|
Autor |
Wiadomość |
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pon 18:56, 23 Lut 2009 |
|
Jak ja lubię to opowiadanie, naprawdę tak jakoś mi się je lekko czyta i przyjemnie mimo iż masz pewnie zamiar coś zamieszać.
Edward i Bella są tu zupełnie inni i może właśnie to mi się podoba, ale jak już pisałam gdzieś, kiedyś wyżej głos mojego serca jest z Twoim opowiadaniem
Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam życząc veny
Mercy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Pon 20:30, 23 Lut 2009 |
|
Agga napisał: |
generalnie powiem jedno:
good job
:)
Pozdrawiam i VENY życzę |
no wiesz, wysiliłabyś się, bo poślę to do 'skarg i zażaleń' :P :P :P :P
Love you Agga! You know that!
---
dziękuję, dziękuję, dziękuję :) niebawem ciąg dalszy moi kochani, póki co rozmyślam, co tu jeszcze namotać w kolejnych rozdziałach |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Katka
Wilkołak
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 35 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Wto 18:23, 24 Lut 2009 |
|
Fajny rozdział.
Super pomysł.
Niezły ff.
Bardzo mi się podoba twój ff. Nie mogę ogarnąć tego że Bella i Mike są parą. Tak samo jak nie pasuje mi Tanya i Edward jako para.
Trochę za mało rozwinięta akcja, ale wierzę że nad tym opracujesz.
Życzę veny i czekam na następny rozdział z ciekawą akcją. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Śro 20:09, 25 Lut 2009 |
|
Uwaga, uwaga, ciąg dalszy EPOV :)
Rozdział 5. [część II]
...Robiło się ciemno, nikt nie widział nas razem, siedziała tam sama, bezbronna, tak niewinna... A mnie paliło już pragnienie. Jej łzy na mojej dłoni... Pachniały tak intensywnie. Jej serce biło szybko i przyspieszało jeszcze bardziej, przy każdym moim ruchu.
Alice zamknęła oczy, oparła brodę na kolanach i objęła nogi rękoma. Wciąż słuchała i nie wiem, czy zdawała sobie sprawę, jak bardzo mi w ten sposób pomaga. Wreszcie nie musiałem wszystkiego w sobie tłamsić.
- I powiedziałem jej. Powiedziałem, że on nie może jej do niczego zmusić. Odkryłem wszystkie karty. – Przechyliła głowę w moją stronę, ale nie otworzyła oczu. Westchnęła, kręcąc głową.
- Edwardzie...
- Wtedy, ona... Wydawała się sparaliżowana. Próbowałem odczytać coś z jej twarzy, ale była nieobecna. Pomyślałem, że może tak silny bodziec sprawi, że odczytam jakąś jej myśl, ale ona skrzętnie przetwarzała w swoim niedostępnym umyśle to, co przed chwilą powiedziałem. Nagle spojrzała na mnie, jakby wyrwana z transu, i przyciągnęła mnie do siebie. Nie zdążyłem zareagować, zaskoczyła mnie. Pierwszy raz ktoś mnie zaskoczył, Alice. Tak zaskoczył.
Nie mogłem już dłużej mówić. Nie zdołałem dokończyć. Do tej pory nie rozumiem, jak się wtedy opanowałam.
Gdy tylko Bella mnie pocałowała, automatycznie moje palce powędrowały do jej szyi, a ja składałem na niej pocałunki; szukałem tylko najlepszego miejsca, by móc przebić wreszcie tę cienką skórę i spróbować jej krwi. Tej słodkiej, niepowtarzalnej krwi, której zapach mamił mnie od naszego pierwszego spotkania. Jednak, mimo że ulegałem już instynktowi drapieżnika, nadal byłem na każde skinienie jej palca. O cokolwiek by nie poprosiła – zrobiłbym to. I w ten paradoksalny sposób, Bella uzależniła mnie od siebie; wydaje się to niemożliwe, lecz czułem, że mogę się powstrzymać przed tym, by ją zabić.
- Kiedy Bella wyszeptała moje imię… Z trudem się oderwałem, choć wciąż pochylałem się nad nią, upajając błogim zapachem. Alice, nawet nie wiesz... – Uśmiechnąłem się, dokładnie odtwarzając go w myślach.
- Edwardzie, obawiam się, że to zaszło za daleko.
- Wiem - odpowiedziałem na jej myśl. – Ale to silniejsze ode mnie.
- Ona jest człowiekiem. Jak niby zamierzasz to ciągnąć? Poza tym, jesteś z Tanyą. – Wyglądała na zatroskaną. Moja Mała Alice martwiła się o mnie. A to oznacza, że sprawa stawała się coraz poważniejsza. Ja tego nie widziałem. Albo nie chciałem. W każdym bądź razie, tak było łatwiej, wygodniej.
- Już zapomniałeś, co ci wtedy mówiłam? – Spuściłem wzrok, unikając jej karcącego spojrzenia. Karcącego, pełnego pretensji spojrzenia Małej Alice. Dobrze pamiętałem naszą rozmowę, nazajutrz po ich polowaniu. Jeszcze lepiej pamiętam tamtą noc. Moją pierwszą noc u Belli.
Gdy Alice wybiegła, w domu zapadła grobowa cisza. Ani jednej żywej duszy. Aż nazbyt dosłownie – pomyślałem. Wkrótce i ja wyszedłem. W zasadzie nie wiedziałem, gdzie dokładnie mieszka Bella – z myśli Mike’a, które wówczas dokładnie studiowałem, nie dowiedziałem się zbyt wiele. Nie jeździliśmy nigdy po Forks, bo nie było to konieczne. Zdecydowałem się pojechać na osiedle, które wydawało się najbardziej prawdopodobnym, i rzeczywiście wjechałem w końcu w ulicę, gdzie po obydwu stronach stał rząd jednorodzinnych domków. Zwolniłem, wypatrując na podjeździe jej samochodu albo radiowozu komendanta. Wiedziałem, że przeciętnemu człowiekowi zajęłoby to dużo więcej czasu; gdy tak dumałem o mojej wyższości nad parą ludzkich oczu, znalazłem w końcu to, czego szukałem.
Ogarnęła mnie fala sprzecznych emocji – wreszcie mogło dojść do skutku coś, czego tak pragnąłem i to uczucie napawało mnie jakimś obcym mi dotąd szczęściem. Ale jednocześnie poczułem... Strach? Tak, teraz wydaje mi się, że to był strach, niezrozumiały, zupełnie mi nieznany; obawa, że mogę jej coś zrobić, że mogę ją skrzywdzić, zranić. Zabić.
Zatrzymałem się parę domów dalej. Wyłączyłem silnik, bezgłośnie zatrzasnąłem drzwi i cicho przebiegłem kawałek drogi do jej domu. Tak, to tutaj – pomyślałem. Wiele razy widziałem to okno z perspektywy Mike’a. Teraz ja sam stałem na jego miejscu. Ta gra słów podniosła mnie na duchu – ja, na miejscu tego gówniarza.
Wspinanie się po ścianie na pierwsze piętro nie sprawiło mi żadnej trudności. Zajrzałem ostrożnie przez okno, przytykając czoło do szyby – spała. Ukłuło mnie to – całkowicie zapomniałem, jak to jest spać. Jak to jest śnić. Jak to jest kłaść się każdego wieczora, by regenerować siły. Nie potrzebowałem tego odkąd stałem się wampirem, jednak na widok Belli spokojnie leżącej w ciepłej pościeli i śniącej o czymś, poczułem zazdrość. Byłem czymś więcej, niż człowiekiem. A to wykluczało wszelkie ludzkie czynności.
Rozmyślając, o czym może śnić, przeniosłem wzrok na resztę jej pokoju. Nie był przesadnie duży, w sam raz dla dziewczyny w jej wieku. Na biurku leżały zeszyty i książki, tak jak i pod łóżkiem. Były jeszcze pootwierane, więc nie mogłem dojrzeć, co aktualnie czytała.
Zapragnąłem wejść do środka i samemu to sprawdzić. Nawet przez szybę czułem ten delikatny zapach, który musiał wypełniać cały pokój. Wtedy mój wzrok przykuł fotel, stojący z lewej strony – leżała na nim niewielka sterta ubrań. Wystawał spod niej rękaw mojej ulubionej niebieskiej bluzki.
Nie wytrzymałem. Rzuciłem szybkie spojrzenie, upewniając się, czy Bella nadal śpi i delikatnie otworzyłem okno, bezszelestnie lądując na podłodze. Instynktownie wstrzymałem oddech – raz, by nie powodować jakiegokolwiek hałasu, dwa, by nie dotarła do mnie jej woń. Jednak na to było już za późno.
Nie interesowały mnie już książki, czy płyty, które właśnie spostrzegłem. Stałem pośrodku sypialni Belli i patrzyłem, jak śpi. Nie wiem, ile czasu spędziłem w ten sposób, jednak w pewnym momencie doszło do mnie, że nie mogę tu zostać całą noc; budzik przy jej łóżku pokazywał, że dochodzi już czwarta. Podszedłem więc zaciekawiony do biurka, ale nie ruszałem sterty papierów, jaką zastałem, by nic nie zmącić. Tak bardzo nie chciałem odchodzić. Zostawiać jej. Wracać do rzeczywistości, niemożliwej dla nas. Potrząsnąłem głową, by wyrzucić ponure myśli i próbując zebrać się w sobie, by w końcu wyjść. Znów spojrzałem na fotel. Zacisnąłem powieki, ale tego pomysłu nic nie było w stanie zabić. Zrobiłem krok do przodu, stając, cofając się, by postąpić jeszcze większy naprzód. Zgrabnie pociągnąłem za wystający rękaw, jedną ręką przytrzymując resztę rzeczy. Trzymałem bluzkę Belli przed sobą i brałem głęboki wdech, zaciągając się jej cudownym zapachem. Nie było wyjścia, żebym odłożył ją z powrotem. Obsesja wzięła górę.
Budzik wskazywał już czwartą. Podszedłem do niej: leżała bezbronnie na plecach z dłońmi przy twarzy, a głowę miała przechyloną w moją stronę. Włosy były związane, ale parę kosmyków przysłaniało jej policzek. Wyciągnąłem już rękę, by je odgarnąć, kiedy zamarłem, bo Bella poruszyła się i obróciła na drugi bok, naciągając na siebie kołdrę po samą szyję. Dość tego, powiedziałem sobie i kilka sekund później byłem już na ziemi.
- Czy ty mnie słuchasz? Edwardzie?!
- Tak, pamiętam naszą rozmowę. – Trudno było zapomnieć, jak Mała Alice mnie strofowała za tamtą noc.
- Musimy chyba przyjąć inną strategię.
- Jaką strategię? – Zaskoczyła mnie takim stwierdzeniem.
- Nie wygram z tobą, bo ty nawet nie próbujesz zmieniać tego, co czujesz do Belli. Jednak nie wiem, co innego można zrobić, jeśli nie definitywnie zakończyć tej znajomości.
- Nie da się jej definitywnie zakończyć, Alice... Dlatego tu jestem.
- Nie rozumiem. – Pokręciła głową.
- Pytałaś, co zepsuło mi humor. – Kiwnęła szybko. – Otóż zaaranżowałem dziś co nieco, bo na ostatniej historii słyszałem, jak pan Grey planował jakieś zadanie w parach. Nie sądziłem jednak, że będzie to zadanie na więcej niż jedną lekcję i przysiadłem się dzisiaj do Belli i...
- Edward... – Westchnęła i ostentacyjnie wywróciła oczami.
- ...i jutro muszę do niej pójść - dokończyłem.
- Pójść do domu Belli Swan?
- Mówisz, jakby to było jakieś nawiedzone miejsce.
- Bo to jest nawiedzone miejsce, Edwardzie. – Spojrzeliśmy na siebie w milczeniu i wybuchnęliśmy śmiechem na jej porównanie. Kiedy w końcu, po kilku szturchańcach i salwach śmiechu, uspokoiliśmy się, powiedziałem:
- W ogóle nie wiem, co mam z tym zrobić, Alice.
- Będziesz musiał do niej pójść.
- Ale ona nie wie, że przychodzę tam w nocy.
- A kto mówi, że ma się dowiedzieć? – spytała z wyrzutem.
- To nie mówić jej?
- A jak wyobrażasz sobie jej reakcję?! – Prychnęła z irytacją. Miała rację. Swoją drogą, nie miałem pojęcia, jak mogłaby zareagować Bella. Jakkolwiek by się nie zachowała, myśl, że miałbym jej wyznać, że przychodzę czasem patrzeć jak śpi, przerażała mnie. Przecież to absurdalne. - Namotałeś chłopcze, ale teraz musisz stawić temu czoła.
- Czyli po prostu do niej iść?
- Tak - stwierdziła stanowczo. – W końcu nie popełniasz przestępstwa, odrabiając pracę domową z koleżanką. – Uśmiechnęła się lekko. Wydawało mi się, czy kolejna osoba uspokajała moje sumienie?
- Masz rację.
- Ja zawsze mam rację. – Wstała i podała mi rękę. – Czas na nas. Bo Esme zacznie się martwić.
- Dziękuję, Alice. – Podniosłem się i zaczęliśmy iść w stronę lasu.
- Nie dziękuj, ja nic nie zrobiłam. Zresztą... W tej sytuacji chyba już nic nie da się zrobić. – Spojrzała na mnie pobłażliwie i widziałem, jak po jej twarzy błąkał się uśmiech. Moja Mała Alice. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anja dnia Czw 21:10, 26 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Śro 20:27, 25 Lut 2009 |
|
Zdziwiło mnie, że Alice chciała zakończyć tę znajomość. Zawsze była jak najbardziej za.
Właściwie ta historia jest inna. Tanya, nieco zmieniona Bella...
Jednak mam nadzieją, że znajomość EB zakończy sie happy endem. Musi
WENAAA!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Agga
Człowiek
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: fucking gazebo...
|
Wysłany:
Śro 20:43, 25 Lut 2009 |
|
Ahhh ta Mała Alice :) Pomoże o każdej porze
Ja nie mogę się doczekać tego projektu z historii.. Ciekawa jestem co tam się stanie :D
Pozdrawiam, i weny życzę.
PS. Ja weny życzyć nie muszę, bo jestem Twoim Natchnieniem i masz mnie zawsze przy sobie ~~> co za skromność :D
Pisze i pisze, żeby 1-linijkowca nie było :D
A teraz co do ff... Naprawdę mi się podoba, ale...
mogłabyś znaleźć jakąś odpowiednią ścieżkę dźwiękową, żeby lepiej się czytało
Love :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
celestial
Gość
|
Wysłany:
Czw 15:17, 26 Lut 2009 |
|
anja napisał: |
automatycznie moje palce powędrowały do jej szyi, składając na niej pocałunki; |
Palce nie składają pocałunków |
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Czw 23:56, 26 Lut 2009 |
|
celestial napisał: |
anja napisał: |
automatycznie moje palce powędrowały do jej szyi, składając na niej pocałunki; |
Palce nie składają pocałunków |
ale palce Edwarda to potrafią... :D :D
dzięki |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pią 11:11, 27 Lut 2009 |
|
Ładne te emocje targające naszym Edwardem chyba wampirek się zakochał w człowieku i do tego te jego dziwne zapędy, bardzo mi sie podoba styl tego opowiadania i oczywiście tytuł, dlatego czekam na rozwój akcji wiesz, że ja juz poszłam za głosem serca :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 14:42, 27 Lut 2009 |
|
Wiem, że się powtórzę, ale nie potrafię się powstrzymać. Emocje, przemyślenia Edwarda czyta się naprawdę wspaniale – przedstawiasz je w zupełnie inny sposób, niż zrobiła to SMeyer w MS, ale w końcu i Twój Edward odbiega od pierwowzoru. A jeśli chodzi o takie odbieganie, nie mogę mieć nic przeciwko. Jak dla mnie tchnęłaś w tego faceta duszę – wreszcie nie myśli tylko o tym, jakim jest potworem, ale dosięgają go również inne uczucia, jest całkiem ludzki. Trochę nieporadny, zagubiony. Mimo to nadal zwierzęcy i nadal edwardowy. Uległy naszej drapieżnej Bells. :> Ach, aż chciałoby się go przytulić. ^.^
Cytat: |
Wiele razy widziałem to okno z perspektywy Mike’a. Teraz ja sam stałem na jego miejscu. Ta gra słów podniosła mnie na duchu – ja, na miejscu tego gówniarza. |
Ach, ten Edzio. ;>
Mam wrażenie, że EPOV idą Ci o wiele lepiej, niż BPOV, chociaż wiem, że nie możesz pisać cały czas z perspektywy Edwarda, bo potrzeba jakiegoś urozmaicenia. Ale tutaj świetnie widać Twój styl – a jest naprawdę, według mnie, wspaniały. Czyta się płynnie, lekko, całość jest subtelna. Te opisy uczuć – cudowne. :>
Cytat: |
Tak bardzo nie chciałem odchodzić. Zostawiać jej. Wracać do rzeczywistości, niemożliwej dla nas. Potrząsnąłem głową, by wyrzucić ponure myśli i próbując zebrać się w sobie, by w końcu wyjść. |
I jak tu się nie zachwycać?
Poza tym sama rozmowa z Alice naprawdę dobrze Ci wyszła. Tak, jak pisałam ostatnio – pokazuje relacje Edwarda z siostrą, daje również szersze pojęcie o jego charakterze.
Wiesz, co jeszcze mi się podoba w Twoim tekście? To, że chociaż jest teraz ten cały bum na ficki, w których wszyscy są ludźmi, Ty w tej kwestii trzymasz się kanonu. Bo ja uwielbiam Edwarda wampira.
Pozdrawiam. ;*
Robaś |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xehtia
Zły wampir
Dołączył: 28 Sty 2009
Posty: 262 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Pon 1:38, 02 Mar 2009 |
|
anja napisał: |
celestial napisał: |
anja napisał: |
automatycznie moje palce powędrowały do jej szyi, składając na niej pocałunki; |
Palce nie składają pocałunków |
ale palce Edwarda to potrafią... :D :D
|
Nie wątpię w to :P
Kurczę, podoba mi się ten ff.
Mała Alice to nie Alice ze zmierzchu i jest całkiem ciekawie.
Dobrze, że zmieniasz trochę charakter bohaterów, bo dzięki temu fabuła jest urozmaicona a przyszłe wydarzenia nieprzewidywalne :)
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Nie 2:48, 08 Mar 2009 |
|
wreszcie dodaję rozdział, na który wiele z Was czekało. Pojawia się w nim imię 'Mike' ale... no cóż, zobaczcie sami...
Beta: Robaczek
Rozdział 6.
BPOV
Leżałam otępiała na łóżku. Byłam tylko ja i mój szloch. I kłębowisko natrętnych myśli, z którymi nie miałam siły walczyć, a których chciałam się pozbyć. Każda próba ucieczki od nich kończyła się kolejnym strumieniem łez, a tych zaczynało mi już brakować. Na nic zdały się pocieszające tyrady rodziców. Sumienie spalało mnie od wewnątrz, choć... Czy ja je jeszcze w ogóle miałam?
Przez poduszkę, pod którą chowałam głowę, usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Był środek nocy, mimo to nie spałam. Nie mogłam zasnąć, ale też nie chciałam zasnąć. Ktoś położył coś na łóżku i wyczułam zapach moich ulubionych tostów, uświadamiając sobie, że od tego samotnego lunchu nic nie jadłam. Ale czy to było ważne? Nie byłam w stanie nawet podnieść głowy, nie byłam w stanie w ogóle niczego zrobić. Jednak poduszkę podniesiono za mnie, i poczułam, jak materac się obniża, jak zawsze, gdy ktoś na nim siadał. Jak zawsze, gdy on na nim siadał.
Ktoś, kto przyniósł grzanki, przyniósł ze sobą nową falę żalu i wspomnień. Teraz każdy, choćby najmniejszy gest przypominał mi o nim i boleśnie alarmował, że już nigdy go nie zobaczę.
- Bello, proszę, porozmawiaj ze mną. I zjedz coś, dziecko... – Następne podejście. Mama nie dawała za wygraną. Naprawdę myślała, że przekupi mnie jedzeniem? Że to coś da? Być może miała rację, bo gdy chwyciła mnie za ramiona, żeby mnie podnieść, wszystko wokół zaczęło wirować. Trzęsącą się ręką sięgnęłam do talerza i wepchnęłam do ust kawałek tostu. Wtedy objęła mnie i zaczęła kołysać, co jeszcze bardziej pogarszało sprawę, bo pokój jeszcze nie przestał się kręcić.
- Niee... – wyszeptałam. – N-nie rób tak, kręci mi się w głowie...
- Dobrze skarbie, już dobrze. – Mówiąc to pocałowała mnie w głowę i przeczesała ręką moje włosy. Musiałam wyglądać tragicznie, ale nie obchodziło nie to. – Zrobiłam ci jeszcze gorącej czekolady.
- Gorącej czekolady... – pociągnęłam nosem. – Ostatnio piłam u niego. Jak się przeziębiłam, pamiętasz? Jak spadł pierwszy śnieg i całkiem przemarzłam. To chyba było z miesiąc temu...
- Och... Skarbie... – Wydawało mi się, albo mama też zaczynała szlochać. Nie, tego bym nie zniosła. Nie cierpiałam, gdy ktoś przejmował się bardziej ode mnie. Bardziej niż ja sama powinnam. To był mój ból, mój i wyłącznie mój, i nie zamierzałam się nim z nikim dzielić.
- Mamo, przestań. – Spojrzałam na nią. Jednak mi się wydawało – nie płakała. Spoglądała na mnie smutnym wzrokiem, martwiła się o mnie - to pewne. Drgnęłam jednym kącikiem ust, miałam nadzieję, że zrozumie, bo na tyle tylko było mnie w tym momencie stać. I zrozumiała – odwzajemniła się pięknym, ciepłym uśmiechem za nas obydwie.
- Rozumiem co przeżywasz... Śmierć – spojrzała na mnie badawczo, ale starałam się trwać niewzruszona – kogoś bliskiego to ciężkie przeżycie, ale…
- Nie, nie rozumiesz. To wszystko przeze mnie. To wszystko stało się przeze mnie. – Zacisnęłam mocno powieki i wbiłam paznokcie w prześcieradło. Nie mogła rozumieć – nic zresztą nie wiedziała. Pogładziła jeszcze raz moje włosy. Kiedy się uspokoiłam na tyle, by znowu móc otworzyć oczy, wzięłam kolejny kęs tostu i żułam go powoli. Siedziałyśmy w milczeniu, ja - nie mogąc z siebie nic wydusić ani uronić choćby jednej łzy, ona – czekając, aż się odezwę.
Od czego miałam zacząć? Czy chciałam w ogóle zaczynać? Dotarło do mnie, że im szybciej to z siebie uwolnię, tym szybciej będzie mi lżej. Taką przynajmniej miałam nadzieję. Wzięłam głęboki wdech, ale zamarłam, gdy wstrząsnął mną dreszcz. Zacisnęłam więc zęby i ponownie wciągnęłam powietrze, na chwilę wstrzymując oddech. Zamknęłam oczy, zastanawiając się chwilę, jak dobrać słowa – jak powiedzieć wszystko, ale najkrócej, jak to możliwe. Powinnam najpierw opowiedzieć o kłótni z Mike’em, po której poszłam do lasu i... Nie, nie mogłam wyjawić wszystkiego. To była sprawa tylko między mną a Edwardem. Nadal z przymkniętymi powiekami, spróbowałam coś z siebie wydusić.
- Nie układało się między nami ostatnio. I mieliśmy o tym dzisiaj – spojrzałam na budzik, dochodziła trzecia - w zasadzie to wczoraj, porozmawiać. - Zacisnęła mocniej palce na moim ramieniu; zapewne pomyślała, że nie zdążyłam z nim o tym pomówić, więc pospieszyłam z wyjaśnieniem. – I właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Najpierw umówiliśmy się w stołówce, ale nie przyszedł. Nie wiedziałam, dlaczego, a w ogóle to cały ranek był małomówny i… – w tym momencie musiałam przerwać, by przypomnieć sobie, co było dalej. No tak, historia i Edward. I mój dziwny napad śmiechu. Potem kolejne lekcje, moje czekanie na niego na długiej przerwie... – Złapałam go dopiero na parkingu. Czekałam przy jego aucie, bo mnie podwió... – zatrzymałam się. Nie było już samochodu. Ani Mike’a. Ani wcześniej nie było już nas. Wszystko ginęło jedno po drugim. Przewracało się jak domek z kart. Jak klocki domina.
Dlaczego akurat w tę stronę? Dlaczego?!
- Dlaczego mamo, dlaczego? Dlaczego on? – krzyczałam już na głos, chowając twarz w jej ramieniu. – My… Ja… Rozstaliśmy się… iii… on myślał, że ja i Edward, że… Że coś jest między nami… On nic nie rozumiał… I… – zrobiłam pauzę, by pociągnąć nosem i złapać trochę oddechu – …i się rozstaliśmy… Mamo… Dlaczego musiałam go tak potraktować? Tak, tak go zdenerwować, wtedy… Wtedy by…
Znów tam byłam. Znów zacinał deszcz. Stałam przy jego fordzie, przeklinając w myślach, że mogłam zostać pod dachem i tam na niego zaczekać. Mrużyłam oczy, bo deszcz padał pod takim kątem, że uniemożliwiał patrzenie na cokolwiek innego, poza butami. Schyliłam więc głowę, naciągając kaptur, i skrzyżowałam ręce na piersiach. „Co ty wyprawiasz?” powiedział z wyrzutem, takim samym tonem, jakim obudził mnie rano, kiedy nagle przy mnie stanął. Podskoczyłam, bo nie usłyszałam, kiedy nadszedł. Otworzył samochód i kazał wejść do środka, więc nie zważając na to, że zamoczę całe siedzenie, wślizgnęłam się na miejsce obok kierowcy. Trwaliśmy w irytującym milczeniu, więc postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i spytałam, dlaczego jest w tak podłym nastroju.
I wtedy rozpętała się burza. Pytał, czy też byłabym zadowolona, gdyby tak patrzył na inną dziewczynę, gdyby śmiał się z nią na przerwach, albo siedział w jednej ławce i gapił się jak zauroczony. Usiłowałam mu wytłumaczyć, że to nie tak, jak sobie to wymyślił. To nie była spokojna wymiana zdań. On krzyczał, więc i mnie poniosło; wydzierałam się jak oszalała, broniąc siebie, Edwarda i naszego sekretu. A to tylko prowadziło do dalszych wynurzeń Mike’a i nadinterpretacji wszystkiego, co powiedziałam. Obracał kota ogonem tak, żebym to ja wyszła na tą „złą”. Nawet jeśli tak było... Nie panowałam nad emocjami, a gdy spytał, jak zamierzam dalej ciągnąć ten trójkąt, zapomniałam co to rozsądek i odpowiedziałam pytaniem, którego pewnie będę żałować przez większość mojego życia.
Kilka słów, kilka raniących, zbyt dosadnych, nieprzemyślanych słów.
- Ja wtedy... Ja... – Wciąż chlipałam i nie byłam w stanie złapać oddechu, żeby móc kontynuować. – M-mu p-p-powiedziałam, że mo-oże już nie chcę te-go ciągnąć... – Na powrót wybuchłam płaczem, a mama objęła mnie jeszcze mocniej i przycisnęła do siebie, niemalże dusząc.
„Nie chcesz?” powtórzył, ale już ściszonym głosem. Powtarzał tak kilka razy, a ja nie wiedziałam, co zrobić, gdzie się podziać, gdzie schować, dokąd uciec. Było już za późno na cofnięcie tego. Emocje, które tak gwałtownie wzrosły, teraz spadły do zera, by wzrastać na nowo. Gapiłam się tępo na krople bębniące w przednią szybę, a ich dudnienie wypełniało nowopowstałą ciszę. Miałam ochotę jak najszybciej stamtąd wyjść, ale za nic nie mogłam ruszyć się z miejsca, więc siedziałam tak odrętwiała. Usłyszałam, jak coś mówił, tym razem już głośniej, i te słowa były wyraźnie skierowane do mnie. Wyłapałam tylko jedno. „Koniec”. Czekał na moją odpowiedź, a ja czekałam, czy może znów powiem coś głupiego. Jednak tym razem byłam w pełni świadoma swoich słów. Wciąż wpatrywałam się przed siebie; spuściłam głowę na dół, patrząc bezmyślnie na swoje uda, i bawiłam się palcami. Obrócił się w moją stronę, opierając lewą rękę o kierownicę. Teraz albo nigdy, teraz, albo będzie za późno. To i tak nie miało już sensu, za dużo było w nas rozgoryczenia i pretensji, więc podniosłam głowę, ciężko wzdychając.
Odpowiedziałam twierdząco. Przekręciłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Być może spodziewał się takiej riposty, ale mimo to na jego twarzy dostrzegłam malujący się moją odpowiedzią zawód. I zazdrość, która zamieniała go w furiata. Zazdrość o Edwarda - sama już nie wiedziałam czy uzasadniona, czy nie. Nagle łza spłynęła mi po policzku i wreszcie poczułam siłę, by dotknąć klamki, żeby uciec jak ostatni tchórz. Przeprosiłam cicho i wyskoczyłam z samochodu. W tym samym momencie, gdy stanęłam drugą nogą na asfalcie, ruszył gwałtownie i wyjechał z parkingu.
- Nie zdążyłam nawet zamknąć drzwi... – wyszeptałam w rękaw mamy. A potem znaleziono je oderwane parę metrów od wraku. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anja dnia Nie 2:56, 08 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Nie 10:41, 08 Mar 2009 |
|
Nie przepadam za łzawymi historiami, ale masz fajny styl. Opisujesz odczucia takie jakie są, bez upiększania i wyolbrzymiania. W tym odcinku nie było akcji i wgl., ale był potrzebny do pozbycia się Mike'a ^^ No i też niewiele wnosił. Ale od czasu do czasu taki tez musi być :P
Czekam na rozwinięcie w związku B&E.
AVE WENA
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Olicha.xd
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 7 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 19:57, 09 Mar 2009 |
|
...Też jestem tego zdania że ten ostatni rozdział nie był zbyt interesujący...
...Ale dawaj następny rodział bo spać nie mogę...
...Plis pośpiesz się bo tu jajo niosę...;d |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Agga
Człowiek
Dołączył: 11 Sty 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: fucking gazebo...
|
Wysłany:
Wto 21:20, 10 Mar 2009 |
|
Myśle, że rozdział całkiem całkiem. Chociaż również nie przepadam za tego typu tekstami, musiałaś coś takiego zamieścić... Żeby wyjaśnić kwestię Mika...
Nie mogę się doczekać następnego :)
Pozdrawiam :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Olicha.xd
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 7 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 20:39, 11 Mar 2009 |
|
...Boshe kiedy będzie następny odcinek...
...Bo jush się nie mogę doczekać a ty tak wlno piszesz...
...Jak nie masz weny to Ci jej życzę...
Pozdro...:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Śro 22:43, 11 Mar 2009 |
|
spokojnie wena jest, połowa siódmego rozdziału też (Agga chyba jest nawet w jej posiadaniu), póki co przydałby się dostęp do mojego kompa...
nudne bo nudne, ale ja lubię się rozpisywać w ten sposób.. mam nadzieję, że przyszyły obrót sprawy (Edward kochany pocieszacz)będzie bardziej entuzjastycznie przyjęty :)
Mike'a nie ma, więc teoretycznie droga wolna |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Luiza Marie
Wilkołak
Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 23:46, 11 Mar 2009 |
|
Świetny ff, dziwne, ale dopiero teraz go przeczytałam.
Te wszystkie uczucia, tak skomplikowane i zawiłe, nadają pewien nastrój Twojemu opowiadaniu.
Miałaś bardzo ciekawy pomysł, inny, a jednak prowadzący do tego samego.
Czekam na kolejny rozdział.
Życzę duuużo Weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaarolaa28
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 36 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: Tam gdzie sa bezksieżycowe noce
|
Wysłany:
Pią 18:56, 13 Mar 2009 |
|
Świetnie piszesz.
Tak niby normalnie ale to opowiadanie ma coś w sobie!
Pozdrawiam! I mam nadzieje ze coś niedługo dodasz:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 20:03, 13 Mar 2009 |
|
Ja tam nigdy nie narzekam na brak akcji, bo nie czuję się jej szczególnie spragniona.
Cieszę się, że skupiasz się na opisach uczuć, emocji, bo robisz to naprawdę dobrze. I odwołuję swoje uwagi, że EPOV idzie Ci lepiej, niż BPOV - obydwa idą Ci równie dobrze. Naprawdę nieźle idzie Ci narracja biednej, miotającej się Bells. A rozdział uważam za jak najbardziej potrzebną część układanki - w końcu Mike opuścił ten świat, huh. ^.^" I teraz czekam na Eduardo sama-wiesz-jakiego.
Przepraszam, że ten komentarz jest tak wątpliwie konstruktywny - po prostu czasem trudno mi wyrazić opinię, biorąc pod uwagę fakt, że robię to już wcześniej, przy odsyłaniu Ci tekstu. No dobrz, przynajmniej się staram, haha. xd
Pozdrawiam,
Robal |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|