|
Poll :: Wolałabym zobaczyć komentarze. Ale lepsza ankieta niż nic. PISZAĆ DALEJ? |
TAK. To jest to! |
|
74% |
[ 29 ] |
NIE! Szkoda czasu. Mojego i twojego. |
|
25% |
[ 10 ] |
|
Wszystkich Głosów : 39 |
|
Autor |
Wiadomość |
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Pon 15:27, 28 Wrz 2009 |
|
Witam po raz drugi. Coś mnie tknęło ostatnio, kiedy trafiłam na niedokończony rozdział TR, piąty bodajże. Spojrzałam i pomyślałam 'Boże, to ja pisałam?', więc weszłam na forum i przeczytałam całość, wszyściutko, co do tej pory napisałam. Stwierdziłam - raz kozie śmierć. I praktycznie od nowa zaczęła pisać część rzeczy, ponieważ zdecydowałam się dokończyć to opowiadanie. Zamysł pozostaje, mam nadzieję, że tym razem zostanie przedstawiony w ciut lepszym stylu...
Wszelka krytyka (tutez pochwały ;)) mile widziane, ba! Wręcz porządane. Tekst betowała VampiresStory (dziękuję !), więc myślę, że błędów nie powinno być. Ale jeśli się pojawią, proszę je wypisać.
Ach, co do oznaczeń - FF nie będzie mieć wiele związanego ze Zmierzchem, i think. Imiona bohaterów, może część ich osobowości. Pojawią się wampiry i wilkołaki, lecz ich kanon może ulec zmianie. Precz z brokatowymi Edułardami. I paringi nie wszystkie pozostaną jak w książce, postaram się Was zaskoczyć tym i owym ;D W sumie, pomysł nieco pociągam pod zmierzchowy fandom, więc momentami może kuleć bardziej niż zazwyczaj...
Opowiadanie dostępne też w .pdf i .doc - [link widoczny dla zalogowanych]
ROZDZIAŁY DOSTĘPNE NA CHOMIKU (tuteż forum...) - czyli spis treści... :
Prolog: Wnuczka Belli
Rozdział 1: Kartka z Pamiętnika, czyli to czego się nigdy nie zapomina
Rozdział 2: Dzień obietnic...
Rozdział 3: Łowca i ofiara
Rozdział 4: Ostrzeżenie numer jeden
Endżoj
Prolog – Wnuczka Belli
WSPÓŁCZEŚNIE:
Alison McEvel była już zmęczona. Wszystko ją bolało. I nie dość, że było brudno i ciemno, to jeszcze kurzu pełno.
„Boże! Jak musi wyglądać mój nos” pomyślała z rozpaczą.
Strych Brandonów do najczystszych nie należał. I w dodatku była uczulona na kurz!
Zalała ją fala wściekłości i niechcący strąciła pudło. Bach!
- O, nie... – jęknęła z rozpaczą.
- Co tam się dzieje, dziecko?! – dobiegł ją zachrypnięty głos z parteru. Nawet porozpaczać nie mogła w spokoju.
- Nic takiego! – odkrzyknęła. – Ja... Potknęłam się! Ale nic mi nie jest.
„Uff” pomyślała z zadowoleniem. Starsza pani Brandon wiedziała, że w jej rodzinie są same łamagi. Nie wiedziała jednak, że Alison się do nich nie zalicza.
„Jak ja się tutaj znalazłam?” pomyślała. „Ach tak, przecież byłaś ciekawa historii swojej babci, debilko!”
Czego się nie robi dla sensacji.
Pamiętała jak bardzo była zdziwiona, kiedy dowiedziała się, że jej babcia była tam, w tej szkole, kiedy do tego wszystkiego doszło. Sprawa zainteresowała ją nie tak dawno. Podczas ostatnich chwil jej babci. Isabelli McEvel, dawnej Belli Swan. Nie pamiętała, co dokładnie powiedziała babcia. Wystarczyło, że kilka z tych słów wyryło się w jej pamięci. Nic dziwnego, jak zareagował Thomas, kiedy mu to opowiedziała. Od razu kazał jej się wziąć za napisanie artykułu na ten temat. Kiedy odmówiła, stwierdził, że:
- Nikt nie ma do tego takiego prawa jak ty. Ty powinnaś to napisać. - Co oznaczało: napiszesz to.
„Thomas nie zna litości” pomyślała z goryczą.
– Ale jest moim przyjacielem, no i pracodawcą... – powiedziała do siebie z żalem.
„Dobra, teraz do roboty! Dasz radę Ally!” spoliczkowała się mentalnie.
„Później się z nim policzę” z tą myślą wróciła do rzeczywistości.
* ~ * ~ *
Choć nie zachowały się żadne notatki Isabelli Swan, bo takowych nie prowadziła, to jej koleżanka owszem. Mary Alice Brandon – tak było jej na imię. Miała pamiętnik, klucz do szczęścia Alison. Teraz tylko (czy raczej - aż) znaleźć go na tym zagraconym stryszku...
„O! Jest! Nie... Fałszywy alarm”. Dziewczyna poczuła, że jeśli zaraz nie znajdzie swojej zguby, to da sobie spokój. Nagle nieopatrznie podparła się na kolumnie pudeł. Bach! Znowu...
- Co... – zaczynała swój wywód panna Brandon, ale młoda McEvelówna jej przerwała:
- Nic! Naprawdę! Boże, ale ze mnie niezdara! Przepraszam! Tak mi przykro.
Właścicielka strychu, wyraźnie uspokojona wróciła do popijania popołudniowej herbaty.
Alison wywróciła oczami. Jej uwagę przykuł jakiś zeszyt. Schyliła się by go podnieść. Napis, pięknie wykaligrafowany, głosił: „Własność Mary Alice Brandon”
„Bingo!” pomyślała poszukiwaczka. Uśmiechnęła się tryumfalnie.
– Jestem wielka – dodała głośno.
Pozbierała pudła, wzięła pamiętnik i zeszła do kuchni. Podziękowała właścicielce domu, ubrała się i wyszła. Październikowy wieczór szybko przywrócił ją do rzeczywistości. Wsiadła do samochodu i pojechała do siebie.
W tej chwili była najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem.
* ~ * ~ *
Gdy nareszcie dotarła do domu, czuła się podniecona. Drżącymi rękami chwyciła dziennik i usiadła przy biurku. Zeszyt był mocno zużyty i zniszczony. W niektórych miejscach pozaginano rogi. Niewiele myśląc zaczęła czytać...
Rozdział 1 – Kartka z pamiętnika, czyli to, czego się nie zapomina
Berlin, 05 lipca
Drogi Pamiętniku!
Mam Ci tyle do opisania! Przepraszam, że nie pisałam przez ostatnie trzy dni, nie mogłam. Nie wiem, czy wiesz, ale w przyszłym tygodniu przyjeżdża do nas Edward! Ten Edward! Edward Masen! Nie wiem, co robić! Pamiętasz jak Ci o nim opowiadałam, prawda? Strasznie szarpał mnie za włosy, za moje piękne, długie warkocze! Ale... Ha! Niedoczekanie! Kiedy tylko się dowiedziałam, powiedziałam mamie, że jednak chciałabym podciąć włosy. Szkoda mi moich warkoczy, ale nie mogę się dać temu całemu Masenowi, rozumiesz? On ma teraz szesnaście lat. Jest tylko o rok ode mnie straszy. Ale z chłopcami, a co dopiero Masenami, nic nigdy nie wiadomo. Tata mówi, że powinnam być milsza dla Edwarda, ale nie wiem, czy potrafię... On jest strasznie złośliwy i niegrzeczny dla dziewczynek. Kiedy byłam u niego w Monachium, na Boże Narodzenie... ufarbował mi nos! W dodatku na zielono! Już Ci to opowiadałam, ale on chyba myśli, że ja już mu wybaczyłam. A ja nawet jeślibym chciała, nie mogę. Najgorsze było to, że żadna ze służących nie raczyła mi chociaż szepnąć o moim zielonym nosie na uszko! Dopiero, kiedy moja matka krzyknęła na mój widok: „O Boże! Co ci się stało?!” zrozumiałam, że coś jest nie tak jak powinno. A on się tylko śmiał i mówił, że do twarzy mi w zielonym! Szczyt bezczelności! Mama mówiła, że po tym wybryku wysłali go do jakiejś angielskiej szkoły z internatem. Ponoć dwa tygodnie temu wrócił i zmienił się nie do poznania. Na lepsze. Ale ja nie wierzę cioci Lizzie. Ona zawsze go usprawiedliwia.
Wiesz, że Royce Clark powiedział mi, że jestem najpiękniejszą dziewczyną, jaką zna? Czy to nie urocze? Nie sądzę. Royce ma rudą czuprynę, piegi i dużo pryszczy. Jedyne, na co mogłam się zdobyć po tym oświadczeniu, to prychnięcie. Ale w to prychnięcie włożyłam tyle pogardy, ile tylko mogłam. Julia Campbell powiedziała mi, że jestem okrutna, kiedy dowiedziała się o Roysie. Ale ona tylko mi zazdrości, jestem tego pewna. Jej nikt nie powiedział, że jest piękna. No, może poza matką i ojcem, ale to się nie liczy. Matki i ojcowie winni mówić takie rzeczy swoim córkom, prawda? Julia nie jest brzydka, ale nie jest też ładna. Ma krzaczaste brwi, ale wszyscy Campbellowie tak mają. Na dodatek ma orli nos. I nierówne wargi. Górna jest nieco większa od dolnej.
Muszę kończyć. Mama mówi, że jeśli chce się być piękną, to trzeba chodzić wcześnie spać. Ja już nie muszę. Jestem wystarczająco piękna. Ale wolę nie ryzykować. Nie chcę wyglądać jak Joselyn Dark.
Dobranoc, Kochany Pamiętniczku!
Na razie krótko. Później jest dłużej. ;)
C. D. N. (na Wasze życzenie :)) |
Post został pochwalony 2 razy
Ostatnio zmieniony przez Nelennie. dnia Sob 23:57, 21 Sty 2012, w całości zmieniany 65 razy
|
|
|
|
|
|
Szczypuś
Nowonarodzony
Dołączył: 22 Lut 2009
Posty: 9 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z piekła rodem...
|
Wysłany:
Pon 15:43, 28 Wrz 2009 |
|
Ciekawie, ciekawie :) Podoba mi się, chociaż powiem, krótko. Czekam niecierpliwie na koleją część. Pomysł bardzo świeży i mam nadzieje że taki pozostanie :D Masz lekki styl pisania i tak samo lekko czyta się to opowiadanie. Błędów nie będę wytykać, bo nie jest w tym dobra.
Życzę weny i czasu :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
mistletoe
Moderator
Dołączył: 04 Lis 2008
Posty: 430 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław
|
Wysłany:
Pon 17:59, 28 Wrz 2009 |
|
Nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam okazję czytać jakieś fanfiction. Dlatego zabrałam się za pierwszy tytuł, który wpadł mi w oko, w tym wypadku Twoją "Tajemnicę".
Podoba mi się pomysł, ładnie zaczęłaś. Choć osobiscie nie lubię zaczynania tekstu imieniem (gdy widzę "Jestem Bella/Edward/Alice itp. od razu klikam w czerwony krzyzyk), jednak u Ciebie to tak nie razi. Jestem strasznie ciekawa szczegółów tej całej "sprawy", dlatego na pewno przeczytam kolejny odcinek. Twój styl jest przyjemny dla oka, potrafisz zaciekawić, wciągnąć. Pamiętnikowy wpis Alice skojarzył mi się z monologiem Ani z Zielonego Wzgórza. Jest napisany w podobnym stylu, dzięki czemu czytało mi się bardzo przyjemnie i "przyjaznie" - uwielbiam "Anię".
Aha, we wstępie napisałaś "Bella POV". Po polsku piszemy normalnie - punkt widzenia Belli (PWB).
Życzę natchnienia i pomysłów : ) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
serenithy
Człowiek
Dołączył: 29 Maj 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Pon 18:39, 28 Wrz 2009 |
|
JA PRZECZYTAŁAM I MNIE NIE ZACIEKAWIŁO. być może jestem zbyt bardzo zapatrzona w siebie! nie zauważyłam nic co każe mi dalej to śledzić, po prostu mnie nie zaciekawiło, mówi się że nie ocenia się książki po okładce ale... no cóż może to nie w moim stylu po po prostu. nie łam się i nie rzucaj pisania z [powodu tego komentarza jestem stronnicza i wredna pozdrawiam! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 19:30, 28 Wrz 2009 |
|
cóż.. niewiele.... zastanawia mnie co będzie dalej...
mam tylko prośbę, żeby to nie było cały czas jako tekst z pamiętnika, bo to czasem nurzące (a może nużące) :P
jak będzie coś dłuższego będziemy się zastanawiać nad dłuższą recenzją...
śledzić będę, bo mnie zaintrygowałaś, ale za króko, zebym zorientowała się w temacie :P
pozdr.
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nellkamorelka
Wilkołak
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Pon 21:07, 28 Wrz 2009 |
|
hmm.. jak na razie to faktycznie coś nowego i faktycznie mnie zaciekawiło:)
piszesz lekko, błędów nie zauważyłam - nawet jeśli są to tekst mnie na tyle wciągnął, że zniknęły:) nie każ nam czekać zbyt długo na kolejny rozdział:)
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampiresStory
Zły wampir
Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Wto 13:43, 29 Wrz 2009 |
|
serenithy, co Ty masz z używaniem Caps Locka? Syndrom wyższości, czy co?
Tu się używa polskich znaków.
Niunia:*, już Ty wiesz, co ja sądzę o tym opowiadaniu. I znasz moje nastawienie do Alice, z której zrobiłaś dziewczynę niedorozwiniętą umysłowo. Ale chociaż nie wszystko jest w tym opowiadaniu dla mnie jasne, uważam, że to świetny ff. Faktycznie, akcji tu za dużo nie ma, ale potem będzie lepiej :D
Styl masz lekki, wciągający... no, określiłabym to "równym laniem wody" w sensie, że przepływa się przez tekst. Takie właśnie są moje odczucia.
Życzę dużo weny |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Wto 17:39, 29 Wrz 2009 |
|
Zabierałam się za czytanie... czwarty raz, a za komentowanie drugi. Ale się przemogłam i oto jestem, FanFictiony ważniejsze niż fizyka, co mi tam :D
Od początku. Szczerze powiedziawszy, średnio podobał mi się prolog. Nie wiem czy ze względu na to, że tak zaczęłaś, czy dlatego, że nie podoba mi się Twój styl. Nie czytałam Twojego poprzedniego FF i nie mam zbytniego porównania. Ale muszę powiedzieć, że pomysł sam w sobie spodobał mi się. Tak samo jak kirke uważam, mam nadzieję, że nie będziesz pisała rozdziałów jak notatki z pamiętnika - fakt, może to być trochę nuŻące
Na razie trudno jest mi coś więcej powiedzieć. Zazwyczaj naprawdę rozpisuję się w swoich komentarzach, ale teraz właściwie nie mam o czym pisać :D Powiem, że będę czekać na więcej, bo trochę mnie zaciekawiłaś, ale i chciałabym zobaczyć, w jakiej formie będą rozdziały
Cytat: |
żadna z służących nie raczyła |
ze
:P
Pozdrawiam, łap wena,
Rathole[/b] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Nie 20:17, 11 Paź 2009 |
|
Najpierw odpowiem na Wasze komentarze... a potem przejdziemy, do sedna tego posta ;p
Szczypuś - cieszę (oj, zawsze się cieszę jak się okazuje, że coś col robię ma sens ;)), że sie spodobało. ^^ A błedów po prostu nie ma ;) Nooo, oprócz tego maleńkiego ;D
mistletoe - a aspekt sprawy... To będzie nasz wątek kryminalny. Tyle zdradzę. tez uwielbiam Anię, mogę nawet troch ją zacytować ;p. Choć nie o niej myślałam pisząc, to taki wpis miał być. W końcu to jest ten XX w. a dokładniej - lata 20. (moja wina nie dodałam tego na początku). Zapamiętam na przyszłość - PWB, nie BPOV !
serenithy - szkoda. Ale każdy ma inne gust. Najwyraźniej taki tekst w twoje nie trafia. Cóż, nie da się zadowolić wszystkich, już sie tego nauczyłam. Wcale nie jesteś wredna! To co napisałam nie musi podobać się Tobie;] Cieszę się, żę napisałaś komenta, ale szkoda, że nie napisałaś 'co jest nie tak', trudno. Pozdrawiam!
kirke - pamiętnik to tylko dodatek. On jest potzrebny do wprowadzenia punktu widzenia Belli. Potem 'zniknie', lub 'prawie zniknie'. Mam nadzieję, że jeszcze zobaczę tutaj jakiś komentarzyk od Ciebie.
nellkamorelka - błędów nie widziałaś, bo ich nie było, a to jest zasługa mojej wyjątkowej bety - VampiresStory. No, może jeden błędzik był. Ale Rath już go wyłapała. DO zobaczenia, jak już wkleję kolejny rozdział.(co jest w najbliższej przyszłości)
VampiresStory - tak znam je ;) Przygotuj się na rozdział drugi. Jest nieco dłuższy. Ale Alice (jeszcze Mary) zmieni się. Tyle zdradzę. Ale to tajemnica...
Rathole - notatek z pamiętnika nie planuje, tak dużo. Tylko na początku, dla wprowadzeniabym nie chciała... One są potrzebne, by coś zauważyć. Ale ciii... bo poszczę parę, a tego. Powiem Ci,że rozdziały w większość będą z Bellą w roli głównej (PWB) i Alison (3osobówka).
Wen złapany. Przyduszony.
Okej... teraz przyjemna część mojego dzisiaj. ;) Przed Wami rozdział 2. Mam do Was, jako moich Czytelników prośbę. Ale to potem teraz lecimy!
Tekst zbetowała VampiresStory dzięki Ci. Jesteś wielka ;*
UWAGA! Wszystkie powtórki (tj. powtórzenia...) zamierzone. Vampires prosiła, żaby to zaznaczyć i to tyle. W tym rozdziale akcja się rozkręca. Potem będzie ciekawiej. Nie wierzycie? Spytajcie VampiresStory...
[link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział 2 - Dzień obietnic...
WPÓŁCZEŚNIE:
Promienie słońca padły na szczupłą twarz Alison. Jej głowa leżała na biurku, na pamiętniku Mary. Oczy piekły ją niemiłosiernie, kark bolał. Miała ochotę spytać, skąd to wszystko. Wstała i rozejrzała się po pokoju szukając odpowiedzi. Odpowiedź leżała na biurku – notatki tej całej Brandon. Przekartkowała zeszyt. Najwidoczniej po dwóch, trzech wpisach zasnęła. Nic dziwnego. Z tej Mary musiało być niezłe ziółko, rozkapryszona i zadufana w sobie panienka. Alison prychnęła. Że niby ona ma o czymś taki napisać? Thomas chyba rzeczywiście powinien chodzić do tego psychoterapeuty. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że sama go od tego zamiaru odwiodła.
Z ciężkim sercem ruszyła do łazienki. To, co zobaczyła w lustrze przeszło jej najgorsze obawy. Przed nią stała nie ona, lecz jakaś dziewczyna o szczupłej i zmęczonej twarzy, czerwonym nosie i przekrwionych, czekoladowych oczach. Brązowe włosy wyglądały jak stóg siana. Alison wzdrygnęła się na swój widok. „Aż tak źle?!” pomyślała z rozpaczą.
- Zabiję Thomasa! – powiedziała na głos z wściekłością.
Rozpłakała się, nie mogąc opanować emocji. Razem ze łzami wylewała z siebie całą wściekłość, żal do przyjaciela, rozczarowanie, uczucie oszukania. Czy po to siedziała cały wczorajszy dzień na strychu?! Po to, żeby czytać zapiski jakiegoś bachora? Nie. Chciała sensacji.
Po kilku minutach opanowała się. Jeszcze tylko jej oddech był nierówny.
„Ale to nie jest teraz ważne. Teraz muszę doprowadzić się do porządku”. Odkręciła kurek z ciepłą wodą. Czekała ją przyjemna i niewątpliwie relaksująca kąpiel w wannie. Od razu poczuła się lepiej.
* ~ * ~ *
Tymczasem Anne i Jacob McEvel byli daleko od smutków swojej córki. Pani McEvel wraz z mężem jakby nigdy nic spała. San Francisco było niewątpliwie pięknym miastem. Szkoda tylko, że tak daleko od jej domu, w Nottingham. Kochała swoje miasto, tam stała się kobietą, tam poznała swojego męża. Zawsze, kiedy wracała myślami do tamtych chwil, mimowolnie się uśmiechała. Czasami nawet przez sen.
Ani Anne, ani Jacob nigdy nie podejrzewali, iż zawitają w San Francisco, Nowym Jorku, czy Los Angeles. Ale tak się stało. Lee Johnson uważał, że to właśnie oni zasługują na wyjazd do Ameryki na trzy miesiące. Nie Elena King, czy John McCath. Żadne z nich. To oni oraz Ben Gold i Cecille Cameron mieli ten zaszczyt. Bo bycie wybranym przez „Starego Lee” było właśnie zaszczytem. Cała czwórka cieszyła się na wspólne badania z amerykańskimi naukowcami. Z tych trzech miesięcy minął jeden.
* ~ * ~ *
Godzinę później...
Alison wyglądała o niebo lepiej. Tak też się czuła: piękna i pełna życia. Włosy splecione w luźny warkocz dodawały jej uroku. Czekoladowe oczy patrzyły z uśmiechem i radością. Po prostu promieniała. Dochodziło już południe. Na kiedy była umówiona z Thomasem? Na drugą? Czyli ma jeszcze dwie godziny? Tak, chyba tak...
- Dryń! Dryyń! Dryyyń! – zadzwonił telefon. Dziewczyna wybiegła z łazienki i odebrała komórkę.
- Halo?
- Ally! Gdzie ty jesteś, do cholery?! Spóźniasz się już o pół godziny! To do ciebie niepodobne! – powiedział zdenerwowany Thomas.
- Ja? Spóźniona? – zdziwiła się. – Przecież umawialiśmy się na drugą... – Jej głos nie brzmiał tak pewnie, jak zwykle.
- Nie. Na pierwszą. Zapomniałaś o mnie?! – Ostatnie zdanie powiedział z przesadną dramaturgią. – Czyżbyś się zakochała? – dodał, śmiejąc się.
- Ojej! Już lecę, Tom. Pa! – zignorowała jego przypuszczenia, pragnąc jak najszybciej zakończyć tę rozmowę.
- Ally... – Ale ona nie czekała, tylko się rozłączyła.
Szybko poprawiła makijaż i wzięła kluczyki od samochodu. Z rozmachem zgarnęła do torby wszystko, co było na biurku. Ostatni raz spojrzała w lustro i wyszła. Przeklinała w myślach, że umówili się w kawiarni, która była na drugim końcu miasta. Dodała gazu.
„Czy aby na pewno niczego nie zapomniałam?” pomyślała nerwowo.
Po półgodzinie była już na miejscu. Oczywiście, nie wspomniała przyjacielowi, jak jechała. Że ze stopą na gazie jechała przez calusieńkie Nottingham. Thomas nie musiał tego wiedzieć. Tylko by się niepotrzebnie denerwował i robił jej wykłady o bezpieczeństwie, a nie powinien. Przecież była już dorosła. Dowodem na to były chociażby jej dokumenty.
- O, już jesteś. Nie sądziłem, że uda ci się tak szybko przyjechać – zdziwił się Thomas. Widząc spojrzenie, jakie mu rzuciła dodał:
- Przecież są korki Ally. Wiesz, co mam na myśli...
- Tom, mam swoje sposoby – powiedziała wymijająco. - Ale nie przyszliśmy tutaj, żeby o tym rozmawiać, prawda? Może usiądziemy? – Skinął głową na znak zgody. Rozsiadła się wygodnie w fotelu.
- Nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale masz wielkie szczęście, że widzimy się dopiero teraz. Rano miałam ochotę cię rozszarpać.
Popatrzył na nią pytająco.
- Wiesz, jak rano wyglądałam? Jak straszydło. Przez ciebie. – Ostatnie słowo powiedziała z naciskiem i wyrzutem.
- Przeze mnie? – udał zdziwienie. Był świetnym aktorem, ale znała go na tyle długo, żeby wiedzieć, kiedy gra.
- W każdym razie – podjęła na nowo wątek. – Przez to gówno musiałam się tak katować?! – w dramatycznym geście rzuciła mu stary dziennik.
Na jego twarzy odmalowało się zdziwienie. Już nie udawał.
- Co to jest?
- Na podstawie tego miałam napisać artykuł. Ten „do którego tylko ja mam prawo”. – Poczuła satysfakcję na widok jego miny. Niestety, szybko odzyskał rezon.
- Zgadza się. Napisałaś już? – Teraz nie był jej przyjacielem. Był tylko i wyłącznie szefem.
- N-nie... – wydukała. Tak szybka zamiana ról Thomasa zaskoczyła ją.
Zapadła krępująca cisza. Tom jeszcze nigdy tak szybko nie zmieniał ról. Zawsze następowało to stopniowo. Ally miała czas, żeby się przygotować na konfrontację z Thomasem-ostrym-szefem. Zawsze.
- Dlaczego tak ci zależy na tym artykule? – zapytała ostrożnie.
Spojrzał na nią dziwnym wzrokiem.
- Nie wiem – uśmiechnął się. – Jeszcze nie... – dodał nieobecnie.
Zimny dreszcz przeszedł ją po plecach. Podświadomie czuła, że to nie wróży dla niej dobrze. Nie wierzyła w przeczucia, w ogóle w mało co wierzyła. Ale jeszcze nie wiedziała jak kruche jest ludzkie życie. Jeszcze nie – jak powiedział chwile wcześniej Thomas. Wkrótce miała się o tym przekonać.
* ~ * ~ *
Berlin, 06 lipca
Drogi Pamiętniku!
Dzisiaj usiadłam przy biurku wcześniej, żeby wszystko Ci starannie opisać, także to, co pominęłam wczoraj. Już wszystko wiem! Edward będzie u nas w poniedziałek. Zostały już tylko... trzy dni! Ale wiesz, czego się dowiedziałam? Ta angielska szkoła, do której go posłali to Reddishflame! Ta, o której było strasznie głośno jakieś dwa lata temu. Wiesz, to ta, w której „by poprawić poziom nauki” pomieszano dziewczęta z chłopcam. Ponoć jakiś profesor dowiódł, że w tym wieku, kiedy „jest tak bardzo potrzebne zainteresowanie płci przeciwnej” lepiej uczyć się w szkołach mieszanych, ponoć wyniki uczniów były znacznie wyższe od dwóch najlepszych angielskich szkół: żeńskiej – Swallows oraz męskiej – Fleishermool. Nie do uwierzenia, prawda? Matka jeszcze rok temu była całkowicie przeciwna Reddishflame. Mówiła, że ta szkoła jest tylko dla ludzi, którzy nic w życiu nie osiągną. Nie zmieniła zdania nawet wtedy, kiedy ciotka Lizzie oznajmiła, że jej syn właśnie tam idzie. A teraz? Od wczoraj wysyła listy z prośbą o przyjęcie mnie tam. Powiedziała, że musimy spróbować w takiej prestiżowej szkole. Tata ponoć ma tam znajomości, więc, jak określiła to matka: „nie masz się czym martwić, skarbie. Na pewno się tam dostaniesz”. Nie wiem, co o tym myśleć. A oprócz tego poznałam już kilka koleżanek w Swallows. Nie uśmiecha więc mi się zmiana szkoły. Rodzice powiedzieli, że jednak nie będziemy - tak jak planowaliśmy – do końca miesiąca w Berlinie. Nie wiem czy się cieszyć, czy martwić. Chyba jednak cieszyć. Stęskniłam się za Irlandią. Za Dublinem i domem, bo Berlin i ten język... niemiecki. Wiesz, co mam na myśli. Jeszcze później napiszę Ci coś więcej. Teraz matka mówi, że muszę iść na obiad. Do zobaczenia, czy raczej...
* ~ * ~ *
WSPÓŁCZEŚNIE:
Thomas przerwał czytanie zapisków Mary Brandon. Już rozumiał, dlaczego Alison protestowała przeciwko pisaniu czegokolwiek na podstawie takiego czegoś. Ale to, że rozumiał nie znaczyło, że zgadzał się na protest. Był w końcu jej szefem, do cholery! Mogli się przyjaźnić, jasne. Byli przyjaciółmi „na dobre i na złe”, jak śmiał się z Ally.
Ale nie zamierzał przyznać się do błędu. Nie był takim typem. To było niezgodne z jego charakterem.
„Myśl, Tom, myśl!” pomyślał gorączkowo.
I wybawienie przyszło.
„BINGO!” ucieszył się. „To jest to...”.
Znalazł sposób na to, żeby postawić na swoim i jednocześnie uratować męską dumę.
- Al, nie rozumiem cię. Masz tu pod nosem tekst z... – zaczął, dziewczyna mu przerwała.
- ... roku 1925, wiem. – Machnęła lekceważąco ręką. – Jest stary, ale nie nadaje się na tą twoją „sensację”. Może mogę napisać o czymś innym?
- Ally! Nie pogrywaj tak ze mną! - Zezłościł się. - To, że jesteśmy przyjaciółmi, nic teraz nie znaczy. To – wskazał pamiętnik - jest sprawa służbowa. Więc przestań robić fochy, do cholery. Ile masz lat? Dziewięć, czy dziewiętnaście?
Alison spuściła głowę. Nie chciała, żeby widział, jak się rumieni. Była zawstydzona. Zachowała się tak... dziecinnie. Thomas miał rację. Zabolało ją stwierdzenie „tylko przyjaciółmi”, jakby to było nic, zero.
- Dziewiętnaście, szefie – odparła szybko. – Przepraszam Tom... – dodała po namyśle.
- No, od razu lepiej – uśmiechnął się. – Wiem, że to marny materiał na „sensację”, więc pomyślałem sobie, że...
- ... Że... – podchwyciła.
- ... Że... pojedziemy tam, do Reddishflame. Zobaczyć to wszystko. Przejrzymy stare gazety... I będzie dobrze.
- My?
- Tak. Ktoś musi cię pilnować, Al. Zgoda?
- Zgoda.
I na dowód tego podali sobie ręce. Znów byli przyjaciółmi „najlepszymi z najlepszych”.
* ~ * ~ *
Retrospekcja:
- Al, to co zrobimy? Lauren jest wściekła! – powiedziała Angela.
Telefon zaczął dzwonić.
- Przepraszam, Ang. – Ally zrobiła przepraszającą minę, po czym wyszła z pokoju.
- Halo? – odebrała.
- Halo. Dzień dobry, mówi Susan Brook z Kings Mill Hospital. Czy rozmawiam z Alison McEvel?
- Tak, to ja.
- Pańska krewna, niejaka Isabella Marie McEvel, miała wypadek.
Słuchawka telefonu wypadła jej z ręki. Ally poczuła jak robi się jej słabo, a nogi się pod nią uginają. Obawiała się najgorszego.
- Halo? Jest tam pani? – zapytała Susan.
- Tak, jestem – tylko na tyle było ją stać. – Czy... – Alison bała się zadać to pytanie.
- Pani babcia żyje. Jest nieprzytomna.
- Już jadę – szepnęła i zakończyła połączenie.
Była wstrząśnięta. Czy to musiało zdarzyć się właśnie teraz? Kiedy było tak pięknie? Pokręciła głową. Nie rozumiała świata. A świat nie rozumiał jej – takie przynajmniej miała wrażenie.
- Złe wieści? – spytała Angela. Miała zatroskaną minę.
- Nawet bardzo – przyznała Alison łamiącym się głosem. – Babcia miała wypadek – zaszlochała.
Angela zrobiła bezradną minę. Podeszła do przyjaciółki i przytuliła ją.
- Żyje? – Głos miała cichy.
- Tak. Jadę do niej. To mogę... to mogę – głos po raz kolejny się jej załamał. – Ty zostań tutaj, albo zamknij dom.
I już jej nie było. Po niespełna minucie siedziała za kierownicą. Wiedziała, że jeszcze chwila, a by się rozpłakała. Zresztą łzy już skutecznie zasłaniały widok. Zatrzymała się i zjechała na chodnik, żeby się uspokoić.
„Czemu beczysz?” zapytała siebie w myślach. „Przecież ona żyje! To jest najważniejsze!”
„Jeszcze” miała ochotę dodać, ale się powstrzymała, bo nie chciała zapeszyć. Uspokoiła się nieco i ruszyła ze zdwojoną prędkością w stronę szpitala.
* ~ * ~ *
Kiedy dobiegła do sali, w której leżała babcia, nie umiała już złapać oddechu. Budynek był ogromny. Ale udało się. Przed nią leżała kobieta, w której nie umiała dopatrzyć się matki swojego ojca. Była tak pokiereszowana, że dopiero po chwili intensywnego patrzenia na drobną kobiecinę dostrzegła osobę, której szukała. Padła na kolana przy łóżku.
- Babciu? – szepnęła cicho.
- Alison...? – ledwie ją słyszała. Czyżby było aż tak źle?!
- Tak, słucham cię.
- Alison... Boję się... Boję się śmierci. – Drobnym ciałem wstrząsnął dreszcz.
- Nie bój się. Jestem przy tobie, nie umrzesz.
- Alison musisz co... – przerwał jej młody lekarz, który bezceremonialnie wszedł do sali.
- O, jest już pani. Świetnie. Pańskiej babci udało się oprzytomnieć... – przerwał napotkawszy mordercze spojrzenie Ally. - Zechciałaby pani podejść do mojego gabinetu? – dokończył niezrażony.
- Niech. Pan. Stąd. Wyjdzie – wycedziła Al. Włożyła w te słowa tyle jadu, ile tylko można.
Mężczyzna spojrzał na nią z wściekłością. Jakaś bezczelna gówniara nie będzie mu rozkazywać. I to na dodatek w jego szpitalu. Jednak coś w oczach Alison przekonało go do wyjścia.
„Co za...” Alison przeklęła w myślach.
Odwróciła się w stronę konającej. Oczy Belli błyszczały ze zdwojonym blaskiem. Al wiedziała już, wyczytała z nich, że jutro już nie będzie ich właścicielki wśród żywych.
- Nic nie muszę wiedzieć, babciu. Mamy czas.
- Nie mamy go – powiedziała kobieta jakby głośniej, smutnym głosem. – Alison, ty musisz wiedzieć... Nie Jacob, mój syn, a ty moja wnuczka – szepnęła ze wzruszeniem.
- Co muszę wiedzieć? – pochyliła się nad Isabellą, pragnąc uczynić rozmowę bardziej prywatną.
- Reddishflame... Nikt nie wie, co tam się naprawdę wydarzyło. Gazety kłamały... Wszyscy kłamali... – zakrztusiła się jakąś czerwoną cieczą. – Al-ly – wybełkotała.
Alison odskoczyła od łóżka chorej niczym oparzona i wrzasnęła:
- Lekarza! Szybko! Boże! Pomocy! – wybiegła na korytarz.
- Al...
Ale nie dokończyła. Do sali wbiegł lekarz z pielęgniarką do pomocy. Rzucili się do reanimacji.
- Pi... Pi... Pii! Pii! – piszczała aparatura, do której była podłączona Isabella McEvel.
- Proszę stąd natychmiast wyjść! – krzyknęła pielęgniarka do Alison. Aparatura piszczała jak szalona. Ale dziewczyna zignorowała to. Po chwili oczy konającej kobiety skrzyżowały się z oczami Ally. Dziewczyna dostrzegła w nich nieme przerażenie, które następnie zastąpił spokój, a potem oczy się zamknęły.
Isabella Marie McEvel umarła.
* ~ * ~ *
Prawda bolała. Kłamstwo byłoby prostsze, ale było złe.
„Czy życie jest jednym wielkim nieporozumieniem?” dumała Alison. „Jest jak fortuna. Jak to jest? Raz masz wszystko, a po chwili... nic”.
Zastanawiała się, jak to przyjmie ojciec. Powinna mu to powiedzieć. Powinna. Ale była na to zbyt słaba. Nie miała siły walczyć z losem. Prawda też była dla niej za trudna. Ze stanu otępienia wyrwały ją ciepłe ramiona.
- Tak mi przykro, Al... – To była Angela, jej przyjaciółka.
- Wiem, Ang. Wiem. Chodźmy stąd. Muszę powiedzieć to tacie – szepnęła Ally. – On... On jeszcze nie wie. Muszę mu powiedzieć.
- To zrób to jak najszybciej... – nie dokończyła, bo przerwał jej ten sam młody lekarz, który przerwał babci Alison.
- Już można? – zapytał, po czym nie czekając na odpowiedź, dodał: - Świetnie. Zapraszam do mojego gabinetu.
Alison nie miała nawet czasu na zastanowienie się, czy w ogóle chce tam iść. Po prostu poszła.
- Dlaczego szpital zadzwonił właśnie do mnie? – zapytała po chwili Al. Nie rozumiała tego.
- Bo pani... – zawahał się – Pani babcia, kiedy jeszcze była przytomna, o ile można wierzyć starej Betty, powtarzała jak w gorączce: „Alison... Gdzie jest moja Alison?! Alison...”. W jej telefonie był kontakt, który pasował, więc szpital zadzwonił. Proste.
- Nie sądzę – odparła chłodno. Już znienawidziła tego lekarza. Coś w nim ją przerażało. Ta zimna bezwzględność…
Lekarz zignorował ją.
„Co za smarkata gówniara!” – pomyślał, zastanawiając się, czego dokładniej oczekuje od niego Adam. Jego instrukcje były niejasne... Mężczyzna zamrugał, skupiając się ponownie na wnuczce poszkodowanej.
Kiedy dotarli do jego gabinetu, otworzył drzwi w geście zaproszenia. Ale nie po to, żeby wpuścić Alison, tylko żeby samemu wejść. Nie miał w sobie nic z dżentelmena. Dziewczyna zawahała się.
- Czy mogę wykonać jeszcze jeden telefon? – zapytała.
Mężczyzna pokręcił głową z dezaprobatą, ale nie oponował. Alison wyjęła komórkę i wykręciła numer ojca.
- Halo?
- Halo. Hej tato. Musisz... Musisz jechać do szpitala. Szybko, to bardzo ważne! – powiedziała, wszystko na jednym wydechu.
- Do szpitala? Co się stało, Ally? – jego głos był zaniepokojony.
- Lekarze lepiej ci to wytłumaczą, tato. Mnie tam nie było... To był wypadek. Nie miała szans... Babcia nie żyje! – rozpłakała się na całego. – Proszę, przyjedź... – szepnęła błagalnie i rozłączyła się. Czuła wstręt do samej siebie. Mogła to delikatniej powiedzieć. I nie przez telefon.
Postanowiła zawiadomić także matkę. Odpowiedziała jej automatyczna sekretarka.
- Mamo. To ja, Alison. Zadzwoń do taty. Potrzebuje teraz twojego wsparcia, mamo. Nie dzwoń do mnie, proszę. Najlepiej jedź już do Kings Mill Hospital. Paa – pożegnała się.
Wyszła ze szpitala. Miała w nosie to, że ten okropny lekarz czeka na nią. Wyciągnęła komórkę i wystukała dobrze znany sobie numer. Angela. Ona także potrzebowała teraz wsparcia.
* ~ * ~ *
Nikt w domu nie miał jej za złe, że uciekła – bo trzeba nazwać rzeczy po imieniu – ze szpitala. Tylko Alison miała do siebie żal. Zawiodła samą siebie. I to w tym wszystkim było najgorsze. Nie umiała nawet zachować się jak osoba dorosła, za którą się jeszcze do niedawna uważała.
Koniec retrospekcji
* ~ * ~ *
WSPÓŁCZEŚNIE:
Ally otarła łzy, które spływały jej po policzku. Była na cmentarzu, przy grobie babci. Kamienną płytę pokrywały opadłe, czerwone liście. Zawsze, kiedy miała problem, lub poczucie winy nie dawało jej spokoju, przychodziła tutaj. Dzisiaj przyszła coś obiecać.
- Babciu... Obiecuję, że rozwiążę tajemnicę Reddishflame. Masz moje słowo. Już więcej cię nie zawiodę... – szepnęła w stronę nagrobka. Objęła się ramionami.
Wstała z drewnianej ławeczki i otrzepała się z kawałków farby, które odeszły z drewna. Skierowała swe kroki w stronę auta, ale w ostatniej chwili zatrzymała się i zrzuciła z grobu liście. Pod palcami poczuła coś twardego i okrągłego.
- Obiecuję… - powtórzyła szeptem i włożyła kasztana do kieszeni płaszcza. Potem ruszyła w stronę samochodu. Była zbyt zamyślona, by zauważyć cień, podążający niedaleko za nią...
Śmierć Belli była konieczna. Ale nie umarła na daremno, zobaczycie. Ale ten FF, to nie dramat. Spokojnie. Widzieliście ile dzisiaj było z pamiętnika Mary? Tyle (lub mniej/wcale) będzie w kolejnych partach. A Wy mi jeszcze za ten dziennik podziękujecie. On jest bardzo pomocny. Uwierzcie mi na słowo. Jeśli dotrawacie do kolejnych rozdziałów, przekonacie się ;)
Ale teraz prośba... moje opisy są słabe. Taka prawda. Niestety. Czy ktoś mógłby udzielić mi jakiś rad, przepisu na dobry opis. Postaci i innych. Sytuacji... Albo polecić jakis tekst, który mi pomoże? Byłabym baaatdzo wdzięczna. I moja ocena z polaka by wzrosła, i poziom moich FF... Wiec jak ktoś chce, może pomóc, to pliskla. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nelennie. dnia Sob 12:14, 14 Maj 2011, w całości zmieniany 9 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 20:39, 11 Paź 2009 |
|
pierwsza !
robi się lekko tajemniczo... dość dużo pourywanych informacji... najpewniej jak przystało na przywoity kryminał wszystko rozwiąże się wraz z ostatnią sceną :)
jak dla mnie wszystko idzie w dobrą stronę - jak najlepszą :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
nellkamorelka
Wilkołak
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Nie 20:58, 11 Paź 2009 |
|
Masz dobry styl moja droga:) i głowę pełną pomysłów- tak trzymaj:)
muszę powiedzieć, że mnie jak na razie podobają się te skoki w czasie - wprowadzają mnie w tajemniczy nastrój Twojego ff... naprawdę ciekawa jestem jak się to wszystko rozwinie i w jaki sposób pociągniesz dalej akcję:) "zimny" doktorek jeszcze wystąpi? bo jakoś mi się tak coś błąka po głowie:)
ciekawa jestem również co czeka naszą bohaterkę w tej tajemniczej szkole:)
życzę dalszej weny i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy:)
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MonsterCookie
Gość
|
Wysłany:
Śro 13:54, 14 Paź 2009 |
|
Na początku nie byłam przekonana do Tajemnicy, bo od razu nie spodobało mi się pierwsze zdanie:
Cytat: |
„Boże! Jak musi wyglądać mój nos” pomyślała z rozpaczą. |
Nie wiem dlaczego skojarzyło mi się to z rozkapryszoną panną i tak jakoś przeszła mnie ochota na czytanie. Jednak doczytałam do końca i zostałam zaciekawiona, już pod koniec pierwszego rozdziału zaczęło mi sie bardzo podobać, a drugim to ja już byłam zachwycona :D
Jeśli chodzi o twój styl piasnia, te skoki w czasie są intrygujące, poza tym według mnie piszesz dobrze, czyta się lekko i przyjemnie. Muszę ci pogartulować pomysłu bo przyznam, że jest dość orginalny. Trochę szkoda, że stara poczciwa Bella umarła, jednak było to chyba nieuniknione. Poza tym tak na marginesie zaczęłam tworzyć ostatnio swój nowy ff i też jest tam postać zwana Ally, ale to nie jest skrót od Alison.
Podsumuję: Podobało mi się i z pewnością będę tu zagladać.
Pozdrawiam,
MonsterCookie |
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Śro 14:36, 14 Paź 2009 |
|
Nie chciałam dzisiaj odpowiadać, na nieliczne - stwierdzam z bólem - komentarze.
Ale muszę pare rzeczy sprostować.
Nie będę odpowiadać na każdy posto osobno, o nie. Jestem leniwa
Więc...
To nie będzie przyzwoity kryminał. Część rzeczywyjaśni sie wcześniej. Ale mało. Tylko, to MUSI. Czały czas zastanawiam się nad zakończeniem. happy End, czy dramat?
Cieczy mnie, że ogólnie sie uważa, że w dobrą stronę prę Ale, to chyba miło usłyszeć każdemu - że to co robi, nie dość, że sprawia - powiedzmy prawdę - duuużą radochę/przyjemnośc (jak kto woli) i jeszcze ma sens:D Pomysłów mam wiele. Znów odsyłam do VampiresStory, którą męczę i bijęe i wgl. I ona cierpliwie (póki co ) mnie znosi. A częśc tych pomysłów wyłazi jak do nij piszę ;p
Doktorek... zobaczycie! Nie mogę zdradzić. Zmieniam zdanie. To BĘDZIE PRZYZWOITY kryminało-ff.
Cieszę się, że ktoś sie przekonał do tego FF. Alison i rozkapryszona panienka? Nie, nie taki mam zamysł tej postaci. Ale ja się po prostu w nia wczułam i już. Bo ja mam na wiele rzeczy alergię i wiem, że to jest kłotliwe, no i kurz jest moim wrogiem. Więc coś z siebie dałam Al. Alison... cóz. Historia imienia pogmatwana, acz nieistotna dla FF. Jakos tak mi pasowało. Jedno "l" a Ally skresliłam. I jest dobrze. jakaśtam gwiazda sie tak nazywa - Alison i zdrobniale to Aly.
A Bella w pewnym sensie nie umarła. Będzie jej PW. Ale to w przszłości. czy dla Was - przyszłości. Dodam, że BPW, sie zbliża... Ale narazie przecierpcie ta 3osobówkę (która prznaję bardzo mi sie spodobała ), potem akcja sie rozkręca. Obiecuję.
Wielbię za komantowanie tego FF, bo czegos takiego, to totalnie nigdy nie pisałam. Potrzebuję KK. I ponawiam moją prośbię, co do opisów. Więcej kilka postów wyżej :)
Ale tak właściewie, to chiałam powiedzieć, że rozdział 3 ma juz 3 strony A4, i MOŻE, powtarzam MOŻE się pojawi w Łikend To zależy jak dokarmicie mojego wena. I jak VampiresStory będzie stała z czasem (tutez i ja;P).
Choć nie miałam... zrobię to co tam:
(PSEUDO)SPOILER:
*nowa postać. Myśle, że się Wam spodoba, ale to nie mi oceniać. Znacie ją na pewno... A tutaj poznacie w zupełnie innym, nowym świetle.
Okej. to jest żaden spoiler. Ale jak sie postaracie, to spoiler nie będzie potrzebny, Będzie kolejna częśc.
Pozdrawiam komentujących i czytających,
Autorka (nieee, bo Niunia:*)
EDIT: Dzięki Monster, przez Ciebie doistałam kopa i rozdział sie szybciej piszę... Ale i tak o komentarze żebram! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nelennie. dnia Śro 16:17, 14 Paź 2009, w całości zmieniany 5 razy
|
|
|
|
NajNa"
Wilkołak
Dołączył: 06 Kwi 2009
Posty: 111 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 14:52, 14 Paź 2009 |
|
Obiecałam? To komentuje
No to tak... Moim zdaniem styl masz przyjemny i szybko się czyta. Uwielbiam opowiadania pełne tajemnic i zagatek. Wstęp mi się spodobał. Takie naprowadzenie czytaczy do opowiadania. Bardzo intrygujacy pomysł. Nie spotkałam sie jeszcze z takim ff. Również przypadła mi do gustu, jesli mogę to tak nazwać, trójdzielność narracji :P Myślę, że charakter temu FF'owi nadają fragmenty pamiętnika Alice. Jest to klucz do wcześniejszych wydarzeń. Myślę, że Alice przyjaźniła się z Bellą. I to się nawzajem łączy. Jestem również pewna, iż śmierć Belli nie jet tu przypadkowa. Coś sie z tym wiąże... Zagadką jest co. Znudzona Alison nieciekawym (jej zdaniem) pamiętnikiem później prawdopodobnie będzie zarywać noce bez przymusu. Zabawi się w detektywa Gadżeta i odkryje tajemnicę Raddishflame. W tym sekrety jej babci i Alice. Ciekawa jestem jak do tego dojdzie i co tak naprawdę jest tą tajemnicą. Czy nią są wampiry? Czy to jest zupełnie inna bajka? We wstępie wspomniałaś, że reszta jest wampirami, więc domyślam się, że się pojawią Z niecierpilwością czekam na kolejny rozdział!
Ściskam, Weny,
NN"
P.S Opisy nie są wcale takie złe |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Śro 18:50, 14 Paź 2009 |
|
Niunia:* napisał: |
So I'm gonna go somewhere closer to get me a lover and tell you all about it
Aly usiadła w rogu i patrzyła na panoramę Nottingham. Kochała swoje miasto, ale choć było jej drogie, chciała wyjechać do Londynu. Nie na stałe, nigdy. Ale na jakiś czas. I gdzieś niedaleko stolicy było Reddishflame. Ale rok studencki się już zaczął i wątpiła, czy rodzice tak łatwo to zaakceptują. Przy okazji wystukiwała noga rytm piosenki. Poczuła jak ktoś wbija wzrok w jej plecy. Obserwował ją. Raptownie się odwróciła i wciągnęła głęboko powietrze z wrażenia.
Sitting across a bar staring right at her prey |
W pakiecie także: nowe postacie - w tym także myerowskie... Co się stało Aly? I wiele innych!
Okej. To co wczesniej nazwałam bezczelnie spoilerem, to lipa. Teraz macie spoiler.
A rozdział niedługo...
Ściskam
Porąbana N. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nelennie. dnia Śro 18:52, 14 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
nellkamorelka
Wilkołak
Dołączył: 22 Cze 2009
Posty: 102 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sosnowiec
|
Wysłany:
Śro 19:21, 14 Paź 2009 |
|
No to teraz wystarczy tylko liczyć na to, że rzeczywiście wstawisz ten rozdział w weekend:)
ładnie się uśmiecham i proszę pięknie o dotrzymanie obietnicy;)
a tak serio - mnie spoilery nie są potrzebne i tak tu zajrzę i przeczytam z przyjemnością:)
Pozdrawiam;)
Chyba pora pogonić nieco naszą autorkę? obiecałaś rozdział, a tu już 2 tygodnie i jakoś go nie widać? nieładnie.....
więc kiedy kolejny?:) |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez nellkamorelka dnia Czw 22:02, 29 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Nie 22:44, 01 Lis 2009 |
|
Hej przepraszam za taką zwłokę. Mam nadzieję, ktos mnie, Al i innych jeszcze pamięta O.o
Rozdział powinien byc niedługo. Napisałam go, hm... jakiś czas temu. Grzeje miejsce elegancko u Vampires. Niestety zarówno ja, jak i moja wspaniała beta mamy własne (zdziwiłybyście się - nie cudze :)) które ciągnie za nogę ;/
Mogę Was pocieszyć, żę jestem w trakcie pisania r. 4 :D Będzie podobnie jak w 3 dużo akcji xD
Nie narzekać proszę - przynajmniej nie na Vampires, bo na mnie możecie. Ja sadzę błąd na błędzie xd
Mam nadzieję, że posta edytować nie będę musiała. Bo w ankiecie brało udział co najmniej 19 osób O.o Ha i tu Was mam. Wesprzyjcie nas i dokarmcie wenę :D Rozdział naprawdę niedługo. Obiecuję !
Dziękuję za uwagę
Ściskam, Nel ;* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Nelennie. dnia Nie 22:53, 01 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Viv
Dobry wampir
Dołączył: 27 Sie 2009
Posty: 1120 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 103 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z 44 wysp
|
Wysłany:
Pon 11:12, 02 Lis 2009 |
|
Hej ! Właściwie to dopiero dzisiaj znalazłam twój ff i właśnie go przeczytałam. Powiem tak : ciekawe, nawet bardzo . Lubie takie tajemnicze opowiadania , dużo się dzieje i nie wiadomo jak się skończy . Ciekawa jestem jaka to historia wydarzyła się dawno temu ? Narazie jeszcze było mało rozdziałów więc nawet nic mi do głowy nie przychodzi , więc zyskałaś następną , wierną czytelniczkę ! Będę tu zaglądać na 100 % ?
Tymczasem życzę dużo weny i jeszcze więcej czasu na pisanie .
Pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Nelennie.
Zły wampir
Dołączył: 27 Kwi 2009
Posty: 289 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 23 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: tak bardzo Wrocław
|
Wysłany:
Pon 20:01, 02 Lis 2009 |
|
Viviaan dziękuję za ciepłe słowa...
Hej. Dzisiaj z nowym rozdziałem. Na wstępie chciałabym podziękować kilku osobą.
1. VampiresStory, że jest cudna betą (ale o tym wie;P), ale nie tylko. Dziękuję, że umieściła mnie w rankingu, w swojej właściwie Top 3 :D
2. MonsterCookie, za Top 10. Dziękuję ! To dla mnie wieele znaczy! Postaram się nie zawieść...
3. Nellce, bo dzielnie trzyma rękę na pulsie przy tym opo. ;D
4. NajNa" za gg. I szukanie ciuszków ;*
Ten rozdział jest dla Was... Ale teraz zapraszam do lektury. Spory wkład w tę część miała NajNa" (która sie będzie tego w żywe oczy zapierać...) i moja beta. Pierwsza pani ubrała naszych bohaterów. Druga zadbała o muzykę. Dzięki ;* Nie powiem nic, bo nie chce spoilerować ! Reszta ogłoszeń parafialnych pod koniec posta ;p
[link widoczny dla zalogowanych]
Rozdział 3 – Łowca i ofiara
WSPÓŁCZEŚNIE:
- Tom! Popatrz! – krzyknęła podekscytowana Alison. – Patrz!
- Co, Al? – zainteresował się.
- Artykuł. Widzisz? „Morderca w prestiżowej szkole”, to coś dla nas, no nie? – ucieszyła się. Szukanie informacji szło im wyjątkowo źle, żeby nie powiedzieć: tragicznie. Po przeczytaniu jeszcze kilku wpisów, Aly dała sobie spokój z pamiętnikiem. Sama nie wiedziała dlaczego, ale coś powstrzymywało ją przed wyrzuceniem dziennika. Coś szeptało jej: „Pozory mylą!”. Kiedy myślała o tym głosiku, nie wiedziała, czy powinna się śmiać, czy to płacz byłby bardziej odpowiedni. Babcia często powtarzała te dwa słowa. Czasami kuliła się w fotelu i prosiła wnuczkę, by uważała na obcych. Na mężczyzn. Alison nie do końca rozumiała ten dziki lęk, ale wolała nie pytać. Bała się, że to, co powiedziałaby ta stara i krucha kobieta, mogłoby ją przytłoczyć. Obawiała się tego, nawet bardzo.
- Ziemia do Aly! Kotku, obudź się. – Słowa Thomasa przywróciły ją do rzeczywistości.
- Taaak? – spytała z nadzieją.
- Trafiliśmy na dobry trop, słońce.
- Cieszę się, kapitanie – zasalutowała. – Czas się zabawić...
* ~ * ~ *
- Halo? Ang? To ja, Aly. Dzwonię z budki telefonicznej. Masz sekundkę? – Głos brunetki drżał z podekscytowania.
- No słucham, co się takiego znowu stało, co?
- Złapaliśmy trop Reddishflame! – wrzasnęła do słuchawki. Wzięła głęboki oddech. – Myślę więc, że musimy to uczcić.
- Rozumiem. Lower Classes, dziewiąta?
- Jasne. Zawiadom resztę. Mi szkoda kasy.
- Niech ci będzie – westchnęła zrezygnowana Angela. Cieszyła się z sukcesu przyjaciółki, ale czasami jej charakter dawał o sobie znać. Tak jak teraz. – Ale wisisz mi Alpera*.
- Okej... Paaa – krzyknęła głośno do słuchawki i rozłączyła się, nie czekając na odpowiedź.
* ~ * ~ *
Dublin, 10 sierpnia
Drogi pamiętniku!
Jerry znowu grzebał w moich rzeczach. A przecież on wie, jak bardzo tego nie lubię! Ale to nie o tym chciałabym Ci powiedzieć. Wyjazd do Reddishflame zbliża się wielkimi krokami. Po rozmowie z Edwardem tylko o tym myślę. Posiłki, jak mi wyjaśnił, chłopcy i dziewczęta jedzą razem. Oczywiście, internat i lekcje mamy osobno. Dzięki Opatrzności. Nie wiem, jakbym to wytrzymała... Co lekcję widzieć młodego (i przystojnego) Masena. Będę też się uczyć tenisa i kontynuować grę w krykieta. Ojciec kupił mi już rakietę. Bardzo się z tego cieszę. Nawet Jerry, a już na pewno Cynthia, nie zepsuje mi humoru. Cynthii wychodzą już pierwsze ząbki, więc często płacze, ale mama mówi, że to normalne.
Matka powiedziała, że może jeszcze zawitamy do ciotki Lizzie i wujka Edwarda. Będzie ciekawie, czuję to...
Dobranoc, Pamiętniczku! Nie wiem, kiedy znowu napiszę. Wyjazd coraz bliżej...
* ~ * ~ *
WSPÓŁCZEŚNIE:
Alison wysiadła z czerwonego BMW. Uwielbiała prowadzić swoje cudeńko. Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu przyjaciół. Nagle „coś” rzuciło się jej na plecy i zakryło oczy.
- Jess? – zapytała niepewnie.
- Taaaak! – krzyknęła jej do ucha. – A któżby inny, co? Chyba nie Ang?
Jessica nadal nie odsłoniła jej oczu.
- Ej. Weź te ręce! Nic nie widzę! – zaprotestowała Al.
- Nie weź te ręce, tylko weź się zamknij, Al. – Stało się coś, czego Jess nie przewidziała. Alison odchyliła się do tyłu, zrzucając z siebie przyjaciółkę.
- Nie ma tak! – krzyknęła oburzona Jessica. – Mike! Schowaj się!
- Co. Tutaj. Się. Dzieje?! – krzyknął z oddali Thomas.
Jess przeklęła pod nosem.
- Coś mówiłaś? – Thomas biegł w stronę grupki przyjaciół.
- Nic – burknęła. – Wy – wskazała palcem na Aly i Toma – zawsze umiecie spieprzyć najlepszą zabawę!
- Doprawdy? – spytała ironicznie Al. – Zawsze?
- Tak, zawsze! – przyznała Angela. Alison, nie zauważyła, kiedy zdążyła podejść. – Ale teraz przedstawiamy... – zawiesiła głos. Jej zielone oczy błyszczały świeżą zielenią i były podkreślone czarną kredką i maskarą.
- ... przedstawiamy państwu... zupełnie nowego Michaela Newtona! – dokończyła Jess potrząsając swoimi blond lokami, których Alison potajemnie jej zazdrościła. Dziewczyna była ubrana w czarne legginsy z mini spódniczką w tym samym kolorze, i do tego w srebrny top na ramiączkach. Wyglądała, najprościej mówiąc, słodko.
- O, Boże! Co one ci zrobiły? – spytała z udawaną troską Aly. – Mój biedny Mike! – Podeszła do niego i cmoknęła w policzek.
Mike zaczerwienił się, ale zakład to zakład. Więc teraz czeka go imprezowanie w wściekle różowym
[link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych] o nieco jaśniejszym odcieniu tego koloru i... Dzieła dziewczyn dopełniały hiphopowe spodnie** w kolorze dziecięcego różu. Mógł znieść wiele, ale Aly miała ostry język. Będzie – podobnie jak Thomas, Angela, Ben i Jess – długo mu to wypominała. Już na samą myśl o tym jęknął w duchu. Jak on nienawidził różu! Czuł się w nim, jakby był jakąś porąbaną laleczką Barbie. I na dodatek jego jasne włosy i błękitne oczy... Totalna laleczka! Jak Jess mogła mu to zrobić?!
- Hm... Ty też niczego sobie... – przyznał niechętnie. Ach, ta Al!
Obrzucił ją wzrokiem, od głowy zaczynając, natomiast na stopach kończąc. Brunetka miała lekko falowane włosy, które okalały jej twarz. Była ubrana w ciemne rurki, czarne buciki na małym obcasiku i tunikę w panterkę. Prezentowała się bardzo dobrze. Całości dopełniał delikatny makijaż i biżuteria ze srebra***.
- Ma się ten gust – odparła zadziornie.
* ~ * ~ *
Impreza trwała w najlepsze. Mike i Jessica gdzieś poszli. Choć reszta domyślała się, gdzie i w jakim celu – nikt nie powiedział tego głośno. O takich rzeczach nie mówi się w towarzystwie. Angela i Ben wirowali na parkiecie, podobnie Al i Tom w rytm piosenki Flipsyde - [link widoczny dla zalogowanych].
Wszyscy dużo się śmiali. Po prostu balanga.
„Tego mi było trzeba...” – pomyślała z zadowoleniem Aly.
* ~ * ~ *
Pod koniec piosenki dołączyli do nich zziajani Mike i Jessica. Ten pierwszy był już inaczej ubrany, teraz jednak nie na różowo. Zrezygnował z tego, na rzecz obcisłego czarnego podkoszulka i luźnych dżinsów. Oboje byli zarumienieni. Posyłali sobie ukradkowe, pełne pożądania, spojrzenia.
- Przestańcie! – wrzasnęła Alison. – Czuję się, jakbym brała udział w jakiś pieprzonych godach! Przestańcie! – usiłowała przekrzyczeć muzykę.
Utwór dobiegł końca.
- Coś mówiłaś? – zapytała Mike.
- Że to nie burdel, tylko porządny klub – odpowiedziała spokojnie.
Blondyn zarumienił się tylko. Nie był w stanie wymyślić żadnej ciętej riposty.
- Uff, ale się zmęczyłam... Może się czegoś napijemy? – zaproponowała Ang.
- Ja chętnie – od razu zgodził się Ben.
- Ja te... – zaczęła Aly.
Z głośników wypłynęły pierwsze dźwięki piosenki, tym razem Shakiry [link widoczny dla zalogowanych].
- Ja chyba jednak zostaję. Kocham tę piosenkę! – puściła oczko do Jess.
- My też – powiedziała blondynka, zerkając na Mike’a.
Zaczęli tańczyć. Thomas trzymał Aly za rękę i pomógł zrobić jej piruet. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego ciepło. Choć ona sama alkoholu nie tykała, to domyślała się, że reszta (oprócz Bena, który był kierowcą) nie żałowała sobie wieloprocentowych napojów. Niedaleko od nich wirowali Mike i Jessica. Oboje czerpali radość ze wspólnego tańca.
SOS she's in disguise
SOS she’s in disguise
Al zawtórowała wokalistce. Zaczęła intensywniej kręcić biodrami. Energia ją rozpierała.
Coming out
Coming out
Coming out
Poczuła jak dłonie Toma łapią ją za biodra. Nie wiedziała, czy jest z tego powodu przerażona, czy zadowolona. Poczuła jak dreszcze latają jej wzdłuż kręgosłupa. Wstrzymała oddech.
A domesticated girl that's all you ask of me
Tym razem to chłopak zawtórował Shakirze.
Nagle zesztywniał. Alison korzystając okazji ściągnęła jego dłonie ze swojej talii i okręciła się wokół własnej osi. Puściła jego dłoń i popatrzyła w tam, gdzie swój wzrok Tom. Jednak nikogo nie dostrzegła.
- Przepraszam... – szepnął chłopak – za moment wrócę.
My body is craving, so feed the hungry
Cmoknął jej policzek i zaczął się przeciskać przez tłum. Wywróciła oczami i stwierdziła, że jest jej gorąco i nie chce tu być. Przeciskała się przez tłum na taras. O tej porze roku mało kto chciał być tam, jeszcze podczas imprezy. Tras był duży, na dachu klubu. Tylko kilka par przyszło, aby się obściskiwać.
So I'm gonna go somewhere closer to get me a lover and tell you all about it
Aly usiadła w rogu i patrzyła na panoramę Nottingham. Kochała swoje miasto, ale choć było jej drogie, chciała wyjechać do Londynu. Nie na stałe, nigdy. Ale na jakiś czas. I gdzieś niedaleko stolicy było Reddishflame. Ale rok studencki się już zaczął i wątpiła, czy rodzice tak łatwo to zaakceptują.
Wystukiwała nogą rytm piosenki. Poczuła, jak ktoś wbija wzrok w jej plecy. Obserwował ją. Raptownie się odwróciła i wciągnęła głęboko powietrze z wrażenia.
Sitting across a bar staring right at her prey
Jakieś dwa, może dwa i pół metra od niej stał młody mężczyzna. Ciemne, niemal czarne oczy obserwowały ją uważnie.
- Zło jest wokół ciebie – powiedział złowrogo.
Dziewczyna rozejrzała się nerwowo w poszukiwaniu pomocy. Nikogo nie było na dachu, oprócz nich. Miała ochotę krzyczeć, wezwać pomocy. Była z nim, sam na sam. A ten człowiek przerażał ją. Nie słyszała już muzyki. Czuła się odgrodzona od przyjaciół przez jakąś niewidzialną barierę. Dłonie mężczyzny były opalone i duże. Był też dużej postury, ponad metr osiemdziesiąt. Mięśnie miał też niczego sobie.
„Przerośnięty Indianin. Czego on ode mnie chce?” pomyślała Al.
Bez problemu przełamałby ją na pół, nikt nie musiał jej o tym zapewniać.
Nocturnal creatures are not so prudent
- Kim jesteś? – zapytała cicho. Była dumna, że głos jej nie zadrżał.
- Możesz mówić mi Dave – powiedział spokojnie, lecz zachował dystans.
- To nie jest twoje prawdziwe imię, prawda?
- Nie – zaśmiał się. – Ale ty nie musisz go znać, Allie.
Zbladła. Skąd wiedział? Jak? Tak mówiła do niej babcia tylko. Tylko. I to rzadko. Nieme przerażenie było wypisane w jej oczach.
Chłopak widząc to zaśmiał się. Lubił siać strach w sercach, zarówno potworów, jak i ludzi.
Wiedziała, że „Dave” (czy jak tam się nie nazywał) mógł jej coś zrobić. Mógł jej bardzo wiele zrobić.
- Skąd...?
- To już moja sprawa – zaśmiał się po raz kolejny, jakby ta sytuacja go bardzo bawiła. – Ono się zbiera wokół ciebie. Czeka na dogodny moment. Od dawna. Skończysz jak Ona. – zawiesił głos. - Jestem kimś, kto jako jedyny może ci pomóc, więc zastanów się nad odpowiedzią, nim odpowiesz... – Kiedy to mówił, jego oczy dziwnie rozbłysły. Ręce Aly zaczęły się pocić, a serce jeszcze bardziej przyśpieszyło. Dziewczyna pomyślała, że zaraz wyskoczy jej z piersi.
There's a she wolf in disguise****
Stał tak dalej, niczym posąg, niewzruszony rozterkami dziewczyny. W miarę upływu czasu robił się jednak coraz bardziej niespokojny. Jego mięśnie były napięte, był gotowy do odparcia ewentualnego ataku. Każdy. Kiedy w końcu zebrała się w sobie, by odpowiedziev przerwał jej, kiedy tylko tworzyła usta.
- Zła odpowiedź, za późno – szepnął i skoczył w ciemność.
Alison krzyknęła. Czy właśnie na jej oczach ktoś skoczył z dachu? To wszystko było takie przytłaczające... Kątem oka dostrzegła, jak na taras wbiega Thomas. Potem wszystko było takie niewyraźne...
* ~ * ~ *
Łowca wylądował cicho na palcach. Miał to, czego chciał. Nic innego się nie liczyło. Ile to już minęło lat? Nie wiedział. Wiele lat, wiele miesięcy, jeszcze więcej dni i godzin...
Wyciągnął telefon komórkowy – wynalazek ostatnich lat.
- Leah? Mamy go. Jest nasz. Pod miastem, za pięć minut – rzucił i rozłączył się.
Zdjął buty i spodnie. Skupił się i... poczuł, jak jego ciało rośnie, pokrywa się rudawą sierścią. Sapnął i przemiana dobiegła końca. Wziął w zęby to, co było jego i pobiegł w stronę miejsca spotkania.
Już na niego czekała.
- Jak zwykle przed czasem – zaśmiał się.
Powrócił do swojej ludzkiej postaci. Podszedł do dziewczyny o ciemnobrązowych oczach i pocałował ją namiętnie. Z radością oddała pocałunek. Nie przejmował się tym, że jest nagi. Po prostu cieszył się z jej bliskości.
* ~ * ~ *
Angela wciągnęła głęboko powietrze, widząc Toma, niosącego Alison.
- Brandy! – zawołał Thomas, kładąc Al na kanapie. – Rusz dupę, Jess – rzucił w stronę blondynki.
- Co się jej stało? – zapytała Angela. W pierwszej chwili myślała, że ktoś pobił jej przyjaciółkę.
- Zemdlała – powiedział krótko. Angela Weber westchnęła z ulgą. – Jess, przyniesiesz tą brandy, czy nie?
- Nie, zostanę z Al. Niech Ang się ruszy.
- Angela?
- Jasne. Chwileczkę. – Thomas odetchnął z ulgą. Gdyby nie znał dobrze Jessiki, pomyślałby, że ta nie lubi Aly i kompletnie jej nie obchodzi, co się z nią stanie. Jess okazywała czasami przyjaźń w bardzo dziwny sposób. Tak właśnie okazywała ją McEvelównie, więc nie zdziwił się zbytnio zachowaniem blondynki.
* ~ * ~ *
Zegar wybijał już pierwszą nad ranem.
Al westchnęła, to się dała wkopać... Tom był wyraźnie zdenerwowany „incydentem” i kazał jej pilnować, więc teraz siedziała z obściskującymi się Mike’m i Jessicą. Nawet żadnego drinka, ani niczego się napić nie mogła – wiadomo, kierowca. Marzyła, żeby ta impreza się wreszcie skończyła. Miała świętować, a nie zapijać się wodą mineralną i latać do łazienki.
Nikt jej nie uwierzył, że ktoś skoczył z dachu. Nawet chłopcy poszli sprawdzić, czy aby śladów na jezdni nie ma. Twierdzili, że coś się jej przywidziało, że to wina alkoholu, ale przecież ona nic nie piła. Tłumaczyła to im cierpliwie. W końcu dała sobie spokój i wyciągnęła telefon. Tylko Tyler jej został, ale niestety nie miał czasu, bawił się w londyńskim klubie i jak zapewniał, jest świetnie.
Tak spędziła już ponad godzinę.
Wkurzona wstała i ruszyła do wyjścia. Jej opiekunowie, zbyt zajęci sobą, nawet tego nie zauważyli. Niespodziewanie poczuła chłód na dekolcie. Spojrzała w górę zdezorientowana. Para złośliwych błękitnych oczu ciskała jej gromy.
- Kogo my tu mamy? Czyżby wielka Al? – zaśmiała się szyderczo. – Ojej! Jaka ze mnie niezdara....
- O wielka L! Moja tuniczka! – wrzasnęła Aly. – Patrz jak łazisz, sieroto!
- Nie w humorku, co? – kolejny raz się zaśmiała. Była już nieźle wstawiona.
- Tak, zgadłaś! Jakaś ty spostrzegawcza!
Blondyna rzuciła jej wściekłe spojrzenie.
- Odwal się ode mnie – powiedziała, lekko bełkocząc, ale Aly zrozumiała sens zdania.
- Wal się, Lauren – rzuciła i wyszła.
* ~ * ~ *
Kiedy weszła do mieszkania, była tak zmęczona, że nawet nie miała siły ratować tuniki. Po prostu położyła się na łóżku.
„Szkoda, pierwszy raz ją miałam na sobie” pomyślała sennie.
„Zabiję...” nie dokończyła myśli.
Jej sen był niespokojny, cały czas miotała się na łóżku, balansując na granicy jawy i snu. Ciemnoskóry mężczyzna zawsze wracał. I za każdym razem zabierał się do spełniania groźby – na różne sposoby.
* ~ * ~ *
A cichy obserwator patrzył z przyjemnością na dziewczynę. Często budziła się z krzykiem, co sprawiało mu przyjemność, jej wrzask był dla niego upojeniem. Już długo nie pożyje, już on o to zadba. Bo zemsta to zemsta, tylko to się liczy. Nie ma „potem”. Jest tylko to, co tu i teraz.
_____________________
* Alper Klauterbitter – taki likier. Ang go baaardzo lubi :p
**/*** Takie mniej więcej (wybrała NajNa"): [link widoczny dla zalogowanych]
**** w tekst były wplecione słowa piosenki Shakiry. Tak jak radziłaś kirke...
_____________________
Dobra, teraz to co chciałam powiedzieć na początku, ale nie mogłam, bo chciałam Was zaskoczyć. Czy mi się to udało? Nie wiem. Mam nadzieję, że same mi to powiecie...
Jesli pojawiłyby się jakiekolwiek błędy, których myślę, że nie będzie, ale... wypiszcie. Ja je biorę na siebie - cały czas poganiałam Vampires. Krzyczcie na mnie.
Proszę o komentsy. I co myślicie tym panu z tarasu? Jestem ciekawa xD
Ciekawe, czy po tym rozdziale, ktos jeszcze na mnie zagłosuje... albo w diamentowych piórach... - choć na to ostanie nie liczę. Tam są tylko najlepsi
Ci którzy liczyli na humana. Przykro mi, ale to nie human. Mam nadzieję, że są osoby, które to nie zniechęciło do tego FF...? Czy musze dodawać jak bardzo się ciszę, że więcej osób jest na 'tak' ?
Pozdrawiam czytających i komentujących. Za chcwilę wrzucę prześliczne gatki Mike'a na chomika... Ha, ha! ;D |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Nelennie. dnia Pon 22:28, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pon 20:16, 02 Lis 2009 |
|
pierwsza - edit po przeczytaniu :)
cóż... może zacznę technicznie - kilka zdań mi się niepodobało... były jakieś sztywne :P
ale...
genialne zwroty akcji - wprowadzenie nowych/starych bohaterów... w sposób interesujący i nieprzewidywalny...
super mieszasz teraźniejszość z przeszłościa ... bardzo ładnie wprowadzone są te fragmemnty..., niby budują całość, ale jednocześnie insynuują wiele - bardzo wiele.... i bardzo niewiele, bo niewystarczająco do rozwiązania zagadaki ..
na razie dalej nie wiemy o co tak do końca chodzi...
wydaje mi się, że historia zatacza koło i mamy czasy, w których dawne urazy, klatwa (?) i chęć zemsty znajdą ujście być może pociągając za sobą niewinnych, a może tylko niezauważalnie zamieszanych...
pozdrawia
kirke
rozgrzana do granic :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez kirke dnia Pon 20:33, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|