|
Poll :: Pisać dalej? |
Tak, pisz, a co tam |
|
93% |
[ 169 ] |
Łaaa, tylko nie to!! |
|
2% |
[ 4 ] |
A rób co chcesz i tak nikt tego nie czyta |
|
3% |
[ 7 ] |
|
Wszystkich Głosów : 180 |
|
Autor |
Wiadomość |
Lady Vampire
Wilkołak
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd
|
Wysłany:
Pią 18:30, 22 Maj 2009 |
|
Kolejny ff, gdzie Edward ma momentami permanentne rozdwojenie jaźni. Raz tak, raz siaki, a raz owaki. W głowie się kręci od jego przypadkowych zmian nastroju. A nagorsze jest to, że ani Bella, ani ja, nie wiem o chodzi...
Rozdział świetny (jak zawsze), akcja się rozkręca, chociaż mnie skręca, że Bella nie zna prawdy. Kiedy się jej dowie? I co sie z nią stanie? W końcu Renee nie żyje, a Charlie jest jej ojcem, który nie wiadomo do czego jest zdolny.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
WENY! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Lady Vampire dnia Pią 18:31, 22 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Pią 18:34, 22 Maj 2009 |
|
jak już napisała xxkasia29xx rozdział jest cholernie smutny. Aż mi się łezka zakręciła. Nie rozumiem tego wszystkiego. Zazdrosny Edward nagle przestał być zazdrosny, Renee umiera... Co do chłopaka, to mam teorię, która mówi, że chce się usunąć z życia Belli, aby związała się z kimś jej pokroju (czytaj:człowiekiem). Nie muszę chyba pisać, że taki scenariusz mi nie odpowiada :) Zauważyłam jeden błąd:
Bello, co się dzieje? – zmarszczyła brwi.
- Nie. Naprawdę. Słowo harcerza
zamiast"nie" powinno być "nic".
Pomimo, że rozdział był smutny, to został świetnie napisany. Także Madi - tak trzymać :)
Życzę weny :)
Pozdrawiam.E. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ewelina dnia Pią 18:36, 22 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Pią 19:45, 22 Maj 2009 |
|
Wspaniałe. Płaczę. Naprawdę. Genialnie napisane, przejmujące, z uczuciem, a nie zwykła paplanina: "OMG! Ona nie żyje!" Byłam niemal w stanie odczuć to co Bella (może dlatego, że wiem, jak to jest stracić bliską osobę :( )
Zachowanie Edwarda... hm... może lepiej zostawie bez komentarza? Te huśtawki nastrojów... co on w ciąży jest?! (bredzę... to przez zmęczenia i rozkojarzenie), ale w każdym razie jest on bardzo kanoninczny.
Zastanawia mnie jedna rzecz. Jeśli Renee nie żyje, więc w takim razie o kim mowa w prologu? Do tej pory byłam przekonana, że to Charlie jest napastnikiem, a owe TE dwie to Bella i jej matka... a teraz to niemożliwe. Teraz będzie mnie to męczyć. Będę myśleć nad tym fragmentem:
Madi napisał: |
- Nie, nie powstrzymasz mnie. Zrobię to, co zechcę. Żaden z was mi nie ucieknie. Wprawdzie nie jesteście TYMI dwiema, ale lepsze to, niż nic. Jeśli nie będzie was, nie będzie miał kto ich chronić. Upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu.- prawie słyszałam, jak zaciera dłonie.
Próbowałam powstrzymać obezwładniający mnie strach. Wiedziałam, że mówiąc o TYCH dwóch miał na myśli także mnie. Mnie i moją matkę. |
Pozdrawiam,
S. |
Ostatnio zmieniony przez Souris dnia Pią 20:28, 22 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
majetta
Człowiek
Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 61 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa - Zielony Tarchomin :)
|
Wysłany:
Pią 19:58, 22 Maj 2009 |
|
smutne :( a myślałam, że będzie już spokojnie (przynajmniej w tej kwestii). Eh życie. Ciekawe jak będzie się teraz zachowywał Edward. Musiał mieć jakieś powody swojego wcześniejszego zachowania...tylko jakie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Sonea
Wilkołak
Dołączył: 01 Maj 2009
Posty: 104 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Kielce
|
Wysłany:
Pią 20:20, 22 Maj 2009 |
|
Aaaaaa! Rene nie żyje!
(dziesięć minut później)
Rozdział wspaniale napisany, smutny ale naprawdę bardzo mi się podobał. Nie zauważyłam żadnych błędów.
Jestem ciekawa jak Bella sobie poradzi z tą sytuacją.
Czekam jak zawsze na dalsza część.
Pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Pią 20:54, 22 Maj 2009 |
|
Ugh. Nie wiem jak to ująć. Mam dzisiaj od rana jakiś podły nastrój, a teraz ledwo żywa wyszłam z kuchni po 3 godzinach i patrzę O VS nowe, odprężę się. Niestety nie zrobiłam tego. Rozdział bardzo mi się podobał, smutny ale zgrabnie napisany. Lekko mnie dobił, ale to rzecz mojego nastroju. Rozdział piękny.
Oby więcej tak udanych rozdziałów. Mam nadzieję, że Edward przestanie tworzyć tę otoczkę niedostępności wokół siebie i dotrzyma złożonej obietnicy. Ekh ciężka praca teraz przed Tobą, trudno jest wyrazić słowami ból po śmierci kogoś tak bliskiego jak matka. Ale ja w Ciebie wierzę i wiem, że sprostasz postawionemu sobie zadaniu :)
Idę z powrotem piec, życzę miłego wieczoru i dużego natchnienia.
Pozdrawiam^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
marisa:*
Człowiek
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 97 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 22:24, 22 Maj 2009 |
|
To teraz ja się wypowiem. Zacznę od Edwarda. Wiem, że wampiry mają nagłe zmiany nastrojów, ale ten już przesadza. Na początku podwala sie do Belli, daje rywalowi jasno do zrozumienia, żeby sobie dał spokój, a teraz specjalnie zostawia ich samych i pozwala rywalowi pocieszać jego ukochaną. Skoro taki twardy boy z niego to niech się w końcu zdeklaruje i posiądzie hehe tą swoją Belle. Isabella się zadręcza, obwinia się za nic, szuka dziury w całym. Te drgawki w trakcie tańca to prawie jak instynkt macierzyński, tylko, że teraz to tak z drugiej strony. Podobało mi się to :) i jednego nie rozumiem, jak ta jej matka mogła umrzeć, skoro jest o niej mowa w epilogu... hmnn a może ten ktoś nie wie, że ona umarła... pozostaje mi czekać na ciąg dalszy. pozdrawiam m. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Sob 11:10, 23 Maj 2009 |
|
I następna część muszę skomentować, ale wpierw wypada okrzyczeć autorkę!! no więc:
dlaczego taki krótki rozdział,
dlaczego nie rozwinęłaś bardziej wątku Eda i Belli dotyczącego tej oschłości?
czyżby Edward zrozumiał, że Belli będzie lepiej z Śmiertelnikiem :D
Renee umarła ale to nie zrobiło na mnie jakiegoś większego wrażenia:) ale ślub z pogrzebem w jednym jest intrygującym posunięciem.
pozdrawiam i czekam na więcej |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Beatriz
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 30 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Gwiazd.
|
Wysłany:
Sob 13:41, 23 Maj 2009 |
|
rozdział niesamowity - płakałam w momencie śmierci Renee. A to "my ciebie też mamusiu..." zwaliło mnie z nóg.
Mam nadzieje, że Edward wie jak jest teraz potrzebny Bells. I że jej powie... swoją drogą - to może będzie po części okrutne, ale umarła osoba, przez którą Bella nie chciała zmienić się w wampira u Meyer. Może teraz będzie jej łatwiej ? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trampek
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Kwi 2009
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 19:16, 23 Maj 2009 |
|
Przeczytałam wszystkie rozdziały i jestem mile zaskoczona. Naprawdę lubię tutaj Edwarda. No i Bella jest pewna siebie :)
Czekam na następny rozdział! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Sob 21:04, 23 Maj 2009 |
|
Rozdział świetny :P
Chociaż zgadzam się z poprzedniczkami - strasznie smutny.
Naprawdę! Ledwo powstrzymałam się od płaczu...
Nie ma to jak niezły koniec dnia xD
Czekam na kolejny rozdział :)
Weny!
Pozdrawiam,
Swan |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxpaolaxx
Wilkołak
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 181 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Rzeszów
|
Wysłany:
Pon 16:09, 25 Maj 2009 |
|
Rozdział świetny, lecz jeszcze nie wywołałaś u mnie łez :P Naprawdę szkoda mi Belli. Z Edwardem coś jest nie tak, zobaczymy czy będzie mogła na niego liczyć. Na miejscu Belli załamałabym się tracąc tak bliską osobę. Ja prawie przeżyłam taką tragedię, lecz naszczęście wszystko dobrze się skończyło. Jednak Bella tak naprawdę nie ma dla kogo żyć, ze względu na to, że nie wie czy Edward ją kocha. Choć ją kocha to nie daje jej tego do zrozumienia.
Weny^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Madi
Zły wampir
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)
|
Wysłany:
Wto 18:40, 26 Maj 2009 |
|
Rozdział 15.
- Renee była cudowną kobietą. Czuła, zwariowana, zawsze dawała nam powody do śmiechu. Za to właśnie wszyscy ją kochali. Ale nie tylko. Nie sposób wymienić wszystkich wspaniałych cech, jakie w sobie miała. Wciąż uśmiechnięta, gotowa rzucić wszystko i pomóc w potrzebie. Zdolna była też do podejmowania iście szalonych pomysłów. Dawała nam z siebie wszystko, co tylko dać mogła. To nieprawda, że nie żyje. Będzie wciąż trwać przy nas, w naszych sercach. Na wieki…
Nie płakałam. Wpatrywałam się tylko w kamień nagrobny, słuchając przemówienia Edwarda. Obok mnie stała Alice, podtrzymując mnie lekko za łokieć. Nie zwracałam na nic uwagi, nawet na to, że Edward skończył mówić i stanął po mojej drugiej stronie, obejmując mnie w pasie. Byłam jak grób, w który uparcie się wpatrywałam- twarda, z kamienia, bez jakichkolwiek uczuć, w stałym otępieniu. Od śmierci mamy odezwałam się tylko kilka razy, nie mając innego wyjścia. Jakaś część mnie umarła razem z Renee. Zamknęłam się w sobie, tak samo jak w moim pokoju. Nie chodziłam do szkoły, na treningi. Siedziałam, wpatrując się w okno, starając się nie myśleć o niczym. Czasami Edward siadał obok mnie i patrzył w to samo okno, co ja. Wiedziałam, że starał się mnie wspierać, ale nie potrafiłam się odezwać. Teraz to ja zbudowałam wokół siebie mur. Mur, którego bałam się zburzyć.
Tak doszłam do obecnej chwili, kiedy okno zastąpił kamień urzeczywistniający bolesną prawdę- była martwa.
Jak ja.
Nie mogłam znieść tych wszystkich ludzi składających mi kondolencje, a chwilę później zmierzających do swoich domów- matek, córek, mężów, żon. Nienawidziłam ich. Stałam jednak, wciąż sztywna, wciąż wyprostowana. Przestawałam cokolwiek dostrzegać, zanurzałam się w rozmyślaniach, od których panicznie starałam się uciec. Wtem poczułam obejmujące mnie zimne ramiona.
- Kochanie, jeżeli chcesz, to możesz zamieszkać u nas. Byłabym spokojniejsza – powiedziała Esme.
Nie chciałam, nie mogłam…
Potrząsnęłam głową, przecząco.
- W takim razie Edward nadal będzie mieszkał u ciebie, kochanie. Wpadaj do nas często. Jeśli zmienisz zdanie… - zawiesiła głos, a ja kiwnęłam. Nie potrafiłam się odezwać, nawet do niej. Pocałowała mnie w policzek i podeszła do Carlisle’a.
Musiałam sobie to wszystko poukładać. Poczekałam kilka dni na chwilę, kiedy byłam sama w domu i nabazgrałam na kartce pospiesznie krótki list:
Edwardzie,
nie miej mi tego za złe, a tym bardziej mnie nie szukaj. Wyjeżdżam na kilka dni, sama nie wiem, dokąd. Muszę wszystko przemyśleć.
Nie martw się o mnie, niedługo wrócę.
Bella.
Kartkę zostawiłam na stole, zabrałam plecak i wyszłam z domu. Wiedziałam, że to, co robię to szaleństwo. Byłam jednak córką Renee- musiałam coś z niej odziedziczyć. Dla niej takie wyjazdy były normalne. Przynajmniej kiedyś.
Wsiadłam w pierwszy autobus, który podjechał, nie zwracając uwagi, dokąd jedzie. Byle dalej.
Waszyngton.
„Może być” – pomyślałam, wysiadając na obrzeżach miasta.
Wynajęłam pokój w motelu, ukrytym w lesie. Siedziałam w jego głębi, nie zwracając uwagi na to, że mogę się zgubić. Rozmyślałam. Nie uciekałam przed wspomnieniami, teraz wręcz się w nich zatracałam. Dużo myślałam o tym, co się ostatnio działo. O bólu, jaki czułam i o tym, który sprawiałam innym. O pustce, która była tak widoczna po śmierci mamy i o tym, jak ją zapełnić. Myślałam też o Edwardzie. Był przy mnie, wspierał mnie… Zawsze.
Kiedy o tym myślałam, znów zaczęły się we mnie odzywać uczucia. Poczułam ciepło, myśląc o nim. Ja… kochałam go. Z każdą chwilą mocniej. Był moim przyjacielem, moją ostoją. Był wszystkim… Przypominałam sobie, jak dotykał mojej twarzy, co wtedy czułam. Chciałam, by był tu ze mną, nawet, jeśli nic do mnie nie czuł.
Otworzyłam oczy i wstałam.
- Czas do domu – powiedziałam głośno.
I to był błąd.
Prawdopodobnie ostatni w moim życiu.
Minęła zaledwie sekunda, kiedy zobaczyłam jakiś ruch między drzewami. Dreszcze towarzyszyły mi od jakiegoś czasu, świadcząc o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Ja jednak je zignorowałam.
- Witaj – usłyszałam za sobą. Odwróciłam się błyskawicznie. Miałam przed sobą młodego, około dwudziestopięcioletniego człowieka. Uśmiechał się dziwnie, podchodząc powoli. Stałam jak sparaliżowana, nie mogłam się ruszyć, jakby skrępował mnie więzami. Zdusiłam okrzyk, kiedy zobaczyłam jego oczy. Były rubinowe.
- I żegnaj – szepnął, zbliżając usta do mojej szyi…
Po jakimś czasie leśną ciszę wypełniły moje krzyki. Trawił mnie ogień. Był wszędzie- w dłoniach, płucach, głowie. Dotarł do serca. „Tak wygląda śmierć” – pomyślałam, kiedy jeszcze ogień nie opanował całkowicie mojej świadomości.
Ogień.
Ból.
Krzyk.
Wola istnienia.
Wola śmierci.
A potem wszystko ustało.
Razem z biciem mojego serca.
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się dokoła. Kolory były niezwykle jaskrawe. Wstawał powoli. Przynajmniej próbowałam. Zobaczyłam zwęglone ciało, prawdopodobnie mojego niedoszłego oprawcy. Albo jego ofiary. Wzdrygnęłam się. Wszędzie wokół były ślady walki. Patrząc na to, zaczęłam sobie przypominać, co się stało.
Ugryzł mnie w szyję. On… zaczął pić moją… krew. Ogarniało mnie otępienie, gdy nagle usłyszałam warknięcie i poczułam, że coś go ode mnie odrywa. Słyszałam odgłosy szamotaniny. A potem nastała pustka.
Pociągnęłam nosem. Poczułam setki, tysiące nowych aromatów. W tym ten szczególny- słodki, kuszący… Zaczęłam iść w jego kierunku, gnana przez nieznany ogień, trawiący mnie od środka. Poczułam dziwny, metaliczny smak w ustach, potęgujący to wrażenie. Chciałam przeskoczyć kałużę, jednak przez przypadek w nią spojrzałam. I krzyknęłam ze zdumienia. Nie byłam sobą. To znaczy byłam, ale byłam… inna. Te same włosy, kontury, ale cała reszta… Byłam… piękna. I obca. Szczególnie przestraszyły mnie oczy. Były czerwone, tak jak tego osobnika, który chciał mnie zabić. Przerażające. Okrutne.
Moje.
Zaczęłam biec, drzewa zlewały się w ścianę. Mijałam lasy i pola, doliny i wzgórza. I byłam głodna. Coraz bardziej głodna. Nie miałam jednak odwagi zajść do jakiegokolwiek sklepu. Nie z tymi oczami.
Zdawałam sobie powoli sprawę z tego, kim się stałam. Ostateczne potwierdzenie dostałam jednak, kiedy nie wytrzymałam.
Poczułam z daleka słodkawo-korzenny zapach. Zadziałał instynkt. Podbiegłam bezszelestnie do grupki saren, skoczyłam na jedną z nich i wbiłam zęby w jej szyję.
Oderwałam się dopiero, kiedy nie było w niej kropli krwi. Byłam przerażona i zniesmaczona samą sobą. Czułam obrzydzenie. Ale… przynajmniej na chwilę stłumiłam pragnienie.
Dotarło do mnie, że świat, w którym żyłam nie był taki, na jaki wyglądał. Jedna nazwa kojarzyła mi się z tym, czym się stałam. Silna. Wytrzymała. Szybka.
Żądna krwi…
Jak wampir.
Nie mogłam w to uwierzyć. „Przecież to niemożliwe” – myślałam – „Wampiry nie istnieją.”. A jednak czymś się stałam. Nie ważna była nazwa, tylko to, co zrobiłam. I zapewne jeszcze zrobię.
Zrozpaczona, znów zaczęłam biec. Zatrzymałam się dopiero, widząc znajome okolice.
Port Angeles.
„Muszę powiadomić babcię o tym, co się stało z Renee” – pomyślałam. Z nieznanych mi powodów przestały ze sobą rozmawiać na kilka lat przed moimi urodzinami. Mieszkając kilka ulic dalej, widywałam ją góra raz do roku. Ostatnimi czasy nawet wtedy. Nie zadzwoniłam do niej, żeby powiedzieć o śmierci mamy.
„Powiem jej i wyjadę. Nie chcę nikogo narażać” – myślałam. Wtem przypomniałam sobie o oczach. Czerwone tęczówki nie są czymś normalnym. Na szczęście lato sprawiło, że w sklepach było pełno okularów przeciwsłonecznych. Bojąc się konfrontacji z człowiekiem, wbiegłam do jednego z nich, złapałam pierwszą z brzegu parę i na jej miejscu zostawiłam banknot pięćdziesięciodolarowy. Wszystko to zajęło mi góra dwie sekundy.
Chciało mi się śmiać z samej siebie. Bałam się spotkania z człowiekiem, a szłam uciąć sobie przemiłą pogawędkę z jednym z nich. A innego kochałam. Nie czułam się niebezpieczna, ale nie chciałam ryzykować życia najdroższej mi teraz osoby. Podjęłam kolejną, rozpaczliwą decyzję- nigdy już nie wrócę do Forks. Wyjadę gdzieś daleko. Dam mu o sobie zapomnieć…
Czułam się dziwnie nie słysząc bicia swego serca, podczas, gdy odgłos uderzeń każdej innej istoty był niezwykle głośny, żywy i… kuszący.
Chcąc mieć pewność, że nad sobą zapanuję, postanowiłam zapolować jeszcze raz. Po tym czułam się gotowa na spotkanie, które mnie czekało. I na całą resztę.
Musiałam tylko bardzo długo wstrzymywać oddech. Zauważyłam, że to pomaga w koncentracji i zwalcza ogień. Nie chciałam ulec tak prymitywnym odruchom, jak chęć napicia się ludzkiej krwi.
Nie zwróciłam jednak uwagi, że z dnia zrobił się wieczór i było zbyt późno na odwiedziny. Położyłam się więc na trawie i czekałam, aż zmorzy mnie sen. Ten jednak nie przychodził. Zrezygnowana, wstałam i zaczęłam się przechadzać, podziwiając wzory żyłek na liściach, czy ułożenie drzew w różnych częściach lasu. Widziałam wszystko równie dobrze, jak w dzień. Był to jeden z plusów bycia… tym, kim byłam.
Ciągle czekałam na zmęczenie, by móc usnąć. Pragnęłam chociaż na jedną chwilę zanurzyć się w nicość, chciałam, by zniknęły wszystkie problemy. Były to jednak płonne nadzieje.
Nadszedł ranek, a ja nie zmrużyłam oka. Czułam się z tym nieco dziwnie. Tym bardziej, że byłam rześka jak przysłowiowy skowronek, a zawsze ciężko odchorowywałam nieprzespane noce.
Do mieszkania Marthy Montgomery poszłam około dziesiątej, chcąc dać jej czas na obudzenie i zapoznanie z otaczającym ją, fałszywym światem. Miałam nadzieję, że mnie zbyt mocno nie pamiętała. Postanowiłam nie zdejmować okularów, dla własnego bezpieczeństwa. Jej zresztą też.
Było jasno. Nie mogłam nie zauważyć, że, kiedy padają na mnie promienie słoneczne, cała się skrzę. Wyglądało to naprawdę ładnie. I nieludzko. Biegłam więc między drzewami, starając się być niewidzialną. Przy drzwiach zawahałam się przez chwilę, nie bardzo wiedząc, co zrobić. Zapukałam jednak lekko i weszłam.
Siedziała przy stole, czytając gazetę. Na mój widok odłożyła ją na bok.
- Kim pani jest? – widziałam, że jest trochę przestraszona. Interesujące.
- Witaj, babciu. To ja, Bella. Twoja wnuczka.
Chyba zrobiło jej się niezręcznie, w końcu mnie nie poznała. Wstrzymałam oddech, kiedy wstała i uścisnęła mnie niezgrabnie. Z pokoju obok wyszła moja ciotka- Elizabeth. Widziałam ją może trzeci raz w życiu.
- Kto to? - zapytała niemiłym dla ucha, wysokim i piskliwym głosem.
- To Bella, córka Renee.
Po takim przywitaniu postanowiłam wyjść stamtąd jak najszybciej. Poza tym nieprzyjemnie drapało mnie w gardle. Dobrze, że nie pachniały zbyt kusząco. Chociaż…
- Przyszłam powiadomić was o przykrym fakcie – zaczęłam służbowo.
- Co się stało? – chyba za bardzo się tym nie zaniepokoiły, postanowiłam więc być brutalna.
- Renee miała wylew.
Może trochę przesadziłam, bo obydwie kobiety znieruchomiały, a w oczach babci błysnęły łzy.
- Kiedy? Co się stało? Gdzie jest?
- jakieś dwa tygodnie temu. Byliśmy akurat na weselu u mojego przyjaciela. Tam miała atak. Zmarła niedługo po przewiezieniu do szpitala. Wybaczcie, że dopiero teraz was o tym informuję, ale wcześniej nie byłam w stanie.
- U… umarła? – babcia złapała się krzesła. Zaczęła płakać. Ciotka szlochała już od dłuższej chwili. Ich łzy wcale mi nie pomagały. Przez nie pachniały intensywniej. Zaczęłam być głodna.
W tej samej chwili to ja złapałam się za stół, wstrząsana dreszczami i spazmami strachu. Rzuciły się w moją stronę, łapiąc za ręce. „To niebezpieczne” – chciałam warknąć, zamiast tego jednak odepchnęłam je od siebie. Zbyt mocno- znalazły się po drugiej stronie kuchni. Nic mnie to nie obchodziło. Wyszeptałam tylko:
- Martin…
Wybiegłam z domu, każąc im w nim zostać. Nie dbałam o normalność. Wiedziałam, gdzie go szukać. Biegłam, jakby chodziło o moje życie. I modliłam się, żeby zdążyć na czas, żeby nie było za późno…
___________
No, i właśnie. Jak tam? Na kolejny rozdział poczekacie, póki Kame nie zbetuje- moooże czwartek
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Madi dnia Pon 20:12, 01 Cze 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
CoCo
Zły wampir
Dołączył: 14 Sty 2009
Posty: 263 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 26 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: TomStu's bed.
|
Wysłany:
Wto 19:03, 26 Maj 2009 |
|
Przyznam szczerze, że ten chapter wyszedł Ci bardzo ciekawy. Dobrze, że oszczędziłaś nam formalności pogrzebowych ;] poza tym świetnie przedstawiłaś uczucia, które były w tym momencie w Belli, jej okno i kamień - świetna metafora.
Co do samej przemiany: nie spodziewałam się zupełnie, że ktoś ją napadnie i zostanie przemieniona. Dla mnie działo się to zbyt szybko. Ledwo przeczytałam, ze została ugryziona, a już stała i atakowała grupkę saren ;] zdecydowanie za szybko, zresztą mogła opanować głód, co dla mnie też było zaskoczeniem, myślałam, że kogoś jednak zabije, heh ;)
Nie wiem czemu pomyślała o Martinie :P
W każdym razie podobało mi się, a że czytam Twój ff od jakiegoś czasu, to nadal czekam na kolejne rozdziały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Madi
Zły wampir
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 319 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: A tam gdzieś jakoś ;)
|
Wysłany:
Wto 19:10, 26 Maj 2009 |
|
O to właśnie chodziło- żeby się nie zagłębiać. Wiesz, taki... przeskok- umysł czasem sam pomija, to czego nie chce
A propos myślenia o Martinie, dreszczy i Renee wcześniej- to nie instynkt macierzyński, zaiste ale to wyjaśnię... kiedyś
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Wto 19:12, 26 Maj 2009 |
|
Na początek jeden jedyny błąd jaki znalazłam:
Cytat: |
Rzuciły się moją stronę |
- czegoś tu chyba brakuje...
Dobra, a teraz co sądzę o tym fragmencie:
No po prostu WOW - tak, wiem, bardzo konstruktywnie.... :)
Nie mogłam sie już doczekać tego, kiedy i jak Bella dowie sie, że wampiry istnieją - a tu BACH stała sie jednym z nich....
Zastanawia mnie i intryguje jednocześnie to opanowanie Belli, bo nowonarodzone wampiry raczej takie nie są (chyba, że zmieniłaś troszkę naturę wampirów).
No i strasznie mnie ciekawi czy będzie miała jakiś szczególny dar.
Czekam również na spotkanie z Edwardem. Ale będzie sie działo :)
Tylko dlaczego nagle postanowiła odwiedzić Martina ? - Jakaś wizja, czy co ?
Uderzyłam sie w głowę, chyląc czoło przed Twoim talentem :P Żart oczywiście, ale talent masz naprawdę wielki :)
Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny.
Kasia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Justine
Wilkołak
Dołączył: 25 Sie 2008
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 19:25, 26 Maj 2009 |
|
Hej, Madi.
Przyznaję się, że dopiero dzisiaj wpadłam na twoje ff, chociaż od dłuższego czasu krążył mi przed oczami. Miałam zamiar przeczytać tylko początek, bo ostatnio jestem strasznie zabiegana, a skończyło się tym, że pochłonęłam całość. Więc, nie muszę chyba pisać, że jak najbardziej mi się podoba :)
Masz przyjemny styl, czyta się lekko i szybko. Co do fabuły, na początku w sumie nie odróżniała się zbytnio od innych ff na tym forum - taniec już został poruszany, więc to, że wprowadziłaś nową postać - Martina, z Charliego zrobiłaś brutala, a Bella umieściłaś samiutenką w domu wpłynęło korzystnie na twoje ff :)
W sumie, nie chcę, żeby zabrzmiało to jakoś brutalnie, ale moim zdaniem dobrym posunięciem było uśmiercenie Renee, jakoś w ostatnich rozdziałach brakowało mi akcji, zbyt monotonnie jak dla mnie było.
Ciągle zastanawiałam się, kiedy w końcu poruszysz wątek Edzia-wampira i jak to wszytko rozwiążesz z Bellą, ale po 15 rozdziale widzę, że rozwiązanie samo przyszło. Zaskoczyłaś mnie tą przemianą Belli w wampirka, oczywiście na korzyść i jestem baaardzo ciekawa jak Edward zareaguje...
Acha, świetnie opisałaś uczucia Belli po śmierci matki, to jak zamknęła się w sobie i wybudowała mur przed światem... Troche sztuczne dla mnie była rozmowa Belli z babcią i powiadomienie jej o śmierci Renee, w ogóle nie było w tym odczuć Belli, ale może wpłynęła na nią ta cała przemiana...
Czy dobrze mi się wydaję, czy zbliżamy się do końca? 15 rozdział zakończyłaś chyba początkiem akcji w prologu...
Ogólnie jestem na tak i czekam na następną część. :)
Pozdrawiam,
J. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Wto 19:29, 26 Maj 2009 |
|
Nie wiem czemu ale żałuję, że Bella została wampirem. A może inaczej: żałuję, że Bella nie została wampirem z własnej woli. To mi się jakoś komplikuje... Jestem diabelnie ciekawa dalszych rozdziałów. No i spotkania z Edwardem :)
Życzę weny i czekam do czwartku.
Pozdrawiam.E. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ih8world
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Maj 2009
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 19:37, 26 Maj 2009 |
|
przeczytałam wszystkie części i bardzo mi się podoba. Zastanawiałam się tylko kiedy ona dojdzie do tego, że Edward jest wampirem, no cóż... odpowiedź na to pytanie nadeszła... albo inaczej niedługo nadejdzie.
Podoba mi się i już nie mogę doczekać się następnej części.
weny.! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
izka89
Człowiek
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 19:38, 26 Maj 2009 |
|
Fanfick jest fantastyczny.
W tym rozdziale pięknie pokazałaś uczucia Belli...
Tylko tak jak już powyżej CoCo napisała, zdziwiło mnie to zachowanie Belli po przemianie... Zauważyła że jest wampirem, czuła różne zapachy i bez jakiejkolwiek wiedzy na temat tego czym się stała od razu rzuca sie na sarenki (roślinożercy przecież podobno smakują gorzej) zamiast na ludzi. Rozumiem że późniejsze opanowanie przy babci mogło wynikać z jakiegoś daru jak np w "Przed świtem" ale jednak jakos za szybko zrozumiała co potrafi i do czego jest zdolna..
dar pewnie też jakiś ma i to mnie bardzo zainteresowało i intryguje mnie to że już w przypadku Renee coś tam poczuła... może jakieś przeczucia albo emaptia?? :)
Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
WENY i DUŻO CZASU NA PISANIE!!!! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|