|
Autor |
Wiadomość |
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Nie 20:50, 31 Sty 2010 |
|
Bez ceregieli, bo po hasaniu do 5 rano na weselu braciszka jestem wykończona, rozsadza mi głowę i zasypiam na siedząco.
Kolejny rozdział:
beta: Anna_Rose
Rozdział 8
Sikając w lesie razem z Lauren Mallory
Może przeczytałam w życiu kilka książek za dużo. Zawsze szukałam jakichś ukrytych znaczeń i cieszyłam się z niespodziewanych obrotów spraw.
Teraz, kiedy udało mi się odpocząć, mój mózg świrował, wymyślając coraz to nowsze scenariusze, w których prawie zawsze na pierwszym planie pojawiał się Edward. Musiałam się dowiedzieć, dlaczego tylko w stosunku do mnie był taki opiekuńczy. Nie znaliśmy się. Byłam pewna, że pamiętałabym, gdybym już wcześniej się na niego natknęła. A może przypominałam jego siostrę? To pytanie kompletnie zmieniło tor mojego myślenia. Nie znalazł jej, więc dlaczego odchodził?
Przyglądałam się mu, kiedy maszerował przodem. Miał niezły tyłek, ale nie to powinno mnie teraz interesować. Kiedy zauważyłam, że Lauren również wlepia w niego swoje gały, żądza zatopienia w jej ciele ostrego narzędzia wzrosła. To nie w porządku, że Mike i Jessica nie żyją, a tacy ludzie jak ona radośnie spacerują pośród drzew. Tak naprawdę nie chciałam nikogo zabijać, ale wyobraziłam sobie kilka sposobów, w jakie mogłabym poprawić sobie humor, bez przyprawiania się o miano morderczyni.
Musiałam jak najszybciej wrzucić na luz.
Jake szedł obok mnie. Na jego głowie widniał spory siniak, ale nie wyglądał na zbytnio przejętego tym faktem. Za to ja marzyłam o tym, żeby dowiedzieć się, kto mu to zrobił a potem zostawił tam samego. Pewnie okazał się cięższy niż przypuszczali.
- Przestań już tak intensywnie myśleć, Bella – powiedział cicho.
- Ale przecież wcale nie musimy szeptać. I tak wszyscy umrzemy – Lauren prawie wykrzyczała.
Edward odwrócił się i stanął tuż przy niej.
- Jeśli chcesz zachować język na swoim miejscu, radziłbym ci ściszyć ton.
Rzuciła mu wściekłe spojrzenie, ale się nie odezwała.
- Cholera – Jacob wyszeptał. – A już miałem nadzieję, że go sprowokuje. – Wyglądało na to, że nie tylko ja powinnam wyluzować.
- Idziemy dalej – Edward warknął. Cholerny despota.
Nienawidziłam gór. Zawsze miło się na nie patrzyło, ale gorzej było z przemierzaniem ich pieszo. Moje stopy nigdy już się nie zagoją, za to będę miała fantastycznie wyrzeźbione pośladki.
- Jeśli się stąd wydostaniemy, pojadę z Charliem na ryby.
- Spodoba mu się to. – Jacob uśmiechnął się. – Uda się nam, Bells.
- Może nawet da mi posterować łódką – dodałam.
- Nie ma mowy. – Zachichotał.
Zmarszczyłam brwi.
- Zamknij się. Założę się, że byłabym świetnym sternikiem.
- Jasne, jasne – odpowiedział. Nie mogłam uwierzyć, jak mało wiary pokładał w moje zdolności. Potrafię prowadzić samochód. Czym może różnić się jedno od drugiego? – Napisz jeszcze o tym artykuł do „Wiadomości Forks”.
- Głupek – burknęłam. – Uwierz, że w mojej małej kolumience dotykam wielu ludzkich problemów. Myślisz, że skąd niby ci ludzie mają tak dobry gust literacki czy muzyczny?
- Nikt tego nie czyta – drażnił się ze mną.
- Ktoś musi. Jak ci się wydaje, dlaczego twój zakładzik w garażu tak dobrze prosperuje? Polecałam cię – odpowiedziałam dumnie.
Przewrócił oczami i objął mnie ramieniem.
Czułam się, jakbyśmy szli już kilka dni, kiedy nawet nie wiedziałam, czy minęło parę godzin. Spojrzenie na zegarek byłoby nawet dobrym pomysłem, gdyby nie to, że był w moim plecaku, a ja nie miałam zamiaru się zatrzymywać, żeby go stamtąd wygrzebać.
Przystanęliśmy tylko na kilka minut, żeby coś zjeść i poradzić sobie ze sprawami, które wolałabym załatwiać w jakiejś przytulnej łazience niż w środku lasu. Lauren szarpnęła mnie za rękę.
- Chcę siku. – Musiał umknąć mi jakiś szczegół, kiedy ktoś kazałby mi się o to troszczyć.
- Do tej pory nie miałaś żadnych problemów ze ściąganiem majtek bez mojej pomocy – odpowiedziałam.
- Chodź. – Pociągnęła mnie za sobą.
- Żartujesz? Czy życie już teraz nie jest dla mnie wystarczająco okrutne? – Sikanie w lesie razem z Lauren Mallory nie przypominało niczego, o czym bym marzyła. Ale pieprzyć to. Z chłopakami też bym nie poszła.
- Czy wcześniej nie wydawałaś się trochę milsza? – zapytała chłodno.
Spojrzałam na nią. Mówiła serio?
- Lauren, przez całą tę wycieczkę zachowujesz się jak najgorsza suka w stosunku do mnie i reszty osób, więc czego teraz oczekujesz? Chyba przez nadmiar świeżego powietrza masz już jakieś urojenia. – Zazwyczaj byłam przyjacielsko nastawiona, ale ona nie zasługiwała na nic więcej.
Uważnie lustrowała drzewa i krzaki.
- Ja zawsze taka byłam. Ty nie.
- Wcześniej udawało mi się dostępować luksusu, jakim było omijanie cię na kilometr – odpowiedziałam szczerze. Skoro miałam zginąć, powinnam to z siebie wyrzucić.
- Chyba już do tego przywykłaś – mruknęła. – Mam już dość tych twoich narzekań.
Zastanawiałam się, czy nie wyciągnąć noża. Miałam go przy sobie, w razie gdybyśmy natknęli się po drodze na tropicieli. Nie powinnam go wypróbowywać na Lauren.
- Przyzwyczaj się – odpowiedziałam.
W końcu wybrała miejsce mające spełniać jej śmieszne wymagania. Byliśmy w pieprzonych górach. Czy jedno drzewo różniło się od drugiego? To tylko cholerna roślina.
- Mogłabyś narobić trochę szumu? Nie chcę, żebyś mnie słyszała.
- Jasne, Lauren. Zaśpiewam wesołą pioseneczkę, kiedy ty będziesz szczać za krzakiem – odpowiedziałam złośliwie. – Masz jakieś życzenia?
Nie odpowiedziała. Byłam zaskoczona. A dawałam pięćdziesiąt procent szans, że poda tytuł. Do diabła, chyba nawet bym to zrobiła. Może zwrotka „Jesteś szczęściarzem i dobrze o tym wiesz” podniosłaby nas trochę na duchu.
Niedługo później szłyśmy z powrotem do chłopaków. Nie zdawałam sobie sprawy, że zawędrowałyśmy tak daleko. Jeszcze bardziej byłam zaskoczona tym, że nawet nie zaczęli nas szukać. To nie zwiastowało nic dobrego. Kilka chwil później usłyszałam przeraźliwy skowyt. Nie wydawało się, żeby to był Edward czy Jacob, ale to mogło oznaczać tylko to, że był z nimi ktoś jeszcze.
- Musimy uciekać – powiedziała Lauren.
- Co? Nie, idziemy im pomóc – sprzeczałam się, przedzierając się w kierunku słyszanego dźwięku.
- Nie! – Chwyciła mnie za ramię. – Oszalałaś? Zabiją nas tak samo jak resztę. Musimy się oddalić. Mamy szansę, dopóki są zajęci.
Pomimo że nie lubiłam tej zdziry, dobrze ją rozumiałam.
- Też nie chcę ginąć, ale musimy tam pójść. Trzeba im pomóc. – Moje słowa wydawały się brzmieć bohatersko, ale tak naprawdę miałam już pełno w gaciach. Zresztą, podczas tej wyprawy zdążyłam już się przyzwyczaić do tego uczucia.
- Ja nie idę. Uciekam z tobą, czy bez ciebie – odpowiedziała.
- Powodzenia. – Wyrwałam się z uścisku i szłam dalej we własnym kierunku. Słyszałam jej kroki dochodzące zza moich pleców. Naprawdę chciałabym móc pójść razem z nią. Prawie zawróciłam, kiedy po raz kolejny usłyszałam krzyk. Jacob. Wiedziałam, że obaj z Edwardem nie darują mi, jeśli się tam pokażę, ale najpierw muszą się z tego wywinąć.
Zrobiłam zaledwie kilka kroków, kiedy ktoś wyszedł mi naprzeciw.
- Witam, panienko Swan.
Moje serce sprawie stanęło. Nie widziałam żadnej broni, ale byłam pewna, że coś ze sobą ma.
- James – wykrztusiłam.
Uśmiechnął się do mnie.
- Musiałaś już o mnie słyszeć. Czuję się zaszczycony.
- Dlaczego to robisz? – zapytałam, próbując nie wpadać w panikę.
- To moja praca – odpowiedział przyjaznym tonem. – Uwielbiam ją.
- Nie masz już dość? Daj nam iść dalej. – Wiedziałam, że to i tak nie zadziała, ale warto było chociaż spróbować.
Zachichotał.
- Przykro mi, Bello. – Nie mogłam znieść tego, jak wypowiada moje imię. – Nie da rady. – Zrobił krok do przodu. Ja się cofnęłam. – Nie bój się. Chcą cię żywą.
- Dlaczego? – zapytałam intuicyjnie.
- James, ucisz w końcu tę sukę i chodźmy. Aro nie będzie szczęśliwy, jeśli się spóźnimy. – Odwróciłam się, aby zobaczyć Victorię, podtrzymującą nieprzytomną Lauren. Cholera. Szybko z powrotem spojrzałam na Jamesa. Nie wiedziałam, na kim skupić wzrok. Skoro Victoria miała zajęte ręce, wybrałam jej faceta.
Nie spuszczał ze mnie wzroku, kiedy rozmawiał z rudowłosą.
- Odstaw ją sama. Niedługo cię dogonię. – Nie poruszyła się. – Ty już się zabawiłaś. Teraz moja kolej – mruknął. – Idź.
- Chce ich żywych – odpowiedziała.
- Wiem – odparł.
Zaczęłam uciekać. Wiem, że to było głupie, ale co innego mogłam zrobić? Słyszałam jego kroki i byłam przekonana, że gdyby tylko chciał, w mgnieniu oka by mnie złapał. Gnojek bawił się, czekając, aż pomyślę, że udało mi się zwiać.
Nagle zostałam przygnieciona do ziemi. Wylądowałam na brzuchu, przyparta jego wielkim cielskiem tak, że nawet nie mogłam oddychać.
- Dokąd się wybierasz, Bello? Dlaczego chcesz uciec? – mruknął. Wzdrygnęłam się, kiedy przeczesał dłonią moje włosy. – Nie masz ochoty się pobawić? Powinnaś być szczęśliwa, że nie trafiłaś się Victorii.
- Zejdź ze mnie. – Doszłam do wniosku, że gdybym powiedziała coś ostrzejszego, nie zawahałby się przed zmiażdżeniem mi karku. Nie chciałam zachowywać się jak bohaterzy filmów, którzy zawsze mają za dużo do powiedzenia.
- Oczywiście – odpowiedział. Wstał i nawet próbował mi pomóc podnieść się na nogi, ale wolałam zrobić to własnymi siłami. – No cóż, Bello. Nie masz prawa być dla mnie niemiła. Daję ci szansę ucieczki. Powinnaś być wdzięczna.
Nie poruszyłam się. Równie dobrze jak ja wiedział, że nie miał zamiaru pozwolić mi się oddalić.
- Dlaczego nie biegniesz, Bello? – Chciałam, żeby przestał tak się zwracać.
- Jeśli chcesz coś mi zrobić, proszę. Nie bawię się w tę twoją popieprzoną grę. – Mógłby w końcu skończyć pokazywać swoją wyższość.
Stracił cierpliwość. Podszedł do mnie, robiąc dwa duże kroki, i chwytając za gardło, przyparł do drzewa.
- Masz robić to, co ci mówię. Zwiewaj albo cię w końcu, ku***, zabiję.
- Ty czy Aro, co za różnica. – Wolałabym, żeby to był pachołek, a nie sam szef.
Przez moment myślałam, że poderżnie mi gardło. Zacieśnił uścisk, skutecznie odcinając dopływ powietrza. Złapałam go za rękę, próbując ją odciągnąć, ale był zbyt silny. Powinnam bardziej uważać na zajęciach z samoobrony. Zaczął już mi się zamazywać obraz przed oczami, kiedy w końcu ustąpił. Zaczerpnęłam powietrza i upadłam na ziemię.
Podniósł mnie.
- Na nieszczęście nas obojga, śmierć nie jest ci jeszcze przeznaczona. – Chwycił moje ręce i związał je, kiedy nadal próbowałam odzyskać oddech. Zostawił kawałek sznura, dzięki któremu mógł mnie ciągnąć dalej, zupełnie jak zwierzę na smyczy.
- O co ci chodzi? – zapytałam cicho. – Czego on chce?
- Sam ci to powie – odpowiedział, a jego fałszywie przyjazny ton znowu powrócił. – Chodź tu.
Nie miałam plecaka, ale dalej trzymałam przy sobie nóż. Musiałam zachowywać się jak najostrożniej albo zmarnowałabym ostatnią szansę. Mogłam wykonać tylko jeden ruch. Kiedy ciągnął mnie przez las, przypomniałam sobie o Edwardzie i Jacobie. Nie wiedziałam, czy jeszcze żyją i ta myśl doprowadzała mnie do szaleństwa.
- Nie spodziewałem się, że pójdzie mi tak łatwo – powiedział zupełnie spokojnie. – Chyba cię przeceniałem. – Dupek chciał mnie sprowokować. – Jesteś tylko słabą, żałosną dziewczyną, zupełnie jak inne.
Zbliżyłam się do niego, żeby mieć wystarczająco dużo miejsca, aby nie zwracając na siebie zbyt wielkiej uwagi, poruszyć rękoma. Wyciągnęłam nóż zza paska. James był na tyle pewny siebie, że nie zabrał go, myśląc, że nie uda mi się mu zadać żadnego ciosu. Być może miał rację, ale ja musiałam się o tym przekonać. Najpierw ugodziłam go w nogę. Jeśli nie miałam szansy od razu go zabić, musiałam chociaż móc się uwolnić. Krzyknął i wypuścił sznur. Wyciągnęłam ostrze z rany i zamachnęłam się jeszcze raz, kiedy chwycił mnie za ramiona.
Upadliśmy na ziemię i zaczęliśmy walczyć o nóż. Moje ruchy krępowały sznury wokół nadgarstków, ale on musiał radzić sobie z bólem. Pieprzyć to. Powinnam wstać i zacząć uciekać, ale najpierw chciałam przynajmniej spróbować go zabić.
James wyciągnął rękę i przygniótł mnie do ziemi. Drań ważył chyba tonę, więc to nie było dla niego trudne.
- Powiedziałem, że przeżyjesz – warknął. – Ale nie wspomniałem w jakim będziesz stanie. – Rozciął nożem moją bluzkę.
Szlag. Szlag. Szlag. Bezskutecznie chciałam go z siebie zrzucić. Nie miałam pojęcia, co ma zamiar zrobić, ale było pewne, że użyje do tego noża.
Usłyszałam dziki krzyk, a zaraz potem James upadł obok mnie.
- Bells. – Prawie popłakałam się ze szczęście, kiedy Jacob pomagał mi wstać i uwolnić ręce.
- Jake! – Dzięki Bogu wszystko z nim dobrze. – Nie wiedziałam, co się z tobą stało. – Spojrzałam w tył, gdzie Edward walczył z Jamesem. Nie wiedziałam, o czym rozmawiali, ale było pewne, kto jest silniejszy. Mogłam zacząć się bać towarzysza moich przygód.
Jacob odwrócił mnie tak, żebym ich nie widziała.
- Gdzie Lauren? – zapytał.
- Victoria ją zabrała – odpowiedziałam. – Usłyszałyśmy krzyk, kiedy zostawiła mnie samą. – Zauważyłam, że jego koszulka jest umazana krwią. – Cholera, Jake. Wszystko w porządku? Co się stało?
- To tylko małe draśnięcie. Piekielnie boli, ale jakoś przeżyję – odpowiedział, jak zawsze w swoim stylu. – Zaatakowali nas, ale daliśmy sobie radę. Przepraszam, że nie zjawiliśmy się tu wcześniej. – Chciałam się odwrócić, kiedy usłyszałam przeraźliwy krzyk, ale Jake nie pozwolił mi się ruszyć. – Wszystko z nim w porządku, Bella. Ale lepiej tam nie patrz.
Racja. Nie powinnam się oglądać, ale musiałam być pewna, że nie żyje. Inaczej to pytanie dręczyłoby mnie latami. Zawsze istniałaby mała obawa, że James po mnie wróci. Hałasy nagle ucichły. Nie oddychałam, zanim nie usłyszałam głosu Edwarda.
- Musimy iść dalej – powiedział, nawet na mnie nie spoglądając.
Zrobiłam mały krok do przodu i dotknęłam jego ramienia.
- Dzięki. – To wydawało się kompletnie nieznaczące, kiedy ktoś przed chwilą w obronie mojego życia zabił drugiego człowieka, ale nie wiedziałam, co więcej mogłabym powiedzieć.
Stał nieruchomo z zaciśniętą szczęką, ale chwilę później zrobił coś, czego nigdy bym się nie spodziewała – przycisnął mnie do siebie. Nikt nawet się nie odezwał. Nie mogłam zaczerpnąć powietrza, ale czy to ważne? Walić oddychanie.
- Proszę. – Odsunął się i zdjął bluzkę, zostając jedynie w białym podkoszulku. – Załóż to. – Cholera, miło na niego popatrzeć.
- Dziękuję – powiedziałam jeszcze raz. Edward zabrał poszarpaną bluzkę i włożył ją do plecaka. Mogłaby być przydatna, kiedy będziemy potrzebować opatrunków. Założyłam jego koszulę przez głowę i zawiązałam mały supeł, żeby lepiej pasowała. Zanim wyruszyliśmy, spojrzałam w kierunku, gdzie leżało ciało Jamesa. Zrobiło mi się słabo. Przynajmniej teraz nie miałam już żadnych wątpliwości.
- Chodźmy Bella – Jake powiedział miękko.
Skinęłam i ruszyłam za nim, zostawiając w tyle swój koszmar. Nie uszliśmy daleko, kiedy poczułam, że Edward chwyta mnie za rękę. Spojrzałam na niego, ale on dalej patrzył przed siebie. Nie odezwał się ani słowem, więc ja też nic nie powiedziałam. Byłam mu wdzięczna, że po raz kolejny uratował mi życie, ale tylko w jedną rzecz nie wątpiłam. Może zapomnieć o odzyskaniu swojej bluzki. |
Post został pochwalony 2 razy
|
|
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 21:29, 31 Sty 2010 |
|
Bardzo niecierpliwie czekałam na nowy rozdział i w końcu jest! Dziękuję :*
Muszę przyznać, że przy tym rozdziale bardzo się denerwowałam. Bardziej niż na poprzednich. Już gdy zobaczyłam tytuł, byłam pewna, że one gdzieś pójdą sikać i coś się wtedy stanie. No i miałam dobre przeczucia
W ogóle rozwaliły mnie przemyślenia Belli odnośnie chodzenia po górach, że będzie mieć poranione stopy, ale za to jędrny tyłek Potem na wymiana zdań z Jacobem i krzyk Lauren mnie rozłożyły na łopatki.
Intryguje mnie zachowanie Edwarda. Dziwny jest i nie potrafię go rozgryźć. Mam nadzieję, że w końcu wyjaśni się co to za dziwny osobnik z niego
Potem przechadzka Lauren i Bells na siku. I to jak Lauren chciała by Bella zrobiła jakiś hałas, by zagłuszyć jej siki Co za dziewczyna. Nie dziwię się, że Bella i Jake z nią nie wyrabiali. Serio
Potem gdy wracały i jakiś skowyt usłyszały i się rozdzieliły, pojawił się James, a potem Victoria z Lauren. Kobieta z ofiarą się oddaliła, a Bella zaczęła uciekać. Tutaj ciśnienie skakało mi jak szalone po prostu
Ale Bella okazała się silną dziewczyną i nie dała się Jamesowi. Brawa dla niej. Najpierw uciekała, trochę się z nim szamotała, potem go dźgnęła go nożem i chciała go zabić. Pragnęła przeżyć i dowiedzieć się czy Edward i Jake żyją.
Na szczęście Jacob i Ed się pojawili i uratowali Bells. Aż się boję wyobrażać sobie co Edward zrobił z Jamesem, że Belli się aż słabo zrobiła, gdy go zobaczyła. Lepiej, żebym o tym za długo nie myślała
Na początku nie lubiłam Jacoba w tym opowiadaniu, ale teraz bardzo go lubię. Bella też jest fajna, Edward mnie zaciekawił, a Lauren oddałabym bez oporów tym tropicielom którzy zresztą też mnie bardzo zainteresowali.
Tłumaczysz znakomicie, czyta się bardzo dobrze. Bardzo się cieszę, że wybrałaś ten ff i go tłumaczysz. Bardzo Ci za to dziękuję
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału
Pozdrawiam serdecznie :* |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Nie 22:17, 31 Sty 2010 |
|
Jeju. To opowiadanie robi się dziwniejsze z rozdziału na rozdział. Oczywiście w sensie pozytywnym. Bo postać Edwarda jest taka nieprzewidywalna i tajemnicza. To już kolejny rozdział a my nadal nie wiemy o co chodzi z sprawą Victorii i Jamesa, kim dokładniej są i czego chce Aro. Chyba to przyciąga nas do tego opowiadania. Słodka nieświadomość. Generalnie cieszę się że umknęła mi Lauren suka ;p Umknęła - mam nadzieje że skończy jak wypatroszony ptak. Wrócę tutaj do Edwarda. Naprawdę kreacja ten postaci powala. Kojarzy mi się z jakimś niedobrym bohaterem który zabija bez skrupułów ale w obliczu zagrożenia ukochanej jest w stanie zrobić wszystko. Towarzyszący im Jake o dziwo wcale mi nie przeszkadza. Jest taką dobrą duszą i niezależnie od sytuacji potrafi żartować.
A na końcu... trzymanie jej ręki przez Edwarda
Niesamowite opowiadanie ale jeszcze lepiej przetłumaczone. Naprawdę świetna robota i opłacało się tyle czekać na wspaniały rozdział.
Pozdrawiam , Uskrzydlona. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 10:37, 01 Lut 2010 |
|
jestem tak szczęśliwa, że jest nowy rozdział, że trudno mi oddychać (największy ból to widzieć, że zdanie jest bez sensu i nie móc nic z tym zrobić :P )
właściwie to zaczęłam bardzo tęsknić... ten ff jest wyjątkowy tematyką i ilością trupów - cieszy mnie w zasadzie mordowanie bohaterów, bo wiem przynajmniej, że na każdego może przyjść pora :P adrenalinka jest cudowna...
martwi mnie jednak, że autorka pomimo tego, że zrobiła nam humana nadaje dziwne nadprzyrodzone moce tej grupie agresantów... James miał dogonić Bells bez problemu - jeśli jest lekkoatletą to owszem, ale w lesie... można wiele... Bella niby dalej łamaga, ale adrenalina robi swoje... ;P
ciekawa jestem niesamowicie o co właściwie chodzi... i w sumie naszła mnie straszna myśl, że Edward chce wymienić Bellę na swoją siostrę (ja wiem - podłe)... :P
romantyczne zakończenie (nie mogłam się nie uśmiechnąć) zabiło moje mysli wcześniejsze i zamienilo w kompletną papkę...
dzięki za świetne tłumaczenie :)
pozdrawia
kirke
fan twoich tłumaczeń :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Agness91
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Cze 2009
Posty: 39 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Turów
|
Wysłany:
Pon 18:32, 01 Lut 2010 |
|
O kurcze!! Ale się porobiło...
Victoria im tego nie daruje przecież. Cholera jasna :)
Edward pokazuje swoje inne oblicze, takie inne... mmm... ahh, rozpływam sie ;p
Też chce faceta, który dla mnie mógłby zabić xD
Cóż za konstruktywny komentarz, ale niestety na więcej mnie nie stać. Nauczycieli to chyba pogięło, ferii jeszcze nie było, a oni już na nowy semestr stawiają oceny, a tu teraz z nauką tak ciężko, bez odpoczynku żadnego ;p
Dobra koniec, bo zamiast o opowiadaniu piszę o sobie :D
A więc (znowu pięknie zaczynam), akcja coraz lepiej sie rozwija, bohaterów coraz mniej i robi się coraz ciekawiej :) błędów nie zauważyłam, ale może nie chciałam, a jeszcze pewniej że ich nie było po prostu ;p
Życzę chęci i czasu na tłumaczenie, bo robisz to wspaniale
Pozdrawiam, Agness |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gelida
Zły wampir
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka
|
Wysłany:
Pon 19:43, 01 Lut 2010 |
|
Zgadzam się z poprzedniczkami. Opowiadanie się rozkręca i wprost nie mogę się doczekać, co będzie dalej. Edward jest zdecydowanie najciekawszą postacią, nie da się go rozgryźć. Tytuł tego rozdziału bardzo interesujący a treść jeszcze bardziej. W ogóle podoba mi się sam pomysł na opowiadanie, jeszcze się z takim nie spotkałam. I bardzo fajnie się je czyta, można się i pośmiać z niektórych przemyśleń Belli, a za chwilę pobać. I nadal zastanawia mnie to, po co im Bella. Hmmm... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pon 22:35, 01 Lut 2010 |
|
Czytam, czytam i nie mogę się nadziwić... tzn dobra przyznam szczerze nie komentuje od początku swojego czytania, bo zaczęłam przy czwartym rozdziale, a później było małe zawieszenie przez brak czasu i gdzieś zagubiłam to opowiadanie i tu proszę wczoraj się pojawił nowy rozdział przez co je znalazłam.
Nie powiem akcja się zaczyna rozwijać... zginęło już sporo osób, a mnie cały czas zastanawia kim jest Edward, bo mam dwie hipotezy a nie czytałam jeszcze tego po angielsku. Pierwsza to taka, iż jest wampirem a druga że ich łowcą i jak na razie nie chcę wiedzieć. Podoba mi się jego postać. Ponieważ jest całkowicie inaczej przedstawiona niż w książce. Co do Belli to ona jednak ma coś tam z tej Meyer, albo ja ją tak po prostu odbieram. Jednak nie powiem opowiadanie trzyma w napięciu i czytelnik chce więcej.
Do tłumaczenia się nie przyczepie, bo i nie ma takiej potrzeby:P Robisz(robicie) to świetnie i dziękuje wam za to.
Życzę czasu i chęci do tłumaczenia
Pozdrawiam Mercy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Annie_lullabell
Zły wampir
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Wto 14:30, 02 Lut 2010 |
|
Kolejny rozdział, który kompletnie wbił mnie w fotel. Świetnie napisany i zaskakujący. Już myślałam, że James jej cos zrobi, nim chłopacy zdążyliby dobiec, ale przecież to by było zbyt straszne
A tak się pięknie okazało, że Edward to maszynka do zabijania, w której coś topnieje ku Belli. Czyżby wszystko miał z kamienia oprócz serduszka? ;P Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów..
Życzę weny w tłumaczeniu! ;*
Pozdrawiam, Annie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Crim.
Wilkołak
Dołączył: 23 Kwi 2009
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 17:22, 02 Lut 2010 |
|
No nareszcie to przeczytałam. Tzn., miałam na myśli niestety.
Ten FF jest tak różny od wszystkich, idealnie trafia w mój gust. Ostatnio miałam chęć przeczytać coś patologicznego, pełnego przemocy, krwi, śmierci. I trafiłam na TDH. I bardzo dobrze się stało.
Co do samej fabuły, jest niesamowita. Pomysł jest oryginalny, nie ma w nim scen typu: Och, jaki ten Edward jest uroczy!, Grecki Bóg itp. Szczerze dość mam już tych wszystkich przesłodzonych historii. A to, że nie ma w nim scen erotycznych tylko działa na jego korzyść. Od jakiegoś czasu jedynie opowiadania (tak, wiem, wiem, że FF to nie opowiadanie) z ostrymi lemonami zdobywały największą popularność. Jednak mam nadzieję, że TDH się przebije, bo naprawdę jest tego wart.
Badward urzekł mnie swoją brutalnością. Jak on cudownie tyranizował biedną, niewinną Bells W równym stopniu oczarowała mnie postać Rosalie. Blondynka, dba tylko o wygląd, a jednak potrafi naprawić samochód, gdy nie udało się to nawet Jake'owi. Brawo Rose!
A i nie wiem czemu, ale ten FF kojarzy mi się z Piłą, a Aro z moim ulubionm bohaterem wspomnianego filmu, szanownym panem Jigsawem (chyba dobrze odmieniłam).
Tak więc, życzę weny i chęci, u.
PS. Tłumaczenie jest dobre, mam jednak jedno zastrzeżenie: gdy piszesz, kto coś powiedział, a nie ma dopisku jak to zrobił - pisz najpierw co zrobił, a potem kto, np.
- Bla, bla, bla - powiedział Edward (tak, musiałam go użyć jako przykładu
).
Po prostu lepiej się to czyta.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
k8ella
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 729 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 63 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod spojrzenia towarzysza Belikova
|
Wysłany:
Śro 16:23, 03 Lut 2010 |
|
Przyznam się bez bicia, że na początku nie chciałam czytać... Pomyślałam sobie - Nie będę czytać żadnych thrillerów, a już zwłaszcza Zmierzchopodobnych! Brrr...
Niestety, nie jestem zbyt słowna i przeczytałam, wszystko i całość po angielsku też! Ba, połknęłam. Nie będę spojlerować, ale muszę przyznać, że każdy kolejny rozdział wbija w fotel, zostawia na czytelniku gęsią skórkę i przeraża okrucieństwem (tak było w moim przypadku).
Czyta się z zapartym tchem, w każdej wersji. Polska jest dobra! Podoba mi się baaaaardzo.
Choć znam już koniec obiecuję, że będę czytać i może czasem komentować.
Dodam tylko, że Edward jest boski .
Wen niech Ci sprzyja.
k8ella |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aliss.
Wilkołak
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 15:56, 04 Lut 2010 |
|
Napiszę w skrócie, bo się spieszę.
Spodobało mi się:
- jak Bella wbiła nóż w nogę Jamesa
- jak poszły "siku"
- że jeszcze żadna tajemnica się nie wyjaśniła
- walka Edzia (mmm) z Jamim
- to, jak Edward przytulił Bellę
- I ŻE POTEM ZDJĄŁ BLUZKĘ!!
Nie podobało mi się:
- że Lauren nie chciała piosenki;(
- że Bella wbiła ten nóż tylko w nogę (mógł być tyłek albo coś;D)
- że fragment był taaaki krótki.
To chyba tyle. Lecę i pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dotviline
Wilkołak
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 13:22, 18 Lut 2010 |
|
I znów tu jestem, choć nie wiem czemu nie było mnie tak długo mTwil.
Akcja robi się coraz ciekawsza, choć coraz więcej trupów się ścieli... :)
"Doll House" to taka krwawa jatka, ale trafia do mnie I jeszcze bardziej trafia do mnie Edward jako człowiek gór... Normalnie mrau...
Jest despotą i w ogóle, ale takim do schrupania...
Ciekawość mnie zżera, co będzie dalej!
Ciao,
dot |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mTwil
Zły wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 345 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 80 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka
|
Wysłany:
Pią 17:43, 19 Lut 2010 |
|
Dziękuję wam serdecznie za komentarze, przepraszam, że na żaden nie odpiszę, chcę dodać rozdział już teraz, a jedyne, o czym myślę, to poduszka, mój serial i spanie. Inaczej - padnę. Tak więc - dobranoc i miłego czytania.
beta: A. Rose
Rozdział 9
Kłótnie w jaskini
Z oddali dało się słyszeć dudnienie. Połowa naszych przyjaciół albo już nie żyła, albo została uprowadzona. My polowaliśmy w środku lasu, zupełnie jak zwierzęta, nie mając pojęcia, gdzie jesteśmy, a – co najgorsze – od jakiegoś czasu zanosiło się na deszcz.
- Przynajmniej w końcu wezmę prysznic – powiedział Jake.
Przewróciłam oczami.
- Co mnie skłoniło do tego, żeby kiedyś z tobą chodzić? – zapytałam żartobliwie.
Wzruszył ramionami.
- Nie udało ci się znaleźć nikogo lepszego.
Chmura w końcu oberwała się i już po kilku minutach byliśmy przemoknięci. Kiedy spojrzałam na siebie, zobaczyłam, że bluzka Edwarda przylega w dość nieodpowiednich miejscach.
- Świetnie – mruknęłam, chociaż nie wiedziałam, dlaczego się przejmuję. Obaj widzieli mnie nagą. A przez to czułam się jak jakaś dz***a.
- Musimy gdzieś się schować – powiedział Edward. – Idąc dalej w taką pogodę, tylko nabawimy się przeziębienia.
- Cholera – jęknęłam. – W plecaku zostawiłam płaszcz przeciwdeszczowy.
Zarówno Edward, jak i Jacob trzymali mnie pod ramię, sprawiając, że czułam się lekko pominięta w sprawie, ale wolałam się nie odzywać. Z moim szczęściem, kiedy tylko otworzyłabym usta, mogłabym wpaść w przepaść czy nawet zostać zjedzona przez niedźwiedzia. Ostatnią rzeczą, jaką chciałabym usłyszeć przed śmiercią, byłoby: „A nie mówiłem?”.
Skoro wspomniałam o niedźwiedziach, Edward postanowił zatrzymać się w jakiejś jaskini, ale razem z Jacobem ustaliliśmy, że to on wejdzie tam pierwszy. Wcale nie chcieliśmy, żeby coś mu się stało, ale to on biegał najszybciej. Wydaje mi się, że w zamian zmusił nas do czekania na zewnątrz trochę dłużej, niż tak naprawdę było to konieczne.
- W środku jest kilka innych korytarzy, ale nic tam nie ma – powiedział. – Musimy jak najlepiej wykorzystać ten czas na odpoczynek. Będę czuwał jako pierwszy.
Jacob zdjął swój podkoszulek i wycisnął z niego wodę.
- Powiedz mi jedną rzecz. Dlaczego dotarcie do domku zajęło nam zaledwie pół dnia, a teraz, kiedy włóczymy się już prawie dwa razy dłużej, dalej nie udaje nam się stąd wydostać?
Edward spojrzał na niego gniewnie.
- Idziemy inną drogą.
- Nie mam zamiaru się z tobą kłócić – Jacob odpowiedział spokojnie. – Nie raz ratowałeś już nam życie. Po prostu nie wiem dlaczego. Chcą nas złapać jacyś psychole, nie miej mi za złe tego, że zadaję pytania. – Z powrotem założył koszulkę. – Ja biorę pierwszą zmianę.
Wygodne ułożenie się w jaskini nie było łatwym wyczynem, a kościsty tyłek nie ułatwiał sprawy. Edward usiadł obok mnie, tyłem do ściany. Zaciskając szczękę, patrzył wprost przed siebie. Jake zdążył poruszyć drażliwy temat, a ja miałam zamiar go trochę podrążyć.
- Dlaczego uciekasz, skoro nie znalazłeś jeszcze swojej siostry? – zapytałam delikatnie.
Ścisnął pięści.
- Nie pytaj o to, na co nie chcesz poznać odpowiedzi. – Co za dupek.
- To ty unikasz takich sytuacji. Dlaczego stąd odchodzisz, Edward?
Myślałam, że nie odpowie.
- Nie uciekam.
- Co? – Co miał na myśli?
- Nie ruszam się z gór. Wydaje mi się, że tropiciele nie wpadli na jej trop. Muszę znaleźć tego, z kim jest.
Jacob odwrócił się.
- Słucham?
Mimo że stał nad nim rozwścieczony facet, Edward nawet się nie podniósł.
- Moja siostra gdzieś tu jest. Nie wrócę bez niej.
- Oszalałeś? – Jacob wrzasnął. – Ryzykujesz życiem nas wszystkich, bawiąc się w chowanego? Masz coś z głową?
- Tak czy inaczej, cały czas jesteście w niebezpieczeństwie – rzucił. – Mam ci przypominać, że gdyby nie ja, już dawno byście nie żyli?
- I dlatego możesz wpędzać nas w jeszcze większe gówno? – Jake zapytał, zaczynając trząść się ze złości. – Kiedy tylko przestanie padać, ja z Bellą odchodzimy – warknął.
Edward potrząsnął głową.
- Nie zrobicie tego.
- A co cię to obchodzi? Jesteśmy dla ciebie tylko paczką dzieciaków, którzy wybrali się w góry.
Nie podobała mi się ta wymiana zdań. Byłam równie wkurzona, ale rozłączenie się nie byłoby dla nas niczym dobrym.
Edward w końcu podniósł się i stanął twarzą w twarz z Jacobem.
- Chcesz iść? Nikt cię nie zatrzymuje.
- Chodź, Bella. – Jacob przyciągnął mnie do siebie.
- Nie odchodź z nim. Jeśli pójdziesz, umrzesz.
- Jest moją najlepszą przyjaciółką, nie pozwolę, żeby coś jej się stało – Jake próbował się bronić.
- A co jeśli to ciebie zabiją pierwszego? Kto ją wtedy będzie chronił?
W końcu postanowiłam się odezwać.
- Sama umiem się sobą zająć.
- Do tej pory jakoś ci to nie wychodziło – powiedział Edward.
- Bo nie daliście mi nawet szansy! Jestem wdzięczna, że obaj się tak o mnie troszczycie, ale nie chcę być traktowana jak małe dziecko. – Żaden z nich się nie odezwał, ale miałam wrażenie, że i tak nie chciałabym wiedzieć, o czym myśleli. Spojrzałam na Edwarda. – Nie musimy się rozdzielać. To byłoby niebezpieczne dla nas wszystkich, ale w takim razie musisz przestać mieć przed nami tajemnice. Nie możemy z tobą zostać, jeśli ci nie ufamy.
Jacob nie wyglądał na poruszonego moją przemową, ale wydawało się, że mnie rozumiał. Jeśli któraś z jego sióstr miałaby problemy, zrobiłby wszystko, żeby jej pomóc. Nie mógł winić Edwarda za to, co postanowił zrobić, ale mógł denerwować się za to, że został do tego wciągnięty podstępem.
- W czym jeszcze nas okłamałeś?
- Nie kłamałem – Edward odpowiedział niepewnie. – Sami sobie wszystko wymyślaliście, a ja was nie poprawiałem – wyjaśnił.
- Ale teraz musimy wiedzieć wszystko. Im później to nastąpi, tym do gorszych nieporozumień będzie dochodzić – powiedziałam, próbując zachowywać się w miarę rozsądnie.
- Nie spodoba ci się to – odpowiedział Edward.
- Pewnie nie – wtrącił Jacob – ale musimy wiedzieć.
Naprawdę nie chciałam się z nim rozstawać. Zdążyłam przyzwyczaić się do tego dupka.
- Proszę, Edward.
Kiedy czekaliśmy, aż przemówi, wokół nas panowała nieprzyjemna cisza.
- Ten siniak na twojej głowie – Spojrzał na Jacoba – to moja sprawa.
- Co? – Jacob warknął.
- Dlaczego, do cholery, to zrobiłeś? – zapytałam.
Głęboko westchnął.
- Słyszałem was. Mieliście spotkać się na zewnątrz, kiedy prosiłem cię, żebyś dalej się ukrywała. Wiedziałem, że przejmiesz się nim tak bardzo, że pomagając mu, nigdzie się nie ruszysz. – Rzucałam w niego piorunami, ale on wydawał się tego nie dostrzegać. – Miałem rację. Gdybyście wtedy się oddalili, moglibyście znaleźć się na miejscu Mike’a i Jessici.
- Ty palancie! Przez ciebie straciłem przytomność! – Jacob nie miał zamiaru odpuścić.
- Ale dalej żyjesz, prawda? – Edward odpowiedział.
- Chyba powinienem oddać ci taką samą przysługę – dodał Jake, podnosząc pięść.
Stanęłam pomiędzy nimi, wiedząc, że bez trudu mogłabym zostać stamtąd usunięta, ale na szczęście tak się nie stało.
- Coś jeszcze?
Nie odpowiedział.
- Chodźmy – powiedział Jacob, ciągnąc mnie za rękę.
- Posłuchaj. – Edward zatrzymał go. – Muszę znaleźć moją siostrę. To nie ja jestem tym złym. Chcesz się stąd wydostać i pomogę ci w tym, ale najpierw muszę być z nią.
- Wiesz, że żyje? – zapytałam delikatnie.
- Jest dziewczyną, o której wspominałaś wcześniej, tą, której nie mogli odszukać.
To o niej Victoria mówiła, że nie uda nam się jej znaleźć.
- Skąd taka pewność?
- Po prostu wiem. Pamiętasz, obserwowałem ich. Tylko jej udało się uciec. Myślę, że schwytali ją, jeszcze zanim powiedziałaś mi o tamtej rozmowie.
Jacob warknął.
- Jeden dzień dłużej – ustąpił. – Jeśli dalej jej z nami nie będzie, odchodzimy.
- Dla jasności, dalej nie wiecie wszystkiego. Ale to nic ważnego.
- Tylko więcej mi niczym nie przykładaj – ostrzegł Jacob.
Mojej uwadze jednak nie umknęło, że ten drugi o niczym go nie zapewnił.
Po naszej konfrontacji Jake wrócił do obserwacji, podczas gdy ja z Edwardem mieliśmy chwilę odpocząć. Znowu usiadł obok mnie. Tym razem nie wyglądał na tak bardzo zdenerwowanego, ale wiedziałam, że to ukrywa. Zabicie tropiciela, ratując moje życie, to jedno, a dołożenie przyjacielowi to drugie.
- Powinnaś się przespać – powiedział.
- Taa – odpowiedziałam.
Byłam naprawdę wykończona. Nie przyzwyczajono mnie do wysiłku fizycznego. Znacznie łatwiej czytało się o przeżywaniu przygód. Chwilę przed tym zanim zasnęłam, Edward znalazł się bliżej mnie, służąc swoim ramieniem jako poduszką. Musiał w końcu zdecydować się, czy grał miłego gościa czy psychola, bo nie rozróżniałam już jego sygnałów.
Nie wiedziałam, jak długo drzemałam, ale kiedy się obudziłam, Jacob pochrapywał obok mnie. Uśmiechnęłam się i wstałam, lekko się przeciągając. Edward stał przy wejściu do jaskini, nie spuszczając oka z okolicy.
- Musimy być gotowi na wymarsz – odpowiedział, nawet nie patrząc w moim kierunku. – Wygląda na to, że burza powoli przechodzi.
Podeszłam do niego.
- Czy ty i twoja siostra jesteście ze sobą blisko? – zapytałam.
- Byliśmy.
- Więc co się stało? – zapytałam, nawet nie myśląc o tym, co mówię. – Jeśli nie masz nic przeciwko, że chcę wiedzieć – dodałam szybko.
Westchnął.
- Nic specjalnego. Wstąpiłem do piechoty, kiedy miałem osiemnaście lat, zaraz potem ona poszła na studia. Dalej ze sobą rozmawiamy. Po prostu nie jesteśmy tak blisko, jak kiedy byliśmy młodsi.
- Jesteś w marynarce? – zapytałam. To by wyjaśniało wszystkie akcje w stylu Rambo czy jego podobnych.
- W stanie spoczynku – odpowiedział.
Ta rozmowa była dla mnie dziwna. Nie wiedziałam, jak z nim rozmawiać, nie kłócąc się o nic.
- Idę obudzić tego kloca, więc zaraz będziemy mogli wyruszać. Jestem pewna, że ci się uda.
Potrząsnęłam Jacoba za ramię. Obudził się natychmiast. Strach o własne życie sprawił, że nie spał już tak twardo.
- Moja kolej? – zapytał na wpół przytomnie.
- Pora iść – powiedziałam.
- W porządku. – Ziewnął. – Beznadziejną mają tu obsługę. Moja poduszka jest twarda jak kamień.
- Idź ty, idioto. – Uśmiechnęłam się.
- Chodźmy poszukać jego siostry, żeby w końcu się stąd wydostać.
Nadał jeszcze trochę mżyło, ale nie to było naszym największym zmartwieniem. Zastanawiałam się, co z Rosalie i Emmettem. Teraz mieliby idealną okazję do przemknięcia tędy w jeepie.
- Patrz pod nogi – powiedział Edward, przeskakując przez szczeliną w skale.
Spojrzałam w dół, chcąc się zorientować, jak głęboka jest przepaść.
- Nie macie tu jakichś schodów?
- To nie tak daleko. Chodź, Bella – powiedział Jake.
To nie było daleko dla nich. W porównaniu do mnie byli cholernymi olbrzymami. Skoczyłam, przygotowując się na obicie tyłka. Jednak jakimś cudem udało mi się wylądować na nogach, a Edward przytrzymał mnie za ramię, zanim nie byłam pewna, że złapałam równowagę.
- Dzięki.
Jacob stał za mną.
- Widzisz? Nic strasznego.
Szlibyśmy dalej, gdyby nie facet, który postanowił celować nam w głowy.
- Nie ruszajcie się. – Cholera. Mają już broń? – Kim jesteście? – zapytał.
Nieoczekiwanie to pytanie sprawiło, że poczułam się trochę lepiej. Przynajmniej nie był jednym z tropicieli. Oni wiedzieli o nas wszystko.
- To musi być ten świrnięty pustelnik, o którym mówił Emmett – mruknął Jacob.
- Nie pora na gadanie, Jake – odpowiedziałam. Patrzyliśmy na lufę broni. Ten koleś był niezrównoważony, a ja nie chciałam dawać mu powodu do naciśnięcia spustu. Chociaż, z drugiej strony, wyglądał całkiem nieźle. Rzadko spotyka się takie osoby.
Edward podniósł ręce.
- Tylko tędy przechodziliśmy.
Nie spuścił broni.
- Nikt tędy nie chodzi. Jesteś od nich, prawda?
- Nie – powiedział Edward. – Ta dwójka przyjechała tu na ferie. Chcemy tyko znaleźć moją siostrę i wydostać się stąd.
- Jak nazywa się twoja siostra? – zapytał.
Edward rzucił mu rozwścieczone spojrzenie.
- Nie twoja sprawa. Z tego co mi wiadomo, ty też możesz być z nimi. A przynajmniej coś wiesz. Byłbym wdzięczny, gdybyś pozwolił nam iść dalej. Nie zagrażamy ci.
Jakbyśmy mogli? To on ma broń.
- Powiedz mi, jak masz na imię – pustelnik zażądał, celując w Edwarda.
- Edward – odpowiedział, próbując nie tracić spokoju.
- Jeśli kłamiesz, zabiję cię – powiedział. – Chodźcie ze mną.
Tak, to był niezły pomysł.
Nieźle wyglądający pustelnik dalej trzymał nas na muszce, kierując do miejsca gęsto porośniętego drzewami.
- Dokąd idziemy? – zapytałam Jacoba, jakby sam mógł coś wiedzieć.
- Może zabiera nas do swojego domu – zasugerował.
- To najgłupsza... – przerwałam, kiedy chatka pojawiła przed nami zupełnie znikąd. – Skąd to się tu wzięło?
- Jest dobrze ukryte w tych wszystkich winoroślach. Koleś musiał korzystać z usług porządnego ogrodnika – powiedział Jake.
Mężczyzna otworzył drzwi i gestem nakazał nam wejść do środka. Jak na samotnika, urządził się całkiem przytulnie.
- Zaczekajcie tu – nakazał, kiedy sam ruszył schodami na górę.
- Pustelnicy nie mają dwupiętrowych domów, prawda? – zapytałam.
- Chcesz nas zabić? – Edward zapytał podirytowany.
Jacob przewrócił oczami.
- Dlaczego po prostu go nie zaatakujesz? Czy to takie trudne?
Zignorowałam ich i dalej przyglądałam się wnętrzu. Jeśli nie miał zamiaru nas zabijać, to może pozwoliłby skorzystać z łazienki.
- Edward! – ktoś krzyknął uszczęśliwiony.
Oboje z Jacobem odwróciliśmy się w kierunku, gdzie stał Edward obejmujący jakąś młodą kobietę. Uśmiechnęłam się.
- Wygląda na to, że znalazł siostrę – wyszeptałam.
Samotnik podszedł do nas, tym razem już bez broni. Tak wyglądał o wiele przyjaźniej.
- Przepraszam za to wcześniej. Jestem Jasper.
- Nie przejmuj się tym. Przyzwyczailiśmy się do tego, że ktoś ciągle chce nas zabić – powiedział Jacob, machając ręką.
- Nie zwracaj na niego uwagi – powiedziałam. – Mam na imię Bella, a ten kretyn to Jacob.
- Bella? – dziewczyna zapytała.
Wychyliłam się zza pustelnika, żeby na nią spojrzeć. Kiedy nie była już w objęciach brata, widziałam ją o wiele lepiej. Myślałam, że teraz już nic nie mogło mnie zaskoczyć. A jednak.
- Alice? |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez mTwil dnia Pią 17:35, 26 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
<RUDA>
Zły wampir
Dołączył: 23 Lut 2009
Posty: 317 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 18:31, 19 Lut 2010 |
|
wow ...
mTwil kiedy tylko zobaczyłam że dodałaś nowy chap od razu się na niego rzuciłam. Przerwałaś w najciekawszym momencie !! Teraz główkuję skąd Bella zna Alice. Rozwalił mnie pustelnik Jasper Jak tylko przeczytałam coś o pustelniku od razu skojarzyłam jakiegoś starca z brodą , a tu proszę młody piękny Jazz Tak propo pustelników, piechurów i tych innych ciekawi mnie co u leśniczego Emmeta i Rose. Jest jeszcze jedna sprawa wątek Belli i Edwarda. Czy coś z tego będzie ?
Bardzo sie cieszę że dodałaś kolejny rozdział. Z niecierpliwością czekam na kolejny. Życzę czasu i veny.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 19:59, 19 Lut 2010 |
|
mTwil dzięki, że dodałaś nowy rozdział. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy go zobaczyłam po męczącym dniu. Od razu zrobiło mi się lepiej. Dziękuję bardzo :*
Rozdział spokojniejszy niż poprzednie. Dziś ciśnienie nie skakało mi jak szalone. Może i dobrze, bo ostatnio, gdy czytałam to opowiadanie, to prawie przy każdej części myślałam, że zejdę na zawał. Tak więc miła odmiana.
Kłótnie Jacoba i Edwarda były dość interesujące. Prawda wyjawiona przez Edwarda również. Zdziwiło mnie, że to od wtedy zdzielił Jake'a, by Bells nie poszła w las i nie wpadła w ręce tropicieli. Sprytny ten Edward.
No i potem spotkanie z pustelnikiem - Jasperem i Alice. Ona jest siostrą Edwarda, tak? I Bella ją zna? No, no, no. Teraz to przeżyłam duże zaskoczenie.
Teraz to ja nie wiem jak wytrzymam do kolejnego rozdziału. Jestem bardzo ciekawa co się dalej wydarzy i tego jak wyjaśni się sprawa z siostrą Edwarda.
Nie wiem jak Ci dziękować za to, że tłumaczysz to opowiadanie. Jest super.
Czekam niecierpliwie na kolejną część i pozdrawiam serdecznie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aja
Wilkołak
Dołączył: 06 Lip 2009
Posty: 231 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z brzucha. . . mamusi(;
|
Wysłany:
Pią 20:56, 19 Lut 2010 |
|
Nawet nie wiesz jaki uśmiech pojawił się na mojej twarzy za Twoją sprawą(: Bardzo dziękuje za nowy rozdział:*
Rozdział spokojniejszy, ale nadal ciekawy i trzymający w lekkim napięciu. Zdziwiła mnie Bella gdy Jacob chciał odejść, tak biernie poddawała się jego woli, myślałam że w tym momencie powie coś w stylu, że zostaje z Edwardem pomóc mu odnaleźć siostrę, albo po prostu że nie będzie jej rozkazywał, a tu nic no w sumie do czasu, ale myślałam że jest bardziej waleczna.
Edward jest dziwnym, tajemniczym, odważnym dobrym i kochającym bratem i jak tu go nie kochać(;
Pojawił się Jasper i Alice więc teoretycznie powinni się stamtąd wynosić, ale pewnie zanim to zrobią czeka ich mała konfrontacja tak więc zaczyna robić się bardziej horrorowo;D
Jeszcze raz dziękuje Ci z całego serduszka za nowy rozdział i życzę czasu, chęci i motywacji do dalszego tłumaczenia, a gdy nie masz już ochoty pomyśl o wiernych fanach i o tym że już bliżej końca jak dalej(:
Pozdrawiam Aja(: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bluelulu
Dobry wampir
Dołączył: 09 Cze 2009
Posty: 974 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 85 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Hueco Mundo
|
Wysłany:
Pią 20:58, 19 Lut 2010 |
|
Aaaa! Jedno z bardziej oczekiwanych opowiadań przez moją osobę. Dziękuje mTwil ;*!
Dzisiaj będę dużo cytować ;D
Cytat: |
Musiał w końcu zdecydować się, czy grał miłego gościa czy psychola, bo nie rozróżniałam już jego sygnałów. |
to czysta prawda na temat Edwarda, ponieważ sama go jeszcze nie rozumiem. Teraz już wiemy że jest wojskowym w stanie spoczynku, prawdziwy "ex-rambo", ale żołnierzem się jest zawsze jak np. Jake Sully ;p Czy on ma jakieś rozdwojenie jaźni? Bo raz jest chamski by następnie ją całować i tulić ;p
Cytat: |
- Idę obudzić tego kloca |
Ja mam taki żenujący rodzaj poczucia humoru , że nazywanie kogoś klocem uważam za urocze ;D
Cytat: |
Szlibyśmy dalej, gdyby nie facet, który postanowił celował nam w głowy. |
Tutaj chyba błędzik. Celował a raczej celować , ale samo zdanie mi się podoba, jakby gadali o pryszczu na twarzy który przeszkadza a nie o facecie z pistoletem.
Cytat: |
Koleś musiał korzystać z usług porządnego ogrodnika – powiedział Jake |
Jasper ogrodnik?! ... widać jeszcze wiele mnie w życiu zdziwi. No dobra, rozumiem że to był rodzaj kamuflażu. Czy zdziwię się jak się okaże że Jasper - człowiek z góry i Alice się w sobie zakochali/zakochają/kochali? ;D Nieee...
Jak zwykle gratuluje świetnego tłumaczenia. Naprawdę świetna praca. Nie czekaj na komentarze a odpoczywaj, czyli miłego spanka życzę. Wracając do komentowania treści , muszę powiedzieć że podoba mi się bo trudno przewidzieć co zdarzy się dalej. Czy napotkają napastników , czy zdołają uciec , kiedy dowiemy się prawdy na temat tego całego zamieszania. Bo właściwie powody porwania nie są znane. Chcę już to wiedzieć! *maślane oczęta*. Z drugiej strony wolę czekać niż czytać oryginał. Ja i mój połamany angielski znaczy się, strasznie mnie męczy czytanie fandomów po angielsku. Podoba mi się to w tym opowiadaniu, trudność w przewidywalności. Nawet nie wiem czy skończy się to big love między Edwardem a Bellą, byłby to miły fakt po tej wyprawie ... no ale mogą nawet nie przeżyć ;D Kurdę, super!
Pozdrawiam, Uskrzydlona ;*
Edwin w mokrym podkoszulku.. łuhuhuhu... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Annie_lullabell
Zły wampir
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 292 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdańsk
|
Wysłany:
Pią 21:05, 19 Lut 2010 |
|
Pustelnik Jasper? Ciekawe dosc bym powiedziala
Generalnie rozdzial ciekawy, jak zwykle. Malo sie dzialo, dowiedzielismy sie, ze Edward to wojak z krwi i kosci.
Jestem zachwycona, ze wreszcie jakis pozytywny watek sie zaczal w opowiadaniu. I rowniez niezmiernie mnie ciekawi skad Bella zna sie z Alice.
Mam nadzieje, ze szybko bedzie kontynuacja ;D
Pozdrawiam, Annie ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gelida
Zły wampir
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 407 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 45 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: znienacka
|
Wysłany:
Pią 21:40, 19 Lut 2010 |
|
Dzisiejszy rozdział obył się bez rozlewu krwi, ale nie okazał się przez to bynajmniej nudny. Jak do tej pory były same pytania bez odpowiedzi, tajemnice i komplikacje. Tym razem coś zgoła innego. O pierwszej części rozdziału zbyt wiele powiedzieć nie można - ot, Edward postanowił koniecznie odnaleźć siostrę. No i ją znalazł przypadkiem. I poznajemy przy okazji urywek jego historii - kim był, zanim wyruszył na poszukiwania Alice. Poznajemy wreszcie Jaspera - ciekawiło mnie, jaką rolę odegra w tym opowiadaniu. Szczerze powiedziawszy, gdy przeczytałam słowo "pustelnik", przed oczami stanął mi starszy pan o siwych włosach, z brodą, ale z groźnym spojrzeniem znad lufy pistoletu Gdy pustelnik się przedstawił, runęło moje wyobrażenie o nim. No, ale skoro autorka zrobiła myśliwym Emmetta, to czego mogłam się spodziewać? I zastanawiam się, skąd Bella zna siostrę Edwarda? I będę się zastanawiać dopóki, dopóty nie opublikujesz następnego odcinka. Na który będę oczywiście niecierpliwie czekać. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Sob 21:43, 20 Lut 2010 |
|
Okej muszę przyznać, że ten rozdział jest po prostu niesamowity!
W końcu akcja ruszyła do przodu i to z kopyta. Jestem pod wrażeniem Twojego tłumaczenia, mTwil. Bardzo przyjemnie i szybko się czyta ^^ Zrozumienie tekstu jakoś nie sprawiło mi problemu :D
Jestem bardzo ciekawa tego skąd Bella zna Alice? No i czy teraz Jasper pójdzie z nimi? Jak Alice na niego trafiła? W ogóle to, że ją uratował i to, że była na tyle sprytna, tudzież on tak szybko zareagował, że przeżyła i uciekła jest takie... słodkie. xD Wiem, kijowe określenie ale tylko ono przychodzi mi do głowy. W sumie nie jestem pewna czy uda mi się utrzymać ręce i oczy z dala od oryginału ^^ Byle tylko poznać to, skąd one się znają? No bo.. Geez. No spotykają się w środku dziczy i w ogóle i wszyscy się znają? Bez żartów kurczę. Może było mówione gdzie się poznały (ale wątpię). Może, ale ja tego nie pamiętam, więc muszę czytać dalej albo będzie mnie męczyć to, że nie wiem. xD
Pozostaje mi jedynie życzyć weny, czasu i chęci do dalszego tłumaczenia ^^
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|