|
Autor |
Wiadomość |
anetta_94
Wilkołak
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 18:52, 01 Paź 2009 |
|
Historia opowiada o Cullenach (nie koniecznie o jednej rodzinie), którzy przeprowadzają się do Forks, w odstępie kilku dni. Zaprzyjaźniają się ze sobą, potem są partnerami w poszukiwaniu jednego członka rodziny.
wszyscy są wampirami, różnią się charakterami od pierwowzoru.
opowiadanie autorstwa mojego i Patrycji(kumpeli)
Beta: Dredzio
Prolog
I kto by pomyślał, że osoba, którą kochasz i szanujesz, tak cię zrani. W dodatku z podwójną siłą, a po kilkunastu latach twierdzi, że wciąż coś do ciebie czuje i odszedł, aby ratować swoich braci.
Naśle jednego ze swoich na pocieszenie i zagłuszenie bólu po odejściu.
Okaże się jednym z jej wrogów, który porwał jej ukochaną osobę, aby uniewinnić siebie.
Przez tę osobę żyła kilkanaście lat z wyrzutami sumienia, za jego „śmierć”. Dopiero po ostatnim spotkaniu, wydarzyło się coś, co całkowicie zmieniło jej życie.
Rozdział 1
Co parę lat, przeprowadzamy się do innego miasta. Tym razem wybór padł na małą miejscowość – Forks. Kilkadziesiąt lat temu już mieszkaliśmy tutaj. My, to znaczy ja, Alice, Jasper, Tom i Esme. Jesteśmy dosyć dziwną rodziną; nie, że mamy coś z głową, tylko jesteśmy wampirami. Dokładnie „wegetarianami”, czyli nie pijemy krwi ludzi. Chyba się jeszcze nie przedstawiłam. Mam na imię Bella, urodziłam się w 1902 roku. Zostałam przemieniona w wampira w wieku lat osiemnastu.
- Bella! – usłyszałam głos Alice z parteru domu.
- Tak, Alice?
- Spakowałaś się już?
- Oczywiście.
Alice to moja prawdziwa siostra. Jest ode mnie starsza o rok. Tak naprawdę nie wiemy, kto nas przemienił. Związana jest z Jasperem. Spotkałyśmy go, kiedy wędrowałyśmy samotnie. Po kilku latach podczas polowania, poznaliśmy Esme. Przygarnęła nas i nauczyła nowej diety. Teraz udajemy jej adoptowane dzieci.
Jak już mówiłam, przeprowadzamy się do Forks i tam znowu pójdziemy do liceum.
Tom i ja jesteśmy parą. Spotkałam go w Irlandii w czasie mojej samotnej wędrówki i wtedy to przyłączył się do naszej rodziny.
- Bello, skarbie? – zapytał Tom, wychylając się zza framugi drzwi od mojego pokoju.
- Tak?
- Musimy już jechać.
- Dobrze! – krzyknęłam do niego i zabrałam dwie ostatnie walizki z mojego, już pustego, pokoju, i wybiegłam. Na korytarzu spotkałam Toma z jego torbą.
- Nie chcesz wyjeżdżać. – Stwierdził smutno i ruszyliśmy wzdłuż korytarza, kierując się w stronę schodów.
- Ale musimy, to nieuniknione.
- Masz rację – przyznał z jakimś dziwnym wyrazem twarzy.
- Esme! – zawyła Alice, gdy zeszliśmy do salonu. – W jakim mieszkaniu będziemy mieszkać? – Moja kochana siostrzyczka nigdy nie lubiła żyć w niewiedzy, a to wszystko przez jej, czasem uciążliwy, a czasem przydatny, dar. Mianowicie ona widzi przyszłość. Nawet nie można jej kupić prezentu urodzinowego, ponieważ wie o tym, co się postanowi, jako pierwsza.
- Mam nadzieję, że tam gdzie poprzednio.
- Chyba będziemy musieli wszystko wyremontować – odpowiedziałam zamyślona. Już sobie wyobrażałam, w jakim stanie może być nasz dom.
- Ja też tak uważam. Zrobimy tym razem duży salon. Powiększymy pokoje… - siostrzyczka gadała i gadała, przez jakieś pięć minut na temat zmian w naszym domku. Nie słuchałam jej zbytnio. - …będziemy mieli bardzo duży garaż, gdzie zmieszczą się nasze wszystkie samochody. O, zapomniałabym. Obowiązkowo powstanie ogromna garderoba dla każdej z nas, czyli dla Esme, Belli i oczywiście mnie. – O-oł, gdy jednym w zdaniu Alice, usłyszałam dwa słowa: „garderoba” i „Bella” to byłam pewna, że nie wróżyło to dobrze. Czas interweniować, zanim Chochlik się jeszcze bardziej rozkręci.
- STOP! – zawołałam tak, aby przekrzyczeć moją siostrę. – Żadnych większych garderób. Na pokój mogę się zgodzić, ale zabraniam ci powiększyć moją garderobę!
- Ale…
- Nie ma „ale”! Żadnych garderób! Rozumiesz! ŻADNYCH ZMIAN W MOJEJ GARDEROBIE!* – krzyknęłam tak, że Alice skuliła się pod moim głosem.
- Dobrze. Tylko proponowałam – wymamrotała. Nagle rozweseliła się. Już myślałam, że miała wizję, mówiącą, aby błagała mnie dalej, ponieważ się zgodzę. – Ale ja za to zrobię sobie większą, musimy się jakoś zmieścić z Jasperem.
Biedny Jazz, jego ubrania nawet nie zajmą jednej dziesiątej powierzchni, w tej powiększonej garderobie.
W tej chwili narzeczony Alice podszedł do niej, pocałował w czoło i przytulił. Często, gdy im się przyglądam, czuję zazdrość, ponieważ ja i Tom nie obdarzamy się uczuciami jak moja siostra i Jasper. Nie jesteśmy ze sobą tak zżyci. Zresztą, może ja nie kocham go tak jak on mnie i mam wrażenie, że źle robię wmawiając sobie, że coś do niego czuję. Okłamuję jego i samą siebie. Może powinnam pozwolić mu odejść ode mnie? Może powinien znaleźć dla siebie kogoś innego? Tyle pytań a ja nie znam na nie odpowiedzi.
- Ej! Bello pobudka! – Alice szturchnęła mnie w brzuch, czym wyrwała mnie z zamyślenia. – A mówią, że wampiry nie popadają w otępienie.
Po pięciu minutach jechaliśmy już swoimi samochodami w stronę Forks.
* * *
- Nareszcie dojechaliśmy – oznajmił Tom po kilkugodzinnej jeździe samochodami.
- Bardzo zniszczony – powiedziałam, po tym jak zobaczyłam nasz dom.
- Trzeba go będzie wyremontować. Myślę, że najlepiej wyburzyć kilka ścian i zbudować nowe – zakomunikował Jasper, drapiąc się po głowie.
- I dobudujemy przy okazji balkon. Co o tym sądzisz Bello? – zapytała mnie Alice, robiąc maślane oczka. Jak mogłam się nie zgodzić, gdy moja siostra robiła takie słodkie oczka i, przy okazji, odczepi się od mojej garderoby?
- Świetny pomysł! – krzyknęłam trochę za bardzo entuzjastycznie. Jasper, gdy rozpoznał moje uczucia, prawie zaczął się dusić ze śmiechu, próbując je ukryć.
- Tyle jest do zrobienia... To może ja, Jasper i Tom pojedziemy po materiały, a wy zostaniecie – odparła Chochlica zadowolona ze swojego pomysłu.
- OK – odpowiedziałyśmy razem z Esme.
Po minucie moja siostra, braciszek i Tom pojechali po meble i inne ozdoby. Razem z mamą zostałyśmy na zewnątrz. W końcu zdecydowałyśmy się zobaczyć, co zostało z naszego domu. Weszłyśmy, a Esme zaczęła wyciągać coś ze swojej torby. Wyjęła swój zeszyt do projektów i kilka ołówków. Po przygotowaniu miejsca na stoliku, który przetrwał od ostatniego pobytu tutaj, zaczęła rysować. Był to chyba projekt naszego nowego mieszkania. Postanowiłam rozejrzeć się po pokojach. Wszędzie było mnóstwo kurzu i sypiących się odłamków ze ścian i sufitów, gdzie niegdzie zostały wazony, których nie zabraliśmy. Część z nich była porozbijana, reszta dalej stała na stolikach. Wyszłam na piętro i usłyszałam, że Esme rozmawia z Alice przez telefon o wyglądzie pomieszczeń. Postanowiłam, że zajrzę też do swojego dawnego pokoju. Po wejściu do pomieszczenia, moją uwagę przykuło pudełko. Podeszłam do niego i otworzyłam. Nie wiem, po co to zrobiłam. Po to żeby bardziej mnie bolało? Chyba tak. W szkatułce były zdjęcia moje i mojego ukochanego, który został zabity kilkanaście lat temu. Nikogo tak nie kochałam i już nigdy nikogo tak nie pokocham. Został zabity przez jakieś wampiry. Obiecałam sobie, że muszę znaleźć winowajców i ich zabić, i dotrzymam danego słowa. Gdy oglądałam zdjęcia, siedząc na środku pokoju, weszła Esme i podeszła do mnie.
- Bello, skarbie, wiem, że to, co przeszłaś, nie jest łatwo zostawić za sobą. Musisz spróbować. Teraz masz Toma i widzę, że on od pewnego czasu czuje się odrzucony – powiedziała i przytuliła mnie, gdy zobaczyła zdjęcia.
- To jest strasznie trudne. Nawet nie mogę pomyśleć jego imienia, bo to sprawia mi ból. Wiesz…
- Tak?
- Ja chyba… chyba nie kocham Toma – wykrztusiłam w końcu z siebie.
- Daj sobie jeszcze szanse, może nie wszystko stracone?
- Oj, wszystko – powiedziałam, cicho szlochając. – Ja już chyba nikogo nie pokocham.
- Co ty mówisz?! Kiedyś na pewno znajdziesz swoją druga połówkę.
Esme zawsze troszczy się o wszystkich, miała dobre serce.
- Esme! Bella! – usłyszałyśmy wołanie. – Wróciliśmy!
Zeszłyśmy po chwili, a w salonie zastaliśmy już kilka puszek farby, pędzli i resztę sprzętu oraz roześmianą Alice.
- Kupiliście wszystko co potrzebne? – zapytała zadowolona Esme.
- Tak. Meble mają przywieść za dwie godziny, więc bierzemy się do pracy!
Po kilku godzinach wstawione zostały meble. Wyjątkowo w tym roku pozwoliłam udekorować swój pokój Alice, ponieważ w tym momencie nie miałam do tego głowy.
Gdy siostra zawołała mnie do mojego pokoju, aż mi szczęka opadła. W pomieszczeniu były kremowe ściany, brązowe i czarne meble, gdzie niegdzie były złote dodatki. Na środku stało ogromne łóżko z baldachimem. Po odzyskaniu głosu, zdołałam tylko podziękować Alice, a ona wyszła z mojego pokoju roześmiana. Położyłam się na łóżku i pogrążyłam w myślach. Rozmyślałam o tym, co było, co jest i jak będę żyła później. Zastanawiałam się nad sobą, swoim zachowaniem oraz nad tym, że źle robię i przez całe swoje długie życie wszystko niszczę.
* powtórzenie zamierzone
prosimy o komentarze |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta_94 dnia Sob 8:46, 26 Cze 2010, w całości zmieniany 14 razy
|
|
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Czw 19:09, 01 Paź 2009 |
|
Wiesz co? Przeczytałam i pomysł jest nawet ciekawy. Zastanawiam się, jak to wszystko dalej przeprowadzisz i opiszesz. Przemieniona bella ponad sto lat temu>? Brzmi ciekawie. Ten jej chłopak, którego zabito, to Edward? Zemści się na innych wampirach?
Cóż, nawet mnie wciągnęłąś i chętnie poczekam na więcej, ale w tekście jest strasznie dużo błędów, naprawdę. Czy tak trudno jest becie troche się przyłożyć?
Nie chce mi się cytować prologu, ale w prawie każdym zdaniu tam był jakiś błąd. DLaczego beta nie wie, ze przed "a" stawiamy przecinek? Albo zapisy dialogów... Są po prostu tragiczne. Proponuję becie zajrzeć do "poradnika".
Acz i tka pozdrawiam i życzę weny,
rathole[/quote] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Czw 19:16, 01 Paź 2009 |
|
hej, jakich garderób... ?!
pomysł dobry... wykonanie dość, dość... ale mam 'ale' ... dialogi wydają mi się dość sztywne - takie pierwsze wrażenie...
będę doczytywać... będę, bo zapowiada się dość, dość :P
pozdr.
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta_94
Wilkołak
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 19:22, 01 Paź 2009 |
|
z tymi garderobami chodzi o to, że Bella już była trochę wnerwiona i miała dość Alice z jej powiększaniem dla dziewczyn Garderób.
wyszło masło maślane, ale mam nadzieję, że zrozumiałaś.
nad dialogami popracuję |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rosssalie
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Wrz 2009
Posty: 12 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ForKs
|
Wysłany:
Pią 14:19, 02 Paź 2009 |
|
Pomysł fajny, ale błędów jest masa.
Czyta się dziwnie i styl pisania jest chaotyczny.
Mam nadzieję, że następny rozdział będzie trochę lepiej napisany, bo zamierzam tu zaglądać:)
Weny życzę! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Marsi
Zły wampir
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 410 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 40 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Konin
|
Wysłany:
Pią 23:50, 02 Paź 2009 |
|
Zaczniemy od błędów, co? Będę grzeczna, obiecuję.
Cytat: |
I kto by pomyślał, że osoba, którą kochasz i szanujesz, tak cię zrani. W dodatku z podwójną siłą, a po kilkunastu latach twierdzi, że wciąż kocha i odszedł by ratować swoich braci. |
Powtórzenia. Nie podobają mi się te zdania. Naprawdę.
Cytat: |
Naśle jednego ze swoich na pocieszenie i zagłuszenie bólu po odejściu. |
Swoich? Braci? Kumpli? Kogo?
Cytat: |
Okaże się jednym z jej wrogów, który porwał jej ukochaną osobę, aby uniewinnić siebie.
Przez tę osobę żyła kilkanaście lat z wyrzutami sumienia, za jego „śmierć”. Dopiero po ostatnim spotkaniu, wydarzyło się coś, co całkowicie zmieniło jej życie. |
Przykro mi, ale nie rozumiem. Może jestem głupia, ale nie rozumiem. Serio. Prologi zazwyczaj mają to do siebie, że są niejasne, ale tutaj przesadziłaś. Może to tylko moje widzimisie, wybacz.
Cytat: |
Zawsze, co parę lat, przeprowadzamy się do innego miasta. |
Dwa określenia czasu? Eeee... Wystarczyło "Co kilka lat przeprowadzamy się do innego/nowego miasta"
Cytat: |
Spotkałyśmy go, kiedy wędrowałyśmy samotnie. Po kilku latach podczas polowania spotkaliśmy Esme. |
Powtórzenia.
Cytat: |
- Dobrze! – krzyknęłam do niego i zabrałam dwie ostatnie walizki z mojego, już pustego, pokoju, i wybiegłam.
Na korytarzu spotkałam Toma z jego ostatnią torbą. |
Jak wyżej.
Cytat: |
Moja kochana siostrzyczka nigdy nie lubiła żyć w niewiedzy, a to wszystko przez jej, czasem uciążliwy, a czasem przydatny, dar. Mianowicie ona widzi przyszłość. Nawet nie można jej czasami kupić prezentu urodzinowego, ponieważ wie o tym, co się postanowi, jako pierwsza. |
Czy tylko mi dwa pierwsze zdania kompletnie ze sobą nie współgrają? Widzi przyszłość, ale nie ma pojęcia, gdzie będą mieszkać? Ciekawe...
Czasami nie równa się raz do roku. Jasne, prawda? Czasami wyrzucamy ze zdania.
Cytat: |
- Chyba będziemy musieli wszystko wyremontować. – odpowiedziałam zamyślona. |
Co ta kropka robi za wyrazem "wyremontować"? Nie, nie, nie. Zapis dialogu się kłania.
Nie chce mi się dalej wypisywać reszty błędów. Jest ich pełno. Nie ta godzina i nie to miejsce.
Beta nie podołała zadaniu. Przykro mi.
Nie podobają mi się krótkie zdania. Nie na długą metę. Ja - wysiadam.
Ze stylem bardzo cieniutko. Poczytaj trochę lepszych ff albo książek i wzbogać słownictwo.
Co dalej... Wszystko bardzo szybko się dzieje. Brakuje mi opisów, choćby głupiej walizki. Masz tam dość duże pole manewru, a nic nie wykorzystałaś.
Mogę pobawić się w wróżkę? Mogę? Dobra. Strzelam, że w szkole spotka Edwarda, którego bratem jest Emmett. Bella zakocha się w Edzie, zdradzi Toma, będzie wielka walka, a na końcu E zostanie wampirem. Zgadłam? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
dredzio
Wilkołak
Dołączył: 23 Sty 2009
Posty: 140 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 30 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Warszawa
|
Wysłany:
Sob 8:44, 03 Paź 2009 |
|
Na swoją obronę chciałam powiedzieć, że betowałam tekst raz i zaznaczyłam w nim błędy, które anetta miała poprawić sama - tak się umówiłyśmy. Tekstu po poprawkach nie dostałam i stąd te błedy. :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta_94
Wilkołak
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 17:09, 24 Paź 2009 |
|
Mersi nie zgadłaś. Akcja jest inna. Niektóre rzeczy mogą zadziwić.
********
I oto nareszcie jest.
Przepraszam, że tak długo.
Beta: dredzio
Zapraszam do czytania:
**********
Rozdział 2
Pierwszy dzień w szkole.
A dokładniej, pierwszy dzień w szkole w Forks, w tym roku.
Ja, Tom i moje rodzeństwo postanowiliśmy, że dzisiaj pojedziemy moim audi.
- Nie ma to jak szkoła, prawda Bella? – zapytała podekscytowana Alice w czasie, gdy podskakiwała zniecierpliwiona, na siedzeniu obok mnie.
- Oczywiście siostrzyczko.
- Jak myślicie? Czy na stołówce jest nadal ta dziura, którą przez przypadek zrobił Jasper? – zapytała, szyderczo się uśmiechając.
- Mam nadzieję, że jej już nie ma – powiedział trochę naburmuszony braciszek.
- Dlaczego? – zapytała Alice, złośliwie chichocząc z miny ukochanego. Ja też już ledwo się powstrzymywałam, przed śmianiem się z jego wyrazu twarzy.
- Ty już dobrze wiesz, dlaczego! – odpyskował już nieźle wkurzony Jazz. I tym oto sposobem, Jasper zmusił moją siostrę do roześmiania się na cały samochód.
Po dojechaniu na parking liceum, wysiedliśmy z samochodu, a Alice dalej chichotała. Spojrzałam w kierunku szkoły. Składała się ona z kilku budynków z czerwonej cegły. Na każdym bloku był wielki numer. Stwierdziłam, że nic się nie zmieniła przez te lata. Owszem, była remontowana, ale rozmieszczenie pomieszczeń pozostało to samo. Gdy zamierzaliśmy się już rozejść do klas, poczuliśmy dziwny zapach: mieszankę ziemi i lasu.
- Uhh. Co to za smród? – zapytał Tom, który już zaczął marszczyć nos.
- Oczywiście, że wilkołaki – odpowiedziała moja siostra. Zaczęliśmy chichotać, gdy zobaczyliśmy minę mojego chłopaka. Gdy już się uspokoiłyśmy, zapytałam:
- Wiedzą, że przyjeżdżamy?
- Tak, ale nie wiedzą kiedy – odpowiedział mi Jasper.
W czasie drogi do wejścia szkoły, zauważyłam, że moja kochana siostrzyczka nad czymś intensywnie myśli. Po chwili zwrócił się do mnie.
- Bello? – zapytała niepewnie. Matko! Pierwszy raz widzę ją niepewną!
- Tak, Alice?
- Yyy… może zablokuj nas i zrobimy im niespodziankę? – bardziej wyszło jej pytanie niż prośba. Teraz zrozumiałam, dlaczego brzmiała tak, jakbym miała jej coś zrobić.
Popatrzyłam spode łba, a ta zaczęła mnie błagać.
- No… proszę, proszę – zaczęła wkoło mnie skakać. Zauważyłam, że niektórzy z uczniów dziwnie się na nią patrzyli, a moja rodzinka usiłuje nie wybuchnąć śmiechem. – Proszę, proszę!
- Arr! No dobrze – po wypowiedzeniu tych słów, przytuliła mnie – ale i tak się skapną.
- Bello, to chyba logiczne – westchnęła zniecierpliwiona. – Po co mają nas wąchać, niech to będzie namiastka prezentu.
Gdy spełniłam prośbę Alice, rozeszliśmy się do klas. Właściwie nie mam pojęcia, dlaczego się na to zgodziłam. Może mam słabość do All? Nie wiem.
Właściwie to zapomniałam wspomnieć o moim darze. Posiadam tarczę mentalną. Polega ona na tym, że mogę blokować zapachy i myśli innych osób oraz bronić siebie i wszystkich, na których naciągnęłam ochronę, przed darami innych wampirów, które działają na psychikę. W mojej rodzinie są jeszcze dwie osoby z darami. Jedną z nich jest Alice, która widzi przyszłość, a drugą jest Jasper, ten z kolei kontroluje emocje.
Moją pierwszą lekcją był angielski. Omawialiśmy jakąś lekturę, ale nie mogłam się skupić. Po następnych czterech, nudnych godzinach przyszła pora na lunch. Postanowiliśmy, że usiądziemy sami. Zresztą i tak nikogo nie znamy. Podeszliśmy do kolejki i po chwili szliśmy z pełnymi tacami do wolnego stolika. Nagle drogę zastąpił nam jakiś chłopak.
- Hej! Wy to na pewno rodzeństwo Cullen – bardziej nam to oznajmił niż zapytał.
- Tak – odparłam trochę zirytowana.
- Jestem Nath, to jest Lucy, Bob, Martin i Sarah – przedstawił ich. – Może dosiądziecie się do nas?
- Yyy… - byłam szczerze zdziwiona, bo zazwyczaj ludzie nas unikali. Już miałam odmówić, gdy wyprzedziła mnie Alice.
- Chętnie.
- A wy macie jakieś imiona? – zapytał Martin, śliniąc się na mój widok.
- Jasne – odpowiedziałam sucho. – Jestem Bella, to moje rodzeństwo: Alice i Jasper, i mój chłopak Tom – zauważyłam, że Nath, który zadał pytanie, przy słowie „chłopak” trochę zmarkotniał. Miałam ochotę się roześmiać.
Przerwa na lunch dłużyła mi się niemiłosiernie. Wypytywali nas o to, gdzie mieszkaliśmy, czym zajmuję się nasza matka, czy jesteśmy razem, bo nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem.
Po skończonych zajęciach wróciliśmy do domu. W salonie spotkałyśmy Esme, która projektowała kolejny dom.
- Esme, już jesteś – oznajmiła Alice i rzuciła się matce na szyję, robiąc słodkie oczka.
- Jak widać – powiedziała i roześmiała się z zachowania córki.
- I jak pierwszy dzień w pracy? – zapytała, ciągle wisząc na szyi Esme.
- Może być.
Nasza mama pracuje teraz jako sekretarka. Właściwie nie musiałaby pracować, ale wtedy rzucalibyśmy się w oczy. Bardzo lubi projektować wnętrza w domach. Zauważyłam, że czasami idzie do swojego gabinetu i nie wychodzi przez około dwie godziny, a potem pokazuje nam swoje dzieła.
Przed tym, jak dołączyliśmy do Esme, była związana z pewnym wampirem. Nigdy nam nie powiedziała, jak ma na imię, a my na nią nie naciskaliśmy.
Nikt z nas nie pamięta, jak nazywaliśmy się za życia. Zapadły nam w pamięć tylko imiona. Tak więc teraz, nosimy nazwisko ukochanego Esme. Nigdy nie zwierzała się nam, jaki był powód ich rozstania. Praktycznie nic nie wiemy.
- Halo! Ziemia do Belli! – Jasper z rozbawieniem pomachał mi ręką, tuż przed twarzą. – Mamy gości.
- Jakich gości?
- Wilkołaki – odpowiedział i zaczął zmierzać w kierunku drzwi wyjściowych, a ja podążyłam za nim.
Kiedy wyszliśmy na podwórko przed domem, zastaliśmy tam przywódcę sfory i kilku innych jej członków. Jednym z nich był wilkołak o czekoladowym kolorze sierści, drugi był biały jak śnieg, inny szary, a ostatni rdzawy i stał po prawej stronie Sama. Musiał być jego zastępcą. Sam i Paul po chwili wskoczyli w krzaki, i wrócili w ludzkiej postaci.
- Witajcie! – przywitała się grzecznie Esme.
- Widzę, że wróciliście.
- Jak najbardziej – odpowiedziała Alice, przy okazji szczerząc się do nich jak głupia.
- Ale Paul i Quil mówili, że nie wyczuli żadnego wampira – poinformował zagubiony Sam.
- Chcieliśmy, żebyście się nie męczyli, wąchając nas – powiedziała radośnie moja siostra.
- Aż tak bardzo się nie męczymy.
- My za to bardzo.
- Mam nadzieję, że warunki naszej umowy pozostaną takie, jak dawniej.
- Jeżeli i wy się na nią zgodzicie, to oczywiście – odpowiedziała mama.
- Jak najbardziej. My już lepiej pójdziemy.
- Nie mamy w zwyczaju przebywać w krypcie wampirów – powiedział Paul.
- Do zobaczenia – zawołała za nimi Alice. Ona zawsze jest bardzo wesoła i pełna energii. Widzi świat przez różowe okulary. Czasami zazdroszczę jej tego, ponieważ ja jestem całkowitym przeciwieństwem Alice. Jestem smutna i żyje z dnia na dzień, wszystko widzę w szarych kolorach.
- Wychodzę! – oznajmił Tom i ruszył w kierunku drzwi.
- Idziesz na polowanie? – zapytałam.
- Tak.
- Przecież byłeś przedwczoraj – przypomniałam mu. Ale czy wampir tak łatwo może coś zapomnieć?
- Tak, ale wolę zapolować na wszelki wypadek.
- Może pójść z tobą? – podsunęłam pomysł. Nie wiem dlaczego, ale uważałam, że odmówi, a ja pytam z grzeczności.
- Nie trzeba. Poradzę sobie. – Ha, wiedziałam.
- Jak uważasz – odpowiedziałam i poszłam do swojego pokoju, kończąc na tym tę rozmowę.
Ostatnio Tom wychodził coraz częściej na „polowania”, jak twierdził. Ten tydzień nie chciał się skończyć.
W piątek pojechaliśmy do szkoły bez mojego chłopaka. Oczywiście powiedział, że idzie na polowanie.
- Alice. Czy widzisz może, co teraz robi Tom?
- Poluje, poluje i jeszcze raz poluje – odpowiedziała ze znudzeniem.
- Martwi mnie to, że tak często to robi.
- Może rzeczywiście sobie nie radzi – podsunęła moja siostra.
- Może – powiedziałam i poszłam do swojej sali lekcyjnej.
Po czterech lekcjach nadeszła pora na lunch. Jakież było moje zdziwienie, że przy naszym stoliku siedział Tom. Gdy mnie zobaczył, od razu podszedł do kolejki, w której stałam.
- Witaj Bello. – Przywitał się jak gdyby nigdy nic.
- Cześć.
- Co dzisiaj bierzesz na lunch? – Dlaczego zaczął rozmowę tak, jakbym była umysłowo chora?
- Tylko sałatkę – powiedziałam beznamiętnie. Jak chce się bawić, to, chętnie zagram w tę grę, razem z nim.
- Coś widzę, że humor ci nie dopisuję. – Ależ on spostrzegawczy.
- Może trochę. – Wzięłam swój posiłek i ruszyłam w stronę stolika, gdzie już siedzieli Jasper i Alice.
- Może ci pomóc?
- Nikt mi nie pomoże. – Takim oto sposobem zakończyłam tę męczącą wymianę zdań.
Usiadłam na swoim miejscu i zaczęłam powoli jeść tę odrażającą sałatkę, ponieważ dzisiaj była moja kolej, na pokazanie, że „normalnie” jadamy. Nagle Sarah zaczęła nowy temat, przerywając tym samym ciszę.
- W poniedziałek przyjeżdżają do Forks nowi.
- I co z tego? – zapytałam z nudów, bo mnie już męczyła ta cisza.
- Podobno będą chodzić z nami do szkoły.
- I wszyscy są adoptowani. Zajmuje się nimi tylko ojciec, który będzie pracował w szpitalu – dopowiedział Bob.
W ogóle nie rozumiem ekscytacji ludzi tym, że w mieście pojawi się kilka nowych osób i będą chodzić do naszej szkoły. A niech sobie przyjadą.
Nie mogąc już słuchać tej gadaniny na temat nowych uczniów, postanowiłam zerwać się ze szkoły.
Po trzech godzinach wróciłam do domu. Nie zastałam nikogo, więc znudzona oglądaniem telewizji, poszłam do swojego pokoju, by przeczekać zbliżający się weekend.
________________
Mam nadzieję, że się podoba.
proszę o komentarze. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta_94 dnia Śro 14:56, 11 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Sob 19:36, 24 Paź 2009 |
|
pierwsza jestem zdaje się....
podoba mi się jak najbardziej :)
jest ciekawie - przyznam otwarcie, że interesuje mnie ten ff z powodu nietypowości...
mam tylko nadzieję, że nie umrę ze śmiechu kiedy następna przyjezdna rodzinka nazywać się będzie także Cullenami :D
genialnie by tu zrobiły jakieś opisy :P ale dialogi nie są już 'suche' :P
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta_94
Wilkołak
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 19:58, 24 Paź 2009 |
|
kirke: zrobiłam więcej opisów, ale jak się wprawie to będzie jeszcze więcej.:D
Jak się doczekasz 4 rozdziału to będziesz mogła coś powiedzieć o Cullenach. :P Nie zdradzę nic na razie, no może, że akcja się zacznie od 4 rozdziału. i Tak już dużo zdradziłam
Dlatego postaram się następny dodać szybciej niż drugi :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta_94 dnia Sob 20:00, 24 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Marcelinka Wampirka
Nowonarodzony
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 20:03, 24 Paź 2009 |
|
Zaczyna się bardzo ciekawie, oczywiście przyjedzie reszta Cullenów.
FF jest napisany ciekawym stylem. Czekam na następny rozdział..
Pozdrawiam M.W |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Madness
Wilkołak
Dołączył: 12 Lip 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 3/3
Skąd: Z Klausem :-)
|
Wysłany:
Nie 16:18, 25 Paź 2009 |
|
Dalej mi się to opowiadanie podoba. I nich zgadnę,że nowymi będą reszta Cullenów?
Ciekawi mnie jedno. Co się dzieje z Tomem,ze musi tak często polować?
No nic, muszę czekać na kolejne rozdziały.
Weny
i-s-c |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anetta_94
Wilkołak
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 20:36, 02 Lis 2009 |
|
Jest trzeci rozdział!!!
Powodzenia w czytaniu!!
Beta: Nefer13
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział 3
Po nudnym weekendzie nastał poniedziałek. Przed wyjazdem do szkoły zrobiłam Tomowi straszną awanturę. Naskoczyłam na niego z powodu tych częstych polowań. Sama nie wiem, co mnie ugryzło. Może rzeczywiście ma problemy z przystosowaniem się do naszej diety? Ale on ma już 150 lat, a wegetarianinem jest od 70 lat, więc czemu poluje codziennie? To już lekka przesada. Jasper też miał problemy, ale się starał i polował co kilka dni. Kiedy pytam Alice, co teraz robi Tom, to twierdzi, że poluje. Według mnie to się robi strasznie podejrzane, bo po takiej ilości krwi już dawno powinien być nasycony, a jemu ciągle mało.
- Bello, trochę przegięłaś z tą awanturą – powiedziała Alice, gdy zaczęliśmy się zbierać koło mojego samochodu.
- Wiem, że przesadziłam, ale… ale to wszystko jest takie trudne. Odkąd się tu przeprowadziliśmy nie ma dnia, żebym nie myślała o Oscarze. Ten dom i szkoła mi go przypomina. Nie tylko te rzeczy przywołują wspomnienia, są jeszcze inne – dodałam płaczliwie. Nie mogę już znieść moich myśli, które za każdym razem powracały do szczęśliwych chwil z ukochanym.
- Rozumiem, że jest ci trudno, ale musisz wziąć się w garść! Nie odwrócisz czasu! – powiedziała Alice głośniej i wsiadła do auta na przednie siedzenie.
- Postaram się. Chociaż nie będzie mi łatwo. – Zgodziłam się ze smutkiem i wyjechałam z garażu, kierując się w stronę głównej ulicy.
- No rozchmurz się. Dziś przyjeżdżają ci nowi. – poradziła i zaczęła podskakiwać na siedzeniu podniecona.
- Alice, ty też? – odparłam znudzona i zszokowana. – Rozumiem ludzi, że są ciekawi, ale, na miłość boską, ty jesteś wampirem. Poza tym i tak nie będziemy się do nich przywiązywać.
Po kilku minutach dojechaliśmy na szkolny parking. Wysiadając z samochodu poczuliśmy smród wilkołaków.
- Witam rodzinę wampirów.
- Cześć Paul. Jakiś problem? – zapytałam zdziwiona faktem, że ktoś ze sfory z nami rozmawia bez konkretnego powodu.
- Jeden z naszych nowych członków zaczyna dopiero przygodę z wampirami i mówi, że śmierdzi. Chce zapytać, czy moglibyście zrobić to, co ostatnim razem, żeby was nie czuł? – Jednak konkretna sprawa. Chyba zamieniam się w Alice, bo już przewiduję, co się stanie w najbliższej przyszłości.
- Dobrze. Jeszcze jakieś specjalne życzenia? – zapytałam rozdrażniona tym, że każdy chce wykorzystywać mnie, bo posiadam taki przydatny dar.
- Nie. Tylko to – powiedział i odszedł. Nawet nie podziękował! Strasznie niewychowany ten wilkołak!
- W ogóle, to dlaczego się na to zgodziliśmy? – zapytał nic nie rozumiejący Jasper.
- Nie wiem – odpowiedziałam.
- Może po prostu jesteśmy mili – podsunęła Alice.
- I życzliwi – dopowiedziałam, podejmując jej grę słowną.
- Biedny wilkołaczek – teatralnie rozczuliła się moja siostrzyczka.
- Bardzo biedny - dodał z sarkazmem Jazz.
Popatrzyliśmy na niego i wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Chichotaliśmy jeszcze w drodze do naszych klas. Wszyscy, których mijaliśmy na korytarzu, dziwnie się na nas patrzyli. Co oni tacy dziwni? Już śmiać się nie można? Gdy w końcu dotarłam do klasy, w której miałam hiszpański, opanowałam się i usiadłam w ostatniej ławce.
Po matematyce przyszła pora na lunch oraz nowe plotki na temat nowych. Gdy znaleźliśmy się na stołówce, okazała się prawie pusta. Dopiero po chwili wszyscy zaczęli się schodzić. Spojrzałam na nasz stolik i, o dziwo, wszyscy już tam siedzieli. Bob, Sarah, Lucy, Nath i Martin nie mogli się doczekać, kiedy zobaczą nowych. Zresztą, większość ludzi też na nich czatowała. Z zamyślenia wyrwał mnie głos podnieconej Lucy:
- To oni!
Odwróciłam głowę w kierunku drzwi i ich zobaczyłam. Dwóch chłopaków i jedna dziewczyna. Jeden z nich był strasznie umięśniony, miał ciemne włosy i, co mnie zainteresowało, trzymał za rękę blondynkę, która wyglądała jak modelka: długie, szczupłe nogi, włosy do połowy pleców. Za nimi szedł drugi chłopak. Miał miedzianą, rozczochraną czuprynę, smukłą sylwetkę. Wszyscy mieli złote oczy, co przekonało mnie, że nie są ludźmi. Byli inni, tak samo jak my. Zaczęli zbliżać się do naszego stolika. Nie słyszałam bicia ich serca i nie wyczułam zapachu człowieka, jedyne, co było słychać, to ich oddech. Odruchowo spojrzałam na Alice i Jaspera, a oni na mnie. Przez parę minut patrzyliśmy na siebie w milczeniu. Kiedy zadzwonił dzwonek, wszyscy uczniowie zaczęli zbierać się do klas, a my zostaliśmy na swoich miejscach.
- Czy oni są tym, o czym myślę? – zapytałam retorycznie, będąc jeszcze w szoku.
- Tak – odpowiedziała Alice cichutkim głosem.
- Są wampirami, tak samo jak my. – Doprecyzował Jasper.
- Może powinniśmy z nimi porozmawiać? – zapytała moja siostra.
- A jeśli oni nie są pokojowo nastawieni? – podsunął Jazz. Mój brat zawsze ją bronił i tak bardzo się o nią troszczył. Zazdrość zaczynała wkradać się do mojego serca, ale odpędziłam to uczucie tak szybko, jak się pojawiło.
- To po co mieliby chodzić do szkoły? – odpyszczyła. Nigdy nie lubiła, kiedy ktoś nad nią stał i nie pozwalał nic robić.
- Może tylko dlatego, aby się na kimś zemścić? – odpowiedział. To się zaczyna robić dziwne, zaraz pokłócą się o taką błahą sprawę.
- Lepiej nie będę nas odblokowywać. Przyjrzymy się im, a potem zobaczymy, co dalej.
- Tak. Popieram – zgodził się Jasper.
- Ja też.
- Chodźmy na lekcję, bo jesteśmy już spóźnieni – zakomunikował chłopak Alice.
Wstaliśmy ze swoich miejsc i ruszyliśmy w stronę wyjścia ze stołówki, gdzie rozdzieliliśmy się i każde poszło w swoją stronę.
Po lekcji spotkaliśmy się pod salą od biologii, gdzie mieliśmy wspólną lekcję.
- Może źle robimy i powinniśmy z nimi porozmawiać? – zapytała trochę zdenerwowana All.
- Sama nie wiem. Ale na pewno nas teraz nie odblokuję, ponieważ mogą sobie pomyśleć, że jesteśmy ich wrogami.
- A mogą nas zaatakować? – Alice pytała wystraszonym głosem.
- Jak poczują nasz zapach to… - zaczął Jasper.
- To mogliby nam coś zrobić? – zapytałam już trochę zaniepokojona. A gdzie moja odwaga? Przecież przez parę lat chciałam umrzeć, a teraz co? Gdy to może się zdarzyć to się boję!
- Może.
- Lepiej z nimi porozmawiać, tylko najpierw musimy zawiadomić Esme, że mieszkają tutaj inne wampiry – podsunął Jazz.
Po chwili zadzwonił dzwonek, a my weszliśmy do klasy. Usiedliśmy jak zwykle w ostatnich ławkach. Jasper i Alice siedzieli razem, więc ja zostałam sama i miałam calutką ławkę dla siebie, z czego się cieszyłam.
Do czasu.
~~~~~~~~~~~~~`
PROSIMY O KOMENTARZE
Aneta&Parycja |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta_94 dnia Nie 10:53, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 21:35, 02 Lis 2009 |
|
oto i komentarz..
wredni zi zmiennoksztłtni -smrodu nie chcą czuć, a podziekowań brak...
zastanawia mnie co gdzie jak i dlaczego...
z przyjemnością zobacze jak się rozwinie sytuacja tym bardziej, że zastanawiają mnie te polowania Toma... przyjazd trójki (jeśli tez nazwą się CUllenami będę piać ze śmiechu)... chciałabym zobaczyć pierwsze spotkanie po latach Esme i Carisle'a... zobaczymy jak z tego wybrniecie :)
pozdrawia
fan ff
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Wto 19:09, 03 Lis 2009 |
|
No to teraz się zacznie :) to będzie mój najdłuższy komentarz. Strasznie jestem przywiązana do ff osób, które piszą ich dużo. Dla mnie oznacza to, ze osoba potrafi dobrze pisać, ale nie wiem dlaczego.
Pomysł jest dobry, ale niestety tu zaczynają się schody m.in. błędy i logiczność zdania .Nie będę pisać wszystkich, bo niestety mam dziś sporego lenia . Może zacznę po kolej abyś mogła coś z tego wywnioskować.
Cytat: |
I kto by pomyślał, że osoba, którą kochasz i szanujesz, tak cię zrani. W dodatku z podwójną siłą, a po kilkunastu latach twierdzi, że wciąż kocha i odszedł by ratować swoich braci. |
No więc powtórzenie: kocha, można to zastąpić wyrazem 'miłość' np. obdarza miłością; lub szanujesz np. (i tu trochę przytoczę) osoba, którą (szanuję-uwielbiam)
dalej:
Cytat: |
Okaże się jednym z jej wrogów, który porwał jej ukochaną osobę, aby uniewinnić siebie.
Przez tę osobę żyła kilkanaście lat z wyrzutami sumienia, za jego „śmierć”. Dopiero po ostatnim spotkaniu, wydarzyło się coś, co całkowicie zmieniło jej życie. |
No niestety tego to jednak kompletnie nie rozumiem, postaraj się budować zdania proste w zrozumieniu.
Cytat: |
Spotkałyśmy go, kiedy wędrowałyśmy samotnie. Po kilku latach podczas polowania spotkaliśmy Esme. |
Powinno być raczej bez powtórzeń np. zobaczyliśmy, poznaliśmy,zapoznaliśmy się itp. takie wyrazy możesz tu dodać.
Cytat: |
Moja kochana siostrzyczka nigdy nie lubiła żyć w niewiedzy, a to wszystko przez jej, czasem uciążliwy, a czasem przydatny, dar. Mianowicie ona widzi przyszłość. Nawet nie można jej czasami kupić prezentu urodzinowego, ponieważ wie o tym, co się postanowi, jako pierwsza. |
O powtórzenia się nie czepiam, ale po dar lepiej wyglądał by myślnik i reszta:
...dar-widzi przyszłość. Myślę, że lepie to brzmi :)
Cytat: |
Ja, Tom i moje rodzeństwo postanowiliśmy, że dzisiaj pojedziemy moim audi. |
Za dużo w tym zdaniu podkreślasz. Razem z resztą postanowiliśmy pojechać moim audi. Wtedy coś z tego zdania wynika. Następnie mogłabyś jeszcze dopisać, że jest np. czerwone, z nowiutką tapicerką i nowoczesnym radiem. wzbogaciłabyś od razu tekst w jakiś opis.
Cytat: |
I tym oto sposobem, Jasper zmusił moją siostrę do roześmiania się na cały samochód. |
Nie podoba mi się to zdanie jest dziwne, myślę, ze nie można zmusić kogoś do śmiechu, tylko można spowodować, że ktoś będzie się śmiał.
Szczerze mówiąc odechciało mi się pisać tych błędów.Powiem tylko jeszcze, że powinnaś nie stosować tyle powtórzeń,( choć ja teraz pewnie mam ich tu dużo) a jak nie wiesz jak zastąpić wyraz zajrzyj do słownika synonimów. Ponadto chciałabym tu widzieć więcej opisów, ale nie takich w stylu charakterystyki, ale opis pomieszczeń, nawet domu, w którym mieszkają by się przydał. Dodaj coś do dialogów, odczucia, emocje, czytelnik chce wiedzieć co osoba czuje w danej chwili. No i ostatnie, ale najgorsze styl. Piszesz krótkie zdania pozbawione sensu, jedno zdanie nie łączy się z drugim.
No dobra, a teraz tak na osłodę powiem ci, że ff bardzo mi się podoba i to na serio:> podoba mi się pomysł, dlatego na pewno będę odwiedzać ten temat i z niecierpliwością czekać na następy rozdział.
Życzę weny i pozdrawiam zakręcona Anex Swan |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anex Swan dnia Czw 19:13, 05 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
anetta_94
Wilkołak
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 20:45, 11 Lis 2009 |
|
Anex Swan dzięki za krytykę. Wiem, co mam poprawić.
*********
I mamy rozdział 4
specjalna dedykacja dla kirke:wink:
Beta: Nefer13
*******************
Rozdział 4
Kiedy siedzieliśmy na swoich miejscach do klasy wszedł nauczyciel i zaczął coś pisać w dzienniku. Nagle otworzyły się drzwi, a do sali weszli nowi, których podejrzewamy, że są wampirami. Zaczęli zmierzać w kierunku biurka, gdzie siedział oszołomiony nauczyciel.
- O… - wydusił w końcu. Miałam ochotę się z niego pośmiać, gdy spojrzałam na Jaspera i Alice, ich miny wskazywały, że nie tylko ja próbuję się powstrzymać. – Jak miło, że rodzeństwo Cullen zaszczyciło nas swoją obecnością – zreflektował się sarkazmem, a jego policzki zaczerwieniły się z zażenowania.
- Co? – zapytał zszokowany Jasper. W błyskawicznym tempie odwróciłam się do ich ławki.
- Przecież oni mają takie samo nazwisko jak my – odpowiedziałam takim samym tonem. Jak można było się czuć inaczej? Możliwe, że są wampirami, nazywają się tak samo jak my, nasunęła mi się tylko jedna sprawa, którą muszę załatwić. Mianowicie mam zamiar porozmawiać z Esme o tych wszystkich ostatnich, dziwnych wydarzeniach.
- Dziwny zbieg okoliczności? – zasugerowała Alice. Jej wyraz twarzy się nie zmienił od wejścia do klasy, cały czas na czymś się intensywnie skupiała.
- Nie sądzę – odpowiedział Jazz. Był skupiony. Jestem ciekawa, co robił w tej chwili. Czy sprawdzał nastroje nowych, a może już planował taktyki obronne, żeby nas zacząć uczyć?
- Pamiętacie to, co powiedziała nam Esme o swoim ukochanym i jego nazwisku? – podsunęłam, może się zorientują, o co mi chodzi w tym momencie.
Zerknęłam w stronę biurka nauczyciela. Cullenowie zaczęli odpowiadać na pytania naszego wścibskiego biologa.
- Powiedziała, że mamy takie samo nazwisko jak jej ukochany… - powiedziała Alice, która wychwyciła moją podpowiedź. Zauważyłam, że ona też zerka w kierunku obcych wampirów z bardzo dziwnym wyrazem twarzy, dokładnie to patrzyła na miedzianowłosego, ale gdy wróciła wzrokiem do mnie, zrobiła niewinną minkę. Nie powiem, troszkę mnie to zdziwiło.
- …który też był wampirem – dopowiedział Jasper, który z zagubieniem przyglądał się minie jego ukochanej, też wiedział, że na coś wpadła.
- Czyli wynika z tego, że ukochany Esme mieszka w Forks razem z jakimiś innymi wampirami – podsumowałam lekko przerażona tym, żeby nasza mama miała się z nim spotkać. Ona jest taka kochana i wrażliwa, gdyby ten wampir ją jeszcze raz skrzywdził i byłaby załamana, to nie przeżyłby nawet dnia na tej planecie. Na pewno bym tego dopilnowała.
- Musimy powiedzieć o tym Esme – oznajmił Jasper.
- Myślisz że to dobry pomysł? – zapytała zatroskana Alice. Gdy chodzi o naszą mamę, to jesteśmy bardzo podobne. Zawsze gotowe, żeby oddać za nią własne życie.
- Nie wiem. Podejrzewam, że ona nadal go kocha.
- Właściwie to dlaczego się rozstali? – zapytała mnie już kompletnie zagubiona i uniosła brew do góry.
- Nigdy tego nie mówiła.
W tej samej chwili nauczyciel poprosił o ciszę i niestety musiałam się odwrócić. Przedstawił po kolei wszystkich nowych uczniów oraz kazał im coś powiedzieć o sobie. Po pięciu minutach kazał usiąść blondynie i mięśniakowi w pierwszej ławce. Na moje nieszczęśnie w klasie zostało jedno wolne miejsce. Oczywiście koło mnie.
- Panie Cullen proszę na razie usiąść z Bellą – odezwał się nasz nauczyciel ze złośliwym uśmieszkiem, skierowanym w moją stronę. Popatrzyłam na niego z chęcią mordu. Może i jestem od niego mądrzejsza, ale żeby zaraz tu wyjeżdżać ze złośliwością?
- Świetnie – mruknęłam. Jestem pewna, że usłyszały to wszystkie wampiry w tej klasie.
W tym czasie jeden z Cullenów zajął miejsce obok mnie. Przez całą lekcję dawało się zauważyć, że nie zachowuje się jak człowiek, ponieważ, co pewien czas, zerkał na mnie lub patrzył bardzo dziwnie, wręcz podejrzliwie. W tym czasie ja także popełniłam błąd, zaczęłam pisać bardzo szybko w zeszycie. Notowałam równo z tym, co mówił nauczyciel. W ostatniej sekundzie zorientowałam się, co jest grane, gdy jego wzrok padł na mój zeszyt. Widziałam, że chce coś powiedzieć, ale zadzwonił zbawienny dzwonek. Pośpiesznie wrzuciłam książki do torby i wybiegłam, zanim ktokolwiek zdążył się podnieść z krzesła. Poszłam do samochodu, Alice musiała mieć wizję, co się stanie, ponieważ zjawiła się równie szybko jak ja i przy okazji ciągnęła za sobą Jaspera.
- Co się dzieje? – zapytał zagubiony Jazz, patrząc to na mnie to na swoją ukochaną. Popatrzyłam na niego z przerażeniem.
- Chyba się zorientował, że ze mną jest coś nie tak.
- To trzeba było z nim porozmawiać – odezwała się Alice. Zauważyłam, że już nie jesteśmy ze sobą tak blisko jak kiedyś. Teraz tylko żyjemy jak siostra z siostrą, a nie jak przyjaciółki.
- Pewnie się zdziwił, że nie wyczuwa twojego zapachu – powiedział mój brat i próbował mnie uspokoić swoim darem, czując jaka jestem zraniona zachowaniem mojej siostry.
- Nie mam ochoty z nim rozmawiać. Skąd wiesz, że Esme chce mieć z nimi coś wspólnego? Może ten cały jej ukochany zostawił ją dla tych swoich adoptowanych dzieci? Brałaś pod uwagę uczucia naszej mamy? – Patrzyłam wyczekująco na All.
- Nie wiesz tego – odpowiedziała wymijająco. Gapiłam się na nią w szoku.
- I nie chcę wiedzieć. Jedziesz, czy biegniesz do domu? – pozostałam niewzruszona na zachowanie mojej siostry, chyba to zasługa Jaspera.
- Jadę.
- To wskakuj.
Całą drogę jechaliśmy w milczeniu. Żadne z nas nie miało ochoty przerwać tej ciszy. Wiedziałam, że Jasper chciał z nimi porozmawiać, ale Alice nie była lepsza, myślę, że w końcu sama do nich pójdzie, żeby wyjaśnić wszystkie sprawy. Tylko ja nie miałam na to najmniejszej ochoty. Nie palę się, żeby stanąć z rudzielcem twarzą w twarz, ponieważ bardzo przypomina mi Oscara. Nie chciałam nikomu tego powiedzieć, ponieważ podpierałam się tylko tym jednym argumentem.
W połowie drogi zobaczyłam we wstecznym lusterku, że cały czas jedzie za nami srebrne volvo.
- Śledzą nas – oznajmiłam, przerywając tym samym ciszę.
- Kto? – zapytali w tym samym momencie. Zauważyłam, że Jasper dyskretnie spogląda w tylną szybę.
- Rodzeństwo Cullenów – warknęłam i przyspieszyłam.
- Zatrzymaj się – rozkazała Alice.
- Dobry pomysł – zauważył Jazz. Popatrzyłam na niego w szoku. – Lepiej żeby nie wiedzieli, gdzie mieszkamy – dopowiedział, przestraszony moją reakcją.
Po chwili moim oczom ukazała się boczna dróżka, która prowadziła w głąb lasu. Skręciłam i przejechałam jeszcze ponad sto metrów. Byliśmy już wystarczająco daleko od szosy, więc się zatrzymałam.
- Wysiadamy – zakomunikowałam obojętnym głosem. – Jadą za nami Alice?
- Tak, zaraz będą skręcać w tą drogę – odpowiedziała mi uradowana.
- To dobrze. W końcu porozmawiacie sobie z nimi – dodałam i ruszyłam w głąb lasu.
- A ty? – zapytała Alice. Popatrzyłam na nią. Jej twarz wyrażała szok, odrzucenie i zamyślenie. Zapewne głowiła się, czemu nie chcę z nimi zostać i pogadać z Cullenami, szok był objawem tego, że prawie nigdy się jej nie przeciwstawiałam, ale nie rozumiem, czemu czuła się odrzucona.
- Ja pokręcę się wśród drzew, ale nie martwcie się, ciągle będę was ochraniać moją tarczą. To pa!
Po pożegnaniu ruszyłam biegiem w stronę przeciwną do drogi.
- Czekaj! – zawołała za mną Alice i podbiegła do mnie, gdy się zatrzymałam. – Co się dzieje? – Czemu ona zawsze wie, co ja czuję?
- Co? – Najlepiej udawać głupka.
- Jeden z nich przypomina ci Oscara?
- I co w związku z tym? – zapytałam już trochę niepewnie, bojąc się reakcji mojej siostry.
- Nic – odezwała się trochę nieprzytomnie. Pewnie miała jakąś wizję, ale co mnie to w tej chwili obchodzi?
- Właśnie nic.
- Dziewczyny, co się tam dzieje? – usłyszałam Jaspera, który zbliżał się do nas. Zastał nas wpatrzone w siebie. Milczeliśmy parę sekund.
- Za minutę tu będą – oznajmiła All.
Właśnie w tej chwili ukazał się zza drzew samochód. Rudy zaparkował koło mojego auta i wysiadł wraz z rodzeństwem.
- To ich samochód – usłyszałam głos osiłka.
- Pewnie gdzieś tutaj są – odezwała się blondynka. Przez cały czas rozglądali się.
- Chcieliśmy tylko z wami porozmawiać! Nie zrobimy wam nic złego! – odezwał się drugi z braci.
Popatrzyliśmy po sobie nawzajem. Zauważyłam, że Alice nie była już tak pewna tego spotkania.
****
proszę o komentarze |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta_94 dnia Nie 10:57, 15 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Śro 21:09, 11 Lis 2009 |
|
dziękuję za dedykację...
masz tam kilka błędów, ale jak sama zauwazyłaś bety poszukujesz...
uderzyło mnie jedno zdanie
Cytat: |
- Czyli wynika z tego, że ukochany Esme mieszka w Forks razem z jakimiś innymi wampirami – podsumowałam lekko przerażona tym, żeby nasza mama miała się z nim spotkać. Ona jest taka kochana i wrażliwa, gdyby ten wampir ją jeszcze raz zdradził lub obraził i byłaby załamana, to nie przeżyłby już nawet dnia na tej planecie. |
no dobra... to jest kilka zdań... ale dośc mnie odrzuciło naiwnością wywodu...
to tyle czepiania...
i teraz cieszymy się, bo odgadliśmy zagadkę Cullenów...
z miłą chęcią zobaczę jak rozwija się sytuacja ...
to spotkanie wszystkich zainteresowanych może przyjąć dziwny obrót..
interesują mnie też ewidentne wizje Alice, które wolała przemilczeć...
dlaczego Bella ucieka ? przed czym/kim Bella ucieka...?
zobaczmy, zobaczmy...
rozdział ogólnie mi się podobał
do następnego
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Czw 12:47, 12 Lis 2009 |
|
Dziś mam naprawdę dobry humor, wiesz dlaczego? Poprawiłaś mi go
Cytat: |
Miałam ochotę się z niego pośmiać, gdy spojrzałam na Jaspera i Alice, ich miny wskazywały, że nie tylko ja próbuję się nie zaśmiać |
Jeśli ma być szczera, lepiej pasowało by zamiast zaśmiać to powstrzymać.
Nie będę bawić się w błędy, bo po pierwsze zajmie się tym później beta, a po drugie nie chce mi się. Ogólnie podobało mi się, ponieważ styl jest lepszy, czytało się miło, oprócz paru zgrzytów, których nie zrozumiałam. Skonstruowałaś ten tekst tak, że ciekawość mnie zżera od środka co będzie. Jest tyle pytań i nie domówień, a ja sama nie mam co robić, dlatego moja wyobraźnia zaczyna pracować na pełnych obrotach. Jestem pewna, że następnym rozdziałem zadziwisz mnie jeszcze bardziej dlatego będę tu wpadać tak często jak się da
Pozdrawiam i życzę weny zakręcona Anex Swan |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anex Swan dnia Czw 12:48, 12 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
anetta_94
Wilkołak
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 19:06, 25 Lis 2009 |
|
przepraszam, że tak długo, ale technologia nawaliła
oki teraz 5 rozdział:
Beta: Nefer13
*******************
Rozdział 5
Popatrzyliśmy po sobie zaniepokojeni.
- Chcemy tylko porozmawiać – powtórzył miedzianowłosy.
Nie bałam się tych obcych wampirów. Przerażały mnie jednak dwie rzeczy. Pierwszą był ból, który miał się pojawić, gdy zobaczę młodszego Cullena, a drugą była obawa, że jak ich poznamy, to stracę kogoś z moich bliskich. Tak jak było w przypadku Oscara, ponieważ przed jego śmiercią poznaliśmy czwórkę wędrujących wampirów. Oni także chcieli „tylko porozmawiać”, a skończyło się na tym, że moje myśli wciąż krążą wokół nich. Przypuszczam, że ci nieznajomi zabili mojego ukochanego, ale nie jestem tego pewna w stu procentach.
Z zamyślenia wyrwały mnie nawoływania mięśniaka.
- Jesteśmy pokojowo nastawieni!
- Chodźmy stąd, jeżeli nie chcą z nami rozmawiać – powiedziała zadowolona blondynka. Cieszyła się na pewno z tego, że nie muszą tutaj stać i dyskutować z innymi wampirami. Gdy byliśmy w szkole, zauważyłam w czasie lunchu, że posyłała mordercze spojrzenia w kierunku moim i All. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że to pusta, zapatrzona tylko w siebie blondynka.
Zaczęli zmierzać w kierunku samochodu, ale Alice z Jasperem wyszli im na spotkanie, a ja zaczęłam wspinać się na drzewo. Przeskakiwałam z gałęzi na gałąź w ślad za rodzeństwem. Gdy zerknęłam na moją rodzinę, zwróciłam uwagę na Jazza, który szedł przodem, trzymał za sobą All. Po chwili przypomniałam sobie, że Jasper miał już do czynienia z innymi wampirami i potrafi z nimi walczyć, a moja siostra szła za nim tylko dlatego, by mógł ją chronić. Znowu poczułam zazdrość, ale ponownie szybko ją odgoniłam.
Moi bliscy stanęli naprzeciwko trójki, która w międzyczasie ustawiła się w linii prostej. Jazz zatrzymał się od nich pięć metrów, doskonale pamiętał, żeby zachowywać bezpieczną odległość. Ja ciągle siedziałam na jednym z drzew, oddalonym od nich o jakieś dwadzieścia metrów. Schowałam się za liśćmi i przyglądałam się trójce nowych.
Po paru minutach wpatrywania się w siebie nawzajem odezwał się rudzielec, który stał pomiędzy blondyną a mięśniakiem.
- Witajcie. Jestem Edward Cullen, a to moje rodzeństwo: Rosalie i Emmett – przedstawił się, wskazując ręką dziewczynę i chłopaka po bokach.
Zauważyłam, że siostra Eda wyglądała na taką, która wszystko robiła na odczep się, ale gdy spojrzałam na mięśniaka, ujrzałam tylko wielki uśmiech i ciekawość, wypisaną na jego twarzy.
- Miło nam was poznać – odpowiedział uprzejmie mój braciszek. – Jestem Jasper, a to Alice.
- Czy to prawda, że macie takie samo nazwisko jak my? – zapytał sfrustrowany Edward. Chyba nie lubił słownie wyciągać informacji od innych.
- Tak. To bardzo dziwne – odpowiedział Jazz. Widać było, że się na czymś skupia. Może na ich emocjach? Możliwe.
Po chwili zorientowałam się także, że zaczął grać na zwłokę. Rzuciłam okiem na obce wampiry. Emmett przyglądał się minie Eda z widocznym rozbawieniem, a Rosalie teraz patrzyła się z zaciekawieniem w stronę Alice, dokładnie to zerkała na jej markowe ubranie. Z blondyny przeniosłam wzrok na miedzianowłosego, wyglądał tak, jakby chciał się skupić, w międzyczasie lustrował otaczający ich las.
- Tak, bardzo dziwne – odpowiedział melancholijnie. – Ale z tego co sobie przypomniałem, była z wami jeszcze jedna osoba.
Po wypowiedzeniu tych słów, przeskoczyłam na jeszcze jedną gałąź i zręcznie z niej zeskoczyłam, lądując dokładnie między Alice i Jasperem. Rodzeństwo Cullen automatycznie przeniosło wzrok na mnie. Poczułam, że moja siostra chwyta mnie za rękę i rozluźnia swoje mięśnie. A ja, jak zawsze, nie czekając na niczyją reakcję, natychmiast zaczęłam rozmowę.
- Dlaczego za nami jechaliście? – zapytałam bez oporów.
- Chcieliśmy tylko… - zaczął Edward, ale mu brutalnie przerwałam.
- Sprawdzić czy jesteśmy wampirami.
- Właściwie to tak – przyznał. Widziałam, jak jego wzrok wędruje od Alice do Jaspera i z powrotem do mnie. Oceniał szanse w walce, było to widać na pierwszy rzut oka.
- To jesteśmy wampirami. Chodzimy do szkoły i mieszkamy w domu jak normalni ludzie. Zadowoleni? Czy może jeszcze jakieś pytania? – zapytałam już nieźle wkurzona. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do domu i pójść do mojego pokoju, aby tam wyciszyć się, słuchając delikatnej muzyki.
- Po co to wszystko robicie? – zapytała blondyna, patrząc na mnie, jakbym jej coś ukradła lub zabiła jakąś bliską osobę.
- A wy, po co chodzicie do liceum? Dlaczego wasz przyjaciel albo ojciec pracuje w szpitalu? – odpowiedziałam jej pytaniem na pytanie i wlepiłam w nią swoje oczy pełne zniecierpliwienia.
- Nie chcemy, żeby ludzie zorientowali się, że nie należymy do ich gatunku i nie pragniemy być potworami.
- Pomyślmy… a może my chcemy tego samego? – wykpiłam ją i rzuciłam jej spojrzenie, jakby była osobą psychicznie chorą. Aż mnie zaczęło skręcać, gdy zadała nam to pytanie. Nie mogłam się powstrzymać, by utrzeć nosa tej blond wywłoce. – Dziękujemy za tak miłą rozmowę. Zobaczymy się w szkole. See you! – po wypowiedzeniu tych słów, zaczęłam iść w stronę mojego autka. All i Jasper poszli w moje ślady.
- Zaczekajcie! – zawołał za nami Edward. On chyba robi tutaj za głowę rodziny.
- Co znowu? – zapytałam. Moja cierpliwość była już na granicy wytrzymałości.
- Czy możemy się dzisiaj spotkać i porozmawiać? – zapytał niepewnie, patrząc na moją reakcję.
- Po co? – prychnęłam w jego stronę.
- Chcemy was lepiej poznać – odpowiedział. Najpierw patrzyłam na niego zszokowana, potem owe uczucie przerodziło się w rozdrażnienie, gdy to zobaczył, dopowiedział: - Wszyscy będziemy na tym spotkaniu.
Powiedziałam, że muszę wszystko przemyśleć. Odeszłam kawałek w głąb lasu i odwróciłam się w stronę mojego rodzeństwa. Zauważyłam, że Alice zaczęła rozmawiać z Rosalie, a Jasper z Emmettem, a Edward śledził każdy mój ruch.
Zastanawiałam się, jak przyjmie to Esme, przecież o niczym jeszcze nie wie. Widzę, że moje rodzeństwo już się z nimi zaprzyjaźniło. Może i ja bym spróbowała? Mogę zobaczyć, co z tego wyniknie. Możliwe, że moja mama przyjmie to gorzej, ale nigdy nic nie wiadomo, poza tym, zawsze ma nas do pomocy.
Po paru minutach rozmyślań postanowiłam wrócić do swojego samochodu. Dobiegłam w kilka sekund. Podeszłam do miedzianowłosego i odpowiedziałam:
- OK, my też będziemy wszyscy. – Po wypowiedzeniu tych słów zerknęłam w kierunku Alice i Jaspera. Oboje byli w szoku i wpatrywali się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Pewnie zachodzili w głowy, co mogło wpłynąć na moją decyzję. – Spotkajmy się o siedemnastej na polanie, jakieś szesnaście kilometrów stąd na północ.
- Świetnie. To do zobaczenia – pożegnał się uradowany Edward.
- Do zobaczenia – odpowiedziałam znudzona i wsiadłam do mojego ukochanego autka. Poczekałam cierpliwie aż Alice i Jasper wyjdą z szoku i pójdą w moje ślady. Kiedy już to zrobili, odczekałam póki Edward Cullen z rodzeństwem nie znikną nam z oczu. Po pięciu minutach ruszyłam w stronę domu, gdzie czekała nas poważna rozmowa z Esme.
Czułam, że coś się stanie podczas tego spotkania. Tylko co?
******************
proszę o komentarze |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez anetta_94 dnia Śro 19:11, 25 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Śro 19:38, 25 Lis 2009 |
|
hm, zdaje się, że jestem pierwsza...
cóż... władcza Bella, Bella przywódca odpowiada mi jak najbardziej... nazwanie rose wywłoką ubawiło po pachy... ale nie nadużywaj słowa blondynka... taka rada...
pierwsze spotkanie po latach Esme i Carlisle'a może faktycznie przynieść nieoczekiwane efekty... już nie mogę usiedzieć na samą myśl...
podoba mi się, że powoli dowiadujemy się dlaczego Bella jest taka stanowcza... nieufna... coś więcej o tajemniczym Oskarze w następnym rozdziale nie zawadzi...
zszokowani Alice & Jazz... urocze, a ale - tu mi zgrzytnęło... ponieważ gdyż... przedtem napisałaś, że Bella zastanawiała się chwilkę i nagle zmieniła zdanie... oni się zaprzyjaźniają, ona zmienia zdanie - to za proste... no i jakoś gdzybyś rozwinęła ten wątek :P jakieś powody... tylko konkrety... na przykłąd trzeba poznać swojego wroga... - tylko nawet najprostsze sprawy czytelnikowi trzeba uświadamiać...
no i wreszcie...
jak dla mnie bomba... na fajerwerki chyba poczekamy... ale rozwijasz sprawę w dobrym kierunku... i w dobrym tonie...
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|