|
Autor |
Wiadomość |
Wyjątkowa
Wilkołak
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 154 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiecie, że Święty Mikołaj nie istnieje?
|
Wysłany:
Wto 15:24, 24 Mar 2009 |
|
Podoba mi się. Krótko, ale fajnie. Co prawda, dość szybko się to wszystko rozegrało, jednak nie straciło na uroku. :D No i ta ciekawość. :D Troszkę adrenalinki i ta chciwość przeczytania więcej. Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie, bo widać, że jest przemyślane i ma sens. Tylko mam pytanko, czy inne wampiry, też pamiętają te poprzednie życie? Np. Edward. Czekam na następny. Życzę weny. :)
Pozdrawiam, Wyjątkowa. :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
ania1513
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 23 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 16:14, 24 Mar 2009 |
|
to troche dziwne, że ona zasnela w takim momencie... xD
dla mnie troche za krótki ten rozdział, wszystko się tak szybko skończyło...
ale pomimo tego rozdział oczywiście bardzo mi się podoba. ;]
Weny Życzę. :D
ps prawie zgadłam z tym Felixem...;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 19:42, 24 Mar 2009 |
|
Wyjątkowa - miałam nadzieję, że zaznaczyłam to dość jasno, ale widocznie nie udało mi się to. Nie. Inne wampiry nie pamiętają poprzednich żyć.
Aniu, kolana, ramiona i tak ją trzymał. :) Bo o to mi głównie chodziło. ;p
A tym czasem, mogę zdradzić, że jeszcze nie jeden wątek przed nami. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
monnallisa
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa
|
Wysłany:
Wto 23:32, 24 Mar 2009 |
|
Jak zobaczyłam taki krótki rozdział, to moje myśli biły się czytać, nie czytać.
Nie za dużo, ledwo zaczęłam a już skończyłam.
Dziwne było to że zasnęła, i wydaje mi się, że przynajmniej początek powinien być, jak Aro zaczął opowiadać losy Belli.
Gdyby nie zasnęła, byłby dłuższy rozdział :)
Miejmy nadzieję, że następne rozdziały Twojego ff. tak jak obiecałaś będą dłuższe!! Daj przy nich chociaż wypić filiżankę kawki :)
życzę veny !! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez monnallisa dnia Wto 23:33, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pią 22:18, 27 Mar 2009 |
|
Rozdział piąty
Beta: Sunrisempire
Teraz nie narzekałam już tak bardzo na nudę. Kiedy za bardzo tęskniłam za wampirami, zawsze ktoś mnie odwiedzał. Na początku w ogóle nie mogłam przyzwyczaić się do tego, że Volturi uważali mnie za osobę ważniejszą niż oni sami. Z czasem się przyzwyczaiłam i o ile mogłam traktowałam ich jako przyjaciół – a szczególnie Felixa. Po tamtym dniu we Włoszech już zawsze siadywałam u niego na kolanach.
Nasze spotkania nie wyglądały jak zwykłe spotkanie przy herbatce. Kilka wampirów, przyjeżdżało do mojego domu w Phoenix i zakradało się do mnie nocą. Moi „przyjaciele” zostawali w okolicy zwykle na tydzień i przychodzili kiedy mama spała. Dzięki temu nic o tych spotkaniach nie wiedziała, a ja już nie miałam swoich melancholijnych nastrojów.
Stałym członkiem grupy odwiedzającej mnie był Felix. Myślę, że przywiązał się do mnie, przez nasze pierwsze spotkanie. Wiedziałam, że czuł potrzebę chronienia mnie. Czasem nie chciałam, żeby ciągle traktował mnie jak małe dziecko, ale tym właśnie byłam dla tej wiecznej istoty. Tylko małym, kruchym, nic nie znaczącym człowiekiem. On jako jedyny postrzegał mnie właśnie tak. Reszta wampirów należących do rodu Volturi traktowała mnie jako niezwykle wiekową i potężną istotę. Przecież teoretycznie byłam od nich starsza, przewyższałam wiekiem nawet Ara, Marka i Kajusza.
Pierwszej nocy ich przyjazdu zawsze rozmawialiśmy. Dowiadywałam się o różnych nowych umiejętnościach, które odkryli, o tym jakie wiedli życie. Zdawali mi też raporty z poszukiwań przyczyn moich odrodzeń. Przez następne noce zwykle doskonaliłam moje zdolności. Teraz mogłam już bez problemu w ułamku sekundy zdjąć tarczę i z powrotem ją nałożyć. Mogłam też unosić tylko jej fragment i bez problemu otoczyć nią umysły kilku ludzi, czy wampirów.
Podczas któregoś już spotkania, kiedy miałam dziesięć lat, odkryłam przypadkiem nowe możliwości mojej mocy. Skupiałam się właśnie na umyśle Felixa, bo był najbliżej mnie – siedziałam mu na kolanach, zresztą tak jak zwykle. Wyobrażałam sobie, że moja tarcza przybiera różne kształty. Była to powłoka wokół mnie, mur, linia… Zatrzymałam się na chwilę przy tym kształcie, który wydłużył się, a potem podążył do umysłu mojego przyjaciela. Niewidzialna wstęga dotknęła jego głowy, a ja usłyszałam…
…ciepło…
Odczuwanie obcego umysłu wystraszyło mnie i od razu cofnęłam tą nić, wzdrygając się lekko.
- Jest ci zimno? – zapytał Felix, jak zawsze z troską.
Pokręciłam głową, niezdolna do wypowiedzenia choćby słowa. Spróbowałam posłać jeszcze raz tą wstążkę i tym razem nie cofnęłam się.
Mam nadzieję, że nie zmarzła… Ten koc wydaje się taki cienki.
Słyszę go! – pomyślałam podekscytowana, nadal nie przerywając kontaktu z umysłem wampira. Kiedy tylko to pomyślałam tym razem to mój przyjaciel wzdrygnął się, strasząc mnie tym samym. Szybko wycofałam się z jego myśli i patrzyłam na niego zszokowana. Nie dość, że mogłam słyszeć czyjeś myśli, to na dodatek mogłam ujawnić swoje dowolnej osobie.
Od tej pory miałam co ćwiczyć. Po roku byłam w stanie utrzymać kontakt myślowy z kilkoma osobami na raz, albo podsłuchiwać czyjeś myśli, będąc kilka metrów od niego.
Tak mijało moje życie. Spokojnie. Gdy rutyna za bardzo mnie nudziła, organizowałam „Tydzień z wampirem” – bo tak nazywałam sobie nasze spotkania. Oczywiście co roku, jeździłam do Forks, na kilka tygodni w wakacje. Kiedy pogoda była ładna, Charlie jeździł z Billym na ryby, a ja bawiłam się z Jacobem i jego siostrami. Podczas tych wspólnie spędzanych wakacji, bardzo się do siebie zbliżyliśmy z Jakiem i byliśmy dla siebie jak brat i siostra. Wtedy też narodziła się moja nowa pasja – piesze wycieczki po okolicznych lasach. Nie wiem czego po nich oczekiwałam, ale bardzo mnie odprężały.
Chociaż na początku nie chciałam mieć nic wspólnego z wampirami, to przez jedno spotkanie, pragnienie powróciło. Znów potrzebowałam kontaktu z tymi istotami. Dzięki temu moje życie nie było już nudne, ale przeprowadzka do Forks nie wydawała mi się już taka wspaniała. Bo wcześniej wydawało mi się, że tylko tam mogłabym jakoś zmienić swoje życie. Jednak kiedy nadszedł czas wyjazdu, wcale nie musiałam siebie do niego przekonywać. Może wiedziałam, że zmieni on coś na lepsze? Myślę, że po prostu chciałam uszczęśliwić mamę. Dzięki temu, będzie mogła zawsze być z Philem.
Czy denerwowałam się przed wyjazdem? Oczywiście, że tak. Wiedziałam, że oznacza on spotkanie z innymi wampirami, które nie mają szkarłatnych tęczówek, do jakich przywykłam. Odkryłam, że od jakiegoś czasu irytuje mnie wszystko, co było koloru złotego. Ale nie wiedziałam dlaczego się tak dzieje i nigdy nie mogłam sobie uświadomić tego, że tak naprawdę nie chciałam jechać do Forks.
Ale pojechałam tam. Wsiadłam do samolotu i zamieszkałam z Charliem.
Pierwszy dzień w szkole. Rzecz, której nienawidziłam nawet po tym, jak przeżyłam go już miliony razy. Jednak dzięki doświadczeniu znosiłam go trochę lepiej. Nie zwracałam uwagi na ciekawskie spojrzenia, wszędzie chodziłam ze spuszczoną głową, a kiedy ktoś mnie zaczepił, dawałam mu jasno do zrozumienia, że nie szukam przyjaciół, czy pomocy. Nigdy nie odzywałam się poza lekcjami. A robiłam to tylko wtedy, kiedy nauczyciele prosili mnie o odpowiedź. Dzięki temu już po dwóch lekcjach ludzie przestali się mną interesować. Byłam wdzięczna temu, że plotki szybko się rozchodzą.
Problemy zaczęły się dopiero przy lunchu. Kiedy weszłam do kafeterii automatycznie spojrzałam na Ich stolik. A Oni… Otwarcie się na mnie gapili. Pięć par topazowych oczu śledziło moje ruchy. Zdenerwowana tym, usiadłam szybko przy pustym stoliku i zamknęłam oczy. Teraz widziałam w głowie gdzie znajdują się umysły poszczególnych osób, znajdujących się w tym pomieszczeniu. Były to dla mnie jasne, słabo pulsujące punkty. Spośród nich wyróżniało się pięć punktów, które pulsowały szybciej i były jaśniejsze. Skupiłam się na nich, posyłając moje wstęgi. Najbezpieczniejszymi, wydały mi się myśli Emmetta.
… to pewnie dlatego, że miała ciężkie przeżycia. Do nikogo się jeszcze nie odezwała, a wszyscy trzymają się już od niej z daleka. Ciekawe kim ona jest…
Uśmiechnęłam się do siebie, bo spodziewałam się czegoś takiego. Ta informacja wystarczyła mi w zupełności i nie podsłuchiwałam już myśli pozostałych. Powoli otworzyłam oczy i poszłam do kolejki, kupić sobie coś do jedzenia. W przeciwieństwie do wampirów moja dieta nie składała się wyłącznie z płynów.
Po przerwie na lunch udałam się do sali biologicznej. Po tym jak wszyscy rzucali mi nieprzyjazne spojrzenia byłam rozdrażniona. Rozejrzałam się po sali, ale nie było w niej jeszcze żadnych wampirów. Podeszłam do biurka nauczyciela, który podpisał mój arkusz. Potem wręczył mi podręcznik i bez słowa wskazał pustą ławkę. Ciągle czułam się dziwnie i drażniło mnie to, że nie mogłam nazwać tego uczucia. Podniosłam głowę usłyszawszy, że ktoś się do mnie zbliża. To był On. Mierzył mnie wściekłym wzrokiem, a ja odpowiedziałam mu tym samym. Zauważyłam, że miał czarne oczy. Powoli usiadł na swoim miejscu odsuwając się ode mnie jak najdalej. Podświadomie także odsunęłam się od niebezpieczeństwa. W efekcie siedzieliśmy przy przeciwległych krańcach ławki, prawie spadaliśmy z krzeseł i mierzyliśmy się wściekłym spojrzeniem. A ja w końcu zrozumiałam to dziwne uczucie, które przyprawiało mnie o drżenie rąk.
Nienawiść.
Nie zdążyłam powstrzymać triumfalnego uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy, ponieważ wiedziałam już dlaczego nie mogłam myśleć o Nim inaczej niż z nienawiścią. W odpowiedzi na mój uśmiech wściekł się jeszcze bardziej i byłam pewna, że zaraz się na mnie rzuci.
Przez resztę lekcji zastanawiałam się nad źródłem owego uczucia. Może obwiniałam Go o mój los? Miałam Mu za złe, że zostawił mnie i nie był ze mną, choć mi to obiecał? Bo przecież obiecał być ze mną każdego dnia wieczności. Nienawidziłam Go za to, że złamał swoją obietnicę, i za to, że pamiętałam o tym wszystkim. Bo to On przemienił mnie kiedyś w tego potwora o pamięci absolutnej.
Kiedy lekcja się w końcu skończyła, On wyszedł prędzej niż ktokolwiek inny. Ja powoli poszłam do sekretariatu. WF od zawsze był moją słabą stroną, więc już dawno przekonałam mamę, żebym nie musiała uczęszczać na tą nieszczęsną lekcję. Odpowiednie zaświadczenie od lekarza wystarczyło, żebym nie musiała się kompromitować przed wszystkimi na sali gimnastycznej.
W sekretariacie oddałam pani Cope mój arkusz z podpisami i poprosiłam o zmianę planu lekcji. Musiałam użyć do tego moich zdolności, bo przecież nawet On ze swoim wampirzym urokiem nie dokonałby tego. Niestety okazało się, że jeśli mam nie chodzić z nim na biologię, to będę musiała mieć pozostałe lekcje z Alice. Ale zgodziłam się na to, bo nie wyobrażałam sobie tych godzin spędzonych właśnie z Nim sam na sam, zaledwie w odległości metra. Nie zauważyłam nawet, że minęła godzina, kiedy ustalałam z panią Cope mój nowy plan zajęć. Wtedy do sekretariatu weszła osoba, przed którą uciekałam. Rozwścieczona dlatego, że tu jest, posłałam do Niego myśl.
Zmieniłam swój plan lekcji.
A potem szybko wyszłam, po tym jak On uciekł. Nadal roztrzęsiona z powodu tej biologii i feralnego spotkania wsiadłam do auta. Nie była to stara furgonetka Blacków, tylko czarne Audi S4/S4* na które mogłam sobie pozwolić dzięki wygranej w Power Ball. Pojechałam do domu, wściekła na wszystko.
*to dzięki świetnemu pomysłowi Sunrisempire, Bella moze cieszyć się tym autkiem.
następny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Pon 15:03, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 6 razy
|
|
|
|
Swan
Zły wampir
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 406 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Forks, Phoenix... ok no... Śląsk :P
|
Wysłany:
Pią 23:12, 27 Mar 2009 |
|
Świetne :D A Edzio się wystraszył? Tak to przynajmniej odebrałam :P Fajną moc jej wymyśliłaś :D Pisz szybko kolejną część, bo naprawdę nie umiem się doczekać rozwoju wypadów :P
Niestety okazało się, że jeśli mam nie chodzić z nim na biologię, to będę musiała mieć pozostałe lekcje z resztą Cullenów. Ale zgodziłam się na to, bo nie wyobrażałam sobie tych godzin spędzonych właśnie z Nim sam na sam, zaledwie w odległości metra.
Tu tylko jedna uwaga: Każdy z Cullenów miał inny plan lekcji... No i Jasper, Rose i Emmet uchodzili za rok starszych od Belli, Edwarda i Alice :)
Ale poza tym świetny ff :)
Weny!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Pią 23:37, 27 Mar 2009 |
|
Emocje Edwarda były takie same jak pierwotnie. Powstrzymywał się od zabicia Belli i był na nią wściekły, dlatego, że pachniała właśnie w ten kuszący dla niego sposób. Oczywiście nie bał się jej. Ed, jako wampir, nie miał żadnych podstaw ku temu, żeby obawiać się człowieka.
O kurczę, kompletnie o tym zapomniałam! Dzięki, że zwróciłaś mi na to uwagę. ^^" Już poprawiam.
Ja wiem, że oni mieli lekcje oddzielnie... I właśnie o to mi chodziło. Na każdej lekcji Bella spotka jednego Cullena. ^^" Ale w tym przypadku powiedzmy, że jej plan lekcji jest identyczny z planem Alice.
Zaraz... Emmett udawał starszego i chodził na hiszpański razem z Edwardem...? Muszę przypomnieć sobie MS. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
NaNo__lAdy_bY_...
Człowiek
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 9:43, 28 Mar 2009 |
|
Z tym hiszpańskim to Edward był na takim poziomie że chodził ze starszą klasą i przy okazji z Emmettem..
Twoje FF jak zwykle mnie urzekło..
Jest cudowne, ale jeszcze nie zastanawiałam sie dlaczego..
Może dlatego że zachwyciłaś mnie pomysłem.. ?
I don't know...:(
Mam nadzieje, że w następnym rozdziale Edward i Bella lub Bellla i któryś z Cullenów odbędą rozmowe..
Jestem bardzo ciekawa jak wszystko potoczy się dalej ..
I Ciebie za ten FF najzwyczajniej w świecie ubustwiam .!!
Ave Vena! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szara
Wilkołak
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 108 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: że znowu!
|
Wysłany:
Sob 10:59, 28 Mar 2009 |
|
Po raz kolejny nie mogłam się oderwać przy czytaniu. Historia wciąga niesamowicie, aż ciągle się chce i chce więcej. Cały czas zastanawiam się nad dalszym ciągiem opowiadania.
Podoba mi się Twój styl, dobór słów, cała historia do tej pory, pomysł w wampirzymi tygodniami w Volturi. Niby to jest zwykla wariacja B/E (który to paring przejadł mi się ze trzy miesiące temu, zanim jeszcze przyszłam na to forum) a nie potrafię się oderwać, jest to coś innego, hipnotyzującego, nie ma Badwardów/Badbelli, gwałtów, czy zwyczajnych zwyczajności. Jest coś, pomysł, historia od podstaw. I mimo że wcześniej nie byłam tak całkowicie, do końca przekonana teraz nie mogę sie oderwać. Kurcze. Cudeńko.
Nie mogę się doczekać dalszego ciagu, a to u mnie w gruncie rzeczy rzadkość.
I tutaj zmuszona jestem dopisać: życze veny.
Z utęsknieniem czekam na ciąg dalszy.
Podsyłam pozytywne fluidy
Sz. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mells
Zły wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 489 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 19:55, 28 Mar 2009 |
|
O rany.
Genialny pomysł. Naprawdę świetny. Ogromnie mi się podoba bo jest taki ... inny i w ogóle.
Wykonanie. Hmm. Cóż... tutaj trochę gorzej, pędzisz z fabułą jakby cię gonili, gubiąc po drodze szczegóły. Ale może tak ma być? Może masz pomysł na tyle wydarzeń, że te muszą być szybko? Oby
Podoba mi się Bells. W tej volterze cisnęło mi się na usta, że jest zbyt dorosła jak na trzy latkę ale zaraz walnęłam się w głowę i przypomniałam jeden z najistotniejszych faktów Twojego FF.
Zastanawia mnie jedno. Dlaczego tylko Bella pamięta wszystko? Według tego co napisałaś Edward też powinien pamiętać bo też jest wampirem.
Chciałabym żeby Bella pokazała swoje myśli Alice. Ktoś z nich powinien o tym wiedzieć... W końcu to jest ważne nie? Tak, to zdecydowanie powinna być Alice bo ona napewno pomoże Belli.
Wena i chęci do pisania życzę . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Zagubiona
Człowiek
Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 20:24, 28 Mar 2009 |
|
WOW! W tym życiu Bell nie będzie z Edwardem. Czyli praktycznie on jej się znudził. Chyba, ze się mylę.
Fajnie, że Bella osiągnęła taki super poziom swojej mocy.
Żali mi tylko Alice. Co prawda nie jst ona świadoma, że znała Bella, ale mimo wszytsko...
Pozdrawiam i życzę weny...
Zagubiona |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mystery
Wilkołak
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz
|
Wysłany:
Sob 20:37, 28 Mar 2009 |
|
Trafiłam na ten ff dzięki "Poleć..." i czuję się bardzo miło zaskoczona.
Nie będę oryginalna jeśli powiem, że pomysł kapitalny. Ogromnie się cieszę, że wprowadziłaś wątek Volturi. W sadze trochę mi ich brakowało, a tu jakoś tak fajnie pasują. Ten szacunek do Belli - bardzo ciekawe. Ogólnie cała historia, jak tworzy się więź między Feliksem a Bellą jest bardzo dobra. Trochę mnie dziwi, że Bella jako człowiek panuje nad swoją "mocą"... Przecież chyba tylko wampiry mają dary. Jako ludzie mają jakieś lepiej wyrobione cechy, ale dopiero jak stają się wampirami ich dar zaczyna funkcjonować. Ale w zasadzie nie powinnam się czepiać, bo Bella rzeczywiście była wampirem i może mocy nie straciła.
Druga rzecz, która troszkę mnie boli to stosunek Belli do Edwarda. Jakie ma powody, by go nienawidzić? Wydaje mi się, że usprawiedliwienie "bo obiecał być ze mną zawsze i nie dotrzymał obietnicy" wydaje mi się trochę dziwny. I tak jak napisała Bells, dlaczego on nic nie pamięta, skoro też był wampirem i, zgodnie z tym co napisałaś, powinien wszystko pamiętać?
W pierwszych rozdziałach dawałaś strasznie mało opisów. Potem coraz więcej, więc chyba wyciągasz wnioski. Duży plus dla ciebie, bo nie piszesz na odwal, tylko widocznie starasz się coś poprawić.
Co jeszcze mogę dodać? Wena i czasu ;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Sob 21:10, 28 Mar 2009 |
|
mystery napisał: |
Druga rzecz, która troszkę mnie boli to stosunek Belli do Edwarda. Jakie ma powody, by go nienawidzić? Wydaje mi się, że usprawiedliwienie "bo obiecał być ze mną zawsze i nie dotrzymał obietnicy" wydaje mi się trochę dziwny. I tak jak napisała Bells, dlaczego on nic nie pamięta, skoro też był wampirem i, zgodnie z tym co napisałaś, powinien wszystko pamiętać?
|
Nie wiem, może się mylę, ale ja myślę, że autorce chodziło o to, że tylko Bella ma taka pamięć absolutną i jest to związane z jej darem itp. itd.
No i Volturi ją pamiętają, bo tak jakby żyją dalej, ale się cofnęli, a Cullenowie mają... Kurcze, to jest tak pokręcone, że jak dotąd myślałam, że ogarniam, to teraz się pogubiłam. Myślę, że tu sama autorka powinna się wypowiedzieć. Rozjaśnić nam troszeczkę...
Tak jak pisałam w 'Poleć...' jest to jedno z moich ulubionych FF, więc nic dodać nic ująć.
AVE WENA! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 21:57, 28 Mar 2009 |
|
Chciałam wszystko elegancko wytłumaczyć dopiero przy okazji nowego rozdziału, ale widzę, że taka potrzeba zaistniała już teraz. ^^”
Mystery, wiem, że ten powód jest słaby, ale postaw się na miejscu Belli. Jakieś siły magiczne (może niekoniecznie magiczne, ale ja je tak sobie nazwałam ^^”), sprawiają, że musisz żyć znów i znów. A na dodatek takie życie to straszna męczarnia. Chyba każdej osobie w takiej sytuacji zmieniłaby się osobowość. Tak więc, Bella która była zakochana na zabój w Edwardzie zmienia się, i tak dla odmiany nienawidzi go. Z drugiej strony jest jeszcze zaplecze, że tak się wyrażę. Bardzo mnie cieszy, że to ff jest uznawane za inne i tak jak słusznie zauważyła Szara
Cytat: |
nie ma Badwardów/Badbelli, gwałtów, czy zwyczajnych zwyczajności |
Dokładnie o to mi chodziło. Tak więc nie ma tu też typowej, prostej i nieskończonej miłości B&E.
Bells15, pędzę z fabułą, ponieważ mam dużo do opisania. Naprawdę dużo.
Ogólny zamysł i cała fabuła mojego ff opiera się na tym, że to tylko Bella pamięta o wszystkim. Powtarza się pytanie o to, dlaczego i czy ktoś jeszcze doświadczał ponownego odrodzenia się. Otóż nikt po za Bellą. Wytłumaczę jak, i dlaczego to się stało dopiero pod koniec. Kasiek303, widzę, że się rzeczywiście zagubiłaś. Volturi nie pamiętali o Belli. To ona sama pokazała swoje życia Arowi, a on opowiedział o nich pozostałym wampirom znajdującym się wtedy we Włoszech. To stąd wiedzą o jej przeszłości.
Mam nadzieję, że teraz wszystko jest jasne. :) Oczywiście liczę się też z tym, że tylko wszystko dodatkowo skomplikowałam – wiem, że czasem niejasno tłumaczę.
Bardzo dziękuję za Wasze komentarze. To one sprawiają, że mam ochotę usiąść przed komputerem i szybko napisać nowy rozdział. Bez względu na wszystko. Nie bacząc nawet na rozwścieczone rodzeństwo. xd”
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam
Dredzio |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Loleczka
Nowonarodzony
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 7 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 12:16, 29 Mar 2009 |
|
Ta historia jest świetna, wręcz ją ubóstwiam. Przyznam szczerze, że kocham wszystkie opowiadania o tematyce Twilight ale twoje jest jednym z najlepszych. Trche szkoda mi Edwarda, biedny nawet nie wie z kim (w pewein sposób) zadarł. Bella i Volturi to piekielna mięszanka. Ciekawa jestem czy Alice będzie miała wizje o Belli. Jeśli tak to jakie?:) Interesuje mnie również to czy Volturi będą dalej odiwdzać Belle. To musiałoby być spektakularne wejście:)
Pisz tak dalej a okaże się, że bedziesz drugą Mayer.
Życzę dużo weny i czasu. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Loleczka dnia Nie 12:22, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 20:08, 01 Kwi 2009 |
|
Rozdział szósty
Beta: Sunrisempire
Kiedy wróciłam do domu, szybko wbiegłam do swojego pokoju i rzuciłam szkolną torbę na łóżko. Zmieniłam buty, na wygodniejsze i wzięłam plecak oparty o biurko, który przygotowałam już wczoraj, z myślą o weekendowej wycieczce. W środku była apteczka, woda, mapy okolicy i kompas. Zeszłam szybko na dół i zostawiłam karteczkę dla Charliego. Byłam w takim stanie, że mamrotałam coś gniewnie do siebie. Nawet kiedy wsiadłam do mojego ukochanego audi nie uspokoiłam się ani trochę. Prowadziłam agresywniej niż miałam to w zwyczaju, nie zważając na ograniczenia prędkości. Zwykle bardzo uważałam, bo nie miałam ochoty lądować w szpitalu. Dziś, przez to całe spotkanie, nie obchodziły mnie już takie sprawy.
Pojechałam sto jedynką na północ. Przekroczywszy granice miasteczka skręciłam w prawo, w sto dziesiątkę. Jechałam aż do końca drogi, potem zatrzymałam auto i wysiadłam. Gniew kipiał ze mnie, tak, że byłam pewna, że Jasper już zwijałby się z bólu, gdyby był gdzieś w okolicy. Dla niego byłabym teraz pewnie spowita czarnym dymem. Z bólem powróciły wspomnienia tamtych lat.
Zanim dowiedziałam się jak na prawdę działa moc Jazz'a, minęło dużo czasu. Przed tamtą rozmową, sądziłam, że Jasper czuje nastroje ot, tak. Po prostu doświadczając je, a emocje swoich ofiar, kontroluje narzucając swoją wolę. Jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy to okazało się to nieprawdą! Em dokuczał mi z tego powodu przez parę ładnych lat.
- Bello - tłumaczył mi cierpliwie Jasper. - Kiedy patrzę na kogokolwiek widzę wokół niego coś w rodzaju aury...
- Ty też taką masz?
- Tak, mam - zaśmiał się z mojej dociekliwości. - Cała tajemnica polega na tym, że wiem co oznacza odpowiedni kolor aury. Otoczki, osłony, zasłony, chmurki, dymu, muru czy mgiełki. Różnie to nazywam – powiedział uśmiechając się do siebie. - Ty na przykład masz osłonę pomarańczową w żółte plamki, bo bardzo cię ciekawi moja moc, ale trochę wstydzisz się tego, że mało wiesz o swojej rodzinie.
Pokiwałam głową, zafascynowana, nie mając czasu zawstydzić się jeszcze bardziej.
- Kiedy chcę wpłynąć na innych, po prostu mieszam kolory. Moja mgła wpływa na twoją, zmieniając jej kolor... - zasępił się na chwilę. - No nie do końca.
- Jak to? Czy moja tarcza broni mnie też w pewnym stopniu przed tobą?
- Nie. To ty się bronisz. Zwykle... Można powiedzieć, że aury są jak gazy, z kolei twoja otoczka - gdy się bronisz przede mną - jest jak ciało stałe. Nie mogę się przez nią przebić.
Powróciłam do rzeczywistości. Szłam właśnie leśną ścieżką, trzymając mapę i kompas. Co z tego, że doskonale znałam drogę na polanę, skoro do jej odnalezienia potrzebowałam mojego czułego węchu? Jako człowiek, byłam bezradna w tym lesie bez odpowiedniego wyposażenia. Po mniej, więcej godzinie szybkiego i zdecydowanego marszu dotarłam na polanę. Trawa była zmarznięta, a słońce które oświetlało to miejsce sprawiało, że się błyszczała. Zupełnie jak Felix...
Podczas jednostajnego, marszu uspokoiłam się i przemyślałam kilka spraw. Po pierwsze nie powinnam chyba tak ostro reagować na Niego... To znaczy Cullena. Czy raczej Masena. Uśmiechnęłam się do siebie krzywo, wymawiając w myślach jego prawdziwe nazwisko. Przecież to w końcu niekoniecznie jego wina. Postanowiłam, że od tej pory będę po prostu unikać Masena. A co do reszty... Myślę, że na razie nie będę nic robić. Bo nie jestem jeszcze gotowa na spotkanie z dawną rodziną. Przez lata nauczyłam się jak żyć bez nich i teraz było mi trudno wyobrazić sobie z nimi nowe życie. Wiedziałam też, że „Tydzień z wampirem” nie odbędzie się przez najbliższe kilka lat. Już zaczynałam trochę tęsknić za Felixem, chociaż przygotowałam się na rozłąkę z moim przyjacielem. Podczas ostatniego spotkania, powiedziałam jak wyglądają sprawy. Volturi nie mogli mnie już odwiedzać. Ich decyzja o przyjeździe do Forks od razu dotarłaby do Alice, a ja nie chciałam niepotrzebnie denerwować Cullenów. Musiałam też postanowić coś w kwestii moich wspólnych zajęć z Alice. Najchętniej trzymałabym się od tego wszystkiego z daleka, tak jak dawniej. Chciałabym znów móc udawać, że oni nie istnieją, ale po dzisiejszym spotkaniu nie byłam w stanie dłużej siebie oszukiwać. Moja rodzina tu była. Nawet jeśli tego nie chciałam i nie tęskniłam za nimi.
Cały czas stałam na brzegu polanki, po prostu ją podziwiając. Zamknęłam oczy, próbując się zrelaksować. W końcu po to tu przyszłam. Uspokoić myśli i rozluźnić się. Bezwiednie sprawdziłam, czy w okolicy ktoś się znajduje. Mój umysł był pustą, ciemną przestrzenią. Gdyby ktoś znajdował się dostatecznie blisko, mogłabym zobaczyć świecący się punkt, symbolizujący jego myśli. I wtedy to zobaczyłam. Ktoś zbliżał się do mnie, a ja doskonale go znałam. Skupiłam się na poruszającej się plamce. Był to...
Carlisle.
Carlisle?
Otworzyłam oczy i natychmiast się odwróciłam, z zamiarem odejścia stąd jak najdalej. Chciałam już wrócić do domu.
- Wszystko w porządku? – zawołał Charlie z salonu.
- Tak, tato! – odkrzyknęłam.
Chociaż nie mieszkałam z nim na stałe – przynajmniej do tego roku, a odwiedzałam go tylko latem, to i tak Charlie znał mnie bardzo dobrze. Zawsze wiedział kiedy miałam gorszy humor i nigdy nie martwił się, kiedy długo nie wracałam. Wiedział, że umiałam o siebie dbać. On też umiał o siebie zadbać. Kilka lat temu przeszkoliłam go w kwestii gotowania. Teraz obiady nie były uzależnione ode mnie. W tym tygodniu to on gotował.
Wygłodniała powlokłam się do kuchni, porywając czekającą na mnie porcję spaghetti. Może posiłek nie był wyśmienity, ale dopiero teraz uświadomiłam sobie jak bardzo zgłodniałam. No cóż – głód najlepszą przyprawą – jak to mówią. Szybko uwinęłam się z jedzeniem i poszłam do salonu, posiedzieć trochę z Charliem. Lubił oglądać ze mną mecze, bo zawsze znałam wynik i mogłam z nim dyskutować o przebiegu meczu jak nikt inny. Oczywiście pod warunkiem, że miałam dobry humor.
- Co się stało Bells? – zapytał zatroskany, bo nie zaczęłam narzekać na to co się dzieje ze sporem.
- Spotkałam kogoś, kogo nienawidzę. Choć nie powinnam. Widziałam kogoś, za kim tęsknię, ale tego nie chcę. Prawie widziałam się z osobą, której nie mogłabym spojrzeć w oczy. Co ja mam teraz robić...? – ostatnie słowa wypowiedziałam szeptem.
- Nienawidzisz, choć nie powinnaś? – zapytał sam siebie. Nie dziwił się nawet tym co powiedziałam. Zawsze tak rozmawialiśmy. Ja mówiłam mu o wszystkim, o czym mógł wiedzieć, a Charlie miał dla mnie zawsze cenną radę. Bo cóż mi z tego, że w moim umyśle byłam starsza nawet od Ara, Marka i Kajusza, skoro przez to, często umykały mi najprostsze rozwiązania?
- Pewnie on już to zauważył – kontynuował Charlie. Dlaczego on zawsze się domyślał o czym mówiłam? – Zaczekaj aż to on wykona pierwszy ruch. Tak będzie najlepiej. Co do tej osoby... Może zostaw sytuację tak jak jest...? Rozwiązanie z czasem przyjdzie samo. A jeśli chodzi o ostatnią osobę, to myślę, że powinnaś z nią porozmawiać. I to jak najszybciej. Później będzie ci tylko trudniej.
Pokręciłam głową, sądząc, że to wszystko jest zbyt proste. Nie chciałam tego rozwiązywać w ten sposób. Nie chciałam robić nic, a jednocześnie miałam ochotę pojechać teraz do Cullenów i opowiedzieć im o sobie, chciałam przytulić się do Esme, i przeprosić ją za to, że tak długo mnie nie było, a jednocześnie czułam, że powinnam stąd natychmiast wyjechać. Byłam pełna sprzeczności.
Tym razem pokiwałam głową w zamyśleniu i poszłam do siebie. Jutro czekał mnie ciężki dzień.
Rano znów było szaro za oknem. Mżyło, a ja jęknęłam w duchu naciągając kaptur na głowę. Dziś zaczynał się mój pierwszy dzień z nowym planem lekcji. Pierwszy dzień, spędzony w większości z Alice. Pierwszą lekcją była biologia. W klasie na szczęście były jeszcze wolne miejsca, więc nie musiałam dzielić ławki z wampirem. Niestety nie mogłam cieszyć się tym komfortem na wszystkich lekcjach. Razem z Alice musiałam siedzieć na WOSie, angielskim i hiszpańskim. Kiedy po raz pierwszy usiadłam z nią w jednej ławce, bardzo się zdziwiłam widząc jej oczy. Miodowe. A przecież jeszcze wczoraj wszyscy Cullenowie mieli oczy koloru topazu, co oznaczało, że Alice polowała. Ale czy tylko ona?
Wampirzyca zamarła na kilka sekund, ale gdybym nie wiedziała co to oznacza, po prostu zignorowałabym ją. Ale ja dobre wiedziałam co się dzieje. Al, miała wizję. Szybko sięgnęłam ku jej umysłowi. Z wizji dowiedziałam się, że będę się na nich gapić w czasie lunchu. I na Masena, kiedy będą z Alice grali w siatkówkę na WFie. Zdziwiłam się, widząc, że Masen jest dziś w szkole, ale z drugiej strony nie widziałam powodów, dla których miałby wyjeżdżać na tydzień na Alaskę. Nie miałam pojęcia dlaczego miałabym zwrócić na nich uwagę. Choć pomysł obserwowania ich w trakcie gry wydawał mi się interesujący. Próbowałam sobie wyobrazić nadludzko silne istoty, serwujące piłkę tak, żeby nie zniszczyć, ani jej, ani sali gimnastycznej. Uśmiechnęłam się do siebie w i nie myślałam już o żadnych wampirach aż do lunchu.
Weszłam do stołówki, kompletnie ignorując wszystkich, tak, jak to miałam w zwyczaju. Kupiłam sobie lunch i usiadłam przy stole, przy którym siedziałam wczoraj. I wtedy zaczęłam się po prostu na nich gapić. Nie dość, że każde z Cullenów miało tęczówki jaśniejsze niż wczoraj, to na dodatek jedli. Wampiry jadły obrzydliwe szkolne jedzenie. Jakby to robili zawsze. Z trudem powstrzymałam się od głośnego śmiechu. Byłam pewna, że na mojej twarzy widnieje głupkowaty uśmiech, ale nie oddawał on tego co czułam. W wewnątrz szaleńczo chichotałam, praktycznie tarzając się po podłodze. Wtedy usłyszałam jakiś głuchy dźwięk, jakby ktoś upuścił kamień na stół. Rozejrzałam się po sali, ale nikt poza mną nie zwrócił na to uwagi. W końcu odważyłam się spojrzeć w kierunku Cullenów. Ten widok zmroził mnie i nie byłam w stanie się poruszyć, zaszokowana tym, co widziałam. Jasper leżał na stoliku, a Alice pochylała się nad nim wystraszona. W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że to przeze mnie, Jazz zasłabł. Znów. Kiedyś często doprowadzałam go do takiego stanu, bo zawsze wszystko silnie odczuwałam, przytłaczając go tym. To dlatego „słabł” i musiałam nauczyć się kontrolować moje emocje. W tym życiu nigdy tego nie robiłam i pewnie dlatego o tym zapomniałam. Zazgrzytałam zębami sfrustrowana i pozwoliłam, żeby zawładnęła mną adrenalina, chcąc, żeby to ożywiło Jaspera. Po chwili moich niemych wysiłków poruszył się, i w końcu usiadł z niewyraźną miną. Spuściłam oczy i czym prędzej wyszłam ze stołówki.
WF był jak zwykle nudny. Masen i Alice zachowywali się nawet w miarę normalnie, jakby wiedzieli, że poddaję analizie każdy ich ruch. Poniekąd pewnie wiedzieli, dzięki wizji Al.
Podobnie wyglądał cały mój tydzień. Z tym, że Cullenowie nie jedli już w czasie lunchu i obyło się bez incydentów z Jasperem. Coraz częściej pozwalałam sobie na krótką rozmowę z Alice i chyba powoli stawałyśmy się koleżankami.
Ale piątek był inny. W drodze na stołówkę zagadnęła mnie Al.
- Bello, zauważyłam, że siadasz sama – zaczęła.
O nie. Już wiedziałam do czego zmierzała.
- Więc może usiadłabyś dzisiaj z nami?
Uśmiechnęłam się uprzejmie.
- Um... Wiesz, nie chciałabym wam przeszkadzać. I pewnie czułabym się niekomfortowo w tak dużym gronie.
Alice pokiwała głową ze zrozumieniem, a potem uśmiechnęła się triumfalnie.
O nie, po raz drugi.
- To dziś przysiądę się do ciebie – powiedziała nadal się uśmiechając.
Westchnęłam w duchu, ale zgodziłam się na to. Ten lunch spędziłam dla odmiany rozmawiając i śmiejąc się. Było miło. Jak nigdy, byłam dziś w lepszym humorze. I to nie tylko dla tego, że w weekend wybierałam się do Jacoba, ale po prostu przyzwyczaiłam się do myśli, że będę żyć w pobliżu wampirów.
następny rozdział |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez dredzio dnia Pon 15:06, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
Szara
Wilkołak
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 108 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: że znowu!
|
Wysłany:
Śro 20:50, 01 Kwi 2009 |
|
Ostra jazda bez lukru - uprzedzam. Powiem Ci, ze dzisiaj nieco się zawiodłam. Nie bardzo, ale... Jakoś zabrakło mi czegoś, co było w poprzednich rozdziałach.
Być może jest to spowodowane moim potwornym zmęczeniem, ale mam wrażenie, że popędziłaś na łeb na szyję, ciężko momentami zrozumieć cały tok wydarzeń. Za szybko nieco. Nie zrozumiałam w ogóle motywu omdlenia Jazz'a, zgrzyt jeden wielki przy pierwszym czytaniu, pewnie jutro więcej do mnie dotrze. Coś było nie halo dzisiaj.
Cytat: |
I pewnie czułabym się nie komfortowo w tak dużym gronie. |
Tutaj albo dałabym "nie czułabym się komfortowo" albo "czułabym się mało komfortowo".
I w ogóle... Bez ikry dzisiaj.
Ale nadal uważam, że masz potencjał i jakiś magiczny pył drzemie w tym opowiadaniu. I masz dużo do napisania, ale błagam - nie tak chaotycznie. Wiem, że chciałabyś dać upust swoim pomysłom ale… Nawet najlepsza potrawa w zbyt dużych ilościach przestaje być zjadliwa. Ja nadal czekam na Twoje popisowe danie, tylko niech ono nie spada człowiekowi od razu na głowę.
To jest tylko i wyłącznie moje zdanie, pewnie jak jutro przeczytam ten part po raz kolejny to zrozumiem więcej - ale jak na pierwszy odbiór było ciężko.
A na koniec: nadal uwielbiam Twoje WPN i nie mogę się doczekać co będzie dalej. I w swojej skrajnie lova-lova naturze mam nadzieję, że w końcu się zejdą
Życzę weny i czekam na następne rozdziały z utęsknieniem.
Trzymam kciuki
Sz. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Szara dnia Śro 20:54, 01 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Śro 21:05, 01 Kwi 2009 |
|
Nie mogę... ten rozdział był dziwny. Bardzo. Ja dotąd nierozumiem dlaczego Bella tak nienawidzi Edwarda, no bo skoro sama piszesz, że on nie mógł pamiętać, bo nikt nie pamięta, to dlaczego ona ma akurat do niego wonty. No i nie wiem, może coś przegapiłam, ale ta akcja z Jasperem jest taka dziwna. Aha, jeszcze jedno. Jeśli Bella jest człowiekiem (bo nim jest skoro rośnie i dojrzewa) to czemu ma te zdolności i zmysły wyostrzone i wgl. To mi zgrzyta. Jak się czyta to w jednym momencie jest wampirem a w drugim jest człowiekiem. I tu się chwieje.
Opórcz tego rozdział fajny, mimo że odczuwam iż Bella będzie z Feliksem. A tego bym nie chciała bardzo. Wolę B&E, choć wiem, że moje zdanie niewiele się tu liczy.
Pozdrawiam.
kasiek. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Zagubiona
Człowiek
Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 21:18, 01 Kwi 2009 |
|
Uuuu!
CZyli nic nie wiadomo jak będzie. nic.
Wszystjo ukrywasz.
A piszesz niesamowicie.
Najlepiej. Poprostu super.
Cullenowie nie pamiętają, że kiedyś w ich życiu była Bella?
Pozdro i życze weny...
Zagubiona |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 21:23, 01 Kwi 2009 |
|
Poprawiłam ten fragment i mam nadzieję, że jest teraz bardziej zrozumiały. Kasiek303, wiem, że te jej moce gryzą się z jej człowieczeństwem, ale pomyślałam, że skoro Bella może się odradzać, to będzie mogła też kożystać ze swoich mocy. No i to nie było tak, że te moce przyszły do niej po prostu. Ona ćwiczyła przez te siedemnaście lat. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|