|
Autor |
Wiadomość |
kwareczek
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Las w środku Zabrza
|
Wysłany:
Czw 10:54, 11 Lut 2010 |
|
Jest to mój pierwszy ff, więc prosiłabym o wyrozumiałość. Nie znaczy to oczywiście, że nie przyjmuję krytyki, wręcz przeciwnie, mam nadzieję, że pokażecie mi moje błędy i będę mogła je sukcesywnie eliminować.
Kilka informacji:
Cała akcja dzieje się w Forks i okolicach. Bella to zakompleksiona dziewczyna nie umiejąca odnaleźć się w realiach amerykańskiego liceum, w dodatku, jest zakochana w najprzystojniejszym uczniu w szkole i próbuje wyznać mu miłość. Tak, wiem, brzmi to jak fabuła tandetnego amerykańskiego filmu dla nastolatków. Szczerze, takie właśnie było zamierzenie. Opowiadanie jest lekko ironiczną krytyką dzisiejszych poglądów nastolatków, pędu do idealnego wyglądu i popularności i tak prosiłabym to odczytywać.
Wszystkie postaci są ludźmi, starałam się oddać ich charaktery z sagi, przynajmniej to, jak JA je postrzegam. Zastrzegam, że moje postrzeganie i niekoniecznie musi się pokrywać z tym, jak bohaterów Zmierzchu widzą inni. Niektóre postaci są przerysowane, lecz było to konieczne dla realizowania fabuły.
Beta moja prywatna.
W rozdziale IV jest pewna dość brutalna scena, więc daję znacznik +18, by nie urazić wrażliwszych czytelników. W innych rozdziałach nie powinna się już pojawiać żadna przemoc lub seks, lecz nie daję za to głowy, bo historia rozwija się wbrew moim pomysłom :)
Opowiadanie w całości chciałam zadedykować mojej przyjaciółce Izie, która zawsze mnie wspierała i podświadomie stała się inspiracją dla postaci Belli. Dziękuję za całą cierpliwość i entuzjazm włożony w moją pisaninę.
Soł, let's the party started, jak to się mówi na mojej ukochanej anglistyce.
Enjoy the show!
Otworzyłam oczy i coś uderzyło we mnie ze straszliwą mocą. Uczucie, że dzień będzie jeszcze bardziej parszywy niż zwykle spowodowało, że prawie straciłam dech. Świetnie. Czy może być jeszcze gorzej? Nagle zdałam sobie sprawę, co jest nie tak.
Po pierwsze, była niedziela, a ja, w przeciwieństwie do ogółu społeczeństwa, nienawidziłam niedziel z powodu faktu, że były całkowicie wolne.
Po drugie, kartka w kalendarzu wyraźnie mówiła, że jest czternasty lutego i cała populacja ludzka będzie adorować płeć przeciwną i wygłaszać peany na temat miłości, co dla każdego zdrowego na umyśle singla jest nie do zniesienia.
A po trzecie, najważniejsze, byłam Bellą Swan, grubą kujonką z twarzą ukrytą za grubymi okularami oraz wiecznie rozczochranymi włosami i nie miałam nawet jednej milionowej szansy na randkę.
Hej, nie przejmuj się. Wstawaj i pokaż światu, że jesteś ponad te komercyjne bzdury!
Przedstawiam wam Jasmine, moje alterego. Jest dokładnym przeciwieństwem mnie. Szczupła, pewna siebie, otoczona wspaniałymi przyjaciółmi i przystojnymi facetami. Cheerleaderka, dusza towarzystwa i na dodatek dziewczyna największego przystojniaka ze szkoły, kapitana drużyny footballowej. To dziewczyna z amerykańskich filmów, która nie interesuje się ocenami a mimo wszystko jest stawiana na wzór wszystkim uczniom ze względu na świetne wyniki w nauce i obywatelską postawę. Jest idealna w każdym calu. Obiecałam sobie, że w końcu stanę się taka.
Wreszcie zwlekłam się z łóżka i postanowiłam zastosować się do rady Jas. Posprzątam trochę w domu, pooglądam telewizję i poczytam. Jakoś przetrwam ten dzień, muszę.
Problem z niedzielami w życiu Isabelli Swan jest prosty: nie są niczym wypełnione. Zwykle osiemnastolatkowie rozpaczliwie próbują odespać zarwane podczas weekendu noce i nałapać stan wiedzy wystarczający na poniedziałkowe lekcje, ale, oczywiście, w moim przypadku nie ma to racji bytu. Wszystkie zadania domowe odrabiam w piątkowe wieczory, bo gdyby nie to, spędzałabym je z moim ojcem Charliem oglądając football i podgryzając chipsy. W sobotę, kiedy wszystkie lekcje mam już wykute na blachę, sprzątam nasz malutki domek od piwnicy aż po strych, pucując zawzięcie co się da. Próbuję tym zapełnić emocjonalną pustkę spowodowaną faktem, że nie mam żadnych propozycji na ciekawsze spędzenie wolnego czasu. Niestety, w niedzielę wszystko już lśni, więc muszę się nieźle nagłowić, żeby nie sfiksować. Najczęściej jem. Czekoladę, chipsy, ciastka, wszystkie te kaloryczne i śmieciowe rzeczy surowo zabronione osobom i kilku dodatkowych kilogramach. Dobrze, dobrze, kilku to eufemizm. Jem, żeby zapomnieć o fakcie, że nie jestem lubiana z powodu mojej tuszy i przez to znowu tyję. Żeby sobie poradzić, jem jeszcze więcej, znowu nie mieszczę się w ciuchy i wpadam w coraz większą depresję. Jestem jak pijak z „Małego Księcia” - wpadłam w błędne koło, z którego nie ma wyjścia.
No nic, rozczuliłam się za bardzo, pora wziąć się w garść. Dzisiaj obiecuję, że nie ruszę nic, czego wartość kaloryczna przekracza 200 kalorii na sto gram.
Pokrzepiona tym górnolotnym postanowieniem wyskoczyłam z łóżka i ruszyłam na podbój kuchni. W szafkach nie znalazłam nic niskokalorycznego, więc, całkowicie uspokoiwszy sumienie, schrupałam dużą paczkę chipsów oglądając telewizję śniadaniową. Niestety, chyba cały świat uwziął się na mnie i postanowił mi dokopać od rana. Nadawano właśnie program podpowiadający, jak dobrze wyglądać na walentynkowej randce mimo znacznej tuszy i mankamentów urody. Modelki występujące w programie miały porównywalną figurę do mnie, lecz na tym kończyły się podobieństwa. One, mimo nadwagi, były przepiękne. Burza włosów, subtelnie wykrojone usta, wyraziste oczy, co z tego, że ważyły więcej, niż było to przyjęte? Zdawałam sobie sprawę, że taki wygląd jest dla mnie nieosiągalny, byłam na to zbyt przeciętna.
Rozzłoszczona wyłączyłam telewizor i postanowiłam poczytać. Nawet nie zauważyłam, że minęło już tyle czasu i jest trzynasta. No no, trzy godziny bez jedzenia, jestem świetna! W nagrodę postanowiłam zjeść kolejną paczkę chrupek. Zaczynało mi już burczeć w brzuchu.
Całkowicie znudzona puściłam sobie na DVD mój ulubiony film, „Śniadanie u Tiffany'ego”. Audrey Hepburn była dla mnie absolutnym ideałem w sprawach wyglądu. Szczupła, pełna klasy i szyku, co z tego, że potem wpadła w anoreksję i depresję. Marzyłam, żeby być taka jak ona. Nawet sposób akcentowania przez nią słów mnie zachwycał i spędziłam resztę dnia na uczeniu się wymawiania poszczególnych zwrotów podobnie do niej. Przerwał mi dopiero powrót taty.
-Bells, jesteś w domu? - zawołał, wchodząc do domu.
A gdzież bym miała być, pomyślałam ironicznie.
-Jestem w salonie! - odkrzyknęłam, starając się jednoczenie wyłączyć telewizor, pozbierać opakowania po śmieciowym jedzeniu i wyglądać, jakbym właśnie wróciła z cudownej randki. Chyba nie dał się nabrać.
-Cały dzień siedziałaś w domu? - zapytał, wzdychając.
-Nie, skądże. Byłam z Jessicą i Angelą w kinie, potem wpadłyśmy do Lauren i pomagałyśmy jej dobrać strój na randkę z Tylerem. A potem byłam z Ericem na spacerze – skłamałam gładko. Dla Charliego wymyślałam sobie inne życie, pełne wypadów, spontanicznych eskapad i spotkań z grupą świetnych przyjaciół. Chyba mi wierzył, przynajmniej udawał, że tak jest. Dobrze, że spędzał tak dużo czasu na posterunku albo na rybach i prawie nie bywał w domu. Przynajmniej nie wiedział, że całe dnie spędzam sama.
-To świetnie, kochanie. - Odchrząknął z zakłopotaniem. - Słuchaj, mam pytanie. Za dwa tygodnie jest bal, chciałabyś, żebym zawiózł ciebie i twojego partnera czy może wolicie jechać sami?
Och, bal. Przełknęłam ślinę. W mieście tak małym, jak liczące około trzech tysięcy mieszkańców Forks, nic nie może się ukryć, szczególnie przed szeryfem, którym, na moje nieszczęście, był mój ojciec. Jak miałam mu wytłumaczyć, że nie miałam zamiaru iść na tą durną potańcówkę? Nie, żebym nie chciała, ależ nie, powody są bardziej prozaiczne. Po prostu nie miałam z kim. Według miejscowej tradycji to dziewczyny zapraszają chłopców na bal wiosenny. Niestety, nie umiałam zdobyć się na odwagę i podejść do tego wyśnionego. Zresztą, wiedziałam, że i tak nie mam szans.
-Wiesz, tato, jeszcze dam ci znać, dobra? Nie wiem, co planuje mój partner – uśmiechnęłam się z przymusem, modląc się w duchu, żeby łyknął ten bajer. Później będę się martwić, jak mu wytłumaczyć, że nie idę na bal. Najwyżej spadnę ze schodów i złamię nogę, jakoś to przeżyję.
Uspokojony Charlie usiadł przed telewizorem zajadając odgrzaną zapiekankę i popijając zimnym piwem, ja zaś czmychnęłam po schodach do swojego pokoju, żeby zejść mu z oczu i nie prowokować dalszych pytań. Tata był trochę nadwrażliwy jeśli chodzi o moje relacje z rówieśnikami. Sam w dzieciństwie był bardzo samotny i chciał mnie uchronić przed podobnym losem, więc interesował się moim życiem bardziej niż powinien. Dzięki mojej bujnej wyobraźni myślał, że odnalazłam się w szkole. Nawet nie wiedział, jak się myli. Byłam tylko tęgim, wyśmiewanym przez wszystkich kujonem zagadywanym tylko wtedy, kiedy trzeba było odpisać zadanie domowe. Wiecznie niedbale ubrana, nieumalowana i niezdarna ściągałam na siebie docinki kolegów i koleżanek ze szkoły. Fakt, że nauczyciele przy każdej możliwej okazji wychwalali mnie pod niebiosa, wcale nie poprawiał sytuacji, wręcz przeciwnie, wszyscy uważali mnie za lizusa i kablarę.
Gdy wreszcie znalazłam się w swoim pokoju wybuchnęłam płaczem. Co jest we mnie nie tak, że ludzie mnie nienawidzą? Nawet nie starają się mnie poznać dowiedzieć, że jestem wartościowa. Już ja im pokażę, pomyślałam. Jutro zaproszę mój ideał na bal i nikt, nawet te głupie jędze z drużyny cheerleaderskiej, mi w tym nie przeszkodzi!
Uspokojona weszłam do łóżka, żeby spokojnie pomyśleć. Zajęta układaniem i uczeniem się na pamięć mojego jutrzejszego „przemówienia” nie zauważyłam, że jest już dziewiąta trzydzieści. Postanowiłam iść spać, żeby jutro nie obudzić się z workami pod oczami i wyglądać tak korzystnie jak się da. Kiedy w końcu, po szeregu zabiegów upiększających znalezionych w starym numerze Cosmopolitana, zgasiłam światło, postanowiłam jeszcze raz powtórzyć, co jutro powiem. Zasnęłam, kiedy po raz tysięczny powtarzałam te same słowa.
Jutrzejszy dzień zmieni wszystko, pomyślałam na sekundę przed odpłynięciem w niebyt. Nawet nie wiedziałam, jak bardzo te słowa okażą się prorocze.
***
Obudziło mnie słońce. W głowie kołatała mi się natrętna myśl, że dzisiejszy dzień będzie przełomowy, ale zupełnie nie wiedziałam, dlaczego. Dopiero po dobrych pięciu minutach przypomniałam sobie, co wczoraj postanowiłam. Och, tak. Bal. Zaproszenie. Bożyszcze nastolatek. Boże, co ja sobie myślałam?!
Przestań biadolić, kobieto! Bierz się w garść, wskakuj w ładne ciuchy, rób makijaż i bądź pewna siebie. Zobaczysz, wszystko będzie dobrze!
Są trzy rzeczy pewne na świecie: śmierć, podatki i naiwny optymizm Jasmine. Ona chyba wyłącza się, kiedy jestem w szkole, skoro nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo samobójcza jest misja której się podejmuję. W Forks High School funkcjonuje taki sam schemat społeczny jak w każdej innej amerykańskiej szkole. Znacie to, wiem o tym. Sportowcy i cheerleaderki w zasadzie rządzą szkołą i nikt nie stara się temu zaradzić. To oni decydują, z kim warto się zadawać a z kim nawet nie gadać. Szkoda, że byłam na samym dole hierarchii...
Ale spokojnie, nie stresuj się, Bello. Dasz radę. Musisz. Posłuchaj Jasmine i zrób się na bóstwo. A przynajmniej postaraj się nie wydłubać sobie oka kredką albo tuszem do rzęs.
Godzinę później byłam gotowa. Wyglądałam lepiej niż kiedykolwiek. I tak też się czułam. Zdziwiło mnie, że dobrze dobrane ubrania, staranna fryzura i makijaż potrafią tak dowartościować. Czułam się ładna i gotowa podbić świat. Teraz wystarczyło, aby świat się o tym dowiedział.
Uśmiechnięta wybiegłam z domu i ruszyłam do mojej furgonetki. Nawet pogoda zdawała się mi sprzyjać. Świeciło słońce, co było ewidentnym ewenementem w najbardziej deszczowym miejscu w kontynentalnych Stanach. Ładna pogoda była tym, czego brakowało mi najbardziej po przeprowadzce z Phoenix. Niestety, musiałam się wyprowadzić, ponieważ moja mama, trener fitness znanych gwiazd, często wyjeżdżała. W zasadzie, przeprowadzka nie zmieniła wiele w moim życiu, ponieważ w Arizonie byłam równie zagubiona co w Forks i nie zdołałam się zbliżyć do nikogo wystarczająco mocno, by za nim tęsknić. A mama, zajęta karierą, i tak nie miała dla mnie zbyt wiele czasu...
Wskoczyłam do auta i z czułością poklepałam kierownicę. Był to czerwony chevrolet typu pickup z początku lat sześćdziesiątych. Uwielbiałam ten wóz pomimo ryczącego silnika i permanentnie zepsutego radia. Rzadko kiedy miałam ochotę słuchać muzyki. Dziś jednak nie chciałam jechać w ciszy, zaczęłam więc śpiewać piosenkę „Always look on the bride side of life”. Pragnę dodać, że mój głos nie należy do najpiękniejszych. Taak, zdecydowanie miałam dobry humor.
Podjechałam pod szkołę i nagle zalała mnie fala wątpliwości. Ośmieszę się i nie będę miała życia w szkole. Przecież to niemożliwe, żeby taki facet, ideał, do którego wzdychałam ponad rok, zgodził się iść na bal z taką niezdarą jak ja. W końcu kręciło się wokół niego tyle ślicznych, pewnych siebie i, przede wszystkim, szczupłych dziewcząt... Nie, nie mogę pogorszyć swojej sytuacji, przecież stanę się pośmiewiskiem całej szkoły.
Hej, przecież nie może być już gorzej! Nie chcę cię martwić, ale już się z ciebie śmieją, więc raczej to ci nie powinno przeszkadzać. A dzisiaj wyglądasz naprawdę dobrze. Więc głowa do góry, pierś do przodu i walcz!
Ok, Jas ma rację. Muszę sama zająć się swoim losem, bo siedzenie w kącie i biadolenie nic nie zmieni. Poza tym, wyglądam dobrze. Tak, będę to sobie powtarzać. Motto na dziś: „Wyglądam dobrze i dam radę wykonać wczorajsze postanowienia”. A teraz uśmiech!
Odetchnęłam głęboko i wyskoczyłam z samochodu. Od razu stwierdziłam, że buty na obcasie to był zdecydowanie zły pomysł. Nawet jeżeli obcas ma jedyne cztery centymetry. Zachwiałam się i byłabym się przewróciła gdyby nie fakt, że nie zdążyłam zamknąć drzwi i miałam się czego przytrzymać. Poczułam, że moja pewność siebie ucieka w siną dal.
„Wyglądam dobrze i dam radę wykonać wczorajsze postanowienia”.
Jak na szpilkach siedziałam na hiszpańskim, mojej pierwszej lekcji. Cały czas powtarzałam w głowie słowa, które chciałam dzisiaj powiedzieć i które były dla mnie tak ważne. Mogłam recytować je w przód, wspak, wyrwane z kontekstu i na wyrywki. Na moje szczęście pani Goff, nauczycielka hiszpańskiego, nie pytała mnie, zajęta maglowaniem Jessicy. Gdybym teraz znalazła się na jej celowniku jak nic zarobiłabym pierwszą w życiu ocenę niedostateczną. A to na pewno odebrałoby mi odwagę potrzebną do wypełnienia mojego zadania.
W końcu zadzwonił wyczekiwany przeze mnie dzwonek. Pozornie spokojnym krokiem wyszłam na korytarz i zaczęłam się rozglądać. Wreszcie dostrzegłam go. Stał pod oknem rozmawiając z jakąś dziewczyną i uśmiechał się przy tym tak, że zaparło mi dech w piersiach. Kpiarskie spojrzenie, jakie rzucał swojej rozmówczyni sprawiało, że miałam wrażenie, że w moim brzuchu zamieszkało stado motyli. Bardzo dzikich motyli. Na dragach.
I wtedy on ruszył w moją stronę. Teraz, dla odmiany, zaczęłam spazmatycznie łapać powietrze tak gwałtownie, że pewnie groziła mi hiperwentylacja. Chłopak przepychał się między ludźmi sporadycznie rzucając jakieś „Przepraszam” a jego głos sprawiał, że poczułam zawrót głowy. Chociaż, może to po prostu od nadmiaru powietrza. W końcu znalazł się obok mnie, na wyciągnięcie ręki. Już miałam zawołać go po imieniu, nawet otworzyłam usta, kiedy ktoś na mnie wpadł i popchnął mnie na ścianę. Kiedy w końcu pozbierałam się z podłogi, chłopak już zniknął a na mnie nikt nie zwracał uwagi, jak zwykle. Magiczna chwila minęła.
Przez cały dzień próbowałam znaleźć okazję, żeby go zagadać, ale na próżno. Wszędzie chodził z gronem znajomych, a nawet kiedy przed biologią udało mi się dostrzec, że stoi sam, nie miałam odwagi, żeby podejść. Zapytasz go na parkingu, obiecałam sobie. Jeżeli nie, przez cały tydzień będziesz chodzić do szkoły pieszo.
W końcu koszmarny dzień w szkole dobiegł końca. Po wuefie pobiegłam do łazienki, żeby zobaczyć, jak wyglądam i załamałam ręce. W lustrze odbijał się obraz nędzy i rozpaczy – rozmazana pod oczami kredka, włosy poczochrane jak zwykle i na dodatek spódnica ubrudzona sosem z sałatki. Na szczęście, przewidująca jak zwykle, zabrałam z domu zestaw awaryjny, czyli kredkę do oczu i podkład, mogłam więc podratować podupadającą urodę. Po kilku chwilach wyglądałam już jako tako, więc ruszyłam na podbój przeznaczenia.
A przeznaczenie stało na parkingu szkolnym tuż obok mojej furgonetki i uśmiechało się filmowo. Los mi sprzyjał! Przynajmniej miałam pretekst, żeby do niego podejść. Nieważne, że wokół kręciło się pół szkoły. Następnej szansy już nie będzie.
Pewnym siebie krokiem ruszyłam w stronę swojego auta i pozornie obojętnie minęłam chłopaka. Wrzuciłam torbę na siedzenie i, mobilizując w sobie całą siłę woli, odwróciłam się w stronę mojego obiektu westchnień. Dam radę. „Wyglądam dobrze i dam radę wykonać wczorajsze postanowienia”.
-M... Mike – wydukałam cichutko, lecz, niestety, nie usłyszał.
No dalej, próbuj jeszcze raz.
Przełknęłam ślinę i odchrząknęłam. Mój głos zabrzmiał zdecydowanie pewniej. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Mike, cześć.
-Yyy. Cześć. - Jego spojrzenie nie wyrażało zupełnie nic. Nie poznał mnie. Nic dziwnego, zwykle przychodziłam do szkoły w workowatych swetrach i glanach, a tu spódnica, makijaż, buty na obcasie. Sama siebie nie poznawałam w lustrze.
-Jestem Bella Swan, chodzimy razem na biologię. - Znowu uśmiech. To, że cię nie poznał znaczy, że wyglądasz inaczej. Lepiej.
-Bella Swan? No tak! Jak leci?
-Także ten. Myślałam sobie, że może... - utknęłam. Kurcze, raz się żyje! - Czy chcesz iść ze mną na bal?
W chwili, kiedy to wypowiedziałam, wiedziałam, że popełniłam straszny błąd. Ironiczna mina Mike'a sprawiła, że chciałam zapaść się pod ziemię. Co gorsza, usłyszała to Jessica Stanley, czołowa cheerleaderka szkolnego zespołu po uszy zakochana w Mike'u. Ten fakt sprawił, że niezdarnie zaczęłam gramolić się do szoferki samochodu by jak najszybciej odjechać z miejsca kompromitacji. Niestety, nie zdążyłam.
-Hej, słyszeliście to? - głos Jessicy ociekał jadem i sarkazmem. - Bella Swan zaprosiła na bal wiosenny Mike'a Newtona. I co, myślisz, że się zgodzi? Nawet gdyby już nie obiecał mi, że będzie moim partnerem, w życiu nie poszedłby z kimś takim jak ty! To, że założyłaś jakiś stary koc udający sukienkę i buty wyglądające jak lakierki z komunii nie znaczy, że wyglądasz ładnie!
Jess zaczęła krzyczeć i coraz więcej osób chciało dowiedzieć się, co to za afera. Krąg postaci zacieśniał się. Czułam, że zaczyna brakować mi powietrza. Rozpaczliwie próbowałam odzyskać oddech, lecz miałam wrażenie, że moje płuca znalazły się w metalowej klatce uniemożliwiającej rozkurczanie. Wpatrywałam się w czubki butów i miałam nadzieję, że stanę się niewidzialna. Albo przynajmniej Jessica straci głos.
Próżna nadzieja. Dziewczyna krzyczała coraz głościej i wyżej a jej słowa stawały się coraz ostrzejsze. Po chwili raniły już jak kamienie.
-Nawet gdyby zebrał się sztab najlepszych stylistów i makijażystów, tobie by to nie pomogło, wariatko. Żebyś wyglądała przyzwoicie, musiałabyś zmienić twarz, bo makijażem się tej brzydoty nie zakryje. I schudnąć z dwieście kilo!
Tłum zafalował pochlebnie a Mike roześmiał się sarkastycznie. Miałam wrażenie, że trafiłam do starożytnego Rzymu i walczę w Colosseum z rozszalałym lwem a Cezar pokazał kciuk w dół. Czułam, że ziemia osuwa mi się spod nóg. Czarę goryczy przepełniły słowa Mike'a
-Swan, ludzie tacy jak ty powinni znać swoje miejsce. Masz siedzieć cicho i dawać spisywać pracę domową, takie jest twoje zadanie w tej szkole. Na nic innego nie licz. Nikt nie chce zadawać się z szafą trzydrzwiową.
Ludzie wokół wybuchnęli śmiechem a ja, zapłakana, z czarnymi smugami tuszu do rzęs na policzkach, jak najszybciej chciałam wskoczyć do samochodu. Niestety, zapomniałam, że mam obcasy i przewróciłam się prosto pod stopy Jessicy. Ta prychnęła kpiąco i z pełną gracją odeszła, stukając dziesięciocentymetrowymi szpilkami. Poczułam się zerem. Totalnym zerem.
Kiedy w końcu udało mi się dojechać do domu, miałam już gotowy plan. Nie mogłam zostać w Forks, tego byłam pewna, czekał mnie społeczny ostracyzm. W pobliżu nie było też żadnej szkoły do której mogłabym się przenieść, najbliższe miasto znajdowało się o godzinę drogi od domu. Nie mogłam sobie na to pozwolić.
Pełna furii wpadłam do swojego pokoju i zaczęłam się pakować. Na chybił trafił wrzucałam ubrania do walizek nie kłopocząc się ich składaniem. Postanowiłam wziąć tylko najpotrzebniejsze rzeczy, resztę miał dosłać później Charlie. Zapełniałam właśnie drugą torbę kiedy usłyszałam chrzęst żwiru na podjeździe, znak, że wrócił tata. Byłam gotowa do przeprawy z nim. Przez cały ten czas podtrzymywałam w sobie gniew i bez kłopotów przekonałam go, że muszę wyjechać.
Wsiadłam do furgonetki i ruszyłam w drogę. Do Phoenix, jak najszybciej. Do mamy. Mama będzie wiedzieć, jak mi pomóc.
Już ja im pokażę! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kwareczek dnia Czw 22:22, 22 Kwi 2010, w całości zmieniany 8 razy
|
|
|
|
|
|
behappy
Wilkołak
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 11:57, 11 Lut 2010 |
|
A wiec jestem pierwsza i nie mogę tego spaprać, bo na pewno czekasz z niecierpliwością na jakikolwiek komentarz. Trema, bo to przecież pierwszy twój ff i nie wiesz jak go odbiorą czytelnicy. Siedzisz i czytasz to co ja teraz pisze i zastanawiasz się co ja właściwie robię, tylko gadam i gadam z raczej piszę i jeszcze nie usłyszałaś mojej opinii.
Więc nie trzymam cię w niepewności, bo ja na twoim miejscu dawno bym się wściekła. A więc podoba mi się ten ff, może jest temat trochę banalny, bo wygląda to jak kopciuszek, ale wierzę, że nie zrobisz mi tego i nie będzie to podróba kopciuszka, a jeszcze nie pojawili się Cullenowie.
zakompleksiona Bella, która kocha się w najlepszym ciachu w szkole! zaczyna się jak w amerykańskich filmach, ale już na początku została to wyjaśnione więc nie mam co do gadania- to twoja praca a ja nie mam nic do niej. Zrobisz jak chcesz. Na początku myślałam, że obiektem westchnień Belli będzie Edward, ale się myliłam. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterki, jakaś metamorfoza???Zobaczymy jak wstawisz następny rozdział.
Żegnam się już, ale życzę dużo weny, bo to 50% sukcesu.
Pozdrawiam B
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
villemo
Wilkołak
Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: wzgórze czarownic
|
Wysłany:
Czw 19:04, 11 Lut 2010 |
|
O może być fajnie:D Tak trudno wyobrazić mi sobie Bellę- grubaskę, ale myślę, że mama jej pomoże i może np Alice. Ja również myślałam, że obiektem jej westchnień jest Edward, a tu niespodzianka. Kiedy czytałam ten rozdział to smutno mi sie zrobiło, bo jest wiele takich dziewczyn i to nie tylko w Stanach, ale też w Polsce. No cóż świat potrafi być okrutny.
Pozdrawiam:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kwareczek
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Las w środku Zabrza
|
Wysłany:
Czw 22:13, 11 Lut 2010 |
|
Właśnie dlatego, że trudno ją sobie taką wyobrazić jest trochę pulchniejsza. Bo znudziło mnie, że wszędzie była śliczna, szczupła i w ogóle och ach. Przekorna jestem, wiem :P
Cullenowie się pojawią, chwilę cierpliwości :) I wiem, teoretycznie Bella powinna kochać się w Edwardzie, ale dziewczyny, same powiedzcie - wyobrażacie sobie Edka jako typowego footballistę lecącego tylko na wygląd? Ja nie :P Nie nadaje się chłopak do takiej roli, muszę to przyznać, chociaż nie do końca za nim przepadam. Będzie dało się to odczuć :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MissCullen
Nowonarodzony
Dołączył: 26 Paź 2009
Posty: 34 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 23:27, 11 Lut 2010 |
|
Nie powiem, zainteresowałaś mnie swoim pomysłem na Belle. Wreszcie jakaś inna kreacja niż piękna, ale zachowująca się jak sierota lub piękna i przeraźliwie pewna siebie, taka królowa szkoły. Żadna z nich mi się jakoś specjalnie nie podoba (co nie znaczy, że nie lubię ff'ów z takimiż Bellami!), bo szczerze i z całego serca nienawidzę, kiedy dziewczyna próbuje być skromna na siłę poprzez umniejszanie własnych zalet.
Taką pulchną Belle potrafię zrozumieć, wczuć się w jej sytuację (choć sama nigdy nie miałam takiego problemu jak ona) - brak akceptacji w szkole i własnego ciała bywa naprawdę dołujący.
Domyślam się po co pojechała do mamy... W końcu jest ona sławną trenerką fitness :) i założę się, że pomoże córeczce w małej przemianie z brzydkiego kaczątka w łabędzia :D i bardzo chętnie o tym przeczytam!
Więc... kiedy nowy rozdział??? Bo ja chcę już. Może jutro? Czuję, że będę musiała pocieszyć się po egzaminie...
Podsumowując: masz bardzo dobry pomysł na historię i tylko patrzeć, jak go rozwiniesz.
Weny życzę,
MissCullen. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 12:43, 12 Lut 2010 |
|
alter ego - oddzielnie...
Cytat: |
która nie interesuje się ocenami a mimo wszystko jest stawiana na wzór |
zgubiłaś przecinek między ocenami , a mimo
Cytat: |
nałapać stan wiedzy wystarczający na poniedziałkowe lekcje, |
a nie lepiej wchłonąć ilość wiedzy?
Cytat: |
Czekoladę, chipsy, ciastka, wszystkie te kaloryczne i śmieciowe rzeczy surowo zabronione osobom i kilku dodatkowych kilogramach |
czytałam je kilkukrotnie i nie mam zielonego pojęcia o co chodzi
Cytat: |
skoro nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo samobójcza jest misja której się podejmuję |
przecinek przed której
Cytat: |
To oni decydują, z kim warto się zadawać a z kim nawet nie gadać. |
przecinek przed a
Cytat: |
Na moje szczęście pani Goff, nauczycielka hiszpańskiego, nie pytała mnie, zajęta maglowaniem Jessicy |
Jess... nie wiem jak to odmienić, ale na pewno nie tak :P
Cytat: |
chłopak już zniknął a na mnie nikt nie zwracał uwagi, |
przecinek przed a
Cytat: |
wyżej a jej słowa stawały się coraz ostrzejsze. |
jak powyżej...
Cytat: |
Tłum zafalował pochlebnie a Mike roześmiał się sarkastycznie. |
jak powyżej...
Cytat: |
W pobliżu nie było też żadnej szkoły do której mogłabym |
przed do której przecinka brak...
Cytat: |
Zapełniałam właśnie drugą torbę kiedy usłyszałam chrzęst żwiru |
przed kiedy
no i błąd niemal w każdym dialogu - brak spacji po "-" :D
w zasadzie ff dość ciekawy - zakompleksiona nastolatka... typowe problemy no i matka gwiazda fitness - nie wiem czy można tak to nazwać... zapowiada się dość przewidywalnie, ale przypomina mi to coś (a nie powiem co), więc z miłą chęcią zobaczę happy end :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Pią 12:44, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
alice1995
Wilkołak
Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pią 14:25, 12 Lut 2010 |
|
Cytat: |
w zasadzie ff dość ciekawy - zakompleksiona nastolatka... typowe problemy no i matka gwiazda fitness - nie wiem czy można tak to nazwać... zapowiada się dość przewidywalnie, ale przypomina mi to coś (a nie powiem co), więc z miłą chęcią zobaczę happy end :)
|
Mi też to coś przypomina.
Jestem jednak dobrej myśli i masz we mnie stałą fankę
Mam tylko małą prośbę zaprzyjaźnij się z kolegą <ENTER> na klawiaturze i pobaw się akapitami, bo wszystko jest trochę zbyt mocno ściśnięte, a oczy nie lubią takiego ścisku i zaczynają łzawić i się męczyć
Taka mała sugestia
Weny życzę!
Alice1995 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kwareczek
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Las w środku Zabrza
|
Wysłany:
Pon 16:54, 15 Lut 2010 |
|
heeej, co wam to przypomina? bo znając życie, coś mnie zainspirowało, ale teraz nie umiem sobie przypomnieć co xD
Dzięki za wsparcie i za wszelkie pokazanie błędów jakie zrobiłam :) postaram się je poprawić :)
A następny rozdział pojawi się dopiero w weekend, wiadomo, sesja poprawkowa i te sprawy... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
alice1995
Wilkołak
Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 16:57, 15 Lut 2010 |
|
to do weekendu;)
nie zdradzę swojej tajemnicy:P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Bieniutek
Nowonarodzony
Dołączył: 19 Sie 2009
Posty: 19 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Gorzów Wlkp.
|
Wysłany:
Pon 20:31, 15 Lut 2010 |
|
Powiem szczerze, ze mnie wciągnęło, a nie często się to zdarza. Czasem nawet zacznę coś czytać, ale z reguły przestaję. Albo juz przeczytam ten jeden rozdział, a potem kompletnie zapominam o tym ff-ie. Ale z ręką na sercu mogę Ci powiedziec, że tu bede wracac . Po pierwsze, podoba mi się jak piszesz. Niby oklepany temat, ale mi się taki nie wydaje. Jest w pewien sposob oryginalny. Bella nie jest taka jak we wszystkich opowiadaniach, tzn zgrabna i piękna, chodzący ideał. I głownie tym się wyróżnia. Miło poczytać o czyms, z czym predzej wieksza liczba ludzi się zidentyfikuje. Moge sie zalozyc, ze nie jedna osoba niemal dostawala kompleksow czytajac zawsze o Belli-boginii.
I nasuwają mi się pewne wnioski, mianowiecie:
W Phoenix dziewczyna spotka Edwarda. Nie będzie mu przeszkadzal jej wygląd. Matka, zwazywszy na jej prace, pomoze Belli schudnąć. Bella wypieknieje i schudnie i bedzie z Edwardem. Potem razem pojadą do Forks, wszystkim opadnie szczena. A taki Mike bedzie pluł sobie w brodę i teraz to on bedzie o nią zabiegał. Eeee, no nieważne ;] Miały być tylko krótkie wnioski, no ale...
No to życzę dużo weny i czasu.
Pozdrawiam^^
EDIT: tak btw. Dajesz moze rozdziały równiez na chomika? ;] |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bieniutek dnia Pon 20:36, 15 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
plamka14
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 21:13, 16 Lut 2010 |
|
Zapowiada się ciekawie .
Faktycznie , zapowiada się jak z jakiegoś kiepskiego filmu amerykańskiego , ale
sama uprzedziłaś .
Mam nadzieję , że rozwiniesz bardziej akcję .
Powodzienia . ! ;d |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kwareczek
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Las w środku Zabrza
|
Wysłany:
Nie 10:43, 21 Lut 2010 |
|
So, so, przedstawiam część drugą historii Belli - kujonki. Zbyt wiele akcji jak na razie nie ma, wolałam skupić się na wnętrzu Bells i jej przemianie, więc mam nadzieję, że was nie rozczaruję faktem, że jeszcze za wiele się nie dzieje
Generalnie, rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale byłam wyjątkowo zadowolona po egzaminie z historii Anglii i zakupach, podczas których upolowałam dwie świetne bluzki, więc niech Bella też będzie szczęśliwa, co i tam! ^^
Miłego czytania ^^
(mam nadzieję, że takie będzie)
***
Siedziałam za kierownicą mojego ukochanego chevroleta i patrzyłam na dobrze sobie znane ulice. W miasteczku nie zmieniło się nic, jednak ja postrzegałam je teraz zupełnie inaczej. Wydawało się bardziej zachęcające, oferowało mi więcej możliwości i, przede wszystkim, sprawiało, że czułam się pewnie i dobrze we własnej skórze. Domy były małe i bardzo prowincjonalne, w nielicznych sklepach brakowało zdrowej żywności, nie wspominając już o braku jakichkolwiek miejsc odpowiednich dla nastolatków, chcących odpocząć po męczącym tygodniu w szkole. Ja poznałam większy świat, wiedziałam, że moje możliwości znacznie wykraczają poza tych kilka domów i że mogę osiągnąć sukces, który zadziwi wszystkich. Czułam się lepsza, niż wszyscy uczniowie mojej szkoły razem wzięci, ale jednak miałam do nich jakiś sentyment, ponieważ to od nich wszystko się zaczęło.
Dokładnie rok temu wyjechałam z Forks. Tych trzysta sześćdziesiąt pięć dni było zdecydowanie przełomowych. Gdy dotarłam do Phoenix, mama, już poinformowana przez Charliego, czekała na mnie z gotowym planem na nadchodzące miesiące. Dieta, ćwiczenia, dużo snu i długie rozmowy z Renee sprawiły, że odżyłam i na nowo uwierzyłam, że ja, Bella Swan, mogę być coś warta. Szczery uśmiech i optymizm, które teraz stały się moją cechę rozpoznawczą, sprawiły, że w szkole w Phoenix bardzo szybko odnalazłam grupę ludzi, którzy po jakimś czasie stali się moimi przyjaciółmi. To oni pokazali mi, jaką jestem wartościową osobą i że mogę podbić świat, tylko muszę w to uwierzyć. Dzięki nim podjęłam decyzję o powrocie do Forks, i, chociaż było mi ciężko zostawić Arizonę i całe moje nowe życie, z entuzjazmem patrzyłam w przyszłość, podczas której miałam rozprawić się z moimi kompleksami i grubą Isabellą, która ciągle jeszcze tkwiła głęboko we mnie.
Wróciłam do Forks jako nowa osoba. Schudłam szesnaście kilogramów, obcięłam i przyciemniłam włosy, nauczyłam się malować i dobierać do siebie ubrania i nie miałam już problemów z obcasami. Nawet inaczej się ruszałam. Cała moja metamorfoza sprawiła, że już nie garbiłam się i nie zakrywałam twarzy włosami, wręcz przeciwnie, dumnie prezentowałam światu mój uśmiech idealnej amerykańskiej nastolatki. Zrezygnowałam z okularów i zastąpiłam je soczewkami, więc nic nie zasłaniało mi już twarzy. Czułam się piękna i silna, wiedziałam, że teraz nikt nie będzie uważał mnie za niezdarną kujonkę i wyśmiewał za plecami.
Zatrzymałam się przed domem Charliego i zaczęłam wyładowywać swoje bagaże. Zdawałam sobie sprawę, że moja walizka prezentuje się o niebo lepiej, niż rok temu. Wielkie swetrzyska i bezkształtne T-shirty zamieniłam na dopasowane bluzeczki i spódnice. Renee zabrała mnie na wielkie zakupowe szaleństwo podczas jednego ze swoich częstych służbowych wyjazdów do Hollywood, więc chodziłam teraz w ubraniach od najlepszych projektantów. Stać mnie było na te ciuchy, ponieważ mama, korzystając ze swoich koneksji w świecie show-biznesu, załatwiła mi posadę kelnerki na bankiecie po rozdaniu Oscarów. Przez jedną noc zarobiłam więcej niż przez całe swoje dotychczasowe życie, a chodziłam tylko z tacą i uśmiechałam się do gwiazd. Co więcej, udało mi się zamienić kilka słów z Kate Hudson kiedy ratowałam ją przed kompromitacją na czerwonym dywanie z powodu naderwanego trenu w sukni. Wystarczyło gdzieniegdzie podszyć, w innym miejscu zmarszczyć materiał i sukienka wyglądała jak nowa. Mały wysiłek a jaka nagroda. Zdjęcia z Kate Hudson, jej autograf i półgodzinna rozmowa to nie byle co, prawda? Założę się, że Jessica Stanley pęknie z zazdrości.
Uśmiechając się pod nosem wtoczyłam się po schodach do swojego pokoju. Wszystko wyglądało dokładnie tak, jak zostawiłam to w chwili wyjazdu. Na biurku leżały porozrzucane książki, w wieży wciąż tkwiła płyta Mahlera, a zdjęcia na ścianach uśmiechały się do mnie przyjaźnie. Przez moment znowu poczułam się jak Bella sprzed roku, zakompleksiona i niepewna siebie.
Bells, bierz się w garść i rozpakowuj się! Masz jeszcze masę roboty, a jutro musisz iść do szkoły i pokazać tym małomiasteczkowym szarakom, kto tu rządzi!
Na szczęście, mój nagły wzrost pewności siebie nie sprawił, że Jasmine zniknęła. Wręcz przeciwnie, wspierała mnie cały ten czas i dopingowała. Stałam się bardzo podobna do niej, więc dogadywałyśmy się o wiele lepiej niż zwykle, lecz w momentach kryzysowych, takich, jak ten, to ona zachowywała zdrowy rozsądek i nie pozwalała mi się załamać. Kochana Jas. Jak to dobrze, że potrafiłam stworzyć sobie idealną siostrę...
Nie mogę się rozkleić i muszę wykonać swój dzisiejszy plan. Paznokcie, włosy, odpowiedni zestaw ciuchów. Trzeba się też rozpakować, dać znać mamie, że żyję i mam się dobrze i zrobić obiad Charliemu. Nie mam czasu na marudzenie, zdecydowanie!
Pełna energii zabrałam się do pracy i już wkrótce w ogóle nie pamiętałam o moich rozterkach. Zawsze najlepiej czułam się w sytuacji, kiedy miałam określony plan działania i musiałam się go trzymać. Odhaczanie kolejnych punktów z listy obowiązków sprawiało, że wydawało mi się, że mam kontrolę nad własnym życiem nawet wtedy, kiedy świat wymykał się z moich rąk. Pracowity dzień sprawiał, że czułam się szczęśliwa, ponieważ nie miałam czasu na jakiekolwiek refleksje i czarne myśli nie mogły się nawet pojawić w mojej głowie. To dlatego narzucałam sobie żelazną dyscyplinę i podejmowałam się coraz to nowych obowiązków. Wtedy czułam, że żyję.
Następnego dnia obudziłam się pełna entuzjazmu. Dziś po raz pierwszy uczniowie Forks High School zobaczy nowe wcielenie Isabelli Swan. Miałam zamiar naprawdę się postarać, żeby to pierwsze spotkanie zapadło im głęboko w pamięć.
Prysznic, śniadanie, makijaż, fryzura, wszystkie te rutynowe normalnie czynności dziś wykonywałam z wyjątkowym entuzjazmem. Czułam się lekka i pełna gracji i, co najdziwniejsze, w ogóle nie bałam się spotkania z moimi dawnymi prześladowcami. Co więcej, nie pałałam też rządzą zemsty, jak w momencie wyjazdu, chciałam tylko zobaczyć ich zszokowane miny, kiedy zdadzą sobie sprawę, do czego doprowadzili. W zasadzie, powinnam im chyba podziękować za ten incydent na parkingu szkolnym sprzed roku.
Kiedy podjechałam pod szkołę, poczułam tremę. A jeśli się przewrócę, albo nikt nie zwróci na mnie uwagi i znowu będę niewidzialna?
Bzdura! Bierz się w garść, dziewczyno! Jesteś super laską i świat musi się o tym dowiedzieć. Nie możesz chować takiego potencjału przed ludźmi!
Dobra, może Jas ma rację. Panikuję. Wszystko będzie dobrze. Musi być. A teraz, Bells, wysiadaj z auta i pokaż tej głupiej szkole, jaka jesteś świetna.
W końcu zebrałam się w sobie i wysiadłam. I pierwszą osobą, na jaką się natknęłam, była, jakże by inaczej, Jessica Stanley. Poczułam, że żołądek zamienia mi się w supeł. Cały ostatni rok bałam się tej konfrontacji i wyobrażałam sobie miliony scenariuszy, jak może ona wyglądać. Żaden się nie sprawdził. Jessica po prostu... mnie minęła, jakby nigdy nic.
Przez moment stałam osłupiała i nie wiedziałam, co się dzieje. Czyżby Jess zapomniała, jaka była podła wobec mnie? A może jedno z ważniejszych wydarzeń w moim życiu dla niej było tak nieznaczące i nawet nie wiedziała, jak na mnie wpłynęło?
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie przyczyny jej postępowania. Jessica po prostu mnie nie poznała. Nie powinnam jej się dziwić, sama czasem nie mogłam uwierzyć, że ta ładna, szczupła dziewczyna, która patrzyła na mnie z lustra, to ja. Po pierwsze, schudłam i wyglądałam teraz naprawdę dobrze ze swoją wagą. Po drugie, zmieniłam kolor włosów z mysiego brązu na mleczną czekoladę, co więcej, wyprostowałam je i niesforne fale już nie zakrywały mi twarzy, podobne jak okulary. Stanley miała prawo mnie nie poznać.
Od razu poczułam się pewniej. Skoro najbardziej wredna dziewczyna w szkole pastwiąca się nade mną przez połowę liceum nie mogła znaleźć krytycznej uwagi dotyczącej mojego wyglądu, ba, nawet nie wiedziała, że może się nade mną znęcać, to musiało być naprawdę dobrze. I było. Ależ będę miała uciechę, kiedy wyczytają moje nazwisko na angielskim i zobaczę minę Jess!
Ruszyłam w stronę klasy z zadowolonym uśmieszkiem na ustach, całkowicie świadoma, że ludzie oglądają się za mną zdziwieni. Nie mieli pojęcia, kim jestem, a przecież, gdyby w szkole miała się pojawić jakaś nowa uczennica, na pewno by o tym wiedzieli. W tak małej społeczności plotki rozchodziły się z prędkością światła, coś o tym wiedziałam.
W sali z angielskiego usiadłam na swoim starym miejscu z tyłu klasy i tylko to uchroniło mnie od gradu spojrzeń, jakimi obrzucali mnie rówieśnicy. Przecież byłoby niewygodnie siedzieć przez godzinę z głową wykręconą o sto osiemdziesiąt stopni, prawda?
- Pani Swan, witamy z powrotem – głos nauczyciela angielskiego sprowadził mnie na ziemię.
- Dzień dobry – uśmiechnęłam się, zadowolona z efektu, jaki wywołały jego słowa.
Cała klasa zamarła ze zdziwienia i już bez skrępowania wpatrywała się prosto we mnie. Niemal słyszałam ich myśli. Wszystkie koncentrowały się na mojej osobie i przemianie, jaką przeszłam. To jest Isabella Swan?! Ta niezdara wiecznie schowana za stosem książek, która nigdy nie odzywała się niepytana?
Największą satysfakcję sprawiła mi mina Jessiki. Dziewczyna chyba nie zdawała sobie sprawy, że otworzyła usta ze zdumienia i w tej chwili wcale nie przypomina Miss stanu Washington, do której tak usilnie próbowała się upodobnić. Wyglądała raczej jak welonka, która czeka na codzienną porę karmienia. Nie powiem, odpowiadało mi to.
Całą resztę lekcji pławiłam się w spojrzeniach klasy. Nie przeszkadzały mi one w ogóle, wręcz przeciwnie, utwierdzały mnie w przekonaniu, że osiągnęłam zamierzony cel – totalną przemianę. Całe szczęście, że omawialiśmy dzisiaj „Wichrowe wzgórza”, które przeczytałam już osiem razy podczas dawnych samotnych wieczorów i weekendów, mogłam więc odpłynąć i tylko co jakiś czas słuchać nauczyciela. Jessica nie miała takiego szczęścia i po raz kolejny popisała się absolutnym brakiem wiedzy godnym rasowej blondynki, którą, mimo wszystko, nie była.
Reszta lekcji aż do lunchu minęła w podobny sposób. Serdeczność nauczycieli, zdziwienie uczniów i zaciekawione spojrzenia. Zaczęłam się zastanawiać, co zrobię, jeśli okaże się, że mój dawny stolik w stołówce jest zajęty, kiedy podszedł do mnie Mike Newton.
- Cześć, Bella. - Jego niepewny uśmiech sprawił, że moje serce wykonało salto w klatce piersiowej. - Wiesz, chciałem spytać, czy nie miałabyś ochoty zjeść ze mną lunchu? Chciałbym cię lepiej poznać, wiesz? Żałuję, że słuchałem Jess i nie rozmawiałem z tobą częściej...
Czy nie miałabym ochoty zjeść z nim lunchu? Marzyłam o tym przez cały ostatni rok i wreszcie się udało! Mike Newton, najlepsza partia w szkole, poprosił mnie, żebym spędziła z nim najbliższą godzinę! Jestem boska!
Idiotko, nie daj mu poznać, że ci zależy! Udawaj, że wcale nie masz ochoty, ale w sumie, to nie masz gdzie siedzieć!
Dobra, Jas ma rację, przecież nie może wiedzieć, że śnił mi się każdej z ostatnich 365 nocy, prawda? To byłoby żałosne.
- W zasadzie, mogłabym... - zawiesiłam głos i udałam, że się zastanawiam. Byłam z siebie dumna, bo mój głos nie zdradził mojego entuzjazmu. - Pewnie moje stare miejsce jest już zajęte.
- Od dzisiaj będziesz siadała z nami – odparł ze stuprocentową pewnością w głosie i objął mnie ramieniem.
Połowa mnie zapiszczała z radości i prawie zaczęła podskakiwać, lecz, gdzieś w głębi mnie, stara Bella zaczęła protestować. Dziewczyno, czy ty jesteś rzeczą, którą można dowolnie dysponować i przestawiać wedle swojej woli?
Cicho, syknęło moje nowe ja. Ważne, że w końcu udało mi się go sobą zainteresować!
Weszliśmy do stołówki i w jednej chwili poczułam się jak na scenie, na którą skierowane są setki reflektorów. Wszyscy patrzeli się w moją stronę i wymieniali szeptem jakieś uwagi. Speszyło mnie to trochę, lecz Mike niczym się nie przejął i pewnym krokiem ruszył do stolika drużyny footballowej i cheerleaderek ciągnąc mnie za sobą. Dreptałam za nim oszołomiona, starając się nie potknąć w moich nowych, sześciocentymetrowych botkach na szpilce. Ja przy najważniejszym stoliku w całej stołówce? To wydawało się snem.
A jednak snem nie było. W końcu udało mi się dostać do zamkniętego kręgu szkolnych sportowców. Zrealizowałam swój plan. Niestety, nawet nie wiedziałam, jak bardzo się mylę. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kwareczek dnia Nie 12:09, 21 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
madzia_lenka
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Cze 2009
Posty: 37 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
|
Wysłany:
Nie 11:29, 21 Lut 2010 |
|
Wygląda na to że będę pierwsza;p w sumie to powstrzymałabym się od napisania pierwszy raz, ale mało osób komentuje więc mam nadzieję że ten komentarz sprawi Ci jakąś tam przyjemność napewno nie taką jaką ja mam z czytania Twojego efefa ale jakąś mało
Po pierwszym rozdziale byłam przekonana (po komentarzach patrząc nie tylko ja), że następny rozdział będzie o przyjeździe Belli do Phoenix o jej emocjach i wrażeniach przed pierwszym dniem w tamtejszej szkole i pozna tam nie kogo innego jak samego Edwarda, największe ciacho w szkole, być może z Alice, która będzie jego siostrą, która pomimo zaniedbanego wyglądu Belli w rozciągniętym, zniszczonym swetrze zobaczy w niej coś po za tym, a mianowicie jej piękne wnętrze. Zakolegują się. Następnie zapozna Belle-kujonke z bratem. Stopniowo będzie się przyzwyczajać do ALice zabiegów poprawiających jej wygląd i ogólnie będzie happy. Po drodze jeszcze poczytamy o love Jazza z All i Rose z Emmetem... A Ty piszesz następny rozdział po roku;p Podejrzewam, że tego to się nikt nie spodziewał... Ten ff urzeka na swój sposób pomimo tego że jak na samym wstępie wspomniałaś, że przypomina fabułę tandetnego amerykańskiego filmu, ale w sposób jaki opisujesz wszystko, Twój styl pisania po prostu nie przypomina niczego tandetnego;) niech sobie będzie oklepany scenariusz (choć już wcześniej wspomniałam, że tak nie jest), ale trzeba umieć zrobić z tego coś, a Ty właśnie to potrafisz;)
Mam nadzieję, że postanowisz częściej dodawać rozdziały bo czekam z (nie)cierpliwością) na rozwinięcie sytuacji i fajnie, że ten rozdział był optymistyczny;)
Pozdrawiam weny chęci i czasu na ich spożytkowanie;)
(Mam nadzieję że nie zepsułam tego zaszczytu jakim pierwszy komentarz pod nowym rozdziałem...) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
plamka14
Nowonarodzony
Dołączył: 24 Sie 2009
Posty: 41 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 15:19, 21 Lut 2010 |
|
Wygląda na to , że jestem druga ;p
Postaram się napisać coś konstruktywnego , ale nie sądzę ,
żeby cokolwiek z tego wyszło [ jak zwykle ] .
Rozdział fajny , ale oczekiwałam na trochę przygód w Phoenix .
Chociaż tak też może być
Błędów nie zauważam co u mnie normalne
Okej czytało się łatwo tratatata , rozumiesz :-P
Mam nadzieję , że Bella nie stanie się gnębiącą innych pustą lalką .
Zobaczymy .
Weny . !
P . |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Invisse
Zły wampir
Dołączył: 19 Lip 2009
Posty: 355 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 43 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 19:21, 21 Lut 2010 |
|
Cytat: |
Dieta, ćwiczenia, dużo snu i długie rozmowy z Renee |
Cieszę się, że w ogólnej historii przemiany Belli nie zapomniałaś o tym istotnym elemencie, jakim ją rozmowy z bliską osobą, które mają największy wpływ na psychiczne przemiany.
Muszę przyznać, że kiedy Bella znów rozmawiała z Mikiem, miałam ochotę do niej wrzasnąć: "Bella, spier....aj, idiotko!", co chyba bardzo dosadnie mówi, jak świetnie wykreowałaś swoje postacie, skoro trafiają do serca.
Trochę byłam rozczarowana, że tak szybko żegnamy się z puszystą Bellą, która właśnie najbardziej przyciągała mnie do klikania w ten link, gdyż teraz będzie to już całkiem zwykłe opowiadanie. Pewnie w następnym rozdziale do Forks przyjadą Cullenowie i znów będzie big love B&E. A było tak pięknie... Dobra, koniec tego smęcenia. Tymi dwoma rozdziałami pokazałaś, że jesteś świetną pisarką i nie mam prawa w Ciebie wątpić :)
Cytat: |
pastwiąca się nade mną przez połowę liceum |
Wiadomo, o co chodzi, ale sama forma jest trochę niegramatyczna. Trochę jakby Jess pastwiła się nad Bellą przez połowę budynku Nie lepiej "przez kilka lat", "przez połowę czasu spędzonego w liceum"? Ale to tylko taka mała sugestia
Pozdrawiam i weny życzę,
In. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kwareczek
Nowonarodzony
Dołączył: 06 Wrz 2009
Posty: 15 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Las w środku Zabrza
|
Wysłany:
Nie 19:40, 21 Lut 2010 |
|
Invisse, właśnie z ty zdaniem miałam straszny problem, nie wiedziałam, jak to ująć w słowa :P Dzięki ^^ Później to poprawię (o ile nie zapomnę) ^^
Haha, Bella - idiotka to moja ulubiona postać. Wg mnie tak samo zachowywała się w Zmierzchu gadając z Edwardem i musiałam ją tak wykreować xD
I chciałam powiedzieć, że niekoniecznie będzie wielkie lov, nienawidzę zakochań od pierwszego wejrzenia, chociaż sama miałam przyjemność ją spotkać. Namieszam jeszcze, obiecuję ^^
madzia_lenka, wcale nie zepsułaś tego komentarza, wręcz przeciwnie, jest mi naprawdę bardzo miło czytając takie słowa. Bałam się, jak zostanie przyjęty ten ff, więc takie komentarze to miód dla moich oczu ^^
plamka14, nie mam zamiaru robić z niej pustej barbie, ale zobaczymy, jak wyjdzie. Moje postaci zawsze żyją własnym życiem i nie mam nad nimi kontroli xD
Ogólnie to dziękuję za miłe słowa i wsparcie i postaram się Was nie zawieść :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
behappy
Wilkołak
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 159 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 11:38, 22 Lut 2010 |
|
No i mnie zaskoczyłaś. Ja tu myślę, że będzie coś o Phoenix, jakieś szczegóły z metamorfozy jaką przeszła Bella, a ty tu po prostu nas wszystkich i każdego z osobna zaskoczyłaś. Nikt nie spodziewał się takiego "przyśpieszenia" i to jest fajne jeśli czytelnik nie ma żadnego pojęcia co się zdarzy w następnym rozdziale. Po co nam ff, w którym już wiadomo co się stanie zaraz.
Bella aż tryska pewnością siebie i tak powinno być, bo ile jest na tym świecie ludzi szarych, a w szczególności mają z tym problemy nastolatki. Oliwy do ognia dolewają dziewczyny w stylu Jessiki. Niepokoi mnie też postawa Belli. Teraz Mike do niej zagadał i zaprosił do stolika.
Cytat: |
Żałuję, że słuchałem Jess i nie rozmawiałem z tobą częściej... |
Te słowa może sobie wsadzić gdzie chce!! Jakby chciał z nią pogadać to by to zrobił, a nie teraz jak jest piękna itd. Ale Bella też nie jest bez winy, bo intuicja podpowiadała, żeby nie dała się traktować jak rzecz i na to jest potwierdzenie:
Cytat: |
A jednak snem nie było. W końcu udało mi się dostać do zamkniętego kręgu szkolnych sportowców. Zrealizowałam swój plan. Niestety, nawet nie wiedziałam, jak bardzo się mylę. |
Pozdrawiam i czekam na dalszy ciąg.
B |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
alice1995
Wilkołak
Dołączył: 08 Lut 2010
Posty: 161 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 17:33, 22 Lut 2010 |
|
Myślałam, że opiszesz przygody Belli w Phoenix (chyba nie tylko ja;))...:(
Trochę mi tego brakuje, ale podoba mi się twój pomysł)
Jest taki... taki... inny!
Naprawdę nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji... Podoba mi się!
Tylko czy ta Bella nie jest aby zbyt ufna i zabujana w Newtonie?:)
Oj, zdaje mi się, że następne rozdziały w związku z tym będą jeszcze fajniejsze!
alice1995
Czekam na cd.! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kristens
Nowonarodzony
Dołączył: 23 Lut 2010
Posty: 11 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 19:58, 23 Lut 2010 |
|
No, no zapowiada się ciekawie
Aczkolwiek trochę brakowało mi tych szczegółów. Bella wyjechała do swojej matki do Phoenix, a tu już za dwa zdania jest znowu w Forks. Mało napisałaś o jej pobycie u matki. Rozumiem, że chciałaś się skupić na przemianie Belli. Ale co tam, to taki mały drobiazg. Ogólnie bardzo fajnie i humorystycznie Jak się dowiedziałam , że tym sławnym, playboyem w szkole jest Mike to myślałam , że spadnę z krzesła ;D Pozdrawiam ! I czekam na ciąg dalszy |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Holly Black
Nowonarodzony
Dołączył: 25 Lis 2009
Posty: 38 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 14:29, 26 Lut 2010 |
|
Zachęcił mnie tytuł, więc weszłam. Spodobał mi się twój pomysł wykreowania Belli, naprawdę oryginalny. Chociaż sam temat na opowiadanie, jak już sama zresztą zaznaczyłaś, z typowego filmu dla nastolatków. Jednak, twój styl pisania jest tak lekki i tak przyjemnie czytało mi się te dwa rozdziały, że zaskarbiłaś sobie we mnie stałą czytelniczkę.
kwareczek napisał: |
-M... Mike – wydukałam cichutko, lecz, niestety, nie usłyszał. |
W tym momencie dostałam ataku śmiechu ^^ Nie wiem czemu, ale przez myśl mi przemknęło, że to będzie Jacob... Bo Edward mi na kapitana drużyny jakoś tak nie wygląda :) Muszę przyznać, że tym elementem zaskoczenia naprawdę zachęciłaś mnie do dalszego czytania.
Smutna była końcówka, naprawdę się wzruszyłam. To świadczy o tym, że genialnie wykreowałaś postacie, mają swoje charaktery. Pokłon za to dla Ciebie.
Co do rozdziału drugiego, spodziewałam się czegoś zupełnie innego. Nie zrozum mnie jednak źle, bardzo mi się spodobał twój pomysł, że opisujesz wszystko po roku. Po prostu utarłaś czytelnikom nosa i tyle :)
Z tego, co zauważyłam, Bella zmieniła się bardziej z wyglądu. Wewnętrznie brakuje jej asertywności. Ja bym tego Mike’a kopnęła w jaja na do widzenia. Zastanawiam się co dalej wymyślisz :) Muszę przyznać, że cała historia bardzo mnie zainteresowała i z niecierpliwością wyczekuję na następny part. Mam prośbę… Możesz mnie powiadamiać o nowych częściach na PW ?? Z góry dzięki Życzę chęci, czasu i WENY,
Pozdrawiam,
Holly Black |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|