|
Autor |
Wiadomość |
frill
Człowiek
Dołączył: 07 Sty 2009
Posty: 98 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 7 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: miasto spotkań
|
Wysłany:
Śro 18:52, 29 Kwi 2009 |
|
Apeluję do wszystkich czytelników, jeśli zauważycie jakikolwiek błąd to go wypiszcie:) Kithira poprawi i tekst będzie jeszcze lepszej jakości:) za wszelakie byki przepraszam, bo to wszystko moja wina..
Co do treści to znasz moje zdanie, również Carlisle w takim wydaniu mi się podoba, mimo że wydaje się jakiś taki niewyżyty i napalony;p A mi tam Edwarda wcale nie brakuje, a nawet wręcz bym chciała maleńkiego epizodu Belli z Gabrielem:)
być może zaspoileruje, ale ktoś pytał czy Rosalie się pojawi:D haha mam tę przyjemność i znam kilka przyszłych wydarzeń i mogę powiedzieć, że jest taka możliwość iż się kochana Rose pojawi, i mi osobiście bardzo przypadła do gustu sytuacja, w jakiej ją być może zobaczymy. Rozdział następny już mam u siebie także sprawdzę w weekend, ale Kithira wraca we wtorek, więc właśnie w okolicach tamtego dnia można się go spodziewać.
a dla Ciebie kochana dużo weny, wspaniałych pomysłów i spacji między myślnikami;p;p
frill |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Czw 6:54, 30 Kwi 2009 |
|
Dziękuję za wszystkie komentarze po kolei :) i za każdy z osobna
Jeżeli chodzi o następny rozdział, to tak jak już moja droga Frill napisała wyżej, najprawdopodobniej będzie on we wtorek, ponieważ dzisiaj wyjeżdżam w góry chwycić trochę słoneczka. Powrót mam zaplanowany na wtorek, ale jak uda mi się chwycić sieć www to być może wcześniej coś się pojawi.
Taaa, Frill co to za spoilery?! A Ty nie dobra ;p! Ale nic Tobie wybaczam :P
Pozostaje mi życzyć wszystkim udanej majówki i dużo wypoczynku :)
Pozdrawiam^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
illiss
Człowiek
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 9:03, 01 Maj 2009 |
|
To chyba będzie mój najbardziej bezsensowny komentarz, wybacz, pod żadnym pozorem nie toleruję związków Bella&Jasper. Przepraszam, ale to mnie poprostu odrzuca *krzyczy z wściekłości*. Jak mi się spodobał ten ff, to ten rozdz. tak mnie wściekł, że nie miałam siły napisać komentarza od razu po przeczytaniu. Plus dla Ciebie, że wzbudziłaś we mnie cholerną wściekłość :D
[link widoczny dla zalogowanych] --> słyszałaś tą piosenkę? Nie? To posłuchaj Tak się przez Ciebie czuję, heh swoją drogą to nie rozumiem dlaczego Muse stało się tak popularne dopiero po filmie zmierzch, zwłaszcza, że ma wiele dużo lepszych piosenek, niż tą, którą użyto w filmie o.O
Dobra, wracając do tematu, liczę na to, że Ed się wkrótce pojawi i wykurzy Jaspera na drugą półkulę ziemską, a ten ostatni łaskawie zajmie się Alice :P
To na tyle, czekam na kolejny rozdz. illiss
Yo ho! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampirePrincess
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:09, 09 Maj 2009 |
|
Na prośbę frill wymieniam błędy, które znalazłam.
- Carrie mnie zabije, miałam ją zmienić w klubie pół godziny temu. Lecę, do zobaczenia. - I już zniknęła za drzwiami. ( Lepiej by było : Bella błyskawicznie zniknęła za drzwiami)
- Nie masz, czego żałować, brachu. (zbędny przecinek po "masz")
Emmett od razu zerwał się z kanapy i rozpoczął otwieranie pierwszej butelki, a ja w tym czasie przyniosłam cztery lampki do wina.
Rozsiadłam się pomiędzy mężczyznami i uniosłam pełny kieliszek, który mi podał, w geście toastu. (W ostatnim zdaniu zapewne chodzi o Emmeta, ale powinnaś powtórzyć imię)
Rozglądnęłam się po salonie i dopiero teraz dostrzegłam... ( Lepiej - "Rozejrzałam się...")
Wstałam szybko, chyba za szybko. (To tylko moja sugestia Ja dodałabym "trochę" po "chyba")
Prowadzili, niesłyszalną dla mnie, rozmowę i nagle wybuchnęli głośny śmiechem. (Znów zbędne przecinki)
Naciągnęłam szybko klubową koszulkę i założyłam długie, czarne, skórzane rękawiczki zakrywające moje przedramiona. Liczyłam, że zaabsorbowany prawie nagim ciałem, nie zwrócił uwagi na ręce. (Znowu nie wiadomo o kim jest mowa.)
Zamachałam ręką Nelly w geście podziękowania i stanęłam za barem... (Brzmi jakby Bella wzięła rękę Nelly i zaczęła nią machać. Czy nie lepiej:
"Pomachałam Nelly...")
- To najwidoczniej pomylił, pan, kluby - chciałam się wycofać... (Ach, te przecinki )
Zrobiło mi się słabo, obraz rozmazał i upadłam na podłogę. ("Obraz się rozmazał")
Przejechałam dłonią po czole i zobaczyłam czerwone plamy na niej. ("czerwone plamy na nim" - bo myślę, że miałaś na myśli czoło.)
Uśmiechnął się, dumny ze swojego dzieła, jakim był niewielki opatrunek, i oparł mnie o fotel. (Kolejny zbędny przecinek przed "i")
Kiedy Jasper mi o wszystkim opowiedział, zadzwoniłem do niej i kazałem przyjść wcześniej - dotknął wierzchem dłoni mój policzek. Jej chłód przynosił ukojenie rozpalonej skórze. ("jej chłód" - masz na myśli dłoń? Powinno być: "jego" I jeszcze "mojego policzka")
Przybrałam kamienny wyraz twarzy i ruszyłam, przepychając się między, wirującymi na parkiecie, ludźmi, w kierunku holu. (Niepotrzebne przecinki po: "między", "parkiecie".)
Zatrzymałam się przestraszona, cichy pisk wydobył się gardła. ("z gardła")
Największy problem masz z przecinkami - ale ja cię rozumiem. Jestem strasznie roztrzepana i czasami potrafię postawić przecinek w jakimś kosmicznym miejscu.
Większość popełnianych przez ciebie błędów to literówki... wiem, że się czepiam szczegółów. Choć, z drugiej strony... szczegóły też są ważne ;P
Ave ZUOOO
VampirePrincess :* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez VampirePrincess dnia Sob 18:21, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Wto 20:31, 12 Maj 2009 |
|
:( Tych, którzy czytają proszę o wybaczenie. Wiem, że rozdział miał być tydzień temu i w sumie był napisany, ale Frill miała nawał pracy i nie dała rady go sprawdzić. Swoją drogą dziękuję jej za cierpliwość do mnie, bo czasem się jej dziwie, że nie rzuci Wordem o ścianę i go nie skopie :P
VampirePrincess
Dziękuję za opinię i wymienienie błędów :) Poprawiłam co nieco :)
illiss
Cieszę się, że chociaż złość w Tobie rozbudziłam, bo gorzej by było gdybyś nic nie poczuła po przeczytaniu ;p A co do muse to też się dziwię i znam bardzo dobrze ten utwór ;D Dlatego dzisiaj wrzucam piosenkę właśnie muse :)
Souris i Dahrti
Cieszy mnie to, że lubicie mojego Carlisla :) bo ja go wręcz ubóstwiam choć nie będę go wciskać zbyt często w akcję :)
Reszcie bardzo dziękuję, warto pisać dla takich czytelników. Każda Wasza wypowiedź ( łącznie z krytyką ) wywołuje na mojej twarzy wielki uśmiech, który gości na niej jeszcze przez długi czas.
Następny rozdział : postaram się sprężyć i może w przyszłym tygodniu coś będzie.
A teraz, żeby nie przedłużać:
ROZDZIAŁ V
BETA: niezastąpiona Frill :*
Muse - hoodoo
BPOV
Czułam czyjś oddech na szyi i dłoń zwisającą przez biodro. Zapewne nie zostałabym wyrwana ze snu, gdyby ktoś uparcie nie napierał na moje plecy. Emmett. W takich momentach miałam wielką ochotę walnąć pięścią w tę głupią głowę i wygarnąć, co myślę o takim bezczelnym zachowaniu. Zdecydowałam się jedynie z całej siły uderzyć stopą w jego łydkę zaplątaną w fałdy kołdry. Jęknął przeciągle i przestał taranować mnie swoim ciałem.
Kiedy wróciłam z pracy, Em spał w najlepsze i wszelkie próby wywabienia go z pościeli spełzły na niczym, więc szybko dałam sobie spokój. Zrezygnowana, położyłam się na drugim końcu ogromnego łóżka, zabierając całe przykrycie. Nie była to pierwsza noc, którą spędziliśmy razem w ten sposób. Zazwyczaj po każdej alkoholowej imprezie nie wracał do siebie i bezwstydnie korzystał z naszej uprzejmości. Na szczęście, znałam go dosyć długo i wiedziałam, że nie zamierzał się do mnie dobierać. Dlatego właśnie, gdy budziłam się rano i zdawałam sobie sprawę, że leżymy przytuleni, nie odczuwałam krępacji. Traktowałam go jak najlepszego przyjaciela i kochałam jak brata.
Ból rozsadzał czaszkę z jeszcze większą mocą niż wczoraj. Czułam, jak każda komórka w organizmie pulsowała. Próbowałam sobie przypomnieć, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru, ale w myślach zachowały się jedynie urywki. Dolegliwość nie pomagała w skupieniu. Powoli odtwarzałam wczorajsze epizody z klubu. Telefon od Alice. Rozmowa z Jasperem. Agresywny klient. Wszystko wróciło ze zdwojoną mocą. Znów spanikowałam, choć wiedziałam, że nic mi nie grozi. Napięłam mięśnie na wspomnienie o bliskim kontakcie twarzy z blatem. Emmett widocznie to zauważył, bo uniósł lekko głowę i spojrzał na mnie.
- Bells, stało się coś? - W jego głosie była wyczuwalna troska. Milczałam, nie chcąc opowiadać teraz o tym nieprzyjemnym zdarzeniu. Musiał źle zinterpretować moje zachowanie, ponieważ nagle się odsunął. Pewnie pomyślał, że się spięłam przez niego, ale bez bliskości przyjaciela czułam się jeszcze gorzej. Przewróciłam się na drugi bok, przodem do Emmetta, który patrzył zaniepokojony. Nic nie mówiąc, wtuliłam się w jego tors.
- Nie pytaj, nie teraz… - wyszeptałam, kryjąc oczy pod kaskadą splątanych loków.
Wiedziałam, że uszanuje moją prośbę. Przygarnął mnie mocniej i wplótł palce w moje włosy. Byłam bezpieczna, ale nie odważyłam się zamknąć ponownie powiek. Nie chciałam po raz kolejny przeżywać tego koszmaru. Bałam się iść jutro do pracy i zmierzyć z bolesnymi wspomnieniami. Przerażało mnie prawdopodobieństwo, że ujrzę ponownie napastnika, który tym razem będzie lepiej przygotowany do ataku. Zadrżałam.
Nie wiem, jak długo leżeliśmy w milczeniu, ale delikatne promienie słoneczne przebijały się przez zasłony. Pora wstawać. Uwolniłam się z objęć chłopaka, który bez trudu zapadł w głęboki sen, chrapiąc przy tym jak niedźwiedź, i usiadłam na brzegu łóżka. Gdy próbowałam wstać, świat niebezpiecznie zawirował, więc opadłam na pościel i czekałam, aż zawroty miną. Po dłuższej chwili udało mi się stanąć na nogi i ruszyć, jak codziennie rano, w stronę balkonu. Rzuciłam przelotne spojrzenie na drugą kanapę, gdzie spały Alice i Nora. Już sobie wyobrażałam, jak wielki kac będzie je męczył po pobudce, ale skoro mnie wczoraj wystawiły, to dzisiaj zapłacą za to kiepskim samopoczuciem.
Otworzyłam drzwi i poczułam powiew chłodnego, orzeźwiającego powietrza. Odpaliłam papierosa, wciągnęłam głęboko dym do płuc i oparłam się plecami o barierkę. Stałam i układałam sobie plan dzisiejszego dnia. Nie zamierzałam iść na zajęcia, nie z takim nastrojem i stanem zdrowia. Czułam się jak zmięta koszula, przepocona i śmierdząca po dniu ciężkiej pracy, którą ktoś niedbale rzucił w kąt.
Po odpowiedniej dawce nikotyny, udałam się do salonu. Po drodze zostawiłam lekko uchylone drzwi, żeby wywietrzyć zaduch panujący w pomieszczeniu. Czekała tam na mnie kolejna niespodzianka. Na naszej skórzanej sofie spał skulony Gabriel, którego nie zauważyłam w nocy, gdy w ciemnościach kierowałam się do swojego łóżka. Wyciągnęłam z szafki koc, starając się, aby drzwiczki nie zaskrzypiały, i przykryłam go, przyglądając się jego, spokojnej we śnie, twarzy. Ten, na co dzień czuły, ale też porywczy facet wyglądał teraz niewinnie jak dziecko.
Czegoś mi brakowało. Rozejrzałam się dokładniej po pokoju i już wiedziałam, co jest nie tak. Nie było mojego, bardzo cennego stolika, który odkupiłam w antykwariacie po śmierci Esme. Miał dla mnie wartość sentymentalną. Znając życie, musieli go rozbić pod wpływem wypitego alkoholu. Jednakże nie chciałam się kłócić, ani robić im wyrzutów, w końcu to tylko przedmiot. Jakoś przeżyję bez niego.
Zapewne stałabym nadal zamyślona, gdyby Gabriel nie zaczął owijać się szczelniej kocem, tworząc z niego pewnego rodzaju ‘kokon’. Zachichotałam cicho pod nosem i poszłam do łazienki. Czułam się trochę lepiej niż po przebudzeniu, ponieważ ból zelżał. Odkręciłam gorącą wodę, która wlewała się do wanny strumieniami, podwyższając temperaturę w toalecie. Dolałam odrobinę aromatycznego olejku Alice o zapachu migdałów i wróciłam do sypialni po świeżą bieliznę. Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, więc po minucie już leżałam w pianie, rozkoszując się przyjemnością. Pozwoliłam sobie na chwilę bezczynności i wsłuchiwałam się we wszechogarniającą ciszę, powoli rozluźniając wszystkie mięśnie. Wbrew pozorom, uwielbiałam te momenty w ciągu dnia, gdy nic nie mąciło mojego spokoju. Była to pewnego rodzaju odskocznia od gwaru, jaki panował w klubie.
Gdy poczułam, że jestem już w zupełności odprężona, zaczęłam dokładnie namydlać całe ciało. Kiedy przeniosłam wzrok na swoje ramiona, skrzywiłam się z obrzydzenia. Na jednej ręce znajdował się purpurowo-niebieski siniak. Wzdrygnęłam się na wspomnienie obślizgłych paluchów, niechcący chlapiąc kafelki wodą. Nie kontrolowałam czasu, ale gdy zrobiło mi się chłodno, postanowiłam zakończyć kąpiel. Starannie wytarłam skórę i posmarowałam się pachnącym balsamem. Ubrałam przygotowaną bieliznę i owinęłam się frotowym szlafrokiem.
Podeszłam do lustra wiszącego nad umywalką i spojrzałam na swoją twarz. Na czole wciąż miałam niewielki opatrunek, przygotowany przez Jaspera. Lubiłam tego blondyna, był opiekuńczy i zarazem uwodzicielski. Mogłabym godzinami pływać w jego pięknych tęczówkach, aż uznałby mnie za wariatkę i uciekł. Tak zapewne by było, gdyby nie fakt, że raczej nie zechce się więcej ze mną spotkać. Mężczyźni nie przepadają za takimi dziewczynami jak ja. Moje częste wahania nastrojów doprowadzały innych do szaleństwa. Raz jestem śmiała i otwarta, a później zamykam się w sobie i nie dopuszczam nikogo, z wyjątkiem Emmetta. On, jako jedyny nie zadaje zbędnych pytań i bez słowa pociesza.
Przejechałam dłonią po twarzy, naskórek był szorstki i wysuszony. Chwyciłam palcami za róg plastra i delikatnie go odkleiłam. Spodziewałam się strupka lub mocniejszego otarcia, dlatego też bardzo się zdziwiłam. Pod gazą nie widniał żaden ślad po wczorajszym incydencie. Jak to możliwe? Przecież leciała mi z tej rany krew. Wprawdzie, rzadko robiłam sobie krzywdę, a jak już, to wszystko goiło się szybko, ale nie w tak zawrotnym tempie. Jak wytłumaczyć brak jakiejkolwiek blizny? Miałam mętlik w głowie, którą pokręciłam na boki, próbując wyrzucić z niej wszystkie myśli. Postanowiłam pójść do lekarza, może on będzie wiedział, dlaczego jedyną widoczną oznaką jest maleńka, prawie niewidoczna kreska. Wyrzuciłam opatrunek do śmietnika i wyszłam z łazienki.
Do moich nozdrzy dotarł zapach parzonej kawy. Uśmiechnęłam się do siebie, nie umiałam zacząć dnia bez małej czarnej. Powlokłam się do kuchni, szurając pantoflami po panelach i usiadłam przy stole. Alice podała mi kubek wypełniony po brzegi napojem. Delektując się aromatem, zamknęłam oczy i westchnęłam.
- Ally, dziękuję.
Odpowiedziała mi cisza, a to dziwne, bo ta wariatka nie znosiła milczenia. Spojrzałam na nią spod na wpół przymkniętych powiek. Stała do mnie tyłem i przygotowywała śniadanie. Gdyby nie to, że coś uparcie kroiła, uznałabym ją za kamienny posąg. Jedynie ruszająca się dłoń wskazywała, że wciąż żyje. Nie rozumiałam jej zachowania. Być może nie chciała się odzywać ze względu na zniszczenie stolika. Od zawsze wiedziała, że jest on dla mnie ważny.
- Przepraszam - wyszeptała po chwili, nie odwracając się w moją stronę.
- Przecież to tylko stolik. Myślę, że jakoś przeżyje bez nie…
- Nie tylko za to – przerwała mi. – Widziałam, w jakim stanie wróciłaś w nocy i nigdy sobie nie wybaczę, że cię zostawiłam samą – powiedziała i w końcu zwróciła się twarzą do mnie. Jej oczy były smutne.
- To nie twoja wina – odparłam.
- Moja… - Przerwała na chwilę, po czym zapytała. – Co się wczoraj stało, Bella?
Zdawałam sobie sprawę, że nie uniknę tego pytania. Alice zasłużyła, by wiedzieć, ale jak powiedzieć, że jeszcze wczoraj wieczorem miałam ranę na czole, a teraz nie ma po niej śladu? Uzna, że świruję i mi nie uwierzy. Zresztą, nic dziwnego.
- W klubie zdarzyło się coś nieprzyjemnego. Po twoim telefonie wyszłam na papierosa, gdzie spotkałam Jaspera. Obiecał odprowadzić mnie po pracy do akademika, więc trochę się uspokoiłam. Wizja samotnego powrotu przez ciemne ulice i park przyprawiała o dreszcz strachu.
- A kim jest Jasper? – zapytała, przerywając moją opowieść. Uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc w jej głosie zaciekawienie.
- To ten nowy ochroniarz, o którym ci wspominałam ostatnio.
- No, tak. Przepraszam, że ci przerwałam - powiedziała lekko speszona.
Odetchnęłam głęboko i upiłam łyk kawy, pozwalając podniebieniu nacieszyć się jej smakiem.
- Po krótkiej rozmowie wróciłam za bar, a Nelly zaczęła zbierać się do domu. Potem zostałam sama w oczekiwaniu na Angelę. – Wolałam nie mówić o zajściu z Carlislem. – Podszedł do lady klient, który był już trochę wstawiony i zaczął bajerować. Nie miałam ochoty na żadne uprzejmości, więc go po prosto spławiłam. I wtedy to się stało. - Mimowolnie zacisnęłam pięści. - W ułamku sekundy chwycił mnie za nadgarstek i przyparł do blatu. Jego agresywność napawała przerażeniem. Uderzał moją głową o blat. – Uniosłam rękę i przejechałam nią po czole. - Nie wiem, jakby się to skończyło, gdyby Jasper nie przyszedł mi z pomocą… - Spuściłam wzrok, bo nie mogłam patrzeć na twarz Alice, która nie wyrażała żadnych emocji. Nagle podeszła i mnie przytuliła. Przejechała delikatnie dłońmi po moich włosach i wyszeptała:
- Zrobił ci coś poważnego?
- Oprócz siniaka na ramieniu i ra… - Nagle się opamiętałam, przecież lepiej jej o tym nie powiedzieć. - Nie, nic poważnego. Byłam wystraszona, a ból głowy towarzyszy mi do teraz.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.
- Przykro mi… - wyszeptała, a ja westchnęłam i wyplątałam się z uścisku.
- Nie przejmuj się, już wszystko dobrze - rzekłam i uśmiechnęłam się, aby potwierdzić te słowa. Siedziałyśmy w milczeniu. Co jakiś czas popijałam, już zimną, kawę i zerkałam na przyjaciółkę. Wydawała się nieobecna duchem, jej wzrok był zamglony, utkwiony gdzieś za oknem.
- Mam nadzieję, że znajdziesz trochę sił na dzisiejsze przesłuchanie – stwierdziła. Całkowicie zapomniałam o tym, że dzisiaj pan Tauner obsadzał role w nowej sztuce, w której bardzo chciałam wystąpić. Nie liczyłam na główną rolę, ale byłabym usatysfakcjonowana z drugoplanowej postaci. Zapewne będę musiała znowu zadowolić się wcieleniem w jakąś podrzędną bohaterkę, bo głowa za bardzo dawała o sobie znać, ból wciąż przeszywał skronie.
- Ally, ja nie idę.
Spojrzała zdziwiona.
- Nie jestem w stanie. Zadowolę się podrzędną rólką, zresztą jak zawsze. Wybacz. Mam nadzieję, że tobie pójdzie świetnie – mrugnęłam do niej.
Westchnęła głęboko i już chciała zacząć swój wykład na temat przeznaczonego mi aktorstwa i że muszę iść, ale uniosłam dłoń, dając jej do zrozumienia, że nie zamierzam tego słuchać. Zrobiła naburmuszoną minę i wróciła do robienia śniadania dla pozostałych.
- Idę się położyć, może uda mi się zasnąć – powiedziałam, idąc do sypialni.
- Gdybyś się jednak zdecydowała, przygotowałam ci niebieską sukienkę. Wisi w garderobie - rzuciła, gdy wychodziłam. W drzwiach minęłam Norę, która wyglądała na strasznie skacowaną. Zachichotałam bez krępacji.
Emmett już nie spał. Stał przy oknie i wpatrywał się w niebo. Gdy usłyszał, że wróciłam do pokoju, posłał mi uśmiech, podszedł do mnie i objął czule. Nie pytał, po prostu pomagał. Czułam ciepło promieniujące od niego, a jego dłoń na moich plecach dawała poczucie bezpieczeństwa. Nie wiem, jak długo trwaliśmy w tym przyjacielskim uścisku, kiedy on delikatnie się odsunął, nie odezwał ani słowem, pocałował mnie w policzek i wyszedł. Dziękowałam Stwórcy, że nagrodził mnie w życiu takimi bliskimi.
Zdjęłam szlafrok i wsunęłam się w samej bieliźnie pod pościel. Wciąż była ciepła, więc szybko zamknęłam powieki, a po chwili sen nadszedł sam.
Spałam bardzo długo, obudziłam się około siedemnastej. Alice jeszcze nie wróciła do mieszkania, więc postanowiłam wziąć prysznic. Moje włosy nie przypominały pięknych loków, o które zawsze dbałam, a twarz nadal była szorstka. Poszłam do kuchni, gdzie znalazłam karteczkę.
Moja droga,
Mam nadzieję, że czujesz się lepiej. Rozmawiałam z profesorem Taunerem. Wrócę późnym wieczorem, ponieważ wybieram się dzisiaj z Benem na kolację. Pamiętasz go na pewno, w niedzielę zawoził nas do akademika W lodówce masz małe co nieco, gdybyś zgłodniała. Em i Nora obiecali do Ciebie zajrzeć wieczorem.
Ally
Nie czułam głodu, więc do lodówki nawet nie zajrzałam. Udałam się do łazienki. Uchyliłam drzwiczki od prysznica i odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Kabina powoli napełniała się parą. Zrzuciłam z siebie szlafrok i zdjęłam bieliznę. Spojrzałam przelotem w lustro i już miałam stanąć pod gorącymi strumieniami, gdy naszło mnie przeczucie, że coś jest nie tak. Zrobiłam krok do tyłu i ponownie przyjrzałam się swojemu odbiciu. W tym momencie miałam pewność. Po purpurowo-niebieskim siniaku na ramieniu nie było śladu…
APOV
Zaczynałam się o nią martwić coraz bardziej. Od feralnego wieczora, za który się obwiniałam, minęło trzy dni. Bella nadal nie pojawiła się na uczelni i ciągle siedziała w mieszkaniu. Chciałam jej pomóc, ale nie wiedziałam jak. Wczoraj poszłyśmy na spacer do parku. Postanowiłam wykorzystać okazję i dowiedzieć się czegoś więcej na temat incydentu w klubie i jej nowego znajomego. Niestety moje starania szlak trafił, bo jedyną informacją, jaką od niej wyciągnęłam, był opis wyglądu Jaspera, który już znałam.
Właśnie weszłam do sali, gdzie odbywały się zajęcia z aktorstwa. Zostało jeszcze kilka minut do dzwonka, więc skierowałam się do pana Taunera, który siedział wygodnie za biurkiem i uparcie szukał czegoś w swojej aktówce. Odchrząknęłam, żeby zwrócić jego uwagę.
- Witam, panie profesorze – powiedziałam swoim najbardziej uprzejmym głosem. Mężczyzna podniósł wzrok i się uśmiechnął.
- Witam, panno Brandon.
- Chciałabym wiedzieć, czy przesłuchanie do spektaklu jest już oficjalnie zamknięte i wszystkie role obsadzone?
- Jeszcze nic nie jest przesądzone, oczekujemy przybycia uczniów ze Wschodniego Wybrzeża, gdyż oni też będą brać w nim udział. Skąd takie pytanie? – Spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo dodał:
- Przecież spotkaliśmy się ostatnio na castingu i jestem przekonany, że twój występ był bez zarzutu.
- Tak, wiem. Dziękuję. W każdym razie, chodzi o moją współlokatorkę, Bellę.
- Mówisz o pannie Swan? Zauważyłem ostatnio jej nieobecność. Co się z nią dzieje?
- Miała wypadek w pracy i zły stan zdrowia nie pozwolił jej przyjść. Czy jest jakaś możliwość, żeby mogła się zaprezentować w innym terminie? – zapytałam, intensywnie wpatrując się w nauczyciela. Przez chwilę milczał, lustrując mnie wzrokiem, po czym spojrzał na swoje papiery.
- Stało się jej coś poważnego?
- Fizycznie nie ma zbyt dużych obrażeń, ale męczą ją bóle głowy. Myślę, że jutro powinna się zjawić na zajęciach. – Tak, zdecydowanie postaram się, żeby ruszyła tyłek na wykłady.
- W takim razie, niech jutro w południe zgłosi się do auli numer trzy. Zwołam komisję. W końcu, każdy musi dostać szansę, a ona jest bardzo utalentowana, tak samo jak ty – rzekł, posyłając mi zadowolony uśmiech. Usłyszałam dźwięk, który rozpoczynał zajęcia.
- Bardzo dziękuję, panie profesorze. Jestem pewna, że komisja się nie zawiedzie.
- Proszę bardzo, panno Brandon. A teraz niech, pani, zajmie miejsce. – Skinęłam głową i udałam się na koniec klasy, gdzie usiadłam na ulubionym krześle. Ostatnimi dniami brakowało mi przyjaciółki. A pogarszał to fakt, że przeze mnie stała się jej krzywda. Może gdybym wtedy nie skłamała, to do niczego by nie doszło? Chciałam pomóc dziewczynie, tak dawno nie spotykała się z żadnym mężczyzną, nie wliczając tych napalonych półgłówków z kampusu, dla których po jednej randce laska powinna ściągnąć majtki i wskoczyć im do łóżka. Do takich osób zaliczały się idiotki pokroju Lauren Malory, które interesowały się wyłącznie swoim wyglądem. Na szczęście, Bells do nich nie należała.
Zajęcia minęły mi w mgnieniu oka, zanim się obejrzałam było dwie godziny później i wyszłam przed budynek, gdzie czekali na mnie Gabriel, Nora i Emmett. Uśmiechnęłam się do nich i usiadłam obok postawnego bruneta.
- Witaj, kruszynko – zaczął Em. – Co słychać u Belli?
- W sumie, nic nowego od waszej ostatniej wizyty. Ciągle siedzi w domu, ale załatwiłam jej jutro dodatkowe przesłuchanie, więc będzie musiała wywlec się z tych czterech ścian.
- Czuje się lepiej? - zainteresowała się Nora, intensywnie wpatrująca się w moje oczy. Czyżby było coś z nimi nie tak? Polowałam ostatnio, więc głodu nie odczuwałam. Mój sąsiad spojrzał na mnie z ciekawością.
- Tak, mówiła mi przed wyjściem, że dzisiaj nie dokucza jej ból głowy. Wraca kobieta do formy. Nareszcie, bo jutro organizują imprezę i musi uraczyć wszystkich swoją obecnością – powiedziałam i odkręciłam butelkę, którą trzymałam w dłoniach. Chciałam odwrócić uwagę Nory od moich tęczówek, więc niechcący wylałam trochę wody na spodnie Emmetta. Podniósł się natychmiast i zaczął strzepywać ją ze swojego krocza, jakbym, co najmniej, oblała go wrzątkiem. Zachichotałam, gdy do moich uszu doleciały przekleństwa, które mamrotał pod nosem. Wyglądał tak rozkosznie z grymasem zniesmaczenia na twarzy. Popatrzyłam ukradkowo na Norę i pochwaliłam się w myślach. Całą jej uwagę przyciągnął mokry Emmett. Po chwili chłopak klapnął ciężko na ławkę i lekko nią zachwiał. Jego spodnie wyglądały dość dwuznacznie, więc doszłam do wniosku, że następnym razem moje picie wyląduje zdecydowani wyżej, żeby nie narażać go na pośmiewisko. Uśmiechnęłam się przepraszająco. Kipiał z wściekłości.
- Brandon, co ty sobie wyobrażasz?! – Musiał się bardzo zdenerwować, skoro zwrócił się do mnie po nazwisku. - Nie masz czucia w rękach czy co?! Zaraz mam zajęcia z filozofii z panną Butterfly i ciekawe, jak ona zinterpretuje tę plamę?
- Pewnie pomyśli, że nie potrafisz porządnie załatwiać swoich potrzeb fizjologicznych? – podsunęła Nora, po czym wraz z Gabrielem wybuchnęli głośnym śmiechem.
- Oj, przepraszam. Naprawdę zrobiłam to niechcący – powiedziałam i widząc, że furia mu mija, poklepałam po plecach. Posłał mi pełne dezaprobaty spojrzenie i nie odezwał się więcej podczas lunchu.
Nagle poczułam, jak wibruje mój telefon w kieszeni. Wyjęłam komórkę i spojrzałam na wyświetlacz. Wiadomość od Bena. Czego on chciał?
„Witaj, cukiereczku. Porywam Cię dzisiaj po zajęciach. Mam nadzieję, że nie pokrzyżuję Ci tym żadnych planów? Będę czekał pod Twoim akademikiem, B.”
Zaskoczenie? Tak, zdecydowanie byłam zaskoczona faktem, że jeszcze nie miałam żadnej wizji z tym związanej. Czyżby mój kochany na nic się nie zdecydował? Odpisałam mu szybko, że dzisiaj skończyłam zajęcia i jestem wolna za piętnaście minut. Oczywiście, jak zawsze jemu to nie przeszkadzało, choć rzadko zabierał mnie gdzieś w ciągu dnia. Tworzyliśmy wolny związek, bez żadnych zobowiązań. Poznaliśmy się w klubie, gdzie pracuje Bella, i właśnie w takich miejscach najczęściej się spotykaliśmy.
- Muszę iść. Pamiętajcie o jutrzejszej imprezie u Mike’a i Jasona. Pa – rzuciłam, po czym pospiesznie oddaliłam się w stronę akademika. Po pięciu minutach ujrzałam Bena, który wyglądał lepiej niż zazwyczaj. Spod płaszcza wystawała mu moja ulubiona błękitna koszula, która idealnie współgrała z kolorem jego oczu. Włosy miał lekko rozwiane, ale lśniły w promieniach słońca przedzierających się przez chmury. Prezentował się nieziemsko.
Miałam jeszcze jeden ukryty dar, który, jak mniemam, zawdzięczam swojej ‘wegetariańskiej’ diecie. Moja skóra nie błyszczała tak mocno jak u reszty wampirów. Jakąkolwiek różnicę można było dostrzec jedynie w bardzo słoneczne dni. Mało intensywne słońce nie stanowiło ryzyka w normalnym funkcjonowaniu.
Podbiegłam do Bena i rzuciłam mu się na szyję. Lekko się wzdrygnął pod wpływem chłodu mojej skóry, ale jak zawsze tego nie skomentował. Nigdy mu to nie przeszkadzało. Gdy kiedyś zapytał się o przyczynę, wymyśliłam jakąś historię o genetycznej chorobie. Tak naprawdę, to nie wiem, czy w nią uwierzył, ale nigdy więcej nie wrócił do tego tematu.
- Stęskniłem się, cukiereczku – wyszeptał i ucałował mój policzek. Ja nie tęskniłam, ale postanowiłam sprawić mu przyjemność, więc odwdzięczyłam się takim samym wyznaniem.
Spacerowaliśmy godzinę po parku, rozmawiając i wygłupiając się. W pewnym momencie spojrzałam zalotnie w jego oczy.
- Złap mnie, jeśli potrafisz. – Przygryzłam delikatnie wargę, by jeszcze bardziej zachęcić go do zabawy. Podjął wyzwanie i ruszył za mną. Biegłam, starając się utrzymywać ludzką prędkość, która po chwili zaczęła mnie męczyć. Postanowiłam go usatysfakcjonować i pozwolić się złapać. Po chwili wziął mnie na ręce, na co ja wybuchnęłam głośnym śmiechem. Takie chwile pozwalały mi wierzyć, że w pewnym sensie pozostałam człowiekiem.
Rozejrzałam się i stwierdziłam, że musiało minąć sporo czasu, ponieważ zaczynało zmierzchać, a kilka samotnych gwiazd pojawiło się na bezchmurnym niebie. Nagle oparłam się o szorstką korę drzewa, która delikatnie drażniła plecy. Ben zaczął błądzić dłońmi po mojej talii, sprawiając, że poczułam lekki dreszczyk podniecenia. Zbliżył swoją twarz i wyszeptał mi cicho do ucha:
- Jesteś najwspanialsza rzeczą, jaka spotkała mnie w życiu. Kocham cię… - Nie zdążyłam przeanalizować tego wyznania, bo zaczął napierać swoimi rozpalonymi ustami na moje. Nie odpowiedziałam od razu na jego pocałunek, ale gdy poprosił o wstęp swoim językiem, rozchyliłam wargi. Nie kochałam go, ale sprawiał, że zapominałam o całym świecie. Zanurzyłam dłonie w jego włosach, cały czas starając się nie zrobić mu krzywdy i przymknęłam powieki. Jednak, zamiast zobaczyć oczami wyobraźni mojego towarzysza, zobaczyłam jedynie miodowe włosy mieniące się bursztynowymi odcieniami… |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Śro 15:29, 12 Sie 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Cuks
Zły wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 460 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 13 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z cukierkowego królestwa^^
|
Wysłany:
Wto 21:14, 12 Maj 2009 |
|
poczekaj, aż przeczytam i zaraz skomentuję :D
Daj mi chwileczkę...
I bój się!!!
EDIT!
Po pierwsze dlaczego tak krótko??? Wiem ja zawsze się tego czepiam...
Wiesz bardzo długo czekałam, ale...
było warto naprawdę!!! Ten rozdział bardzo mi się spodobał i możesz liczyć na moje teorie :D
Muszę się streszczać bo mam 2 minuty.
Dobra dalej:
Moje teorie szlag trafił! WSZYSTKIE! Będę płakać. ;(
Strasznie mi się podoba, że powoli odkrywasz tajemnice Belli co do jej hym... dziwnego zachowania jej ciała... (och jaka jestem szczęśliwa, że coś niecoś wiem)
Lubię jak piszesz APOV :D Twój styl jest genialny! Zawsze jak czyta, nie mogę sie oderwać i prawie płaczę jak kończę. Czyta się płynnie i tak cudownie.
Jeszcze raz bardzo mi się podobało.
Pozdrawiam i całuję Candys :*** |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cuks dnia Wto 21:39, 12 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dahrti
Zły wampir
Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Wto 21:37, 12 Maj 2009 |
|
Wiesz co? Rozdział długaśny, tak niby nic się tu nie działo, przynajmniej nie w sensie stereotypowo rozumianej "akcji", a ja patrzę... i się skończył. I tak się zastanawiam, czy w ogóle wypada napisać, że mało... Nie pozostaje mi chyba nic innego, niż przyznać, że straszliwie podoba mi się nie tlyko sama linia opowiadania i C. w "niegrzecznej" wersji, ale także twój sposób prowadzenia narracji. Innego wyjaśnienia nie widzę.
Alice - cudna, przecudna.
Czekam:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nati0902
Człowiek
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Śro 7:32, 13 Maj 2009 |
|
WOW dziewczyno naprawdę masz talent z każdym rozdziałem coraz bardziej zaciekawiasz czytelnika w tym przypadku mnie :) Bardzo podoba mi się jak piszesz masz świetny styl moje ukłony. Rozdział oczywiście nieziemski i dobrze że długi chodź i tak mi mało i czekam na kolejną część:D A błędów to wogule tam nie ma nic nie widziałam...
Dzięki za wiadomość i życzę dużo WENY!!!!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
xxkasia29xx
Wilkołak
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 141 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Śro 11:43, 13 Maj 2009 |
|
Rozdział po prostu Bo$ki Chylę czoła Twojemu talentowi, bo jest ogromny. Mimo iż w tym rozdziale nie dzieje się nic szczególnie ważnego, jest ciekawy. Dzięki niemu można zrozumieć postępowanie Belli i Alice. Jak dla mnie trochę za mało tu Edwarda - nie ma go :P Ale wydaje mi się, że on będzie właśnie jednym z uczniów ze Wschodniego Wybrzeża - mam rację ?
Pozdrawiam i życzę weny
Kasia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
illiss
Człowiek
Dołączył: 14 Lut 2009
Posty: 64 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 17:56, 13 Maj 2009 |
|
Zacznę od muzyki ^^ i na wstępie muszę podkreślić, że jest świetna :P jak dla mnie utwór został dobrze dobrany do tekstu a przynajmniej ja sobie go zinterpretowałam na swój sposób i piosenka dobrze obrazuje Twój ff, tak myślę, że nawet nie pojedyńczy rozdział, a całość, dokładnie prześledziłam sobie tekst utworu i ostatnią część i jestem jak najbardziej zadowolona :) fatastycznie nadałaś dobrą atmosferę.
Mam mieszane uczucia co do Alice, bo wydaje mi się, że ona wykorzystuje na swój sposób Bena...a to jest nie fair i stawia jej postać w nieprzuchylnym świetle, zaczekam na rozwinięcie jej wątku bo w tej chwili nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć.
Zaczynam dostrzegać lekki zarys twojego ff, owszem bardzą mątły, ale jendak, póki co nie zdradze nic, bo chcę się sama przekonać czy choć w części mam rację.
Faktycznie mało akcji, ale tu znowu plus dla Ciebie, że się za bardzo nie śpieszysz i wszystko wprowadzasz w ustalonej kolejności, fajnie się czytało ale... heh póki co ten rodział nie jej moim faworytem, a że wierzę w Twoje możliwości to spokojnie czekam na te, który mi się spodoba najbardziej ze wszystkich, które napiszesz, bądź już napisałaś.
Yo ho!
illiss |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampirePrincess
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 14:57, 14 Maj 2009 |
|
Rozdział bardzo ciekawy - owszem, trochę krótki. Mało akcji? - tak, ale to w końcu opowiadanie. Kithira jeszcze nas zaskoczy akcją, prawda?
Najbardziej podobały mi się sceny miłosne Alice i Bena... Tu po prostu się rozpłynęłam... Chyba trochę im zazdroszczę.
Jeszcze jedno pytanie - dlaczego Ally nie kocha Bena??? Ma go kochać - koniec kropka :P
"Nie zajęło mi to zbyt dużo czasu, więc po minucie już leżałam w pianie, rozkoszując się przyjemnością." - trochę zgrzyta mi to zdanie. Wolałabym po prostu: rozkoszując się kąpielą. Beta pewnie czuwa, bo innych błędów nie wyłapałam...
Napisz proszę, kiedy mogę się spodziewać następnego rozdziału...
Ave ZOU !!!
VampirePrincess |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez VampirePrincess dnia Czw 15:07, 14 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Milenkaa
Człowiek
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Edbertowa.
|
Wysłany:
Nie 19:57, 24 Maj 2009 |
|
oj.oj.oj
baardzo fajne ;D
Gabriel kojarzy mi się z Jacobem. są bardzo podobni do siebie. Bella się regenruje? o.O jak wilkołak! a gdzie Edziu! bardziej by mi pasował niż jasper. no ale to takie moje zboczenie zawodowe. przyzwyczaiłam sie za bardzo do Edzia. Ech. pisz dalej.
weny życzę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kithira
Wilkołak
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 167 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 17 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Any Other World
|
Wysłany:
Nie 19:57, 31 Maj 2009 |
|
Witam
Przepraszam najmocniej za tak duże opóźnienie, ale wiele rzeczy się zebrało na raz. Moja kochana beta miała do zaliczenia koła na studiach, a ja w zeszłym tygodniu obchodziłam 18-stkę, więc mam nadzieję że uzyskamy wybaczenie i rozgrzeszenie ;D
Jeżeli chodzi o następny rozdział, to nie mam pojęcia. W tym tygodniu mam same zaliczenia, a poza tym moja wena uciekła gdzieś i nie chcę ze mną współpracować. Będę ją namawiać, może nawet trochę po szantażuję, ale nic na siłę.
Milenkaa
Gabriel i Jacob? Muszę rozczarować, ale zupełnie o nim nie myślałam tworząc postać Gabriela. Z resztą mam nadzieję, że się o tym przekonasz w następnych rozdziałach. Co do Edzia - tak nie ma go, ale jest wielbiony przeze mnie więc niebawem wejdzie do akcji - to mogę zapewnić :)
illiss
Też uważam, że tamta piosenka muse pasuję do całego opowiadania :) A jeżeli chodzi o Alice i Bena, to w najbliższych rozdziałach rozwinie się akcja, bo już wszystko mam zaplanowane co do tych dwóch postaci :)
A teraz, żeby nie przedłużać:
BETA: niezastąpiona Frill :*
ROZDZIAŁ VI
BPOV
Szłam z Emmettem chodnikiem, wpatrując się w mijane wystawy sklepowe. Promienie słoneczne delikatnie muskały nasze twarze, dostarczając dodatkowej energii. Ciemne włosy mojego towarzysza mieniły się we wszystkich odcieniach brązu, nadając jego twarzy rysy beztroskiego chłopca, choć był już w miarę dojrzałym mężczyzną.
- I jak, Bells, wymyśliłaś, co mogę jej kupić? - zapytał z desperacją w głosie. Spojrzałam na niego zza ciemnych okularów i wydałam z siebie bliżej nieokreślony dźwięk. Cały Em, porozmawiać z dziewczyną, czy gdzieś zaprosić – to żaden problem, ale podczas kupowania prezentu – biedak nie potrafił wymyślić niczego sensownego. Od czego miał przyjaciół? To znaczy, od czego miał mnie?
- Razem z Alice zamierzamy zrobić jej małą niespodziankę, w końcu obchodzi dwudzieste trzecie urodziny – powiedziałam, a po chwili milczenia dodałam:
- Rozważałeś kupno bielizny?
Chyba go trochę zaskoczyłam swoim pytaniem, bo nagle się zatrzymał, kręcąc przecząco głową. Zachichotałam, przymykając na moment oczy, po czym przez chwilę nieuwagi wpadłam na jakiegoś przechodnia. Natychmiast uniosłam powieki i ujrzałam zdezorientowaną kobietę, starającą się utrzymać równowagę.
- Uważaj, jak chodzisz, nie jesteś tu sama! – krzyknęła, gotując się z wściekłości. Opuściłam wzrok i zobaczyłam drobnego chłopca, chowającego się za jej nogą. Wyglądał na wystraszonego, a w dłoni ściskał wymiętą chusteczkę.
- Przepraszam, panią – wybąkałam i wyminęłam zgrabnie matkę z dzieckiem. Co się ze mną działo? Prawie staranowałam dwie osoby i marne przeprosiny raczej ich nie usatysfakcjonowały. Poczułam, że moje policzki zaczynają płonąć. Cholerny rumieniec. Zawsze mnie dręczył w tak kłopotliwych sytuacjach, co podwyższało mi ciśnienie.
Nagle znajdowałam się na pasach, choć nie miałam pojęcia, jak się tam znalazłam. Do uszu dotarł przeraźliwy pisk opon, na który gwałtownie się odwróciłam i dostrzegłam samochód zbliżający się w moją stronę z niebezpieczną prędkością. Stałam sparaliżowana strachem, nie mogąc zrobić żadnego kroku. Otępiała czekałam, aż zostanę zmiażdżona przez tego potwora o przerażającym ciężarze. W głowie malowało mi się jedynie tragiczne zakończenie i nerwowo zacisnęłam powieki, aby nie zarejestrować twarzy kierowcy. Kiedy zaczęłam odliczać sekundy, ktoś jednym, stanowczym ruchem popchnął mnie na bok. Uderzyłam głową o asfalt, ale nie straciłam przytomności. Usłyszałam hałas oraz trzask rozbijającej się szyby. Kawałek dalej Emmett leżał w kałuży krwi, z wygiętymi nienaturalnie kończynami. Podbiegłam do niego i próbowałam sprawdzić jego stan. Łzy same torowały sobie drogę po policzkach, spadając na zakrwawione czoło przyjaciela. To nie mogło się dziać naprawdę, tylko nie on! Nie, nie, nie!
Niespodziewanie poczułam gwałtowne szarpanie za ramiona i otworzyłam oczy. Na łóżku siedziała zmartwiona Alice z paniką w oczach.
- Bells, co się stało? Co ci się śniło? – zapytała z siostrzaną troską w głosie. Bez zastanowienia przytuliłam się do niej, nie przejmując się, że włosy przylepiają się do mojej, mokrej od łez i potu, twarzy. To był tylko sen, cholerny koszmar. Odetchnęłam głęboko z ulgą.
- Dziękuję za przerwanie tego horroru – powiedziałam, kładąc głowę na kolanach przyjaciółki, której dotyk przynosił mi ulgę. Zauważyłam, że jej skóra nie wydawała mi się już lodowata, a jedynie zwyczajnie chłodna. Skarciłam się w myślach za własną głupotę. Targające mną emocje dodatkowo wpływały negatywnie na zdezorientowane zmysły.
Godzinę spędziłyśmy w zupełnej ciszy, po czym Alice oznajmiła, że pora się zbierać, bo na dwunastą załatwiła mi przesłuchanie. Nie wierzyłam własnym uszom, o czym mówiła? Spojrzałam na nią z niezbyt mądrą miną, która spowodowała u brunetki wybuch śmiechu.
- Ups, chyba zapomniałam cię o tym poinformować. Byłam u profesora i poprosiłam o inny termin, tłumacząc twoją nieobecność chorobą. – Mrugnęła do mnie i skierowała się do kuchni. – W garderobie leży przygotowana sukienka, więc lepiej się pospiesz, bo za godzinę musisz się stawić w auli numer trzy. Nie dziękuj – krzyknęła, zaczynając szykować śniadanie.
Ciągle niedowierzając, powlokłam się w stronę drzwi, za którymi znalazłam[link widoczny dla zalogowanych] z wielkim wycięciem na plecach. Czy ona oszalała?! Jak miałam się pokazać w szkole w takim cudzie? Już zamierzałam się odezwać, gdy usłyszałam:
- Przestań. Ubierzesz ją, koniec kropka.
- Skąd wiesz, co chciałam powiedzieć, skoro nie pozwoliłaś mi dojść do słowa? – zadałam czysto retoryczne pytanie, bo doskonale wiedziałam, co odpowie.
- Nie zapominaj, kochana, że znam cię lepiej niż własną kieszeń. – Domyśliłam się, że wystawiła mi język, ucinając dalszą dyskusję.
Westchnęłam i przerzuciłam materiał przez ramię.
W łazience przebywałam o wiele dłużej, niż zazwyczaj potrzebowałam. Wzięłam szybki prysznic, aby się do końca rozbudzić, a później wysuszyłam włosy. Każdy kosmyk postanowił zrobić mi dzisiaj na złość i odstawał w innym kierunku. Niezadowolona tym widokiem, zrobiłam koka, odsłaniając szyję i wsunęłam na siebie sukienkę. No cóż, co do wyboru stroju nie śmiałabym mieć zastrzeżeń, gdyż leżał idealnie, jakby uszyty specjalnie dla mnie. Do listy rzeczy do zrobienia dopisałam w myślach odwdzięczenie się Ally za przysługę. Podziwianie sylwetki przerwało mi pukanie do drzwi. O wilku mowa, pomyślałam.
- Bells, wychodź wreszcie, już jedenasta czterdzieści – paplała, zniecierpliwiona.
- Już, minutka – odpowiedziałam i chwyciłam kosmetyczkę. Faktycznie zostało niewiele czasu, więc postanowiłam postawić na naturalność. Pociągnęłam delikatnie rzęsy tuszem, pomalowałam usta błyszczykiem. Spojrzałam w lustro, okazało się, że wyglądałam dobrze, nawet bardzo dobrze. Uśmiechnęłam się i wyszłam, wpadając na spiętą przyjaciółkę.
Po piętnastu minutach czekałyśmy pod aulą. Ku mojemu zdziwieniu, byłyśmy pod wejściem jedyne, co prawdopodobnie oznaczało, że to prywatne przesłuchanie. Fakt ten, wzmógł moje zdenerwowanie, żołądek niebezpiecznie mi się skurczył, a dłonie zaczęły się pocić. Wybiło południe. Spojrzałam na Alice z nadzieją, że pomoże mi stąd uciec. Formowałam w głowie desperacki plan odwrotu, gdy nagle drzwi się uchyliły i profesor Tauner uśmiechając się szeroko, zachęcił ruchem dłoni, abym weszła. Ally szybko mnie przytuliła, dodając otuchy i odwagi.
- Dasz radę, wierzę w ciebie, Bells. Wszechświat jest po twojej stronie – szepnęła i delikatnie pchnęła na pożarcie lwom.
Stanęłam na scenie i dostrzegłam jury składające się z czterech osób. Od prawej strony siedział pan Tauner, następnie nauczycielka śpiewu – panna Greek. Tuż obok niej zasiadł niski mężczyzna, którego widziałam pierwszy raz, a na samym końcu spoczywał dyrektor tutejszego teatru – pan Smith. Ten ostatni uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, wskazując ręką na tekst, który leżał na fortepianie. Podeszłam i wzięłam kartki: ‘Na Orbicie Serc’. Znałam ten utwór dość dobrze, gdyż był najpiękniejszym w całym musicalu. Kiedy usłyszałam dźwięki muzyki, odłożyłam przygotowaną pomoc i przystąpiłam do śpiewania z pamięci.
Zamknęłam oczy, a mój przyjemny głos rozniósł się po całym pomieszczeniu. Napięcie momentalnie uleciało, czułam się jak ryba w wodzie. Żałowałam, że to jedynie wyobraźnia pozwala sobie na takie szaleństwa i skupiłam myśli na utworze. Spacerowałam po podeście, nie unosząc powiek. Upajałam się każdym słowem, piosenka poruszała mną dogłębnie, a jednocześnie uspokajała. Gdy zamilkły ostatnie takty, rozległy się brawa. Cała czwórka stała z widocznym podziwem w oczach. Lekko się zarumieniłam, kiedy pan Tauner podszedł do mnie, wyciągając ramiona w przypływie radości.
- Jesteś wręcz stworzona do postaci Sary – oznajmił wesoło.
Jak w amoku wyszłam na korytarz, gdzie szalona Alice odprawiała taniec zwycięstwa. Czyżbym dostała główną rolę? Tak, dostałam! Odetchnęłam głęboko, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście.
- Widzisz, głuptasie, mówiłam, że wszechświat ci sprzyja! – dziewczyna trajkotała, uwieszona na mojej szyi. Powoli przyjmowałam do wiadomości, że to prawda. Udało się! Po kilku głośnych krzykach i wiwatach udałyśmy się na dwór, aby zjeść lunch.
Gdy tylko zobaczyłam Emmetta, wróciło wspomnienie ostatniego snu. Powrócił widok jego ciała w kałuży krwi i twarzy wykrzywionej w grymasie. Obraz trochę mi się rozmazał i zapominając o tym, że jestem w krótkiej sukience, podbiegłam i wskoczyłam na niego. Wyglądał na lekko zdezorientowanego moim zachowaniem, ale chwycił mnie w ostatniej chwili i przyciągnął do siebie. Na szczęście w porę się opamiętałam i zgrabnie, jedną ręką, przytrzymałam sobie kreację z tyłu, nie chcąc ukazać zgromadzonym koloru swojej bielizny.
- Bells, nie miałem pojęcia, że taka drapieżna kotka z ciebie – zażartował Em, zanosząc się tubalnym śmiechem. Rzuciłam mu ironiczne spojrzenie i prychnęłam. Gdyby wiedział, co przeżywałam w nocy, nie nabijałby się ze mnie. Jednakże nie zamierzałam uświadamiać go w tym momencie.
- To już nie mogę tak przywitać mojego tygrysa? – zapytałam z urażoną miną, ledwo powstrzymując się od chichotu i wyginając usta w podkówkę. Przyjaciel podłapując, o co chodzi, zamruczał niczym rasowy kot.
- Niegrzeczna jesteś, oj, niegrzeczna. W nocy zostaniesz ukarana – zagroził, a studenci przyglądający się naszemu powitaniu odwrócili wzrok nieco zmieszani. Dłużej już nie mogłam wytrzymać i wybuchnęłam donośnym śmiechem. Emmett postawił mnie na ziemi i usiedliśmy przy stole, gdzie znajdowała się reszta ekipy. Patrzyli na nas z rozbawieniem. W sumie, takie wybryki nie stanowiły dla nich nowości.
- To jak, widzimy się dzisiaj na imprezie u Jasona? – spytała Nora po dłuższej ciszy.
- Ja będę na pewno – wyszczerzył się Em i klepiąc Gabriela po plecach, dodał:
- O tego kompana też nie musicie się martwić, zjawi się na sto procent. – Gab zamierzał wyrazić odmiennie stanowisko, lecz Alice nie pozwoliła mu dojść do słowa:
- Nas również możecie się spodziewać. – Puściła mi oczko. – W końcu musimy uczcić dzisiejszy sukces Belli, a wspólna impreza nadaje się do tego znakomicie. Czyż nie?
- Oczywiście! – Druga przyjaciółka przytaknęła jej ochoczo. – Powinnam już lecieć. Do zobaczenia później. – Z uśmiechem oddaliła się od stolika.
- Ciekawe, gdzie tak popędziła? – zagadnął Emmett, odprowadzając ją wzrokiem.
- A co zazdrosny? – rzuciła Ally.
- A mam powody?
- A chciałbyś mieć?
- A co ty taka ciekawa?
- A co ty taki niedostępny?
Uwielbiałam ich zaczepki słowne, które nigdy nie kończyły się ustaleniem czegoś konkretnego. Zapewne, gdyby Gabriel nie chrząknął, próbując zwrócić ich uwagę, to nadal prowadziliby tę bezsensowną wymianę zdań.
- Zmienimy temat? – Poprawił się na siedzeniu i oparł przedramiona na blacie stołu. – Podobno ci nowi już przyjechali. Widzieliście kogoś?
- Nie, ale z tego, co wiem, męska część załogi już jest. – Emmett nachylił się w stronę Gabriela i szepnął:
– A naszą nową koleżanką zajmiemy się w poniedziałek, kiedy tylko przekroczy bramę kampusu.
Alice przewróciła oczami i odezwała się dość głośno:
- Dla zaspokojenia waszej ciekawości, przyznam, że minęłam jednego na pierwszym piętrze. Całkiem niezły. Może Bella się skusi na nowy kąsek.
- Czy ktoś cię ostatnio trzepnął w głowę tak porządnie? – zawyłam zirytowana, gdy po kilku sekundach dotarł do mnie sens jej słów. Nie miałam najmniejszego zamiaru przechodzić przez to wszystko jeszcze raz. Godzinne ślęczenie przed lustrem, ubieranie sukienek, które ledwo zakrywały połowę uda, wieczorne randki i kolacje przy świecach… Nie, nie, nie. Zero swatania. Już się postaram, żeby wybić wszystkie głupie pomysły z tej małej główki. Spojrzałam na nią poważnie i powiedziałam spokojnie:
- Radzę ci się dobrze zastanowić zanim powiesz coś jeszcze.
- Oj, Bells, nie oburzaj się. Wiesz, że chcę jak najlepiej.
- Czyli, jak zawsze. Tylko dziwne, że nigdy nie bierzesz pod uwagę tego, czego ja pragnę.
Zrobiła minę obrażonego dziecka i zaczęła rozmawiać z Gabrielem.
- Nie martw się, kocico, twój tygrys cię obroni – obiecał Emmett, po czym objął mnie ramieniem i przygarnął do siebie. W milczeniu spędziliśmy resztę przerwy. Minął mój dobry humor, najchętniej wróciłabym do łóżka, zapominając o błyszczących z ekscytacji oczach współlokatorki. Lubiłam chodzić na randki i nieraz poszaleć podczas niezobowiązującego seksu, ale nienawidziłam, gdy obiekt został wybierany przez to ogniwo zła. Każda minuta takiego spotkania była zaplanowana, jakbym nie potrafiła wymyślić spontanicznie niczego ciekawego. Faktycznie, z utrzymaniem chłopaka na stałe miewałam trudności, ale pomocy z jej strony nie potrzebowałam. Sama wolałam zarzucać sieci na potencjalnych kandydatów. Szkoda, że ona nie potrafiła tego zrozumieć.
- - -
Stałam przed łóżkiem, nie mogąc zdecydować się na żadną z sukienek. Mike i Jason zawsze urządzali imprezy w dobrym stylu, wiedzieli, kogo zaprosić, więc wypadało wyglądać olśniewająco. W końcu, ciężko wyróżnić się czymkolwiek wśród tłumu dziewczyn, które wyglądem przypominają lalki Barbie. Z resztą, rozumem też zazwyczaj nie grzeszyły, a ich próżność i wysoka samoocena biła po oczach.
Tak naprawdę przeszła mi ochota na zabawę, ale doszłam do wniosku, że Alice ma rację. Musiałam ruszyć swój tyłek i trzymać fason. Swoją drogą, naszej paczce przyklejono łatkę „weteranów”. Od początku wspólnej przyjaźni nie zorganizowano imprezy, na której by nas zabrakło, dodatkowo zazwyczaj wychodziliśmy, jako jedni z ostatnich. Na wspomnienia tych wszystkich szalonych nocy, uśmiech mimowolnie pojawił się na mojej twarzy.
Jeszcze raz spojrzałam na leżące materiały i w przypływie impulsu chwyciłam za wieszak z turkusowo - czarną [link widoczny dla zalogowanych]. Udałam się do łazienki, w której przyjaciółka spędzała kolejną godzinę. Zapukałam delikatnie.
- Ally, długo jeszcze?
- Już prawie kończę, ale jeśli chcesz to wejdź – odpowiedziała po krótkiej chwili milczenia, więc nacisnęłam klamkę i stanęłam w progu. Alice wyglądała zjawiskowo. Delikatna, [link widoczny dla zalogowanych] opinała jej zgrabne ciało. Na szyi widniał niewielkich rozmiarów wisiorek w takim samym odcieniu, idealnie komponując się ze śnieżnobiałą skórą studentki. Włosy zaczesała do tyłu, a za prawym uchem wpięła wielką spinkę w kształcie kwiatu lilii. Całość dopełniła naturalnym makijażem. Z rozmyślań na temat wyglądu współlokatorki, wyrwał mnie melodyjny głos.
- Coś nie tak? Halo, tutaj ziemia do Belli! – zawołała i pomachała mi dłonią przed twarzą. I jak mam się z nią równać? Pomyślałam.
- Wręcz przeciwnie, wyglądasz rewelacyjnie. Będę musiała cię pilnować cały wieczór, bo inaczej nie odgonisz się od napalonych samców.
- Bardzo śmieszne. – Dała mi sójkę w bok, po czym krzyknęła, jakby się paliło:
– Czy ty całkowicie oszalałaś? Za trzydzieści minut wychodzimy, a ty wciąż nie jesteś gotowa?! – Posyłając w moją stronę spojrzenie pełne dezaprobaty.
- Tak, tak, wiem. Już się biorę do roboty. Powinnam chociaż wyglądać jak człowiek – powiedziałam i rozpuściłam włosy, podłączając równocześnie lokówkę. W międzyczasie, postanowiłam doprowadzić twarz do porządku, co okazało się niemałym wyzwaniem. Pod oczami znajdowały się sporych rozmiarów fioletowe cienie. Cholera, westchnęłam i zaczęłam nakładać puder. Po kwadransie uporałam się z tuszem i byłam całkowicie zadowolona z efektów moich starań. Wyostrzyłam kontur oczu i pociągnęłam usta bezbarwnym błyszczykiem. Na końcu zajęłam się włosami, które nerwowo nawijałam na rozgrzaną lokówkę, aby po chwili wypuścić z niej pięknie zakręcone spiralki. Gdy skończyłam, stałam z burzą loków sięgającą do połowy pleców. Po tych długotrwałych i męczących czynnościach czułam się pewnie i kobieco.
Po ostatnich poprawkach poszłam do Ally, czekającej w holu, wsunęłam na stopy turkusowe szpilki, nałożyłam cieniutki sweterek i wyszłyśmy z domu.
Mieszkanie chłopaków, które imponowało rozmiarami, mieściło się w północnym skrzydle akademika. Po korytarzu rozbrzmiewał stukot naszych obcasów i muzyka, z każdym krokiem coraz głośniejsza. Spojrzałam na rozanieloną twarz przyjaciółki i wiedziałam, że jednak dobrze postąpiłam nie zostając w domu.
- Zaprosiłam na dzisiaj Bena – wyszeptała po chwili Alice.
- I sądzisz, że się pojawi?
- Mam taką nadzieję.
- Zbliżyliście się do siebie ostatnio, co? – Na moje pytanie skinęła jedynie głową. Przez chwilę szłyśmy w całkowitej ciszy.
- Chyba nawet za bardzo… - mruknęła z mniejszym entuzjazmem.
- Co konkretnie masz na myśli? – Czyżby się z nim przespała? Błagam tylko nie to, dodałam do siebie i spojrzałam na nią lekko zszokowana.
- Nie, to nie to, o czym myślisz – zaprzeczyła energicznie. – To coś delikatniejszego. Ostatnio… Ben… - Przez moment się zawahała.
- Wyduś to w końcu! – rozkazałam.
- Bello, on powiedział, że mnie kocha.
- A ty?
- Co ja?!
- No, co mu na to odpowiedziałaś? – Byłam pewna, że go nie kochała, jeszcze nie.
- Nic, zaczęliśmy się całować. Wsunął dłonie pod moją bluzkę i zaczął pieśc…
- Dobra, starczy. Akurat tych szczegółów możesz mi oszczędzić – przerwałam, wywracając oczami. Nie raz słyszałam, jakie prowadzi interesujące życie erotyczne.
- Kochasz go? – zapytałam wprost.
- Bello to jest dziwne, on mnie kocha i w ogóle…
- Po prostu odpowiedz. Tak czy nie?
- Nie.
- A myślisz, że to się zmieni?
- Nie wiem, na razie.
- Radzę ci się szybko dowiedzieć – rzekłam i ścisnęłam jej chłodną dłoń.
Zapewne kontynuowałybyśmy tę rozmowę, ale właśnie stanęłyśmy przed mieszkaniem sześćdziesiąt dziewięć. Alice nacisnęła klamkę i odwróciła się do mnie z chytrym uśmieszkiem.
- Koniec na dzisiaj z problemami. Zabawę czas zacząć – powiedziała i otworzyła drzwi.
Muzyka zagłuszyła nasze głosy, powietrze przepełnione dymem papierosowym i zapachem alkoholu uderzyło w nieprzygotowane nozdrza. Impreza zdążyła się już rozkręcić. Dawno tutaj nie przychodziłam, więc rozejrzałam się wokół z ciekawości. Pod oknem balkonowym prezentował się nowy sprzęt muzyczny i wielkie kolumny. Na prostopadłej ścianie widniały rozmaite obrazy ukazujące przede wszystkim różnego rodzaju abstrakcje. Malarstwo pasjonowało Mike’a od dzieciństwa. Zauważyłam, że odmalowano pomieszczenia, nadal utrzymując je w odcieniu krwistej czerwieni. Po dłuższej chwili dostrzegłam Gabriela siedzącego na dużej, skórzanej sofie. Założył jasne jeansy i błękitny podkoszulek polo, całkowicie uwydatniający jego fizyczne atrybuty. Kruczoczarne, krótkie włosy postawione we wszystkich kierunkach tworzyły artystyczny nieład. Wyglądał inaczej, a może tylko mnie się tak wydawało? Może zawsze wyglądał tak pociągająco? Dwudniowy zarost dodawał mu męskości i jeszcze więcej seksownego uroku. Widziałam w nim prawdziwego mężczyznę. Cholera, o czym ja znowu myślę?! Przecież to tylko Gabriel, skarciłam się w duchu. Muszę się dzisiaj porządnie odstresować, a do tego potrzebny jest alkohol.
Nim się obejrzałam, Alice zniknęła mi z pola widzenia. To całkiem normalnie, gdyż impreza to jej żywioł.
Postanowiłam dosiąść się do Gaba, ale najpierw udałam się do kuchni, która nie różniła się praktycznie niczym od naszej. Wcisnęłam się między wstawionych już studentów i rozejrzałam za czymś z procentami. Chwyciłam dwie czyste szklaneczki i przyrządziłam najprostszego drinka.
Wzięłam przygotowane napoje i wróciłam do salonu, w którym znajdowała się większość gości. Podeszłam do kanapy, uśmiechając się szeroko do, wyraźnie zszokowanego moim wyglądem, przyjaciela. Podałam mu szklankę, którą bez słowa zabrał ode mnie i przesunął się, aby zrobić mi miejsce.
- Dziękuję – powiedziałam i klapnęłam obok. Czułam na sobie jego palący wzrok, zresztą, nie tylko jego. Założyłam nogę na nogę, odkrywając tym samym blade uda i upiłam łyk mocnego trunku.
- Wyglądasz… zjawiskowo – wydusił z siebie Gabriel, gdy odzyskał głos. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak dzisiejsza prezencja Belli Swan będzie działała na mężczyzn, więc tylko puściłam mu oczko. Po chwili odwróciłam wzrok, bo nie chciałam na niego patrzeć. Nie mogłam go znów skrzywdzić.
Siedzieliśmy w milczeniu, skupiając uwagę na bawiącym się tłumie. Przybyło sporo ludzi, większość znałam chociażby z widzenia.
Wśród tańczących, jak zawsze górowali Nora i Emmett. Ich ciała poruszały się tak synchronicznie, jakby urodzili się jednością, a każdy dotyk chłopaka sprawiał wrażenie delikatnego i pożądliwego zarazem. Oni nie tańczyli, oni sunęli nad parkietem w rytm wolniejszej piosenki. Ruchy rąk, obroty, podskoki – wszystko było idealne i opanowane, tak proste jak oddychanie. Po upływie trzech minut melodia zmieniła się na szybszą i wszyscy zaczęli szaleć.
- Zatańczymy? - Pytanie dotarło do moich uszu. Odwróciłam się i zobaczyłam czekającego na odpowiedź Gabriela. Przez moment całkowicie zapomniałam o obecności młodzieńca.
- Oczywiście, nie śmiałabym odmówić takiemu przystojniakowi – wyszeptałam zalotnie, pozwalając poprowadzić się na parkiet. Nie mieliśmy zbyt wiele wolnej przestrzeni, przez co czułam na ciele nie tylko dłonie Gabriela. Tańczyliśmy, patrząc sobie w oczy i nagle zrozumiałam, że powinnam to przerwać zanim przestanę się kontrolować. Zrobiłam szybki obrót o sto osiemdziesiąt stopni, uciekając tym samym przed jego elektryzującym spojrzeniem. Czułam za sobą umięśnione ciało i ręce spoczywające na moich biodrach. Opanuj się Swan, on nic dla ciebie nie znaczy. Nie patrz na niego jak na mężczyznę! Próbowałam myśleć racjonalnie. Wciągnęłam głęboko powietrze i postanowiłam postawić na zabawę.
- Rączki przy sobie – szepnęłam mu do ucha i się odsunęłam.
Ludzie się zmęczyli i na parkiecie zrobiło się trochę luźniej, pozwalając na poszerzenie własnej przestrzeni. Bawiliśmy się tak, jak w liceum, wygłupiając i nie zbliżając za blisko swoich ciał. Cieszyło mnie, że wziął sobie moje słowa do serca, ułatwiając mi tym samym panowanie nad sobą.
Tańczyliśmy dobre dwie godziny, z małymi przerwami na szklaneczkę alkoholu. Nie byłam świadoma, ile wypiłam, bo przy trzecim drinku przestałam liczyć. Czułam mrowienie w dole brzucha i nie wiedziałam, czy to skutek dzisiejszego wyglądu Gabriela, czy ilości promili we krwi. Po jakimś czasie poczułam, że jednak przeholowałam, pomimo że miałam mocną głowę. Przestałam panować nad sobą i nie potrafiłam przestać tańczyć, choć wszystko wokół zlewało mi się w jedną plamę. Przymknęłam powieki na krótką chwilę, pozwalając prowadzić się partnerowi w rytm muzyki. Sama nie wiem, kiedy znalazłam się z Gabrielem w sypialni jednego z organizatorów imprezy. Obejmował mnie w talii, a jego ciepły oddech przyprawiał mnie o przyjemne dreszcze. Uniosłam głowę napotykając zamglony i zarazem przepełniony ekscytacją wzrok przyjaciela, sprawiając tym samym, że czubki naszych nosów się dotykały. Delikatnie zwilżył wargi językiem i zrobił to w tak podniecający sposób, że zwiększył tym dodatkowo moje zdekoncentrowanie. Gorąca krew wzięła górę nad rozsądkiem…
APOV
Kiedy tylko otworzyłam drzwi do mieszkania chłopaków, uderzył we mnie podmuch gorącego powietrza przepełnionego zapachem spoconych, ludzkich ciał oraz alkoholowym odorem. Wszyscy podrygiwali w rytm szybkiej muzyki. Zabawę czas zacząć, pomyślałam i z uśmiechem na ustach ruszyłam w stronę tańczącego tłumu, pozostawiając samotnie Bellę przy wejściu. Na środku pomieszczenia spotkałam Emmetta i Norę, którzy również szaleli na parkiecie i wręcz pożerali się wzrokiem. Nadal nie mogłam się nadziwić, jak to możliwe, że pasują do siebie tak idealnie pod każdym względem. Telefon zawibrował w torebce, wyciągnęłam go i spojrzałam na wyświetlacz komórki:
Cukiereczku, będę późno. Przepraszam, B.
Ten sms sprawił, że odetchnęłam z ulgą, ponieważ od rozmowy z Bellą na temat Bena wciąż denerwowałam się naszym następnym spotkaniem. Niezwłocznie musiałam podjąć jakąś decyzję. Pozostały mi dwa wyjścia. Mogłabym udawać, że kocham, czyniąc go szczęśliwym, a sobie tym samym dając kilka chwil na zapomnienie o własnej naturze. Naturze, której nienawidziłam ze wszystkich sił i która odebrała mi najwspanialszy dar, jakim jest życie.
Dzięki Benowi, po dwustu latach wreszcie poczułam się, jak za dawnych czasów – normalnie, ludzko. Pokręciłam głową, karcąc się w myślach. Stałam się parszywą egoistką. Przecież on mnie darzy prawdziwym, szczerym uczuciem! I chociażbym starała się ze wszystkich sił, nie odwzajemnię jego miłości. Przekleństwo, cholerne przekleństwo. Wampiry zakochują się od pierwszego wejrzenia, pierwszego zapachu, pierwszego dotyku. I w takich okolicznościach moje emocje względem Bena nie zmienią się nigdy.
Drugie wyjście stanowiło odrzucenie jego miłości, zniszczenie w nim wszystkiego, co sprawia, że jest tak dobrym człowiekiem. Sprawienie mu bólu i cierpienia. Powinnam powiedzieć prawdę, że go nie chcę, nie kocham, nie pragnę… Chociaż ta ostatnia myśl była akurat dużym kłamstwem, gdyż pragnęłam go całą sobą i nie chodziło jedynie o jego krew, ale także o ciało. Sprawiał, że ciepło, jakie z niego emanowało zwiększało moje pożądanie do granic wytrzymałości.
Wiedziałam, że potrafię grać zimną sukę z kamiennym wyrazem twarzy, ale… nigdy nie będę w stanie wyrzucić Bena z pamięci. Co wypada zrobić? To pytanie dręczyło mnie cały czas przez ostatnie kilka dni.
Spojrzałam na parkiet i skupiłam się na Belli tańczącej z Gabrielem. Z tego, co zauważyłam, już się nieźle wstawiła. Jej wzrok stał się zamglony i rozmyty, na policzkach widniały dwa, czerwone rumieńce, natomiast czoło pokryły drobne kropelki potu. Gabriel wyglądał podobnie, z tym wyjątkiem, że cały kipiał z pożądania, a jego spojrzenie poruszało się leniwie po szczupłym ciele przyjaciółki.
Współczułam mu. Od dawna bardzo kochał Bells, ale ona nigdy nie wykazała zainteresowania, żeby pchnąć ich znajomość w inną stronę. Rozumiałam ją doskonale, mimo że istniała między nami zasadnicza różnica. Mianowicie, ona nie chciała go zranić, a ja przez swoje nieustanne pragnienie człowieczeństwa pogrążałam Bena w coraz większym obłędzie i mogłam sobie jedynie wyobrazić, jak bardzo będzie cierpiał po moim odrzuceniu.
Po chwili zamyślenia znów spojrzałam w kierunku przyjaciół, lecz ku wielkiemu zaskoczeniu, nigdzie ich nie dostrzegłam. Nagle poczułam, że kolejna wizja napiera na mój umysł. Co robić?! Starałam się utrzymać świadomość i szybko zakradłam się do przestronnej łazienki, gdzie oparłam dłonie o umywalkę i pozwoliłam darowi przejąć kontrolę.
*
Bella stała zdezorientowana w pokoju, w którym panował półmrok. Spokojnym krokiem w jej stronę zmierzał Gabriel, a po chwili objął delikatnie talię dziewczyny, przyciągając bliżej kruche ciałko przyjaciółki. Ich nosy się dotykały, a usta zbliżały do siebie w zwolnionym tempie, by w końcu złączyć się w pocałunku, który po kilku sekundach zamienił się w dziki taniec spragnionych rozkoszy języków. Oboje byli rozpaleni do granic możliwości i z niecierpliwością zdzierali z partnera ubrania. Bella seksownie wskoczyła na Gabriela, oplatając go nogami w pasie…
*
Gdy wizja minęła, ja stałam jeszcze przez moment w ogromnym zdumieniu. Otrząsnęłam się z transu i w mgnieniu oka opuściłam toaletę. Rozejrzałam się nerwowo po tłumie, ale nigdzie nie zauważyłam pijanych uciekinierów. Kątem oka spostrzegłam, że drzwi do pokoju Jasona są zamknięte. Zaczęłam się przepychać, z coraz większą obawą przed tym, co zobaczę, kiedy je wreszcie otworzę. Nie mogłam pozwolić, aby ta wizja się spełniła. Inaczej oboje zrobią sobie krzywdę i będą dręczeni wyrzutami sumienia.
Od klamki dzieliły mnie zaledwie dwa metry, gdy nagle usłyszałam piskliwy krzyk jednej z uczestniczek zabawy:
- Uważajcie!
Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam dwóch przedstawicieli naszej akademickiej drużyny baseballu, którzy zataczali się, próbując utrzymać równowagę. Jeden z nich potknął się o krawędź wykładziny i łapiąc za podkoszulek kolegi przewrócił się na duży, szklany stół. Huk uderzenia niósł się echem po pomieszczeniu, ale nie to było najgorsze. Odłamki ostrego szkła pokaleczyły w wielu miejscach skórę poszkodowanych, a do moich nozdrzy dotarł kuszący zapach ludzkiej krwi, w której obecny alkohol potęgował jeszcze bardziej jej aromat. Poczułam, jak moje źrenice się rozszerzają, a ciałem zawładnęła ta zła, dzika żądza. Warknęłam cicho, starając się powstrzymać zwierzęce instynkty. Długo nie polowałam, zbyt długo.
Trwałam w transie, widziałam każdą małą żyłę na półnagich ciałach zgromadzonych. Najbardziej kusząca zdawała się tętnica szyjna, która pompowała krew z niewyobrażalną szybkością. W głowie zaczęłam układać plan działania. Najpierw zajęłabym się tymi przy drzwiach, wystarczyłoby mi pięć sekund, aby pozbawić ich życia. Następnie ci przy barze, ledwo kontaktujący z rzeczywistością byliby idealną przekąską. Nawet by się nie zorientowali, kiedy wbiłabym ostre kły w ich delikatną skórę w poszukiwaniu słodkiej cieczy. Potem zajęłabym się resztą gości, którzy staliby w otępieniu, przyglądając się tej krwawej masakrze. Na koniec zostawiłabym sobie sportowców, którzy przyczynili się do poluzowania moich wewnętrznych hamulców. Właśnie oni kusili mnie najmocniej. Z każdą sekundą ich apetyczny zapach osłabiał silną wolę wampira, którego bezwiednie sami sprowadzili do tego mieszkania. Wiedziałam, że jeżeli zaraz czegoś nie zrobię, będę musiała żyć z tym piętnem kolejne stulecia. Z tyloma morderstwami na sumieniu. Potrafię się kontrolować, już nie jestem tamtą Alice. Dam radę. Powtarzałam w myślach, wpatrując się dzikim wzrokiem w potencjalne ofiary. Bestia wewnątrz zawyła, dopominając się o odmawianą przez kilkadziesiąt lat przyjemność. Wszystko wirowało, a moje nogi instynktownie ugięły się w gotowości do skoku.
Ktoś mnie mocno popchnął, dzięki czemu na moment oprzytomniałam.
Opanuj się! Uciekaj! Uciekaj!!! Krzyczałam do siebie i wiedziałam, że bez względu na wszystko muszę jak najszybciej opuścić tę imprezę. Już prawie pozwoliłam pragnieniu zawładnąć umysłem. Nerwowo ruszyłam w stronę drzwi, wstrzymując oddech. Ku większej rozpaczy, gardło paliło, doskonale pamiętając kuszącą woń. Niektórzy ze zdziwieniem wpatrywali się w moje tęczówki, ale resztką woli skoncentrowałam się jedynie na ucieczce.
Wybiegłam na korytarz i wpadłam na jakiegoś mężczyznę.
- Już po imprezie, cukiereczku? – usłyszałam swój ulubiony baryton. Ben.
- Przepraszam, muszę iść. Nie szukaj mnie dziś… Przepraszam – wyszeptałam i puściłam się biegiem w dół korytarza, starając się nie przekraczać ludzkiej szybkości. Byłam głodna. Bardzo głodna… |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Kithira dnia Wto 14:59, 18 Sie 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
paulinka111b
Nowonarodzony
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 20 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Idrisu;)
|
Wysłany:
Pon 8:35, 01 Cze 2009 |
|
Pierwsza,pierwsza! Super rozkręcasz akcję już nie mogę się doczekać się kolejnego "odcinka".Jestem też ciekawa kto przyjedzie na wymianę i czy Bella będzie z Gabrielem czy może z Jasperem,a może pojawi się ktoś inny?
Naprawdę super ff!!!
WENY życzę!
Pozdrawiam:-) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nati0902
Człowiek
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 66 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 9:55, 01 Cze 2009 |
|
UU niezłe nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy... Ciekawe czy Bella prześpi sie z Gabrielem myślę że tak ciekawe co potem będzie hmmm..
Co do rozdziału to naprawdę dobry, czyta się go gładko błędów jako takich nie ma. A i ciekawi mnie czy ci nowi będą wampirami czy ludźmi? I czy w śród nich będzie ED? No teraz pozostało mi czekać na kolejną część:)
Dzieki za wiadomość:) Pozdrawiam i życzę WENY!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dahrti
Zły wampir
Dołączył: 21 Lis 2008
Posty: 328 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 10:09, 01 Cze 2009 |
|
Ten rozdział był taki... inny. Takie przynajmniej ja odniosłam wrażenie. Bella była inna. Cała sytuacja zbliżyła się do opowieści o amerykańskich studentach. Nadal świetnie napisane i miło się czyta... ale gdyby ktoś dał mi ten kawałek ze zmienionymi imionami i kazał dopasować do ff na forum, nie wybrałabym tego.
Alice jak zwykle super, Gabrielowi się nie dziwię, tylko ta Bella...
Czekam na ciąg dalszy;] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Shili
Człowiek
Dołączył: 20 Lut 2009
Posty: 85 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 14:19, 01 Cze 2009 |
|
Hej! Muszę przyznać, że dość niechętnie komentuję ff. Twój jest bardzo ciekawy, taki inny i naprawdę myślę o dobrym tego słowa znaczeniu :). Akcja nie toczy się za szybko, ani też za wolno i potrafisz wciągnąć czytelnika. Naprawdę świetnie ci wychodzi pisanie tego ff. Ciekawi mnie jak dalej się to potoczy, hmm...myślę, że uczniem z wymiany będzie m.in. Eddy, zastanawiam się też czy będzie wampirkiem czy normalnym śmiertelnikiem...no i jako uczennicę obstawiam Rosie, może się mylę, ale wydaje mi się, że to będzie ona. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, pozdrawiam i życzę duuużoo weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Milenkaa
Człowiek
Dołączył: 29 Kwi 2009
Posty: 52 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Edbertowa.
|
Wysłany:
Pon 18:38, 01 Cze 2009 |
|
ulala. niezłe :D Bella niegrzeczna z Gabrielem...nieładnie ; D
baaardzo fajny rozdział. bardzo mi się podoba. i co najważniejsze będzie Edziu!!! jupiii. coś mi się wydaje, że to ten którego Alice spotkała na korytarzu, jak mówiła. Ten który przyjechał z kądś tam xD
czekam na dalsze rozdziały.
weny. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Wto 11:04, 02 Cze 2009 |
|
No to przeczytąłam wszystko i napiszę że;
- bardzo podoba mi się twój styl pisania, z taką łatwością opisujesz emocje, sytuacje, że wszystko mogę sobie wyobrazić :)
- jest interesująca fabuła, zaskoczyłaś mnie że z Alice zrobiłaś wampira :) Uwielbiam ff gdzie wystepują wampiry;
- intryguje mnie związek Belli z Japerem, mam nadzieję że się nie rozwinie i że Jasper docelowo będzie z Alice tak jak w pierwowzorze:)
A teraz zaciekawiona czekam na kolejne odcinki z rozwojem akcji :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampirePrincess
Nowonarodzony
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 17 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 19:28, 03 Cze 2009 |
|
Ten komentarz będzie bezsensowny... dlatego, że nie mam co napisać. Błędów nie wyłapałam, fabuła była wciągająca, rozdział pisany "lekkim językiem" - co dla takiego prostaka jak ja jest bardzo ważne.
Mam wrażenie, że akcja ze spragnioną Alice jest inspirowana nieoficjalnym tłumaczeniem "Midnight sun". Tam Edward ma podobne myśli.
Kithira, nie pieprz, że ci wena uciekła!!! To nieprawda!!!
Ave ZUOOO !!!
VampirePrincess |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|