|
Autor |
Wiadomość |
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Wto 21:12, 28 Kwi 2009 |
|
Błąd zauważyłam jeden, jednak już go przytoczono więc nie będę się tym zadręczać, zaś zajmę się czymś przyjemnym i cudownym - oczywiście opinią tekstu.
Jak zwykle bezwarunkowo przeniosłam się w opisany przez Ciebie świat. Trudno było mi jedynie wyobrazić sobie tą kobietę-sfinks. Trudno, ponieważ nic prócz tego, że nie była ona w pełni kobietą nie zostało napisane! No jak tak można? Liczyłam na krótką, ale oczywiście cudowną (jak to w wykonaniu Anny czy Mizuki bywa) charakterystykę zewnętrzną tej postaci, gdyż to, iż była -kobietą-sfinksem czy kobietą-lwem dużo nie mówi. Sfinks, a lew nieco różnią się od siebie, dlatego też nie wiedziałam czy mam wyobrażać sobie ją z ogonem czy bez - ale się czepiam. Cóż, może to dlatego, że od takich osób jak wy, oczekuje się więcej? Tak, ponieważ jesteście osobami, które piszą w sposób cudowny, ubóstwiam wasze prace i może dlaczego oczekuję nawet takich szczegółów.
Wracając do późniejszej reszty - uważam, że opisana sytuacja pomiędzy śmiertelniczką, a Jasperem także trafiła do mnie bez oporów. Jednakże jedynie ze strony Jaspera. Było to takie naprawdę rzeczywiste. Przeniosłam się w panujący klimat i normalnie wszystko sobie wyobraziłam, moja podświadomość w ogóle się nie opierała. Jednakże dodatek został napisany średniawo, jak na twoje umiejętności Anno. Był trochę naciągany. Uważam, że w opinii tej dziewicy było więcej uczuć, które nią targały i niektóre fakty mogły się różnić. Wiem, teraz też się czepiam, ale to z powodu, że nie potrafię tego dosadnie napisać, jednakże z tego co wiem jesteś pojętną osobą i zrozumiesz moje uwagi, a właściwie odczucia.
wiecie o tym, że życzę weny i czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością? zapewne wiecie, ale ja to już chyba piszę z przyzwyczajenia.
taaak, pozdrawiam serdecznie, ściskam gorąco i całuję mocno,
eheś, wela |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Nie 19:47, 10 Maj 2009 |
|
To kolejna, wspaniała przygoda, jaka mnie spotkała. To opowiadanie. Nigdy nie zapomnę entuzjazmu, z jakim wypisywałam na kartce etapy kolejnych rozdziałów. Nie żegnam się, jeszcze nie...
Ale niestety.
Zawieszam opowiadanie.
Jest mi przykro z powodu tego, co dzieje się na tym forum. Wiele serca, pracy i czasu włożyłam w zaledwie trzy rozdziały i prolog. Nad jednym rozdziałem siedziałam parę dni, poprawiałam, wymieniałam pomysły i inne wskazówki z mizuki, która także dopisywała do tego swoje fragmenty i sprawdzała to opowiadanie. Ja zresztą też. A i tak były błędy... to wzbudzało we mnie irytację, ale też respekt i podziękowanie, że chciało wam się zwrócić uwagę na nasze potyczki. Wszystko to robiłam z szacunku dla czytelnika, aby było jak najlepiej.
Prosto z mostu?
Brak mi motywacji. Tekst utrzymuje się na pierwszej stronie zaledwie parę godzin, bądź dwa, trzy dni, bo ileś tam stałych, wiernych czytelników skomentuje wszystko, co tutaj nabazgrzę, a potem tekst ląduje na trzeciej stronie i tam umiera, jak wiele innych, świetnych tekstów.
Brak mi przez to chęci. Czasu też mam bardzo mało, napięty grafik i do tego spełniam rolę bety, autor nie raz i nie dwa musi czekać na gotowy tekst parę dni.
Nie piszę tego, żeby się użalać. Piszę to, bo uznałam, że należy wam się słowo wyjaśnienia. Ten temat zostałby skasowany po 2-mcach mojej nieobecności tutaj, ale na pewno ci, którzy polubili tę historię, pytają siebie, kiedy dodam coś nowego.
NIE KOŃCZĘ TEGO.
POSTARAM SIĘ WRÓCIĆ W POŁOWIE CZERWCA.
Bye,
A.Rose |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Masquerade
Gość
|
Wysłany:
Nie 19:59, 10 Maj 2009 |
|
Eh... To jedno z lepszych opowiadań na tym forum. Szkoda, że tak mało ludzi tu zagląda, ale rozumiem Cię. Mam tak samo. Wierzę, że jeszcze tu wrócicie i umilicie mi wakacje z dala od Ojczyzny, bo będę naprawdę tęsknić za językiem polskim. Zdecydowanie jestem za tym opowiadaniem, ale to już wiecie. Naprawdę mnie zafascynowało i z niecierpliwością czekałam na kolejne rozdziały. Jestem pewna, że jeszcze miło nas zaskoczycie. Miejcie na względzie tych swoich wiernych czytelników :)
Życzę dużo weny i wytrwałości,
M. |
Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Nie 20:00, 10 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Vivienne Grace
Człowiek
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 14:57, 12 Maj 2009 |
|
Żałuję, że doszłam do tego opowiadania dopiero teraz. Przyznaję, że kilka razy sama do odkładałam. Jednak robiłam to dlatego, ponieważ to opowiadanie zasługuje na poświęcenie mu tyle czasu ile będzie trzeba. Nie byle jakie, szybkie przeczytanie, skomentowanie. Potem gdy widzisz tytuł musisz się zastanawiać o co w tym chodziło. Absolutnie rozumiem twoją decyzję o zawieszeniu. Jest mi przykro, że tak wspaniały FF jest nie doceniany. Mam jedynie nadzieję, że to się zmieni. Bo każdy, kto tego nie przeczytał, powinien żałować. Osobiście jestem pod ogromnym wrażeniem tego dzieła. Tym bardziej iż jest ono utrzymane w moim klimacie. Jego trudność polega na tym, że nie czytamy tu o rzeczach, które mamy na co dzień. Co są rzeczy, które my możemy sobie tylko wyobrażać. Pokazujesz zło w czystej postaci, ale nie tylko. Bo tak jak w życiu nawet w złu jest odrobina dobra. Niestety nie jestem w stanie napisać nic sensownego. Musi wystarczyć to, że napewno będę czekać, aż wrócisz do pisania. Chylę pokłony przed Tobą. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Levre
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia
|
Wysłany:
Wto 19:38, 12 Maj 2009 |
|
Zgłaszam się jako regularna czytelniczka i fanka. Codziennie sprawdzam czy nie ma nowego rozdziału. Nie komentuję, fakt. Nie robię tego tylko dlatego, że obawiam się, że nie jestem zdolna do napisania dobrego komentarza. Dodatkową trudnością jest dla mnie fakt, że tekst jest fenomenalny. Brak mi słów, dlatego nie komenuję.
Pomysł jest świetny, wykonanie jeszcze lepsze. Błędów nie szukam bo nie umiem.
Ot, taki szary czytelnik ze mnie.
Teraz piszę żeby zaznaczyć, że podziwiam, doceniam i szanuję wkład pracy, który jest w tym wypadku ogromny.
Mam cichą nadzieję, że wrócisz.
No i mam też nadzieję, że nie zostanę zlinczowana za mało konstruktywny komentarz.
Pozdrawiam
Lev |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Margarett Juliett
Gość
|
Wysłany:
Wto 16:35, 26 Maj 2009 |
|
To opowiadanie jest fantastyczne. Żałuję, że wcześniej nie skomentowałam, ale to opowiadanie nie zasługuje na to aby skomentował je ktoś kto nie ma weny do pisania KK.
Przeczytałam je już parę dni temu i dopiero teraz mam odwagę skomentować.
To opowiadanie się po prostu "rozwija". Każdy kolejny fragment jest coraz lepszy. W dodatku te wspomnienia Jaspera. Ja po prostu przy nich odpływam. Dosłownie i w przenośni. Przez kilka minut nie ma ze mną kontaktu...
Moim skromnym zdaniem (chociaż zdaje sobie sprawę, że opinia nowonarodzonego nie jest za bardzo brana pod uwagę) nie każdy czyta to opowiadanie bo ono jest... wymagające i trzeba mieć dużo wyobraźni aby je w pełni zrozumieć.
Mam nadzieję, że wrócisz w czerwcu.
Pozdrawiam i życzę weny. Margarett Juliett |
|
|
|
|
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Sob 16:16, 06 Cze 2009 |
|
Bardzo... ale to bardzo wam dziękuję! Naprawdę! Daliście mi motywację, bo macie rację... ja nie oczekuję tysiąca komentarzy. Docenię nawet te kilka opinii, byleby były w nich opisane każde wasze odczucie, niesmak, zachwycenie, to, co się nie podobało! Wszystko, co chcecie przekazać.
Levre - konstruktywny komentarz to taki, w którym napiszesz, co ci się podobało, co nie, co byś zmieniła, a za co dałabyś oskara (:D), więc nie bój się i napisz mi, co myślisz! To naprawdę, bardzo dla mnie ważne.
A teraz dobra wiadomość dla tych, którzy na to czekali:
WRACAM! Mam napisaną połowę rozdziału IV, więc za niedługo powinnam opublikować. Dzisiaj raczej nie, ale w najbliższych dniach.
Leciutki spam (zresztą, mogę wszystko w nowym rozdziale pozmieniać! Ale zrobię sobie tą przyjemność i coś wam ukażę... :D)
- Jasper, czy ty jeszcze mnie kochasz? – dobiegł jasnowłosego cichy, niemalże niedosłyszalny szept…
- Do kręgu czwartego zapraszamy skąpców i rozrzutników. W wypadku śmiertelników, jak i Jasperów takich, jak ty – mruknął złośliwie rudzielec, nie zważając na obrażoną minę jasnowłosego.
Łaha, zabawne, prawda? Nie no, nie oczekujcie cudów po tym rozdzialiku -.- ale ogromnie się cieszę, że wreszcie mogę znaleźć czas, by pisać to opowiadanie...
ODWIESZAM OPOWIADANIE!
Pozdrawiam,
A.Rose
Niespodziewany edit: Zalezy mi na obgadaniu rozdziału z mizuki, a ona "będzie moja", jak się określiła, dopiero w przyszłym tygodniu, może w poniedziałek - wtorek, więc wybaczcie! Ale to wszystko dla was i przez was! Bo nie chcę tutaj wstawiać byle czego :D. Mam nadzieję, że nikogo nie rozzłościłam... xd |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anna_Rose dnia Czw 17:33, 11 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Nie 20:05, 07 Cze 2009 |
|
Cóż, niektóre opowiadania, nawet te najlepsze, są często niezauważane. Z drugiej strony tysiąca komentarzy nie można się spodziewać tak od razu.
Ten FF jest napisany tak dobrym językiem, że nawet nie zwracałam uwagi na błędy, których na pewno i tak nie było.
Jeszcze do tego Jasperowy punkt widzenia *.*
Poza tym pomysł - jestem niemal pewna, że nikt czegoś takiego jeszcze nie napisał. Jestem pełna podziwu.
I, co najważniejsze, odwiesiłaś... :D :D
Pozdrawiam,
rath. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Pon 17:03, 22 Cze 2009 |
|
Okej, na początek:
Witam raz jeszcze! I niezmiernie cieszę się, że znowu mogę zacząć przygodę z Danse Macabre i robić to, co kocham najbardziej: zaskakiwać was, tworzyć ten tekst i widzieć, że są osoby, które go uwielbiają :D.
Bardzo przepraszam za te kolosalne opóźnienie, ale trochę sprawy się pokomplikowały, mizuki jednak nie miała czasu (mam nadzieję, kochana, że wszystko u siebie wyprostowałaś ), obiecała, że wróci do następnego rozdziału.
Za betę tego tekstu dziękuję Robasiowi ;*
Krótkie, ale nie mam na to usprawiedliwienia, każde zabrzmiałoby żałośnie.
Poprzedni rozdział
Rozdział IV
Czarnowłosa patrzyła na ukochanego smutnym wzrokiem. Kochała go, ale nie rozumiała jego postępowania. Starała się wejrzeć w jego przyszłość, zrozumieć intencje, ale… skrywał się za grubym murem. Był milczący i niedostępny, jak biały, idealny głaz. Kochała każdy okruszek kamienia tej żyjącej rzeźby, ale trawił ją strach, że on nigdy nie pozna siły jej miłości. Stał przed nią, wysoki, dobrze zbudowany, nieruchomy. Czarny sweter kontrastuje z białą skórą i opina muskulaturę. Broda uniesiona do góry, zaciśnięte usta, zimny wzrok…
Kobieta ukryła twarz w dłoniach, bezgłośnie szlochając.
- Jasper, czy ty jeszcze mnie kochasz? – dobiegł jasnowłosego cichy, niemalże niedosłyszalny szept…
Mężczyzna wzdrygnął się, mając przed oczyma z powrotem ciemne czeluści Piekieł. Tęsknił za Alice. Chciał zamknąć ją w swych ramionach, przytulać, całować niesforne włosy i cieszyć się jej obecnością… Nadrobić złe występki tymi dobrymi, dopiąć swego, sprawić, by wreszcie mu zaufała! Przekonać ją, że tylko ona się liczy…
A tymczasem musi łazić krok w krok za tym bezczelnym, rudym pawianem i wysłuchiwać, że Szatan nie lubi nieposłuszeństwa, a cały ten koszmar, który musi przeżywać, jest wyłącznie dla jego dobra. Czasem, gdy wpatruje się w oblicze swego brata, nie widzi nic poza ukrytym za tym wszystkim kiepskim żartem. Może jest w jakimś wyjątkowo pogiętym talk show? Może to kolejny głupi pomysł jego brata, Emmetta? Nie wiedział. Niczego nie wiedział, a to bardzo go irytowało.
- Czy wiesz, mój drogi, o czym jest krąg czwarty? – dobiegł Jaspera nużący głos Edwarda.
- Nie – pokręcił głową. – O czym? – zapytał po chwili milczenia.
- Do kręgu czwartego zapraszamy skąpców i rozrzutników. W wypadku śmiertelników, jak i Jasperów takich jak ty – mruknął złośliwie rudzielec, nie zważając na obrażoną minę jasnowłosego. Jasper wzruszył ramionami i zatrząsł się lekko. Wampiry nie powinny odczuwać zimna… On nigdy nie odczuwał nawet głębszych uczuć, nie czuł zazdrości, wyrzutów sumienia… Nagle zrobił się taki… człowieczy.
Taki zwykły.
To było przerażające. Schodził coraz niżej starymi schodami, po których przemykały piszczące myszy i szczury, spoglądał na sklepienie nad nim, gdzie swe domy ze srebrnych nici tkały ogromne pająki, wpatrywał się w otaczające go mury, w których kryły się liczne jaszczurki i inne stworzenia. Wędrował ku głównej siedzibie Szatana, cierpiał, aż wreszcie patrzył i odkrywał na nowo swe oblicze. Doznawał najzwyklejszych, a jakże mocnych uczuć! Zazdrość, wyrzuty sumienia, ból, niedowierzanie… aż w końcu strach. Ale nie byle jaki strach! To był strach wiążący mu język, strach, który powodował, że nogi miał jak z galarety, a włosy na karku stawały dęba. Uczucie lęku przed samym uczuciem strachu. Strach przed strachem, jeśli w ogóle można zrozumieć takie pojęcie. Można sobie wyobrazić taki strach, ale to, co działo się w jego duszy… Uczucia gotowane w wysokiej temperaturze, niewiedza, ataki wspomnień, które powodowały, że czuł się, jakby ktoś wbijał mu w serce setki szpilek, a mięsień aż piszczał pod wpływem ostrych narzędzi…
Tego nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić.
Edward zatrzymał się nagle, więc Jasper uczynił to samo. Stali przed kolejną bramą - ogromną, chwiejącą się, ale trwałą. Sprószoną rdzą i wijącymi się, metalowymi wężami w środku, których języki stanowiły zamknięcie furty. Przed wejściem czuwał wartownik. Był nim Pluton, w mitologii rzymskiej bóg świata podziemnego, który na twarzy miał skropioną zaschniętą krwią maskę złości. Tak naprawdę sam Diabeł wie, co za obrzydliwa twarz może znajdować się za maską. Pod stopami bóstwa znajdowały się liczne ścierwa martwych świń i czarnych jagniąt, oraz innych licznych zwierząt o czarnym ubarwieniu. Edward ukłonił się Plutonowi, więc Jasper zrobił to samo, choć niechętnie. Bóg, dzierżący w dłoni włócznię, odwzajemnił gest. Wpatrywał się w oczy Edwarda, który stał nieruchomo.
Telepatyczna rozmowa, jak zwykł mawiać Jasper o prowadzeniu w ten sposób rozmów Edwarda z istotami, które miały podobne umiejętności. Pluton mruknął przeciągle, po czym otworzył skrzypiącą bramę i wepchnął Jaspera w to, co skrywała.
Jasperowi ugięły się kolana, lecz szybko się opanował i wyprostował ramiona. Ten krąg wydawał się nieco inny od poprzednich, mniejszy, a błękitna - nie szara czy biała – otaczająca go mgiełka była bardziej gęsta i słyszał tylko głosy znajdujących się w kręgu duszyczek. W pewnym momencie podpłynęła do niego jedna z nich i Jasper poczuł ulgę, że to nie członek jego rodziny.
Jego twarzy dotknęła ogromna, lecz teraz zimna dłoń Sama Uleya, przywódcy sfory wilkołaków z La Push.
- Hey, Sam! – krzyknął Jake w myślach do przyjaciela. Dwa wilkołaki znajdowały się same w olbrzymim lesie, poza rezerwatem. Jeden z nich, brązowy i kudłaty, z wilczym uśmiechem na pysku podążał lekkim krokiem w stronę drugiego, czarnego wilka, który pożerał ogromne jagnię.
- Mogę spróbować? – zapytał niepewnie Jacob, nie dosłyszawszy uprzednio powitania ze strony przywódcy. Czarny wilk odwrócił łeb w stronę rudego, ukazując kły i powarkując cicho.
Jake zatrzymał się w osłupieniu. To nie był już jego przyjaciel. To już nawet nie był umysł człowieka w ciele zwierzęcia. Myśli Sama kłębiły się niczym myśli dzikiego wilka, który zdobył pożywienie i czuje zagrożenie ze strony Jake’a. Myśli jak wilk, wie, że ma pazury, zapomniał, że miał palce. Wie, że ma kły i język, zapomniał, że służyły mu do uśmiechu, rozmowy i jedzenia jak człowiek.
Teraz po prostu był dziką bestią, którą zawładnął instynkt.
Jake jednak nie dopuszczał do siebie tej myśli i podszedł wolno do przyjaciela.
Nie zdążył zareagować. Nie wyłapał w myślach Sama jakiegokolwiek ostrzeżenia.
Został powalony na ziemię, a ostatnią rzeczą, jaką pamiętał, był metaliczny zgrzyt rozrywanej sierści i skóry na jego brzuchu, warczenie, przeogromny, paraliżujący ból, ociekająca po policzku ślina czarnego bydlęcia i swój własny, wilczy skowyt…
Jasper wpadł na bramę, która zatrzęsła się złowieszczo. Dusza Sama Uleya odpłynęła, a on sam ciężko oddychał. Właśnie zobaczył, jak Jake zostaje rozrywany na kawałki. Co tu się, do diabła, dzieje?! Wyszedł z bramy, wpatrując się w Edwarda ponurym wzrokiem.
- Nic nie mów. – Jasnowłosy warknął nieprzyjaźnie, ruszając za Edwardem, który tylko śmiał się kpiąco.
Wszystko go przerażało i doprowadzało do obłędu. Nie wiedział, czy robią mu pranie mózgu, czy jakimś cudem zasnął, czy naprawdę umarł.
To niczego nie zmieniało. Wiedza nie dodałaby mu odwagi, która strzępkami się w nim utrzymywała.
Wciąż czuł obrzydliwie śliski strach sunący po jego plecach, obejmujący go lodowatymi mackami. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Margarett Juliett
Gość
|
Wysłany:
Pon 18:12, 22 Cze 2009 |
|
Anno_Rose bardzo się ciesze, że wróciłaś. Jakoś dziwnie mi było, kiedy nie widziałam żadnych nowych postów na temat twego opowiadania, ale mam nadzieje, że to już przeszłość. :D
Wracając do fabuły... ja mogę powiedzieć tylko jedno... fantastycznie. :) Zdziwiło mnie co prawda wspomnienie Sama. Jakoś jego sobie nie wyobrażam w piekle. No i oczywiście to wspomnienie z Alice jest świetne. Aż mi się smutno zrobiło jak zobaczyłam jak on za nią tęskni. :( No i ciekawa jestem czy Jasper spotka w końcu Alice w piekle A może kogoś innego ze swojej wampirzej rodzinki Zdziwiło mnie, że Jasper poczuł, że dłoń Sama była zimna No chyba, że to dlatego, że Sam nie żyje. Opis strażnika również bardzo mi się podobał. Widziałam normalnie wszystko jak bym tam była z Jasperem. :)
Ale, mam jedno pytanko... Dlaczego ten rozdział był taki krótki? To powinno być karane.
Więcej zastrzeżeń nie mam.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
P.S. Pierwsza |
|
|
|
|
Levre
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia
|
Wysłany:
Pon 19:07, 22 Cze 2009 |
|
No, doczekałam się w końcu i jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu;) Mimo że tak długo to trwało to warto było czekać.
Króciutko, oj króciutko. Taki deser nam zaserwowałaś, Annie, ale dobre i to. Rozumiem, że na takie opowiadanie trzeba zarezerwować sporo czasu. Bo tu każde zdanie wydaje się być na miejscu, przemyślane i dopracowane.
Podoba mi się ten Jasper i nawet podoba mi się ten Edward. Jasper jak dla mnie jest wyjątkowo Jasperowaty z tą jego tęsknotą za Alice i przemyśleniami. Widać, że piekło go przeraża mimo natury wampira. Z kolei Edward zupełnie nie jest Edwardowaty. Przynajmniej ja tego nie widzę. I to też jest fajne. Przewodnik nie okazujący braterskich uczuć, lekko drwiący. No pięknie jest. Takiego Edwarda jeszcze nie było mi dane poznać. No i świetne jest to, że nie jest pępkiem świata w tym opowiadaniu. Zauważa się go co prawda, ale jest tylko przyprawą. Tekstem bezwarunkowo włada Jasper. I bardzo dobrze, że to jemu kupiłaś bilet na wycieczkę po piekle, bo ze wszystkich bohaterów sagi tylko on się na taką podróż nadaje.
Podobała mi się ta część głównie ze względu na Sama. Bo dobre wilkołaki też mają swoje grzechy prawda? No i tak się zastanawiam co spowodowało jego zezwierzęcenie. W ogóle ten tekst strasznie mnie intryguje. Zupełnie nie wiem do czego zmierzasz, a do czegoś na pewno. Wydaje mi się, że rzuciłaś nam kilka puzzli, które jeszcze nie wiemy jak poukładać. Alice w piekle? To byłoby ciekawe. Alice czekająca przy wyjściu z piekła? Takoż.
To opowiadanie to może być tylko przechadzka po piekle, zgłębienie jego tajemnic. Może to być też jakaś integralna część historii rodziny Cullenów. Mam nadzieję, że to drugie, ale jeśli nie to też będzie ciekawie. W to nie wątpię.
Udowadniasz też teorię doktora Cullena. Przecież on był pewien, że istnieje życie po życiu. Edward zostając piekielnym przewodnikiem w końcu się o tym przekonał. Chociaż może wybrał do tego tę „mroczniejszą” stronę śmierci.
Jeej, to najdłuższy komentarz w moim życiu. Mam nadzieję, że nie jest wodolaniem albo papką niezrozumiałych myśli. Chcę żebyś wiedziała, że naprawdę starałam się tak od serca bo doceniam Twoją pracę.
Weny;)
Pozdrawiam
Levre |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Levre dnia Pon 19:12, 22 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
mizuki
Zły wampir
Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 10:01, 07 Lip 2009 |
|
Zupełnie nie rozumiem z jakich powodów pod tekstem widnieje tak niewiele komentarzy... To... Przykre. Tym bardziej, że wiem, jak bardzo się starasz, ile czasu i serca wkładasz w pisanie DM. Może to lenistwo czytających , może coś innego, ale grzechem to jest na pewno ;P!
Kochana, rozdzialik dobry jak zawsze. I choć marudziłaś nieco, że krótki, że nie wyszedł itp., to ja Ci powiem, że to jeden z moich ulubionych. Wykorzystanie postaci postaci Sama - super! Nigdy bym na to nie wpadła. To największa Twoja zaleta - masz mnóstwo pomysłów, które są oryginalne i niespotykane. Zazdroszczę!
Zazdroszczę też trochę innym czytelnikom, którzy czytając, zupełnie nie wiedzą, co też im zaserwujesz... A ja trochę wiem, bo "rozmawiamy" ;] Ale i tak czytanie DM, to czysta przyjemność :) Coraz piękniej dobierasz słowa, udaje Ci się zachować klimat tajemniczości..
I niech żałują srodze i we wstyd popadną głęboki ci, którzy DM nie czytają, albo czytają i nie pozostawią po sobie śladu! Ha!
m. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mizuki dnia Wto 10:10, 07 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Wto 10:53, 07 Lip 2009 |
|
Jeżeli chodzi o długość - nie musisz się zamartwiać, uważam, że mimo, iż nie był to najdłuższy odcinek to przepełniony był emocjami i ta długość pasowała idealnie. Bardzo cieszę się, że powróciłaś z Dance macabre, gdyż to jeden z niewielu ff, w których zapodano oryginalny pomysł. Wiadomo - teraz modny tylko seks, przemoc i patologia.
Wracając do sedna - jako, że liczysz na komentarze, które nakarmią wena stwierdziłam, że się postaram i opiszę swoje wszystkie odczucia, które pojawiły się gdy czytałam.
Otóż - najbardziej przejęłam się tym rozerwaniem Jacoba. Tutaj naprawdę mną poruszyłaś. Poczułam strach, smutek, trochę też obrzydzenie, a wszystko to sprowadziło do bólu głowy. Jasper - podoba mi się jego postać, jego lęk, jego ból - nie jestem sadystką, po prostu wszystko bardzo dobrze opisujesz.
Ostatnio zastanawiałam się czemu umieściłaś Edwarda na strażnika Piekieł. Doszłam do wniosku, że tylko on pasuje idealnie. Taki malutki szczegół, ale cieszy.
Czy coś mi się nie podobało? Tak, właściwie tak.
Cytat: |
Może jest w jakimś wyjątkowo pogiętym talk show? Może to kolejny głupi pomysł jego brata, Emmetta? |
Opisywałaś wtedy odczucia Jaspera - no, było mi szkoda no i złapała mnie taka jakby refleksja. No i wyskoczyłaś z tym zdaniem - od razu wybudziłam się z transu, przez ten talk show. Wyrzuciło mnie to z nastroju. Na szczęście było to tylko chwilowe.
Jestem ciekawa co będzie z Alice. Czy Jasper też spotka ją w piekle? ...
Mam nadzieję, że zaskoczysz i ponownie, pozdrawiam, wela. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Śro 21:23, 08 Lip 2009 |
|
Udało mi się naskrobać rozdział piąty Mam nadzieję, że wyszło dobrze
Wy musicie mi pisać, czego byście oczekiwali, co mam zmienić! ja rozumiem, moje opowiadanie, ale co będziemy się okłamywać - pisząc to, często myślę, co by na to powiedzieli czytelnicy. Dajcie mi parę podpowiedzi, bo za niedługo skończę nasze Piekło! ;P
Ostatnie wspomnienie (to w kręgu) jest rezultatem pracy mizuki i dzięki Bogu, że miała na to wenę i czas, bo to podniosło poziom tego opowiadania :D ;*
Poprzedni rozdział
Rozdział V
Tyle bolesnych słów padło między dwojgiem kochanków. Tak wiele łez wylała niska wampirzyca. Gdy po raz pierwszy pojawiły się na jej policzkach – gorące, mokre, słone – nie mogła w to uwierzyć. Poczuła się wstrząśnięta. Nie wiedziała, że jako przedstawicielka swojego gatunku, jest w stanie płakać. Było to cudowne i jednocześnie przykre doznanie.
A szlochała przez mężczyznę, którego kochała.
Za każdym razem, gdy kręciły się wokół niego innego wampirzyce, oraz piękne ludzkie kobiety, czuła ukłucie w sercu niebezpiecznie bliskie zazdrości… Była zazdrosna. Nigdy jednak nie okazywała tego zdradzieckiego uczucia, a jedynie z większą siłą starała się okazywać mu swoją miłość. Jednak tego wieczoru mężczyzna przelał czarę goryczy i przełamał ból skrywany w najgłębszych zakamarkach duszy.
- Powiedz, jeśli mnie nie kochasz! Nie chcę być dłużej okłamywana, Jasper! – jej głos łamał się pod naporem uczuć. A przecież imię mężczyzny tak słodko brzmiało w jej ustach…
Jasper był jednak chłodny i zobojętniały na ból bezbronnej Alice.
- Masz rację. Przykro mi… - wyszeptał, nie kryjąc się zbytnio ze swoim zadowoleniem. Od jakiegoś czasu sprawianie bólu przychodziło mu z dziecinną łatwością. Uważał, że taka jest jego natura. Wiedział, że stojąca przed nim wampirzyca pogodzi się z jego decyzją.
To tylko kobiece fanaberie…
Alice jedynie wpatrywała się w jego twarz, szukając jakiejś podpowiedzi. Jej źrenice wypełniał smutek, cicha rezygnacja. Nie krzyczała, nie okładała go pięściami, nie czyniła wymówek, za co byłby dozgonnie teraz wdzięczny. Ona po prostu stała na przeciwko niego, tak blisko, że był w stanie policzyć łzy na jej gęstych rzęsach. Obejmowała klatkę piersiową ramionami, jakby chciała się odciąć od rzeczywistości, a twarz nie wyrażała niczego, prócz zrozumienia. Właśnie to uczucie – zgoda – wirująca w jej lśniących oczach, zadało Jasperowi najsilniejszy cios.
- Tylko tyle masz do powiedzenia? Przykro mi? Przepraszam? – zapytała suchym i poważnym tonem. Jasper przygryzł wargę.
Milczał.
Cisza dudniła mu w uszach i wwiercała się w mózg, chcąc go boleśnie okaleczyć. Dziewczyna pokiwała wolno głową na znak zrozumienia i z dumnie podniesioną głową odeszła od mężczyzny.
Pogodzenie się dziewczyny z porażką, z tym, że właśnie straciła ukochanego, pozorna łatwość z jaką odeszła z opóźnieniem uświadomiły Jasperowi, że popełnił błąd.
Poważny błąd, bo dopiero teraz jego zlodowaciałe serce dziwnie zadrgało w piersi…
Jasper zaszlochał głucho. Miał wszystkiego dość. Nie chciał już potykać się na schodach Piekła. Miał ochotę wytargać Edwarda za te rude włosy, napluć w twarz wszystkim strażnikom, których spotkał i tych, którzy jeszcze na niego czekają. Chciał wrócić do Alice i dowiedzieć się wreszcie , co się wokół niego dzieje… Przecież darzył ją uczuciem, wiedział to! Wiedział to na pewno… Niczego nie pamiętał - co robił przed przybyciem do tego przeklętego miejsca, nie pamiętał powodu, dla którego się tutaj znalazł… Nie wie czy żyje, czy już dawno liże ziemię…
Był świadomy tylko tego, że przed każdym kolejnym kręgiem i w każdym z nich do jego głowy wdzierają się najohydniejsze wspomnienia, wyprowadzając go z równowagi.
- Jestem popieprzonym popaprańcem – szepnął, kuląc ramiona.
- Słucham? – zapytał głośno Edward, chichocząc. Jasper nie odpowiedział, patrząc na rudego spode łba.
- Ależ tutaj cudownie, nieprawdaż? – po chwili milczenia, Edward poklepał brata po ramieniu, wpatrując się w kamienne sklepienie nad sobą. Uśmiechał się, cały rozanielony, jakby to miejsce było wesołym miasteczkiem, a on sam był jedynie nastolatkiem, który może w tym przybytku zapomnieć o Bożym świecie.
- Jesteś chory! – wrzasnął Jasper, wyrywając się z uścisku brata, który wciąż patrzył na niego z tym kpiącym uśmieszkiem na bladej gębie.
Nienawidził go… Miał ochotę go ugryźć, zadać ból…
- Możesz mnie nienawidzić – spokojnym tonem odparł Edward. – Ale prawdą jest, że skrzywdziłeś jedyną kobietę, która wszystko w tobie kochała, a ta miłość ją wyniszczyła. Może spotkasz ją prędzej, niż myślisz? – tubalny śmiech wampira rozniósł się po całym Piekle, odbijając się od ścian. Rozerwać, zniszczyć…
Bez chwili namysłu, jasnowłosy z gardłowym warkotem rzucił się na rudzielca, powalając go na ziemię. Gryząc jego broniące się ręce, torował sobie zębami drogę do jego oślizgłego gardła.
- OPANUJ SIĘ! – wrzasnął Edward, już bez cienia uśmiechu na twarzy. Zablokował Jaspera poranionymi dłońmi i stopą przygwożdżoną do brzucha jasnowłosego. Z zawrotną szybkością odrzucił brata od siebie. Echo uderzającego o skałę ciała, rozniosło się po Piekle. Edward wstał, dysząc wściekle.
- Jestem tutaj, żeby ci pomóc! Zamiast użalać się nad swoim żałosnym tyłkiem, lepiej rusz go i spróbuj zrozumieć swoje życiowe grzeszki! Im prędzej skończymy tę paradę po Piekle, tym lepiej! – warknął, podciągnął Jaspera do pionu i ruszył do przodu, skręcając w zaułek.
Jasper cicho jęknął ze zdezorientowaniem i ruszył za nim, masując brzuch.
Cóż, przynajmniej trochę cię pogryzłem – pomyślał z satysfakcją, wiedząc, że Edward go słyszy, a jego słowa ugodzą w męską dumę rudzielca.
- Bądź miły dla wartowniczki – warknął Edward, wciąż wściekły za incydent z gryzieniem.
Tym razem to Jasper uśmiechnął się z wyższością. Wreszcie pokazał bratu, że także ma tutaj coś do powiedzenia. Zamierza się zbuntować. Tym razem nie ukłoni się jednemu z tych śliniących się wartowników, nie będzie rozwiązywał ich durnych zagadek, nie da sobą pomiatać. Nie da się zastraszyć. Nie da….
Mężczyzna przystanął zszokowany. Przed nim rozciągał się ogromny zbiornik wodny. Tafla przepięknego jeziora urzekała niczym niezmąconym spokojem. Otoczona licznymi głazami porośniętymi różnokolorowymi kwiatami o delikatnych płatkach, sprawiała miłe wrażenie. Żółte, czerwone, błyszczące – rośliny wyglądały jak wielobarwna, jaśniejąca tęcza. Odbijająca się w nich woda tworzyła przepiękne wzory na łodygach i liściach. Jasper, bardzo powoli, podszedł do jednej ze skał, by bliżej przyjrzeć się urokliwym kwiatom. Były takie piękne… Bezwiednie wyciągnął przed siebie dłoń…
- Niektóre z nich są krwiożercze, więc ich nie dotykaj – wymruczał Edward już spokojniejszym tonem widząc, jakie wrażenie wywarło to miejsce na mężczyźnie. Jasnowłosy zerknął na niego i wolnym ruchem cofnął rękę.
- Witaj, Edwardzie – dobiegł ich wysoki, czysty sopran. Jasper odwrócił się i zamarł. Spodziewał się jakiejś morskiej bestii, jakiejkolwiek wady tego miejsca…
A tymczasem malowała się przed nim sylwetka Iriny - nieżyjącej przyjaciółki jego rodziny. Wampirzyca została zgładzona przez Volturi, ponieważ ośmieszyła włoską władzę. Z punktu widzenia rodziny Jaspera sprawa miała się inaczej - ich wieloletnia przyjaciółka zdradziła Carlisle’a, chociaż być może nie zrobiła tego celowo. Zawładnął nią podstępny gniew.
Kobieta stała wyprostowana jak struna na małej, brązowej łódce z wiosłem w dłoni. Jej suknia opinała szerokie biodra i spływała w dół, przylegając do ciała.
- Witaj, Irino – przywitał się Edward, całując bladą dłoń wampirzycy. Jasper, zapominając o swym przyrzeczeniu i nienawiści do kobiety, uczynił to samo. Gdzieś w podświadomości podejrzewał, że to urok tego miejsca usypia jego umysł, jednak… Nie miał ochoty się nad tym zastanawiać. Nagle z rozpaczą uświadomił sobie, że skoro Irina naprawdę zginęła i spotykają się tutaj, w tym miejscu, to cała reszta, którą widział… jego rodzina, przyjaciele… też muszą nie żyć.
Wiadomość ta wstrząsnęła Jasperem tak bardzo, że z trudem zachował na tyle spokoju, aby wejść za Edwardem do łódki. Nie słuchał cichej rozmowy pomiędzy bratem i zdrajczynią, nie wsłuchiwał się w piękny śpiew kwiatów, nie zwracał uwagi na nimfy wodne pływające pod łódką… Może to jego wybujała wyobraźnia? Może wyobraża sobie to miejsce, bo ma dosyć bulgoczącej krwi i śmierdzących pomieszczeń…?
Zamknął oczy i płynął, by zmierzyć się z tym, co czeka go na brzegu.
- Jasper. Jasper, weź się w garść! – Edward potrząsnął bratem. Jasnowłosy z trudem podniósł powieki.
Dobili do brzegu. Przed nim rozciągała się ziemia porośnięta mchem i złota furta, tu i ówdzie zdobiona srebrem. Same wrota nie przedstawiały niczego szczególnego, a srebrne ozdobienia wiły się w tylko sobie znanym kierunku.
- Idź – szepnęła Irina. – Krąg piąty zamieszkują stworzenia potępione za gniew, zazdrośnicy, ludzie leniwi oraz pesymiści. Jak sądzisz… - szepnęła Irina, dotykając policzka Jazz’a z filuternym uśmieszkiem – Kogo tam spotkasz? – zaśmiała się krótko i wepchnęła mężczyznę za bramę.
Jasper potrząsnął głową, mieląc w ustach soczyste przekleństwo. Gdy opuściło go obłudne piękno kwiatów zrozumiał, jaką żmiją była wampirzyca.
Nic dziwnego, że tak z Edwardem mają się ku sobie, pomyślał z rozrzewnieniem, spoglądając na falującą duszyczkę, płynącą w powietrzu ku niemu.
Przestał oddychać, gdy uświadomił sobie, że tą duszyczką jest jego najukochańszy brat.
- Emmett! Nie! Błagam, tylko nie ty, chłopie! – warknął Jasper, rzucając się do przodu i łącząc z przeźroczystym widmem, które wciągnęło go brutalnie w swoje własne wspomnienie…
Słońce chyliło się ku zachodowi. Był piękny, letni wieczór. Rosalie delikatnie pogładziła opuszkami palców jego twarz. Były ciepłe i miękkie. Rozkoszny dreszcz wstrząsnął ciałem mężczyzny w niekontrolowany sposób. Westchnęła. Pochyliła się mocniej, łapiąc wargę kochanka pomiędzy swoje. Jęknął, ciągnąc ją ku sobie. Miała nad nim władzę.
Nienawidził tego uczucia.
Nienawidził bycia z nią. Nienawidził, kiedy kusiła go swoim idealnym ciałem. Nienawidził, kiedy doprowadzała go na skraj szaleństwa i spełnienia, zmuszając go, by wił się w jej ramionach, prosząc o więcej. Nienawidził przyjemności, którą mu dawała.
Patrzył na falujące blond loki, wijące się wokół jego twarzy. Dotykał jej gładkiej skóry. Wydawała się taka krucha, obejmując udami muskularne ciało. Była śliczna. Pisnęła dziewczęco, gdy jego palce pokonały granicę cienkiej bluzki.
Mężczyzna spoglądał na jasnowłosą piękność spod ciemnych rzęs okalających złote tęczówki. Drobne loczki dodawały mu chłopięcego uroku. Mocno zarysowaną szczękę pokrywał szorstki, dwudniowy zarost. Zaskomlała, gdy potarł policzkiem gładkie ramię, aby po chwili zsunąć gorące wargi na krągłość jej piersi.
Nienawidził być wykorzystywany. Pod uśmiechem błąkającym się na wargach, pod maską uczucia, nienawidził tej suki. Nie bał się tego słowa. Była suką. Traktowała go jak możliwość spełnienia zamkniętą w męskim ciele. Nie kochała go.
Oczy miał miodowe. Ciepłe. Dłonie duże i delikatne. Nie spieszył się, czerpiąc przyjemność garściami. Tulił ją czule, był kochający. Jednak gdzieś w głębi płynnego złota czaiła się gorycz, nienawiść i groźba. Nie wierzył w jej uczucie. Nie rozmawiali. Nigdy nie zapytała się, co lubi czytać, co jest dla niego ważne, w co wierzy, a co uważa za nieprawdę. Nigdy nie zapytała, co czuje. Miała go za głupkowatego osiłka, którego wykorzystywała do zaspokajania swoich prymitywnych potrzeb.
Nienawidził jej!
Coś w nim pękło. Zrzucił ją z siebie, warcząc groźnie. Siarczysty policzek wyrzucił jej ciało w tył. Uderzyła z głuchym hukiem o murawę, lecz on nie patrzył.
Alice znalazła ją samotną wśród traw. Skuloną. Mogłaby przysiąc, że Rosalie miała łzy w oczach.
Dusza odpłynęła, a Jasper poczuł wilgoć na policzkach. Płakał! Dotknął palcem twarzy i przyjrzał się słonej kropli z bliska. Zamrugał, a woda wsiąkła w skórę. Rękawem bluzy otarł oczy i wyszedł z kręgu, bez słowa wsiadając do łodzi, by iść dalej, w głąb Piekła. Mężczyzna powoli zaczął rozumieć, ile cierpień go otaczało. Ile bólu i zawodu. Nie chciał się też przyznać do tego, że sam czerpał satysfakcję z czyjegoś smutku. Sam doprowadził do bólu swojego najukochańszego brata. Przecież przespał się z Rosalie, dał się uwieść blondynce. Poczuł do siebie obrzydzenie i nienawiść.
Zacisnął dłonie w pięści. Był draniem.
Podniósł hardo głowę. Ruszył ku przeznaczeniu. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mizuki
Zły wampir
Dołączył: 03 Gru 2008
Posty: 392 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 27 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Czw 9:38, 09 Lip 2009 |
|
Na początku był żal. Taki mały smuteczek. Teraz jestem po prostu wkurzona, delikatnymi słowy ujmując sprawę. Specjalnie nie pisałam nic od razu, bo ja też byłam bardzo ciekawa Waszych wrażeń i opinii na temat kolejnej części DM. Może nie jestem obiektywna, bo po części biorę udział w tym przedsięwzięciu (chociaż bardziej na zasadzie rozmów i wymiany pomysłów, niż rzeczywistego pisania, bo moje fragmenty są malutkie i nieliczne oraz na zasadzie betowania z lepszym lub gorszym skutkiem), ale będę szczera: uważam, że to opowiadanie jest bardzo dobre. Pomysł oryginalny i niepowtarzalny, wykonanie na wysokim poziomie... FF jest bardzo specyficzny, to fakt, ale wydaje mi się, że czytanie go powinno być przyjemnością. Ale nikt nie chce docenić pracy Anny, a wierzcie mi jest ona ogromna. Nie robi nic na łapu-capu i napisanie tego - w sumie nie za długiego - parta pochłonęło jej myśli całkowicie. Poświęciła niemało swojego prywatnego czasu, włożyła serce. Zależy jej.
A Wam, drodzy czytelnicy, chyba nie.
To jest smutne i przykre, że nikomu nie chce się napisać choćby paru słów, żeby Annę zmotywować, albo po prostu pokazać, że ktoś czyta efekty jej ciężkiej pracy. Może mam zły dzień, może zły humor, może jestem już jakaś zgorzkniała, ale jestem na Was, kochani, zła. Chociaż kogo miałoby to obchodzić?
Anno, przykro mi, że poświęciłaś swój czas zupełnie niepotrzebnie. Po co się wysilać? |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mizuki dnia Czw 12:25, 09 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
mrówka
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 27 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 13:15, 09 Lip 2009 |
|
Ugh... No cóź, raz sie żyje. Nawet nie wiesz jak badzo żałuje, że my- czytelnicy tak Cie zawiedliśmy. Pisząc to, mam nadzieje, ze nikt sie nie obrazi, nie tylko czytelnicy ale i autorzy innych treści umieszczanych na tym forum.
Odzywam sie pod tym opowiadaniem pierwszy raz, w ogóle mało (a raszej malutko) komentuje No ale do tematu, Anno Rose nie dziw sie, ze nikt tego nie komentuje, tak tak wiem, pewnie myslisz, że sobie jaja robie, ale nawet nie zamierzam. To opowiadanie, na pewno zdajesz sobie z tego sprawe, jest opowiadaniem niezwykle cięzkim, trudnym, oczywiście m.in. to mnie do niego ciągnie, ale poprzeczka jaką ustawiłaś jest naprawde wysoka i to nie tyczy sie tylko opowiadania, ale równiez komentarzy na jakie ono zasługuje.
Jestem od niedawna na forum, ale data rejestracji nie świadczy o tym jak dawo śledze treści na nim umiszczane, z cała pewnościa moge stwierdzic, że gbybyś umieściła to opowiadanie jakieś 8 miesięcy wcześniej nie musiałałabys sie martwić brakiem zainteresowania, a przynajmniej ilościa komentarzy, mam nadzieje, że wiesz do czego zmierzam... Po prostu zmienili sie czytelnicy, a raczej ich upodobania i nie możesz ich winić, że nie komentują, twoje opowiadanie nie jest o wielkiej miłości, karierze B&E, u ciebie nic nie jest przewidywalne.... Nie twierdze, że nie lubie >lekkich< treści, jeżeli coś jest dobrze napisane to chetnie sie temu poddaje, a i przy nich łatwiej jest o komenatrz, chociaz dla mnie i tak to satanowi duży problem...
Ja sama, po przeczytaniu pierwszego rozdziału popatrzyłam sie w monitor i zasatanawiałam sie o co tu chodzi Opowiadanie przyciągnęło moja uwage, wiernie je czytałam, ale nigdy nie komentowałam bo sie po prostu bałam, bałam się, że moj komentarz nie bedzie wysatrczająco dobry :( Nie twierdze, że ten jest ale sytuacja zmusiła mnie do napisania go, jest mi niezmiernie szkoda, że czujesz sie nie doceniona, wiem, ze to wina takich osób jak ja, które czytają, podoba im sie to co czytają, ale nie komentują, wstawiasz to na forum i oczekujesz odzewu, opinni, a tu nic, głucho Ale w wypadku twojego opowiadania nie świadczy to o jego niskim poziomie, wrecz przeciwnie, ono po prostu przerosło czytelnika.
No jeśli o mnie chodzi to na tyle, nie napisze, że pisz dalej i umieszczaj tu to opowiadanie, oczywiscie bede bardzo zawiedziona jeżeli przestaniesz pisać, ale nie możesz robic czegoś co nie daje ci satysfakcji, nie rób nic na siłe, doceniam, że tak długo wytrzymałas z tak marną publicznością
pozdrawiam
mróweczka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nieznana
Zły wampir
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 22 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z cudownego miejsca
|
Wysłany:
Czw 14:07, 09 Lip 2009 |
|
Wpadłam na opowiadanie dzisiaj i od razu pożałowałam, że nie znalazłam go prędzej... Zaczęłam czytać... Przeczytałam całość... Pierwszy raz zdarzyło mi się tak wczuć w główną postać czytanego przeze mnie ff... tłumaczeń... książek... To jest niesamowite uczucie... Mogłam razem z nim odczuwać ból i smutek... Widziałam jego oczami!! Patrzyłam na jego wspomnienia... Na Rosali, dziewczynę o orzechowych oczach, Sama i Emmetta... Coś nie do opisania!!! Świetnie piszecie obie!! Nigdy nie zdarzyło mi się tak w czuć w głównego bohatera, nawet jak czytałam sagę "Zmierzch", macie ogromny talent... Gratuluje i zazdroszczę!!! Sama chciała bym coś napisać ale wiem, że nie dam rady. A po przeczytaniu dzisiaj waszego ff, utwierdziłam się w przekonaniu tym... zostawię to Wam, lepszym od siebie :) Ten kręgi piekielne... Edward przewodnik... Strażnicy... Niesamowite...
Chcę pogratulować pomysłowości, fabuły, a przede wszystkim wykonania... Chciała bym coś dodać, coś powiedzieć, podać jakiś pomysł, ale tego nie potrafię... Nie potrafię wpaść na coś co by uświetniło Wasze ff, po prostu już się chyba nie da!!! Nie wiem jak można by je ulepszyć.... Przecież już jest genialne!!!
Jasper popełnił kilka grzechów i uświadamia sobie dopiero teraz, kiedy wykonuję tanieć śmierci... Zaczyna się bać... ogarnia go smutek... przypomina o Alice... i pragnie z nią być teraz, zaraz... ale nie może :(
Wasze opowiadanie zalicza się do kategorii tych smutnych, jak mniemam, ale jest także w mojej 5 najlepszych ff jakie dotąd czytałam na tym forum!!!
Zgadzam się z mrówka... ma ona rację... Wasze powiadanie jest na bardzo wysokim poziomie i nie dziwie się, że ludzie jego nie komentują, chociaż nie dziwię... ale rozumiem ja też bałam się dodać swój komentarz, nadal nie mam pojęcia jak go przyjmiecie... bo tak świetne ff potrzebuje świetnych komentarzy, oczywiście konstruktywnych... Jeśli Wam się nie spodobał mój komentarz to ogromnie przepraszam... to nie było zamierzone... chciałam tylko dodać, że najprawdopodobniej, niektórzy nie chcieli zaśmiecić tego tematu zbędnymi opiniami... tak uważam :)
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez nieznana dnia Czw 14:18, 09 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Anna_Rose
Wilkołak
Dołączył: 23 Sie 2008
Posty: 248 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Tam, gdzie Diabeł mówi dobranoc
|
Wysłany:
Czw 14:32, 09 Lip 2009 |
|
Jesteście naprawdę niemądrzy! Dziękuję mrówce i nieznanej za słowa szczerości, ale nie bójcie się pisać tego, co czujecie. Każdy komentarz jest tutaj dobrze przyjmowany, jeśli jest to coś więcej niż "super, piszcie dalej, kiedy kolejny rozdział?" - chyba wiecie, co mam na myśli :).
Ja nie uważam, że to opowiadanie jest genialne, aczkolwiek jest częścią mnie i jest moim drugim, największym osiągnięciem pisarskim - dlatego tak bardzo są dla mnie ważne wasze opinie. Tak jak pisarzom są potrzebni krytycy literatcy.
Tutaj nie ma Biblii, że trzeba bać się, co na wasze zdanie powie ksiądz xD że to tak porównam z grubej rury.
Wiem, że to opowiadanie czyta więcej osób, co już widać o ilości wejść w ten temat i dlatego trapi mnie to, że jest mało opinii. Żebyście mogli wiedzieć, ile taka jedna opinia dla mnie znaczy...
I cieszę się, nieznana, że to wszystko widzisz oczami wyobraźni :) o obrazowość w tym opowiadaniu też mi chodziło.
Mam to samo zdanie, co mizuki - obie nas to nieco martwi, nieco przyprawia o złość, frustrację.
Mam nadzieję, że pojawi się więcej opinii, bo nawet ten chapik było mi trudno napisać, bo wciąż myślę o tym, że to opowiadanie i tak za parę godzin znajdzie się na drugiej, czy trzeciej stronie.
Pozdrawiam,
A.Rose |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Levre
Nowonarodzony
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia
|
Wysłany:
Czw 20:37, 09 Lip 2009 |
|
Jestem, jestem Anno. Ostatnio raczej rzadko mnie przy komputerze uświadczysz, ale jak tylko mogę sprawdzam. Ty wiesz co sprawdzam;)
No i jest!
Wiem, dużo pracy. Ja to naprawdę widzę i doceniam. Ten tekst nie jest czymś co przeczytane odlatuje w zapomnienie. On intryguje. Żeby go czytać trzeba się skupić, nie ukrywajmy należy do tych „cięższych” (nie znaczy złych, a w tym wypadku wręcz przeciwnie), więc i komentowanie idzie czytelnikom opornie. Jak już ktoś zauważył „Danse macabre” zasługuje na porządne i soczyste komentarze.
Co do rozdziału. Coraz więcej mam teorii spiskowych. A wiesz co mnie intryguje? Dlaczego w ogóle ta wycieczka po piekle się odbywa. Mam nadzieję, że nam wyjaśnisz. W tym opowiadaniu każdy ma inną twarz i swoje grzeszki. Nie pamiętam, w którym momencie tekstu naszła mnie myśl: „Jej żeby to na końcu nie okazało się snem Jaspera i niech wszystkie wampiry idą do piekła, tam gdzie jest ich miejsce”. Nawet nie wiesz jak zaczęła mnie kusić wizja wampirów jako potępieńców. W momencie stania się wampirem stawałoby się skazanym na piekło i tyle. Nie ważne czy pijesz ludzką, czy zwierzęcą krew, czy sączysz sok z igieł jodły. Jesteś istotą złą i tyle. Mała luka w boskim prawie.
Tyle mojego pisania, chyba.
Weny Annie, weny;)
Pozdrawiam
Lev;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
wela
Zły wampir
Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 37 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway
|
Wysłany:
Sob 19:22, 11 Lip 2009 |
|
Spodziewałam się zupełnie czego innego, mile mnie zaskoczyłaś. Liczyłam na to, że wartowniczką będzie Alice... Jednak gdy okazało się, że ta rola przypadła Irinie stwierdziłam, że Jasper spotka Alice w tymże, piątym kręgu. Myliłam się, bo spotkał Emmetta.
Cytat: |
Krąg piąty zamieszkują stworzenia potępione za gniew, zazdrośnicy, ludzie leniwi oraz pesymiści. |
Obstawiam, iż Emmett był pełen gniewu... Ale za to chyba nie idzie się do Piekła. Więc kryje się też za tym coś więcej... Czy to on w wielkim gniewie zabił, rozszarpał zbeształ Rosalie? Trochę to niedorzeczna, ale wydaję mi się, że tak. xD Zazdrośnik. No tak. Zabił ją w gniewie, a w gniewie był przez zazdrość, cóż, to by mi pasowało, jednakże znając ciebie obierzesz inny obrót sprawy.
Dalej. Twoje wampiry płaczą. Nie mam nic do tego, broń Boże. Dzięki temu stały się w moich oczach bardziej ludzkie, a co za tym idzie bardziej realistyczne.
Trochę chyba jednak się pogubiłaś.
Bo dary, którymi obdarzyła swoje wampiry SMeyer są u ciebie zauważalne, ale nie do końca. Edward ma dar, podkreślasz to w taki sposób, że o tym nie zapominam. Jednakże Jasper? Gdzie podział się jego dar? Zniknął gdzieś? Trochę tego nie rozumiem, więc trochę to mnie frustruje, i jak się domyślasz, oczekuję jakichś wyjaśnień, które pomogą mi zrozumieć jego zachowanie. :D A może po prostu o tym zapomniałaś, pogrążyłaś się w pisaniu i wyszło ci z głowy? A może on tego daru nie posiada? Nie wiem, więc chcę wyjaśnień. :D
Rozdział ciekawy, nie powiem.
Czekam, czekam, czekam.
w. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|