|
Autor |
Wiadomość |
vampire
Wilkołak
Dołączył: 04 Gru 2008
Posty: 168 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: gdansk
|
Wysłany:
Czw 20:10, 19 Mar 2009 |
|
Haaa!!
Nareszcie są razem :D
Aplauz najlepszy :D
Ale z tą randką to się można było domyślec xD
Wspołczuję Belli widowiska :D
Pięknie, pięknie, pieknie!
Mystery, wielkie dzieki za wspaniałe tłumaczenie!
Lof.! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Czw 20:15, 19 Mar 2009 |
|
No w końcu są razem :)
Ale Bellę poniosło w pokoju. W sumie sama bym się tak zachowała gdyby chodziło o kogoś kogo kocham :) Mystery dzięki za tłumaczenie, mój ang nie jest tak wspaniały :) Pozdrawiam i życzę weny w tłumaczeniu :)
Meny xD |
|
|
|
|
mystery
Wilkołak
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz
|
Wysłany:
Pią 15:46, 20 Mar 2009 |
|
Przepraszam, że zamilkłam, ale złapało mnie zapalenie oskrzeli i nie jestem w stanie logicznie myśleć.
Ale w zasadzie nie miałam nic do roboty, skupiłam się i coś mi wyszło.
Za błędy przepraszam, niektóre zdania to składniowe dno, ale w zasadzie mogło być gorzej.
Rozdział 16
Bella – lat siedemnaście (część pierwsza)
- Okej, wszyscy bierzemy teraz kogoś specjalnego do ostatniego tańca – oznajmił kusząco DJ, a zamiast hip-hopu zabrzmiała wolna piosenka. Był bal maturalny. Wymarzona noc wszystkich dziewczyn.
Wszystkich, poza mną. Pewnie, nie miałam nic przeciwko tańcom, ale bal maturalny naprawdę nie był dla mnie niczym wyjątkowym. A Alice i Rose chciały, aby był dla mnie czymś niezapomnianym. Uparły się, żeby przyprowadzić mnie na bal wbrew mojej woli. Zmusiły nawet Mariettę, żeby przyszła, ale ta była dużo bardziej podekscytowana ode mnie, od kiedy dowiedziała się, że Jacob też będzie. I w dodatku miała za sobą lata ćwiczeń w szkole baletowej, więc raczej nie zrobiłaby z siebie idiotki. Rosalie, oczywiście, nie mogła przyjść, bo skończyła już liceum, ale przyjechała razem z Emmettem na weekend, żeby wesprzeć nas psychicznie. Myślała, że koniecznym dla mnie wsparciem jest bal. Oczywiście Edward pomagał jej mnie przekonać. Spojrzał na mnie maślanymi oczami i pocałował mnie tak słodko, że nie mogłam mu odmówić.
- Chodź, kochanie – wyszeptał Edward, łaskocząc mnie swoim słodkim oddechem w ucho i objął mnie od tyłu w talii. Zadrżałam lekko i odwróciłam się. Nie zdjął rąk, tylko pozwolił im się przesunąć dookoła moich bioder. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam się do niego z szerokim uśmiechem na twarzy. Miał na sobie zwykły, czarny garnitur, białą koszulę i niebieski krawat pasujący do mojej sukienki. Był jeszcze bardziej nieprzyzwoicie przystojny niż zazwyczaj.
Alice wcisnęła mi zdecydowanie za drogą fioletowo-niebieską sukienkę sięgająca do ziemi. Nie miała ramiączek i podnosiła mój mały biust, a materiał pod klatką piersiową obszyty był łukiem ([link widoczny dla zalogowanych] *). Przyjaciółka upięła mi włosy w eleganckiego koka, pozwalając kilku kosmykom opaść luźno wzdłuż mojej twarzy.
- Mówiłam ci, że będziesz się świetnie bawić – zaśpiewała Alice. Była obok mnie, wraz z Jasperem. Jej sukienka była ciemnoróżowa (oczywiście) i świecąca. U góry ciasno przylegała do jej tułowia a na dole była mocno poszerzona ([link widoczny dla zalogowanych] **). Na plecach trzy paski podtrzymywały tył sukienki. Całość błyszczała w przyciemnionym świetle.
- Tylko dlatego, że Edward jest tutaj – drażniłam się z nią. Uśmiechnęła się i odwróciła do Jaspera, patrząc na niego czule.
- Wiesz, cieszę się, że przyszłam na ten bal. We Włoszech nie ma czegoś takiego – zauważyła Marietta. Tańczyła z Jacobem. Jej sukienka była złota i obcisła aż do kolan, gdzie się rozszerzała ([link widoczny dla zalogowanych] ***). Pod linią biustu była obszyta górskimi kryształami, które ciągnęły się wzdłuż całej sukienki.
- Cieszę się, że mogłem pomóc – powiedział do niej Jacob. Musiał się trochę schylić, żeby sięgnąć jej ucha. Był od niej o stopę wyższy, pomimo, że miała buty na obcasach. Wyglądali na bardzo szczęśliwych i zakochanych.
- Mówiłem ci już, że wyglądasz pięknie? – zamruczał mi do ucha Edward. Odwróciłam się do niego, uśmiechając się, i oparłam głowę na jego torsie, wdychając jego cudowny zapach.
- Tak – szepnęłam. – Mówiłam ci już, że wyglądasz tak niesamowicie, jak zawsze?
- Tak – odpowiedział. Mogłam wręcz usłyszeć uśmiech w jego głosie. Kołysaliśmy się powoli na boki w rytm piosenki z Titanica, My Heart Will Go On. Była taka słodka, smutna i romantyczna. Wtuliłam się mocno w Edwarda, modląc się, by ta chwila trwała wiecznie. Była idealna.
- Kocham cię, Bella – wyszeptał, kiedy piosenka dobiegła końca.
- Też cię kocham – odpowiedziałam. Wspięłam się na palce i pocałowałam go delikatnie. Pogłębił pocałunek, a ja wplotłam palce w jego włosy. Przesunął językiem wzdłuż mojej dolnej wargi, więc rozwarłam mocniej usta, umożliwiając mu wejście. Nasze języki splotły się, walcząc o dominację. Trwało to kilka minut, dopóki nie poczułam klepnięcia w ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam moją nauczycielkę od matematyki, stojącą z surową miną i zezującą na nas zza swoich okularów. Zarumieniłam się, a Edward zacisnął usta, żeby się nie zaśmiać.
- Publiczne okazywanie uczuć nie jest tolerowane na tym balu – powiedziała sztywno. Ciągle byłam czerwona, ale musiałam przygryźć wargę, żeby nie zacząć chichotać.
- Przepraszamy – powiedział szybko Edward, starając się ukryć rozbawienie. Spojrzała na nas, mrużąc oczy, a po chwili odwróciła się i odeszła szybkim krokiem. Oboje wybuchliśmy histerycznym śmiechem.
- Coś mnie ominęło? – zapytała Alice cienkim głosem, jej radosny ton trochę nas uspokoił i byliśmy w stanie kontrolować śmiech.
- Nie – powiedziałam, uśmiechając się do Edwarda.
- Idziecie potem na przyjęcie? Będzie na plaży Jacoba – zapytała. Plaża Jacoba była w Kalifornii, prawie w Oregon, kilka godzin jazdy stąd, ale wszyscy zostawali na noc, więc nie miało to znaczenia. Otworzyłam usta, żeby odpowiedzieć, ale Edward był szybszy.
- Może później. Najpierw muszę gdzieś zabrać Bellę – powiedział. Oczy pojaśniały mu z podekscytowania, a na twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- Dokąd jedziemy? – zapytałam podejrzliwie.
- Zobaczysz – zaśpiewał. Zrobiłam kwaśną minę. Oczywiście, zaciekawił mnie, ale nie planowałam dać mu tego do zrozumienia. Zauważył mój wyraz twarzy i uśmiechnął się.
- Nie martw się, będziesz zachwycona. Ale chcę, żeby to była niespodzianka – zamruczał mi do ucha. Jego chłodny oddech sprawił, że na moich rękach pojawiła się gęsia skórka. Alice wywróciła oczami.
- Dobrze. Ale przyjedźcie niedługo, bo ominie was cała zabawa! – powiedziała stanowczo. Pocałowała mnie w policzek, potem Edwarda i odeszła wraz z Jasperem do limuzyny, którą wynajęli.
- Tak, Bella, nigdy nie byłam na takiej imprezie. Będzie fajnie! – zawołała Marietta. Pocałowała mnie w oba policzki i przytuliła mocno. Marietta i ja bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, była dla mnie praktycznie jak siostra. – Pospieszcie się! – Uśmiechnęła się do Edwarda i odeszła z Jacobem, obejmującym ją w talii.
- To zabierzesz mnie w to tajemnicze miejsce? – spytałam Edwarda, unosząc brwi. Uśmiechnął się szeroko.
- Oczywiście. – Wyciągnął łokieć, a ja uchwyciłam go ręką.
- Jaki dżentelmen – pochwaliłam go.
- Cóż, jestes uroczą damą, a damy zasługują na dżentelmenów – powiedział żartobliwie. Uśmiechnęłam się do niego, gdy poprowadził mnie do samochodu. Zdecydowaliśmy wcześniej, żeby zrezygnować z limuzyny. Chyba już wiem, dlaczego Edward uparł się, żeby wziąć samochód. Wśliznęłam się na siedzenie pasażera, a on usiadł za kierownicą. Na jego twarzy dostrzegłam podenerwowanie, co natychmiast posłało motyle do mojego brzucha.
- Co? – zapytałam podejrzliwie.
- Bella – zaczął powoli. – Chciałbym, żebyś to założyła – Wyciągnął w moją stronę czarną opaskę na oczy.
- Nie! – krzyknęłam natychmiast. Nie miałam zamiaru zakładać tej opaski.
- Proszę, Bella – powiedział. Spojrzał na mnie swoimi błyszczącymi, zielonymi oczami i wydął dolną wargę. Nie daj się!-krzyczałam do siebie w myślach. – Zepsujesz niespodziankę, jeżeli tego nie zrobisz. – Jego głos był taki błagalny i smutny. Przeklęłam się w duchu za to, że jestem taka słaba.
- Dobrze – wymamrotałam ze złością. Uśmiechnął się szeroko, a z jego twarzy znikł cały smutek. Założył mi opaskę na oczy wiążąc ją tak mocno, że niczego nie widziałam. Przygryzłam nerwowo wargę.
- Okej. No to jedziemy – powiedział podekscytowany. Odpalił samochód i ruszył, włączając radio. Z głośników popłynęła uspokajająca muzyka klasyczna.
- Powiesz mi przynajmniej, dokąd jedziemy? – zapytałam.
- Nie – odpowiedział szybko.
- Proszę?
- Nie.
- Edward – powiedziałam poważnie.
- Bella. – Naśladował mnie
- Proszę? – Spróbowałam jeszcze raz.
- Nie, Bella – powiedział, dając mi do zrozumienia, że dyskusja skończona. Nie próbowałam więcej. Przynajmniej przez kilka minut.
- Mogę dostać wskazówkę?
- Okej. Zadaj mi jedno pytanie, a ja na nie odpowiem – obiecał. Po jego głosie poznałam, że się uśmiecha.
- Dobrze – zgodziłam się szybko. Musiał wiedzieć, o co zamierzałam się spytać. – Dokąd jedziemy? – Zachichotał.
- Nie to pytanie – poprawił. Zaśmiałam się.
- Warto było spróbować – powiedziałam. Znowu zachichotał.
- Możesz zadać inne – przypomniał mi.
- Okej – powiedziałam, zastanawiając się. – Czy już tam kiedyś byłam?
- Tak – odpowiedział szybko.
- A ty?
- Powiedziałem, jedno pytanie – powtórzył.
- Edward! – skrzywiłam się.
- Dobrze. Jesteśmy na miejscu. Ale kawałek musimy iść pieszo – powiedział miękko.
- Nie mogę iść z opaską na oczach – przypomniałam, mając nadzieję, że mi ją zdejmie. Dobrze wiedział, jaka ze mnie niezdara.
- Pomogę ci – powiedział. Musiał zauważyć, że już otwierałam usta, żeby zaprotestować, bo szybko dodał: - Albo mogę cię ponieść, jeśli wolisz.
Wiedziałam, że nie zrobiłby tego. Ważyłam dobre sto dziesięć funtów ****, a w dodatku nie mógłby mnie dobrze uchwycić, bo miałam sukienkę ze śliskiego materiału. Postanowiłam więc rzucić mu wyzwanie.
- Dobrze. Chcę, żebyś mnie poniósł – oznajmiłam z uśmiechem na twarzy. Byłam pewna, że się podda.
- Naprawdę? – zapytał. Nie wydawał się zmartwiony albo niepewny, tylko zaskoczony.
- Tak – odpowiedziałam. Usłyszałam, że wysiada z samochodu, zatrzaskując drzwi za sobą. – Edward? – spytałam niepewnie. Nagle moje drzwi się otworzyły i para silnych, ciepłych ramion uniosła mnie do góry. Krzyknęłam zaskoczona i objęłam go za szyję, przyciskając mocno do niego.
- Tak właściwie to nie musisz mnie nieść! – krzyknęłam.
- Wiem. Ale chcę – powiedział radośnie. Zaczął iść. – A w dodatku, znając ciebie, przewrócisz się i złamiesz nogę, idąc na takich obcasach. Wytknęłam język dokładnie w jego stronę i usłyszałam, jak się śmieje.
- Kiedy tam dojdziemy? – zapytałam.
- Za pięć minut, może dziesięć – odpowiedział. – Domyślasz się, gdzie jesteśmy? – spytał miękko. Westchnęłam.
- Opaska, Edward – przypomniałam mu, wskazując na moje oczy. Zaśmiał się.
- Wiem. Ale co słyszysz, co czujesz? – zapytał cicho i zamilknął. Nasłuchiwałam przez minutę, ale niczego nie usłyszałam. Wzięłam głęboki wdech i ogarnął mnie zapach lasu.
- Czuję drzewa – stwierdziłam zaskoczona. Edward znowu się zaśmiał.
- Owszem – zgodził się.
- Dokąd mnie zabierasz? – zapytałam podenerwowana. Gdyby był tu ze mną ktoś zamiast Edwarda pomyślałabym, że chce mnie zamordować, a moje zwłoki porzucić w lesie. Ale przy Edwardzie się nie bałam. W większości.
- Zobaczysz – powiedział stanowczo. Westchnęłam. Przyspieszył kroku, więc z całą pewnością byliśmy coraz bliżej tego miejsca. Cały czas nasłuchiwałam, a przy każdym wdechu czułam zapach lasu. Ciszę zakłócały jedynie jego lekkie kroki, czasami łamana gałązka albo szeleszczące liście.
- Okej – powiedział nagle Edward, zatrzymując się. – Teraz cię postawię. – Moje stopy dotknęły ziemi, ale cały czas obejmował mnie w talii. Wzięłam kolejny głęboki wdech i podskoczyłam lekko, zaskoczona.
- Edward, dlaczego czuję wanilię? – zapytałam zaciekawiona.
- Zobacz sama – zasugerował miękko. Poczułam, że próbuje odwiązać moją opaskę. Powoli ją zdjął.
Zamarłam.
- Och, Edward – wydyszałam. Byliśmy na naszej polanie. Tylko, że była całkowicie odmieniona.
Wzdłuż granicy poustawiane były długie, białe świece, nadając polanie romantyczną poświatę. Na samym środku rozłożony był koc w niebiesko-białą kratkę. Na jego rogu stał piknikowy koszyk z jasnego drewna, a na środku kryształowy wazon z różowymi***** różami. Dookoła rozsypane były amarantowe i białe płatki tych samych kwiatów. Stały tam także kolejne dwie świece, a obok nich dwa kieliszki do wina oraz pojemnik z lodem, w którym chłodziła się butelka szampana.
- Podoba ci się? – zapytał niepewnym głosem. Tak, jakby istniała możliwość, że mi się nie spodobało.
- Jest cudownie, Edward – powiedziałam bezgłośnie. Okrążyłam polanę, starając się trzymać na bezpieczną odległość od płomieni świec. – Jak to zrobiłeś?- zapytałam, kiedy wróciłam do niego.
- Zapłaciłem Emmettowi, żeby to zrobił – przyznał, uśmiechając się łobuzersko. – Nie miał niczego w planach na dzisiaj, a ja byłem z tobą na balu, więc… - Wzruszył ramionami.
- To niesamowite, Edward.
- Tak myślisz? – zapytał, cały czas niepewny.
- Absolutnie – powiedziałam, kładąc dłonie na jego policzkach i pocałowałam go delikatnie. – Tu jest idealnie.
- Chodź – powiedział zniecierpliwiony. Usiedliśmy na kocu. Otworzył koszyk i wyciągnął kilka różnych pojemników.
- Jedzenie musiałem przygotować trochę wcześniej – powiedział. – Pod tym względem nie ufałem Emmettowi. – Zachichotałam. Wielki, głupkowaty uśmiech, który wykwitł na mojej twarzy, kiedy tu przyszliśmy, nie stracił na mocy. Otworzył kilka pojemników i zobaczyłam kiść białych winogron, truskawki w czekoladzie i coś, co wyglądało jak murzynki.
- Dobrze wygląda – powiedziałam. Prawdę mówiąc, truskawki w czekoladzie były moimi faworytami.
- Dzięki – powiedział nieśmiało. Chwycił jedną i wyciągnął w moją stronę, więc otworzyłam usta i delikatnie ją ugryzłam. Edward wrzucił końcówkę do pustego pojemnika. Złapałam jedną truskawkę i tym razem ja go poczęstowałam. Uśmiechnął się szeroko.
- To jest takie słodkie – powiedziałam. Czułam, że łzy potoczyły się po moich policzkach. Edward wyciągnął rękę i otarł je delikatnie. – Tu jest cudownie. – Znowu się uśmiechnął, podając mi murzynka.
- Otwórz buzię – polecił. Zrobiłam tak, a on włożył mi do ust kawałek ciasta i dołożył trochę bitej śmietany. Zamknęłam usta i zjadłam go łakomie. Był pyszny.
- Sam zrobiłeś te murzynki? – zapytałam zaciekawiona. Bo jeśli tak, to chyba będzie musiał robić je częściej.
- Tak – przyznał. – Ale Esme mi pomogła.
- To niesamowite, Edward – powiedziałam znowu. Nie mogłam się pozbyć tych słów z moich myśli. Byliśmy na romantycznym pikniku w naszym magicznym miejscu. Oboje byliśmy odświętnie ubrani i wyglądaliśmy niezwykle dobrze. Było pyszne jedzenie i świece. Płatki róż wysypane były wszędzie. Wydawało mi się, że to sen na jawie. Podniosłam różowy płatek i potarłam go palcami, podziwiając jego jedwabną teksturę.
Edward wykorzystał moją chwilową nieuwagę. Chwycił winogrona i zjadł kilka, zanim rzucił jednym we mnie. Trafił mnie prosto w czoło. Wybuchnął śmiechem, a mi z zaskoczenia opadła szczęka. Uznał to za zaproszenie, aby wrzucić mi jedno do ust. Prawie się nim udusiłam, ale skupiłam się na tym, żeby dokładnie je pogryźć i połknąć. Chwyciłam kilka winogron i zaczęłam go nimi obrzucać, śmiejąc się dziko.
- Jest coś jeszcze, co chciałbym ci dać – powiedział Edward, gdy nasza winogronowa wojna dobiegła końca. Sięgnął do koszyka i wyciągnął długą, skórzaną książkę. Spojrzałam na nią z ciekawością. Podał mi ją, a ja przesunęłam palcami po okładce.
- Otwórz – zachęcił mnie. Otworzyłam na pierwszej stronie i zachichotałam cicho.
Na środku strony było przyklejone zdjęcie, przedstawiające mnie i Edwarda, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi w pieluchach. Siedzieliśmy w kałuży błota, cali brudni. Przytulaliśmy się i szczerzyliśmy do aparatu. To było to zawstydzające zdjęcie, które Esme powiesiła na ścianie w salonie. U góry napisane było ozdobnym pismem „miłość w pieluchach”. Przygryzłam wargę, żeby powstrzymać łzy, które zebrały mi się w oczach.
- Edward… - zaczęłam, ale uciszył mnie delikatnie.
- Zobacz dalej – polecił. Odwróciłam stronę.
Było tam więcej naszych zdjęć. Na jednym byliśmy na huśtawkach. Ktokolwiek robił to zdjęcie, stał za nami. Byliśmy do góry nogami, a moje włosy ciągnęły się po ziemi. Oboje się uśmiechaliśmy.
Kolejne zdjęcie przedstawiało mnie i Edwarda w pierwszy dzień szkoły. Edward mnie przytulał, a ja w każdej chwili mogłam wybuchnąć płaczem. Miałam na sobie małą, niebieską sukienkę, do założenia której zmusiła mnie Renee. Edward chichotał i obejmował mnie, starając się mnie pocieszyć.
- O Boże – powiedziałam bezgłośnie, kiedy spojrzałam na następną stronę. Było tam zdjęcie z dnia, kiedy „wzięliśmy ślub” w zerówce. Byłam ubrana w długą, białą sukienkę a we włosach miałam papier toaletowy. Edward stał obok, uśmiechając się i trzymając mnie za rękę.
Następne zdjęcie przedstawiało mnie i Edwarda, kiedy złamałam rękę. Trzymałam swój różowy gips przed sobą, a imię Edwarda było bardzo wyraźnie widoczne. Obejmował mnie ramieniem, a ja opierałam się o niego. U góry Edward elegancko napisał „Żebyś zawsze pamiętała, kto pomógł ci ją złamać”. Zachichotałam, wspominając te słowa.
Podobnie było przez kilka następnych stron. Na każdym zdjęciu przytulaliśmy się albo trzymaliśmy za ręce, zawsze się dotykając. Rozpoznałam zdjęcia z pierwszej dyskoteki, pierwszego dnia liceum. Zostały dwie kartki do końca. Spojrzałam na przedostatnią i wybuchłam śmiechem.
- Myślałam, że Alice tylko żartowała, że zrobiła zdjęcia – powiedziałam, chichocząc. Zdjęcie przedstawiało mnie i Edwarda, kiedy powiedziałam mu, że go kocham. Całowaliśmy się, mocno przyciśnięci do siebie. Nasze połączone usta były bardzo widoczne, tak samo jak rozpalone policzki. U góry napisane było „Nareszcie”.
- Nie. Musiałem ją długo prosić, żeby była tak miła i dała mi jedną ze swojej setki kopii – zażartował lekko. Zrobił się trochę nerwowy, gdy odwróciłam kartkę na ostatnią stronę. A to, co zobaczyłam sprawiło, że z trudem złapałam powietrze, zakrywając usta jedną dłonią z zaskoczenia.
To nie było zdjęcie. Tak właściwie, na tej stronie nie było prawie niczego, oprócz małego, okrągłego pierścionka, przyczepionego na środku. Diamentowego pierścionka. Spojrzałam zszokowana na podenerwowanego Edwarda. Wyciągnął rękę i chwycił pierścionek.
- Bella – zaczął ostrożnie. – Wiem, że jesteśmy ze sobą dopiero od roku. Ale od zawsze byłaś moją najlepszą przyjaciółką i kocham cię, od kiedy tylko pamiętam. Wiem, że jesteśmy młodzi. Ale wiem też, że kocham cię bardziej, niż cokolwiek innego na świecie. Wiem, że chcę spędzić z tobą życie i wraz z tobą się zestarzeć. – Wziął głęboki oddech i przesunął się tak, że klęczał na jednym kolanie. – Kocham cię bardziej niż Ziemię, słońce i gwiazdy razem wzięte. Będę cię kochać zawsze******. Wyjdziesz za mnie? – Moje oczy były w tym momencie chyba takie duże, jak spodki. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
- To bardziej w formie obietnicy – powiedział szybko, widząc mój zdziwiony wyraz twarzy. – To znaczy, niedługo idziemy do college’u i po prostu chciałbym, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteś tylko moja. Weźmiemy ślub dopiero po studiach, kiedy będziemy gotowi – mamrotał, podczas, gdy ja zaniemówiłam. Chyba pomyślał, że zamierzam powiedzieć „nie”. Przerwałam mu.
- Edward, przestań – powiedziałam szeptem, ale stanowczo. Zamknął usta. – Oczywiście, że za ciebie wyjdę, Edwardzie. – Uśmiechnął się szeroko i wybuchnął radosnym śmiechem, oplatając mnie ramionami i całując namiętnie. Założył mi pierścionek na czwarty palec lewej ręki. Wyciągnęłam ją do przodu, podziwiając prezent. Miał duży diament na środku i mniejsze po bokach. Był idealny, w starym stylu.
- Dziękuję, Bella – powiedział, ciągle podekscytowany. Wyciągnął butelkę szampana i nalał go do kieliszków. Wzięłam łyka, cały czas zszokowana. Miałam wyjść za Edwarda. Edward poprosił mnie, żebym za niego wyszła.
- Kocham cię, Edward – powiedziałam. Pocałowałam go delikatnie i wzięłam kolejnego łyka szampana.
- Ja też cię kocham, Bella – odpowiedział szybko. – Po prostu uczyniłaś ze mnie najszczęśliwszego człowieka na ziemi. A teraz wiem, że spędzę z tobą resztę życia, szczęśliwy. Zakochany.
* Od autorki
** Od autorki
*** Od autorki
**** [link widoczny dla zalogowanych](masa) Funt - 0,45359237 kg. ktoś chce przeliczyć? ;p
***** różowe róże? O_o (ang. pink roses) na polski brzmi to dosyć pokracznie, ale może jestem przewrażliwiona.
****** trzeba coś dodawać? Aha… wazelina! Jak na moje gusta troszku za maślaną przemowę odstawił.
Elune, tym razem masz moje pozwolenie na jakiegoś lekkiego spoila ;]
Ale chyba wystarczy +16, które się tam pojawi. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez mystery dnia Nie 14:46, 22 Mar 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
Dians
Zły wampir
Dołączył: 15 Sty 2009
Posty: 253 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zbąszynek.
|
Wysłany:
Pią 16:06, 20 Mar 2009 |
|
Nie mogę z siebie wykrztusić słów.
Ten rzdział zajmuje pierwsze miejsce w kategorii najbardziej rozczulających!
Bells jest tutaj taka ufna, miła, malutka, fajniutka i w ogóle;)
A Edward taki szarmancki, romantyczny, słodki i rozuczulający.
Całe to opowiadanie jest starsznie słodkie, fabuła, która ukazuje tylko miłość, dojrzewającą latami.
Uwielbiam ten ff.
A co do Ciebie, Kochana Mystery.
Jesteś absolutnie boską tłumaczką!
Pięknie czarujesz słowami, a wiem, że po angielsku, bynajmniej dla mnie, to zawsze troszkę inaczej...
W każdym razie autorka miała genialny pomysł i serdecznie jej go gratuluję i podziwiam.
Życzę Ci ogromnej Weny podczas tłumaczenia i mam nadzieję, że nie będziesz kazała długo nam czekać na rozdział :)
Pozdrawiam,
Rozczulona Dians |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ginger!
Zły wampir
Dołączył: 13 Gru 2008
Posty: 448 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 24 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pią 16:10, 20 Mar 2009 |
|
Ehhh....
Ten i poprzedni rozdział to moje ulubione :) No i jeszcze ten następny
Heh, Eddy jaki romantyczny, opiekuńczy. Cudownie. Aż za różowo się zrobiło. Young love, co może być piękniejszego. Jedyne, co trudno mi sobie wyobrazić to Emmett buszujący po polanie, rozkładający świece i sypiący dookoła płatkami róż :D
Bardzo podoba mi się sam pomysł na oświadczyny. Eh, udokumentowany każdy ważny moment ich "związku", no i ta ostatnia pusta strona, jakby czekająca na zdjęcie ślubne.
Mystery - wracaj szybko do zdrowia :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Szara
Wilkołak
Dołączył: 15 Lut 2009
Posty: 108 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: że znowu!
|
Wysłany:
Pią 16:11, 20 Mar 2009 |
|
Przemowa rzeczywiście maślana, nieco za bardzo nawet jak na moje oko. Ale wydaje mi się ze to opowiadanie ma taką właśnie konwencję Na granicy masła i czytania. I chyba właśnie to tak bardzo mocno mi się w nim podoba :D
Bardzo podobają mi się te linki do sukienek - dobrze obrazują całość opowiadania. Na temat tłumaczenia niestety się nie wypowiem - nie jestem biegła z angielskiego, ba! jestem z niego prymitywna, więc nie mam porównania. Powiem tylko, że bardzo zgrabne zdania klecisz, miło się je czyta, szybko, bez chwil zawieszenia i poszukiwania jakichś punktów odniesienia, tak jak się czyta dobre teksty.
Mam maleńką sugestię - czy mogłabyś dodać hiperłącza do linków przy sukienkach? Po prostu myślę ze będzie wygodniej takim leniom jak ja ;]
Serdecznie dziękuję za umożliwienie mi czytania tego op.
Sz. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Szara dnia Pią 16:13, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Pią 17:08, 20 Mar 2009 |
|
Boszszsz... Jak ja czasem kocham wazelinę!!!
Tylko uważam, że świeczki w środku lasu to nie najlepszy pomysł.
Od początku wiedziałam, że będą razem. To niemal tak oczywiste, jak to, że słońce wsaje na wschodzie...
Tłumaczenie bardzo ci wyszło!
Szybkiego powrotu do zdrowia!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wampirek
Dobry wampir
Dołączył: 01 Sie 2008
Posty: 1124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 17:10, 20 Mar 2009 |
|
O jessuu
i to by było na tyle jeżeli chodzi o próbę napisania czegoś konkretnego
uffff
Powiem tak, jest to przesłodki, przecudowny, przemaślany, przemiłosny i jeszcze wiele prze... ff, który ja po prostu uwielbiam.
To szczegół, że momentami jest tak kiczowany, że nie wiem, czy się śmiać czy płakać, ale ta kiczowatość sprawia, iż dlatego go tak wielbię.
A teraz na temat tego rozddziału.
Zatkało mnie.
Ten pierścionek w albumie...te zaręczyny - totalnie się ich nie spodziewałam, i jest teraz tak cudownie słodko, że zaczynam się bać co będzie dalej, a zarazem czekam na to co będzie dalej, a zarazem nie chcę wiedzieć, jakie to problemy szykuje im autorka, a zarazem chcę by mieli trochę kłopotów, bo to one kształtują związek. I boję się, że ostatni rozdział tego ff to będzie samotna Bella przy nagrobku Edwarda...
I chociaż na prawdę jest to strasznie słodkie od pierwszego rozdziału, to ja mogę codziennie tej słodyczy kosztować, najwyżej będę piła gorzką kawę :D
Twoje tłumaczenie?
Nie mogę go ocenić, bo ni w ząb znam angielski, natomiast, czytam z prawdziwą przyjemnością - jest czysto i płynnie.
A teraz idę sobie przeczytać jeszcze raz, bo mi ten banan z buzi nie chce zejść, zresztą, ja nie chcę by schodził.
Jesteś wielka za to, iż nam go prezentujesz, i aż nie mogę się powstrzymać, by zapytać, będzie w weekend kolejna cześć?????
Dzięki
Dzięki
Dzięki
wybaczcie mi ten post :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez wampirek dnia Pią 17:14, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Zagubiona
Człowiek
Dołączył: 09 Mar 2009
Posty: 93 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pią 17:19, 20 Mar 2009 |
|
Duuużo wzzelniy. Baaaaaaardzo dużo. Chbya lekka przesada.
Alice zwariowała robiąc zdjęcie Belli i Edwardowi "nareszcie". Ale czy ona jest normalna????
Bardzo fajne, a juz myslałam, zę to koniec. NA szczęscie nie.
Ten rozdział nie był ostatni. Prawda?
Pozdro i życzę weny...
Zagubiona |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Pią 17:26, 20 Mar 2009 |
|
Zaręczyny w wieku 17 lat? :sceptyk: No niech wam będzie. To taaaakie romantyczne. I te wszystie zdjęcia. Płakałabym gdyby nie to, że już płaczę, bo jestem chora na grypę i łzawią mi oczy. Przyznam, że autroka ma dobry gust. Sukienki bardzo mi się podobają.
Tłumacznie świetne, ale w kilku miejscach wydawało mi sie takie troszkę suche. Jednak zdaję sobie sprawę ile pracy w to wkładasz także SZACUNECZEK!
Bella waży 50 kg.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Elune
Człowiek
Dołączył: 17 Lut 2009
Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: że.
|
Wysłany:
Pią 17:26, 20 Mar 2009 |
|
To było zawaliście słodkie :D eh... *kisiel*
Cytat: |
Nasze połączone usta były bardzo widoczne, tak samo jak rozpalone policzki. U góry napisane było „Nareszcie”. |
Finally, yeah :P mój ulubiony cytat!
nigdy nie podejrzewałabym Emmeta o taką romantyczną naturę :D wiecie: róże, świece... Rose go sobie wychowała...
Cytat: |
Elune, tym razem masz moje pozwolenie na jakiegoś lekkiego spoila ;] |
NA POLANIE DZIEJĄ SIĘ RÓŻNE RZECZY, PRAWDA...?
będzie sweet:D
nie mogę się doczekać, w każdym razie;). mam nadzieję, że suprajsa nie zniszczyłam, a jest na co czekać:D
Dzięki Ci |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
caroline200
Człowiek
Dołączył: 02 Sty 2009
Posty: 99 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Opole Lubelskie / Lublin / Razem z Cullenami.;p / "Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc..."
|
Wysłany:
Pią 17:42, 20 Mar 2009 |
|
Aaa...! Nowy rozdział! Już czytam. Potem jeszcze edit dodam, bo teraz muszę doczytać do końca, ale tutaj radzę poprawkę zrobić po mi się tak jakoś w oczy rzuca.
mystery napisał: |
Pewnie, nie miałam nic przeciwko tańcom. Ale bal maturalny naprawdę nie był dla mnie niczym wyjątkowym. |
Moja polonistka ostatnio mnie poprawiała, że od "ale" się nie zaczyna zdania tylko trzeba łączyć. Powinno być:" Pewnie, nie miałam nic przeciwko tańcom, ale bal maturalny naprawę nie był dla mnie niczym wyjątkowym."
EDIT:
Cytat: |
Na jego rogu stał piknikowy koszyk z jasnego drewna, a na środku kryształowy wazon z różowymi***** różami. Dookoła rozsypane były różowe i białe płatki róż. |
Strasznie dużo powtórzeń w pobliżu siebie. Różowe róże da się przeżyć, ale "różowe róże (...) różowe i białe płatki róż" już mi nie za bardzo pasuje, ale sama nie wiem, jak to poprawić. Może: Na jego rogu stał piknikowy koszyk z jasnego drewna, a na środku kryształowy wazon z różowymi***** różami. Dookoła rozsypane były amarantowe i białe płatki tych samych kwiatów. Chyba tak byłoby już dobrze.:)
[quote]Prawdę mówiąc, truskawki w czekoladzie były moimi ulubionymi. [/]
Tu mi też coś nie gra. "Ulubionymi" czym? A nie lepiej byłoby napisać: "Prawdę mówiąc, truskawki w czekoladzie były moimi faworytami.", czy coś w ten deseń?
Cytat: |
Znowu się uśmiechnął, podając mi murzynka.
- Otwórz buzię – polecił. Zrobiłam tak, a on włożył mi do ust kawałek murzynka i dołożył trochę bitej śmietany. |
Heh, znowu jakieś powtórzenie się zakradło. Proponuję : "Znowu się uśmiechnął, podając mi murzynka.
- Otwórz buzię – polecił. Zrobiłam tak, a on włożył mi do ust kawałek ciasta i dołożył trochę bitej śmietany." Tak brzmi lepiej.:D
Cytat: |
Kocham cię bardziej niż ziemię, słońce i gwiazdy razem wzięte. |
A "Ziemię" nie powinno być z dużej litery? Tu chyba chodzi o Ziemię jako planetę, no nie?
Cytat: |
Założył mi pierścionek na czwarty palec lewej ręki. Wyciągnęłam ją do przodu, podziwiając pierścionek. |
Heh, znowu powtórzenie. Proponuję: "Założył mi pierścionek na czwarty palec lewej ręki. Wyciągnęłam ją do przodu, podziwiając prezent." Chyba tak powinno być dobrze.
No... Trochę powtórzeń się nazbierało, ale według mnie usprawiedliwia cię to, że jesteś chora (o tak, ja to znam.:D).
A więc... Ed jest taki romantyczny! Ja też tak chcę!
A ja mogę spoilerować? Niezłe będzie to w następnym rozdziale.:D
Buziaki za rozdzialik.:**,
Caroline. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez caroline200 dnia Pią 21:00, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
AideEeN xOxO
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 3 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Pią 17:58, 20 Mar 2009 |
|
To było sweetaśne... =)
"-Edward, dlaczego czuję wanilię? – zapytałam zaciekawiona.
- Zobacz sama – zasugerował miękko. Poczułam, że próbuje odwiązać moją opaskę. Powoli ją zdjął.
Zamarłam.
- Och, Edward – wydyszałam. Byliśmy na naszej polanie. Tylko, że była całkowicie odmieniona.
Wzdłuż granicy poustawiane były długie, białe świece, nadając polanie romantyczną poświatę. Na samym środku rozłożony był koc w niebiesko-białą kratkę. Na jego rogu stał piknikowy koszyk z jasnego drewna, a na środku kryształowy wazon z różowymi***** różami. Dookoła rozsypane były różowe i białe płatki róż. Stały tam także kolejne dwie świece, a obok nich dwa kieliszki do wina oraz pojemnik z lodem, w którym chłodziła się butelka szampana.
- Podoba ci się? – zapytał niepewnym głosem. Tak, jakby istniała możliwość, że mi się nie spodobało.
- Jest cudownie, Edward – powiedziałam bezgłośnie. "
No poprostu rozwaliłas mnie tutaj wątpie zeby jakis chłopak był zdolny do czegos takiego , to było takie romantyczne ... Achhh... Dzieki tobie poczułam sie jak w bajce ^^ Rozczuliłaś mnie xD
- Jest coś jeszcze, co chciałbym ci dać – powiedział Edward, gdy nasza winogronowa wojna dobiegła końca. Sięgnął do koszyka i wyciągnął długą, skórzaną książkę. Spojrzałam na nią z ciekawością. Podał mi ją, a ja przesunęłam palcami po okładce.
- Otwórz – zachęcił mnie. Otworzyłam na pierwszej stronie i zachichotałam cicho.
Na środku strony było przyklejone zdjęcie, przedstawiające mnie i Edwarda, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi w pieluchach. Siedzieliśmy w kałuży błota, cali brudni. Przytulaliśmy się i szczerzyliśmy do aparatu. To było to zawstydzające zdjęcie, które Esme powiesiła na ścianie w salonie. U góry napisane było ozdobnym pismem „miłość w pieluchach”. Przygryzłam wargę, żeby powstrzymać łzy, które zebrały mi się w oczach.
- Edward… - zaczęłam, ale uciszył mnie delikatnie.
- Zobacz dalej – polecił. Odwróciłam stronę.
Było tam więcej naszych zdjęć. Na jednym byliśmy na huśtawkach. Ktokolwiek robił to zdjęcie, stał za nami. Byliśmy do góry nogami, a moje włosy ciągnęły się po ziemi. Oboje się uśmiechaliśmy.
Kolejne zdjęcie przedstawiało mnie i Edwarda w pierwszy dzień szkoły. Edward mnie przytulał, a ja w każdej chwili mogłam wybuchnąć płaczem. Miałam na sobie małą, niebieską sukienkę, do założenia której zmusiła mnie Renee. Edward chichotał i obejmował mnie, starając się mnie pocieszyć.
- O Boże – powiedziałam bezgłośnie, kiedy spojrzałam na następną stronę. Było tam zdjęcie z dnia, kiedy „wzięliśmy ślub” w zerówce. Byłam ubrana w długą, białą sukienkę a we włosach miałam papier toaletowy. Edward stał obok, uśmiechając się i trzymając mnie za rękę.
Następne zdjęcie przedstawiało mnie i Edwarda, kiedy złamałam rękę. Trzymałam swój różowy gips przed sobą, a imię Edwarda było bardzo wyraźnie widoczne. Obejmował mnie ramieniem, a ja opierałam się o niego. U góry Edward elegancko napisał „Żebyś zawsze pamiętała, kto pomógł ci ją złamać”. Zachichotałam, wspominając te słowa.
Podobnie było przez kilka następnych stron. Na każdym zdjęciu przytulaliśmy się albo trzymaliśmy za ręce, zawsze się dotykając. Rozpoznałam zdjęcia z pierwszej dyskoteki, pierwszego dnia liceum. Zostały dwie kartki do końca. Spojrzałam na przedostatnią i wybuchłam śmiechem.
- Myślałam, że Alice tylko żartowała, że zrobiła zdjęcia – powiedziałam, chichocząc. Zdjęcie przedstawiało mnie i Edwarda, kiedy powiedziałam mu, że go kocham. Całowaliśmy się, mocno przyciśnięci do siebie. Nasze połączone usta były bardzo widoczne, tak samo jak rozpalone policzki. U góry napisane było „Nareszcie”.
- Nie. Musiałem ją długo prosić, żeby była tak miła i dała mi jedną ze swojej setki kopii – zażartował lekko. Zrobił się trochę nerwowy, gdy odwróciłam kartkę na ostatnią stronę. A to, co zobaczyłam sprawiło, że z trudem złapałam powietrze, zakrywając usta jedną dłonią z zaskoczenia.
To nie było zdjęcie. Tak właściwie, na tej stronie nie było prawie niczego, oprócz małego, okrągłego pierścionka, przyczepionego na środku. Diamentowego pierścionka. Spojrzałam zszokowana na podenerwowanego Edwarda. Wyciągnął rękę i chwycił pierścionek.
- Bella – zaczął ostrożnie. – Wiem, że jesteśmy ze sobą dopiero od roku. Ale od zawsze byłaś moją najlepszą przyjaciółką i kocham cię, od kiedy tylko pamiętam. Wiem, że jesteśmy młodzi. Ale wiem też, że kocham cię bardziej, niż cokolwiek innego na świecie. Wiem, że chcę spędzić z tobą życie i wraz z tobą się zestarzeć. – Wziął głęboki oddech i przesunął się tak, że klęczał na jednym kolanie. – Kocham cię bardziej niż ziemię, słońce i gwiazdy razem wzięte. Będę cię kochać zawsze******. Wyjdziesz za mnie? – Moje oczy były w tym momencie chyba takie duże, jak spodki. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
- To bardziej w formie obietnicy – powiedział szybko, widząc mój zdziwiony wyraz twarzy. – To znaczy, niedługo idziemy do college’u i po prostu chciałbym, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteś tylko moja. Weźmiemy ślub dopiero po studiach, kiedy będziemy gotowi – mamrotał, podczas, gdy ja zaniemówiłam. Chyba pomyślał, że zamierzam powiedzieć „nie”. Przerwałam mu.
- Edward, przestań – powiedziałam szeptem, ale stanowczo. Zamknął usta. – Oczywiście, że za ciebie wyjdę, Edwardzie. – Uśmiechnął się szeroko i wybuchnął radosnym śmiechem, oplatając mnie ramionami i całując namiętnie. Założył mi pierścionek na czwarty palec lewej ręki. Wyciągnęłam ją do przodu, podziwiając pierścionek. Miał duży diament na środku i mniejsze po bokach. Był idealny, w starym stylu.
- Dziękuję, Bella – powiedział, ciągle podekscytowany. Wyciągnął butelkę szampana i nalał go do kieliszków. Wzięłam łyka, cały czas zszokowana. Miałam wyjść za Edwarda. Edward poprosił mnie, żebym za niego wyszła.
- Kocham cię, Edward – powiedziałam. Pocałowałam go delikatnie i wzięłam kolejnego łyka szampana.
- Ja też cię kocham, Bella – odpowiedział szybko. – Po prostu uczyniłaś ze mnie najszczęśliwszego człowieka na ziemi. A teraz wiem, że spędzę z tobą resztę życia, szczęśliwy. Zakochany.
A tu to sie popłakałam ... Ja płakałam przez ciebie!! Jeszcze nigdy niepłakałam przez takie oddanie i opisanie opowiadania ,tych emocji ...
Dziekuje za tak pieknie piszesz... xD
Piszesz ze jesteś chora stwierdzam zebys niezdrowiała za szybko bo jak jestes chora to piszesz tak genialnie ze płacze przez ciebie !!=)
Weny ci niepmusze chyba zyczyc bo ja masz i to w zupełnosci xD
Powodzenia xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kataszka
Nowonarodzony
Dołączył: 05 Mar 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Bydgoszcz
|
Wysłany:
Pią 20:02, 20 Mar 2009 |
|
Ojej! Jakie to słodkie i romantyczne! :D
Świetne! Nie wiedziałam, że z Eda taki romantyk ... :D
Super^^ Gratuluję tłumaczenie,
jesteś genialna |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Silvia_sb
Wilkołak
Dołączył: 26 Sty 2009
Posty: 127 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gliwice
|
Wysłany:
Pią 20:06, 20 Mar 2009 |
|
No, to Edzio pojechał po bandzie. Nie spodziewałam się, że poprosi ją o rękę. Raczej o innych ekscesach myślałam. :P Ale było pięknie. Choć...
Nie wiem, ostatnio jakoś wiele rzeczy w wielu tekstach mi podpada.
1. Bella wyszła na nie małą idiotkę. Jak mogła nie wpaść na to, gdzie ją Edward zabiera? Przecież to było ich miejsce i to było niemal oczywista oczywistość że tam właśnie ją zabierze.
2. Waniliowe świece w środku lasu? Nawet jeśli były ustawione chwile wcześniej to nie uważacie że to było lekkomyślne (i to mało powiedziane). Bells chodziła wokół nich i wiedziała że nie może sie do nich zbliżyć bo może je wywrócić, ale na to że same mogą się poprzewracać to zakochani nie wpadli? Obrazek piękny ale wg mnie nierealny.
Poza tym czytając ten rozdział (początek) wydawało mi się, że jest on napisany w zupełnie innym stylu niż poprzednie rozdziały. Wydawało mi się wręcz, że jest on napisany prawie po dziecinnemu ( w porównaniu do poprzednich rozdziałów w których tak mocno czuć było dorosłość).
To tyle krytyki. Tłumaczenie wg mnie bardzo zgrabne :)
A rozdział (ogólnie) bardzo fajny :) I cieszę się, że Ed poprosił Bells o rękę, bo w ten sposób mamy jasne powiązanie z sagą :)
Czekam na more, życzę powrotu do zdrowia i ave vena :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wiórek
Człowiek
Dołączył: 19 Sty 2009
Posty: 90 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec :P // Carmel :D
|
Wysłany:
Pią 20:32, 20 Mar 2009 |
|
ojoj...
to było takie.. SŁITAŚNE.!
nie znam innego określenia.
aż mi łzy stanęły w oczach ze wzruszenia..
piękne zakończenie rozdziału...
dzięki za genialne tłumaczenie ;**
czekam na więcej ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna Scott
Zły wampir
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 335 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: New York- Kerry -Londyn- Trondhaim ... Tam gdzie Diabeł mówi "Dobranoc"...
|
Wysłany:
Pią 20:59, 20 Mar 2009 |
|
ok, teraz macie znaleźć mi faceta, który przebije pomysł oświadczyn TEGO Edwarda, albo chociaż oświadczy się w podobny, romantyczny sposób ...
Za innego nie wyjdę...
DLA TAKICH ZARĘCZYN ZROBIĘ.... WSZYSTKO ! ! !
A wracając do treści... To nie mogę się doczekać tego +16, bo domyślam się CO to oznacza
Muhahaha XD
Kiedy wstawisz?? Ja już szaleje i nie mogę się na NICZYM skupić XD
Znalazłam coś, co oderwało moją uwagę od czytania opowiadania. Mianowicie szamana pije się w kieliszkach do szamana, a NIE do WINA ! ! !
No, ale tu pewnie zawiniła pisarka, a nie tłumaczka;)
Tak, czy inaczej czekam na new rozdział :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mystery
Wilkołak
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz
|
Wysłany:
Pią 21:06, 20 Mar 2009 |
|
silvia - jak zwykle masz rację. Myślałam, że tylko ja tak to odczułam, jak tłumaczyłam. Obrazek może rzeczywiście z lekka nierealistyczny, ale ja nie miałabym nic przeciwko, gdybym była na ich miejscu ;p
Nie wiem, czy 17 będzie w weekend. Próbowałam się do niego zabrać dzisiaj, ale nie wiedziałam nawet, jak zacząć. Kto czytał oryginał powinien zrozumieć, o co mi chodzi.
A co do kieliszków... Jam abstynentka, więc się nie znam ;p |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Snopy
Dobry wampir
Dołączył: 25 Wrz 2008
Posty: 727 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin |
|
Wysłany:
Pią 22:23, 20 Mar 2009 |
|
mysterku, Ty wiesz, że ja Cię kocham i wielbię, prawda? To tym razem dodam szybkiego powrotu do zdrowia, bo to teraz najważniejsze :)
Odcinek jest cudowny. Oświadczyny bardzo w stylu Edwarda, a wykonanie przesłodkie.
Emmecisko kocham jeszcze bardziej po tym odcinku. Ktoś na górze wspomniał, że Rose go sobie wychowała. Popieram w stu procentach :D
Autorka nieźle pojechała z sukienkami, nie?:D
p,
S. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Snopy dnia Wto 13:29, 24 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Annabell
Wilkołak
Dołączył: 25 Lut 2009
Posty: 107 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Daleko stąd. ..
|
Wysłany:
Pią 23:23, 20 Mar 2009 |
|
Ja jestem wariatką !!
Jestem tak podniecona jakby to mi się oświadczył
Ten rozdział zaliczam do najlepszych :D
Czekam na więcej, jak najszybciej i życzę dużo weny !! :D
Annabell |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|