|
|
|
|
Poll :: Czy chcecie spoilery kolejnych rozdziałów? |
nie |
|
23% |
[ 17 ] |
tak |
|
76% |
[ 54 ] |
|
Wszystkich Głosów : 71 |
|
Autor |
Wiadomość |
Kostuchna
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Paź 2010
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 11:19, 23 Paź 2010 |
|
O Mamusiu moja...
Jestem z tym opowiadaniem od początku, ale nie miałam konta więc nie komentowałam, za co szczerze przepraszam.
Ale wracając do fanfica.
Spodziewałam się wszystkiego, ale nie tego, że Edward ogłosi wszem i w obec na gali rozdania Oscarów, że Lizzy to jego córka. Jestem bardzo ciekawa co zrobi Bella i kto najbardziej dostanie po uszach za tą akjce.
Czekam na nexta i życze weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Sob 15:54, 23 Paź 2010 |
|
Jak dla mnie zrobiło się bardzo surrealistycznie... Rozdanie Oscarów, testy, dziadek, reakcja Edwarda... Akcja ruszyła z kopyta i aż mnie wyrżnęła w szczękę... Za dużo, za szybko...
Mmm, ale jestem ciekawa, co teraz zrobi Bella. Bo wątpię, że będzie potulnie siedzieć i czekać na powrót córki marnotrawnej. Liczę na konfrontację i dużą aferę!
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Sob 19:59, 23 Paź 2010 |
|
Popieram Phebe - akcja wystrzeliła jak z procy. Od zdania "jest pan moim ojcem" do końca rozdziału wydarzyło sie mnóstwo. Ale to i dobrze. Lovee masz sówj niepowtarzalny styl i bardzo to sobie cenię.
Carlisle do którego nas przyzwyczaiłaś w poprzednimk opowiadaniu przeszedł chyba głęboką metamorfozę. Bardzo szybko przyją za pewnik to że Lizzy jest jego wnuczką. Bez żadnych zastrzeżeń? W zasadzie bez pytani do Edawrda kim jest matka Lizzy? Ogromna przemiana.
Edward mam wrażenie przyjął całą sytuację z ulgą. Jakby czegoś mu brakowało w życiu i z pojawieniem się Lizzy "właściwy puzel wskoczył na swoje miejsce".
Jestem bardzo ciekawa jak zareaguje Bella. Czy wskoczy w pierwszy samolot do L.A. Jak wytłumaczy zachowanie z przeszlości Edowi i Liz? I czy rozpęta Trzecią wojnę gdy się dowie o wpółudziale przyjaciółek w dochodzeniu Lizzy?
Co z Mery? bo przemknęła mi myśl, że to jest córka Esme i dr. C.C.
Jak zawsze z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg
Jak |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
sappy
Nowonarodzony
Dołączył: 23 Paź 2010
Posty: 1 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:34, 23 Paź 2010 |
|
ty jesteś sadystka! jak mogłaś przerwać w takim momencie?! zresztą zawsze to robisz...
ale przynajmniej z niecierpliwością czekam na twoje kolejny rozdziały najwspanialszego ff pod słońcem!
nie mogę doczekać się tego co zrobi Bella. w końcu jej córka znalazła swojego prawdziwego ojca nie mówiąc jej nic o tym.
tylko ty mogłaś wpaść na pomysł z Oscarami. szczerze mówiąc zaskoczyłaś mnie tym.
po przeczytaniu tego chapa tyle pytań mam w głowie... ale najważniejsze jest:
CO ZROBI BELLA?!
cóż mi zostaje tylko życzyć ci weny. mam nadzieje, że będzie ci stale towarzyszyć.
nawet tak świetne pisarki jak ty jej potrzebują. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nina Spektor
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Kwi 2010
Posty: 22 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 21:59, 26 Paź 2010 |
|
Kochana Lovee!
W końcu, męczona wyrzutami sumienia, przybywam z komentarzem. Uwierz mi – dopiero dziś znalazłam wolną chwilę, by coś napisać. Oczywiście, należą Ci się podziękowania za wspaniały rozdział. A teraz, starym już zwyczajem, przejdę do rzeczy.
Bardzo mi się podobały przemyślenia Edwarda dotyczące Portsmouth. Pokazałaś, że jest on już dojrzałym facetem, który jednak cały czas cierpi z powodu przeszłości. I to było to. Ale... Jak dla mnie, trochę za szybko wszystko się potoczyło. Nie wiem, brakowało mi chyba rozważań Edwarda na temat całej tej sytuacji. Tu mogłaś dać coś, co by trochę spowolniło akcję. Ale ogólnie nie było źle. Może po prostu taki pęd był potrzebny do rozwoju dalszej historii? To wiesz tylko Ty. Ale wracając do tego wszystkiego, podobała mi scena w samochodzie, gdy Lizzy opowiada o sobie. No i ten czarny fortepian... Ładnie to ujęłaś: grząski temat;) Co jeszcze? No tak, Carlisle. Zaskoczył mnie, naprawdę. Pierwszy raz nie poczułam do niego tej niechęci. Wydał mi się teraz taki ludzki. I przy nim pojawia się kolejne, chyba już przez kogoś zadane, pytanie: Czy Mery jest jego córką? Nie wiem, co tam kombinujesz, ale to mogłoby być dość ciekawe rozwiązanie, acz przewidywalne rozwiązanie. No to tyle, jeśli chodzi o Los Angeles.
Teraz przejdę do Portsmouth. I tu wielkie dzięki za Emmetta. Wprawdzie tylko maluteńki epizod z jego udziałem, ale zawsze to coś. Może wkrótce ujawnisz nam kulisy jego rozstania z Rose. Ciężko mi się pogodzić z tym, że nie są już razem.No to teraz czas na finał. Powiem szczerze – nigdy nie spodziewałabym się, że tak to rozegrasz. Obstawiałam raczej, że któraś z dziewczyn się sypnie, ale to... To było genialne. Zastanawiam się, co zrobi Bella. Poleci do L.A.? Nie wiem, nie mam pomysłów, ale jestem pewna, że jakoś nas zaskoczysz.
To by było tyle na dziś. Tym razem krótko, ale może następnym razem będę miała większą wenę. Czekam na kolejny rozdział. I na Emmetta;)
Powodzenia w pisaniu.
Pozdrawiam, NS. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nikki_944
Zły wampir
Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 478 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: WRZ
|
Wysłany:
Czw 15:47, 28 Paź 2010 |
|
O matko ta końcówka jest najlepsza.
Teraz to się zacznie dziać. Ciekawa jestem co będzie dalej jak Bella zareaguje i reszta jak wyjdą z szoku. W ogóle szybko sprawa wyszła na jaw.
No i mam wielką nadzieję, że Bella i Edward będą w końcu razem.
No nic rozdział wspaniały, dziękuję za niego i z wielką niecierpliwością czekam na kolejny.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MiLLka
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Wrz 2010
Posty: 2 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 17:11, 30 Paź 2010 |
|
Ja również jestem z tym opowiadaniem od samego początku, ale nie miałam konta i nie komentowałam. więc nadrabiam zaległości;]
"Powrót do Portsmouth" jest świetny;] bardzo lubię to FF;)
no a w tym rozdziale bardzo dużo się działo Lizzy jest przebiegła, jestem ciekawa reakcji Belli na to że wyjechał do L.A żeby zobaczyc sie z Edwardem;]
czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy;]
Pozdrawiam, MiLLka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Jane13
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Lip 2010
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Volterra
|
Wysłany:
Nie 20:32, 31 Paź 2010 |
|
Muszę się przyznać, że obydwie części przeczytałam dopiero niedawno, lecz od pierwszego rozdziału zostałam jego największą fanką
Najlepszy fragment jak do tej pory...to...:
"- Ja? – uśmiechnęła się. Miała uśmiech swojej matki. – Mnie to nie przeszkadza. I tak jestem pełna podziwu, że nie zbierasz szczęki z podłogi.
- Obawiam się, że jeszcze do mnie nie dotarły wszystkie informacje. Dlatego jedziemy do taty.
- Dziadka – dodała.
Nie bardzo wiedziałem co odpowiedzieć, więc wskazałem na drzwi. Czekała nas długa droga.
Ojciec mnie zabije. "
Choć liczę na trochę więcej fragmentów z udziałem Emmeta (coś w stylu tego zbierania stokrotek i jaszczurki w pierwszej części )
Na koniec życzę weny i z niecierpliwością czekam na następny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ni-pamiętamm
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Paź 2009
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 13:46, 03 Lis 2010 |
|
Ja po prostu jestem zauroczona tym Ff. Tak jak w Portsmouth tak w powrocie do niego się zakochałam.
Muszę się przyznać. że dopiero niedawno zaczęłam czytać drugą część i jest mi strasznie głupio z tego powodu bo przecież dobrze wiedziałam ,że znowu piszesz..
No ale cóż.. Obiecuję ,że teraz będę regularnie odwiedzać forum i postaram się także zostawiać zawsze komentarz..
Piszesz płynnie i ogólnie bardzo przyjemnie czyta się tekst. Jest on przejrzysty. Ku mojej uciesze błędów nie wyłapałam żadnych i chwała ci za to. .
Pozdrawiam i życzę weny. N-P. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Imm93
Człowiek
Dołączył: 04 Lut 2010
Posty: 80 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Moon xD
|
Wysłany:
Nie 16:59, 07 Lis 2010 |
|
moja pierwsza reakcja na ten rozdział... :P
na początek to trzeba mnie zbesztać, pobić, opieprzyć i co tylko sobie tam chcecie, bo od jakiegoś czasu kompletnie sie "wyłączyłam" i teraz miałam sporo do nadrabiania, ale z jednej strony to dobrze bo nie musiałam czekać tak na każdy rozdział, no ale z drugiej załuje że nie byłam na bieżąco i nie komentowałam
no ale odniosę sie tyko do ostatniego rozdziału bo reszta cholernie mnie zaskoczyła i podobała mi sie jak mało co...
nie spodziewałam sie takiego obrotu spraw, postawa Edwarda też mnie zaskoczyła, no ale cóż, po nim zawsze można było sie spodziewać czegoś oryginalnego...
co do Lizzy to od razu widać, że to córka Belli i Edka, te konspiracyjne spiski z ciotkami ;D
no booosko
wgl to przywiązałam sie do tego ff i brakowało mi go :D
tak jak byłam wielką fanką "Portsmouth" tak teraz jestem jeszcze większą "Powrotu...." o ile można wgl bardziej :D
strasznie mi sie podobało, mam nadzieje, ze niedługo dodasz kolejny rozdział, bo bardzo jestem ciekawa tego co będzie działo sie dalej, chociaż podejżewam że kolorowo nie bedzie, czuje to w kościach :D
mam racje?? ;>
Bella da Polly i Lizzy oj da, potem dostanie sie jeszcze i Edkowi :D
bo jak ona sie wkurzy to..... :D
kończąc już na serio :D
JA CHCE JUŻ NOWY ROZDZIAŁ!!!!!!!
więc prosze nie każ długo czekać, bo umre.... :P
tak więc czasu, czasu i veny do dalszego pisania tak cudnego ff :D
pozdrawiam I. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Imm93 dnia Pią 14:03, 26 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 16:30, 09 Gru 2010 |
|
Na początek musze Was przeprosić. Dwa miesiące milczenia mogło parę osób zasmucić. Ale pragnę wszystkich powiadomić, że kolejny rozdział trafił już do bety i niedługo powinien się pojawić.
A teraz krótki spoiler.
SPOILER
Spojrzałam na wyświetlacz. 76 nieodebranych połączeń od mamy. 3 nieodebrane połączenia od Setha. Dwa od taty. Jeden od Phila. Phil.
Zajrzałam w skrzynkę.
„ kiedy tylko odczytasz tę wiadomość masz do mnie zadzwonić. Tak. Zadzwonić. Skoro masz teraz bogatego tatulka to stać cię na telefony międzykontynentalne. masz zadzwonić i wszystko mi zrelacjonować. Poznałaś kogoś sławnego? – Mery”
Uśmiechnęłam się do telefonu. Pomimo, ze to dopiero dwa dni, strasznie tęskniłam za przyjaciołką…
~*~
- Alice. Błagam Cię. Nie teraz. – warknęłam i zaczęłam rozglądać się za kosmetyczką. Jestem pewna że gdzieś ją tu rzuciłam…
- Przemyśl to jeszcze raz na spokojnie – kontynuowała Rosalie.
- Spokojnie!? – krzyknęłam. – Jak mam być spokojna! Elizabeth mnie okłamała.
Dzwonek do drzwi.
Przerywając rozmowę w połowie, Rosalie wyszła żeby otworzyć. Alice zaczęła przebierać moją garderobę, po kolei wywalając połowe zawartości mojego bagażu.
- Isabello, w tej chwili odłóż te rzeczy na swoje miejsce – usłyszałam głos za plecami. Znajomy głos. Odwróciłam się…
~*~
- pff… myślałam, że coś jeszcze… nie wiem. Zapytaj Lizzy czy chce iść.
- No pewnie! – dopiero teraz zabrałam głos. – co to za przyjęcie?
- zwykły brunch ze znajomymi. Nic specjalnego.
- Jak w Gossip Girl?
- Nie wiem co to, ale powiedzmy, że tak. A teraz Lizzy daje Ci dwadzieścia minut na przebranie się. Eric czeka już na nas.
Pobiegłam szybko po schodach, ale po chwili zatrzymałam się.
- W co ja mam się ubrać? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Me plus One
Nowonarodzony
Dołączył: 20 Kwi 2010
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:59, 17 Gru 2010 |
|
W imieniu wszystkich wielbicieli z chomika chciałam przedstawić nasz głęboki sprzeciw!
My już naprawdę nie możemy się doczekać!
ja, milaa, gabryska! wszystkie już usychamy! powiedz chociaż w przybliżeniu kiedy będzie kolejny chap!
co do samego spoileru...
znów będzie sytuacja z Alice i Ros.... super. uwielbiam partie z nimi.
a sama Bella... łoooo
ja na miejscu Lizzy już bym się bała
tak czy siak tęsknie już. przeczytałam od nowa całą kontynuację z nudów! błagam dodaj nowy chap! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
emily522
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Paź 2010
Posty: 24 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 15:11, 18 Gru 2010 |
|
Postanowiłam skomentować.
Super, że postanowiłaś napisać kontynuację, naprawdę bardzo się cieszę. Ta historia mnie tak wciągnęła, że aż sama się zdziwiłam.
Lizzy w końcu poznała prwdziwego ojca. Ciekawe jak Bella na to zareaguje... Osobiście mam nadzieję, że to Edward przyjedzie do niej, ale jak będzie zdecydujesz ty lovee.
Jednak mnie ciekawi sprawa Emmetta i Rose. Czyżby aż tak bardzo się od siebie różnili? Ale nie wierzę, że poszło tylko o ciążę Belli, no po prostu w to nie uwierzę.
Dołączam się do prośby Me plus One. Napisz kolejny rozdział, po prostu nie mogę się już doczekać.
Emy :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 11:50, 25 Gru 2010 |
|
Rozdział 2
Kubeł zimnej wody.
3OH!3 - STARSTRUKK
*L
Po powiekach tańczyły promienie światła, sprawiając, że widziałam różnobarwne wzory.
Zaczął się nowy dzień.
Niepewna, czy wczorajsze wydarzenia naprwadę miały miejsce, bałam się otworzyć oczy. Co jeśli obudzę się w Portsmouth? Czy będę w stanie przełknąć gorzki smak rozczarowania? Ale przecież nie mogę całego dnia spędzić w łóżku. Kiedys trzeba będzie stawić czoła przeciwnościom.
Na stoliczku nocnym zawibrował telefon. Niechętnie wyciągnęłam rękę, i z zamkniętymi oczyma spróbowałam namierzyć obiekt. Podniosłam lewą powiekę. Mama. Oddzownię później.
Wygramoliłam się z mięciutkiej pościeli i stopą wymacałam puchowy kapeć. Ciocia postarała się, aby niczego mi u niej nie brakowało.
Poszłam do łazienki. W lustrze ujrzałam zmęczoną twarz, opatuloną poczochranymi, sklejonymi jeszcze lekierem i pianką włosami. Wczoraj wieczorem nie miałam już siły wejść do wanny i zrobić z nimi porządek. Fotoreporterzy to prawdziwe hieny.
Odkręciłam korek z gorącą wodą i weszłam pod prysznic, żeby zmyć z siebie resztki wczorajszego dnia. Wilgoć i ciepło otuliły mnie z każdej strony. Moje ciało powoli zaczęło się odprężać.
Kiedy wróciłam do pokoju, pierwsza moja myśl to: co dziś z sobą zrobić. Wczorajszego wieczora dostałam kilka propozycji, abym dziś przyszła na jakies bale, ale przecież nie znam tych ludzi ani nawet okolicy. Postanowiłam wiec zadzwonić do taty. Edwarda. To znaczy taty Edwarda.
Spojrzałam na wyświetlacz. Siedemdziesiąc sześć nieodebranych połączeń od mamy. Trzy nieodebrane połączenia od Setha. Dwa od taty. Jeden od Phila. Phil.
Zajrzałam w skrzynkę.
" Kiedy tylko odczytasz tę wiadomość, masz do mnie zadzwonić. Tak. Zadzwonić. Nie napisać. Skoro masz teraz bogatego tatulka z Oskarem w łapie, to stać Cię na telefony międzykontynentalne. Masz zadzwonić i wszystko mi zrelacjonować. Poznałaś kogoś sławnego? – Mery”
Uśmiechnęłam się do telefonu. Pomimo, że to dopiero dwa dni, strasznie tęskniłam za przyjaciołką…
Ale chwila moment. Skąd ona wie, że tata ma Oscara? ….
O jasna cholera! Co jeśli całe Portsmouth oglądało relację?! I mama. Mama na pewno oglądała. Wujek Jasper by jej nie odpuścił! Mama wie…? Chyba mam przechalpane.
Zeszłam na doł do kuchni w nadziei, że tam znajdę ciocię…
Szykowała kanapki dla Franka. Dziś miał mieć jakiś tam mecz ze swojego klubu.
- Dzień dobry.
- Cześć młoda. Zjesz coś? – zapytała ciocia, pokazując przy okazji słoik masła orzechowego. Pierwszy raz w życiu widziałam ciocię w zadużym szlafroku, pluszowych kapciach i sianem na głowie. I stwirdziłam, że chyba mi się to podoba.
- Chętnie. – przez chwile spoglądałam na blat stołu kuchennego i próbowałam wezbrać w sobie wszelkie siły. – Kontaktowałaś się może z mamą?
- Ja nie. Ale ona ze mną kilkakrotnie.
- Coś mówiła? – zapytałam przestraszona.
- Niewiele. W kółko powtarzała „jak mogłaś” i „ pożałujesz tego”. – próbując naśladować głos mamy, przyjęła typową dla niej pozę i machała nożem w powietrzu.
- Czyli wie? – zapytałam z rezygnacją. Już czułam na karku ten dożywotni zakaz wychodzenia z domu. Nauka indywidualna….. brrrrr
- Oj wiesz, że wujek Jasper zawsze ogląda galę Oskarów. Przeciez to kinomaniak. Mogłaś przynajmniej ubrać maskę.
- Tak. Wiem. Przegięliśmy z tatą wczoraj.
- Ale chociaz bawiłaś się dobrze? – ciocia postawiła talerz kanapek przede mną, a zaraz później podała mi sok pomarańczowy. Tak w stylu amerykańskim.
- Znakomicie – westchnęłam. – Myślisz, że mama jest bardzo zła?
- A jak myślisz?
Janelle Monáe - Tightrope
*B
- Dlaczego ona nie odbiera! – krzyczałam jak oszalała, biegając po pokoju i wrzucając kolejne bluzki do walizki. – Zabije go! I Polly! Jak ich tylko dorwę.
- Spokojnie – Rosalie próbowała mnie uspokoić. Daremnie.
Wepchnęłam karmazynowy żakiet do walizki.
-Dziecko drogie! Przecież to się pognie! – Alice podbiegła i zaczęła składac moje ubrania.
- Alice. Błagam Cię. Nie teraz. – warknęłam i zaczęłam rozglądać się za kosmetyczką. Jestem pewna że gdzieś ją tu rzuciłam…
- Przemyśl to jeszcze raz na spokojnie – kontynuowała Rosalie.
- Spokojnie!? – krzyknęłam. – Jak mam być spokojna! Elizabeth mnie okłamała.
- Ty ją też – przypomniała mi przyjaciółka.
Dzwonek do drzwi.
Przerywając rozmowę w połowie, Rosalie wyszła żeby otworzyć. Alice zaczęła przebierać moją garderobę, po kolei wywalając połowe zawartości bagażu.
- Isabello, w tej chwili odłóż te rzeczy na swoje miejsce – usłyszałam głos za plecami. Znajomy głos. Odwróciłam się…
- Co ty tu robisz, Jacob?! – krzyknęłam. Wyglądał młodziej, nie miał na sobie garnituru jak zazwyczaj, ale jeansy i zwykły t-shirt. Jak za dawnych czasów.
- Rosalie do mnie zadzwoniła.
Spirunowałam wzrokiem przyjaciółkę.
- Stwierdziłam, że tylko on może przemówić Ci do rozsądku.
- Dzięki – warknęłam. – Dziękuję również Tobie za fatygę, ale jest ona zupełnie zbędna. A teraz przepraszam ale musze się pakować.
- Bello uspokój się. Nasza Lizzy dowiedziało się prawdy. Już nic nie zmienisz.
- Nasza?! Chciałeś chyba powiedziec moja.
- Bello, nie zaczynaj – Jacob westchnął i opadł na najbliższym fotelu. – Dobrze wiesz, że Elizabeth zawsze będzie moją córką.
- Więc powinieneś mnie poprzeć w mojej decyzji! Musze po nią jechać.
- Bello. Ona poznała prawdę. Nie dość że ją okłamywaliśmy przez całe życie, odnośnie jej prawdziwego ojca, to jeszcze chcesz ją od niego zabrać? Ona nam nigdy tego nie wybaczy.
- Wybaczy czy nie, mam to w nosie. – Złapałam się za głowę nie wiedząc co mam ze sobą zrobić.
Jacob wstał i podszedł do mnie bliżej. Przez chwile spoglądał na mnie, ale zaraz podszedł jeszcze bliżej i przytulił. Wszystkie emocje zaczęły ze mnie wypływać…
- Czy coś jej się może przy nim stać? Przy nim lub przy Polly? – zapytał, głaskając mnie po głowie.
Pokiwałam przecząco.
- No więc nie martw się. Pozwól jej poznać nowego ojca. Może jej się nie spodoba i wróci szybciej niż ci się wydaje?
- Jego nie da się nie lubić. – ślipnełam.
- Wobec tego nie pozostaje nam nic innego jak zaufać Edwardowi, że zajmie się dobrze naszą córką.
*L
- A ty co tu robisz? – zapytała ciocia Edwarda, który stał w drzwiach z kwiatami w rękach.
- To, moja droga Pauline, kwiaty dla Ciebie.
- Podejrzewam, że tym razem nie zrywałeś ich sam. – Ciocia uśmiechnęła się porozumiewawczo. Nie bardzo zrozumiałam o co chodzi, ale widać, że to coś z ich wspomnień.
- Bez Emmetta to nie to samo. Z resztą tamte były na przeprosiny, a te są jako łapówka.
- Łapówka? – zapytała zdziwiona. – To nie legelne. – Uśmiechnęła się. - Zamieniam się w słuch.
- Chciałbym zabrać Ci Lizzy…
-STOP! – przerwała stanowczym ruchem ręki.
-… na przyjęcie.
Ciocia spojrzała tym specyficznym dla siebie wzrokiem „podoba mi się, ale nie dam tego po sobie poznać”.
- A co ja z tego będę miała?
- Kwiaty- Edward wręczył cioci bukiet storczyków.
- pff… myślałam, że coś jeszcze… nie wiem. Zapytaj Lizzy czy chce iść.
- No pewnie! – dopiero teraz zabrałam głos. – Co to za przyjęcie?
- Zwykły brunch ze znajomymi. Nic specjalnego.
- Jak w Gossip Girl?
- Nie wiem co to, ale powiedzmy, że tak. A teraz Lizzy daje Ci dwadzieścia minut na przebranie się. Eric czeka już na nas.
Pobiegłam szybko po schodach, ale po chwili zatrzymałam się.
- W co ja mam się ubrać?
- Kobiety… - Edward wzniósł ręce do bóstw i ruszył w stronę kuchni – wezmę sobie kanapkę!
- Jasne – krzyknęła ciocia. – Chodż. Pomogę ci coś wybrać.
*E
The Fray - She Is
The Fray - She Is
Znaleźliśmy się w moim domu. Mieliśmy jeszcze godzinę czasu do brunchu, a jak wiadomo- nie wypada być punktualnie, więc zyskujemy względnie jakoś pół godziny. Elizabeth chodziła po salonie, przyglądając się wszystkiemu badawczo. Nie do końca wiedziałam czego może szukać, więc postanowiłem jej nie przeszkadzać. Usiadłem wygodnie w fotelu i zacząłem wodzić wzrokiem za córką. Miała gesty podobne do matki. Poruszała się niepewnie, czując mój wzrok na sobie, ale mimo to z jakąś wrodzoną gracją. Jej sięgające do łopatek brązowe włosy lekko kołysały się przy każdym ruchu.
Była po prostu piękna. Choć z przyczyn oczywistych nie jestem obiektywny. W końcu to moja córka
Córka…
Moje tętno znacznie wzrosło, a dłonie zaczęły lekko drżeć. Boże! Ja mam córkę!!!! – krzyczałem w głowie.
- Przepraszam na chwilę. – powiedziałem, wstałem z fotela i szybko wybiegłem do łazienki. Zamknąłem się na zamek.
Podszedłem do umywalki, odkręciłam zimną wodę i szybko wsadziłem głowę pod strumień. Będę musiał się przebrać. Postaci odbitej w lustrze spojrzałem prosto w oczy.
- Masz szesnastoletnią córkę, Edward. Ogarnij się, przestań panikować.
Wsadziłem ponownie głowę pod kran.
- Mam dziecko z Bellą! Która mnie okłamywała przez 16 lat!
Łeb pod wodę…
- Uspokój się. Zacznij ją poznawać, a nie od niej uciekać!
- Czy wszystko w porządku? – usłyszałem głos za drzwiami.
- Tak – otworzyłem zamek. Już wychodzę.
- Mokry? – zapytała spoglądając pytająco na moją kapiącą fryzurę.
- Daj mi chwilkę.
- Jasne. Ale masz mniej niż dwadzieścia minut. – wróciła do salonu z uśmiechem na twarzy.
Pobiegłem się przebrać. Coś wygodnego i eleganckiego…. Nierealne marzenie. Tego nie dało się ze sobą pogodzić.
Kiedy wróciłem Lizzy trzymała ramkę ze zdjęciem na kolanach, badawczo się mu przyglądając.
- To samo zdjęcie znalazłam na strychu – spoglądała na moją i Belli starą fotografię. – Wciąż ją masz na kominku?
- Jestem sentymentalny.
- Rozumiem. – wstała z kanapy i odłożyła zdjęcie na miejsce.
- Kochałeś mamę?
- Bardzo. – odparłem bez zastanowienia.
- To dlaczego nigdy nie wróciłeś?
- Nawet nie wiesz ile razy kupiłem bilet lotniczy… ale zawsze go zwracałem.
- Czemu? – zapytała ze smutkiem w głosie.
- Bałem się. – spuściłem wzrok. Miałem mieszane uczucia. Powiedzieć jej? Jak tu się otworzyć przed prawie obcą dziewczyną? Ale przecież zasługuję na prawdę. – Twoja mama nie chciała mnie znać. Bałem się, że gdy wrócę, zobaczę ją z kimś innym.
- A ty masz kogoś?
- Słucham?
- No czy masz żonę, dziewczynę.
- Miałem dziewczynę. Rozstaliśmy się trzy miesiące temu.
- Dlaczego?
- Modelki. – westchnąłem. – Wiesz jakie one są.
- Mogę się domyślić. – uśmiechnęła się tym swoim promiennym uśmiechem, a mnie aż serce stanęło. Miała uśmiech mojej mamy. – To nawet dobrze, że nie jesteś z modelką. – powiedziała kiwając przy tym głową, jakby się nad czymś zastanawiała. – To rozsądne.
- Dziękuję. – uśmiechnąłem się w duchu. Mam mądrą córkę.
Usłyszałem znany mi już sygnał telefonu.
- To mama- Lizzy spojrzała na wyświetlacz. – Musze to odebrać.
Wcisnęła guzik i przyłożyła telefon do ucha.
- Tak? – cisza. – Mamo przepraszam…mamo! – krzyknęła. – To chyba nie ja muszę się tu tłumaczyć! – czekała chwilkę… - Przepraszam, że nie odbierałam. Ale tu jest inna strefa. Ja w dzień śpie! – uśmiechnęła się do telefonu, ale ten uśmiech szybko zrzedł. – To chyba nie najlepszy pomysł. Dobrze, nie denerwuj się. Już ci go daję.
Podniosła rękę z telefonem w moją stronę.
- Ciocia powiedziała mamie, że jestem u Ciebie. Chce z Tobą pogadać.
Podała mi komórkę do ręki. Westchnąłem.
- Tak, słucham?
- Edward? – usłyszałem znajomy cichy głos.
- Dzień dobry Bello. - Zacząłem mówić, jakbym prowadził interesy. Poczułem się głupio.
- Chce żebyś wsadził Lizzy do najbliższego samlotu. Jeszcze dziś.
- Dziś? - zapytałem z niedowierzaniem. - Dopiero co się poznaliśmy. Pozwól mi z nią trochę pobyć. Poznać ją.
- Chciałabym mieć ją już przy sobie.
- Przecież wyleciała na całe wakacje. Gdyby nie wczorajsze wydarzenie, pozwoliłabyś jej zostać.
- Ale wszystko się zmieniło Edwardzie - powiedziała to z żalem ale i zwątpieniem w głosie.
- Dwa tygodnie. Daj nam chociaż dwa tygodnie. - spojrzałem na Lizzy. - Później wsadze ją do samolotu.
Lizzy zaczęła protestować stanowczo machajac głową.
- Bello? - szepnałem
-Tak? - miło znów cię słyszeć. - Uśmiechnąłem się jak głupi do telefonu, tak jakby ona mogła wogóle to zobaczyć. Następnie rozłączyłem się.
*L
Missy Elliott - Get Ur Freak On
Jeśli kiedyś wyobrażałam sobie, że znam życie, to bylam w błędzie. Guzik znałam.
Przede mną stała wysoka fontanna, z której spływała czekolada. Pod fontanną, ułożone w piramide, leżały truskawki, pomarańcze i...kieliszki. Tuż obok stała wysoka dama, która bynajmniej nie zachowywała się jak na jej wygląd przystało. Po kolei wrzucala do torby wszystkie zapakowane produkty i owoce które nie mogły pobrudzić jej perłowej torebki. Tak. Właśnie tej torebki która wisiała tuż przy wisiorku z diamentów na szyi właścicielki.
Zaczęłam przyglądać się kolejnym osobom. Im dłużej tu byłam, tym bardziej czułam się nie swojo. Nie wiedziałam czy dobrze się ubrałam, nikogo tu nie znałam i na dodatek przyszłam tylko dlatego że wczoraj poznałam swojego ojca. Kompozytora. A! Zapomnianym! I zdobywcę Oscara.
- Nie bój się Lizzy. Częstuj się! - Edward zachęcał mnie, wpychajac sobie przy tym do ust bułeczki maślane.
- Taa... Z pewnością mogę coś przełknąć - uśmiechnęłam się do taty, bo chyba i jemu zrobiło się głupio.
- Edwardzie ! - za naszymi plecami krzyknął jakiś staruszek z cygarem w buzi. Guziki przy jego szarym garniturze ledwo domykały jeden koniec z drugim. I mówię tu zarówno o marynarce, jak i spodniach.
- Właśnie cię szukałem.
- To ją przeproszę na chwilkę - dygnęłam i ruszyłam w stronę odległego od wszystkich stołu z napojami.
Nalewajac sobie soku usłyszałam za plecami "niezła kiecka". Szybko się odwróciłam, rozlewajac przy tym odrobinę napoju.
- Słucham? – zapytałam nieśmiało.
- Widziałam podobną w kolekcji Channel, no ale nie taka sama. Czyja to? - wysoka brunetka, o śniadej cerze i ciekawych rysach twarzy przypatrywała mi się z zaciekawieniem.
-Yyy... - zaczęłam jąkać się, po czym spojrzałam na sukienkę, niepewna co odpowiedzieć. W końcu stwierdziłam, że to głupio tak stać i wpatrywać się sama w siebie, więc wysililam się na szczerość. - Wątpię żebyś znała. Moja przyjaciółka ją dla mnie uszyla.
- Twoja przyjaciółka jest projektantką?
- Można tak powiedzieć...
- Jestem Terry. Ty musisz być ta słynna Elizabeth, o której mówi całe LA. – dziewczyna uśmiechnęła się do mnie i mrugnęła okiem porozumiewawczo. Wydała się miła.
- Miło mi. - wyciągnęłam dłoń do przywitania, ale w tym momencie usłyszałam huk na drugim końcu sali.
Jakaś dziewczyna wylała na inną czekoladę, ta z kolei zaczęła krzyczeć i rzuciła się na rywalkę. I tak oto teraz wzajemnie okladały się pięściami.
- Wpuścić bydło na salony - mruknęła pod nosem Terry. - Jak chcesz zobaczyć prawdziwą zabawę, to wpadnij dziś do mnie na imprezę.
- Dzięki wielkie... - zaczęłam delikatnie odmawiać, ale nowo poznana koleżanka przerwała mi w połowie, robiąc mi zdjęcie komórka.
- Wpisz swój numer. Podam ci wszystkie dane. - Jak na rozkaz wykonałam polecenie i pospiesznie wpisałam numer swojej komórki. Po chwili oddalam telefon właścicielce. - No. To do zobaczenia. – odwróciła się, i zamaszystym krokiem ruszyła przed siebie.
- Do zobaczenia - powtórzyłam i odprowadzałam wzrokiem śliczną brunetke.
[/url] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Sob 11:58, 25 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Phebe
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2010
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sleepy Hollow
|
Wysłany:
Sob 14:30, 25 Gru 2010 |
|
Już nie mogę się doczekać konfrontacji Belli i Edwarda... Rozczarowała mnie nieco ich pierwsza rozmowa. Cóż, może później pokażą się jakieś iskierki. Wiem, wiem, wredna jestem, ale muszę to powiedzieć- zwracaj większą uwagę na interpunkcję i pisanie zaimków z wielkich liter- to nie jest list wypełniony zwrotami grzecznościowymi, więc nie stosuj Ty", "Twój".
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aurora Rosa
Dobry wampir
Dołączył: 29 Lip 2009
Posty: 695 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 54 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z własnej bajki
|
Wysłany:
Sob 16:18, 25 Gru 2010 |
|
Wesołych Świat ;-)
Fajnie dostać kolejny rozdział "pod choinkę"
Pobawię się w betę:
raz pojawilo się lekier zamiast lakieru,
"Lizzy dowiedziało się prawdy" - dowiedziała się.
" Jego nie da się nie lubić. – ślipnełam. " - chyba chlipnęłam brzmiałoby lepiej.
" Nie bardzo zrozumiałam o co chodzi, ale..." - rozumiałem bo to część Edwarda.
Poza ty rewelacja ;-) Bella ma świra. Bez dwóch zdań ma nieźle poprzestawiane w główce. Lizzy jest wspaniała. I Edward też. Niezły team się z nich tworzy.
Uwielbiam Portsmouth, twoje pomysły Lovee, twoich bohaterów.
Tęsknię za Mery, Philem i Sethem. I nie moge się doczekać spotkania twarzą w twarz Bells i Edwarda ;-)
Do zobaczenia przy następnym rozdziale |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Jane13
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Lip 2010
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Volterra
|
Wysłany:
Nie 16:15, 26 Gru 2010 |
|
Rozdział jak zawsze supper.... Tylko tym razem nawaliły... ogonki! Tak, to nie jest żadna literówka anie nic takiego. A dokładniej rzecz biorąc to mam na myśli fakt, że w wielu miejscach po prostu brakuje tych ogonków przy "ą" i "ę", a za to w innych są one "dodatkowo" Jednak wieżę, że takie "drobne nieścisłości na które i tak pewnie zwracam uwagę tylko ja" wkradły się do tekstu, ponieważ tak bardzo się spieszyłaś aby oddać ten rozdział w ręce czytelników
Pozdrawiam i częstych wizyt weny życzę
Jane 13 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampiromaniaczka
Wilkołak
Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 241 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oświęcim
|
Wysłany:
Sob 14:35, 08 Sty 2011 |
|
No, lovee, zaskoczyłaś mnie całkiem. Taki "kwiatuszek" na Nowy Rok! Masz fantazję, dziewczyno! Tak pięknie wplotłaś nowe wątki w tamten temat, rozkleiłam się nieco przez Ciebie. Tamten temat taki niedosyt we mnie zostawił, tak drastycznie zakończyłaś akcje, że pomyślałam o nudzie z Twojej strony tym tematem. Nawet napisałam o tym wtedy na Forum. Wtedy, to znaczy całkiem niedawno, bo mam pewne opóźnienie w czytaniu na bieżąco. Czyżby fanki namówiły Cię do kontynuacji? Może sama chciałaś, dopadła Cię wena? Zauważyłam, że związek Lizzy z Colinem przebiega podobnie jak jej matki z Edwardem , np. scena przeholowania z alkoholem, tyle ,że młodzi nie obrzucają się takimi plugawymi wyzwiskami. Czy zamierzasz Mery też przerzucić przez ocean, do USA? A może ściągniesz Belę do Miasta Aniołów? Skoro Jacob ma nową panią i będzie miał SWOJE dziecko, cóż stałoby na przeszkodzie?
Proszę, połącz Bellę z Edwardem, oni w tym FF tak bardzo do siebie pasują! Lizzy została poczęta na fortepianie, a teraz sama nie tylko interesuje się muzyką, ale ma jakby duszę swego ojca-muzyka przelaną w swe serce , gdy on kochał się z takim zaangażowaniem z jej matka w tym miejscu. Może więc Eda ściągniesz na powrót do Anglii. Niektórzy ludzie po rozstaniu czują ulgę, ale oni zniszczyli tym swoje życie, albo im zniszczono, a oni biernie się temu poddali.To nie była zwykła miłość nastolatków, połączyła ich przecież nie tyle chemia ciał, ile miłość do sztuki. To największy rodzaj wrażliwości. Rozumiem, że czasem łączenie ludzi tylko dlatego, że mieli dużo ze sobą wspólnego kiedyś tam, nie okazuje się dobrym pomysłem, ale czemu Bella nie ujawniła Edwardowi tego, że nosi jego dziecko ? On na pewno uznałby Lizzy za swoją, nawet zza oceanu.Nawet gdyby ojciec zabronił mu wracać do Portsmouth! To Edward, facet z gatunku tych solidnych, odpowiedzialnych.
Nie wiem, co tam kombinujesz, zapowiada się ciekawie, tylko pisz proszę, muszę wiedzieć , co dalej. Nie zostawiaj mnie i nas na tym forum! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wampiromaniaczka dnia Sob 14:36, 08 Sty 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
KW
Zły wampir
Dołączył: 01 Sty 2011
Posty: 464 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ~ z krainy, gdzie jestem tylko ja i moi mężowie ~
|
Wysłany:
Nie 17:41, 09 Sty 2011 |
|
Jeśli bałaś się, że zepsujesz Portsmouth pisząc kolejną część, pomyliłaś się. W pierwszej części, pokazałaś coś pięknego. Prawdziwego, godnego zapamiętania. Jeśli teraz piszesz dalej, to wszyscy żyjemy tym opowiadaniem, przypominamy sobie o I części, i jesteśmy ciekawi dalszych losów BE oraz Lizze. Nie mogę się doczekać następnych rozdziałów. Mam nadzieję, że szybko wszystko się wyjaśni - dlaczego Bells nie powiedziała Edowi o Lizze?
Myślę, że początkowo nie chciała mu powiedzieć bo bała się i zerwała z nim kontakt. A potem, chciała mu jednak powiedzieć, jednak bała się, że jej nie wybaczy, a potem poznała Jake'a. Więc? Czekam na rozwiązanie tej zagatki, i kolejnego wątku miłosnego międze Lizze i Philem.
Pozdrawiam i dołączam się do wampiromaniaczki :
"Nie wiem, co tam kombinujesz, zapowiada się ciekawie, tylko pisz proszę, muszę wiedzieć, co dalej. Nie zostawiaj mnie i nas na tym forum!"
Tak, droga, kochana, najwspanialsza lovee - nie zostawiaj nas!
pozdrawiam i życzę Venusi (;d)
KW |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 20:20, 03 Lut 2011 |
|
Rozdział 3
90210
*L
The Black Eyed Peas - I Gotta Feeling
- No i jak się bawiłaś? Podobało Ci się? – zapytał Edward z troską w głosie, po czym objął mnie ramieniem. To było fajne uczucie.
- Było całkiem miło - odparłam bez przekonania.
- Czyżby?
- Tak! – stwierdziłam, że aby mi uwierzył potrzebuję odrobiny więcej entuzjazmu. – Poznałam nową kolezankę. Zaprosiła mnie dziś na imprezę.
- Powinnaś iść. – Odparł ze spokojem w głosie i spojrzał na mnie z ukosa. Jak na swój wiek jest całkiem przystojny. – Poznasz nowych znajomych, tutejsze zwyczaje. Kto wie. Może ci się tu spodoba. Zresztą nie możesz ciągle przebywać ze mną i swoją cioctką, bo uwierz mi, zwariujesz. Powinnaś iść.
- Mów tak dalej. Przekonujesz mnie.
- eee…. – Zaczął się zastanawiać i podrapał się lewą ręką po głowie. – Poznasz tutejsze życie nastolatków. Ubierzesz się w ekstra kieckę i trochę odreagujesz. – Zrobił pozę a’la czajniczek, ale szybko się opanował i palcem wskazującym wycelował mi prosto w oczy. - I nie udawaj, że nie ma czego odreagowywać. To były ciężkie dwa dni dla ciebie.
- No dobra. Idę. Przekonałeś mnie. Będzie fajnie.
- A kto Cię zaprosił? – zapytał od niechcenia.
- Jakaś Terry. Dałam jej swój numer telefonu i ma mi przesłać informacje co, gdzie i jak.
- Terry Zimmer? – tata gwałtownie się zatrzymał, przez co nie zorientowawszy się wsześniej, przeszłam parę kroków do przodu. – Córka tego Zimmera?
- Możliwe. – wzruszyłam ramionami. To takie europejskie.
- No to nie idziesz.
- Tato…. – powiedziałam. Głupio mi się zrobiło, bo pierwszy raz powiedziałam do niego wprost „tato”.
Przez chwilę milczał. Z otwartą buzią wpatrywał się prosto w moje oczy i zastanawiał nad czymś. Wyglądało to jakby ktoś zrobił pauzę w filmie, w tym najmniej odpowiednim momencie, gdzie aktor ma wyjątkowo nieciekawą minę.
- Dobrze, ale pojedziesz z Ericiem. – Tata przybrał stanowczy wyraz twarz. – Jej imprezy nie cieszą się zbyt dobrą sławą.
- Wśród kogo? Wśród Twoich znajomych? Skąd możesz to wiedzieć. Zresztą z którym Ericiem? Wizażystą czy kierowcą? – zapytałam przerażona. Eric wizażysta miał grubo po czterdziestce.
- Z kierowcą. Będzie się Tobą opiekował.
- Super. – mruknęłam pod nosem. – Ja go na oczy nie widziałam! Ciągle jest za tą swoją szybką i w czarnych okularach.
- Taki zawód. – odparł tata z uśmiechem, jakby wierzył że właśnie ułożył super plan.
- A jak poznam, że on, to on? To będzie ciężkie znaleźć jakiegoś nieznajomego w tłumie nieznajomych. – Podkreśliłam znacząco dwa ostatnie wyrazy, a w myśli dodałam „chociaż trzydziestolatek może się trochę wyróżniać”.
- Będziesz miała okazję zobaczyć go wcześniej. Przyjedzie po Ciebie. – powiedział, z dumą wymalowaną na twarzy.
– To z czego tak się cieszysz?
- Bo Eric jest oddanym kierowcą. Będę wiedział o wszystkim co tylko zrobisz.
- Tak jakbym zazwyczaj nie wiadomo co robiła.
- No wiesz… w zasadzie oszukałaś matkę i uciekłaś do obego, starszego faceta. Myślę, że jednak wolę mieć Cię na oku.
- I tak pewnie nie mam wyboru - westchnęłam. - Niech będzie… – powiedziałam, jak grzeczna córeczka. No tylko w głowie dodałam „Będę miała niańkę. Super”.
- Grzeczna Lizzy. A teraz chodź. Pewnie już się zastanawiasz w co się ubrać. – Zachichotał pod nosem. – Kobiety…
~*~
- Wyglądasz ślicznie.
- I nie mówisz mi tego tylko dlatego, że jestem Twoją córką. – Burknęłam pod nosem. Siedziałam właśnie na skórzanej kanapie, w apartamencie mojego taty. Wystrojona od stóp do głów.
Nie żebym była jakąś typową nastolatką, ale kiedyś czytałam, że jeśli człowiek się denerwuje, powinien robić listy. Więc oto moja lista strachów.
Boję się, że:
1. Za bardzo się odstroiłam i będę się wyróżniać.
2. Za mało się odstroiłam i będę się wyróżniać.
3. Ktoś się do mnie odezwie i wyczuje mój irytujący brytyjski akcent, przez co albo mnie wyśmieje, albo sztucznie zacznie udawać, że mu się podobam, tylko i wyłącznie ze względu na ten mój „uroczy akcent”.
4. Zrobię z siebie idiotke i Eric o wszystkim powie tacie.
A skoro już jesteśmy przy Ericu...
5. Eric okaże się w wieku mojego ojca, nie odezwie się słowem do mnie, lub gorzej będzie się zachowywał jak mój ochroniarz przez co nie będę mogła się dobrze bawić (patrz: film "Córka Prezydenta"- ale ten z Kate Holmes. Mandy Moor miała wyjątkowo fajnego ochroniarza, jeśli wiecie o czym mówię) .
Usłyszałam dzwonek. Tata podszedł do domofonu i z kimś zaczął rozmawiać. Po chwili wrócił do salonu.
- No…- powiedział dumnie. - Możesz schodzić. Eric właśnie wybiera samochód i już na ciebie czeka.
Wzięłam swoją torebkę i zaczęłam stukać szpilkami a drewniane panele. Miałam tylko nadzieję, że u Terry nie ma drewnianych paneli, gdyż odgłoś tych szpilek naprawdę drażnił. Znalazłam się przy windzie. Ku mojej niespodziance mój tata szedł tuż za mną. Jakbym sama nie potrafiła trafić do windy będącej tuz przede mną, a później wysiąść z niej na parking, kiedy już na tym właśnie parkingu się zatrzyma.
- A ty gdzie się wybierasz? - zapytałam go zaniepokojona.
- Muszę wydać mu parę poleceń. O której masz wrócić, co ci wolno pić...
- Błagam. – zakryłam twarz dłońmi. - Już lepiej mnie zabij.
- Nie dramatyzuj.
Dojechaliśmy na dół. Drzwi od windy, powoli się rozsuwając, ukazywały krok po kroku, milimetr po milimetrze sylwetkę faceta… po czterdziestce. Wiedziałam...
- Postaraj się być miła dla niego Lizzy. - poprosił tata.
- Nie ma żadnego problemu. - odparłam i ze spuszczoną głową ruszyłam powoli w stronę siwiejacego pana.
- Lizzy. Co ty robisz? - zapytał tata. - Eric tam stoi.
Odwróciłam lekko głowę i potknęłam się na prostej drodze o własne nogi. O czerwonego cadillaca mojego taty, opierał się wysoki brunet. Nie. Bynajmniej nie miał trzydziestki jak myślałam, ale napewno był sporo starszy ode mnie. Ubrany był prosto, ale i modnie. Widać, że miał swój styl. Miał na sobie czarny, obcisły podkoszulek, a na to zarzuconą luźną białą koszule. Na szyi zawieszony rzemyk z jakimś wisiorkiem, którego z tej odległości nie mogłam dostrzec. Do tego zwykle ciemne jeansy i sportowe buty. Całość przyozdabiała nietuzinkowo przystojna twarz.
- Lizzy to jest Eric.
- Miło Cię w końcu poznać - chłopak wyciągnął w moim kierunku dłoń na przywitanie. Poczułam jak na moją buzię występuje czerwony rumieniec. Nie cierpię genetyki.
- Cześć. - zdołałam wyszeptać.
- Eric. - mój tata zwrócił się w stronę chłopaka. - ma być najpóźniej o 1 w nocy, żadnego alkoholu, żadnego palenia, żadnego ćpania, żadnych tatuaży, bez orgii, bez rytualnego zabijania zwierząt.... Boże. Dałem wam tyle pomysłów!
- Spokojnie panie Cullen. Zachowuje się pan jakby Lizzy szła pierwszy raz na imprezę. Nic jej przy mnie nie grozi.
- I tego się obawiam - wtrąciłam.
- Dobra. Nie zatrzymuje już was. - tata westchnął i zwrócił się ponownie w moją stronę.
- Pamiętaj. Bądź mądra.
- Wiesz tato, że jestem. - odparłam i machajac mu wsiadłam do samochodu. Chyba nie muszę wspominać, że drzwi otworzył mi Eric?
Kiedy już przeszedł dookoła samochódu, powiedział coś jeszcze Edwardowi i wsiadł za kółko. Zrobiło się niezręcznie.
- Więc... - zaczął.
- Przepraszam Cię. - spojrzał na mnie z pytaniem wymalowanym na twarzy. - No wiesz... Że zajmuje ci wieczór. Jestem pewna, że miałeś ciekawsze rzeczy do roboty.
- Spokojnie. Chętnie wybiorę się na burżujską imprezę. - uśmiechnął się i wcisnął gaz.
Wyjechaliśmy z podziemia. Przez parę minut milczeliśmy. Byłam mocno skrępowana, ale nie faktem, że nie rozmawialiśmy. To mi akurat nie przeszkadzało. Krępowała mnie sama jego obecność.
Jak się okazało, rezydencja państwa Zimmer nie była tak daleko. Eric zgrabnie zaparkował. Trzeba przyznać, że jest naprawdę niezłym kierowcą. Nie omieszkałam mu tego powiedzieć.
- Dzięki. - uśmiechnął się. Miał ciekawy uśmiech. O ile jego usta nie wykrzywiały się niewiadomo jak interesująco, a w zasadzie wogóle, to jego oczy aż się skrzyły. - Gotowa na wielkie wejście?
- Mam nadzieję, że nie będzie nic w nim wielkiego - odparłam przerażona.
- Jesteś strasznie nieśmiała. - stwierdził. - Nie pasujesz tu.
- Dzięki. - wymamrotałam i ruszyłam przed siebie. Przede mną stanęła Terry.
– Lizzy! Przyszłaś. Jak miło. - Dziewczyna dała mi buziaka i spojrzała na Erica. - I przyprowadziłaś ochroniarza. Jak miło! Rozgośćcie się.
Terry chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w tłum gości.
- Ej ludzie! To Elizabeth! Nasz nowy nabytek!
Kilku ludzi zaczęło klaskać, kilka piszczeć i gwizdać, a jeden chłopak w tym momencie wskoczył do basenu. W ubraniu. Och. Basen. To przecież takie normalne mieć basen w domu. Na szczęście, z ulgą stwierdziłam, że byłam odpowiednio ubrana. Dobra wróżka Mery jak zwykle dała radę.
- Chcesz się czegoś napić? - Eric zapytał mnie czając się tuż nad moim uchem. Stał za mną, a ją poczułam jego oddech na moich ramionach.
- Z chęcią. - Obróciłam się do tylu i ruszyłam za nim. Po drodze mijałam sklejone ze sobą pary, nie tylko ustami. Jakaś dziewczyna przed chwilą całowała się z brunetem, a teraz poszła do jego kumpla. No cóż. Podobno wymienianie się jest fajne.
- Czego się napijesz? - zwrócił się do mnie.
- A co mam do wyboru?
- Niech zobaczę. Jest piwo, tequilla, whisky, wino, o i widzę jakieś lakiery.
- A coś bezalkoholowego? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Przykro mi.
- No to chyba piwo. - wybrałam i stanowczo wyciągnęłam rękę po butelkę.
- Ile masz lat? - zapytał rozbawiony.
- Szesnaście. - odparłam bez zastanowienia.
- No więc nawet w Europie nie możesz pić jeszcze legalnie. - uśmiechnął się do mnie tym swoim uśmiechem i podał mi napój.
Stanęliśmy przy brzegu basenu. Rozmawialiśmy o jakiś pierdolach i oglądaliśmy to całe przedstawienie, które rozgrywało się dookoła. Nie mogłam uwierzyć, że znalazłaś na imprezie, na którą zawsze mogłam jedynie popatrzeć w telewizorze. To mnie jednocześnie ekscytowało i przerażało.
- A może chcesz zatańczyć? – zapytał Eric z nienacka.
- Nie bardzo umiem- powiedziałam szczerze.
- Ja też. Czyli będzie niezła zabawa. Chodź! - Eric chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę parkietu. Leciało Mando Diao- Dance with somebody.
- Uwielbiam tę piosenkę! - krzyknęłam w stronę partnera.
- Serio? - zapytał zaskoczony, ale po chwili zrezygnował z rozmowy. Było za głośno.
Obracaliśmy się wokół siebie, popychając przez przypadek tańczące pary obok. Ale myślę, że im i tak wszystko jedno. Zamknęłam oczy i chłonęłam muzykę. Kreciliśmy się wokół siebie, zupełnie nie w rytmie, ale za to dobrze się bawiąc. Kiedy spowrotem otworzyłam oczy, zauważyłam że Eric dziwnie mi się przygląda. Postanowiłam jednak, że to zbagatelizuje.
Przetańczylismy tak w spokoju chyba trzy piosenki pod rząd. Zaczęła się jakaś wolna piosenka. Oboje stwierdziliśmy że czas odpocząć. Umierałam już z pragnienia i zaczynały mnie boleć stopy od tych jakże niewygodnych butów.
I wtedy podszedł do mnie jakiś chłopak.
- Odbijamy - wybełkotał. Poczułam odór alkoholu.
- Może później - grzecznie wzięłam swoją rękę, ale ten ponownie ją chwycił lekko się przy tym zataczając.
- Puść mnie – warknelam, próbując się przy tym wyswobodzić z uścisku. Poczułam ciepło za plecami.
- Koleżanka powiedziała chyba, że później z Tobą zatańczy. - Eric odepchnął chłopaka ode mnie i pociągnął mnie za sobą w jakieś bezpieczniejsze miejsce.
- Dzięki wielkie.
- Nie ma za co. Po to tu jestem - odparł wzruszając ramionami.
- Wiesz... - zaczęłam nieco zawstydzona , bo zaraz wyjde na kompletna nudziare. - możesz mnie odwieść do domu?
- Tak szybko? - zapytał zaskoczony. - już jesteś zmęczona?
- Nie. Po prostu... - zaczęłam się jakać. - czuje się jak w 90210. I to mnie przeraża. Nie tak sobie wyobrażałam życie w L.A.
- Bo tak nie wygląda. - odparł. - Chodź. Zabiorę cię we właściwe miejsce.
~*~
Naive - The Kooks
Ciepły piasek otulał moje opuchnięte od szpilek stopy. Wiał ciepły jak na tą porę wiatr. Gdybym była teraz w Portsmouth, zapewne byłabym pod ciepłym kocem, albo w kurtce Phila.
Phil.
- Idziesz młoda? - zapytał Eric i złapał mnie za rękę, po czym pociągnął w stronę jakiejś grupki. Prawie gubiąc szpilki, które trzymałam w drugiej ręce, pobiegłam ile sił w nogach. Ciężko za nim nadążyć. - Cześć wszystkim ! - krzyknął w stronę zebranych osób.
- Jednak jesteś? - zapytała jakaś dziewczyna. Miała długie, wściekło czerwone włosy i brązowe oczy. A przynajmniej takie się wydawały od blasku ogniska, które było rozpalone na środku zebranego koła.
- Przyprowadziłem Lizzy - Eric wskazał na mnie, a rudowłosa zmierzyła mnie wzrokiem.
Poczułam się nieswojo w tej ślicznej, zwiewnej, białej sukience. Dużo lepiej czułabym się w swojej upaćkanej farbą koszuli.
- Jestem Carter- odezwał się chłopak, który siedział koło rudowłosej. - A to Amanda. - wskazał na koleżankę. - przysiądziesz się?
- Chętnie. - Przeszłam wokół ogniska i usiadłam obok Cartera. Zaraz później przyszedł Eric z puszką coli dla siebie i z piwem dla mnie. Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Lepiej żebyś nie mieszała - uśmiechnął się do mnie.
Zebrana paczka przyjaciół razem się bawiła, rozmawiała, śmiała się, tańczyła. Jakiś chłopak grał na gitarze przy akompaniamencie morza. Przymknęłam oczy i zaczęłam się wschłuchiwać w otoczenie. Czułam spokój i odprężenie.
- I jak ci się podoba życie szaraczków? - zapytał Eric, który razem ze mną został, gdy reszta poszła tańczyć w morzu.
- Bardzo- odparłam bez zastanowienia. – Taka impreza mi się podoba.
- I nie chcesz już wracać?
- Tylko jeśli chcesz się mnie już pozbyć. - powiedziałam.
- Mnie nie przeszkadzasz. - odparł beztrosko. A mimo to nie spodobał mi się sposób w jaki to powiedział. Tak… obojętnie.
- Ale mógłbyś wtedy zatańczyć z Amanda. Chyba Cię lubi. – powiedziałam jakby nigdy nic.
Eric popatrzył przez chwilę na mnie, po czym wybuchł śmiechem na całe gardło.
- Coś złego powiedziałam?
- Oczywiście, że mnie lubi. Amanda to moja młodsza siostra.
Zmieszałam się i spuściłam wzrok na piasek.
- Hej... Lizzy. - Eric objął mnie ramieniem i zaczął trącać w bok. Ja jednak uparcie wpatrywałam się w piach i brodziłam w nim stopa, tworząc coraz to dziwniejsze kształty. Poczułam, że Eric też teraz patrzy na te figury.
- Ile ty masz właściwie lat? - zapytałam ni stąd ni zowąd.
- Skończę dwadzieścia w przyszłym tygodniu.
- Czyli studiujesz?
- Można tak powiedzieć.
- To znaczy? - zapytałam zdezorientowana.
- Dostałem się do Juliard. Ale nie stać mnie na czesne, więc pracuje u Twojego taty.
- Czyli więcej pracujesz niż się uczysz?
- Nie jest tak źle. - stwierdził. - Kiedy Twój tata jest na spotkaniu albo coś tam tworzy, ja wtedy mam czas się pouczyć. I trzeba przyznać, że pan Cullen bardzo mi pomaga. - Spojrzał na morze i odmachał przyjaciołom. - Czasem daje mi korki z fortepianu. Uczę się od samego mistrza.
-A więc ty też grasz? - zapytałam zaskoczona.
- A ty też?
- Ja tylko sobie pogrywam. Dla zabicia czasu. Moja mama nie cierpi kiedy to robię.
- Dlaczego? - spojrzał na mnie zaskoczony.
- Dawniej myślałam, że po prostu nie lubi tego instrumentu. Teraz rozumiem, że chodziło o Edwarda.
- Jakto?
- Widzisz... - speszyłam się trochę. - Dopiero od niedawna wiem o Edwardzie. Tzn., że jest moim ojcem. Moja mama nie wiedziała że do niego pojadę. Myślała że jadę na wakacje do ciotki.
- Czyli oszukałaś matkę i poleciałaś na drugi koniec świata żeby odnaleźć swojego ojca?
- Tak w skrócie. - wzruszyłam ramionami. Eric gwizdnął pod nosem i pokiwał głową.
- Nie podejrzewałem cię o coś takiego- mówił jakby do siebie. - Wydajesz się taka...
- Niepozorna? - weszłam mu w słowo.
Zaskoczony ponownie na mnie spojrzał, a wtedy szeroko się do niego uśmiechnęłam. Nie wiedzieć czemu bawiła mnie ta cała sytuacja. To wszystko wydawało się przecież takie nierealne. Przecież to niemożliwe, żebym właśnie była w LA, odszukała swojego biologicznego ojca, a na dodatek siedziała teraz na plaży, owiewana ciepłym wiatrem obok faceta rodem z okładki magazynów dla zdesperowanych kobiet.
Wydawałoby się, że jestem zwykłą nastolatką, którą nie czeka nic nadzwyczajnego. A jednak. Cuda się zdarzają. Przeszedł mnie dreszcz na samą myśl o tym wszystkim. Dreszcz ekscytacji. Eric zinterpretował to nieco inaczej, i nie pytając mnie o nic, nakrył mnie swoją wielką kurtką.
Poczułam jego zapach dookoła siebie, na sobie i wewnątrz siebie.
Zerknęłam na niego zaciekawiona, ale on nie odwzajemnil spojrzenia. Wpatrywał się przymrużonym wzrokiem w morze. Już nie rozmawialiśmy. Mijały minuty, a my oglądaliśmy powoli wstawajace słońce.
Niebo zmieniało swą barwę z granatu, po fiolet a następnie róż. Znajomi Erica kolejno zmieniali swoje miejsca z morza do ogniska. Coś z nami porozmawiali, a gdy już zupełnie wyschli i ogrzali się, biegli szalenie spowrotem do morza. Kiedy niebo przybrało barwę bladego różu, zebraliśmy się by wrócić do domu.
Po krótkim pożegnaniu ze wszystkimi, wsiadłam do samochodu. Teraz Eric z powrotem, wyglądał i zachowywał się jak szofer mojego ojca. Kamienna twarz, zero kontaktu wzrokowego, cicha droga do domu. Profesjonalizm. Znów się pomyliłam. Albo sobie coś ubzduralam.
Ale przecież w świetle księżyca wszystko wygląda inaczej.
*E
The XX-Night Time
Mam dorosłą córkę. Już prawie jest kobietą. Ona chyba nawet nie wie, jak bardzo przypomina swoją matkę. Ma jej charakter, jej wygląd. Tylko oczy ma moje. Mojej mamy.
Wyszedłem z windy do mojego mieszkania. Przyzwyczaiłem się do samotności. Mieszkam sam od trzynastu lat. Przez pierwsze lata nawet mi się to podobało. Później zobojętniało.
Więc dlaczego teraz uderza we mnie chłód pustych ścian? Dlaczego moje uszy nie mogą przyzwyczaić się do ciszy?
Ponieważ ta młoda kobieta wywróciła moje życie do góry nogami. I wiedziałem, że nawet jeśli wyjedzie za dwa tygodnie, nic już nie będzie takie samo.
Na myśl o jej wyjeździe uciska mnie w boku. To nie na moje nerwy. Nie na moje zdrowie.
Usiadłem wygodnie w fotelu, uprzednio biorąc stare, kartonowe pudełko, w którym przechowuję wszystkie swoje skarby. Część zdjęć już trochę wypłowiało, ale mimo to trzymają się świetnie.
Zacząłem po kolei przeglądać pamiątki. Są tu okulary, w których tańczyłem dla Belli, jej listy, mój pamiętnik, który pisałem zaraz po powrocie do Stanów. Wszystko to, czego nie chcę zapomnieć, i co ma dla mnie ogromną wartość.
Usłyszałem telefon w drugim pokoju. Powoli wstałem z fotela i ruszyłem odebrać komórkę.
- Słucham? – zapytałem grzecznie.
- Edward!? – usłyszałem przerażony głos Rebeci. – Edward? Jesteś u siebie?
- Tak. Coś się stało? – spytałem zaniepokojony.
- Edward. Przyszły twoje wyniki na stary adres. Możesz do mnie szybko przyjechać?
- Już jadę. – rozłączyłem się i szybko chwyciłem kluczyki do samochodu.
[url][/url] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Czw 20:25, 03 Lut 2011, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|
|
|
|
|