|
Autor |
Wiadomość |
kari335
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Za lasami xd
|
Wysłany:
Sob 13:00, 09 Maj 2009 |
|
Zaintrygowałaś mnie :) Twój ff różni się od innych.
Fabuła niebanalna jak wcześniej powiedziała illiss.
Bella, która przez całe rozdziały nie rozpacza przez Edzia jak w niektórych opowiadaniach - to mi się podoba. Twarda, wie czego chcę i z charakterkiem. I tak ma być :D .
Co do Daniell.... Pierwsze na myśl przychodzi - udusić, zakatrupić, zabić, pogrzebać, a później odkopać i jeszcze raz zabić.
Jednakże mimo, że jest nową Edzia to niczym nie zawiniła, bo z tego co skumałam nie miała pojęcia o poprzedniej dziewczynie.
Fascynują mnie Twoje przemyślenia Belli. Bardzo mi się podobają, a jednocześnie skłaniają mnie do zastanowienia się nad swoim własnym życiem.
Rozdziały za krótkie, ale wybaczam za to, gdyż wstawiasz je bardzo szybko i systematycznie.
Co do wydarzeń ostatniego rozdziału: mam swoją małą teorię :D
Matthew - bardzo ciekawa postać i mam nadzieję, że będzie także grać dużą rolę oraz zdąży jeszcze namieszać.
Wydaje mi się, ze Bella ma też jakiś związek z aniołami - ale to malutki fragment z mojej teorii :D :D
Anioły - jestem na tak :) Co prawda kojarzą mi się z ff illiss "Promień w ciemności" jednak nie przeszkadza mi to :)
Teraz tylko czekać na kolejny rozdział :D
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kari335 dnia Sob 22:07, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Sob 17:37, 09 Maj 2009 |
|
Mówiłam już dlaczego podoba mi się Twoja Bella, więc nie będę się powtarzać i powiem tylko: naprawdę ją lubię! Jej... hmm... dar? nie wiem jak to nazwać, w każdym razie intryguje. Mam tylko nadzieję, że nic nie będzie Alice - lubię tą (tę? - mój odwieczny problem) bohaterkę. A Matthew... ciekawa postać. Anioł i wampir? Czegoś takiego jeszcze nie było, tak więc brawo za pomysł! Podoba mi się, że może być niewidzialny :D Tak jak mówiła kari335 - w "Promień w ciemości" występują wamiry i anioły, ale nie w połączeniu, więc jest to jak najbardziej oryginalne. Jak zwykle czytało się przyjemnie :) wątki, akcja... super! Nie dajesz odpocząć moim nerwom i jak zawsze w głowie mam pełno pytań. Między innymi takie: piosenka, którą słuchała Bells to tłumaczenie Evanescence "My Immortal", prawda? Uwielbiam tą (tę?) piosenkę!!
Gratuluję, pozdrawiam i życzę weny,
Souris |
|
|
|
|
angie1985
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:34, 09 Maj 2009 |
|
Jejku zaskoczyłaś mnie strasznie,jestem w szoku. Osobiście nie przepadam za ff gdy Bella odgrywa rolę zbawcy, wyjądkowej istoty i takie tam, ale ty mnie zaskoczyłaś, jeżeli umiejętnie to rozegrasz to wyjdzie z tego naprawdę dobra rzecz. Tylko jedno jakoś mi nie pasuj, jakim cudem Alice pociekła krew z uszu??
Wena dużo i szybkiego dodania rozdziału:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Pon 16:07, 11 Maj 2009 |
|
cóż... ja tam uważam, że Ty jesteś wyjątkowa :) a raczej, że masz wyjątkowy talent.
Historia świetna, bardzo dobrze się czyta. Dobrze opisane odczucia bohaterki. Ogólnie - teraz ciągle sprawdzam, czy wstawiłaś już ciąg dalszy. :)
Co w tekście mi się szczególnie spodobało - napita Bella. Żałuję tylko, że nie rzuciła szklanką w Edwarda. Należy mu się. :D
Mam nadzieję, że będą jakieś wątki z romansami i bardzo jestem ciekawa, jak to się skończy. Czy będzie happy end?
Ogólnie rzecz biorąc - kupiłaś mnie. Pisz szybko i długo (tu mam na myśli długie teksty).
Pozdrawiam i życzę weny,
marta_potorsia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Catherine Swan
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:40, 15 Maj 2009 |
|
Nowy rozdział, proszę komentować... :D
BETA: Wyjątkowa
Rozdział VI
Oddychałam szybciej, ciężej. Już po wszystkim, opanowałam się. Co to było? Kim się stałam, bądź staję? Przeraża mnie to. Nigdy, przenigdy tak się nie bałam o własne życie. Kiedyś myślałam, że znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Jednak im więcej pytań, tym mniej odpowiedzi.
Szybkim ruchem klęknęłam koło Alice i zaczęłam gładzic ją po włosach. To wszystko moja wina. Ona ucierpiała najbardziej, ale skąd u niej krew? Przecież wampir nie może mieć własnej krwi.
- Przez kilka godzin nie będzie słyszała. – Matthew Położył rękę na moim ramieniu. W jej oczach dostrzegłam głód, dzikość. Była spragniona, potrzebowała krwi.
- Zabierz ją stąd. Nie chcę, aby dłużej cierpiała. Później jej wszystko wytłumaczę, najpierw muszę zadzwonić do Carlisle.
- Chyba nie chcesz mu powiedzieć o wszystkim?! – krzyknął nieco zaniepokojony, chwytając mnie za ramię i lekko potrząsając.
- A masz jakieś wytłumaczenie, dlaczego Alice straciła słuch? Ona – wampir, niezniszczalna istota!
Nic nie powiedział, zabrał bezwładne ciało mojej przyjaciółki i wyskoczył przez rozbite okno.
Co miałam im teraz powiedzieć? "Hej, niechcący odebrałam waszej siostrze słuch, przy czym rozbiłam okna w całym mieszkaniu i lustro. Ja zwykły człowiek, niezdarna, ciągle rumieniąca się Isabell Marie Swan."
Prychnęłam sama do siebie. Nie mogłam jednak ich okłamywać, Alice i tak pewnie im wszystko opowie. Było już za późno, by cofnąć to, co zobaczyła, czego ja doświadczyłam. Właśnie co to było, skąd u mnie ten krzyk? Chciałam tylko poprosić moją przyjaciółkę, aby zachowała spokój, że on mnie ochrania. Ale skąd ona mogła wiedzieć? Gatunek Alice traktuje wszystkich jak wrogów, bezduszne kreatury, potwory czekające tylko na twój ostatni krok, wypowiedziane ostatnie słowo, ciche, zwolnione bicie serca, jakby szeptało delikatnym głosem – koniec.
Podniosłam słuchawkę, z wolna wykręcając numer do ich domu.
- Bello, nie rób tego – powiedział ten sam głos co w mojej głowie, tylko z tym wyjątkiem, że teraz nie pochodził z jej wnętrza. Wstrzymałam oddech, w telefonie słyszałam odgłos, wybierającego się numeru, sygnał połączenia. Co mam zrobić?
- Wszystko ci wytłumaczę, tylko odłóż telefon, proszę. – Odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu. Ciemna postać stała w kącie salonu. Na zewnątrz już dawno zaszło słońce, dodatkowo w całym mieszkaniu tylko w kuchni paliło się światło.
- Halo? – usłyszałam kobiecy głos, dochodzący ze słuchawki. Kilka sekund na podjęcie decyzji, co mam teraz zrobić?
- Tu Bella.
- Witaj kochanie – powiedziała Esme. – Kiedy będziesz u nas?
- Ja… - Zawahałam się i popatrzyłam na niego. Dalej tam był, stał i patrzył w moją stronę. – Ja właśnie w tej sprawie. Będę dopiero jutro rano, dzisiaj nie mogę. Mam jeszcze parę spraw do załatwienia.
- Szkoda, ale czekamy na ciebie.
- Jesteś kochana, Esme. Pa.
- Pa – usłyszałam w telefonie po czym wyłączyłam go, wciskając czerwony guziczek. Gdyby tak istniał przycisk, który po wciśnięciu, likwiduje wszystkie problemy lub też naprawia to, czego nam samym nie udało się na powrót poskładać. Odłożyłam słuchawkę i odwróciłam się delikatnie oraz spokojnie w jego stronę.
- Ciekawe… - Uśmiechnął się i zaczął się do mnie przybliżać. Z każdym jego krokiem cofałam się.
- Co jest takiego ciekawego?
- Twoje zdolności, to jak przed paroma minutami obezwładniłaś wampira. – Usiadł w fotelu. – Tam, skąd pochodzimy, nazywamy to, co zrobiłaś Alice anielim krzykiem. Masz coś w sobie z naszych przodków…
- Naszych? – Zdziwiłam się. Co ja mam z nim wspólnego?
- Jesteś potomkiem mojego brata, Alexisa – skrzywił się po czym znowu spojrzał prosto w moje oczy.
Nie miał takich jak jego podopieczny, miał szary, wręcz podchodzący pod biały, kolor tęczówki. Jak mógł być wampirem, skąd oni pochodzą? Jaki jest ich świat?
- Od bardzo dawna w naszym rodzie nie narodziła się żadna kobieta, jesteś pierwsza i wyjątkowa, czego mogą dowieść twoje początkowe umiejętności.
- O czym ty mówisz? Początkowe umiejętności? Anieli krzyk? Alexis? Chyba się pomyliłeś, nie jestem tym, kogo szukacie. – Zaczęłam pomału mieć tego wszystkiego dość. Czy oni wszyscy powariowali?
- Medalion się nie myli, Bello – powiedział, wstając gwałtownie z fotela. – Czuje w tobie moją krew. Jesteś nią naznaczona jak my wszyscy, którzy mamy coś wspólnego z…
- Poczekaj, jaki amulet? – Przypomniałam sobie swój sen, w którym wampir podarował mi medalion. - Złote oko z kolorową tęczówką? Czy o nim mówisz?
- Tak, ale skąd o tym wiesz? Matthew nic o tym nie wie, nie mówiłem mu…
- Mam sny, w których widzę różne rzeczy, ale co ma z tym wspólnego jakiś medalion?
Podszedł do mnie bliżej, a ja cofając się, nie spostrzegłam ściany tuż za moimi plecami. Nie miałam już drogi ucieczki, jeżeli mnie zabije, trudno. Może akurat tam będzie łatwiej.
Był blisko, za blisko. Położył dłoń na moim policzku, delikatnie masując go kciukiem. Teraz mogłam dokładniej przyjrzeć się mu. Srebrne oczy, brązowe włosy i blizna na lewym policzku, jakby poparzenie.
- Nigdy nie zastanawiałaś się skąd ta melodia i szepty w twojej głowie? – Potrząsnęłam przecząco głową. – To on cię przyzywa, z twoją osobą wiąże się życie nas wszystkich. Dzięki oku poznasz swoje prawdziwe ja, przeszłość i przyszłość. Zastanawiałaś się pewnie, dlaczego nie boisz się potępionych tak bardzo. Powiem ci czemu, ponieważ twój umysł zawsze traktował ich z góry. Jesteś silniejsza niż oni wszyscy razem wzięci. – Zrobił teatralny obrót wokół własnej osi. – A wiesz czemu? Bo możesz im pomóc, nawet kiedy oni nie potrafią, w jeden prosty sposób…
- Już jesteśmy… mistrzu? – Spojrzałam na Matthew, który stał przy drzwiach do mojej sypialni. Mojego gościa już nie było, rozpłynął się w powietrzu. – Co on tutaj robił?
Nie miałam siły ani ochoty przebywać teraz z kimkolwiek, ale muszę to zrobić. Wyjaśnić Alice to, co zaszło, to co działo się ze mną już od dawna.
- Chciał porozmawiać. – Spojrzałam na zdezorientowaną przyjaciółkę, która próbowała wyrwać się z rąk mojego obrońcy. Ścisnęłam mocniej ręce, w jednej z nich poczułam łańcuszek. Był to ten sam, który dostałam od Renee. Od początku mojego życia obserwowali mnie, śledzili. Wiedzieli nawet o Cullenach, zapewne wszystkie ich najmniejsze sekrety. Mieli w garści każdego, ale nikt nie wiedział o nich.
- Puść ją, nie zrobi nikomu krzywdy. Alice słyszysz mnie? - Dziewczyna skinęła twierdząco głową.
- Możesz mi wytłumaczyć, co tutaj się wydarzyło? Co się ze mną stało?
- Alice, obiecaj mi, że nikomu nie zdradzisz tego, co tutaj usłyszysz bądź zobaczysz. Nawet Jasperowi czy też komukolwiek innemu. – Patrzyła na mnie niepewnie, ale po chwili, z widoczną niechęcią, skinęła głową. Wiem, że nie lubiła mieć przed kimś tajemnic, ale tego wymagała sytuacja. Zawsze potrafiła dotrzymać obietnicy, czy sekretu.
- Kim… Czym jesteś? – zapytała moja przyjaciółka.
- Sama nie wiem… - Wstałam i podeszłam do okna w salonie, jeżeli można jeszcze nazwać to, co rzekomo było oknem. Na pewno dziura w ścianie. Uśmiechnęłam się. - Zaczęło się po przyjeździe na studia, tutaj, w tym mieście. Co noc miewałam sny, których nie rozumiałam i dalej nie jestem w stanie. Ostatnio nawet miałam taki, w którym byłam świadkiem egzekucji jego rodziców. – Tutaj wskazałam na Matthew. Opierał się o framugę drzwi, prowadzących do mojego pokoju. – Od zawsze potrafiłam blokować dary różnych wampirów, ale to już wiesz z przykładu twojego brata. Nigdy się was nie bałam, a teraz się dowiaduje, że to dla tego, że jestem od was potężniejsza. Wtedy, kiedy odsunęłam się od ciebie, przestraszyłam się. Twoja skóra była ciepła, nie zimna, czy lodowata jak do tej pory, a ciepła. Obawiam się, że staje się kimś, kim nigdy nikt nie chciał być. Będę zmuszona żyć w innym świecie, w którym was nie będzie. Boję się, że kolejny raz będę mogła was stracić, ale teraz już nie wrócę.
- A on, co ma z tym wszystkim wspólnego?
- Dbam tylko o jej bezpieczeństwo. Pilnuję, żeby nie stało się nic złego.
- Od jak dawna tak za nią chodzisz? – Uśmiechnęłam się, widząc jak moja przyjaciółka próbuje żartować. To znaczyło, że jakoś, po swojemu to, wszystko zrozumiała.
- Ja od czterech lat. Od czasu, gdy twój chory brat zostawił ją. Ona sama jest pilnowana od urodzenia – wytłumaczył spokojnym, lecz stanowczym głosem.
- Alice, przepraszam, że odebrałam ci słuch. To się już więcej nie powtórzy, obiecuję…
- Bello, jak ja mogę być na ciebie obrażona? – Przytuliła mnie mocno, ale nie tak, aby zrobić krzywdę. – Zostać z tobą? – Skinęłam twierdząco głową.
- Chętnie, boję się sama spać. – Zaczęliśmy razem sprzątać całe mieszkanie. Tak naprawdę to ja stałam i patrzyłam, jak dwa wampiry, no może dwa i pół wampirów, materializują się to przy jednym oknie, to przy drugim. Poszłam napić się wody do kuchni, gdy zadzwonił mój telefon.
Wyświetlacz wskazywał kogoś z biura, w którym miałam praktyki. Studiowałam architekturę na pobliskim uniwersytecie i pracowałam jako konsultant u syna mojego profesora. W taki sposób dorabiałam sobie na studia i mieszkanie. Zawsze zostawało na trochę relaksu dla siebie. Zostałam umówiona na spotkanie z klientem jutro rano, ponieważ nie mają już nikogo wolnego. Potrwa to jakąś godzinę po czym pojadę do Cullenów. W końcu to po drodze do ich domu. Mam nadzieję, że chociaż tam nie spotka mnie jakaś niespodzianka, której mogę żałować w przyszłości. Oby nie było Edwarda i jego nowej dziewczyny - Danielli.
Popatrzyłam na moich gości, rozmawiali ze sobą, jakby znali się od zawsze. Powiedziałam im, że idę spać. Jutrzejszy dzień zapowiada się niezwykle okropnie. Jednak nie było mi dane spokojnie przespać całą noc. Znowu miałam sen.
Stałam w jakimś wielkim pomieszczeniu zrobionym z kamienia. Wkoło mnie i w rogach sali było paru wampirów. Wysocy, umięśnieni, z intensywnie czerwonymi oczami. Po przeciwnej stronie drzwi stały trzy, wielkie, wykonane z bardzo ekskluzywnego drewna, krzesła. Sądząc po ozdobach i różnych zdobieniach, były to trony. Wszystkie istoty w tym pomieszczeniu miały czarne, długie atłasowe płaszcze. W moim umyśle było tylko jedno zdanie:
~ Nie ufaj mężczyznom w czarnych płaszczach.
Nagle do pomieszczenia weszła trojka nieśmiertelnych. Pozostali darzyli ich niemałym respektem oraz podziwem, gdyż zaczęli kłaniać się, na co oni odpowiadali skinieniem głowy.
- Jak sprawy z Cullenami? – zapytał mężczyzna na samym przodzie swojego sługi, znajdującego się najbliżej tronów.
- Ta cała Daniell nie ma żadnego daru. Można ją zabić, ale wtedy nie zwerbujemy tego jej kochasia - Edwarda i jego siostry.
- Dlatego tak kochamy zemstę. – Wampir zamyślił się, ale po chwili na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Albo śmierć, albo przemiana. Chociaż osobiście wolę to pierwsze rozwiązanie. Po co nam ktoś taki jak ona, mają wybór. – Usiadł na środku i rozglądnął się po sali. – Wyślij tam Jane, niech weźmie ze sobą Feliksa i Demetriego. W razie stawiania oporów, wiecie co robić. – Sługa skinął głową i zniknął za drzwiami.
Muszę ich ostrzec. Zaczęłam iść w stronę drzwi, ale nie mogłam ich otworzyć. Były zamknięte na klucz. Chciałam jak najszybciej uciec z tego koszmaru, ale nie miałam siły. Czułam obezwładniającą mnie bezsilność, z minuty na minutę byłam się coraz bardziej obojętna na to, co działo się koło mnie, ale pewna rzecz mnie zaciekawiła.
- Elearze, tobie jedynemu ufam najbardziej. Wiesz o tym, prawda? – zapytał wampir, klęczącego przed nim pobratymca.
- Tak, Aro.
- Powierzam ci pewną misję. Jest bardzo ważna i odpowiedzialna, więc słuchaj uważnie, bo drugi raz tego nie powtórzę. – Wyjął z kieszeni medalion, ten sam, z którym moja przyszłość była związana. Ale czemu on go miał? – Pojedziesz w świat, przeszukasz nawet najgłębsze zakamarki ziemi i znajdziesz mi dziewczynę, którą wskaże ci ten medalion. Jeżeli zawiedziesz, zginiesz jak twoi poprzednicy. Zrozumiałeś?
- Tak, panie. – Wziął go do ręki i zapakował w pudełeczko, które włożył do swojej torby. Pospiesznie ukłonił się i wyszedł. Czyżby mnie szukali, ten medalion miał mnie wskazać? Owszem - emanowała od niego jakaś dziwna melodia, ale czy naprawdę był częścią mnie?
Obudziłam się przytulona do czegoś zimnego, przypomniało mi to czasy mojej młodości, kiedy to mój ukochany co noc tulił mnie do siebie, usypiając i śpiewając kołysankę. Spałam wtedy spokojnie, bez żadnych koszmarów, bo wiedziałam, że jestem bezpieczna u jego boku. Ale na dzień dzisiejszy tego już nie było. Dziś nie trzymał mnie za rękę, nie obejmował, gdy tego potrzebowałam. Nie do mnie się uśmiechał, gdy słońce wstawało, a dzień budził się do życia. Nie ja teraz słucham komplementów szeptanych czule do ucha. Czułam, że po policzkach spływa mi milion maleńkich kropelek łez, wyrażających ból, żal, smutek, gorycz serca... I bańka obojętności pękła niczym balon przebity szpilką. Tyle razy przywoływałam go we śnie, że to zderzenie z rzeczywistością było niczym koszmar, z którego nie można się obudzić. Niby prowadzę normalne życie. Uśmiech, serdeczność, wypady na kawę. A w głębi ducha, niczym masochistka, katuje się przywoływaniem wspomnień.
Nadal go kocham - miłością bezgraniczną, nierozerwalną. Ale on ma już inną, nie darzy mnie tym samym uczuciem. Czy do końca swojego marnego żywota będę cierpiała z powodu miłości nieodwzajemnionej? Na pewno dopóki nie dokończę nauki życia bez niego... |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Catherine Swan dnia Sob 16:49, 08 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
marta_potorsia
Wilkołak
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 164 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Ostróda
|
Wysłany:
Pią 20:58, 15 Maj 2009 |
|
W tym momencie jestem jeszcze bardziej ciekawa, co będzie dalej, niż po poprzednim rozdziale. Pytania, które najbardziej mnie nurtują:
1. Czy B. będzie z E.?
2. Czy sen z Volturi był proroczy? <ewentualnie>
3. Czy Alice uda się utrzymać w tajemnicy przed Edwardem, to co się stało.
4. KIEDY BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ? :D
Teoretycznie rozdział długi, jednak bardzo szybko go pochłonęłam. Jak doczytałam do końcówki, to momentalnie pomyślałam " O nie, co tak krótko??"
Znalazłam kilka błędów, ale wybacz - nie będę ich tu wypisywać.
Jak już wspomniałam wcześniej, uwielbiam Cię.
Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i weny życzę.
Pozdrawiam
marta_potorsia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nati0902
Człowiek
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 21:52, 15 Maj 2009 |
|
Ja tez uważam że rozdział jest świetny i też pochłonęłam go w mgnieniu oka!!
Ciekawi mnie kiedy dowiemy się kim naprawdę tak jest Bella ?? Czy Ed nie kocha jej już?? Czy sen był proroczy? Co się stanie z Bella jaką przemianę przejdzie czy ma jakieś jeszcze zdolności? oj i dużo innych...
Czekam z niecierpliwością na kolejny rodział!!
Dużo WENY!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Sob 10:25, 16 Maj 2009 |
|
Ciekawe, Bella z mocą zdolną nawet do pokonania wampirów.. Naprawde ciekawe..
Mam pytanie, Bella ma zamiar powiedzieć Edwardowi wprost o tym swoim śnie?
Według mnie byłoby to za miłe i za słodkie z jej strony, zwłaszcza patrząc po tym co zrobił jej wcześniej Edward i teraz mając dziewczynę podobną do Belli.. Z drugiej strony jeśli ona nadal Eda kocha.. Fuj:(
czekam na dalsze losy Belli. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Sob 10:46, 16 Maj 2009 |
|
Och! Rozdział jak zwykle świetny, czytało się szybko, nie zauważyłam nawet, że już dotarłam do końca. Jedyne czego mogę się przyczepić, a raczej zapytać to: Alice tak szybko odzyskała słuch? Chodzi mi o to, że napisałaś:
Catherine Swan napisał: |
- Przez kilka godzin nie będzie słyszała. |
Potem Bells rozmawiała z tym mistrzem, a chwilę później wrócił już Matthew z Alice i ona już słyszała. Odniosłam wrażenie, że to wszystko trwało maximum 15 min, a nie kilka godzin z czego wnioskuję, że Al nie powinna jeszcze słyszeć. To taki drobiazg, może poprostu źle coś zrozumiałam :)
Pozdrawiam i życzę weny,
Souris
Edit: Zapomniałam o najważniejszym! Jak dobrze, że Alice nic nie jest :D a dar Belli... ona jako istota potężniejsza od wampirów?... wow |
Ostatnio zmieniony przez Souris dnia Sob 11:06, 16 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
majetta
Człowiek
Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)
|
Wysłany:
Sob 10:52, 16 Maj 2009 |
|
Zaintrygowałaś mnie...Bella i jej zdolności, które znacznie przewyższają zdolności wampirów...Cieszę się, że nic się nie stało Alice (przez chwilę myślałam, że wszystko skończy się znaczniej gorzej). Również jestem ciekawa czy Alice uda się ukryć swoje myśli przed Edwardem i co zrobi gdy się o wszystkim dowie (być może :P ).
I najważniejsze...Czy Edward będzie z Bellą? A może Bella odnajdzie inną miłość? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Sob 14:02, 16 Maj 2009 |
|
Rozdział oczywiście świetny. Tak się teraz mrocznie i tajemniczo zrobiło, a ja lubię takie klimaty, więc strasznie mi się podoba
Jestem ciekawa czy Edward nadal coś czuje do Belli, bo nie jestem w stanie uwierzyć, że ot tak zakochał się w kimś innym. To takie, hmm... nie - edwardowe
Mam tylko nadzieje, że Bella przy następnym spotkaniu z Edwardem się nie rozklei... Podobało mi się to jak potrafiła sie z nim droczyć
Czekam na kolejny rozdział
Pozdrawiam
Kasia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anula00
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Grudziądz
|
Wysłany:
Sob 17:14, 16 Maj 2009 |
|
Po pierwsze chciałm powiedziec że to jest bardzo ciekawe ff jedno z najciekawszych jakie czytałam do tej pory
Nic nie jest przeslodzone wieczna miłość B&E
Choc bardzo sie zdziwiłam że Edward tak szybko znalazł sobie inną tak kochał Belle miłością wieczną, a może dlatego że tamta jest podobna do niej,co?
I co z tą Bella czym ona będzie, ten watek jest naprawde interwsujący
Czekam na dalsze rozdziały weny
p.s.
kiedy mozna sie spodziewać nastepnego rozdziału |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Milenkaa
Człowiek
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Edbertowa.
|
Wysłany:
Sob 20:04, 16 Maj 2009 |
|
wow.wow.wow
to jest....zaje***te! takie...takie inne...tajemnicze i takie...psychologiczne? :D
bardzo mi się podoba twój styl pisania. mam nadzieję, że niedługo dodasz nowe rozdziały.
weny życzę <3 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
angie1985
Wilkołak
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 23:00, 16 Maj 2009 |
|
co ta Bells znowu narobi...
Tajemnica, miłość, nadprzyrodzone moce....czyli wszystko co tygryski lubią najbardziej...
Mam nadzieję że z Edem to jednak będą razem ...
Akcja sie zageszcza, ciekawe co ci Volturi chcą?
czekam na następny rozdzialik z niecierpliwością ...
Pozdro Ang |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Talquist
Nowonarodzony
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 10 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: KOWARY
|
Wysłany:
Wto 20:57, 19 Maj 2009 |
|
Bella silniejsza od Edwarda - ciekawe. Mayer'owska Bella mi się podobała, ale ciągle czytać o słabej Belli i o tym jak nie walczy o Edwarda a zdecydowanie sama nie wie czego chce to trochę nudne. Mam nadzieję, że Twoja Bella będzie silna, nie tylko fizycznie.
Bardzo lubię Twoje opowiadanie więc życzę czasu i dużo weny.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lexie
Wilkołak
Dołączył: 31 Sie 2008
Posty: 149 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Z podziemia...
|
Wysłany:
Czw 11:38, 28 Maj 2009 |
|
Szkoda mi Belli ona nadal kocha Edwarda, ale mam nadzieję, że szybko jej ten stan przejdzie.
Racja, na razie Bella sama nie wie, czego chce, ale bądźmy dobrej myśli no i jeszcze Voltturi wkraczają do akcji oj będzie się działo. Nie mogę doczekać się momentu, kiedy Cullenowie i Edward dowiedzą się, kim jest Bella. Tak sobię myślę, że Bella powinna dać Edwardowi nauczkę -mogłaby zacząć interesować się kimś innym...
Minęło już niecałe dwa tygodnie, od kiedy dodałaś ostatni rozdział mam nadzieję, że wena cię nie opuściła. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lexie dnia Czw 11:38, 28 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
glowka
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 21 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Środa
|
Wysłany:
Czw 17:01, 28 Maj 2009 |
|
Hmmm
Oryginalny pomyśł, bardzo wciąga. Zastanawiam się kim jest Bella, stworzyłaś dużo nowych postaci, co urozmaica twój FF.Ciekawi mnie postać Metthewa: kim on jest, jakie ma w tym wszystkim znaczenie...
Jak narazie historia urywa się, ale myślę, że ją dokonczysz?? Jeśli będziesz pisać dalej w tym samym stylu, to będzie świetne FF.
Pozdrawiam
Główka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nessie
Zły wampir
Dołączył: 06 Sie 2008
Posty: 271 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Czw 10:21, 04 Cze 2009 |
|
Pomysł mi się bardzo podoba, mam nadzieje ze nie skończyły ci sie pomysły bo to jest wręcz genialne.... życzę Veny i mam nadziję na szybkie dodanie kolejnego rozdziału
Ness |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 13:27, 04 Cze 2009 |
|
Pochłonęłam ttwój ff w oka mgnieniu:) Zafascynował mnie, twój styl pisania, język, opisy uczuć i postacie! Po prostu fenomenalne! Zaskakuje mnie twoja Bella, tak dobrze ją opisujesz że czytając wszystko potrafię sobie wyobrazić! Zaskakuje mnie też realacja pomiędzy Edwardem a Bellą, mam nadzieję że wyjaśnisz nam dlaczego jednak nadal Edward troszczy się o Bellą i wydaje mi się że ona nie do końca jest mu obojętna. Tylko nie potrafię sobie wyjasnić obecności tej całej Daniel :( Proszę mnie oświeć.
Czekam na kolejny rozdział, z niecierpliwością :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Catherine Swan
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Mar 2009
Posty: 31 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 13:35, 04 Cze 2009 |
|
Witam.
Ten rozdział, jest troszkę w roli wyjaśnień, a następne powoli, będą zbliżały do poznania prawdy o przeznaczeniu Belli. Mam masę pomysłów, ale wstawianie jest też związane z czasem wolnym mojej bety, która mam nadzieję, jeszcze nie znudziła się poprawianiem moich wypocin. :P Opóźnia mnie także zbliżający się koniec roku szkolnego, ale zostało na szczęście tylko kilka dni szkoły.
Pozdrawiam ;D Buziaczki.
Cathy
Ps. Dziękuję za miłe komentarze, bardzo mnie pobudzają do tworzenia nowych rozdziałów.
BETA: Wyjątkowa
Rozdział VII
Gdy parkowałam mój samochód, zauważyłam, że Edward i Emmett majsterkują coś przy srebrnym volvo miedzianowłosego. Ich widok bardzo mnie rozśmieszył, byli troszkę, a nawet można rzec bardzo, ubrudzeni smarem, pochylali się nad otwartą maska samochodu i kłócili się o to, czy to świeca się zepsuła, czy też pasek klinowy. Oparłam się o maskę swojego auta i obserwowałam ich z widocznym, zapewne, rozbawieniem na twarzy. Co było w nich śmiesznego? To, że wyglądali jak małe dzieci i nawet tak się zachowywali. Nie wiem, gdyby nie Alice, spędziłabym tam cały dzień na patrzeniu na ten obrazek przed moimi oczyma.
- Jak dzieci. – Usiadła przy mnie, śmiejąc się z nich jeszcze bardziej niż ja.
- No właśnie, a gdzie twoje? Nie dołączy do naszego skromnego przedszkola?
- Pojechał gdzieś z Carlislem. Wrócą za parę godzin. – Chłopaki odwrócili się i teraz spoglądali w naszą stronę.
- No Bella, gdybym wiedział, że tak się odstawisz, włożyłbym coś odpowiedniejszego. Czyżbym o czymś zapomniał? – spytał Emmett, lekko unosząc jedną brew. Uśmiechnęłam się, przeważnie nikt nie ubiera się tak na nic niezobowiązujące spotkanie z przyjaciółmi. Miałam na sobie szpilki z wysokim słupkowatym obcasem, niebieskie rajstopy, czarną sukienka przed kolano i niebieski kardigan. Przecież nie ja ustaliłam spotkanie z klientem na ósmą rano, pomyślałam. Edward stał na swoim miejscu, jego oczy poczerniały, ale nie ze złości, lecz z pożądania. Czemu on tak reaguje? No tak, przecież to jego ulubiony kolor, a ja miałam go na sobie bardzo dużo. Ale to nie zobowiązuje go, aby reagował tak na każdy skrawek mojej garderoby. Każdym spojrzeniem wbija igłę w serce. Zapewne bawi się tym, że nie potrafię przestać go kochać. Ale czy mogłam wiedzieć, o czym on tak naprawdę myśli w swojej głowie?
- Oprócz mózgu, to chyba o niczym.- Alice zaczęła coraz głośniej chichotać. W drzwiach pojawiła się Rosalie, ale gdy zobaczyła chłopaków, zrobiła to samo co jej siostra. – Byłam na spotkaniu, Emmett. Najlepsze ubrania dla najlepszych klientów. – Wstałam i okręciłam się wkoło własnej osi, na co Edward wciągnął powietrze, a Alice cicho chrząknęła w jego kierunku. - Jeżeli już skończyliście i nie macie co robić, możecie zając się moim samochodzikiem, coś ostatnio zbyt wolno chodzi.
- Albo ktoś się starzeje… - usłyszałam szybki szept Edwarda. Jeżeli chciał mi dopiec, musiałam go rozczarować, nie udało się.
- A to sprzedałaś już swoja babcię? – zreflektował się Emmett.
- Nie, znalazła swojego dziadka i razem przeszli na emeryturę... Jasne, że sprzedałam, przynajmniej oddałam przysługę życiu i już nie narażam innych.
Po czym weszłam do środka, drzwiami, w których stała blondynka, uśmiechając się do mnie… szczerze? Gdy tylko znalazłam się w salonie, doskoczyła do mnie Esme i przytuliła mocno. W jednej chwili zatęskniłam za Renee, moją biologiczną matką i przyjaciółką. Zawsze trudno było ją lubić, często się kłóciliśmy, ale zaraz, po kilku minutach, godziłyśmy się, śmiejąc i plotkując w najlepsze do późna w nocy.
(Edward…)
Dzisiaj był chyba jakiś pieprzony dzień, od samego rana miałem pecha, do tego wszyscy się na mnie uwzięli. Znowu pokłóciłem się z Rosalie, tym razem o mało nie doszło do rękoczynów, ale blondyna zasługiwała na to. Alice co jakiś czas spoglądała na mnie jakbym zabił jakieś zwierzątko, ale najdziwniejsze było to, że nie słyszałem jej myśli. Cała moja rodzina miała mi za złe, że zostawiłem Bellę.
Później nie mogłem znaleźć swoich kluczyków od samochodu, chciałem pojechać gdzieś daleko i przemyśleć parę spraw, ale gdy znalazłem je, okazało się , że moje auto jest zepsute. Razem z Emmettem próbowaliśmy je jakoś naprawić. Kłóciliśmy się właśnie, czy to może jest wina świec, czy paska klinowego, gdy na podjazd do naszego domu wjechała Bella. Ona zawsze wiedziała, kiedy przyjechać i sprawić, by na mojej twarzy zagościł uśmiech. I tym razem było podobnie, cała moja rodzina czekała na nią od samego rana. Oni ją kochali i traktowali jak prawowitego członka rodziny, ja natomiast za nią szalałem. Nawet do tej pory jestem od niej uzależniony, ale zbyt często mogła zginąć w moim towarzystwie.
Nigdy nie powinno być tak jak teraz. Ona nie powinna znaleźć się w naszym życiu. Wróć - to my nie powinniśmy istnieć. Przed „wypadkiem” z Jasperem odbyłem miłą pogawędkę z pewnym mężczyzną. Nie wiem, kim tak naprawdę był, ale napawał mnie lękiem. Jego wygląd i to, jak odnosił się do mojej osoby sprawiało, że naprawdę wziąłem sobie do serca to, co chciał mi przekazać.
Pokazał mi wtedy przyszłość Belli, bez mojej rodziny, bez mojej osoby. Była naprawdę szczęśliwa. Powiedział mi, że przez mój egoizm, przez to, że tak bardzo ją kocham, ona może w przyszłości cierpieć. Trzymając ją kurczowo przy sobie, nie pozwalam się jej rozwijać, próbować życia takim, jakie jest naprawdę, a nie takie, jakie ja jej stwarzam. Późniejsze wydarzenia tylko mnie w tym utwierdziły. Zdałem sobie sprawę, że nie tylko zasłaniam cały jej żywot swoją rzeczywistością, ale i narażam na śmierć. Musiałem zostawić moją Bellę i wyjechać jak najdalej z Forks, jak najdalej od miejsca, w którym przypomniałem sobie, czym jest życie. Jakimś cudem po roku otępienia, znalazłem się znów w Denali i tam poznałem Daniell. Nie kocham jej, nigdy nie kochałem i wątpię, czy to kiedykolwiek nastąpi. Po prostu bardzo ją lubię, ona o tym wie. Od początku wiedziała, nie miała jednak nic przeciwko, wręcz przeciwnie - mamy swój mały układ. Zaspokajała mnie, w każdym tego słowa znaczeniu. Z Bellą było inaczej, pachniała tak apetycznie, że mój instynkt drapieżcy brał czasami górę i musiałem wyjść, żeby nie zrobić jej krzywdy. Natomiast Daniell, jej krew nie była nawet dobra, jej zapach wręcz mnie czasami odpychał. Ona natomiast, miała z tego też trochę przyjemności, czasami udawałem chłopaka lub narzeczonego przed jej rodziną i przyjaciółmi. Czysto niezobowiązujący związek między wampirem i człowiekiem, udawany układ raczej brzmiałby lepiej.
Teraz, kiedy na nowo Bella zaistniała w moim życiu, coś wewnątrz mnie pękło. Chciałem być blisko niej, na nowo z nią rozmawiać, całować, przytulać, nucić do snu, ale ona nie była już zainteresowana. Parę razy dała mi to do zrozumienia, czy mi się tylko przewidziało? Moja rodzina nienawidziła mnie za to, że ją zostawiłem, ale nie chciałem jej skrzywdzić. Była i jest dla mnie kimś ważnym.
Odwróciłem się do niej przodem, ale to co zobaczyłem zaparło mi dech w piersiach. Z każdym nowym spotkaniem, była coraz piękniejsza i… dojrzalsza. Nie tylko ja tak sądziłem, gdyby myślami można byłoby zdradzać, to wszyscy z naszej rodziny byliby sami. Jednym wyjątkiem był Carlisle, ale to wiadomo, traktował ją zawsze jak córkę.
Siedziała na masce swojego samochodu w czarnej sukience z głębokim dekoltem i w tym samym kolorze szpilkach na wysokim obcasie. Ale to nie to najbardziej mnie zainteresowało. Jej nogi, okrywał bardzo seksowny niebieski. Czułem jak w mojej głowie pracują te wszystkie trybiki, wyobrażając sobie ją i mnie… samych. Nie wiedziałem o czym oni mówią, liczył się tylko ten kolor i ten jej zapach, który przyciągał mnie jeszcze bardziej niż cztery lata temu. Pełne usta wydawały się być najbardziej upragnionym zaproszeniem w moim życiu. Jej ciało była bardziej… piękniejsze, idealniejsze w każdym calu. Ludzie posiadali bardzo przydatną cechę, zmieniali się, a w jej przypadku działało się to ja najbardziej na tak.
Nie, nie możesz tego zrobić, zganiłem się w myślach. Zbyt bardzo ją zraniłem. Nie chcę dawać sobie jakiejkolwiek nadziei. Wróć - nie chce jej narażać. Ale czemu ona musi być tak bardzo kusząca? Usłyszałem ciche chrząknięcie Alice, pewnie widziała co miałem zamiar zrobić z jej przyjaciółką, ale szczerze spodobałoby się Belli to, co zaplanowałem w swoim umyśle.
Na moje (nie)szczęście zniknęła w domu, w powietrzu unosił się jeszcze jej zapach. Musiałem coś zrobić, żeby nie myśleć o tej cudownej istocie. Popatrzyłem na mojego brata, potrząsał głową, uśmiechając się przy tym w zabawny, a zarazem irytujący sposób.
~ Czemu tak się męczysz? Wiem, że ją kochasz. ~
Rzuciłem w jego stronę szmatką i uśmiechnąłem się.
- Gdyby to było takie proste…
( Bella… )
Czułam się dosyć dziwnie w domu pełnym wampirów. Z jednej strony cieszyłam się, kochałam ich, wszystkich bez wyjątku. Nawet Rosalie, która nigdy za mną nie przepadała, była mi w pewnym stopniu bliska. Jej uroda już tak bardzo nie raziła mnie w oczy, może przyzwyczaiłam się do tego, że nigdy jej nie dorównam? Ona miała to coś, co przyciągało mężczyzn, pewność siebie? Na pewno. Natomiast Alice miała tak dużo entuzjazmu, radości, energii w sobie, że nie sposób jej nie lubić. Ja ją wręcz kocham, ale czasami umie wnerwić. Cały ten dom, wszyscy jego członkowie nie mogą, w pewnym stopniu, żyć bez siebie nawzajem. Gdy jednego brak, to tak jakby ucięto człowiekowi rękę albo nogę i kazano żyć. Tak właśnie się czułam, gdy odjechali, wyprowadzili się z Forks. Byłam jak kaleka, bez nóg, rąk, a co najgorsze - bez serca. Różni ludzie przez cały czas próbowali mi sprawić protezy, sztuczne, plastikowe kończyny, bym tylko choć przez chwilę mogła dalej, samodzielnie żyć, ale podświadomie odrzucałam je jak ciało odrzuca niechciany przeszczepiony narząd.
Upiłam łyk gorącej herbaty, zrobionej mi przez Esme i nadal spoglądałam w krajobraz, znajdujący się za oknem. Patrzyłam jak śnieg powoli, w postaci białych płatków, spada na ziemię, by po chwili zniknąć, zamienić się w mokrą, nic nie znaczącą kroplę. Byłam właśnie taka, zaistniałam w życiu Edwarda. Przez moment było fajne, a później o mnie zapomniał. Te półtora roku, jakie z nim przebyłam, nic nie znaczyło dla niego, byłam tylko zabawką, którą gdy nam się znudzi, wyrzucamy w najciemniejszy zakamarek naszej szafy.
Byłam u nich już dobre parę godzin. Przyjechałam gdzieś koło dziesiątej, a teraz dochodzi prawie druga popołudniu.
Cullenowie, jak zawsze, wybierali dom najbardziej oddalony od miasta, skupiska ludzi. Bali się, że ktoś pozna ich tajemnice, sekret nieśmiertelności, ale w tych czasach i to można odkryć, choć trochę ich obserwując. Nie jedzą jak inni, są piękni, bogaci, wysportowani. Są przede wszystkim podobni do siebie. Blada cera, złote oczy, jednym słowem - chodzący bogowie na ziemi. A co ja miałam z nimi wspólnego? Podobieństw żadnych, no może nieco ciemniejszy odcień skóry.
Na spotkaniu służbowym zostałam zasypana komplementami od mojego klienta, cóż... należał on do tych, co to słodzą kobietom na każdym kroku, ale było w nim coś obleśnego, coś co mnie odstraszało. Nienawidziłam takich mężczyzn jak on, każdą kolejną kobietę traktują jak zdobycz, jak coś, co można łatwo kupić za kilka obleśnych komentarzy. Już wiem dlaczego nikt nie miał dla niego czasu, następnym razem też tak zrobię. Straciłam cały zapał do pracy przez tego kretyna, zapewne zabiłabym go, gdyby nie był jednym ze sponsorów w firmie.
Gdy tutaj dojeżdżałam, wiedziałam jedno - muszę ich ostrzec przed tymi istotami. Chcieli ich skrzywdzić, a na to nie mogłam pozwolić. Zwłaszcza, że niedawno ich odzyskałam.
Po wyjściu Alice rozmawiałam z Matthew. Wyjaśnił mi, kim mogły być te istoty z mojego snu. Jego zdaniem to Volturii, bezwzględna rodzina królewska, która sprawuje pieczęć nad wszystkimi nieśmiertelnymi na ziemi. To mogło się zgadzać, wszyscy tam zebrani mieli coś z władców, coś co napawało lękiem, a jednak sprawiało, że czuło się do nich szacunek.
Tylko jak ja mam ich ostrzec, nie zdradzając źródła moich informacji? Uznali by mnie za chorą na umyśle albo inne dziwadło chodzące jeszcze po tej ziemi. Jedyna osobą, która znała, choć po części to, co się ze mną działo, była Alice. Dodatkowo cały czas był Matthew, choć dla nich niewidzialny. Pytałam go razem z Alice, czemu go nie widziała, wtedy kiedy zdarzyło się to… coś, wczoraj.
Powiedział, że to jest po części jego praca i również część daru, ale przy mnie on wysiada. Jest tzw. katem, egzekutorem, wykonującym najczarniejszą robotę. Wyjaśnił nam, że na ziemi oprócz ludzi, czy też stworzeń z legend, istnieją przeróżne stworzenia. Wyglądem niczym nie różniącym się od człowieka, ale charakterem i tym co potrafią, budzą w nas najgorsze lęki. Matthew jest w pewnym stopniu istotą zabijającą tych, którzy na to zasługiwali, tych którym nie dali rady inni. Razem z moją przyjaciółką widziałyśmy go, bo ja, jak to powiedział, jestem kimś ważnym, a ona, bo podarowałam jej mój wisiorek z okiem. Maskował on myśli i uczucia tak, aby nikt poza właścicielem i stwórcą łańcuszka nie mieli wpływu na osobę, która właśnie go nosi. Wtedy zrozumiałam, dlaczego Edward nie mógł zawsze, czytać mojej mamie w myślach, a moja przyjaciółka stwierdziła, że to by wyjaśniało, dlaczego ona i Jasper nie mogli na mnie użyć swojego daru, wtedy na przyjęciu, gdy miałam go na sobie. Doskonale ulepszył wtedy tarczę i barierę, którą od zawsze posiadałam.
Byłam im wdzięczna, że nie rozdrapują moich dawnych ran. Wiedzą, że mogliby bardziej mnie zranić. Odwróciłam się do nich przodem i oparłam o pobliską ścianę. Niczym tak naprawdę w tym momencie nie różnili się od zwykłych ludzi, no może tym, że nie potrzebowali zbyt często się ruszać. Było im wygodnie w każdej pozycji, mogliby siedzieć, a nikt nawet nie zgadłby, czy są prawdziwi, czy może zrobieni z drogiego, pięknego marmuru.
Emmett i Edward nadal próbowali troszkę poprawić stan mojego samochodu, Rosalie malowała sobie paznokcie, co jakiś czas patrząc w moim kierunku i uśmiechając się. Czyżby zmieniła swoje nastawienie wobec mojej osoby? Daniell zmieniała kanały w telewizorze, jakby czymś się denerwowała, a Alice i Esme rozmawiały o jakimś pokazie mody w telewizji.
Podeszłam do nich i oparłam głowę o ramię mojej przyjaciółki.
- Możemy porozmawiać? – zapytałam. Dziewczyna skinęła głową i pociągnęła mnie przez drzwi na pole. W swoich wizjach wiedziała, że chciałam, aby nikt nie usłyszał naszej rozmowy. Już zapomniałam, jak wspaniałe uczucie może sprawić jazda na rozpędzonym wampirze. Po jakiś pięciu minutach zatrzymałyśmy się przy źródełku, wypływającym z pobliskiej skały. To miejsce było magiczne, wyglądem przypominał polanę z Forks, tę na którą zabierał mnie Edward.
- Więc…? – Alice chciała jakoś przypomnieć mi o swojej obecności. Usiadłam na skraju strumyczka.
- Dzisiaj w nocy miałam kolejny sen. Oni… chyba Volturii, chcą zabić Daniell, bo wie o waszym świecie.
- To było do przewidzenia, jesteśmy przygotowani na taką możliwość. – Przysiadła się do mnie i objęła ramieniem. Czułam się lepiej, spokojniej, bezpieczniej. – Bello, ty wierzysz w swoje sny?
- Tak… nie wiem. Alice zrozum, byłam tam i wszystko widziałam, to było takie realne. Jego uśmiech, zadowolenie, że w końcu do niego dołączycie, bo nie pozwolicie na skrzywdzenie tej dziewczyny. Ten cały Aro… - Na dźwięk jego imienia moja towarzyszka zesztywniała, czułam jak powoli napina każdy mięsień w swym ciele. – On chce ciebie i Edwarda. Wysłał tutaj jakąś Jane i kogoś jeszcze, chyba mieli na imię Demetri i Feliks, ale nie jestem pewna.
Spojrzałam na nią, jej twarz wyrażała zdumienie i zdezorientowanie. Zaufałam jej i ona to wiedziała.
- Wracajmy, jeżeli to prawda… musimy się pospieszyć i gdzieś ją ukryć.
- Proszę, nie mów im skąd to wiesz, dobrze? – Przytaknęła głową. Chyba muszę podziękować Bogu za taką przyjaciółkę i rodzinę. Są idealni, ale nie tylko wyglądem, także tym co wspólnie razem stworzyli. Rodzinę idealną.
- Jeszcze jedno. – Szłyśmy ludzkim tempem w stronę ich domu. Nawet mój słaby wzrok uchwycił zarysy białego budynku. – Alice? Jak długo nie odzywasz się do swojego brata? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Catherine Swan dnia Czw 18:01, 04 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|