|
Autor |
Wiadomość |
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Śro 13:54, 29 Kwi 2009 |
|
Jak możesz pisać, że jesteś średnio zadowolona z tego rozdziału?
Przecież jest świetny. Po raz kolejny napiszę, że świetnie wczuwałaś się w rolę
Edwarda a te odczucia w czasie ucieczki... Majstersztyk :)
Bardzo mi się podobało, jak zwykle czekam na dalsze części.
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
aramgad
Wilkołak
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 16 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 14:05, 29 Kwi 2009 |
|
Zgadzam się z poprzedniczką, ten rozdział jest rewelacyjny! Jak dla mnie najlepszy jak dotąd, choć inne też były super. Wczoraj zaczęłam betować i nie mogłam się oderwać od tekstu. Wciągnął mnie na tyle, że bałam się czy nic nie pominęłam, mam nadzieję, że nawet jeśli to nie będzie tego dużo
Czekam na dalszą część.
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivienne Grace
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 14:41, 29 Kwi 2009 |
|
Kolejne rozdział i ja po raz kolejny jestem pod wrażeniem. Wspaniale opisane emocje targające Edwardem. Aż zrobiło mi się szkoda jak skończyłam czytać i na pocieszenie przeczytałam po raz drugi :) Bardzo spodobał mi się też ten fragment:
kasiek303 napisał: |
Miałem niejasne wrażenie, że bluźnię. Czy miałem jakiekolwiek prawo, by po tym wszystkim, co jej zrobiłem, dotykać ją?
|
To takie w stylu Edwarda :D
Co do muzyki jestem jak najbardziej za tym, żebyś dodawała linki.
Pozrdawiam i życze weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Śro 20:31, 29 Kwi 2009 |
|
Śledzę to ff od dawna, a teraz komnetuję. Na początek nasuwa mi się pytanie:
jak Ty to robisz?!
Tak prawdziwie opisujesz odczucia Edwarda... po prostu... wow... Emocje nim targające... I co najważniejsze - nie wpisujesz w miejsca narracji Belli zwykłych schematów - "krzywdzę ją", "on na nią poluje", itp. tylko dodajesz coś od siebie, coś prawdziwego. To sprawia, że historia ma to przysłowiowe "coś", ma duszę... Uch... nie potrafię oddać tego co mam na myśli, mam nadzieję, że zrozumiesz moją paplaninę.
Gdy czytam nie ma siły, która oderwałaby mnie od monitora. Przed chwilą właśnie odmówiłam mamie wyjścia do sklepu po chleb (który zresztą jest dla mnie na śniadanie do szkoły )
Pozdrawiam,
Souris.
PS. Przeczytałam jeszcze raz swój komentarz i kurczę... nadal nie wiem jak oddać to co mam na myśli... trudno... |
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 21:42, 29 Kwi 2009 |
|
OMG!!! Ty piszesz że to jest średnie czy jakie tam??!! Mnie wcisnęło w fotel jak to czytałam. Piękne opisy emocji Edwarda, jego rozterek i strachu.... Tak właśnie to sobie wyobrażałam jak czytałam Zmierzch. Twój ff ma takie coś co mnie przyciąga jak magnes!
Czekam na kolejne części! Niech wen będzie z Tobą :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anula00
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Grudziądz
|
Wysłany:
Czw 9:13, 30 Kwi 2009 |
|
No super ff trzymasz się orginału tam gdzie trzeba
Opis uczuc Edwarda naprawde godne podziwu jego ból, rozterki, miłość do Belli super ukazane
Naprawde dobrze piszesz.
Duzo weny i czekam na dalsze części |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
cardmire
Nowonarodzony
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 45 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice
|
Wysłany:
Sob 20:40, 02 Maj 2009 |
|
Bezapelacyjnie zgadzam się z poprzedniczkami. Opisujesz emocje Edwarda praktycznie tak, jak je sobie wyobrażałam. Oczywiście czekam na kolejne części, bo jeśli skończysz w tym momencie to zawiedziesz swoich czytelników. A więc czekam cierpliwie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Pon 11:14, 04 Maj 2009 |
|
No i jest. A właściwie był. Już 1 maja, ale mnie nie było.
Myślałam, że nie jest najgorzej. Że ujdzie w tłoku. A tu mi beta pisze, że nie rozumie. Ale cóż napiszę wam to co jej. "Lepiej nie będzie" Jak już natworzyłam, to nie zmienie. Tylko oszczędźcie mnie. Mam nadzieję, że nie jest AŻ tak źle.
Link do rodziału:
[link widoczny dla zalogowanych]
Boska jest ta piosenka. I polecam przeczytać tłumaczenie. Pasuje.
Beta: aramgaduś (ty mnie uczysz dystansu. Dziękuję. Za szczerość)
Przedstawiam kolejną część:
Zawracaj, kretynie! Odwieź mnie do domu! - Próbowała wyrwać się z pasów.
- Emmett - rzuciłem tylko. Wiedział, o co mi chodzi. Unieruchomił ręce Belli. I dobrze. Najlepiej, żeby mi nie utrudniała zadania. Nic już nie miało znaczenia. Zmieniałem się w zimnego, wyrachowanego potwora. Liczył się już tylko ogień. Znów się paliłem. Wręcz pozwoliłem mu sobą zawładnąć. Podążałem drogą, którą mi wskazał. Tym razem jednak, nie był to płomień miłości ani pragnienia. To był żar gniewu. Nie wiedziałem, na kogo jestem wściekły. Na siebie? Na Jamesa? Na Laurenta? To również nie było ważne.
Chciałem, żeby to się skończyło. Żebym się spalił.
Rozdział 18 część III
Polowanie
- Nie! Edward! Nie możesz mi tego zrobić! - zawołała. Słyszałem rozpacz w jej głosie. Znów zadawałem jej ból. Czułem go całym sobą.
- Nie mam wyboru, Bello. A teraz ucisz się, proszę. - Nie chciałem, żeby dostrzegła, co odkryłem. Raniłem ją postępowaniem, uczuciami, słowami. "Poniekąd jestem do tego stworzony. Jestem wampirem." pomyślałem. Ale stałem się już tak zimny, że zabrzmiało to w mojej głowie ironicznie. Kim ja byłem, że odważyłem się pokochać człowieka. Kim ja byłem, że mogłem jej zabrać wszystko. Zabrać życie.
- Nie mam zamiaru! Charlie powiadomi FBI! Prześwietlą całą waszą rodzinę, Carlisle'a i Esme! Będą musieli wyjechać, ukrywać się bez końca! - Martwiła się o nas. Martwiła się o mnie. Los nie zamierzał mi tak łatwo odpuścić. Przed ostatecznym końcem, wypełnieniem się przeznaczenia, spełnieniem wyimaginowanych koszmarów, będę musiał jeszcze długo walczyć ze sobą. Spłacić cały dług. Choć nie za bardzo miałem, czym płacić. Prosiłem o jedno. Żebym cierpiał sam.
- Uspokój się, Bello! - Głos mi się załamał. Dość użalania się nad sobą. Teraz byłem wyłącznie zły na siebie. - Już to przerabialiśmy.
- Ale nie z mojego powodu! Nie pozwolę ci ich narażać z mojego powodu! - Zaczęła rzucać się na fotelu. Patrzyłem na jej kruche ciało i moje myśli odpłynęły. Wróciłem do tych upojnych chwil sprzed dwóch dni. Nie skupiałem się na całości, to było zbyt nierealne. Przypominałem sobie detale. Ślady jej butów na ścieżce. Biedronkę w jej włosach. Kolor trawy na polanie. Fakturę kory drzew. I nie czułem nic. Jakbym schodził po schodach i zamiast stopnia była pustka. Spadałem. Na dno swojego istnienia.
Z ponurych rozmyślań wyrwał mnie głos Alice:
- Edwardzie, zatrzymaj się, proszę.
- Nic nie rozumiesz - krzyknąłem, nie kryjąc rozpaczy i desperacji. - To tropiciel, Alice, nie widziałaś? To tropiciel!
"Co?" usłyszałem dwa identycznego okrzyki w myślach rodzeństwa. "Edward, w co ty się, do cholery, wpakowałeś?!" dodał Emmett. No właśnie, w co? Ja tylko pokochałem człowieka. Tylko..., albo aż.
- Zatrzymaj się, Edwardzie - powtórzyła Alice. "Trzeba opracować plan. Gdzie wyjedziesz?" Przyspieszyłem. Było mi wszystko jedno. Jak najdalej stąd.
- Edwardzie, proszę.
- Posłuchaj, Alice. Czytałem mu w myślach. Tropienie to jego pasja, obsesja. Chce ją dorwać, Alice, właśnie ją, tylko ją. Lada chwila wyruszy na polowanie. - Byłem z siebie dumny. Wytłumaczyłem im wszystko, a nie włożyłem w to uczuć Nie pokazałem nic.
- Przecież nie wie, gdzie ona... - Ha! Jak można być tak naiwnym?
- Jak sądzisz - przerwałem jej - ile czasu zabierze mu złapanie tropu, gdy już dotrze do miasteczka? Zaplanował to sobie, jeszcze zanim Laurent zdążył się odezwać. - "Zaplanował i nic nie może go już powstrzymać" chciałem dodać, ale jeszcze tego brakowało, żeby Bella wpadła w histerię. Znów mnie zadziwiła, bo siedziała całkiem spokojnie. A raczej siedziałaby, gdyby nie miotała się, próbując uwolnić się z pasów i pobiec do ojca.
- Charlie! Nie możecie go tam zostawić! Nie! - Znów nie myślała o sobie. Martwiła się o innych. Nawet w śmiertelnym zagrożeniu. Własne życie nie było jej drogie.
- Ona ma rację - powiedziała Alice. "Edward, on i tak ją znajdzie. Pomyśl o naszej rodzinie. Pomyśl o jej ojcu" Miała racje. Trafiła w sedno. Gdyby nie rodzina, moja i Belli, zabiłbym Jamesa, zanim by poznał zapach mojej ukochanej. Tylko tego brakowało, by zapytała "Chcesz mieć ją tylko dla siebie?". Nie musiała. Zdawałem sobie z tego sprawę. Ale ja już ją naznaczyłem. Nie dało się już niczego zmienić. W ciągu dwóch dni wystarczająco zniszczyłem jej życie. Czy mogło być jeszcze gorzej? Nieświadomie zacząłem zwalniać.
- Stańmy, choć na minutę i przemyślmy wszystko - dodała, widząc moje wahanie. "Nie możesz jej tego zrobić" Czego konkretnie? Wyrządziłem Belli już tyle krzywdy. Czy było jeszcze coś, czym jej nie zraniłem? Przeszedł mnie wirtualny dreszcz. Oddałbym wszystko, by móc teraz płakać. By być człowiekiem, a nie krwiożerczym, bezwzględnym potworem.
Zanim zdążyłem zatrzymać wspomnienia, one wdarły się do mojego umysłu. Jedyne, krótkie, zamglone wspomnienie z czasów człowieczeństwa.
Mały, rudy chłopiec siedzi przy kuchennym stole i płacze. Obok niego siedzi kobieta i obejmuje go pocieszająco ramieniem.
- Ed, powiesz mi w końcu, co się stało? - pyta zmartwiona.
- Nie... nie powiem - łka chłopczyk.
Zapada cisza, przerywana, co jakiś czas cichymi szlochami.
- Mamo... - mówi w końcu.
- Słucham.
- Bo chłopaki... chłopaki się ze mnie śmieją. Mówią, że jestem beznadziejny - wyrzuca z siebie, jąkając się.
- Ach, synku - pociesza kobieta, głaszcząc go po głowie. - Nie trzeba się niczym przejmować. Teraz się śmieją, a później będą tego żałować.
- Naprawdę? - pyta chłopiec, ocierając oczy.
- Oczywiście. Jesteś niezwykły, a kiedyś będziesz bardzo dobrym człowiekiem...
"Kiedyś będziesz bardzo dobrym człowiekiem...". Moja matka była wspaniałą osobą, zawsze dobrze mi doradzała, ale tu się pomyliła. Nie byłem dobrym człowiekiem! Cholera! Nie byłem nawet człowiekiem. Raniłem, krzywdziłem, niszczyłem. Nawet swoją ukochaną. Ukochaną... Znów się zastanowiłem. Ona mogła mnie znienawidzić, wyjechać, ale ja zawsze będę ją kochał. Wampiry kochają wiecznie.
- Tu nie ma się nad czym zastanawiać - A właśnie, że jest! Ale ja miałem tylko jeden wariant. Stanie nad krawędzią. I nie przyjmowałem innych propozycji do wiadmości. Liczyłem się tylko ja. Tylko moja decyzja.
- Nie zostawię tak Charliego! - wrzasnęła Bella. Nie reagowałem. Miałem dość tego jej poświęcenia, altruizmu. Powinna myśleć o sobie, ratować swoje życie. "Posłuchajmy, co ma do powiedzenia, tej dziewczynie naprawdę zależy na ojcu. Czy chcesz...?" pomyślał Emmett, ale na końcu się zawahał. Domyślałem się, co chciał mi przekazać. "Czy chcesz narazić również jego?"... Kim ja byłem, że mogłem jej zabrać wszystko...
- Musimy ją odwieźć - powiedział na głos Emmett.
- Nie! - Nie mogłem się na to zgodzić. Liczył się tylko mój plan. Desperacka ucieczka, nieudolne ratowanie ukochanej - ot, całe zamierzenie.
- Jest nas więcej. Nie przechytrzy nas. Nic będzie miał szans jej tknąć.
- Przyczai się. - To wiedziałem na pewno. Zaczeka, aż Bella będzie sama. Znów wizja pogruchotanego ciała mojej ukochanej. Zacisnąłem szczęki.
- My też możemy zaczekać.
- Nie czytałeś mu... Ech, nic nie rozumiesz. Wybrał już ofiarę, teraz nic go nie powstrzyma. Musielibyśmy go zabić. - Ledwo to powiedziałem, a już dostrzegłem, że nie ma innego wyjścia. To będzie konieczne.
- Zawsze to jakaś alternatywa - mruknął. Czułem, że brakuje mi argumentów. Musiałem postawić na swoim. Po co? Nie wiedziałem.
- Jest jeszcze ta ruda. Są parą. A jeśli trzeba będzie się bić, Laurent też do nich dołączy. - Czepiałem się kurczowo resztek nadziei, choć wiedziałem, że klamka już zapadła. Powiedziałem to, choć nie wierzyłem w jego trafność. Ba, byłem tego pewny. Możliwe, że wampirzyca dołączyłaby do Jamesa, ale Laurent umywałby ręce.
- Mamy przewagę. - Wyjął mi to z ust. Byłem jednak zbyt dumny, by przyznać mu rację.
- Istnieje inne wyjście - szepnęła Alice. Pokazała mi wizję. Powrót do domu. Rozmowa z resztą rodziny. Podjęcie decyzji. Nie mogłem tego przyjąć do wiadomości. Byłem przekonany, że każda chwila zwłoki wydaje surowszy wyrok na Bellę. Po mojej masce nie było już śladu. Tak bardzo chciałem usprawiedliwić się z mojego zachowania. Ja się tylko bałem. Ja się tylko martwiłem. Ja się tylko zakochałem. Ale zamiast pokory, na mojej twarzy ukazał się gniew.
- Nie ma żadnego innego wyjścia!!! - Świadomie skazywałem ją na śmierć. "By zachować twarz?" podsunął mi cichy głosik w głowie. Nie były to myśli Alice. Ani Emmetta. Ani nikogo innego. To było moje... sumienie. To sumienie, w które nigdy nie wierzyłem. To sumienie, które uważałem za wymysł obłąkanych. Wiele razy patrzyłem na siebie jak na potwora, ale przyjmowałem to jako fakt. Coś oczywistego. Miłość mnie zmieniła, to nie podlegało wątpliwości. Ale to nie miało znaczenia. I tak byłem potworem. Czy krwiożerczym monstrum, czy zimnym wampirem, raniącym innych z premedytacją. Nie ważne.
_________________
Znów proszę o opinię.
To one sponsorują te (dziwne) rozdziały.
Pozdrawiam.
Edit:
Miałam małe problemy z tym postem.
Musiałam wkleić od nowa.
A jest. Nie zginął.
Przepraszam.
KasieK. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kasiek303 dnia Pon 11:45, 04 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 11:33, 04 Maj 2009 |
|
OMG...
Czekałam na kolejny odcinek i się doczekałam! Jak dla mnie bomba. Uwielbiam czytać wszystko co jest napisane oczami Edzia!
Odcinek jak zwykle napis wg mnie rewelacyjnie, bardzo dobry opis stanu Edwarda, jego rozterek, emocji i strachu. Mam tylko jedno małe zastrzeżenie - dlaczego tak krótko???
Czekam na kolejny odcinek, chętna wrażeń!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivienne Grace
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 14:28, 04 Maj 2009 |
|
Ze zrozumieniem to ja nie miałam problemu. Przyznaje ten rozdział był bardziej chaotyczny, ale myśle, że po części to dlatego, że sam Edward jest tu chaotyczny :D Ja bynajmniej tak właśnie sobie wyobrażałam jego uczucia w tym fragmencie. Taka wewnetrzna wojna, jaką prowadził sam ze sobą. Jednak może taka mała sugestia by już w kolejnym fragmencie z tym chaosem nie przesadzać bo wydaje mi się, że pomimo całej tej sytuacji w jakiej znalazł się Edward dosyć szybko powineiń się opanować. W końcu to wampir one łatwiej kontrolują emocje, mają szybszy mózg(też bym taki chciała :D ) i ma ponad stuletni staż życiowy. Ogólem mnie nie zawiodłaś i pisz dalej bo już nie moge się doczekać |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
IlonaM
Dobry wampir
Dołączył: 11 Kwi 2009
Posty: 519 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Jordanów/Forks
|
Wysłany:
Pon 18:07, 04 Maj 2009 |
|
Te kolejne części w narracji Edwarda napisane przez Ciebie są genialne!!! Idealnie pasują do reszty MS - świetnie oddajesz emocje, uczucia, myśli, refleksje Edwarda - to, jaki był, jak myślał o swoim związku z Bellą, co powodowało jego zmartwienia, gniew, rozpacz, bezsilność... Zwłaszcza ostatnie części - od strony emocjonalne, psychicznej są wspaniale napisane, może wydaje ci się, że są niedopracowane, chaotyczne, niezrozumiałe, ale czy było to zamierzone czy nie - świetnie oddaje rozterki i wątpliwości Edwarda, jego osobowość, naturę, jego wewnętrzną walkę z własnym sumieniem.
Jeśli więc chodzi o emocje - świetnie; jeśli o myśli innych osób słyszane przez Edwarda, a także te wspomnienia, których nie było w książce - super Ogólnie b. podoba mi się Twój styl - lekki, przyjemny, trochę meyerowski; nie ma tu sztuczności i przerysowania - wszytsko jest tak, jak być powinno :D
Czekam na kolejne części i życzę weny :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Pon 20:30, 04 Maj 2009 |
|
Rozumiem was i podjęłam decyzję.
Następna część będzie bardziej dopacowana.
Będę cisnąć Wena, aż do bólu.
I przepraszam, za ten niedociągnięty tekst.
Postaram się poprawić.
Aktualizację przewiduję w ciągu tygodnia (no, maksymalnie do 10 dni)
Będzie lepiej. (naprawdę się postaram) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kasiek303 dnia Wto 7:11, 05 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Pecia
Człowiek
Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 96 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Czw 20:48, 07 Maj 2009 |
|
Po pierwsze bardzo chciałam Ci podziękowac, że podjęłaś się pisanie ciągu dalszego MS. Po drugie napisane przez ciebie do tej pory rozdziały są fenomenalne! Świetnie opisujesz uczucia, jak i przemyślenia Edwarda i byc może dlatego tak miło czyta się twój ff. O błędach nie będę Ci pisac, powiem tylko tyle że każdy rozdział jest coraz lepszy! Czekam na kolejny rozdział :) Veny życzę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KALLIYAN
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 98 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:07, 09 Maj 2009 |
|
Nareszcie kolejna część.
Strasznie podoba mi się Twoja wersja. Edward tyle razy nadmienia, to, że zakochał się w Belli. Wciąż to podkreśla. Jego wszystkie emocje, strach (?) złość...
Chcę więcej edwardowych myśli, wychodzących spod Twojej ręki, bo piszesz na prawdę pięknie. Aż chce się czytać :)
Nie mogę się doczekać następnych części.
Ave vena. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Giraffaaa
Człowiek
Dołączył: 08 Gru 2008
Posty: 62 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam, gdzie diabeł mówi dobranoc!
|
Wysłany:
Nie 13:15, 10 Maj 2009 |
|
Prosiłaś o opinię - proszę bardzo
Długo zbierałam się, aby przeczytać twojego ff - brak czasu, niepewność co do treści. Powiem Ci, że moje obawy okazały się niepotrzebne. Naprawdę podobały mi się te rozdziały. Nie przesadzałaś z uczuciami, ale też nie dawałaś ich za mało. W paru miejscach wkradły Ci się drobne literówki, albo zabrakło jakiegoś wyrazu. W przypływie czasu, postaram się pomóc w ich wyłapaniu. Pomijając te błahostki, treść naprawdę zachwyca, pomimo tego, że znamy wydarzenia "Zmierzchu". Dodałaś parę wydarzeń i chwała Ci za to, bo nie przepisałaś po prostu wszystkiego z książki. Szczególnie podobały mi się myśli nomadów - niby takie zwykłe, nieważne myśli, ale jednak wnoszą do historii parę ciekawostek. Podoba mi się i nie masz prawa narzekać na swoją twórczość!! Zabraniam Ci pod groźbą kary - CBA wpadnie do twojego domu i tyle. Czekam na kolejną część, życzę ogromnej WENY, która przyciśnie Cię do klawiatury i pozdrawiam!
Giraffaaa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Nie 17:08, 10 Maj 2009 |
|
Dzięki piękne za komentarze.
Jest następna część. Mam nadzieję, że lepsza.
I daję link:
[link widoczny dla zalogowanych]
To nie byle jaki link.
Macie czuć tę muzykę. Dajcie się ponieść emocjom Edwarda. To trzeba poczuć.
Tym razem awaryjnie betowała bezsenna Dziękuję <33
- Nie ma żadnego innego wyjścia!!! - Świadomie skazywałem ją na śmierć. "By zachować twarz?" podsunął mi cichy głosik w głowie. Nie były to myśli Alice. Ani Emmetta. Ani nikogo innego. To było moje... sumienie. To sumienie, w które nigdy nie wierzyłem. To sumienie, które uważałem za wymysł obłąkanych. Wiele razy patrzyłem na siebie jak na potwora, ale przyjmowałem to jako fakt. Coś oczywistego. Miłość mnie zmieniła, to nie podlegało wątpliwości. Ale to nie miało znaczenia. I tak byłem potworem. Czy krwiożerczym monstrum, czy zimnym wampirem, raniącym innych z premedytacją. Nie ważne.
Przedstawiam
Rozdział 18 część IV
Polowanie
Wszyscy spojrzeli na mnie zdziwieni. Nikt nie spodziewał się u mnie takiego wybuchu. Ale ja już nie miałem siły. To nie był gniew, to była rozpacz. Bezsilność. Ile można udawać, że wszystko jest w porządku?
"Trzeba coś ustalić" pomyślała Alice. Niewątpliwie była to prowokacja niemej rozmowy ze mną. Spojrzałem na nią gniewnie.
"A co z rodziną? Chcesz tak wszystko zostawić?" zapytała. "To tropiciel, jak sam powiedziałeś. Będziesz stosował te same chwyty, co on?" dodała. Wygarnęła wszystko, co powstrzymywało mnie od spontanicznych działań.
- Czy nikt nie chce poznać mojego planu? - spytała zniecierpliwiona Bella.
- Nie - powiedziałem odruchowo. "Jak długo będziesz ją ignorował? Jej zdanie już się nie liczy? Będzie tak, jak z wyjazdem od Denali." przekazała mi w myślach. Widząc moją zszokowaną minę, pożałowała tego. "Przepraszam Edward! Ja nie chciałam. Wiem, że to była konieczność! Wybacz!"
Jednak nic nie mogło zatrzymać wspomnień. Wszystko powróciło. Mimo mojej umiejętności czytania w myślach, dotychczas nie dostrzegłem, by rodzina miała mi za złe podjętą przez mnie decyzję wyjazdu od Tanyi. Byłem zbyt zapatrzony w siebie, by widzieć jak im to nie na rękę. Zadecydowałem za nich.
Kilka lat temu mieszkaliśmy z tymi wampirami na Alasce. Względy okazywane mi przez Tanyię, ich żałoba po utracie matki, to wszystko wpłynęło na moje postanowienie. Nie konsultowałem się z nikim, tylko spakowałem walizki i obwieściłem, że wyjeżdżamy. Myślałem, że będą szczęśliwi, mogąc zamieszkać oddzielnie...
- Wysłuchaj mnie, błagam. Wpierw zabierzcie mnie do domu. - Podniesiony głos Belli wyrwał mnie z rozmyślań. Musiałem się wziąć w garść. Wszystko sobie uporządkować. Nie było czasu na użalanie się nad sobą.
- Nie! - przerwałem jej. Czy ja dobrze słyszałem? "Do domu?!" Razem z Alice i Emmettem pomyśleliśmy dokładnie to samo. Bella chyba ze strachu postradała zmysły.
Spojrzała na mnie ze złością i mówiła dalej:
- Wpierw zabierzcie mnie do domu. Powiem ojcu, że chcę wracać do Phoenix. Spakuję się. Poczekamy, aż ten cały tropiciel namierzy mój dom, i wtedy wyjedziemy. Facet ruszy za nami w pogoń i zostawi Charliego w spokoju, z kolei Charlie nie naśle FBI na waszą rodzinę. A potem możecie mnie wywieźć, gdzie wam się żywnie podoba.
Nie spodziewałem się tego. Potencjalnie dobry pomysł, ale miał minusy. Nie podobało mi się jedno. Przecież James mógł się przebić przez nas. Nie poznałem jeszcze wszystkich jego umiejętności. Wolałem nie ryzykować.
- To nie taki zły manewr - stwierdził Emmett.
- Może się udać. - "Ochronimy komendanta Swana, pozbędziemy się podejrzeń" myślała, udając, że nie wie, że ją słyszę. - Wiesz dobrze, że nie mamy prawa zostawić jej ojca na pastwę losu.
Gdybym mógł zabijać spojrzeniem, obydwoje leżeliby już martwi. Czy musieli mi tak wszystko utrudniać? To już nie chodziło o dumę, czy chory wymysł. Tylko o podjęcie decyzji. Która była tą właściwą?
- To zbyt niebezpieczne. Nie chcę, żeby zbliżał się do niej nawet na sto mil.
"Ale ty jesteś głupi. Aż mi się żal ciebie robi" pomyślał, patrząc znacząco na mnie. "Przecież cię tak nie zostawimy"
- Edwardzie, w razie czego na pewno go powstrzymamy. - Zignorowałem go, bo Alice nawiedziła wizja, jakby kontynuacja poprzedniej. James rezygnujący z pościgu.
- Nie widzę, żeby miał zaatakować. - Alice pospieszyła z wyjaśnieniami, widząc moją pytającą minę. - Spróbuje poczekać na moment, kiedy zostawimy ją samą. - Tyle to ja sam wiedziałem.
- A szybko się zorientuje, że taki moment nie nastąpi. - Nigdy w życiu. A raczej istnieniu. Byłem bezradny. Chciałem to wszystko porzucić. Co? Wyrzuty sumienia, poczucie obowiązku, lęk.
- Żądam, aby odwieziono mnie do domu! - zawołała Bella stanowczo.
Przytknąłem palce do skroni i zamknąłem oczy. Musiałem się skupić. Rozważyć wszystkie za i przeciw. Tropiciel nie mógł się przez nas przebić, to było już ustalone. Musiałem chronić rodzinę. Moją i Belli. Nie mogłem dopuścić, by kolejni przeze mnie cierpieli. Czułem ciężar winy na swoich barkach. A traciłem już siły. Wkrótce miałem upaść. Czy ktoś mi pomoże? Pomyślałem o rodzinie. To ich nie dotyczy.
- Proszę - powiedziała cicho.
Była jeszcze ta dwójka. Victoria i Laurent. Ale oni nie stanowili problemu...
"Tropiciela nie da się przechytrzyć" Przypomniałem sobie słowa Carlisle'a z jednej z pierwszych po mojej przemianie opowieści o wampirach. Dotyczyła ona talentów wśród naszych pobratymców. "To wampir pełen złożonych umiejętności. Najważniejsza z nich to dążenie do celu. Za wszelką cenę". Ale ja też będę dążył do celu. Mieliśmy przewagę w postaci Alice i w liczbie. Jednak on mógł zmienić zdanie. A obiecałem sobie, że więcej jej nie narażę...
- Wyjedziesz jeszcze dzisiaj, niezależnie od tego, czy tropiciel zobaczy, czy nie. Powiedz Charliemu, że nie wytrzymasz w Fors ani minuty dłużej. Powiedz mu zresztą cokolwiek, byle podziałało. Wszystko mi jedno, jak na to zareaguje. Spakuj, co będziesz miała pod ręką, i załaduj się do swojej furgonetki. Daję ci na to piętnaście. Piętnaście minut od wejścia do domu, słyszysz? - Ostatnie zdanie wykrzyczałem, ledwo panując nad sobą. Byłem rozdarty. Życie Belli wisiało na włosku.
Zawróciłem pospiesznie, pewien, że jeszcze chwila zwłoki i nie dałbym rady. Powróciłbym do wcześniejszego planu. Tyle rzeczy mogło się nie udać, tyle spraw nie powieść. Ryzyko było ogromne, ale jeśli już zdecydowałem przesunąć pionek nie było odwrotu. Albo porażka, albo wygrana.
- Emmett? - rzekła Bella, wskazując na swoje dłonie.
- Ach, przepraszam, zapomniałem. - odpowiedział. Nie wiedziałem, czy mówili coś jeszcze, bo wróciłem do rozmyślań. Było coraz mniej czasu. Nomadzi niewątpliwie opuścili nasz dom. Gdzie mogli być? Skupiłem się, usiłując wyłapać ich myśli. Na próżno.
Wsłuchiwałem się w warkot silnika, starając się uspokoić. Czy naprawdę były tylko dwa wyjścia z sytuacji? Albo śmierć Jamesa, albo... Belli. Koszmar powracał. A ja mimowolnie przyczyniałem się do jego realizacji. Żal ścisnął mnie za niebijące od przeszło stu lat serce. To ja się przyczyniałem do krzywdy wyrządzanej ukochanej.
- Zrobimy to tak. - Zacząłem i usłyszałem, że wszystkie emocje, jakie mną targały znalazły właśnie ujście. Opanowałem się szybko. - Staniemy pod domem. Jeśli tropiciela tam nie będzie, odprowadzę Bellę do drzwi. Będzie miała piętnaście minut. Emmett, zajmiesz się otoczeniem domu. Alice, zajmiesz się furgonetką. Będę w środku tak długo, póki nie skończy. Gdy wyjdziemy, możecie odwieźć jeepa do domu i opowiedzieć o wszystkim Carlisle'owi.
- Ani mi się śni - przerwał mi Emmett. - Zostaję z tobą. "Poczekamy. Potrzebujesz wsparcia" dodał telepatycznie. Tak, potrzebowałem. Ale przyrzekłem też, że nie będę ich do tego mieszać.
- Emmett, zastanów się. Nie wiem, jak długo to potrwa. - Odnosiłem się bardziej do jego myśli, niż do wypowiedzianych słów. Rozdrażniła mnie ta sytuacja. Już dawno nie odwoływałem się w rozmowie do czyichś rozmyślań. Potrafiłem to rozróżniać. Tyle się zmieniło odkąd poznałem Bellę. Pozornie wszystko było jak dawniej, ale... Stawałem się sobą. Lecz gdzie był ten "ja"? W krwiożerczej bestii? W żałosnym egoiście? W zimnym wampirze?
- Dopóki się tego nie dowiemy, zostaję z tobą - zaznaczył Emmett. Nie chciałem się z nim kłócić. Westchnąłem tylko ciężko.
- A jeśli tropiciel już czeka - dokończyłem - nawet się nie zatrzymamy.
- Zdążymy przed nim - oświadczyła Alice. Z jej wizji wynikało, że James jest dopiero w połowie drogi. Widząc jego zaciśniętą szczękę, napięte mięśnie znów przeszedł mnie dreszcz. Tyle zależało od jego posunięć. Dyktował warunki. Nam nie pozostawało nic innego jak tylko dostosować się do nich.
- Co zrobimy z jeepem? - zapytała Alice. Z moich ust wypłynął wieniec soczystych przekleństw. Musieli mi tak utrudniać życie?!
- Odwieziecie go do domu!
- Nie, nie sądzę - "No chyba sobie żartujesz! To moja przyjaciółka. Skoro zdeklarowaliśmy się, że ci pomożemy to tak właśnie będzie. Jesteśmy rodziną" dodała w myślach. Oni naprawdę nic nie rozumieli. To była sprawa między mną a Jamesem. Nie chciałem wciągać w to innych. To moje życie. Wprowadziłem w nie Bellę i to był największy błąd jaki mogłem popełnić. Choć nie ubolewałem nad niczym. Po prostu nie potrafiłem się zmusić do tego, by żałować tych chwil spędzonych z nią. To był najpiękniejszy czas w całym moim istnieniu. Wampiry kochają wiecznie.
- Zmieścimy się wszyscy w furgonetce - szepnęła. Zignorowałem to. - Uważam, że powinniście pozwolić mi wyjechać samej - dodała jeszcze ciszej. Tego nie sposób było zignorować. Miałaby jechać sama? Miałbym zostawić mój największy skarb bez opieki?
- Bello, ten jeden jedyny raz zrób, jak ci każę - poleciłem, cały spięty.
- Posłuchaj, Charlie nie jest imbecylem. Jeśli i ty znikniesz zacznie coś podejrzewać. - Znów zamartwianie się błahymi sprawami. W obliczu śmierci przejmowała się, co pomyśli jej ojciec.
- To nie ma znaczenia. Dopilnujemy, żeby nic mu się nie stało. Tylko to się liczy.
- A co z tropicielem? Widział, jak się dziś zachowałeś. Domyśli się, że jesteśmy razem. - O cholera! O tym nie pomyślałem. Sytuacja zaczęła mnie przerastać.
- Edwardzie, nie lekceważ jej. Myślę, że Bella ma rację. - "Doceń jej zdanie" dodał w myślach. Miałem już tego wszystkiego dość. Niepewność, paniczny strach, wyrzuty sumienia - to mnie przytłoczyło. Czułem, że zaczynam się łamać.
- Też tak myślę - przyznała Alice, a chwilę później pomyślała "Nie zachowuj się jak dupek. To o nią tu chodzi." Dupek. Bardzo trafne słowo.
- Nie ma mowy - syknąłem, trzymając się resztek godności. Dla mnie to był koniec.
- Emmett też powinien zostać - ciągnęła dalej Bella. - Ten cały James dobrze mu się przyjrzał.
- Ja też mam zostać? - obruszył się.
- Będziesz miał więcej okazji, żeby mu dokopać, jeśli zostaniesz - podkreśliła Alice. "Zostaniesz Edward!" dokończyła. Spojrzałem na nią zszokowany.
- Naprawdę sądzisz, że powinienem pozwolić jej jechać samej?
- Nie samej, nie - powiedziała Alice. - Będę ją osłaniać z Jasperem - "Zaufaj mi". Chciałem, ale nie potrafiłem.
- Nie ma mowy - powtórzyłem, ale wiedziałem, że już mnie pokonali. Było mi wszystko jedno. Obiecałem, że ją uratuje. Jeżeli to była najlepsza droga do tego... Będę nią kroczył.
- Przeczekaj tydzień - Grymas bólu wykrzywił mi twarz. - no, kilka dni - dodała, widząc go. - Pokazuj się w miejscach publicznych, chodź do szkoły. Niech Charlie upewni się, że mnie nie porwałeś, a gdy James ruszy w pogoń, dopilnuj, żeby podchwycił zły trop. To wszystko. Potem przyjedź do mnie, byle okrężną drogą. Jasper i Alice wrócą do domu, a my znowu będziemy mogli być razem.
"Będę tęsknił" Tyle rzeczy chciałem jej w tym momencie powiedzieć, ale byłem już kimś innym. Stłumiłem wybuch uczuć.
- A dokąd pojedziesz? - Tylko tyle zdołałem powiedzieć. Wyrzuty sumienia zdławiły dalsze słowa.
- Do Phoenix - odparła.
- Przecież to właśnie powiesz ojcu. Tropiciel jak nic będzie podsłuchiwał.
- A ty zrobisz wszystko, żeby był przekonany, że chcemy go wykiwać. W końcu to, że będzie podsłuchiwał, to dla nas żadna tajemnica. Jest tego świadomy. Nigdy nie uwierzy w to, że naprawdę pojadę tam, dokąd obiecałam.
- Ta dziewczyna jest niesamowita. Aż się jej boję - zaśmiał się Emmett.
"Są!" usłyszałem niemy okrzyk Jamesa. Był już tak blisko, że słyszałem jego myśli. Znów zalała mnie fala niepokoju. Co jeśli coś nie wyjdzie? Jeśli coś się nie uda? Byłem gotów zawracać. "Będzie się trzymał utartego schematu. Zaczeka." uspokoiła mnie Alice, widząc moją reakcję. I pokazała fragment obrazu. Tropiciel przyczajony w krzakach. Dostatecznie daleko domu Belli. Teraz albo nigdy.
- A jeśli nie da się nabrać? - spytałem, jak najbardziej neutralnym głosem, wracając do rozmowy. Nie chciałem dawać mojej ukochanej powodu do strachu.
- Zobaczymy. Przecież w Phoenix mieszka kilka milionów ludzi.
- Ale nietrudno zaopatrzyć się w książkę telefoniczną.
- Nie wrócę do siebie.
- Nie? - Znów mnie zaskoczyła.
- Edwardzie, nie będziemy odstępować od niej ani na krok - powiedziała Alice. Niespodziewanie ukazała mi wizję. Bella siedząca w naszym domu. Ze mną. Spojrzałem na siostrę pytająco. "To tylko taki mój pomysł. Może dałoby się wykiwać Jamesa. Zostalibyście w Forks. Nie chcę, żebyś wyjeżdżał..." pomyślała. Dla mnie dobro Belli było najważniejsze. Poczułem niewyobrażalny, irracjonalny gniew. Pokręciłem gwałtownie głową. Na taki kompromis pójść nie mogłem. Musiałem odseparować tropiciela od Belli.
- I co zamierzacie robić w Phoenix? - spytałem, starając się brzmieć spokojnie.
- Nie wychodzić na dwór.
- Hm - włączył się Emmett. "Okażże trochę zaufania" Chciałem, do cholery! - Nie ma co, brzmi nieźle.
- Zamknij się, Emmett - odburknąłem.
- Sam pomyśl. Jeśli spróbujemy się z nim porachować, gdy Bella będzie gdzieś w pobliżu, istnieje o wiele większe prawdopodobieństwo, że komuś stanie się krzywda - jej albo tobie, gdy rzucisz się ją bronić. Ale jeśli dorwiemy go, gdy będzie sam... - powiedział, unosząc znacząco brwi. Czyli to nieuniknione. "Carlisle nie będzie zachwycony" weszła mi myśl Alice.
______________________
Zaraz będzie kolejna część tej części.
Tyle sie nie zmieści.
_____________
Starałam się dopracować. Mam nadzieję, że nie zawiodłam?
Znów prosze o opinie.
Edit:
Potrzebuję czyjegoś posta do wklejenia dalszego ciągu.
Znów problemy. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kasiek303 dnia Nie 17:12, 10 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Nie 17:21, 10 Maj 2009 |
|
Twój FF jest super.
Wszystko mi się w nim podoba.
Zyczę dużo WENY. |
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Nie 17:28, 10 Maj 2009 |
|
Dalsza część, nie zmieściło mi sie wszystko w jednym poście.
Dzięki Rina.
Jechaliśmy jeszcze chwilę w milczeniu. Deszcz znów kropił.
Bella. Bella. Bella.
Czy to były jedyne wyjścia dla niej? Ukrywanie się bez końca, lub... śmierć? Nagle deszcz przybrał na sile.
Egoista. Egoista. Egoista.
Dotarliśmy do Forks. Słyszałem wyraźnie koncepcje Jamesa. Każda kwestia była ważna. Po chwili jednak ponownie odpłynąłem myślami. Czy nie zgubiłem czegoś po drodze? Brakowało mi jednego elementu układanki. Sytuacja była prosta, wyjścia z niej dwa, ale nie mogłem pojąć, jak on zamierzał nas ominąć? Był taki pewien swojego zwycięstwa. Bałem się. Jeśli nie znam kluczowego celu tej zawiłej gry? Jeśli moje niedopatrzenie okaże się w skutkach tragiczne? Przypomniał mi się wypadek na szkolnym parkingu. Wystarczyła chwila wahania i nie zdążyłbym. Jeśli miało się to powtórzyć? Jeśli tarcza mojej miłości miała Belli nie wystarczyć?
- Bello - Poczułem potrzebę usłyszenia jej głosu. - Jeśli dopuścisz do tego, by coś ci się stało, cokolwiek, będziesz za to osobiście odpowiedzialna, rozumiesz?
- Tak - odpowiedziała cicho. Ona nie powinna mieć miejsca w tym świecie potworów. Była taka krucha, taka delikatna.
- Czy Jasper sobie poradzi? - spytałem zupełnie zbędnie. Chciałem choć na chwilę uwolnić się od rozmyślań o poczuciu winy. Było ono jak sól na rany. Już potrafiłem to nazwać. Ból.
- Okaż mu choć odrobinę zaufania, Edwardzie. Jak na razie mimo wszystko, spisuje się bez zastrzeżeń. - To akurat wiedziałem. We wspomnieniach Carlisle'a ujrzałem jak Jazz męczył się, starając zapanować nad rozszalałym Jamesem. Choć nie udało mu się to na długo. Widziałem strach Esme. Oni wszyscy bali się o Bellę.
- A ty, poradzisz sobie? - "No jasne" odparła w myślach i warknęła głośno
Uśmiechnąłem się, widząc małą nadzieję. Może wszystko się ułoży? Może będzie tak jak kiedyś?
- Tylko zapomnij o swoim pomyśle - rzuciłem ostrzegawczo. Bella musi wyjechać. Naraziłbym ją na zbyt wielkie ryzyko. Już naraziłem.
_____________
Prooooszę o opinie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 17:34, 10 Maj 2009 |
|
No to wklejaj jak najszybciej dalszą część bo zafascynowana czekam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KALLIYAN
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 98 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 17:41, 10 Maj 2009 |
|
kasiek303 napisał: |
Jechaliśmy jeszcze chwilę w milczeniu. Deszcz znów kropił.
Bella. Bella. Bella.
Czy to były jedyne wyjścia dla niej? Ukrywanie się bez końca, lub... śmierć? Nagle deszcz przybrał na sile.
Egoista. Egoista. Egoista.
|
Dziękuję Ci za ten fragment, jest po prostu cudowny.
Egoista.
Ach, ciary przechodzą mi po plecach.
Dlaczego ciągle chcę więcej?
Podoba mi się opis akcji, chociaż jest trochę chaotyczna ze względu na zaistniałą sytuację. Chciałabym móc przeczytać fragmenty, kiedy Edward biegnie po Bellę do sali baletowej i co wg Ciebie wtedy czuje. Zdaję sobię sprawę, że będę długo czekać;/
Mimo wszystko AVE VENA! :>
Proszę wstawiaj w miarę szybko kolejne części. Ja też jestem równie egoistyczna... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|