|
Autor |
Wiadomość |
Bellafryga
Wilkołak
Dołączył: 22 Sty 2009
Posty: 198 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 12 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 22:47, 08 Mar 2009 |
|
Dopiero teraz przeczytałam tego ff. I mogę wyrazić swój podziw. Naprawdę świetnie Ci idzie pisanie. Postacie są wspaniale wykrowane. Bella jak ta "zła", a tylko Edward widzi, że za maską obojetności kryje się cierpiąca dusza. Jedyne co mi przyszło do głowy to to, że Bella nie widzi sensu życia i próbuje zagłuszyć cały bezsens otaczającego ją środowiska. Edward jako grzeczny, ułożony chłopczyk z dobrego domu. Tak, to ciekawa wersja. Ale ja domyślam się, że to też tylko maska.
Błędów nie zauważyłam, ale nawet się ich nie spodziewałam. Nie po Tobie.
Pozostaje mi życzyć Ci dużo weny i siły na dalsze pisanie. Powodzenia |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Swallow
Dobry wampir
Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 843 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Nie 23:25, 08 Mar 2009 |
|
Przeczytała, choć szczerze powiem, że w tym odcinku mało się działo.
Zdziwiłam się, że Edward jednak się zdecydował na podróż do Włoch.
I nadal czekam na rozwinięcie w jakiś sposób wątku Alice 7 Jaspera.
Pozostaje mi czekać na kolejne. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Pon 15:28, 09 Mar 2009 |
|
Beta - Klecza
~ 5.
BPOV
Od rana czułam się okropnie. Źle spałam. Miałam wrażenie, że ktoś wciąż stoi za mną i obserwuje z przejęciem moje żałosne poczynania. Była to jakaś niezidentyfikowana siła, której destrukcyjna energia przynosiła strach i niepewność. Nie potrafiłam porównać owej siły z czymś materialnym, czego mogłabym dotknąć, co mogłabym zniszczyć. Chciałam się bronić – kopałam, krzyczałam, gryzłam. Nie działało. Potrzebowałam pomocy, której znikąd otrzymać nie mogłam.
Szłam szkolnym korytarzem, podtrzymując się ściany. Jakiś rozmazany ktoś patrzył na mnie z politowaniem i obrzydzeniem. Chciałam na niego nawrzeszczeć, ale język odmówił mi posłuszeństwa. Bałam się, że umrę, a jednocześnie byłoby to spełnienie moich najskrytszych marzeń. Wreszcie przestałabym czuć i odczuwać. Albo raczej odczuwać i czuć. A może odwrotnie?
Moje ciało potrzebowało chwilowego odpoczynku. Jako że miałam jeszcze kilka minut do rozpoczęcia następnej lekcji, postanowiłam usiąść pod klasą. Zmuszenie moich kolan do zgięcia było nie lada wyczynem. Pulsujący ból w skroniach znów dał o sobie znać. Zamknęłam oczy, czekając na zawroty głowy, które nie nadeszły. Uchyliłam delikatnie powieki i, ku swojemu zdziwieniu, zorientowałam się, że obraz stał się ostrzejszy. Co za ulga. Wyciągnęłam książkę i starałam się skupić na tańczących quickstepa literach. Z czasem graficzne oznaczenia sylab ułożyły się w słowa, a wkrótce potem w zdania. Ich sens nie docierał do mnie w pełni, ale wydaje mi się, że mówiły coś o wizji idealnego państwa Platona. Monarchia – tak, demokracji mówimy nie… Odpłynęłam.
Obudził mnie dzwonek. Szybko zebrałam swoje rzeczy i popędziłam w stronę klasy. Weszłam do sali równo z nauczycielem. Zdążyłam zająć swoje stałe miejsce, zanim pan Banner rozpoczął wykład. Zaskoczyło mnie, że Pana Porządnego nie było w szkole. Łapałam się na wymyślaniu powodów jego nieobecności. Pewnie był chory, bo nie wierzyłam, że byłby się w stanie zerwać.
Na lunchu dostrzegłam, że jego dziewczyny też nie było. Nie zdążyłam się nad tym poważnie zastanowić, bo nagle zaczepił mnie szkolny psycholog. Wiedziałam, kim jest wyłącznie z apelu na początku roku szkolnego. Nie pamiętałam jak się nazywał ani gdzie znajdował się jego gabinet.
Ten wysoki mężczyzna o śniadej cerze i rażąco białym uzębieniu w ogóle nie pasował do naszego grona pedagogicznego. Był młody i przystojny. Zamiast źle skrojonego garnituru i krawata wybierał dżinsy, kolorowe koszule i sportowe buty. Można go było pomylić z uczniem.
– Isabella Swan? – zapytał spokojnym, ciepłym głosem.
– Tak. – Zastanawiałam się, czego mógł ode mnie chcieć.
– Czy moglibyśmy porozmawiać? – Czy on mi to proponował? Miałam szansę odmówić? Przyzwyczaiłam się, że w tej szkole uczniowie tylko wypełniają polecenia.
– Yyyy… – Zszokowała mnie jego postawa. – Chyba tak.
Poprosił, bym wzięła sobie coś do zjedzenia i zaprowadził mnie do swojego gabinetu. Okazało się, że znajdował się na końcu korytarza na trzecim piętrze. Tabliczka na drzwiach głosiła „Jacob Black – psycholog”. Otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Niepewnie weszłam do środka. Pokój był mały i przytulny, nie zwracałam większej uwagi na jego wystrój, byłam zbyt zainteresowana tym, co miał mi do powiedzenia.
– Nie mieliśmy się jeszcze okazji spotkać. Jacob. – Wyciągnął do mnie dużą dłoń. Czy on właśnie zaproponował mi przejście na „ty”?
Mimo otrzymanego przywileju, nie miałam ochoty na dotykanie tego mężczyzny.
– Isabella – powiedziałam spokojnie i kiwnęłam głową w jego kierunku.
Usiadł za biurkiem, naprzeciw mnie, ale wiedziałam, że jeszcze się nie poddał.
– Wolałabym żeby obyło się bez zbędnych wstępów. O co chodzi? – zapytałam oschle. Nie miałam ochoty na moralizatorskie pogawędki.
– Skoro sobie tego życzysz… – powiedział ze zrezygnowaniem. Widać, chciał to rozegrać inaczej, ale nie docenił swojego przeciwnika. – Oceny masz bez zarzutu, nauczyciele nie mają do ciebie zastrzeżeń, dyrektor przymyka nawet oko na twoją beznadziejną frekwencję żeby umożliwić ci skończenie tej szkoły. – Rozumiałam coraz mniej. – Jednak… Niepokoi mnie twoje zachowanie. Nauczyciele udają, że tego nie widzą, ale uczniowie plotkują, a jak wiemy, w każdej plotce jest małe ziarenko prawdy. – Przestała mi się podobać jego postawa.
– Czy to znaczy, że według pana, jestem potencjalną złodziejką, narkomanką i prostytutką? – zapytałam z powątpieniem, unosząc delikatnie lewą brew. Zaczęło się we mnie gotować. Miałam ochotę rzucić się na tę zadowoloną gębę.
– Nie całkiem. Niemniej uważam, że masz poważny problem, na który nikt nie chce zwrócić uwagi. Może chciałabyś o czymś porozmawiać? – Mógł sobie darować ten psychologiczny żargon rodem z kiepskiej telenoweli. Czekałam tylko, aż zaprowadzi mnie na kozetkę i spyta, jak się czuję ze swoimi problemami.
– Nie.
Milczał. Czekał aż powiem coś więcej. Nie wstawałam. Nie miałam zamiaru wychodzić, więc uznał, że zbieram się by przedstawić mu najbardziej interesujący przypadek całkiem pokręconej psychozy w jego karierze. A mi się najzwyczajniej w świecie nie chciało ruszyć tyłka z tego zajebiście wygodnego fotela, w którym siedziałam.
Poczułam kropelki potu spływające po moim karku. Denerwowałam się? Nie, to niemożliwe. Nie takie rzeczy w życiu przetrwałam. Zrobiło mi się strasznie duszno.
– Możemy otworzyć okno? – Spytałam słabym głosem.
Jacob podniósł głowę znad swoich notatek i spojrzał na mnie z przerażeniem malującym się w jego ciemnych oczach.
– Oczywiście. – Rzucił się do okna. – Czy wszystko w porządku? – Był naprawdę przestraszony.
Ściany napierały na mnie. Czułam się jak hipersześcianie, który za chwilę miał się złożyć, a ja miałam stać na zgięciu dwóch ścian. Nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Musiałam szybko zaczerpnąć świeżego powietrza, moje ciało domagało się tlenu, ale każda próba wzięcia oddechu kończyła się powiększeniem zatoru w mojej tchawicy. Serce waliło mi jak oszalałe. Nie mogłam oddychać, dusiłam się. Chciałam krzyczeć o pomoc, ale…
Ostatnią rzeczą, jaką słyszałam był krzyk Jacoba, a potem była tylko ciemność.
***
– Isabello? – Usłyszałam znajomy, ciepły baryton. Próbowałam uchylić powieki, ale gdy tylko to uczyniłam, moją siatkówkę zaatakowało nadzwyczaj jaskrawe światło. Zasłoniłam oczy rękoma. Poczułam, że coś mi je krępuje. Cała byłam zaplątana w niezliczoną ilość rurek i kabelków.
– Co się stało? Gdzie ja jestem? – Głos mi drżał, a poza tym, był bardzo cichy i słaby. Bądźmy szczerzy – charczałam jak stary silnik na wykończeniu.
– W szpitalu. Przywieziono cię prosto ze szkoły. Miałaś atak paniki, a potem zemdlałaś. – Skąd ja znałam ten głos?
Mój wzrok powoli przyzwyczajał się do jarzeniówek zainstalowanych w białym pokoju, w którym się znajdowałam. Wszystko stawało się coraz wyraźniejsze.
– To znowu ty? Prześladujesz mnie, czy jak? – Siły powoli mi wracały.
W odpowiedzi usłyszałam najpiękniejszy śmiech, jaki tylko mógł się wydobyć z delikatnych ust najprzystojniejszego rudzielca pod słońcem.
– Nie, to nie tak. Poza tym, miło, że wreszcie zaszczyciłaś moje uszy dźwiękiem swojego głosu. – O tak, miał niewątpliwe szczęście. A teraz nadszedł czas na to, żeby wziął nogi za pas i uciekł.
– Jesteś najbardziej pokręconym człowiekiem, jaki miał ochotę mnie poznać. – Specjalnie nie powiedziałam „którego miałam okazję poznać”. Nigdy nie zbliżyłam się do nikogo z własnej inicjatywy. Chyba nie zwrócił uwagi na tę grę słów, bo kontynuował, jakby nigdy nic. Stwierdził pewnie, że jeszcze się do końca się obudziłam. Albo… Zrozumiał, tylko nie chciał mi zrobić przykrości. Minęła chwila, zanim mój umysł dopuścił do siebie taką ewentualność. Czy to możliwe, że on starał się mnie zrozumieć? Ten poczciwy chłopiec z wypasionym samochodem od tatusia? Nie… Chyba potrzebowałam snu.
To dziwne, ale rozmawiałam z nim całkiem swobodnie. Rzadko mi się to zdarzało. Zawsze starałam się dopasować, a dokładniej, zniżyć do poziomu rozmówcy, ale przy nim mogłam, choć na chwilę, choć troszeczkę, odsunąć maskę na bok.
EPOV
Kiedy tylko dowiedziałem się, że Isabella trafiła do szpitala, postarałem się, by Carlisle skierował mnie do pomocy na oddziale, na którym leżała. Teoretycznie byłem jego pomocnikiem, ale w szpitalu brakowało personelu i często dostawałem drobne zadania od innych lekarzy. Nie wiem, dlaczego, ale czułem się w pewien sposób za nią odpowiedzialny. Spędziłem wiele godzin przy jej łóżku, czekając aż się obudzi.
Miała atak paniki spowodowany wycieńczeniem organizmu. Jej rodzice sprawiali wrażenie, jakby pierwszy raz widzieli swoją córkę na oczy. Słyszałem ich rozmowę z lekarzem. Twierdzili, że nic nie wiedzieli na temat złego stanu jej zdrowia. Matka płakała, a ojciec klął na „współczesność”.
Nie mogłem zajmować się pacjentami w poważnym stanie, bo nie miałem odpowiednich uprawnień, ale zaraz po zakończeniu „dyżuru” skierowałem się do jej sali. Miałem wystarczającą wiedzę, by na podstawie wyników badań zauważyć niepokojące sygnały, jakie wysyłało jej serce. Była chora, bardzo. Oczywiście, mogła żyć normalnie, ale znając jej tryb życia, mogłem stwierdzić, że sytuacja jest naprawdę beznadziejna.
Kiedy się obudziła, udało mi się uciąć krótką pogawędkę z obiektem moich westchnień – już nie bałem się tak jej nazywać. Musiałem spojrzeć prawdzie w oczy, ta dziewczyna naprawdę mnie zafascynowała i gdyby tylko chciała, okręciłaby sobie Edwarda Cullena wokół kruchego paluszka. Jeszcze nie odkryłem, co mnie do niej ciągnęło, ale nie wiedziałem, czy chcę to wiedzieć.
Okazało się, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Pod tą całą otoczką, którą dla siebie stworzyła, sprawiała wrażenie przesympatycznej, inteligentnej, młodej dziewczyny. Nie okazywała wielu emocji, była bardzo skryta. Wydawało mi się, że na siłę zniechęcała do siebie ludzi, jakby się ich bała. Bardzo potrzebowała kogoś, kto zająłby się nią.
– Muszę cię zostawić. Godziny odwiedzin już dawno się skończyły, pielęgniarka zaraz mnie stąd wyrzuci. – Nie chciałem od niej odejść. Serce mi pękało, ale musiałem. Tak bardzo pragnąłem zostać z nią przez całą noc, ale nie chciałem niepokoić Esme. No i… Oczywiście, pielęgniarka mogła mnie wykopać w każdej chwili.
Dostrzegłem krótki błysk w jej czekoladowych oczach. Czy to możliwe, że nie chciała, bym odchodził? Nie… Pewnie tylko mi się wydawało. Nie powinienem robić sobie nadziei, ona w każdej chwili mogła się na mnie wypiąć.
Po prostu wyszedłem.
*****
Patrzyłem w dwa kawałki najsłodszej czekolady na świecie położonej na śnieżnobiałym stole w towarzystwie kosza malin. Isabella… Bella. Jej wargi wygięły się w szerokim uśmiechu ukazującym proste zęby. Uśmiechu, który był przeznaczony tylko dla mnie. Nasze ręce były splecione w delikatnym uścisku symbolizującym zaufanie i oddanie. Rozchyliła delikatnie wargi jakby chciała coś powiedzieć. Cieszyłem się chwilą zapomnienia. Płynąłem, tonąłem…
Obudził mnie dźwięk telefonu. Ałć! Nienawidziłem ramy swojego łóżka. Dlaczego zawsze musiałem przywalić głową o metalowe pręty?! Nie sprawdziłem nawet, kto dzwonił, zdołałem tylko wydukać:
– Co się stało?
– Edward, obudziłem cię? – Spojrzałem na zegarek. Była szósta trzydzieści rano. Właściwie to i tak powinienem już wstawać, ale Carlisle mógł mi dać jeszcze chwilę pospać!
– Nieważne – mruknąłem. – O co chodzi?
– Ta dziewczyna… Isabella Swan…
– Tak?
– Zniknęła w nocy ze szpitala. Nikt nie widział, jak wychodziła, ale jej rzeczy też nie ma.
– Jak to?! – Nagle oprzytomniałem. – Zaraz przyjadę, daj mi pół godziny.
Rzuciłem telefonem i w ogromnym pośpiechu zacząłem narzucać na siebie ubrania. Co ta dziewczyna najlepszego wymyśliła?!
________________________________________
Naprawdę dziękuję Wam za wszystkie miłe słowa, ale czuje się głupio zważywszy, iż z braku czasu i sił, nic nie napisałam przez ostatni tydzień :(
Leniwa pseudopisarka - Rudaa |
Post został pochwalony 3 razy
Ostatnio zmieniony przez Rudaa dnia Nie 16:51, 29 Mar 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
Anabells
Zły wampir
Dołączył: 29 Gru 2008
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: ni stąd ni zowąd
|
Wysłany:
Pon 15:46, 09 Mar 2009 |
|
Leniwa? Mam nadzieję, że to przejściowe i po tygodniu przerwy wrócisz do pisania ze zdwojoną siłą, bo ff coraz bardziej mnie wciąga, o ile można jeszcze bardziej.
Co ta Bella wykombinowała? Dlaczego uciekła? Tak bardzo nie lubi, kiedy ktoś się nią zajmuje?
Obyś znalazła czas i wzięła się do pisania!
WENA!!! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Anabells dnia Pon 15:47, 09 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
KinGa
Nowonarodzony
Dołączył: 16 Paź 2008
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 15:59, 09 Mar 2009 |
|
Rudaa, nie rób nam tego.!
Na pewno to Twoje lenistwo to tylko chwilowe.;)Oby.;p
Strasznie mi się to podoba tak fajnie lekko napisane. Treść szybko się przyswaja.
Życzę dużo dużo weny.!
Z niecierpliwością czekam na cd.! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Magal
Człowiek
Dołączył: 23 Wrz 2008
Posty: 60 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 16:13, 09 Mar 2009 |
|
Błagam znajdź czas chęci i wenę na dalsze pisanie...
Nie myślałam, że Bella z problemami tak bardzo zawładnie moją wyobraźnią..
Wiernie czekając na dalszy rozdziały |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 16:15, 09 Mar 2009 |
|
Niesamowity ten twój ff... Niby prosty i przejrzysty, a jednocześnie taki tajemniczy. Akcja jest świetna, szybka, jednak najważniejsze fragmenty opisujesz szczegółowo, doprowadzając Czytelników do krainy rozkoszy. Mam nadzieję, że główni bohaterzy, powoli będą się do siebie przybliżać, z "hucznym finałem" . Za szybko, byłoby to trochę niedokładne, a 40 lat nie chcę mi się czekać . W tym miejscu, można by dokończyć tą historię i pokazać spotkanie E i B po ukończeniu collegu przez tego pierwszego. Ale tutaj mogę tylko proponować, bądź się domyślać. To już twoje miejsce popisu, Droga Autorko.
Mam nadzieję, że kolejne epizody będą szybciej.
Życzę Weny :D |
Ostatnio zmieniony przez Gość dnia Pon 16:16, 09 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Raisa
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Mar 2009
Posty: 16 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 17:49, 09 Mar 2009 |
|
Jackob Black psychologiem? Oryginalne ^^
Bella uciekła? oO No nieźle jej się w główce poprzewracało ;P
Chyba, że ktoś jej "pomógł" uciec?
Weeeeeny! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
maytee
Człowiek
Dołączył: 17 Gru 2008
Posty: 50 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z Twojego łóżka ;D
|
Wysłany:
Pon 18:51, 09 Mar 2009 |
|
dopisuję się do fanclubu tego ff, jeżeli takowy istnieje ;D
uwielbiam Ciebie, taką Bellę i cały ten Psychodeliczny raj ;>
Pomysł z Jacobem jako psychologiem, i to bardzo "przyjazym" młodzieży - superoryginalny ;D
i nie przemęczaj się! xD ja się, co prawda, nie mogę doczekać następnej części, ale wolę by była jakościowa lepsza, a nie żebyś wstawiała tylko, żeby wstawić.
Chociaż pewnie nawet wtedy jakościowo byłaby też świetna, w końcu masz ten talent ;p
(o mój Boże, czy w ogóle ktoś skumał co ja tu wypisałam? D; xD)
w każdym bądź razie, dzięki za to ff i standardowo, jak wszyscy - życzę Weny |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez maytee dnia Pon 18:54, 09 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Rainbowtail
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Mar 2009
Posty: 22 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:56, 09 Mar 2009 |
|
No przychodzę do domu a tutaj dwa odcinki! :D Można tak mnie witać codziennie ^^
Nie mów, że jesteś pseudopisarką, bo Twoje FF jest dalekie od poziomu pseudopisarki! Oczywiście w tą lepszą stronę :)
Czekam na następne odcinki! I Weny życzę^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Pon 19:25, 09 Mar 2009 |
|
maytee napisał: |
i nie przemęczaj się! xD ja się, co prawda, nie mogę doczekać następnej części, ale wolę by była jakościowa lepsza, a nie żebyś wstawiała tylko, żeby wstawić.
|
Spokojnie, jestem ubezpieczona od takich wypadków :P Zawsze mam napisane kilka rozdziałów do przodu zanim wstawię cokolwiek, więc nie ma, o co się martwić :) Jestem w pełni świadoma, że często ograniczają mnie różne czynniki, nad którymi nie panuję i niestety brak weny też się do nich zalicza :) Nie zrobiłabym za długiej przerwy szczególnie ze świadomością, że mam TAKICH czytelników :)
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mystery
Wilkołak
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 157 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: bydgoszcz
|
Wysłany:
Pon 19:28, 09 Mar 2009 |
|
osz ty mój Rudzielcu...
jak ty cudnie piszesz!
czemu ja dopiero teraz wpadłam na ten ff? no czemu? nie mogę napisać nic konstruktywnego... jakoś chyba mi nie wyjdzie ;p
Jacob psychologiem? kimkolwiek, byleby nie wilczkiem ;p
maytee napisał: |
ja się, co prawda, nie mogę doczekać następnej części, ale wolę by była jakościowa lepsza, a nie żebyś wstawiała tylko, żeby wstawić.
Chociaż pewnie nawet wtedy jakościowo byłaby też świetna, w końcu masz ten talent ;p
(o mój Boże, czy w ogóle ktoś skumał co ja tu wypisałam? D; xD) |
ja zrozumiałam i popieram ;]
Wena! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Swallow
Dobry wampir
Dołączył: 14 Paź 2008
Posty: 843 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Szczecin
|
Wysłany:
Pon 19:33, 09 Mar 2009 |
|
przeczytałam kolejną część równie 'łakomie'. Najbardziej zdziwił mnie Jacob jako psycholog. Pierw zastanawiałam się czy to ten sam o którym myślę. A potem jeszcze się przedstawił.
Żeby tylko się nam w naszej Isabelli nie zakochał!
Czekam na kolejny rozdział:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
host
Zły wampir
Dołączył: 01 Lut 2009
Posty: 332 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: nysa
|
Wysłany:
Pon 19:43, 09 Mar 2009 |
|
no kto by pomyslal, ze Jake zostanie psychologiem;] tylko ja wierzylam w jego potencjal;P Bella bawi sie w uciekinierke. nie ladnie, Bello, tak sie nie zachowuja duze dziewczynki (ale te niegrzeczne owszem;]) widze, ze milosc Eda do Bells powoli kwitnie. bardzo dobrze. nawet nie wiedzialam, ze Bella ma rodzicow. myslalam, ze uciekla z domu czy cos w tym stylu.
oczywiscie tekst jak zawsze swietny. cudo po prostu. wiecej nie trzeba nic pisac.
czekam na cd
Wenki |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
anja
Zły wampir
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 316 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: ze skórzanej kanapy
|
Wysłany:
Pon 20:48, 09 Mar 2009 |
|
Przeczytałam i jestem pod wrażeniem, bo ciekawie stworzyłaś 'taką' Bellę.
Edward mamisynek, "cnotka-niewydymka".. Myślałam, że bardziej poprawnym i grzecznym niż w Zmierzchu być nie można, a tutaj taki Edward... :)
A więc zamierzam się tu zasiedzieć i również zamęczać o kolejne rozdziały :D
Weny! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Pon 22:24, 09 Mar 2009 |
|
A WIEC MY LOVE!!!!
DZIWNE ,TROCHE POSRANE ALE CYHBA TAKIE MIAŁO BYĆ!!
CZYTA SIĘ NIEZWYLE LEKKO I PRZYJEMNIE MIMO DOŚĆ POSĘPNEGO KLIMATU!!!!
ŻYCZĘ POWODZENIE W PISANU I CZEKAM Z ZAPARTYM TCHEM...........
Edit: Rozumiem, że ci się podoba, ale nie musisz od razu krzyczeć. Tak samo jak nadużywać wykrzykników. I |
|
|
|
|
Cornelie
Dobry wampir
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 1689 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 297 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z łóżka Erica xD
|
Wysłany:
Pon 22:34, 09 Mar 2009 |
|
Znowu orginalność mnie opuściła :))
Jak zawsze zgrabnie i pięknie opisane. Twoja Bella jest świetna! Nie ma co tu dużo mówić.
Jacob - psycholog?? xDDD Szok xD Nie wyobrażałam go sobie w czymś takim xD
Edward cóż, jak to Edward xD Anja pięknie to napisała "cnotka niewydymka " xD Oby to się zmieniło
Czekam co tam dalej wymyślisz :))
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dark
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 91 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 23:07, 09 Mar 2009 |
|
Rany...
Wiesz co, Ruda?
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Wiele już się czytało FF o Edwardzie badboyu i grzecznej Belli, ale na odwrót? Niee, tego zdecydowanie jeszcze nie było. I wiesz co? Wyszło genialnie. Tak, że aż chce się czytać ;].
Dużo weny! :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rudaa
Dobry wampir
Dołączył: 09 Lut 2009
Posty: 684 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 102 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: dzwonnica Notre Dame
|
Wysłany:
Wto 7:30, 10 Mar 2009 |
|
Beta - Klecza
~ 6.
EPOV
Zbiegałem po schodach jak w amoku. Wpadłem na skacowanego Emmeta, który zaczął rzucać wiązanki przekleństw w moją stronę, uskarżając się przy okazji na ból głowy. Mama patrzyła na mnie jak na wariata.
– Edward, coś się stało? – Musiałem ją nieźle wystraszyć.
Nie otrzymawszy odpowiedzi, ponowiła pytanie, z tym, że o wiele głośniej. Nie miałem okazji jej odpowiedzieć, bo wpadłem do garażu, szybko odpaliłem samochód i odjechałem.
Zazwyczaj przestrzegałem przepisów, ale nie miałem czasu na takie przyziemne ograniczenia jak kodeks drogowy. Jechałem bocznymi uliczkami, w których było mniej samochodów, skrzyżowań i świateł. Nie panowałem nad sobą. Co się stało z Isabellą?! Dlaczego wyszła ze szpitala?! Dokąd poszła?! Dziesiątki pytań obijało się w mojej głowie, czekając na odpowiedzi, które nie miały przyjść, przynajmniej w najbliższym czasie. Nawet nie próbowałem zastanawiać się nad tym, dlaczego tak się przejąłem jej zniknięciem.
Pod szpitalem stały dwa radiowozy. Wpadłem do gabinetu Carlisle’a, w którym siedzieli państwo Swan. Jej matka znów płakała, a ojciec miał groźną minę.
– Przepraszam… – wydukałem i wróciłem na korytarz. Nie powinni wiedzieć, że Carlisle powiadomił mnie o tym, co się stało. Mógłby mieć z tego tytułu nieprzyjemności.
Usiadłem na rozklekotanym krześle i czekałem. Bałem się – najzwyczajniej w świecie się bałem. Co się z nią działo?
W międzyczasie dzwoniła Esme. Udało mi się ją uspokoić i wymyślić jakąś bajkę o tym, że Carlisle potrzebował pilnie mojej pomocy.
– Pamiętam, że wyjeżdżasz, będę w domu dopiero wieczorem. – Drzwi gabinetu otworzyły się. – Muszę kończyć.
– Do widzenia – usłyszałem ostry, nosowy głos ojca Isabelli.
Kiedy tylko odsunął się, chwyciłem klamkę i wszedłem do środka. Carlisle siedział, trzymając twarz w dłoniach. Jego platynowe włosy były delikatnie roztrzepane, a pod oczami miał fioletowe sińce. Musiał nie spać całą noc.
– Witaj, Edwardzie.
– Cześć. Co jest? Jej rodzice nie wyglądali na zadowolonych. Przyjechałem jak najszybciej się dało. – Na korytarzu zdążyłem trochę ochłonąć.
– Sprawa wygląda bardzo źle. Jej ojciec zabiłby mnie, gdyby mógł, ale co ja mogę? Isabella jest pełnoletnia. Jakby nie uciekła, w każdej chwili mogłaby się wypisać na życzenie. Najbardziej boli go, że jest policjantem, a nie może nikogo zaaresztować ani obwinić za zniknięcie swojej córki, bo z prawnego punktu widzenia nikt ze szpitala nie jest za to odpowiedzialny.
Nie mogłem usiedzieć w miejscu. Zacząłem krążyć po pokoju. Carlisle kontynuował:
– Nasz psychiatra chciał ją zbadać. Miał to zrobić dzisiaj. Kontaktowałem się ze szkołą. Podobno szkolny psycholog próbował z nią rozmawiać, ale nie wyrażała takiej chęci. Obawiam się, że ta dziewczyna ma spore problemy. Jej rodzice, oczywiście, nic nie wiedzą, potrafią mieć tylko pretensje do wszystkich naokoło. Może ty…?
– Nic nie wiem. Wczoraj rozmawiałem z nią po raz pierwszy. – Musiało to brzmieć żałośnie, zważywszy na to, że prosiłem o możliwość zajęcia się nią jakby była mi szczególnie bliska. – Skoro jej ojciec jest policjantem, to rozumiem, że wszystkie komisariaty w okolicy zostały powiadomione o wszystkim?
– Tak, wszystkie partole mają jej zdjęcia. Edwardzie, wiem, że to może niezbyt dyskretne pytanie, ale… Co cię łączy z tą dziewczyną?
– Nic – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
– Ech, uważaj. Wiem, że jesteś młody i musisz się wyszaleć, ale pamiętaj, że jest jeszcze Angela. To dobra dziewczyna, nie skrzywdź jej.
– Wiem. – Co ja mu miałem powiedzieć? Sam nie potrafiłem tego zrozumieć. Coś mnie ciągnęło do tej dziewczyny i nie potrafiłem tego powstrzymać.
BPOV
Obudziłam się w tym samym białym pokoju, co ostatnio. W ustach poczułam znajomą suchość. Jednak brakowało mi bólu głowy. To nie mógł być kac. Przyjemna odmiana. Otworzyłam powoli oczy, bojąc się kolejnego szoku spowodowanego jaskrawym światłem, ale w pomieszczeniu było ciemno. Musiała być już noc. Ktoś się nade mną nachylał.
– Edward? – Wyszeptałam.
Sapał. Wyczułam w oddechu nieznajomego odór wyjątkowo tanich papierosów. Co za skurwysyństwo. Tak mnie budzić?! Jakiś kwaśny fetor – pot. Coś mokrego dotknęło mojego policzka.
– Siemasz, tania zdziro – wysyczał mi prosto w twarz znajomy głos.
Zamarłam. Strach całkowicie mnie sparaliżował. Kończyny odmówiły posłuszeństwa. Chciałam je zmusić do jakiegokolwiek ruchu, próbowałam poruszyć mięśniami – zero reakcji. Powinnam uciekać, ale nogi przyrosły mi do łóżka.
Kilka ostrych szarpnięć, coś oswobodziło mnie z tysiąca rurek, którymi byłam otoczona jak jakimiś więzami. Obcy – znajomy złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie.
– Dawno cię u mnie nie było, tęskniłem. – Ślinił się, ręce mu się pociły. Zrobiło mi się niedobrze. Zbliżył swoją twarz do mojej, ale bezwładne ciało brunetki, której dotykał zaczęło reagować odpowiednio – ugryzłam go w wargę z takim impetem, że pociekła z niej krew. Krzyknął i rzucił mną tak, że spadłam z łóżka i wylądowałam na podłodze. Mój instynkt samozachowawczy zadziałał lepiej niż kiedykolwiek przedtem. Szybko się podniosłam i kopnęłam go między nogi. Zaczął piszczeć i wić się. Złapałam swoje rzeczy leżące na krzesełku i uciekłam.
Przemknęłam się najciszej jak potrafiłam przez szpitalne korytarze. Kiedy tylko znalazłam się na zewnątrz, biegłam ile sił w nogach. Biegłam długo. W końcu uznałam, że go zgubiłam, wskoczyłam w pobliskie krzaki i ubrałam się. Był środek zimy, a ja byłam w piżamie, niezbyt przyjemna perspektywa. Zimnica jak cholera.
EPOV
Cały dzień szukaliśmy Belli, dzwoniliśmy do kogo się dało, ale przepadła jak kamień w wodę. Ostatecznie to dorosła dziewczyna, powinna wiedzieć, co dla niej najlepsze – tylko ta myśl trzymała mnie przy zdrowych zmysłach.
Angela wydzwaniała cały dzień. Wciąż udzielałem jej wymijających odpowiedzi. Wykręcałem się dużą ilością pacjentów na pediatrii, co było bardzo prawdopodobne, zważywszy na pogodę. W końcu odpuściła. Czułem się fatalnie ze świadomością, że, jakby nie patrzeć, oszukiwałem ją. Zasługiwała na kogoś lepszego.
Carlisle pojechał do domu. Siedział w szpitalu od dwudziestu czterech godzin i ledwo się trzymał na nogach. Postanowiłem pójść w jego ślady, szczególnie, że siedząc w otoczeniu pielęgniarek nic nie mogłem zdziałać.
Wyszedłszy z budynku, wziąłem głęboki oddech. Delektowałem się świeżym powietrzem, które było miłą odmianą po całodziennym wdychaniu charakterystycznego szpitalnego zapachu. Robiło się coraz ciemnej. Latarnie były zapalone już od godziny. Powłóczystym krokiem udałem się w stronę swojego auta. Nie spieszyłem się do domu. Mama wyjechała służbowo, więc znając życie, Emmett już szykował się do imprezy. Kiedy to sobie uświadomiłem, przeszło mi przez myśl spędzenie nocy u Angeli, ale nie byłbym w stanie spojrzeć jej w oczy.
Mijałem znajome budynki, zakręty. Byłem coraz bliżej domu. Przede mną majaczyła delikatnie zarysowana sylwetka. Zbliżałem się i stawała się coraz wyraźniejsza. Czy to możliwe, żeby ktoś wybrał się na spacer wzdłuż drogi w środku zimy? Bujne, ciemne włosy. Nie… To nierealne.
Zwolniłem.
Miałem rację. Przede mną szła Isabella Swan. Zatrzymałem się i szybko do niej doskoczyłem. Spojrzała na mnie w bardzo dziwny sposób. Ciarki przeszły mi po plecach. Jej oczy były jakby nieobecne, a na ustach błąkał się delikatny uśmiech.
– Uciekłam – szepnęła.
– Tak, uciekłaś. – Wyglądała jak siedem nieszczęść. Była przemarznięta i wyglądała jak prawdziwy szaleniec. – Pójdziesz ze mną? – Wyciągnąłem do niej rękę w zapraszającym geście. Chwyciła ją. Wsiedliśmy do samochodu i podkręciłem ogrzewanie. Po drodze w ogóle nie rozmawialiśmy. Cieszyłem się, że ją znalazłem, ale jednocześnie byłem zaniepokojony. Dlaczego nie wróciła do domu? Co robiła na tej drodze? Jak to się stało, że pojechała ze mną i nie wydłubała mi jeszcze oczu? Robiło się coraz dziwniej.
Tak się zamyśliłem, że nawet nie zauważyłem, kiedy zasnęła. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do swojego pokoju. Okazało się, że Emmett darował sobie zdemolowanie domu.
Ułożyłem delikatnie tę kruchą istotę na swoim łóżku. Wyglądała przepięknie. Długie włosy rozrzucone na poduszce przypominały wodorosty. Bladą twarz w kształcie serca ozdabiały rozchylone, koralowe usta. Nawet sińce pod oczami dodawały jej pewnego uroku. Była taka drobna. Dopiero teraz zauważyłem, jakie malutkie miała dłonie. Usiadłem na brzegu łóżka i chwyciłem jedną z nich. Była lodowata. Zdjąłem jej bluzę i przykryłem kocem. Dopiero teraz spostrzegłem, że nie miała na sobie kurtki. Nie chciałem, żeby rozchorowała się jeszcze bardziej.
Spędziłem całą noc przy jej boku. Gładziłem ją po twarzy i przeczesywałem palcami gęste włosy. Obudziła się około piątej nad ranem.
– Gdzie ja jestem? – zapytała słabym głosem.
– U mnie w domu.
– A kim ty jesteś? – Nie spodziewałem się tego pytania.
– To ja – odrzekłem sprytnie.
Przetarła mocniej oczy.
– Edward?! – Krzyknęła. – Co ja tu robię?!
– Uciekłaś ze szpitala, znalazłem cię na drodze i... – No właśnie, i co? – Ja…
Wstała bez słowa i wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Widziałem przez okno jak otwiera bramę i wychodzi. To by było na tyle, jeśli chodzi o przyjaźń z Isabellą Swan.
Dopiero gdy wyszła, uświadomiłem sobie, że nikomu nie powiedziałem o tym, że ją znalazłem. Szybko zadzwoniłem do Carlisle’a, by powiadomił jej rodziców.
_____________________________________________
Rozdział 7 będzie w czwartek :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 8:13, 10 Mar 2009 |
|
Jakie tempo, ale mi jak najbardziej pasuje :D Szkoda, że jednak B. i E. się trochę nie zbliżyli... Błędów nie ma, zdania dobre. Akcja.., maliny z bitą śmietaną Czekam na więcej. |
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|