|
Autor |
Wiadomość |
IsaBellla31
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Sob 23:40, 27 Lis 2010 |
|
Kirike, dlaczego tak długo? Chyba o nas nie zapomniałaś? ;(
Czekam i wciąż czekam na nowy rozdział.
Mam nadzieję, że będzie niedługo
Wiem, że czekacie na następną część, ale tego typu pytania można zadać wysyłając pw autorce. BB |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Bloody Night
Człowiek
Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 10:18, 28 Lis 2010 |
|
KIRIKE, czy ty aby o nas nie zapomniałaś
My tu czekamy bardzo długo na nowy rozdział i się doczekać nie możemy
No jeszcze trochę poczekam ale mam nadzieję, że rozdział szybko się pojawi
Całusy
BN |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kirike
Wilkołak
Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:59, 07 Gru 2010 |
|
Cześć wszystkim!
Kochane, strasznie Was przepraszam! Jestem okropna, że dopiero teraz się odzywam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Rozdziałów było pod dostatkiem ale niestety w przeciwieństwie do możliwości. Przez cały ten czas byłam odcięta od internetu i strasznie Was za to przepraszam. Pierwsze, co teraz zrobię to napiszę do mojej kochanej bety czy i ona aby o mnie nie zapomniała i czy nadal będzie mi pomagać. Mam nadzieję, że odezwie się do mnie jak najszybciej. Jeśli potwierdzi, że chce kontynuować to jak najszybciej wyślę jej kolejną część opowiadania :)
Pozdrawiam Was serdecznie,
Kirike
Edit:
Witam Was ponownie,
Jak obiecałam, dodaję kolejny rozdział:
Beta: Dżejn_
Rozdział 4
Zaskoczył mnie tym pytaniem. Chociaż wiedziałam, że tak będzie, tak naprawdę chyba nigdy nie przyjęłam tego do wiadomości.
Spojrzał na mnie dość dziwnie i zmarszczył brwi. Ja natomiast zabrałam długopis i kartkę, po czym napisałam na niej starannie:
Kocham was. Wybaczcie.
Bella
Wzięłam magnes z lodówki i przykleiłam na niej kartkę. Wyszłam z kuchni, wciąż bacznie obserwowana przez wampira i sięgnęłam po płaszcz wiszący w korytarzu. Wróciłam do Demetriego i wzięłam głęboki oddech.
- Tak, zostanę jedną z was – powiedziałam pewnym siebie głosem.
Wampir tylko pokiwał głową i roześmiał się cicho.
- Co takiego? – zapytałam zdezorientowana.
- Nic. Po prostu, kiedy tak na ciebie patrzę, nie potrafię wyobrazić sobie ciebie jako wampira. Nie wiem, jak oni potrafią zamienić tak niewinną istotkę w kogoś takiego. W dodatku służącego Volturi. Nie rozumiem też, dlaczego się na to zgadzasz.
Spojrzałam na niego i pomyślałam o tych wszystkich rzeczach, które chciałam zrobić. Pomyślałam o tym, ile poświęcam i o tym, ile zyskam.
Wampir wbił wzrok w moje oczy i ponownie się uśmiechnął.
- Wcale nie robisz tego z czystej chęci służenia Volturi, prawda? Masz w tym swój cel?
- Nie.
- Jeszcze kiedyś dowiem się, dlaczego to robisz.
- A dlaczego niby ty to robisz? – zapytałam, podnosząc głos i zmierzyłam wzrokiem wampira. Odczuwałam coraz mniej strachu, patrząc na niego. Inaczej było z Jane. Im więcej słów wypływało z jej ust, tym bardziej byłam przerażona tym dzieckiem. Z Demetrim było inaczej.
Owszem, był przerażający. Przerażająco piękny jak na wampira. Ale w jego oczach na pewno kryło się coś więcej, niż pragnienie śmierci i ludzkiej krwi. Tego byłam pewna.
- Bo to kocham – szepnął. Niemalże usłyszałam w jego głosie chorą satysfakcję, kiedy wypowiadał te słowa.
Pokręciłam nieznacznie głową.
Wampir podniósł się i uśmiechnął do mnie.
- Ruszamy?
- Dokąd dokładnie?
- Do miejsca, w którym twoje serce przestanie bić.
Skinęłam głową, a wampir podniósł się z krzesła i ruszył ku wyjściu, dostosowując swoje tempo do mojego.
Przed domem, jeśli można tak było nazwać moje mieszkanie, na wybrukowanym podwórzu, gdzie powoli robiło się ciemno, stało czarne, luksusowe auto. Uśmiechnęłam się na jego widok. Karoseria idealnie błyszczała, nie miała na sobie ani jednej skazy. Przyciemniane szyby nie pozwalały postronnemu obserwatorowi dostrzec wnętrza pojazdu. Postać Demetriego wręcz sunęła po podłożu. Dotarliśmy do samochodu, a wampir otworzył dla mnie drzwi. Uśmiechnęłam się. Już dawno nikt mnie tak nie traktował.
Wsunęłam się do środka i usiadłam na przednim siedzeniu. Każdy z foteli był miękki i obity czarną skórą.
Auto wyglądało cudownie. Zapewne też, odpowiednio do swojego wyglądu, kosztowało fortunę.
Demetri obszedł samochód w nienaturalnie szybkim tempie, po czym usiadł za kierownicą. Uśmiechnęłam się. Sporo wspomnień przywoływało jego zachowanie.
Sięgnęłam ręką za ramię, po czym zapięłam pasy i usadowiłam się wygodnie w fotelu.
Czekało mnie coś nowego. W końcu. Tak długo żyłam tą otaczającą mnie rutyną. Wciąż to samo i to samo. Nareszcie jakaś adrenalina.
Ostatnio tyle życia było we mnie chyba przed śmiercią Jacoba.
Kiedy przypomniałam sobie to zdarzenie, od razu odpłynęło ze mnie całe szczęście. Poczułam się jak ogromny nadmuchany balon, który ktoś przebił igłą i uszło z niego całe powietrze.
Demetri ruszył z podjazdu i spojrzał na mnie spod gęstych rzęs.
- O czym myślisz? – zapytał.
- O przyjacielu.
- Czy to wampir? – zapytał z filuternym uśmiechem.
- Nie, nie był wampirem. Był kimś zupełnie innym – odparłam.
- Był? Więc już nie jest?
- Nie, już nie jest.
- Nie żyje?
- Tak.
- Powiesz mi kto to?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo nie.
- Nawet jak poproszę?
- Nie.
- Och, Bello.
- Tylko nie Bello!
Miałam serdecznie dość tej dziecinnej sprzeczki. Nie cierpiałam, kiedy ktoś zwracał się do mnie skrótem imienia. A on, jak na groźnego wampira zachowywał się jak małe dziecko. Spiorunowałam go wzrokiem, ale on tylko dźwięcznie się roześmiał.
I nie, wcale nie poczułam motylków w brzuchu na ten dźwięk. Bynajmniej tak właśnie myślałam.
Krajobrazy za oknem przypomniały tylko zamazane cienie. Poruszaliśmy się z ogromną szybkością.
Nie minęły dwie godziny w całkowitym milczeniu lub wsłuchiwaniu się Demetriego w mój oddech i bicie serca, a znaleźliśmy się na lotnisku.
Byłam już tam raz czy dwa.
Wzięłam głęboki oddech i wysiadłam z samochodu. Praktycznie się nie odzywałam i wciąż podążałam za wampirem. Nie wiem, skąd wziął wszystkie dokumenty (w tym moje) potrzebne do załatwienia lotu. Wolałam jednak w to nie wnikać.
Lot samolotem trwał dość długo. Przyznam, że nie patrzyłam na zegarek. Siedziałam przy oknie i zastanawiałam się, o czym myśli pewien długowłosy krwiopijca znajdujący się na miejscu tuż obok.
Kiedy pod koniec lotu pilot oznajmił przez głośniki, że zbliżamy się do lądowania, moje serce zaczęło bić szybciej, a do głowy przychodziły wszystkie myśli, które całkowicie potwierdzały, że to co robię jest złe, niepoprawne, okropne, brutalne i nie wiadomo, jakie jeszcze. Rozległ się ostrzegawczy sygnał dźwiękowy, a przede mną zapaliły się lampki sygnalizujące, że należy zapiąć pasy bezpieczeństwa.
Wysiedliśmy z samolotu i po kilku formalnościach, które należało załatwić, wyszliśmy na zewnątrz. Demetri zostawił mnie na zatłoczonym brukowanym chodniku przed wejściem z obietnicą, że zaraz wróci. Jak obiecał, niedługo potem tuż przede mną zaparkowało ładne czerwone auto. Jak widać, nie tylko Cullenowie mieli słabość do samochodów
Wampir wysiadł i jak przystało na dżentelmena, otworzył mi drzwi i zaprosił do środka. Usadowiłam się wygodnie na skórzanym siedzeniu i mogłam bez przeszkód denerwować się tym, co nadejdzie, przygryzając mocno dolną wargę. Szyby samochodu były przyciemniane, więc wewnątrz panował delikatny półmrok. Na ulicach nie było ruchu. Co jakiś czas wyprzedzaliśmy tylko wlekące się po drodze auta. Zatrzymaliśmy się w Volterze. Zaparkowaliśmy auto gdzieś na poboczu. Byłam w stanie tylko podążać za Demetrim wąskimi ulicami, które wyłożone były kamieniami w charakterystycznym odcieniu beżu. Wbrew pozorom, pomimo tego, że zaczynał się wakacyjny sezon, na ulicach nie było zbyt wielu osób, a niebo było zachmurzone, dzięki czemu Demetri mógł spokojnie poruszać się po ulicach, pozostając niezauważonym. Po jakimś czasie, mijając wieżę zegarową, skręciliśmy w ciemną wąską uliczkę. To właśnie wtedy pojawiły się pierwsze wątpliwości. Kiedy uliczka robiła się coraz bardziej kręta i coraz węższa, zaczynałam się wahać co do tego, czy był to dobry pomysł. Wzięłam jednak głęboki oddech i założyłam włosy za ucho, choć już po chwili znów zsunęły mi się na twarz. Były za krótkie. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy jednak to zrobiłam ponownie, zaskoczyły mnie wyostrzone zmysły wampirów. Demetri bowiem odwrócił się i spojrzał na mnie, chcąc wiedzieć, co takiego mnie rozbawiło. Spojrzałam na niego z uśmiechem, a w jego oczach dostrzegłam lekką ciekawość.
Za kolejnym zakrętem, dostrzegłam koniec uliczki. Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, czy może teraz Demetri wypowie jakieś zaklęcie, a ceglana ściana się rozsunie, jak to było w „Harrym Potterze”. Niestety, wbrew moim oczekiwaniom po prostu podszedł do przodu i zapadł się pod ziemię. Krzyknęłam cicho przerażona, kiedy usłyszałam chichot dochodzący gdzieś z dołu. Podeszłam bliżej i odetchnęłam z ulgą, zauważywszy w bruku niewielki otwór. Na dole stał Demetri i nawet w ciemności widać było, że się uśmiecha.
- Chodź – powiedział.
- Niby gdzie? – zapytałam przestraszona.
- Do dziury, bałwanie, złapię cię.
- Nie nazywaj mnie bałwanem! – krzyknęłam.
- Dobra, przepraszam. Skacz.
Usiadłam na ziemi i zsunęłam nogi do otworu. Zamknęłam oczy i skoczyłam w dół. Nie minęła sekunda, a znalazłam się w silnych ramionach wampira. Otworzyłam zaciśnięte powieki i spojrzałam wprost w jego oczy. Zastygliśmy tak, być może na sekundę, zanim się opamiętałam.
- Wypuść mnie.
- A jak nie, to co? – zapytał zadziornie.
Wystarczyło jedno moje spojrzenie, by wypuścił mnie z objęć i roześmiał się dźwięcznym śmiechem, którego echo niosło się po tunelu.
Było tam bardzo ciemno. Nie widziałam kompletnie nic, poza Demetrim, którego oświetlało światło padające z otworu nad nami.
- Będziesz musiała dać mi rękę – stwierdził.
- Niby dlaczego? – zapytałam, zakładając ramiona na piersi.
- Bo jeśli cię nie poprowadzę, zabijesz się na pierwszym lepszym kamieniu.
- Nie bądź taki pewny – syknęłam i ruszyłam przed siebie, choć dość niepewnym krokiem.
Podłoże było nierówne, za kilka metrów później potknęłam się o własne nogi. Gdyby nie wampir, który mnie przytrzymał upadłabym na ziemię i nieźle się posiniaczyła.
- Dasz mi tą rękę? – zapytał zniecierpliwiony. Nie ruszyłam się. – Zachowujesz się jak uparty osioł! Gdyby nie twoje wymysły, bylibyśmy już w połowie drogi.
- Wybacz, że staram się cieszyć ostatnimi chwilami człowieczeństwa – powiedziałam, a on parsknął śmiechem.
- Wcale nie starasz się cieszyć, tylko udajesz, że wszystko potrafisz zrobić sama. Teraz daj mi się poprowadzić, bo jak znam życie, za chwilę znowu się wywrócisz, a wybacz, nie jestem twoim aniołem stróżem, który ma cię ratować z każdej opresji.
- Co ty nie powiesz! – warknęłam. Spojrzałam na niego wilkiem, co więcej, odkryłam, że się go nie boję.
Westchnęłam i podałam mu rękę. Prowadził mnie przez zawiłe korytarze, a ja zdana tylko na niego posłusznie za nim podążałam, starając się nie hałasować i nie potykać zbyt często. Szliśmy tak dość długo, do czasu kiedy w tunelu o łukowatym sklepieniu nie zrobiło się na tyle jasno, bym mogła puścić dłoń wampira.
Droga zakończyła się zardzewiałą już kratą, w której umieszczone były drzwiczki, przez które przeszliśmy. Przed nami pojawiły się kolejne drzwi, tym razem większe, drewniane i o wiele bardziej cywilizowane. Wzięłam głęboki oddech. Demetri uśmiechnął się pod nosem, a ja poczułam, jak serce zaczyna mi być zbyt szybkim rytmem. Podszedł do drzwi i otworzył je, zapraszając mnie do środka. Opuściliśmy loch, a za drzwiami, ku mojemu zdziwieniu, zobaczyliśmy o wiele bardziej cywilizowane miejsce. Był to zwyczajny korytarz oświetlony lampami. Ruszyliśmy przed siebie, a ja bez wątpienia mogłam stwierdzić, że moja adrenalina wzrasta do ogromnego poziomu.
Dotarliśmy do windy, którą jechaliśmy może kilka minut. Kiedy z niej wyszliśmy, moim oczom ukazało się bardzo ekskluzywne pomieszczenie. Było tam coś w rodzaju lady, za którą nikt nie siedział, ściany były pokryte ciemną boazerią, przy ścianie stała skórzana sofa i dwa fotele. Na stoliku obok nich, w wazonie stał kolorowy bukiet kwiatów. Demetri ruszył przodem i podchodząc do boazerii, przesunął jeden z jej paneli odkrywając drewniane drzwi, przez które potem przeszliśmy. Korytarzem, który znajdował się za drzwiami, przeszliśmy dość powoli, nawet jak na moje ludzkie tempo, do okrągłego pomieszczenia przypominającego wnętrze wierzy. Lecz tam nie byliśmy już sami. Wchodząc do pomieszczenia poczułam na sobie spojrzenia kilkunastu wampirów o przerażających szkarłatnych tęczówkach...
_____________________________________
To by było na tyle ;]
Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na Wasze opinie :)
Kirike |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Kirike dnia Sob 22:10, 11 Gru 2010, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
Bloody Night
Człowiek
Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 16:30, 16 Gru 2010 |
|
Nie no dziewczyno ty jesteś cudowna, kocham cię i Wielbie.
Twoje opowiadanie ma w sobie to wszystko o czym zawsze marzyłam. Bardzo podoba mi się to wszystko: Bella( przepraszam Izabella) się nie załamuje, staje się taka troszkę wredna i ma swoje zdanie. Jestem ucieszona, że zgodziła się zostać wampirem i nie zrobiła to tylko dla tego, że sądzi, że Edzio-Pedzio ja wtedy pokocha czy, ze nie chce jej się żyć tylko ma w tym swój cel i zdaje mi się, że go wypełni. A jaka ona uparta-ale te wszystkie mini kłótnie z Demetrim to są cudowne. Demetri- ten słodki wampir, o którym w książce autorstwa Pani Stephenie Meyer była tylko wzmianka., wydaje mi się, że w twoim opowiadaniu zagra większa rolę niż tylko tła. No, ale to jak on się z Bellą kłócił to mnie po prostu rozśmieszyło. Jane- jak to czytałam to trochę się zdziwiłam bo Alaska to od razu i na myśl przyszli denali dobre wampirki wegetarianie, ale mi się podoba..Jeżeli chodzi o to, że Bella ma być wampirem jestem jak najbardziej za, ale jak napisała moja poprzedniczka Starlet Night chciałabym aby Bellcia trochę się zabawiła Cullenami, niech poczuję jak to jest gdy osoba którą kochasz cię opuszcza.Ogólnie całe opowiadanie jest pisane takim przejrzystym językiem łatwo się czyta i wszystko jest jak najbardziej okej.Dlatego rzyczę dużo, dużo i jeszcze więcej weny do pisania kolejnych rozdziałów, które mam nadzieję będą jeszcze lapsze niż te, które napisałaś.
Pozdrawiam i śle całusy
Bloody Night |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
esterwafel
Wilkołak
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 22:41, 17 Gru 2010 |
|
Muszę przyznać, że Bella zdecydowała się bardzo szybko i wręcz bez wahania. Demetrii też był uroczy, zdawał sie nawet flirtować z dziewczyną, co bardzo mi się spodobało. Połączenie jej z innym wampirem niż Edward bardziej mi się podoba, zwłaszcza w sytuacji, kiedy ma ona uraz. Uważam, że nie wybaczyła mu morderstwa na Jacobie. I dobrze. Niech będzie ona wampirem i zemści się na Edku. Wkurza mnie on.
Ciekawi mnie jej motywacja.
Czekam na następną część. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kiche
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Wrz 2010
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 17:42, 18 Gru 2010 |
|
Witaj :)
Wiem że jest to kontynuacja Wschodu Słońca i powinnam się na niej skupić ale po pierwszym przeczytaniu WS miałam ochotę dosłownie ci na wymyślać za uśmiercenie Jacoba :( . Bardzo podobał mi się Wschód Słońca , nawet jeśli na koniec popłakałam się jak dziecko . Usprawiedliwię się tym iż Jacob to moja ulubiona postać z Sagi . Choć kilkakrotnie wracałam do WS omijałam ostatnie rozdziały . To chyba pierwszy ff gdzie uśmiercono Jacoba . I tak jak Bella trochę mnie irytowała tak mi jej było teraz żal . W końcu zrozumiała że go kochała .Bardzo mi się podobały dialogi Belli z Jacobem - były luźne i na temat . Fantastycznie opisywałaś momenty gdy Bella wpadała w otępienie - można było łatwo sobie wyobrazić jak mogłoby to wyglądać . Rozdziały nie były może za długie ale treściwe co sprawiało że czytało się je jednym tchem . I przede wszystkim sprawiłaś że czuło się duży niedosyt i z ciekawością " co dalej " czytało się kolejne . Zrobiłaś kawał naprawdę dobrej roboty .
Po wracając do Pełni Księżyca :
Pierwsze wrażenie nie zainteresowało mnie to ff :
Pierwsze rozdziały pokazały jak Bella jest samotna , wycięta z życia , monotonna . Czytając to niemal namacalnie czułam jej stan . Co jeszcze bardziej mnie zniechęcało do dalszego czytania . Pojawienie się Jane :
Na początku pomyślałam Bella w roli wampira ? Tylko nie to ! Raczej nic ciekawego Ale później : decyzja o przemianie , Demetrii ... : To może się nawet udać . A może coś połączy ją z Demetrim ? Wtedy znów pojawi się Edward a ona poczuje chęć zemsty na NIM za śmierć Jacoba . ( to choć trochę ( przynajmniej ) mnie pocieszy ) Warto uzbroić się w cierpliwość i zaczekać na kolejne do całkowitego rozwinięcia się akcji . Bella pokazała że jednak potrafi pokazać pazurki , że nie jest taka krucha jakby się zdawało po pierwszych rozdziałach co udowodniła w słownych utarczkach z Demetrim co nie powiem mnie bawiło i zaciekawiło mam nie odparte wrażenie że Demetrii namiesza w życiu Belli . I po tym czwartym rozdziale poczułam znany mi niedosyt z WS i tak więc zmieniłam zdanie co do Pełni i czekam Z NIECIERPLIWOŚCIĄ na rozdział V . Pozdrawiam . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kalla
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Gru 2010
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olszanica
|
Wysłany:
Nie 10:43, 09 Sty 2011 |
|
Bardzo się cieszę że podjęłaś się kontynuacji opowiadania pt. Wschód Słońca.
Zaciekawił mnie sam fakt dołączenia Belli do Volturi. Ach i ten jej charakterek:)
Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
Pozdrawiam i życzę dużo Weny
Kalla |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kirike
Wilkołak
Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 21:07, 10 Sty 2011 |
|
Witam serdecznie ;]
Wybaczcie kolejne opóźnienie. Ja już chyba tak mam, ze nie umiem zdążyć na czas.
Heh, miłego czytania :)
Beta: Dżejn_
Rozdział 5
Zauważyłam kątem oka, że Demetri się uśmiecha. Ja, niestety, nie potrafiłam się na to zdobyć. Poczułam tylko dreszcze.
Spojrzenia wampirów przeszywały mnie na wskroś, mało tego, nie potrafiłam zdecydować, co bardziej dominuje w szkarłatnych tęczówkach – żądza krwi, obrzydzenie czy zainteresowanie. Tylko jeden z nich przyglądał mi się z ciekawością.
Przy ścianie, na dwóch krzesłach, które na pierwszy rzut oka przypominały królewskie trony, siedziały dwa inne wampiry, równie odmienne co ten, który tak intensywnie mi się przyglądał. Ich skóra nie była śnieżnobiała jak u Edwarda czy Alice, była jakby bardziej przezroczysta, można by powiedzieć galaretowata. Zastanowiłam się, czy w dotyku jest równie twarda co skóra Cullenów. Zanim zdążyłam się powstrzymać, moja ręka powędrowała do góry tak, jakby chciała go dotknąć. Na sali natychmiast zapanowało poruszenie. Kilka wampirów zmieniło swoją pozycję, a jeden chyba nawet odsłonił zęby niczym drapieżnik. Przerażona, natychmiast cofnęłam rękę i nie miałam zamiaru się już ruszać.
- Spokojnie – szepnął wampir o prawie przezroczystej skórze, który powoli sunął się w moją stronę. – Witaj, Isabello – przywitał się.
Skinęłam lekko głową, nadal odczuwając ogromny strach. Wampir zachichotał cicho.
- Jestem pewien, że nie masz się czego obawiać – powiedział. – Wyjdźcie stąd – powiedział do pozostałych wampirów, które natychmiast skierowały się do wyjścia. Dwaj pozostali, siedzący przy ścianie, nawet nie drgnęli. Demetri również nie odszedł.
- Jane – szepnął wampir – zostań przy mnie, kochana.
- Tak, panie – odparła mała dziewczynka, którą dopiero teraz zauważyłam.
Wzięłam głęboki oddech.
- Jestem Aro – powiedział mężczyzna – To Marek i Kajusz – wskazał ręką na dwa wampiry przy ścianie. – Jane, jak i Demetriego już poznałaś.
Uśmiechnął się ledwo co, unosząc kąciki ust do góry i wyciągnął rękę do mojego towarzysza. Ten natychmiast podał mu swoją, a oczy Aro zrobiły się dziwne. Wyglądały tak, jakby ktoś przesłonił je mgłą. Zastanawiałam się, co się z nim dzieje.
Kiedy Demetri odsunął rękę, Aro wziął głęboki oddech, a jego oczy wróciły do normalnego stanu.
- Aro posiada dar poznawania myśli z całego życia za pomocą dotyku – wyjaśnił szeptem Demetri. Choć wydawał się mówić zupełnie normalnie, w jego głosie wyczułam, jak bardzo nie spodobało mu się to, co zrobił Aro.
- Pozwolisz, Isabello? – wtrącił Aro i wyciągnął do mnie dłoń. Przez moją głowę zaczęły przelatywać wszelkiego rodzaju myśli z mojego życia, wspomnienia. Pocałunki Edwarda, dnie spędzane w garażu z Jacobem. Przypominając sobie te myśli, na moją twarz wypłynęły szkarłatne rumieńce.
Aro roześmiał się i pochwycił moją dłoń, którą powoli do niego wyciągnęłam. Jednak nic się nie stało. Nie wyglądał, jakby znajdował się teraz gdzieś indziej, a jego oczy nie zasnuły się mgłą.
- Nic – szepnął zafascynowany. – Zupełnie nic. Będziesz dla nas ogromnym skarbem, Isabello.
- Nie wątpię – odparłam. Roześmiał się.
- Panie – odezwała się Jane. – Jednego nie rozumiem..
- Tak?
- Dlaczego nie możesz potraktować jej tak, jak wszystkich? Dlaczego od razu kazałeś przyprowadzić ją tutaj?
- Kochanie, Isabella jest dla nas zbyt cenna, byśmy mogli czymkolwiek ryzykować.
Nie ukrywam, poczułam się w tym momencie jak przedmiot.
- Kto się nią zajmie? – zapytał Demetri. Wampir uśmiechnął się do niego i spojrzał znacząco.
- Marku, Kajuszu, macie może coś przeciwko, by Demetri zajął się naszym nowym gościem?
- Nie zabije jej? – zapytał jeden z nich.
- Nie sądzę – odrzekł Aro z uśmiechem.
Spojrzałam na Demetriego. Otworzył szeroko oczy, a na jego twarzy na ułamek sekundy pojawił się grymas złości.
- Czyżbyś się z nami nie zgadzał, mój drogi?
- Nie, panie. Z chęcią się nią zajmę.
- Może w takim razie zabierzesz ją do siebie?
- Będziemy przez trzy dni słuchać jej wrzasków? – wtrąciła Jane.
Mimo tego, że Aro nie zwrócił na nią zbytniej uwagi, poczułam dreszcze na całym ciele. Miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Patrzyłam na ich szkarłatne tęczówki i czułam się tak, jakby to, co zamierzali zrobić nawet w najmniejszym stopniu nie zależało ode mnie. Decydowali o mojej śmierci, o moim bólu. Decydowali o tym wszystkim, nie pytając mnie nawet o zdanie. Najbardziej jednak, choć nie wiem czemu, przerażona byłam tym, że to Demetri ma się mną „zaopiekować” . Patrząc na niego, odczułam niemałe wrażenie, że w ogóle nie jest zadowolony z tego, co musi zrobić.
- Oszczędź sobie, Jane – syknął Demetri.
Zobaczyłam na twarzy dziewczynki złość.
- Nie mówiłam do ciebie! – pisnęła i spojrzała na wampira tak przerażającym wzrokiem, jakiego jeszcze nigdy nie widziałam.
Może pół sekundy potem Demetri runął na ziemię i wrzeszczał z bólu. I ja krzyknęłam, odsuwając się parę kroków do tyłu i przykładając dłonie do ust. Nie wiedziałam, co się dzieje.
- Przestań! – krzyknęłam, patrząc, jak sprawia mu ból. Tym razem odwróciła się do mnie, a kiedy przestała torturować Demetriego, tym samym wzrokiem spojrzała na mnie. Zacisnęłam powieki spodziewając się fali bólu, ale nie poczułam niczego. Otworzyłam oczy, a dziecko nadal wpatrywało się we mnie tym swoim wzrokiem.
- Wystarczy – powiedział stanowczo Aro. – I tak nic nie zdziałasz. Myślę, że powinniście już iść.
Odwrócił się i udał do swoich towarzyszy, zupełnie nie zważając na to, czy wykonaliśmy jego polecenie. Zajęta Aro nie zauważyłam, że Demetri wstał. Patrząc w podłogę, podszedł do mnie i chwytając mnie za ramię, wyprowadził z komnaty drzwiami, które znajdowały się po naszej prawej stronie. Znaleźliśmy się w wąskim, choć wyglądającym dość cywilizowanie korytarzu. Ściany były pomalowane na kremowy kolor, a podłoga wyłożona ciemnymi płytkami.
- Wszystko w porządku? – zapytałam. Spojrzał na mnie i nie odpowiedział. Miałam wrażenie, ze czuje się upokorzony.
Skinął głową i ruszył przed siebie, a ja posłusznie poszłam za nim. Mijaliśmy parę razy drzwi, ale żadnych nie otworzyliśmy. Dopiero za jakiś czas dotarliśmy na koniec korytarza, gdzie weszliśmy do pokoju, który tak właściwie bardziej niż zwykły pokój przypominał salon. Było to kolejne pomieszczenie, gdzie znajdowały się kanapy i sofy oraz stoliki, na których postawione były wazony kwiatów.
Również tam znajdowało się kilka drzwi. Miałam wrażenie, że to miejsce jest naprawdę ogromne, skoro znajduje się tutaj tyle pomieszczeń.
Demetri zaprowadził mnie do jednego z pokoików, do których wchodziło się przez domniemany salon. Wbrew moim pozorom, nie wyglądał na sztucznie przyozdobiony pokój, który miał tylko sprawiać wrażenie dość cywilizowanego.
Poczułam się niemal jak w domu. Ściany były pomalowane na ciepły pomarańczowy kolor, który pomimo tego, iż raził oczy, powodował, ze czułam się w nim dobrze. Nie był duży, taki w sam raz. Demetri usiadł na niewielkim łóżku w rogu pokoju. Nie wiem, po co było mu potrzebne. Przecież on i tak nie śpi.
Po prawej stronie od wejścia stało biurko, szafa i półka. Wszystkie meble miały ciemny kasztanowy kolor. Nie było okna. Po prostu nie było, dlatego do pokoju prócz lampy na suficie nic nie dostarczało światła.
Stojąc w drzwiach westchnęłam i nie za bardzo wiedząc, co ze sobą począć, spojrzałam na wampira. On również zawiesił na mnie swój wzrok.
- Chyba będziesz skazana na takie warunki, dopóki nie zostaniesz jedną z nas – powiedział, a moje serce automatycznie zaczęło bić szybciej.
- Jakoś wytrzymam.
- Boisz się.
- Wcale nie – zaprzeczyłam.
- Właśnie, że tak – odparł próbując się sprzeczać.
- Nie boję się – odparłam rozzłoszczona.
Roześmiał się i przesunął na łóżku, wskazując mi miejsce obok siebie.
- Witaj w moim domu – powiedział.
- Tu mieszkasz?
- Ładnie, prawda? – rozejrzał się po pokoju.
- Po cholerę ci tutaj łóżko? – zapytałam.
- Wiesz... Jakby nie było, łóżko nie służy jednie do spania... Prawda? – zapytał, niebezpiecznie się zbliżając.
- Racja – szepnęłam i nie ruszyłam się z miejsca.
Kiedy się tak do mnie zbliżał, poczułam jego zapach. Może zbyt dużo czasu minęło, bym mogła tak twierdzić, ale jego zapach był o niebo lepszy od zapachu Edwarda. Przymknęłam lekko oczy i poczułam zawroty głowy. Jak wiele czasu minęło odkąd ostatni raz doświadczyłam tego uczucia – pomyślałam.
Demetri przysunął się naprawdę blisko, a wtedy nagle wydarzyło się kilka rzeczy. Zimna dłoń wampira powędrowała na moją klatkę piersiową przechylając mnie do tyłu, położyła z ogromną siłą na łóżku. Twarz Demetriego pojawiła się naprawdę blisko mojej. Serce waliło mi jak młotem, a oddech przyspieszył. Patrzyłam teraz w szkarłatne tęczówki wampira, który nie spuszczał ze mnie wzroku. Przesunął się powoli w stronę mojej szyi, przyłożył lodowate wargi do mojej skóry i złożył na niej delikatny pocałunek. Jeden... Drugi... Trzeci... Potem odsunął się minimalnie, a ja czułam na szyi jego zimny oddech...
- Mam nadzieję, że nie będzie bolało... – szepnął i wbił się zębami w moją szyję. Nim zdążyłam zrozumieć co się dzieje, krzyczałam z bólu. Zdążyłam zauważyć, że Demetri odsuwa się ode mnie i przenosi do bardziej wygodnej pozycji na łóżku, zanim ból całkowicie mnie oszołomił.
Zacisnęłam powieki i usta. Poczułam, jak ogrania mnie ciemność, a jedyne co czuję to okropny ból, który rozchodził się od mojej szyi. Czułam, jakby żyły paliły mi się żywym ogniem. Ogniem, który powoli lizał od środka moje ciało, rozchodząc się po wszystkich jego zakamarkach. Byłam świadoma tego, jak mocno zaciskam usta, by nie krzyczeć i jak kurczowo zaciskam dłonie na narzucie znajdującej się na łóżku. Czas jakby przestawał dla mnie istnieć. Nie potrafiłam liczyć sekund czy minut. Coraz trudniej było mi wracać do rzeczywistości.
Wsłuchując się w odgłosy ciemności usłyszałam łomotanie. Szybkie i nierówne. Jakby jakiś ptak zamknięty w zbyt małej klatce szamotał skrzydłami i próbował się uwolnić.
Ale to nie był ptak. To było moje serce.
Umierałam. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Kirike dnia Pon 21:12, 10 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
IsaBellla31
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Pon 23:05, 10 Sty 2011 |
|
rozdział wspaniały ! ; )
po prostu świetnie sobie poradziłaś z przemianą Belli.
przepraszam, że poprzedniego rozdziału nie skomentowałam, ale nie wiedziałam co napisać...
tylko błagam, byle Bells nie była z jednym z Volturich .
i nie chodzi mi o to, że nie jest z Edkiem tylko, że Volturi ...
po prostu z całej sagi ich nienawidzę, szczególnie Jane <a>
być może dlatego, że zabili moją ulubioną bohaterkę <Bree>
ale nie zniosę tego jak Belka zwiąże się z jednym z nich .... grrr...
to byłoby niemal przestępstwo ;P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
esterwafel
Wilkołak
Dołączył: 20 Sty 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 23:57, 10 Sty 2011 |
|
Ciekawy rozdział, z resztą jak zawsze :) Bardzo lubię to opowiadanie, chociaż nadal nie mogę Ci wybaczyć uśmiercenia Jacoba we Wschodzie Słońca.
Podoba mi się to, że zachowałaś grozę i atmosferę, jaka panuje w Volterze. Ta tajemniczość i groza. Nie wiem dlaczego, ale spodobała mi się postać Demetriego. Chciałabym żeby związał się z Bellą. On, albo jakiś inny wampir lub człowiek, tylko nie Edek (pewnie już o tym pisałam)/
Nie znalazłam błędów, pewnie dlatego, że skupiłam się na fabule. Jak zawsze przyjemny język.
Czekam na kolejny rozdział i Bellę wampira :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
IsaBellla31
Nowonarodzony
Dołączył: 30 Lip 2010
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Nie 15:06, 20 Lut 2011 |
|
Hej Kirike :)
Pamiętasz co prosiłam cię o autoryzacje do twojego ff?
Chciałam wstawić na tę stronę także i Pełnie księżyca, bo poprzednia część bardzo się spodobała .
Dlatego jeśli byś się zgodziła to proszę żebyś to napisała :)
strona ta co poprzednio : twilightinpolish.ning.com dział Twilight FanFiction
PS: Z niecierpliwością czekam na nn :)
Edit: Kochana, załamujesz mnie... Już nie wyrabiam. Rozumiem, że pewnie musiało się wydarzyć coś ważnego, ale pamiętaj, że my tu czekamy ! :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez IsaBellla31 dnia Wto 22:45, 22 Mar 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|