczyzna natychmiast się rozluźnił.
- No, no, Emmecie Swan, ale żeś wyrósł! – wykrzyknął, po czym odwrócił się do dziewczyny. – A ty musisz być małą Isabellą. Ech, co ja mówię, przecież taka duża już z ciebie pannica! – dodał, ale natychmiast spoważniał. – Tak mi przykro…
Spojrzeli po sobie z ulgą. Oczekiwali kolejnego ataku płaczu, nieskładnych kondolencji i niemrawego poklepywania po plecach. Tymczasem pan Rogers, stary, dobry pan Rogers, przyniósł ze sobą malutkie światełko nadziei.
- Panie Rogers, niech pan nie mówi nic więcej. Chyba nie mam już na to siły. – Bella przerwała mu w pół słowa. – Tak dobrze jest znów pana zobaczyć.
- Och, dziecinko, mówi mi Edgar. Dla mnie zawsze byliście jak rodzina, dlatego serce mi pęka, że sprzedajecie ten dom. – Pogłaskał ją po ramieniu. Dziewczyna próbowała się uśmiechnąć, ale z min brata i pana Rogersa wyczytała, że niekoniecznie jej to wyszło. Pan Rogers posłał Emmettowi pytające spojrzenie, ale ten wzruszył tylko ramionami, po czym gestem dłoni zaprosił mężczyznę do stołu.
- Miejmy to już za sobą – wytłumaczył. – Za trzy dni musimy być z powrotem w Bostonie, a to dosyć długa i męcząca droga, szczególnie, jeśli jedzie się samochodem.
- Ależ, mój drogi – zaczął pan Rogers, zasiadając przy stole i wyjmując z teczki plik papierów. – Dlaczego samochodem? Być może jestem stary, ale nawet ja wiem, że istnieje coś takiego jak samoloty. Gdyby skorzystać z tej opcji, jak nic, bylibyście jeszcze dzisiaj w domu.
Emmett uśmiechnął się pod nosem i odsunął krzesło dla Belli. Pan Rogers pokiwał głową z aprobatą. Gdy usiadła, chłopak zajął miejsce obok i ponownie skupił uwagę na towarzyszu rozmowy.
- Tak, ale Alice boi się latać. Poza tym chcieliśmy zabrać ze sobą kilka rzeczy, a nadbagaż kosztowałby nas masę pieniędzy – odpowiedział szybko. Pan Rogers uniósł brew.
- Alice?
- Przyjaciółka Belli – wyjaśnił lakonicznie. - Ale, panie Rogers, skupmy się na sprawie – ponaglił adwokata.
- Dobrze mieć takich przyjaciół, dziecinko. Trzymaj się jej mocno – szepnął w kierunku Belli. Pokiwała głową, zupełnie zszokowana. – Wszystkie szczegóły ustaliliśmy już telefonicznie, więc nie sądzę, byśmy musieli znów przez to przechodzić. Popyt na domy w tym rejonie wciąż jest duży, ze sprzedażą nie powinno być problemu. Jedyne, co musicie jeszcze zrobić, to podpisać pełnomocnictwo. – Podsunął im dokumenty i wskazał na puste miejsca. – Tutaj. I jeszcze tutaj.
Emmett mruknął coś pod nosem i pochylił się nad papierami. Szatynka jeszcze przez chwilę spoglądała na mężczyzn, po czym przeprosiła ich i odeszła od stołu. Czuła na sobie wzrok zaniepokojonego Emmetta, ale nie odwróciła się, by zapewnić go, że wszystko w porządku. Musiała obejść dom jeszcze jeden, ostatni raz. Sama.
Schody zostały przez kogoś wypastowane, ale balustradę pokrywała cienka warstwa kurzu. Uśmiechnęła się do siebie na wspomnienie nieporadności ojca, jeśli chodziło o domowe obowiązki. Setki spalonych garnków, kurzowe kłębki pod kanapą, nawet ubrania w jego szafie nigdy nie były dobrze poukładane. Zmarszczyła czoło. Porządek porządkiem, ale dlaczego ktoś, kto z taką starannością wyczyścił schody, ominął balustradę? Z cichym westchnieniem podążyła na górę. Nie spuszczając oczu z balustrady, kilkakrotnie potknęła się o kolejne stopnie. W końcu, zaintrygowana, dotknęła opuszkiem wskazującego palca drewnianej powierzchni. Gdy odsunęła dłoń, na jej palcu nie było ani śladu kurzu, a miejsce, które próbowała oczyścić, pozostało nienaruszone. Z furią zaczęła trzeć poręcz, nie przestawała nawet wtedy, gdy poczuła nieznośnie ciepło na wewnętrznej stronie dłoni. Usłyszała za sobą kroki i po chwili znalazła się pod ścianą. Gdy podniosła głowę, ujrzała znajome, czekoladowe oczy. Okrzyk zdziwienia ugrzązł jej w gardle. Mężczyzna zachichotał cicho i ujął jej twarz w swoje ręce. Bezwiednie wtuliła policzek we wnętrze jego dłoni.
- Tato – szepnęła, mrugając gwałtownie. – Tato…
Mężczyzna nie odpowiedział, ale uśmiech na jego twarzy zgasł. Wpatrywał się w nią, jego wzrok nawet na chwilę nie opuścił jej twarzy. Przygryzł dolną wargę, jak zawsze, gdy prowadził wewnętrzną walkę z myślami, po czym wypuścił powietrze z głośnym sapnięciem i zamknął oczy.
- Więc co, wyskakujesz jak dżin z lampy? Wystarczy potrzeć balustradę? – Próbowała zażartować, ale w jej głosie pobrzmiewał smutek i gorycz. Chwytała się każdej deski ratunku, byle tylko zatrzymać go na dłużej.
Spojrzał na nią z rozrzewnieniem i pokręcił głową. Cofnął się o kilka kroków, ale to wystarczyło, by zaczęła panikować. Wyciągnęła w jego stronę ręce, ale nie potrafiła go dosięgnąć. Parzyły ją miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą spoczywały dłonie jej ojca. Uśmiechnął się smutno.
- Nie odchodź…
- Jestem tutaj, Bello – odpowiedział cicho, przykładając palec do jej klatki piersiowej. – Właśnie tutaj.
- Ale...
- Bells? Z kim ty rozmawiasz? – U podnóża schodów pojawił się Emmett. Bella rzuciła mu spojrzenie pełne przerażenia i desperacji. Odwróciła się z powrotem w stronę ojca, ale ten zniknął. Firanka z okna na półpiętrze wirowała w szalonym tańcu z wiatrem, zakłócając chwilową ciszę głuchym łopotaniem. Dziewczyna dotknęła swojego serca, które nagle zaczęło jej ciążyć.
Emmett podszedł bliżej i zmiażdżył ją w niedźwiedzim uścisku.
- Wszystko w porządku? – zapytał w końcu.
Nie, nic nie było w porządku. Właśnie zobaczyła ducha swojego zmarłego ojca, w dodatku mogłaby przysiąc, że okno było zamknięte. A kiedy rzuciła okiem na poręcz, ta była nieskazitelnie czysta. Było tylko jedno logiczne wytłumaczenie – zwariowała. Ale jak niby miała to powiedzieć własnemu bratu?
- Tak – wydukała. – Coś mi się… przywidziało.
Chłopak pokręcił głową i uniósł brew. Nie dostrzegła tego jednak, wciąż uwięziona w jego silnych ramionach.
- Czy teraz możemy już wrócić do Bostonu? – szepnęła, muskając ustami jego koszulę.
Posłał jej jeszcze jeden, tym razem mocniejszy, uścisk i odsunął się, nie puszczając jej dłoni. Skinął i pociągnął ją na dół, by znaleźć Alice.

***

- Obiecujesz?
- Tak, zadzwonię, gdy tylko wejdę do mieszkania. – Wstał z kanapy i przeciągnął się z głośnym jękiem. Nie odpowiedziała, zajęta nerwowym skubaniem brzegu spódnicy. Pokręcił głową i kucnął przed nią, ujmując jej dłonie.
- Bells, nic mi nie będzie. To tylko kilka przecznic – powiedział spokojnie. Burknęła coś niezrozumiałego i wyrwała dłoń z jego uścisku, by wytrzeć niechciane łzy. Westchnął zniecierpliwiony i jedną ręką uniósł jej podbródek. – Bells, spójrz na mnie. Nic. Mi. Nie. Będzie. Jasne?
Po chwili milczenia pokiwała głową i spróbowała się uśmiechnąć. Pomógł jej wstać, po czym sięgnął po kurtkę i pocałował ją w czoło.
- Alice powinna wrócić za pół godziny. Zostałbym, ale umówiłem się z Rose, nie mogę tego odwołać – dodał, próbując się usprawiedliwić. Posłała mu piorunujące spojrzenie i machnęła na niego ręką.
- Idź, idź. Nie jestem aż taką sierotą. – Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale głos uwiązł jej w gardle. Uśmiechnęła się niemrawo, tamując kolejny atak płaczu. Emmett podrapał się po głowie i przez chwilę przestępował z nogi na nogę, jak gdyby nie potrafił zdecydować, co ma zrobić. W końcu spojrzał na nią niepewnie i wyszeptał:
- Naprawdę muszę uciekać. Nie daj im się złamać, siostrzyczko. – Kilkakrotnie puknął ją w czoło i natychmiast zrozumiała, o co mu chodzi.
- Dziękuję, braciszku – odpowiedziała. Mrugnął do niej i odwrócił się na pięcie, zamykając za sobą delikatnie drzwi.
Stała nieruchomo, spoglądając na miejsce, gdzie przed chwilą znajdował się jej brat. Po kilku sekundach, ciągnących się w nieskończoność, potrząsnęła głową i zaczęła sprzątać naczynia ze stołu. Jej wzrok zatrzymał się na portfelu Emmetta. Sięgnęła po niego i wybiegła z mieszkania, mając nadzieję, że jeszcze go złapie. Wiedziała dobrze, że trzymał tam wszystkie dokumenty i gdyby zatrzymała go policja, miałby kłopoty. Gdy dobiegła do ulicy, samochód brata właśnie znikał za rogiem.
- Zostawiłeś portfel – powiedziała cicho, bardziej do siebie, niż do niego.
Właśnie zawracała w kierunku budynku, gdy to usłyszała. Przeraźliwy pisk opon na śliskiej, lodowej powierzchni jej podjazdu. Było za późno na jakąkolwiek reakcję – siła uderzenia odrzuciła ją kilka metrów w tył. Nie zdążyła zasłonić twarzy, więc upadek był naprawdę bolesny. Przyłożyła dłoń do czoła i poczuła, jak po palcach spływa ciepła ciecz. Jej prawą rękę atakowały miliony ostrych igieł, ból był nieznośny. Wiedziała, co to oznacza – złamany nadgarstek. Podkuliła nogi i zaczęła drżeć. Nie miała siły wstać ani wołać o pomoc. Czuła, że opuszcza ją świadomość, zanim jednak całkowicie straciła przytomność, usłyszała huk zatrzaskiwanych drzwi i nerwowy krzyk:
- O ku***, Bello, nic ci nie jest?

***

Nie wiedział, co ma teraz zrobić. Niby powinien zawieźć ją na pogotowie, ale jeśli będzie nieprzytomna, to będzie musiał wypełnić formularze i podpisać je własnym nazwiskiem, a powinien pozostać anonimowy. Nie chciał jednak czekać, aż ta mała oprzytomnieje, bo po pierwsze nie miał na to czasu, a po drugie nie uśmiechało mu się brać odpowiedzialności za jej zamarznięty tyłek.
Wziął ją na ręce i zaniósł do samochodu, uważając, by nie urazić jeszcze bardziej nadgarstka. Gdy już ułożył ją na tylnym siedzeniu, przyłożył gazę do rany na głowie i owinął prowizoryczny opatrunek, następnie wyciągnął z bagażnika gruby koc i przykrył dziewczynę tak, by żadna część ciała nie wystawała poza jego obszar. Zamknął drzwi i obszedł samochód, żeby wejść do środka od strony kierowcy. Włączył silnik w celu ogrzania wnętrza auta i zaczął nucić pod nosem piosenkę, która chodziła mu po głowie przez cały dzień.
Minęło dobre pół godziny i zaczynał martwić się o swój akumulator, gdy dziewczyna jęknęła cicho i poruszyła zdrową ręką, próbując odsunąć od siebie koc.
- Tu jest za ciepło, Emmett – mruknęła. Wciąż miała zamknięte oczy. Uniósł brwi i odpowiedział z sarkazmem:
- Miło, że wstałaś, księżniczko.
Natychmiast zmieniła pozycję na siedzącą i złapała się za głowę, gdy zawirowało jej przed oczami. Kiedy doszła do siebie i uspokoiła swój oddech, spojrzała na mężczyznę z przerażeniem.
- Kim… kim jesteś?
- Z pewnością nie Emmettem. Zapnij pasy. – Przemilczał jej pytanie. – Muszę cię zawieźć do szpitala – dodał takim tonem, jak gdyby brzydziła go jej obecność.
Prychnęła z wyższością i podciągnęła kolana pod brodę, podeszwami butów opierając się o jasną tapicerkę. Obserwował ją spod przymrużonych powiek.
- Niedawno była czyszczo…
- Kim jesteś? – zapytała ponownie, przerywając mu wypowiedź. Zacisnął ręce na kierownicy, gdy wyjeżdżał z parkingu. Odezwał się dopiero w połowie drogi, do tego czasu nie odrywała od niego oczu i stukała nerwowo paznokciami w oparcie.
- Mogłabyś przestać? To cholernie wkurzające – warknął. Posłała mu gniewnie spojrzenie, ale położyła dłoń na udzie.
- Kim jesteś?
- Jezu, nie możesz sobie odpuścić? Cholernym Samarytaninem, który odwozi cię do szpitala, jeśli musisz wiedzieć.
- Ty… Ty prawie mnie zabiłeś! – rzuciła oskarżycielsko. Uśmiechnął się z pogardą i wziął ostry zakręt. Dziewczyna odbiła się od drzwi i syknęła z bólu.
- Naprawdę chcesz mnie zabić.
- Kusząca propozycja, ale dzisiaj nie mam na to czasu – wycedził, po czym otworzył z furią wibrujący telefon. – Słucham? Nie. Nie widzę takiej potrzeby. Nie ma mowy. Zadzwonię później. – Rzucił telefon na siedzenie pasażera i napotkał pytający wzrok Belli. – Czego?!
- Skąd wiedziałeś, jak mam na imię? – szepnęła niepewnie.
- Co? – Wyglądał na zdezorientowanego. Nie popełnił chyba takiego błędu, prawda? Nie, to byłoby całkowicie nieprofesjonalne, zupełnie nie w jego stylu. Szybko przewertował swoją pamięć w poszukiwaniu jakiegoś potknięcia, ale na nic nie natrafił. Machnął ręką, dając jej znak, że ma kontynuować.
Chrząknęła cicho i wyprostowała się w fotelu.
- Zanim zemdlałam, ty… nazwałeś mnie po imieniu.
Stracił panowanie nad kierownicą i w ostatniej chwili zatrzymał samochód, dosłownie centymetry przed przejściem dla pieszych. Jakaś staruszka spojrzała na niego z dezaprobatą i pogroziła mu laską. W międzyczasie Bella znalazła się na podłodze i rozpaczliwie szukała punktu podparcia, by wrócić na poprzednie miejsce. Mężczyzna odchylił się do tyłu, chwycił jej ramię i podciągnął brutalnie do góry.
- Zapnij pasy, do cholery – warknął. – Nie mam najmniejszej ochoty odpowiadać za twoją śmierć.
- To może naucz się jeździć – odpowiedziała poirytowana. – Wtedy na pewno nie będziesz musiał odwozić ludzi do szpitala.
- To był cholerny wypadek! – wrzasnął. Szatynka zacisnęła zdrową dłoń w pięść i walczyła z pokusą spoliczkowania nieznajomego. Odwróciła się w stronę okna i zaczęła udawać, że go nie dostrzega.
Zaczął stukać niecierpliwie w kierownicę, czekając na zmianę świateł. Po kilku sekundach utkwił wzrok we wstecznym lusterku, skąd miał idealny widok na dziewczynę. Nie była brzydka, nie mógł zaprzeczyć. Ale wydawała się zwyczajna. Nie powaliłaby go na kolana, gdyby minęła go na ulicy. Owszem, jeśli chodzi o figurę, nie mógł jej niczego zarzucić. Idealny kształt bioder podkreślał tylko szczupłe nogi dziewczyny. Nawet kasztanowe włosy, wyglądające teraz jak siedem nieszczęść, nadawały jej pewnego uroku. Dostrzegał jednak w twarzy brunetki coś, co go zniechęcało. Być może nieustannie smutne oczy, nijak nie pasujące do reszty, a może zawziętość, z jaką zaciskała usta w cienką kreskę. Być może pogarda dla niego, kryjąca się w zmarszczonych brwiach i zaróżowionych ze złości policzkach. Jedno było pewne – raczej się nie zaprzyjaźnią. Nie, żeby mu zależało.
- Przestań się na mnie gapić, z łaski swojej – wyrwała go z zamyślenia. – Mamy zielone.
Mruknął coś pod nosem i ruszył z piskiem opon, wywołując kolejne oburzone protesty ze strony pieszych.

***

Do szpitalnego parkingu dojechali w całkowitej ciszy. Pomógł jej wysiąść i, trzymając za łokieć, zaprowadził do głównego wejścia.
- Poradziłabym sobie sama – wycedziła.
- Nie wątpię – odparł, po czym otworzył przed nią drzwi i gestem ręki zapędził ją do środka.
- Zastanawiam się, jak osoba, której właściwie nie znam, może mnie tak bardzo irytować – mruknęła. Gdy nie uzyskała odpowiedzi, obróciła się dookoła własnej osi. Jedyne, co zobaczyła, to burza jasnych włosów, znikająca w oddali - mężczyzna właśnie wsiadał do samochodu.
- Bella? Co się stało? – Poczuła na ramieniu ciepły, znajomy dotyk. Jej policzki natychmiast pokryły się najgłębszym odcieniem czerwieni, zaczęła szybciej oddychać. Stała twarzą w twarz z ucieleśnieniem swoich marzeń i, na Boga, płytki oddech i krew spływająca z czoła nie były najlepszym afrodyzjakiem. – Bello? – Pomachał jej ręką przed oczami. Potrząsnęła głową i spróbowała się uśmiechnąć.
- Witaj, Edwardzie – wymamrotała z zaciśniętymi zębami. Zmarszczył brwi i przyjrzał się jej ranie.
- No tak, dlaczego nie dziwi mnie fakt, że tu jesteś? W co uderzyłaś tym razem? – zapytał, powstrzymując chichot. Rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie, więc chrząknął tylko i zaczął rozwiązywać opatrunek na jej głowie. – No więc?
- Miałam… uhm… bo widzisz… eee… uderzyłam w… - Zastanawiała się nad odpowiedzią, nie spuszczając go z oczu. Egzaminował jej nadgarstek i mruczał pod nosem niezrozumiałe dla niej słowa. Po chwili podniósł głowę i spojrzał na nią z wyczekiwaniem. Odetchnęła głęboko. – Spadłam ze schodów.
- Kto cię tu przywiózł? – zapytał podejrzliwie, po czym opuszkami palców zaczął wodzić po jej złamaniu. Zadrżała.
- Przyjechałam taksówką – skłamała. Nie uwierzyłby jej, gdyby opowiedziała mu, co naprawdę się wydarzyło. Zwłaszcza, że sprawca jej aktualnego stanu zniknął, gdy tylko znaleźli się wśród ludzi, więc na dobrą sprawę nikt go nie widział. Jedynie odniesione obrażenia utwierdzały ją w przekonaniu, że tajemniczy facet istniał naprawdę.
- A to? – Wskazał na jej czoło. – Jak opatrzyłaś głowę ze złamaną ręką? I to tak profesjonalnie?
No to klops. Tego nie potrafiła już wytłumaczyć.
- Taksówkarz miał w samochodzie apteczkę.
- Cóż za uczynny taksówkarz – szepnął sam do siebie, ale nie umknęło to jej uwadze. Wyciągnął z kieszeni kitla przedmiot, który wyglądał jak długopis. Uniósł jej podbródek, kliknął włącznikiem urządzenia i skierował strumień światła prosto w jej oczy. Zamrugała gwałtownie i próbowała się odsunąć. – Bello, stójże spokojnie. Prawdopodobnie uniknęłaś wstrząśnienia mózgu, ale lepiej się upewnić. To nie są żarty – dodał, gdy zobaczył wyraz twarzy brunetki. Skrzywiła się, ale pokiwała głową ze zrezygnowaniem. Położył rękę na jej ramieniu i poprowadził w głąb korytarza.

***

- Wszystko w porządku, ale powinnaś wrócić tu za jakiś tydzień. Po drodze wstąp do apteki i kup bandaże, opatrunek należy zmieniać średnio co dwa dni – powiedział monotonnym głosem. Z jej ust wymknęło się niechciane ziewnięcie, była naprawdę zmęczona.
- Tak jest, panie doktorze.
- Bello, to nie są żarty – upomniał ją i pokiwał groźnie palcem, jednak na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Edwardzie, jestem gotowa. – W ich kierunku zmierzała blond piękność. Bella przygryzła wargę i obejrzała potencjalną konkurentkę od stóp do głów. Jej włosy w niektórych miejscach przybierały odcień dojrzałej pszenicy, bujne pukle spływały po ramionach. Miała twarz usianą piegami, z drobnym, zadartym nosem i pełnymi wargami. Reszta jej ciała była równie doskonała, co twarz, a nogi zdawały się dosięgać nieba. Brunetka zamrugała kilkakrotnie, próbując wymazać ten obraz ze szpitalnego korytarza. Niestety, blondynka nadal tam stała, co więcej, spoglądała na nią z wyraźną pogardą.
- Świetnie. Bello, poznaj Tanyę, moją narzeczoną. – Edward wskazał na dziewczynę i na jego twarzy zagościł promienny uśmiech. Ujęła jego wyciągniętą dłoń i wtuliła się w jego bok. Bella przełknęła głośno ślinę i zaczęła zastanawiać się, czy to wszystko jest prawdą. Może po prostu za chwilę obudzi ją ten przeklęty budzik i znów wstanie do tej przeklętej pracy, wciąż marząc o nieosiągalnym, przeklętym, ale mimo wszystko wolnym Edwardzie. Dlaczego Alice nie wspomniała, że jej własny brat się zaręczył?!
- Narzeczoną? – wydukała. – Gratulacje.
- Tak, pobierzemy się, gdy tylko skończę rezydenturę – odpowiedział lekko, nie odrywając wzroku od blondynki. – Chyba dostałaś zaproszenie na ślub?
- Och, nie… niestety nie. – Czuła, że utkwiła jej w gardle gula pełna goryczy i bólu, której nie potrafiła przełknąć.
- Edwardzie, nie wiedziałam, że do twojego liceum chodziły same sieroty – rzuciła blondynka. Jej głos przypominał dźwięki wydawane przez koty podczas marcowania. Bella zacisnęła pięści, po raz kolejny wbijając paznokcie w skórę. Syknęła gniewnie, ale gdy spojrzała na Edwarda, opadł jej cały zapał do walki. Stał tam i patrzył na nią z wyższością, kiwając jedynie głową. Więc myślał o niej dokładnie to samo. Cóż, przynajmniej nie ma czego żałować.
- Zmizerniałaś, Bello – powiedział w końcu. Czuła, że zaraz wybuchnie. Naprawdę był takim ignorantem?
- Och, może dlatego, że tydzień temu zmarł mój ojciec? – warknęła. W oczach Edwarda pojawił się błysk, a jego twarz natychmiast zbladła.
- Bello, tak mi przykro. Słyszałem coś od Alice, ale… Gdybym tylko mógł ci jakoś pomóc…
- Wiesz co, Edwardzie? – spojrzała na niego ze złością. – Nie potrzebuję twojej pomocy. Już nie.
Odwróciła się na pięcie i wybiegła z szpitala. Jej odejściu towarzyszył jedynie nerwowy chichot blondynki. Gdy znalazła się na świeżym powietrzu, kucnęła przy ścianie i zaczęła gwałtownie oddychać. Zakryła twarz dłońmi.
- Czekałam na ciebie wystarczająco długo – wyszeptała bezgłośnie. Czuła, jak jej serce wyrywa się z klatki piersiowej, pozostawiając za sobą krwawiącą, ziejącą pustkę. Przez chwilę zapomniała o oddychaniu, więc łapała teraz gwałtownie powietrze, modląc się o to, by nie zemdleć. Jej oddech zaczął się powoli wyrównywać, więc zamknęła oczy i wsadziła głowę między kolana. Po kilku minutach oderwała się od ściany i słabym krokiem ruszyła w kierunku postoju taksówek. Ku jej zdumieniu, na parkingu czekał umięśniony brunet.
- Nie potrafisz obejść się bez szpitali, prawda? – zapytał, kryjąc zmartwienie.
- Emmett! – Rzuciła mu się w objęcia i zaczęła szlochać. Do złamanego serca doszedł jeszcze miażdżący ból nadgarstka. Emmett pogłaskał ją po głowie.
- Już dobrze, już dobrze.
Otworzył dla niej drzwi od strony pasażera, po czym wskoczył za kierownicę i wycofał samochód z parkingu.



*Niech ci ziemia lekką będzie (łac.)



No, to gwoli zakończenia, pierwszy rozdział był długi, ale składam to na karb mojej wyjątkowo płodnej weny, przynajmniej sobie poczytaliście.

Za opiniodajne komentarze sprezentujemy Wam Jaspera w samych skarpetkach lub Jacksona bez skarpetek. Wasz wybór Wink

Ave, w imieniu moim i cudzym, znaczy się Pernix,
Motyl.


Post został pochwalony 3 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Pią 20:22, 27 Lis 2009, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
kamosoka
Człowiek



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 93
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: Pią 16:31, 20 Lis 2009 Powrót do góry

Madam butterfly, to, że podpisujesz się pod tym razem z Pernix,
jest już najlepszą rekomedacją dla tego opowiadania.

Pierwszy rozdział niezwykle intrygujący, kim jest Jasper?????tak wiem,
że na pewno nie napiszesz tego, mam sobie grzecznie poczekać na
rozwoj wydarzen:)

Podoba mi się, że Bella nie będzie z Edwardem, w końcu coś innego.
Szkoda, że tak od razu zaznaczyłaś, że rozdziałynie będą się pojawiac
często, gdyz jak coś mi się spodoba to chcę szybko i duzo :P


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Kaaś
Nowonarodzony



Dołączył: 09 Wrz 2009
Posty: 19
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ciepłe i (nie) przytulne piekło.

PostWysłany: Pią 16:54, 20 Lis 2009 Powrót do góry

Czekałam na to opowiadanie od około dwóch miesięcy. Doczekałam się.
Czy się zawiodłam? W życiu! Rozdział bardzo długi i przedstawione jest dość dużo informacji, by sądzić, że niedługo poznamy drugiego z głównych bohaterów (albo i już go poznaliśmy - kto to wie? Tylko autorki kochane;) )
Biedna Bella. Nie dość, że zmarł jej ojciec (do tego dopiszę - biedny Emmett), to jeszcze przeżywa zawód miłosny. Oby nie było więcej takich cholernych problemów, ale tego nie można obiecać, w końcu to fanfic, tu się coś musi dziać... Prawda?
Scena w samochodzie - miód. Tylko skąd, do jasnej ciasnej, ten mężczyzna znał imię Isabelli? Hmm? Czyżby moja teza się sprawdzała? Oby nie. Albo tak... Byłaby to miła odmiana.
Edward i Tanya - nie toleruję ich. To znaczy parą niech sobie będą, chodzi mi o osobowości przedstawiane w opowiadaniach. A u Meyer Ed całkiem leży (dobrze, że nie ma tutaj Agi - miałabym po głowie - a może będę miała? Reszta użytkowniczek mnie zlinczuje). I co tu więcej do tego napisać... Po prostu miałam zaciesz na twarzy, jak Edek mówił, że Tanya to jego narzeczona. Odmiana, a Bella wreszcie znajdzie sobie kogoś normalnego. Prawda? Prawda :)

Madam, styl masz przepiękny i widać, że wczuwasz się w postacie, które naprawdę lubisz. Tak trzymać! Ja niestety tak nie potrafię i wychodzą mi flaki z olejem. Serio. Ale co się będę użalać nad sobą - trochę nad twoim stylem trzeba się pomęczyć. Jak już mówiłam, piszesz świetnie - nie widziałam błędów, co oznacza, że albo naprawdę jesteś dobra w te klocki, albo miałaś dobrą betę (i pomimo tego jak to zdanie zabrzmiało, nie twierdzę, że nie jesteś dobra w te klocki. Przepraszam, po prostu z tego szczęścia nie wiem, co pisze już). Tak więc (wiem, tak się zdania nie zaczyna) - gratulacje. Odwaliłyście kawał dobrej roboty i gratuluję wam tego.

A teraz z trwogą będę oczekiwała tydzień na kolejny rozdział i mam nadzieję, że Pernix niedługo doda także coś swojego, abym mogła się porozwodzić nad treścią Wink

Pozdrawiam,
Kaaś.

PS: Ufam waszemu Jasperowi :* Haha ;D

[Za wszelkie błędy przepraszam i błagam o wybaczenie moje Guru :)]

EDIT: Teraz doszłam do wniosku, że kierowca samochodu to mógł być Mike Newton. Tą myśl podsunęła mi pani P, która niedawno wysunęła tą tezę. Wink W sumie to nie byłoby takie głupie. Nigdy nie lubiłam Mike'a xD


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Kaaś dnia Sob 11:43, 21 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
MissCullen
Nowonarodzony



Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 17:01, 20 Lis 2009 Powrót do góry

Opowiadanie świetnie się zaczyna, dość intrygująco, bo inaczej i z chęcią będę czekać na kolejne rozdziały. Krótki wstęp autorek też miał w tym swój udział :)
Em jako kochający brat i Alice broniąca Belli jak lwica przed napastliwym tłumem - to mi się podoba! Natomiast Tanya... Tanya okazała się zwykłą su**. Tu jest tego potwierdzenie:
Cytat:
Edwardzie, nie wiedziałam, że do twojego liceum chodziły same sieroty

Pytanie za sto punktów: skąd ta flądra wiedziała, że Bella chodziła z Edziem do liceum?
Co do Edwarda... zachował się trochę chamsko w stosunku do Belli, poza tym powinien usadzić swoją "narzeczoną" i kazać jej zamknąć jadaczkę. Nie wiem, czy takim go wykreowałyście, czy to może przy ukochanej stał się takim dupkiem, ale zapewne dowiemy się tego w dalszych rozdziałach. Póki co, nie lubię Edwarda.
Weny życzę i pozdrawiam
MissCullen.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Pią 17:29, 20 Lis 2009 Powrót do góry

Aaaaaaaaaaa!
Ło matko Very Happy

No dobra, może nie jest to najlepszy początek komentarza. Nawet nie może, a raczej na pewno, ale prawie zaczęłam podskakiwać na moim niezbyt wygodnym krzesełku, gdy zobaczyłam to opowiadanie. Dzisiaj na fizyce (bardzo odpowiedni czas na myślenie, prawda?) przypomniałam sobie, że madam mówiła, gdy się głupio zapytałam, choć w podpisie data widniała, kiedy to opowiadanie będzie opublikowanie. I właściwie od godziny 9 coś niecierpliwiłam się, byle tylko wrócić jak najszybciej do domu i czatować na to opowiadanie.

Czasami mam tak, że rozpisuję się nie na temat, więc proszę mi wybaczyć to, co napisałam wyżej Laughing.

Choć wiedząc, że to opowiadanie, a przynajmniej w połowie czy jak się tam podzieliłyście, napisała madam butterfly, musiałam przyznać, że sam tytuł jeszcze bardziej zachęcał mnie do wejścia tutaj, zresztą podsycał moją ciekawość już wtedy, gdy widziałam go w podpisie.

Z twórczością i Twoją, Pernix (cholera, prawie napisałam Pernixie xD, ale pamiętam, że pisałaś, że Ciebie się nie odmienia Laughing), i Twoją, madam, miałam już styczność i muszę powiedzieć, że obie piszecie świetnie. Więc co może wyjść, gdy połączycie siły? Hm, no zaraz się dowiem ^^

Przeczytałam wstęp - włączając tym samym piosenkę, którą poleciłyście i która spodobała mi się od pierwszych nut, mimo że raczej gustuję w czymś... nieco innym - i w połowie menie zachęciło, a w połowie nie. Przede wszystkim, dlaczego nie ma żadnych oznaczeń? "odkrywa w sobie nieznane dotąd skłonności" - o to mi chodzi, to nie będzie AH, prawda? Prawda, że nie będzie? Laughing Ostatnio Ff-ów bez wampirów nie lubię, raczej wybieram te z wampirami i mam nadzieję, że tutaj także się pojawią.

*Włącza jeszcze raz piosenkę i w końcu zaczyna czytać*

Tak się zastanawiam, dlaczego zaczęłaś pisać od myślnika. To jest wypowiedź księdza?

Cytat:
Wyszeptała nieme „dziękuję” i z gracją baletnicy wskoczyła do środka.

Ech, no zawsze musi się trafić coś takiego. Jak nie chochlica, jak nie marmurowy posąg, jak nie pantałyk, to baletnica Rolling Eyes

Cytat:
Ku jej rozczarowaniu, łagodne prośby nie przyniosły efektu

Czy ten przecinek naprawdę jest tutaj potrzebny?

Cytat:
Ech, co ja mówię, przecież taka duża już z ciebie pannica! – dodał, ale natychmiast spoważniał. – Tak mi przykro…

Pannica? Shocked
Em, skoro spoważniał, miało to być zapewne jakoś żartem mówione, ale ni cholery mi to tutaj nie pasuje. A druga część dialogu, mam na myśli "Tak mi przykro", brzmi tak sztucznie, że... Wyobraziłam sobie udawany entuzjazm kogoś, a później nagłą zmianę tonu i takie przeciąganie słów.

Cytat:
Spojrzeli po sobie z ulgą.

Nie pasuje mi to, strasznie dziwnie brzmi.
Spojrzeli na siebie z ulgą. ?

Cytat:
Gdyby skorzystać z tej opcji, jak nic, bylibyście jeszcze dzisiaj w domu.

Ten przecinek po 'nic' to po co? Jako wtrącenie? Hm, na takie mi to nie wygląda. Poza tym tę drugą część zapisałabym tak:
(...)jak nic jeszcze dzisiaj bylibyście w domu
ale to tylko kwestia gustu Wink
Mogłabym się przyczepić do wytłuszczonej części - skoro w drugiej części zdania jest czasownik osobowy, w pierwszej napisałabym "gdybyście skorzystali".

Ogólnie Emmett trochę zbyt dużo mruczy pod tym nosem Wink. Jest bratem Belli, tak? Cóż, patrząc na to, jak na śmierć ojca zareagowała Bella, jego reakcja jest wręcz obojętna, jakby to po nim spłynęło. Martwi się tylko o Belle, przynajmniej takie odbieram wrażenie, i tylko ona się liczy.

Cytat:
- Dziękuję, braciszku – odpowiedziała. (...) Stała nieruchomo, spoglądając na miejsce, gdzie przed chwilą znajdował się jej brat.

brat-braciszku. Trochę się gryzie, mimo że między tymi zdaniami znajduje się jedno inne zdanie.

Cytat:
- Kim... kim jesteś?

Mnie się wydaje, że drugie 'kim' z dużej. Dlaczego? Bella się zacina, fakt, ale po pierwszym "kim" ponawia próbę i jakby znowu zaczyna nowe zdanie. Poza tym, gdybyś zostawiła to tak, byłoby to niekonsekwentne. Chyba na początku napisałaś coś w tym stylu, tylko na odwrót, bodajże było to powtórzone słowo 'albo'.

Cytat:
Szatynka zacisnęła dłonie w pięści i walczyła z pokusą spoliczkowania nieznajomego.

Biorąc pod uwagę fakt, że jeden z jej nadgarstków był złamany, jest to trochę dziwne. Myślę, że ból jednej z rąk nie pozwolił jej na złożenie palców w pięść, przynajmniej nie tych tej bolącej ręki ^^

No i skończyłam czytać pierwszy rozdział.

Był strasznie długi, mogłaś robić to na dwa rozdział, ale wtedy, najprawdopodobniej, w pierwszym pokazałabyś nam sam bardzo oklepany motyw przeprowadzki. Ogólnie rozdział byłby bardzo nudny, gdyby nie pojawienie się, jak mniemam, Jaspera. W wielu opowiadaniach pojawia się wspomniany przeze mnie motyw przeprowadzki. Często, aby rozwinać lub w ogóle wprowadzić jakąkolwiek akcję, autor opowiadania decyduje się na to. Trochę mnie to odrzuca, ale mogę czytać wszystko, co tylko wyjdzie spod Twoich (i Pernix) rąk. Twój styl... Okej, wrócimy do tego później.

Powiedziałam już o przeprowadzce, więc przypomina mi się jedna z rzeczy, które przeczytałam.
Emmett powiedział coś o wracaniu do Bostonu. Mnie się wydawało, ze oni cały czas mieszkali w Forks, po to dom sprzedawali itd. Czyżby coś mi umknęło i ów dom zamieszkiwał jedynie ich ojciec?

Co do Twoich (Waszych) bohaterów...
Lubię postać Alice, tutaj nie jest za bardzo odmieniona, więc także, powiedzmy, przypadła mi do gustu. Podoba mi się w Emmecie to, ze troszczy się o Bellę. Edward jako... ktoś trochę oschły? Tak, podoba mi się. Tym bardziej, że jest z Tanyą. Mam nadzieję, ze nie rzuci jej dla Belli. Chociaż... Mam wrażenie, że jej drogi skrzyżują się z Jaspera Wink. Już w "Banku Tekstów" pisałaś, podając tytuły opowiadań, ze lubisz parowanie Jaspera z Bellą. Wtedy sobie pomyślałam, ze wpadniesz na pomysł napisania opowiadania z nimi, a raczej o nich, takiego, który skupiałby się na nich przede wszystkim.

Poza tym, i co najważniejsze.
Nieważne, co i o czym byście tutaj pisały, czy podobałoby mi się to czy też nie, i tak czytałabym to. Dlaczego?
Bo czułam się tak, jakbym stała gdzieś obok, oglądała wszystko albo, co lepsza, była jednym z bohaterów. Wszystko zostało świetnie opisane. I choć zachowanie belli z początku wydawało mi się być trochę wyolbrzymione, opisywanie wszystkiego w taki sposób jak Wasz pozwoliło mi na wczucie się w jej postać. Naprawdę świetnie oddałyście emocje.

Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział. Myślę, że te dwa tygodnie będę musiała wytrzymać. Przede wszystkim ciekawi mnie postać Jaspera i to, co, jakby, za sobą skrywał, dlaczego chciał zostać anonimowy. Poza tym chciałabym poznać te, hm, zdolności Belli. I... tak sobie myślę i patrząc na to, że zobaczyła swojego ojca (bo chyba zobaczyła, skoro okno zostało otwarte, prawda?), to może naprawdę go widziała? Hm... Po części mam nadzieję, ze te nieznane zdolności nie będą z widzeniem ducha jej ojca związane, gdyż sama znalazłam świetny Ff o tejże tematyce po angielsku i planuję kiedyś, w przyszłości podjąć się jego tłumaczenia, żeby poćwiczyć mój angielski, któremu te ćwiczenia się przydadzą (masło maślane?), ale z drugiej strony - może być ciekawie Wink

Hm, no i umiliłyście mi czas i mój zły humor trochę mi odszedł. Fajnie jest nie iść na premierę i nie być pewnym, czy w ogóle NM zobaczy się na wielkim ekranie, prawda? Wink

Pozdrawiam i życzę [link widoczny dla zalogowanych],
Rath

P.S., Jacksona poproszę bez. Bez skarpet, oczywiście Laughing Laughing


Post został pochwalony 1 raz

Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Pią 17:31, 20 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Anex Swan
Wilkołak



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^

PostWysłany: Pią 18:28, 20 Lis 2009 Powrót do góry

madam butterfly Edward lekarzem?! Hm... ok, ale ja chcę Jaspera! * krzyczy i wali o blat biurka* Co do ff to bardzo spodobał mi się tytuł, między innymi dlatego tu weszłam, potem spojrzałam na autorkę, i tu jakbym mogła tego nie przeczytać! Opowiadanie jest gładko napisane ciekawa fabuła, żal mi Belli. Taka twórczość to skarb! Bardzo nie ucieszyło, że forumowicze wstawiają coraz bardziej oryginalne opowiadania, dzięki temu mam co czytać i komentować. Emmett taki opiekuńczy, jej takiego jeszcze nie znałam Wink Czekam na rozwój wydarzeń, ponieważ po jednym rozdziale nie da się dużo napisać. Rozdzialik rzeczywiście długi, ale nikomu to nie przeszkadza, dla nas - czytelników, to nawet lepiej. Piosenka, którą wstawiłyście jako podkład bardzo dobrze oddaje klimat opowiadania, a i mi przypadła bardzo do gustu. Przez was słucham teraz tej piosenki w kółko! Kwadratowy Życzę dużego wena, sporo czasu na pisanie i poczucia humoru. Żeby te rozdziały dalsze były jeszcze piękniejsze od poprzedniego. ( choć nie wiem czy tak się jeszcze uda wam zrobić. ) Z niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział.

Pozdrawiam Anex Twisted Evil


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Pią 21:54, 20 Lis 2009 Powrót do góry

Nie wytrzymałam, musiałam wejść :), jak Lucyfer sam z siebie zaproponował mi wejście do netu ^^
Nie będę tego nadużywała, bo mamy ograniczoną ilość przesyłania danych. (nadal komórkowy pakiet)
Króciutko:
Cieszę się, że nasz duet tak entuzjastycznie został przyjęty, ciekawe, czy ja tego nie spieprzę drugą częścią :D madam miała trudne zadanie, bo musiała ropocząć. Mnie ma przyjść w udziale końcówka, a epilog napiszemy wspólnie. Dodam tylko, że opowiadanie będzie czystym humanem, wybaczcie brak świecących wampirów i zmiennokształtnych. Piszemy na zmianę, prowadząc akcję według wspólnie układanego planu, ale każda z nas pozwala sobie na inwencję i własne pomysły.
Madam cudnie nas przedstawiłaś, jestem dumna i cały czas uśmiechałam się do tych komentarzy. :)
Dzięki Angie, że stoisz przy naszym boku. :)


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
niobe
Zły wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 481
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 96 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 23:47, 20 Lis 2009 Powrót do góry

W końcu się doczekałam. Powiem tak po Waszym duecie miałam duże oczekiwania i po części zostały spełnione i to nawet z nawiązkę, ale tylko po części.
Zacznę może wyjątkowo od części językowej. Ślicznie napisane, naprawdę z wyczuciem. Trudna tematyka wymaga dużej sprawności językowej. Poza tym przedstawienie śmierci osoby bliskiej, mimo że momentami był to popularny temat na forum, to trudna sytuacja do opisania. Wy sobie pięknie poradziłyście. Bez zbędnych dramatów, z wyczuciem i z dużym pokładem emocjonalnym. Samym wykonaniem jestem zachwycona.
Jeśli idzie o treść, to nie ja po prostu nie mogę zdzierżyć Belli i Jaspera, a to będzie Wasz główny wątek jak wnioskuję z okładki. Wybaczcie, ale ja ma po prostu uczulenie na to. Poza tym każde negatywne przedstawienie Tanyi mnie zniechęca. Potem Edward. Powiem tak: obiektywnie, postać świetnie przedstawiona, miodzio po prostu, ale dla mnie to nie do zniesienia. Kurna no! Wiem, wiem jestem ograniczona, ale naprawdę nic nie mogę na to poradzić. Plusem jest na pewno Alice i Emmett, postacie bardzo pozytywnie przedstawione, oboje stoją przy Belli w każdej sytuacji. Dodatkowo mam słabość do Emmettta występującego w roli brata Belli Wink Na pewno przeczytam kolejne części, ale jak mnie przekonacie do pary B&J to będę Wam biła pokłony do końca świata ^^
Pozdrawiam
niobe

P.S. Pernix wracaj tu szybko bo ja już tęsknię Sad


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez niobe dnia Pią 23:47, 20 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
P1L34T
Nowonarodzony



Dołączył: 24 Lut 2009
Posty: 41
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 11:22, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Nienawidzę Tanyi. Jak o niej i Edwardzie czytałam to mi się nasuwały niecenzuralne słowa. W pewnnym momencie miłam ochotę jej kark skręcić. I coś mi się zdaje, że Edwarda też nie polubię. Wyrazy współczucia dla Alice.
Przepraszam, że tak bez wstępu piszę, ale nie mogłam się powstrzymać od obsmarowania tej pary.
Co do tajemniczego kierowcy - podobnie jak niektóryym przedmóczyniom wydaje mi się, że to Jasper, ale kiedy się nad tym dłużej zastanowiłam nasunął mi się Mike Newton(?!). Mam jednak nadzieję, że to nie będzie on.
Niepokoi mnie trochę to pojawianie się Charlie'go. Poczekam jednak z wystawianiem opinii jeszcze trochę. Konkretniej - aż dowiemy się czy to duch czy halucynacje.
Styl opowiadania całkiem niezły, miło się czyta, nie zauważyłam jakiś rażących błędów(nie rażących również).
Ogólnie - póki co podoba mi się, jednak czekam na rozwój akcji. Pozadrawiam P1L34T


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 11:56, 21 Lis 2009 Powrót do góry

To ja może uskutecznię jakieś odpowiedzi autora, wypadałoby tak zrobić Wink
Chociaż aktualnie, po wczorajszym enemefie, wciąż mam przed oczami Jaspera, który nie wygląda, jakby mu wsadzili kijek w tyłek, co więcej, jest mistrzem dowcipnej riposty, więc z logicznymi odpowiedziami może być ciężko ^^

Przede wszystkim dziękuję Wam, że tak dobrze przyjęłyście nasz, Pernixowy i mój, projekt, mimo wielu 'ale' z Waszej strony. Pierwsze części są zawsze najtrudniejsze, dlatego sama sobie napędziłam stracha, jak widać niepotrzebnie.

Pozwolicie, że ogarnę wszystko razem, bo gdybym miała odpowiadać po kolei i szczegółowo na każdy komentarz, odpowiedź byłaby dłuższa od rozdziału Twisted Evil

Jak już zdążyłam zauważyć dawno temu, nie lubicie, kiedy z Tanyi robi się sukę. I doskonale o tym wiedziałyśmy, ale nikt nie pasował nam do tego obrazka, bo w końcu to Tanya była zadurzona w naszym przecudownym Edziu. Tak, jasne, była też Jessica i Lauren, ale umówmy się, to już zupełnie inna liga. Wiem też, że większości z Was nie spodobał się obraz takiego Edwarda, ale cóż ja za to mogę. Taka była nasza wizja i teraz tego nie zmienimy, nawet, gdybyśmy chciały. Poza tym to dopiero początek, kto wie, co jeszcze może się wydarzyć.
Muszę odnieść się bezpośrednio do komentarza Rathole, bo to ona najwięcej nam nabruździła. ^^ Rath, z niektórymi błędami wytkniętymi przez Ciebie się nie zgadzam, ale mimo wszystko dziękuję, że w ogóle chciało Ci się je wypisywać. Wink
Cytat:
W wielu opowiadaniach pojawia się wspomniany przeze mnie motyw przeprowadzki. Często, aby rozwinąć lub w ogóle wprowadzić jakąkolwiek akcję, autor opowiadania decyduje się na to. Trochę mnie to odrzuca, ale mogę czytać wszystko, co tylko wyjdzie spod Twoich (i Pernix) rąk.

Ależ tam nie było żadnej przeprowadzki. Oni od paru dobrych lat mieszkają w Bostonie, bo w tamtych okolicach pokończyli studia i tam postanowili zostać. Charlie mieszkał sam w Forks, a skoro nie mieli zamiaru wracać do Forks, to co mieli zrobić? Wink Nawet nie myślałyśmy o tym w kontekście przeprowadzki... A poza tym gryzie mnie jakoś ostatnie zdanie tej wypowiedzi. Nie wiem, być może jestem wyczulona na tym punkcie, ale, do jasnej Anielki, renoma autora nie oznacza, że trzeba czytać nawet największy gniot, który wyjdzie spod jego ręki. Nie zrozum mnie źle, Rath - cieszy mnie ogromnie, że to czytasz, bo cenię sobie Twoją opinię na ten temat, ale po prostu nie rozumiem takiego toku myślenia. Nie zmuszaj się do czytania rzeczy, które Cię nudzą, tylko dlatego, że napisał to ktoś, kto pisze w miarę dobrze i ciekawie.
Cytat:
Twój styl... Okej, wrócimy do tego później.

W tym momencie zaczęłam się bać i boję się do teraz, bo myślę, że chciałaś mnie za coś opieprzyć i w końcu tego nie zrobiłaś. Wink
Cieszę się jednak, że ogólne wrażenie zatarło wszystkie wątpliwości i że wrócisz tu za dwa tygodnie. Może część Pernix przypadnie Ci do gustu bardziej. Wink Dzięki wielkie za kisiel, przyda się, jak zwykle.

Anex Swan napisał:
Życzę dużego wena, sporo czasu na pisanie i poczucia humoru. Żeby te rozdziały dalsze były jeszcze piękniejsze od poprzedniego. ( choć nie wiem czy tak się jeszcze uda wam zrobić. )

Musiałam wkleić tu ten cytat, bo zrobiło mi się naprawdę cieplutko na serduszku. Dziękuję szczególnie za to zdanie w nawiasie, bo po prostu warto jest czytać takie rzeczy i wiedzieć, że robienie czegoś, co uwielbiasz, przynosi jakiś pozytywny odzew. Boże, co za masło maślane. ^^

niobe, niczego nie obiecuję, ale może nasz Jasper jeszcze Cię zaskoczy i w końcu przekonasz się do tego paringu. Oby, bo niedobrze byłoby, gdybyś męczyła się przy czytaniu. Zresztą, nic jeszcze nie wiadomo, nasze plany mogą legnąć w gruzach i koncepcja całkowicie się zmieni. Nigdy nie wiadomo. Wink

Co do tajemniczości naszego tajemniczego pana, to właśnie po to jest tajemnica, żeby było tajemniczo. Wink No.

P, podziękuj Lucowi za przyzwolenie, koniecznie Twisted Evil. Trochę bałam się, że pogryziesz mnie za ten wstęp, w końcu powstał bez Twojej autoryzacji, ale po raz kolejny niepotrzebnie się obawiałam, prawda? Ja chyba w ogóle powinnam iść na jakąś terapię antystresową, bo skoro tak się męczę przy czekaniu na opinie, to na maturze po prostu zemdleję, albo, co gorsza, zejdę im na krześle. Wink Podłączam się do Pernix, mówimy nie świecącym wampirom. Idziemy na łatwiznę i piszemy po ludzku. Za to czekają Was inne atrakcje.

To chyba tyle, Jacksony i Jaspery lecą do tych, co ich sobie zamówili, a my czekamy na więcej życiodajnych kiśli Wink

Ave,
Motyl.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez madam butterfly dnia Sob 12:00, 21 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rathole
Dobry wampir



Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 146 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.

PostWysłany: Sob 12:18, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Choć o tekście zbyt dużo do powiedzenia już nie mam, pozwolę sobie wyjasnić jeszcze kilka rzeczy, nawiązując do wypowiedzi madam. No, właściwie tylko do jej wypowiedzi.

madam butterfly napisał:
Rath, z niektórymi błędami wytkniętymi przez Ciebie się nie zgadzam, ale mimo wszystko dziękuję, że w ogóle chciało Ci się je wypisywać Wink.

No, to tak do końca błędy nie były. Te dwa (?) przecinki mi się jakoś w oczy rzuciły, no, ale skoro jednak błędem nie są, to przepraszam, a reszta, szczególnie ten tekst z ręką, jakoś mi logicznie nie grał Wink
mb napisał:

Cytat:
W wielu opowiadaniach pojawia się wspomniany przeze mnie motyw przeprowadzki. Często, aby rozwinąć lub w ogóle wprowadzić jakąkolwiek akcję, autor opowiadania decyduje się na to. Trochę mnie to odrzuca, ale mogę czytać wszystko, co tylko wyjdzie spod Twoich (i Pernix) rąk.

Ależ tam nie było żadnej przeprowadzki. Oni od paru dobrych lat mieszkają w Bostonie, bo w tamtych okolicach pokończyli studia i tam postanowili zostać. Charlie mieszkał sam w Forks, a skoro nie mieli zamiaru wracać do Forks, to co mieli zrobić? Wink Nawet nie myślałyśmy o tym w kontekście przeprowadzki...

Nie? A ja cały czas myślałam, że oni mieszkali w Forks i przeprowadzają się do Bostonu Laughing. Chyba jeszcze raz to będę musiała przeczytać, ale dopiero wtedy, gdy NM zobaczę, czyli we wtorek, bo przez enemef, na którym mnie nie było, nie dam rady się na niczym skupić i widocznie kilku rzeczy nie zrozumiałam Wink No, ale w sumie teraz, gdy się bardziej nad tym zastanawiam - skąd znała np. Edwarda? raczje musiała go tam poznać.

mb napisał:
. A poza tym gryzie mnie jakoś ostatnie zdanie tej wypowiedzi. Nie wiem, być może jestem wyczulona na tym punkcie, ale, do jasnej Anielki, renoma autora nie oznacza, że trzeba czytać nawet największy gniot, który wyjdzie spod jego ręki. Nie zrozum mnie źle, Rath - cieszy mnie ogromnie, że to czytasz, bo cenię sobie Twoją opinię na ten temat, ale po prostu nie rozumiem takiego toku myślenia. Nie zmuszaj się do czytania rzeczy, które Cię nudzą, tylko dlatego, że napisał to ktoś, kto pisze w miarę dobrze i ciekawie.

Będę chyba na głos przed wysłaniem wiadomości czytać. Nie, źle mnie zrozumiałaś.
Miałam, hm, dalej mam, styczność z Lykainą Pernix i Twoimi: Dei Ex Machina i Błądząc... i trochę znam już Wasz styl i pomysły* i wiem, że po połączeniu Waszych sił (i w pojedynkę również) żaden gniot spod Waszych rąk nie wyjdzie. I hej, czy ja powiedziałam, że mi się to nie podoba, że mnie to nudzi? Nie. Nie mogłabym czytać tego, ba, nawet nie prodoukowałabym takiego komentarza - napisałabym po prostu, że jestem na nie i wyjaśniła dlaczego. A przecież nic takiego nie zrobiłam i czekam na ten piątek, bo chcę poznać tego Jaspera. I możesz mieć pewność - nikt mnie do niczego zmuszać nie będzie, sama tutaj przyjdę.


mb napisał:
Cytat:
Twój styl... Okej, wrócimy do tego później.

W tym momencie zaczęłam się bać i boję się do teraz, bo myślę, że chciałaś mnie za coś opieprzyć i w końcu tego nie zrobiłaś Wink.

No jakbym mogła? ^^ Przecież styl nie może zmienić się na gorszy po dwóch świetnych opowiadaniach - jedynie się rozwinąnąć i stać lepszym Wink

Pozdrawiam,
Rath.

*nie, żebyście były przewidywalne, po prostu chodzi o to, że pomysły nie są banalne.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Aliss.
Wilkołak



Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 14:25, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Zapowiada się dość interesująco. Edzio lekarz... ? Okkej... A Tanya? Przynajmniej jest ładna (chyba ;P)
Będę czytać i komentować;D Obiecuję xd.
Życzę Weny oczywiście i pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
nieznana
Zły wampir



Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca

PostWysłany: Sob 17:40, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Chciałabym napisać jakiś sensowny i wspaniały komentarz, ale ostatnio wena całkowicie opuściła moje otoczenie ;/ Już dawno nie komentowałam żadnego ff, a jak mi się coś udało napisać, było to żałośnie krótkie i kiczowate.

Ale przejdźmy do rzeczy. Już od dłuższego czasu czekałam na premierę tego ff, z tego co wyciągnęłam od Motyla, a nie było tego za wiele, byłam strasznie nakręcona. W języku angielskim możemy się natknąć na wiele, wiele ff z łączeniem Belli i Jaspera, niestety u nas w Polce, nie ma czegoś takiego - aż do dnia wczorajszego. U nas panuje popyt na ff o Big Love Edwarda i Belli. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z łączeniem Belli z kimś innym. Oczywiście mówię tu o POLSKICH opowiadaniach. Z łączeniem Edwarda z jakąś inną dziewczyną już widziałam, choć też w pojedyńczych egzemplarzach.
Nie ważne, wróćmy do sedna Wink

Ff jest oczywiście świetnie napisane, co nie podlega żadnym wątpliwościom. Opisy, które nawiasem mówiąc - uwielbiam, są świetne. Bardzo miło się czytało, tak szybko i lekko, bez żadnych zgrzytów itt.
Jak na razie mało było postaci Jaspera, co strasznie mnie zawiodło, bo chciałabym dowiedzieć się na jego temat dużo więcej, jak na przykład to, skąd znał imię Belli. I tu mam nadzieję, że wyjaśni się to w następnym rozdziale :D

pozdrawiam i życzę weny Wink
nz


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
dotviline
Wilkołak



Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 17:48, 21 Lis 2009 Powrót do góry

O żesz Ty, Orzeszku...! Jestem całkowicie martwo-martwa... :) Chylę czoło Motylku. Jesteście z Pernix całkowicie niesamowite. Choroba no! Nawet nie wiem, co ja mam wam powiedzieć... Podobało mi się. Zapowiada się naprawdę zaje...fajny fanfik. Zostałam uwiedziona... :p
Mam kilka pytań - pierwsza rzecz - to jest ludzio-ludzio? Em, Edward i Alice wyglądają na w pełni ludzkich, co do "tajemniczego blondyna" nie jestem pewna... Rolling Eyes
Kolejna rzecz, narzeczona Edwarda to Tania? Nie Tanya...?! - tylko pytam :)
Dobra, żeby nie było, bo mi odwala - koniec pytań...
Ale już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału. I powiem Ci drogi, kochany Motylku, że dla mnie był znacznie za krótki!
Kurde, fabuła tak mi się podoba, że szok, a to dopiero pierwszy rozdział. Co będzie potem... Rolling Eyes
No i muszę to powiedzieć:
Każda postać w tym opowiadaniu jest bosko napisana. Ja już kocham JazzedMe Team. Mocniej kocham tylko Jaspera... :P
Nie mogłam się doczekać na ten fanfik M.Butterfly. I powiem, że widzę - było warto. Razem z Pernix robicie coś wspaniałego.
Ech...
Czekam na więcej!
I błagam o wybaczenie mojego komentarza, jego nieskładność i w ogóle, jest spowodowana zachwytem, jaki ogarnął mnie po przeczytaniu "P.S. Zaufaj mi"...
I no cóż, wybór na koniec dałaś cholernie trudny Motylku... Ale zostanę jednak wiernie przy Jasperze... Twisted Evil
Ave,
dot :*


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
Maya
Wilkołak



Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!

PostWysłany: Sob 19:19, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Tak. Tak. Tak. Jestem cholernie na tak. No.. suty mi stały xD
Bardzo, bardzo, bardzo mi sie podoba :D
Jasper. Jasper. Jasper. Wreszcie !
Cholera, ale Edward i Tanya, o nie, o nie, o nie, kto kolwiek inny ale tylko nie ona.. Katie, Irina ? Czemu nie ? Ale wkurzył mnie. Gamoń jeden. Mógł załagodzić tą sprzeczkę. A i chciała bym sie czegoś dowiedzieć o przeszłości, bo na 100 coś tam się działo.
Emmett ależ kurde, on jest kurde zajebisty^^ :) Słodki gumiś <3
Widzę, że leci mnej więcej tak Emmett i Rose, Edward i Tanya Bella i mam nadzieję Jasper, a Alice ??
Z kim będzie moja chochlica ? Może James Twisted Evil hihi.
Pomysł genialny, ale szczerze to łezka mi się w oku zakręciła na początku, Charlie. Charles i ogólnie, to przywidzenie Belli, ahh.
Wracam do Jaspera. Kurde, kim on jest? Z kąd wiedział, że Bella to Bella ? Czemu od razu był jak by uprzedzony do niej ? Jak by wiedział o niej coś ? Huh, wiem że odpowiedzi nie dostanę, ale wcale ich nie chce, heh :D

Pozostaje mi tylko pogratulować autorkom, dziewczyny jesteś boskie !
Oby tak dalej :)
Pozdrawiam serdecznie, stała czytelniczka.
Ave Vena.

EDIT: Fuck, Fuck, Fuck ale sobie ubzdurałam że ten blondyn to Jasper, o rzesz. *głupiagłupiagłupia* no cóż tak sie ucieszyłam że FF w dużej mierze będzie o Jasperze że od razu, tajemniczy, blondyn.. Jasper.
hmm Mike.. ookey.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Nie 17:26, 29 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
bluelulu
Dobry wampir



Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 85 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo

PostWysłany: Sob 21:01, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Bella to jedno wielkie nieszczęście. Po pierwsze śmierć Charliego i próby znalezienia się w tym wszystkim , próby dalszego życia z innymi. Po drugie wypadek , skoro i tak jest chodzącą kaleką. Po trzecie narzeczona Edwarda , następne .. sam Edward i jego okrutne zachowanie. Po prostu się nie godzi być takim dupkiem! Nie lubię go, oj nie. Jest mi jej tak bardzo żal ... miałam łzy w oczach, gdy czytałam o ojcu Belli ;( pisać potraficie. myślałam ,że zdechne ale skasował mi się mój komentarz do tego ff. buuu ;( więc rosła już we mnie agresja.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
thingrodiel
Dobry wampir



Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 1088
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 148 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka

PostWysłany: Sob 21:04, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Winą Meyer jest m.in. to, że swoich bohaterów tak obsesyjnie posklejała w pary, że nijak teraz nie można sobie ich wyobrazić w innych koligacjach. Tzn. to fajnie, w końcu kanon powinien się jakoś kupy trzymać. Ale w jej związkach tyle jest obsesyjnie wręcz idealnej miłości, że ciężko się od nich uwolnić. Nie ma tam niczego zdrowego. Bella w tym przoduje. Prawie nie posiadała własnego życia, tak skoncentrowała się na Edwardzie. Z Jacobem jeszcze by się dało, bo ich też łączył silny związek. Ale to wszystko, co byłoby łatwe do przełknięcia.
Dlatego teraz mam leciutki problem z połączeniem Belli i Jaspera. Bo takie się szykuje, co?

Opowiadanie jak na razie całkiem mi się podoba. Choć lepiej by się czytało je w wersji niefandomowej. Z oryginalnymi bohaterami.
Najlepszym momentem był kawałek z Jasperem w samochodzie. A ten skąd znał jej imię?!

Pozwólcie jeszcze, moje kochane panie, uściskać się za długość odcinka. Paluszki lizać! Było co czytać! A czyta się przyjemnie (buziaczki za trzecioosobówkę!), płynnie, nic, a raczej niewiele, wadzi (duperele zaraz wypiszę). Przyłożyłyście się, zatrudniłyście porządną betę, zadbałyście o komfort czytelnika. I jak was, kurczęta pieczone, nie kochać, co?

Poza tym podoba mi się wyważenie, jeśli mogę tak to nazwać, ilości opisu i dialogów. Choć chciałabym, by znalazły się także opisy świata zewnętrznego - jak coś wygląda. Pomieszczenie, w którym są bohaterowie. Jakiej marki jest samochód, którym jechała Bella z tajemniczym wybawicielem-piratem-drogowym.

Jestem jak najbardziej na tak i będę pilnie śledziła ten temat. Mam nadzieję, że wena wam dopisuje i obdarza swymi łaskami.
Jedyne, co mi nie pasuje, to częstotliwość dodawania kolejnych rozdziałów. A nie dałoby się przynajmniej drugiego kawałka (najlepiej w porównywalnej lub nawet większej długości Twisted Evil) troszkę szybciej? Bo jeszcze się nic porządnie nie zawiązało, a ja jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej.

Okej, to teraz z innej beczki. Beta się sprawiła na medal, ale przy takiej ilości tekstu czasem po prostu się czegoś nie zauważy. Zatem pozwolę sobie wypisać to, co zdybałam rogatego i daję wam do wydojenia (chociaż czy byka da się wydoić?).
Cytat:
Jednak, gdy pojawia się niespodziewanie

A ten przecinek tu jest, ponieważ...?
Cytat:
Bella przerwała mu wpół słowa.

w pół
Cytat:
Skinął i pociągnął ją na dół, w poszukiwaniu Alice.

To "w poszukiwaniu Alice" nie pasuje. Mogłoby być: "Rozejrzał się w poszukiwaniu Alice.", ale "pociągnął ją na dół w poszukiwaniu Alice" brzmi koślawo. Ale można to zamienić na "by poszukać Alice". Co wy na to?
Cytat:
Zaczął stukać niecierpliwie w kierownicę, czekając na zmianę świateł. Po kilku utkwił wzrok we wstecznym lusterku

Po kilku... co?
Cytat:
- Przestań się na mnie gapić, z łaski swojej. – Wyrwała go z zamyślenia.

Bez kropki i z małej litery "wyrwała" (odnosi się do wypowiedzi).
Cytat:
Prawdopodobnie uniknęłaś wstrząsu mózgu

wstrząśnienia mózgu; potocznie faktycznie ludzie mówią "wstrząs", ale lekarze używają prawidłowej terminologii
Cytat:
Bello, poznaj Tanię

Tanyę
Poza tym mnie także zgrzytnęła ta piącha przy złamanym nadgarstku.

Więcej grzechów nie pamiętam. Czekam na dalszy ciąg. Warto. WARTO!!!
jędza thin
PS Z nagród za komentarze wybieram Jacksona bez skarpet. Niewiele rzeczy jest bardziej aseksualnych od gołego faceta w samych skarpetach.


Post został pochwalony 1 raz
Zobacz profil autora
madam butterfly
Dobry wampir



Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 576
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 126 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piernikowej chatki

PostWysłany: Sob 21:57, 21 Lis 2009 Powrót do góry

Rath, jak ma dojść do walk w kisielu, to wybieram ten o smaku coli. Bo to i tak sama chemia, a marnotrawstwo będzie niewielkie Wink
Cytat:
No, to tak do końca błędy nie były. Te dwa (?) przecinki mi się jakoś w oczy rzuciły, no, ale skoro jednak błędem nie są, to przepraszam, a reszta, szczególnie ten tekst z ręką, jakoś mi logicznie nie grał Wink

Błąd z ręką u Ciebie przeoczyłam, powiem szczerze, jakoś mi umknął. Zmieniłabym to wcześniej, gdybym widziała, mea maxima culpa.
Cytat:
No, ale w sumie teraz, gdy się bardziej nad tym zastanawiam - skąd znała np. Edwarda? raczje musiała go tam poznać.

Często jest tak, że ludzie z jednego miasteczka wyjeżdżają na te same studia, prawda? Bo tak jest raźniej, już kogoś znasz. Myślę, że to dość logiczne wytłumaczenie, zwłaszcza, że Ed to brat Alice, a Alice to najlepsza przyjaciółka Bells.
Cytat:
Będę chyba na głos przed wysłaniem wiadomości czytać. Nie, źle mnie zrozumiałaś.
Miałam, hm, dalej mam, styczność z Lykainą Pernix i Twoimi: Dei Ex Machina i Błądząc... i trochę znam już Wasz styl i pomysły* i wiem, że po połączeniu Waszych sił (i w pojedynkę również) żaden gniot spod Waszych rąk nie wyjdzie. I hej, czy ja powiedziałam, że mi się to nie podoba, że mnie to nudzi? Nie. Nie mogłabym czytać tego, ba, nawet nie prodoukowałabym takiego komentarza - napisałabym po prostu, że jestem na nie i wyjaśniła dlaczego. A przecież nic takiego nie zrobiłam i czekam na ten piątek, bo chcę poznać tego Jaspera. I możesz mieć pewność - nikt mnie do niczego zmuszać nie będzie, sama tutaj przyjdę.

Czyli jednak się nie zrozumiałyśmy, bo wyniosłam z Twojego komentarza tyle, że gdyby nie dzisiejszy tajemniczy nieznajomy, o bycie którym podejrzewasz Jazza, rozdział byłby nudny i odrzuca Cię motyw przeprowadzki (który, swoją drogą, motywem przeprowadzki nie jest), ale i tak przeczytasz wszystko, bo to nasze. Najwidoczniej mam jeszcze zaćmę z enemefu (przespałam kawałek Underworld'a i jest mi wstyd, ale przynajmniej jeszcze funkcjonuję) i nie kojarzę słów. Widzisz, do czego prowadzi małe nieporozumienie? Wink

nieznana, czekałam na Twój komentarz cały wczorajszy dzień, bo powiedziałaś mi, że nie masz co robić, tylko czekasz na PSZM, niedobra kobieto. ^^ Jeśli chodzi o postać Jaspera, nie można mieć wszystkiego naraz. To nie miniaturka, żeby odsłaniać wszystko za jednym zamachem, musicie się trochę pomęczyć. I wiecie co? Albo pokochacie nasz pokręcony pomysł, albo wręcz przeciwnie, będziecie nim zdegustowane, jakoś nie potrafię sobie wyobrazić innej opcji. Wink Właściwie, w pierwotnym założeniu to miał być paring Edwarda z Bells albo Jaspera z Alice... Cóż ^^

dotviline, a witajże ponownie w moich, a właściwie w naszych, skromnych progach. No tak, na śmierć zapomniałam o oznaczeniach, trzeba by to poprawić, już pędzę. Nie masz nawet pojęcia, jak cieszą mnie Twoje komentarze pod moimi tworami. Jesteś chyba jedną z 'wierniejszych' czytelniczek, jeśli mogę to tak określić. Jeśli przetłumaczę nową część GM, to będziesz wiedziała, że to właśnie przez Ciebie. Wink Jasper w skarpetkach leci do Ciebie pocztą kominkową, szukaj go w sadzy.
A JazzedMe team kocha Ciebie za to, że kochasz Jaspera Twisted Evil

Maya, a w którym momencie stały, jeśli można wiedzieć? ^^
Bardzo... nabuzowany emocjami ten Twój komentarz, muszę rzecz. Rozumiem, że chciałabyś skrócić Edwarda i Tanyę o głowę, ale przynajmniej ten pierwszy odegra ważną rolę w dalszej akcji, więc musisz go oszczędzić.
Cytat:
Wracam do Jaspera. Kurde, kim on jest? Z kąd wiedział, że Bella to Bella ? Czemu od razu był jak by uprzedzony do niej ? Jak by wiedział o niej coś ? Huh, wiem że odpowiedzi nie dostanę, ale wcale ich nie chce, heh :D

A skąd Ty wiesz, że blondyn to Jasper? ^^ Padały już pomysły z Mikiem Newtonem, a kto wie, równie dobrze może być to Carlisle lub filmowy obraz Jamesa, cholera wie. Nie ograniczajmy się do jednego schematu. ^^

uskrzydlona, przez chwilę myślałam, że chcesz nas opieprzyć za zrobienie z Bells sieroty. Tak właściwie, nie chwaląc się, pierwsza część jest w całości moja (wybacz mi, P, ja po prostu lubię, jak mnie się łechta po próżności, za to splendor po drugiej części będzie spływał tylko po Tobie ^^), więc dziękuję Ci za te słowa.
A tak zupełnie z innej beczki, z jakiej części Piekar jesteś? Bo może okazać się, że mieszkamy na tej samej ulicy. Wink

thin, o mój Boże, thin. Do tej pory szczerzę się jak głupia, aż mnie aparat zaczął boleć. Twisted Evil Wiesz, że ja nawet nie 'marzyłam' o komentarzu od Ciebie? A zwłaszcza o takim komentarzu? Nie chcę, żebyś pomyślała, że mam Cię za jakąś elitę forumową i Twój komentarz to łaska spływająca na nas, śmiertelnych i być może wejdę Ci teraz do dupy, ale uważam, że jesteś jedną z najlepszych pisarek na tym forum i dostać komentarz od Ciebie to jak chwycić Jacksona za rozwiązane sznurowadło w prawym bucie (wybacz koślawe porównanie, ale to niejako obrazuje mój aktualny stan psychiczny). Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że mogłaś wejść tutaj ze względu na Pernix, to i tak jest mi ogromnie przyjemnie, bo jakby nie patrzeć, to jednak ja zaczynałam.

Dzięki za wypatrzenie błędów, poprawione. Masz rację, wisimy Angels ogromną miskę kisielu, bo musiała betować tak długi tekst i poradziła sobie świetnie. Swoją drogą, dziwię się, że nikt nie zajarzył faktu, że Bella stukała palcami o deskę rozdzielczą, chociaż siedziała na tylnym siedzeniu. Sama dopiero to zauważyłam ^^.

Jeśli chodzi o drugą część, to jest już napisana, trzeba ją oddać do bety, ale Pernix będzie ją dodawać, a aktualnie ma kiepsko z dostępem do internetu. Może jak się ją ładnie poprosi, to doda coś wcześniej, ale to trzeba już do niej z psalmami pochwalnymi, ja usuwam się w cień aż do części trzeciej. Wink

Napiszę to jeszcze raz: Co do tajemniczości naszego tajemniczego pana, to właśnie po to jest tajemnica, żeby było tajemniczo. Wink No.
Jak zwykle, Jaspery i Jacksony lecą do Was kominkową, tudzież sowią pocztą. Zależy, na jaką formę przesyłki Was stać.

Alem się rozpisała ^^
To chyba tyle, tak myślę...

Ave, a właściwie Vale,
Motyl.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Pernix
Moderator



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 1991
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 208 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z alkowy Lucyfera

PostWysłany: Nie 10:49, 22 Lis 2009 Powrót do góry

Tak, tak,
Niech madam zbiera wszystkie laury i pochwały. :)
Pomysł, że napiszemy to razem zrodził się kiedy ja jej podpowiadałam i podsuwałam pomysły do nowego, solowego projektu, więc można powiedzieć, że się wcisnęłam. :D
Ja będę cieszyć się albo płakać po kolejnej części :D
Choć, madam, czuję się, że jesteśmy w Jazzedme team kolektywem, dobrze współpracującym organizmem, dlatego jakoś nie mogę nie być z Ciebie, z nas dumna i cieszyć się na to, co inni piszą!
Rath - świetnie, że piszesz takie komenatrze. Prawie z kanapy spadłam, jak czytałam ten pierwszy, a jeśli czytasz L. (trochę prywaty), to do jasnej choroby, proszę o jakiś koment w tym stylu :p
Się nie zrozumiałyśmy z siostrą co do oddawania cz. nr 2, ale jak się Angie zgodzi i zbetuję do czwartku, to mogłabym dodać rozdział w następny piątek - od piątku nie odejdziemy. Jackson musi dostawać swój hołd. :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Pernix dnia Nie 10:51, 22 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
ukos
Zły wampir



Dołączył: 07 Wrz 2008
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 11 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 12:55, 22 Lis 2009 Powrót do góry

No i znowu jestem opóźniona w rozwoju. Znaczy w komentowaniu. W dodatku jeszcze boskiego Mike'a można dostać, a ja nic.

Pierwsze wrażenie, po przeczytaniu parunastu linijek: o w mordę, kto tak smęci potwornie! Normalnie tekst usypiający, jakieś górnolotne zwroty, filozofia dla ubogich... I dlaczego Charlie jest Charlesem? Fuj!
Zaznaczam, że z tragicznego wręcz braku czasu nie przeczytałam noty odautorskiej. No nic, męczymy dalej - aaaaa! To ksiądz nad grobem! Czapki z głów - cudownie oddana specyfika takich przemówień. Monotonnie, "układnie", tak trochę w stylu "tu wstaw imię".
I tekst "właściwy" - kontrastowy wręcz, odświeżająco normalny, żywy.

Czemu Emmett od początku pogrzebu nie stał przy siostrze, a przynajmniej w pobliżu, tylko musiał się do niej aż przeciskać przez tłum? Wiem, że się czepiam szczegółów, ale po pierwsze, nie mam czego innego się czepić, po drugie takie szczegóły budują ogólne wrażenie całości.
Z tego opisu wywnioskowałam, że facet jest kimś spoza najbliższej rodziny (stoi gdzieś dalej), obstawiałam jakiegoś niezbyt mile widzianego przez ciotki przyjaciela, może wielbiciela do tej pory trzymanego na dystans. A tu brat. To co, on na fajkę razem z Alice wyskoczył?
Druga wątpliwość to odganianie śmierdzących naftaliną ciotek. Przyznam, że nie do końca kojarzę hamerykańską ceremonie pogrzebową, ale wydawało mi się, że jest podobnie jak u nas. Po mowie księdza/pastora/guru sekty trumna wędruje w dół i wszyscy rzucają ziemię/kwiatki. A przynajmniej stoją dookoła. I dopiero po chwili leci się do rodziny z kondolencjami. A tu wyszło jakoś niewyraźnie. Ksiądz kończy, powinna trumna ruszyć, Bella dostaje spazmów - OK. Ale jeżeli brat ją odprowadził do tyłu, to ciotki powinny zostać jeszcze nad grobem. I nie byłoby kogo odganiać. Chyba, że przyjmujemy wersję, że to koniec ceremonii, nikt się trumną już nie kłopocze, za to wszyscy rzucają się na odprowadzaną Bellę. Tyle, ze wtedy ksiądz nie spogląda z dezaprobatą, bo to już nie jego część. On po mowie się zmywa.

Dobra, koniec czepialstwa o pogrzeb, idziemy dalej. Bardzo dobrze oddany nastrój zmęczonej rozpaczy. Takiej, kiedy już nie ma się siły na żal, na cokolwiek. Tępa beznadzieja.

Cytat:
Emmett mruknął coś pod nosem i pochylił się nad papierami. Szatynka jeszcze przez chwilę spoglądała na mężczyzn, po czym przeprosiła ich i odeszła od stołu. Czuła na sobie wzrok zaniepokojonego Emmetta, ale nie odwróciła się, by zapewnić go, że wszystko w porządku.

Nie podoba mi się tu ta szatynka. Czemu nie Bella? Rozumiem, że nie chcecie powtarzać co chwilę Bella to, Bella tamto, ale można było napisać "jego siostra", "dziewczyna". Nagłe odwołanie do koloru włosów nie pasuje - w scenie nie było nic na ten temat. Co innego, gdyby był opis, że stały dwie dziewczyny, jedna jasno-, druga ciemnowłosa. I w następnym zdaniu "Szatynka cośtam". Tak niepotrzebnie zwracacie uwagę na włosy, podczas gdy sedno opisywanej sceny leży gdzie indziej.
Za to macie powtórzonego Emmetta Wink

Majaki Belli - bezcenne. Dalej też będą czary-mary? Bo jak nie, to scena się marnuje, a szkoda, żeby była taka z innej bajki, wsadzona ot, tak sobie, bo ładnie wyszła.
Cytat:
Dziewczyna dotknęła swojego serca, które nagle zaczęło jej ciążyć.
Emmett podszedł bliżej i zmiażdżył ją w niedźwiedzim uścisku.
- Wszystko w porządku? – zapytał w końcu.

Nie pasi - niedźwiedzi uścisk, pomijając, że skopiowany od pani M, kojarzy się raczej z wybuchem żywiołowych uczuć. Pozytywnych, radosnych. Nie z pocieszaniem zdołowanej siostry. Chyba, ze ja mam jakieś dziwne skojarzenia.

Scena z wypadkiem. Suuuper! Nie wiem, czy zauważyłyście, ale u Meyer Bella jest jakaś niezniszczalna. Tak, oczywiście, ciągle sobie coś robi, ale ani razu nie zdarzyło jej się zemdleć. Wali głową o beton - nic, Edward wykonuje nią pchnięcie kulą połączone z szatkowaniem zastawą stołową - nic, Jacob wygrzebuje ją zakrwawioną spod motoru - dalej nic! A u Was, jak Bozia nakazała, pannę przejeżdża samochód, panna traci przytomność.

Zabawny Jasper. SKĄD ON JĄ ZNA??? I dlaczego ona go nie zna? Proszę szybko wyjaśniać, bo nic więcej nie skomentuję, obżarta przez ciekawość do kosteczek. To po pierwsze, po drugie, niby nie uśmiecha mu się "dbanie o jej zamarznięty tyłek", ale jednak pakuje ją do wozu, owija bandażami i kocykiem, nawet naraża się na rozładowanie akumulatora. A mógł ją zostawić w cholerę. Chociaż milusi to nie jest.
Jeszcze jedna śmieszna rzecz - obsesyjnie dręczy mnie pytanie: co się stało z portfelem Emmetta? Wiem, mam problemy, ale chodzę i myślę. Czy zgubiła go jak dostała strzała? Czy zdążyła schować do kieszeni? Sorry, Wasi czytelnicy nie zawsze są normalni...

Szpital i Eduardo.
Ach, jakie kochane jesteście, spełniłyście marzenie zbyt wcześnie przemienionego i wreszcie mógł pójść w ślady swego ojca i mentora! Na pewno będzie to wzięte pod uwagę na sądzie ostatecznym. Na plus oczywiście.
Edward-lekarz mi pasuje. Tzn wyobraziłam go sobie jako lekko zarozumiałego stażystę, najwyżej rezydenta, w trakcie walki o pozycję zawodową. Takiego, którego się wysyła na izbę przyjęć do każdej rozbitej makówki.
Jest tak wkurzająco pobłażliwy, że mam ochotę mu podrapać piękną buźkę. Kojarzy mi się z Edwardem z MS - tam też tak z wyższością patrzył na ludzi.
Tania vel Tanya
No właśnie - ktoś tam się czepił pisowni. Nie wiem, czy do końca słusznie. Bo Tanya jest anglosaskim zapisem swojskiej Tani zza Buga. Wszystkei trzy denalki mają rosyjskie imiona. Czyli po mojemu można ją pisać Tania. Analogicznie do Czajkowskiego - zapiszesz po ludzku, nawet jeżeli w oryginale jest Tchaykovsky. Prawda?
A wracając do samej postaci. Miodna! Klasyczna reakcja na rywalkę. To nic, ze Edward jest nie zainteresowany. Wystarczy, ze Bella robi maślane oczka, już jest rywalką.
I brak reakcji Edwarda na je złośliwości i wręcz chamstwo. Tez klasyczny. Faceci nie widzą takich rzeczy - jesteśmy dla nich miłymi i kochanymi istotkami, które na pewno nic złego nie miały na myśli. Nie przychodzi im do głowy, że gdyby nie ich obecność wzięłybyśmy się za kudły Wink
Faktycznie trochę wątpliwości budzi tekst o liceum - sugeruje, że Tania słyszała już o Belli od Edwarda, a to z kolei kłoci się z Wasza wizją gościa lekko ją lekceważącego. Nie opowiada się dziewczynie o lasce, którą ma się w nosie. Zgrabniej by było, gdyby przy przedstawianiu rzucił "To jest Bella, znajoma z liceum" i dopiero po takim wstępie Taniutka rzucała uwagami sympatycznymi inaczej.
(A tak swoją drogą, czemu w tym fragmencie Bella została brunetką?)

Ogólnie - nie wiem, co będzie dalej. A to ogromny plus ff. Zwykle po dwóch zdaniach wiem kto z kim i dlaczego.
Doczytałam wstęp i teraz intrygują mnie te dziwne skłonności Alice.
Napisane ładną polszczyzną, czyta się przyjemnie i bez irytacji wywołanej błędami stylistycznymi.
Ciekawa jestem, jak Wam wyjdzie pisanie na przemian właśnie pod względem spójności stylu.
Drogie panie - wyrazy uznania, dopisuję się do listy czytelników.
Pernix - teraz ja na Ciebie czekam :)

PS Zasłużyłam na Jacksona, najchętniej takiego BADowego? Swoją drogą, czy ktoś mi może wyjaśnić o co chodzi? Mamy na forum Team MJ?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez ukos dnia Nie 13:11, 22 Lis 2009, w całości zmieniany 6 razy
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematTen temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin