|
Autor |
Wiadomość |
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Czw 17:58, 09 Lip 2009 |
|
po przeczytaniu tego FF tylko jedno słowo przychodzi mi do głowy : WOW!
tekst super, może niewielkie błędy ale zbytnio nie zwracam na nie uwagi
w końcu ja jestem tu tylko od czytania a mądrzejszym pozostawiam rozpatrywanie poprawek :D
ale niestety tak jak moich poprzedników rozczarowało trochę to, że tak szybko wyjawili jej prawdę no ale cóż, to taka minimalna uwaga
Oczywiście czekam na kolejne części i mam nadzieję, że niedługo się doczekam
Weny życzę :P |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Caroline Cullen
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P
|
Wysłany:
Sob 10:04, 11 Lip 2009 |
|
Kochani, przepraszam, ale na kolejny rozdział trochę poczekacie :(
Moja beta wyjechała, a ja sama w poniedziałek wyjeżdżam. Nie wiem, czy tam gdzie pojadę będę miała dostęp do Internetu, ale nawet jak nie, to zabieram ze sobą laptopa i będę coś tworzyć.
Na nowy rozdział zapraszam najpewniej po 23 lipca :)
Pozdrawiam i dziękuję za to, że czytacie i oceniacie to opowiadanie,
Caroline Cullen. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 18:45, 12 Lip 2009 |
|
Oj szkoda.
No trudno poczekam, bo na to opowiadanie warto czekać, ponieważ jest cudowne. Mam nadzieję, że potem nam to wynagrodzisz i dodasz jakiś długi rozdział.
Pozdrawiam Seanice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
kaRolCia_512
Nowonarodzony
Dołączył: 07 Lip 2009
Posty: 43 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sanok
|
Wysłany:
Pon 19:14, 20 Lip 2009 |
|
Świetny ff ,chyba mój ulubiony .
Ale mam problem bo skoro jeden wampir jest silniejszy od jednego wilkołaka to jakim cudem Jacob nic sobie nie zrobił ? A może jednak ? Proszę o odpowiedź.
Z niecierpliwością czekam na następne rozdziały.
Pozdrawiam !!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Śro 9:14, 22 Lip 2009 |
|
Nie powaliło mnie specjalnie na kolana, chociaż do najgorszych nie należy. Pomysł zasługuje na pochwałę, ale, że tak poiwem strasznie pędzisz z fabułą i ta rozmowa w szpitalu powinna odbyc się później, bo ff jeszcze dobrze się nie zaczął, a tu już est wszystko jasne. Mam wielką nadzieję, że jeszcze czymś nas zaskoczysz i napiszesz wiecej opisów. Bo mimo, iż rozdziały sądługie składają się tylko z dialogów. Niektóre postcie jak naprzykład Edward i Bella są sztuczne. Wsadz w nie więcej życia! Czekam na kolejne rozdziały, życzę weny i pozdrawiam, yeans-girl. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
pijawka6
Człowiek
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Biedronki
|
Wysłany:
Pią 10:24, 24 Lip 2009 |
|
Przeczytałam to już wcześniej, ale zapomniałam coś o tym napisać :P
Cieszę się, że Amy poznała prawdę. W końcu musiała. Podoba mi się to, że umiesz zakończyć tekst w odpowiednim momencie. W takim momencie, w którym jest najciekawiej i czytelnik myśli co będzie dalej(przynajmniej ja tak mam). Tekst ładny.
Czekam na dalsze części.
Pozdrawiam, Pijawka |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Caroline Cullen
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P
|
Wysłany:
Śro 23:16, 29 Lip 2009 |
|
Witam Kochani :)
Przed Wami nowy rozdział :)
W wilczym świecie, rozdział IV
Beta: Leah (POPRAWIONE!)
Wyszłam ze szpitala osiem dni później. Czasami doskwierał mi ból głowy, więc Carlisle przepisał mi tabletki. Nadal nie mogłam uwierzyć, że ci, których znam, są wampirami i wilkołakami. Dużo rozmawiałam o tym z Bellą, która opowiadała mi, jak to było, kiedy ona się o tym dowiedziała. Była podobnie zdezorientowana, może nawet bardziej. Ojciec nie pozwalał mi jeszcze chodzić do szkoły i potwornie mi się nudziło. Ku mojemu zdziwieniu, pewnego dnia zadzwonił do mnie Mike Newton i spytał o zdrowie. Miły był fakt, że ktoś się tym zainteresował.
Nadszedł weekend, a rodzice zostali zaproszeni do rodziny, która mieszkała ponad 300 km od nas. Oczywiście przed wyjazdem dostałam ostre kazanie, na temat tego, że mam sama nie włóczyć się po lesie, a najlepiej do niego w ogóle nie wchodzić. Cóż, po wydarzeniach sprzed tygodnia nawet nie miałam zamiaru. Gdybym tylko poczuła się źle, miałam natychmiast zadzwonić do rodziców i niezwłocznie udać się do szpitala. Przed wyjściem z domu miałam sprawdzać, czy kran jest zakręcony, żelazko odłączone od kontaktu. Standard, raczej nie zapominałam o takich rzeczach. Większość czasu miałam spędzić z kimś, nie samotnie, bo co by było, gdyby zakręciło mi się w głowie, upadłabym i coś sobie zrobiła? Rodzice za bardzo przejmowali się moją raną. Ale oczywiście uszanowałam ich troskę. Jeśli chodzi o nich, nigdy nie uciekali od pokazywania uczuć. Często mówili, że mnie kochają, są ze mnie dumni oraz, że moje szczęście jest ich szczęściem. Cieszyłam się z tego powodu.
- Kochanie, pamiętaj, jeśli coś będzie nie tak, to dzwoń – powiedziała mama, wsiadając do auta.
- Wiem, wiem, mówiliście mi tyle razy… - przewróciłam oczami.
- Skarbie, wiesz, że się o ciebie martwimy.
- Niepotrzebnie. Bawcie się dobrze!
Samochód odjechał z podjazdu, a ja machałam ręką, póki nie zniknęło za rogiem.
W domu naprawdę nie miałam co robić. Po przeczytaniu kolejnego romansidła stwierdziłam, że jednak wrócę do fantastyki. Te historie były za mdłe, zbyt dużo było wyznań a za mało niewyjaśnionych historii i dziwnych wydarzeń. W telewizji też nie leciało nic ciekawego. Postanowiłam, że zadzwonię do Belli. Przyjechała po kilku minutach. Usiadłyśmy u mnie w pokoju z kubkami gorącej herbaty.
- Dalej masz koszulkę Jacoba? – zapytała, zerkając na półkę.
- Nie było okazji, żeby mu ją oddać.
- Zawsze może się jakaś trafić – uśmiechnęła się ze sprytem.
- Oj Bells…
Siedziałyśmy sobie przez dobre trzy godziny, rozmawiając o różnych sprawach. Niestety Bella musiała wracać do domu. Wsiadając do auta powiedziała:
- Zapomniałam wspomnieć, że dałam Jacobowi twój numer. Biedaczek, tak prosił… - zaśmiała się, a ja zrobiłam tylko dziwną minę. Gdy odjechała wróciłam do domu
Zrobiłam sobie kolację i wzięłam kąpiel. Dostałam smsa od nieznanego numeru: „Hej, tu Jake, przepraszam, że wziąłem od Belli numer bez twojej wiedzy, ale nie miałem okazji cię o niego zapytać. Co tam u ciebie?”. Pisaliśmy pół godziny. Zmorzył mnie sen, więc wysłałam wiadomość: „Idę spać Jacob, dobranoc”. W błyskawicznym tempie dostałam odpowiedź: „Dobranoc, słodkich snów”. Zaśmiałam się.
Rano obudziłam się wyspana i wypoczęta. Odbyłam z mamą dłuższą rozmowę przez telefon, ponieważ rodzice nadal martwili się moją głową. Posprzątałam cały dom, co było chyba pierwszym takim moim osiągnięciem. Potem wzięłam Jessie’go na długi spacer. Od lasu trzymałam się z daleka. Zastanawiałam się, czy aby na pewno jestem bezpieczna i z tą myślą wróciłam do domu.
Zjadłam obiad i byłam w trakcie oglądania telewizji, gdy usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na ekran – dzwonił Jake.
- Hej Amy, co porabiasz? – rzucił wesołym głosem.
- Cześć Jacob, nudzę się. A ty? – odpowiedziałam.
- Też się nudzę. To może wpadniesz do mnie? Obejrzymy jakiś film na DVD.
- W sumie, dlaczego nie. Będę u ciebie pół godziny.
- Super, będę czekał.
Wzięłam szybki prysznic i w zawrotnym tempie umyłam włosy. Ubrałam delikatną, błękitną bluzkę na ramiączkach, która podkreślała moją szczupłą sylwetkę oraz niezawodne, wiecznie modne dżinsy.
O mały włos nie zapomniałam o koszulce Jake’a. Upewniłam się, że pozamykałam dom i ruszyłam samochodem z podjazdu. Po dziesięciu minutach dojechałam do celu. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i otworzył mi nie kto inny, niż Jake.
- O, już jesteś – uruchomił swój uśmiech numer pięć.
- Przywiozłam twoją koszulkę. Jeszcze raz dziękuję, że mi ją pożyczyłeś.
- Nie ma problemu. Wejdź do środka – wykonał zapraszający gest.
- Gdzie twój tato? – zapytałam.
- Nie ma go, jest u znajomej. Będziemy sami, mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
- Nie, skąd – uśmiechnęłam się pod nosem.
Usiedliśmy na kanapie w salonie.
- Jake, mam pytanie.
- Słucham?
- Wydawało mi się, że ponad dwa tygodnie temu pod moim domem był wilk… czy to przypadkiem nie ty? – gdyby słuchał mnie ktoś obcy, to z pewnością zastanawiałby się, czy nie zwariowałam.
- Jeśli mam być szczery… tak, to byłem ja. Ale nie miałem złych zamiarów, zobaczyłem nową twarz i chciałem się przyjrzeć – uśmiechnął się.
- Ok, po prostu chciałam wiedzieć – odwzajemniłam uśmiech.
Jacob włączył jakiś horror, na którym wybitnie się bałam. Trochę się ze mnie podśmiewał, gdy wzdrygałam się w czasie krwawo - masakrycznych scen. Dzielnie dotrwałam do końca. Trochę się pośmialiśmy.
- Napijesz się czegoś? – zapytał Jake.
- Chętnie – odpowiedziałam, a on przyniósł nam po szklance wody.
Otworzyły się drzwi i do domu na wózku wjechał Billy Black
- O, widzę, że mój syn ma towarzystwo. Co tam u ciebie Amy? Słyszałem, że miałaś wypadek w lesie – mówiąc to, ojciec Jacoba zrobił dziwną minę.
- Wszystko w porządku. Trochę się potłukłam, ale jest dobrze. A co u pana? Jak zdrowie?
- Nie narzekam. Kiedy wraca twój ojciec?
- W niedzielę wieczorem. Coś tam wspominał, że wpadniecie do nas na obiad w środku tygodnia.
- Wpadniemy? – zapytał Jake z naciskiem na ostatnią sylabę.
- No tak, ty i twój tato, chyba, że nie chcesz – wzruszyłam ramionami.
- Chcę! – uśmiechnął się.
Wyszliśmy z domu w kierunku plaży. Słońce chowało się za chmurami, co było normalnie w tej części USA. Wiał wiatr a morze przyjemnie szumiało. Te miejsce miało swój urok, na jednym końcu plaży woda a na drugim gęsty las. Woń drzew mieszała się z morskim zapachem, sprawiając, że nie chciało się stąd odchodzić. W oddali widziałam dwie sylwetki – jedna dorosłego człowieka, a druga małego dziecka. Chlapali się wodą i słychać było ich śmiech.
- To Quil i Claire – powiedział Jacob. Podeszliśmy bliżej.
- Wujek Jake! – krzyknęła niewyraźnie Claire podbiegając do nas i tuląc się do jego nogi. To było słodkie.
- Hej maleńka – uśmiechnął się, biorąc ją na ręce.
- Jestem Quil – powiedział towarzysz małej dziewczynki i podał mi dłoń -Jak się czujesz po tamtym ataku?
- Już jest dobrze, dzięki, że pytasz – uśmiechnęłam się.
- Dobrze, że tam byliśmy, bo marnie byś skończyła – Jake spiorunował go wzrokiem a po chwili ciszy Quil dodał – Przepraszam, trochę to głupio zabrzmiało.
- Nie ma sprawy, w sumie powiedziałeś prawdę – skrzywiłam się na samą myśl o tamtym dniu – ale myślałam, że Jacob był tam sam.
- Wilkołaki są silne, ale jeden nie da rady pokonać wampira. Oczywiście chciał ci zaimponować, że cię sam uratował – wyjaśnił Quil z uśmiechem.
Zerknęłam na mojego domniemanego wybawcę podejrzliwym wzrokiem.
- Nieprawda! Po prostu Amy o to nie pytała – zaprotestował.
- Ja muszę zaprowadzić Claire do domu. Miłego wieczoru – pożegnał nas drugi wilkołak i odszedł w kierunku wyjścia z plaży.
- Ta mała dziewczynka to jego kuzynka, tak? – zapytałam mojego towarzysza.
- Widzisz Amy… Sam tak powiedział, bo nie miał innego wyjścia, a w rzeczywistości jest to o wiele bardziej skomplikowane i może wydawać się niesmaczne. Kiedyś ci o tym opowiem.
Nie chciałam naciskać, bo stwierdziłam, że sfora wilkołaków nie może mi wyjawiać wszystkich sekretów. Z drugiej strony, chciałam, żeby pozostała w nich nutka tajemniczości. Mogłam przecież dowiedzieć się tego kiedy indziej.
Poszliśmy z Jacobem na głaz, z którego skakałam wraz z jego przyjaciółmi do wody. Namawiał mnie do kąpieli, ale stwierdziłam, że jest za zimno a słona woda mogłaby rozpaskudzić mi ranę. Zażywałam więc kąpieli słonecznej, gdy promienie jaskrawego światła przedostawały się między chmurami. Jake leżał beztrosko na głazie, z zamkniętymi oczami i uśmiechem na twarzy. Patrzyłam na jego twarz i kruczoczarną czuprynę poruszaną przez wiatr. Co chwilę otwierał jedno oko, by sprawdzić, co robię. Nic nie mówiliśmy, jedynymi dźwiękami, jakie dało się słyszeć były szum fal i odgłosy ptaków latających nad brzegiem. Przemierzały one niewielką odległość szybkim lotem, by za chwilę lecieć w dół ku morzu, niemal rozbijając się o płytką taflę wody. Kiedy byłam mała, marzyłam o tym by latać, więc oglądałam to zafascynowana. Zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam, miałam przed sobą twarz uśmiechniętego Indianina. Zbliżał się on do mnie, a moje serce zamarło w oczekiwaniu na to, co zrobi. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Caroline Cullen dnia Czw 16:30, 30 Lip 2009, w całości zmieniany 4 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 7:57, 30 Lip 2009 |
|
Cytat: |
Samochód odjechało... |
:D? Chyba myślałaś, że napisałaś auto, ba samochód to raczej odjechał
Cytat: |
Siedziałyśmy sobie przez dobre 3 godziny |
Trzy.
Cytat: |
zaśmiała się, a ja zrobiłam tylko dziwną minę. Odjechała a ja wróciłam do domu. |
Brzydkie powtórzenie :P
Cytat: |
Będę u ciebie za 30 minut |
Trzydzieści, a poza tym lepiej by było pół godziny :)
Niestety to jeszcze nie wszystkie błędy. Wybacz Leah, ale tym razem Ci nie poszło :)
CO do rozdziału - niezły. Nawet chyba lepszy od poprzednich. Akcja nie pędzi na łeb, na szyje tylko się buduje. Bardzo ciekawią mnie relacje Amy z Jayem i to jaką rolę w tej całej historii będą odgrywali Cullenowie i Bella. Jak na razie są tylko po to, żeby być i pokazać, że inne rasy też istnieją.
Weny i czekam na ciag dalszy, Dil. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 8:54, 30 Lip 2009 |
|
Muszę przyznać, że długo czekałam na nowy rozdział Twojego nowego opowiadania :)
No i co mogę powiedzieć, a raczej napisać...
Dilena już wspomniała o błędach, które niestety wystąpiły tym razem w dość dużych ilościach. Liczebniki w formie cyfrowej, przecinki, powtórzenia... Widzę, że masz betę, więc nie wiem czemu to wystąpiło. Może miała gorszy dzień albo było rozkojarzona przez jakiegoś wampira lub wilkołaka no ale dobrze - czasem może się to zdarzyć.
Przejdę do treści...
Jak dla mnie trochę to wszystko "pourywane"... Dialogi, treść... Przepraszam, ale takie odnoszę wrażenie... Idą sobie.. spotykają kogoś, zaczynają gadać, po czym tamta osoba od razu odchodzi... Albo siedzą w domu, wchodzi Billy, coś gada, po chwili wynoszą się z domu... Przykro mi, ale takie mam odczucia...
Ale ogólnie, jak już pisałam - treść bardzo mi się podoba. Cieszę się, że głównym mężczyzną w opowiadaniu jest Jacob, którego uwielbiam, a jest tak mało ff o nim. Kolejna sprawa - możemy odpocząć od Belli, jako głównej bohaterki.
Dobrze, że ten rozdział był taki, jakby rozluźniający... Tym razem nie wystąpiły żadne "nadprzyrodzone" zjawiska :) rozdział miły i przyjemny :)
Jestem ciekawa, czy Jake chce pocałować Amy... Bo na to wygląda. Ale szczerze mówiąc podejrzewam, że chce zrobić coś innego :P mam nadzieję, że tym razem będziemy krócej czekać na nowy rozdział :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Prudence
Wilkołak
Dołączył: 26 Kwi 2009
Posty: 177 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Mrocznego Kąta
|
Wysłany:
Czw 9:14, 30 Lip 2009 |
|
Lubie to opowiadanie, przyjemnie napisane, szybko się czyta, tylko akcja trochę zbyt łatwa :D Mam podejrzenia co do dalszych części, ale poczekam na rozwój wydarzeń.
trochę denerwują mnie zachwyty Amy nad Forks, mam wrażenie że nawet w padającym deszczu znalazła by coś zachwycającego :D
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
ajaczek
Zły wampir
Dołączył: 05 Lut 2009
Posty: 477 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 2/3
|
Wysłany:
Czw 9:53, 30 Lip 2009 |
|
Lekki i przyjemny ten ff. Dobrze się czyta. Podoba mi się że głównymi bohaterami zrobiłaś Amy i Jacoba. To jest oryginalność tego ff. Mam nadzieję na dalszy rozwój sytuacji pomiędzy nimi, tym bardziej że końcówka ostatniego rozdziału zapowiada jakieś zmiany w ich relacjach! Może jakieś wpojenie się szykuje?!
Życzę weny i czasu na kolejne rozdziały. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Czw 11:04, 30 Lip 2009 |
|
wkońcu nowy rozdział, jupi! :P
A teraz tak dla odmiany powytykam kilka błędów
Caroline Cullen napisał: |
Ojciec nie pozwalał mi jeszcze chodzić do szkoły i potwornie mi się nudziło. |
chyba lepiej brzmiało by : Ojciec nie pozwalał mi jeszcze chodzić do szkoły i potwornie się nudziłam. Bo tak to jest powtórzenie :D
Caroline Cullen napisał: |
Siedziałyśmy sobie przez dobre 3 godziny, rozmawiając o wielu różnych sprawach. |
Trochę to dziwnie brzmi "wielu różnych"
lepiej chyba by było : (...)o wielu sprawach. Albo : (...) o różnych sprawach.
Caroline Cullen napisał: |
Rano wstałam wyspana i wypoczęta |
Moim zdanie pasowało by bardziej :(Rano) Obudziłam się wyspana i wypoczęta.
Ale to wkońcu Twój ff :D
Caroline Cullen napisał: |
Otworzyły się drzwi od domu. Był to Billy Black. |
Jakoś tak te dwa zdania mi do siebie nie pasują. No nie wiem, może lepsze było by coś w stylu "okazało się, że ojciec Jacoba wrócił do domu", lub ""Billy Black wszedł (albo wjechał na wózku) do domu"
i jeszcze coś
Caroline Cullen napisał: |
- Napijesz się czegoś? – zapytał Jake.
- Chętnie – odpowiedziałam, a on przyniósł nam po szklance wody. |
Nie jest to błąd, ale nie mogłam się powstrzymać. Szklanka wody? Nie ma co, chłopak się postarał
A tak poza tym to cos mi się zdaje, że Jacob się zakochał, a może wpoił? ^^
ha i jeszcze Mike pytała Amy o zdrowie, taki miły jako kolega czy może chciałby coś więcej? Fajnie by było gdybyś rozwinęła z nim wątek. Zazdrosny Jacob i te sprawy. Było by trochę komplikacji, które lubią chyba wszyscy
Bardzo lubię twojego ff i wiem, że marudzę z tymi błędami, no ale zawsze pisze tylko pochlebstwa więc teraz moje komentarze urozmaicę uświadamianiem pomyłek
A i jeszcze coś Ci powiem : Jak możesz być taka bez serca?! Jesteś wprost okrutna! No kto to widział, żeby kończyć rozdział w tak ciekawym momencie?!
Nie no, oczywiście żartuję. Ty to wiesz jak zaciekawić czytelnika. Chwała Ci za to :D
Czekam, czekam i jeszcze raz czekam na kolejne części :P
Pozdrawiam :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
savier
Gość
|
Wysłany:
Czw 12:24, 30 Lip 2009 |
|
Tak długo czekaliśmy, a ty taki krótki fragment dałaś! Mam nadzieje, że trochę więcej tych rozdziałów masz już u bety :D Odcinek fajny, luźno napisany. Nic się nie wydarzy, bo było by trochę za szybko! :D |
|
|
|
|
Caroline Cullen
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P
|
Wysłany:
Sob 22:29, 22 Sie 2009 |
|
W wilczym świecie, rozdział V
Jeśli ktoś chce być informowany o nowych rozdziałach - piszcie na PW!
Beta: Leah
Myślałam, że zemdleję, gdy twarz Jacoba była dosłownie centymetry od mojej.
- Ładne masz oczy – stwierdził z uśmiechem cwaniaka, a mi spadł kamień z serca, gdy się ode mnie odsunął.
- Yy… ty też – nie mogłam ukryć zakłopotania.
- Coś się stało? – zapytał, unosząc brwi.
- Nie, wszystko w porządku.
Szybko zmienił temat rozmowy.
- Jak twoja głowa? – zapytał.
- Nie boli, ale to pewnie dlatego, że biorę leki.
Zbliżał się wieczór a od jutra mogłam już iść do szkoły, więc musiałam się już zbierać do domu.
Szliśmy z Jacobem w stronę zaparkowanego auta, gdy nagle zakręciło mi się w głowie. Upadłabym, gdyby nie mój towarzysz, który w porę złapał mnie rękoma w pasie.
- Co ci jest? – zapytał z paniką w głosie.
- Zrobiło mi się słabo… już jest ok.
- Nie pozwolę ci jechać w takim stanie do domu, nie ma mowy – powiedział stanowczo – odwiozę cię twoim autem.
- I będziesz wracał pieszo?
- Nie zapominaj o tym, że wilki potrafią przemieszczać się nieco szybciej niż ludzie – uniósł kącik ust.
Gdy doszliśmy do auta, otworzył mi drzwi, a sam zasiadł za kierownicą mojej sprowadzanej z Europy Toyoty Aygo. Pokonanie drogi do domu nie zajęło nam więcej niż piętnaście minut.
- Amy, nie uważasz, że powinnaś iść do lekarza? – zapytał, gdy wysiadałam z auta.
- Tylko zakręciło mi się w głowie, to nic poważnego – przewróciłam oczami.
- Jesteś pewna? Martwię się o ciebie – zaskoczył mnie.
- Ty się o mnie martwisz? – wlepiłam w niego wzrok.
- No tak… - spuścił głowę – To ja się będę zmywał ale obiecaj mi, że jak się będziesz źle czuć to pójdziesz do szpitala.
- Obiecuję – uśmiechnęłam się.
Jake puścił mi oczko i zniknął za drzewami.
W domu było pusto, bo rodzice mieli wrócić dopiero w nocy. Nie lubiłam ciszy więc włączyłam muzykę i pogłośniłam ją tak, że była słyszalna w całym budynku. Wzięłam długą kąpiel i położyłam się do łóżka, bo nie czułam się najlepiej. Usłyszałam ciche skomlenie i spojrzałam przez okno – to był Jacob.
- Jest dobrze, możesz iść! – krzyknęłam.
Znowu zaskomlał.
- Jak będzie coś nie tak, zadzwonię do ciebie.
Wydał z siebie dźwięk, który przypominał szczeknięcie i zniknął w leśnym gąszczu.
Nie spałam zbyt dobrze tej nocy. Przed oczami miałam blade, ubrudzone krwią twarze z przeraźliwie czarnymi oczami. Kilka razy się budziłam, ale kiedy zasypiałam, tamte straszne obrazy znów się pojawiały. Najgorszy był sen, w którym wampiry atakowały Bellę. Kąsały ją, a jej krzyk przeradzał się w pisk. Miała straszne oczy, pełne bólu i przerażenia, które prosiły mnie o pomoc. Byłam jednak bezradna, gdyż Jake obejmował mnie silnym ramieniem i przyciskał moją głowę do swojego torsu. W pewnym momencie zaczęła krzyczeć, że płonie i mój obrońca wypuścił mnie z ramion, rzucając się w stronę atakowanej dziewczyny. Na nic zdał się ten szaleńczy ruch – wampiry rozszarpały jego ciało na kilka części. Obudziłam się z krzykiem i poderwałam z łóżka. W domu dało się słyszeć małe zamieszanie. Wyszłam na korytarz i zbiegłam po schodach na dół. To byli rodzice.
- Och, to wy… - uspokoiłam się.
- Przepraszam kochanie za ten hałas, twój tato upuścił walizkę – powiedziała mama.
- Ok, wracam do łóżka – powiedziałam i zawróciłam do pokoju.
Szybko zasnęłam, tym razem obyło się bez koszmarów.
Zaspałam i obudziłam się dwadzieścia minut po godzinie, o jakiej powinnam była wstać. W pośpiechu ubrałam się i zjadłam śniadanie. Przy wychodzeniu z domu zaskoczyła mnie niezła ulewa, więc byłam zmuszona ubrać coś cieplejszego. Wynikiem tych nieprzewidzianych sytuacji było dziesięciominutowe spóźnienie na lekcje.
- No proszę, panno Blind, nie dość, że nie było cię dość długo w szkole to jeszcze się spóźniasz – powiedział pan Denter, nauczyciel fizyki.
- Przepra…
- Przecież nie miała na to wpływu proszę pana… - mruknął Mike Newton.
Wszyscy popatrzyli w jego stronę.
- Newton, swoje komentarze zachowaj dla siebie! – wykrzyknął zdenerwowany nauczyciel.
- Przepraszam za spóźnienie – burknęłam i usiadłam w ławce.
- Już myślałam, że nie przyjdziesz – powiedziała mi Bella na ucho. Uśmiechnęłam się.
Lekcja strasznie się dłużyła, może dlatego, że nie cierpiałam fizyki z całego serca. Niewiele z niej rozumiałam. Upragniony dzwonek nadszedł w chwili, w której pomyślałam, że będziemy siedzieć tu w nieskończoność.
Na korytarzu zaczepiłam Mike’a.
- Nie musiałeś tego mówić… ale dziękuję – popatrzyłam mu w oczy.
- Denerwuje mnie ten człowiek, przecież dobrze wie, że miałaś wypadek. Cała szkoła o tym gadała – policzki zaróżowiły mu się ze złości.
- Spokojnie, nic się nie stało… - próbowałam go uspokoić.
- Mike, chodź tu szybko! – wykrzyknęła Jessica, stojąca kilka metrów dalej z grupką znajomych. Oczywiście nie powstrzymała się przed posłaniem mi groźnego wzroku. Zaśmiałam się w duchu.
- Trzymaj się – kolega poklepał mnie po ramieniu i poszedł w ich stronę.
Po dwóch kolejnych lekcjach, nadszedł czas na pójście na stołówkę.
- Jak się masz mała? – delikatnie szturchnął mnie wysoki, umięśniony chłopak. Tak, to był jeden z Cullenów – Emmett.
- Dobrze, dzięki że pytasz – uśmiechnęłam się.
- Pamiętaj, jakbyś zauważyła coś podejrzanego, powiedz to nam – szepnął mi do ucha.
- Czyli w okolicach Forks mogą być inne… wampiry? – przełknęłam ślinę, wymawiając ostatni wyraz.
- Teraz nie, ale zdarzają się sytuacje, w których zjawiają się nieproszeni goście. Nie masz się czym martwić – puścił do mnie oczko i poszedł w stronę rodzeństwa.
Usiadłam przy stoliku, który tego dnia dzieliłam z Mike’m, Angelą, Eric’iem i jak najdalej siedzącą ode mnie Jessicą. Dosiedli się do nas także Edward z Bellą, którzy zazwyczaj towarzyszyli reszcie Cullenów.
Myślałam o tym, jak trudno udawać Edwardowi normalnego nastolatka. Żył już ponad sto lat, więc maniery i zachowanie miał starodawne. I tak uczniowie uważali go za bogatego dziwaka. Ze swoją ukochaną pasowali do siebie jak ulał. On – mądry, poukładany, uprzejmy i przystojny facet, o którym marzyło wiele kobiet; ona – delikatna i cicha dziewczyna, potrzebująca silnego, męskiego ramienia, które obejmowałoby ją w każdej chwili. Był jej księciem z bajki, nie wątpiłam w to. Ale czym byłaby ta miłość bez jego mrocznej, drugiej twarzy?
Śmialiśmy się z kolejnych wygłupów Eric’a, który dokleił sobie sztuczne, gęste wąsy.
- Bello, podarujesz mi klucz do swego serca? – uklęknął przed duszącą się ze śmiechu dziewczyną.
- Przykro mi Edwardzie, Eric zupełnie mnie oczarował – Bella starała się wymusić poważny ton, a jej ukochany udawał, że zanosi się od płaczu.
W tym momencie przed moimi oczami pojawiły się białe plamy, a wszystko dookoła straciło kolory.
- Amy, dobrze się czujesz? – zapytała siedząca obok mnie Angela – Masz usta białe jak papier.
- Trochę mi słabo… - powiedziałam niemrawym głosem.
- Postaw nogi na krześle i włóż głowę pomiędzy kolana – rozkazał Cullen. Też słyszałam o tym sposobie radzenia sobie z zasłabnięciami.
- I jak? – zapytała Bella, kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Cały czas tak samo – odparłam.
- Trzeba ją zanieść do pielęgniarki – zaproponował Mike, biorąc mnie na ręce. Niestety nikogo nie było w gabinecie.
- Gdzie ona jest do cholery?! – gorączkował się – Angela, poszukaj jej!
Dziewczyna pobiegła szukać pielęgniarki, a ja zaczynałam czuć coraz większe pulsowanie głowy w okolicach rany po ataku w lesie.
- Czuję, że pielęgniarka nic nie zdziała… - mruknęłam do Mike’a. Głos kolegi słyszałam, jakby był tylko echem. Straciłam przytomność. Odzyskiwałam ją kilkukrotnie, ale tylko na kilka sekund, tak, że widziałam twarze innych osób. I słyszałam przeraźliwy pisk w uszach.
Obudziłam się w szpitalnym łóżku. Byłam podłączona do jakiejś aparatury. Sala była inna, naprzeciw łóżka, zamiast ściany była szyba, za którą stało kilka osób. Byli to Bella, Edward, moja mama i dr Cullen, który coś im tłumaczył.
- Witamy śpiącą królewnę – powiedział Carlisle z uśmiechem, wchodząc do sali.
- Panie doktorze, co mi jest? – poczułam ucisk opatrunku wokół głowy.
- W twojej ranie utworzył się pęcherz z płynem, który musieliśmy przebić, stąd ten opatrunek. Jeśli chodzi o przyczynę omdlenia, czekaliśmy aż się obudzisz, żeby zrobić ci badania. Amy, obawiam się, że uderzenie głową w drzewo nie utworzyło tylko powierzchniowej rany.
- Czyli w mojej głowie dzieje się coś niedobrego? – spytałam krzywiąc się.
- Nie będę kłamał ale obawiam się, że tak. Nie martw się, najpierw musimy zrobić badania. Jesteś w dobrych rękach.
Patrząc na tego niesamowicie przystojnego mężczyznę, nie śmiałam inaczej myśleć.
Tak jak powiedział doktor, zabrano mnie na serię badań z różnymi urządzeniami. Kto by pomyślał, że szpital w takim małym miasteczku jest tak doskonale wyposażony. Podejrzewałam, że to po części zasługa mojego lekarza.
Kiedy zostałam uświadomiona, że mogę zostać tu na dłużej, zebrało mi się na mdłości. Dopiero co opuściłam te miejsce a już miałam do niego wracać na kolejne dni. To nic, że personel był bardzo miły, przecież nikt raczej nie lubi przebywać w szpitalach. Sam zapach tych wszystkich rzeczy był okropny.
Nikt nie chciał powiedzieć, co mi dolega. Przez to miałam najgorsze obawy, rozważałam już nowotwór i inne ewentualne przypadłości, mogące prowadzić do śmierci. Prosiłam, błagałam, ale nikt nie pisnął ani słowa. Cała ta sytuacja zaczynała mnie powoli denerwować.
Pewnego dnia za szybą mojej sali pojawił się przystojniak w czarnej, skórzanej kurtce. Nic dziwnego, że jego obecność nieco poprawiła mi humor.
Kochani, jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, że kilka osób poleciło mój ff w rankingu! Dziękuję! :*
Myślę, że kolejny rozdział zostanie opublikowany po tym całym zamieszaniu z betami. Pozdrawiam Was gorąco :* |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Caroline Cullen dnia Sob 22:47, 22 Sie 2009, w całości zmieniany 6 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 19:00, 23 Sie 2009 |
|
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wstawiłaś nareszcie nowy rozdział :) Lubię Twoje opowiadanie, naprawdę :)
Tu mi zgrzytnęło:
Cytat: |
Oczywiście nie powstrzymała się przed posłaniem mi groźnego wzroku. |
Powinno być raczej, że posłała jej groźne spojrzenie na dodatek zauważyłam kilka powtórzeń, ale wybacz - nie mam teraz siły by je wypisać.
Rozdział mi się podoba :) zachowanie Jacoba - to, że przyszedł w postaci wilka by sprawdzić, czy wszystko z Amy ok :) urocze to było :)
Tylko dlaczego w tym rozdziale tak mało Jake występował? :P Mam nadzieję, że następnym razem mi to wynagrodzisz :P :D wiem - jestem bezczelna
Muszę przyznać również, że zmartwiłam się stanem zdrowia Amy... Biedna dziewczyna. Mam nadzieję, że wyjdzie z tego.
Szkoda, że w naszych szpitalach nie ma takiej dobrej opieki jak w Twoim opowiadaniu :P naprawdę :)
Cytat: |
Pewnego dnia za szybą mojej sali pojawił się przystojniak w czarnej, skórzanej kurtce. Nic dziwnego, że jego obecność nieco poprawiła mi humor. |
Zapowiada się cudownie :D
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Twoje opowiadanie jest lekkie, miłe i przyjemne w odbiorze. Lubię je czytać dla odprężenia. Naprawdę :) jeden z moich ulubionych ff :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 11:24, 24 Sie 2009 |
|
Cieszę się, że dodałaś nowy, cudowny rozdział. Zgadzam się z Susan, w naszych szpitalach przydałby się taki lekarz jak Carlisle. Jestem ciekawa jaki wpływ będzie miał uraz głowy Amy na przyszłe części opiowiadania. Mam tylko nadzieję, że nie potwierdzą się jej obawy i to nie będzie nowotwór.
Życzę weny i chęci do pisania.
Pozdrawiam, Seanice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Caroline Cullen
Dobry wampir
Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 697 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 15 razy Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: La Push / jakaś tam dziura na śląsku ;P
|
Wysłany:
Czw 13:54, 10 Wrz 2009 |
|
W wilczym świecie - rozdział VI
Beta: Cornelie
Jacob był u mnie codziennie przez mój cały dwutygodniowy pobyt w szpitalu. Nie dowiedziałam się, co mi jest, doktor Cullen zapewniał tylko, że to nic poważnego, co powinno samo przejść. Nie byłam usatysfakcjonowana takim tłumaczeniem, ale nikt nie powiedział mi nic więcej, nawet, gdy nalegałam.
Przez te dwa tygodnie bardzo zżyłam się z odwiedzającym mnie Indianinem. Spędzał w szpitalu każdą wolną chwilę. Czasami nawet go wyganiałam, żeby nie zaniedbał swoich obowiązków. Opowiadał mi różne legendy o plemieniu Quiletów, które wbrew temu, co twierdził, wcale nie były nudne. Próbowałam delikatnie spytać go o dawne relacje z Bellą i czy nadal coś do niej czuje, ale na dźwięk jej imienia szybko zmieniał temat. Pomyślałam, że nadal boli go to, że wybrała życie u boku Edwarda.
Jake obiecał mi, że gdy wyjdę ze szpitala, zabierze mnie na przejażdżkę motorem. Bałam się tych maszyn i chciałam przełamać strach do nich.
Nadszedł więc dzień spełnienia obietnicy. Pojechałam do dobrze znanego mi domu przyjaciela. Wyprowadził z garażu czysty i błyszczący motor. Lakier w kolorach czerni i czerwieni nie miał ani jednej rysy, na środku baku naklejony był ognisty feniks. Dwuosobowe siodełko ze skóry pachniało środkiem do pielęgnacji, a przy równie wypucowanych rączkach wisiały czarne frędzle.
Jacob podał mi, podobną do swojej, skórzaną kurtkę, tyle, że damską.
- Skąd masz damską kurtkę? – spytałam ze zdziwieniem.
- Bella w niej jeździła, dopóki Edward zakazał jej jazdy na motorze ze mną – podkreślił dwa ostatnie słowa z zażenowaniem i opuścił głowę. Miałam małe wyrzuty sumienia, że go o to spytałam.
Wsiadłam na wściekle warczącą maszynę i objęłam w pasie mojego kierowcę.
- Trzymaj się mocno – powiedział, a ja zacisnęłam mocniej ręce. Ruszyliśmy gwałtownie. Motor nabierał prędkości, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy to aby na pewno był dobry pomysł. Przylgnęłam mocno do Jacoba, kładąc głowę na jego karku.
- Wszystko w porządku?! – krzyknął.
- Tak! – odpowiedziałam, nie zmieniając pozycji.
Po chwili przyzwyczaiłam się do szybkiej prędkości. Jechaliśmy drogą wzdłuż klifów. Dzień był wietrzny, więc morze pokryte było wysokimi falami. Odbijały się one echem od skał, pieniąc się, jakby ze wściekłości. W oddali widoczne były burzowe chmury, które ciskały piorunami we wzburzoną wodę. Wiatr rozwiewał moje włosy i mieszał ze sobą dźwięk szumiących drzew i aut z drogi szybkiego ruchu, kryjącej się między drzewami. Zwiedziliśmy chyba każdą dróżkę w lesie i zawróciliśmy do domu Jacoba.
- Podobało się? – zapytał Jake, zeskakując z motoru.
- Bardzo – uśmiechnęłam się – na początku trochę się bałam, ale potem było ok.
- To kiedy zaczynamy lekcje jazdy? – uniósł brwi.
- Co? – Przeraziłam się. – Żadne lekcje jazdy! Mogę być ewentualnie twoim pasażerem.
- Zobaczysz, kiedyś cię przekonam – na jego twarzy zagościł uśmiech cwaniaka, odsłaniający rząd lśniących zębów.
- Nie byłabym tego taka pewna, panie Black – rzuciłam w niego skórzaną kurtką.
- Weź ją. Przecież masz być moim pasażerem – zaśmiał się i oddał mi obcisły ciuch.
Zagrzmiało dość mocno, aż się wzdrygnęłam.
- Chyba będę lecieć do domu – otworzyłam drzwi do auta.
- Trzymaj się – powiedział Jake – A tak nawiasem, wyglądasz w tej kurtce bardzo seksownie.
-Oj Black… do następnego razu – westchnęłam, żartobliwie kręcąc głową.
Dopiero co wjechałam na drogę do miasta, a lunął deszcz. Przy wysiadaniu z auta pod domem, wskoczyłam prosto w kałużę błota. Wyśmienicie. W drzwiach zastałam tatę z papierosem w ręce.
- Ty palisz? – zapytałam z dziwnym spojrzeniem.
- A jakoś tak mi się zachciało. Musimy poważnie porozmawiać młoda damo – powiedział groźnym tonem, nie patrząc na mnie.
- Coś się stało? – Gdybym patrzyła na swoje lustrzane odbicie, z pewnością widziałabym bardzo zdziwioną minę.
- Jeszcze nie, ale może się stać.
- Tato, mów, o co chodzi!
- Ile razy ci powtarzałem, żebyś nie wsiadała z chłopakiem na motor… - powiedział, kierując wzrok na mnie. – To jest nieodpowiedzialne.
- Widziałeś nas?
- Nie, Billy się wygadał. Powiedz mi chociaż, że miałaś kask.
Nie chciałam skłamać, ale musiałam.
- Tak, miałam. Jake naprawdę nie szalał, przecież wiesz, że boję się tych maszyn. Nie masz się, o co martwić. – Opuściłam głowę.
-Amy, dopiero co miałaś poważny wypadek, a już prosisz się o następny!
- Już nigdy nie wsiądę na motor – burknęłam pod nosem i ruszyłam w stronę schodów. Wbiegłam po nich na górę i zatrzasnęłam za sobą drzwi do pokoju. Ze zdenerwowania zaczęły trząść mi się ręce.
Opadłam na łóżko i zamknęłam oczy. Za oknem szalała burza. Pies cicho skomlał pod drzwiami, więc go wpuściłam. Dostałam smsa od Jacoba: „Mój tata powiedział twojemu o motorze i teraz się martwi, że będziesz miała problem w domu. Wszystko w porządku?”. Odpisałam: „Nie było za wesoło, ale też nie najgorzej. Jeszcze żyję. Dziękuję za przejażdżkę, dobranoc”.
Następnego dnia wstałam lewą nogą. Denerwowałam się na wszystko, począwszy od opiekacza, który zdawał się przyrządzać grzanki dłużej niż zwykle, kończąc na aucie, które nie chciało zapalić za pierwszym razem. W szkole osobą, która grała mi na nerwach był nie kto inny, tylko Mike Newton. Ok, można być miłym, ale on był aż zanadto, do bólu. Zrozumiałam, co Bella miała na myśli, mówiąc o jego natręctwie. Musiałam się powstrzymywać przed powiedzeniem czegoś niemiłego.
Na francuskim podrzucił mi pod nos małą, pomiętą karteczkę. Rozwinęłam i przeczytałam napis: „Może pójdziemy gdzieś razem po szkole?”. No ładnie, nie dość, że był natrętny, to jeszcze tchórzliwy. Cóż za romantyzm, umawianie się na randkę za pomocą liściku. Odpisałam wielkie i wyraźne „NIE”, po czym rzuciłam papierek za siebie, nie patrząc czy trafił na odpowiednią ławkę.
- O czym pisaliście z Mike’m, że miał taką okropną minę? – zachichotała Bella na przerwie.
- Chciał się ze mną umówić. Jakoś mnie to nie zainteresowało – również się zaśmiałam.
Umówiłam się z nią na spacer, zamiast z Newtonem.
Po lekcjach okazało się, że moje auto już kompletnie nie chce zapalić. Cudownie. Emmett zaproponował, że odholuje mnie do domu.
Niedługo potem spotkałam się z Bellą.
-Amy, chcę ci o czymś powiedzieć… - powiedziała, odchylając głowę w inną stronę.
- Tak?
- Edward chce, żebym za niego wyszła. I to nie za pięć lat, ale teraz, po zakończeniu szkoły. – Gdy to usłyszałam, moje oczy przypominały wielkością piłeczki golfowe.
- W tym wieku? – Zapytałam.
- No tak… wiem, że to może wydawać się dziwne, bo większość ludzi bierze teraz ślub najwcześniej po studiach, ale Edward chciałby już teraz.
- Skąd ten pośpiech? I w ogóle co ty na to? – Nadal nie dochodziła do mnie ta wiadomość.
- On po prostu chciałby, żebym była już jego. A ja chcę… zostać wampirem. Nie przemieni mnie, dopóki ze niego nie wyjdę, taki jest jego warunek.
- Ty wampirem?! Bella, zastanów się, porzucasz normalne ludzkie życie!
- Ale będę miała to, czego pragnę, Amy. Edward już nie będzie musiał się kontrolować, tak samo jak reszta jego rodziny.
- Co z twoimi rodzicami? Jak im to powiesz?
- Ze ślubu nie będą zadowoleni, najbardziej mama. A co do przemiany… nie mam pojęcia. Będę mogła wyjechać pod pretekstem studiów na parę lat, potem się zobaczy.
- Jeszcze raz się poważnie zastanów. Tego nie będzie można odwrócić.
- Wiem Amy. Miłość wymaga poświęceń.
Długo po tym spacerze myślałam nad przyszłością Belli. Nie mogłam uwierzyć, że pakuje się w takie coś. Edward był już dobry w samokontroli, chociaż nie byłam pewna, czy przy większych zbliżeniach by wytrzymał.
Następnego dnia byłam zmuszona iść do szkoły na własnych nogach. Samochód miał zostać w naprawie przez tydzień, nie wiedziałam dokładnie, co się w nim stało. Dzień upływał powoli, gdyż odbywały się chyba wszystkie znienawidzone przeze mnie lekcje. Mike kontynuował swój marny podryw, między innymi podając mi plecak , czy otwierając przede mną drzwi. Po każdym takim zachowaniu musiałam tłumić w sobie śmiech. Znowu zapytał mnie o to, czy się umówimy, lecz wymyśliłam jakąś wymówkę.
Wróciłam do domu i kompletnie nie miałam na nic ochoty. Trochę posprzątałam, poczytałam i tak zeszło do wieczora.
Już miałam kłaść się do łóżka, gdy rozległ się dźwięk telefonu. Nie znałam numeru, który do mnie dzwonił, ale odebrałam.
- Amy Blind? – zapytał głos po drugiej stronie słuchawki, którego nie poznałam.
- Tak, kto mówi?
- Carlisle Cullen. Przepraszam za tę późną porę, ale chyba odkryłem, co ci dolega.
- Proszę mówić.
- Nikt nie chciał ci powiedzieć, czy na coś chorujesz, bo tak naprawdę to nikt nie wiedział, co ci jest. Badania nie wykazały żadnych uszkodzeń w obrębie głowy, więc stwierdziłem, że trzeba cię dokładnie zbadać. Kiedy wszystkie twoje wyniki były w porządku, już myślałem, że to były zasłabnięcia spowodowane zmęczeniem, stresem czy czymś innym, ale zaprzeczyłaś. Zrobiłem więc inne badanie i teraz wiem, że omdlenia oznaczały, że twój organizm nie radzi sobie z pobudzeniem pewnych cech i zmysłów, które są w tobie, tyle, że uśpione, dotąd nieaktywne…
- Panie Cullen, proszę nie przedłużać… - miałam skołatane myśli.
- Amy, masz inną liczbę chromosomów niż ludzie. Nie jesteś całkowicie człowiekiem - powiedział spokojnym tonem.
- To czym ja jestem?!
- Wilkołakiem.
Zapraszam do czytania i komentowania :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Seanice
Człowiek
Dołączył: 29 Cze 2009
Posty: 82 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 14:50, 10 Wrz 2009 |
|
Rozdział taki sam jak inne, czyli wspaniały, cudowny itd.
Tylko czemu Culleni nie wyczuli, że Amy to wilkołak?
Błędów nie zauważyłam. Bardzo lubię Jacoba w tym opowiadaniu, jest taki opiekuńczy. W mojej głowie ułóżyły się uż dalsze części. To znaczy, domyślam sie co może sie zdarzyć.
Pozdrawiam, Seanice. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
siwo278
Nowonarodzony
Dołączył: 18 Kwi 2009
Posty: 29 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 15:37, 10 Wrz 2009 |
|
Czytam ten ff od począdku i musze powiedzieć, że nie spodziewałam sie takiego obrotu akcji... Amy wilkołakiem? Myślalam że Jake sie w niej zakocha, a żeby było troche akcji Amy po wypadku będzie miec komplikacje (i zadamy sobie pytanie co dalej? czy umrze czy raczej skończy sie happy endem i bedą razem).
A tu prosze... tylko szkoda, że po kłutni z ojcem nie rozłościła sie na tyle by zamienić sie w wilka...
pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Asha
Wilkołak
Dołączył: 20 Cze 2009
Posty: 124 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: A gdzie Seth? ^^
|
Wysłany:
Czw 16:46, 10 Wrz 2009 |
|
wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam!
od początku miałam przeczucie, że Amy okaże się wilkołakiem
Caroline Cullen napisał: |
Zarówno moja babcia jak i dziadek od strony ojca byli Indianami |
Tylko przeczytałam to zdanie na początku opowiadania i Cię przejrzałam :D
czekałam tylko aż ta prawda wyjdzie na jaw i w jakich okolicznościach :)
A czytając ten rozdział, domyślałam się, że już niedługo, bo Amy "trzęsły się ręce ze zdenerwowania" i "wstała lewą nogą a także denerwowała się na wszystko" :P
Co do samego opowiadania i rozdziałów to podobają mi się Trochę rozmowa o przyszłości Belli wydała mi się jakaś taka sztuczna, no ale to może tylko moje zdanie. Błędów raczej nie zauważyłam :)
Tak więc twórz dalej. Weny życzę :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|