|
Autor |
Wiadomość |
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Wto 16:29, 07 Kwi 2009 |
|
Rozdział 1:
Piszesz: "Miałyśmy niePisaną umowę"
A powinno byś "miałyśmy nieSPisaną umowę". Nie wiem czy to literówka, czy to Wam (Tobie i Becie) uciekło, ale tak brzmi lepiej.
Końcówka była dla mnie jak w jakiejś brazylijskiej telenoweli. Na serio. Nigdy nie będziesz mnie mieć! Myślałam, że zacznę się śmiać...
Rozdział 2
Piszesz: "Też lubiłam pobiegać". Nie pasuje mi to. Ja bym napisała "Też lubiłam czasem pobiegać" albo "też lubiłam biegać"
"Campus"? Jesteśmy w Polsce - Kampus.
Isabella Anna Swan? Zmieniłaś jej drugie imię? Odważnie... nie powiem...
Potem, jak jest akcja, że ona mu mówi za co mu dziękuje odniosłam wrażenie, że musi mu się ciężko myśleć... Taki niepełnosprytny wyszedł wg mnie.
Czyżby Bella się cięła? Dlatego nie może pokazywać przedramion? Do takiego doszłam wniosku. Przepraszam, jeżeli wyjawiłam odwieczną tajemnicę, ale to znaczy, że jesteś przewidywalna.
Ogólnie to to dla mnie jest mieszanką paru filmów, jak na przykład Dirty Dancing i Koyot Ugly. Jeszcze paru innych, ale teraz ich tytułów nie pamiętam.
Poza tym jest to fajnie napisane, ale jakoś nic nie wnosi. Aczkolwiek możesz to fajnie rozwinąć i może z tego wyjść coś fajnego, bo masz fajny styl i język, więc przed Tobą niezłe zadanie. Zrobić z tego coś więcej niż kolejne opowiadanie z Bellą i Edwardem z tragiczną przeszłością, którzy się w sobie zakochują i jest miłość jak bambosz. I może Ci się uda spełnić moje wymagania, bo masz możliwości. Ale powtarzam - tylko MOŻE.
Jestem na tak i będę tu powracać, chociażby po to, żeby zobaczyć jak wybrnęłaś z sytuacji.
p,
NJF mloda
EDIT: zostałam źle zrozumiana. Jestem jak najbardziej na taaaaak. Ale nie chciałam pisać komentarza bez sensu, więc napisałam te parę fragmentów, które mi zgrzytały. W końcu wychodzę z założenia, że człowiek żyje po to, żeby się doskonalić, a ja chciałam Wam pomóc w taki sposób - wypisując błędy, mimo że nie było ich wiele. Pisz dalej, pisz. Z chęcią poczytam. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez mloda1337 dnia Wto 18:51, 07 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Wto 19:02, 14 Kwi 2009 |
|
Witam :)
Co do rozdziału II, wszystko w nim zawarte było świadomie zamierzone, abyście mogły wczuć się w jej życie .
Dziękuję wszystkim za opinię i za krytykę, która zawsze pozwala się doskonalić :) A teraz zapraszam na nowy rozdział i życzę miłego czytania^^
BETA: Frill :* nie wiem, co bym bez niej zrobiła :)
ROZDZIAŁ III
Zajęcia dłużyły mi się dzisiaj niemiłosiernie. Właśnie opuściłam salę, spoglądając na zegarek. Południe. Tak, zdecydowanie ulubiona pora wszystkich studentów, nie wliczając molów książkowych i kujonów, dla których mogłaby w ogóle nie istnieć przerwa na lunch. Skierowałam się w stronę dość długiej kolejki, mając ochotę na sałatkę i owoce. Stałam chwilę i zaczęłam się zastanawiać, czy nie zrezygnować z posiłku i umierać z głodu przez resztę dnia. Zdecydowanie wolałam ssanie w żołądku od wysłuchiwania płytkich rozmów cheerleaderek, które rozmawiały przede mną. Wystarczyło, że usłyszałam, jak jedna z blondynek wykrzykuje, co chwila piszcząc: ‘Och, ale on świetnie całuje, a jego rączki potrafią cuda’. Zrobiło mi się niedobrze, kiedy wyobraziłam sobie Alexa i Lauren w jednoznacznej sytuacji. Na szczęście spostrzegłam Alice, znajdującą się na początku kolejki i machającą energicznie rękami w moją stronę. Dziękowałam niebiosom za wyrwanie z tej męczarni. Ruszyłam w jej kierunku, całkiem niechcący popychając Lauren na koleżankę. Rzuciła mi gniewne spojrzenie, którym, jakby mogła, wbiłaby mnie w ziemię i przydeptała. Roześmiałam się jej słodko w twarz i poszłam do Alice, która rechotała ze śmiechu. Zapewne mina Lauren, po tym, jak ją wyśmiałam i odeszłam, była bezcenna, ale nie mogłam się przecież odwrócić.
- Myślałam, że się na ciebie rzuci - powiedziała moja współlokatorka, chichocząc pod nosem.
- Ciekawie, by to wyglądało – odparłam, wyobrażając sobie zołzę uwieszoną na moich plecach i roześmiałam się. Tak, zdecydowanie wyglądałoby to komicznie.
Nadeszła nasza kolej, wzięłyśmy lunch, to znaczy ja wzięłam, a Alice jak zawsze uparła się, że woda mineralna to i tak zdecydowanie za dużo dla niej i udałyśmy się na zewnątrz. Już od progu poczułam powiew ciepłego powietrza. Drzewa lekko szumiały, ptaki wesoło świergotały, współgrając z delikatnym szumem wiatru. Choć błękitne niebo było wciąż przysłonięte szarymi obłokami, przez które z ledwością przebijały się promienie słoneczne, to i tak byłam przepełniona euforią. Uwielbiałam słoneczne dni.
Dostrzegłyśmy Norę i Emmetta siedzących przy naszym wspólny stoliku. Pomachali do nas, ale od razu zorientowałam się, że coś jest nie tak. Nie dość, że siedzieli jak najdalej od siebie, to dodatkowo patrząc na siebie, ciskali gromy. Podeszłyśmy szybszym krokiem, by dowiedzieć się, o co tym razem się posprzeczali. Alice widząc ich miny, wywróciła oczami i usiadła obok Nory. Idąc w jej ślady, podsiadłam prawy bok bruneta, który spiorunował mnie wzrokiem, jakbym mu zabroniła bawić się najlepszą zabawką.
Miał ciężki charakter, był po części podobny do mnie. Nie lubił rozmawiać o uczuciach, a tym bardziej nie znosił się żalić, co doskonale rozumiałam. Posłałam mu ciepłe spojrzenie i poklepałam wierzch jego dłoni.
Siedzieliśmy w tej krępującej ciszy, lustrując siebie nawzajem. Żadne z nich nie zamierzało powiedzieć, o co poszło. Wpatrywałam się w tę upartą dwójkę z politowaniem. Jak małe dzieci. Pomyślałam. Z zamyślenia wyrwał mnie ruch za moimi plecami. Obróciłam się i spostrzegłam Gabriela, siadającego obok z wielkim uśmiechem na twarzy. Popatrzył na nasze miny i wydał z siebie jęk niezadowolenia.
- Znowu kłótnia? – Zapytał, prześwietlając Norę wzrokiem. Ta skinęła jedynie głową i posłała gniewne spojrzenie w stronę Emmetta. Miałam dość napięcia, jakie wytworzyło się przy stoliku, wiec zajęłam się spożywaniem lunchu. Sałatka była smaczna, zaryzykowałabym stwierdzenie, że lepsza od tej, którą sama przyrządzałam. Niestety, nie mogłam tego samego powiedzieć o kawałku ciasta. Nie dość, że do najświeższych nie należało, to jeszcze wyglądało jak kawałek zmiksowanej papki, ledwo utrzymującej się w pionie. Usłyszałam ciche śmiechy, które najwidoczniej zostały wywołane grymasem na mojej twarzy. Podniosłam głowę i zobaczyłam, że cała czwórka patrzyła na mnie intensywnie i chichotała pod nosem. Teraz już mi nie odpuszczą. Jęknęłam w myślach. Nagle rozległ się głośny rechot. Nie miałam zamiaru czekać na ich cięte odzywki, więc wstałam i niczym burza pognałam przez plac, wymijając wszystkie stoliki, przy których siedzieli zdezorientowani studenci. Złość wręcz ze mnie kipiała. Wiedzieli, jak mnie zdenerwować. Nie lubiłam być przyczyną ich rozbawienia.
Udałam się do biblioteki, by trochę ochłonąć. Weszłam schodami na trzecie piętro i lekko pchnęłam drzwi. W środku nie zastałam nikogo, dlatego zaczęłam krążyć między regałami, szukając przyjemnej lektury na ukojenie nerwów. Studiowałam wzrokiem tytuły, nie mogąc znaleźć niczego interesującego. Moje oczy zarejestrowały ruch kilka półek dalej. Wychyliłam się delikatnie i ujrzałam jedną z cheerleaderek, uśmiechniętą od ucha do ucha, z lekko zaróżowionymi policzkami i rozczochranymi włosami, poprawiającą niewiele zakrywającą bluzkę. Ponownie zrobiło mi się niedobrze, gdy wyobraziłam sobie, co ona tutaj przed chwilą robiła. Kiedy patrzyłam na jej rozanieloną twarz, odechciało mi się czytać. Ruszyłam w stronę drzwi, rzucając jej zniesmaczone spojrzenie. Dziewczyna prychnęła, nie przejmując się, że ją przyłapałam i zaczęła energicznie układać włosy. Wyleciałam z biblioteki jak najszybciej mogłam.
Miałam jedynie nadzieję, że na tym żenującym incydencie zakończy się ten dzień. Najpierw Lauren, opisująca umiejętności Alexa, potem nieświeże ciasto, a teraz to. Zdecydowanie za dużo przykrych zdarzeń jak na jedno przedpołudnie.
Zauważyłam, że wszyscy zaczynali się już zbierać, więc udałam się do sali, w której miałam zajęcia z aktorstwa. Jedne z nielicznych, na których mogłabym spędzać całe dnie. Pod drzwiami czekała na mnie Alice z miną zbitego psa. Musiało jej być przykro, że tak bezczelnie śmiała się ze mnie podczas lunchu. Spojrzałam na nią, po czym uśmiechnęłam się i objęłam ramieniem tę kruchą istotkę. Nigdy nie umiałam długo się na nią gniewać. W milczeniu weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy nasze miejsca, tuż na wprost pana Taunera. Mrugnął do nas i zaczął lekcję.
- Dzień dobry, wszystkim. Mam nadzieję, że podczas weekendu zdążyliście się wystarczająco zrelaksować, ponieważ od tego tygodnia zaczynamy ostro pracować nad nowym przedstawieniem. - Rozległy się ciche rozmowy i można było wyczuć podekscytowanie panujące wśród moich rówieśników. Mnie osobiście ten fakt, aż tak nie emocjonował, ponieważ wiedziałam, że główną rolę, jak zawsze, dostanie Monica i Nevil. Reszta aktorów za każdym razem znikała przyćmiona ich postaciami. Spojrzałam na Alice, która tym razem najwidoczniej nie podzielała mojego zdania. Jej oczy lśniły z radości, jakby, co najmniej, ona miała zagrać pierwszoplanowego bohatera.
Pan Tauner chrząknął znacząco, po czym kontynuował swój monolog.
- W ubiegłym semestrze pracowaliśmy nad ‘Romeo i Julią’, które, jak sami dobrze wiecie, odniosło wielki sukces. Tym razem zajmiemy się czymś nieco innym, a mianowicie musicalem Michaela Kunze’a „Tanz der Vampire” (Taniec Wampirów). – W klasie zawrzało od słów uznania. Prowadzący uśmiechnął się, widząc zaciekawienie studentów i zaczął rozdawać scenariusze. Poddając mi moją kopię, zatrzymał się i znowu mrugnął. Myślałam, że Alice zaraz wykorkuje z podniecenia. Czy ona przypadkiem nie wie więcej niż ja? Z drugiej strony skąd by mogła wiedzieć. Gdy wszyscy przeglądali schemat, profesor klasnął w dłonie, prosząc o ciszę. Studenci skupili na nim zaciekawiony wzrok.
- To nie koniec dobrych wiadomości. W ubiegłym tygodniu skontaktowałem się z uczelnią ze Wschodniego Wybrzeża i postanowiliśmy zrobić małą wymianę. Trzy osoby z waszej grupy pojadą do tamtej akademii na cały semestr, aby pomóc w zorganizowaniu spektaklu „Koty”, a do nas przyjedzie trójka ich uczniów. Ponieważ nasze widowisko potrzebuje dobrych śpiewaczy, a tamten występ wspaniałych tancerzy, wytypowałem kandydatów na wymianę - powiedział i było widać, że jest dumny ze swojego planu. Każdy wpatrywał się w niego z niemą prośbą, aby to jego wybrał. Oczywiście, wyjątkiem była Alice, która wierciła się na krześle, w ogóle nie słuchając pana Taunera.
- Oto nazwiska: Monica Strooth, Jane Winsort i Nevil Outlet pod koniec tego tygodnia wyjeżdżają na Wschodnie Wybrzeże. – Oniemiałam z wrażenia. Wytypował najlepsze osoby na roku i do tego w ich skład wchodziła para, która grała od początku studiów główne postaci. Spojrzałam na przyjaciółkę, przyglądającą mi się z głupkowatym uśmiechem.
- O co znowu chodzi? Przecież tym razem nic obrzydliwego nie chcę zjeść… - Zachichotałam.
- Oj głuptasie, niczego nie rozumiesz? Z twoim głosem masz teraz szansę zabłysnąć. Powinnaś teraz odprawiać taniec radości, a zamiast tego siedzisz z miną, jakby zaraz miał cię ktoś powiesić. - Rzeczywiście miała rację. Jakoś sobie tego nie mogłam wyobrazić. Ja, śpiewająca pod koniec roku na najważniejszym spektaklu. Cóż, może nie podzielałam zewnętrznie radości Alice, ale zapaliła się we mnie iskierka nadziei. Uśmiechnęłam się do niej i powróciłam do studiowania scenariusza. Do końca, zajęcia właśnie tak wyglądały. Ja czytałam, ona nuciła coś pod nosem, kilka osób dyskutowało z trójką wybranych, a pozostali rozmawiali o prywatnych sprawach. Usłyszałam dzwonek i zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Ach, zapomniałbym. Jutro o dziewiątej odbędzie się przesłuchanie, a dzisiaj możecie iść już do domu potrenować. Jesteście zwolnieni z pozostałych ćwiczeń – krzyknął pan Tauner do wychodzących studentów. Wszyscy zaczęli klaskać, choć sama nie wiem, dlaczego. Mały skrzat pociągnął mnie za rękaw i wyszłyśmy na zewnątrz.
- Może zaprosimy dzisiaj resztę do nas na obiad? Skoczyłybyśmy do miasta po zakupy i razem coś ugotowały - zapytała, po czym nie czekając na moją reakcję, zaczęła dzwonić do Nory.
- Tak, nie ma sprawy – odparłam tylko i w książce telefonicznej odnalazłam numer Gabriela. Umówiłyśmy się ze wszystkimi na siedemnastą, co oznaczało, że zostały nam jedynie dwie godziny. Wyszłyśmy z kampusu i udałyśmy się tramwajem do miasta. Nienawidziłam tego środka lokomocji. Siedziałyśmy obok grupy przepocony mięśniaków, co chwilę rzucających do nas mało smaczne teksty. Postanowiłyśmy to przemilczeć. Gdy dotarłyśmy do supermarketu, Alice wpadła w wir zakupów. Udałam się w stronę stoiska mięsnego, bo wiedziałam, że Emmett nie obejdzie się bez soczystego steku. Spędziłyśmy pół godziny w sklepie i obwieszone reklamówkami wróciłyśmy do akademika.
Wybiła siedemnasta, a my jak zawsze nie byłyśmy gotowe. Gabriel i Nora już przyszli, więc w oczekiwaniu na nasze dzieła, rozsiedli się w kuchni, przypatrując wyczynom, zmęczonej wojną z warzywami, Alice. Starała się przyrządzić dobrze smakującą sałatkę, ale marnie jej to wychodziło. Wzięłam tasak do mięsa i miałam zabrać się za krojenie, kiedy usłyszeliśmy walenie w drzwi. Gab wstał i poszedł zobaczyć, co za wściekły niedźwiedź się dobija. Po chwili stał z Emmettem w progu, który znieruchomiał zdziwiony, przekrzywiając głowę w jedną stronę i wpatrując się we mnie. Stałam z wielkim, ostrym nożem, w różowym fartuszku Alice, a moje dłonie były lekko zakrwawione.
- A ty, to kto? – Zapytał, chichocząc.
- Dobra wróżka – odparłam sucho.
- Z siekierką?
- Jak ty mało wiesz o dobrych wróżkach… - Nagle wszyscy, łącznie z Emmettem wybuchnęliśmy śmiechem.
W spokoju dokończyłam przyrządzanie obiadu i sałatki, do której moja przyjaciółka straciła cierpliwość. Nora nakryła do stołu, a ja podałam gotowe dania. Czas minął w nadzwyczaj przyjemnej atmosferze. Nawet chłopcy nie próbowali przedrzeźniać Alice i naśmiewać się z jej zdolności kulinarnych. Rozmawialiśmy, żartowaliśmy i wymienialiśmy uwagi na temat nowego spektaklu.
W pewnej chwili spojrzałam na zegarek i się przeraziłam. Dochodziła dziewiętnasta. Zerwałam się od stołu, pędząc po płaszcz i torebkę. Pozostali siedzieli zdezorientowani, patrząc na moją szaloną bitwę z butami.
- Carrie mnie zabije, miałam ją zmienić w klubie pół godziny temu. Pa - krzyknęłam, szybko zatrzaskując za sobą drzwi.
APOV:
Niewiarygodnie szybka i silna, z umiejętnością zaglądania w przyszłość. Charakteryzująca się bladą i zimną skórą oraz oczami, które zmieniają kolor. Gardząca ludzkim jedzeniem i piciem. Unikająca promieni słonecznych i uwielbiająca deszczowe dni. Taka właśnie jestem. Ktoś dokonał za mnie wyboru, nie dając mi szansy zadecydowania o własnym losie. Moje drugie, gorsze życie zaczęło się dwieście lat temu, kiedy mężczyzna, któremu ufałam bezgranicznie, odkrył przede mną swoje sekrety. Był to dzień przemiany, początku nieśmiertelności, piekła, na które zostałam skazana. Tom, tak brzmiało imię mojego stwórcy, sądził, że będę mu towarzyszyć przez kolejne stulecia. Jednak nie przewidział, że znienawidzę go za taką decyzję. Zrobił ze mnie potwora, który egzystuje wyłącznie, by zaspokajać palące pragnienie. Uczynił to, bo mnie kochał i myślał, że odwzajemniam te uczucia. Ku jego rozczarowaniu, wraz z moim ludzkim życiem wyparowały ze mnie wszelkie emocje. Stałam się istotą bezwzględną, bez zasad. Kiedy po raz pierwszy zatopiłam zęby w pięknie pachnącej szyi i zasmakowałam ludzkiej krwi, czułam pogardę oraz odrazę do siebie i do niego. Brzydziłam się rzeczy, które musiałam robić, aby przeżyć. Wciąż widziałam czerwone plamy na rękach. Byłam z natury zła i nie miałam sumienia, jednakże nie potrafiłam sobie wybaczyć tych wszystkich zabójstw. Tak naprawdę, nie posiadałam niczego, co mogłoby mi pomóc w egzystencji, gdyż nie kontrolowałam swoich odruchów.
Spędziłam u boku Toma dziesięć lat, które okazały się najgorszą dekadą mojego wampirzego żywota. Jedyną dobrą stroną wspólnych chwil, był fakt, że nauczył mnie posługiwać się darem jasnowidzenia, który otrzymałam. Mogłam spoglądać w przyszłość danej osoby, kiedy ta podjęła konkretną decyzję. Oczywiście, wizje nie zawsze się sprawdzały, ale stały się przydatne i pomocne. Pewnej nocy, gdy udaliśmy się razem na polowanie, postanowiłam uciec. Biegłam przed siebie przez trzy dni, mając nadzieję, że uda mi się wyrwać spod jego jarzma. Dopięłam swego i nasze drogi nie skrzyżowały się nigdy więcej.
Nie posiadałam wyłącznie złych cech, ale zazwyczaj zwierzęce instynkty brały górę. Pragnęłam kontrolować swoje zapędy i głód, więc zamieszkałam w lasach oddalonych od cywilizacji o kilkaset mil. Właśnie ten okres pozwolił mi przejąć władzę nad pragnieniem. Zmieniłam dietę. Już nie żywiłam się ludzką krwią. Teraz, aby przeżyć, zatapiałam kły w szyjach zwierząt. Po wegetariańskiej uczcie zawsze odczuwałam niedosyt, ale najważniejsze, że w ten sposób mogłam przetrwać.
Lwy stały się moim ulubionym przysmakiem. Zapach czerwonej substancji w ich tętnicach napawał mnie euforią, a ona sama dodawała mi sił. Po kilkunastu latach odosobnienia zaczęłam tęsknić, brakowało mi drugiej osoby. Porównywałam się do ćmy, która przez długi okres pozbawiona była światła. Czasami recytowałam książki, aby nie zapomnieć, jak brzmi mój głos. Miałam dość pustki, moja egzystencja skupiała się jedynie na polowaniach i wspomnieniach, które powracały do mnie ze zdwojoną siłą. Nie mogłam tak dłużej żyć, zadecydowałam wyruszyć w świat.
Przez ostatnie stulecie na swojej drodze napotkałam tylko jednego wampira podzielającego moje obrzydzenie do ludzkiej krwi, Austina. Mimo wszelkich starań nie pozwolił mi ze sobą wędrować. Był typem samotnika, zmierzającego przed siebie bez wyznaczonego celu. Nie potrzebował bliskości, było mu dobrze beze mnie. Czułam się osamotniona, odrzucona przez jedynego sprzymierzeńca i uważana za wroga przez szkarłatnookich.
Od jakiegoś czasu mieszkam z ludźmi, ale staram się do nich nie przywiązywać. Tak jest łatwiej, w końcu po kilku latach musimy się rozstać. Gdyby nie to, że moje ciało się nie zmienia i wciąż wyglądam na dwudziestolatkę, to już dawno osiedliłabym się na dłużej w jakimś mieście. Niestety, ludzie są zbyt spostrzegawczy, z upływem lat zaczynają zadawać niewygodne pytania dotyczące mojego wyglądu.
Teraz jestem zupełnie inna niż wtedy, gdy przebywałam z Tomem. Z czasem pogodziłam się ze swoją naturą, ale nie wybaczę sobie nigdy tych wszystkich osób, które uśmierciłam. Obecnie kocham świat i ludzi. Nie potrafię sobie wyobrazić mojej egzystencji bez nich. Dzięki nim odnajduję powoli w sobie te uczucia, które utraciłam wraz z końcem pierwszego życia. Dar pozwala mi, w miarę możliwości, im pomagać, co stało się ostatnio moim priorytetem.
Dwadzieścia dwa lata temu, po raz pierwszy doznałam dziwnej wizji, która w żaden sposób nie była podobna do poprzednich. Ukazała mi się rudowłosa kobieta o śnieżnobiałej skórze, która w wielkich męczarniach rodziła dziecko. Moją uwagę zwróciły jej oczy w kolorze czekolady, wydawały się takie ludzkie... Obok niej stały służące, obmywające jej rozgrzane, spocone ciało. Po chwili ciężarna opadła bez sił na prześcieradła i usłyszałam krzyk dziecka. Narodziła się mała dziewczynka, która od razu została zabrana przez wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę. Nagle obraz się rozmył i nie zobaczyłam nic więcej. Nie wiedząc, co to może oznaczać, zlekceważyłam sytuację. Po czteranstu latach, znów doznałam podobnego widzenia, którego akcja toczyła się w Los Angeles, gdzie wtedy mieszkałam. Gdy tylko zorientowałam się, że jestem w stanie pomóc, pobiegłam w kierunku miejsca, które zobaczyłam w głowie. Niestety dotarłam za późno, udało mi się uratować jedynie czternastoletnią brunetkę. Jej ciało było poszarpane i pokryte głębokimi ranami, z których wypływała krew. Pachniała tak smakowicie. Ostatnimi siłami samokontroli, które wypracowałam przez stulecie, udało mi się jej nie zaatakować i zawieźć do szpitala. Po wielu godzinach operacji lekarze zdołali ją odratować i wtedy wszystko zrozumiałam. To ta dziewczyna była noworodkiem, które ukazało mi się kilkanaście lat wcześniej w wizji. Postanowiłam się dowiedzieć, dlaczego akurat ona. Przez sześć lat śledziłam jej życie, nie ujawniając się. Dopiero pół roku temu nadarzyła się idealna okazja do skrzyżowania naszych dróg. Jej ciotka zachorowała i wycieńczona dolegliwościami, zmarła. Bella, bo tak nazywała się moja podopieczna, zamierzała kontynuować studia, dlatego przeprowadziła się do akademika. Zamieszałam tak, abyśmy trafiły do jednego pokoju. Stałyśmy się współlokatorkami i przyjaciółkami. Myślę, że zbliżyły nas tajemnice, których nie chciałyśmy nikomu wyjawić. Ona nie miała pojęcia, że znam jej sekret i ingerowałam już w jej życie.
Pomimo tego, Bella była dla mnie zagadką. Kiedy tylko ją poznałam, obrazy, które mnie nawiedzały względem jej osoby, uległy zmianie. Wciąż miałam wizje, ale nie ukazywały się na podstawie decyzji podejmowanych przez nią. Teraz pojawiały się w skutek postanowień osób jej bliskich, przyjaciół, ludzi, których darzyła sympatią…
Właśnie siedzieliśmy przed akademikiem, kiedy kolejny obraz zaczął napierać na mój umysł. Oparłam głowę na dłoniach, aby nikt nie zorientował się, że coś jest nie tak i otworzyłam furtkę do mojej świadomości.
*
Pan Tauner siedział przed sceną z zachwytem malującym się na twarzy i oklaskiwał czyjś występ. Na podeście znajdowała się Bella w pięknej niebieskiej sukience, ze szkarłatnym rumieńcem i lekkim grymasem, który miał być zapewne uśmiechem.
- Byłaś niesamowita, moja droga. Zostałaś stworzona do roli Sary – powiedział, zapisując jej nazwisko przy głównej postaci. Podszedł do niej, wyciągając ramiona w przyjaznym geście…
*
Skończyło się tak nagle, jak pojawiło. Wreszcie marzenie Belli się spełni i zagra główną postać w spektaklu. Tak bardzo chciałam się z nią podzielić tą nowiną. Wiedziałam, że to nie możliwe, bo i tak by mnie wyśmiała. Spojrzałam na zegar i okazało się, że czas naszej przerwy dobiega końca. Pośpiesznie pożegnałam się ze wszystkimi i udałam pod salę, w której mieliśmy zajęcia z aktorstwa. Byłam pewna, że przyjaciółka nadal jest wściekła za to wydarzenie podczas lunchu. Gdy tylko pojawiła się w zasięgu mojego wzroku, zrobiłam wielkie, błagalne oczy i wygięłam usta w podkówkę – co zawsze na nią działało. I tym razem się nie pomyliłam. Wyraz mojej twarzy zmiękczył jej serce, przytuliła mnie, po czym bez słowa weszłyśmy do sali.
*** |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Wto 14:50, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Cuks
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 460 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z cukierkowego królestwa^^
|
Wysłany:
Wto 20:18, 14 Kwi 2009 |
|
Dobra to, że nie komentuje to nie znaczy, że nie czytam!
Baaardzo Cię przepraszam za to opuszczenie, ale nie miałam weny do komentarzy.
Moją opinię do pozostałych rozdziałów znasz, a do trzeciego właśnie się dowiesz teraz ^^
Powiesz szczerze nie spodziewałam się, że Bella została uratowana przez Alice.
I że w ogóle Ally zna jej sekret. Bardzo podobało mi się, że napisałaś coś z punktu widzenia Alice. Ja ją wprost kocham więc strasznie mnie to ucieszyło. Bella i główna rola w sztuca ja na to idę. Tylko mam nadzieję, że Ally też dostanie jakąś ważną rolę.
Chciałaś żebym się do czegoś przyczepiła, a proszę bardzo:
Gdzie Edward?! Nooo ja już za nim tęsknie kiedy będzie? Powiedź proszę :)
Z wielkim i ogromnym zniecierpliwieniem czekam na kolejny rozdział i liczę, że znowu pójdziesz na jakieś fajne ugody co??? One są takie fajne :D
Pozdrawiam cieplutko, Candys! :* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cuks dnia Wto 20:19, 14 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
darkeyeslady
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: BdG ;D
|
Wysłany:
Wto 22:01, 14 Kwi 2009 |
|
No nie no, teraz to mnie zabiłaś! Tak sobie czytam i czytam, i dochodzę do APOV. Jak zobaczyłam, że narratorem jest Ally to pierwsze co wpadło mi do głowy to było jedno pytanie: Po co nam punkt widzenia Alice? Już po pierwszych linijkach jej narracji szczena normalnie mi opadła, a oczy przypominały pięciozłotówki, hahahah. Serio, serio.
Chochlik wampirem... Fajnie, będzie się działo.
Tylko jedno mnie dziwi. Dlaczego Bella nie zauważyła, że z Alce jest coś nie tak? No nie wiem, że jej skóra jest zbyt zimna, dziwnie się zachowuje, oczy zmieniają kolor i te różne wampirze cechy. Ale nic, pewnie jest na to jakieś wytłumaczenie ;D
Ogólnie to wszystko ładnie, pięknie. Podoba mi się.
Veny!
Pozdrawiam,
D.
EDIT:
Cytat: |
Dawaj Go Nam tutaj szybciutko, bo Cię Pożremy żywcem! Myślę, ze znaleźliby się tacy, którzy by mi pomogli, nie będę sama, uwierz mi |
Żywcem pożremy? Jestem za... ;D Ale chwila, kto nam będzie dodawał wtedy rozdziały? Nie... trzeba wymyślić inną metodę mobilizacji ;D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez darkeyeslady dnia Wto 22:47, 14 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
darysia...
Człowiek
Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 78 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa-Polska
|
Wysłany:
Wto 22:22, 14 Kwi 2009 |
|
Już Ci co nie co napisałam na Chomikuj.pl, ale to nie oznacza, że tutaj nie mogę Cię nękać! Masz teraz dziewczyno.... no... przegwizdane...
Robię sie coraz agresywniejsza, po każdym rozdziale, odcinku czy co tam jeszcze jest na foum, ale tylko po czyms co mi się podoba!
Rozkminię Cię, to napewno!
Teraz Uwaga! : Podobało mi się - oryginalne, nie?
Tak na serio! Punktem widzenia Alice zbiłaś mnie z pantałyku. Jak już moja poprzedniczka powiedziała: serio, serio.
A tu taki numer! Niespodzianka! Nie dość, ze nowy rozdział, to jeszcze takie coś opisujesz!
Cieszę się, że Tak to wszystko wykombinowałaś, ale na razie mogę się tylko domyślać, gdzie zgubiłaś Edwarda!
Dawaj Go Nam tutaj szybciutko, bo Cię Pożremy żywcem! Myślę, ze znaleźliby się tacy, którzy by mi pomogli, nie będę sama, uwierz mi :)
Czekam na kolejne rozdziały i mam nadzieję, ze nie zdziczeję do końca
Pozdrawiam
darysia... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Śro 20:09, 15 Kwi 2009 |
|
Witam,
zapomniałam o czymś ^^ Kolejny rozdział jest przewidywany na 22-24 kwietnia :)
Dziękuję za miłe komentarze, cieszą one mą duszę.
Heh, co wam tak śpieszno do Edwarda?! Spokojnie, wszystko w swoim czasie :)
darkeyeslady
Hmm... co do Twoich domysłów, odpowiedź znajduje się w I rozdziale.
Miałyśmy niepisaną umowę: ja nie pytałam o różne elementy, które wzbudzały moją podejrzliwość, a ona nigdy nie próbowała wydobyć ze mnie nic na temat mojej przeszłości.
Pozdrawiam^^
Edit: Frill miała załadowany nauką tydzień, więc musi odpocząć :) i rozdział powinien ukazać się najpóźniej w niedziele wieczór. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Sob 8:36, 25 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
illiss
Człowiek
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 12:10, 16 Kwi 2009 |
|
Po pierwsze rozwalił mnie tytuł, jest poprostu fantatyczny w wymowie :P i to właśnie on mnie zachęcił aby zajrzeć do Twojego ff.
Dwa pierwsze rozdziały mnie całkowicie zaskoczyły i tak troszę...przeraziły? Na początku spodziewałam się jedynie czegoś na wzór hm kriminału bądź dramtu :P Wogóle nie spodziewałam się takiego "obrotu" jaki nastąpił w kolejnym rozdziale.
Jak się domyślam jednym z uczniów, który przyjedzie na wymiane będzie Edward ;>? To moja ogormna nadzieja :P A być może pojawią się również Rose i Jasper? Zastanawiam się czy skupisz się jedynie na postaci Belli czy pojawią się też inne wątki, choćby z Alice, co narazie wydaje mi się najbardziej prawdopodobne.
Póki co, Twoje opowiadanie mi się podba i bardzo mnie zaintrygowało. :)
Czekam na kolejne części. Pzdr.
illiss
Yo ho! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez illiss dnia Czw 12:10, 16 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Cuks
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 460 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z cukierkowego królestwa^^
|
Wysłany:
Pią 15:30, 17 Kwi 2009 |
|
Dobra, dobra odbiegam trochę od tematu, ALE CO?!
Że 22-24 kwietnia! Czy Ty chcesz mnie już do grobu posłać? Przecież wiesz, że ja tyle nie wytrzymam! A więc co układzik ^^??? I pewnie taaak długo będę czekać na Edward. Ale proszę kobietko kochana, kompromis prawda ^^??? Dostałam małego zaćmienia mózgowego, ale cóż. Fajnie, że piszę 2 razy pod tym samym rozdziałem, ale co mi tam. Wiesz, że jest wspaniały, aleeee Edwrdddd. Wiem, że nie chcesz go dać tak od razu i wielka BIG LOVE z "małymi" przeszkodami. Wierzę, że ostro namieszasz :D Ja tak bardo lubię. No i, że pomysły będą szybko wpadać do Twojej (i mojej czasami :D) głowy.
Weny, weny i jeszcze raz weny.
Besoss Candys :*** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
SparkleXD
Człowiek
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wonderland<3
|
Wysłany:
Pią 16:59, 17 Kwi 2009 |
|
Przeczytałam w pół godziny :D
zaciekawił mnie tytuł, skojarzył mi się oczywiście z DirtyDancing2
Przeczytałam prolog i już wiedziałam, że muszę przeczytać całość ^^
Tylko dlaczego zrobiłaś złego Carlisle'a ? :( Bardzo lubię tę postać, a tutaj jest ble :(
Akcja świetna, zaskakująca. Trochę spodziewałam się, że Alice jest wampirem, ale nigdy nie wpadłabym na to, że ingerowała w życie Belli. I podoba mi się ten Gabriel. Ciekawa postać i w dodatku stworzona przez Ciebie
Czekam na ciąg dalszy. Na pewno będe czytać :D
weny życzę,
Sparkle |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Pon 22:50, 27 Kwi 2009 |
|
Witam
Tak, wiem że rozdział miał się pojawić w zeszłym tygodniu, ale nieudogodnienia różnego rodzaju sprawiły, że jest on dopiero dzisiaj. Co sądzę, że zostanie mi wybaczone :P
Dziękuję za wszystkie komentarze :)
A teraz już nie przedłużając zapraszam do czytania.
BETA: Frill, bez niej ani rusz :) Dziękuję Ci za cierpliwość ^^
ROZDZIAŁ IV
APOV:
Przez moment siedzieliśmy zdezorientowani, wpatrując się w szaloną walkę Belli z ubraniami, a po chwili usłyszeliśmy jedynie kilka słów wyjaśnienia.
- Carrie mnie zabije, miałam ją zmienić w klubie pół godziny temu. Lecę, do zobaczenia. - I już zniknęła za drzwiami. Punktualność nie należała do jej zalet, ale z czasem przyzwyczaiłam się do ciągłego pośpiechu współlokatorki. Przez kilka sekund panowała cisza, po czym Gabriel wybuchnął śmiechem, a my poszliśmy w jego ślady. Nikt nie odważył się skomentować zachowania naszej przyjaciółki, więc wróciliśmy do wcześniejszej rozmowy. Koło dwudziestej Emmett podniósł się z krzesła i poszedł do przedpokoju. Do moich uszu doszły dźwięki przeszukiwania plecaka i kilka sekund później brunet stał w progu, trzymając w dłoniach dwie butelki czerwonego wina.
- To jak, zaczynamy imprezę? – zapytał z zalotnym uśmiechem i postawił zakup na stole.
Znowu poczułam się niezręcznie z myślą, że ktoś przeze mnie będzie musiał dzisiaj się porządnie upić. Zastanowiłam się, która z obecnych osób zostanie moją ofiarą. Ostatnio zabawiłam się kosztem Gabriela, więc dzisiaj postanowiłam mu odpuścić. Biedaczek dwa dni spędził na leczeniu kaca. Spojrzałam na Norę i Emmetta. Ona, otwarta dla ludzi, lecz niepotrafiąca pokazać światu swoich uczuć. On, dusza towarzystwa, tryskający pewnością siebie i naturalnością względem innych, lecz pozbawiający swoje emocje wolności. Wybór był trudny, ale ostatecznie zdecydowałam się na Norę. Rzadko świadomie poiłam ją alkoholem, bo wiedziałam, że pod jego wpływem nie umie zapanować nad żądzami i pragnieniami. Dzisiaj jednak mogłam sobie na to pozwolić. W końcu zamierzałam jej pilnować, żeby nie zrobiła czegoś, czego by później żałowała. Rozważenie wszystkiego i podjęcie decyzji zajęło mi zaledwie trzy sekundy, po czym wstałam i udałam się do kuchni. Otworzyłam dwie szuflady i zaczęłam je przeszukiwać z nadzieją, że odnajdę korkociąg w tym bałaganie. Gdybym mogła zrobić to w wampirzym tempie, już dawno trzymałabym go w rękach. Niestety, moją zasadą było niewyróżnianie się i dopiero po jakichś pięciu minutach udało mi się pochwycić w dłonie mój cel. Z dumą uniosłam głowę i wróciłam do salonu. Cała trójka siedziała pogrążona w dyskusji.
- Myślicie, że Lauren będzie startować do głównej roli? – Usłyszałam głos Emmetta.
- Nie śmiem w to wątpić. Ona wszędzie wepchnie swój cheerleaderowski nos. Szczerze, to ostatnio coraz bardziej zaczyna mnie drażnić.
- Ja nie zwracam na nią uwagi. Jak na razie nie miałem przyjemności nawet z nią porozmawiać.
- Nie masz czego żałować, brachu. - Em poklepał go po plecach.
- Też tak myślę. Osoby takie jak ona lepiej omijać szerokim łukiem – prychnęła Nora i oparła się wygodnie na sofie, przymykając oczy. Chłopcy poszli w jej ślady i rozmowa się urwała. Podeszłam do stolika i położyłam na nim moją zdobycz. Emmett od razu zerwał się z kanapy i rozpoczął otwieranie pierwszej butelki, a ja w tym czasie przyniosłam cztery lampki do wina.
Rozsiadłam się pomiędzy mężczyznami i uniosłam pełny kieliszek, który mi podano, w geście toastu.
- Wznieśmy toast - powiedziałam, a pozostali poszli w moje ślady. - Za to, że mamy siebie – dodałam, posyłając szczery uśmiech w stronę przyjaciół.
- Za miłość - szepnęła Nora.
- Za pasję - wtrącił Emmett.
- Za nieobecną tutaj Bellę – dorzucił Gabriel i wszyscy po kolei uderzyliśmy w swoje karafki, pozwalając szkłu wydobyć z siebie delikatne dźwięki. Zbliżyłam naczynie z napojem do ust, którym teoretycznie powoli się delektowałam, tak jak pozostali. Żałowałam jedynie, że owa czynność mnie obrzydzała zamiast dawać rozkosz podniebieniu. Wino śmierdziało, a jego smak był gorzki i mdły w porównaniu z moimi upodobaniami żywieniowymi. Wolałabym, żeby w szampance, którą ściskałam w dłoni, była krew lwa. Musiałam jednak zachowywać pozory, prowadząc taki tryb życia, a tego rodzaju rzeczy były jego nieodłącznym obowiązkiem. Przełknęłam wszystko i odłożyłam lampkę na szklany stolik. Rozejrzałam się po salonie i dopiero teraz dostrzegłam, że wszędzie były zapalone świeczki, a pokój po części rozświetlała promienista smuga księżyca, wpadająca przez okno. Wstałam szybko, chyba za szybko. Zerknęłam na pozostałych, lecz najwidoczniej nic nie zauważyli. Ruszyłam w stronę segmentu i włączyłam wieżę. Z głośników popłynęła jedna z moich ulubionych melodii, więc podeszłam do Emmetta i pociągnęłam go za sobą na środek pomieszczenia. Zaczęliśmy wirować w takt muzyki, wygłupiając się. Uwielbiałam takie momenty, wtedy znów czułam się człowiekiem. Zapominałam o mojej naturze i pozwalałam ponieść się emocjom. Mój partner zawsze potrafił wciągnąć mnie w wir tańca. Oczywiście dorównywałam mu pod względem technicznym, ale nigdy się tym nie przechwalałam. Gdy melodia zmieniła się na bardziej rytmiczną, Gabriel i Nora dołączyli do nas. Szaleliśmy we czwórkę, zapominając o wszystkim, co nas otacza. Co chwilę, któreś szło do stolika, aby zaspokoić pragnienie pysznym napojem alkoholowym. Nie odstępowałam Nory na krok. Za każdym razem, gdy opróżniła kolejną lampkę, w wampirzym tempie zamieniałam nasze kieliszki, przez co wydawało się jej, że wcześniej miała przygotowane dwa szkła, a nie jedno. Około dwudziestej drugiej moja przyjaciółka miała już dość, chlapnęła jeszcze jednego głębszego, po czym oznajmiła, że idzie się położyć. Męska część towarzystwa zaczęła chichotać, bo według nich Nora nie wypiła dużo. Wiedziałam doskonale, w jakim stanie dziewczyna się znajduje i czułam się za to odpowiedzialna, ale tak naprawdę nie miałam wyboru. Nie zniosłabym ciągłego wlewania w siebie płynu, który napawał mnie odrazą.
Ułożyłam moją towarzyszkę w łóżku i przykryłam kołdrą. Siedziałam z nią przez moment, aż zasnęła. Miałam już wracać do kolegów, gdy zorientowałam się, że wizja zaczyna napierać na mój umysł. Gdyż byłam pewna, że Nora już głęboko śpi, pozwoliłam mojemu darowi mną zawładnąć.
*
Bella lekko zarumieniona szła w objęciach niezwykle przystojnego blondyna, wpatrującego się w nią z zachwytem. Jego ramiona oplatały wąską talię kobiety. Dłoń spoczywająca na biodrze Belli była splątana z jej palcami. Prowadzili, niesłyszalną dla mnie, rozmowę i nagle wybuchnęli głośnym śmiechem. Po chwili brunetka potknęła się o kamień. Nieznajomy w ostatnim momencie chwycił ją w pasie i pochylił się nad nią, ocalając od upadku. Chłopak był tak blisko, że Bella nie wiedziała, czy patrzeć mu w oczy, czy skupiać uwagę na innych częściach twarzy młodzieńca. Jego dłonie przyciągnęły dziewczynę do siebie i delikatnie masowały jej plecy. Nagle usta blondyna dotknęły spragnionych czułości warg mojej przyjaciółki, łącząc się z nimi w romantycznym tańcu…
*
Wizja była krótka i po chwili zniknęła. Kim był tajemniczy przystojniak? Czyżby Bella kogoś poznała i obdarzyła sympatią? Miałam w planach się o niego wypytać. Był niczego sobie, wysoki, dobrze zbudowany z jasnymi włosami w miodowym odcieniu. Tylko tyle zdążyłam dostrzec, ale to wystarczyło, aby mnie zaintrygować. Chciałam spotkać tego zagadkowego mężczyznę. Zamknęłam oczy i znów widziałam kosmyki mieniące się w bursztynowym kolorze. Było w nich coś, co mnie urzekło. Musiałam go poznać.
Z rozmyślań wyrwał mnie przeraźliwy dźwięk tłuczonego szkła i głośny wybuch śmiechu. Wstałam, z groźną miną wkroczyłam do salonu i zastygłam na moment, zamieniając się w kamienny posąg.
Gabriel leżał na ziemi, turlając się po dywanie, a pod nim było rozsypane szkło, które pozostało z naszego pięknego, szklanego stolika. Przenosząc wzrok, trafiłam na rozbawioną twarz Emmetta. Stał i śmiał się z zaistniałej sytuacji. Czułam, że moje opanowanie jest na skraju wytrzymałości i Em również musiał to wyczytać z moich oczu, ponieważ momentalnie przestał chichotać. Wysunął rękę w stronę przyjaciela i pomógł mu wstać. Obaj panowie stali teraz z miną zbolałego psa i wyczekiwali mojej reakcji. Gdybym mogła, rzuciłabym nimi o ścianę, a potem o kolejną. Jednak taki scenariusz nie wchodził w grę. Byłam wściekła, bo zniszczyli ulubiony stolik Bells, na który sama zapracowała. Oczywiście mogłam kupić kolejny, pieniędzy posiadałam pod dostatkiem, ale on miał dla niej wartość sentymentalną.
Warknęłam cichutko, tak, że nikt oprócz mnie nie był w stanie tego zarejestrować.
- Co wy sobie wyobrażacie?! - prawie krzyknęłam, ale w porę przypomniałam sobie, że Nora śpi tuż za ścianą. Jedyną odpowiedzią, na jaką się doczekałam było milczenie. Zaczęłam się uspakajać, zadając im kolejne pytania.
- Czy mógłby mi któryś z was łaskawie wyjaśnić, co tutaj się tak właściwie stało? - ostro zapytałam.
- Alice, spokojnie, słoneczko – zaczął Emmett. – Wygłupialiśmy się trochę i niechcący popchnąłem Gaba, a że z jego koordynacją w takim stanie jest kiepsko, to chłopak potknął się o własne nogi i przewrócił na stolik.
- Gdybyś mnie nie popchnął, to bym się nie potknął – wyrzucił mu przyjaciel.
- Sorry, brachu – powiedział, poklepując go po ramieniu, jak miał w zwyczaju.
- Taa, masz szczęście, że wyszedłem z tego bez szwanku - mruknął poszkodowany i wykrzywił twarz w grymasie.
- Nie pierwszy i nie ost… - kontynuował Em, ale mu przerwałam.
- Dobra, nie chcę tego słuchać. Będziecie się tłumaczyć przed Bellą, a teraz zabierzcie się za sprzątanie - odparłam najspokojniej jak umiałam i odwróciłam się na pięcie. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i poszłam do kuchni. Postanawiając doprowadzić swoją wizję do skutku, wybrałam numer przyjaciółki. Musiałam skłamać, ale małe oszustwo dla dobra sprawy nie jest takie złe. Odebrała telefon po pierwszym sygnale z wyczuwalnym zmęczeniem w głosie.
- Słucham?
BPOV :
Zadyszana, otworzyłam z rozmachem wielkie, drewniane drzwi i wkroczyłam do klubu, nie zwracając na nic uwagi. Jeden, drugi krok. Poczułam, jak uderzam głową o coś twardego. Podniosłam wzrok i ujrzałam nowego ochroniarza. Oniemiałam, miało go przecież dzisiaj nie być. Uśmiechnął się łobuzersko.
- No proszę, gdybym wiedział, że chcesz na mnie wpaść, byłbym delikatniejszy – powiedział, jednocześnie się śmiejąc.
- Każdy tak twierdzi, dopóki się ze mną nie zderzy - odparłam oschle, poklepałam go po ramieniu i wyminęłam, najzgrabniej jak tylko potrafiłam. Gdy on nadal stał zdezorientowany, ja już biegłam w stronę baru. Dostrzegłam wściekłą Carrie, która prawie się trzęsła na mój widok. Zapewne, gdyby mogła, rzuciłaby się na mnie, wydrapała oczy i wyrwała wszystkie włosy.
- Tak bardzo cię przepraszam. Naprawdę chciałam być na czas. Przepraszam… - wyszeptałam z poczuciem winy. Wiedziałam, jak ważne były dla niej powroty na czas do domu.
- Tym razem nie ma sprawy, gdyż dzwoniłam do opiekunki, która powiedziała, że nigdzie się dzisiaj nie spieszy i może jeszcze trochę zostać z małym, ale jak mogłaś mnie tak zawieść?! Będziesz musiała mi to zrekompensować - powiedziała spokojnie. Słysząc jedynie jej zawiedziony głos, poczułam się jeszcze gorzej. Zdawałam sobie sprawę, co znaczy być dłużniczką Carrie – obsługa najbardziej obleśnych klientów i zanoszenie zamówień do stolików, przy których siedzieli pijani mężczyźni. Skarciłam się jeszcze raz w myślach za swoje gapiostwo i poszłam szybko na zaplecze, żeby się przebrać. Weszłam do szatni i dopiero, kiedy otworzyłam szafkę, spostrzegłam, że nie jestem sama. W rogu, na fotelu siedział Carlisle i lubieżnie błądził wzrokiem po moim ciele. Wcale nie miałam ochoty zmieniać przy nim ubrania, ale Carrie się niecierpliwiła i musiałam prędko zastąpić ją przy barze.
Rzuciłam mu karcące spojrzenie i ściągnęłam bluzkę. Usłyszałam, jak jego oddech przyśpieszył, gdy zobaczył mnie w samym biustonoszu. Poruszył się gwałtownie, ale nie wstał z miejsca. Naciągnęłam szybko klubową koszulkę i założyłam długie, czarne, skórzane rękawiczki zakrywające moje przedramiona. Liczyłam, że zaabsorbowany prawie nagim ciałem, nie zwrócił uwagi na ręce. Spojrzałam na niego i byłam pewna, że niczego nie zauważył. Jego szybki, przerywany oddech, wypieki na policzkach i wzrok utkwiony na moim dekolcie mnie w tym utwierdziły. Wywróciłam oczami na dowód męskiej prymitywności i powoli zaczęłam pozbywać się spodni. Skoro i tak tutaj siedział, to mogłam go trochę potorturować. Opuszczałam dolną część garderoby, delikatnie wprawiając moje biodra w ruch. Po chwili stałam w czerwonych, koronkowych bokserkach, ukazując blade nogi i zgrabne pośladki. Jego oczy śledziły uważnie każdy manewr, nie mogąc skupić się na żadnych konkretnym skrawku skóry. Jedynie świadomość, że bez mojej zgody nie może mnie dotknąć, pozwalała mi na takie zabawy. Pochyliłam się, aby poprawić buta, pozwalając, aby nacieszył się widokiem krągłości. Prostując się, dostrzegłam wypukłość na spodniach obserwatora, co wprawiło mnie w lepszy humor. Zaschło mu w gardle, podniósł whisky do ust i wziął duży łyk, trochę za duży.
- Bella, do cholery, ile można się przebierać? - krzyknęła Carrie zza drzwi. Chciałam się jeszcze trochę z nim podroczyć, ale niestety nie miałam więcej czasu. Szybko wsunęłam na siebie czarną, skórzaną spódniczkę sięgającą do połowy uda i zatrzasnęłam szafkę. Posłałam mu jeszcze jedno dzikie spojrzenie, nałożyłam kozaki i wyszłam, zostawiając go samego ze swoim problemem.
- Już, już. Przepraszam, nie mogłam znaleźć spódnicy - rzekłam do koleżanki, która tylko posłała mi pełne dezaprobaty spojrzenie i udała się w kierunku wyjścia.
Uśmiechnęłam się pod nosem z mojego małego zwycięstwa i zaczęłam obsługiwać klientów. Dzisiaj ruch był mały, nieliczni ludzie bawili się na parkiecie, a reszta wygodnie usadowiona w lożach, piła drinki.
Po dwudziestej drugiej usłyszałam dźwięk telefonu, a na wyświetlaczu ukazała mi się rozpromieniona twarz Alice.
- Słucham? – rozpoczęłam rozmowę wesołym głosem.
- Cześć, mam złe wieści...
- Stało się coś? – zaczęłam się naprawdę niepokoić.
- Jak wyszłaś do pracy, to się okazało, że Emmett przyniósł wino - wydukała.
- I? – domyślałam się, co zamierza dodać.
- I to nie jedno – prawie wyszeptała, speszona.
- Chcesz powiedzieć, że nie jesteście w stanie po mnie przyjechać?
- Bardzo mi przykro... Może zamówisz taksówkę?
- Dobrze wiesz, że nie mam pieniędzy, ale dam sobie radę - syknęłam do telefonu i zatrzasnęłam klapkę.
Byłam wściekła i głowiłam się, jak wrócę do kampusu. Poprosiłam Nelly, aby na moment mnie zastąpiła. Wzięłam papierosy i wyszłam szybkim krokiem przed klub, nie zważając na tych, których popychałam w holu. Będąc na zewnątrz, zaciągnęłam się dymem. Powoli się uspokoiłam i odczułam skutki bezmyślnego zachowania. Stałam na ulicy, trzęsąc się z zimna. Powinnam była wrócić, ale miałam już dość dzisiejszego wieczoru.
Nagle ktoś nakrył moje ramiona kurtką. Obróciłam się raptownie, z obawą przed pijanym klientem. Na szczęście, uśmiech, który zobaczyłam, rozproszył wszelkie lęki. Chłopak patrzył na mnie swoimi niebiesko-zielonymi oczami. Wpatrywałam się bez opamiętania w przystojnego blondyna
- Dziękuję - wyszeptałam.
- Do usług, ale następnym razem powinnaś zabrać ze sobą coś cieplejszego, zanim staranujesz ludzi w holu i wyjdziesz tak ubrana na dwór. Chyba nie chcemy, żebyś się rozchorowała -ostatnie słowa zamruczał uwodzicielsko. Wskutek jego maglującego spojrzenia, nie miałam pojęcia, gdzie oczy podziać.
- Postaram się o tym pamiętać, po następnym irytującym telefonie.
- Coś poważnego? - W jego głosie można było usłyszeć troskę.
- Jakby to powiedzieć… Moi przyjaciele upili się w akademiku i nie przyjadą po mnie.
- Masz zamiar wracać sama?
- W takiej sytuacji nie mam zbyt wielkiego wyboru.
- Jeżeli pozwolisz, to mogę ci towarzyszyć – zaproponował, posyłając przyjazny uśmiech. W sumie, nie miałam nic do stracenia. Prawie go nie znałam, ale czułam się przy nim bezpiecznie.
- Jeśli to nie byłby dla ciebie problem… Dziękuję – popatrzyłam na niego nieśmiało i odwzajemniłam uśmiech. Dostrzegłam tańczące iskierki w jego oczach.
- O której kończysz? - zapytał.
- Za godzinę.
- Dobrze, będę tutaj czekać, ale teraz chyba powinniśmy udać się do środka.
Musiałam przyznać mu rację, więc przytaknęłam tylko głową i oddałam kurtkę. Chłodne powietrze napierało ze wszystkich stron, dlatego szybkim krokiem weszłam do klubu. Byłam o wiele spokojniejsza, mając pewność, że ktoś mnie odprowadzi. Bałam się tej okolicy i pijanej młodzieży imprezującej w zaułkach. Zamachałam ręką do Nelly w geście podziękowania i stanęłam za barem, a ona udała się na zaplecze, ponieważ już kończyła pracę. Zostałam sama, dopiero za godzinę miała przyjść kolejna zmiana.
Ciekawe, jak wygląda nasze mieszkanie po ich szaleństwach. Ostatnim razem doprowadzałam sypialnie do porządku przez dwa dni. Miałam tylko nadzieję, że tym razem zachowywali się rozsądniej i niczego nie rozbili, ani nie zepsuli. Emmett zdecydowanie nie kontrolował się po wypiciu alkoholu, już nie raz przyłapałam go w moim łóżku z jedną z przyjaciółek. Oczywiście, nie w jakichś gorszących sytuacjach, ale zazwyczaj wtulonego w dziewczynę tak mocno, że nikt nie wcisnąłby nawet kartki papieru między ich ciała. Chociaż, był jeden taki wieczór, gdy wkroczyłam stanowczym krokiem do pokoju, otwierając z rozmachem drzwi, a moim oczom ukazał się upity Emmett, wciągający na siebie Norę, która pozbyła się wcześniej spodni. Ona nie miała nic przeciwko, ale wiem, że żałowałaby tego przez wiele tygodni. Z rozmyślań wyrwał mnie nieznajomy głos.
- Co mogłabyś mi zaoferować? - spytał klient. Popatrzyłam na niego, miał około trzydziestki, co najmniej trzydniowy zarost, platynowe włosy, krople potu na czole, przekrwione oczy i ubrania, który nie wyglądały na najświeższe. Zrobiło mi się niedobrze. Przez następne parę tygodni będę musiała takich jak on obsługiwać każdego wieczoru.
- Wodę, piwo albo drinka – odparłam, robiąc krok do tyłu. Do moich nozdrzy dotarł jego niezbyt przyjemny zapach.
- Miałem na myśli coś innego, ślicznotko - oparł przedramiona na blacie, przechylając się w moją stronę i wpatrując w dekolt. Starałam się uśmiechnąć, chociaż zapewne na twarzy ukazał się niezgrabny grymas.
- To najwidoczniej pomylił, pan, kluby - chciałam się wycofać, gdy zacisnął swoje grube palce na moim nadgarstku i po chwili leżałam przyciśnięta klatką piersiową do blatu. Zaczęłam się wyrywać, ale był silniejszy i nie miałam szans. Nie przypuszczałam, że pijany facet o średniej budowie posiada taki refleks i energię. Strach sparaliżował każdą komórkę organizmu. Byłam sama, Carrie już wyszła, Carlise nie pokazał się od incydentu w przebieralni, a na resztę gości nie mogłam liczyć. Jęknęłam, gdy chwycił mnie za kark i przygniótł twarzą do baru. Nagle poczułam uderzenie. Myślałam, że pęknie mi głowa. Uderzał nią z całą siłą. Zaczęłam krzyczeć i nagle ktoś gwałtownie odciągnął nieznajomego. Zrobiło mi się słabo, obraz się rozmazał i upadłam na podłogę. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o kolana. W powietrzu unosił się metaliczny zapach, który momentalnie spowodował u mnie mdłości. Przejechałam dłonią po czole i zobaczyłam czerwone plamy na nim. Krew. Palcami odnalazłam na skórze miejsce, które powolnie krwawiło i zaczęłam je uciskać. Nie miałam siły wstać, emocje wzięły górę i się rozpłakałam. Nigdy wcześniej nie spotkałam się z tak agresywnym zachowaniem. Zdarzali się nachalni klienci, ale do przemocy nigdy żaden się nie posunął. Łzy same torowały sobie drogę po policzkach. Trzęsłam się cała, nie mogąc tego opanować. Wszystko zdarzyło się tak szybko.
Nie wiem, ile tak siedziałam, może kilka minut, a może godzinę. Poczułam, jak ktoś klęka obok mnie, ale nie miałam odwagi, by spojrzeć, kim jest mój wybawca. Ciepłe dłonie przyciągnęły mnie do siebie i przytuliły do torsu, który unosił się i opadał w szybkim tempie. Uniosłam głowę i zobaczyłam zmartwioną twarz towarzysza. Cholera, nie mogłam sobie przypomnieć, jak miał na imię. Jasper? Jared? Mniejsza z tym, przylgnęłam do niego i uczepiłam się kurczowo dłońmi jego kurtki, nie zważając dłużej na ranę.
- Nic ci nie jest? - zapytał i spostrzegł strużkę krwi na mojej skroni. – Krwawisz, trzeba cię opatrzyć. - Nie odpowiedziałam, nadal nie otwierając oczu.
- Chodź, pójdziemy na zaplecze, Angela za chwilę powinna się pojawić. - Odsunął mnie, wstał i wyciągnął ręce, aby mi pomóc. Chwiejnym krokiem, podtrzymywana, doszłam do przebieralni i usiadłam na fotelu. Nadal się trzęsłam, nie umiejąc zapanować nad własnym ciałem. Do tego wszystkiego, bolał mnie tył głowy. Chwyciłam rękami kark i przyciągnęłam go do kolan. Chłopak uklęknął przede mną i okrył moje dłonie swoimi. Jego obecność, jego dotyk - dodawały mi otuchy, w końcu przestałam się bać.
- Niedobrze ci? – zapytał, przejęty.
- Trochę, ale nie mam zamiaru zwracać kolacji, jeśli o to ci chodzi.
Bez słowa uchylił delikatnie okno, znajdujące się za mną. Powiew wiatru zdecydowanie polepszył moje samopoczucie. Z każdą sekundą mdłości zaczynały ustępować. Straciłam na moment orientację, nie miałam pojęcia, gdzie jestem i co się dzieje. Istniał tylko ból rozdzierający moją czaszkę na dwie połowy. Obezwładniające cierpienie, ale nie tak ogromne jak to kilka lat temu. Tamtej dolegliwości nic nigdy nie zwycięży, nic… Chyba, że śmierć. Z rozmyślań wyrwała mnie ciepła dłoń blondyna, na którego od kilku chwil przestałam zwracać uwagę. Ujął mój podbródek i podniósł delikatnie głowę na wysokość swojej. Siły mnie opuściły, więc zamknęłam powieki, skupiając się na cieple jego skóry. Przeniósł rękę na policzek, rysując na nim koła kciukiem. Ten czuły gest był bardzo uspakajający, chciałam się nim rozkoszować, lecz nagle poczułam pieczenie w okolicy czoła. Syknęłam, wyrywając się z uścisku, co nie było mądre, ponieważ znów sprowokowałam ból głowy.
- Nie wierć się, głuptasie. Muszę oczyścić ranę i opatrzyć – powiedział, znów przyciągając mnie w swoją stronę. Poddałam się zabiegom ratowniczym i było mi zdecydowanie lepiej. Do mojego nosa nie docierał już zapach krwi wzbudzający we mnie mdłości, a drżenie kończyn całkowicie ustało. Otworzyłam, zamknięte dotąd, oczy i z ulgą stwierdziłam, że ostrość się wyrównała. Widziałam, jak wciąż klęczy przede mną, przypatrując się mojej twarzy. Uśmiechnął się, dumny ze swojego dzieła, jakim był niewielki opatrunek, i oparł mnie o fotel.
- Zostań tutaj, ja zajmę się resztą i powiadomię szefa o całej sytuacji. - Spojrzałam na niego i pokiwałam głową. Wyszedł, a ja siedziałam sama i powoli odtwarzałam w pamięci, co się przed chwilą stało. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej i objęłam je ramionami. Znów czułam na sobie jego oddech, jego ręce i uderzenie o blat. Mój krzyk, panika, strach. Z przeżywania wszystkiego na nowo wyrwało mnie pukanie. W drzwiach ukazała się głowa Carlisle’a. Wyglądał na zdezorientowanego i zdenerwowanego. Zamknął pośpiesznie drzwi, a ja podniosłam głowę, by na niego spojrzeć.
- Potrzebujesz czegoś?
- Nie, chciałabym tylko iść do domu.
- Dobrze. Przebierz się, a za chwilę będzie tu Angela. Kiedy Jasper mi o wszystkim opowiedział, zadzwoniłem do niej i kazałem przyjść wcześniej - dotknął wierzchem dłoni mojego policzka. Jej chłód przynosił ukojenie rozpalonej skórze. Przymknęłam powieki, rozkoszując się okładem.
- Dziękuję – odparłam bez emocji i się odsunęłam. Nie mogłam mu pozwolić na jakiekolwiek gesty, nawet w takiej sytuacji. Musiał utrzymywać dystans. Zmieszany, udał się do wyjścia. Nacisnął klamkę, jeszcze raz na mnie spojrzał i wyszedł, zatrzaskując głośno drzwi. Huk spotęgował, jeszcze bardziej przeszywający mnie, ból. Przyłożyłam palce do skroni w nadziei, że za moment przejdzie. Ku mojemu rozczarowaniu, nie odczułam ulgi. Nie zważając na dolegliwości przebrałam się szybko i wyszłam z przebieralni. Dostrzegłam Angelę, która uwijała się już wśród klientów. Gdy dostrzegła moją postać, posłała mi współczujący uśmiech. Litość, jedna z rzeczy, których nienawidziłam. Przybrałam kamienny wyraz twarzy i ruszyłam, przepychając się między, wirującymi na parkiecie, ludźmi, w kierunku holu. Gdy dotarłam na miejsce, pospiesznie szukałam Jaspera w tłumie, aczkolwiek nigdzie go nie było. Zrezygnowana, postanowiłam sama wrócić jak najszybciej do kampusu. Pociągnęłam drzwi i wyszłam na świeże powietrze. Lodowaty powiew wiatru orzeźwił moje zmysły. Zaczęłam iść na zachód, starając się nie patrzeć na mijanych przechodniów. Chwiałam się niebezpiecznie na równej drodze, ale udało mi się nie stracić równowagi. Nagle poczułam ramiona obejmujące moją talię. Zatrzymałam się przestraszona, cichy pisk wydobył się z gardła.
- Nie bój się, to tylko ja – wyszeptał mi do ucha mężczyzna i od razu poznałam ten męski głos. Jasper. Zaczerwieniłam się, powoli odwracając w jego stronę.
- Przecież obiecałem, że nie pozwolę ci samej wracać – powiedział cicho, hipnotyzując mnie spojrzeniem. Prawą dłoń zanurzył w moich włosach i odetchnął głęboko. Kiedy minęło kilkadziesiąt sekund, złapał mnie za rękę, na co ja uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Dziękuję, że mnie nie zostawiłeś, że stanąłeś w mojej obronie, tam w klubie… - głos mi się załamał, nie byłam w stanie dokończyć zdania. Jednocześnie zarumieniłam się, patrząc wciąż przed siebie.
- Nigdy więcej nie pozwolę, aby jakiś drań cię skrzywdził – powiedział poważnie z zaciętą miną. – Wyglądasz tak pięknie… - szepnął, muskając przelotnie ustami mój policzek. Przy nim czułam się bezpieczna. Dodatkowo, jego dotyk sprawiał mi przyjemność. Nie wiedziałam, co mogę mu odpowiedzieć, a nie chciałam palnąć żadnego głupstwa, dlatego nie powiedziałam nic. Widocznie moje milczenie go uraziło, gdyż po chwili puścił moją rękę bez słowa. Cholera, co ja sobie wyobrażałam.
Dalszą drogę pokonaliśmy w ciszy, każde z nas pogrążone we własnych myślach. Gdy dotarliśmy do celu, niepewnie się uśmiechnęłam, a on odwzajemnił gest. Stałam, wpatrując się w niego, wiedząc, że na pewno wyglądam jak idiotka. Zauważył moje rumieńce i uśmiechnął się szerzej.
- Dobranoc, śpij dobrze… - rzekł czule.
- Dobranoc - odpowiedziałam pospiesznie, przekręcając klucz w zamku. Słyszałam, jak odchodzi i kiedy jego kroki ucichły, odwróciłam się, chcąc popatrzeć na oddalającą się sylwetkę. A on stał kilka metrów dalej i mnie obserwował. Zaskoczona tym widokiem, szybko otworzyłam drzwi i weszłam do mieszkania. Zastała mnie cisza i ciemność. Oparłam się plecami o zimne drewno. Dzisiaj już raczej nie zasnę…
*** |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Pon 21:03, 11 Maj 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Nati0902
Człowiek
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 0:11, 28 Kwi 2009 |
|
No nie powiem troche się naczekałam na kolejny rozdział ale naprawdę nie zawiodłam sie jest poprostu genialny dobrze że tym który uratował Belle nie był Edward bo już mnie to troche nudzi... Proszę tylko żeby wena cie nie opuściła i żeby następny rozdział ukazał sie szybko:)
Pozdrawiam:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dahrti
Zły wampir
Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 10:16, 28 Kwi 2009 |
|
Konstruktywnie... konstruktywnie... Nie umiem! Nie znam się. Będzie niekonstruktywnie.
Bardzo mi sie podoba, naprawdę. Jest tajemnica w przeszłości, niestandardowość bohaterów sprawia, że dalszy ciąg także pozostaje niewiadomą, a dodatkowo wszystko jest pięknie opisane.
A Carlisle jest boski! Nie daj sobie wmówić niczego innego! I wcale nie jest zły. Skrzywdził Bellę? zmusił ją do czegoś? No może jest niemoralny, napalony i licho go tam wie, co jeszcze, no ale jak do tej pory nie zrobił niczego rzeczywiście złego. No a przecież okazji mu chyba nie brakuje. Poza tym chyba się zmartwił atakiem na Bells, prawda? Może po prostu boi się policji czy utraty klienteli, ale i tak zachował się tu całkiem ładnie. I te sceny jak pożera Bellę wzrokiem. Cóż... jest śliczna, a dodatkowo zawsze najbardziej pragniemy tego, co nam się opiera. Strasznie go u Ciebie lubię. Jest taką... soczystą postacią. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Wto 11:28, 28 Kwi 2009 |
|
Po takim rozdziale nie licz na konstruktywny komentarz ode mnie, bo nie jestem w stanie takiego napisać. Było po prostu genialne. Jasper prywatnym ochroniarzem Belli ? Fajny pomysł. Pisz dalej, bo masz do tego talent.
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam i życzę dużo Weny i jeszcze więcej czasu |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
paulinka111b
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Idrisu;)
|
Wysłany:
Wto 19:47, 28 Kwi 2009 |
|
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!Jasper z Bellą?No,no po prostu super czy pojawi się Edward?A może Rosalie? Życzę weny i czekam na więcej.
Podrowionka:-) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Souris
Gość
|
Wysłany:
Wto 20:02, 28 Kwi 2009 |
|
Dziękuję! Dziękuję za to, że nie jest to kolejne opowiadanie o Edwardzie ratującym Bellę! Podobnie jak Nati0902 jestem już znudzona historią o B&E, poprostu przejadłam się tym. Przypadł mi do gustu Twój styl pisania i opisy. To, że nie wiem co dokładnie wydarzyło się w przeszłości, jest kolejnym powodem, dla którego tu zaglądam.
Zgodzę się też z Dahrti - wykreowałaś wspaniałą postać - Carlisle. Łamiesz tu stereotyp czy może raczej przyzwyczajenie do Carlisle jako dobrodusznego lekarza, głowy rodziny i zawsze spokojnego i opamiętanego mężczyzny. Bardzo mi się to podoba:)
Pozdrawiam,
Souris |
|
|
|
|
Fanka Twilight
Nowonarodzony
Dołączył: 29 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 21:55, 28 Kwi 2009 |
|
Świetny rozdział! Chciałabym, żeby Jasper był z Bellą... Ale pewnie marzę. Pewnie spotka Alice i się w niej zakocha. Szkoda. Ciekawe zakończenie. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kontynuacja. Nie wyłapałam żadnych literówek czy innych błędów. Brawo!
Życzę Weny.
F. T. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cuks
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 460 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z cukierkowego królestwa^^
|
Wysłany:
Śro 7:35, 29 Kwi 2009 |
|
Taaaa i widzisz napiszę :D (jak ja zawsze oryginalnie i inteligentnie zaczynam)
Na początku zacznę od tego, że bardzo podobało mi się, że jest takie długie :)
Jak już kiedyś wspomniałam kocham Cię jak i Twój styl pisania. Lekki i przyjemny. Nie przeskakujesz z jednego do drugiego momentu tylko płynnie przechodzisz. (czy ja kiedyś tego nie mówiłam)
Powalił mnie napad na Bellę i powiem szczerze, że na początku myślałam, że to Edward (haha ale jestem mądra. Uppsss miałam spekulacje zachować na gadu) Zupełnie się tego nie spodziewałam. Szczególnie do gustu przypadł mi Carlisle (uhhh jak widać nie tylko mi ^^) , ale też (ciekawe czy Cię zaskoczę) mała intryga Alice... Cudownie zrobiła tylko szkoda, że trochę nie wyszło, ale to w końcu nie zależało od niej tylko od B&J więc nie miała na to już potem większego wpływu. I najlepsze upicie Nory z zamianami kieliszków <haha> czy zdajesz sobie sprawę z tego, że prawie spadłam z krzesła... Potem Emmeta, chcę wiedzieć ile wytrzyma :D
I to się nazywa konstruktywny komentarz nie ^^ weź mnie nie powieś. Chcesz żebym się czegoś czepiła. No tooo dawaj częściej rozdziały bo już jestem uzależniona od pierwszego i tu usycham. I zacznij być znów bardziej ugodowa.
I teraz trzeba coś wymyślić oryginalnego:
Dużo weny, miliony pomysłów (a nawet więcej) i więcej ugodowości.
Ze słodkimi pozdrowieniami cieplutko Candys :* :* :*
(Przeszłam samą siebie no nie) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
SparkleXD
Człowiek
Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 95 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wonderland<3
|
Wysłany:
Śro 16:26, 29 Kwi 2009 |
|
Strasznie mnie zaskoczyła akcja tego rozdziału. Nie spodziewałam się tego ataku w klubie. brrr. Świetnie opisałaś tę scenę, tak samo jak moment, w którym Bella się przebierała. Po prostu świetnie.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Weny i czasu
Sparkle |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampirePrincess
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 18:17, 29 Kwi 2009 |
|
Od dłuższego czasu czytam twoje opko i muszę stwierdzić, że jest świetne... W tym rozdziale wychwyciłam parę błędów, ale teraz nie chce mi się ich szukać Jeśli możesz to napisz na kiedy jest przewidywany kolejny.
Fabuła jest boska, ale JA CHCĘ EDWARDA !!!
Tak jak moja poprzedniczka życzę weny i czasu...
Pozdrawiam,
VampirePrincess :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
darkeyeslady
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2009
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: BdG ;D
|
Wysłany:
Śro 18:49, 29 Kwi 2009 |
|
Ale jaja... :) Bella jaka kusicielka... hahha, podoba mi się, srsly. Co ona sprawdzała jego samokontrole? Hiiii, więcej takich akcji proszę ...
Tak się zastanawiam i dochodzę do wniosku, że nie wiem co myśleć o postaci Jaspera. Jego zachowanie jest ok, ale ja chyba jestem przyzwyczajona do pary E&B. ( Masz wgl zamiar gdzieś Eda wrzucić do tego tekstu? Mam do tej postaci słabość xD )
Ogólnie wszystko ładnie, pięknie. Akcja ze stolikiem - świetna, hahhha. Chciałabym zobaczyć minę Alice jak weszła do salonu hahahah (swoją drogą to dobrze, że był to ulubiony stolik Bells, a nie Ally, bo wtedy to rozpętałaby się trzecia światowa HAHAHAH)
Bardzo podoba mi się to, że nie śpieszysz się nigdzie z akcją. Opisujesz wszystko bardzo szczegółowo i dzięki temu odcinki są długaaaaaśne, cudnie.
Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy musieli długo czekać :D
PeEs: Dzięki za info o rozdziale
Pozdrawiam,
D. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|