|
Autor |
Wiadomość |
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Czw 20:45, 03 Wrz 2009 |
|
Witam. Chcę podzielić się z wami efektem mojej weny twórczej. Tematyka mojego nowego opowiadania różni się całkowicie od poprzedniego. Na razie umieszczam tylko prolog i pierwszy rozdział, który jest dosyć krótki, ale jedynie on będzie miał taką długość, ponieważ chcę wiedzieć czy się przyjmie. Prosiłabym aby nie oceniać fabuły po pierwszym rozdziale, bo jak wiadomo jest cała masa ff'ów, w których występuje Badward, ale mogę obiecać, iż ten będzie inny. Zachęcam do pozostawiania konstruktywnych komentarzy i wyrozumiałego przyjęcia opowiadania oraz długości tego rozdziału.
Przechodząc do formalności: [OCC] [AU\AH]
On młodociany przestępca, ona święta córka policjanta.
On bogaty, ona niezbyt.
On nieszczęśliwy, ona też.
Pełna cierpienia historia ukazująca realny świat i to, że nie wszystko kończy się happy end'em.
Każdy rozdział można znaleźć [link widoczny dla zalogowanych]
beta: Wyjątkowa - zawsze szybka i niezawodna
PROLOG
Czułeś kiedyś taki ból, który pojawia się po utracie kogoś bliskiego i rozrywa od środka wszystkie organy łącznie z sercem? Więc, wyobraź sobie, jaką moc ma to uczucie, kiedy tracisz wszystko, co bliskie twojemu sercu. Nawet największe szczęście może zamienić się w taki ból. W jednej chwili wszystko jest na swoim miejscu, a w innej rozsypuje się na kawałki. Siedzisz w szpitalnej poczekalni i czekasz na wyrok, chociaż wiesz, że już jakiś czas temu serce najważniejszych dla ciebie osób przestało bić. Czujesz się pusty i każda emocja, jaka tobą szarpie, wydaje ci się być o wiele za mała.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Moja wędrówka zaczęła się zaraz po narodzinach, ale nabrała sensu i zaczęła prowadzić do konkretnego celu dopiero, gdy w trzeciej klasie szkoły średniej uświadomiłam sobie, że nie mogę żyć bez Edwarda Cullena. Problem w tym, że chłopak nie zwracał nigdy na mnie uwagi. Obracał się w całkiem innym towarzystwie, a ja byłam zbyt nieśmiałą pesymistą, aby do niego zagadać. Zresztą niemożliwe było, aby ktoś należący do rodziny Cullenów zadawał się z kimś takim jak ja. Oni byli pewnymi siebie młodocianymi przestępcami, a ja świętą córeczką komendanta policji. Nie raz mieli do czynienia z moim ojcem, a ja miałam zakaz zbliżania się do nich. Taa, bo oni walili drzwiami i oknami, aby się ze mną zadawać. Nie było dnia, żeby żadne z nich mnie nie zaczepiło, nie szturchnęła, czy nie potrąciło. Najczęściej dokuczał mi właśnie Edward, ale jego zaczepkami się nie przejmowałam. Przynajmniej zwracał na mnie uwagę, co bardzo mnie cieszyło. Postanowiłam sobie, że kiedyś z nim porozmawiam. Nieważne, jaką cenę za to zapłacę, ale zrobię to.
Mniej więcej miesiąc po moim postanowieniu nauczycielka WOSu zadała nam pracę na temat wzajemnych stosunków młodzieży. Zadanie mięliśmy wykonać w parach. Prawie zemdlałam, kiedy wylosowałam karteczkę, na której było napisane nazwisko Edwarda. Niezwykle się ucieszyłam. Tylko pojawił się problem, a mianowicie Charlie. Jak mu wytłumaczę to, że przez najbliższy miesiąc codziennie będę spędzała z najmłodszym Cullenem przynajmniej godzinę? Tato mówił, że dla mojej edukacji jest w stanie zgodzić się na wszystko. Oprócz rzeczy, które groziłyby uszczerbkiem na zdrowiu oczywiście. Ale czy spotkania z moim ukochanym zaliczają się do tej grupy? Zdaniem taty prawdopodobnie tak. Wiedziałam jedno, po powrocie do domu czekała mnie trudna rozmowa z rodzicami…
Kiedy po zakończeniu lekcji zaczęłam się pakować, obok mojej ławki zjawił się mój bóg.
- Wygląda na to, że musimy tę pracę napisać razem. Tylko co zrobimy z komendantem? – zapytał.
Chłopak jaki był, taki był, ale do nauki się przykładał. To trzeba mu przyznać.
- Nie mam pojęcia. Spróbuję z nim porozmawiać, ale jeśli chcesz, mogę spróbować poprosić o zmianę pary – zasugerowałam. Bałam się, że uzna, iż mój pomysł jest dobry i poprosi, a raczej nakaże, abym poszła do nauczycielki.
- Upadłaś na głowę? – postukał się w czoło. - Przecież nie pozwoli nam na wymianę. Jakoś musisz wytrzymać ze mną, Swan. – Posłał mi swój krzywy uśmiech, dla którego straciłam głowę i odszedł.
Był ubrany w czarną, skórzaną kurtkę, pod którą miał obcisłą, brązową koszulkę kontrastującą z jego bladą cerą oraz ciemne dżinsy. Poruszał się jak model na wybiegu, co spowodowało, że był najbardziej pożądanym chłopakiem w szkole. Nie było dziewczyny, która nie znałaby jego nazwiska i nie reagowała piskami na wspomnienie o nim. No dobra, ja ekscytowałam się jedynie w myślach.
Po powrocie do domu tradycyjnie zabrałam się do odrabiania prac domowych. Wtedy jednak nie mogłam się skupić na moim zajęciu, ponieważ denerwowałam się rozmową z rodzicami. Kilka godzin później usłyszałam odgłos, jaki wydobywał się spod kół auta, kiedy jechało po żwirze na podjeździe. Wzięłam kilka dużych oddechów i zbiegłam po schodach, aby przywitać rodziców.
- Część, mamo! Część, tato!
- Witaj, kochanie – odpowiedział Charlie i przytulił mnie do siebie.
- Co tam w pracy? – zapytałam.
- Wszystko dobrze, a jak w szkole? – Wiedziałam, że zada to pytanie. Uznałam to za dobry moment, aby poinformować go, kto jest moim partnerem na WOSie.
Wszyscy przeszliśmy do salonu gdzie oni usiedli w fotelach, a ja na kanapie. Tato włączył telewizor.
Doskonale pamiętam ten pokój. Był duży, ale większość przestrzeni w nim była niezagospodarowana. Na ścianach były dwa okna z ciężkimi, czerwonymi zasłonami i całe mnóstwo zdjęć. Na środku stała ława, dwa fotele i kanapa. W każdym możliwym miejscu znajdowały się kwiaty. Kochałam zieleń i nadal ją kocham. Rośliny wydają się takie bezbronne, każdy może zrobić im krzywdę. Codziennie tracą kilkaset sióstr i braci, mimo to nie poddają się. Stoją w miejscu, a jednak wędrują. To czyni je pięknymi z zewnątrz i w środku. Ja nie potrafię być taka jak one. Poddałam się.
- Też. Wiesz, zadali nam do napisania pracę o wzajemnych stosunkach młodzieży. Mamy pracować w parach… - zaczęłam.
- Wspaniale, więc, w czym problem? Kto jest twoim partnerem? – przerwał mi. Odwróciłam głowę w stronę okna i spojrzałam przez nie.
- Edward Cullen. – Tato wypluł cały napój, który miał w ustach. Musiałam nie zauważyć, że zamierza się napić.
- Dobrze, Bello. Skoro musisz, to pracuj z nim. Ale pod warunkiem, że będzie odbywało się to u nas w domu i tylko godzinę dziennie – zgodził się. Nie mogłam w to uwierzyć.
- Dziękuję. – Ucałowałam go w policzek i pobiegłam na górę, rozmyślać o miesiącu spędzonym z moim bogiem. Edwardem Cullenem. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez yeans-girl dnia Sob 12:42, 13 Lut 2010, w całości zmieniany 11 razy
|
|
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Czw 21:03, 03 Wrz 2009 |
|
Jestem pierwsza?
Hm, fajnie
Ale do rzeczy.
Ogólnie nie powaliłaś mnie niczym na kolana. Faktycznie, test jest dość krótki, więc za bardzo nie wiem, co mogę powiedzieć. Może zacznę od tego, że Twój styl jest wystarczająco dobry, aby nie czytało się tego ciężko. Opowiadanie zaczęłaś tak... pospolicie. Pewnie zakochają się w sobie, dzięki temu miesiącowi pracowania razem. Dość przewidywane, ale zajrzę tu jeszcze, aby sprawdzić, co wymyśliłaś.
Było kilka drobnych błędów z przecinkami, ale wylączył mi się komputer i nie chciało mi się już ich szukać.
Ale to znalazłam bez problemu:
Cytat: |
Wszyscy przeszliśmy do salonu i usiedliśmy na fotelach. Tato włączył telewizor.
Doskonale pamiętam ten pokój. Był duży, ale większość przestrzeni w nim była niezagospodarowana. Na ścianach były dwa okna z ciężkimi, czerwonymi zasłonami i całe mnóstwo zdjęć. Na środku stała ława, dwa fotele i kanapa. |
Nie chodzi tylko o powtórzenie.
Bella witała się z mamą i tatą. Potem przeszli do salonu i usiedli w fotelach (chyba było nawet w tekście na fotelach, ale według mnie powinno być w fotelach :D). Jeden fotel na jedną osobę. Do czego zmierzam? Opisałaś wystrój wnętrza i napisałaś, że są dwa fotele. Rozumiesz?
Pozdrawiam, weny,
Rathole |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Zmierzchowa fanka
Wilkołak
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 103 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 41 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Spod pióra S. Kinga
|
Wysłany:
Czw 21:22, 03 Wrz 2009 |
|
Krótko! Krótko! Krótko! Krótko! (to już wiesz)
Napisałaś 'Rozdizał', chyba powinno być 'rozdział', ale to tam takie ;D.
Nie jestem dobra w pisaniu kk, zresztą koleżanka wcześniej mnie wyręczyła.
Muszę przyznać, że ff jest taki jak wszystkie, ale inny
Nie wiem czy rozumiesz. Wytłumaczę. Otóż występuje Badward, ale jakiś taki nie taki. Różniący się od Badwarda, na przykład w "Wide Awake" albo podobnych.
Trudno jest mi napisać coś o takim króciutkim rozdzialiku, ale czekam na więcej. Możesz spokojnie kontynuować Mam nadzieję, że czymś nas zaskoczysz, może kogoś uśmiercisz (wybacz uwielbiam dramatyczne momenty, poniosło mnie)
Szczerze to początek i prolog podobały mi się najbardziej, później wszystko sprawiało wrażenie jakbyś poszła na łatwiznę. Nie wiem może się spieszyłaś, żeby dodać (też tak mam )
Bez pośpiechu kochana ;D .
Nie zachwyciło mnie, ale mi się podobało.
Zajrzę jak będzie nowy rozdział
Pozdrawiam,
ZF |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Zmierzchowa fanka dnia Czw 21:23, 03 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Eleni
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Wrz 2009
Posty: 8 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 21:46, 03 Wrz 2009 |
|
*wkrada się nieśmiało*
Obawiam się, że zostanę zlinczowana. Ale skoro autorka sama prosi o konstruktywne komentarze...
Na sam początek: mało prawdopodobne, że Bella i Edward otrzymali pracę z WOS. Z tego co wiem, a o amerykańskim systemie szkolnictwa naczytałam się sporo, w ogóle nie ma go na liście przedmiotów. Mogłam oczywiście dotrzeć do złych informacji, ale szczerze mówiąc, nie wydaje mi się.
Alternatywa alternatywą, ma swoje prawa. Rozumiem to, więc nie będę ględzić o niekanoniczności. Natomiast co do pomysłu... fabułę zaiste trudno ocenić po tak króciutkim fragmencie, ale pomysł raczej nie powala na kolana. Chłopak i dziewczyna, mają razem tworzyć coś do szkoły. Schemat przerabiany tysiąc jeden razy, na wszelkie sposoby. Póki co jednak nie będę skreślać tekstu z góry, jakby nie było nie wiadomo, co autorka dalej wymyśli. A nuż pojawią się jakieś super oryginalne i ciekawe rozwiązania? Zresztą początek pierwszego rozdziału był całkiem interesujący, Cullenowie jako młodociani przestępcy... to mnie zainteresowało, bo lubię historię z takimi osobnikami. To właśnie mnie przyciągnęło i to sprawia, że mam ochotę czytać dalej, ponieważ dostrzegam w tym pewien potencjał. Potencjał, który jeśli nie zostanie zmarnowany, ma szanse na rozrośnięcie się. Niestety z dalszym ciągiem było już trochę gorzej... głównie przez styl. Miałam wrażenie, jakbyś bardzo się spieszyła, żeby jak najszybciej napisać te parę scen i przejść do następnych. Ale to oczywiście subiektywna opinia.
Tak czy inaczej, życzę weny i czekam na ciąg dalszy. Jestem ciekawa, co się w nim pojawi.
Pozdrawiam. E. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cocolatte.
Wilkołak
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 221 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 42 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 15:40, 04 Wrz 2009 |
|
Zdarzało już się, że jakiś tekst powalił mnie na kolana od pierwszego wersu, ale to naprawdę są wyjątki. Twoje... No cóż, powalić nie powaliło, ani nawet nie zachęciło. Przykro mi.
Wiem, wiem, pierwsza część, etc. Dlatego nie skreślam od razu. Ponadto, czytałam już pierwsze Twoje opowiadanie i wiem, że styl masz całkiem, całkiem. Mam, hm, swojego rodzaju zaufanie do Twoich tekstów, i choć wątek Badwarda (+ Badcullenów) oklepany i stary jak świat, to mam nadzieję, że czymś pozytywnie zaskoczysz. Mam nadzieję? Ba, jestem tego pewna. W końcu to Ty :)
Czekam na kolejne rozdziały i załączam cichą nadzieją, że nie weźmiesz przykładu z koleżanki, której opowiadanie tłumaczysz, i że Twoje będą miały stosowną długość. To tak piszę na wszelki wypadek i bez żadnej złośliwości - ot, stwierdzam fakt. Nie obrazisz się, co? :)
Pozdrawiam,
Latte. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Cocolatte. dnia Pią 15:41, 04 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Pią 17:22, 04 Wrz 2009 |
|
to ja może coś miłego... podoba mi się jak konstruujesz zdania :)
sądzę, że w tym ff będzie więcej niż to, czego możemy domyśleć się po prologu i I rozdziale :D mam nadzieje, że tytuł nie jest mylący i odnosi si konkretnie do tekstu :D
pozdr.
S. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Pią 19:17, 04 Wrz 2009 |
|
Na razie króciutko.
Nie będę oceniać twojego FF po pierwszym rozdziale, gdyż sama o to prosiłaś
Jednak na pewno zajrzę tu przeczytać drugi rozdział, bo szczerze mówiąc to wiele osób na tym forum ma słabe początki, ale jak się rozkręcą to aż miło czytać :) Mam nadzieję, że będzie tak również z twoim opowiadaniem :)
Czekam na kolejny rozdział.
Życzę weny :D
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Pon 19:20, 14 Wrz 2009 |
|
Witam! Mam dla was drugi rozdział. Na wstępie chciałam zaznaczyc, że nie biorę przykładu z autorki ff, który tłumaczę. Długośc tekstu spowodowana jest moją aktualną weną, a raczej jej brakiem. Obiecuję, że następny rozdział będzie dłuższy, akcja będzie się toczyc wolniej, ale wprowadzę kilka nowych wątków i zacznie się coś dziac. Nie zniechęcajcie się, prosze.
beta: szybka i niezawodna Wyjątkowa
ROZDZIAŁ DRUGI
Pamiętam, że następnego dnia obudziłam się w bardzo dobrym humorze. Nic nie było w stanie tego zmienić, nawet paskudna pogoda za oknem. Tego dnia musiałam ustalić wszystko z Edwardem.
Kiedy dojechałam na szkolny parking, wszyscy patrzyli się na mnie tak, jakbym była obłąkana. Powtarzało się to codziennie. W końcu byłam córką komendanta policji, a do tej szkoły uczęszczało wiele osób, które miały z nim na pieńku. Moim kolejnym marzeniem było zmienić szkołę. Niestety w Forks była tylko jedna i rodzice nie wyrażali na to zgody: „Tutaj możemy mieć cię na oku” - powtarzali. No tak, bo ja mam tylko siedemnaście lat i nie trafię sama do Port Angeles. Takie było moje zdanie na ten temat wtedy, a teraz… brakuje mi ich i wiem, że chcieli dobrze. Jak stajesz się rodzicem, twój światopogląd potrafi zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni. Tak było w moim przypadku.
Spuściłam głowę na dół i zaczęłam żałować, że wyjątkowo nie ubrałam bluzy z kapturem. Zignorowałam chamskie spojrzenia otaczających mnie uczniów i udałam się do klasy, gdzie miałam pierwszą lekcję, angielski. Kiedy usiadłam w ławce, wyciągnęłam z plecaka książkę i zaczęłam ją czytać. Była jedną z moich ulubionych, bo bohaterka wydawała się być mi bliska. Jej życie było pełne cierpienia i niespełnionej miłości. Całkowicie pogrążyłam się w lekturze, dopóki ktoś obok mnie nie odchrząknął. Podniosłam głowę i ujrzałam parę zielonych oczu, które nawiedzały mnie w snach.
- Gadałaś z komendantem? – zapytał. Jego głos brzmiał tak, jak gdyby śpiewał. Był taki aksamitny, płynny i lekki. Hipnotyzował.
- Zgodził się, ale musimy uczyć się u mnie w domu pod nadzorem rodziców i tylko godzinę dziennie.
Nie rozumiałam, dlaczego nie pozwolił mi odwiedzać go w jego domu, przecież ojca Edwarda, Carlisla Cullena, darzy sympatią. Zawsze powtarzał, że nie wie, dlaczego jego dzieci tak się zachowują, ich rodzice to tacy porządni ludzie. Carlisle jest cenionym lekarzem, a Esme doskonałą dekoratorką wnętrz. Być może brakuje im czasu, aby się dobrze zaopiekować dziećmi.
- Komendancik oczywiście narzucił warunki, ale po co? Jego przykładna córeczka i bez nich wie, że musi trzymać się z dala od wstrętnych Cullenów. – Na jego twarzy pojawił się grymas obrzydzenia i odszedł.
Pierwszy raz od bardzo dawna nie mogłam się skupić na lekcji. Odrzucałam go. Tak jak i wszystkich innych. Cholera, że akurat mój ojciec musiał być gliną. Nie, to nie była jego wina, to ja byłam zbyt sztywna, aby normalnie funkcjonować w społeczeństwie.
Resztę lekcji rozmyślałam osobie i o tym, co jest ze mną nie tak. Przecież jestem człowiekiem w pełni sprawnym umysłowo. Oceny mam dobre, ale nie posiadam przyjaciół. Nigdy ich nie miałam, chociaż niektóre osoby twierdziły, że niby nimi są, a za plecami obgadywały mnie. Chwilami były dla mnie miłe, a później wyśmiewały i dokuczały. Tak od dzieciństwa. Czasami mam wielką ochotę zacząć wszystko od nowa. Przeprowadzić się na drugi koniec kraju i spróbować zaprzyjaźnić się z ludźmi, z którymi wcześniej nie miałam styczności. Pokazać starym znajomym, że da się mnie polubić. Na trygonometrii kartka papieru zwinięta w kulkę wylądowała na mojej ławce. Rozwinęła i przeczytałam zgrabnie wykaligrafowaną wiadomość:
Będę o 17:00, Swan.
Jej autor nie podpisał się, ale i bez tego wiedziałam, iż jest nim Edward. Ciekawiło mnie, jak będzie wyglądało nasze spotkanie. Czy mój partner będzie miły dla mnie i Charliego oraz czy tato będzie na każdym kroku pokazywał, że Edward nie jest mile widzianym gościem.
Po powrocie do domu zabrałam się do zbierania informacji potrzebnych do projektu. Chociaż najlepszym źródłem niewątpliwie byłby dzień spędzony w mojej szkole. Wystarczyło przyglądnąć się młodzieży na stołówce i już praca gotowa. Jednakże nie mogłam podsunąć moich spostrzeżeń Edwardowi, bo wtedy ten znienawidziłby mnie jeszcze bardziej. Oczywiście, o ile to możliwe. Na pewno nie spodobałaby się mu nazwa, jaką posługuję się w myślach, o jego bandzie.
Punktualnie o siedemnastej rozległo się pukanie do drzwi. Kiedy do niech podbiegłam i otworzyłam, zaparło mi dech w piersiach. Mój gość wyglądał inaczej niż zwykle. Był ubrany w jasne jeansy i zieloną koszulę podkreślającą jego szmaragdowe oczy. Kilka jej guzików było rozpięte, tak, że mogłam podziwiać jego blade obojczyki. Miedziane włosy były w większym nieładzie niż zwykle. Gdy mój wzrok na nie natrafił chłopak podrapał się prawą ręką w głowę, co dodawało całej sytuacji komizmu.
- Zaspałem i nie zdążyłem się porządnie przygotować. Nie chciałem się spóźnić.
Od tej strony go nie znałam. No tak, nigdy nie oceniaj książki po okładce. Zaprosiłam go do środka i wskazałam drogę do mojego pokoju. Gdy przekroczyliśmy jego próg, chłopak stanął i zaczął rozglądać się dookoła.
Pokój nie był duży, ale nie należał też do najmniejszych. Dla mnie w zupełności wystarczał. Na ścianach znajdowała się niebieska, lekko poprzecierana tapeta. Łóżko było z pomalowanego na biało metalu. Naprzeciw stało drewniane biurko i regał pełen książek. Nigdy nie starczało mi miejsca, aby wszystkie ustawić na półce, a więc niektóre leżały na etażerce. To miejsce było moją samotnią. Tylko tam byłam bezpieczna. Tam nikt nie mógł nazywać mnie dziwadłem ani przyczepiać się do mojej osoby. Pierwszym człowiekiem, z poza mojej rodziny, który do niego wszedł, był właśnie Edward. Bałam się, co sobie o mnie pomyśli, skoro teraz miał okazję poznać mnie lepiej niż inni.
- Słuchasz muzyki klasycznej? – zapytał, kiedy podszedł do półki z płytami.
- T-tak. Tylko ona powala mi zapomnieć o całym bożym świecie. – Cudownie. Ale głupoty gadam. Chociaż dla mnie była to szczera prawda, on może uznać mnie za idiotkę.
- Rozumiem cię, Bello – wyznał swoim anielskim barytonem. Chwileczkę, nie uznał mnie za dziwadło? Nawet się nie zaśmiał? Był inny, niż sądziłam.
Zabraliśmy się do przygotowywania projektu. Okazało się, że praca z moim partnerem była niezwykle owocna i szła szybko. Z minuty na minutę znałam Cullena coraz lepiej i przez cały czas zadziwiał mnie czymś nowym. Nie był taki, jakiego znałam go dotychczas. Przykładał się do tego, co robił, powstrzymywał od przeklinania i był po prostu miły. Nie miałam pojęcia, czy udawał kogoś innego przed rodzeństwem, czy po prostu chciał, aby cała szkoła miała go za zadufanego w sobie buntownika. Nie obchodziło mnie to. Ważne, jaki był naprawdę, a wiem, że teraz nie udaje. Za wszelką cenę postaram się dowiedzieć o nim wszystkiego. Nawet rzeczy, których on sam o sobie nie wie.
- To jak? Juro o tej samej godzinie? – Widziałam, że jego usta się poruszały, ale nie rozumiałam jego słów. Tak pogrążyłam się w myślach, iż musiało minąć trochę czasu zanim sobie uświadomiłam, co takiego powiedział.
- Jeśli chcesz możesz przyjść o wpół do piątej. Rodzice, tak jak dzisiaj, będą w pracy i nie zauważą, że przyszedłeś wcześniej, a my dzięki temu będziemy mieć więcej czas na projekt. – Uśmiechnęłam się.
- Dobry pomysł. W takim razie do jutra, Bello. – Odwzajemnił gest i wyszedł, a ton jego głosu nadal brzmiał w moich uszach. Nie przypuszczałam, że mogę pokochać go jeszcze bardziej. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez yeans-girl dnia Pon 21:18, 14 Wrz 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
AlicjaC
Wilkołak
Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 150 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy czarów
|
Wysłany:
Wto 9:33, 15 Wrz 2009 |
|
Rozdział krótki, ale widziałam o wiele krótsze, więc nie jest tak źle :)
Czytałam już parę FF, gdzie Bella i Edward bliżej poznają się podczas wykonywania jakiegoś projektu, jednak mam nadzieję, że rozpiszesz to jakoś ciekawie, nie tak jak inni.
Na razie mi się nawet podoba :D .
Pisz dalej, zobaczymy co tam wymyślisz :) Ja na pewno tu jeszcze wpadnę.
Życzę weny.
Pozdrawiam. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
eyes
Zły wampir
Dołączył: 11 Maj 2009
Posty: 304 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 8 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 14:27, 15 Wrz 2009 |
|
Hmm... Tekst [jak narazie] nie powala na kolana, ale liczę na Ciebie.
Mam cichą nadzieję, że ten FF będzie miał coś co go wyróżni.
A więc powiadasz, że Edzio ma dwie osobowości. No ciekawe, ciekawe. Myślę, że będzie miał charakterek i nie starci go, bo jak narazie mi się podoba
No dobra poczekamy zobaczymy.
[przepraszam za chaotyczną wypowiedź]
Życzę weny i pozdrawiam |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Wto 15:05, 15 Wrz 2009 |
|
Wiesz co? Mi się wydaje, że Edward może coś czuje do Belli, ale ona jest przecież dziwadłem i nikt nie może się o tym dowiedzieć. Mam nadzieję, że jednak czymś nas zaskoczysz. Póki co jest, hm, nudno. Bella od samego patrzenia na Edwarda go kocha, a gdy poznaje go bliżej, zakochuje się bardziej. To jest takie... zwyczajne. Nastoletnie, dziecinne. Ale trochę ciekawi mnie, jak to się wszystko potoczy dalej. Tylko mam jedno zastrzeżenie - rozdziały są naprawdę krótkie. Kto co zrobił, gdzie poszedł, co powiedział. Żadnej zabawy postaciami. Popracuj nad tym.
Pozdrawiam, weny,
Rathole.
Cytat: |
Była jedną z moich ulubionych, bo bohaterka wydawała się być mi bliska. Jej życie było pełne cierpienia i niespełnionej miłości. |
Powtórzenia.
Cytat: |
Gdy mój wzrok na nie natrafił chłopak podrapał się prawą ręką w głowę |
przecinek po 'natrafił'
[/quote] |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
VampiresStory
Zły wampir
Dołączył: 19 Maj 2009
Posty: 325 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 21 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Wto 15:39, 15 Wrz 2009 |
|
Khem.
Może...
Fabuła (oklepana, ale ja się nie wypowiadam. Kocham takie ff i już.) nawet ujdzie w tłumie. Rozdział pierwszy tylko przeleciałam wzrokiem, ale ponieważ zadziwił mnie ogrom błędów w drugim, musiałam go przeczytać.
Biedna Bella. Co tak właściwie jej się stało?
A teraz...
Cytat: |
Pamiętam, że następnego dnia obudziłam się w bardzo dobrym humorze. Nic nie było w stanie tego zmienić, nawet paskudna pogoda za oknem. Tegodnia musiałam ustalić wszystko z Edwardem. |
Obudziłam się w bardzo dobrym nastroju. Nic nie było w stanie tego zmienić, nawet paskudna pogoda za oknem. Tego dnia musiałam ustalić wszystko z Edwardem.
Cytat: |
Kiedy dojechałam na szkolny parking, wszyscy patrzyli się na mnie |
Jest takie słowo jak "patrzyli się"?
Cytat: |
Niestety w Forks była tylko jedna i |
Brak przecinka po "niestety".
Cytat: |
Jej życie było pełne cierpienia i niespełnionej miłości. |
Ranyboskie, Bella- emo. Ratujcie mnie.
Cytat: |
Całkowicie pogrążyłam się w lekturze, dopóki ktoś obok mnie nie odchrząknął. Podniosłam głowę i ujrzałam parę zielonych oczu, które nawiedzały mnie w snach. |
Całkowicie pogrążyłam się w lekturze, dopóki nie usłyszałam chrząknięcia (może "za plecam"i brzmiałoby lepiej?). Podniosłam (odwróciłam) głowę i ujrzałam parę zielonych oczu, które nawiedzały mnie w snach.
Cytat: |
- Zgodził się, ale musimy uczyć się u mnie w domu, pod nadzorem rodziców, i tylko godzinę dziennie. |
Cytat: |
Nie rozumiałam, dlaczego nie pozwolił mi odwiedzać go w jego domu, przecież ojca Edwarda, Carlisla Cullena, darzy sympatią. |
Daj. Mi. Siekierę.
Cytat: |
- Komendancik oczywiście narzucił warunki, ale po co? Jego przykładna córeczka i bez nich wie, że musi trzymać się z dala od wstrętnych Cullenów |
Nie wiedziałam, że "komendancik" to liczba mnoga. Poza tym, Ed jest trochę zbyt bezczelny, nie wydaje ci się?
Cytat: |
Resztę lekcji rozmyślałam osobie |
O sobie. Osobno.
Cytat: |
Tak od dzieciństwa. |
I tak od dzieciństwa
lepiej by brzmiało.
Cytat: |
Przeprowadzić się na drugi koniec kraju i spróbować zaprzyjaźnić się z ludźmi, z którymi wcześniej nie miałam styczności. Pokazać starym znajomym, że da się mnie polubić. Na trygonometrii kartka papieru zwinięta w kulkę wylądowała na mojej ławce. |
Zdanie "na trygonometrii..." powinno być w następnej linijce.
Cytat: |
Rozwinęła i przeczytałam zgrabnie wykaligrafowaną wiadomość: |
Rozwinęłam.
Cytat: |
Po powrocie do domu zabrałam się do zbierania informacji potrzebnych do projektu. Chociaż najlepszym źródłem niewątpliwie byłby dzień spędzony w mojej szkole. |
Zamiast tego można by zapisać w jednym zdaniu.
Cytat: |
Wystarczyło przyglądnąć się młodzieży na |
Nie ma takiego słowa! Przynajmniej nie w języku polskim.
Cytat: |
Na pewno nie spodobałaby się mu nazwa, jaką posługuję się w myślach, o jego bandzie. |
To zdanie jest kompletnie nielogiczne. Zdecyduj, co chcesz powiedzieć i popraw.
Cytat: |
Mój gość wyglądał inaczej niż zwykle. Był ubrany w jasne jeansy i zieloną koszulę, podkreślającą jego szmaragdowe oczy. |
Cytat: |
Kilka jej guzików było rozpięte, tak, że mogłam podziwiać jego blade obojczyki. Miedziane włosy były w większym nieładzie niż zwykle. |
Kilka guzków KOSZULI było ROZPIĘTYCH...
Cytat: |
Gdy mój wzrok na nie natrafił, chłopak podrapał się prawą ręką w głowę, co dodawało całej sytuacji komizmu. |
Tutaj powinno być "dodało".
Cytat: |
Dla mnie w zupełności wystarczał. |
Mnie w zupełności wystarczył.
Cytat: |
Łóżko było z pomalowanego na biało metalu. |
O. To ona nie spała na materacu?
Cytat: |
Tam nikt nie mógł nazywać mnie dziwadłem, ani przyczepiać się do mojej osoby. |
Cytat: |
Nie był taki, jakiego znałam go dotychczas. |
Hę? Co to za konstrukcja zdania?
Nie był takim, jakim widziałam go do tej pory.
Cytat: |
Nawet rzeczy, których on sam o sobie nie wie. |
To będzie ciekawie... Ciekawe, co wymyślisz?
Cytat: |
Juro o tej samej godzinie? |
Jutro.
Cytat: |
- Jeśli chcesz, możesz przyjść o wpół do piątej. Rodzice, tak jak dzisiaj, będą w pracy i nie zauważą, że przyszedłeś wcześniej, a my dzięki temu będziemy mieć więcej czas na projekt. |
Zabrakło ci "u" na końcu.
Cytat: |
W takim razie, do jutra, Bello. |
Cytat: |
Nie przypuszczałam, że mogę pokochać go jeszcze bardziej. |
No nieeee. A tak dobrze ci szło...
Uf... Wiesz, jakie to męczące. Pół godziny spisywałam te błędy, a i tak nie napisałam wszystkiego, niektórych rzeczy boję się ruszać.
Wyjątkowa dostała już kiedyś kwitek do poradnika dla bet, najwyraźniej znowu go potrzebuje. ZANIM moderatorzy dobiorą jej się do...
W każdym razie, życzę wena (jak zawsze) i czekam na kolejny rozdział (byle porządnie zbetowany!).
EDIT: Hm. Przepraszam, Rathole. Kompletnie zapomniałam. Ale podtrzymuję, że resztę powinien betować ktoś inny. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez VampiresStory dnia Wto 16:09, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 3 razy
|
|
|
|
Rathole
Dobry wampir
Dołączył: 08 Kwi 2009
Posty: 1076 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 146 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Reszty nie trzeba, sama trafię.
|
Wysłany:
Wto 16:03, 15 Wrz 2009 |
|
Może moderatorzy nie zbiją mnie za taki komentarz, ale co mi tam.
VampiresStory napisał: |
- Zgodził się, ale musimy uczyć się u mnie w domu, pod nadzorem rodziców, i tylko godzinę dziennie. |
Wydaje mi się, że nie jest konieczne uwydatnienia tego "wtrącenia"
VampiresStory napisał: |
Cytat: |
Dla mnie w zupełności wystarczał. |
Mi w zupełności wystarczył. |
.
Te akurat zdanie jest poprawne. Nie zaczyna się zdania od słowa "Mi". Jest "Mnie", "Dla mnie", ale nigdy "Mi". Tak mnie beta nauczyła i tego sama się trzymam.
VampiresStory napisał: |
Bałam się, co sobie o mnie pomyśli, skoro teraz miał okazję poznać mnie lepiej, niż inni.
|
Niepotrzebnie zaznaczyłaś ten przecinek przed "niż". Nie stawia się.
Pozdrawiam,
Rathole :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Rathole dnia Wto 16:05, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Gość
|
Wysłany:
Wto 19:30, 22 Wrz 2009 |
|
Jedyne co narazie podoba mi się to tytuł. Jak po raz pierwszy go zobaczyłam to doszłam do wniosku, że wiesz co to jest SDM i znasz ich piosenkę (pod takim samym tytułem; dla ciekawskich umieszczam linka: [link widoczny dla zalogowanych]
Cała reszta jest taka nijaka, ale poczekamy, zobaczymy. Byłaś chyba bardzo głodna jak pisałaś, bo pare razy pozjadałaś przecinki (a może dokładnie nie znasz się na zdaniach wielokrotnie złożonych??).
W każdym razie życzę powodzenia w pisaniu i mam nadzieję, że dalej będzie ciekawiej.
Pzdr.
Miziak |
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Nie 12:07, 25 Paź 2009 |
|
Po ponad miesięcznej przerwie powracam z nowym rozdziałem. Pierwsza jego połowa pisana była ponad pół roku twmu, więc wybaczcie mi, że jest taka... dziecinna. Nie potrafię tego trafnie nazwac, ale mam nadzieję, że wiecie o co chodzi. Nie wiecie zapewne o tym, że pierwsze rozdziały mojego ff powstały jeszcze na feriach zimowych, a plann wydarzeń miał byc całkiem inny niż będzie. Na samym początku pisałam do szuflady i nie miałąm zamiaru tego publikowac, ale pewnego letniego dnia poczułam chec napisania czegoś smutnego, a więc dopisałam prolog, stworzyłam w głowie nowy plan wydarzeń i opublikowałam. Mam ogromną nadzieję, że każdy nowy rozdział będzie podobał się wam coraz bardziej, a różnice między tymi pierwszymi, a kolejnymi będą widoczne, więc zorzumiecie co mam na myśli.
Chciałabym jeszcze serdecznie podziękowac osobą, ktróe to czytają, a wszczególności tym, którzy pozostawiają po sobie komentarze, bo to one zachęcają mnie do działania.
Rozdział chciałabym zadedykowac karolCi_512 za inspirację i wielkie wsparcie i przy pisaniu i ogólnie w życiu.
ROZDZIAŁ TRZECI
beta: chochlica1 - za szybkośc, za wsparcie, za natchnienie, za to, że jesteś ;**
Dni mijały zaskakująco szybko, kiedy pracowało się z Edwardem. Do zakończenia projektu zostały tylko dwa tygodnie. Jak tylko pomyślałam sobie, że za te czternaście dni wszystko znowu będzie jak kiedyś, czułam jak moje wnętrzności się wykręcają. Po prezentacji stanę się dla mojego partnera przezroczysta na nowo. Nasze kontakty nie będą się nawet ograniczać do „cześć”. Wróci do swojej paczki i nadal będzie mnie dręczyć.
- Bello… - Oderwał się od notatek i zaczął mówić – Przepraszam.
- Nie rozumiem. Za co? – zapytałam
- Wiem, że byłem… jestem dupkiem. Nie powinienem cię tak traktować. – Moje serce zabiło mocniej. – Rodzeństwo już dawno kazało mi do ciebie podejść i przeprosić, ale ja nie potrafiłem. Bałem się.
Czego on się mógł bać? Przecież Charlie nie wiedział, że to Edward był w gronie dokuczających. Na niego nigdy bym nie naskarżyła. Wybaczyłam mu już dawno, ale cieszę się, iż przeprosił, bo wygląda tak uroczo, kiedy coś mu leży na sumieniu.
- Już dawno ci wybaczyłam. – Uśmiechnęłam się, a on wyglądał, jakby spadł mu ciężar leżący na sercu. – Nie pojmuję tylko, czego się bałeś.
- Nie wiem. Nie potrafię ci tego wytłumaczyć. Nie chodziło o komendanta. Po prostu… po prostu myślałem, że nie przyjmiesz przeprosin, a wtedy ani nie będę twoim przyjacielem, ani wrogiem. Ja naprawdę cię lubię i nie chciałem stać się dla ciebie niczym – wyznał. Poczułam łzy pod powiekami, ale nie mogłam pozwolić im wypłynąć. Sam Edward wyglądał, jakby miał się rozpłakać.
- Też cię lubię Edwardzie. To co? Przyjaciele? – Wyciągnęłam do niego dłoń.
- Przyjaciele. – Uśmiechnął się.
Teraz przynajmniej miałam pewność, że nie stanę się dla niego niewidzialna. Może w szkole będzie udawał, że mnie nie zna, ale później będziemy przyjaciółmi. Dzisiaj znowu przekonałam się, że nie można oceniać człowieka, którego się nie zna. Nieważne, jak się zachowuje, ale ważne, jaki jest naprawdę. Ciszę przerwał dźwięk telefonu chłopaka. Od razu odebrał.
- No, co tam Alice? – Rozmawiał z siostrą.
- Zobaczę, co się da zrobić. Na razie! – Rozłączył się.
- Bells, mówiłaś, że twoi rodzice wrócą późno. Nie moglibyśmy pracować dzisiaj u mnie? Alice ma randkę, a zgubiła klucze i nie ma czym zamknąć.
Co mi szkodzi? Charlie i Renee wrócą dzisiaj po dziewiątej. Mam szansę zobaczyć pokój Edwarda. Takiej okazji nigdy bym nie przepuściła.
- Okej – zgodziłam się.
Przez całą drogę do rezydencji Cullenów nikt z nas się nie odezwał. Ja podziwiałam widoki za oknem, a mój towarzysz zawzięcie wpatrywał się w jezdnię. Czasami zerkałam na Edwarda i na licznik. Raz czy dwa przyłapałam go nawet na zerkaniu na mnie. Co do tego drugiego, to za każdym razem wskaźnik pokazywał większą liczbę. Moją furgonetką nie dałabym rady jechać nawet o połowę wolniej. Całe szczęście, że Volvo było odporne na taką prędkość, przynajmniej nie musiałam bać się, że auto rozkraczy się na samym środku drogi, a z nas zostaną placki po tym, jak ktoś nas nie zauważy i staranuje. Edward był dobrym kierowcą, więc z wprawą wyprzedzał auta. Wielka szkoda, że niektórzy ludzie nie mają takiej wprawy i są sprawcami wypadków oraz śmierci wielu ludzi, których ktoś kocha.
Kiedy wjechaliśmy na podjazd domu Cullenów, przeżyłam szok. Dom był olbrzymi. Otynkowany na jasny kolor, z dużą ilością ogromnych okien. Wiele słyszałam o tej posiadłości, ale jeszcze nigdy nie widziałam jej na żywo. Znajdowała się około piętnaście kilometrów od Forks i była położona w lesie. Nie miałam zwyczaju zaszywać się w te okolice.
- Podoba ci się? – zapytał Edward po pewnym czasie. Musiał zobaczyć moje zafascynowanie, ponieważ dał mi chwilę na podziwianie budynku.
- Tu jest cudownie – westchnęłam.
- Też tak uważam. Później pokażę ci jedno niezwykłe miejsce, a teraz chodź. – Pociągnął mnie w stronę drzwi wejściowych. Nie zdążyliśmy jeszcze zapukać, a w drzwiach stanęła niska osóbka o sterczących kruczoczarnych włosach. Energia ją rozpierała.
- Bello! Miło cię nareszcie oficjalnie poznać. Jestem Alice.
- Mi również jest miło – Uśmiechnęłam się do niej.
Dziewczyna podrapała się w głowę i zagryzła górną wargę tak, jakby chciała coś powiedzieć, ale bała się lub nie wiedziała jak. Swoją drogą wyglądała jak… małpka, gdy wykonywała takie gesty. Pierwszy raz widziałam kogo,ś kto w zamyśleniu zaciskał zęby na górnej, a nie dolnej wardze. Dzięki temu broda wystawała lekko w przód, co pogłębiało efekt „Moneywoman”.
- Bello, sorry, że byłam dla ciebie taka niemiła. Sama nie wiem dlaczego się tak zachowywałam. Proszę, wybacz mi. – Tego się nie spodziewałam. Przeprasza mnie już druga osoba i to tego samego dnia. Nie mogę jej nie odpuścić. Wcześniej wydawała mi się plastikową, dwulicową żmiją, ale chyba się myliłam.
- W porządku. – Uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. Ed, jak możesz to spróbuj zatrzymać swojego gościa. Ja będę za godzinę i chciałabym jeszcze trochę z nią porozmawiać.
- Zobaczę, co się da zrobić. – Na jego ustach pojawił się zakrzywiony uśmiech. – Czekaj, siostra. Będziesz za godzinę? Niezdrowo jest robić to w pośpiechu.
- Pieprz się ,dupku – rzuciła i szybkim krokiem poszła do swojego porsche.
Edward zaprowadził mnie do swojego pokoju, a tam przeżyłam szok. Pomieszczenie było ogromne. Prawie każdą ścianę zajmowały wielkie okna. Pod jedną z nich stało wielkie duże, dwuosobowe łóżko starannie przykryte kapą. Po przeciwnej stronie stały dwa regały. Jeden cały zapełniony płytami, a drugi książkami. Pomiędzy niemi stała skórzana kanapa. Wystrój pokoju kompletnie nie pasował do młodocianego przestępcy. Raczej do dystyngowanego kujona. W pomieszczeniu panował porządek.
- Siadaj – Wskazał ręką kanapę. Wyciągnął swojego laptopa i zajął miejsce obok mnie. – Mamy już wszystkie materiały, teraz trzeba to napisać. Wydaje mi się, że zdążymy to dzisiaj skończyć. Nie, żeby mi się spieszyło, ale czym prędzej tym lepiej. – Posłał mi swój firmowy uśmieszek. Całe szczęście, że siedziałam, bo kolana zmiękły mi, jakby były z galarety. Zachichotałam.
- Co cię tak rozbawiło? – zapytał.
- Bierzmy się do pracy – zmieniłam temat.
Faktycznie szybko nam poszło. Strasznie było mi szkoda, że nasz czas powoli się kończy. Kiedy położymy projekt na biurku nauczyciela, znów stanę się niewidzialna. Edward Cullen przestanie się do mnie odzywać, a co za tym idzie już nie zobaczę tego uśmiechu posłanego specjalnie dla mnie. Każde jego słowo, każdy gest się dla mnie liczy.
- Edwardzie, muszę ci coś powiedzieć - zaczęłam. Doszłam do wniosku, że kiedyś będę musiała z nim porozmawiać i wyznać mu moje uczucia, co wcale nie jest proste. – Ja…
I właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Najbardziej odpowiedni moment ze wszystkich dotychczasowych przeminął tak jak mija czas. Moja odwaga i pewność siebie ponownie weszły w najgłębszą cześć mojej duszy i znów minie dużo czasu zanim je z tamta wyciągnę.
- Otworzę – zakomunikował Edward i zbiegł po schodach w dół.
Ja zajęłam się sobą, ale z racji tego, że długo nie wracał postanowiłam sprawdzić, gdzie jest. Udałam się na dół, gdzie zastałam go rozmawiającego i śmiejącego się z Lauren Mallory. Ździra od razu mnie zauważyła.
- O, kogo my tu mamy! Córeczka komendanta? A co ty robisz w domu mojego Eddiego? – zapytała.
- Ja właśnie wychodziłam – rzuciłam pokornie i pożegnawszy się z przyjacielem, wyszłam z jego domu.
Kiedy tylko przeszłam przez próg, łzy napłynęły mi do oczu, a w uszach dźwięczał piskliwy głosik Lauren „ w domu mojego Eddiego”. Wszystkie moje złudne nadzieje, które wcześniej pozwoliłam sobie mieć, kapały razem ze łzami. Całym moim życiem targała niesprawiedliwość. Na każdym kroku ktoś traktował mnie jak, za przeproszeniem, gówno. Dla wszystkich byłam nikim innym tylko córeczką komendanta. Szłam przed siebie. Nie zauważyłam nawet, kiedy wszystko wokół osnuła ciemność. Zdałam sobie sprawę, że weszłam do lasu. Naprawdę głębokiego. Przestrzeń między drzewami była bardzo mała. Odwróciłam się do tyłu, ale wszystko wyglądało tak samo. Nie wiedziałam, którędy przyszłam, ani co gorsza, w która stronę mam się kierować. Bałam się. Zaczęłam szlochać, ale bez łez. Zabrakło mi ich. Szłam dalej prosto, a może wracałam albo skręciłam. Nie wiem. Zauważyłam między drzewami przesmyk, przez który widać było księżyc. Postanowiłam iść w jego kierunku. W końcu znalazłam się na polanie. Była bardzo mała, ale za to księżyc i gwiazdy były bardzo widoczne z tego miejsca. Gwiazdy… takie rzadkie zjawisko w Forks. Obserwowałam je. Zastanawiałam się jak to jest być w śród nich. Czy po śmierci człowiek może patrzeć na nie do woli? Czy może staje się taką gwiazdą i pilnuje swoich bliskich, którzy jeszcze żyją. Intensywnie wpatrywałam się w jeden malutki złoty punkcik, który od samego początku przykuł moją uwagę. Nagle zaczął on spadać.
- Chcę żyć normalnie. Chcę Edwarda – pomyślałam. W moich myślach pojawiła się twarz osoby, którą kochałam całym sercem i za którą piekielnie tęskniłam. Tylko ona zawsze potrafiła mnie obronić, wysłuchać i poradzić mi w każdej sytuacji. – Babciu, kocham cię! Proszę opiekuj się mną. Chciałabym, żebyś była teraz tutaj razem ze mną i abym mogła z tobą porozmawiać. Ty wiesz jak mi pomóc – szeptałam w ciszę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
chochlica1
Gość
|
Wysłany:
Nie 12:56, 25 Paź 2009 |
|
Dżii, kochanie, nie masz mi za co dziękować, bo to przyjemność ;**
Bardzo lubię ten ff, naprawdę! Ma świetny zamysł. To zderzenie dwóch światów, jakby czerni i bieli, daje fantastyczny kontrast. Niewinność i grzech. Rozsądek i lekkomyślność. Ładnie to ukazujesz, płynnie i bez zgrzytów! Za to bardzo, bardzo cię cenię ;*
Podoba mi się fakt, że Bella ma świadomość, iż Edward nadal może traktować ją jak powietrze, pomimo ich przyjaźni. Nie dziwię się jej bólowi i łzom. W końcu chłopak postąpił wręcz niegrzecznie zapraszając Lauren i zapominając o Belli. Na jej miejscu, bym mu dowaliła, ale ja o inny typ człowieka :)
Podobała mi się również ostatnia scena ze spadającą gwiazdą. Była smutna, ale bardzo dobrze ukazała uczucia Belli i jej pragnienie, by ktoś się o nią zatroszczył. Powinna wziąć sprawy we własne ręce :)
Dżi, natychałam cię, więc pisz grzecznie nowy, bo ja czekam i kocham ;* |
|
|
|
|
kirke
Dobry wampir
Dołączył: 18 Lip 2009
Posty: 1848 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 169 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z obsydianowych tęczówek najmroczniejszego z Czarnych Magów
|
Wysłany:
Nie 20:24, 25 Paź 2009 |
|
hm, no to było jakieś dziwne... ciut za szybko te przeprosiny i w ogóle... trochę uprościłaś sprawę... i nie bardzo mi się to podoba, ale przegryzam i nie zapijam ...
Lauren i sytuacja ok, ale do jasnej cholery... tekstu z babcią nie rozumiem nic a nic... wprowadziłaś kogoś... tylko z imienia (powiedzmy, że babcia to imię)... nie napisałaś nic więcej... żadnych powiązań z Bellą... znaczy uczuciowych... wiem, że rozdział się kończył, ale mogłaś jakoś wprowadzić ją wcześniej
nie rób mi takich numerów :P
do następnego :)
pozdrawia
kirke |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Pon 17:37, 02 Lis 2009 |
|
Wróciłam, po dosyć krótkim, jak na mnie, czasie jestem znów. Już rutynowo dziękuję wam za mobilizujące mnie komentarze. Tym razem chciałam również bardzo podziękować osobie, która zawsze chętnie dodaje mi weny, jest niezwykle pomocna, uparta jak osioł i strasznie kochana. Chochlica1 to dla ciebie. Mam ogromną nadzieję, że kiedyś chociaż trochę uda mi się zmobilizować cię do pisania tak ja ty mnie. Dziękuję ci, kochana, za zbelowanie i wenę ;**
Mam gigantyczną nadzieję, że tym razem dostanę więcej komentarzy niż ostatnio. Jak juz mówiłam krytyka mnie mobilizuje.
W dzisiejszym rozdziale jest wiele znaków zapytania. Wybaczcie mi to, ale tylko w taki sposób mogłam pokazac, że życie niesie za sobą wiele pytań, na które odpowiedzi nie znamy i już nigdy nie poznamy.
Zachęcam do czytania i komentowania.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Wtedy odnalazł mnie Charlie. Okazało się, że spędziłam na tej polance dużo więcej czasu niż mi się wydawało, a mój magiczny zakątek znajdował się bardzo blisko domu. Od tego momentu spędzałam tam bardzo dużo czasu. Miałam takie odczucie, jakby porozwalane po całym moim mózgu myśli wypływały na zewnątrz i na tej małej, choć pięknej przestrzeni układały się w jedną, zwartą całość, a ból, którego w moim życiu było naprawdę dużo, najnormalniej w świecie wyparowywał. To miejsce było takie łagodne i delikatne. Po prostu niezmącone ani krztyną zła, psychiczności czy uzależnień. Polana jest sobą, bo nie może być nikim innym. Dobrowolnie nie stanie się lasem ani łąką. Nie może też na nikogo liczyć, ponieważ tak naprawdę nikt nie wie, czego oczekuje. Sam człowiek nie potrafi powiedzieć, jak chce, aby wyglądało jego życie, a zapytany o to odpowiada, że nie chce, aby było takie jakie jest. Robi wszystko, by upodobnić je do tego idealnego. Chce być jak ktoś inny. Ale czy gdy zadamy tej osobie identyczne pytanie, to przyzna się, że wszystko jest perfekcyjnie? Nie. Ona też będzie narzekać. Nikt nie żyje ta jak tego chce. Nikt nie zna nikogo dobrze, bo nikt sam siebie nie zna. Jeden okłamuje drugiego, a tym samym jest okłamywany przez samego siebie. Jak mogę oczekiwać od Edwarda szczerości, skoro sama przed sobą nie mogę się przyznać do tego, co tak naprawdę do niego czuję? Świat jest skomplikowany.
Co do incydentu z Lauren, to nie zapomniałam o nim, ale Edward zachowywał się tak, jakby ta sytuacja była dla niego czymś codziennym i niegodnym wspominania. Miałam nadzieję, że porozmawiam z nim o tym, ale on nie zaczynał tematu i zachowywał się, jak gdyby nigdy nic, więc ja też nic nie wspominałam. Nasz projekt był już skończony i czekało nas już tylko jedno pozalekcyjne spotkanie, na którym obmyślimy prezentację. Nie chciałam, abyśmy się teraz pokłócili, chociaż i tak prawdopodobnie nigdy więcej się do mnie nie odezwie. Teraz w szkole obdarowuje mnie jedynie swoim zakrzywionym uśmiechem i krótkim „część”. Ale mi to wystarczało. Przynajmniej mnie zauważał. Jednak dalej nie mógł pojąć, dlaczego szkoła tak mnie męczy, a myślałam, że nasza praca pomoże mu to zrozumieć. Ja za pierwszym razem się poddałam. Nasz projekt był o nas. Dzielił się na dwie części, a każda z nich przedstawiała świat widziany w oczach innego ucznia. Nieśmiałej, tępionej kujonki, którą przedstawiałam i opisywałam ja oraz chuligana i nieuka tępiącego innych, czyli punkt widzenia społeczeństwa przez Edwarda. Dowiedziałam się, że mimo iż wszystkim wydaje się, że jego życie jest bez skazy, to on sam jest nieszczęśliwy, co powoduje jego zachowanie i dręczenie innych, którzy jego zdaniem mają lepiej. W tym przypadku uczniów, którzy są zżyci z rodziną. Wyznał mi kiedyś, że on wraz z rodzeństwem żyją na własną rękę. Mają tylko siebie, ponieważ ich rodzice zajęci są pracą. Doktor Cullen prawie mieszka w szpitalu, a jego matka nie wychodzi z biura. Brakuje mu dorosłych, z którymi mógłby szczerze porozmawiać, więc wykorzystuje swoją wolność. Swoją drogą współczułam mu. Ja mogłam zawsze liczyć na swoich rodziców i zawsze z nimi porozmawiać, ale nie chciałam, aby zawsze mieli mnie za ich małą córeczkę. Chętnie podzieliłabym się nim tym w zamian za odrobinę wolności. Sądzę, że wiele ludzi należących do naszej szkolnej „elity” czuje się podobnie jak Edward, ale oni w odróżnieniu od niego nigdy się do tego nie przyznają.
Dzisiejszy ranek i popołudnie mijały dość spokojnie i normalnie. Oczywiście nie licząc tego, że kiedy w porze lunchu usiadłam w samym kącie stołówki jak co dzień, podeszła do mnie Alice i przysiadła się. Zdziwiło mnie to. Z początku myślałam, że chce mi dokuczyć, ale to też nie pasowało, bo gdy ostatni raz ją widziałam, była miła. Okazało się, że najnormalniej w świecie chciała porozmawiać. Wypytywała mnie o moją rodzinę, życie, przyjaciół, których nie mam, moje zainteresowania i sklepy, w których zazwyczaj kupuję ciuchy. Obiecała, że pokaże mi kiedyś swoje ulubione. Rozmowa była luźna i wesoła. Czar naszej dyskusji prysnął, kiedy zapytała czy lubię jej brata.
- T-tak. Jest miły – odpowiedziałam jąkając się.
- Bells, ja nie pytam czy jest miły, ponieważ wiem, że stara się wynagrodzić ci to, że wcześniej był takim dupkiem. Zresztą wszyscy byliśmy – dodała wszystko. Kiedy otworzyłam usta, żeby zaprzeczyć, weszła mi w słowo: – Miałam raczej na myśli to, czy ci się podoba. – I teraz mnie zatkało. Niby co ja mam jej powiedzieć? Tak po prostu wyznać jej, że go kocham? Musiała zauważyć moje zmieszanie, bo kontynuowała: – Jeżeli ci się podoba, tak podoba-podoba, to bądź ostrożna. Wiem, że traktuje cię całkiem inaczej niż wszystkie inne dziewczyny i bardzo cię lubi, ale jest idiotą. Uczuciowym kołkiem, który rani wszystkich wokół. Widzisz, miał kiedyś dziewczynę. Nazywała się Angela. Miała charakter bardzo podobny do twojego, była miła, uczynna, dobrze się uczyła i kochała go nad życie. Jednak pewnego dnia zdradziła go z naszym kuzynem. Nikt nie spodziewał się tego ani po niej, ani po nim. Angela wmawiała wszystkim, że to on ją zdradził. Nikt w to nie wierzył, więc po jakimś czasie mówiła, że to nic dla niej nie znaczyło. W między czasie Jacob wyjechał i nie mogliśmy poznać jego zdania na ten temat. W końcu Edward jej wybaczył. Przekonywaliśmy go, że to nieodpowiednie rozwiązanie, a Rose słyszała jak Angela rozmawiała kiedyś o tym ze swoimi przyjaciółkami i śmiała się z głupoty mojego brata. Niestety nie chciał przyjąć tego do wiadomości. Powoli odsuwał się od nas, stawał się coraz bardziej obcy. Dwa lata później Jake znów przyjechał i jakimś cudem była Edwarda ponownie wylądowała w łóżku naszego gościa. Tym razem przyłapał ich na gorącym uczynku. Po jakimś czasie okazało się, że panna Weber dosypała biedakowi czegoś do picia i po prostu go uwiodła. Edward przebaczył kuzynowi, ale Angeli nie. I całe szczęście. Ona chodziła, błagała go, używała tych samych wymówek, co poprzednim razem. Od tego czasu Edward jest dupkiem, a jego hobby to dokuczanie innym, a w szczególności dziewczynom, które bardzo lubi. Tak więc uważaj Bello – skończyła swoją opowieść, a ja byłam w głębokim szoku.
Podczas powrotu do domu myślałam o tym, co mi opowiedziała Alice. Biedny Edward. Ja po takim rozstaniu załamałabym się. Zmienił się. Nie potrafiłam powiedzieć, że na gorsze. Nie znałam go wcześniej i trudno jest mi osadzić, ale jeśli teraz uważałam go za ideał, to kim był wcześniej? To pytanie na zawsze pozostanie odpowiedzią, bo nawet gdyby znów się zmienił , to nie byłby już tamtym Edwardem. Ja również przeszłam przemianę w swoim życiu. Jaka byłam wcześniej? Rozwydrzona nastolatka, która myślała, że wszystko jej wolno, a każdy ma skakać jak mu zagra. W jaki sposób udało mi się zmienić? Kiedy jeszcze razem z rodzicami mieszkałam w Phoenix, miałam jedną przyjaciółkę, którą szanowałam. Resztę ludzi traktowałam jak jedno wielkie gówno. Po przeprowadzce tutaj musiałam się z nią rozstać. Na zawsze. Już nigdy jej nie spotkałam, a zmieniłam się dlatego, że przyjazd do Forks traktowałam jako początek. Początek wszystkiego. Nowej, lubianej, grzecznej Belli. Tylko dlaczego nie udało mi się? Przecież miałam taki dobry plan… Kim byłabym, gdybym nadal mieszkała w Arizonie? Nadal starą Bellą Swan, czy moja przemiana tam byłaby całkiem udana? Co z Claudią? Przed moimi oczami pojawiła się tak dawno niewidziana twarz. Jasne włosy, niebieskie, fiołkowe oczy, malinowe usta i ciemna skóra, której zawsze jej zazdrościłam. Wtedy wszystko robiłyśmy razem. Wspólnie obmyślałyśmy nasze znane na całą szkołę akcje publicznego ośmieszania i poniżania innych. Prawdziwe przyjaciółki nierozłączki. Ale tak naprawdę, to nie wiedziała jaka jestem, kiedy są ze mną jedynie rodzice. Teraz moja głowę nawiedził inny obraz. Dziewczyna waląca głową w ścianę i na okrągło powtarzająca jaką jest tragiczną nieudacznicą. Tylko po co? Aby wzbudzić poczucie winy? A może naprawdę tak uważałam? Nadal tak myślę. Przecież jestem nikim. Pamiętam okropny ból głowy, który towarzyszył mi przez cały dzień oraz strach o to, co będzie później. Mieliśmy wtedy psa. Nie był on rasowy, ale ułożony i przyjacielski. Moja mam go kochała. Zawsze, kiedy wchodziła do domu, wołała psa, głaskała go i całowała, a ja stałam w progu i ze łzami w oczach na to patrzyłam. Całe szczęście, że był Charlie. On zawsze potrafił pokazać, że jestem dla niego ważna. Brakowało mi miłości Renee. Udawałam, że nienawidzę psa. Kiedy kłóciłam się z matką, krzyczałam na niego. W głębi duszy naprawdę go kochałam.
Ja i Edward to kompletne przeciwieństwa. Oboje zmieniliśmy się. Tyle, że ja z gorszego na lepsze, a on…
Teraz albo nigdy – pomyślałam. Albo dzisiaj wyznam, co do niego czuję albo zamilknę na zawsze. Muszę podjąć się jakiejś próby. Patrzenie jak inne plastikowe lale pchają się do jego łóżka zabija mnie. Długo tak nie pociągnę. A co mam do stracenia? Naszą przyjaźń? Przecież jutro znów stanę się starą niezauważalną dla niego Bellą. Chociaż rozmowa z Alice pozwoliła mi mieć nadzieję, że gdzieś w głębi serca jestem dla niego kimś więcej niż tylko chwilową koleżanką do szkolnego projektu. Jakaś mała cząstka mnie chce, aby miał mnie za swoją przyjaciółkę, a to i tak dużo więcej niż mogłabym od niego chcieć. Dzisiaj pracujemy u mnie w domu. Rodziców nie ma, ale zdaje się, że już bardziej mi ufają.
Zeszłam na dół i przygotowałam w salonie miejsce do pracy. Wczoraj kupiłam ciastka i różne inne smakołyki. Teraz brakowało tylko Edwarda. Punktualność to nie była jego główna cecha. Wreszcie doczekałam się dzwonka. Szybko zerwałam się z miejsca i pobiegłam otworzyć gościowi drzwi. Kiedy go ujrzałam, oddech utknął mi w gardle. Wyglądał jak zwykle, ale miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że nawet w najprostszym ubraniu wygląda jak książę z bajki. Zachichotałam.
- Hej, Bells!
- Cześć, proszę, wejdź. – Wskazałam ręką, aby udał się do środka.
- Sama? – zapytał.
- Tak. Charlie i Renee pojechali odwiedzić znajomych w Seattle. Wrócą dopiero jutro.
Weszliśmy do salonu i zaczęliśmy przygotowywać prezentację. W swoją cześć Edward wsadził wiele uczuć. Przeżywał to, co mówił. Widać było, jak go to męczy.
- E-edward? – jąkałam się.
- Tak?
- Wiem, że jest trudno, kiedy nie można spędzać dużo czasu z rodzicami, ale kiedy wiszą nad tobą też jest źle. – Usiadłam na kanapie obok niego.
- Domyślam się – mówił, ukrywając twarz w dłoniach. – Ale to o wiele lepsze niż nie widzieć ich w ogóle. Możesz powiedzieć im o wszystkim, a oni pomogą rozwiązać ci każdy problem. Całe szczęście, że mam Alice i Emmetta. Naprawdę mi pomagają. Zresztą Rose i Jasper też. Gdyby nie oni, już dawno załamałbym się.
- Masz jeszcze mnie – powiedziałam niepewnie.
- Wiem. – Spojrzał na mnie.
I wtedy zdarzył się cud. Twarz Edwarda z sekundy na sekundę była bliżej mojej, a jego powieki zamykały się. Nie byłam pewna, co mam zrobić, a wiedziałam co lada chwila nastąpi. Intuicja kazała mi zamknąć oczy i oddać się chwili. Tak też zrobiłam. Niebawem poczułam jego ciepłe, miękkie usta na swoich. Złapał moją dolną wargę między swoje i zaczął ją ssać. Ja zajęłam się górą jego ust. Czułam się jak w niebie. Czas stanął dla mnie w miejscu, a wszystko w ogół przestało istnieć. Liczył się tylko Edward. Oderwaliśmy się na chwilę od siebie, aby złapać oddech i ponownie naparliśmy wzajemnie na swoje wargi. Po chwili mój Bóg przejechał językiem po moich ustach, prosząc o wstęp. Zgodziłam się bez wahania. Teraz nasze języki oddały się szalonemu tańcu i odbywały zaciętą walkę o zdominowanie partnera. Kiedy znów zabrakło nam powietrza, a nasze wargi ponownie się rozłączyły, Edward podniósł się z kanapy i rzucając szybko „muszę już lecieć”, wyszedł. Nie wiedziałam ,o co mu chodziło, ale na rozmyślanie o tym będzie jeszcze czas. W tej chwili liczył się tylko ten moment. Mój pierwszy pocałunek. Mój pierwszy, niesamowity pocałunek z Edwardem Cullenem. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez yeans-girl dnia Pon 17:40, 02 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
chochlica1
Gość
|
Wysłany:
Pon 17:57, 02 Lis 2009 |
|
Dżiiii, kochanie, nie ma za co ;**
Pomaganie ci i natychanie to dla mnie przyjemność, a betowanie to kilka minut ;D Z chęcią zawsze ci pomogę :) I też mam nadzieję, że mnie kiedyś zmobilizujesz ;D
Co do rozdziału. Chwała ci za końcówkę! Wiedziałam, no wiedziałam, że on do niej coś, tak jak ona do niego, ale się boi, że:
a) ją zrani
b) ona zrani jego.
Zobaczymy, ale moim zdaniem to prawdopodobne, bo ich psychika jest dość skomplikowane. Co do przemyśleń Belli to popieram i to jest w sumie moje zdanie, bo o tym przecież pisałyśmy ;D Ciekawi mnie wcześniejsze życie Belli i jej przemiana, bo musiała mieć wiele determinacji, by tego dokonać.
Myślę, że kto jak kto, ale ona doskonale zrozumie Edwarda, który i tak już robi sporo kroków do przodu ;D Ale pewnie skopiesz im jeszcze dupy, co?
Nie będę ci tu smęcić. Pisz mi następny, jak chcesz mogę zbetować ;D Pozdrawiam i kocham, Choch. ;** |
|
|
|
|
yeans-girl
Wilkołak
Dołączył: 09 Maj 2009
Posty: 239 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: z objęć Edwarda / Królewskie Wolne Miasto Sanok
|
Wysłany:
Śro 13:20, 02 Gru 2009 |
|
Rozdział Piąty
beta: tchopic
Dopiero po upływie jakiegoś czasu, zrozumiałam, że Edward sobie poszedł. Uciekł ode mnie mimo, iż wcześniej mnie pocałował. A co jeśli w ogóle tego nie chciał? Przecież mógł zrobić to niechcący. Może pomyślał sobie, że to ktoś inny i wcale nie miał zamiaru mnie pocałować. A jeśli to ja go obrzydziłam? Przecież to był mój pierwszy raz i mogłam zrobić coś nie tak. Chociaż mi się podobało.
Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Tylko gdzie on jest? Zawsze muszę go gdzieś tak położyć, że potem trudno go znaleźć. Po długich poszukiwaniach, dokonałam niemożliwego i odebrałam zanim ktoś się rozłączył.
- Halo?
- Bella? – To Alice. – Co się stało? Edward właśnie wpadł do domu i wyglądał jakby zobaczył ducha. Wiem, że miał być u ciebie, dlatego pytam.
- Nic wielkiego. Poprostupocałowaliśmysię – rzuciłam na bezdechu. Moich uszu dobiegł odgłos jakby słuchawka mojego rozmówcy wylądowała na podłodze.
- Co zrobiliście? Jak?
Kto jak kto, ale sądziłam, że Alice i Jasper są ze sobą wystarczająco długo, żeby wiedzieć na czym polega całowanie… i inne rzeczy, które są w tym momencie nieistotne.
- Jeszcze tego nie robiłaś z Jazzem?
- Bella, nie udawaj głupiej. Miałam na myśli bardziej to, jak do tego doszło – wytłumaczyła jakbym nie wiedziała. Najzwyczajniej chciałam się z nią trochę podroczyć.
- Nie wiem. Kończyliśmy projekt i tak jakoś wyszło, a później wyleciał z domu jak oszalały. Alice, boję się. Mogłabyś wypytać go o co mu chodziło?
- Mam lepszy pomysł. Biegnij się spakować. Śpisz dzisiaj u mnie. Charliem i Esme się nie martw. Załatwię wszystko.
Będę spała u Alice. Pod jednym dachem z chłopakiem, który uciekł zaraz po tym jak mnie pocałował. Są znikome szanse abyśmy się nie zauważyli. Jeżeli przez cały pobyt będzie wysyłał mi zabójcze spojrzenia, albo co gorsze ignorował mnie, to ucieknę stamtąd. Prośby, błagania i kocie oczy mojej przyjaciółki nic na to nie poradzą. Wreszcie znalazłam chłopaka, którego kocham i nie mogę pozwolić sobie na widywanie go po tym jak złamie mi serce. Muszę z nim porozmawiać. Jeśli chce dać mi kosza, to musi mi to powiedzieć prosto w oczy. Tym bardziej, że Edward nie jest tchórzem. Umieram nawet przez wypowiadanie jego imienia w myślach.
Szybko powrzucałam ciuchy do torby. Starałam się wybrać te ładne, ale niekoniecznie wyzywające. Nie chcę aby chłopak pomyślał sobie, że to dla niego się tak ubieram. Co nie było by nieprawdą. Zbiegłam na dół, zostawiłam Charliemu kartkę i udałam się do furgonetki. Po jakimś czasie, który tak na marginesie wcale nie był krótki, odpaliłam silnik i obrałam kurs. Dom Cullenów mieścił się w lesie, a co za tym idzie, wokół panowała ciemność. Czułam się jakbym grała w horrorze, w rzeczywistości przypominającym tragedię. Kiedy dotarłam na miejsce zauważyłam, że na podjeździe stoi srebrne Volvo. Czyli Edward jest w domu. Na schodach prowadzących do wejścia stała Alice z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Bella! – Przyjaciółka uwiesiła mi się na szyi. – Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.
Poprowadziła mnie za sobą do salonu gdzie na podłodze siedzieli Emmett, Jasper Rosalie i Edward. Serce zabiło mi mocniej, na widok tego ostatniego. .
- Kogo ja widzę?! Bella! – Emmett podszedł do mnie i zamknął mnie w swoim niedźwiedzim uścisku. Na pierwszy rut oka mógł wydawać się typowym zawodnikiem futbolu, ale nim nie był. Podczas ostatnich kilku dni bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Rodzeństwo Hall też już zdążyło się do mnie przyzwyczaić. Nawet obdarowali mnie uśmiechem i miłym „Cześć!”. Jak na nich, to naprawdę dużo.
- Właśnie gramy w Monopoly* , przyłączysz się? – zaproponował starszy Cullen.
Zagraliśmy kilka kolejek, aż po pewnym czasie Emmett stwierdził, że jest głodny. Zaczęły się licytacje, kto i na co, miałby ochotę. Alice chciała zjeść włoskie danie, Emmett był za pizzą, Jasper za kebabami, a Rosalie stwierdziła, że źle się czuje i nie będzie jadła. Ja zaproponowałam chińszczyznę. Decydujący głos należał do Edwarda, który mnie jakimś cudem poparł. Chłopak nie odzywał się dużo tego wieczoru, ale nie chciał dać po sobie poznać, ze coś się stało. Podczas gry starał się zachowywać normalnie i nawet kilka razy próbował się ze mną targować.
- Bells, możemy chwilkę porozmawiać? – usłyszałam za sobą cichy, aksamitny baryton.
Podążyłam za nim do jego pokoju. Byłam w nim już kilka razy, więc nie zrobił na mnie wrażenia. Jedyna rzecz, która się zmieniła to to, że panował w nim nienaganny porządek. Nie chodzi o to, że zazwyczaj był brudny. Po prostu typowy dla nastolatka. Edward podszedł do okna i wpatrywał się w szybę tak, jakby na zewnątrz było coś niezwykle ciekawego. Panowała niezręczna cisza. W pokoju można było wyczuć napięcie. Po cichutku podeszłam do łóżka i usiadłam w obawie, żeby nie zrobić czegoś nie tak.
- Przepraszam – szepnął chłopak. Tak, jakby w głębi duszy miał nadzieję, że go nie usłyszę. Nadal był odwrócony tyłem.
- Nie rozumiem. Za co mnie przepraszasz?
- Za to co wydarzyło się popołudniu. Wiem, że źle postąpiłem. Najpierw… a potem… Wiesz o co mi chodzi. Wybacz mi Bello, ja po prostu się boję. Nie pozbieram się jeśli znowu zostanę zraniony przez osobę, na której mi zależy. – Odwrócił się w moim kierunku i kucnął obok łóżka.
- Edwardzie, ja cię nigdy nie zranię. Tylko zaufaj mi i pozwól być twoją przyjaciółką.
Nie chciałam proponować mu przyjaźni, ale na nic więcej nie mam szans, a tak przynajmniej możemy być blisko siebie. Kiedyś może się do tego przyzwyczaję i nauczę się traktować go tak, jak Alice czy Emmetta.
- Przyjaciółką… - Prychnął. – Tylko, ze twoja przyjaźń mi teraz nie wystarcza. Chcę być dla ciebie kimś więcej, ale wiem, że na to nie zasługuję i nie będę miał ci za złe tego, iż ty chcesz jedynie się ze mną kumplować.
Zatkało mnie. Nie wiem jak długo, ale dość spory odcinek czasu siedziałam bez ruchu wpatrując się w jego oczy. Niezdolna do myślenia. Przesłyszałam się? Czy on naprawdę mnie lubi? Wydaje mi się, że tak właśnie powiedział, ale to nie możliwe. On - ideał pożądany przez wszystkie uczennice, nauczycielki i dam sobie głowę uciąć, że przez niektórych mężczyzn też. Na przykład taki Newton. Ewidentnie zadurzył się w Edwardzie. No dobra, może jestem dla niego lepszym partnerem niż Mike, ale litości! Gdzie mi do niego?!
- Proszę, powiedź coś – błagał. Jego głos przepełniony był bólem. To mnie zabijało.
- Obawiam się, że może nas łączyć tylko koleżeństwo. Wielka przyjaźń. Popatrz na siebie, a następnie zerknij na mnie. Przecież jestem zbyt nijaka dla ciebie. Córka policjanta! Już wyobrażam siebie jak się śmieją i wytykają nas palcami. Przede wszystkim z ciebie i tego, że chyba musiałeś być w ciężkiej depresji wybierając taką dziewczynę. To nie prze… - zatkał moje usta swoimi.
Ten pocałunek różnił się od poprzedniego. Był bardziej łapczywy i… nie potrafię tego opisać. Ssąc moje wargi, a następnie masując mój język swoim, pokazywał mi jaka jestem dla niego ważna. Dało się w nim wyczuć uczucie niemal tak potężne jak miłość. Chwilę później zabrakło nam powietrza, a usta Edwarda zjechały na moją szyję pozostawiając na niej wiele mokrych śladów.
- Bello… nie wyobrażasz… sobie… jak… ja… cię… kocham – wydusił między całusami, a mnie po raz kolejny zatkało.
- Co ty powiedziałeś?
- Że cię kocham. Proszę, nie zostawiaj mnie. Teraz jesteś dla mnie wszystkim. Ty jesteś powłoką, która chroni moje serce przed rozpadem. Bez ciebie nie żyję. Proszę, pozwól mi zostać koło siebie i być twoją częścią.
- Ed… - zaczęłam, ale znowu nie pozwolił mi dokończyć.
- Tylko mi tutaj nie pieprz, że nie jesteś dla mnie dość dobra ani, że na mnie nie zasługujesz, bo jest raczej odwrotnie. Ty jesteś ideałem, a ja albo nauczę się od ciebie jak postępować, albo sprowadzę cię na złą drogę. Dopilnuj proszę, aby to drugie się nigdy nie stało. Z drugiej strony przydałoby ci się trochę pewności siebie i dowartościowania. Mogę ci obiecać, że będę cię wychwalał jak nikt inny. A teraz chodźmy na dół, bo moja siostra jest gotowa wysłać za nami ekipę Goprowców** .
Złożył na moich ustach jeszcze jeden pocałunek. Tym razem niezwykle namiętny i delikatny. Potem pociągnął mnie w stronę drzwi. Kiedy już doszliśmy do schodów, zatrzymałam się.
- Co jest? – zapytał chłopak.
- Czy to oznacza, że jestem teraz twoją dziewczyną? – szepnęłam, a Edward zaśmiał się.
- Nie, kochanie. Jesteś moją największą, niepojętą miłością, którą będę cię darzył do końca życia. Ty jesteś moim życiem, wszystkim w co wierzę i jedyną nadzieją na wprowadzenie mnie do swojego świata. Tylko ty możesz nauczyć mnie jak powinno się żyć. Jesteś moim słońcem, bez którego nie ma ziemi ani istnienia, a więc jesteś wszystkim. Ale wydaje mi się, że to trochę za długie określenie. Lepiej będzie jeśli będę cię przedstawiał jako swoją dziewczynę.
Mój chłopak kolejny raz sprawił, że mnie zamurowało. Tak, z tymi rumieńcami wyglądałam jak ceglany mur. Kto by pomyślał, że Edward jest taki romantyczny. Ciekawa jestem ile ze mną wytrzyma.
Cullen złapał moją dłoń i sprowadził mnie na dół. Gdy weszliśmy do kuchni, spojrzenia wszystkich momentalnie skierowały się na nasze złączone dłonie.
* Monopoly – klasyczna gra polegająca na handlu nieruchomościami.
** GOPR – Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|