|
Autor |
Wiadomość |
Nessie
Zły wampir
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Sob 16:08, 27 Cze 2009 |
|
Zaciekawiłaś mnie...
Skąd Daniell wie o tym, że Bells jest aniołkiem?
Kiedy Bella dowie się wszystkiego o swoim przeznaczeniu?
To tylko dwa z tych wszystkich pytań które kłębią się w mojej głowie.
Dawno nie dodałas nowego rozdzialu, więc cieszę się z aktualizacji.. Mam tylko
nadzieję, że na CD nie będziemy długo czekać. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Lexie
Wilkołak
Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 149 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z podziemia...
|
Wysłany:
Sob 16:16, 27 Cze 2009 |
|
No proszę czegoś takiego się nie spodziewałam. Kim jest Daniell demonem? Chyba tak, bo skoro Bellę palił jej dotyk. Rozdział jest naprawdę dobry, ale czuję straszny niedosyt chciałabym wiedzieć, co będzie dalej i do tego wszystkiego zawsze kończysz w najciekawszym momencie. Przynajmniej wiemy, że Bella jest aniołem. Ciekawe jak teraz będą wyglądały relacje Belli i Danielli i czy Bella powie wreszcie Cullenom prawdę.
Życzę ogromnej weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
aparecjum
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Mar 2009
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Milicz ;)
|
Wysłany:
Sob 17:05, 27 Cze 2009 |
|
tak jak poprzedniczce mi również wydaje się, że Daniel jest jakimś demonem albo diabłem.
mam nadzieję, że wkrótce pojawi się następny rozdział!
czekam z niecierpliwością.
aparecjum. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yunaa
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: kraina marzeń
|
Wysłany:
Sob 17:43, 27 Cze 2009 |
|
To opowiadanie jest naprawdę dobre.. umiesz zaciekawić czytelnika:d masz fajny styl, przyjemnie się czyta.. trochę dziwi mnie zachowanie Edwarda.. skoro kocha Belle to czemu -jak narazie- nie stara się jej odzyskać?:P rozumiem, że Daniel go zaspokaja.. również wydaje mi się, że Daniel jest demonem albo kimś skoro skóra Bells ją parzy..
Rozdział dobry.. czekam na kolejną część:)
A tymczasem, życzę weny i cierpliwości podczas pisania;)
Pozdrawiam, y:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Nie 0:03, 28 Cze 2009 |
|
Kurcze nie wiem jak to robisz ale za każdym razem jak wrzucasz nowy rozdział mam nadzieje że coś sie wyjaśni bo zrzera mnie ciekawośc a tu dalej nic. Nie moge sie doczekać następnego rozdziału może w końcu coś sie wyjaśni (Kim jest Bella? Co z tą całą Daniel?). Naprawde fajnie i lekko pisane. |
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 12:25, 29 Cze 2009 |
|
Ojojoj Bella zaczyna się zmieniać, zmiany stają się coraz większe i bardziej widoczne:) Bardzo ładny rozdzialik, dobrze napisany, który przyjemnie przeczytałam. Intryguje mnie ta twoja Bella. Ciekawią mnie dlsze jej losy. Czekam na kolejny rozdział,w którym mam nadzieję na więcej zaskakujących zwrotów akcji. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
whatever94
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 44 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ZG
|
Wysłany:
Śro 21:49, 01 Lip 2009 |
|
I teraz skończyłaś tak, że nie wiem co mam myśleć ;p Podoba mi się kierunek w którym zmierza akcja. Czekam z niecierpliwością ciągu dalszego i tego co zrobi Daniell i kim tak właściwie ona jest. WENY!
Pozdrawiam, W |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Catherine Swan
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:37, 20 Lip 2009 |
|
Tekst Edytowany
BETA: Wyjątkowa
Rozdział X
~ Czy one nie mogą w końcu wyginąć? ~ Uśmiechnęła się sztucznie i szybkim krokiem podążyła w stronę kanapy, by usiąść przy boku Edwarda. ~ Na pewno się zdemaskowałam. Ale dlaczego jest tutaj i oni ją widzą? ~ Spojrzała na Cullenów. ~ Ten zapach, cholera, ona musi być kimś ważny, jeżeli strażnicy jej pilnują. Czemu od razu tego nie poczułam, ten smród jest na jej ludzkim ciele. Właśnie, dlaczego ona jest człowiekiem, jeżeli reaguje na nią jak na anioła? Nieważne, pora obiadku się zbliża, zaraz wszyscy zajmą się sobą, będę mogła najeść się do syta, tego uczucia jest tutaj pod dostatkiem…
Jej myśli, nie mogłam pozbyć się ich z mojej głowy, chciałam krzyczeć, by uciszyła z łaski swojej swój pusty mózg. Jasper przyglądał mi się w milczeniu, jakby próbował się nad czymś skupić. Wczoraj zapewne chciał mnie zabić, a teraz próbował rozgryźć psychikę mojego nastroju.
Czym karmi się Danielle? Co miała na myśli, że reaguje na mnie jak na anioła, a jednocześnie nim nie mogę być, bo jestem człowiekiem? Czyżby była jedną z tych istot, które żyją na świecie, udając zwykłych ludzi? Jeszcze jedno, dlaczego wyczuła Matthew? Coraz bardziej bałam się tej dziewczyny, myślałam, że jest zwykłą śmiertelną istotą, a tu okazuje się, że jednak nią nie jest.
‘Bello, jesteś tak bardzo naiwna. Kogo miałbym pilnować, wampiry i tak wymierzają kary między sobą, nie mogą poradzić sobie z uczuciem, które ich ogarnia w danym momencie, zabijają się nawzajem. Nieważne, czy są spokrewnieni, zakochani w swoich wrogach, nie potrafią się uwolnić od np. gniewu, to ich przerasta i atakują. Takich jak ja jest więcej, pilnujemy nie tylko nieśmiertelnych, ale i inne istoty, które żyją na ziemi, udając ludzi’ – przypomniały mi się słowa, wypowiedziane przez Matthew tego wieczora, kiedy zraniłam moją przyjaciółkę. Czy Danielle jest właśnie taką istotą, i co potrafi?
- Pięć minut… - usłyszałam słowa Alice. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że ustawili się w pozycjach, jakie świadczyły o niebezpieczeństwie. – Jest sam, bez Carmen.
Jasper ze swoją żoną stanęli koło mnie, Edward zaś razem z resztą koło Danielle. W jego wzroku spoczywającym na mnie, zobaczyłam, że bardziej chciałby być przy mnie niż przy swojej obecnej dziewczynie.
- Czy ktoś może mi wytłu… - Poczułam rękę na swoich ustach. Chciałam się wyrwać, ale ktoś mnie przytrzymał.
- Bello, on jest niebezpieczny, mimo że to przyjaciel rodziny. Zdradził nas. Nie ufamy mu, dlatego proszę cię, nie pytaj. Później ci wszystko wyjaśnimy – szepnął Jasper tuż koło mojego ucha, tuż przed tym, jak po moim ciele rozeszła się fala spokoju. Skinęłam głową na znak, że się zgadzam.
W powietrzu można było wyczuć owe niebezpieczeństwo, nagle drzwi otworzyły się i stanęła w nich postać w czarnych szatach. Nie widziałam jego twarzy, ukryta była pod kapturem.
- Witajcie – odezwał się znajomym mi głosem, tylko gdzie go słyszałam? Czemu akurat ludzka pamięć jest tak krótka?
- Witaj, co cię do nas sprowadza? – powiedział Carlisle oschłym, ale nadal delikatnym głosem. Nie chciał prowokować.
- Chcę prosić was o pomoc – powiedział, ściągając kaptur. Wstrzymałam oddech, kojarząc wszystko. – Zostałem zaatakowany, zabrano mi coś, za co Aro może mnie zabić.
- A dlaczego, mielibyśmy ci pomóc, po tym, co ty nam zrobiłeś? – warknął tym razem Edward, widać, że nie mógł już wytrzymać swojej złości.
- Nie miałem wyjścia, oni… - Zrobił krok do przodu, ale zaprzestał następnych, gdy miedzianowłosy razem z Jaspere i Emmettem przyjął pozycję obronną. – Wierzcie mi lub też nie, Aro zagroził, że zabije Carmen. Szantażuje mnie, tak jest i w tym przypadku. Jeżeli mu się sprzeciwię, zabije ją, a później was. On nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć wyznaczony cel.
- Niby czemu mamy ci uwierzyć, Eleazerze? – zapytał najstarszy z rodu Cullenów.
- Nie musicie mi wierzyć, wystarczy, że mi pomożecie, proszę. – Spojrzał na twarze wszystkich, po chwili jego oczy spoczęły na mnie. Zmieniający się kolor tęczówek, świadczył, że doszedł już do niego mój zapach. Dziwne, nie bałam się jego, wręcz przeciwnie, chciałam pozbawić go uśmieszku, który wykwitł na jego niebezpiecznej twarzy. - - Widzę, że poszerzyliście grono ludzi do stracenia? Wiecie już, że oni wysłali tutaj Jane… - Odwrócił wzrok i spojrzał na pozostałych.
Edward warknął, przyjmując na nowo pozycje obronną. Jego oczy zaszły dziwną mgłą, czułam, że jeżeli czegoś nie zrobię, oni zaczną walczyć.
Nie myliłam się, w tej samej chwili miedzianowłosy rzucił się na Eleazara i runęli na ścianę tuż za nimi, pozostawiając w niej sporą dziurę. Czyżby wyczytał coś z jego umysłu? Zanim dotarłam za resztą do wnęki w ścianie, poczułam zaciskające się na mnie ręce. Nie znałam tego uścisku, był brutalniejszy niż te, które doznawałam od Cullenów.
- Puść ją. – Warknął ktoś z tyłu. Zostałam nagle obrócona i zobaczyłam przerażone twarze moich przyjaciół. Zrozumiałam, że osobą, która mnie trzyma, jest wysłannik Volturii – Eleazar. Zaśmiał się, jedyne, co teraz przyszło mi na myśl to to, aby zobaczyć Matthew.
- Przyjacielu, ona nie zrobiła ci nic złego, puść ją – odezwał się Carlisle, występując na przód i zwolna podążając w naszym kierunku. Mogłam poczuć, jak wampir wdycha mój zapach, jego mięsnie naprężały się z każdym wciągniętym haustem powietrza.
- Taki kąsek, tuż koło nosa… aż żal nie spróbować.
Edward warknął, zbliżając się zwolna, jakby wiedział, że nagły ruch spowoduje przyszłe reakcje. Ja pragnęłam tylko śmierci, tego lepszego życia, gdzieś tam daleko w górze.
Śmierć, choć tak prosta, jest jedną z najbardziej skomplikowanych rzeczy na świecie. Zawsze myślałam, że umrę ze starości, na łóżku koło kochającej mnie osoby. A teraz zginę z rąk tego o to bezwzględnego, zimnego, czerwonookiego nieśmiertelnego tylko, dlatego, że natura obdarzyła mnie kwiatowym, bardzo kuszącym zapachem i pewnie także smakiem krwi.
Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną. Ludzie pogrzebią mnie w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi moje ciało. Mój ból, moja miłość, wszystkie moje pragnienia odejdą razem ze mną i nie zostanie po nich nawet puste miejsce.
W tej chwili nie zaznałam nawet krzty strachu, myślałam tylko o tym, aby zrobił to szybko, żeby nie zawahał się ani minuty dłużej.
Nie raz spędzamy życie na rozmowach telefonicznych, wpatrujemy się w ekran monitora, a tuż obok nas istnieje świat niewidzialny dla przypadkowego obserwatora, pełen niebezpieczeństw ze strony nieznanego napastnika.
Spojrzałam po kolei na wszystkich zgromadzonych, coś ścisnęło moje serce. Nie chce ich zostawiać, nie teraz, należy mi się w końcu coś od tego marnego istnienia, jakaś chwila szczęścia w życiu pełnym bólu.
~ Czemu ona nie walczy, przecież potrafisz, Bello… Głupia, ona cię nie słyszy. Moje serce zaczyna mięknąć, nie mogę żałować jej marnego żywota, przecież jest moim wrogiem, kimś, kto nie powinien się nigdy narodzić… ~ Kolejne niepotrzebne słowa w głowie Danielle. Czyżbym przez dotyk była skazana na wysłuchiwanie jej myśli? Muszę natychmiast poznać to, kim mam lub, jeżeli zostanę zabita w tej chwili, miałam zostać.
~ Myśl, Bello, myśl… ~ wołał mój wewnętrzny głos. Oczami wyobraźni widziałam, jak w mojej głowie pracują różne trybiki, by znaleźć sposób na godne wyjście z sytuacji.
- Puszczę ją, ale wy mi pomożecie – warknął, ściskając moje ramiona mocniej. – Albo nie, zabiorę ją do czasu, gdy nie znajdziecie mojej własności. Rozumiemy się?
Z gardła Edwarda i reszty członków rodziny Cullenów wydobyło się jakby zbiorowe warknięcie.
Tymczasem poczułam szum wiatru i rozmazane obrazy przed moimi oczami - biegliśmy. Bardziej odpowiednie w tym momencie byłoby sformułowanie: on biegł. Ja byłam przerzucona przez jego ramię, ściskał mnie mocno i stanowczo, ale w pewnym momencie zatrzymał się. Czułam, że coś jest nie tak, jak być powinno. Jego mięśnie były nadal spięte, nawet bardziej niż poprzednio.
- Oni będą mnie szukać – szepnęłam.
- Zamknij się, jeżeli chcesz jeszcze żyć. Masz szczęście, że Aro wie tylko o tej śmierdzącej żyworodnej, bo inaczej nie czekałby tak długo i zabił was wcześniej.
- On cię wykorzystuje, nie widzisz tego?
- Powiedziałem: zamknij się. – Pchnął mnie na trawę, znajdowaliśmy się na jakiejś polanie. Wyciągnął rękę, by mnie uderzyć, gdy…
- Na twoim miejscu bym tego nie robił, jeżeli chcesz jeszcze żyć… – usłyszałam głos, rozchodzący się jak echo w moich uszach, a dochodzący z miejsca tuż za jego plecami. W jednej chwili cieszyłam się, że ktoś jednak szedł za nami i zaraz będę wolna, jednak, gdy uświadomiłam sobie, do kogo należy głos, poczułam ogarniającą mnie złość. Usłyszałam melodie w mojej głowie, gdy z ciemności wyłoniły się dwie postacie. W ręku pierwszej widniało to samo pudełeczko, co Aro podarował Eleazarowi w Volterze.
- Mówiłem Cullenom, żeby nikt za nami nie podążał, bo ją…
- Nie jesteśmy po ich stronie, Eleazarze. Jako zaufany sługa Ara powinieneś to wiedzieć, chyba, że on nie mówi ci całej prawdy? – Na te słowa ręka, która trzymała mnie za ramię, umocniła swój uścisk, a z mojego gardła, wydobył się silny, głośny jęk. Matthew słysząc to i widząc, że wampir wyrządza mi krzywdę, zrobił krok do przodu, na dal ze spuszczonym kapturem. – A twoje groźby, na nic się nie zdadzą. Ona jest zdolna zabić cię szybciej, niż zdołasz obrócić głowę w jej kierunku – skomentował przełożony mojego opiekuna.
- Ona, zwykła dziewczyna, człowiek z krwi i kości? Chyba, że… - Zauważył pudełko, które skradziono mu zapewne kilkanaście godzin temu. W jednej chwili zobaczyłam w jego oczach przerażenie, którego nie widziałam u nikogo z poznanych mi osób.
Melodia w mojej głowie kusiła coraz bardziej, a pochodziła właśnie z wnętrza tego przedmiotu, które trzymał Matthew. Kusiła jak krew wampira, jak ludzi to, co zakazane.
Mój oprawca puścił mnie, odchodząc kilka kroków w bok, dalej spoglądając to na mnie, to na nich. Wiedział już, że to mnie szukał, że to mnie miał przetransportować przed oblicze Volturich, ale nie sądził, że ktoś może mnie pilnować.
Siła, z jaką napierała na mnie ta melodia, była nie do wytrzymania, odbierała mi jasność umysłu. Jedynie, czego pragnęłam w tej chwili, było otworzenie tego przeklętego pudełka i zabranie tego, co mi się należało. Byłam bezsilna, osunęłam się na ziemię i uklękłam na kolanach. Nie słyszałam nic prócz tego ciągu nut w moim umyśle. Nie czułam nawet, jak mój opiekun przybliżył się i położył rękę na ramieniu, jak jego mentor jednym ciosem zabija Eleazara. Kiwałam się w przód i w tył, chcąc tym sposobem uspokoić się i choć na chwilę wyrzucić z głowy wszystkie myśli. Lecz nic nie pomagało.
- Zabierz to ode mnie – krzyknęłam najgłośniej jak potrafiłam, dodając do tonu mojego głosu jak najwięcej agresji. Kątem oka zobaczyłam, jak nauczyciel Matthew, kiwa głową, aby ten odszedł. Posłuchał go, ale jaką siłę posiadał, aby rozkazywać innym? Był jego mistrzem, a może kimś więcej? Odszedł na odległość kilku metrów, czułam jego obecność w powietrzu, chociaż go nie widziałam.
- Już po wszystkim, Bello. On nie żyje… - ukląkł przede mną w bezpiecznej odległości, tak, aby bardziej nie denerwować. Popatrzyłam mu prosto w oczy, zadając nieme pytanie, kim ja, do cholery, jestem?
- Uspokój się, opowiem ci wszystko, jeżeli zgodzisz się z nami współpracować, zgoda? – Pokiwałam głową twierdząco, wzięłam kilka głębokich wdechów i tyle samo wydechów, zanim całkowicie nie poczułam spokoju.
Czekał cierpliwie, zanim znowu spojrzałam w jego źrenice. Westchnął.
- Nazywam się Joshua , mam bardzo dużo lat, sam nawet nie pamiętam ile. – Zaśmiał się. – Nigdy w mojej pracy nikt o to nie pytał. Jestem jednym z trzech pierwszych wampirów, zdziwisz się, ale żaden z moich braci nie został ugryziony przez nietoperza, to mit wytworzony przez marne, ludzkie istoty. Z czasem niektórzy nowonarodzeni zaczęli w to wierzyć i rozgłaszać te kłamstwa, a prawda została zapomniana, przez niektórych z nas także celowo zatajona.
Kiedyś, gdy byłem człowiekiem, razem z braćmi chcieliśmy być nieśmiertelni, wiesz, żyć wiecznie, nie zważając na to, jaki był wokół nas świat. Mój brat nawiązał wtedy kontakty z niejakim Puertesem z Nilos koło Grecji. Od początku wyglądał podejrzanie, nawet ludzie z jego wioski uważali go za diabła wcielonego. Mówiono, że wieczorami rozpala ognisko i tańczy wkoło niego jak jakiś czarownik. – Zaśmiał się i oparł się o pobliski pień drzewa. – Gdybym wtedy nie był taki naiwny… Z czasem poznawałem go coraz bardziej, niektóre plotki okazały się jednak prawdą. Coraz częściej powtarzał, o pełni, która w tamtych czasach była uznawana jako noc szatana. Mówił, że ma się wtedy spotkać z niejakim Tergalem. Wyjechałbym wtedy jak najdalej, gdybym wiedział, że ta noc wywróci całe moje życie do góry nogami. Byliśmy wtedy na plaży niedaleko jego domu, cała nasza czwórka. Ja, Puertes, Aleksis i Jonatan. Byliśmy jakoś rodzinnie słabi psychicznie, można było nami manipulować jak jakimiś marionetkami. Żona mojego najstarszego brata wraz z dziećmi została w domu, on jako jedyny miał rodzinę. Zazdrościłem mu tego, zresztą nadal to robię. Artena była przeciwieństwem Aleksisa, nie dała się zwerbować, ale także „czarownik” długo jej nie namawiał.
Najpierw rozpaliliśmy ognisko, takie duże. Z wyglądu przypominało stos, na jakich w późniejszych czasach palono wiedźmy. Usiedliśmy wzdłuż linii naznaczonej naszą krwią, Grek mówił coś w jakimś języku, nie wiem, nie znałem go, a wiedz, że w tamtych czasach umiałem już kilka. Po paru minutach zawiał silniejszy wiatr, morze nie było już tak spokojne.
- Masz? – zapytał wtedy jakiś głos z języków płomieni. Spojrzałem na moich braci, ale byli jak w transie, oczy nie były już takie błyszczące, nie miały nic z ich osobowości, jakby nie byli sobą.
- Mam panie, oto oni – odpowiedział Puertes.
- Idealni. Nawet tego pragną. – Z ognia wyszedł młody mężczyzna, wyglądał góra na dwadzieścia pięć lat. Niczego z początku nie podejrzewałem, sam wmawiałem sobie, że to tylko zwidy, omamy, że on szedł plażą, że stał już tutaj długo. Nie sądziłem, że ten o to Tergal jest Panem ciemności, najwyższym rangą szatanem, wybrankiem Boga do sprawowania władzy nad zabłąkanymi. To on nas ukąsił, ugryzł, stwarzając nieśmiertelnymi. Zabrał do podziemia, do miejsca skąd pochodził. Puertes też nie był człowiekiem, był demonem, który został zesłany za karę na ziemię. Aby wrócić miał za zadanie znaleźć trzy dusze, inne od wszystkich. Pech trafił, że między innymi byłem to ja. Zabijaliśmy ludzi, by przetrwać, nie zważaliśmy uwagi na to, kim oni byli, czy mieli rodzinę. Po jakiś stu latach od tej pamiętnej nocy nikt z nas nie pamiętał o swoim ludzkim życiu, Aleksis był ze swoja rodziną do czasu, tzn. doglądał ich z ukrycia. Widział swoich wnuków i prawnuków. Jego żona zmarła kilka lat po tym, jak on zaginął, ludzie mówili, że to z tęsknoty. Nigdy sobie tego nie wybaczył, nigdy też nie pokochał nikogo innego.
- Ale co ja mam z tym wszystkim wspólnego? – zapytałam coraz bardziej zniecierpliwiona.
- Nie wiem dokładnie. Po śmierci Jonatana i Aleksisa nie byłem już pewny, po co dalej żyję. Stałem się czyścicielem, strażnikiem, zaufanym sługą szatana w jednym. Którejś nocy, po wykonaniu misji, zmierzałem z raportem do gabinetu Tergala. Nie przewidziałem jednak, że ktoś tam jest. Podsłuchałem rozmowę, w której Aro, teraz król wszystkich nieśmiertelnych, zawierał pakt. Miał stać się na powrót śmiertelny, pragnął tego od czasu, jak mój brat przemienił go na prośbę naszego pana. Ale zanim przywrócone mu będzie to, co jemu i jego braciom zostało odebrane, ma znaleźć dziewczynę, którą wskaże zrobiony przeze mnie medalion. Dużo nie dowiedziałem się z ich rozmowy, przyszedłem trochę za późno, ale wiem, że jeżeli on coś knuje, to na pewno nie jest to nic dobrego.
- To dlatego on mnie szuka i wysłał Eleazara, żeby mnie znaleźć…
- Nie tylko jego, ale większość z wysłanych zawodziła i poddawała się po pierwszych stu latach, od jakiegoś czasu szukał coraz bardziej intensywniej, bo oko otwarło się w dniu twoich narodzin.
- Wytłumacz mi, proszę, co się ze mną ostatnio dzieje? Dlaczego nie trwało to od początku mojego życia, tylko zaczęło się dopiero kilka lat temu?
- Nie wiem tak naprawdę dokładnie, kim się staniesz lub już stajesz, wiem tylko tyle, że im bliżej jesteś medalionu, tym twoja prawdziwa natura jest silniejsza.
- Prawdziwa natura? A więc wiesz, kim tak naprawdę jestem? Proszę cię, nie kłam, mam dość udawania. – Szarpnęłam go za koszule, która wystawała spod szaty, wkładając w to jak najwięcej siły, jakby od tego zależało moje życie, jakby tylko on był odpowiedzią na moje pytania. Zdziwiło mnie, że miałam aż tyle siły, by zwrócić tym jego uwagę. A jednak mi się udało, tylko nie sądziłam, że to, co usłyszę, będzie miało aż takie znaczenie w późniejszym czasie… |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Catherine Swan dnia Pią 19:50, 14 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Pon 20:16, 20 Lip 2009 |
|
Rozdział bardzo fajny, chociaż nie wyjaśnia pochodzenia Belli :)
Joshua w końcu się ujawnił i to w najmniej oczekiwanym momencie
Cullenowie pewnie będą szukać Bells i pytanie co chodzi po głowie Danielle... Tajemnica goni tajemnicę, jednak widać już światełko w mroku
Czekam na kolejny rozdział :)
Weny i czasu :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 10:16, 21 Lip 2009 |
|
Ach te twoje ff... Czekałam na kolejny rozdzialik sądząc że przyniesie on rozwiązanie kilku zagadek, a on nadal nic nie rozwiązał wręcz przeciwnie wniósł kolejne. Zaskoczyłaś mnie tym że Eltazar miał ją dostarczyć do Aro... Rozdział napisany w dobrym stylu, żwietnie opisujesz akcje, emocje i uczucia. Oby tak dalej. Czekam na kolejny rozdział licząc że przyniesie on oczekiwane rozwiązane kilku zagadek. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
unintended.
Wilkołak
Dołączył: 25 Maj 2009
Posty: 119 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 12:44, 21 Lip 2009 |
|
Zaj**iste.!
Aż nie wiem co powiedzieć ;/
Świetny pomysł naprawdę.
Weny życzę ;** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 18:44, 21 Lip 2009 |
|
Do tej pory tylko jeden ff aż tak powalił mnie na kolana. Ten jest drugi.
Dla mnie to po prostu mistrzostwo.! Pomysł krótko mówiąc : kapitalny.
Pięknie opisujesz uczucia i emocje ...
Nie jestem w stanie napisać nic więcej.
Naprawdę : wspaniałe :))
p.s. powtarzam się wiem xDD |
|
|
|
|
wampiria
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Lip 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 12:34, 01 Sie 2009 |
|
Dziewczyno Ty to masz wyobraźnię!!!
Zrobić z Belli anioła ,niezła myśl. Tylko ten Edward... wrrr...
nie może się opanować żeby nie wyrwać kolejnej panienki??? A co z tą jego wielką niby miłością do Bell???
Opowiadanie jest super i bardzo mi się podoba, z niecierpliwością czekam na dalsze części.
Weny życzę i pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Sob 20:11, 01 Sie 2009 |
|
Rozdział jak zawsze doskonały. Co prawda jeszcze nie komentowałam Twojego ff, ale śledzę go od samego początku i od tegoż czasu go ubóstwiam. Ciekawy pomysł, jakże inny od wszystkich. Podoba mi się ta Bella, która mimo załamania, być może nawet głębokiej depresji doszła do siebie i stała się pewną siebie kobietą. Edzio - cóż, nie podoba mi się, że znalazł sobie jakąś śmierdzącą, żywiącą się uczuciami Danielle. Ale to się da naprawić. Zastanawia mnie, czym lub kim też jest B. Aniołem? Ale czy jest to możliwe, że przez całe swoje życie o tym nie wiedziała?
Ogólnie, po przeczytaniu Twojego wybitnego opowiadania (bez żadnego sarkazmu :) ), nasuwa się bardzo dużo pytań i praktycznie żadnych odpowiedzi. Mam nadzieję, że szybko wrócisz z wakacji i wstawisz kolejny rozdział. Na bank go przeczytam.
Serdecznie pozdrawiam i życzę, coby Ci wena nie uciekała.
Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez marta_potorsia dnia Sob 23:11, 08 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Lexie
Wilkołak
Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 149 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z podziemia...
|
Wysłany:
Sob 15:47, 08 Sie 2009 |
|
Oczywiście rozdział świetny jak zawsze i chyba nic więcej nie muszę dodawać, właściwie wszystko już zostało powiedziane, więc nie będę się powtarzać. :D
Jednak mam do Ciebie pytanie, trochę się pogubiłam i byłabym bardzo wdzięczna za odpowiedz. Otóż w rozdziale IV cz. I
Cytat: |
Zza przeciwnych drzwi wyszedł mężczyzna, który nie był zadowolony z jego dzisiejszego czynu. Był wysokim brunetem o niebieskich oczach, ubranym w długą, czarną szatę.
|
i tu wydawało mi się że chodzi o Joshue ale w rozdziale VI
Cytat: |
Srebrne oczy, blond włosy i blizna na lewym policzku, jakby poparzenie. |
to jest fragment pierwszego spotkania Josuy z Bella i tak się zastanawiam czy tu chodzi o tą samą osobą czy może to jest zupełnie inna postać.[/url] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Catherine Swan
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:00, 14 Sie 2009 |
|
Do Anapaul, to chodzi o tą samą osobę, ale ja pomyliłam, przepraszam.
Kolejny rozdział, proszę, jeśli chcecie, komentujcie.
BETA: Wyjątkowa
Rozdział XI
Staliśmy wpatrzeni w swoje oczy. Żadna ze stron nie chciała ustąpić ani on, ani ja. Tak naprawdę oboje byliśmy uparci. Nikt i nic nie sprawi, że nie będę chciała znać swego przeznaczenia. On na pewno sądził, że nie jestem jeszcze gotowa, na to, co powie, ale ja tak łatwo nie ustępuję. Na pewno nie tym razem.
Spuścił wzrok i westchnął.
- Jesteś tak samo uparta jak Aleksis… - Spojrzał na nowo w moje oczy. – Zgoda, opowiem ci to, co wiem. Nie jest to zbyt wiele i możesz w to nie uwierzyć. Najlepiej jak zacznę od początku. – Zamyślił się, a ja pozwoliłam mu na nowo usiąść, opierając się o pień drzewa. Byłam ciekawa, co mi powie, był bardzo interesującą osobą jak na swój sposób, chciałabym znać więcej faktów z jego życia, w końcu byłam potomkinią jego rodu. – Kiedy Bóg stwarzał świat…
- Nie chciałam wiedzieć o takim początku – powiedziałam z drwiną w głosie. Uśmiechnął się, ale nie przestawał mówić.
- Zanim Bóg stworzył człowieka, ulepił istoty doskonałe - anioły. Aby były posłuszne, powołał dwóch braci spośród nich i nakazał im nimi dowodzić. Nie spodziewał się jednak, że wybrał on tak różnych od siebie braci, że same ich charaktery stwarzały powody do kłótni. Anioły mając taki wzór, zaczęły się buntować. Jednym z powodów była nieuzasadniona zazdrość o status. Oprócz nich stworzył także Księgę Życia, ale żaden z nich nie mógł rozszyfrować tego, co było tam napisane. Pan mówił, że nikt z pośród nich nie jest godzien tego przeczytać, nikt z nich nie jest wystarczająco czystą osobą. Później doszło do rozłamu: ci, którzy się zbuntowali, zostali przeniesieni wraz z Tergalem do podziemi stworzonych przez Boga; reszta pozostała z Ianem w niebie, ale kłótniom nie było końca. Ci w podziemiach namawiani przez swego dowódcę, dobrowolnie zrzekali się skrzydeł, nie mając tym samym odwrotu. Raz nawet, za mojego już życia w podziemiach, zaczęła się wojna, lecz nikt nie wygrywał. Każdy z walczących był idealny, walki trwałyby do dzisiaj, gdyby nie Bóg. Dzień Chwały, tak to nazwaliśmy. Wtedy to przeczytał pierwszą stronę księgi, która była właśnie o tobie. Tzn. nie dokładnie, nie było to aż tak opisane, że to ty, ale wszyscy się przestraszyli i już więcej nie próbowali przeciwstawiać się jego woli. Pierwsze słowa brzmiały: ‘Ludzka dziewczyna o duszy pochodzącej od anioła, zrodzona przez śmiertelną istotę stanie się potężną władczynią o niewyobrażalnych zdolnościach. Sprawi, że kłótnie i spory zostaną wznowione albo ustaną i zapoczątkuje tym pokój, ale nie stanie się tak od razu. Ona sama nie zostanie od razu tym, kim ma być, musi przyjąć dobrowolnie swoje przeznaczenie, zakładając amulet stworzony z nieświadomości, wykonany przez kogoś z bliskich. Ten sam klejnot może służyć jako kompas, jako przyrząd do odnalezienia owej dziewczyny. Okaże się ona bowiem godną właścicielką Księgi Życia.’
- Królowa… - szepnęłam, spuszczając wzrok. Wiedziałam już, kim byłam, jakie jest moje przeznaczenie. Ale czy ja chciałam być tym kimś? Jestem zwykłą, prostą, ludzką dziewczyną, która poznała wampirów, nawet chodziła z jednym, ale nie sądziła, że nawet takim szarym ludziom zdarza się, choć w części, pokolorować swój żywot.
- No, niektórzy tak cię już nazywają, chociaż cię nawet nie widzieli. – Uśmiechnął się i powolnym ruchem wstał, wyciągając do mnie rękę, abym i ja to zrobiła. – Pora, żebyś wracała, oni mogą się denerwować, na pewno zaczęli poszukiwania.
- Co mam im powiedzieć, jeżeli zapytają… no wiesz, o niego. – Spojrzałam w miejsce, gdzie jeszcze godzinę temu płonął Eleazar.
- Wirz mi, nie zapytają.
- Jak to? Przecież widzieli, jak mnie porwał, Edward z nim walczył.
- Mamy swoje sposoby, no już - uciekaj. Zawsze będę obok ciebie, Bello. Ja albo Matthew.
- Dziękuje za ocalenie życia. – Obróciłam się i odeszłam parę kroków do przodu, gdy usłyszałam tę melodię. – Joshua?
- Tak?
- Pokaż mi medalion? – Zamarł. Przecież wiedział, że tego pragnę, to dlaczego tak się zdziwił?
- To teraz niewskazane, Bello. Dopiero, kiedy będziesz gotowa, nie wiadomo, co by się mogło stać. – Stanął naprzeciwko mnie. Patrzył wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu. Czułam, że nie mówił mi całej prawdy na mój temat, lecz nie nalegałam i tak powiedział bardzo dużo.
- Kiedy będę gotowa, jak nie dam się zabić? A może jak ktoś zginie z mojej ręki? Całe życie czekałam na taką chwile, ten medalion prześladował mnie w snach. Od samego patrzenia nikt jeszcze nie umarł, Joshua.
- Zdziwiłabyś się, ale umarł. – Uśmiechnął się ponownie. Naprawdę, był uparty, tego nie wytrzymała już moja cierpliwość. Odsunęłam się od niego i poszłam w stronę domu Cullenów. – Bello?
- Tak? – spytałam, mając nadzieje, że pozwoli mi go zobaczyć. Moje ciało, moja dusza domagała się tego jak tlenu. Nagle wszystkie moje przeżycia, Edward, przyjaciele, rodzina byli nieważni, liczył się tylko ten kawałek metalu - medalion.
- Uważaj na Danielle. Ona nie jest tym, za kogo się podaje, na pewno nie jest człowiekiem. – Zabił we mnie nadzieję, że to, czego tak pragnęłam, spełni się za chwilę. Manipulował moimi uczuciami.
Uśmiechnęłam się do siebie, jedynym plusem tego wszystkiego było to, że znam choć po części swoje przeznaczenie, wiem, że to co się ze mną dzieje, nie jest przypadkiem. Muszę przygotować się na więcej, na tych kilku wpadkach się nie skończy. Tego jestem pewna, zmieniam się pod wpływem obecności medalionu. Widziałam, jak Eleazar się przemieszcza, ale to nie o niego chodziło, tylko o pudełeczko z cenną zawartością.
Co powiem Alice, jeżeli mnie spyta, jak uciekłam? Co mogę powiedzieć im, jeśli będą chcieli wiedzieć, kim jestem? Nie wiem, jak długo szłam, godzinę? Dwie? Była już noc, późna noc, sądząc po wysokości księżyca. Gwiazdy lśniły jaskrawym światłem, a tuż zza drzew widziałam białe ściany mojego nowego miejsca zamieszkania. W oknach salonu świeciły się światła. Otworzyłam szklane drzwi i weszłam do środka. Poczułam, że coś jest nie tak, oni powinni dopytywać się, przytulać mnie, cieszyć się, że nic mi nie jest. Zamiast tego Emmett z Jasperem i Edwardem siedzieli przed telewizorem i oglądali powtórki jakiegoś meczu, dziewczyny, oprócz Daniele, omawiały jakiś pokaz mody, na który Alice chciałaby się wybrać.
- Już jesteś, Belo. Jak film? Może jesteś głodna? – Zza moich pleców wyłonił się Carlisle z niebieską teczką. Zdziwiło mnie, oni nic nie pamiętają, czyżby Joshua wymazał im pamięć lub ją zamienił innymi wspomnieniami? To nie było w porządku wobec nich, powinni wiedzieć, co się dzieje. Ja przecież znam każdy sekret tej rodziny, a oni nie wiedzą nawet, kim ja tak naprawdę jestem. Gdyby mnie zabił, na pewno tego wszystkiego by nie było, zakończył by się koszmar, jaki Bóg nazwał życiem. – Bello? Źle się czujesz?
- Nie, jestem troszkę głodna, zrobię sobie jakąś kanapkę. Co tam masz?
- Twoje akta, historia choroby i takie tam. Martwię się o stan twojego zdrowia. Kilka dni po narodzinach miałaś operacje serca, ale na twoim ciele nie widziałem żadnej, nawet najmniejszej blizny, a po takich operacjach powinna być. Ale nie zanudzam cię moimi domysłami, idź coś zjedz, wyglądasz na zmęczoną. – Usiadł w fotelu koło reszty męskiej części rodziny. Podążyłam w stronę kuchni, nawet mnie nie zatrzymywali.
- Matthew… - szepnęłam, opierając się o blat tuż koło lodówki. To on i jego nauczyciel są temu winni. Mogli się mnie najpierw zapytać, później działać.
- Kim jest Matthew? – usłyszałam za plecami głos Edwarda. Odgarniał moje włosy z szyi. Poczułam gęsią skórkę w miejscach, gdzie dotknął mojej skóry, a po ciele przeszedł przyjemny dreszcz. Z wszystkich istot na ziemi on miał największą władzę nad moją osobą. Posiadał moje serce, które skrzętnie ukrywał, za żadną cenę nie chciał oddać.
- Jaki Matthew? – W tej chwili, gdy jego usta delikatnie musnęły moją szyję, nie mogłam myśleć o niczym więcej, nawet nad odpowiedzią na jego proste pytanie.
- Wczoraj, gdy było z tobą źle, wypowiedziałaś jego imię, teraz też. To twój nowy chłopak? – Wyczułam w jego głosie nacisk na ostatnie słowa oraz lekką nutkę zazdrości.
- A chciałbyś, aby nim był? – droczyłam się z nim troszkę. Zawahał się przez chwilę, ale nie przestawał wdychać mojego zapachu, mogłam sobie wyobrazić jego uśmiech na ustach.
- Nie… - Obrócił mnie stanowczo, tak, abym patrzyła wprost w jego oczy. Jego charakter zawsze zmieniał się jak pogoda. Raz jest oziębły, zaraz po tym staje się czuły. – Możesz mieć kogo chcesz, ja się w to nie mieszam. Nawet jeślibym chciał, nie mogę… - Był blisko moich ust. Jego słodki, zimny oddech owionął moją twarz. Jak zawsze działało to jak jakieś zaklęcie. Wypowiadał go pewnie po cichu, tak, aby żadna mu się nie oparła, gdyby był magiem, byłby najpotężniejszym czarnoksiężnikiem na świecie. Ciągle patrzył na moje usta, wiedział, czego pragnęłam, z jego zachowania wywnioskowałam, że też tego chciał. Moja cierpliwość parę razy w ciągu dzisiejszego dnia została nadszarpnięta, jeszcze jednego razu już nie zniosę. Moje ręce automatycznie powędrowały w kierunku jego włosów, przysunęłam się bliżej niego, złączając nasze usta w delikatnym pocałunku, który w jednej chwili zamienił się w namiętny i szybki. Każde z nas wyrażało w nim tyle emocji, ale najważniejszym, jakie odczułam była tęsknota. Tęsknił tak bardzo jak ja, chociaż znalazł sobie inną. Danielle, gdzie ona jest, nie słyszę jej myśli, musimy przestać, jeżeli ona nie jest człowiekiem, na pewno poczuje mój zapach, mój smak na jego ustach. Ale nie byłam w stanie przestać, dopóki nie zabrakło mi powietrza w płucach. Oparł czoło o moje czoło, wdychając nadal zapach. Uśmiechnął się i na chwilę zamknął oczy. To nie było fair w stosunku do niej, nieważne, jak mnie nienawidziła, głęboko w sercu czułam wypływające na wierzch wyrzuty sumienia. Nie zasłużyła na to, nawet, jeśli jest zła do szpiku kości, nie w tej chwili.
- Nikt nie może się o tym dowiedzieć, rozumiesz? – powiedziałam stanowczym i zdecydowanym głosem, gdy nasze oddechy się unormowały. Automatycznie otworzył swoje pełne bólu oczy i jego twarz przeszyło uczucie zranienia, lecz po chwili zauważyłam tą samą maskę co zawsze, gdy chciał ukryć przed najbliższymi swoje prawdziwe uczucia. Pokiwał głową, odsunął się na wystarczającą odległość, abym mogła odejść. Wpatrywaliśmy się w swoje oczy jeszcze przez chwilę, zanim podszedł do lodówki.
- Zrobię ci coś do jedzenia, poczekaj pięć minut, dobrze?
- Potrafię sama gotować, nie potrzebuje twojej pomocy.
- Proszę, pozwól mi zrobić, chociaż to, czego jeszcze nie potrafię spieprzyć. – Oparł się rękoma o blat, tak jak ja kilka minut temu, intensywnie wypatrując oznaki sprzeciwu z mojej strony. Westchnęłam, jak mogłam mu odmówić, gdy tak na mnie patrzył?
- Ok. Będę u siebie w pokoju. Jak skończysz, zawołaj mnie. – Wyszłam z kuchni i podążyłam w stronę miejsca, z którego miał mnie zawołać. To był najbardziej pożądany pocałunek, jakiego kiedykolwiek pragnęłam. Nie był wcale udawany, jak najbardziej naturalny. Wyrażał cząstkę niego, nie bał się, że może mnie skrzywdzić, poszedł na żywioł, ale nie mogło to trwać długo. Daniell prędzej czy później skapłaby się, co jest grane, a wtedy zapewne zginęłabym z jej rąk. Przeszłam przez pusty salon, nikogo w nim nie zastałam. Słychać było tylko tykanie wskazówek zegara na ścianie i bicie mojego serca. Pewnie poszli na polowanie, aby nam nie przeszkadzać, pomyślałam. Myślą, że wszystko będzie po staremu, że znowu będę z Edwardem jako para, a może nawet jako mąż i żona. To nie byłyby wtedy stare czasy, ja się zmieniłam i nadal zmieniam, po otrzymaniu medalu, mogę nawet nie mieszkać na ziemi, ciekawe, jak wglądałoby nasze życie. Ja - tam na górze , on - zapewniony, że ja nie żyję, pojechałby do Volturii i prosiłby ich o śmierć. Właśnie – Volturii – ciekawe, co chce zrobić ze mną Tergal? Zabije mnie albo nie wiadomo, co jeszcze może zrobić. Po tylu latach Aro nie zrezygnował z postanowienia o ludzkim życiu. Codziennie pozbawia go innych, a sam chciałby zostać tą słabą istotą, którą gardzi jego rasa, ale czy Tergal ma aż taką moc, aby znowu tchnąć w niego życie? Na jego miejscu nie robiłabym tego, Aro nie zasługuje na taką łaskę, a ja tak łatwo nie dam się złapać.
Położyłam się na łóżku, pozwalając moim myślom krążyć swobodnie, na moich ustach czułam jeszcze smak jego warg. Kochałam go jeszcze bardziej od momentu, kiedy o mało co nie zginęłam, teraz to sobie uświadomiłam. Nic i nikt nie może tego zamazać, nikt nie wynalazł zresztą jeszcze takiego korektora. A szkoda. Usłyszałam lekkie pokukanie do drzwi.
- Bello? – Czyżby przyniósł mi moje jedzenie?
- Wejdź. – Nie myliłam się, ten zapach. Jajecznica na bekonie, grzanki, sok pomarańczowy, owoce. To wyglądało jak śniadanie, śniadanie do łóżka. Która godzina? Dochodzi już piąta nad ranem, dlaczego ten czas tak szybko leci? Położył na łóżku tacę i odwrócił się, by wyjść i zostawić mnie samą. – Zostań ze mną. – Zastygł, na moje słowa, ale po chwili rozejrzał po pokoju zapewne za jakimś krzesłem, lecz nie było nic, na czym mógł usiać. Jestem pewna, że jeszcze wczoraj była tutaj mała skórzana kanapa. Alice, niech no ją dostanę w swoje ręce. Nie miał wyjścia, usiadł tuż koło mnie na skraju łóżka. Zjadłam wszystko, co było na tacy, bo wszystko było wyśmienite. Nawet sok smakował tak jakoś lepiej, gdy on siedział tuż koło mnie. Kątem oka zauważyłam na jego twarzy wielki, sięgający oczu, uśmiech.
- Dziękuje, było pyszne – powiedział, odkładając serwetkę.
- Powinnaś odpocząć, nie spałaś chyba zbyt długo. Połóż się. – Wykonałam jego polecenie, tak jak chciał. Zgasił światło, ale nie poczułam jego rąk, otaczających mnie. Siedział tuż na skraju łóżka i przyglądał się mi w skupieniu.
- Nie bój się mnie, chodź. – Zrobiłam mu miejsc koło siebie, nie ruszył się. – Dopóki nie zasnę. – To go przekonało, jednym ruchem położył się koło mnie i objął ręką. Usłyszałam ciche nucenie, wydobywające się z jego strony. Zasypiałam, czując się jak za dawnych czasów, przepełniona szczęściem, nawet, jeśli miało trwać tylko tę chwilę… |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Lexie
Wilkołak
Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 149 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z podziemia...
|
Wysłany:
Pią 20:42, 14 Sie 2009 |
|
Cóż będę szczera mam nieco mieszane odczucia. Dowiedzieliśmy się po części, kim stanie się Bella tyle, że nie znamy drugiej strony medalu, bo coś mi się zdaje, że jest coś jeszcze. Jakoś tak dziwnie czytał mi się, kiedy Bella i Edward zaczęli się całować a później razem zasnęli, a właściwie ona zasnęła. To mi trochę nie grało podobało mi się, kiedy Bella była bardziej zdystansowana w stosunku do Edwarda, a teraz co wybaczyła mu wszystko? Nie przeszkadza jej, że on ma dziewczynce, co z tego że demoniczną, jakoś mi to nie pasowało do Belli.
Miałam też lekką nadzieję, że Bella zakocha się też w kimś jeszcze może w Matthew albo w tym Ianem. Chciałabym przeczytać o zazdrosnym Edwardzie. :D
Cytat: |
- Wirz mi, nie zapytają |
zgubiłaś "e"
A tak z ciekawości ile rozdziaów bedzie miało Twoje opowiadanie |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lexie dnia Pią 20:50, 14 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Sob 10:20, 15 Sie 2009 |
|
Też mam mieszane uczucia. Zdecydowanie fajniejsza była zdystansowana Bella. Ale mam nadzieję, że skopie to śmierdzące dupsko Danielle. Należy jej się. Edward - ten mógłby się wreszcie na którąś zdecydować, cham jeden.
A tak z innej beczki, to długość mnie usatysfakcjonowała :)
Błędów kilka znalazłam, ale wybacz - nie mam ochoty ich szukać.
Przez to opowiadanie wychodzi ze mnie wiele demonów :D
Pozdrawiam, Marta. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Yvette89
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 258 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piekiełka :P
|
Wysłany:
Sob 10:47, 15 Sie 2009 |
|
Bardzo fajny rozdział
Na początku rozmowa wyjaśniająca pochodzenie Bells a następnie jej powrót do domu. Ciekawi mnie ich "prawdziwa"(bez wymazania pamięci) reakcja na całe zdarzenie. Jednak ta druga opcja też jest bardzo ciekawa. Jak oni to zrobili?@@ Klurcze... Nadal sporo zagadek:P Potem pocałunek Edwarda i Belli... Tym gestem pokazali swoje najgłębsze uczucia i pragnienie. Słowa Izabelli były dla jej ukochanego jak zimny prysznic. Cóż... zasłużył sobie, tym bardziej, że nie powiedział jej prawdy o Danielle. Pewnie miał nadzieję, że Bells dalal go kocha i mu wybaczyła, że będą mogli być razem, mimo tego co zrobił a tu takie słowa... Troszkę musi pocierpieć :P Nasza B. ma teraz niezły orzech do zgryzienia, mam na myśli jej przeznaczenie, medalion i to co powinna zrobić. No i piękne zakończenie, kiedy ukochany nuci ukochanej do snu... Oczywiście z bananem na twarzy :P A co tam:D
Rozdział jak dla mnie bomba Nie przyspieszasz wszystkiego, jest to naturalny bieg akcji. Na plus dla Ciebie Lekki styl sprawia, że czyta się szybko i przyjemnie.
Czekam niecierpliwie na kolejny part, życząc weny i czasu :)
Pozdrawiam Yve;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Sob 12:33, 15 Sie 2009 |
|
Szczerze mówiąc trudno mi powiedzieć czy podobał mi się ten rozdział. Niby wszystko ok, ale mam kilka wątpliwości.
Zacznę może od drobiazgów, które wyłapałam. Nie jestem betą, ale jest kilka literówek
Catherine Swan napisał: |
Tzn. nie dokładnie, nie było to aż tak opisane, że to ty, ale wszyscy się przestraszyli i już więcej nie próbowali przeciwstawiać się jego woli. |
Ten skrót trochę rzuca się w oczy. Mogłabyś to napisać słownie, lepiej będzie wyglądać :)
Catherine Swan napisał: |
Jestem zwykłą, prostą, ludzką dziewczyną, która poznała wampirów (...) |
Nie powinno być: wampiry? Tak chyba lepiej brzmi.
Catherine Swan napisał: |
- Potrafię sama gotować, nie potrzebuje twojej pomocy. |
potrzebuję
Catherine Swan napisał: |
- Dziękuję, było pyszne – powiedziałam, odkładając serwetkę. |
Jeśli chodzi o te niejasności. Może najpierw podsumuję to co już wiemy.
Tergal to szatan. Jego podwaładnym jest wampir Joshua, który jak sam tłumaczył Bells jest 'czyścicielem, strażnikiem, zaufanym sługą szatana w jednym'. Joshua jest także przełożonym Matthew, a przecież Matthew jest aniołem! (no, dobra - tylko w połowie, ale jednak).
No i to mi nie pasuje. Demon (czyt. Joshua, który służy szatanowi, czyli jakby nie było powienien być zły) przełożonym anioła? Demon opiekunem 'dziewczyny o duszy pochodzącej od anioła'? Nie wiem jakie stosunki panują między piekłem a niebem w Twojej historii, ale raczej nie są one przyjazne, a tu anioły zadają się z szatanem
Mam też wątpliwości co do tej Daniell. Kim ona jest to już nie mam bladego pojącia. No i Cullenowie nie zorientowali się, że ta dziewczyna nie jest człowiekiem, tylko jakąś istotą? Odnoszę wrażenie, że robisz z tej rodziny w swoim opowiadaniu niezbyt inteligentne postacie, którym umyka wiele istotnych rzeczy, albo starają się nie zwracać na nie uwagi.
Dobra. Napisałam to co leżało mi na sercu. Liczę, że odpowiesz mi na moje pytania lub poprawisz mnie jeśli coś źle zrozumiałam :)
Pozdrawiam i życzę weny,
S :D |
Ostatnio zmieniony przez Souris dnia Sob 12:36, 15 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|