|
Autor |
Wiadomość |
Edward Cullen vampire
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 40 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe Forks..
|
Wysłany:
Sob 18:18, 17 Paź 2009 |
|
rozdział całkiem niezły.. ale za krótki..
xP
mam pytanie.. wiesz już ile mniejwięcej będzie rozdziałów??
bo sie troszkę zastanawiam :)
niby dopiero sie zaczyna .. ale ;p
xdd
Veny życzę :P :)
E-C-v |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 19:40, 17 Paź 2009 |
|
no... już się martwiłam, że to ff, gdzie Bella faktycznie kocha Jacoba... a u taki z niego przekręt...
no i kto porwał Leah ? bo chyba porwał no nie?
i dalej nie wiem o co chodzi z medalionem
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Sob 20:37, 17 Paź 2009 |
|
Już myślałam, że się nie dowiem co jest w tym medalionie, jednak wstawiłaś rozdział, na który musieliśmy trochę poczekać, ale sama wiem jak to jest z weną, więc sie nie czepiam.
A sam rozdział stanowczo za krótki, ledwo zaczęłam czytać, a już skończyłam. Mimo to był na takim samym dobrym poziomie jak poprzednie. Edward przyjechał i wreszcie jakaś akcja się zaczyna. Poza tym te porwanie Leah, dość ciekawe.
O twoim stylu pisania nie muszę się już wypowiadać, bo robiłam to w poprzednich rozdziałach.
Ogólnie podobało mi się, no i przede wszystkim życzę ogroooomnej weny :D
Pozdrawiam,
MonsterCookie. |
Ostatnio zmieniony przez MonsterCookie dnia Sob 20:38, 17 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
`Wapmirzyca` ; ****
Człowiek
Dołączył: 21 Lip 2009
Posty: 83 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Sparkle London <3
|
Wysłany:
Sob 23:03, 17 Paź 2009 |
|
Normalnie jak kino akcji.
Dużo się działo w tym rozdziale.
Mam wiele pytań które mnie gnębią.
Kim był facet na zdjęciu?
Kto porwał Leah?
Gdzie i dlaczego Edward znikną? Poczuł zapach krwi Bells?
Kogo wybierze Bella?
No dobra skończyłam z tymi pytaniami.
Uh już wiem dlaczego nie lubię Jacoba. Robi wszystko żeby mieć Bellę nawet ją rani.
Czekam na kolejny rozdział.
Życzę dużo czasu, chęci i posłusznej klawiatury. ; ))
Pozdrawiam,
`W` ; *** |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 11:01, 18 Paź 2009 |
|
Edward Cullen vampire - moja droga E-C-v, odpowiadając na twoje pytanie muszę przyznać, ze dopiero teraz zastanowiłam się ile mam zamiar rozdziałów napisać. Myślę, że nie będzie ich więcej niż piętnaście/ szesnaście. Nie chcę na siłę przedłużać niektórych wydarzeń. Ogólny zarys historii mam już opracowany, pozostało mi tylko przelać moje pomysły na papier, a raczej do worda.
kirke - Belli wydawało się, że kocha Jacoba. Darzyła go pewnym ciepłym uczuciem, inaczej by się z nim nie związała. Jake zrobił to, by zatrzymać ją przy sobie, dokładniej wyjaśnię to w którymś, z dalszych rozdziałów. Co do medalionu to mogę zapewnić, że będzie miał on niemałe znaczenie. Istotnie Leah została porwana, ale przz kogo, to będzie na razie tajemnicą.
MonsterCookie - Dziękuję ci za karmienie mojej weny, tak miłymi słowami.
`Wapmirzyca` ; **** - Tak, muszę przyznać, że działo się dość dużo, ale będą jeszcze rozdziały, w których będzie działo się więcej. To był tylko taki mały wstęp. Facet na zdjęciu, na tą informację niestety będziesz musiała trochę poczekać. Mam zamiar napisać o nim w którymś z następnych rozdziałów. Edward przede wszystkim poczuł zapach krwi Belli, na co nie był przygotowany. Nie widział jej od pięciu lat i nie był już tak odporny na zapach krwi. Był też drugi powód, o którym dowiecie się później.
Dziękuję wam za komentarze. Są tak miłe, że aż nie wiem czy sobie na nie zasłużyłam. Wczoraj dostałam małego przypływu weny i napisałam już połowę następnego rozdziału. Będzie on dłuższy od szóstego i powinien pojawić się w przyszłym tygodniu. Zapewniam wam, że nie zabraknie w nim Edwarda.
Pozdrawiam i dziękuję.
Seanice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Landryna
Zły wampir
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D
|
Wysłany:
Nie 11:50, 18 Paź 2009 |
|
Oj króciutko, króciutko.
Ledwo zaczęłam czytać, a już skończyłam. Ale rozumiem, że to ta cholerna wena, która pojawia się tak szybko, jak znika. Wiem, też tak mam.
Rozdział mi się podobał. Było w nim dużo akcji. Jest jednym z tych rozdziałów w którym dowiadujemy się 'o co tak naprawdę do jasnej cholery chodzi'.
Cieszę się, że Edward bez żadnych podchodów i innych takich pragnie odzyskać Bellę. Jacob jak Jacob. Nie lubię go, więc możesz z nim zrobić co chcesz :P. Zabić, otruć, zrobić z niego kretyna, wsadzić go do wariatkowa albo coś :D.
Pozdrawiam, życzę dużo czasu i weny,
Landryna. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AlRose
Nowonarodzony
Dołączył: 28 Mar 2009
Posty: 18 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Pon 19:35, 19 Paź 2009 |
|
Za krótko, na pewno. No ale mniejsza o to. Dawno nie komentowałam tego opowiadania, ale ogólnie rzadko komentuję. Dużo się działo. Dobrze wszystko opisałaś. Opowiadanie mi się podoba. Dowiedzieliśmy się trochę o co chodzi. No ale brakuje konkretów, oprócz porwania Leah.
Czekam na kolejny rozdział.
Pzd.. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 13:02, 23 Paź 2009 |
|
Zapraszam do czytania siódmego rozdziału. Dziękuję wam za komentarze i karmienie mojej weny miłymi słowami, chociaż sama uważam, że przydałoby się tutaj trochę krytyki. Jest mi bardzo miło, że czytacie to opowiadanie i komentujecie. Rozdział miał pojawić się dopiero jutro, ale dzisiaj jest dla mnie dość ważny dzień (urodziny) i z powodów prywatnych jutro nie byłabym w stanie dodać rozdziału. Życzę miłego czytania. :)
Bardzo dziękuję becie, Alicei.
Rozdział siódmy.
Patrzyłam na pogrążonego we śnie Petera. Przez kilka godzin nie mógł się uspokoić, jednak zmęczenie nie pozwoliło mu na dłuższy płacz. Ja dopiero teraz uwolniłam łzy i skryłam twarz w dłoniach. Moje jedyne dziecko, moja mała Leah, mój skarb jest gdzieś tam, beze mnie, bez Jacoba. Zapomniałam o poranionych stopach, gdy wstałam, ból dał o sobie znać. Syknęłam i opadłam na kanapę. Wyjęłam odłamek szkła, który wbił mi się w stopę. Zapiekło, jednak nie zwróciłam na to uwagi. Czym jest fizyczny ból, kiedy przeżywa się wewnętrzne katusze? Patrzyłam ponuro na krew płynącą z malutkiej rany. Stąpając na palcach, poszłam do łazienki i przemyłam ją wodą utlenioną. Trochę bolało, ale przecież za czasów liceum ciągle przytrafiały mi się jakieś wypadki. Zerknęłam w lustro; miałam opuchnięte oczy, dolną wargę poprzegryzaną w kilku miejscach. Westchnęłam. Nagle, za mną pojawiła się jakaś postać o szkarłatnych oczach i złowrogim uśmiechu. Była to z pewnością kobieta, miała złośliwy wyraz twarzy, byłam niemal pewna, że za chwilę się na mnie rzuci. Zamiast tego... przemówiła:
- Uciekaj i uratuj ją, powstrzymaj mnie. - Dałabym słowo, że gdzieś już słyszałam ten głos. Szybkim, niemal błyskawicznym ruchem, odwróciłam się. Przede mną znajdowały się tylko drzwi od łazienki. Gdzie ona jest? - pomyślałam - Przecież przed chwilą tutaj stała!
- Niemożliwe - powiedziałam cicho. Nie odwróciłam się już do lustra. Zamiast tego nikt inny, tylko Edward, zapukał w drzwi, mimo iż były one otwarte. Dałabym słowo, że sekundę wcześniej nie było go tutaj. Ach tak, przecież bezszelestne poruszanie się, to kolejna cecha wampirów - przypomniałam sobie.
- W tym świecie wszystko jest możliwe, Bello. Powinnaś to wiedzieć - powiedział cicho.
- Edward? Jak...? Przecież przed chwilą Cię tu nie było! - powiedziałam, lekko skołowana.
- Przepraszam, ze Cię przestraszyłem. Twój syn się obudził.
- To nie jest moje dziecko, tylko siostry Jacoba, Rachel.
- Bello, posłuchaj mnie uważnie. Musicie pójść ze mną. Moja rodzina zapewni wam ochronę. - Edward zignorował moją uwagę. Prychnęłam. Z pewnością nie przyjmę jego pomocy.
- Nigdzie nie idę, Peter też nie. Poczekam na Jacoba, na pewno wróci niedługo, razem z Leah - powiedziałam głosem wypranym z wszelkich emocji. Sama nie wierzyłam w swoje ostatnie słowa.
- Bello, Leah nie wróci - szepnął.
-Co?! Co ty sobie myślisz, Cullen? Przybywasz nagle, psujesz mi życie i jeszcze śmiesz mówić mi ,że moje dziecko nie żyje!
- Nie powiedziałem, że nie żyje. Powiedziałem, że nie wróci. - Poprawił mnie uprzejmym tonem.
- Do cholery, wiem, co powiedziałeś! - krzyknęłam - nie wierzę Ci! Rozumiesz? Nie wierzę!
- Uspokój się. Pomożemy ci szukać twojej córki, tylko pójdź ze mną. - Przekonywał.
Poddałam się. Jeśli miał pomóc mi w odnalezieniu Leah, to, w sumie, mogę z nim pójść. Chyba aż tak by mnie nie oszukał - nie jest zły.
- Dobrze. Ale zanim pójdziemy, wiedz jedno: nienawidzę Ciebie i Twojej rodziny. Nienawidzę Was, odkąd mnie zostawiliście. - No dobra, nie była to do końca prawda, ale nie chciałam, by myślał, że mu wybaczyłam. Co to, to nie. Żałowałam, że nie mogę odstawić Petera do domu, lecz skoro groziło mu niebezpieczeństwo, to, mimo wszystko, musiałam go zabrać ze sobą; później wytłumaczę to Rachel. Wolnym krokiem podążyłam za moim niedoszłym narzeczonym. Edward wziął syna mojej przyjaciółki na ręce. Zachowywał się ostrożnie, delikatnie. I pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu tak wyobrażałam sobie naszą wspólną przyszłość. Patrzył na mnie smutnymi oczami, a ze mnie ulotniła się cała złość i nienawiść, jaką do tej pory czułam. Mój umysł postanowił pobawić się mną i postawił mi przed oczami obraz mojej małej córeczki i Jacoba. Byliśmy wtedy szczęśliwi, bez problemów. Zaraz potem zobaczyłam siebie, trzęsącą się i płaczącą. Stałam w swoim pokoju, trzymając zdjęcie Edwarda. Byłam wtedy wtedy sama, bez nikogo, kto mógłby mnie przytulić i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Teraz, gdy patrzyłam w oczy mojego niedawnego ukochanego, nie potrafiłam ujrzeć go takiego, jak kiedyś. Teraz najważniejsza była moja córka.. Wyszłam z domu, stając obok mojego samochodu. Edward jednak nie dopuścił mnie do kierownicy.
- Bello, w tym stanie nie będziesz prowadzić. - Nie miałam sił się z nim kłócić, nie dzisiaj. Usiadłam z tyłu. Cullen położył mi Petera na kolanach. Gdy nasze ręce się dotknęły, znów, tak jak kiedyś, przeszedł mnie dreszcz. Walczyłam z chęcią cofnięcia ręki, nie mogłam tego zrobić; wtedy na pewno obudziłabym chłopca.
- Nie dotykaj mnie - wysyczałam przez zęby. Nie odpowiedział. Zasiadł za kierownicą. Ruszyliśmy z dużą prędkością. Z nerwów zaczęłam bawić się włosami siostrzeńca Jacoba. Cullen włączył radio, a z głośników popłynęła melodia, której nie chciałam już więcej słyszeć. Przypominała mi o Edwardzie.
- Nigdy nie chciałam zobaczyć cię smutnego. Myślałam, że chcesz tego samego dla mnie* - mówiłam, wtórując wokalistce, głosem tak cichym, że nawet Peter nie mógłby tego usłyszeć. Chciałam, żeby Cullen dowiedział się w końcu, jak bardzo mnie skrzywił odchodząc. - Powinnam wiedzieć, że przyniesiesz mi ból serca.
Przyglądałam się mijanym ulicą. Wydawało mi się, że widzę je po raz pierwszy. Ale zmieniłam się przecież tylko ja. Światła latarni ledwo oświetlały drogę. Dotarło do mnie, że siedzę w samochodzie z wampirem, jako kierowcą i dzieckiem przyjaciółki na kolanach. Nagle zapragnęłam jak najszybciej się stąd wydostać. A co jeśli Edward będzie chciał mnie zabić? W końcu jestem tylko jego byłą, a on krwiożerczym potworem. W każdej chwili może się na mnie rzucić - myślałam. Zaczęłam panikować. Wyraźnie słyszałam swój przyśpieszony oddech i pobudzoną krew. Gdy gwałtownie się zatrzymaliśmy, dostrzegłam, że znajdujemy się tuż przy posiadłości Cullenów. Drzwi kierowcy trzasnęły, a ja zostałam sama z dzieckiem. Drżącą ręką nacisnęłam klamkę i wraz z Peterem wydostałam się na zewnątrz. Byłam przerażona, to chyba jasne. Byłam przerażona porwaniem mojej córki, kłamstwami męża, domem pełnym wampirów... Powodów było bardzo dużo. Obok mnie pojawił się mój były. Nie zachowywał się spokojnie, był poddenerwowany. Mam nadzieję, że nie złości się na mnie...
- Pomóc ci? - Jego opanowany, aksamitny głos dotarł do moich uszu. Potrząsnęłam przecząco głową, niezdolna do wypowiedzenia choćby słowa. Znów się we mnie zagotowało, odkryłam nowe pokłady nienawiści i gniewu. Zaprowadził mnie tuż pod drzwi, które otworzył nikt inny, tylko Esme. Przez chwilę myślałam, że chwyci mnie w ramiona, ale napotykając moje nienawistne spojrzenie, cofnęła się. Dostrzegłam prawie całą rodzinę Cullenów. Nie było tylko Jaspera. W oczach Alice tańczyły radosne ogniki, za co miałam wielką ochotę zrobić jej krzywdę. Salon ani trochę się nie zmienił, od mojego ostatniego pobytu tutaj. Ściany były białe, fortepian stał w rogu. Rosalie patrzyła na mnie ze współczuciem, kolejnym uczuciem, którego szczerze nie lubiłam. Musiałam wyglądać naprawdę okropnie. Instynktownie przytuliłam do siebie Petera.
- Witaj, Bello, miło nam cię widzieć - powiedział Carlisle, jak zwykle opanowany. Czy oni postradali zmysły? Czy po prostu jeszcze nie wiedzieli, co mnie spotkało? Naprawdę myślą, że przyszłam tu sama z siebie? Edward posłał swojemu ojcu groźne spojrzenie.
- Może zaprowadzę Cię do Twojego pokoju? Chłopiec będzie mógł spokojnie spać... - odezwała się Rosalie. Jej głos emanował troską, co było do niej niepodobne. Zdziwiłam się, przecież nigdy nie była dla mnie miła. Jednak nie dostrzegłam w wampirzycy niczego, co mogłoby wzbudzić moją złość, więc kiwnęłam głową. Podeszła do mnie i zaprowadziła na górę, do średniej wielkości pokoju, a raczej sypialni. Znajdowało się w niej duże łóżko, z brązową pościelą. Okno zajmowało całą zachodnią ścianę. Na podłodze leżał miękki dywan, przynoszący ulgę moim pokaleczonym stopom. Popatrzyłam na Rosalie, która stała w drzwiach, przyglądając mi się. Z trudem przemogłam się i powiedziałam:
- Dziękuję.
- Bello, proszę, nie dziękuj mi - westchnęła blondynka - powinnam Cię przeprosić, za te lata, kiedy byłam dla ciebie taka nie miła i oschła.
- Nie, Rosalie, zachowujmy się, jakby to się nigdy nie zdarzyło - powiedziałam natychmiast.
- Dobrze, skoro tak chcesz. Łazienka jest naprzeciwko, w szafie powinnaś znaleźć kilka dobrych ubrań, jeśli chciałabyś się przebrać. To ja... Ja już pójdę. - Popatrzyła na mnie chwilkę i odwróciła się, wychodząc na korytarz.
- Nie, proszę. Nie zniosę być sama. - Nie wiem, co mnie podkusiło, by ją zawrócić. Może to, że wydawała się mnie rozumieć? A może to, że nie była tak natarczywa, jak inni. Nie próbowała na siłę ze mną rozmawiać. Potrzebowałam towarzystwa, kogoś, kto będzie przy mnie i nie pozwoli zrobić mi czegoś głupiego. Rosalie zawróciła i podeszła do mnie. Delikatnie podałam jej Petera, a ona położyła go na łóżku, siadając obok. Patrzyłam na nich ze smutkiem: Rose byłaby wspaniałą matką. Gdyby tylko mogła nią być... Usiadłam obok niej, jedna łza stoczyła się po moim policzku. Znów przypomniałam sobie o mojej biednej córeczce.
- Nie płacz, Bello. Wszystko będzie dobrze. Znajdziemy ją. - Otoczyła mnie ramieniem. Nigdy nie pomyślałabym, że Rosalie Cullen kiedykolwiek mnie pocieszy.
- Dziękuję, Rose. Za wszystko - szepnęłam cicho. Z moich oczu popłynęły kolejne słone krople. Po jakiejś godzinie Rosalie się odezwała.
- No już, wstawaj. Przebierz się, potem zejdziemy na dół i ustalimy wszystko.
- A Peter?
- Chłopiec zostanie tutaj, nie będziemy go przecież budzić. Poczekam na zewnątrz. - Posłała mi ciepły uśmiech i wyszła z pokoju, zostawiając mnie samą. Podeszłam do lustra, wiszącego w rogu pokoju. Wyglądałam okropnie, a podkrążone, załzawione oczy i ślady łez na policzkach raczej nie dodawały mi uroku. Z szafy wyciągnęłam bawełnianą bluzkę z długim rękawem i szerokim dekoltem. Była ładna, krwistoczerwona, ale gdy ją założyłam, okazało się, że rękawy są troszkę przydługie. Nie przeszkadzało mi to jednak. Znalazłam do tego czarne jeansy rurki. Wciągnęłam je na siebie, założyłam baleriny i wyszłam z pokoju, do łazienki, która, jak się okazało, była niewielka, ale przytulna. Podłoga była cała w kafelkach, a na nich leżały szaro-niebieskie, małe dywaniki. Umyłam twarz i wyszłam, by stawić czoło Cullenom.
- Ładnie wyglądasz, Bells. - Uśmiechnęła się do mnie. Zaczynałam już ją lubić.
- Dziękuję. Zejdziemy na dół? - Zaproponowałam.
- Tak, oczywiście. - Poszłyśmy do salonu, gdzie zastaliśmy Cullenów, tym razem w komplecie. Tylko ja tam nie pasowałam. Człowiek pośród wampirów. Alice nie patrzyła już na mnie z radością, chyba ostudziła ją moja niechęć, lub Edward wszystko jej wytłumaczył. Nie ważne. Przecież oni mnie nic, a nic nie obchodzą. Usiadłam na wygodnej kanapie, a obok usiadła Rosalie i Emmett.
- No, więc, moi drodzy. Chyba nie tylko ja mam zamiar pomóc Belli znaleźć jej córkę? - zaczęła Rosalie.
- Najpierw musimy ustalić, dlaczego w ogóle została porwana - powiedział Edward. Hmm, ciekawe czy oni wiedzą, że Jake powiedział mi o wampirach. Jeśli tak, to dobrze. Mam ich o to zapytać? Może lepiej nie ryzykować... - gorączkowałam się.
- Bella? Słyszysz mnie? - Edward szturchnął mnie delikatnie, ale i tak poczułam, że moje ramię przeszywa dziwne uczucie.
- Tak, Edwardzie, nie musisz krzyczeć - obudzisz Petera. - Cullen popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Możliwe, iż wymawiając jego imię, nie włożyłam w nie ani trochę uczucia. Raczej odrazę, którą do niego żywiłam. Jasper spojrzał na mnie z zaciekawieniem, a ja znów się zdenerwowałam. Czemu patrzą na mnie, jakbym była rzadkim, laboratoryjnym okazem? Głupie wampiry.
- To dobrze. Pomyśleliśmy, że dwoje z nas uda się do twojego domu... - zaczął Carlisle.
- Dobrze, a czy moglibyście poszukać też mojego męża? - Przerwałam mu. - Trochę się o niego martwię... - Alice wyraźnie posmutniała, słysząc moje słowa. Ale, na miłość Boską, wyszłam za Jacoba za mąż, więc te kilka lat, nawet, jeśli byłam podczas nich okłamywana, bardzo nas do siebie zbliżyły. Nie wspominając już o wszystkich szczęśliwych chwilach z nim spędzonych.
- Ach, tak. Oczekujesz, że ktoś z nas będzie szukał tego kundla? Niech lepiej zajmą się nim jego kumple - powiedział gniewnie Edward. Bałam się go, był straszny, gdy mówił takim tonem. I te jego oczy... Mogłyby ciskać gromy. Jasper posłał mu karcące spojrzenie. Nikt się nie odezwał, tylko ja wstałam i skierowałam się ku schodom.
- Bello? - odezwała się Rosalie.
- Nie, muszę pobyć trochę sama. - Kiwnęła głową, Emmett otoczył ją ramieniem, szepcąc coś do ucha. Ledwie słyszalnie westchnęłam i, nie patrząc nawet na Edwarda, poszłam do pokoju. Popatrzyłam na słodko śpiącego Petera i znów zaczęłam płakać. Usiadłam w głębokim fotelu obok okna, a łzy kapały z mojej brody, mocząc czerwoną bawełnę. Nie wycierałam ich, nie było po co. Patrzyłam tępo w okno, widząc, zamiast ponurego krajobrazu lasu - roześmianą buzię Leah. Biegała po ogrodzie, śmiejąc się i wołając mnie. Wstałam i podeszłam do szyby, dotykając jej ręką. Nie poczułam ciepłej skóry mojej córki, tylko chłód szkła. Rozczarowało mnie to, a z salonu słychać było niepokojące dźwięki.
- Edward! Zdajesz sobie sprawę, co ona przeszła? Jak możesz? Jak śmiesz?! To, że z nią byłeś, nie oznacza, że znasz ją na wylot! - krzyczała Rosalie. Była wściekła, usłyszałam dźwięk tłukącej się porcelany. To był pewnie któryś z chińskich wazonów Esme.
- A może Ty ją znasz, co?! - odpowiedział, równie rozzłoszczony, mój były.
- Nie znam, ale wiem, przez co przechodzi. Mi też świat wiele razy legł w gruzach, powinieneś o tym wiedzieć!
- Nie, nie wiesz, co ona czuje. Nigdy nie byłaś i nie będziesz matką. - Głos Edwarda ociekał jadem i gniewem. Gdy usłyszałam jego słowa, zapragnęłam zejść tam i spoliczkować go. Jak mógł tak odzywać się do Rosalie.
- I co, myślisz, że to dla mnie łatwe? Nie jestem taka jak ty, Edwardzie.
- Nie, jesteś gorsza ode mnie. Jesteś chamska, wredna, a do tego zapatrzona w siebie.
- Dość tego! Nie zapominajcie, że na górze jest Bella, a Was słychać z odległości kilkunastu kilometrów! - Carlisle podniósł głos, wszyscy jak na komendę się uciszyli. Usłyszałam trzask głównych drzwi. Spojrzałam na łóżko, na którym zamiast spać, siedział Peter. Patrzył na mnie w ciszy.
- Ciociu, gdzie my jesteśmy? - zapytał słodkim głosikiem.
- U pewnej rodziny, która nam pomoże. Musimy tutaj trochę zostać. - Usiadłam obok niego, a on przytulił się do mnie. Jak na chłopca w swoim wieku, był bardzo uczuciowy, pewnie wdał się w Rachel, która była bardzo wrażliwa i łatwo się rozklejała.
-Długo?
- Nie. Chciałbyś coś zjeść, napić się?
- Jestem trochę głodny, ale najpierw chcę iść do łazienki. - Popatrzył na mnie, chwytając mnie za rękę.
- Oczywiście, chodź ze mną, pokażę Ci, gdzie to jest...
* Tłumaczone dosłownie, nie chciało mi się bawić w przekształcanie zdań. W oryginale:
" I never want to see you unhappy
I thought you'd want the same for me
(...)
I should've known you'd bring me heartache"
[link widoczny dla zalogowanych]
______________________
Dziękuję za przeczytanie rozdziału.
Liczę na szczere komentarze. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Seanice dnia Nie 13:15, 08 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Maxsia
Człowiek
Dołączył: 02 Wrz 2009
Posty: 74 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Forks
|
Wysłany:
Pią 15:52, 23 Paź 2009 |
|
Tak króciutko:
1. Bardzo fajny pomysł na opowiadanie, ale jest trochę nieścisłości, strasznie szybko przeleciałaś wątek. Zastanawia mnie czemu ten Jacob wszystko porozwałał i uciekł, nie dajesz się nic domyślić... to nie do kokńca dobrze.
2. Dobrze się czyta, tekst jest płynny i lekki.
3. Drażni mnie pare zwrótów przez ciebie stosowanych:
"O jeny" - moja babcia tak kiedyś mówiła, nie pasuje to do Belli
"Culleni" - Cullenowie!
Pozdrawiam, życzę weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 21:35, 23 Paź 2009 |
|
Seanice... czytało się mi całkiem fajnie... zaskakuje mnie ta ciągła niechęć Belli do Edwarda, ale jak najbardziej odpowiada....
wspomnienie o mężu mnie rozłożyło na łopatki... jakoś... fuj...
jestem ciekawa kiedy Edward porozmawia z Bellą na temat swojej natury... i kiedy się wszystko do cholery wyjaśni...
no i oddac dziecko :P
pozdrawia
kirke
bardzo niecierpliwa |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Landryna
Zły wampir
Dołączył: 17 Kwi 2009
Posty: 353 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 38 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Zawiercie/Ogrodzieniec / łóżko Pattinsona :D
|
Wysłany:
Sob 11:21, 24 Paź 2009 |
|
Okej, zacznę najpierw od tych mniej miłych rzeczy, a mianowicie błędów.
Seanice napisał: |
- Dziękuję, Rose. Za wszystko. - szepnęłam cicho. |
poprawny zapis :
-Dziękuję, Rose. Za wszystko. - Szepnęłam cicho.
Cytat: |
- Ciocia, gdzie my jesteśmy? - zapytał słodkim głosikiem.
|
Ciociu, nie ciocia. No chyba, że chodzi o to, że Peter nie jest jeszcze na tyle dużym dzieckiem, żeby posługiwać się poprawnym językiem. Wtedy to nie jest błąd.
Znalazłam jeszcze wiele innych. Chodzi mi tutaj o zapis dialogów. W tekście czasem są zapiane tak :
- Moja mama kupiła mi psa. - Powiedziałam.
a czasem tak :
- Moja mama kupiła mi psa - powiedziałam.
Obie te formy są oczywiście poprawne, ale jeśli decydujemy się na jeden zapis, to ciągniemy to już do końca rozdziału, a nie piszemy w siedem światów.
Wiem, że jestem trochę czepialska, ale nic na to nie poradzę :P
Jeśli chodzi o treść, to jak zawsze mi się podobało. Wiesz, że lubię to opowiadanie i z chęcią go czytam.
Według mnie Bella jest tutaj trochę inna, niż w sadze. Nie chodzi mi o charakter, ale zachowanie. Jest taka...dorosła. To pewnie przez te kilka lat, swoje osobiste przeżycia, to, że jest matką itd. Oczywiście jest to dobra rzecz :).
Cieszę się, że Rosalie zmieniła do niej swój stosunek. Sądzę, że to przez Petera, ale zawsze coś. Przynajmniej nie jest wredną suką, tak jak w większości ff.
Jeśli chodzi o relacje Edwarda i Belli, to trochę brakuje mi tego "szału" między nimi. Ja wiem, że Bella została przez niego zraniona i nie chce go znać, ale jednak kiedyś tam go kochała.
Dobra, nie czepiam się już :P.
Rozdział mi się podobał, nie był krótki, ale też nie długi i nudny :)
Mam nadzieję, że mój komentarz bardziej podkarmił twoją wenę, niż zdołował cię. Ja naprawdę lubię to opowiadanie, ale mam teraz niezłego kaca i wszytskiego się czepiam, więc nie przejmuj się tym .
Maxsia napisał: |
nie dajesz się nic domyślić... to nie do kokńca dobrze. |
A to niby czemu? O to właśnie chodzi w opowiadaniach, że zaskoczyć czytelnika :P. Czytałabyś coś, co wiedziałabyś, że napewno skończy się tak jak myślisz? Wtedy nie ma żadnych emocji przy czytaniu ;p. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Landryna dnia Sob 11:21, 24 Paź 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Edward Cullen vampire
Nowonarodzony
Dołączył: 04 Paź 2009
Posty: 40 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Deszczowe Forks..
|
Wysłany:
Sob 12:24, 24 Paź 2009 |
|
Moja Droga Seanice
rozdział bardzo dobry..:D podoba mi się :) .. jak zresztą wszystkie w tym ff.
błędów nie wytykam.. sama bym ich pewnie z milion nawaliła.
no cóż .. czekam na nowy rozdział mam nadzieje że wkrótce się doczekam
pozdrawiam :D :**
E-C-v |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Edward Cullen vampire dnia Pią 19:52, 02 Kwi 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Sob 20:45, 24 Paź 2009 |
|
Kolejny rozdział, a ja nie wiem od czego zacząć ten koemntarz.
Więc zacznę najpierw od nurtującego mnie pytania: kobieta o szkarłatnych oczach i złowrogim uśmiechu to była Victoria? Bo mnie się wydaje, że tak
W zasadzie rozumiem tą niechęć Belli do Edwarda, ale ona wciąż nazywała go per Cullen. Powiem szczerze, że mi się to nie spodobało, bo występowało często w tekście, a ja nie lubię, gdy w opowiadananiach tak często bohaterowie mówią do siebie po nazwisku. To taka moja mała sugestia.
W zasadzie to była taka jedna drobnostka, która mi się w tym tekście nie podobała. Ogólnie czytało się lekko i dobrze.
Nie mogę sie oczywiście doczekać poszukiwań Leah, z pewnością będzie to ciekawe.
Pozdrawiam,
MonsterCookie :P |
|
|
|
|
Maya
Wilkołak
Dołączył: 10 Sie 2009
Posty: 244 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: krzesła. Obrotowego krzesła. o!
|
Wysłany:
Sob 23:58, 21 Lis 2009 |
|
Kurczę, fajne.
Fajne to mało powiedziane.
uhhh. Rewelka xD
Bardzo mi sie podoba.
hmm Jacob porwał Leę, nie no super, zawsze go nienawidziłam a teraz z chęcią bym go poćwiartowała...
hmm, o ile sie nie mylę była mowa o tym, że Bella nie będzie z Edwardem, ale na litość boską, proszę niech ona z nim będzie <prosi> :))
Tak ona mi tu kurczę do niego pasuje :D
Ahh no i oczywiście Jasper.. hmmm zainteresował się.. ale czym ? Tym, że Bella wcale już nie chce Edwarda i poradzila sobie bez niego ? Cóż...
Huh. Jak ja nienawidzę Blacka grrrr.
No fajnie, jest tajemniczo tak jak lubię. Mam nadzieję że w następnym rozdziale, który mam nadzieję pojawi sie już nie długo dowiem sie więcej i wyjaśni się parę spraw :D
Pozdrawiam, już jako stała czytelniczka i Ave vena |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maya dnia Sob 23:59, 21 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
alekzz
Nowonarodzony
Dołączył: 02 Sty 2010
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z szufladki .
|
Wysłany:
Pon 17:42, 18 Sty 2010 |
|
Opowiadanie baaardzo mi się podoba.
Ba! Zakochałam się w tym fanficku! <3
I chyba jestem tu jedyną osobą, która wolałaby, żeby Bella została z Jacobem... No, cóż, ja akurat jestem jego wielką fanką. ;]
Data ostatniego postu jest stara. Bardzo stara, a to totalnie mnie martwi - chciałabym dowiedzieć się co jeszcze się stanie i z kim Bella w końcu będzie. :) Mam nadzieję, że jeszcze napiszesz, a na razie życzę duużo weny.;**
xoxo. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Misty butterfly
Wilkołak
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 21:26, 19 Sty 2010 |
|
O rany, dopiero dzis przeczytalam ten FF i padam na twarz w akcie skruchy z tego powodu....
Opowiadanie jest swietne;)
Twoje postacie roznia sie od Meyerowych...
Bella-jest duzo dojrzalsza niz w sadze, taka opiekuncza i wogole az emauje od niej ta rodzicielska troska;) Dlaczego tylko jej sie zdawalo ze kocha Jacoba? Jak cos takiego jak milosc moze sie zdawac?
Edward-przyznam szczerze, ze troche mnie momentami przeraza...
Np. Kiedy wrzeszczal tak na Rosalie(ktora swoja droga tutaj polubilam).
Wszyscy tutaj pisza ze Bella powinna byc z Edwardem i zostawic kundla...
Nie zgodze sie, Edward ja zostawil i jakie ma znaczenie ze jej szukal. Zostawil ja a ona po wielu miesiacach depresji doszla do siebie, wyszla za maz i urodzila dziecko. A on mysli ze po kilku latach wyskoczy przed jej prog niczym glowa Muffasy w Krolu Lwie i wszystko bedzie ok...W sadze go uwielbiam ale tutaj....
Jacob-zle postapil nie mowiac Belli prawdy, ale wzieli slub, mieli dziecko i nagle dzwoni jej byly...No prosze przeciez Jacob widzial co sie dzialo z Bella po jego wyjezdzie, jak cierpiala na samo jego wspomnienie. No wiec co mial ja mu tak porostu podac do telefonu....Byl opiekunczy, troskliwy i czuly dla Belli i Leah przez caly czas, wrocil Edward i co to juz sie nie lczy?
Maya....nie wiem czy dobrze zrozumialam ten rozdzial ale, zdaje mi sie ze Jacob porostu uslyszal ze ktos wszedl do domu, ten ktos porwal Leah a Jacob za nim pobiegl....Bo po co mialby porywac wlasne dziecko?
Mam nadzieje ze jeszcze cos wstawisz w kazym razie bede sparwdzac.... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|