|
|
|
|
Autor |
Wiadomość |
Pecia
Człowiek
Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 96 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Nie 18:33, 10 Maj 2009 |
|
Ja również chcę więcej, bo to jest świetne! Pięknie opisujesz uczucia Edwarda, dziękuje ponownie! i czekam na następny rozdział, mam nadzieję że pojawi się niedługo :) Veny życzę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 21:27, 10 Maj 2009 |
|
Ech ... Bosko :)
Super opisane uczucia targające Edwardem, jego rozterki i wątpliwości. Wstawiaj szybko kolejną część bo mnie już ciekawość zjada w oczekiwaniu na scenę z sali baletowej... :)
Życzę weny i czasu :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
bezsenna
Wilkołak
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 102 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam gdzie fikcja łączy się z rzeczywistością...
|
Wysłany:
Nie 22:28, 10 Maj 2009 |
|
A ja napiszę jeszcze raz, tak żeby moja opinia była znana nie tylko autorce ;p
Szczerze, to uważam, że idealnie opisujesz myśli i zachowanie Edwarda. Tak, jakby Edward był wymysłem twojej wyobraźni, a nie S. Meyer. Piszesz o tych wszystkich złożonych emocjach targających Edwardem, co jest oczywiście plusem. I to dużym.
Czytam twoje ff od początku i uważam, że z każdym rozdziałem idzie Ci coraz lepiej |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaffa
Nowonarodzony
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 33 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 14:12, 11 Maj 2009 |
|
Jest takie totalnie Meyerowe. Takie, jakbyś to ty pisała MS. Chyba nie będę już w stanie przeczytać oryginału po twoim FF, bo chyba ba! jestem pewna, że Twoje jest takie same, a nawet i lepsze.
[znowu cukrzysz kaffa!] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kaffa dnia Pon 14:14, 11 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Life_under_consciousness
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 9 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 14:43, 11 Maj 2009 |
|
Supeeeeer !!! Już nie mogę się doczekać dalszej części. Weny życzę ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivienne Grace
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 15:10, 11 Maj 2009 |
|
Ach..jak ja kocham perspektywę Edwarda...a jeszcze w twoim wykonaniu-Cudo!
Właściwie to nie wiem jak skomentować, bo nie da się do niczego przyczepić. No..może znalazłam tam 2 czy 3 błędy, ale nawet nie ma sensu o nich pisać. W porównianiu z całym tekstem zupełnie znikają. Po raz kolejny muszę pochwalić dobór muzyki. Akurat tak się składa, że wszystkie te kawałki uwielbiam :D Ja jednak nie mogę się doczekać tego, jak opiszesz wszystkie wydarzenia po wyjeździe Belli do Phoenix. Nie wiem czemu, ale czuję, że zrobisz to świetnie Życzę weny oczywiście :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Śro 10:30, 13 Maj 2009 |
|
Kurczee. Dziewczyny Dzięki Wam wielkie. Nie spodziewałam się, że te wypociny komuś się spodobają.
Edit:
Nowy rozdzialik
Do sali baletowej już niedaleko
A mam iście szatański pomysł
No do rzeczy.
Żeby było jasne:
Gwoździem tej części są wyrzuty sumienia Eda. Ogromne. Czujcie to.
I o tym właśnie jest piosenka, jaką Wam polecam:
[link widoczny dla zalogowanych]
Znów mi się wpasowała w tekst. :D
A i wielkim powrotem wróciła aramgad , której bardzo za to dziękuję.
Przedstawiam:
Rozdział 19 część I
Pożegnania
Jechaliśmy jeszcze chwilę w milczeniu. Nadal biłem się z myślami. Choć wiedziałem, że nie miałem już wyboru. Tu chodziło o życie Belli i jej ojca. Było w moich rękach.
Zaparkowałem powoli, nękany wątpliwościami. Ona musiała przekonać komendanta. A co... jeśli się nie uda?
"Jeszcze kawałek" wyłapałem z zagmatwanych myśli Jamesa. Był już niedaleko.
- Nie ma go - odezwałem się. Teraz albo nigdy. - Chodźmy. - Miałem ochotę porwać ją i wywieźć gdzieś daleko. Daleko od zmartwień. Daleko od zagrożenia. Daleko od cierpienia.
Emmett pomógł jej wypiąć się z pasów.
- Nie martw się, Bello - szepnął. - Wszystkim się tu zajmiemy.
Zobaczyłem na jej policzkach łzy. Była taka silna...
- Alice, Emmett - powiedziałem. Wiedzieli, co mają zrobić. Emmett pobiegł do lasu, wypatrywać Jamesa, a Alice miała powstrzymać, w razie czego, Victorię i Laurenta.
- Piętnaście minut - przypomniałem Belli cicho. Tylko w ten sposób mogłem ukryć rozpacz w głosie. Piętnaście minut. Symbol czasu, który nam pozostał przed długim rozstaniem.
- Umowa stoi. - Gdy doszliśmy na ganek ujęła moją twarz w dłonie i spojrzała mi w oczy. Przez moment, nim jej zapach mnie oszołomił, dostrzegłem w nich odbicie moich uczuć. Wszystkie zmartwienia, wyrzuty sumienia, poczucie winy utonęły w tych brązowych tęczówkach. Zapomniałem, czemu się boję, czemu czuję do siebie wstręt. Stałem tak ułamek sekundy, który zdawał się być wiecznością i patrzyłem na jej zmęczoną doznaniami z całego dnia twarz.
Nagle w moim gardle zapłonął ogień. Z trudem stłumiłem jęk. To mnie otrzeźwiło. Przypomniałem sobie gdzie jestem i jaki jest tego cel.
- Kocham cię - szepnęła Bella. - Zawsze będę cię kochać, niezależnie od tego, co się stanie.
- Tobie nic się nic stanie, Bello - Kochała mnie po tym wszystkim, co jej zrobiłem. Nie byłem tego godny. Zdałem sobie sprawę, jakie mogą okazać się konsekwencje tej znajomości. Ta świadomość raniła mnie bardziej, niż palący ból w gardle.
- Postępuj tylko według planu, jasne? Opiekuj się Charliem. Nie będzie po tym wszystkim za mną przepadał, ale chcę mieć szansę kiedyś go za to przeprosić. - Po tych słowach tylko utwierdziłem się w przekonaniu, że nie zasługiwałem na uczucie od tak dobrej, wyrozumiałej osoby. Nie zasługiwałem na nic...
Ujrzałem wizję Alice. James przyczajony w krzakach. Koło domu Belli. Za chwilę.
- Wchodź już - popędziłem ją, starając się nie pokazać niepokoju. - Mamy mało czasu.
- Jeszcze tylko jedna rzecz. Nie wierz w ani jedno słowo, które odtąd dziś powiem! - Wspięła się na palce i pocałowała mnie. Wyczułem w tym jakaś rozpacz, wewnętrzną walkę. Albo to było dokładnie to, co czułem ja.
Kopnęła z całej siły drzwi i wbiegła do domu, zatrzaskując je za sobą.
- Spadaj! - zawołała. Zamarłem zszokowany. Nieznajomość jej myśli napawała mnie większą irytacją niż zwykle. Nie miałem pojęcia, co knuje, ale kazała mi nie wierzyć. Więc nie wierzyłem.
- Bella? - spytał Charlie.
- Daj mi spokój! - wrzasnęła szlochając. Słyszałem jak wbiega po schodach i kieruje się w stronę pokoju. Obiegłem dom, by wspiąć się po drzewie do jej okna.
Charlie zaczął walić w drzwi.
- Bella, nic ci nic jest? O co chodzi?
- Wracam do domu! - Przez chwilę zatrzymałem się na gałęzi. Gdyby to jednak miała być prawda? Co bym jej powiedział?
- Zrobił ci krzywdę? - Tak, zrobiłem. Niewyobrażalną. Powinna mnie znienawidzić.
- Nie! - krzyknęła. Dodarłem do jej okna i rzuciłem się bezszelestnie do pomocy. Wyjmowałem jej rzeczy z szuflady.
”Co się dzieje?" Wyłapałem myśli Alice i Emmetta. Chwilę później odszukałem źródło tego poruszenia. James oddalił się, nie słyszałem go. To było bardzo dziwne... Nie wierzyłem, żeby tak po prostu odpuścił.
- Zerwał z tobą? - spytał Charlie.
- Nie! - zawołała, wciskając ubrania do torby.
- To co się stało?
- To ja z nim zerwałam! - odkrzyknęła, mocując się z zamkiem błyskawicznym. Odsunąłem ją delikatnie, zasuwając torbę. Pomyślałem, co by było, gdyby to okazało się prawdą. Gdyby ze mną zerwała. Jak wyglądało by życie? Jej życie. Co do swojego, nie miałem wątpliwości. Pustka. To jedyne trafne określenie.
- Będę czekał w furgonetce - szepnąłem. - Do dzieła! - Pchnąłem ją w kierunku drzwi, po czym opuściłem pokój. Cicho wszedłem do przedsionka i zabrałem kluczyki do furgonetki. Słysząc jej kroki na schodach, czym prędzej opuściłem dom i, nie zważając na deszcz, ukryłem w krzakach. Myślami byłem daleko. Alice trafiła na trop Victorii. "Ona tu była!" usłyszałem niemy krzyk siostry. Czego się dowiedziała? Co zobaczyła? Miałem tyle pytań. Ale nikt nie odpowiadał.
- Ale dlaczego? - usłyszałem krzyk Charliego. Właśnie, dlaczego? Dlaczego ją pokochałem, dlaczego naraziłem? Tyle pytań... - Myślałem, że go lubisz.
- Lubię go, lubię, i w tym cały problem! Nie mogę tego dłużej ciągnąć! Nie mogę zapuszczać tu korzeni! Nie chcę spędzić, swoich najlepszych lat na tym beznadziejnym wygwizdowie! Nie zamierzam popełniać błędów mamy! Nienawidzę tej brudnej dziury! Nie wytrzymam tu ani minuty dłużej!
Przez głowę jej ojca przelało się kilka wspomnień. Wyjazd żony. Odłączenie od dziecka. Tygodnie samotności. Ciemność, pustka, nic. Czułem jego ból. Znałem te uczucia i wiedziałem, że to ja jestem winny. Gdzieś, kiedyś miałem za to wszystko odpowiedzieć...
- Bells, nie możesz teraz wyjechać - szepnął, ukrywając emocje. - Już ciemno.
- Prześpię się w furgonetce, jeśli poczuję się zmęczona.
- Wytrzymaj jeszcze do końca tygodnia, aż Renee wróci - poprosił jej ojciec. - Wytrzymaj jeszcze tydzień... - Mimowolnie przypomniałem sobie wizję Alice. Ja i Bella sami w Forks. Potrząsnąłem głową, by oddalić te myśli. Po co zaprowadziłem ją na tę polanę? Wszystko zniszczyłem.
- Aż Renee wróci? - Usłyszałem to pytanie, a po chwili zamarłem. Nadszedł James. Czemu go wcześniej nie było? Czemu dotarł właśnie teraz? Jego myśli były mocno przytłumione. Nie mogłem z nich wyczytać gdzie był i co robił.
Stał kilka metrów dalej i podsłuchiwał. Wiedziałem jedno. Nie zaatakuje teraz. Bałem się jedynie, że to zapewnienie może nie wystarczyć.
- Dzwoniła, kiedy cię nie było. Nic układa im się na tej Florydzie. Jeśli Phil nie dostanie miejsca w drużynie do końca tygodnia, oboje wracają do Arizony. Drugi trener Sidewinders twierdzi, że być może będzie im potrzebny nowy łącznik. - Razem przysłuchiwaliśmy się paplaninie jej ojca. Miałem ochotę zabić go. Był tak blisko... Całe źródło zmartwienia znikłoby jak zły sen, a Bella byłaby bezpieczna. Ach... Gdybym miał przy sobie Alice i Emmetta...
- Mam klucz - mruknęła Bella. Słyszałem jak stała pod drzwiami. Oddech Jamesa przyspieszył. Napiąłem mięśnie gotowy do skoku. Po chwili tropiciel rzucił mi pogardliwe spojrzenie i uciekł do lasu. Zdążyłem ujrzeć w jego głowie tabliczkę miasta "Phoenix". Czyli jednak plan się powiódł. Spokojniejszy, wsiadłem do furgonetki i wróciłem do śledzenia rozmowy Charliego z Bellą.
- Po prostu mnie puść, Charlie. Nie pasuję tu i tyle. Nienawidzę Forks, naprawdę nienawidzę!
Jego ból był moim bólem. I ja miałem się z nią rozstać. Ujrzałem jak Bella wychodzi z domu i oglądając się za siebie, kieruje w stronę samochodu. "Wynagrodzę jej to" pomyślałem, widząc całą bojaźń w jej szeroko otwartych oczach.
Szybko i gwałtownie wsiadła do auta, rzuciła torbę do tyłu i odpaliła.
- Jutro zadzwonię! - zawołała odjeżdżając. Musiałem ją jakoś pocieszyć. Ale co miałem jej powiedzieć... Nie martw się?
Dotknąłem delikatnie dłoni Belli.
- Zatrzymaj się na poboczu - rozkazałem, widząc jak w oczach stają jej łzy, drżą ręce.
- Poradzę sobie, mogę prowadzić - powiedziała. Nie mogłem patrzyć jak się męczy. Bałem się, że coś sobie zrobi. Była na skraju histerii.
Nagle usłyszałem myśli Alice, potem Emmetta. I... Jamesa. Pierwsza dwójka jechała za nami. "Tropiciel tu biegnie!" przekazała mi Alice. "Czemu zniknął? Po co? Gdzie?" Milion pytań przelało się przez umysł Emmetta. Potem wszystko przesłoniło pragnienie, kierujące Jamesem. Przyćmiło wszystko. Było wszechogarniające. Siedziałem z Bellą w zamkniętej furgonetce, bolało mnie gardło, ale to było nic w porównaniu z cierpieniem Jamesa. To go pożerało, spalało. Konał, choć zaraz wstawał, by biec na nowo. Kolejna niezwykła cecha tropiciela. Motywujący ból.
Złapałem ją ostrożnie w talii i przeciągnąłem na miejsce pasażera, sam siadając za kierownicą.
- Nie trafiłabyś do nas do domu - wyjaśniłem, podając najbardziej błahy powód.
Rodzeństwo dojechało na nas. Gdy w przednim lusterku odbiły się reflektory ich auta, Bella podskoczyła i odwróciła się, trzęsąc się ze strachu. Jej tętno przyspieszyło. Ile ta dziewczyna przeze mnie wycierpi?! Tyle pytań. A nikt nie odpowiadał.
- To tylko Alice - uspokoiłem ją, łapiąc za dłoń. Nie sądziłem wówczas, że lodowaty dotyk mógł przynieść jej pocieszenie. Ale tak zrobiłby człowiek. A ja tak chciałem nim wtedy być...
- Co z tropicielem?
- Podsłuchał końcówkę twojego popisu - Znów przed oczami stanęła mi jego jedyna myśl, kiedy uciekał. "Phoenix"
- Nic nie zrobi ojcu?
- Woli nas. Biegnie teraz na nami. - Biegnie po ciebie moja piękna...
- Jesteśmy w stanie go zgubić?
- Nie - Nie jesteśmy w stanie nic zrobić...
Gdy o tym myślałem James zbliżył się do nas.
- Emmett, idź tam! - Usłyszałem z jeepa krzyk Alice. Oni też wyczuli już, że James jest bliżej. Emmett skoczył na furgonetkę. Bella krzyknęła głośno. Zakryłem jej usta dłonią. Jeszcze tego brakowało, by ktoś nas usłyszał.
- To Emmett! - wyjaśniłem, nadal je zakrywając. Po chwili objąłem ją w pasie. Potrzebowałem jej dotyku. Jak człowiek tlenu. Ona nadawała sens mojemu życiu i nie tylko... Nadawała sens tej ucieczce. Dawała inne
wyjście z sytuacji. Bez niej byłyby tylko dwa. Zabić lub dać się zabić.
________________
Proszę o opinie :D |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Nati0902
Człowiek
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 10:59, 13 Maj 2009 |
|
WOW dziewczynoo jestem noo nie potrafię tego określić .... zaskoczona, szczęśliwa, zdziwiona noo nie wiem nie pasuje !!
PO PROSTU WOW!!!
Teraz to chyba przeszłaś samą siebie normalnie świetne to jest cudowne, niesamowite, przepiękne ohhh nie umiem się wysłowić!!!
Strasznie ale to strasznie dobrze wczułaś się w sytuację Edwarda jak czytałam to to czułam jakbym siedziała obok niego i czuła to samo co on!!
Moje ukłony dla ciebie !!!
Po takiej dawce popisu czekam z niecierpliwością na następny rozdział oby tylko szybko był!!!
Pozdrawiam i życzę DUŻO, DUŻO WENY!!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Śro 11:37, 13 Maj 2009 |
|
Zgadzam się z poprzedniczka, że idealnie wczułaś się w Edwarda. Jego przemyślenia, rozterki.... Wszystko to łączy się w sensowną całość i ukazuje opiekuńczego i zakochanego Edzia. Choć według mnie, za bardzo dramatyzuje. jeszcze trochę i dostanie ataku histerii... Piosenka, którą poleciłaś jest wprost stworzona do tego rozdziału. Naprawdę świetna.
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam
Kasia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivienne Grace
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 15:02, 13 Maj 2009 |
|
I co ja mam napisać? Że masz duży talent? Że wspaniale wczuwasz się w Edwarda? Że nie było jakiś większych błędów, o ile wogóle były? Że kocham to opowiadanie? Przecież ty już to wiesz. Musisz wiedzieć. Nie wierzę, by było inaczej.
Zazwyczaj wypowiadam się na temat podkładu muzycznego, więc i teraz to zrobię Przyznaję całkiem przyjemnie czytało mi się przy tej piosence. Była jednak troche za chaotyczna. Nie wiem. Ja wolę bardziej dramatyczne :)
Jestem niezmiernie szczęśliwa, gdyż zbliża się wyjazd Belli do Phoenix :D
Już chyba nie muszę przekonywać jak bardzo nie mogę się tego doczekać.
"Bez niej byłyby tylko dwa. Zabić lub dać się zabić." To ostatnie zdanie było takim przypieczętowaniem całego rozdziału. Dałaś je w najlepszym z możliwych miejsc. Poprostu ten fragment jakoś tak mnie poruszył :)
Życzę mega weny :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Śro 15:20, 13 Maj 2009 |
|
kasiek303 napisał: |
Po chwili objąłem ją w pasie. Potrzebowałem jej dotyku. Jak człowiek tlenu. Ona nadawała sens mojemu życiu i nie tylko... Nadawała sens tej ucieczce. Dawała inne
wyjście z sytuacji. Bez niej byłyby tylko dwa. Zabić lub dać się zabić.
________________
Proszę o opinie :D |
Boski fragment....
Rozłożyłaś mnie na łopatki tym...
Uwielbiam Cię, tak śmiało mogę napisać! Uwielbiam twojego ff. Tak pięknie opisujesz emocje Edwarda że normalnie słów mi brakuje... Chyba się powtarzam, robię się monotonna w swoich komentarzach pod twoim ff :( Ale cóż ja malutka mogę w porównaniu do takie talentu
Z olbrzymią niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pecia
Człowiek
Dołączył: 06 Gru 2008
Posty: 96 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Śro 21:02, 13 Maj 2009 |
|
I kolejny świetny rozdział :) Pięknie opisałaś uczucia Edwarda, świetnie że nie skupiasz sie tylko na Zmierzchu SM, a dodajesz właśnie pomysły
Czekam na kolejny rozdział! Veny życzę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 19:13, 16 Maj 2009 |
|
no cóż. muszę przyznać, ze odstawiłaś kawał dobrej roboty
wręcz genialnie wpasowałaś się kanon, który stworzyła pani Meyer pisząc pierwsze 12 rozdziałów midnight sun.
gratulacje.
ciekawa jestem, czy gdy skończysz zmierzch, zabierzesz się za dalsze części xD co prawda miałabyś wtedy mase roboty (biorąc pod uwagę grubość np zacmienie), ale skoro tak dobrze Ci idzie, może byś się skusiła ;p
jedyne co mi pozostało to życzyć weny :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez lovee dnia Sob 19:18, 16 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Sob 19:44, 16 Maj 2009 |
|
Myślałam dużo o napisaniu Zaćmienia w narracji Edwarda, ale ciągle się waham...
Co Wy na to? :D
Oczywiście najpierw muszę skończyć to. :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
lovee
Człowiek
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 81 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 19:49, 16 Maj 2009 |
|
jestem jak najbardziej za xD
KwN byłoby ciężko pisać, biorąc pod uwagę że jest tam bardzo mało Edwarda.
no i chyba powstało już jedno u nas na forum
ale zaćmienie nie xd
więc jak skończysz zmierzch,
zachęcam do dalszej pracy xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Vivienne Grace
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 21:12, 16 Maj 2009 |
|
Oj tak. Pisz, pisz. Jeszcze nie ma Zaćmienia z perspektywy Edwarda, więc byłoby to cos nowego :)
Jeszcze z twoim stylem i umiejętnością wczuwania się w Edwarda :D
Szykuje się kolejne cudo |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
KALLIYAN
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 98 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 12:32, 17 Maj 2009 |
|
Już tak blisko...:>
Jeśli Edward na prawdę tak się męczył ze wszystkim, to bardzo mocno mu współczuję. Obwinia się na każdym kroku! Och, dobrze że jest "na tyle samolubny" by przytulić Belle. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
AVE VENA.
Ps: Zaćmienie w wersji E. jest świetnym pomysłem. Jak skończysz Zmierzch, będzie jak najbardziej wskazane, byś nadal dawała nam coś do poczytania. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez KALLIYAN dnia Nie 12:42, 17 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
IlonaM
Dobry wampir
Dołączył: 11 Kwi 2009
Posty: 519 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Jordanów/Forks
|
Wysłany:
Nie 19:12, 17 Maj 2009 |
|
"Dupek. Bardzo trafne słowo. " świetne :P
"Potrzebowałem jej dotyku. Jak człowiek tlenu. Ona nadawała sens mojemu życiu i nie tylko... Nadawała sens tej ucieczce. Dawała inne
wyjście z sytuacji. Bez niej byłyby tylko dwa. Zabić lub dać się zabić. " piękne....
Wspaniałe części - ból, rozpacz, desperacja, bezradność, taka psychiczna słabość, wstręt do samego siebie... Idealnie przedstawiłaś rozterki i wątpliwości Edwarda - po prostu tak, jak miało być :D
Ciekawe nawiązanie do wyjazdu z Denali i świetnie prezentujesz Jamesa; motyty jego działania, emocje, które nim targają...
Rozmowa w aucie doskonała - wspaniale dopełniłaś ją myślami Alice i Emmetta...
Czekam na kolejne, życzę weny i jestem jak najbardziej "za" Zaćmieniem w narracji Edwarda |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kasiek303
Wilkołak
Dołączył: 10 Lut 2009
Posty: 199 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: CK<3
|
Wysłany:
Pon 16:59, 18 Maj 2009 |
|
Dzieki Wam wielkie. :*
Nati0902 za pochwałę. :D
Jak zaczęłam pisać, to nie myślałam, że tak to polubię. A i Wy polubiłyście.
Tak więc napiszę Zaćmienie. Na pewno mi zejdzie trochę, ale napiszę. :D
Edit:
aramgad odpowiedziała natychmiastowo. Dziekuję jej ślicznie za zbetowanie.
Tu jest link do piosenki:
[link widoczny dla zalogowanych]
- Emmett, idź tam! - Usłyszałem z jeepa krzyk Alice. Oni też wyczuli już, że James jest bliżej. Emmett skoczył na furgonetkę. Bella krzyknęła głośno. Zakryłem jej usta dłonią. Jeszcze tego brakowało, by ktoś nas usłyszał.
- To Emmett! - wyjaśniłem, nadal je zakrywając. Po chwili objąłem ją w pasie. Potrzebowałem jej dotyku. Jak człowiek tlenu. Ona nadawała sens mojemu życiu i nie tylko... Nadawała sens tej ucieczce. Dawała inne
wyjście z sytuacji. Bez niej byłyby tylko dwa. Zabić lub dać się zabić.
Przedstawiam:
Rozdział 19 część II
Pożegnania
- Nie martw się, Bello. Przyrzekam, włos ci z głowy nie spadnie. - Przyrzekam, ochronię cię...
Jadąc w ciemności, zastanawiałem się, jak pomóc jej się uspokoić. Panika wisiała w powietrzu, a Bella była już na skraju załamania.
- Muszę przyznać, że nie zdawałem sobie sprawy, że nadal aż tak bardzo nuży cię życie na prowincji. Wydawało mi się, że czujesz się tu coraz lepiej - zwłaszcza ostatnio. Cóż, może zbytnio sobie schlebiałem, myśląc, że uczyniłem cię nieco szczęśliwszą. - Z pewnością zbytnio. Przekomarzałem się z nią, ale te słowa miały również głębszy sens. Czy udowadniałem sobie, że nie jestem potworem? Czy próbowałem znaleźć potwierdzenie, że ja też dałem jej coś z siebie? Że nie jestem egoistą? Że coś zyskała, nie tylko traciła?
- Zachowałam się podle. Powtórzyłam słowo w słowo to, co powiedziała moja mama, kiedy go rzucała. To był naprawdę cios poniżej pasa. - wyznała. Nie udało mi się. Tego się obawiałem. Że weźmie winę na siebie. A tu tylko ja zawiniłem. To przeze mnie Charlie cierpiał. I ona. I Carlisle, Esme. I moje rodzeństwo.
- Nie przejmuj się. Wybaczy ci. - Chciałem się uśmiechnąć, by dodać jej otuchy. Wyszedł mi jednak sztuczny, niekształtny grymas.
Zobaczyłem w jej oczach strach i panikę.
- Bello, wszystko będzie dobrze - skłamałem. A raczej ukryłem prawdę. Nie byłem niczego pewien.
- Bez ciebie nie - wyszeptała. Myślałem, że w moim sercu nie ma miejsca na coś więcej niż strach, wyrzuty. Było. Te odczucia zalane zostały falą radości. Choć wyrządziłem jej tyle krzywdy, ona nadal darzyła mnie ciepłym uczuciem.
- Za kilka dni znowu się zobaczymy - pocieszyłem ją, obejmując ramieniem. - Nie zapominaj, że sama to wymyśliłaś.
- Jasne, że ja. W końcu to najlepszy plan z możliwych.
Uśmiechnąłem się blado. To wszystko miało być nie tak...
- Dlaczego do tego doszło? - spytała. - Dlaczego ja?
Dlaczego? Bo jestem potworem, egoistycznym monstrum, bo kiedyś liczyłem się tylko ja i nie potrafię tego zmienić!
- To wszystko moja wina. Byłem głupi, że tak cię naraziłem. - Chciałem się z wszystkiego wytłumaczyć. Ale zamiast poczuć skruchę ogarnął mnie gniew. Byłem winny! Nie było czasu na użalanie się nad sobą!
- Nie o to mi chodzi - poprawiła się. - Przecież tamci dwoje też mnie zobaczyli i co? Jakoś to po nich spłynęło. Poza tym, dlaczego wybrał akurat mnie? Mało to ludzi dookoła?
Ile mogłem jej powiedzieć. Tyle już przeszła...
- Przeczesałem starannie jego myśli - zacząłem niepewnie - i nie jestem pewien, czy mieliśmy szansę zaradzić temu, co się stało. Poniekąd wina leży częściowo po twojej stronie. Gdybyś nie pachniała tak wyjątkowo kusząco, może nie zawracałby sobie tobą głowy. Ale potem stanąłem w twojej obronie i, cóż, to tylko pogorszyło sprawę. Ten potwór nie jest przyzwyczajony do tego, że nie może zrealizować swoich planów, niezależnie od tego, jak błahych rzeczy dotyczą, jest myśliwym i nikim więcej, tropienie to całe jego życie, a tropienie z przeszkodami to dla niego największy prezent od losu. Oto niespodziewanie grupa godnych go przeciwników staje w obronie jakiegoś marnego człowieczka. Co za wyzwanie! Nie uwierzyłabyś, w jakiej jest teraz euforii. To jego ulubiona rozrywka, a dzięki nam nigdy nie bawił się lepiej. - I ja ją na to naraziłem. Czułem do siebie wstręt. Byłem słaby. Ulegałem pokusom. Gdzie ta siła? Gdzie ta wstrzemięźliwość?
- Z drugiej strony - dodałem bezlitośnie. Miałem już dość. Chciałem żeby to się skończyło - gdybym wtedy nie zareagował, zabiłby cię od razu, bez mrugnięcia okiem.
- Myślałam... myślałam, że mój zapach nie działa na innych tak, jak na ciebie.
- I nie działa. Co jednak nie znaczy, że twoja osoba żadnego z nich nie kusi. Ha! Jeśli działałabyś w ten szczególny sposób na tropiciela czy któreś z pozostałych, musielibyśmy stoczyć tam na polanie prawdziwą bitwę.
Zadrżała.
- Chyba nie mam wyboru - mruknąłem do siebie. - Trzeba zabić drania. Carlisle'owi się to nie spodoba.
Jechaliśmy jeszcze chwilę w milczeniu. Nagle usłyszałem jakiś niewyraźny okrzyk. Coś znajomego błysnęło w myślach Jamesa, ale po chwili przestał o tym myśleć. Odnotowałem w pamięci, by zapytać o to później Alice.
"Edward, co się dzieje?" pomyślał Emmett "Kobieta zniknęła". To się robiło coraz bardziej skomplikowane.
- Jak można zabić wampira? - zapytała znienacka Bella.
- Jedynym sprawdzonym sposobem jest rozszarpanie ofiary na strzępy, a następnie ich spalenie.
- Czy tamci dwoje przyjdą mu z pomocą?
- Kobieta bez dwu zdań, ale co do Laurenta, nie jestem pewien. Nie łączy ich żadna silna więź - trzyma się z nimi wyłącznie z wygody. - Dziwiłem się sobie, że potrafiłem to wszystko tak swobodnie wyłożyć.
- Ale przecież James i ta kobieta - oni będą próbowali cię zabić! - Martwiła się o mnie... Nadszedł czas, by wyjaśnić jedną rzecz:
- Bello, proszę, nie marnuj czasu na martwienie się o mnie. Myśl tylko o własnym bezpieczeństwie i - błagam - spróbuj, choć spróbuj nie postępować zbyt pochopnie.
- Czy on nadal nas goni? - Goni i słyszy...
- Tak, ale nie wróci do domu Charliego. Przynajmniej nie dziś.
Skręciłem do naszego domu. Przez jakiś czas przesłuchiwałem myśli Jamesa. Głód, chęć mordu, twarz Belli. Nie pojawiło się nic nowego. Prócz myśli Laurenta. Po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że jest z Carlislem i Esme. I nie miał złych zamiarów. Jednak nie uspokoiło mnie to. Nie chciałem nikomu ufać. Raz zaufałem sobie i wszystko zniszczyłem.
Gdy dotarliśmy do celu, Emmett zeskoczył z furgonetki i wyciągnął Bellę z auta. W tym czasie podjechała Alice. Razem dobiegliśmy do domu.
Rodzina i Laurent byli w salonie.
"Co on tu robi?" pomyślał Emmett, patrząc na przybysza i warcząc cicho.
- Śledzi nas - oświadczyłem, również spoglądając na Laurenta. Musiałem mieć go na oku.
- Tego się obawiałem - odpowiedział cicho.
"Teraz?" spytała niemo Alice. Pokiwałem nieznacznie głową. Podbiegła do Jaspera i zaczęła mu szeptem wyjawiać plan. Pobiegli szybko na piętro. Popatrzyłem za nimi. "Alice, ufam Ci" zdołałem pomyśleć, choć wiedziałem, że nie usłyszy. Tymczasem James powoli się oddalał. "Dorwę ją" usłyszałem niknący okrzyk. Niedoczekanie.
_____________
Tadycyjnie proszę o opinie.
Pozdrawiam.
K, |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kasiek303 dnia Pon 17:09, 18 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Lady Vampire
Wilkołak
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd
|
Wysłany:
Pon 18:32, 18 Maj 2009 |
|
Będzie Zacmienie?! TAAAK!!!
Och. Ach. Będę słodzic: jesteś wielka.
Nie licz na konstruktywny komentarz (ten zwrot się chyba już przejadł). Wszystko mi się podobało. Począwszy od emocji, skończywszy na dodaniu nowych faktów. Niby wiem co będzie dalej, a jednak ciekawośc rośnie.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
WENY! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|
|
|
|
|