|
Autor |
Wiadomość |
nellkamorelka
Wilkołak
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Sob 20:47, 07 Lis 2009 |
|
Przeczytałam popołudniu, ale komentuję dopiero teraz - nareszcie mam czas, żeby napisać coś konstruktywnego:) mam nadzieję
rozdział bardzo kameralny i pełen przemyśleń... sama zadumałam się nad kilkoma sprawami z własnego życia przy okazji... ogólnie dzisiaj mam średni dzień, a twój ff mi pomógł się pozbierać, za co dziękuję:)
świetnie opisałaś i oddałaś klimat relacji Edwarda z ojcem... te wszystkie zaszłości pomiędzy nimi, tak nieważne w obliczu choroby i śmierci... zrobiłaś to naprawdę wspaniale:)pisz tak dalej, a na pewno nasz nie zawiedziesz - jestem tego pewna:)
może nie piszę długich komentarzy, ale za to prosto z serca:)
pozdrawiam
Nellka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
keh
Wilkołak
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Sob 23:16, 07 Lis 2009 |
|
Ah dziękuje Nelciu.
Te od serca są najlepsze, mówię Ci. (;
Ciesze się nawet z najdrobniejszych.
Poza tym nigdy bym nie pomyślała, że mój ff skłania niektórych do przemyśleń. Fajnie, że tak się stało chociażby u Ciebie. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lys
Zły wampir
Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 352 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 39 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: spod łóżka Klausa.
|
Wysłany:
Nie 13:39, 08 Lis 2009 |
|
A ja mogę się pochwalić, że widziałam ten rozdział pierwsza, ha! XD
tak, tak tu beta, a zarazem ogromna fanka twórczości. :D
Fajnie, że w drugim rozdziale jest nieco więcej akcji niż w pierwszym; więcej się wyjaśnia. Wątek z Bellą mi się bardzo podoba i mam nadzieję, że pociągniesz go dalej. Może Bella to ta dziewczyna, która wystawiła mu fucka? XD
Moment rozmowy Edwarda z Carlislem jest dobrze napisany; oddaje uczucia. A śmierć po prostu śliczna.
Może wczuć się nie wczułam w przedstawioną sytuację, ale to dlatego, że co chwilę coś kreśliłam, dodawałam, you know. XD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 15:32, 08 Lis 2009 |
|
wspaniała keh...
rozdział niesamowity... taki nastrojowy... delikatny... a zarazem pełen jakiejś akcji, napięcia..
wątek Belli namieszał mi... studiuje kulturoznawstwo - pewnie spotkają się w winnicy... uwielbiam wino... i prawdą jest, ze w winie jest prawda... w winie życie...
niesamowity urok nadajesz swojemu opowiadaniu, które pomimo spokoju dostarcza czytelnikowi też wielu przeżyc... niezapomnianych...
boossskie..niesamowite...niezwykłe...niedoścignione..
pozdrawia
kirke
PS: powiadomienia na priw jak najbardziej - dziękuję :)
p.
k. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Pech
Człowiek
Dołączył: 05 Wrz 2009
Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 17:11, 08 Lis 2009 |
|
Bardzo fajny ff. Masz ciekawy styl pisania. Jetsem pewna, że pomysł wziełaś z jakiegoś filmu tyle, że za cholere nie mogę przypomnieć sobie tytułu.
Cytat: |
- O nie, nie. Wiesz co zrobiłem kiedy mój szef po piętnastu latach pojechał na tygodniowy urlop? Zająłem jego miejsce. |
To zdanie mnie naprowadziło. Ide szukać fimu, jak znajdę to napiszę.
Ave vena.
Pech
EDIT
Mam! Znalazłam! Fim "Dobry rok" z Rasellem Crowe'm w roli głównej. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Pech dnia Nie 17:43, 08 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Nie 17:43, 08 Lis 2009 |
|
Dzięki za powiadomienie:) Miła niespodzianka. Co do fabuły... Zimna ale powoli topniejąca. Mam tu głównie na myśli Edwarda, który pod ciężarem ukochanego miejsca zaczyna wreszcie coś czuć.
Mam pytanie: czy Bella pojawi się jeszcze w życiu naszego Edwarda? Bo wspominałaś, że chcesz, aby pokazać tu Rose, która nigdy nie jest doceniana. Czy to oznacza, że jednak chłopak przejrzy na oczy i się z nią zwiąże? Ok., te wypytywania podchodzą pod spoiler :) Wybacz. Napisz tylko czy Bella zawita do życia faceta.
pzdr;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
keh
Wilkołak
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 20:00, 08 Lis 2009 |
|
Pech zgadłaś. Film ten w jakiś sposób jest sporą inspiracją ale to co miało w nim miejsce nie będzie miało przełożenia na opowiadanie.
Reszcie dziękuje za komentarze.
Co do Belli - nie powiem bo nie wiem.
Zobaczymy co mi tam zaświta. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez keh dnia Czw 21:25, 12 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Viv
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp
|
Wysłany:
Pon 11:08, 09 Lis 2009 |
|
Hej ! Przeczytałam i wypada skomentować , tylko mam problem bo tak mnie zauroczył ten ff , że brakuje mi słów. Niesamowite ,jak umiesz opisywać uczucia , sytuacje , no wogóle to jak piszesz to jest jak wielki dar ! Nie wiem ile masz lat ,ale jak to czytam to mam wrażenie to powieść jakiegos sławnego pisarza . Twoja wyobraznia jest niewyobrażalna , a ja mam juz przed oczami piękny film jaki mógłby powstać z twojej historii .
Masz talent kobieto , i wierną czytelniczkę .
Pozdrawiam ! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
keh
Wilkołak
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 14:41, 09 Lis 2009 |
|
Viviaan hyh, dziękuje bardzo.
Co do mojego wieku - 16.
bardzo lubię czytac wasze komentarze, wczoraj miałam lekki kryzys i straciłam sens w pisaniu. myślałam, że rzucę tym w cholere, ale zmieniłam zdanie, gdy tylko looknęłam na to co napisaliście.
hyhyh. *.*
zobaczymy jak mi pójdzie pisanie trzeciego odcinka. właśnie zaczęłam ale jakoś opornie to wychodzi. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
transfuzja.
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.
|
Wysłany:
Śro 20:54, 11 Lis 2009 |
|
Po raz trzeci zaczynam pisać komentarz; mam nadzieję, że tym razem mi się uda.
Moja droga keh - nazywam Cię tak, bo naprawdę jesteś mi droga; czytając Twoje opowiadanie, po prostu przestaję myśleć o swoich problemach - przepraszam, że tyle czasu zwlekałam z komentowaniem, ale byłam zbyt zajęta i miałam kłopot z dostępem do komputera. Ale widzisz, wreszcie się dorwałam, przeczytałam i zaczynam coś tu skrobać.
Jak już wspomniałam, Twój ff pozwala mi się oderwać od szarej rzeczywistości i przenoszę się do Nowego Jorku, Berlina, winnicy w Provence. Wczuwam się w losy bohaterów i myślę, co powiedziałabym czy zrobiłabym na ich miejscu. Czarujesz... To jest naprawdę wieeeelka zaleta.
Wszystko jest takie... delikatne, ale i mocne zarazem. Nie wiem, jak dokładnie to opisać. Po prostu poruszasz tematy skłaniające do refleksji bardziej niż rozmowa o pogodzie, a jednak się są one przytłaczające. Kolejny plus.
Ciekawi mnie wątek Belli, zastanawiam się, jak go rozwiniesz. Będzie po prostu prześladował Edwarda czy jego ukochana pojawi się w winnicy? Gryzie mnie to.
Relacja młodego Cullena i jego ojca jest smutna. Carlisle wychowywał go w ten sposób dla jego dobra, ale... No cóż, nie poszło to po jego myśli. Może Edward zostanie w Provence i ciężka praca pomoże mu zrozumieć swoje życie? Mam nadzieję.
Zasmuciła mnie śmierć Carlisle'a. Szkoda, że tak wyglądała jego ostatnia rozmowa z synem... Gdyby oboje o tym wiedzieli, zachowaliby się inaczej? No, ale tego już się nie dowiemy, niestety. Zaskoczył mnie sposób, w jaki przedstawiłaś moment jego odejścia. Był bardzo wzruszający.
Keh, jesteś moją mistrzynią. Twoje opowiadanie jest świetne pod każdym względem, nie przeszkadzało mi kilka brakujących przecinków i parę literówek, które się wkradły. Na pewno jeszcze tu zajrzę.
trans |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
keh
Wilkołak
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 23:43, 16 Lis 2009 |
|
Oke, wątek znów wzięli diabli i zarósł pajęczynkami. Ktoś jeszcze czeka na nowy odcinek?
transfuzja.
dziękuje za prześliczny komentarz. Rozmowa między Carlisle i Edwardem była taka a nie, jednak była potrzebna. Może Edward dzięki niej wytrzeźwieje z amoku i zrozumie parę spraw, a może nie?. Nie generalizujcie tego opowiadania, coś mi się zdaje, że większość z was myśli, że skoro Edward już znalazł się w Provence to czeka go 'duchowe objawienie' (ha,ha) i zboczy na lepszą drogę, zostanie winiarzem bla, bla. Powtarzam się - nie generalizujcie i nie dopowiadajcie rzeczy tak oczywistych, że aż się wzbraniam przed ich napisaniem. Owszem, planuje jakieś tam nauki ale do końca nie wiem co to będzie.
Co to Belli, myślę...
A kuku, byłabym naiwna mówiąc. :D
Wydaje mi się (tak, wydaje) że się pojawi.
pozdrawiam ptaszeczki,
czekajcie na newsy i nie zapominajcie o mnie (chlip, chlip)
tak łatwo o to w tym gąszczu opowiadań ;__: |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
chochlica1
Gość
|
Wysłany:
Wto 0:04, 17 Lis 2009 |
|
Keh, nie żartuj sobie, ja tu umieram z niecierpliwości :) Po prostu tak bardzo mnie oczarowałaś, że nie mogę się doczekać, więc nie gadaj głupot, tylko pisz i ładnie wstawiaj rozdział :D
O tak, podoba mi się to, co powiedziałaś! Żeby nie generalizować. Masz całkowitą rację. Jeśli Edward doznały objawienia i został tym winiarzem, to opowiadanie straciłoby swoje główne przesłanie. Jest tak niesamowicie życiowe, że grzechem byłoby je teraz tak... kolorować :D Czekam na razie na dalszy rozwój wydarzeń. Masz duże pole do popisu i wręcz mnie intrygujesz, wiesz?
I Bella, ach Bella! Modlę się o jej powrót! Błagam, błagam na klęczkach! To by było cudowne! Noo, proszę cię, tak ładnie proszę :) Świetnie by się nadawała i już nadałaś jej cudowną przeszłość! Taki powrót po przeżyciach byłby fascynujący!
Pozdrawiam, cały czas kochająca, domagająca się Belli, popierająca pomysły i życząca weny...
Choch :* |
|
|
|
|
LaFleur
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu
|
Wysłany:
Wto 20:41, 17 Lis 2009 |
|
Niech piekło pochłonie komputer! Już dawno miałam wstawić komentarz, ale musiałam kiedyś iść i zapisałam tekst do wystawienia. I co? Poszedł mi calusieńki folder z moim opowiadaniem i wszystkimi prywatnymi plikami. Niech świat zginie razem ze mną.
Ale cóż, jestem i mimo, że piszę od nowa, postaram się skupić na treści, którą czytałam jakiś tydzień temu.
Jako pierwsza fanka (to przynajmniej wiem na 100% x), która nabija ci czytelników na chomiku (może kojarzysz Eileen? jest zachwycona, na równi ze mną chyba), drży po każdym rozdziale i sama jest autorką, mówię Ci: wiem, co czujesz, kiedy nie ma komentarzy! Jeszcze przy tłumaczeniach nie ma tej sytuacji: zawsze literka T przy temacie skłania potencjalnego czytelnika do kliknięcia. Z polskimi ff'ami nie ma podobno tej frajdy. Autora to boli. Dlatego zawsze staram się komentować to, co czytam, przynajmniej odkąd sama odświeżam co 5 minut.
Podziwiam Cię absolutnie. Jak na osobę w tak młodym wieku, rewelacyjnie oddajesz klimat i sprawnie posługujesz się słowami. Piszesz sensualnie i tworzysz genialne dialogi, które świetnie oddają nam charaktery postaci. Uwielbiam Carlisle'a, szkoda, że tak szybko go pożegnaliśmy, jednak domyślam się, że musi to odcisnąć jakieś tam piętno na Edwardzie.
Mimo, że spodziewałam się właśnie takiego obrotu spraw, jakie przedstawiłaś w jednym ze swoich komentarzy, jestem mile zaskoczona, że będzie inaczej.
Świetne wprowadzenie Belli. Zastanawiam się tylko, czy ona będzie Niemką, czy, podobnie jak Edward, odwiedzała Berlin jedynie w celach turystycznych. Mniejsza z tym. Ich romans przedstawiłaś bardzo realistycznie i nawet to, że twoja Bella wyciągnęła kartkę z adresem z kieszeni Edwarda mi się spodobało, tak musiało być.
Jedyna moja rada dotyczy podziału tekstu na mniejsze bloki. Nieco ciężko czyta się na forum tak duży kawał tekstu. Ja mam w zwyczaju czytanie tekstu z komórki, więc dla mnie to nie był wielki problem, ale domyślam się, że innym może to przeszkadzać.
Jeszcze jedno, <i>czekajcie na newsy i nie zapominajcie o mnie (chlip, chlip)
tak łatwo o to w tym gąszczu opowiadań ;__:</i>.
Spokojnie, nie grozi ci to. Twoje opowiadanie jest na tyle charakterystyczne, że pójście w niepamięć ci nie grozi. Ja, Polly, pamiętam. Dodatkowo mam coś dla ciebie. To absolutny hit - Znak Jakości Polly przyznawany przeze mnie najlepszym opowiadaniom. Gratuluję, stałaś się właśnie jego dumnym posiadaczem.
I dodatkowo proszę o odwdzięczenie się komentarzem przy moim opowiadaniu:D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez LaFleur dnia Wto 20:42, 17 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
transfuzja.
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.
|
Wysłany:
Wto 20:46, 17 Lis 2009 |
|
keh napisał: |
pozdrawiam ptaszeczki,
czekajcie na newsy i nie zapominajcie o mnie (chlip, chlip)
tak łatwo o to w tym gąszczu opowiadań ;__: |
keh, tego opowiadania nie da się zapomnieć! Zresztą, słowo "wino" przyciąga wzrok jak magnes. :D
I myślisz, że po co mówimy o tych najbardziej oczywsitych opcjach? Żebyś prostowała i uroniła rąbek tajemnicy.
trans |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anex Swan
Wilkołak
Dołączył: 07 Cze 2009
Posty: 170 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z piwnicy... ech, tam gdzie internet i książki ^^
|
Wysłany:
Śro 18:09, 18 Lis 2009 |
|
Zatkało mnie... poważnie! Nie wiem co napisać, postaram się coś wykrztusić. Tytuł jest odzwierciedleniem opowiadania. No właśnie mnie jako jedyną odstraszył, nie pytaj nie wiem dlaczego. Jednak zadziwiła mnie liczba komentarzy ( to naprawdę dobrze, bo to świadczy o tym, że ff jest ciekawy, choć czytam też te mniej znane) dlatego właśnie tu wpadłam. Starannie opisałaś przeżycia, odczucia, emocje no wszystko... wprowadziłaś czytelnika w świat bohatera, pozwoliłaś mu go lepiej poznać zaledwie po pierwszym rozdziale. Za to Ci dziękuje, spotkałam się z innym Edwardem niż dotychczas. Takim, zapracowanym, ale nie o to chodzi, on skrywa swoje emocje, stara się je przykryć pod maską, ale może kiedyś ( może przy Belli) otworzy się. Z Bellą to będzie chyba cała historia? No dalej to może nie będę mówić, bo jeszcze trafię i wszyscy się dowiedzą Mało dialogów, nie mówię, że to źle, potrafisz w małej ilości dialogów dużo przekazać. Rozdziały są długie, i to jeszcze jak, na początku przeraziło mnie to, ale mimo to czytałam. I oczywiście bardzo mi się podoba. Czytając pierwszy rozdział myślałam myślałam, że Edzio będzie z Rose, ale po drugim myślę, ze jednak z Bellą. Świadczy o o tym, że zaskakujesz, kolejne odcinki też takie będą? *spytała z nadzieją*
Dalej to już naprawdę nie wiem co napisać. Błędy to jakieś tam małe literówki, nawet nie chce mi się szukać Pozostaje mi tylko życzyć weny, chyba. A więc ta zrobię. A i jeszcze jedno: będę czekać na kolejną część, więc jakby co piszę się na stałą czytelniczkę ^^
Pozdrawiam
zakręcona Anex |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
keh
Wilkołak
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 0:58, 23 Lis 2009 |
|
Przybywam z całkiem optymistyczną nowiną; odcinek trzeci w budowie, tzn, buduje się. W końcu.
Co do zaległości;
Anex Swan
Dialogi - wcale nie było ich tak mało, w drugim odcinku było ich na serio sporo, ale to opowiadanie na prawdę byłoby bez sensu bez większych opisów. Rozdziały zapewniam skrócą się do połowy, nie będę was tak rozpieszczała ptaszeczki, poza tym obawiam się, że gdybym miała wsadzać tak długie odcinki jak dotychczas napisanie nowego rozdziału zajęłoby mi kolejne 2 miesiące a wtedy opowiadanie zawiesiliby moderatorzy xD Tak nawiasem, dobrze przeczytałaś drugi odcinek? xD Bo mam wrażenie, że moment z Bellą odebrałaś jako teraźniejszość. Okej i jak piszesz się na stałą czytelniczkę to ja piszę się na stałe komentarze od ciebie.
LaFleur
Ahio. Tak, chyba byłaś pierwszą fanką mojego opowiadania. To słodkie.
Ale o co chodzi z chomikiem? I owszem, może kojarzyłabym Eileen, gdyby napisała mi komentarz. Dobra, zabić mnie za tą ironie ale sorry wkurzają mnie ludzie którzy zachwycają się i nawet nie raczą napisać dlaczego xD. Co do mniejszych bloków nastąpi to niebawem, wiem, że tekst zbity jak mięso odstrasza ale te odcinki były wprowadzające i nawet jak chciałam je podzielić już nie na bloki a części to się nie dało. HE? To z komórką było na serio? Ihaa, pozatym dziękuje za to sweetaskowe, miskowe, tulaskowe odznaczenie, jakości Polly. :D
chochlica1
Chochliciu, ja zauważyłam, że ty zawsze mnie wspierasz, jesteś tutaj i za to ci dziękuje, to tak nawiasem. Jesteś moim płomyczusiem a tak na poważniej to kimś za sprawą którego dostaje uśmiechu na twarzy. Dzięki.
Bella powróci, na serio, gdzieś tam.
To na tyle.
Trzymajcie się dzieciaki.
|
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez keh dnia Pon 1:01, 23 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
LaFleur
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Oahu
|
Wysłany:
Pon 16:34, 23 Lis 2009 |
|
Obronię Eileen, ona nie ma konta na TS'ie, bo nie lubi tego forum. Weszła specjalnie dlatego, że powiedziałam jej o tym opowiadaniu. A, jak mi się wydaje, zdanie Ewki się podobno liczy.
Co do chomika, to sobie tam gadamy o różnych opowiadaniach między innymi i kilka osób skorzystało z mojej małej rekomendacji. I podobno czytało i im się też podoba. Myślę, że nie komentują bo nie chce im się rejestrować. W każdym razie, gdybyś założyła swojego gryzonia, to z pewnością ludzie by wyrażali swoje opinie.
Z komórką to tak, tworzę sobie takie pliki w formacie .jar i czytam po nocach. Co prawda potem chodzę nieco nieprzytomna, ale dobrze zaznajamiam się z tekstem i robię to dużo dokładniej. Potem komentuję i nikt nie widzi :D
I gratuluję, dwa rozdziały a ty masz komentarzy jak lodu. Zazdroszczę, polly. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
keh
Wilkołak
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Nie 18:03, 29 Lis 2009 |
|
Cóż xD zacznę, od tego, że to będzie dłuugi wstęp. Jest to odcinek przejściowy, przed, jak myślę, wielkim boomem. Nad następnym czapterem postaram się popracować bardziej, słowo skauta. Mój wen miał inny pomysł na ten odcinek ale bywa i tak, że nie jesteśmy w stanie napisać pewnych rzeczy, jednym słowem mój własny pomysł mnie PRZERÓSŁ. Dodam, że tylko na jeden odcinek. Mam nadzieję, że tym czapterem nie odstraszę moich czytelników, uznałam, że trochę jest za ciężko, trzeba rozładować atmosferę i dlatego jest krótszy i bardzo różni się od pozostałych.
Mam nadzieję, że skomentujecie, choć czuję po raz pierwszy, że nie będą to przychylne opinie. No cóż, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, prócz tego, że czasem bywa lepiej, czasem gorzej. Mam też nadzieję, że dotrwacie do następnego odcinka w którym pojawi się większość bohaterów.
beta: Lys.
A teraz dedykejszons:
moja najdroższa chochlica1, eyes, Lys, nellkamorelka, kirke, Pech, Ewelina, Viviaan, transfuzja. - dla ciebie powinien być speszyl i to samo tyczy się LaFleur, Anex Swan i możliwe, że ku zdziwieniu Eileen, jej też przesyłam dedykejszyn, ponieważ, sama myśl, że komuś to opowiadanie odrobinę przypadło do gustu doprowadza mnie do pozytywnego szaleństwa. Vena, whisper, Antalya, Aurora Rosa, Ewelina, nellkamorelka i dzwoneczkowi, bo chodź mnie tu nie odwiedza i pewnie nie czyta, muszę podziękować za świetne tłumaczenie pewnego ff. Poza tym ma dzisiaj dziewczę urodziny.
Rozdział trzeci.
Z samego rana pojechał na lotnisko. Claude pożegnała go z dystansem, co bardzo go zabolało. Wręczyła mu oschle konfitury i dwa croissanty na podróż w stronę lotniska. Przekraczając próg domu był cholernie rozdarty. Ostatnia noc wbrew pozorom wycieńczyła go emocjonalnie. Stracił ojca - ta świadomość doszła do niego dopiero o świcie, kiedy pracownicy zakładu pogrzebowego zabrali ciało. Nie mógł na to patrzeć. Schował się w ramionach Claude jak dziecko. W tamtym momencie znów się otworzył; skorupa nieczułego chama, którego kreował z dala od domu, rozprysła się. Czuł jak Claude płacze mu we włosy. Christophe z ogromnym smutkiem patrzył na nich, a później na pracowników, których odprowadził w stronę wyjścia. Poprosił ich, aby nie rozgłaszali wieści o śmierci Carlisla, bo bał się, że zbędne tłumy mogłyby odwiedzić ich tego samego dnia z wyrazami współczucia. A przecież nikt nie chciał nikomu współczuć. Wieści szybko rozprzestrzeniały się po mieście, wśród nich na pewno nie umknęłaby ta z przyjazdem Edwarda po latach, a tym bardziej ze śmiercią Carlisla, dlatego Christophe chciał opóźnić ich przebieg. Przed Edwardem jednak stało jedne z przedostatnich i najcięższych wyzwań. Musiał wyznać Claude, że za dwie godziny ma lot do Nowego Jorku. Zrobił to szybko i nerwowo, tak, że gosposia zrozumiała jego słowa z lekkim opóźnieniem.
- Chcesz powiedzieć, że nas zostawiasz? - odwróciła się zaskoczona w stronę Christophe’a, czekając aż ten poprawi Edwarda. - W dzień śmierci twojego ojca?
- Muszę... - chciał powiedzieć, ale Claude przerwała mu ze złością.
- Nie, Edwardzie. Ty nie musisz, ty chcesz.
- To nie tak - zaczął się tłumaczyć, unikając miażdżącego wzroku gosposi.
Był świadom, że źle robi zostawiając ich samych ale… myślał, że tak będzie lepiej.
- W porządku - wtrącił Christophe, chcąc załagodzić spięcie pomiędzy żoną, a Edwardem. - Sami załatwimy sprawy związane z pogrzebem. Ty wracaj do domu.
- Do domu? - powtórzyła ze złością Claude, odwracając się do Christophe’a - Czyś ty oszalał? TU jest jego dom! - wrzasnęła z przekonaniem, jakby zdanie Edwarda najmniej się w tym momencie liczyło.
Edward odezwał się z wahaniem.
- Claude - poprosił łagodnie, dotykając ramienia najbliższej mu osoby. - Nie złość się, nie zostawię was tak po prostu. Pieniądze za koszty pogrzebu przeleje na wasze konto. Nim sprzedam dom zapłacę wam z góry za pracę.
Claude odsunęła ramię.
- Chcesz sprzedać dom? Nie wytrzymam tego - odwróciła się napięcie i ruszyła przed siebie - I do prawdy myślisz, że dla nas mieszkanie z twoim ojcem i wychowywanie ciebie było tylko pracą? - spytała z żalem. Była odwrócona do Edwarda i Christophe’a plecami.
- Nie o to mi chodziło. Claude, proszę cię.. – młody Cullen chciał dogonić gosposię, ale ta weszła nerwowo po schodach na piętro. Z dołu słychać było jej płacz pełen gniewu.
- Zostaw ją - odezwał się Christophe. - Jest zła i zmęczona. Musi zrozumieć.
- Ty też jesteś na mnie zły? - spytał, nie rozumiejąc oschłego tonu, który wymierzył w niego mężczyzna - Bardzo mnie to boli, że..
- Nie tłumacz się - przerwał Edwardowi blondyn. Skierował wzrok na podłogę. - Nie popieram ciebie, czy to istotne w czym? - zwrócił go na Edwarda.
Cullen założył ramiona na piersi.
- Obrażasz mnie myśląc, że nie.
- Ojciec chciałby, abyś był na jego pogrzebie - wyjaśnił chłodno. - A sprzedaż domu uważam za największą bzdurę jaką przyszło mi dotąd usłyszeć. Naprawdę chcesz sprzedawać ziemię. na której się wychowywałeś? - nie spuścił wzroku z Edwarda nawet na moment. - Chcesz sprzedać wino, które uprawiałem i które jest uwieńczeniem mojej ciężkiej pracy? Krzewy, które poraniły mi ręce? - wystawił dłonie przed siebie, patrząc na nie ze współczuciem. - Jeśli będziesz trwał przy swoim… - zawahał się na moment - nigdy cię w tej decyzji nie wesprę.
Edward popatrzył na jego przepracowane ręce.
- Muszę już jechać - wykręcił się.
Argumenty Christophe’a go przerosły i nie miał w tym momencie nic na swoją obronę. Blondyn pokiwał głową, jakby słyszał największy absurd.
- Jedź już. Zbyt wiele szkód zdążyłeś wyrządzić.
Te słowa, wbrew pozorom, bardzo mogły zranić. I zrobiły to. Edward przygarbił się, czując jak ściska mu żołądek. To samo powiedział Carlisle pięć lat temu i te słowa tak bardzo zostały mu w pamięci, że towarzyszyło przy nich to samo uczucie odrzucenia, co wtedy. Odwrócił się i złapał za skórzaną teczkę, w której bez wiedzy Claude i Christophe spakował zdjęcie jego i ojca, oprawione w drewnianej ramce.
- Jak sobie życzysz - szepnął i wyszedł z salonu, kierując swe kroki w stronę wyjścia. Wtedy Claude zbiegła po schodach z konfiturą i dwoma rogalikami, zapakowanymi w papierowej siatce.
- Poczekaj - rozkazała - To dla ciebie. – Nie zaszczyciła Edwarda, tak bardzo utęsknionym przez niego, spojrzeniem.
Chciał, aby na niego spojrzała. Chciał, aby dostrzegła, że on też, mimo wszystko bardzo cierpi.
- Jedź już - poklepała go cierpko po ramieniu. - Spóźnisz się na... samolot - nie mogła się pogodzić z tym, co sugerował jej kpiący ton głosu.
Edward wyszedł z domu. Jego nogi prawie się pod nim ugięły, kiedy otwierał drzwi od smarta, nie mając odwagi odwrócić się w stronę domu. Został źle potraktowany, ale sam nie odwdzięczył się niczym lepszym w stronę Claude i Christophe’a. Rzucił podarunek za siedzenie pasażera i przekręcił kluczyki w stacyjce, ostatni raz obrzucając wzrokiem ogród i kort tenisowy, którym nie miał okazji ponownie się nacieszyć. Słońce wychodziło leniwie zza chmur, spowijając posiadłość w ciepłych, kojących promieniach. Wyjechał z podjazdu i skierował się na ulicę. O świcie zadzwoniła nowa asystentka, informując go o czasie lotu. Zapomniał zapytać czemu nie ma Zoey, ale był zbyt roztrzęsiony wewnętrznie. Zewnętrznie nie było po nim nic widać. Bezlitośnie osamotniony oddał smarta do wypożyczalni i pojechał taksówką pod lotnisko, wynagradzając taksówkarza sowitym napiwkiem. Lecąc samolotem wiele myślał, a przekraczając próg Nowego Jorku uzmysłowił sobie, że teraz czeka przed nim ostatnie wyzwanie. Powrót do prawdziwego domu.
~*~
Nowy Jork jak zwykle był zaludniony w godzinach szczytu. Edward ledwo przedarł się przez tłum, podchodząc do ulicy i gestem ręki przywołując taksówkę. Na całe szczęście złapał ją za pierwszym razem. Za nim stało kilka osób, które nerwowo machały, chcąc przywołać transport. Wsiadł do środka z ulgą i poprosił, aby taksówkarz zawiózł go pod sam apartament. Marzył tylko o tym, aby wziąć prysznic i podłączyć się do świata żywych. W połowie drogi rozdzwonił się BlackBerry. Zoey najwyraźniej czuła silną potrzebę wyjaśnienia swojej nieobecności. Odebrał, wpatrując się w widok za oknem.
- Rachel powiedziała mi, że już przyleciałeś. Jak lot? - odezwała się bez przywitania. - Zaraz wyjaśnię ci czemu mnie nie było.
- Pytasz o lot? Nie wiem, przespałem...
- Pytam poważnie! - obruszyła się. - Musiałam załatwić parę ważnych spraw.
- Ważnych? - spytał bez zainteresowania.
- Tak w sumie bardzo i nie wiem jak zareagujesz - optymizm Zoey trochę ucichł. - Jestem w ciąży.
Edward stracił zainteresowanie widokiem za oknem.
- Że co? - zdziwił się. Taksówkarz spojrzał na niego w lusterku. Po chwili emocje opadły i dodał śmiertelnie poważny - Wiesz chociaż kto jest ojcem?
- Ha, ha. Kupa śmiechu z przewagą kupy - skomentowała kąśliwie Zoey. – Jasne, że wiem, nie wspominałam ci o moim chłopaku?
- Ee, wspominałaś - Edward skłamał na wszelki wypadek, gdyby mówiła, że nie słuchał.
- Kłamiesz! - zaśmiała się. - Nigdy ci o nim nie mówiłam! Swoją drogą nie mogę przestać się uśmiechać. Mężczyźni są płytcy jak popielniczka: mogą dać ci pieniądze, albo spermę. Dostałam to drugie.
- Hm, założę się, że wyglądasz jakbyś spała z wieszakiem w ustach - zażartował ponuro. - Poza tym niezła pointa z tą popielniczką.
- Zostaniesz wujkiem! - ucieszyła się. - Cieszę się, że mamy takie dobre kontakty.
- Albo ciocią! – wtrącił. - Czy powiedziałaś to bez szczególnych zamiarów?
- Nie - zaprzeczyła prosto z mostu. – Chcę, abyś został chrzestnym.
- Na boga - Edward przewrócił oczami. - Śmierdzę, rodzina mnie wydziedziczyła, ojciec mi umarł, a ty w tym czasie zaplanowałaś już najbardziej korzystny sposób łożenia na twoje dziecko.
- Hej, ja po prostu bardzo cię cenie - zaprzeczyła Zoey z dziarskim uśmiechem. - Ups, co mówiłeś wcześniej? Co z ojcem?
- Nie żyje - westchnął. Głos mu zadrżał. - Nic nie powiesz? - odezwał się po chwili ciszy. Zoey milczała.
- Przepraszam, zaczęłam się właśnie karcić za to, że zapytałam.
- W porządku, tylko za mocno się nie okładaj.
Taksówka stanęła. Edward zapłacił należne pieniądze, wygładzając ubrudzony garnitur.
- Muszę kończyć. Pogadamy o twoim dziecku jutro w pracy, jasne?
- Tak, to dobry pomysł. Poza tym masz teraz na głowie ważniejsze sprawy - Zoey posmutniała. – Kurczę, trzymaj się. Do zobaczenia - pożegnała się ciepło i rozłączyła.
Brunet poczuł się lepiej. Zoey, jego ulubiona pracownica, będzie miała dziecko. W Nowym Jorku bliscy sobie ludzie z pracy, traktowali się jak rodzina. Dla Edwarda Zoey była kimś w rodzaju siostry, która zawsze jest przy nim, jeśli chodzi o pracę i życie. Teraz na serio musiał zastanowić się nad premią, albo podwyżką. Popatrzył na wieżowiec, przed którym stał portier ubrany w czerwony uniform. Miał ten przywilej mieszkać w nim od paru miesięcy, obracając się wśród ludzi potwornie bogatych i potwornie zepsutych, ale i takich, których obecności wbrew pozorom bardzo potrzebował. I były to osoby, które znał z widzenia, lub znał tylko pobieżnie. Jedną z takich osób był Emmett. Wydawać się mogło, że ten rosły brunet, który co sobotę uprawia jogging, stołuje się tylko w drogich knajpach i zawsze ma na coś błyskotliwą odpowiedź, to ktoś, kto nieformalnie będzie konkurentem Edwarda. Ale tak się nie stało. Z początku nie trawili swojego towarzystwa, ale wszystko się zmieniło, kiedy okazało się, że Jasper zna Emmetta. Wyjaśnił Cullenowi, że jest kimś w rodzaju dobrego przyjaciela, tylko potrzeba czasu, by go poznać. Edward mógł rzec, że są właśnie na tym etapie - etapie poznawania. Przywitał się z portierem, który jako największy plotkarz, przyglądnął mu się badawczo.
- Jak minął dzień? Nie widziałem pana.
Edward spojrzał na Latynosa z ukosa. Zapewne to kolejne pytanie wyłudzające niezbędne do plotek informacje.
- Ja ciebie też - odparł wymijająco Edward, nie siląc się na pozbycie szorstkości w głosie.
Portier skrzywił się, otwierając przed Edwardem drzwi. Wszedł do windy ozdobionej marmurem. Nacisnął na dwunaste piętro i przymknął oczy. W ręku wciąż trzymał torbę ze zdjęciem. Nie wiedział jeszcze czy wrzuci je do pudła, czy postawi na parapecie od okna wychodzącego z kuchni.
~*~
*Rosalie nie była głupia. Już na początku znajomości z Edwardem wykradła mu klucze i dorobiła duplikat, o którego istnieniu nie miał pojęcia. Czasem, kiedy niechętnie wyjeżdżał na firmowe spotkania, wprowadzała się do jego domu i urzędowała w nim bez jego wiedzy. Mogła do woli przeglądać jego rzeczy osobiste i ubrania, dowiadując się o brunecie znacznie więcej niżeliby sam by jej powiedział. Niechętnie mówił o przeszłości, a przynajmniej o tej w której jeszcze nie było Rosalie. Ostatnio znalazła ramoneskę, której widok pozytywnie ją zaskoczył. Pomiędzy papierami odnalazła rozciągnięty zielony sweter, który wciąż pachniał Edwardem. Blondynka doceniała rzeczy, które dla niego były czymś oczywistym. Uwielbiała przyglądać się miastu przez szklaną ścianę z perspektywy najbardziej prestiżowego budynku w mieście, który zamieszkiwali głównie biznesmeni pokroju Edwarda. Co prawda Cullen postarał się, aby wypłata Rose nie należała do najniższych, ale pomimo sporej premii nie była w stanie zamieszkać w takim apartamencie. Korzystała z przywileju własnego sprytu i weszła do pustej białej kuchni, w której postawiła siatki z warzywami i obiadem na wynos, zamówionym w pobliskiej knajpie. Wolała nie myśleć o tym, że Edward w każdej w chwili mógłby ją nakryć. I była to straszna wizja. Czasem spała u niego nocami, kiedy chcieli się kochać. Na wspomnienie dostała ciarek. W tych uniesieniach liczyli się tylko oni, Edward wtulał się mocniej w Rose, a ona miała wrażenie, że odpływa za sprawą czułości, której w życiu codziennym dostawała zdawkowo. Ale jej obecność w jego domu nie trwała dłużej niż parę godzin. Nie mógł wytrzymać jak ktoś babrze jego blat masłem i kroi niezdarnie pomidory. Pokiwała z dezaprobatą głową i rozpakowała zupę, otwierając szafkę ze sztućcami. Cały Edward. Każda para doskonale umyta i wypolerowana, Rose mogła tylko domyślać się dlaczego. Albo mężczyzna jest chorym pedantem, albo do tej pory nie miał okazji ich używać. Jedno i drugie trudno było stwierdzić, mieszkając z dala od siebie. Tanecznym ruchem weszła do salonu, trzymając miskę w ręce i włączając radio. Rosalie była okropnym obżartuchem. Jadła za dwoje. Uwielbiała sajgonki i zupę z brokułów w francuskiej knajpie „Brasserie”. Kiedy miała czas zaglądała tam codziennie i stołowała się z radością pochłaniając jedzenie. Z czasem zaczęła tam zaciągać Edwarda, który nie mógł nadziwić się ile jego kobieta jest w stanie pochłonąć w tak małym żołądku. Pogłośniła muzykę, uznając, że musi rozładować napięcie. Kossovitz już po pierwszym dniu pracy jasno ustalił zasady - albo ze mną sypiasz, albo zapominaj o posadzie. Rosalie ledwo przełknęła ślinę. Edward był w Provence. Teraz czuła się kompletnie bezbronna. Mathieu był równie ważny, co on, jeśli chodzi o posady, ale znacznie starszy i bardziej doświadczony. Rosalie chciała uniknąć problemów, dlatego postanowiła, że nie powie o tym nikomu, nawet Edwardowi. Chciała dać już wymówienie, kiedy Mathieu widząc jej wahanie zaproponował jej dzień wolny. Chciała się zwolnic, ale z drugiej strony nie była pewna, czy po czymś takim może liczyć na Edwarda. W niczym ostatnio nie była pewna i ta nieświadomość zaczęła ją irytować.
Usiadła przed telewizorem i rozebrała spodnie, rzucając je niedbale na ziemię. Została w samym przewiewnym sweterku, rozłożona niczym leniwy kocur na kanapie z miską zupy.
- Co tu robisz? - usłyszała za sobą.
Odwróciła się tak gwałtownie, że zupa wylała się bokiem na dywan, ściekając z miski. Zobaczyła Edwarda. Zmęczonego, bladego i ogólnie 'wymiętego', który nie miał nawet siły, aby zareagować ostrzej.
- Ja.. - otworzyła usta, ale po chwili je zamknęła, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć - Pójdę po szmatkę - spojrzała wymownie na dywan.
Wyminęła go w przejściu z obawą, ale on nawet nie drgnął.
- Porozmawiamy o tym później - oznajmił, ku zdziwieniu Rose, w miarę łagodnie.
Rzucił się na kanapę i zamknął oczy. Poczuł perfumy Rosalie na poduszce, więc bardziej wtulił w nią głowę.
- Edward? - głos blondynki zadrżał. Stanęła w przejściu łączącym salon z kuchnią - Dobrze się czujesz? Jak było? - spytała, bawiąc się nerwowo szmatką.
- Kiepsko - odparł z zamkniętymi oczami - Ściszysz muzykę?
- Oczywiście - podeszła do radia i je wyłączyła.
Odwróciła się do Edwarda i podeszła w stronę plamy po zupie, ale kiedy przymierzała się, aby ją zetrzeć, poczuła silny uścisk na ramieniu.
- Nie wygłupiaj się. Posprzątam to kiedy indziej. Chodź do mnie.
Wystarczyły trzy słowa, a Rosalie prawie odpłynęła.
- Ale to brokuły - przeciwstawiła się ostro. - Puść - zaczęła śmiać się.
Edward uległ.
- Dlaczego nie jesteś w pracy? - zainteresował się, podpierając ręką głowę. Wyglądał na zadowolonego. Rosalie pobladła, ale nie zdążył tego zauważyć.
- Mathieu dał mi dzień wolnego..
- To dobrze, nie musisz oglądać tego starego fiuta - rozweselił się.
- A jak w Provence?
Uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Będę musiał tam wrócić za tydzień, ewentualnie dwa. Pojedzie ze mną Jasper.
- Gadałeś z nim?
- Nie - przeciągnął się na kanapie. - Zmuszę go. Potrzebny mi sprawny robotnik do otynkowania ścian, posprzątania ogólnego bajzlu, doprowadzenia ogrodu do stanu zdatności i uda nam się sprzedać posiadłość. Musimy znaleźć kogoś, kto oceni stan wina i wyceni winnice. Ja zrobię zdjęcia, a on zajmie się krenologiem. Jedziesz z nami?
- Zwariowałeś? - skarciła go wzrokiem. - Musze pracować. Nie mam takich przywilejów jak ty.
- Nie chce cię zostawiać z Kossovitzem.
- A więc jednak ci na mnie zależy? - Ros popatrzyła na Edwarda spod kpiącego uśmiechu - Jesteś zazdrosny?
Brunet obrócił się na kanapie plecami do niej.
- Nie będziemy o tym rozmawiać - odparł tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Rosalie była z natury w takich sprawach kłótliwa, ale uznała, że tego razu nie będzie się o to czepiała.
- Czemu nie wynajmiesz ekipy budowlanej, tylko Jaspera? - spytała po chwili.
Otworzył przymknięte oczy, uznając to za dobre pytanie.
- Nie wiem – mruknął. - Jasper jest moim najlepszym przyjacielem i tylko jemu ufam… nie wiem czy zrozumiesz, to skomplikowane. Provence to miejsce bardzo mi bliskie. Na jego wspomnienie widzę zielone ogrody i spokój, ale także coś co sprawiło, że stamtąd wyjechałem. Chcę, aby to właśnie Jasper zobaczył co widzę, za nim się tego pozbędę - wyjaśnił, odwracając się z powrotem twarzą do Rosalie.
Leniwie wsunął dłoń, dotykając jej karku. Przymknęła oczy. Za oknem Nowy Jork tętnił życiem. Ludzie w pośpiechu pracowali, jedli i doznawali przyjemności, aż trudno było uwierzyć, że atmosfera pozbawiona ponaglenia w apartamencie numer sto dwadzieścia ma miejsce na prawdę. W Provence Claude siedziała przy wiklinowym stole i bez pośpiechu obserwowała jak Christophe nawozi krzewy. Słońce padało na jej twarz, iskrząc się na ramionach. Jasper tkwił w zamyśleniu, nie mogąc pozbierać myśli, wśród sterty papierów z kancelarii. Bella gdzieś na drugiej półkuli ziemi przeglądała Internet, gdy natarczywa rączka zaczęła ciągnąc ją w głąb pokoju. Synek tak szalenie przypominający jej kogoś bliskiego sprawił, że powolnie zsunęła się z krzesła i ruszyła za nim. Historie te łączyła jedna zależność - spokój, który niebawem miał być zburzony przez serię niefortunnych zdarzeń.
c.d.n |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez keh dnia Pon 15:05, 30 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
transfuzja.
Zły wampir
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 276 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 28 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nibylandia.
|
Wysłany:
Nie 18:20, 29 Lis 2009 |
|
Bardzo się ucieszyłam, kiedy zobaczyłam, że obok tytułu Powrót do czerwonego wina widnieje liczba trzy. A kiedy okazało się, że na dodatek z dedykacją dla mnie [i nie tylko, ale nieważne :P], aż podskoczyłam na krześle. Dziękuję bardzo, keh.
Po przeczytaniu tego rozdziału, stwierdzam, że z odcinka na odcinek jest coraz lepiej, coraz ciekawiej. Postacie są barwne, co chwilę dowiadujemy się o nich czegoś nowego, a jednak ta wiedza nie jest w żaden sposób przytłaczająca. Możemy się i wzruszyć, i zaśmiać. Bardzo mi się to podoba.
Zarówno opisy, jak i dialogi nie sprawiają ci chyba trudności? Czyta się je lekko, a jednak pozostają w pamięci i skłaniają do refleksji. Mają w sobie głębię. Chwała ci za to, że zapewniasz czytelnikowi coś więcej niż "Hej, co tam? Nic, a to fajnie, pa" albo sceny seksu na stole.
Przypadło mi do gustu zachowanie Rose - to przenoszenie się do domu Edwarda pod jego nieobecność. Wspaniale pokazuje, że uczucia, które żywi w stosunku do niego nie są płytkie i chwilowe. Bardzo dobry pomysł.
Smutno mi się zrobiło, kiedy Edward odjeżdżał. Żal mi Claude - poświęcała się dla Carlisle'a i młodego Cullena, mieszkała w tym domu tyle lat i za jednym zamachem straciła swojego pracodawcę i przyjaciela oraz dach nad głową.
I jeszcze ten fragment:
Cytat: |
Historie te łączyła jedna zależność - spokój, który niebawem miał być zburzony przez serię niefortunnych zdarzeń. |
Zdecydowanie mnie zaintrygowałaś.
Całość jak zwykle wspaniała. Jedynym minusem były błędy. Mam nadzieję, że nie urażę Lys, ale radziłabym poszukać innej bety. Bo nie mówię o interpunkcji, ale także o literówkach.
Życzę czasu, weny i wiernych czytelników.
I całej fury komentarzy. ;]
trans |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez transfuzja. dnia Nie 18:46, 29 Lis 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Ewelina
Dobry wampir
Dołączył: 20 Mar 2009
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 58 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z biblioteki:P
|
Wysłany:
Nie 18:33, 29 Lis 2009 |
|
O matko ma kochana! (jeśli jestem wymieniona w dedykacji to baaaaardzo dziękuje! Jeśli nie to..ups?:))
Keh, umiesz szokować. Teraz rozumiem dlaczego nie chciałaś wspominać o Belli. Musze powiedzieć, że mistrzowsko to napisałaś. Nie spodziewałabym się, że życie Edwarda może jeszcze bardziej się skomplikować: śmierć ojca, ewentualna sprzedaż posiadłości i w dodatku synek, o którym nie ma pojęcia. No i warto dodać jego relacje z Rose. Jestem ciekawa jak rozwiążesz wątek Belli, małego i Edwarda...(lubię HE)
Dziękuje Ci za wspaniały rozdział, nie rozczarowałam się!
Weny, weny weny no i czasu! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|