FAQ  •  Szukaj  •  Użytkownicy  •  Grupy •  Galerie   •  Rejestracja  •  Profil  •  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  •  Zaloguj
 
 
 Psychodeliczny raj [NZ] +16 /R. 1-21/ zawieszone Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu
Autor Wiadomość
KateN
Nowonarodzony



Dołączył: 27 Lut 2009
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 19:46, 14 Kwi 2009 Powrót do góry

O rany, muszę to powiedzieć - Bella naprawdę jest nienormalna ;P
Cudowny odcinek, histroia owiana tajemnicą, czego chcieć więcej?
Tak się zastanawiam co jest Belli, ciekawe ;D


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Maris
Nowonarodzony



Dołączył: 23 Mar 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Śro 17:13, 15 Kwi 2009 Powrót do góry

Ciekawy pomysł na przedstawienie postaci. Wspaniale opisujesz postacie i zdarzenia. Trzymaj tak dalej :)


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Donna
Dobry wampir



Dołączył: 02 Mar 2009
Posty: 664
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 77 razy
Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: from Six Feet Under

PostWysłany: Sob 3:40, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Bardzo...
Czekaj, zbiorę się w sobie.
Bardzo zgrabnie opisujesz jej problemy. Jestem tym w pewnym sensie dotknięta. Ten chaos, który ona przechodzi...Te wszystkie jej myśli, uprzedzenie do ludzi...
To mnie osobiście wzrusza. Jest dosyć realistyczne, a pozwole sobie powiedzieć, że coś o tym wiem.
Za Chiny nie moge tutaj przypasować tytułu. Psychodeliczny raj. Raj. Raj?!
Okej, rozumiem chyba sens tych dwóch słów ale ten raj parzy...
Podejrzewam, że Bella ma jakąś chorobę psychiczną? Pewnie dosyć poważną? Jeśli pudło, to wybacz.
Osobiście wole happy endy, ale cholera, nie wiem, jakie dwie opcje rozważasz. A ponieważ to nie jest ckliwa historyjka, tylko coś, co budzi we mnie respekt, to nie wiem, czy za słodki happy end by mnie tutaj usatysfakcjonował. Jeśli planujesz taki happy end, to mam nadzieje, że nie będzie on lukrowany. A jeśli sad end, to żeby nie był zbytnio głęboki...hmm... No nic, jedyne, co powiem, to respekt. Kłaniam się, pozdrawiam.
Alicee.
P.s - rozumiem, że coś wyssało z Ciebie wene. Ale może jakieś info, jak ci idzie jej odsyskiwanie? Czułabym się najzwyczajniej rozczarowana, gdybyśnie doszła do końca.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Sob 12:50, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Alicee - Dlaczego raj? Czy Ty pamiętasz, że teoretycznie przedemną jeszcze jakieś 15 rozdziałów? Po drugie... Wen - wenem, ale chwilowo naprawdę jestem zawalona po uszy, a nie chcę pisać na siłę, wciskając PR między naukę. Wrócę do tego, jak mi się w szkole ustabilizuje. Czyli... Pewnie jakoś w drugiej połowie maja, albo w czerwcu. A 17 pojawi się jakoś... eeee... wtorek? Może...


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Sob 21:11, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
kortufka
Nowonarodzony



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 13
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:30, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

OO jeju.
wiedziałam, że jestem zacofana i że o wszystkim dowiaduje się z opóźnieniem.
ale, że nie wiedziałam, że takie cudo istnieje to grzech ciężki.
dzisiaj znalazłam i dzisiaj przeczytałam.
od deski do deski. wszystko na raz. z zapartym tchem.
full podziw.
uwielbiam taki styl pisania, fabuła mnie wciągnęła.
ostatni rozdział - no to po prostu mistrzostwo.

ps. tam gdzieś było o Małym Księciu i coś tak: "Znalazłam własnego lisa, który zapragnął mnie oswoić." yyyy w książce lis nie chciał nikogo oswajać tylko chciał, żeby to jego oswojono.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez kortufka dnia Sob 14:31, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
aramgad
Wilkołak



Dołączył: 10 Mar 2009
Posty: 197
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:47, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Rudaa kłaniam się w pas. Jest to jeden z moich ulubionych ff na forum. Moim zdaniem jest bardzo dojrzały. Podoba mi się sposób, w jaki opisujesz Bellę i to co w niej siedzi. Twój styl pisania jest po prostu powalający. Mam nadzieję, że nie porzucisz tego opowiadania i faktycznie do niego powrócisz, gdy tylko czas Ci pozwoli. Bardzo jestem ciekawa jak masz zamiar to zakończyć. Wiem, że nie zasłodzisz nas na amen (a przynajmniej tak sądzę), ale ciekawość zżera Wink
Życzę czasu, skoro wenę masz.
Tytuł moim zdaniem świetnie dobrany!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
NaNo__lAdy_bY_...
Człowiek



Dołączył: 06 Mar 2009
Posty: 64
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

PostWysłany: Sob 17:32, 18 Kwi 2009 Powrót do góry

Jestem pod ogromnym wrażeniem, lecz muszę przyznać, że czasami nie wiedziałam do końca co się tak naprawdę dzieje.
W rozdziale 16 trochę rozjaśniłaś moję poglądy. Bella ma jakieś majaki? halucynacje? Widocznie tak.
Podoba mi sie sposób w jaki opisujesz emocje bohaterów.
Skoro masz wenę, ale brakuję ci czasu, życzę ci, abyc takowy znalazła.

Pozdrawiam N.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Greenpoint
Wilkołak



Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 215
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 11:09, 19 Kwi 2009 Powrót do góry

tak.
czytam chyba od samego początku, ale jakoś tak siedziałam cicho.
Z odcinka na odcinek najczęściej wychodziło Ci coraz lepiej, rozdziały były ciekawsze, akcja toczyła się miarowo, dałaś naprawdę imponujący opis postaci; ich charaktery, powiązania, osobowości.. naprawdę, warto czytać.
Jednak od pewnego czasu troszeczkę irytuje mnie charakter tego opowiadania, a mianowicie ciągłe przygnębienie, niekończące się kłopoty bohaterów oraz nastrój 'emocjonalnej grozy'. Wszyscy mają problemy, cały czas jest ten smutny klimat. Choć jest to dobrze napisany ff, odechciewa mi się go czytać. Odechciewa się, bo jest za bardzo depresyjny. Za dużo negatywnych emocji wytwarza. Jest.. trochę męczący. Ile w końcu można czytać o negatywnych stronach życia?
I tak, wiem. Miałaś akurat taki pomysł na to opowiadanie. Taki miałaś plan. Ale, wybacz, leciutko chyba przesadziłaś w ostatnich 4-5 rozdziałach z dawkowaniem smutku.

Motyw z cięciem się. Sama nie wiem, co mam o tym myśleć. Z jednej strony Bella jest wykreowana na niesamowicie silną, niezależną osóbkę, ze swoistym charakterkiem, a z drugiej strony jest słaba, krucha i bezbronna. I jako, że nie umie poradzić sobie ze samą sobą, stosuje formę autoagresji. Jest to dość oklepany motyw w opowiadaniach, jednak tutaj to chyba to pasuje. Tzn tak mi się na razie wydaje. Choć jest to kolejny punkt, który jeszcze bardziej ją stacza, co w efekcie dodaje jeszcze bardziej pokutnego charakteru ff-kowi.

Uwielbiam opisy. Te Twoje są zazwyczaj różne. Raz gorsze, raz lepsze. Niektóre rozdziały są naprawdę dobre pod tym względem(np. ten ostatni, 16. Jest naprawdę świetny, chyba jeden z najlepszych, jakie napisałaś.)Podoba mi się, jak operujesz słowami, scalasz je i wprowadzasz do tekstu. Tylko brakuje mi w nich czegoś. Nie umiem wyobrazić sobie tych scen, które opisujesz. Jakby zabrakło w zdaniach jakiegoś istotnego szczegółu, który, niestety, umożliwiłby czytającemu 'zaglądnięcie' do świata przedstawionego.

Troszeczkę nie podoba mi się ubezwłasnowolniony Edward. Jest za bardzo 'mięciutki'.
Przelewa się przez palce czytającego niczym miodzik. Jest słodki i jakby nieświadomy.
Podobają mi się Twoje nawiązania do różnych postaci, książek. Na przykład to z Małym księciem - oryginalne i idealnie dopasowane do sytuacji.
Koniec końców, jestem niezdecydowana. Pozdrawiam, Green :)


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Greenpoint dnia Nie 11:12, 19 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Nie 18:27, 26 Kwi 2009 Powrót do góry

Jako, iż PR spadł na trzecią stronę, wypadałoby wstawić nowy rozdział.
Mam młyn w szkole. Najgorsze już za mną, ale teraz też wcale nie będzie wesoło. Poza tym, praktycznie w każdy majowy weekend nie będzie mnie w domu. Chciałabym przysiąść do tego opowiadania w końcu, bo odpoczęłam i powoli zaczyna mi brakować tego Edwarda – którego, notabene, nienawidzę – i Belli – co to wiecznie jakieś problemy ma. Mam napisany już tylko jeden rozdział, więc nie wiem, kiedy się pojawi. Prawdopodobnie, jak się zabiorę za pisanie czegokolwiek.



Z dedykacją dla Suhaka, która mi zbetowała pięknie siedemnasty rozdział i w ogóle mnie zawsze wspiera :*





~ 17.


BPOV

- Bello, wstawaj. – Wydawało mi się, że skądś znam ten głos. Przekręciłam się na drugi bok, starając się przywołać w głowie to piękne miejsce, w którym byłam we śnie.

Nie mogłam go odtworzyć. Pamiętałam tylko plamy i niejasne ogólniki. Kleksy zielone jak trawa. Plamy pomarańczowe jak słońce o zachodzie, chcące skulić się pod osłoną nocy, zmęczone monotonią dnia, opadające na drugą półkulę. Kakofonia barw usypiająco – pobudzająca. Ciepło, temperatura powyżej normy, pozostająca wciąż i wciąż bez zmian, słowem – stałość. Delikatny wietrzyk smagający włosy i podłechtujący skórę, doprowadzający do zapomnienia i snu. Coś miękkiego, otulającego i wszechobecnego. Spokój, ład, równowaga i istna sielskość.
Czemu życie nie mogło tak wyglądać? Użalanie się nad sobą było moim ulubionym zajęciem od zawsze, a po wypadku te tendencje autodestrukcyjne tylko się pogłębiły. Bardzo tęskniłam za moim dawnym życiem. To wtedy wszystko pękło. Chciałam wrócić do tych czasów. Może nie byłam wtedy szczęśliwa, ale przynajmniej trzeźwa. Zabawny był fakt, iż to właśnie przez alkohol, a właściwie przez jednego z moich pierwszych syndromów dnia poprzedniego, wylądowałam na szpitalnej izbie przyjęć z rzepką znajdującą się zdecydowanie nie na swoim miejscu.
Poczułam piekące łzy pod powiekami.

- Bello… – Ciepła dłoń dotknęła mojego ramienia. Niechętnie otworzyłam oczy. – No, nareszcie! Wstawaj, idziesz do szkoły!
- Co? – Spojrzałam na zegarek - była szósta trzydzieści. Kim jest ten straszny ktoś, kto próbuje zwlec mnie z łóżka o tak nieprzyzwoitej porze?!
- Wstawaj, spóźnimy się. – Nie rozpoznawałam twarzy, ale zapach wydawał mi się dziwnie znajomy.
- Co? – powtórzyłam.
- Isabello, wstawaj! Ubieraj się!

Coś mnie tknęło. Wyraźnie czułam ostrą fakturę starego koca. Ubranie powinno łagodzić swędzenie tym spowodowane, więc… Z przerażeniem zajrzałam pod spód. Byłam naga! Natychmiast oprzytomniałam. Co Edward robił w łóżku, w którym spała moja wielce szanowna, roznegliżowana osoba?! Musiał zauważyć moje zdenerwowanie, bo spłonął ogromnym, buraczanym rumieńcem.

- Ja… - Jego zakłopotanie mogłoby być nawet zabawne, gdyby nie to, że rozpierała mnie wściekłość.
- Co?! Może mi łaskawie wyjaśnisz, co tu robisz? – Gotowało się we mnie niemiłosiernie. Już dawno nikomu nie udało się mnie tak skutecznie wyprowadzić równowagi. Gdyby to była kiepska komedia pewnie przed moimi oczami pojawiłyby się czerwone plamki sygnalizujące wychodzenie z siebie.
- Ja.. No bo… Ty… Właściwie… Pamiętasz, co się działo wczoraj wieczorem? – spytał niepewnie.

Ups? Co się stało? Uprawialiśmy seks? Skuliłam się na samą myśl o tym. Nie żebym miała coś przeciwko, ale Edward był moim przyjacielem. Jedyną osobą, która nie bała się jakiegokolwiek bliższego kontaktu ze mną – niekoniecznie fizycznego. Nie chciałam tego psuć. Cała złość opuściła mnie tak szybko, jak przyszła.

- Nie wiem – szepnęłam niepewnie.
- Muszę jechać do domu się przebrać. Przyjadę po ciebie wpół do ósmej. Obiecuję, że wszystko ci dzisiaj wyjaśnię.
- Dobrze – nie było mnie stać na nic więcej.

Wyszedł i zostawił mnie samą z ponurymi myślami. Co on powiedział? Że mi coś wyjaśni? Ale, że co? Wyjrzałam przez okno z pilną potrzebą zarejestrowania jego trasy: drzwi – samochód. Obraz był niewyraźny z powodu mgły, która męczyła mieszkańców tego ponurego miasta od wielu dni. Pomimo faktu, iż był środek wiosny, mogłam przysiąc, obserwując pogodę, że to początek zimy. Jaskółcza rodzina kuliła się w rogu mojego okna oczekując lepszych warunków, których póki co, doczekać się nie miała. Czy to stosowne, że zazdrościłam im tego ciepła? Karciłam się w myślach za wymyślanie pseudo poetyckich porównań.

Dlaczego czułam się zakłopotana obecnością Edwarda? Wielu mężczyzn widziało mnie nago i nigdy nie robiłam z tego tak wielkiej afery. Ale on był inny. Był powiernikiem, podporą, najbliższym memu sercu człowiekiem, na którego zawsze mogłam liczyć. Był przyjacielem. Otworzyłam drzwi balkonowe i usiadłam, wciąż owinięta w szorstki koc, na zimnej podłodze, podkulając kolana i opierając bose stopy na balustradzie. Wyraźnie czułam krążący w układzie oddechowym zabójczy dym, zaciągając się po raz pierwszy tego dnia. Na coś trzeba umrzeć – pomyślałam. Reakcja niekontrolowana – wybuchłam śmiechem, płosząc muchę, która akurat postanowiła spocząć na mojej lewej kostce. Czy to możliwe, że ja – naczelna suka Forks - miałam serce? Czy to możliwe, że ja czułam? Czy to możliwe, że potrafiłam kochać?

- Królowa Absurdu… - szepnęłam w przebłysku jakiegoś niezidentyfikowanego wspomnienia.

Szybko się podniosłam i ruszyłam w stronę łazienki. On wiedział. On mi powie. Pora do szkoły. Znowu.


EPOV

Jechaliśmy w milczeniu. Nie wiedziałem nawet, co miałbym jej powiedzieć. Powietrze w aucie było tak gęste, że można je było niemal kroić. Oboje byliśmy zawstydzeni, z tym że Bella wydawała się jakby nieobecna, ale w inny sposób niż zazwyczaj. Przeważnie uciekała do swojego świata, barykadując się ze wszystkich stron, a tego dnia stało się coś dziwnego. Sprawiała wrażenie zaniepokojonej. Nie potrafiłem zrozumieć, jak wielka, nieustraszona, zimna Bella mogła odstawić swoją maskę. Normalnie już w połowie drogi przybierała obojętny wyraz twarzy i swoją pozę krzyczącą „nie podchodź”. Tymczasem zamiast zwyczajnego grymasu zobaczyłem, jak przygryza swoje malinowe wargi i okręca kosmyk włosów wokół drobnego paluszka. Nogą wykonywała jakieś niekontrolowane drgania. Chciałem coś powiedzieć, ale nie wiedziałem, co. Denerwowałem się coraz bardziej. Jak ona zareaguje?

Prowadziłem ją wzdłuż szkolnego korytarza. Tak się stresowałem, że moje dłonie były mokre od potu. Dotarliśmy do końca. Śmiałem się w duchu na widok miny Belli, kiedy stanęliśmy przed gabinetem szkolnego psychologa.

- Żartujesz, prawda? – spytała z powątpieniem.
- Nie. – Spojrzałem na nią, starając się zachować poważny wyraz twarzy. To nie był czas na żarty. Żadne słowa nie pomogłyby jej w takim momencie. Musiałem po prostu być, być obok niej, być z nią.

Zapukałem i usłyszeliśmy ciepły, męski głos zapraszający nas do środka. Wziąłem głęboki oddech i weszliśmy. Kątem oka zauważyłem, że Bella zrobiła to samo. No tak, nie miała najlepszych wspomnień związanych z tym pokojem.

- Witajcie – uśmiechnął się szeroko pan Black. – Siadajcie. Napijecie się czegoś?
- Nie dzięki. O co chodzi? – spytała oschle Bella, przybierając swój standardowy, obojętny wyraz twarzy.

Spojrzałem na psychologa porozumiewawczo. Spodziewaliśmy się, że nie pójdzie łatwo. Ona może i się zmieniła, ale była to w stanie okazywać tylko wtedy, kiedy byliśmy sami.

- Isabello, spokojnie, nie denerwuj się. Chcieliśmy po prostu z tobą porozmawiać – Black starał się zachowywać profesjonalnie, jednocześnie dając nam jak najwięcej swobody. Ten facet był naprawdę dobry w tym, co robił. W niczym nie przypominał starej, siwej pani psycholog, pracującej u nas do niedawna.
- Edward obiecał mi, że wszystkiego się dowiem, więc przestań chrzanić o herbatce! – Nawet nie próbowała panować nad sobą.
- Nie chciałem cię zdenerwować – odrzekł przepraszającym tonem. – Uważam po prostu, że milej rozmawiałoby się nam bez siekiery wiszącej w powietrzu. Edwardzie, a może ty chcesz się czegoś napić?
- Nie, dziękuję.
- Trudno, a ja sobie zaparzę herbatki. – Ruszył z uśmiechem w stronę łazienki, trzymając czajnik w ręku.

Bella opadła na krzesło, wydając z siebie głośne warknięcie. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię. Co ja sobie myślałem? Przecież to było oczywiste, że ona nie będzie współpracować!


BPOV

Siedziałam w tym gabinecie jak na szpilkach, usiłując nie zabić wzrokiem Jacoba. Nie wiem, co on sobie myślał, nie wiem, co wykombinował wraz z Edwardem, ale podobało mi się to coraz mniej. Chciałam się kłócić, krzyczeć, stawiać i pokazać, gdzie mam te pogadanki. Gardziłam nimi w tej chwili. Moja indywidualistyczna dusza cierpiała. Chcieli mi zaproponować jakieś kiepskie sesje terapeutyczne, czy jak?! Cieszyłam się, kiedy ten psycholog od siedmiu boleści opuścił swój gabinet. Mogłam z czystym sumieniem powiedzieć swojemu jedynemu przyjacielowi, co o tym sądzę.

- Czy ty do reszty ocipiałeś?!
- Bello, poczekaj… Wstrzymaj się z oceną tej sytuacji, dopóki nas nie wysłuchasz.
- Co się ze mną dzieje?! – Panikowałam. Czułam piekące łzy pod powiekami. NIE BĘDĘ PŁAKAĆ!
- To trudne… Bardzo skomplikowane. Ja nie potrafię… Och, poczekajmy na pana Blacka, on ci wszystko wyjaśni. Proszę.
- Nie! Mam tego dosyć! Nie będę rozmawiać z tym idiotą! – Wstałam z zamiarem wyjścia, ale Edward zagrodził mi drogę.
- Proszę cię! Zrób to dla mnie, jeżeli nie dla siebie! – Był zdesperowany. Ostatkiem sił próbował zatrzymać mnie w gabinecie, ale ja nie miałam zamiaru spędzić tam ani minuty dłużej.
- Zejdź mi z drogi! – warknęłam. – Nie będę się z tobą kłócić! Chcę wyjść!

Już chciałam odepchnąć tego przebrzydłego intryganta Cullena, kiedy drzwi znów się otworzyły.

- Co się stało? – zapytał pogodnie Jacob.
- Wychodzę. – Powiedziawszy to, wykorzystałam, że Edward przestał mnie blokować i ruszyłam szybkim krokiem w stronę drzwi.
Już chciałam opuścić pokój, kiedy mignął mi przed oczami tytuł książki, którą trzymał Jacob. Musiał ją właśnie przynieść, bo mogłabym przysiąc, że nie miał jej, kiedy wychodził.
[link widoczny dla zalogowanych].
Zamarłam.
- Bello, co się stało? – zapytał zaniepokojony Edward.
- Czy ja… Ta książka… – zdołałam wydukać.
Jacob spojrzał na mnie, jakby zastanawiał się, na ile może sobie pozwolić. Wziął głębokich oddech i powiedział:
- Prawdopodobnie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Nie 18:58, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Nie 18:53, 26 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
- Królowa Absurdu… - szepnęłam w przebłysku jakiego niezidentyfikowanego wspomnienia

Czyżby 'ś' nam się gdzieś zaplątało? :)

Cytat:
Przeważnie uciekała do swojego świata barykadując się ze wszystkich stron

Po 'świata' chyba powinien być przecinek, nieprawdaż? :)

To chyba wszystko. Zbyt pochłonęło mnie to opowiadanie, żeby wychwycić coś więcej. Uwielbiam Twoją tqórczość. Jest genialna w całej rozciągłości. Mam nadzieję, że przestój literacko-twórczy już Ci minął i kontynuujesz pisanie. Jeśli nie, to życzę z całego serca, by Wen spłynął na Ciebie wraz z Badpotem.
Pozdrawiam,
M. :)


Ostatnio zmieniony przez Masquerade dnia Nie 18:55, 26 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
wela
Zły wampir



Dołączył: 08 Lut 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 37 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Broadway

PostWysłany: Nie 21:03, 26 Kwi 2009 Powrót do góry

Cytat:
Już dawno nikomu nie udało się mnie tak skutecznie wyprowadzić równowagi.

wyprowadzić z równowagi

Cytat:
- Nie dzięki. O co chodzi? – spytała oschle Bella, przybierając swój standardowy, obojętny wyraz twarzy.

Nie, dzięki. - czyli, że potrzebny przecinek.

Kilka niejasności(?) zauważyłam przy dialogach, ale nie jestem pewna tych drobiazgów, dlatego też nie będę tutaj swoich sugestii wstawiać, skoro mogą okazać się błędnymi. [aha, tak - uczę się na błędach Wink ]

Tekst - o tak, przywracasz FF do pierwotnej postaci - wracasz, Rudaa, oj wracasz. Z coraz to bardziej ciekawszymi rozdziałami, oczywiście. A więc prawdopodobieństwo schizofrenii u Belli? Znając Ciebie to niczego nie można się spodziewać. Mam nadzieję, że nie pójdziesz na łatwiznę i ani Edwarda, ani Belli nie uśmiercisz. :D Pewnie zrobisz coś gorszego - znając twoje poczucie humoru. Ale i tak uważam, że niezależnie od przybranego zakończenia będzie ono najwłaściwsze, najtrafniejsze i najbardziej rzeczywiste. Bo w końcu nie chodzi tutaj o usatysfakcjonowanie czytelnika, któremu chodzi jedynie o rychłe wyzdrowienie Belli oraz o wzajemną miłość, która połączy Edka z Bells, a raczej odwrotnie.
Wiadomo - nie jesteś jedną z tych osób, dlatego twoje opowiadanie jest nie do rozgryzienia - tylko ty masz nad nim władzę, a nie jakieś wyssane z palca wymagania czytelników, którym tylko E&B w głowie. - bez urazy dla nikogo Wink
Ogólnie mówiąc - nie spekuluję niczego, bynajmniej nie na forum forum publicznego. :D

Mam nadzieję, że w dobrej formie pozostaniesz do końca - ba, ta nadzieja jest tak wielka, że praktycznie już przerodziła się w dosłowny fakt, tkwiący od dawna w mojej głowie. Tak więc życzę dalszej weny, cierpliwości.

pozdrawiam, wela.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Prudence
Wilkołak



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta

PostWysłany: Nie 23:00, 26 Kwi 2009 Powrót do góry

jedno z bardziej pokęconych opowiadań jakie czytałam. Ale podoba mi się ma w sobie to coś.. Uwagę zwraca Bella i jej świat, to że ma problemy sama ze sobą.
twój styl pisania jest bardzo przyjemny, miło sie czyta mimo ciągle poplątanej akcji. Reasumując, liczę na wiecej poplątanych losów chorej belli i jak zawsze przemiłego Edwarda- bohatera, o idealnym zachowaniu. mam nadzieję ze nie pójdziesz na łatwiznę ale następne rozdziały nadal będą przyciągały swoim niezwykłym charakterem, wierzę w ciebię i w twój talent. Pozdrawiam P.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
anula00
Człowiek



Dołączył: 21 Mar 2009
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Pon 12:24, 27 Kwi 2009 Powrót do góry

Co za opowiadanie przeczytała odrazu i jestem wszoku ale pozytywnym.
Najpierw Bella była ćpunka teraz schizofrenicza no no ciekawe ja bedzie dalej

Naprawde jedno z ciekawszych ff jakie czytałam
Duzo went życze
Pozdro Laughing


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
darysia...
Człowiek



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Warszawa-Polska

PostWysłany: Pon 13:13, 27 Kwi 2009 Powrót do góry

Co jeszcze dla niej szykujesz? CO?! Ja tu zawału serca dostaję, bo pojawia się nowy rozdział, a tutaj, jak gdyby nigdy nic... ugh... brakuje mi słów.

Nie wiem czy mam być zła, a raczej czy jestem, czy nie. Robisz jej same największe krzywdy, no, z wyjątkiem Edwarda, który się nią opiekuje, ale litości, Ona jeszcze nam umrze w tym gabinecie, czy gdzie tam.

Ok, rozdział mi się podobał, bo z reguły tak jest i dziękuję za dodanie go.

Czekam na dalsze części i mam nadzieję, że pojawią się w niedalekiej przyszłości :)

Życzę weny i Pozdrawiam
darysia...


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Vivienne Grace
Człowiek



Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 78
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 14:13, 27 Kwi 2009 Powrót do góry

Czytam to opowiadanie od początku i muszę przyznać, że jest to chyba jedno z najbardziej wymagających i najlepszych na tym forum...bynajmniej moim skromnym zdaniem :D Ostatnie rozdziały były troche spokojniejsze, troche mniej wnosiły do reszty, ale ten! Jak doszłam do końca byłam zrozpaczona bo chciałam czytać dalej. Jestem tez bardzo ciekawa jak rozwiniesz wątek z chorobą Belli co nawiasem mówiąc wydaje mi się świetnym pomysłem. Zawsze to jakieś urozmaicenie jeśli główna bohaterka ma schizofremię :) Mam pewne obiekcje co do takiego ułożonego Edwarda, ale może i on znajdzie znajdzie tu miejsce na swoją przemiane Twisted Evil Podsumowując jestem pod wielkim wrażeniem twojej twórczości i życzę sobie jeszcze nie raz przeczytać coś co wyszło spod twojego piórka :D Pozdrawiam.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
yunaa
Nowonarodzony



Dołączył: 12 Kwi 2009
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: kraina marzeń

PostWysłany: Pon 19:18, 27 Kwi 2009 Powrót do góry

Kiedyś zaczęłam czytać twoje ff i przyznam szczerze, że nie do końca się przekonałam.. ALE dzisiaj kolejny raz go przeczytałam od początku i muszę stwierdzić, że cholernie mi się spodobał..<- nie wiem czym jest to spowodowane;)
Bardzo podoba mi się, jak opisujesz uczucia, sytuacje i problemy.. Bella ma swoje problemy, Edward stara się jej pomóc najlepiej jak potrafi nie oczekując nic w zamian.. po prostu świetnie.. Moim zdaniem bardzo dobrze piszesz i lekko się czyta...
Czekam na następną część i życzę cierpliwości w pisaniu..

Pozdrawiam, yunaa;*


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Wto 7:07, 28 Kwi 2009 Powrót do góry

No właśnie szykowałam dla tej Belli dużo, jak nie więcej, ale nie wiem, czy nie zrezygnuję z części pomysłów, być może... Na rzecz innych (bo ja mam ich naprawdę sporo). Chyba pora wyrzucić stare notatki do Psychodelicznego raju, bo obecnie mam trochę inne spojrzenie na to wszystko. I tak wszystko wyjdzie dopiero, jak zacznę pisać... Niestety (albo stety) zwaliła się na mnie szkoła i muszę dokończyć moje opowiadanie spoza fandomu, żeby je oddać na zaliczenie, więc w tej chwili to tamten tekst jest priorytetem. W kwestii technicznej:

Teraz opowiadanie na chomiku będzie dostępne tylko w PDFie!


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
mloda1337
Zły wampir



Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 288
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Wspaniałe miasteczko pod Poznaniem

PostWysłany: Pią 17:10, 01 Maj 2009 Powrót do góry

Jeju, Ruda!!!!!
Wypowiadam się tu, bo nie chcę być nazywana zdrajcą, ale sobie nie myśl, tak??

Cytat:
Nie wiem, co on sobie myślał, nie wiem, co wykombinował wraz z Edwardem, ale podobało mi się to coraz mniej.


Rozumiem - inwersja składniowa (mloda popisuje się znajomością trudnych nazw...) i te sprawy, ale tu mi to nie pasuje... Wg. mnie powinno być: ale coraz mnie mi się to podobało.
Wiem, że tak też może być, ale tak jak ja napisałam jest stosowane częściej i jest bardziej poprawne gramatycznie.

Cytat:
- Czy ty do reszty ocipiałeś?!
- Bello, poczekaj… Wstrzymaj się z oceną tej sytuacji, dopóki nas nie wysłuchasz.
- Co się ze mną dzieje?! – Panikowałam. Czułam piekące łzy pod powiekami. NIE BĘDĘ PŁAKAĆ!


Zdanie: Czy ty do reszty ocipiałeś stanie się moim hymnem, mottem i czym tam jeszcze. Zwaliło mnie po prostu z nóg...
ale dalej: nie mam zielonego pojęcia dlaczego miałaby tam Bella zacząć płakać. Brakuje mi tu jakiejś dalszej wypowiedzi Edwarda. Czegoś w stylu: musisz się tego, w końcu dowiedzieć, albo innej dupereli. Zrobiłaś tu po prostu z Belli osobę niezwykle inteligentną, inaczej nie umiem wytłumaczyć jej nagłej błyskotliwości.


Nie powiem... bardzo chcę się dowiedzieć dlaczego Bella obudziła się nago obok Edwarda... mam sklerozę, więc nie jestem do końca pewna, ale on ją mył poprzedniego dnia, prawda?? To dlaczego jej nie ubrał? Czyżby dalej się coś działo??

Z tą książką dla schizofreników... ciekawie z tego wybrnęłaś.

Tyle na razie. Ale bardzo mi się podobało. Nie myśl sobie, że jak ci piszę, że w dwóch miejscach mi coś nie stykało to, że wg. mnie kompletnie skopałaś rozdział. Nie! Jest baaardzo ładnie.

p,
mloda


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
Rudaa
Dobry wampir



Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 102 razy
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame

PostWysłany: Pią 20:50, 01 Maj 2009 Powrót do góry

Tadam! Pioruny strzelają, całe forum szaleje, Ruda pławi się w blasku reflektorów! Dlaczego? Rozdział 19 powstał! Tak, tak… To prawda. Żadne plotki. Teraz wszyscy wiwat (byle głośny) dla Suhara. Bijcie przed nią pokłony, bo gdyby nie ona – nic by nie było.
Notatki wyleciały za okno. Odzyskałam wiarę w ten tekst i zmieniło się wszystko, co zmienić się mogło. Nie będzie 30 rozdziałów, ale za to nie uśniecie przed monitorami i w depresję raczej też nie popadniecie.






Za ekspresową betę dziękuję ScaryMary.






Z dedykacją dla Suszaczyska najdroższego.

~ 18.


BPOV

Błyskawice rozdzierały niebo, jakby krzyczały o możliwość pokazania się światu. Dopraszały się usilnie akceptacji. Nie wyrażały zgody na szufladkowanie ich, jako te złe i mylenie z grzmotami, które napawały strachem niejedną uciemiężoną duszę. Te niewinne i dziewicze też nie potrafiły się uchronić. Krople deszczu spływały po gładkich płytkach liści i rozbijały się na miliony mniejszych kropelek, zanim jeszcze dotarły do ziemi. Uniemożliwiały życie milionom mrówek, zamieszkujących okoliczne lasy. Robaczki chowały się w swoich wielkich, podziemnych mieszkankach. Małe serduszka biły przyśpieszonym rytmem, dając znak silnym organizmom. Deszcz potencjalnym zagrożeniem dla najmniejszych. Woda zalewała ulice. Strumyki spływały do studzienek, które nie były w stanie pomieścić takiej ilości ciekłej substancji i w akcie buntu zalewały chodniki deszczowym płynem. Ludzie zasłaniający głowy parasolami, kapturami… Uciekający w suche miejsca. Każdy od dziecka wychowywany w takim klimacie i nikt nie mogący się do niego przyzwyczaić. Kobiety walczące z kręcącymi się od wilgoci włosami. Mężczyźni oszczędzający na myciu samochodów. Dzieci z nogami obutymi w kalosze, skaczące po kałużach, ku niezadowoleniu zatroskanych matek. I ja. Nieprzejmująca się niczym. Wypatrująca lepszej przyszłości i realnej teraźniejszości. Przemoknięta. Samotna. Cierpiąca na najgorszą z psychoz – schizofrenię.

Jak przez mgłę pamiętałam napis na książce. Zatroskaną minę Jacoba, przerażonego Edwarda. Zaczęłam krzyczeć. Zrzuciłam coś na ziemię.
Spojrzałam na zakrzepłą krew zdobiącą moją dłoń. To coś musiało być z porcelany.
Słone łzy popłynęły po bladych policzkach i spadły na chude palce, splecione i ułożone na podołku.
Szorstkie dłonie na wątłych ramionach.
Błagania i obietnice.
Krzyk.
Trzaśnięcie drzwiami.
Schody.
Szaleńczy bieg.
Ból.
Płacz.
Upadek.
Ucieczka…
Dlaczego tak zareagowałam? Zadawałam sobie to pytanie przez cały dzień. Nagle zamieniłam się z małego, szarego człowieka w mikroskopijną plamkę, którą można zmyć jednym, szybkim ruchem sprawnej ręki. Schizofrenia… Co wiedziałam o tej przypadłości? Stosunkowo niewiele. Naoglądałam się swego czasu filmów o tej tematyce, ale nigdy nie starałam się zgłębić zagadnienia. Ot, po prostu. Nigdy nie dotyczyły mnie takie problemy. Nigdy? Czy mogłam być tego pewna. Co w moim życiu było złudzeniem? Co mogłam odrzucić? Imprezy? Poranny kac? Edward…? Serce ścisnęło się gdzieś w okolicach gardła. Czy mogło się okazać, że wszystko na czym opierałam swoje dotychczasowe życie zniknie? Rozpłynie się w powietrzu? Pęknie jak bańka mydlana?
Potrzebowałam chwili samotności i dostałam ten prezent. Nie musiałam prosić. Bóg sam ofiarował mi ją w kolorowym pudełeczku wyłożonym atłasowym materiałem. Właściwie byłam zawsze sama. Te kilka kradzionych chwil, które przyszło mi spędzić z jedynym przyjacielem pewnie niedługo przepadnie w bezimiennym morzu wspomnień. Pamięć ludzka jest czymś ulotnym.

Niewiele myśląc, poderwałam się z mokrej ławki i ruszyłam szybkim krokiem do znajomego miejsca. Potrzebowałam alkoholu. Natychmiast.


EPOV

Dlaczego za nią nie pobiegłem? Dobre pytanie. Wmurowało mnie? Nie, to nie to. Chyba znałem ją wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, kiedy wolała zostać sama. Isabella to bardzo złożona osobowość. A teraz okazuje się, że jej świadomość nie może tego w pełni doznawać. Czy potrafiłem pomóc tej dziewczynie? Zdecydowanie nie. Czy Black mógł przekazać tę wiadomość w inny sposób? Z pewnością. Czy zareagowałaby inaczej? Nie sądzę. Nie wiem, czego się spodziewałem, ale do końca tliła się we mnie nadzieja, że zostanie i przyjmie to spokojnie. Nadzieja matką głupich? Cóż… Jestem jej dzieckiem.
Wciąż siedziałem w gabinecie psychologa szkolnego. Długo rozmawialiśmy. Nie był specjalistą, ale o schizofrenii wiedział wystarczająco dużo, żeby się ze mną tą wiedzą podzielić. Musiałem znać problem, z którym przyszło mi się zmierzyć. Upłynęło wiele herbaty i deszczu zanim zdecydowałem, że dłuższe dyskusje nie mają sensu. Zacząłem się martwić. Bella nigdy nie przejmowała się tym, żeby powiadomić mnie o miejscu, w którym się znajdowała. Indywidualistka. Bardzo skryta. Od zawsze. Ale liczyłem na jakikolwiek znak życia. Czy wymagałem tak wiele? Całkiem możliwe… Ale tylko Bóg jeden raczy wiedzieć, co tej dziewczynie mogło wpaść do głowy… Zwłaszcza w obliczu emocji, jakie nią targały.
Pożegnałem się z Indianinem i pobiegłem do swojego samochodu. Nie wiedziałem, gdzie mógłbym ją znaleźć. Normalny człowiek nie zaszedłby daleko, ale znając jej możliwości i tendencje do uciekania nie mogłem być niczego pewien. Zacząłem od znajomych miejsc. Park, w którym już dwukrotnie na nią wpadłem. Puby w Port Angels, o lepszej lub gorszej reputacji. Nigdzie nie mogłem znaleźć mojego ciemnookiego anioła. W akcie desperacji pojechałem nawet do niej do domu, ale Rosalie z chytrym uśmieszkiem oznajmiła mi, że nie widziała siostry od rana.
Zrozpaczony oparłem głowę o zagłówek i ukryłem twarz w dłoniach. A jeżeli jej się coś stało? To wszystko moja wina. Powinienem inaczej to rozegrać! Dlaczego sam z nią nie porozmawiałem?! Uwierzyłaby mi?
Już kilkakrotnie zignorowałem mały, srebrny telefon komórkowy wibrujący w mojej kieszeni. Jedno spojrzenie na wyświetlasz wystarczyło żebym rzucił komórkę na siedzenie pasażera. Co Jasper mógł zrobić, żeby mi pomóc?
Leniwie przeczesałem włosy palcami spoglądając na krople deszczu, spływające po gładkiej tafli okna. Nie mogłem panikować. To ona była na straconej pozycji. To Belli trzeba było pomóc. Użalanie się nad sobą powinienem odsunąć na dalszy plan. Liczyła się w tej chwili tylko ta biedna dziewczyna, której nikt, oprócz mnie, nie chciał pomóc. Byłem jej jedynym przyjacielem. Nie mogłem zawieść. Potrzebowała pomocy! Tylko, co ja - mały, szary człowiek - mogłem zrobić? Byłem bezradny. Całkowicie.

Chwyciłem w roztrzęsioną dłoń telefon, który coraz natrętniej dawał o sobie znać.

- Co? – warknąłem.
- No nareszcie! Próbuję się do ciebie dodzwonić od godziny!
- Jasper, nie mam czasu na głupoty. O co chodzi?
- Ktoś na ciebie czeka w domu – odrzekł na wydechu.
- Kto? – Przez myśl przeszła mi Angela… Tylko nie to.
- Isabella przyszła tu. Czeka w twoim pokoju i… Nie jest w najlepszym stanie.
- Co?! Mama ją widziała?
- Nie, ja…
- Będę za piętnaście minut! – Rozłączyłem się i natychmiast ruszyłem w stronę domu. Dlaczego od razu na to nie wpadłem?!


BPOV

Nie wiem jak trafiłam do tego miejsca. Po prostu czułam, że muszę się znaleźć tu, a nie nigdzie indziej. Znajome ciepło, zapach… Biała pościel. I fortepian w kącie. Brakowało mi tylko delikatnych dźwięków wypływających z czarnego pudła, w efekcie uderzania malutkich młoteczków o grube struny, poruszane uderzeniami zręcznych palców dotykających klawiszy. Czekałam. Nie przychodził. Dlaczego mnie zostawił? Byłam skażona sobą. Nie chciałam wiedzieć kim mogę się stać. Ale… Czym byłam? Czy to ciało mogło być cudze? Może masa zwykłych emocji i nieprzeciętnych odczuć nie powinna poruszać się samowolnie po terenach tak mokrych i czystych? Ziemia odrzuca swoje dzieci, karząc je okrutnie za czyny popełnione i niedokonane. Słone krople płynęły po czymś ciepłym, wpadając między rozchylone kawałki ciała, spoczywając na mięśniu, który odczytywał walory smakowe. Gorzki zapach porażki jeszcze nie uderzał w nozdrza. Czy miałam jakiekolwiek szanse na odkupienie? Czym zawiniłam?

Skrzypnięcie. Dźwięk dziwny, wręcz niezidentyfikowany, a jednak tak znany. Kroki. Tłumione przez gruby, ciepły dywan stąpania.

- Jesteś… - Szept.

Ciepłe dłonie. Gdzie? Czy to policzki? Czy to twarz?

- Czekałam…
- Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo… - Głos towarzysza zbuntował się. Odmówił posłuszeństwa, chcąc pokazać swoją wyższość. Brak słów niejednokrotnie jest, był i będzie błogosławieństwem. Czyny znaczą więcej.

Subtelne ruchy w okolicy pleców. Jakby piórko dotykało jedwabiu. Kojący dotyk. Instynktownie zbitek doznań połączył się z obcym materiałem i wtulił w twardą, ciepłą postać położoną nieopodal. Poczułam, że jestem, że… Mogę być. Nikt nie docenia sensu istnienia.

- Dziękuję… - Uniosłam głowę, chcąc zobaczyć oczy przyjaciela. Niestety zobaczyłam tylko zamknięte, drżące powieki. – Spójrz na mnie – poprosiłam.

Zielone tęczówki świeciły w nocnej ciemności.

- Nie uciekaj ode mnie nigdy więcej.
- Dobrze…

Nagle rzęsy stały się ciężkie i zarządziły spoczynek. Ostatnią rzeczą jaką widziałam to jego błagający wzrok. Później był dotyk. Ciepło wychodzące z edwardowych ust, atakujące odczucia. Był. Byliśmy. Istnieliśmy przez krótką chwilę, stającą się naszą małą wiecznością. Wiedziałam jedno – nie żałowałam. Chciałam tego, jak niczego innego na świecie. Chciałam jego. Chciałam nas… Co się stało z przyjaźnią? Nie wiem… Nagle poczułam coś silniejszego, cieplejszego, bardziej… Wszechogarniającego. Naszego.


EPOV

Była tam… Odurzona alkoholem i prosząca o akceptację. Wszystkie obawy opuściły mnie w jednej chwili. Położyłem się obok Belli. Kilka znaczących, małych słów… Nie liczyły się żadne wcześniejsze wątpliwości i ograniczenia. Kiedy nasze usta się spotkały, świat przestał się liczyć, a czas płynąć. Pocałunek. Nie wiedziałem, co pomyśli o tym jutro. Pragnąłem tego cały sobą i wiedziałem, że nie wytrzymam ani minuty dłużej. Oderwaliśmy się od siebie po chwili, która wydawała się trwać lata… Spojrzała na mnie tymi czekoladowymi oczami. Zobaczyłem akceptację i spokój.

- Dziękuję… - wyszeptała i zasnęła.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Pią 21:25, 01 Maj 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
Masquerade
Gość






PostWysłany: Pią 21:22, 01 Maj 2009 Powrót do góry

Cytat:
Nie wiem, czego się spodziewałam

To znalazło się w EPOV.

A teraz - do rzeczy.
Rudaa, wiesz, że jesteś geniuszem, prawda? Cieszę się, że owy zastój twórczo-literacki już opuścił Twój umysł i że znów raczysz nas takimi rarytasami, jakimi są kolejne odcinki PR.
Uwielbiam Twój styl, to jak tworzysz zdania, wszelkie porównania, opisy myśli, uczuć, sytuacji - jednym słowem WSZYSTKO.
Czekam tylko i obgryzam paznokcie. Co będzie dalej? Albo nas zaskoczysz, albo wszystko opiszesz w taki sposób, że i tak będzie zaskakująco.
Życzę Weny i pozdrawiam,
M.
Wyświetl posty z ostatnich:      
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu


 Skocz do:   



Zobacz następny temat
Zobacz poprzedni temat
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001/3 phpBB Group :: FI Theme :: Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
 
 
Regulamin