|
Poll :: Pisać dalej? |
Tak, pisz, a co tam |
|
93% |
[ 169 ] |
Łaaa, tylko nie to!! |
|
2% |
[ 4 ] |
A rób co chcesz i tak nikt tego nie czyta |
|
3% |
[ 7 ] |
|
Wszystkich Głosów : 180 |
|
Autor |
Wiadomość |
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Czw 20:13, 07 Maj 2009 |
|
Obiecałam, więc komentuję.
Co do samego pomysłu nie jest zły, ale moim zdaniem ma kilka wad. Przerobienie Charliego na złego męża, bijącego żonę jakoś mi nie podeszło. No i Bella w sumie nadal niezdarna, ale na parkiecie radzi sobie tak świetnie, że nikt przy niej nie wytrzymuje... Nie przekonuje mnie to, ale też nie odrzuca. Po prostu mam wątpliwości.
Stylistycznie natomiast jest nierówno. Są fragmenty dobre i są takie, przy ktorych musiałam się mocno powstrzymywać, żeby lektury nie zarzucić. Tendencja do wtrąceń z języka potocznego, przeplatana przestylizowanymi zwrotami, a na deser wyraz: chłopaki trochę mnie rozczarowały, bo przecież jak chcesz, to piszesz całkiem sprawnie.
Konstrukcja tekstu jak najbardziej poprawna, chociaż rozdziały krótkie. Staraj się jednak wstawiać na forum już tylko te zbetowane w wersji ostatecznej. :)
W miarę możliwości będę czytać na bieżąco i komentować już poszczególne części.
Co do kreacji postaci, to jak na razie najbardziej zaciekawił mnie Martin. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Madi
Zły wampir
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)
|
Wysłany:
Czw 20:39, 07 Maj 2009 |
|
Rozdział 11
Obudziłam się czując, że moje ciało nieco się buntuje. Po co ktoś w ogóle wymyślił imprezy? Do domu wróciliśmy dopiero koło 5. Potem przypomniałam sobie wczorajszy czas spędzony z Edwardem. Doszłam do wniosku, że było warto. Mimo, że nadal nie wiedziałam, co tak naprawdę między nami jest, mogłam mieć nadzieję, że niedługo wszystko się wyjaśni.
Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek. Była dopiero 9. Postanowiłam wstać i wziąć długi prysznic. Kiedy w końcu wyszłam z łazienki była niemal 10. Zeszłam na dół, w drzwiach do kuchni zderzyłam się z Edwardem, który akurat z niej wychodził.
- Kto to wstał? – uśmiechnął się, a mnie znów zabrakło tchu – Cześć, śpiochu.
- Podziwiam cię. Kiedy wstałeś?
- Eee… Niedawno w sumie. Skończyłem właśnie jeść śniadanie. Zrobić ci coś?
- Nie dziękuję. Ostatnimi czasy wciąż mnie wyręczasz. Gdzie Renee?
- Pojechała na zakupy ze znajomą.
- Co takiego? – zdenerwowałam się.
Westchnął i przygarnął mnie do siebie.
- Bello, Renee jest dorosła. Nie możesz ją traktować niczym niesforną pięciolatkę. Jest bezpieczna, wierz mi.
- Masz rację. Przepraszam. Po prostu…
- Wiem, że się o nią martwisz. Zaufaj jej. Będzie dobrze.
- Wiem.
- No, to co z tym śniadaniem? – uśmiechnął się, burząc mi włosy dłonią.
- Właśnie sobie pomyślałem… - zaczął niepewnie, kiedy pół godziny później siedzieliśmy w salonie, grając w karty.
- O czym? – spojrzałam na niego.
- To zabawne. Trochę. Zauważyłaś, że zachowujemy się jak małżeństwo z kilkuletnim stażem?
- Tak, i z szaloną teściową na głowie.
Roześmialiśmy się.
- Ale coś w tym jest, faktycznie. Jednak… Co to za związek, kiedy partnerzy nie wiedzą o sobie wszystkiego? – spytałam.
I zaraz tego pożałowałam, bo po jego twarzy przemknął cień.
- Bello… - zaczął, ale w tej samej chwili otworzyły się drzwi wejściowe.
- Już jestem! – zawołała Renee. Edward spojrzał na mnie i przejechał dłonią po moim policzku. Potem wstał.
- Jak tam zakupy?
Weszła do pokoju.
- Bardzo dobrze. Miło było spędzić trochę czasu ze starą przyjaciółką. A jak po imprezie?
- Trochę zmaltretowana, ale wrażenie pozytywne – odpowiedziałam, a mama się uśmiechnęła.
- Co na obiad? – zatarła dłonie.
- Och, obiad! Zapomniałam na śmierć!
- Spokojnie, córka. Spodziewałam się, że nie będziecie w stanie zbyt wiele myśleć, a tu po prostu trochę obolała jesteś. - Pokręciła głową – Kupiłam pizzę.
- Ha, jesteś wspaniała! – zawołałam, całując ją w policzek.
- Ja dziękuję, nie będę jadł. Po imprezach zawsze mam nieco ściśnięty żołądek – powiedział Edward.
- Ale… - zaczęłyśmy razem.
- Proszę – spojrzał na nas tym swoim magnetycznym spojrzeniem. Zapomniałam jak się nazywam. Mama odnalazła się dopiero po dłuższej chwili.
- Co ja tam miałam… A, właśnie. Pizza. No to jemy, córka.
Odwróciła się, a Edward szybko zbliżył swoją twarz do mojej i dał mi buziaka w policzek.
- Nie pomagasz mi – szepnęłam.
Roześmiał się a ja poszłam za mamą.
Niedługo później wpadł Martin.
- Cześć, rodzinko! O, Edward, witaj. – Uścisnęli sobie dłonie . – Myślałem, że tylko tu nocujesz.
- Zwykle tak, ale jest weekend i nie chciałem zostawiać dziewczyn samych.
Mężczyźni rozmawiali z pozoru rozluźnionymi głosami, ale wyczuwało się lekkie napięcie.
- Właśnie dlatego wpadłem.
- To dobrze, Martinie. Dawno cię tutaj nie było – powiedziała Renee, uśmiechając się do niego.
- To może ja… - Edward zaczął, ale przerwałam mu:
- Nie, zostań.
Martin spojrzał na mnie nieco urażony, ale zignorowałam to. Chciałam mieć Edwarda obok. Czułam się pewniej.
Rozmawialiśmy. Czy może raczej oni rozmawiali, a ja słuchałam. Śmiałam się z ich opowieści, kiwałam głową, kiedy było trzeba, ale na tym moja rola się kończyła.
W pewniej chwili Martin zwrócił się do mnie:
- Bello, możemy porozmawiać?
- Jasne.
Spojrzałam na Edwarda. Uśmiechnął się lekko, widząc mój wzrok.
Wyszliśmy na zewnątrz.
Po chwili milczenia Martin powiedział:
- Unikasz mnie.
- Ja? – zdziwiłam się.
- Tak. Nie dzwonisz, rozmawiasz ze mną tylko chwilę przed zajęciami.
- Wybacz mi. Po prostu… Ciągle martwię się o Renee, staram się być blisko. Nie zwracam ostatnio uwagi na zbyt wiele rzeczy. Jakoś mnie to … zaabsorbowało.
- Boli mnie coś jeszcze– Edward wie teraz o tobie więcej niż ja.
- Mieszkamy razem. Poniekąd. Wtedy jakoś tak nawet przypadkiem się rozmawia.
Milczeliśmy chwilę.
- Słuchaj, sama nie wiem. Obydwaj jesteście dla mnie ważni- ty jesteś moim przyjacielem, a Edward… on…
- Jesteście razem?
- Sama nie wiem, co nas łączy. Na pewno jest dla mnie kimś więcej.
Uśmiechnął się.
- Cieszę się, mała. Zasługujesz na dobrego faceta. A Edward jest ciebie wart, przynajmniej tak mi się wydaje.
Zawahałam się.
- Nie wiem, co będzie dalej. Ale dziękuje ci, Marty. Dobrze mieć brata.
- Mówisz?
Wróciliśmy do domu, gdzie zastaliśmy Edwarda i Renee siedzących obok siebie na kanapie i oglądających TV.
- Urocze – mruknął Martin.
Uśmiechnęłam się.
- OK. Ja już się będę zbierał. Jutro jadę do Seattle, więc nie uda mi się wpaść. Ale myślę, że będzie tu Edward – uśmiechnął się do niego. Ten w odpowiedzi skinął głowę, puszczając oczko.
- To do zobaczenia w poniedziałek – rzucił, wychodząc.
Dni mijały podobnie, ale nigdy tak samo. Byliśmy sobie coraz bliżsi z Edwardem. Więcej mnie nie pocałował, ale coraz bardziej otwarcie brał mnie za rękę lub przytulał. Renee też się do niego przywiązała i próbowała nas zeswatać. Ciągle zostawiała nas samych w pokoju, wysyłała na spacery itd. Te jej próby stały się przedmiotem naszych codziennych żartów. Czuliśmy się jak rodzina. Przynajmniej ja odnosiłam takie wrażenie. Częstymi gośćmi była także reszta klanu Cullenów. Tak jak przewidywałam, Rennee zaprzyjaźniła się z Esme. Alice zmuszała mnie do zakupów. O dziwo, polubiłam to łażenie po sklepach. Jednak mimo wszystko zwykle chodziłam w nieśmiertelnych jeansach.
Emmett lubił traktować mnie jako sztangę. Łapał mnie i podnosił. Czasami jedną ręką. Byłam szczupła, ale żeby takie chucherko ze mnie było, to bym nie powiedziała.
Rose lubiła mnie malować. Wciąż dziwiło mnie jak zmieniło się jej podejście do mnie. Z Królowej Śniegu przeistoczyła się w całkiem dobrą kumpelę.
Jasper czuł się odpowiedzialny za robienie nam zdjęć podczas tych wszystkich zajęć. Dobry pomysł, zważywszy na to, że miał talent do robienia ujęć w najbardziej komicznych momentach. Wiele wieczorów spędzaliśmy śmiejąc się z nas samych.
Tak, zdecydowanie stanowiliśmy paczkę przyjaciół.
I było to widać.
Pewnego dnia, kiedy szłam sobie spokojnie do szkoły z daleka dobiegło mnie wołanie Jessici:
- Hej, Bello! Zaczekaj!
Czyżby deja vu? Zapyta mnie o Edwarda, a potem o mało nie wpadnę pod, bagatela, JEGO samochód?
Nie myliłam się.
Prawie.
Nie miałam ochoty na tą rozmowę, ale nie chciałam być niegrzeczna, poczekałam więc na nią.
- Cześć, Bello! – Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
Ruszyłyśmy w kierunku szkoły.
- Jak ty to robisz?
- Eee… Co robię?
- No wszystko. Rozmawiasz z nimi.
Chciałam się podroczyć, rzuciłam więc:
- Rozmawiam z wieloma osobami. Czy to takie dziwne?
Spojrzała na mnie, zniecierpliwiona.
- Ale ty rozmawiasz z Cullenami jak… jak…
- Wysłówże się, dziewczyno – zaczynało mnie to denerwować.
- Jak równy z równym.
- Że co?! – no dobra, to było dziwne – O czym ty mówisz, Jessica?
- Bo oni są tacy… - „znowu się zacznie”, pomyślałam – onieśmielający.
- Zaskoczę cię. Oni są NORMALNYMI LUDŹMI. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale nie trzeba z nich robić jakichś… nadludzi.
Może trochę za bardzo się uniosłam, ale… sama nie wiem, dlaczego.
- OK, OK. – podniosła ręce w obronnym geście.
- Ech, przepraszam cię za ten wybuch.
Uśmiechnęła się:
- Nic się nie stało. Fajny jest ten Edward?
- Tak, to wspaniały kumpel.
- Tylko kumpel?
- Jasne.
- Ooo, zaczerwieniłaś się! Opowiadaj!
- Słucham? – to niemożliwe, ja się wcale nie zaczerwieniłam. Chyba. Postanowiłam być stanowcza – Nie ma o czym mówić.
- Dobrze. Nie chcesz, nie mów – westchnęła.
Szłyśmy przez chwilę w milczeniu. Nagle uśmiechnęła się rozmarzona i rzuciła:
- A oto idzie książę z bajki.
Edward? Rozejrzałam się szybko, ale nigdzie go nie było. Wtem zrozumiałam, o kogo jej chodziło. To Mike skierował się w naszą stronę. W ostatniej chwili opanowałam jęk.
- Cześć Bello. O, cześć… Jessica.
- Cześć, Mike – pisnęła prawie.
- Jak leci? – zapytałam i zaraz tego pożałowałam. Przecież tak naprawdę mnie to nie obchodziło.
On zaś momentalnie się ożywił:
- A dobrze. Miło, że pytasz. Właśnie, Bello, Taylor w sobotę organizuje imprezę, może chciałabyś…
Przerwałam mu, póki miałam szansę:
- Dzięki, że pytasz, ale sobotę mam zajętą. Może zaproś kogoś innego? – wymownie spojrzałam na Jessicę, która stała wpatrzona w niego jak w obrazek.
- Ach, tak, właśnie. To… - zwrócił się do niej – może ty ze mną pójdziesz?
- Tak, z chęcią – pisnęła natychmiast.
Chciałam się wycofać, ale Mike zaraz to zobaczył:
- Bello, następnym razem nie przyjmę twojej odmowy.
- Eee… - modliłam się, żeby zjawił się Edward. I, o dziwo, zostały one wysłuchane. W tej samej chwili bowiem poczułam, że ktoś za mną staje, a w sekundę po tym czyjeś ramię owinęło się wokół mojej talii.
- Witam wszystkich – powiedział Edward ciepłym głosem, a ja odetchnęłam z ulgą. Tak tez na niego spojrzałam, a on w odpowiedzi uśmiechnął się tak, że moje serce zadrżało.
- Jeżeli nie macie nic przeciwko, to zabiorę wam Bellę. Alice cię woła – zwrócił się do mnie.
- Ok. Już idę. Do zobaczenia.
Odwróciłam się, żeby odejść. Edward szedł obok. W pewnej chwili złapał mnie za rękę i zaczął obracać. Po parkingu rozniósł się nasz śmiech, na dźwięk którego oglądali się wszyscy.
- Raz się żyje – szepnął Edward i pocałował mnie. W policzek, oczywiście.
Odezwałam się dopiero po chwili:
- Ta sprawa z Alice to ściema, prawda?
- Nie. Właśnie do niej idziemy.
Czekała przed drzwiami.
- Hej, Bello – cmoknęła mnie w policzek.
- Coś się stało?
- Tak. Zabieram cię dziś do siebie na noc.
- Ja… Nie, dziękuje Alice, ale nie skorzystam.
Uraziłam ją, widziałam to w jej oczach.
- Och, nie zrozum mnie źle, chodzi o Renee. Nie zostawię jej samej.
- Przecież ja z nią będę – zaprotestował Edward.
- A może… Ty wpadnij do mnie. Będę spokojniejsza.
- Tak tez może być – uśmiechnęła się. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek – To do zobaczenia.
- Dlaczego czuje się, jakbym sprzedawała duszę diabłu? – szepnęłam konspiracyjnym szeptem do Edwarda.
- Bo może masz rację – mrugnął i poszedł w swoją stronę.
Alice przyjechał późnym popołudniem, niedługo po tym, jak wróciliśmy z treningu.
- O matko, ile ty tego wzięłaś? – zawołałam widząc jak niesie dwie wielkie torby. Znając ją były to kosmetyki i ciuchy.
W odpowiedzi uśmiechnęła się tylko.
Edward musiał gdzieś pojechać. Ostatnio często to robił. Zawsze, kiedy wracał wyglądał na mniej zmęczonego.
Alice zmusiła mnie i Renee do ciągłego przebierania się. Miałyśmy niezły ubaw parodiując po domu w naprawdę różnych ciuchach.
Szłam właśnie zobaczyć się w lustrze, w kozakach do kolan z bardzo wysokimi obcasami i krótkiej miniówce, kiedy drzwi wejściowe otworzyły się i do środka wszedł Edward. Na mój widok stanął jak wryty i tylko na mnie patrzył rozszerzonymi oczami. A ja stałam równie nieruchomo, marząc jedynie o tym, żeby zniknąć.
Słyszałam jak na górze Alice komentuje Renee.
Chłopak ruszył w moim kierunku, zatrzymując się zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie. Wziął moją dłoń i delikatnie ją pocałował. Zamarłam.
- Wyglądasz… imprezowo – uśmiechnął się.
Jęknęłam:
- Zepsułeś nastrój. Jak tak można?
Roześmiał się i zaczął coś nucić. Po chwili bawiliśmy się w najlepsze, dopóki Alice nie zawołała z góry:
- No, chodźże Bello w końcu! Edward zaczeka.
- Nie no, znowu? – westchnęłam.
- Idź – popchnął mnie lekko w stronę schodów – I tak z nią nie wygrasz.
- Coś w tym jest – burknęłam i powlokłam się w stronę schodów. Zdążyłam do nich dojść, kiedy nagle poczułam, że coś mnie podrywa z ziemi. Edward wziął mnie na ręce i pobiegł na górę. Kiedy mnie postawił na ziemi lekko pacnęłam go w ramię.
- Wariat.
- Do usług – uśmiechnął się.
Skąd mogłam wiedzieć, że to jeden z ostatnich takich wieczorów? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beatriz.
Gość
|
Wysłany:
Czw 21:23, 07 Maj 2009 |
|
aaaaaa.... to jest jak 'moda na sukces'. Nie zrozum mnie źle - bardzo wciąga, ale kończysz w najgorszym momencie dając czytelnikowi pole do zrobienia czemuś krzywdy, bo nie ma dalszego ciągu. i to "skąd mogłam wiedzieć, że to jeden z ostatnich takich wieczorów" ...
bardzo mi się podoba - ale to juz wiesz. Weny ! |
|
|
|
|
AngelsDream
Dobry wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 591 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 108 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Czw 21:28, 07 Maj 2009 |
|
No to jak być słownym, to być słownym. Czy raczej słowną.
Za dużo dialogów. Za mało opisów. Osobiście nie przepadam za przegadanymi opowiadaniami - coś mi w nich umyka, trudno mi się skupić nad emocjami, nad akcją, jak co chwila mam kilkanaście linijek rozmowy. Ale to mój gust, a twój tekst, więc możesz przyjąć sugestię - nie musisz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Czw 21:45, 07 Maj 2009 |
|
Jestem pod coraz większym wrażeniem. Nie, ja jestem zauroczona tym opowiadaniem. Edward jest taki, hmm, mniej ostrożny i to mi się podoba.
No i zakochany :) Trudno tego nie zauważyć. A Jasper fotografem? Coś nowego.
Co do dialogów uważam, że akurat w tym rozdziale ilość rozmów jest dobra, ponieważ czasami w poprzednich Twoich chapikach było za dużo opisu. Teraz wszystko się unormowało i równowaga została zachowana :)
Madi, sprawiłaś mi fajną niespodziankę :) Nie spodziewałam się, że w tym tygodniu wrzucisz nowy chapik. Tym bardziej się ciesze.
Życzę Ci dużo weny.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pią 15:03, 08 Maj 2009 |
|
A ja kooocham jak się coś tak tajemniczo kończy xD czuję niedosyt, ale jak dowiem się o co chodzi to jest jeszcze fajniej niz gdybym od razu się dowiedziała ^^
Podoba mi się ten ff bo jest jakby bardziej radosny niz zmierzch...:)
no i oczywiscie plusem jest taniec...:)
gratuluje pomyslu i wenyy zyczeeeee :*:*:* |
|
|
|
|
caroline200
Człowiek
Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."
|
Wysłany:
Pią 15:44, 08 Maj 2009 |
|
Cytat: |
- Dzięki, że pytasz, ale sobotę mam zajętą. |
Mam zajęcia, czy jestem zajęta?.:P
Ogólnie rozdzialik ciekawy.:D Bardzo błędów nie wyłapałam i myślę, że za dużo ich nie było.
Treść świetna, zaczyna się zagęszczać sytuacja między Edwardem i Bellą, mam nadzieję, że tam będzie dalej.:p
Styl nadal piękny.:**
Cytat: |
Skąd mogłam wiedzieć, że to jeden z ostatnich takich wieczorów? |
To mnie tak trochę zmartwiło. Co znaczy "ostatnich"? Coś się stanie, prawda? Ja tak nie chcę! Ja chcę, żeby było słodko! Łeee!
Powiesz mi w niedzielę, co się będzie dalej działo?
Czy przed niedzielą dasz nowy?
Kocham,
Caroline. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
werciku16
Człowiek
Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Polski
|
Wysłany:
Pią 16:38, 08 Maj 2009 |
|
Madi jesteś niemożliwa! Co to ma znaczyć, że to jeden z ostatnich takich wieczorów?! Pewnie durny Charlie wewali mi się w kadry. Już było tak fajnie! Piszesz świetnie. Jest jeszcze tyle niewyjaśnionych spraw, że nie mam pojęcia jak zakończysz ten ff i jaki dalej będzie przebieg. Mam nadzieję, że nie rozwiążesz wszystkiego w jednym rozdziale tylko to rociąąąąąągniesz ;-) Oczywiście liczę na happy end także 3maj się i kontynuuj swoja pracę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 20:57, 11 Maj 2009 |
|
ojojojoj... co to ma znaczyć OSTATNI taki wieczór?! no nie mogę ;P
strasznie podoba mi się że Jessica prawie się nie różni od tej Mayer'owej ;D
w sumie to ja lubie...
OME zaczynam lubić Jessice!!! aaaa ratunku ....
no w sumie to jak po raz 10 czytam ten rozdział to niema co się dziwić... xD
nie poganiam!
ale nie mogę się doczekać :p
odrobinke brakuje mi miziu-miziu xD
Ave Vena :**
____________________
Mrs.Cullen. |
|
|
|
|
Kociaczek_007
Nowonarodzony
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 25 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Wto 6:46, 12 Maj 2009 |
|
Cytat: |
Skąd mogłam wiedzieć, że to jeden z ostatnich takich wieczorów? |
Nadchodzą czarne chmury.
Podoba mi się obrazek Belli, Edwarda i Renee jako rodzinki :D
Tylko kiedy się coś między nimi wydarzy?
Ja chcę miziu miziu
Wczoraj późnym wieczorem natknęłam się na to opowiadanie i przeczytałam w mgnieniu oka ;d.
Strasznie mnie ta historia wciągnęła i zauroczyła x33.
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;d.
Veny! :** |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kociaczek_007 dnia Wto 13:53, 12 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
sandrixlp
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 113 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Olsztyn
|
Wysłany:
Wto 14:13, 12 Maj 2009 |
|
zapowiada się kolejny fascynujący rozdział - 'ostatni taki wieczór' ciekawe co się za tym kryje? już nie mogę się doczekć kontynuacji... błędów raczej nie ma , tak mi się wydaje :D masz bardzo dobry styl , historia nie męczy- jest coraz ciekawsza z rozdziału na rozdział
weny życzę!
pozdrawiam sandrix^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxpaolaxx
Wilkołak
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Rzeszów
|
Wysłany:
Wto 17:32, 12 Maj 2009 |
|
Madi napisał: |
- Wariat.
- Do usług – uśmiechnął się.
|
Ten kawałek mnie rozwalił. He he he. Kurdę dlaczego ja dopiero teraz trafiłam na Twój ff? Skandal! Przeczytałam wszystkie 11 rozdziałów jednym tchem. To jest świetne! Po początku sądziłam "ehe drugie "dance is your life", ale miło się zaskoczyłam. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz! Niech wena będzie z Tobą! Czekam z niecierpliwością na next chapter!
Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Madi
Zły wampir
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)
|
Wysłany:
Pią 19:11, 15 Maj 2009 |
|
Rozdział 12
Siedzieliśmy we troje na dole oglądając jakiś film. Renee poszła spać. Byłam wciśnięta między Edwarda i Alice, trzęsąc się ze śmiechu. Oglądaliśmy jakąś starą komedię, jeszcze czarno-białą. Wciąż uwielbiam takie małe dzieła sztuki.
Wieczór minął nam na opowieściach, rozmowach i filmach. Teraz zbliżała się 2 w nocy.
- Nie wiem jak wy, ja się stąd nie ruszam – mruknęła Alice, kładąc głowę na moim ramieniu. Przyznałam jej rację, opierając się o Edwarda. On zaś przykrył nas kocem i wyłączył telewizor.
Po chwili już spałam.
Pierwszym, co ujrzałam po podniesieniu powiek był obserwujący mnie Edward. Przeciągnęłam się.
- Dzień dobry – uśmiechnął się.
- Cześć – rozejrzałam się – Gdzie Alice?
- Wstała już jakiś czas temu. Poszła pobiegać.
- Która godzina?
- Dopiero 6.
- I ona już na nogach? Przerażające.
Przesunęłam się lekko, przez przypadek bardziej wtulając w Edwarda. Kiedy chciałam wrócić do poprzedniej pozycji, objął mnie mocniej, nie pozwalając się ruszyć. Trwaliśmy tak do momentu, kiedy trzeba było wstać.
Kończyłam jeść śniadanie, kiedy do kuchni weszła Renee.
- Cześć, dzieciaki. Jak się spało?
- Dobrze. Z Edwarda jest twarda poduszka – uśmiechnęłam się.
- Jak to?
- Dziewczynom się nie chciało ruszać, więc spaliśmy na kanapie.
- Musiało wam być niewygodnie.
- Dawno mi się tak dobrze nie spało. Miło się jest ocknąć obok pięknych kobiet – uśmiechnął się do mnie i mrugnął, a ja spiekłam raka.
- Uuu, Bella się rumieni. O czym rozmawiacie? – Alice weszła do kuchni z włosami lekko jeszcze mokrymi po prysznicu.
- Edward się chwali – zaśmiała się Renee.
- Stwierdzam fakt – poprawił ją.
Śniadanie minęło w luźnej atmosferze. Do szkoły pojechaliśmy razem. Nie potrafiłam zignorować tych wszystkich zazdrosnych spojrzeń, taksujących mnie i chłopaka obok.
Edward przychodził do mnie po każdej lekcji. Chodziliśmy, gawędząc. Zbliżały się wakacje, lato było całkiem ciepłe– czego chcieć więcej? Jeszcze tylko kilka dni do wolności. Ta myśl napawa większość ludzi optymizmem. Prawdę mówiąc, mnie było to obojętne.
Zamyśliłam się i wpadłam na kogoś. Gdyby mnie nie złapał za rękę, jak nic bym upadła.
- Przepraszam. Gapa ze mnie – stwierdziłam odkrywczo. Nieznajomy roześmiał się.
- Nic się nie stało. Jestem tu nowy. Mam na imię Daniel. A ty jesteś…?
- Bella. Miło mi cię poznać – uścisnęliśmy sobie dłonie.
- Co teraz masz? – zapytał.
- Angielski. A ty?
Musiał zerknąć na rozpiskę.
- Też. Chociaż jedna znajoma osoba w grupie.
- Myślę, że niedługo – powiedziałam.
Szliśmy powoli w kierunku klasy. Przyjrzałam mu się ukradkiem, miał około metr osiemdziesiąt, czarne włosy, brązowe oczy, bardzo długie rzęsy i nosił okulary. Z pewnością był przystojny. Prawdopodobnie uważała tak również reszta dziewczyn, które patrzyły na niego bardziej otwarcie niż ja. W klasie usiadł obok mnie. Prawdę mówiąc byłam wdzięczna, bo dzięki temu nie dosiadł się Mike. Miałam go dosyć. Tak samo jak Jessici. Pasowali do siebie- obydwoje działali mi na nerwy.
Kiedy po lekcji wyszłam z klasy razem z Danielem, Edward już czekał. Podszedł do nas.
- Cześć, Edward – uśmiechnęłam się.
- Witaj, Bello. Jestem Edward – przywitał się z moim nowym znajomym.
- Daniel – uścisnęli sobie dłonie, mierząc się wzrokiem.
- Bello, reszta na nas czeka.
- Ach, tak. Oczywiście. Do jutra, Danielu.
Odwróciłam się i z Edwardem obok poszłam do stołówki.
- Masz nowego kolegę? – zaczął.
- Taaa… Wpadłam na niego idąc na angielski.
- I co?
- Z czym?
- Podoba ci się?
Zakrztusiłam się lemoniadą, którą właśnie piłam.
- Słucham?
- Powiedziałaś kiedyś, że mogę pytać o wszystko.
Rozmowa przy fortepianie. Specjalnie mi ją przypomniał.
- Tak, oczywiście.
- Mogę pytać, czy ci się podoba?
- Powiedziałam wtedy też, że możesz pytać, ale nie gwarantuję, że ci powiem.
- Tak, to prawda – zamilkł i tylko na mnie patrzył.
- Nie, nie podoba mi się. Przynajmniej nie wystarczająco.
Rozchmurzył się nieco.
- A kto ci się podoba?
Zaczerwieniłam się. Nie powiem mu przecież, że on. Chociaż chyba i tak wiedział. W tej samej chwili coś do mnie dotarło i nie mogłam powstrzymać uśmiechu.
- Zaczekaj, ty byłeś zazdrosny…
Skrzywił się, a ja zachichotałam.
- To nie jest zabawne.
- Doprawdy?
W tej samej chwili do stołu podeszła reszta Cullenów.
- Czołem, rodzinko! – zawołał Emmet.
- A ze mną to się nie przywitasz? – zażartowałam.
- Bello, toż to ty jak moja siostrzyczka jesteś. Malutka, drobniutka siostrzyczka.
- Co, Rose znowu ci sztangę schowała i kimś trzeba poćwiczyć, co?
Wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem, kiedy Emmett zawołał płaczliwym głosem:
- Skąd wiedziałeś?
Daniel dogonił mnie, kiedy szłam na biologię. Edward chwilę wcześniej ulotnił się– poszedł po coś do Emmeta.
- Witaj, Bello.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.
- Mam pytanie – zawahał się – Co robisz w sobotę?
Randka? Znałam go zaledwie dzień. Pochlebiło mi to, ale nie miałam ochoty wychodzić. Westchnęłam. Chciałam, żeby był moim kumplem, a nie facetem. W moim sercu to miejsce było już zajęte…
- Wybacz mi, ale mam już plany na tę sobotę.
- I każdą kolejną przez długi czas - powiedział Edward zza moich pleców. Podskoczyłam.
- Hej, przestraszyłeś mnie – trzepnęłam go lekko w ramię.
- Do usług – uśmiechnął się rozbrajająco.
Odwróciłam się do przypatrującego się nam Daniela.
- Tak więc…
- Rozumiem – uśmiechnął się – Co wy na to, żebyśmy gdzieś wyskoczyli we troje, jak paczka kumpli?
Zerknęłam pytająco na chłopaka za mną. Miał groźną minę. Po chwili mrugnął do mnie i się uśmiechnął. Widocznie żartował.
- Jasne.
- To super. A kiedy?
- W tę sobotę nie możemy. Co wy na piątek? – spytał mój partner.
Daniel przytaknął, ja również zaakceptowałam propozycje.
Kiedy nadszedł dzień wypadu miałam dziwnego i niewytłumaczalnego stracha. Zupełnie jakbym szła na randkę. Swoją drogą, co chwilę musiałam sobie przypominać, że będzie z nami Daniel. Równie często zastanawiałam się, jakby to było spotkać się tylko z Edwardem i pójść na przykład na kolację.
Prawdę mówiąc, nie musiałam długo czekać.
Kiedy byliśmy w środę na treningu do Edwarda ktoś zadzwonił. Okazało się, że musi coś szybko załatwić. Pożegnał się więc, prosząc Martina, żeby ten mnie podwiózł po zajęciach, nie zwracając uwagi na moje protesty.
Podczas dosyć krótkiej jazdy Marty wydawał się być bardzo poruszony. Nie chciał się jednak przyznać z jakiego powodu.
- Wpadniesz?
- Nie, nie, dziękuje. Spieszę się.
- Uuu… Randka? – uśmiechnęłam się.
- Tak! Nie uwierzysz! Ona jest wspaniała!
- Nie wątpię – roześmiałam się tym razem. Cieszył się jak dziecko, kiedy dostanie nową zabawkę.
- I dziś… - przerwał.
- Co dziś?
- A nic, bo zapeszę.
- Martin!
- Bella! – zachichotał radośnie. Tak, to zdecydowanie było dziecko z nową zabawką.
- OK. Nie naciskam.
- Cwaniara. Wiesz, że wtedy jest mi najtrudniej utrzymać coś w sekrecie. Ale dziś nie podziała.
- Trudno – westchnęłam – To powodzenia.
I już mnie nie było.
Coś się szykowało, wiedziałam to. Przed drzwiami znalazłam bukiet róż (oczywiście miodowych) z liścikiem.
Nie dostaniesz się do domu, jeśli nie odgadniesz hasła, które będzie zarazem miejscem schowania klucza.
Pierwsza podpowiedź:
Jest powolny, nie chowa głowy w piasek (bo nie ma jak), żyje w wodzie i na lądzie. Na plecach nosi swój dom. Jego wizerunek często towarzyszył twojemu dziadkowi. Tam, gdzie znajdziesz inny, dużo większy, ręcznie zrobiony ów wizerunek– znajdziesz kolejną wskazówkę.
Myślałam długo. Dom na plecach. Ślimak. Jest powolny. Ale mój dziadek ich nie znosił, więc odpada. Zostaje więc…
ŻÓŁW!!
Pamiętam, że miał laskę zakończoną rzeźbioną głową żółwia.
No dobra, to nie było takie trudne.
Ruszyłam w kierunku tyłu domu, gdzie na wielkim kamieniu wymalowałam niegdyś dużego gada. I rzeczywiście, leżał tam kolejny bukiet z notką.
Jestem pod wrażeniem. Kolejne zadanie jest banalne – musisz odnaleźć swojego partnera, który odwróci zły czar i wpuści cię do domu.
P.S– może to zrobić jedynie pocałunkiem…
Zrobiło mi się gorąco. Nie powiedział, czy chodzi o prawdziwy pocałunek czy o buziaka w policzek…
Szukałam już blisko pół godziny, a jego jak nie było, tak nie było. W pewnej chwili odwróciłam się i zobaczyłam pojedynczą różę z karteczką.
Oj, Bello, coś wolno Ci to idzie. Czy to myśl o pocałunku tak Cię spowolniła?
Kolejna podpowiedź– nie ograniczaj się do poziomu, na którym stoisz.
Myślałam przez chwilę. Jeśli ów poziom to podłoże, to inny… Piwnica! Pobiegłam sprawdzić. Nic z tego. Zostają drzewa i dachy. Rozejrzałam się wokoło, wodząc po nich wzrokiem. Na końcu spojrzałam na dąb, którego pień rósł obok mnie, a gałęzie rzucały cień, w którym się kryłam.
Najciemniej pod latarnią…
I oto stał na jednej z nich. I patrzył na mnie z wyrazem twarzy sztucznie poważnym.
- No, już. Śmiej się. Niech mam to za sobą.
Zamiast tego zeskoczył zgrabnie z drzewa (2 metrowego!) i podał mi dłoń, prowadząc do pnia.
- Edward, ja… - chciałam powiedzieć, że nie umiem chodzić po drzewach, ale ubiegł mnie, przeciągając drabinkę z drugiej strony drzewa. Uśmiechnęłam się z ulgą.
Gałąź ukazała się na tyle szeroka, abym mogła na niej dosyć stabilnie stanąć. Słońce właśnie zachodziło. Chłopak podszedł powoli, objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Staliśmy, wpatrując się w czerwoną łunę.
W pewnej chwili zwrócił twarz w moim kierunku, wpatrując się intensywnie w moje oczy. Pochylił się i mnie pocałował. Głębiej niż wcześniej, jednak nadal dotykając mych warg z lekkością motyla. Serce chciało mi się wręcz wyrwać z piersi. Modliłam się, żeby tego nie słyszał i jednocześnie byłam pewna, że to niemożliwe- było zbyt głośne.
- Czar zdjęty, idziemy do domu?
Kompletna dezorientacja. Przez chwilę nie wiedziałam, o co chodzi. Uśmiechnęłam się, gdy przypomniałam sobie treść listu.
- Jasne.
Wziął mnie na ręce i zeskoczył, nim zdążyłam pisnąć lub chociaż zamrugać. Byłam pod wrażeniem, bo zrobił to zwinnie jak kot. Roześmiał się, kiedy mu to powiedziałam.
- Jak puma – dodał tylko, śmiejąc się głośniej po czym, trzymając się za ręce poszliśmy do domu.
____________________
13 rozdział będzie tak szybko jak Kame go zbetuje. Natomiast na kolejne będziecie musieli/musiały trochę poczekać, bo ostatnio mam niemoc twórczą na zmianę z brakiem czasu...
Komentujcie ;] |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Madi dnia Pią 20:40, 15 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Wyjątkowa
Wilkołak
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?
|
Wysłany:
Pią 20:22, 15 Maj 2009 |
|
Słodko... aż mnie mdli. :P Ależ dziecinna ta zabawa, chyba na zbicie jakiejś części rozdziału, bo byłby za krótki. :) Nie no, jest okry. Tylko błagam, pamiętaj, ze przed "po czym" NIE MA przecinka. Robi on za spójnik. Reszta w miarę ok. :P Powiem szczerze, że już powoli zaczyna mi się nudzić ta sytuacja, jak zabawa w kotka i myszkę. :) Niech już nawet ma romans z tym Danielem, ale niech będzie trochę miziania, prawdziwego. ^^ Mam nadzieje, że twoja beta szybciutko sprawdzi kolejną część, bo mimo wszystko jestem bardzo nią zainteresowana. A nuż będzie jakiś moment przed-przed-przed-kulminacyjny. :D
Weny (widzę, że się przyda), pozdrawiam. :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxpaolaxx
Wilkołak
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Rzeszów
|
Wysłany:
Pią 20:27, 15 Maj 2009 |
|
Daniel? Czyżby konkurencja dla Edwarda? Mam nadzieję, że Bella nie ulegnie jego względom i nie zrezygnuje z miodowych róż. :) Jestem tylko ciekawa czy Ed skrywa jakąś tajemnicę, bo całe to ff jest tajemnicze! Czekam z niecierpliwością na następny rozdział!
Weny^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Madi
Zły wampir
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)
|
Wysłany:
Pią 20:34, 15 Maj 2009 |
|
Wiem Wyjątkowa, mnie też to męczy... (Ostatnio na polskim czytałam "Laurę i Filona" i mi niedobrze do tej pory... Ale ten rozdział był napisany już dosyć dawno, więc...) Tak samo jak ilość dialogów. Wolę opisy, a jakoś ostatnio łatwiej mi pisać rozmowy ;] zabawa nie była spowodowany zbyt krótkim rozdziałem. Był to ukłon ku mojemu małemu kuzynowi, który kocha się bawić w podchody i nie ubiegaj faktów, bo przestaniecie czytać :P
Mogę Ci obiecać, że przestanie być różowo. Tj 13 jak trzynasty. Ale później... Prolog się zbliża wielkimi jak stąd do stolicy <Japonii> krokami.
Nic więcej nie powiem ;p |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Pią 20:48, 15 Maj 2009 |
|
Przeczytałam i mam nowego podejrzanego! Tak, to może być Daniel! Oczywiście nie zrezygnowałam z Charliego ale wiadomo, nowy facet, nowe kłopoty. Podoba mi się Edward, wreszcie upublicznia swoje uczucia do Belli. Byłoby miło, gdyby on i Bella zrobili małe miziu miziu, ale że jako on jest wampirem to chyba nic z tego :( Szkoda... Ale niech ją chociaż namiętnie pocałuje :)
"Jak puma" - to było dobre stwierdzenie!
Madi, życzę Ci, abyś znalazła chęci do dalszego pisania, bo Twoje opowiadanie jest naprawdę świetne.
Czekam na 13 część.
Pozdrawiam. E. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lady Vampire
Wilkołak
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd
|
Wysłany:
Sob 7:38, 16 Maj 2009 |
|
Lubię to opowiadanie. Jest inne, bo Bella nic nie wie, są problemy z Renee i na dodatek taniec. A wątek róż niezwykle romantyczny.
Cóż mogę dodac. Z niecierpliwością czekam na nowy rozdział.'
WENY! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Sob 10:00, 16 Maj 2009 |
|
Mimo, że mam dość aktualnie słodkich scen w wykonaniu E&B, ale zawsze z radością sięgam po kolejne części tego opowiadania.
Chociaż liczę, że następne części wniosą bardziej wciągająca akcje, ukaże się tan drugi zły charakter :).
Ciekawi mnie dziewczyna Martina, może ona będzie tą złą :), tylko nie dawaj jej na imię Victoria:) :)
czyta się jak zwykle szybko i przyjemnie.
Pozdrawiam i życzę weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Querida
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 35 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 10:09, 16 Maj 2009 |
|
Daniel zaczyna być jak Jacob i może będzie "walczył" o Bellę. Mam nadzieje, że Edward szybko weżmie sprawy w swoje ręce i przestanie bawić się z Bellą w podchody.
Życzę weny
Querida |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|