|
Autor |
Wiadomość |
Luiza Marie
Wilkołak
Dołączył: 12 Lut 2009
Posty: 116 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 13:22, 14 Mar 2009 |
|
Cóż.. Rozdział, jak zwykle, świetny. Bella.. hm.. robi się trochę irytująca. Sama nie wie, czego chce. I jest lekką hipokrytką - dobrze się uczy, ale ma pełno nałogów. Z jej inteligencją, mogłaby być kimś lepszym. Ale mimo wszystko, podoba mi się, bo nie jest postacią idealną, ma dużo wad. A Edward.. on też nie jest idealny, ale bardzo przypomina Edwarda ze "Zmierzchu". Opiekuńczy, kochający, wrażliwy Właśnie kogoś takiego potrzebuje Bella, choć sama o tym nie wie. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale pokażesz ją od trochę lepszej strony, bo jak na razie, to ukazujesz ją w tylko i wyłącznie złym świetle.
Życzę Weny :). |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Vipera
Nowonarodzony
Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 26 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wejherowo
|
Wysłany:
Sob 17:04, 14 Mar 2009 |
|
Komentarze zmusiły mnie bym to zrobiła:
młoda1337 - pisze ten koment bo muszę się z tobą zgodzić ten ff nie miałby sensu po tym "szybkim numerku" po pijaku...Chociaż w sumie nie wiem czy ten chociażby jeden związek na sto, który wymieniłaś byłby kontynuowany... Nie mogę uwierzyć w to, że ludzie gdy są nachlani wiedza co robią, a zwłaszcza w tym ff :)
Dobra n ie będę tu bredzić powiem tylko:
Czekam na ciąg dalszy i życz e veny
Vipera:* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ladywithweapon
Wilkołak
Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:51, 14 Mar 2009 |
|
Być może będą powroty do przeszłości, ale wybacz - nadrabiam straty /szczerze mówiąc miałam perfidnego stracha usiąść do twojego tekstu. 23944 włączałam tą zakładkę i wyłączałam.Głupi platoniczny strach. no/
I ROZDZIAŁ
W pierwszym rozdziale rzuciło mi się:
'Jako jedyny z trójki jej synów, byłem gotowy do wyjścia. '
Brakuje przecinka po 'jedyny', bo 'z trójki jej synów' to wtrącenie, a więc przed i za wtrąceniem jest przecinek. /ba. siedziałam i się szkoliłam z interpunkcji w końcu ;d/
'Byłem z natury dżentelmenem, Bóg nie stworzył mnie do krzywdzenia kobiet! '
Po 'dżentelmenem' dałabym kropkę. Ładniej brzmiałoby
II ROZDZIAŁ
'Upajałam się zanieczyszczonym powietrzem pomieszanym ze świeżym aromatem lasu przyniesionym przez północno-zachodni wiatr.'
Tutaj mi przecinka brakuje. Wg mojej intuicji /czyli tak jak pisarze-amatorzy stawiają przecinki/ pasowałby po 'lasu'. Ale to tylko takie wtrącenie, bo zdanie ogólnie ma sporo epitetów i jest przez to odrobinę zaplątanie
'Miał jakieś pięć lat. Jego matka z zatroskaną miną patrzyła na moje zabiegi. Zapewne zastanawiała się, czy ten podrostek, który zajmuje się jej synem ma odpowiednie kwalifikacje.'
Te dwa zdania połączyłabym spójnikiem 'i'. Nie bać się mi tutaj pięknych, złożonych, chwalących język polski, zdań!
'Szybko uporałem się z chłopcem, posprzątałem, przebrałem się i wszedłem do gabinetu mojego przyjaciela, bo takowym Carlisle, bez wątpienia, był. '
Tutaj bym tak kręciła. No. Możesz ładnie użyć 'poczym', 'następnie', potem', itp., a ty się na przecinki uparłaś, które tylko zbrzydzają życie czytelnikom. To znaczy, przecinki są tutaj poprawnie użyte, ale ja wydaje manifest : polskie spójniki są piękne! Używać ich i koniec. (nie obarczaj mnie winą, za to, że tak kocham nasz język)
'Jeżeli Bóg istniał, już dawno przestał wysłuchiwać moich modlitw, więc nie miałam, po co się trudzić.'
Hmm... tutaj mi zalatuje brakiem lekkiej logiki. Po prostu coś mi zgrzyta i niby wiem, co chciałaś przekazać, ale patrząc na to jak to zapisałaś to dalej nie wiem.
Po prostu te trudzić i modlitwy mi się gryzie. Jako osoba w miarę 'katolicka' uważam, że modlitwa, a trudzenie się o 'dostanie się do nieba' to dwie różne rzeczy. Najchętniej ucięłabym zdanie po 'modlitwy', bo dalsza część mi nie pasuje. Chodziło zapewne o trud bycia dobrym, bo nie wyobrażam sobie, użycia słowa 'modlić się' z określeniem, że to trudność. Odmówić 'Ojcze nasz', czy po prostu pogadać sobie do Boga, to jakaś trudność nie jest. Bella może bardziej nie miała sensu się męczyć i silić na jakiekolwiek słowo do niego. No nie wiem jak to chciałaś dokładnie powiedzieć, ale to co jest, to się dla mnie kłóci.
V ROZDZIAŁ
Dobra. Uważam, że piszesz bardzo dobrze, ale kiedy w piątym odcinku zaczęłam czytać rozmowę B&J i przeczytałam o 'dyktowaniu warunków rozmowy, bo mu ręki nie podałam' to zaczęłam walić głową w biurko. Sto razy jest to wertowane i jak widzę, że ‘nie podanie ręki = ja ustalam warunki’, to mam ochotę zwrócić /właśnie skończyłam jeść obiad/. Bije to już na łeb powiedzenie 'flaki z olejem'. Pojawia się w co drugim opowiadaniu, a każdy autor cieszy się, bo przecież rozbudował tekst. Od razu mam po takim czymś cholernie mieszane uczucia, co do całych wypocin. Pojawia się we mnie pytanie 'czy wolno kogoś nazwać dobrym pisarzem, jeśli używa tak mało orginalnych tekstów?'. Czekam, aż ktoś oczyści ze skazy te wszystkie 'nie podaje ręki = dyktuje warunki rozmowy' i jest to moje wielkie marzenie. Nie wiem czy słuchasz Nosowskiej, ale zapewne o ostatniej płycie słyszałaś. Bardzo ją lubię, bo nie siliła się, aby dopasować swoje wykonanie tekstów Osieckiej do innych. Wybrała proste, w której tkwi piękno. /właśnie za moimi plecami leci płyta Nosowskiej/
A więc nie sil się na to co 'znane'. Czasem jest lepiej czegoś unikać. Po prostu coś co powtarza się w każdym ff staje się nudne.
Mam wrażenie, że na siłę chcesz pokazać, że Belle chcą wszyscy nawracać. Jakby miała stu aniołków, którzy krążyliby obok niej. Kogo nie pozna, z kim nie gada to ma wrażenie, że ten chce ja moralizować. Zaczynasz przerysowywać realia i wkraczać w taką barierę 'fikcyjną'. Cały czas przechylasz się albo w tą, albo w tamtą. Od razu przypomina mi się opowieść mojego księdza, który mówił nam o człowieku, który przeżył wypadek. Był blisko śmierci, ale go uratowali. Opowiadał, że szedł po takiej linie i przypominane były mu wszystkie grzechy. Przechylał się albo w jedną, albo w drugą stronę. Bał się, że spadnie, ale nie spadł i doszedł do końca. I właśnie wtedy musiał wracać.
'Nie wstawałam, nie miałam zamiaru wychodzić, więc uznał, że zbieram się by przedstawić mu najbardziej interesujący przypadek całkiem pokręconej psychozy w jego karierze. '
Ba. Jak się wszyscy boją zdań złożonych, to ty aż przesadzasz. Po 'wstawałam' postaw kropkę, a następne zdanie zacznij 'Nie miałam wcale zamiaru...'/i lecisz dalej/.
I przed 'by' przecinek. Ja tam wole 'aby', ale skoro się już wszyscy uparli na to by to niech mają. Jak dla mnie niech mu ziemia lekką będzie, jak najszybciej.
I dodałabym 'więc on chyba....', żeby ładniej i logiczniej brzmiało. Oczywiście da się domyśleć kto i co, ale to będzie takie łatwiejsze
'Nie okazywała wielu emocji, była bardzo skryta. Miałem wrażenie, że rozmawiam z najsmutniejszą nastolatką pod słońcem. '
Skoro nie okazywała to skąd wiedział, że jest taka smutna. Może napisać 'odnosiłem wrażenie'. I wpleć tam takie słowo jak 'jednak' czy coś takiego. No sama nie wiem, ale na pewno nie może być tak jak jest.
Jajajaj. Nie. no. Nie rozpracowuj psychicznie ludzi, kiedy rozmawiają. Czy podasz rozmowy, stoisz i patrzysz na drugą osobę i myślisz 'ten ruch chyba oznacza, że jest samotna'. Nie. O takich rzeczach myśl po wyjściu.
Aż mnie drgawki obeszły. no.
VII ROZDZIAŁ
'Może się rozstali? Dlaczego zawsze dzieci cierpią na takich zagrywkach? '
Radzę ci nie pisać takich pytań, bo normalnie całą mnie nosi, żeby ci ładnie psychologicznie wszystko opisać, no ale nie. Korci mnie cholernie i korci. Ale zajęłoby to ze 2 strony worda, więc ogoónie ten komentarz mógłby zostać wręcz jakimś ff.
'Gdyby ktoś spojrzał na niego z boku w tym momencie, na pewno nie powiedziałby, że jest chory. '
Nie. no. Zabrzmiało niczym z moich starych wypocin 'gdyby ktoś spojrzał z boku, zapewne nie wiedziałby ...' . No. Unikać mi takich zagrań, bo to źle brzmi w takich tekstach.
Jak przeczytałam o wdychaniu świeżego powietrza to przypomniały mi się poprzednie rozdziały, że Bella tez coś wciągała i od razu przyszło mi na myśl 'tutaj wszyscy coś wciągają!'.
Powyższe uwagi to tylko mała górka. Po prostu nie widzę sensu, żeby wszystko dokładnie wypisywać. Napisałam tylko to, co mi się w oczy rzucało. No, ale jest bardzo dobrze i w tym momencie brawa dla pisarza i oczywiście dla bety. *tłum stroi i wiwatuje’
Przeczytałam te 8 rozdziałów na raz (czytałam od rana, więc w sensie, że w ciągu kilku godzin) i czuję się zawiedziona. Jak się czyta to masz poczucie, że wszystko jest pięknie rozbudowane i długie, a tu bach! Świat przedstawiony jest prawie nierozbudowany. Nie składa się on tylko z opisów przyrody i uczuć bohatera. Ważne są wydarzenia, których tutaj mało. Wolno na palcach jednej ręki wyliczyć. W tym momencie czuję, jakbym tylko delikatnie, czubkiem języka coś liznęła, a reszta pozostała sucha i niczym nie nasiąknęła. Mowie szczerze. Mam takie uczucie i czuję to w języku. (To dopiero przypadek!)
Nie czytałam wszystkich spekulacji na temat tego, co będzie dalej i co ty o tym sądzisz, ale widząc twoje posty, chcesz zapewne uniknąć schematu ‘badBella się zmienia, bo się zakochuję’ (jeśli tak to całkowicie inaczej cię postrzegałam), ale jak dla mnie to się w niego , w tym momencie, wkopujesz.
Już samo to, że zapragnęłam jego to jakaś zmiana! Picie, ćpanie czy co tam jeszcze, to mogą być zwykłe ‘przyzwyczajenia’ i rzeczy, po to aby się wyluzować. Wszystko jednak siedzi w głowie. Jeśli umieściła w ogóle Edwarda na swojej liście w głowie, to już jakaś zmiana.
Nie chce wyjść na jakąś mądrale, ale walmy wszystko z mostu. Inaczej czuję się, jakbym słuchała zespołu, a oni ‘Nie. My gramy dla naszych fanów, a nie dla kasy’. Sranie do wiatraka. Inaczej się nie utrzymają.
Ty też musisz mieć coś sekularnego, bo inaczej spadniesz. Bądźmy szczerzy – póki co utrzymujesz się wysoko. Zapewne będzie kilka zwrotów akcji i będzie ciekawie. Tak po prostu musi być i nikt ci tego nie wypomni (póki co jest lepiej niż u Meyer – w sumie to o wiele lepiej ^^).
Jest tego o wiele więcej, ale skupie się na pochwale.
Podoba mi się. Nie jest to marny tekst na poprawę humoru. Odrobinę depresyjne, ale ja takie lubię. Kurcze! Skupiłam się na bykach i teraz nie wiem jak obrać w słowa te moje myśli o dobrych stronach, twojego pisania.
Chyba rzeczywiście jestem jędza, bo nie potrafię napisać dobrego słowa na temat dobrego tekstu.
I bije się z tym, czy coś mi w głowie po tej lekturze zostało, czy nie. Bo to chyba najważniejsze, żeby coś tam było.
Hmmm…. Przeszłam się, otworzyłam okno i zrobiłam 10przysiadów.
I koniec. Nic nie ma. Żywię do ciebie pewną sympatię, bo lubię twój styl, ale nic nie ma. Zero. I chyba za chwile się rozpłacze, że tam nic nie ma. Nie wiem dlaczego. Czytałam cholernie dokładnie, a nic nie ma.
Kurde. Mój komentarz wychodzi coraz bardziej dołujący. I jeszcze sobie o tym nieszczęsnym ‘by’ przypomniałam (niech mu ziemia lekką będzie jak najszybciej).
O wiem! Cholernie mi się spodobało to, że masz tak rozbudowany język. No ale… Pamiętaj, że czasem w dziwnej prostocie tkwi piękno. Po całej lekturze ta różnorodność mnie trochę przeraża, ale staram się nie poddawać.
I nie wiem co dalej pisać, żeby ten komentarz był bardziej entuzjastyczny. Wszystko mi z głowy wyparowało.
Yes! Chyba wiem czemu. Po prostu opisujesz niektóre sprawy w złych miejscach (np. te przemyślenia E podczas rozmowy w szpitalu z B). Wszystko jest niby takie uporządkowane, ale nic nie pozostaje.
Wiem, że wyjdę na tą, co twojego ff nie lubi, ale ja właśnie z poszanowania do ciebie tak ładnie wszystko wypisałam. Wiem, że możesz się rozwijać, więc piszę, co masz poprawiać. Mam nadzieję, że odrobinę pomogłam i nie jesteś zawiedziona moim komentarzem.
Veny życzyć nie będę.
A co mi tam! Napisze :
Niech Bóg będzie z tobą!
____________________
I musze zrobić dopiskę, bo przecież nic o ostatnim rozdziale nie napisalam!
Podobał mi się w sumie najbardziej ze wszystkich. Podobało mi się to, że Edward poszedł na ta imprezę, że Bella się do niego dobierała i on ją odepchnął. Jest w tej sytuacji idealny.
Żaluje tylko, że nie rozbudowałaś wątku 'napalonej Belli'. Nie chodzi o jakieś muziu czy coś w ten deseń, ale ciekawa jestem jej podczas tego zdarzenia. |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Ladywithweapon dnia Sob 19:03, 14 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Robaczek
Moderator
Dołączył: 03 Sty 2009
Posty: 1430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 227 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 2:48, 15 Mar 2009 |
|
Łatwiej mi komentować tekst na bieżąco, rozdział po rozdziale, niż mieć przed sobą nagle kilka części i zebrać to wszystko w całość. Dlatego też pozwolę sobie polecieć od góry, pisząc uwagi na gorąco podczas czytania.
Gdy opublikowałaś pierwszy rozdział tego tekstu, wpadłam zainteresowana tytułem i zastanawiałam się nad przeczytaniem, jednak Badella mnie dobiła, skłaniając ostatecznie do zamknięcia strony. Wiesz, że rękoma i nogami bronię się przed tekstami typu AH i pewnie bym go nie przeczytała, gdyby nie fakt, że chciałam zobaczyć, jak piszesz, a poza tym dziś mnie na jakieś fanfiction ochota naszła, a Twój wydawał się jednym z bardziej strawnych. Ale i tak odwołam się do punktu pierwszego – Wszyscy są ludźmi. Bohaterowie niekanoniczni. W moim przekonaniu te dwa warunki dyskwalifikują tekst jako fanfiction, ale wiem, że jestem w tym osamotniona, więc – cóż, chyba po prostu pogodzę się z tym, że w większości zamieszczonych tu tekstów jedynym powiązaniem z kanonem są imiona postaci.
Czytam prolog i myślę przez chwilę, czy czasem już od samego początku nie chcesz zajechać tego tekstu stylistycznie jakimiś wydumanymi wyrażeniami. Ale, cholera, nie chcesz. Podoba mi się, naprawdę dobry kawałek. A skoro tak, nawet Badella może dostać szansę. W tej chwili nie zadaję jeszcze pytania o fundamenty, na jakich tworzyłaś tę postać, o podstawy, dla których jest taka, a nie inna – mam nadzieję, że to się wyjaśni w kolejnych rozdziałach. Tekst był betowany, ale mimo to w pierwszym rozdziale brakuje od groma przecinków. (Wiem doskonale, beta też człowiek). A skoro jesteśmy przy tej stronie tekstu, to kilka uwag odnośnie stylistyki. W narracji Bells podobają mi się wyrażenia, jakimi operuje, sposób formułowania myśli, jednak czasem to naprawdę jest zbyt wydumane. Jakbyś na siłę chciała jej zrobić wyindywidualizowaną buntowniczkę; nie wiem, może ta kwestia w dalszych częściach obroni się sama. Mimo wszystko – mimo wulgarności – chcę wierzyć, że Twoja Bella jest osobą inteligentną, i tutaj zaczynają się schody, jeśli chodzi o język, jakim w narracji operuje. Nie wiem, czy używasz pewnych wyrażeń po to, aby zaakcentować różnice między nią, a Edwardem, pokazać, jak odmienny jest sposób myślenia tych postaci. W każdym razie rozchodzi mi się o kolokwializmy – nie mam nic przeciwko nim w języku literackim, jeśli mają swoje uzasadnienie, ale stawiam sobie pewną granicę. Granicę tę stanowią indywidualne upodobania, a w moim przypadku nie mieszczą się w nich słowa takie, jak „ruchać”. Nie jest ono wulgarne w taki ładny sposób, jaki sobie upodobałam, ale ordynarne. Nie lubię. „Cepa” też nie lubię. Ale wątpię, żeby kogoś moje upodobania obchodziły.
Już myślałam, że powalisz nas w pierwszym rozdziale jak grom z jasnego nieba, inicjując spotkanie B. i E., a Ty miałaś czelność nie być przewidywalną! Huh. ^.^” Nie wiem, na czym się wzorowałaś, pisząc swojego ff’a (nie na kanonie, jak wiemy) – nie wiem, czy w ogóle na czymś się wzorowałaś. Ale zazwyczaj tak jest, coś po prostu utkwi nam w pamięci i nieświadomie nawet odtwarzamy to w swoich tekstach. Jeśli chodzi o literaturę o narkomanach, wielkim dorobkiem czytelniczym się nie poszczycę – jednak w tym fragmencie – Przechodnie przyglądali mi się, jakbym była obłąkana i nieobliczalna. Byli śmieszni z tymi swoimi służalczymi postawami. Pieski na smyczach, zakute w kagańce i łańcuchy. – Twoja Badella przebrzmiewa mi bohaterką „Dzieci z Dworca”, gdy ta mówi o kołdunach spotykanych w metrze. Ale kto ją tam wie. Zresztą, mi akurat taki motyw książki utkwił w pamięci.
Często, czytając coś, szukam sobie do tego układu odniesienia, więc czytając o zbuntowanej Badelli, pomyślałam o tekście Petofiego, który bardzo lubię – „Dziki kwiat”. A ponieważ jest dopiero pierwsza w nocy, a ja lubię chrzanić, będę tak miła i zacytuję pierwszą strofę, która kojarzy mi się, przynajmniej na pierwszy rzut oka, z wykreowaną przez Ciebie Bells. Czego szczekacie, podłe psy? / O co ten wściekły wrzask i wycie? Taki wam w gardziel cisnę gnat, / Że się nim, łotry, udławicie! / Gdy kto mimozy skubać rad, / W cieplarni znajdzie je. Ostrzegam: / Ja jestem dziki, bujny kwiat / Żywiołu nieokiełznanego! (Mocne, nie?) Ale, ale, Damen und Herren, w dzisiejszym odcinku numerem jeden jest cytat z Edwarda – Byłem z natury dżentelmenem. Bóg nie stworzył mnie do krzywdzenia kobiet! Edwardzie, dziękujemy.
[Rozdział drugi] Twój Edward… Czytając EPOV siedziałam z coraz bardziej krzywym wyrazem twarzy, zastanawiając się, co ta żaba robi w tej bajce. Albo ten facet naprawdę nie ma jaj, albo ujawnia się z nimi dopiero w kolejnych rozdziałach. Proszę, powiedz mi – wiem, że znowu pojadę ze swoim zajebistym dorobkiem czytelniczym – ale czy Ty przypadkiem nie byłaś pod wpływem Sue Townsend czy czegoś takiego? Twój tekst – Twój Cullen, ale w tej chwili go nie kupuję. To nie jest Edward pluszowy, to jest… Polenta.
Jak na ponadprzeciętnie inteligentnego, młodego mężczyznę nie powinienem być tak ograniczony, ale to było silniejsze ode mnie.
Miałem ochotę ją przytulić, bo nie wierzyłem, że jej drobne ramiona miały siłę, aby dźwigać ciężar, jaki na nich spoczywał.
Ruda, pochylam się nad Twoim stylem i sposobem prowadzenia narracji Edwarda w taki sposób, że facet autentycznie mnie wkurzył i już po dwóch rozdziałach mam go serdecznie dosyć. *.* Z drugiej strony Bells, przy takim mdłym, miałkim bohaterze, jakim jest wykreowany przez Ciebie Edward, wydaje się wręcz przerysowana. Przynajmniej na tym etapie.
Twoje postacie wkurzają mnie na tyle, że nie ma szans, żebym w tej chwili przestała czytać – już jestem Twoja.
[Rozdział trzeci] Interpunkcja znowu zaszalała i została wytarmoszona w jakichś krzakach, najwyraźniej. Ale obok tego zdania po prostu nie mogę przejść obojętnie – Szybko uporałem się z chłopcem poczym posprzątałem, przebrałem się i wszedłem do gabinetu mojego przyjaciela, bo takowym Carlisle, bez wątpienia, był. Przecinek po „chłopcem” i spacja między „po” i „czym”.
Aż ciężko mi się od tekstu oderwać, by jakiekolwiek uwagi dopisywać. Wciągnęło mnie jak bęben od pralki, że pozwolę sobie na tak piękne porównanie. A fakt, że Twoi bohaterowie budzą emocje, znaczy tylko jedno – że są. Naprawdę. Z krwi i kości. I coraz bardziej ciągnie mnie do tego, by przekonać się, czy Edward faktycznie ma w sobie coś interesującego, i co siedzi w Belli – chociaż, w dalszym ciągu, postać wydaje mi się nieco schematyczna i przerysowana.
[Rozdział czwarty] A jednak Twój Edward posiada rys kanonu – momentami bywa tak samo beznadziejny, jak Pan Wampir. I, mimo pozorów debilizmu, jakie (dla mnie przynajmniej) stwarza, ma całkiem nieźle rozwinięte szare komórki. Od kanonicznego różni go z pewnością brak wyidealizowania. Jest po ludzku słaby, trochę przy tym irytujący, a jednak zaczyna zjednywać sobie moje zainteresowanie – jeśli nie delikatną sympatię. Również Bells zaczyna mi się wydawać coraz bardziej interesująca i powoli mogę zacząć wycofywać moje zarzuty o to, że budujesz tę postać schematycznie. Bardzo podoba mi się sposób prowadzenia jej narracji. Zwodzisz – a ja daję się zwodzić. I chcę się dowiedzieć, o co tak naprawdę chodzi. Poza tym, zaczynam przy tym cichutko kibicować tej dwójce.
Ruda, już po czterech rozdziałach stwierdzam, że jak najbardziej nadajesz się na wykonawczynię każdego pomysłu, na jaki wpadniesz. ^.^” Nawet na Wojtka-Murzyna oskarżonego o pedofilię podczas czarnej mszy. Będę odkrywcza – umiesz pisać. Jak cholera. Z każdym rozdziałem coraz bardziej przekonujesz mnie do punktu widzenia swoich postaci, coraz bardziej zachęcasz, bym spróbowała spojrzeć na świat ich oczami. Coraz bardziej skłaniasz, bym chciała ich zrozumieć. A wszystko to robisz w naprawdę dobrym stylu, co najważniejsze – oryginalnym stylu.
Ponieważ miałam pisać na gorąco, wrzucam od razu najświeższą myśl – skoro tak dobrze radzisz sobie w tekście AH, bardzo chciałabym przeczytać jakiś Twój kanoniczny tekst, zobaczyć, jak radzisz sobie w takiej stylistyce. Czy nie wspominałaś przypadkiem o popełnianiu jakiejś łatki? Kurczę – łatka i Twój styl, czego chcieć więcej.
[Rozdział piąty] Ale sobie interpunkcja zaszalała, huhuhu.
Jestem… Już chciałam strzelić jednolinijkowca z zasadniczym pytaniem – co się, do cholery, dzieje?! – ale pozwolę sobie dorzucić jeszcze kilka słów.
Bardzo się cieszę, że zostało mi jeszcze jakieś dziewięć stron lektury, a Ty piszesz do przodu, bo inaczej… Ruda, przynieś kajdany, jam więzień Twego tekstu. ^.^” Naprawdę mogę odwoływać wcześniejsze zarzuty, bo Twoi bohaterowie bronią się sami. A sposób, w jaki prowadzisz narrację, styl, w jakim to robisz, nie pozostawia mi cienia wątpliwości, że tekst jest naprawdę świetny i nie bez powodu tak mnie wciągnął. To nie jest tak, że zarzuciłaś jakimś schematem, tworząc Badellę i teraz jedziesz na tym schemacie, zarzynając Bogu ducha winną bohaterkę. Bo, owszem, na początku zarzuciłaś stereotypem, ale stopniowo to rozwiązujesz, pokazujesz, że Twoje postacie wcale nie są takimi, jak można by się spodziewać, że nic takie nie jest. Że pierwsze wrażenie naprawdę nie musi być przystające do rzeczywistości. I nawet zaczynam lubić Twojego Edwarda – nie taki Cullen mdły, jak go malują.
[Rozdział szósty] Na gorąco po pierwszym BPOV – cholernie realistycznie, czuję to całą sobą, po prostu mną wstrząsa. Niepewność tego, o co chodzi, strach, panika, które dzielę razem z bohaterką. Uch! Muszę chwilę ochłonąć.
Proszę o wybaczenie i kajam się za wszystkie złe słowa skierowane w kierunku Twojego Edwarda. Dobra, nie kajam się, bo sama na początku prowadziłaś narrację tak, że facet zdawał się kompletnym kretynem. Teraz naprawdę go lubię i cenię.
Powtórzę się – świetnie radzisz sobie zarówno z narracją Isabelli, jak i Edwarda. Nie można powiedzieć, że piszesz równo: niektóre rozdziały są nasycone emocjami bardziej, inne mniej, ale przecież o to chodzi, to pozwala te emocje dostrzec. Wszystko jest bardzo tajemnicze, a przy tym brak tu jakiegoś egzystencjalnego pitu-pitu, żadnych wyssanych z palca mądrości, nie ma tego wydumania, o którym wspomniałam na początku. Tekst broni się sam. A ja to wszystko kupuję.
Poza szalejącą interpunkcją.
[Rozdział siódmy] Au, jeszcze tylko pięć stron.
Generalnie od początku można mówić o tendencji wzrostowej, jeśli chodzi o poziom tego tekstu, a jednak… Temu rozdziałowi czegoś brakuje. (Nie mam na myśli tylko przecinków). Ograniczyłaś paletę barw do kilku kolorów, gdy wyraźnie czuję, że coś jeszcze powinno się na niej znaleźć. Ale, i tak, poraziło mnie. Teraz chyba będę wychwalać Twojego Edwarda pod niebiosa. Z jednej strony żal mi faceta, z drugiej nadal wydaje się momentami nieciekawy, z jeszcze innej – intryguje. Jest dość dziwny w tym swoim zainteresowaniu Badellą, połączonym z oddaniem swojej dziewczynie – a mimo wszystko potrafi zdobyć się na to, by się z nią pokłócić. W końcu jest tylko człowiekiem, ponoszą go emocje – to jak najbardziej na plus. On naprawdę daje się sterować swoim emocjom. Narracja momentami nie jest tak płynna, jakby być mogła, ale nawet to ma pewien urok. Cieszę się, że nie skupiasz się tylko na wątku B&E – zresztą, jako takiego, jeszcze go nie ma – a piszesz również o innych rzeczach, jak ciąża Alice. No i Angela wciąż jest widoczna na horyzoncie, nie jest tak, że tylko na początku zasygnalizowałaś jej obecność, a później sobie odpuściłaś; nie, ona wciąż stanowi problem. Powinna.
[Rozdział ósmy] – Nie piszesz nigdy bez okazji? – Dobrze znałam odpowiedź, ale miałam ochotę trochę się z nim podroczyć. Nie pijesz. No i ta interpunkcja…
Isabella miała mnie gdzieś, a ja sobie coś uroiłem i chciałem zostawić wszystko, co było dla mnie do tej pory ważne. Tylko dla tych czekoladowych oczu. Wygrana dzisiejszego odcinka. Dzięki Ci, Ruda.
Twoi bohaterowie zmieniają się z każdym rozdziałem, zależnie od emocji, jakie im zaserwujesz, nie są uwięzieni w jakichś sztywnych ramach. Ich charaktery ewoluują, bo tak samo codziennie ewoluujemy my. A jednocześnie jesteś w kreowaniu ich konsekwentna, bo to ewoluowanie nie przeszkadza im w byciu, w pewnych kwestiach, stałymi. Po prostu sprawiają takie wrażenie, gdyż każdy rozdział pozwala nam lepiej ich poznać, przybliża nas do nich. Na chwilę uśpiłaś czujność czytelnika, jeśli chodzi o problemy Bells, ale nawet sobie nie rój, że mnie zbijesz z tropu, mwahaha. Cały czas mnie to intryguje, chcę poznać motywy jej postępowania, wiedzieć, co w niej siedzi. Współczuję Edwardowi i razem z nim przeżywam sytuację, w jakiej się znalazł – rozdarty między dziewczyną, z którą jest, a której nie kocha i między dziewczyną, która go jednocześnie przyciąga i, jak widać, w jakiś sposób odpycha.
Styl, w jakim to wszystko robisz, naprawdę mi się spodobał. Czasem jest chropowaty, gorzki, ale właśnie to czyni go takim dobrym. Czasem coś w nim zgrzyta, jednak, paradoksalnie, nie stanowi to wady. Cholernie podoba mi się atmosfera, jaką budujesz. Owszem, na początku rzucało mi się w oczy jechanie na stereotypach, wciskanie jakichś utartych schematów, ale to wrażenie, wraz z czytaniem, zacierało się. W tej chwili jestem jak najbardziej tą historią pochłonięta, zaintrygowana, w pewnym stopniu czuję się sfrustrowana i niepewna. I mam nadzieję, że wkrótce tę niepewność rozwiejesz – w równie dobrym stylu, jak dotychczas. A ponieważ znowu mnie na cytowanie wzięło, jeszcze raz napiszę coś, co mi się z Twoim tekstem kojarzy. A co tam będę sobie żałować. ^.^”
Tony Hoagland – ”Nie chcę innego tatuażu / niż pięść i róża, razem. / Pięść, by pomóc ci przetrwać. / Róża, bo bez niej / przetrwać nie masz powodu”. Wiem, dzisiaj jestem do granic liryczna, mwahaha. Do ewentualnego przemyślenia pozostawiam.
Jeśli chodzi o tę kulejącą interpunkcję – mi psuje to ogólny odbiór tekstu. Nie wiem, może Kleczy bardzo się spieszy, jak Ci teksty odsyła, poza tym – prawda jest taka, że nikt z nas nie jest tu profesjonalistą i każdy ma, że się tak wyrażę, nieco inne wyczucie interpunkcji. W każdym razie, ja uważam, że każdy przecinek zasługuje na odrobinę miłości, a Ty ich wyraźnie nie kochasz. ;p
Kończąc – tekst gorzki, chropowaty, intrygujący, wciągający. Jestem Twoja. I w pełni (hm, powiedzmy) przekonana do Twoich bohaterów. Nawet, jeśli nie – liczę na jeszcze wiele rozdziałów, gdzie będę się mogła w tym utwierdzić.
Jeśli coś pochrzaniłam, to przepraszam, ale właśnie zaczynam robić się senna. W razie, gdyby któraś część mojej wypowiedzi była niejasna, służę wyjaśnieniem.
Pozdrawiam,
Robaś |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Robaczek dnia Nie 3:22, 15 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Nie 20:39, 15 Mar 2009 |
|
Z dedykacją dla twórczów nielicznych KK, które miały okazję pojawić się w tym temacie :)
Beta - Klecza
~ 9.
EPOV
Była tak blisko. Isabella… Ucieleśnienie wszystkich moich snów i fantazji. Dziewczyna idealna pod każdym względem, przynajmniej w moich oczach. Nie obchodziło mnie, co wszyscy o niej mówili, liczyło się tylko to, że trzymałem jej drobne ciało w swoich ramionach. Tak bardzo ją pragnąłem, ale jednocześnie wiedziałem, że wszystko działo się za szybko. Przed oczami cały czas migała mi twarz Angeli.
– Nie! – krzyknąłem i odepchnąłem ją.
– Co?! – Pomimo tego, że była na mnie niewyobrażalnie wściekła, widok jej twarzy, na której malowało się tyle negatywnych emocji był… nie do opisania. Ta wściekłość była… podniecająca? Sypiałem z Angelą, ale nigdy nie czułem czegoś takiego. Isabella wyzwalała we mnie jakieś zwierzęce instynkty.
– To znaczy, to nie powinno tak wyglądać. – I co ja jej miałem niby powiedzieć?! – Za bardzo cię szanuję, ja… – To była sama prawda, ale czy ona była w stanie to zrozumieć? – Poza tym, ja nie jestem sam. – Wypowiedzenie ostatnich sześciu słów kosztowało mnie bardzo dużo, ale nie potrafiłem zdradzić Angeli. To było ponad moje marne siły.
– Tchórz! – Wyszła.
Siedziałem przez chwilę, nie będąc w stanie poruszyć się choćby o milimetr. Co ja robiłem? Podniosłem głowę i zobaczyłem swoje odbicie w lustrze wiszącym na ścianie.
– Kim jesteś? – szepnąłem.
Czekałem przez chwilę na odpowiedź, która nigdy nie miała nadejść. No tak… Umiesz liczyć – licz na siebie. Zapiąłem koszulę i postanowiłem zrobić jedyną racjonalną rzecz, jaka mi przyszła do głowy. Pragnąłem znaleźć Isabellę i ją przeprosić. I gdzie się podziała moja wariatofobia? Sam stawałem się świrem!
Wychodząc z pokoju, wpadłem na jakiegoś chłopaka. Początkowo go nie poznałem, ale… Jasne!
– Nie widziałeś gdzieś Isabelli? – spytałem podejrzanego blondyna, z którym Bella kłóciła się w szkole kilka tygodni temu.
– Koogho? – wydukał. Alkohol naprawdę szkodzi, a oto żywy przykład.
– Isabelli – powtórzyłem nieco zirytowany.
– Aaaa! Izahbellhi! Posssszłha tam! – Pokazał na schody, przy czym chwiał się niebezpiecznie.
– Dzięki – nie zwracałem już na niego uwagi, ale wydawało mi się, że usłyszałem cichy huk, jakby ktoś przewrócił się na podłogę. Zbiegłem na dół i szukałem wzrokiem ciemnowłosej piękności w tłumie pijanych licealistów. Właśnie wychodziła.
– Isabello! – zacząłem krzyczeć jak opętany. Nie mogłem jej pozwolić odjechać w takim stanie, a przede wszystkim, nie mogłem jej puścić bez przeprosin. – Isabello! – Przeciskałem się między ludźmi, próbując za wszelką cenę do niej dotrzeć. Wypadłem na dwór. Właśnie wsiadała do samochodu.
– Isabello! – Odwróciła się, patrząc na mnie, jakbym był robakiem, podgatunkiem, śmieciem.
– Czego? – warknęła.
– Przepraszam, ja… Nie chciałem żeby to tak wyglądało. Po prostu mam dziewczynę i…. Poza tym, bardzo cię szanuję i nie mógłbym tak… Przepraszam. Naprawdę jest mi przykro. – Czułem się jak ostatni idiota, a jej wzrok pełen niechęci utwierdzał mnie jedynie w przekonaniu, że jestem strasznie żałosny.
– A gdzie w takim razie jest twoja dziewczyna? – Mimo tego, że mówiła cicho, jej głos był zdecydowany.
– Ona… Ja… My… To znaczy, ona…
– No właśnie – skwitowała. Wróciła do otwierania drzwi swojego samochodu.
– Ej, ej, ej! A ty dokąd? – Czy ona zamierzała prowadzić w takim stanie? Przy mnie wypiła prawie całą butelkę wina, a nie chciałem nawet myśleć, co było wcześniej.
– Do domu – powiedziała ze stoickim spokojem, jakby jeżdżenie samochodem po pijanemu było sportem rekreacyjnym.
– Żartujesz? Ile ty dzisiaj wypiłaś? Nie mam mowy!
– Panie rycerzu, niech sobie pan daruje. – Chyba nie robiła sobie zbyt wiele z moich słów.
– Nie pozwolę ci na to. – Stanąłem między nią, a autem.
Westchnęła i kucnęła obok mnie.
– Trudno, poczekam aż sobie odpuścisz – zakomunikowała.
Również przykucnąłem.
– Co masz na myśli?
– Nie wziąłeś kurtki, w końcu zmarzniesz i będziesz musiał po nią wrócić, wtedy spokojnie pojadę do domu. – Jej głos nie wyrażał żadnych emocji. Czyżby takie sytuacje były dla niej normalne?
– Tak to sobie wykombinowałaś? – Miała rację, robiło się coraz zimniej, a ja naprawdę nie chciałem się z nią rozstawać. – Może poczekasz tutaj, ja pójdę po kurtkę, a potem odprowadzę cię do domu? – Błagam powiedz tak, albo nie… Nie pozwól mi na to! POWIEDZ TAK!
Przyglądała mi się przez chwilę.
– Zgoda – szepnęła. Uświadomiłem sobie, że pochyliłem się na nią. Znaleźliśmy się w niebezpiecznie bliskiej odległości.
***
Szliśmy w milczeniu. Dla mnie liczyła się tylko jej obecność. Właściwie to nie miałem pojęcia, gdzie mieszkała. Moglibyśmy tak iść w nieskończoność, nigdy by mi się to nie znudziło. To nie była niezręczna cisza, było w niej coś uspokajającego, czystego, coś, co pozwalało mi poznać ją lepiej niż podczas wielu długich rozmów.
– Skąd się wziąłeś na tej imprezie? – zapytała, przerywając moje rozmyślania.
– Brat mnie wyciągnął.
– Emmett jest twoim bratem?
– Tak… Znasz go?
Zaczęła się śmiać. W jej śmiechu było coś dziwnego, niepokojącego… Smutnego. Nie zmieniało to jednak faktu, iż był to najpiękniejszy dźwięk, jaki w życiu słyszałem.
– Powiedziałem coś zabawnego?
– Nie, to nie tak. Myślałam, że tylko ja mam takiego pecha to wyjątkowo durnego rodzeństwa.
– Obawiam się, że nie rozumiem, o co ci chodzi.
– Rosalie to moja siostra – odparła po chwili przerwy.
Tym razem to ja zacząłem się śmiać.
– Ach, tak.
– No właśnie.
Rozmawiało nam się bardzo dobrze. O wiele lepiej niż wtedy, w szpitalu. Nic nas nie ograniczało. Nie wiem, jak to się stało, ale nagle nasza rozmowa zeszła na temat Angeli i, co gorsza, zacząłem opowiadać Isabelli o naszych problemach, o braku uczucia, przyzwyczajeniu, monotonii. Najzwyczajniej w świecie zacząłem się tej dziewczynie zwierzać! Nawet Jasper nie wiedział o połowie rzeczy, które jej powiedziałem! Żałosny, mały Cullen.
BPOV
Powoli zaczął mnie nudzić jego monolog. Ileż można się nad sobą użalać? Żałosne, doprawdy. Kim w ogóle była ta Angela? Nie obchodziło mnie nic związanego z tą dzierlatką. Chciałam dojść jak najszybciej do domu i zostawić tego chłopczyka samego z jego OGROMNYMI problemami.
– Przepraszam. Nie powinienem cię zanudzać takimi historiami. – I jeszcze ta ogromna skrucha.
– Racja. – Pewnie oczekiwał zapewnień o tym, że bardzo chcę słuchać o tej prawie wielkiej miłości. Niestety, ja przestałam spełniać oczekiwania innych wiele lat temu.
Znów zapadła cisza, którą tak kochałam. Słuchałam wiatru. Opowiadał mi legendy o niegdyś żyjących w Forks plemionach. Mówił o tym, co się stało i już nigdy się odstać nie mogło, o przemijaniu, jestestwie, istności, byciu i przebywaniu. Takich oracji mogłam słuchać wiecznie. Między słowa wplecione były nuty unoszące się niczym jesienne liście. Pływały między wierszami, tworząc wirtuozerskie obrazy, prawdziwe dzieła sztuki.
W tak zwanym międzyczasie doszliśmy do celu, a mianowicie do miejsca, które wyłącznie z przyzwyczajenia nazywałam domem.
–To tu.
Stał i patrzył na mnie tymi swoimi zielonymi oczami, hipnotyzował i uwodził, a ja zimna i niewzruszona, posągowa Bogini Miecia-W-Głębokim-Poważaniu-Wszystkiego-I-Wszystkich, nie reagowałam.
Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę drzwi. Bez żadnych pożegnań i uprzejmości. No bo, po co? Jak? Gdzie? Dlaczego?
***
Siedziałam na fotelu w arcyciekawy deseń – zebra. Stopy spoczywały na miękkim dywaniku położonym na jasnych panelach. Papieros dopalał się w bladej dłoni, która zwisała z oparcia. Popiół aż prosił się o wylądowanie w popielniczce. Zaciągnęłam się. Zawijałam kosmyk włosów wokół palca. Zadzwonił telefon, ale nie poderwałam się z entuzjazmem. Podeszłam powoli, godnie i dostojnie.
– Słucham?
Cisza.
– Halo?
Cisza.
Odłożyłam słuchawkę.
Już chciałam wrócić na fotel, gdy znów usłyszałam charakterystyczny dzwonek.
– Tak, słucham?
Znów cisza. Ktoś się rozłączył.
Obok telefonu leżała szara koperta. Nie zauważyłam jej wcześniej. Rozerwałam ją delikatnie i wysunęłam kartkę, na której było napisane tylko jedno słowo. Słowo niezwykle wymowne i dające do myślenia – KASA. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Nie 21:03, 15 Mar 2009 |
|
Uh, kiedy wreszcie cię wyjaśni sprawa tego długu.
Nie spodziewałam się, że Bellapoprostu przyjmie przeprosiny. Spodziewalam sie jakiegoś wielce obrażania, wściekłości, czy coś...
No i właściwie to nie wiem, co napisać. Poprostu - bardzo mi się to podoba i życzę dużo weny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ladywithweapon
Wilkołak
Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 21:16, 15 Mar 2009 |
|
'Rozmawiało nam się bardzo dobrze. O wiele lepiej niż wtedy, w szpitalu.'
To brzmi tak nijako.
Lepiej połącz to :
Rozmawiało się nam o wiele lepiej niż wtedy, w szpitalu. /mam wrażenie, że powinnam postawić gdzieś jeszcze przecinek, ale przez wysilanie umysłu na napisanie pięknego wypracowania historycznego przestałam myśleć/
Z racji wymienionych już powyżej powodów, nie mam siły na wypisywanie innych byków. W sumie to nic się w oczy nie rzuca lub rzeczywiście posiadam pedantyczny zwyczaj poprawiania wszystkiego w głowie i to automatycznie.
Dobra. Pokazujmy jaka Bella jest zua. Mam wrażenie, że w tym odcinku ma psm, które zaczęło się już w poprzedniej części. Raz się na niego rzuca, a raz każde sie odwalić. Dołują mnie takie osoby /w sensie, że czuję się zmęczona psychicznie, bo nie mogę nadążyć/.
Jednak muszę powiedzieć, że tym trafiasz w setno realizmu. Naprawdę. Cały dzień musiałam słuchać takich zmian nastroju, więc wiem, że one męczą psychicznie. No, ale to jest realistyczne.
Hm... Edward. Powiem, że tutaj go skitrałaś. Szło dobrze, a tutaj bach! Nuda,nuda,nuda. Czy on kocha gadać 'do siebie'? Przecież chciał poznać Belle i w ogole. Tak bynajmniej mi się wydawało.
I oto teraz znalazłam cudownego byka - brak logiki tekstu. /będę cię męczyć/
Tutaj piszesz, że fajnie im się gadało, a potem, że Edward prowadził monolog. eee? Gdzie tutaj rozmowa i to ta fajna?
Musi być płynność. Jeśli już chcesz zaznaczyć, że na początku im się fajnie gadało, to napisz, że na początku. No. Nie idź na skróty do domu, bo się zgubisz.
Przyznam, że zaciekawiłaś mnie. Nie tyle co Bella (zawsze mialam antysympatnie do badbohaterow - pominmy zmierzchowego Jamesa, ale tego to kocham, bo choć odrobine ożywił książkę), ale Edward wydał się ciekawy. Z jego punktu widzenia jakoś łatwiej idzie człowiekowi czytać. Bella ciągle narzeka i mam ochote ją kopnąć w cztery litery. Jestem z tych, którą wkuriwiają ludzie, którzy mają wszystko w dupie. Liczę na to, że skopią jej tyłek za tą kase... /brutal ze mnie ^^/
ps. Mam nadzieje, że ten mój komentarz (ten i poprzedni) wolno zaliczyć do KK ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Nie 21:32, 15 Mar 2009 |
|
Cytat: |
I oto teraz znalazłam cudownego byka - brak logiki tekstu. /będę cię męczyć/
Tutaj piszesz, że fajnie im się gadało, a potem, że Edward prowadził monolog. eee? Gdzie tutaj rozmowa i to ta fajna?
Musi być płynność. Jeśli już chcesz zaznaczyć, że na początku im się fajnie gadało, to napisz, że na początku. No. Nie idź na skróty do domu, bo się zgubisz. |
Wiedziałam, że ktoś się do tego przyczepi i czułam, że to będziesz Ty :P
Każdym zdaniem staram się zaznaczyć widoczną różnicę miedzy B i E.
Edward uważał, że prowadzą fascynującą rozmowę. Cieszył się jak głupek z tego, że w końcu nie kopnęła go w tyłek na dzień dobry i nawet pozwoliła spędzić kilka minut w pobliżu swej zajebistości.
A Bella? Ona na to lała. Męczył ją Edward, ale nauczona latami praktyki w unikaniu ludzi zwyczajnie starała się udawać, że go nie słyszy.
I muszę wyrazić swój podziw dla LadyW. Wreszcie ktoś zaczyna kombinować! Ja mówiłam - tu nic nie jest takie jak się wydaje. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
host
Zły wampir
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa
|
Wysłany:
Nie 21:33, 15 Mar 2009 |
|
widze, ze szykuje sie jakas mocna akcja. jesli ktos ma dlug u dealera narkotykowego to chyba calo z tego nie wyjdzie. licze na jakies wyjasnienie i mocne sceny:] brutal ze mnie.
Edek swietoszek jak zawsze rycerski a Bella ma go szeroko i glebko w czterech literach. hehe dobrze mu tak, niech wie, ze nie wszyscy musza tanczyc tak jak on im zagra. Bella zdecydowanie nie lezy do takich osob. musi sie Ed bardziej postarac o jej wzgledy, to pewien rodzaj wyzwania dla niego. nawrocic wielka grzesznice na dobra droge, niczym dobry pasterz. chociaz ten pasterzyk moglby tez sie troche zabawic a nie zgrywac doroslego.
oeje, co to bedzie, ciemno wszedzie.
czekam na wiecej i na akcje
Weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mloda1337
Zły wampir
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 10 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem
|
Wysłany:
Nie 21:41, 15 Mar 2009 |
|
Rozumiem, że w pewnym sensie dedykacja tyczy się tyż mnie, prawda? Więc muszę się wypowiedzieć.
1) Kop w dupę. Już myślałam, że będę Ci musiała napisać i dostać ostrzeżenie, za niekonstruktywne komentarze: "dawaj następny rozdział"
2) Kop w dupę. Nie wiem, czy to było zamierzone, ale nie "miecia"! "Posiadania"!!!! A jeżeli koniecznie chcesz użyć czasownika "mieć" to nie "miecia" a "mania"
3) Kop w dupę. tym razem dla mnie. Nie napisałam Ci jeszcze, że uważam za bardzo fajny pomysł to, że Bella pisze... Ten prolog bardzo mi się podobał i trochę żałuję, że nie robisz za dużo w tym kierunku.
4) Kop w dupę. Kartka z jednym słowem? Mhmhmmmmm... no cóż. Z jednej strony bardzo fajnie, bo jest ta groza, to napięcie, to się czuje dużo bardziej, a z drugiej strony jest to takie trochę... dziwne?!?! Diler narkotyków, który (jak się domyśliłam, może tak wcale nie było) wkopał laskę sprzedając jej za tanio jakiś mocny drag, udając, że jest to to, o co ona prosi raczej nie byłby taki elokwentny. Właśnie! Fajnie to połączyłaś. Elokwentny sposób przekazania wiadomości i jednosłowna wiadomość, która w dodatku napisana jest językiem łomów spod mostu i chlejących na przystanku autobusowym piwo debili.
5) Kop w dupę. Tym razem do tFurców "komci". Czy teraz widzicie, jak fajnie by było, gdyby B i E tam się na tym pięterku *******? No właśnie niefajnie i to bardzo ładnie ujął sam Edward.
6) Kop w dupę. Za Edwarda "ciepłą kluchę". Ciągle mówię do siebie: "takie jest założenie, tak ma być" ale ja nienawidzę takich facetów. "Przepraszam, nie chciałem", "Przepraszam, szanuję Cię" "Przepraszam, pojebało mnie!" "Przepraszam, że przepraszam" - Po Prostu Zabić.
7) Kop w dupę. Dla koleżanek fanek FF Twojego. Tylko to: "KK"
Kop w dupę. Znowu dla mnie. Ciągle truję co mi się nie podobało a tu należałoby Cię jakoś wynagrodzić za piękny tekst i "opik". Piszesz, jak już mówiłam, bardzo ładnie, akcja nie dzieje się za szybko, jest w sam raz. Wszyscy wiedzą o co chodzi. Masz ładny styl, widać różne toki myślenia dwóch zupełnie innych osób. co do poprzedniego punktu, to świadczy to tylko o tym, że wiesz co piszesz. Masz jakieś swoje pomysły i ładnie je wykonujesz i dopracowujesz, a przede wszystkim wykańczasz i dopracowujesz. Co nie zmienia faktu, że nadal nienawidzę Edwarda-podaj-przynieś-pozamiataj.
Podobała mi się akcja przy samochodzie. Edward zachowywał się tak jak się ciągle zachowuje, a Bella zachowywała się jak ta po przemianie, wiesz o co mi chodzi? Fajny ten moment, bo coś się między nimi działo, a nie zwykłe i puste dialogi, w dodatku nic nie wnoszące. Niby te właśnie takie są, ale ja wierzę, że mają coś w sobie, bo B w końcu posłuchała E i zrobiła jak prosił. No właśnie, znowu prosił!!!
Jest jeszcze wiele rzeczy, które mi się podobały, ale nie będę Ci tak wlewać, bo jeszcze nam na laurach osiądziesz i co będzie dalej?
Podsumowując ten punkt "kop" zamienia się w "całus" a "dupa" w "policzek". Sorry, ale całować w tyłek nie zamierzam.
dzięki, proszę i PRZEPRASZAM (grrr)
(oczywiście życzę Vena!!!)
mloda |
Post został pochwalony 1 raz
|
|
|
|
Charlie ;)
Nowonarodzony
Dołączył: 12 Mar 2009
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło ;D
|
Wysłany:
Pon 8:18, 16 Mar 2009 |
|
;D
Co tu duzo pisać....
Bella dokładnie tak jak powiedziałaś ma wszystko w wielkim powazaniu, myslalam ze jak spotka Edwarda cos sie zmieni, ale nie ;D;D
I dobrze, nie robisz z tego durmej telenoweli z Esmeralda i Antoniem w roli głównej (wyjaśniam najczesciej uzywane imiona w brazylijskich serialach)
No więc czekam na nastepna notke moze dowiemy sie po co jej ta kasa?? i skad się wzieła?? i kto do niej dzwonił??
Mam nadzieje odkryc wszystkie te tajemnice w nastepnym rozdziale |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Pon 11:01, 16 Mar 2009 |
|
Dwa rozdzialiki po weekendzie wciągnęłam na jednym oddechu. Po pierwsze czekałam na tą wspólną imprezkę E i B bo jakoś nie mogłam sobie tego wyobraźić ale po przeczytaniu mam torchę lepszy obraz Myślałam że posuną się dalej no bo jak łamać zasady to wszystkie ale Edzio jak zwykle dzentelmen Po drugie myślałam że pod domem Belli powtórzą akcję a tu zwykle pożegnanie i bach! Po trzecie nie mogę doczekać się kolejnego odcinka :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ScaryMary
Dobry wampir
Dołączył: 23 Lis 2008
Posty: 583 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zza ściany.
|
Wysłany:
Pon 13:40, 16 Mar 2009 |
|
Wreszcie jestem =D
Nie napiszę raczej jakiegoś konstruktywnego komentarza, bo nie jestem zbytnio w stanie stworzyć jakiejś rozprawki na ten temat, a powinnam nad tym głębiej pomyśleć =P
Ruda, jesteś moją boginią, od dziś. Niesamowite. Naprawdę, podziwiam Cię za te wszystkie świetne porównania wmieszane w normalny, zwyczajny tekst. W ogóle, dla mnie tekst jest cały poetycki, jednocześnie nienarzucający się czytelnikowi. Z tym, że czytelnik nie chce oderwać się od lektury. Nie przynudzasz, uczucia opisujesz ciekawie, barwnie, co bardzo mi się podoba.
Poza tym to jest chyba jeden z nielicznych fanficków na tej stronie, które mnie urzekły od początku do końca. I w ogóle aż miło czytać! =D
Zacznę od ósmego rozdziału, bo spotkała Cię nigodziwość z mojej strony i go nie skomentowałam, za co baaardzo przepraszam, skarbie =D
Niesamowicie podjarała mnie kłótnia z Angelą w siódmym rozdziale! I jeszcze komentowanie Edwarda na początku ósmego... Miód : D Angela może i jest miła, ale coś czuję, że niezła suka może z niej być. Jakoś jej nie polubiłam. Zresztą, chyba nie polubię ; ) Poza tym - Edward trzaskający drzwiami - mistrzostwo. Nie spodziewałam się po nim =D Impreza to świetny pomysł =P Boże, gdyby to była parodia to już bym wyobraziła sobie Edzisko siedzące gdzieś w piwnicy i masujące swoje skronie... Och, jakie nieokrzesane środowisko... : D No, ale to parodią jak najbardziej nie jest, więc pomysł genialny, cieszę się, że wprowadziłaś jakąś balangę : P To mnie rozwaliło:
Cytat: |
– Witaj, mój Cherubinie – szepnęłam mu o ucha. |
Genialne! :D I oczywiście, gdy zaczęli się już lizać, musieli przerwać =.= Ale to dobrze z drugiej strony Smaczek wprowadzasz ;ppp Oby tak dalej!
Okej. Rozdział dziewiąty =) Najbardziej podobała mi się sama końcówka. Jak zwykle nieprzewidywalna i tak dalej. Jestem ciekawa o co dokładnie chodzi. Naprawdę potrafisz wprowadzić niewyobrażalną atmosferę, zgasić człowieka w ostatniej chwili ;pp Łał, tu Edzio odprowadza ją do domu, sen, bajka i lody waniliowe, a nagle kolejne problemy. Rispekt, że tak powiem Ruda, oczywiście muszę napisać, że ja żądam jak najszybciej kolejnej części, bo nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała czegoś takiego =D Zresztą, Ty już dobrze wiesz co ja sądzę na temat tego ff. Nieczęsto komentuje fanficki, ale Twój jest tak genialny, że muszę. I aż się prosi by Ci słodzić =D No i mam nadzieję, że wyjaśnisz niektóre rzeczy ;p Chyba, że naprawdę jesteś gorszą sadystką ode mnie i będziesz nas karać milczeniem. : *
Twoja oddana, wierna
Mary. :D |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez ScaryMary dnia Pon 13:42, 16 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Ladywithweapon
Wilkołak
Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 19:11, 16 Mar 2009 |
|
Rudaa napisał: |
Cytat: |
I oto teraz znalazłam cudownego byka - brak logiki tekstu. /będę cię męczyć/
Tutaj piszesz, że fajnie im się gadało, a potem, że Edward prowadził monolog. eee? Gdzie tutaj rozmowa i to ta fajna?
Musi być płynność. Jeśli już chcesz zaznaczyć, że na początku im się fajnie gadało, to napisz, że na początku. No. Nie idź na skróty do domu, bo się zgubisz. |
Wiedziałam, że ktoś się do tego przyczepi i czułam, że to będziesz Ty :P
Każdym zdaniem staram się zaznaczyć widoczną różnicę miedzy B i E.
Edward uważał, że prowadzą fascynującą rozmowę. Cieszył się jak głupek z tego, że w końcu nie kopnęła go w tyłek na dzień dobry i nawet pozwoliła spędzić kilka minut w pobliżu swej zajebistości.
A Bella? Ona na to lała. Męczył ją Edward, ale nauczona latami praktyki w unikaniu ludzi zwyczajnie starała się udawać, że go nie słyszy.
I muszę wyrazić swój podziw dla LadyW. Wreszcie ktoś zaczyna kombinować! Ja mówiłam - tu nic nie jest takie jak się wydaje. |
Ale to oznacza, że robisz z nich 'idiotów'. To Edward nie odróżnia rozmowy od monologu albo to może Bella?
Chodziłam z tym cały dzień i spać nie mogłam więc nie odpuszcze ;d
Po prostu mi to nie gra. Chcąc pokazać różnice między nimi rób to powoli. Nie tak w każdym momencie i tak 'mocno'. Warto bylo dodać, że Bella prawie nic nie mówila - chyba to Edward mógł zauważyć. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Pon 21:12, 16 Mar 2009 |
|
Kurde, gdzieś tam w głębi mojej pustej głowy chciałabym Ci przyznać rację, ale ja będę tego bronić ręcami i stopcami :P
Edward jest całkowicie zaślepiony, nie widzi wielu rzeczy, jest zdeperowany, bo jego mały perfekcyjny świat wali się na łeb na szyję, aż tu nagle pojawia się Bella, która jest inna. Angela, jako rozgadana, dobra, ale wkurzająca dziewoja jest innym typem i E. uważa brak reakcji Belli bardziej za objaw skromności i nieśmiałości niż znudzenia. Wcześniej nigdy się tak przed nikim nie otworzył (ofc oprócz Alice, która jest poza konkurencją jako ta naj friend) i myśli, że brak większych rekacji ze strony B. to objawa szacunku. Sądzi, że po prostu pozwala mu się wygadać, aż tu nagle bach! nasza kochana B. nie wytrzymała i powiedziała, że ma to w dupie (nie dosłownie, ale jednak - choć chłop nie pojął do końca, bo jak - powtórzę - jest na maksa zaślepiony).
Nie wiem czy Cię przekonałam, bo może to jest pokręcone, ale do mnie przemawia. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ladywithweapon
Wilkołak
Dołączył: 15 Lis 2008
Posty: 185 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 21:19, 16 Mar 2009 |
|
A mnie zmyla.
Juz nie wiem czy to byłw końcu monolog czy rozmowa. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
love_jasper
Wilkołak
Dołączył: 21 Lut 2009
Posty: 105 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 1:03, 17 Mar 2009 |
|
Przeczytane jednym duszkiem;)
Zaciekawiło mnie. Już od dawna miałam ochotę na złą Bellę...
Potrafisz zaskakiwać, nic nie jest takie jak przewidywałam (Bogu dzięki bo ja tu już się bałam o kolejne romansidło;/)
Cieszę się ze Ed. nie poszedł z pijaną Bells jednak do łóżka. Dobrze, że Ona powidziała mu, ze daleko w poważaniu ma problemy Edka- tym samym uważa swoje za większe.
Co do tajemniczej postaci, przed którą Bella wieje (być może uciekam się już w lekkie schizy) - wydaje mi się, że istnieje on tylko w umyśle Belli. Dziwne było pojawienie się go w szpitalu, nie uwierzyłam w nie i wywnioskowałam taki wniosek (-wysoce inteligentne stwierdzenie;d;d) Ale to by oznaczało, że Bella jest już MEGAschizmenką. Uch, poplątane te moje przemyślenia...
Z nieskrywaną niecierpliwością oczekuje kolejnego odcinka, a jakże!
Niech Edward będzie z tobą!
L_J. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Śro 15:36, 18 Mar 2009 |
|
Edit:
Zapomniałam! Przepraszam!
Beta - Kleczuś niezastąpiona, oczywiście :)
~10.
BPOV
– Zostaw mnie! – krzyczałam. Miałam po dziurki w nosie ich wyimaginowanych problemów i ciągłego oskarżania mnie o wszystko. Te chore akcje Jessiki, które odstawiała na trzeźwo robiły się coraz bardziej nużące. Ileż można?! A najlepsze w tym wszystkim było to, że nigdy nie przyszła mi nic powiedzieć prosto w oczy, natomiast Mike jako mediator spisywał się wyjątkowo beznadziejnie.
– Isabello, przestań wreszcie się wściekać. Przekazuje tylko to, co powiedziała mi Jess – strugał głupa non stop. Miałam ochotę wydłubać mu te zacieszone, niebieskie oczy.
– Skończ, błagam cię. Nie mam ochoty na kolejną awanturę – usiadłam na łóżku. – Dlaczego tu przyszedłeś? – Nie mogłam tego pojąć. Zazwyczaj nie pokazywał się u mnie w domu, żeby nie robić mi problemów.
– Szukałem cię w szkole, ale cię nie było, więc postanowiłem wpaść. – Uśmiechał się głupkowato.
Nic dziwnego, skoro nie pokazywałam się tam odkąd wróciłam ze szpitala. Nie miałam ochoty na pogadanki z Panem Piękny, Olśniewająco Biały Uśmiech o moich „problemach” i robienia za ruchomy eksponat z tabliczką „Nie, jeszcze mnie nie zabrali do wariatkowa”.
Opuściłam ręce w poddańczym geście.
– Nie gniewaj się – szepnął, usiadłszy obok mnie.
Odgarnął mi włosy i zaczął dmuchać w moją szyję ciepłym powietrzem z nutką alkoholu. Przygryzł delikatnie płatek mojego ucha, a potem poczułam jego mokry język.
Odsunęłam go od siebie delikatnie. Nie chodziło o Jessicę. Spaliśmy ze sobą wielokrotnie, ona też nigdy nie była mu wierna. Po prostu nie miałam ochoty na bliskie kontakty z tym imbecylem. Jakaś wewnętrzna blokada nie dawała mi spokoju. Nagle poczułam, że potrzebuję powietrza, a świat zaczął wirować, zupełnie jak w gabinecie Jacoba. Nie, to się nie mogło powtórzyć!
– Zostaw mnie. – Wyplątałam się z jego objęć i wybiegłam z pokoju. Ruszyłam prosto w stronę drzwi, ból w klatce piersiowej nie dawał mi spokoju. Liczyło się tylko to, aby jak najszybciej zaczerpnąć świeżego powietrza. Obraz zakrzywiał się, a ściany przybliżały, jakby miały się zaraz zawalić. POMOCY! Chciałam krzyczeć, ale brak powietrza skutecznie utrudniał mi to. Dopadłam drzwi i myślałam, że wyrwę klamkę. Tlen! Wzięłam głęboki wdech. Duża ilość powietrza przedzierająca się przed tchawicę do płuc rozrywała mój układ oddechowy. Bałam się. Pierwszy raz od dawna naprawdę się bałam. Co się ze mną działo? Masowałam klatkę piersiową w okolicy splotu słonecznego czekając, aż ból minie.
Wolno pomaszerowałam w stronę centrum miasta. Pragnęłam znaleźć się jak najdalej od domu i Mike’a. Nie wzięłam kurtki, a temperatura powietrza nie przekraczała trzech stopni Celsjusza. Nie mogłam, nie chciałam wrócić. Wolałam zamarznąć niż stanąć oko w oko z którymkolwiek członkiem rodziny lub, co gorsza, z Newtonem.
EPOV
Siedziałem w poczekalni razem z Jasperem. Jeszcze nigdy nie widziałem swojego brata tak zdenerwowanego. Obgryzał paznokcie, dłonie mu się pociły, co chwila nerwowo mierzwił włosy, przygryzał wargę – momentami to wyglądało, jakby miał tiki albo jakąś lekką psychozę.
– Spokojnie, nie denerwuj się na zapas – starałem się podtrzymać go jakoś na duchu, ale sam ledwo siedziałem. Alice była dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałem. Nie wyobrażałem jej sobie jako szesnastoletniej matki, a Jaspera jako ojca. Nieodpowiedzialni gówniarze! Czułem się jak podstarzały, bogobojny zrzęda, ale nie potrafiłem przyjąć do wiadomości tego, że moja mała Alice mogła być w ciąży.
Klamka w drzwiach gabinetu poruszyła się, ktoś delikatnie uchylił je – Jasper przestał oddychać – a następnie znów zamknął. Siedzieliśmy obaj jak na szpilkach. Najcichszy szmer stawiał nas na nogi. W końcu Alice wyszła. Stanęła przed nami z kamienną twarzą. Nie mogłem tego wytrzymać, dlaczego ona nic nie mówiła?!
– Alice… – Wyjęczałem w końcu.
Uśmiechnąwszy się szeroko zarzuciła Jasperowi ręce na ramiona i zaczęła piszczeć jak szalona.
– Kocham cię, kocham, kocham!
– Nie? – zapytał niepewnie.
– NIE! – Zdecydowanie nie była gotowa do macierzyństwa.
Kamień spadł mi z serca. Naprawdę, nie chciałem zostać wujkiem albo, co gorsza, świadkiem na ich ślubie. Nie potrafiłem się nawet postawić w ich sytuacji. Nie wiedziałem, co bym zrobił gdyby się nagle okazało, że Angela może być w ciąży. Chyba bym zwariował.
Miałem ich przywieść i potem odstawić do domu. Nie pozwoliłbym, żeby którekolwiek z nich prowadziło samochód w takich nerwach. Jednak w świetle nowych faktów nie pozostawało mi nic więcej, jak zostawienie ich samych. Podrzuciłem ich do jakiejś kawiarni w Port Angels, a sam pojechałem do parku w Forks. Właściwie, nazywanie tego miejsca parkiem było niedomówieniem. Tak naprawdę był to las, w którym ktoś wylał asfalt, mający spełniać rolę chodnika o szerokości dwóch metrów i postawił kilka ławek.
Spacerowałem między drzewami, starając się uporządkować myśli. Sprawa z Alice była już za mną i to mnie niezmiernie cieszyło, jednak nie mogłem zapominać o innych problemach. A były dwa – Angela i Isabella. Ta pierwsza – wiadomo - nuda, niekochanie i inne braki uczuciowe, natomiast druga z tych ciemnowłosych piękności była dla mnie tajemnicą, zagadką, którą pragnąłem rozwiązać. Stawała się obsesją. Czułem się jak prawdziwy wariat z piekła rodem, rozmyślając o tej dziewczynie. Zastanawiałem się nawet, czy nie długo nie zacznę uciekać sam przed sobą. W końcu panicznie bałem się takich odmieńców, a sukcesywnie dołączałem do tego klubu. Pomijając to wszystko, co wydarzyło się na owej nieszczęsnej imprezie, ona mnie naprawdę intrygowała. Te jej zmienne nastroje, melodyjny, smutny śmiech, czekoladowe oczy. Pragnąłem poznać ją z każdej strony, pomóc, zaopiekować się tą kruchą istotą!
Moje rozmyślania przerwał czyjś krzyk. Brzmiał naprawdę przerażająco, jakby kogoś obdzierali żywcem ze skóry.
– Pomocy! – Głos dochodził z lewej strony, a jego właściciel zbliżał się coraz bardziej w moim kierunku. – Ratunku! – Głos kobiecy, dziwnie znajomy.
Zza krzaków wyłoniła się burza ciemnych włosów, a Isabella wpadła prosto w moje ramiona.
– Pomóż mi, błagam! On mnie goni! Nie pozwól mu! – W jej oczach było prawdziwe szaleństwo. Nie miała na sobie kurtki, była cała brudna i mokra. Co znów stało się tej dziewczynie?!
– Isabello, co się stało? – Przeraziła mnie. Kto ją gonił? Dlaczego tak wyglądała? Dziesiątki pytań cisnęły mi się na usta.
– Zabierz mnie stąd, proszę! – mówiła wręcz teatralnym szeptem, usiłując uspokoić swój spazmatyczny oddech. Była w opłakanym stanie. Potrzebowała pomocy i to natychmiast. Nie było czasu na dyskusję. Wiedziałem, że muszę ją zabrać jak najszybciej w jakieś ciepłe miejsce. Jej stan zdrowia i bez takich ekscesów pozostawiał wiele do życzenia. Poza tym, wyglądała jakby była obłąkana, więc musiało stać się coś naprawdę strasznego.
Zarzuciłem na jej wątłe ramiona swoją kurtkę. Chwyciłem ją za rękę, ale nie była w stanie poruszyć się choćby o milimetr, więc niewiele myśląc, podniosłem to piórko i zaniosłem do samochodu, tuląc do siebie. Przechodziły ją dreszcze, trzęsła się jak osika na wietrze – było źle. Posadziłem Isabellę na przednim siedzeniu i szybko włączyłem ogrzewanie. Oplotła nogi rękoma, podciągnęła kolana pod brodę i zaczęła kołysać się w przód i w tył.
– Isabello, jak się czujesz? – To było w tym momencie najważniejsze.
Milczała. Postanowiłem, że nie będę na siłę niczego od niej wyciągał.
– Zawieść cię do domu? – Pokręciła przecząco głową.
No cóż, nie pozostawało mi nic innego jak pojechać do siebie z tym aniołem w rozsypce. Nie miałem pojęcia, co zrobię dalej. Postanowiłem czekać, mając nadzieję, że sama do siebie dojdzie.
BPOV
Nic nieznaczące myśli i słowa zlewały się w pustej, szarej masie zwanej mózgiem mym, obijały się od ścianek czaszki, chcąc opuścić jej wnętrze, wydostać się ponad powierzchnię, poniżej terenu. Idealnie zsynchronizowane nogi poruszały się znajomym rytmem – biegnij, uciekaj, biegnij, przyśpiesz i biegnij. Mokre buty chlupały w kałużach, rozpryskując brudną ciecz na wszystkie i inne strony. Wiatr rozwiewał włosy, które usilnie starały się przesłonić widok zmęczonym, załzawionym oczom. A ja stałam obok. Przyglądałam się znajomej, przerażonej istocie, chcąc jej pomóc. On ją gonił, a ja nie mogłam nic zrobić. Nie pozostało mi nic więcej, więc zaczęłam biec z nią. Krzyczałam o ratunek z nadzieją, że ktoś w końcu usłyszy moje marne zawodzenie, ale nikt nie nadchodził. Tylko jego kroki robiły się głośniejsze. Udzielał mi się strach znajomej towarzyszki.
– Pomocy! – próbowałam cały czas. Byłam skazana w tym samym dniu, co ta dziewczyna. Jej los był ściśle powiązany z moim. – Ratunku! – Byłam coraz bliżej mojej przyjaciółki. Stała się nią w momencie, gdy nasze losy zostały splecione. Nasze dłonie stały się jedną dłonią. – POMOCY! – krzyczałyśmy razem, aż znalazłam się w niej, co sprawiło, że dwa krzyki, dwóch różnych głosów połączyły się ze sobą w jednym dźwięku. Zobaczyłam świat jej oczyma. I w tym momencie wpadłam na coś twardego i ciepłego, co zacieśniło więzy wokół mojej drobnej osoby.
___________________________
EDIT
Przepraszam, muszę, bo pawia puszczę. Nie będzie żadnych akcji z traumatyczną przeszłością! Ludzie, za kogo Wy mnie uważacie? Mamy WA - wystarczy. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Czw 10:41, 19 Mar 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Śro 18:35, 18 Mar 2009 |
|
Rudaa napisał: |
[size=18]
– Szukałem cię w szkole, ale cię nie było, więc postanowiłem wpaść. – Uśmiechał się głupkowato.
Nic dziwnego, że mnie nie znalazł w szkole
|
Powtórzenie i to dość bliskie :)
Poza tym nic nie wyłapałam, bom skupiła się na treści, która sama w sobie jest dobra. A więc zacznę od początku. Nie mogę sobie wyobrazić Newtona z językiem w uchu Belli xD Koszmar po prostu!!!
W każdym razie biedna Swan tułała się sama, zmoknięta i zziębnięta po ulicach Forks, aż tu natrafiła na naszego dźentelmena w każdym calu xD
Co za szczęście ma ta laska!!??
W każdym razie Edłardo boski, jak zawsze. Czujny i opiekuńczy. Nic dodać nic ując. Podobała mi się ta część.
W szczególności jednak drugi BPOV xD
Jestem very ciekawa.
W każdym razie pal ile trzeba jeśli masz tak pisać xDDD
Ja ci mogę podrzucić szluga przez gg :> |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Śro 18:58, 18 Mar 2009 |
|
Rozdział niezwykle intrygujący.
Od razu przychodzi do głowy pytanie co sie dzieje z Bellą, jakieś załamanie nerwowe?
A pogłębiająca się obsesja Eda .... ciekawe co on znią pocznie?
Robi sie coraz bardziej ciekawie
POZDAWIAM SERDECZNIE |
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|