|
Autor |
Wiadomość |
Rumbarbari
Człowiek
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 17:37, 12 Kwi 2009 |
|
Bardzo podoba mi się twój ff. Zarówno pomysł, jak i twój styl pisania. Piszesz tak, że człowiek (przynajmniej ja!) czyta i wcale nie ma dość. Postacie które wykreowałaś strasznie przypadły mi do gustu - gburowaty Edward, pruderyjna i niezdarna Bella która jednak nie daje sobie w kaszę dmuchać. No i kocham swatanie Belli z jakimiś wyzmułkami bez mózgów :D To, że akcja rozgrywa się w Nowym Yorku to kolejny plus dla ciebie - duże miasto tętniące życiem... To jest to!
Co tu dużo mówić... już jestem twoją fanką! Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, który mam nadzieję nastąpi w krótce. Niech Bella pokarze pazurki.
Pozdrawiam! Niech Wen będzie z tobą!
R. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Trusia
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Kwi 2009
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 18:20, 12 Kwi 2009 |
|
Cytat: |
Gdy wróciłam, zastałam współlokatorkę samą, więc podzieliłyśmy się jedzeniem, które kupiłam dla jej chłopaka, w włoskiej knajpce. |
we włoskiej
Cytat: |
Nie trudno było go odnaleźć. |
"nietrudno" piszemy razem
Cytat: |
Okolica nie należała mi do znajomych, |
raczej: okolica nie należała do znajomych mi
Cytat: |
Odcień jego czupryny był bardzo niespotykany, coś w deseń kasztanu. |
Lepiej brzmiałoby: Odcień jego czupryny był dość niespotykany, tak jakby kasztanowy.
Cytat: |
Spojrzałam na niego zdziwiona i usiadłam na krześle, które znajdowało się naprzeciwko tej, lekko zbulwersowanej osoby. |
Coś mi tu zgrzyta. Może: Spojrzałam na niego zdziwiona zbulwerowaniem i usiadłam naprzeciwko.
Cytat: |
Z premedytacją użyłam nazwiska mamy, aby nie spostrzegł spokrewnienia pomiędzy mną, a Charliem. |
pokrewieństwa, bez przecinka przed "a"
Cytat: |
Uśmiechnął się krzywo, patrząc się mi prosto w oczy. |
Myślę, że bez tego "się" byłoby lepiej.
Cytat: |
Poza tym, chociaż mało to ważne, mam kogoś |
"chociaż to mało ważne"
Cytat: |
Zadzwonię do Pana i poinformuje gdzie i kiedy odbędzie się następne spotkanie. |
Zjadłaś ogonek i przecinek przed "gdzie".
Cytat: |
Oczywiście tamten także nie miał żadnych pohamowań. |
raczej "zahamowań"
Oprócz tego troszkę zgrzytały mi przecinki, ale sama jestem czasem na bakier z interpunkcją, więc rozumiem. Wyłapałam jeszcze kilka błędów, jednakże to całe cytowanie itd. tak mnie zmęczyło, że może ktoś inny pokusi się o ich wskazanie;)
Tekst przyjemny, lekki. Dobry na odstresowanie. Sama także kocham NY. Mam nadzieję, że nie zniechęcisz się i będziesz pisać dalej.
Truśka |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Trusia dnia Nie 18:22, 12 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Luiza Marie
Wilkołak
Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 18:23, 12 Kwi 2009 |
|
Twój ff jest bardzo ciekawy, wciągający. Podoba mi się sposób, w jaki przedstawiłaś swoje postacie. Szczerze mówiąc, nie umiem sensownie uzasadnić, dlaczego lubię to opowiadanie. Po prostu ma w sobie "to coś". Jednakże rzuciło mi się w oczy kilka błędów, w większości interpunkcyjnych (nadużywasz przecinków!).
Cytat: |
Rozmyślając o jutrzejszym dniu, chodziłam między sklepowymi półkami, kupując bardziej lub mniej, potrzebne artykuły spożywcze. |
Bez przecinka po "mniej"
Cytat: |
Tyle pytań krążyło w mojej głowie, lecz na większość z nich, niemożliwym było uzyskanie odpowiedzi. |
Bez przecinka po "nich"
Cytat: |
Gdy wróciłam, zastałam współlokatorkę samą, więc podzieliłyśmy się jedzeniem, które kupiłam dla jej chłopaka, w włoskiej knajpce. |
Bez przecinka po "chłopaka"
Cytat: |
Nie musiałam wcześnie wstawać, ponieważ teraz, za obowiązek uważałam jedynie, chodzenie na umówione spotkania z klientem. |
Bez przecinków po "teraz". "jedynie".
To tylko niektóre z błędów, resztę mogę Ci wypisać na PW, bo nie chcę zaśmiecać tematu.
Twój styl pisania jest bardzo lekki, przyjemny dla czytelnika. Nie trzeba się nad niczym głowić, domyślać, wszystkie niezbędne informacje są podane. Jednakże Hollywood wykorzystał już podobny schemat do niezliczonej ilości filmów (czyt. komedii romantycznych) i zastanawiam się, czy uda Ci się z tego utworzyć jakąś niepowtarzalną, godną przeczytania i zapamiętania historię. Osobiście trzymam kciuki i życzę dużo Weny oraz czasu.
Btw. życzę Wesołych Świąt :D,
Luiza Marie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Nie 19:20, 12 Kwi 2009 |
|
Nie jestem tutaj od wytykania błędów, tylko od wychwalania twojego ff :)
Ten Edward, piękny niczym Apollo ale za to złośliwy i rzucający kąśliwymi uwagami.
Strzał w dziesiątkę. Wprawdzie umieściłaś nowy rozdział, ale ekscytuje się następnym spotkaniem Belli i Edwarda, więc nie każ nam długo czekać :)
Pozdrawiam i Wesołych Świąt! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Nie 22:54, 12 Kwi 2009 |
|
Co do błędów, jako beta powinnam się chyba ustosunkować.
W takim razie - Trusiu rzeczywiście, w niektórych przypadkach Twoje sugestie są bardzo trafione. Obawiałam się, że pojawi się sporo błędów, zważywszy na to, że to mój debiut w betowaniu. A co do tej włoskiej knajpki, to tylko literówka. Nie żebym miała jakieś problemy z tak prostymi rzeczami.
Luizo Marie z tymi przecinkami to moja wina, mam jakąś fobię na ich punkcie. Jednak mam nadzieję, że Amelia, gdy tylko się zaloguje, poprawi te błędy.
Wracając do tematu - ogólnie mówiąc podoba mi ff. To typ odstresacza po ciężkim dniu. Czasami można przy nich odreagować, nie wytężając za bardzo zmęczonego już mózgu.
Mam nadzieję, że opowiadanie stanie się dobre pod względem fabuły, i że wen Cię nie opuści. Pozdrawiam, trzymam kciuki, Wela |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
whatever94
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Mar 2009
Posty: 44 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ZG
|
Wysłany:
Nie 23:45, 12 Kwi 2009 |
|
Bardzo ciekawa historia. Ogólnie bohaterowie mają przyjazne () charaktery i strasznie gładko się czyta. Gdzieś coś wspomniałaś o jakiś tajemnicach? Już się nie mogę doczekać ;D
Pozdro, W |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lady Vampire
Wilkołak
Dołączył: 10 Kwi 2009
Posty: 197 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ni stąd, ni zowąd
|
Wysłany:
Pon 8:37, 13 Kwi 2009 |
|
To będzie "owocna współpraca", ale czy krótka to się okaże...
FF świetny, lekko się czyta.
Bohaterowie zostali wykreowani w taki sposób, że wszystko jest możliwe. Przerost formy nad treścią u Edwarda, wieczna niezdarnośc Belli oraz Alice i Jasper-mieszanka wybuchowa.
WENY! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
moonynight
Wilkołak
Dołączył: 26 Gru 2008
Posty: 135 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: okolice Torunia
|
Wysłany:
Pon 9:11, 13 Kwi 2009 |
|
I znowu: MORE, MORE, MORE! To jest genialne! Napisane w świetnym stylu, pomysł też jest świetny. Co mogę więcej powiedzieć? Po prostu: masz talent.
Pozdrawiam i życzę weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Agnes_scorpio
Zły wampir
Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 276 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 88 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pon 10:00, 13 Kwi 2009 |
|
Nie jestem mistrzem przecinków, więc w tej sprawie nie będę zabierać głosu. Natomiast, jest kilka sformułowań, które trochę "gryzą" po oczach. Pozwolę je sobie przytoczyć :)
AmeliaRussel napisał: |
- Pańska samoocena, jak na mój gust jest nazbyt wysoka – zwróciłam się do niego podirytowana. – Poza tym, chociaż mało to ważne, mam kogoś – skłamałam z szyderczym uśmiechem na twarzy. |
Trochę mało profesjonalnie. Na pierwszym spotkaniu z ważnym klientem, nie powinno się opowiadać o swoim życiu osobistym;)
AmeliaRussel napisał: |
- Dziwię się, że ktoś wytrzymuje z takim denerwującym babskiem, jak Pani. |
No, to mi już przekreśliło Edka, takie trochę "burakowate" było.
AmeliaRussel napisał: |
Potknęłam się o własną nogę, ale cudem, udało mi się utrzymać równowagę. Edward skwitował to rechotem. |
Ten rechot tu mi nie pasuje, może lepiej, żeby to skwitował parsknięciem, przykładowo.
To takie moje wewnętrzne odczucia. Generalnie podoba mi się Twój pomysł i jego realizacja, taki zadufany Edek i Bella-dziewczyna z charakterem, dają duże możliwości dalszego rozwoju akcji. Mam nadzieję, że masz ciekawe pomysły, na dalszy ciąg, za szybko nie rób z tego romansu, niech będzie trochę perypetii, lubię takie komplikacje.
Życzę nieustającej weny i czasu na jej realizację, w tym ff.
Powodzenia:)
A. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
darkeyeslady
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: BdG ;D
|
Wysłany:
Pon 11:16, 13 Kwi 2009 |
|
Muszę się przyznać, że z początku byłam sceptycznie nastawiona do Twojego ff. Jak tylko przeczytałam tytuł i te kilka linijek przed prologiem to pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy była taka: "O nie!! Czyżby jakaś kopia Gossip Girl ze zmienionymi imionami ?!" Teraz mi strasznie głupio z tego powodu. Ale cóż... mój błąd. Nie ocenia się książki po okładce... a raczej ff po tytule ;D hhihi
Bardzo cieszy mnie fakt, że połączyłaś przygody Belli i Edwarda z NY, Manhattanem, Central Parkiem (wszystko co kojarzy mi się z GG ;>) Sam w sobie tekst przypadł mi do gustu. Miły, płynny i bardzo ciekawy.
Co do błędów, muszę powiedzieć, że nie ma jakiś takich rażących (nie wiem, może już zostały poprawione). Beta się wyrobi. Przecież to kwestia wprawy. Po dłuższej współpracy z autorką ff będzie wiedziała na jakiego potknięcia zwracać uwagę. Ale no HELLOŁ...! nikt nie jest idealny, każdemu mogą zdarzyć się mniejsze lub większe wpadki. Na pewno nie ma się co zrażać tylko udoskonalać swój warsztat.
Także pozdrawiam i życzę dużo chęci na pracę nad tym ff. ;D
D.
PS: Wesołych Świąt po Świętach hahaa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Pon 16:38, 13 Kwi 2009 |
|
Wyłapałam kilka błędów, ale te cytowanie .. :P
Czekam na większy rozwój akcji, bo póki co mało się dzieje, ale gładko się to czyta i na pewno zaglądnę tu niedługo |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Glamooorous
Wilkołak
Dołączył: 15 Gru 2008
Posty: 153 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Planet Earth
|
Wysłany:
Pon 17:34, 13 Kwi 2009 |
|
Zauważyła drugi rozdział, więc wpadłam.
Chciałam się przekonać jak sobie radzisz :P
Rozdział bardzo interesujący, już w pierwszym odcinku możemy dowiedzieć się jakie charaktery reprezentują główne postaci.
Bella - nieugięta bizneswoman, a Ed - klient z nieposkromionym, ogromnym ego
To tak z mojego punktu widzenia.
Nie wiem, czy na siłę nie próbujesz zrobić z niego pewnej postaci, ale to moje, osobiste refleksje.
W następnych częściach na pewno się przekonam.
Duży plus za umiejscowienie akcji w Nowym Jorku.
Sądzę, że owa restauracje będzie znajdować się w Central Parku. Również przekonam się z biegiem czasu.
Tak, więc czekam na dalsze części i vena życzę :)
PS: Czyżby uraz do "bogatych lalusiów" z Upper East Side ?
Bo ja wręcz przeciwnie xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Pon 17:46, 13 Kwi 2009 |
|
Spodziewałam się chłodnych stosunków między Edem a Bellą.
Liczę, że Bells zaskoczy go swoja kompetencjom.
Sądzę, że ta współpraca zaowocuje nie tylko kupnem lokalu.
Już nie mogę dzoczekać się następnej cześci!
Standardowo - WENA!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AmeliaRussel
Człowiek
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 57 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Pon 21:19, 13 Kwi 2009 |
|
Glamooorous
Cytat: |
Nie wiem, czy na siłę nie próbujesz zrobić z niego pewnej postaci, ale to moje, osobiste refleksje. |
Nie robię z Edwarda Chucka Bassa, absolutnie. Chuck to Chuck, jego nie da się skopiować. Mogłabym, ale mam inny pomysł na Edka.
Cytat: |
PS: Czyżby uraz do "bogatych lalusiów" z Upper East Side?
Bo ja wręcz przeciwnie xD |
Chyba wiem nawet, o którym piszesz. Nie mam żadnego urazu, Bella ma. Ja kocham w szczególności jednego - Chuck, ale tego z serialu, nie z książki. Kto by takiego nie chciał?
Kolejny rozdział będzie na forum, jak tylko moja kochana beta się z nim uwinie. Mam nadzieję, że niedługo, ale każdy ma własne zajęcia. Oraz dziękuję bardzo za te wszystkie komentarze. Cieszę się, że jednak ktoś czyta mojego FF.
Pozdrawiam,
Amelia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Mercy
Zły wampir
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 33 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Krainy Wróżek
|
Wysłany:
Pon 22:50, 13 Kwi 2009 |
|
Przyznam się bez bicia że na początku odrzucił mnie tytuł, ponieważ miałam wrażenie że to o bezdomnych. Wybacz mi to Amelio, ponieważ to był głupi błąd.
Przeczytałam tekst i jestem mile zaskoczona, do tego pozytywnie. Edward zachowuje się jak osoba, która uważa się za cholera wie kogo, do tego traktuje Bells jakby uważał że kobieta może być tylko kimś gorszym. Takie są moje odczucia.
Podoba mi się w tym opowiadaniu ta zaciętość Belli i jej chęć udowodnienia sobie i innym że kobieta mimo wszystko może być kompetentna i zaradna.
Alice i Jasper normalnie rozpływam się, nie wiem mam jakiś taki sentyment do tej pary mimo tego chochlika, który zaczyna mnie irytować bo ileż można. To jedyna uwaga, pisz dalej.
Pozdrawiam Mercy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Sob 11:03, 18 Kwi 2009 |
|
Czekam i czekam na dalsze części. Podoba mi się Edward, jest złośliwy i irytujący. Bogaty dupek, jednym słowem. Dlatego tym bardziej czekam na ich kolejne spotkanie.
Może się zrewanżuje i przeprosi za swoje zachowanie? Chyba nie chciałabym tego, wolę go, jako cyniczną postać mającą się nie wiem kogo :)
Alice&Jasper. Tych dwoje to w każdym ff musi być razem. Siła wyższa :) Wydaje mi się, że Alice jest słońcem w każdym opowiadaniu, nadaje każdej sytuacji jakiś pozytywnych barw i chyba nikt nie ma sumienia, aby to zmieniać.
Czekam na dalszą część z niecierpliwieniem, choć oczywiście w pełni rozumiem tak trywialną rzecz jak brak czasu :)
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Weronika Cullen
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 9 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 13:34, 18 Kwi 2009 |
|
Czeka i czekam, a cierpliwość nie jest moją mocną stroną.^^
Edward to bogaty dupek i to mi się podoba. Kocham ten ff. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
NaNo__lAdy_bY_...
Człowiek
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Sob 17:41, 18 Kwi 2009 |
|
Spodobało mi się twoję ff niezmiernie. Nie za bardzo wiedziałam co miała wnieść ta kłótnia pomiędzy Alice i Bellą, ale ogólnie jestem na tak.
Sądząc po tytulę niruchomość kupiona przez Cullena będzie znajdować się w Central Parku.
Uwielbiam twojego Edwarda. Jest cuniczny, irutujący, a przy tym tak bardzo seksowny, że mam aż ciary. Idealnie przedstawiłaś jego postać. *pokłony*
Alice i Japer jak zwykle zakochani i szczęśliwi. Mam przeczucia ( chociaż napewno się mylę ) , że tym 'fajnym' kolegą Jaspera okażę się nasz niezastąpiony Edward.
Interesuję mnie zwrot ,że Edward wie za dużo... Hm. O czym wie za dużo?
No i zwrot w prologu, że miała przyjacół, miość i jej wypowiedź, że sama się oszukuję. Hmmm. Intrygujące.
Czeakam na kontunuację, bo wpros zachwyciłam się twoim ff.
Wiem. Strasznie sódzę. Przepraszam, zle naprawdę mi się podoba.
Życzę Ci weny w pisaniu kolejnych części.
Pozdrawiam. N. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez NaNo__lAdy_bY_... dnia Sob 17:54, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Miss Juliet
Wilkołak
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 214 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 19:19, 18 Kwi 2009 |
|
Ff bardzo sympatyczny.
Podoba mi sie ten klimat wielkiego miasta. W końcu większość opowiadań dzieje się na takim, za przeproszeniem, zadupiu jakim jest Forks. Miła odmiana .
Ciekawy wątek Alice i Jazza. Edward jest taki, jaki powinien być. Taaak.
Naprawdę miło się czyta.
życzę weny
Miss Juliet |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AmeliaRussel
Człowiek
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 57 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Nie 16:10, 19 Kwi 2009 |
|
Tak, jak pisałam wcześniej, rozdział jest teraz. Sądzę, że kolejne rozdziały będą się ukazywać co niedzielę, w takich właśnie godzinach. Ja mam obowiązki szkolne, moja beta również. Teraz dodatkowo mam zepsutego laptopa, co nie ułatwia mi życia w ogóle. Teraz będę się brała za dokończenie rozdziału 4, który wela będzie betowała w weekend.
Tak więc, oddaje Wam kolejny rozdział mojej opowieści.
Enjoy :*
Rozdział III
Beta: Oczywiście kochana wela ;*
Ranek w Nowym Jorku. Wszyscy się gdzieś śpieszą, taranują siebie nawzajem. Korki na ulicach, odgłos trąbiących samochodów, przeklinający ludzie, zabiegane nianie z malutkimi dziećmi, żebracy proszący o datek. Smog w powietrzu, hałas budzącego się miasta, które podobno nigdy nie zasypia – cóż, zasypiają tylko mieszkańcy, którzy wstają i idą do pracy, robiąc przy tym potężny harmider. Cudowny harmider.
Tylko masochiści mieszkają w Nowym Jorku, a ja jestem jednym z nich. Mój ojciec, gdyby tylko mógł, zaszyłby się w przytulnym domku nad jeziorem, wędkując i ciesząc się spokojną starością. Niestety, aby spełnić te marzenia musiałby odrzucić firmowe obowiązki, a także przekonać do pomysłu Renée, co było już totalnie niemożliwym przedsięwzięciem. Ona posiada taką energię, że nawet jeżeli za konkurencję obrałaby sobie siłę i radość pięciolatków, bez większych przeszkód zwyciężyłaby starcie.
Przechodziłam między tymi wszystkimi ludźmi ze słuchawkami w uszach. Szłam, ponieważ korki o tej porze są nie do zniesienia, przy okazji rozglądałam się za potencjalnymi lokalami. Muzyka kojąc moje uszy, odgradzała od lekko irytującego, ale jakże fantastycznego chaosu, jaki panował na ulicy.
Przymknęłam lekko oczy, żałując, że nie poszłam wcześniej spać. Nagle poczułam, jak ktoś łapie mnie w pół. Natychmiast otworzyłam oczy, a przede mną przejechała żółta taksówka. Nadal ktoś trzymał mnie w żelaznym uścisku, przenosząc z przejścia dla pieszych. Ludzie przyglądali się zirytowani, niektórzy pukali sobie w czoło.
- Czy Pani zawsze wpada w tarapaty? – usłyszałam znajomy głos tuż przy uchu. Miły dreszcz przeszedł przez moje ciało, ale musiałam jak najszybciej wyrwać się z rąk wybawcy.
- Nie. Czy mógłby Pan, z łaski swojej, wyswobodzić mnie z własnych rąk? – Zrobił tak, jak prosiłam. Słuchawki dawno wypadły mi z uszu, więc pospiesznie zebrawszy je z ramion schowałam do torebki. – Po prostu przymknęłam oczy. – Szybki ruchem odwróciłam się w stronę wybawiciela. Cullen stał tam z malującym się na twarzy rozbawieniem. Ubrany w garnitur wyglądał bosko, mimo wczesnej godziny ósmej, jaka obecnie obejmowała naszą strefę czasową.
- To trochę nieodpowiedzialne, prawda? – Wzruszyłam ramionami. – A teraz, czekam na magiczne słowo.
- Dziękuję – powiedziałam szorstko i rozejrzałam się wokoło.
- Nie ma za co. Więc, to tutaj mieliśmy się spotkać?
- Yyy… . Tak – wyciągnęłam teczkę i spojrzałam na adres. – Proszę za mną.
I oto nadszedł koniec naszej wymiany zdań.
Obejrzawszy lokal stwierdził, że jest zbyt nowoczesny, jak na jego wymagania. Dlatego poszliśmy oglądać kolejne miejsca. Nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Nie czułam takiej potrzeby, poza tym byłam nieco zdenerwowana. Pewność siebie biła od niego czasem w drażniący sposób, który jeszcze bardziej utrudniał mi przerwanie panującej ciszy.
Lipcowy upał coraz bardziej dawał się we znaki. Nowy Jork w czasie lata to dosłownie patelnia. Nic dziwnego, że w czasie tegoż okresu połowa domów i bloków zostają opuszczone przez właścicieli, na znak masowej ucieczki przed słońcem. Na spotkania z klientem wybierałam ubrania bardzo przewiewne, a także jak najkrótsze. Oczywiście musiałam pamiętać o szyku i stylu, aby nie wypaść na kobietę niskich obyczajów. Cullen, któremu upał utrudniał noszenie garniturów, na następny dzień przyszedł ubrany w materiałowe, czarne spodnie i granatową koszulkę uwydatniającą średniej wielkości muskulaturę. Po pięciu dniach wyczerpującego oglądania czternastu miejsc, na liście budynków, które w miarę spełniały warunki kupującego, znalazły się aż dwa lokale. Nadal nie rozmawialiśmy – odpowiadało mi to, gdyż zdecydowanie wolałam grobową ciszę od wysłuchiwania jego jakże zabawnych tekstów. W piątek zaś, poinformowałam go o tym, że będę dalej poszukiwać miejsc, które odpowiadałyby jego kryteriom.
Wyczerpana całym roboczym tygodniem chodzenia i zwiedzania za żadne skarby nie dałam namówić się na imprezę, na którą wybierała się Alice z Jasperem. Usłyszawszy odgłos zatrzaskiwanych drzwi, udałam się do łazienki z zamiarem wzięcia gorącego, rozluźniającego prysznicu. Po odbytej kąpieli, błyskawicznym tempem wskoczyłam do łóżka. Przykryta lekkim kocem, usnęłam, pogrążając się w przyjemnej czerni podświadomości.
Gdy się obudziłam, słońce zajmowało sporą część nieba, a jego promienie leniwie przedzierały się do pomieszczenia. Wstałam, nadal ospała. Odsłoniwszy zasłony równocześnie zamknęłam powieki, oślepiona niezwykle mocnym światłem codziennego dnia. Rozejrzałam się, machając przy tym głową. Tych kilka machnięć utwierdziło mnie w przekonaniu, że konieczna jest interwencja odkurzacza i innych środków dbających o czystość mieszkania. Biurko znajdujące się w rogu, delikatnie mówiąc było zakurzone, a papiery na nim niemal błagały o segregację. Pokój nie był jakiś wymyślny, raczej prosty i nieskomplikowany. Jedyne sprzęty, jakie w nim stały to szafa, biurko, komódka, łóżko, a wszystkie utrzymane w jasnym, bambusowym kolorze. Za sprawą Alice na ścianach panowały odcienie ciemnych winogron i kości słoniowej, względem siebie równolegle naniesione. Sypialnia nie uchodziła za klitkę, jednakże w porównaniu z metrażem pokoju mej współlokatorki traciła wszelkie plusy, jeżeli chodziło o rozmiar. Mimo to zgodziłam się na taki układ, ponieważ obawiałam się, że jeżeli się nie zgodzę, salon przemieni się w pracownie malarską pełną porozlewanych farb i stojących sztalug.
Wyszłam z pomieszczenia, cicho stąpając na palcach, żeby nie obudzić Ally. Umyłam się, zjadłam śniadanie, sprawdziłam pocztę – nic nadzwyczajnego. Jednakże słońce świeciło z przerażającą siłą, przez co nie potrafiłam odmówić wyjścia na świeże powietrze. Szybko przebrałam się w dżinsowe szorty i niebieski tank top. Zarzuciłam bawełnianą kamizelkę, zaś włosy spięłam w wysokiego kucyka. Chwyciłam wielką torbę, założyłam sportowe baleriny i wyruszyłam w poszukiwaniu kolejnych lokali.
Gdy poczułam słoneczne promienie na całym ciele, zmieniłam od razu zdanie, co do poszukiwania miejsc na restauracje. Zrezygnowawszy z tego pomysłu podniosłam rękę w górę, aby zatrzymać nadjeżdżającą taksówkę. Zgrabnie usiadłam na tylnim siedzeniu, grzebiąc przy tym w torebce w poszukiwaniu iPoda.
- Czyli gdzie jedziemy? – zapytał sędziwy taksówkarz.
- Piąta Aleja – odparłam z uśmiechem na twarzy.
- A dokładnie?
- Metropolian Museum of Art.
Tuż za muzeum znajdowała się niewielka polanka, na której przesiadywałam, kiedy chodziłam jeszcze do liceum. Wysokie drzewa znajdujące się w tej części Central Parku rzucały przyjemne cienie. Po szerokich chodnikach spacerowały całe rodziny, zakochane pary, niektórzy biegali, chcąc stracić niepotrzebne kilogramy lub utrzymać formę. Mimo że w parku znajdowało się naprawdę dużo ludzi, nadal można było usłyszeć gwar dobiegający z ruchu ulicznego. Czułam się tu dziwnie odprężona. Może tak działała na mnie ta okolica? Te odgłosy rozmów, szum drzew, krzyczące malutkie dzieci? Wszystko było piękniejsze, spokojniejsze, po prostu lepsze.
Rozłożyłam malutki koc na trawie, a na nos założyłam wielkie okulary. Usiadłam w miejscu pozbawionego niechcianego cienia, aby „złapać” trochę słońca, a także, aby mieć lepsze oświetlenie przy czytaniu ulubionej powieści. Co z tego, że po raz kolejny? Za każdym razem zachwycałam się talentem Jane Austen, czytając „Rozważną i romantyczną”. Wszystko przeżywałam na nowo, dając się ponieść emocjom, które towarzyszyły bohaterkom. Może Alice ma rację? Może jestem niepoprawną romantyczką? Bliższą memu sercu była romantyczna Marianna, ale miałam w sobie tę rozważność, którą posiadała Eleonora. Odkąd pamiętam, starałam się w każdych sytuacjach twardo stąpać po ziemi, jednak kiedy tylko mogę oddaję się atmosferze romantyzmu i miłości.
Lekki wiatr muskał mi plecy, a promienie oświetlały moją bladą skórę. Zamknęłam książkę, zaznaczając gdzie zakończyłam czytać i lekko odchyliłam głowę do tyłu, aby słońce oświetliło również twarz. Poczułam, że ktoś stanął nade mną, rzucając cień. Usłyszałam przyśpieszony oddech. Niechętnie podniosłam powieki, lecz nie zauważył tego natrętny gap, ponieważ nadal na mym nosie połyskiwały czarne okulary.
- Lubi Pan dręczyć ludzi? – zapytałam od niechcenia. – A może ich śledzić?
Ściągnęłam ochronę przeciwsłoneczną, chcąc przyjrzeć mu się z bliska. Ubrany w zwykły podkoszulek, szorty i sportowe buty wyglądał dość przystojnie. Zapewne biegał – domyśliłam się po świeżych śladach potu na koszuli, przemoczonych kasztanowych włosach i drobinkach potu mieniących się na czole.
- Nie. Tak się składa, że akurat zawsze się tu zatrzymuję, kiedy biegam – odpowiedział, nadal stojąc nade mną.
- Dziwne. Central Park ma prawie 350 hektarów, a Pan biega akurat tutaj.
- Widzę, że ktoś tutaj odrobił pracę domową. – Edward wszedł mi w słowo.
- Przepraszam, ale czy mógłby Pan się przesunąć? Zasłania mi Pan światło.
- Żaden Pan. Edward – zdziwiłam się, że zaproponował „przejście na ty”. Zawsze był w stosunku do mnie oschły i niemiły. Dodatkowo irytował mnie pewnością siebie, która odzywała się w nim w najbardziej zaskakujących momentach. Nie chciałam jednak psuć tego momentu – momentu, w którym mogliśmy zbudować nowe fundamenty znajomości, dzięki którym rzecz jasna, nasza współpraca przeminęłaby w miłej atmosferze.
- Niech będzie. Edwardzie, czy mógłbyś się przesunąć?
Zamiast się przesunąć, usiadł na kocu, dziwnie się przypatrując.
- "Rozważna i romantyczna"? – Sięgnął po książkę, która leżała obok mnie. – Czyta Pani klasyczną literaturę angielską?
- Żadna Pani. Isabella, a najlepiej Bella. Tak, czytam.
- Pasuje do ciebie dusza romantyczki, Bello – oznajmił, odkładając powieść.
- Czy jest jakiś powód, dla którego mnie dręczysz? Zauważyłam, że za mną nie przepadasz – uśmiechnęłam się kpiarsko, ponownie zakładając okulary.
- Nie, nie ma większego powodu. Po prostu zatrzymuję się tutaj, gdy biegam. A co do…
- Biegasz? Tak regularnie? – weszłam mu w słowo. Zaśmiał się lekko.
- Tak. A to coś dziwnego? – powiedział takim tonem, jakbym miała pięć lat.
- Nie… po prostu… jestem tu co tydzień i jakoś wcześniej cię nie widziałam. Nic też nie usłyszałam na twój temat. Tak, jakbyś pojawił się znikąd. Jest to trochę dziwne.
- Może nie znikąd, a z Cambridge. Przeprowadziłem się tu trzy tygodnie temu.
- Jesteś Anglikiem? – Podniosłam zdziwiona jedną brew. – Nie słyszę brytyjskiego akcentu.
- Nie, nie, nie. – Zaczął przecząco kręcić głową. – Ja? Anglikiem? Nie, mieszkałem z babcią w Londynie, odkąd skończyłem dwanaście lat. Tak naprawdę jestem z Waszyngtonu.
- Ale dlaczego Nowy Jork? Przepraszam, ale nie rozumiem. – Od natłoku informacji poczułam mętlik w głowie. – Wcale nie musisz opowiadać mi swojego życia.
- Pytasz to odpowiadam. Tu mieszka moja cała rodzina. Przeprowadzili się tu jedenaście lat temu, a ja, wraz z babcią zamieszkałem w Londynie. Nie będę Cię dłużej zanudzać swoim towarzystwem. Na pewno masz mnie dość. – Powoli zaczął się podnosić.
- Nie… - Sama zaczęłam wstawać. – Po prostu dziwię się, że ktoś …
- Będąc dla Ciebie niemiłym, opowiada historię swojego życia? Spokojnie, rozumiem.
- Można tak powiedzieć. – Chwyciłam za koc. – Nie znałam Cię od tej strony.
- Zaprosisz się na lunch? Moglibyśmy iść do Boathouse Cafe. To niedaleko…
- Wiem, gdzie to jest – zaczęłam otrzepywać sobie szorty – jednak nie wiem, czy to najlepszy pomysł. A poza tym sądzę, że raczej nie wpuściliby Cię w takim stroju. – Mój palec powędrował w kierunku sportowego ubioru rozmówcy, a wolna ręka szybkim ruchem wrzuciła do torby niezbyt starannie złożony koc i ukochaną książkę.
- No tak. Muszę się przebrać…
- A ja szukać lokali – westchnęłam na myśl o marnowaniu takiego dnia. Nadal byłam zdziwiona, że Edward chciał mnie zaprosić na lunch. Człowiek, który nie okazywał mi żadnego zainteresowania - był wręcz chamski. Może chciał odkupić winy?
- To prawda. Jestem wybredny – uśmiechnął się łobuzersko - ale chociaż zjedz ze mną hot-doga. Ten Pan ma najlepsze – wskazał ręką na wózek, stojący w cieniu.
- Masz dziwne wahania nastrojów, jednak… dobrze. Dotrzymam Ci towarzystwa. Może na tym stracę, ale wolę to, niż spędzenie słonecznego dnia pracując – wzruszyłam ramionami, ruszając w stronę wózka.
Dotrzymał mi kroku z lekkim uśmiechem na twarzy. Wydawał się być normalny, ale przy tym bił taką pewnością siebie, że czułam się dziwnie krocząc przy nim. Zanim doszłam, zdążyłam potknąć się dwa razy, co nie uszło uwadze Edwarda.
- Dwa hot-dogi – zakomenderował, kiedy znaleźliśmy się na miejscu.
- Witaj, Bello. – Starszy Pan rozpromienił się na mój widok.
- Dzień Dobry, panie Reynolds. Nie wiedziałam, że zmienił Pan swoje miejsce. Najczęściej stał Pan przy Zoo.
- Tak, tak. Często tam bywam, ale tutaj jest mi wygodniej. Czyli hot-doga takiego jak zawsze? – Edward patrzył na mnie zdziwiony, a ja uśmiechałam się do znajomego staruszka. Dostaliśmy swoje zamówienie, a ja uprzejmie się pożegnałam. Kierowaliśmy się w stronę południowej części parku, jedząc nasz lunch. Czułam się nieco niezręcznie, idąc koło niego. Po pierwsze był moim klientem, a po drugie nie lubiłam go. Ta denerwująca aura wokół niego była cały czas wyczuwalna, mimo że się nie odzywał.
- Znasz całą populację Nowego Jorku? – Edward odezwał się nagle.
- Mówiłam, że bywam tu co tydzień, a nawet częściej – wzruszyłam niedbale ramionami, co dzisiaj zdarzało mi się wyjątkowo często.
Nagle usłyszałam dźwięk dzwoniącej komórki. Był on ustawiony wyłącznie na jedną osobę…
- Przepraszam, ale muszę odebrać – wymamrotałam do Cullena i wyciągnęłam telefon z torebki. Przyśpieszyłam kroku tak, żeby mój towarzysz nie mógł mnie usłyszeć.
- Alice? Co się stało? – przystawiłam komórkę do ucha, zamykając przy tym torbę.
- Nic takiego. Nie było Cię, jak wstałam.
- Poszłam szukać lokali. Masz jeszcze jakiś powód, dla którego dzwonisz?
- Powiedz jej wreszcie – usłyszałam w tle głos Rosalie, siostry Jaspera, pięknej blondynki o figurze modelki. Może czasami zachowywała się jak suka, ale była dobrą przyjaciółką, która niezależnie od poziomu beznadziejności sytuacji, w której się znalazłam, potrafiła pomóc wyjść z kłopotów.
- Rosalie? Co ona tam robi? – szepnęłam na tyle głośno, aby Ally mnie dosłyszała.
- Czekaj, włączę system głośnomówiący. Już. No więc…
- Wybieramy się dzisiaj do Marquee – kontynuowała Rose – i ty również. Mam dość tego, że siedzisz ciągle w domu.
- Nie siedzę. Teraz jestem w parku – weszłam jej w słowo.
- Z „Rozważną i romantyczną”, prawda? – Alice odburknęła sarkastycznie, a ja poczułam na twarzy rumieniec. Niech ją szlag! – Zniknęła z regału z książkami.
- Nasza Bella-romantyczka. – Tym razem usłyszałam głos Emmetta, chłopaka Rosalie i bliskiego przyjaciela naszej gromadki.
- Jasper też tam jest? – lekko odwarknęłam.
- Oczywiście, że jest. – Emmett zaśmiał się tubalnie.
- Mam was dość. Nigdzie nie idę. Nie mam czasu na takie konferencje – spojrzałam przez ramię na Edwarda, który wyglądał na lekko znudzonego.
- Owszem, idziesz – zadecydowała Alice tonem, który nie znosił sprzeciwu.
- Nie mam się w co ubrać. – Ta wymówka zawsze działa. Mimo, że w szafie miałam trochę ciuchów, kłamałam, unikając tym sposobem imprez i innych przyjęć.
- Masz i nie oszukuj nas. Sprawdzałyśmy z All twoją szafę. Niezła bielizna – usłyszałam w tle śmiech Emmetta i Jaspera.
- Co?! Dobrze, pójdę. O której mam być gotowa? – westchnęłam pokonana.
- Na wzgląd, że idziesz z nami, mam zamiar pomóc Ci w przygotowaniach, a z Jasperem spotkam się na miejscu. – Prawie usłyszałam, jak Alice uśmiecha się złowieszczo.
- Nie, nie, nie! – Przecząco kręciłam głową. – Sama sobie dam radę. Nie zgadzam się. Pójdę, ale pod warunkiem, że obędzie się bez brutalnego katowania.
- Niech będzie. - W głosie Ally słychać było lekki zawód. – Wyjdziemy tak o dziewiątej, więc niedługo powinnaś pojawić się w domu.
- Jest dopiero pierwsza. Nie wiem, kiedy wrócę. Muszę kończyć, pa – wyłączyłam komórkę i spojrzałam przepraszająco na Edwarda. Czułam, że na mojej twarzy pojawił się rumieniec zdenerwowania, a serce mimowolnie zaczęło bić szybciej. Znając życie, najprawdopodobniej kogoś przyprowadzą, ale znając moje pieprzone szczęście, na pewno kogoś przyprowadzą. Czemu ja? Czy ja komuś coś zrobiłam? Byłam grzeczna, nie zadawałam się z żadnymi bossami mafii ani innymi niebezpiecznymi przestępcami.
Wyrównałam krok z Edwardem, a on spojrzał na mnie współczująco.
- Znajomi? – zapytał lekkim szeptem, co mnie zdziwiło.
- Uroczy sadyści. Przepraszam bardzo, ale muszę już iść – wykonałam prawie niewidoczny ruch głową w stronę dróżki prowadzącej na 5 Aleję – nie zrozum mnie źle, ale jesteś dziwny.
- Od kobiet słyszę zupełne inne epitety na mój temat. – Posłał mi nonszalancki uśmieszek, a ja odpowiedziałam mu czymś, co w moim mniemaniu przypominało uśmiech. – Czekam na odzew, co do lokalu.
- Tak, tak. Zadzwonię, gdzie mamy się spotkać. Więc… Do widzenia.
- Do zobaczenia – ukłonił się lekko, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
Zacisnęłam usta w cienką linkę i ruszyłam w drugą stronę. Irytacja irytacją, ale on zmieniał się jak w kalejdoskopie. Najpierw rozmawia normalnie, a za chwile rzuca te swoje beznadziejne teksty. Może ma rozdwojenie jaźni, jakieś zaburzenia psychiczne albo niedawno przeszedł katastroficzną kolizję, a teraz cierpi na amnezję? To chybaby wyjaśniło jego dziwne, a nawet niepokojące zachowanie. Po spotkaniu z nim czułam się obco, jakbym niewiadomo, co robiła. Może to jego osoba tak na mnie działała?
Wyszłam z parku i znalazłam się obok Muzeum. Gwar Piątej Alei uderzył we mnie z wielką siłą. Od hałasu poczułam mętlik w głowie, co nigdy wcześniej się nie zdarzyło. Mimo, że nie nadeszło jeszcze popołudnie, zdarzyło się tak wiele. Miałam złe przeczucia, dotyczące dzisiejszego dnia – czułam, że nie skończy się on najlepiej.
I jeszcze to wyjście do klubu. Nie miałam najmniejszej ochoty na imprezowanie dzisiaj wieczorem. Najchętniej zostałabym w domu wraz z miską popcornu i z „Sybil” na ekranie. Wygodna kanapa to także kusząca propozycja. Cóż, mówiłam, że jego obecność dziwnie na mnie działa? O tak, właśnie złapała mnie ochota na oglądanie filmu – filmu o zaburzeniach psychicznych.
Została ostatnia kwestia. Naprawdę nie posiadałam wystrzałowych ciuchów, w sam raz na imprezę. Taka głupia i trywialna rzecz, a jednak istotna. Niewiele myśląc, ruszyłam wzdłuż Piątej Alei w stronę Madison Avenue. Ogarnęła mnie typowa euforia, przez którą kobiety traciły rachubę czasu, a także duże sumy pieniężne. Pragnęłam zaszaleć. Może nie do końca, ale potrzebowałam rozluźnienia i zabawy. W dodatku na gwałt potrzebowałam ubrań, które bez żadnych zahamowań będę mogła założyć na dzisiejsze wyzwanie, rzucone przez kochanych znajomych. Teraz jedynym celem moje wyprawy zostało Barneys. Kochane, poczciwe Barneys. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez AmeliaRussel dnia Nie 16:37, 19 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|