|
Autor |
Wiadomość |
Aliss.
Wilkołak
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Nie 7:04, 14 Lut 2010 |
|
O... M.... G.......
To było... Ech....;D Nie mogę się wysłowić.
No dobra. Ekm.
Po pierwsze, zajebiście opisane wszystko. Uczucia Belli i cały opis wszystkiego, co się naokoło działo.
Jednak (po drugie) ile oni mają lat?:D Dobra, nieważne, scena nad wodospadem była świetna.
Po trzecie, gdzie Jacob?! Zabrakło mi go w tym fragmenciku. W zasadzie to mógł ich nakryć
Chyba tylko trzy te rzeczy Ci chciałam powiedzieć.
Aaa... Tak. Czy będzie punkt widzenia Paula?
pozdrawiam, życzę weny i Wesołych Walentynek;) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 10:03, 14 Lut 2010 |
|
Truś moja kochana.
Po pierwsze tulę Cię mocno, walentynkowo :* i od razu dziękuję za dedykację. Zrobiło mi się naprawdę bardzo miło.
Trudno mi skomentować ten rozdział, szczerze mówiąc. Pewnie dlatego, że nie lubię Walentynek, czuję się w nie jeszcze bardziej samotna niż zazwyczaj i w ogóle. Ale dobra, mniejsza o to.
Rozdział bardzo mi się podoba. Jak zwykle, zresztą. Bardzo ładnie opisałaś uczucia Belli, wszystko co się działo i co było wkoło. O wodospadzie i o tej randce wiedziałam już od jakiegoś czasu, bo rozmawiałyśmy o tym na gg i niby nie powinno dla mnie nic być zaskoczeniem, a jednak. Bardzo fajnie wymyśliłaś tę randkę, bardzo ciekawy pomysł. Spodobało mi się jak Paul wszystko wymyślił i przygotować. Było romantycznie, miło i namiętnie.
Paul jest uroczy. Bellę lubię, ale czekam na Jacoba i na to czy kiedykolwiek dasz mu trochę szczęścia. Tak, wiem. Nie było go w tym rozdziale, ale ja i tak o nim wspominam. Nie mogłam się powstrzymać. Wiesz przecież jak go kocham
No dobra, chyba jak na razie wystarczy. Bardzo ładny rozdział, podobał mi się, cieszę się, że mogłam Ci pomóc w doborze stroju dla Belli i jeszcze raz dziękuję za dedykację. No i oczywiście czekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam walentynkowo
A teraz idę pogrążać się w otchłani rozpaczy z powodu samotnych Walentynek i informuję Trusiaczka, że ubiegłej nocy stworzyłam prolog i dużą część rozdziału o dalszych przygodach Sary i Noah. Ale ciii xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Nie 14:05, 14 Lut 2010 |
|
czarny_anioł napisał: |
Chyba tylko trzy te rzeczy Ci chciałam powiedzieć.
Aaa... Tak. Czy będzie punkt widzenia Paula?
|
Powiem tak... Nie miałam w planie, żeby Paul był narratorem w tym opowiadaniu. Oprócz Charliego i Renee na początku, oczywiście Belli, głównej bohaterki i Jacoba, pojawi się jeszcze jeden narrator. Ale to tak za 2 może 3 rozdziały. Kto to będzie? Przekonacie się czytając. Pojawi się również rozdział, może kilka w formie opisowej, bezosobowej ;-)
Co do Paula - to być może, po zakończeniu Wilczej, napisze jego punkt widzenia w formie dodatku, w kilku krótkich rozdziałach, ale nie obiecuję.
Życzę wszystkim udanych Walentynek |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LoveEdward:*
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Nie 20:33, 14 Lut 2010 |
|
Trusiaczek to było po prostu BOSKIE:D
Mam nadziej, że dodasz też punkt widzenia Paula:D
Właśnie ile oni maja tak wgl lat??:D
Życzę udanych Walentynek:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Nie 20:45, 14 Lut 2010 |
|
LoveEdward:* napisał: |
Trusiaczek to było po prostu BOSKIE:D
Mam nadziej, że dodasz też punkt widzenia Paula:D
Właśnie ile oni maja tak wgl lat??:D
Życzę udanych Walentynek:) |
Bella i Paul - 15 lat, więc wcale nie tak wcześnie Przecież oni się tam nie kochają, tylko dają po raz pierwszy ponieść. Spoko. Wiem co robię
Dziękuję :) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Collette
Nowonarodzony
Dołączył: 21 Gru 2009
Posty: 13 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 11:37, 17 Lut 2010 |
|
ech..jednak mi brakuje tu eda..to co sie teraz tu dzieje jest ciekawe ale kazdy rodział czytam z nadzieja ze sie ed pojawi...jakos nie moge przekonac sie do paula...juz bardziej lubie jacoba...
bd wgl ed w tym opowiadaniu ? |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 11:54, 17 Lut 2010 |
|
Collette - czy ty czytałaś regulamin działu FF? Wątpię.
Niewątpliwie jesli takie komentarze się powtórzą, dostaniesz ostrzeżenie.
To jako mod, a teraz jako beta
Jak sprawdzałam ten rozdział to myślałam, że padnę, Truś. nawet pisałam durnowate notatki w tekście dla Susie, typu: "Co ta Kaśka wypisuje? Ja ją zatłukę, to wciąga!!!" i tym podobne.
Bo to naprawdę wciąga. Wiesz, że podziwiam cię za to, że umiesz tak wspaniale przywołać te "pierwsze" emocje, uniesienia, doznania. To jest wyjątkowe i odczuwam wszystko razem z Bellą i Paulem. Jak mówiłaś mi wcześniej o wodospadzie, byłam zachwycona tym pomysłem i widać, że dodatkowo Aline nam go zobrazowała, dlatego tym bardziej się cieszę. Sama chciałabym udać się w takie miejsce z moim Romeo, ale cóż - nie w tym życiu, a przynajmniej nie w tej Polsce
Ostatnio, jako oglądałam New Moon, czyli wczoraj, w chcwili gdy Bella policzkuje Paula pomyślałam sobie, że oni naprawdę pasowaliby do siebie. Ja wiem, że to film oparty na Sadze, a Kristen to aktorka, ale dla wyobrażenia sobie tego związku... Niezmiernie podoba mi się to sparowanie. Nigdzie indziej w FF się go nie uraczy, co czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym.
Wszystko mi się podobało, oprócz pogadanki w domu wcześniej, ale to już tłumaczyłaś, więc nic nie mówię
Na razie tyle moja droga. Do następnego ;* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Śro 22:02, 24 Lut 2010 |
|
KROWY TEAM, w składzie:
BETA: Dilena
BETA II: Susan
BETA INTERPUNKCYJNA: Andel - to dla Ciebie ten rozdział, z podziękowaniem za szczerą rozmowę!
GRAFIK: Aline
oraz JA - Truś - autor
Przedstawiają:
Rozdział XI - Wydarzenia
Narrator: Bella
Wtedy go poczułam. Po raz pierwszy w życiu, miałam podnieconego faceta między moimi udami.
Uśmiechnęłam się nieświadomie. Chłopak zauważył to i przerwał pocałunek.
- Co cię tak rozbawiło? – spytał zaskoczony. Nie odpowiedziałam. Zamiast tego uniosłam delikatnie biodra, przyciskając go jeszcze bardziej do siebie. Teraz to sam się zaśmiał.
- Ah… o to ci chodzi. – Zawstydzony ukrył twarz w mojej szyi, ale zdążyłam zauważyć cudowne rumieńce na jego policzkach.
- Niemożliwe. Paul Spencer się rumieni? – Nareszcie mogłam się odegrać się za każdego spalonego buraka, z którego on się nabijał. Indianin wyplątał się z moich objęć i usiadł, wpatrując się w wodospad. Oplotłam go rękoma, pocałowałam w ramię i położyłam głowę, tuż obok jego.
– Przepraszam, kochanie!
Wciągnął mnie na kolana. Siedziałam teraz twarzą w twarz z moim chłopakiem, oplatając jego biodra nogami. Ucałował delikatne moje usta.
- Nic na to nie poradzę, że tak na mnie działasz – powiedział zakłopotanym głosem. – Nawet nie wiesz, jak długo na to czekałem. Mieć możliwość trzymania cię w ramionach. - Przejechał dłonią po moich plecach i wtopił palce we włosy. – Całować cię. Śniłem o tym po nocach. – Pocałowałam jego usta, ale przerwał mi – Poczekaj. Próbuję ci coś powiedzieć.
Odsunęłam się od jego twarzy i spojrzałam mu w oczy.
– Bells. Zawsze byłaś moją przyjaciółką. Najlepszą przyjaciółką. Byłaś przy mnie, a ja byłem przy tobie. Pamiętasz ognisko w czasie przerwy świątecznej?
– Jak mogłabym zapomnieć? - Ktoś w pewnym momencie wymyślił, że zagramy w „Prawda, czy Wyzwanie”. Kiedy padło na mnie i Leah kazała mi wybierać, ambitnie postawiłam na wyzwanie. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy przyjaciółka kazała mi pocałować jednego z chłopaków. Nie muszę chyba mówić, na kogo się zdecydowałam. Tylko Paulowi mogłam zaufać.
– Kiedy Leah wydała ci rozkaz, chciałem ją za to udusić. Nie mogłem znieść myśli, że pocałujesz innego faceta.
Zaskoczył mnie. Myślałam, że wiedział od razu, że to na niego padnie. Chciałam o tym powiedzieć, już otwierałam usta, ale nie pozwolił mi na to.
– Daj mi dokończyć. To naprawdę dla mnie trudne. Siedziałem naprzeciwko ciebie. Patrzyłem na twoją reakcję. Na początek spuściłaś wzrok, a zaraz potem, spojrzałaś na mnie, niemo pytając, czy to zrobię. Kamień spadł mi z serca. Wyciągnęłaś wtedy rękę… – Teraz sama zarumieniłam się, wspominając tamten moment. – Boże, jak ja tego chciałem. Szczerze, Bells? Jeżeli nie pocałowalibyśmy się wtedy, to i tak chciałem to zrobić w najbliższym czasie – przyłożył swoje czoło do mojego. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że mógł czuć coś podobnego do mnie.
– Nie mogłem zasnąć tamtej nocy. Leżałem i myślałem. Kiedy, do cholery, stałaś się dla mnie kimś więcej niż przyjaciółką? Chciałem, nie raz z tobą o tym porozmawiać, ale albo tchórzyłem, albo ktoś nam przeszkadzał. A potem koniec szkoły. To było straszne. Czekałem na moment, kiedy będziemy mogli się rozmówić.
Mój chłopak rozgadał się na dobre. Wyrzucał z siebie zdania niczym z karabinu maszynowego.
– A ty nadal byłaś przy mnie. Zupełnie tak, jakbyś czuła to samo. Nic nie było już tak, jak kiedyś. Chciałem być blisko ciebie, dotykać cię. Świrowałem. Śniłem o tobie, a rano budziłem się w takim stanie, jak przed chwilą. – Wiedziałam, co ma na myśli. Przecież jest młodym, dorastającym chłopakiem. Hormony szaleją. Mam tak samo.
– A teraz…kiedy mam cię już dla siebie. – Chwycił moją twarz w dłonie i potarł swoim nosem o mój. Miałam dosyć tej rozmowy. Chciałam pocałunków, ale on nadal nie dawał za wygraną.
– Bello, proszę. Daj mi to powiedzieć. Dusiłem to w sobie od dawna. Jestem zakochany w tobie i niczego tak nie pragnę jak twojej miłości. Uwielbiam cię całować, dotykać. Kocham twój zapach – zaciągnął się nim. – Kocham twój smak – polizał moją szyję. – Kocham twój dotyk. – Musnął dłonią moich policzków. Dosyć tego. Chcę go całować. Ja też na to czekałam. Tym razem mi nie przerwał. Opadliśmy delikatnie na koc. Pocałunki były na zmianę: delikatnie, namiętnie, czułe. Nie wiem jak długo to trwało. Leżeliśmy spleceni ze sobą, kiedy usłyszałam ciche burczenie brzucha mojego chłopaka.
- Głodny? – spytałam, odrywając się od jego ust.
- Troszkę. Nie jadłem śniadania.
- Dlaczego? – spytałam gniewnym głosem.
- Z nerwów. Zastanawiałem się, czy spodoba ci się to miejsce i nic nie chciało mi przejść przez gardło. Marzyłem, by być już przy tobie – tłumaczył się jak pięciolatek. Bawiłam się jego włosami. – Ale mam jedzenie ze sobą, wiec… - zaczął odrywać się ode mnie. Zapiszczałam, ale wiedziałam, że musi coś zjeść.
- Ja zabrałam placek i mrożoną herbatę. Od babci – powiedziałam, wyjmując paczuszkę i kładąc ją między nami. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że też jestem głodna. Chciałam sprawdzić, która godzina, ale przypomniałam sobie, że zostawiłam komórkę na kamieniu.
– Cholera, zapomniałam o telefonie – wstałam i ruszyłam w jego kierunku.
- Mój też tam jest. Możesz go przynieść? Kurczę… Nie!!! – krzyknął i zatrzymał mnie w połowie drogi, zasłaniając swoim ciałem miejsce, do którego zmierzałam.
- Co? – spytałam zirytowana. Chłopak pocałował mnie, odwracając moją uwagę, ale ja się nie dałam. – Co się stało? Dlaczego nie mogę iść po swoją komórkę?
- Bells, przyszykuj jedzenie, a ja to zrobię. – Jego zachowanie było, co najmniej dziwne, ale zgodziłam się na tę propozycję. Obróciłam się i ruszyłam w kierunku koca, lecz to był tylko podstęp, bo rzuciłam się biegiem w stronę kamienia, nie dając żadnej szansy, żeby chłopak mnie złapał. Kiedy dobiegłam, zobaczyłam, że oprócz naszych komórek leżało tam jeszcze coś. Indianin próbował to ukryć.
- Co to jest? – zapytałam, a kiedy Paul chował tajemniczy przedmiot za plecami. – Jesteśmy parą od trzech dni, a ty już masz przede mną tajemnice? – zrobiłam minę obrażonego dziecka. Chwyciłam mój telefon i wróciłam na koc, a on nadal stał przy kamieniu, tak jakby układał sobie coś w myślach. Kiedy kucałam na kolanach na kocu i wyciągałam jedzenie z kosza, chłopak podszedł do mnie i uklęknął. Odgarnął moje włosy z pleców i po chwili na mojej szyi zawisł srebrny łańcuszek z zawieszką – łabądek z niebieskim, szmaragdowym oczkiem.
- Chciałem ci go dać, ale czekałem na odpowiedni moment. Niestety – ucałował moją szyję, kiedy opuszczał włosy z powrotem do tyłu. – Tak zawróciłaś mi w głowie, że zapomniałem o nim.
- Boże, Paul! To jest piękne. Ale…
- Żadnego „ale”. Jesteś teraz moją dziewczyną i musisz się do tego przyzwyczaić. – Nie byłam tym zachwycona, ale znam go od dziecka i wiem, że i tak z nim nie wygram. Przynajmniej nie dzisiaj. – Świetnie do ciebie pasuje. - Chwycił podarunek, który wisiał nisko na moim dekolcie i komponował się idealnie z niebieskim strojem. Odłożył go delikatnie na swoje miejsce. Dopiero teraz zorientowałam się, gdzie spoglądał. Przecież wisiorek leżał między moimi piersiami. Zadziorny uśmiech pojawił się na jego twarzy. Moje piersi nie były jakieś super duże, a przeciętne. Trochę większa miseczka B, ale w opinającym stroju wyglądały lepiej. Pamiętam jak dziś, miałam chyba dwanaście lat, wracałam do domu dziadków ze szkoły. Strasznie padało. Dogonił mnie Paul, ze schowaną głową pod kurtką, objął mnie tak, że ja też znalazłam się pod przykryciem. Kiedy weszliśmy na werandę, otrząsnęłam się z kropel, kantem bluzki wycierałam mokrą twarz. Nieświadomie podniosłam ją tak, że było widać biustonosz.
„Boże, Swan! – krzyknął wtedy mój przyjaciel. – Ty masz cycki i nosisz stanik. Wow”. Po tym stwierdzeniu nie odzywałam się do niego przez kilka dni, a on chodził za mną i przepraszał w kółko. Ale teraz wszystko się zmieniło. Nie był już tylko przyjacielem, nie mieliśmy już po dwanaście lat, no i zostaliśmy parą. Kopiując jego stwierdzenie, powiedziałam zalotnie:
- Widzisz coś, co ci się podoba? – I tym razem to on wystawił na mnie język.
– Myślę, że zasada z językiem powinna działać w obie strony – skomentowałam, pchając go na koc. – Dawaj go tu!
- Sama sobie weź – drażnił się ze mną. Zauważyłam, że obok jego ramienia leży tubka z bitą śmietaną, zapewne do truskawek w czekoladzie, które wypakowałam chwilę wcześniej. Chwyciłam ją, usiadłam okrakiem na biodrach Paula i wycisnęłam na umięśnionej klatce duże, śmietanowe B.
- Hmm… znaczysz swój teren? – spytał rozbawiony. Chwyciłam pudełko z truskawkami i zanurzyłam w śmietanie jedną z nich. Ponieważ było ciepło, zarówno śmietana, jak i czekolada szybko się rozpływały. Wsadziłam sobie owoc między zęby i nachyliłam się do jego twarzy, uważając, aby nie zanurzyć się w deserze na jego piersi. Ugryzł kawałek. Ja połknęłam resztę, nadal się pochylając. Wtedy chłopak przyciągnął mnie do siebie mocniej. Odwrócił się i chwilę po tym leżałam już pod nim, cała wysmarowana śmietaną.
- Hmm…, że ja nie wpadłem na ten pomysł przed tobą – powiedział rozżalony i zaczął wszystko zlizywać. Najpierw z szyi. Odgarnęłam włosy i odchyliłam głowę, dając mu większą swobodę. Kiedy zaczął zniżać się do mojego dekoltu, zadrżałam. Wiedziałam, że mam na sobie stanik od stroju, ale… chwila i mogłabym go już nie mieć. Czułam jego język coraz niżej i bliżej krawędzi miseczki i mój oddech przyspieszył. To było cudowne uczucie. Jego dłonie były na moim brzuchu. Jego oddech ciepły, a na moim ciele zostawały mokre ślady języka. Kiedy zawiał lekki wietrzyk, poczułam chłód w tych wilgotnych miejscach. Na mojej skórze pojawiły się ciarki. Wplotłam dłonie w jego włosy, a on niechętnie omijał materiał mojego stanika, poruszając się dalej na południe. Był teraz tuż pod moimi piersiami i zjeżdżał do brzucha. Dopiero teraz poczułam, że moje sutki stwardniały z podniecenia i można było je zauważyć przez materiał. Paul zamruczał. Spojrzał na mnie, w moje oczy, które zapewne płonęły z podniecenia. Puścił oczko i wrócił do zlizywania śmietany z mojego brzucha. Chwilę zatrzymał się na pępku, co wywołało mój chichot. Jakie było moje zaskoczenie, gdy poruszył się dalej. Doszedł z języczkiem, aż do krawędzi moich majtek.
- Paul! – krzyknęłam szokowana. Chłopak wrócił do góry.
- Spokojnie, kochanie – mówił to, patrząc w moje oczy. – Nie zrobię tego… dzisiaj – uśmiechnął się, kiedy zobaczył mój rumieniec. – Przecież to nasza pierwsza randka.
- Trzecia, technicznie rzecz biorąc – musiałam wtrącić swoje. – To nie tak, że tego nie chcę, ale…
- Wiem. Nie zamierzałem w najbliższym czasie. Na razie starczy mi całowanie ciebie. Na wszystko przyjdzie pora. Nie musisz się bać. Nie zrobię nic wbrew tobie. – Pokiwałam głową na zgodę. – Ale musisz mi mówić, co myślisz, czego pragniesz albo pokazać.
- Tak też zrobię. Ufam tobie i pragnę – wyszeptałam w jego usta. Po kolejnej dawce całowania, zjedliśmy śniadanio-obiad. Po posiłku zadzwoniłam do rodziców i poszliśmy znowu popływać. Bawiliśmy się jak dzieci, skakaliśmy do wody z małych klifów, pluskaliśmy się, całowaliśmy się pod opadającymi falami. Kiedy zaczęło robić się zimno, wyszliśmy na koc i zjedliśmy podwieczorek. Uśmiech nie opuszczał mojej twarzy. Byłam szczęśliwa, jak nigdy dotąd. To najlepsza pierwsza randka, jaka mogła kiedykolwiek zaistnieć. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, przyszła pora na powrót do domu. Niechętnie zaczęliśmy zbierać nasze rzeczy. Strój mi wysechł, podobnie jak mokra koszulka i spodnie, więc ubrałam się i rozczesywałam włosy, a chłopak ubierał swoje rzeczy. Założyłam plecak, natomiast Paul chwycił kosz i koc. Spojrzałam ostatni raz na wodospad, który w świetle zachodzącego słońca wyglądał jeszcze bardziej zachwycająco. Podszedł do rosnących nieopodal białych lilii, zerwał jedną i wsadził mi ją za ucho.
- Jeszcze tu wrócimy, kochanie. Nie smuć się. Nie lubię jak masz smutną minkę.
Dał mi całusa w czubek głowy i ruszyliśmy ścieżką w kierunku motoru. Droga powrotna była krótsza, niż mi się wcześniej zdawało. Indianin pomógł mi wsiąść na maszynę. Podał mi koszyk i koc, który trzymałam teraz między nami. Byłam trochę smutna, bo nie mogłam przytulić się do niego, tak jak poprzednim razem. Z tego samego powodu, jechał zdecydowanie wolniej. Kiedy wyjechaliśmy na drogę do LaPush, słońce już dotknęło krawędzi oceanu. Zatrzymaliśmy się na chwilę, patrząc na jego zachód. Gdy zniknęło za horyzontem a na niebie pojawiły się gwiazdy, byliśmy już przed domem dziadków.
- Bells, jest dopiero po ósmej… Myślisz, że mogę wejść? – Byłam zaskoczona jego pytaniem. Nie chciałam, żeby ten dzień się kończył. Nie mówiąc nic, otworzyłam przed nim drzwi i wpuściłam do środka.
- Już jestem – krzyknęłam, wiedząc, że dziadkowie na pewno oglądają telewizję. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy weszłam do salonu, a tam siedzieli też rodzice.
- No proszę, tak wcześnie? – spytał zaskoczony tato. – Myślałem, że będziesz chwilę przed czasem.
- Dobry wieczór – Paul wychylił się zza mnie. – Oddaję ją całą i zdrową.
- I jak się udała randka, dzieciaki?– To ciekawa mama.
- Możemy o tym później pogadać? – burknęłam zawstydzona.
- Pewnie. Idźcie do kuchni, jest tam reszta spaghetti z obiadu – Babunia wychyliła się z fotela. – Na pewno jesteście głodni.
- Dzięki – rzuciłam plecak obok schodów i pchnęłam chłopaka w kierunku kuchni. Szybko odgrzałam makaron i chwilę później siedzieliśmy w moim pokoju na środku łóżka, karmiąc się nawzajem. Kiedy schodziłam na dół odnieść naczynia, powiedziałam, że zamierzamy obejrzeć coś na DVD.
- Będę was mieć na oku – rzucił tata od niechcenia. Wróciłam na górę i zatopiłam się w ramionach mojego chłopaka. Pozwoliłam wybrać mu film, bo wiedziałam, że i tak nie mam zamiaru go oglądać. On najwidoczniej też, bo już po minucie całowaliśmy się i przytulaliśmy. I sama nie wiem, kiedy zasnęłam na jego piersi. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. A to dopiero początek wakacji.
Wakacje, 2002
Bella Swan, była najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Tak przynajmniej myślała ona sama. Miała pierwszego prawdziwego chłopaka, który nadal pozostał jej przyjacielem. Jedyna różnica polegała na tym, że teraz większość czasu spędzali na całowaniu się, zamiast na rozmowie. Z tej zaczytanej, pierwszej pozycji do szczęścia, usilnie starała się zepchnąć jej najlepsza przyjaciółka, Leah Cleawater, równie szczęśliwie zakochana w Embrym Callu. Wspólnie spędzany czas jeszcze bardziej zbliżył tą czwórkę. Częste wypady na plażę, do kina lub też zwykła wizyta u kogoś w domu na film DVD, stworzyło ich wspólny raj na ziemi. Chwilami od tych ochów i achów robiło się aż mdło i niedobrze. To zdanie pozostałych młodych mieszkańców La Push, na czele z Jacobem Blackiem i Quilem Atearą. O ile w przypadku Blacka, można to tłumaczyć zwykłą zazdrością, to działanie młodego Ateary nie miało żadnego sensu. Może robił to tylko ze względu na przyjaciela? Jaki konkretnie problem miał młody Jake? To proste. Dotychczas to on był blisko Belli, a teraz jego miejsce zajął Paul Spencer. Mimo, że panna Swan starała się, aby podzielić swój czas, aby spędzać go z każdym z przyjaciół, jemu zawsze było za mało. Starał się jednak nie afiszować zbytnio swoim niezadowoleniem przed przyjaciółką. Bał się, że mogłaby wtedy wybrać swojego chłopaka, a nie jego. Starał się cieszyć każdą chwilą spędzoną z nią. Nie myślcie tylko, że dni Belli mijały na przyssaniu do Spencera. Często uciekała na kilka godzin do swojej samotni. Wszyscy zastanawiali się wtedy, gdzie znika, ona jednak nadal trzymała to miejsce w tajemnicy. Po około dwóch tygodniach tak urządziła tajemniczy domek, że miała w nim lepiej niż u swoich dziadków. Posprzątała, zaopatrzyła się w jedzenie i w środki czystości. Zadomowiła się w pokoju na strychu. Kiedy już mogła ze spokojem usiąść i nic nie robić, zaczęła stopniowo przeglądać księgozbiór rodziny Cullenów. Uwielbiała czytać. Klasyka. Romanse. Nawet kryminały. A domowa biblioteka miała wiele do zaoferowania. Mimo że tak wiele zmieniło się w jej życiu, nadal pozostała tą samą dziewczyną, co wcześniej. Udało się jej nawet namówić rodziców i razem ze swoją paczką wyjechała na kilka dni do słonecznej Kalifornii. Z Renee i Charliem pojechała też na dwa tygodnie do Phoenix. To był pierwszy raz od momentu, kiedy zakochała się w Paulu, kiedy zostawiła go na dłużej niż jeden wieczór. Tęskniła, ale bardzo cieszyła się na czas spędzony z rodzicami mamy. Rzadko ich widywała. Praktycznie tylko w przerwie między szkołą i w święta. Wakacje u dziadków tradycyjnie kończyły się uroczystą kolację urodzinową dziadka Dwyera, na którą przyjeżdżali również Blackowie i dziadkowie Swan. Jacob cieszył się na tą imprezę jak nigdy, bo nareszcie miał mieć Bellę tylko dla siebie, z dala od jej chłopaka. Nic bardziej mylnego. Panna Swan spędzała większość czasu z siostrami młodego Indianina. Znikały na całe dnie, wracając obładowane torbami z zakupami i były praktycznie nierozłączne. A tylko jak Becky wychodziła ze swoim narzeczonym Johnem, Rachel i Bella zamykały się w pokoju i plotkowały. Nastolatki, kto je zrozumie – marudził pod nosem Jacob. Wakacje mijały szybko, jak to zwykle bywa, kiedy ktoś jest szczęśliwy. Nadszedł czas szykowania się do szkoły. Jakie było zaskoczenie Belli, kiedy podczas jednego z tradycyjnych niedzielnych obiadów rodzice oznajmili, że dziewczyna może zostać w La Push i tu zacząć liceum. To oznaczało więcej czasu w z przyjaciółmi. A już myślała, że będzie skazana na towarzystwo Mika Newtona i jego paczki. Mijały miesiące. Przyszła jesień, potem zima. Dziewczyna nie zaniedbała nauki i nadal była jedną z najlepszych w szkole, ku uciesze rodziców. Minęła Gwiazdka i nadszedł Nowy 2002 rok.
Rok 2003
Początek roku nie przyniósł dobrych wieści dla rodziny Swanów. Wiadomość z Phoenix o nagłej chorobie dziadka, spadła na nich niczym grom z jasnego nieba. Lekarze nie dawali dużo nadziei na poprawę jego stanu. Zrozpaczona Renee pojechała do Arizony i czuwała przy łóżku umierającego ojca. Kiedy stan pana Dwyer stał się beznadziejny, komendant Swan wziął wolne, spakował córkę i pojechał wspierać zrozpaczoną żonę. Po tygodniach konania ojciec Renee zmarł. Przyjaciele z Forks i La Push pojawili się na uroczystościach żałobnych, wspierając matkę pani Swan i również ją samą. Bella, której oddany był Paul, starała się trzymać. Ale kiedy chłopak wyjechał, a ona została z rodzicami, żeby załatwić sprawy formalne, jej bariera pękła. Wtedy wypłakała się na ramieniu młodego Blacka. Chłopak upierał się, żeby zostać z dziewczyną, na co przystali ich rodzice. Zupełnie jakby miał przeczucie, że jego przyjaciółka będzie go potrzebować. To na nowo zbliżyło tę dwójkę do siebie. Nawet po powrocie do rezerwatu, spędzali ze sobą więcej czasu, ku uciesze chłopaka. Po długich rozmowach postanowiono wynająć mieszkanie w Arizonie, a babcia Marie pojechała ze Swanami do Forks. Bella cieszyła się, że ma przy sobie wszystkich swoich bliskich. Po tragicznym początku roku, nastała wiosna, a wraz z nią spokój ogarniający mieszkańców La Push. Pierwszy rok Bella ukończyła z wyróżnieniem i mimo, że nie miała skończonych szesnastu lat, rodzice kupili jej pierwszy samochód. Pod czujnym okiem swojego taty, szybko nauczyła się go prowadzić. Musiała teraz poczekać do września i mogła otrzymać prawo jazdy. Na pierwszą rocznicę, Paul planował zabrać dziewczynę do Kalifornijskiego Disneylandu. W tym celu podjechał jednego dnia na komisariat w Forks i odbył z komendantem długą i wyczerpującą rozmowę. Oczywiście, koniec końców otrzymał pozytywną odpowiedź. Szczęśliwy od razu podzielił się dobrą nowiną ze swoją dziewczyną. Romantyczny weekend zamienił się… w potrójny romantyczny weekend. W wycieczce towarzyszyli im, bowiem Lea i Embry, oraz Becky z Johnem, jako opiekunowie. Ostatnia para nie wychodziła przez cały czas ze swojego pokoju, ku uciesze pozostałych. Robiąc setki zdjęć z ciągłym uśmiechem na twarzy, wszyscy bawili się w najlepsze. Wakacje minęły szybko i przyszedł czas powrotu do szkoły. W dniu swoich urodzin Bella zdała prawo jazdy. Mając podwójny powód do świętowania, a nawet poczwórny, ponieważ Paul obchodził urodziny tydzień przed swoją dziewczyną, odbyła się wielka impreza na klifach. Na ognisku obecni byli chyba wszyscy mieszkańcy rezerwatu i kilka osób z Forks. Impreza trwała prawie do wschodu słońca i wyjątkowo nie padało, więc było nadzwyczaj ciepło. Rok zakończył się zdecydowanie lepiej niż rozpoczął, głownie dzięki radosnej nowinie – najstarsza z dzieci Blacków – Rebecca była w ciąży i na przyszły rok zaplanowano wesele jej i Johna.
Rok 2004
Kolejny spokojny rok w La Push. Oczywiście poza wielkim weselem na wiosnę i chrzcinami na lato. Ale może od początku. Już w połowie stycznia zaczął się szał przygotowań. Panna Black sama zaprojektowała swoją suknie, którą babcie Belli własnoręcznie uszyły. Ciągłe wycieczki do Portland i dalej na południe, były miłym oderwaniem od nudnego Forks dla dziewczyn z rezerwatu. Wybór Becky, co do druhen, nikogo nie zaskoczył. Oczywiście pierwszą została jej młodsza siostra, kolejną Bella, a trzecią Leah. John miał większy problem z wyborem drużby. Był jedynakiem, a Jacob nie miał jeszcze wystarczająco dużo lat. Dlatego wybrał swojego kolegę ze studiów, Marka i aby dopełnić miejsca przy ołtarzu, Paula i Embriego, z którymi zaprzyjaźnił się przez te lata. Para wspólnie zadecydowała, że wesele odbędzie się w bardziej rockowym stylu niż tradycyjne śluby. Druhny wybrały pomarańczowe tutu z czarnymi dodatkami, a sama panna młoda miała mieć dodatki w tych właśnie kolorach. Suknie miała stylizowaną na lata dwudzieste, co w połączeniu z jej oryginalną urodą dawało zapierający dech w piersiach efekt. John zaopatrzył się w czarny smoking i biała koszulę z pomarańczowym krawatem. Drużbowie natomiast mieli wystąpić w czarnych spodniach i koszulach z takimi samymi dodatkami, co pan młody. Sam ślub odbył się w tym samym miejscu, co ślub rodziców Belli w pierwszy weekend maja. Natomiast w sierpniu na świat przyszedł synek państwa Smith, John Junior. Dzieciak był najmłodszym członkiem rodziny. Od pierwszych chwil życia stał się najbardziej rozpieszczanym dzidziusiem na świecie. Najbardziej cieszył się oczywiście Billy, który doczekał się męskiego potomka w kolejnym pokoleniu. I chociaż nie nosił nazwiska Black i tak posiadał więcej cech Blacków niż Smithów. Wszyscy oczywiście zastanawiali się, czy odziedziczy ten gen.
Ale wszystko wskazywało na to, że nie. Można by powiedzieć, że wszystko układało się dobrze, aż do listopada, kiedy to swoje osiemnaste urodziny obchodziła Leah. Na uroczystej radzie została oficjalnie przyjęta do plemienia i odtąd mogła uczestniczyć we wszystkich obradach i miała prawo głosu. Dowiedziała się również prawdy o swoim pochodzeniu. Nie mogła porozmawiać o tym z żadnym ze swoich przyjaciół i czuła się z tym źle. Aż do wigilii, kiedy to jej chłopak przekroczył próg dorosłości. Kiedy on również poznał prawdę, para wyraźnie odsunęła się od reszty przyjaciół, bojąc się, że mogli by wyjawić im prawdę. Bella i Paul pogodzili się z tym faktem, tłumacząc sobie, że po prostu osiągnęli wyższy stopień wtajemniczenia, jak zwykli mówić, a tak naprawdę chodziło im o seks. A że tak właśnie się stało, przyjaciele nie wyprowadzili ich z błędu. Rok zakończył się podobnie jak poprzedni. Radosną nowiną od Sama Uleya i jego przyszłorocznym ślubem z Emilly. |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Trusiaczek dnia Pią 14:29, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 22:05, 24 Lut 2010 |
|
Kochana Trusiu!
Wiem, że dawno nie komentowałam, ale co innego przeczytać Wilczą i napisać coś o niej, a co innego sprawdzać i czekać aż pojawi się na forum. Może to trochę głupie, ale znając trochę przyszłość opowiadania boję się też, że wypaplam rzeczy, których nie powinnam – a szczególnie jedną bliską mojemu sercu, wiesz o co chodzi.
Szczerze Ci powiem, a już rozmawiałam o tym z Susan, a może od początku… Gdy wstawiłaś pierwsze rozdziały od razu widać było, że pomysł masz niebanalny, świeży, inny. Tylko że w samym tekście roiło się od błędów, naprawdę była ich masa, a to odstraszało czytelników. Nie mówię, że jako beta jestem super, ale wtedy było tragicznie Opuściłam Wilczą, bo drażniło mnie to wszystko, a potem zobaczyłam ogłoszenie, że potrzebujesz bety. Cóż, myślę – napiszę, a w dodatku Susie mnie do tego zachęciła – teraz mogę Jej tylko podziękować.
Co ważnego chciałabym Ci powiedzieć? Jesteś świetną pisarką. Naprawdę. Na początku w życiu bym tego nie powiedziała, ale stopień, w jakim się rozwinęłaś jest porażający. To, co piszesz teraz jest dojrzałe, przemyślane, zamierzone, nie ma tu miejsca na przypadki, a sposób w jaki budujesz napięcie niejednokrotnie mnie przerasta. Mam dosłownie ciarki na całym ciele – szczególnie chodzi mi o fragmenty, których inni czytelnicy jeszcze nie znają. Ale też tutaj, w tym rozdziale widać literacki skok do przodu – w narracji trzecioosobowej jest ci bardzo do twarzy.
Nie będę mówić dużo o treści. Tylko troszkę – fajnie, że pojawił się młody Blaczek Albo raczej Smith, ale co tam – wychowywany będzie w La Push, z tego co zrozumiałam. Poza tym też wiarygodnie rozwiązałaś sytuację z Leą i Embrym. Brawo.
Życzę Ci weny i kończę.
Twoja oddana Beta :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 22:15, 24 Lut 2010 |
|
No to może i ja skrobnę parę słów?
Postaram się nic nie wygadać, tak samo jak Dil
Uwielbiam Twoje opowiadanie, masz niesamowite pomysły, a te które nas jeszcze czekają, są jeszcze bardziej niezwykłe. Nie wiem skąd czerpiesz wenę, ale chętnie bym Ci jej trochę podkradła. Może podeślesz mi jej odrobinkę, co? Choć lepiej nie, wolę żebyś pisała Wilczą krew, niż żebym zabrała Ci wenę na rzecz swoich tworów. Poradzę sobie, a Ty pisz jak najwięcej!
Co mogę powiedzieć. Rozdział mi się podobał. Dalszy ciąg randki Belli i Paula był uroczy. Przemowa Paula mnie rozbroiła. Tworzą naprawdę ładną parę, widać, że dobrze się czują w swoim towarzystwie, że zależy im na sobie i że pasują do siebie. Ich relacje opisujesz w naprawdę cudowny sposób. Mówię tutaj zarówno o relacjach psychicznych, jak i fizycznych. Naprawdę wychodzi Ci to bardzo dobrze.
Dalsza część, czyli przeskoczenie dłuższego okresu czasu, też wyszło Ci fajnie. Trochę się w tym czasie wydarzyło, ale cieszę się, że zrobiłaś ten przeskok. Szykuje nam się o wiele więcej ciekawszych wydarzeń, których nie mogę się doczekać.
Cieszę się, że czytam to opowiadanie od samego początku, że widzę jak się rozwijasz pisarsko, jak masz napady weny, jak zaskakujesz nas coraz to nowymi pomysłami.
Kurcze, przywiązałam się do Twoich bohaterów. Do Belli, Paula i Jacoba. Twoje opowiadanie przesycone jest ciepłą, miłą atmosferą, poprawia mi humor. Naprawdę cieszę się niesamowicie na każdy nowy rozdział.
Czekam niecierpliwie na kolejną część. Mam nadzieję, że pojawi się szybciutko
Tulę do serduszka! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Andel
Człowiek
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ČeštiNěmčiPolštiKrve
|
Wysłany:
Śro 23:34, 24 Lut 2010 |
|
Trusiaczek zostałam wyróżniona? Za ową rozmowę? Nie no dziękuję ślicznie i mam nadzieję, że na jednej się nie skończy.
Przemowę od Bet nie będę powtarzała.
Wysyłając mi esa akurat wróciłam z zajęć i wręcz rzuciłam się z wielką radością. Poprawiałam literówki, wprowadzałam przecinki i czytałam chłonąc każde zdanie. Randka Paula i Bells...mam wrażenie jakbyś wyrwała cząstkę moich wspomnień. Robiło mi się ciepło, błogo acz przyjemnie.
Ukazałaś piękno miłości, która na co dzień to tylko ze szczęśliwym zakończeniem się trafia. Mnie się przypomina mój przyjaciel i te nasze żarty, kiedy inni brali nas serio za parę. Sprawiłaś, że na nowo wróciłam do niego do mojego anioła przyjaciela, który jest z pewnością obok mnie już. Po prostu aż brak mi słów by dalej opisywać, z pewnością się domyślisz.
Kolejne przejścia bardzo ładne czytało się przyjemnie niczym kartkowane albo nagrywane wspomnienie.
Mimo wszystko kocham tego Paula, ale właśnie w tym odcinku sprawiłaś, że zaczęłam się zastanawiać nad Cullenami. Co z nimi poza zazdrością Jake Jestem bardzo ciekawa i będę z niecierpliwością wyczekiwać kolejnej informacji, że jestem Ci potrzebna.
Dziewczyny, piękne przemowy i dobra robota. Jako team się dopasowałyśmy Oby tak dalej i z wenami dla was życzę ja |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Avi
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 21 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z OkOliC lUbLiNa :))
|
Wysłany:
Pon 15:02, 01 Mar 2010 |
|
O.M.G
Trusiaczek jesteś boska nie ma co super wszystko opisane. Tak pięknie opisałaś miłość młodych ludzi.To wszystko jest takie prawdziwe aż chce się czytać:D
Życzę Weny weny i jeszcze raz weny :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Kirike
Wilkołak
Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 128 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 4 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 19:02, 09 Mar 2010 |
|
Hej :)
Postanowiłam wtrącić swoje trzy grosze ;]
Rozdziały są niesamowite, ciekawe i wciągające. Chyba nigdy nie przyszło mi do głowy, że Bella mogłaby mieszkać w La Push, i w dodatku być z Paulem.
Heh, jakoś nigdy zbytnio go nie lubiłam, ale czytając to opowiadanie chyba nieco zmienię zdanie :)
Ciekawi mnie jeszcze ten dom, Cullenów o ile dobrze zapamiętałam. Co się z nim stanie, i jaką rolę odegra w tym opowiadaniu... :)
W każdym bądź razie, ff bardzo mi się podoba, jestem zachwycona wszystkimi opisami, dialogami, i całą resztą. Okropnie mnie tym wszystkim zauroczyłaś :)
Pozdrawiam, i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział :)
Kirike |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Pią 0:19, 12 Mar 2010 |
|
KROWY TEAM, w składzie:
BETA: Dilena
BETA II: Susan
BETA INTERPUNKCYJNA: Andel
GRAFIK: Aline
oraz JA - Truś - autor
Przedstawiają:
Rozdział XII - Przygotowania
Z dedykacją dla wszystkich forumowiczek, które pojawią się 19 marca w Poznaniu
PS. Rozdział +18 - Sceny łóżkowe
Narrator: Bella
Sierpień 2005 roku
Nie mogę uwierzyć, że został już tylko miesiąc. Ten rok minął mi nadzwyczaj szybko. Być może, dlatego, że aż tak wiele ostatnio się wydarzyło. Przygotowania do ślubu Sama i Emily, pochłonęły całą wioskę. Przypominało to mniej więcej sytuację sprzed roku, kiedy to Rebecca i John stawali na ślubnym kobiercu. Poza jednym faktem – mnie tegoroczne przygotowania zbytnio nie obchodziły, niby przyjaźniłam się z Emily, ale… to nie to samo co z nową panią Smith. Becky jest dla mnie jak siostra i pomaganie jej było dla mnie przyjemnością, a nie obowiązkiem. Dlatego też często znikałam w mojej samotni. Uwielbiałam to miejsce. Spędzałam w nim każda wolną chwilę. Przez pierwszy rok moi przyjaciele próbowali wyciągnąć ode mnie, gdzie uciekam na całe godziny, zwłaszcza Paul i Jacob. Ale dla mnie to miejsce było święte i nie miałam zamiaru zdradzać, gdzie się znajduję. Mój chłopak wściekał się, mówiąc, że nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic, ale po kilku kłótniach odpuścił. Jacob natomiast tłumaczył się zwykłą troską. W kółko powtarzał „A co jeśli stałoby ci się coś złego? Przewrócisz się, złamiesz sobie coś albo źle się poczujesz i co? Kto cię znajdzie? Bla bla bla”. I tak nie mam zamiaru nic mówić. To moja samotnia i jeżeli ktoś już będzie wiedział o tym miejscu, to straci ono sens. Dla świętego spokoju zostawiłam w moim pokoju, w szafce na biurku mapkę z zaznaczonym miejscem, gdzie znajdował się dom Cullenów. Zawsze mam przy sobie komórkę, więc w razie, czego mogę o niej powiedzieć. Ślub zaplanowano na pierwszy weekend maja, nie miał się różnić praktycznie niczym od każdego innego, który odbywał się na klifach w poprzednich latach. Jedyna zmiana polegała na samej ceremonii zaślubin. Para młoda nie złoży tradycyjnej przysięgi przed pastorem, tylko przed wodzami obu plemion, z których się wywodzą – Sam z plamienia Quiletów, a Emilly z Makah. Cóż to może być ciekawe. Dotychczas rzadko widywałam takie obrzędy w naszym rezerwacie, a bardzo mnie one fascynowały. Pełnoprawnym członkiem plemienia stanę się dopiero w dniu osiemnastych urodzin. Z tej właśnie okazji odbędzie się specjalna uroczystość, na której to zostanę, razem z Paulem, który urodziny obchodzi kilka dni przede mną, włączona do grona członków Rady. Co prawda, w weekend planowana jest wielka impreza z ogniskiem, urządzana przez naszych przyjaciół, ale właśnie na Radę, nie mogę się już doczekać. Leah, która przechodziła przez to rok temu, cały czas próbowała ostudzić mój zapał, ale jednocześnie nie chciała mi zdradzić, na czym to wszystko polega. Miała dosyć tego, że raz w miesiącu, a nawet częściej musiała uczestniczyć w spotkaniach członków plemienia, ja jednak zawsze o tym marzyłam. Wracając jednak do ślubu przyszłego państwa Uley. Nie było typowych druhen ani pięknych balowych sukien. Wszyscy mieli założyć tradycyjne plemienne stroje. Dla mnie uszyła taki specjalnie babcia. Był piękny, w kolorze białym, podobnym do tuniki mojej mamy. Różniły je tylko wzory, wyszyte na tkaninie. Renee miała powyszywane srebrną świecącą nitką wzorki, które mi osobiście kojarzą się z płatkami śniegu, które w promieniach słońca połyskiwały jasnym światłem. Moja była gładka, ale babunia zdradziła mi, że na urodzinową Radę i na niej też pojawią się jakieś szlaczki, ale o tym mam się dowiedzieć dopiero podczas przygotowań. Z samej uroczystości niewiele zrozumiałam, bo była odprawiana w języku plemiennym, a ja mam uczyć się go dopiero w wakacje, choć i tak mi się podobało. Zwłaszcza, kiedy, już, jako państwo Uley, para wypuściła dwa gołębie. Najzabawniejszym momentem było, kiedy jeden z odlatujących ptaków ze strachu zostawił prezent na ramieniu Mike’a Newtona. Co właściwie on robił na tym weselu? Dowiedziałam się dopiero na przyjęciu: jego tata chodził do klasy z mamą Sama i od dawna są przyjaciółmi, dlatego rodzice pana młodego zaprosili państwa Newtonów. Chłopak zabrał ze sobą oczywiście swoją dziewczynę, Jessicę. Cały czas szczerzyła się do siebie, uważając, że jest najlepiej ubrana. Może to, dlatego, że wszystkie dziewczyny z La Push miały na sobie plemienne tuniki, a ona długą różową suknię z dekoltem po sam pępek. Wyglądała jakby przyszła na imprezę w rezydencji Playboy, a nie wesele i to ona raczej robiła za dziwadło wśród nas. Wesele było udane, jak każda impreza w gronie moich przyjaciół i rodziny. Przetańczyłam cały wieczór i nie odpuściłam żadnemu z moich ulubionych mężczyzn. Bawiłam się oczywiście z Samem, ale i też z Jacobem, Embrym, Jaredem, tatą, dziadkiem, Johnem, Quilem i Sethem, a nawet z wujkiem Billym zatańczyłam ognistego twista. Musiało to komicznie wyglądać – ja wyginająca się i wywijająca nogami i rękoma wokół niego, podczas gdy on wiercił się i wymachiwał rękoma i głową, siedząc na wózku i omal z niego nie wypadł. Furorę wywołał też mój walc z tatą Paula, Edwardem. Udało mi się nawet porwać do tańca Emily, co wywołało salwę śmiechu, kiedy zaczęłyśmy odprawiać tango po parkiecie. Cały wieczór uciekałam tylko przed Newtonem. Jacob mnie ostrzegł, że chłopak mówił do kogoś podczas podsłuchanej rozmowy telefonicznej, że zamierza mnie poobmacywać podczas tańca. Chciał też powiedzieć o wszystkim Paulowi, żeby dokopać za to Mike’owi, ale powstrzymałam go, mówiąc, że nie zamierzam wcale się do Newtona zbliżać, więc nie ma sprawy. Około północy wesele skończyło się, a my młodzi musieliśmy urwać się do domu, bo miały odbyć się jeszcze jakieś inne plemienne obrzędy, w których na razie nie mogliśmy uczestniczyć. Wiedząc, że rodziców nie będzie do późna, zaprosiłam Paula do siebie. Uśmiechnęłam się na wspomnienie tamtej nocy.
Mimo że byliśmy ze sobą już prawie trzy lata, nadal nie uprawialiśmy seksu. Któregoś dnia, jeszcze na początku naszego związku postanowiliśmy, że wytrzymamy z tym, co najmniej do osiemnastych urodzin. Ale ostatnio coraz trudniej było się nam powstrzymać. Nie pomógł zwłaszcza fakt, że na weselu pozwolono nam wypić kilka kieliszków wina: szalejące hormony, alkohol we krwi i świadomość, że jesteśmy sami. Zaczęło się od zwykłego całowania, które z każdą chwilą stawało się coraz bardziej namiętne. Paul całował moje usta, szyję, policzki. Leżeliśmy blisko siebie, a nasze ciała się ocierały. Czułam, jak jego mięśnie się napinają. Zaczęło robić się gorąco, więc odsunęłam od niego. Spojrzałam w jego piękne brązowe oczy. On pogłaskał mnie po policzku. Aby uspokoić trochę nasze rozgrzane ciała, Paul pobiegł na dół po coś do picia, a ja do łazienki wciągnąć jakieś luźniejsze ciuchy. Kiedy wyszłam z łazienki ubrana w obcisłe brązowe dresy do biegania i białą bokserkę bez stanika, chłopak opierał się właśnie o moje biurko, mierząc mnie wzrokiem. Staliśmy tak wpatrzeni w siebie, a między nami było tylko moje łóżko. Wyglądał dzisiaj nieziemsko. Uwielbiałam go w bieli. Miał na sobie białą koszulę z wyszytymi symbolami plemienia i brązowe spodnie. Kilka górnych guzików miał odpiętych, przez co nie mogłam oderwać wzroku od jego nagiej, śniadej skóry. Wiele razy widziałam go bez koszulki, ale to właśnie taki widok przyprawiał mnie o drżenie kolan. Na samą myśl, że wystarczy tylko wyciągnąć rękę i dotknąć go, odpiąć resztę guzików i całować jego nagą skórę, musiałam wziąć głębszy wdech. Chłopak to zauważył i uśmiechnął się. Nic nie mówiąc, ruszył w moim kierunku, a ja zrobiłam to samo. Spotkaliśmy się w połowie drogi i wiedziałam, że nie mam siły już dłużej z nim walczyć. Od razu wpadliśmy sobie w ramiona. Całując go, odpinałam każdy z guzików po kolei, nie powstrzymywał mnie. Gładził moje plecy przez bluzkę. Kiedy zorientował się, że nie mam na sobie stanika, westchnął w moje usta coś, co brzmiało jak: „Wcale mi z tym nie pomagasz?. Ale ja wcale nie chciałam, żeby się powstrzymywał. To, że będzie mnie dotykał i całował po nagim ciele, nie oznacza jeszcze, że musimy od razu iść na całość. Chciałam poznać jego ciało, jego reakcje na moje pieszczoty. I chciałam poczuć to samo. Chciałam, żeby mnie dotykał. Chwyciłam jego dłoń i położyłam sobie na pośladku. Z początku zawahał się, a potem chwycił je oba rękoma i pogłębił pocałunek. Sama też chwyciłam za jego pośladki. Były twarde. Całowaliśmy i dotykaliśmy się nawzajem. W pewnym momencie chłopak chwycił mnie tuż pod pośladkami, podniósł i położył na łóżku. Zanim zrobił to samo zdjął odpiętą koszulę i rzucił ją na krzesło. Położył się obok mnie, pytając czy na pewno tego chcę. Nie odpowiedziałam, tylko przyciągnęłam go do siebie, całując jego szczękę. Mimo, że ogolił się rano, czuć było już lekki zarost na jego twarzy. Uwielbiałam, jak drapał mnie nim po szyi, a i on o tym wiedział i często doprowadzał tym mojego ciało do szału. Położył się wygodnie na plecach, wciągając mnie na siebie. Usiadłam okrakiem na jego biodrach i czułam, że jest już bardzo podniecony. Siedziałam tak przez chwilę, patrząc na jego twarz. Przez ostatnie lata bardzo się zmienił, w końcu stawał się mężczyzną. Wodziłam palcem po jego policzkach, ustach, szczęce, schodząc coraz niżej do jego szyi. Potem głaskałam jego ramiona i nagą pierś. Schodziłam coraz niżej. Pochyliłam się i pocałowałam go w usta. Chciał pogłębić nasz pocałunek, ale ja przeniosłam usta w miejsca gdzie przed chwilą był mój palec. Zsunęłam się trochę na jego uda i całowałam teraz jego ramiona. Następnie pocałowałam go w miejsce, gdzie znajdowało się jego serce. Chłopakowi wyraźnie podobało się to, co robię. Zamknął oczy i wplótł palce w moje rozpuszczone włosy. Nie naciskał na mnie. Pozwolił mi robić, to, na co mam ochotę. Moje usta zostawiały mokre ślady na całej jego piersi i brzuchu. Jego oddech był płytki, a serce waliło jak oszalałe. Wróciłam z powrotem na jego biodra, a on otworzył oczy. Jego twarz promieniała, uśmiechał się do mnie. Usiadł, nadal trzymając mnie na sobie. Chwycił moją twarz w obie dłonie i pocałował. To było cudowne uczucie, ale to nie tam chciałam, żeby znajdowały się jego ręce. Położyłam swoje na jego, nasze palce od razu się splotły ze sobą. Odchyliłam się delikatnie do tyłu i przesunęłam nasze dłonie z policzków na szyję. Moje ciało błagało o pieszczoty, serce waliło, domagając się większej ilości tlenu, przez co mój oddech spłycił się. Chłopak zrozumiał moją niemą prośbę. Jego ręce przejęły inicjatywę, więc odchyliłam się do tyłu jeszcze bardziej, opierając się rękoma o materac, odchyliłam głowę do tyłu. Jego palce badały moją szyję, a zaraz za nimi czułam jego język i usta. Schodził coraz niżej. Był już na dekolcie, ale nadal uparcie omijał miejsca, na których mi najbardziej zależało. Kiedy po raz kolejny przeniósł się z ramion na szyję nie wytrzymałam? Wyprostowałam się i chwyciłam jego dłoń, kładąc ją na mojej piersi. Nawet przez bluzkę mogłam poczuć, jak była gorąca. Z początku niepewnie ściskał ją, badając na ile może sobie pozwolić. Moje sutki automatycznie zareagowały na jego dotyk. To było jak impuls dla mojego chłopaka. Jego druga dłoń dołączyła do swojej partnerki, a ja wróciłam do poprzedniej pozycji, rozkoszując się jego cudownym dotykiem. Zamknęłam oczy. Uczucie było nieziemskie. Mruczałam za każdym razem, kiedy palce chłopaka zaciskały się na sterczących sutkach. Jego dłonie były duże, tak, że idealnie przykrywały krągłości moich piersi. Chciałam poczuć je na mojej skórze, a nie przez koszulkę. Zabrakło mi jednak odwagi, żeby poprosić o to Paula. Cieszyłam się tym, co mam. W pewnym momencie poczułam przyjemne ciepło. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że chłopak całuje je przez bluzkę. Zauważył, że go obserwuję i mylnie odczytał moją reakcję. Przestał. Z moich ust wymknęło się jęknięcie niezadowolenia. Przytuliłam się do chłopaka, całując jego usta. Jego dłonie wędrowały po moich plecach i pośladkach. Najwidoczniej ścierpły mu nogi, bo położył nas na boku, nie przerywając całowania. Jego dłonie wędrowały po moich plecach do pośladków. Zarzuciłam mu nogę na biodro. A on zsunął się z pośladków na udo i głaskał aż do samych palców u nóg. Moje palce, a raczej paznokcie, zostawiały czerwone ślady na jego nagich plecach. Kiedy wracał z powrotem do góry, nie zatrzymał się na pośladku, tylko szedł coraz wyżej. Zahaczył palce o spód mojej bluzki i poczułam ich ciepło bezpośrednio na nagiej skórze boku. Zadrżałam na to cudowne uczucie. Nie zatrzymał się. Jego dłoń znajdowała się coraz wyżej, masując moje żebra. Obcisła bluzka wyraźnie blokowała mu dostęp. Wyszeptałam mu w usta: „Zdejmij ją” Na chwilę zawahał się, ale odsunął się ode mnie i już po chwili moja bluzka leciała gdzieś w kąt mojego pokoju. Poczułam chłód, panujący w pokoju i moje rozgrzane ciało zadrżało. A może to była reakcja na palący wręcz wzrok chłopaka. Moje policzki zarumieniły się, a ja próbowałam osłonić swoją nagą pierś rękoma. On jednak nie pozwolił mi na to, mówiąc:
-Przepraszam kochanie, ale one są takie piękne. A teraz jak mi je dałaś, to pozwól mi je podziwiać.
Wzięłam głęboki wdech i ułożyłam się wygodnie na plecach, dając mu doskonały widok. Położył się obok mnie. Zamknęłam oczy. To dodało mi trochę odwagi. Z początku nic się nie działo, że po prostu na nie patrzy. Wiedziałam, że mój przyspieszony oddech wprawił je w lekkie falowanie. Po chwili poczułam jak jego palce zakreślają kółka, wokół sutków, odrysowując ich kształt. Robił to niezwykle delikatnie, co sprawiało, że moje ciało reagowało na tę pieszczotę falą gorących dreszczy. Czułam, że w moich majtkach też zrobiło się gorąco i wilgotno. Nie wiem, ile tak leżeliśmy. Rozkoszowałam się jego dotykiem. W pewnym momencie do jego dłoni dołączyły usta. Musiałam jęknąć. Wiedząc, co stało się ostatnim razem, że odczytał to na przekór, przygryzłam dolną wargę. Z początku tylko je całował, z czasem zaczął lizać, a kiedy zorientował się, że to mi się podoba, wiedziony instynktem i radami przyjaciół zapewne, zaczął je kąsać i ssać. Nie potrafię nawet określić słowami uczucia, jakie mnie wtedy ogarnęły, chciałam więcej i więcej. Zaczęłam wić się i błagać o więcej. Moje ciało oblało się lekkim potem, dreszcze targały całym moim ciałem, od czubka głowy aż po same palce u stóp. Teraz w myślach byłam zła na siebie, że nigdy wcześniej nie pozwoliłam nam na taką pieszczotę. Kiedy przerwał, czułam się jakby ktoś zepchnął mnie z klifu i nie mogłam spaść na ziemię. Kręciło mi się w głowie. Włosy poprzylepiały mi się do twarzy. Paul odgarnął je, chcąc mieć dostęp do mojej twarzy. Pocałował mój nos. Uśmiechał się.
- Co cię tak bawi? – spytałam, próbując złapać oddech.
- Jesteś taka piękna.
- I to cię bawi? – spytałam robiąc obrażoną minę.
- Nie. Po prostu jestem szczęśliwy, a nie rozbawiony. Nawet nie wiesz, jak bardzo tego pragnąłem. Jak bardzo ciebie pragnę.
- Uwierz mi, coś o tym wiem – I sama wybuchnęłam śmiechem. Znowu zaczęliśmy się całować. Nie wiedziałam, co będzie dalej, było jeszcze wcześnie. Wiedziałam, że teraz jak się przełamaliśmy, trudniej będzie nam powstrzymać się, żeby nie zaliczyć kolejnej bazy. Na dobrą sprawę to nawet tego chciałam. Chciałam iść za ciosem, kiedy usłyszałam dziwny dźwięk dochodzący gdzieś z głębi domu. Wiedziałam, że na domowników jest jeszcze za wcześnie, ale zerwaliśmy się z łóżka i szukaliśmy swoich koszulek. Kazałam schować się Paulowi w łazience, a sama poszłam zobaczyć, co to było. Obeszłam cały dom, ale nikogo tam nie spotkałam. Wróciłam do pokoju. Mój chłopak siedział na łóżku. Wyciągnął rękę i przyciągnął mnie do siebie.
- Chyba już pójdę – powiedział, całując mnie.
- Dlaczego? – spytałam zaskoczona. Czyżby żałował tego, co się stało?
- Jest już późno, a nie chcę, żeby twoi rodzice nas przyłapali. Jeżeli teraz nie wyjdę to… - nie dokończył, ale widziałam, co miał na myśli.
- Może masz rację. Nie chcę, żebyś zostawił mnie samą, ale… - ja też nie potrafiłam wypowiedzieć tego na głos. Pocałowaliśmy się ostatni raz i odprowadziłam go do drzwi. Wróciłam na górę i nalałam wody do wanny. Zdecydowanie potrzebowałam gorącej kąpieli. Leżąc w ciepłej wodzie, analizowałam to, co stało się przed chwilą w moim łóżku. Nieświadomie moje dłonie zaczęły wędrować po nagim ciele. Zamknęłam oczy i dałam się ponieść. Ściskałam swoje nabrzmiałe, od pieszczot piersi i ściskałam sutki, tak jak robił to przed chwilą Paul. W pewnym momencie, sama nie wiem, kiedy, moja dłoń znalazła się między moimi udami. Na palcach poczułam śliską wilgoć mojego podniecenia, a moje ciało od razu zareagowało na pieszczotę. Oczami wyobraźni wmawiałam sobie, że to ciepłe i stanowcze palce mojego chłopaka mnie dotykają. Wiedziałam, co mam robić. To nie był mój pierwszy raz na samotnych pieszczotach. Rozłożyłam wygodnie nogi i zanurzyłam palce w gorącej dziurce. Z początku wolno, ale stanowczo, z czasem szybciej. Nie musiałam długo czekać na spełnienie. Zwłaszcza, że byłam już mocno pobodzona, po wcześniejszych igraszkach. Kiedy osiągnęłam szczyt podniecenia z moich ust wyszło ciche imię Paula. Leżałam jeszcze chwilę, umyłam się i wyszłam z wody. Ubrałam się w piżamę i weszłam od razu do łóżka. Chwyciłam jeszcze telefon. Pisałam właśnie SMSa na dobranoc, kiedy na ekranie zamigało mi połączenie od adresata mojej wiadomości.
- Właśnie do ciebie pisałam.
- Chciałem usłyszeć twój głos przed snem. Właśnie wróciłem spod prysznica – Mogłam się domyśleć. Ciekawe czy robił to samo, co ja – Szkoda, że ciebie tu nie było – Teraz miałam pewność. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Też właśnie wyszłam z wanny. Też byś mi się przydał. Umyłbyś mi plecy? – zapytałam zalotnie.
- Myślę, że nie tylko plecy – odpowiedział seksownie niskim głosem.
- Tak? A co jeszcze? – postanowiłam go trochę podręczyć.
- Isabello Swan, czy próbujesz uwieść mnie przez telefon? – powiedział poważnym tonem.
- Może… - zamruczałam niczym seksowny kociak.
- I wychodzi ci to, jak nie wiem. – Mogłam go sobie wyobrazić, jak leży wyciągnięty na łóżku w samych bokserkach, w których zazwyczaj spał. Ciekawe czy zrobiły się one nagle dla niego za ciasne w pewnych miejscach. Nie wytrzymałam i roześmiałam się do słuchawki, a on zrobił to samo. – Gdybyś dalej tak mruczała, to zapewne zaraz bym tam u ciebie był.
- Naprawdę? – Mruczałam dalej, sprawdzając go. Usłyszałam dźwięk sprężyn jego łóżka – Co robisz?
- Idę do ciebie – w tle usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi.
- To w takim razie już się rozbieram – nadal mrucząc, czekałam na jego reakcję.
- Ja mówię serio, kochanie. Jestem już przy drzwiach wyjściowych. – Wiedziałam, że on jest do tego zdolny. I naprawdę każdym zmysłem pragnęłam go mieć teraz obok siebie.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo bym tego chciała. Ale…
- Wiem kochanie, wiem. Porozmawiamy o tym jutro, dobrze? – Słyszałam jak wraca do pokoju i znowu kładzie się na łóżku.
- Tak. Kocham cię!
- Ja ciebie też kocham. Śpi słodko i śnij o mnie, o nas… razem – jego głos znowu zrobił się seksownie niski.
- Będę na pewno, ale tylko wtedy, kiedy ty zrobisz to samo.
- Oczywiście, że tak zrobię. Dobranoc kochanie! Do jutra – Na koniec usłyszałam ciche ziewnięcie. To był długi dzień. Też byłam zmęczona.
- W zasadzie to do dzisiaj. Dobranoc. Całuję – I cmoknęłam, on odesłał całuska i rozłączyliśmy się. Odłożyłam telefon na nocną szafkę i wskoczyłam pod kołdrę. Jakieś piętnaście minut później, kiedy byłam już na granicy snu, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych i głosy rodziców. Chwilę później byłam już w ramionach Paula – w snach oczywiście – i kończyliśmy to, czego nie zdążyliśmy skończyć.
Na samo wspomnienie tamtej nocy nawet teraz trzęsą mi się nogi. Następnego ranka, ku mojemu zaskoczeniu obudziłam się w ramionach Paula. Okazało się, że przyszedł do mnie, ja jeszcze spałam, więc rodzice skierowali go na górę. Chłopak wtulił się we mnie i sam usnął. Rodzice pozwolili nam na to, bo wiedzieli, że na pewno śpimy. Przez te wszystkie lata, zdarzało się od czasu do czasu, że znajdowali nas śpiących razem na kanapie w salonie, albo w łóżku w sypialni. Można by rzec, że się do tego przyzwyczaili. Zdarzyło się nawet, parę razy, że Paul zostawał u mnie w Forks na noc. Ale wtedy drzwi od pokoju miały być otwarte, a tata pilnował nas przez całą noc, co chwilę kręcąc się po korytarzu, tłumacząc później, że nie mógł spać. Po zjedzeniu śniadania poszliśmy na plażę i długo rozmawialiśmy o tym, co się stało. Nadal byliśmy przede wszystkim przyjaciółmi, dlatego rozmowa była luźna. Nie krępowało nas mówienie o seksie, ale tylko z dala od łóżka. Wtedy to po długich rozważaniach za i przeciw, zdecydowaliśmy, że musimy wstrzymać do swoich osiemnastych urodzin, a potem stopniowo, małymi kroczkami, spróbujemy. Od tamtego czasu zdarzało się tylko kilka razy, kiedy posunęliśmy się zbyt blisko wyznaczonej granicy. Ale zawsze w porę, któreś z nas przystopowało. Kolejną zmianą, jaka zaszła w naszym życiu, to przeprowadzka do La Push. Babcia Swan czuła się coraz gorzej i nie miała już siły prowadzić domu. Wtedy rodzice skorzystali z okazji, że Sam i Emily zamieszkają w Makah i odkupili od Sama jego dom. Zrobili to także z myślą o mnie. Kiedyś ten dom będzie należał do mnie. Dom w Forks został wystawiony na sprzedaż, ale szczerze wątpię, aby udało się go sprzedać. Kupno domu wcale nie pomogło mi i mojemu przyjacielowi w zachowaniu abstynencji. Rodzice często siedzieli w domu dziadków, zostawiając nam wolny dom. Co nie przeszkadzało Lei i Embriemu. Często udostępniałam im swój pokój, podczas gdy ja z Paulem oglądaliśmy filmy w salonie na ogromnej plazmie taty. Przyjaciółka często opowiadała mi o swoich zbliżeniach ze swoim chłopakiem, chcąc mnie przekonać do uwiedzenia Paula. Ja jednak cierpliwie czekałam. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Kiedy zobaczyłam na wyświetlaczu numer mamy wiedziałam, że muszę wracać do domu.
Sobota, 3 września 2005
Stałam na środku salonu w domu dziadków na małym stołku. Obie babcie kręciły się wokół mnie dokonując ostatnich poprawek mojego stroju. Nie wiem, kto w końcu wpadł na pomysł, aby z okazji urodzin moich i Paula zorganizować bal przebierańców, ale teraz, kiedy moje przebranie było już praktycznie gotowe, nie mogłam się doczekać. Moi przyjaciele pojechali właśnie na zakupy do Seattle, nie chcieli mnie ze sobą zabrać, bo mieli przy okazji kupić dla mnie prezent. W sumie nawet mi się to spodobało, bo przynajmniej nikt nie zobaczy, w co się ubiorę, aż do urodzin. Pomysł na mój strój podsunął mi Paul, kiedy powiedział, że ma zamiar przebrać się za żołnierza. Dlaczego i ja nie mogłabym stać się nim na jedną noc. Po rozmowie z mamią i babciami, powstała moja, bardziej seksowna wersja munduru, stylizowana na lata trzydzieste. Spódniczkę, którą kupiłam tydzień wcześniej, kiedy pojechałam kupić prezent dla Paula, została zwężona, a bluzka bardziej dopasowana. Wyglądałam naprawdę dobrze. Oddałam babciom ubranie do ostatnich poprawek, ubrałam się i pojechałam do mojej samotni. Nasz dom w Forks nie został jeszcze sprzedany, dlatego zostawiałam samochód na podjeździe. Zaparzyłam sobie kubek pysznej kawy i poszłam na górę. Zanim pójdę do domowej biblioteki wybrać nową książkę do czytania, muszę zapakować prezent dla Paula. Leżał on już jakiś czas w szafce obok łóżka. Zaoszczędziłam nawet sporo przez ostatni rok, więc cena nie grała roli. W sumie to mój chłopak sam zdradził, o czym marzy. Siedział z moim tatą przed telewizorem, oglądając jakiś mecz, a ja z mamą szykowałam kolację. Była akurat przerwa meczu i w telewizji puścili reklamę. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy na ekranie pojawiła się zapowiedź wrześniowego turnee Cirque du Soleil, a mój chłopak niemal spadł z fotela. Kiedyś wspominał, że marzy o tym, żeby zobaczyć ich na żywo. Spojrzałam na mamę, a ona tylko skinęła. Kiedy chłopak poszedł do domu, usiadłam z mamą przed komputerem i okazało się, że tydzień po moich urodzinach ma odbyć się występ w Phoenix i były jeszcze wolne bilety. Po rozmowie z rodzicami, którzy z kolei zadzwonili do Spencerów, zgodzili się na naszą małą wycieczkę. Zarezerwowałam bilety, które przyszły pocztą na komisariat taty, co by przypadkiem ktoś ich nie zobaczył. Chwilowo mieszkanie dziadków było puste, więc zaoszczędzimy na hotelu. W ramach prezentu urodzinowego dostałam od dziadków bilety samolotowe w te i z powrotem dla mnie i dla Paula. Ale głupio było mi dać mu same koperty, dlatego kupiłam jeszcze płytę DVD, na której była zawarta historia fenomenalnej, latającej grupy. Bilety wsadziłam do środka i zawinęłam w ozdobny papier. Chłopak obchodził urodziny ósmego września. Byłam oczywiście zaproszona na uroczystą kolację. Nie mogliśmy świętować zbyt hucznie, bo był to środek tygodnia i następnego dnia mieliśmy szkołę. Udało nam się jednak namówić rodziców, żeby dali nam czas do północy. Zamierzaliśmy iść na nasze drzewo na plażę i tam chciałam wręczyć mu prezent. Wiedziałam, że raczej nie dam rady do tego czasu wyrwać się do samotni, więc spakowałam prezent do torby, żeby go nie zapomnieć. Później zeszłam do biblioteki, miałam ochotę na jakiś horror. Przejrzałam półki i znalazłam interesujący tytuł „ Jak skutecznie podejść ofiarę – poradnik dla młodych wampirów”. Nie było to do końca to, czego szukałam, ale coś mnie pociągało w tej książce. Rozbawiło mnie to, że autor książki pisał ją tak, jakby wampiry naprawdę istniały. Pamiętam, że kiedyś, Leah dała mi książkę pod tytułem „Mój pierwszy raz – poradnik dla osób planujących współżycie”. Przeczytałam ją kiedyś z nudów. Była napisana w dokładnie taki sam sposób, co ta, którą miałam teraz w rękach. Postanowiłam sprawdzić autora tej książki w Internecie. Pisał, zupełnie tak, jakby sam uważał się za wampira i opisywał swoje własne przeżycia. Jakiś wariat, czy co? Słyszałam kiedyś o takich klubach, gdzie spotykali się ludzie ubrani jak wampiry i pili ludzką krew, własną lub dostarczoną przez nieuczciwego pracownika laboratorium. Ale to… Chciałam już zrezygnować z czytania, kiedy zadzwonił mój telefon.
- Halo – odebrałam, nie patrząc, kto dzwoni.
- Hej Bells – Głos Jacoba drżał, to oznaczało, że zaraz będzie prosił mnie o pomoc, – Co robisz? – zaczął niepewnie.
- Czytam.
- Czyli jesteś w samotni, tak?
- Dokładnie.
- Bo wiesz… - zaczyna się. Wiedziałam, że o cokolwiek poprosi to i tak mu pomogę, bo naprawdę mi się nudziło, ale nie zamierzałam mu tego ułatwiać. – A miałabyś chwilkę? To znaczy to nic aż tak ważnego – zaczął się plątać. – jak jesteś zmęczona, albo masz inne plany to…
- Do sedna, Jake – przerwałam mu, bo by nigdy tego z siebie nie wydusił. Od ślubu Uleyów bardzo się zmienił. Czasem miałam wrażenie, że mnie unika. A jak już się spotkamy to trzyma się na dystans. Jego ciało się napina, kiedy przypadkiem lub specjalnie go dotknę. Przestał też mnie przytulać i całować w policzek na przywitanie, czy pożegnanie. Zwaliłam to po prostu na wiek chłopaka. Stawał się teraz nastolatkiem i być może wolałby, żeby takie gesty były zarezerwowane dla innej dziewczyny. Zawsze chciałam go o to zapytać i zrobię to dzisiaj.
- No dobrze, już mówię. Zawiozłabyś mnie do Port Angeles? Chciałbym poszukać jakiegoś przebrania, na wasze urodziny, a nie mam, z kim jechać.
- Dobrze. Będę za jakąś godzinkę – zamierzałam pojechać jeszcze do domu, wziąć prysznic i przebrać się. Kiedy podjechałam pod dom Blacków, chłopak stał już na ganku i czekał na mnie. Wsiadł do samochodu, rzucając ciche dziękuję.
- Nie dasz mi całusa na dzień dobry – rzuciłam w jego kierunku z zawiedzoną miną. Chłopak wziął głęboki oddech i skierował głowę w moim kierunku. Chciał to zrobić szybko, w sumie nawet nie patrząc i zamiast trafić w policzek, jego usta wylądowały na moich. Odskoczył ode mnie jak oparzony, krzycząc:
- Przepraszam Bello, nie chciałem – Jego śniada twarz oblała się słodkim i niewinnym rumieńcem, czułam, że moje policzki też się zaczerwieniły.
- Spokojnie, Jake. Nic się nie stało. – Byłam trochę zaskoczona, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Chłopak ukrył twarz w dłoniach, a ja ruszyłam w kierunku miasta. Nie wiem, dlaczego tak zareagował, ale chciałam dać mu chwilę na ochłonięcie.
******************************************************
Narrator: Jacob
Boże! Pocałowałem Bellę. W usta. Jak to się mogło stać? Teraz pewnie nie będzie chciała ze mną rozmawiać. Spojrzałem niepewnie w jej stronę. Wyglądała normalnie. Poczuła chyba, że na nią patrzę, bo odwróciła głowę i uśmiechnęła się do mnie. Nie był to jakiś wymuszony uśmiech, tylko taki, jakim zawsze mnie obdarzała. Czyli nie gniewała się na mnie?
- To gdzie teraz? – zapytała, kiedy wjechaliśmy do miasta. Nawet nie wiem, kiedy dojechaliśmy.
- Do marketu. Widziałem tam kiedyś coś, co mi się przyda – głos mi trochę drżał, ale wiedząc, że nie jest na mnie zła uspokoiłem się.
- Kim będziesz? – spytała, kiedy zatrzymaliśmy się na parkingu. Cóż, najwyższa pora jej powiedzieć. Mam tylko nadzieję, że nie będzie pytać, dlaczego. Bo nie wiem, co jej odpowiedzieć.
- Hydraulikiem – Dziewczyna spojrzała na mnie i parsknęła śmiechem.
- Całkiem oryginalne i chyba nie chcę wiedzieć, skąd ten pomysł. – chwyciła mnie pod ramię i weszliśmy do sklepu. Udało mi się zdobyć wszystko, co było mi potrzebne na dziale z narzędziami – klucz i pas do narzędzi. Nie było tylko spodni-ogrodniczek. Bella podjechała, zatem do sklepu z narzędziami, o którym zapomniałem. Znaleźliśmy odpowiednie dla mnie i chwilę później byliśmy już w drodze do domu.
- Może wpadniesz do mnie? – zapytała, kiedy wjechaliśmy do La Push – Zrobię coś do jedzenia i obejrzymy jakiś film?
- W sumie to… - Chciałem, marzyłem o tym, ale nie mogłem być z nią dłużej sam, po tym, co się stało. – Muszę zająć się lekcjami. Wiesz, jutro niedziela i rodzinny obiad, więc nie będę miał czasu – To było kłamstwo, lekcje odrobiłem już wczoraj.
- To może ci pomogę? – Naprawdę, aż tak bardzo zależało jej na mojej obecności? Zawahałem się na chwilę. Z bolącym sercem odmówiłem. Zabrałem moje pakunki i pomachałem jej na pożegnanie. Nie chciałem ryzykować kolejnej, całusowej wpadki. Wbiegłem wprost do mojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Rzuciłem paczki w kąt i rzuciłem się na łóżko. Idiota. Jak mogłem zakochać się w niej? Akurat w niej. Tyle jest dziewczyn, a ja musiałem zadurzyć się akurat w tej, u której nie mam nawet cienia szansy. Wróciłem myślami do dnia, kiedy pierwszy raz zdałem sobie z tego sprawę. Było to po weselu Sama i Emilly. Wszyscy poszli na Radę. Quil i Seth byli zmęczeni, więc odprowadziłem każdego i ruszyłem w kierunku domu. Byłem już blisko, kiedy wpadłem na pomysł, żeby odwiedzić Bellę. Widziałem z oddali, że w jej pokoju pali się nocna lampka. Chciałem zrobić jej kawał i ją przestraszyć, dlatego starałem się być cicho. Drzwi od jej pokoju były otwarte, skradałem się na paluszkach, byłem już, blisko, kiedy ich zobaczyłem. Leżeli na łóżku, oboje nadzy od pasa w górę. Paul całował właśnie jej piersi, a ona przygryzała wargę. Zapewne, żeby nie krzyczeć z rozkoszy. Nie mogłem na to patrzeć, chciałem stamtąd uciec. Chłopak przerwał pieszczotę i skierował się do jej twarzy. Obróciłem się, żeby zbiec po schodach, kiedy zaskrzypiała pode mną deska. Niewiele myśląc zbiegłem po schodach i pobiegłem w kierunku salonu. Schowałem się za fotelem. Miałem nadzieję, że nie będą dokładnie sprawdzać. Usłyszałem, jak ktoś zbiega ze schodów. Skuliłem się jeszcze bardziej. To była Bella. Zajrzała do salonu, ale nie zauważyła mnie, poszła jeszcze do kuchni i wróciła do góry. Kilka chwil potem, zeszli razem i po krótkim, aczkolwiek namiętnym pożegnaniu, chłopak wyszedł. Bella wróciła na górę, usłyszałem dźwięk odkręcanej wody. Chciałem wrócić do domu, ale młodzieńcza ciekawość zwyciężyła. Tym razem bardziej uważając wszedłem na drugie piętro, pokój nadal był otwarty, słyszałem plusk wody, wiedziałem, że już siedzi we wodzie. Drzwi od łazienki były otwarte na oścież. Wanna była tak ustawiona, że dziewczyna nie mogła mnie widzieć, ale ja miałem idealny widok na nią. Jej naga skóra pokryta była kropelkami wody, przez co zdawała się błyszczeć. Miałem ochotę dotknąć jej i sprawdzić, czy jest tak delikatna, na jaką wygląda. Co się ze mną działo? Siedziałem na jej łóżku, podglądając ją i marząc, żeby znaleźć się z nią w tej wannie. Często zdarzało mi się fantazjować, o różnych dziewczynach, ale ostatnio w mojej głowie pojawiała się tylko Bella. Nagle dziewczyna zaczęła się dotykać. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. W sumie nie dziwię się jej. Moja nieostrożność nie pozwoliła jej na więcej ze swoim chłopakiem, musiała sama sobie teraz radzić. Widok jej zadowalającej się samej, poruszył też moje hormony. Pamiętam, kiedy po raz pierwszy mi się to zdarzyło i było to również zasługą Belli. No może nie tej prawdziwej, ale tej, co nawiedziła mnie w snach. Wtedy nie rozumiałem, co się ze mną dzieje, ale teraz, wiedziałem, co robić. Moja ręka, kierowana dziwną siłą, wylądowała w miejscu bolącego wybrzuszenia w spodniach. Szybko, ale po cichu, rozpiąłem rozporek w spodniach, robiąc miejsce sterczącej erekcji. Pocierałem ją przez majtki, naśladując tempo dziewczyny, której palce zanurzały się wewnątrz jej rozłożonych nóg. O ile łatwiej było by nam, kiedy, mógłbym jej w tym pomóc, a ona ulżyłaby mi. Wiedziałem, że to nierealne. Kiedy ona przyspieszyła, czując zapewne nadchodzący orgazm, dołączyłem do niej. Spełnienie przyszło w tej samej chwili, co u niej. Wiedziałem o tym, kiedy jej usta opuściło ciche westchnienie imienia jej chłopaka. Szybko zapiąłem spodnie, czując dyskomfort w majtkach i wyszedłem z jej pokoju, schowałem się w cieniu korytarza. Wyszła z łazienki zupełnie naga. Szukając piżamy pod poduszkami łóżka, wypięła się na mnie swoim nagim tyłeczkiem i wtedy mogłem zobaczyć ją w całej okazałości. Ciekawe, czy Paul dostąpił tego zaszczytu, co ja? Ubrała się i wślizgnęła do łóżka. Słyszałem jeszcze jak rozmawia przez telefon, zapewne z Paulem. Bawili się w seks-telefon. Miałem dosyć wrażeń jak na jeden dzień i wróciłem do domu. Po odświeżającej kąpieli, położyłem się do łóżka i myślałem o przyjaciółce. Rano obudziłem się z kolejną erekcją i zaskakującą myślą – kocham Isabellę Swan. Ale nie jak siostrę, tylko jak kobietę. Wiedziałem, że nie mam szans, aby z nią być, więc odsunąłem się od niej. Musiała to wiedzieć, ale nigdy o to nie spytała. Więc kiedy obudziłem się dzisiejszego ranka, śniąc po raz kolejny o mojej pięknej i niedostępnej dla mnie dziewczynie, zadowalającej się w swojej wannie, wiedziałem, jakie będzie moje przebranie na jej urodzinową imprezę. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 11:37, 12 Mar 2010 |
|
Truś, Truś, Truś...
Chciałabym napisać dużo, ale chyba nie dam rady. Po pierwsze mam kiepski humor, po drugie nie za dobrze się czuję, po trzecie mam za sobą potworną noc. Dlatego wybacz krótki komentarz.
Uwielbiam Wilczą Krew u doskonale o tym wiesz. Twoi bohaterowie są niesamowici. Relacje Bella - Paul są bardzo fajne. Wyczuwa się iskrzenie między nimi, ich zbliżenia opisujesz bardzo realistycznie i ładnie. Zresztą mówiłam Ci, że gdy betowałam, myślałam, że polecę do przystojnego sąsiada, który mieszka piętro wyżej i go zbałamucę Na szczęście obyło się bez tego. Biedny, miałby traumę do końca życia...
Naprawdę podoba mi się para Bella i Paul. Na początku dość zdziwił mnie taki Twój wybór, ale teraz wydaje mi się taki naturalny i fajny. Pasują do siebie. Dobrze się ze sobą czują, ciągnie ich do siebie. Ciekawe, kiedy sprawisz, że wyzbędą się hamulców i pójdą na całość
Biedny Jake. Żal mi go jak nie wiem co. Najpierw widział jak Bella i Paul się miziają u niej w domu, potem jak Bella się pieści w wannie, a potem jeszcze ją pocałował przez przypadek. Kurcze, on ją kocha, a ona ma Paula. Cholera! Ja się mogę zaopiekować Jacobem! I to bardzo chętnie. A tak serio, to mam nadzieję, że dasz mu w końcu trochę szczęścia, bo chłopak naprawdę na to zasługuje.
Pomysł Belli na prezent dla Paula ciekawy, pomysł na przebranie Jacoba zabawny.
Podobało mi się Czekam na kolejny rozdział.
Buziaki :*
EDIT: Czemu nikt nie komentuje Wilczej Krwi? Co się z Wami dzieje? Brać się do roboty! Komentarze karmią wenę, więc jeśli chcecie nowy rozdział to napiszcie kilka słów dla Trusi! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Susan dnia Pon 13:28, 15 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Avi
Nowonarodzony
Dołączył: 01 Mar 2010
Posty: 21 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z OkOliC lUbLiNa :))
|
Wysłany:
Pon 16:44, 15 Mar 2010 |
|
Kurczę Susan namówiłaś mnie:)
Nowy rozdział Wilczej krwi czytałam w sobotę,lecz czasu nie miałam do skomentowania.
Trusiaczek naprawdę mile mnie zaskoczyłaś... po pierwsze podglądanie Belli przez Jacoba, potem jego myśli że ja kocha a przecież Bella ma Paula i to jest cios poniżej pasa... Po prostu strasznie mi się podoba i czekam na więcej :)
Życzę weny:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Pon 16:54, 15 Mar 2010 |
|
Susan napisał: |
EDIT: Czemu nikt nie komentuje Wilczej Krwi? Co się z Wami dzieje? Brać się do roboty! Komentarze karmią wenę, więc jeśli chcecie nowy rozdział to napiszcie kilka słów dla Trusi |
Dzięki Sus!!!
Racja!!! Mój WEN jest głodny!!! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Misty butterfly
Wilkołak
Dołączył: 07 Lis 2009
Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 18:51, 15 Mar 2010 |
|
To ja sie dolaczam do grona czytelniczek
Przeczytalam wszystko jednym tchem i musze powiedziec, ze cholernie mi sie podobalo...
Bella jest bardziej dziewczeca i otwarta niz w sadze i to chyba dzieki Lei, Jacobowi i Paulowi. Tutaj nie spedzla czasu sama jak w Phoenix tylko z przyjaciolmi
Wlasnie Paul fajny chlopak z niego ale jak dla mnie taki troche mdly i ciagle mam wrazenie jakby cos kombinowal...moze to dla tego ze tego z sagi nie lubilam?
Ciekawie obmyslilas rytual wstapienia do rady plemienia i ogolnie rozne takie plemienne sytuacje, poprostu podobaja mi sie te pomysly...
Ostatni rozdzial...
WOW! Jacob jest poprostu przeuroczy, kiedy sie tak speszyl po tym pocalunku
Nie wiem czemu ale ciesze sie ze B&P nie spali ze soba, chociaz dla Jacoba sama ta ich "zabawa" musiala byc przykra no moze to co juz potem wcale nie
Nie moge sie tez doczekac az zobacze tego juz dojrzalego sagowego Jacoba bo chyba do tego dazysz? Na poczatku przdstawilas ich relacje w bardzo mlodym wieku Bella i Paul jako pietnastolatkowie i potem juz przeskozylas pare lat (co swoja droga dobrze ci wyszlo ).
No nic pozostaje mi zyczyc wiecej natchnienia i pomyslow |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Ilonaaa
Człowiek
Dołączył: 27 Wrz 2009
Posty: 73 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Toruń
|
Wysłany:
Nie 15:33, 18 Kwi 2010 |
|
Wilcza Krew to jedno z moich ulubionych opowiadań. Podoba mi się parowanie: Bella i Paul, Leah i Embry. Piszesz lekko (że tak to ujmę), dzięki czemu miło się czyta.
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Sob 13:41, 15 Maj 2010 |
|
Truś niedobry, Truś zły....
Truś zaniedbał Wilczą krew....
...ale teraz będą wakacje i więcej czasu na pisanie, więc...
Jak zwykle czekam na komentarze!!!
BETA: Dilena
BETA II: Susan
oraz JA - Truś - autor
Zapraszają:
Rozdział XIII - Urodziny Paula
Narrator: Bella
8 września 2005, La Push
Spojrzałam na zegarek. Wpół do piątej. Udało mi się dostać do domu szybciej, niż planowałam. Lekcje ciągnęły się jak flaki z olejem. To zapewne wina tego, że myślami świętowałam już urodziny Paula. Umówiłam się na szóstą u niego w domu, na uroczystej kolacji, a potem na spacer po plaży. Przez cały dzień próbował wyciągnąć ode mnie swój prezent, ja jednak nie dałam się. Nieopatrznie umówiłam się dzisiaj z tatą, że pomogę mu w papierkowej robocie na komisariacie zaraz po szkole i teraz bałam się, że nie zdążę się uszykować na kolację. Na szczęście rodzice też byli zaproszeni, więc nie będę musiała iść na piechotę. Wbiegłam do pokoju, w biegu ściągając z siebie ubrania. Pod prysznicem próbowałam się zrelaksować. Użyłam jabłkowego szamponu i balsamu. Nadal jednak nie miałam pomysłu, w co się ubrać. Owinięta ręcznikiem stałam przed szafą i wpatrywałam się w nią od dobrych pięciu minut.
- Mamo! – krzyknęłam z nadzieją, że usłyszy mnie w kuchni.
- Tak, córeczko? – spytała, wchodząc do pokoju – Uczesać cię i umalować?
- Fajnie by było, ale najpierw pomóż mi wybrać coś do ubrania – wskazałam na szafę, robiąc jej miejsce.
- Tak właściwie, to mam dla ciebie strój – powiedziała, uśmiechając się tajemniczo. – Kupiłam go jakiś czas temu i wiedziałam, że kiedyś się przyda.
Byłam zaskoczona. Moja mama ma dla mnie coś do ubrania? Kiedy ona to kupiła? Wyszła na chwilę do swojej sypialni, a kiedy wróciła miała w rękach kawałek błękitnego materiału i pasujące kolorem szpilki. Odłożyła buty na podłogę i rozwinęła materiał, pokazując go mi. Była to króciutka sukienka z opadającym ramieniem. Otworzyłam szeroko oczy i buzię.
- Nie wiem, co powiedzieć… - zatkało mnie, nie sądziłam, że kupi coś takiego.
- Nic nie mów, tylko się ubieraj.
Wzięłam szybko bieliznę z szafy i poszłam do łazienki. Założyłam biały koronkowy stanik, bez ramiączek. Wsunęłam na siebie sukienkę. Była jak na mnie uszyta. Sięgała mi kilka centymetrów za pośladki, więc tato nie będzie miał do mnie pretensji, że za wiele odsłaniam. Dobrze, ze ogoliłam nogi, teraz wystarczyło je tylko nałożyć cienką warstwę balsamu, żeby się świeciły i byłam gotowa na świętowanie. No prawie. Jeszcze muszę oddać się w ręce mamy. Niepewnie weszłam do mojej sypialni. Oprócz niej stał tam również tata, dlatego zawahałam się przez moment.
- Chodź, chodź. Pomagałem w wyborze tej sukienki. W sumie to kazałem jej ją założyć, więc wiem jak wygląda. – Objął mamę i ucałował ją w usta. Czyżby to było wtedy, kiedy usłyszałam przypadkiem dziwne dźwięki, dochodzące z ich sypialni? Aż zadrżałam na myśl, że moi rodzice…
- Wyglądasz cudownie. – Nie dokończyłam mojej myśli i może to lepiej. – Nasza mała córeczka dorasta – podał mi rękę i okręcił jak w tańcu.
- Idź już, Charlie. Muszę ją uczesać i umalować. Weź prysznic, bo śmierdzisz – powiedziała mama.
- Przecież ćwiczyłem – odpowiedział jej, wąchając się pod pachami, to było ohydne. Zawsze dużo biegał, zawsze mówił, że policjant musi być w dobrej formie. Myślę, że to właśnie po nim odziedziczyłam zamiłowanie do ruchu.
- Nie będziemy zbytnio kombinować z fryzurą. Wysuszę ci po prostu i ułożę na szczotkę. Zostawimy je rozpuszczone.
Po włosach mamusia zajęła się moim makijażem. Kiedy zobaczyłam się w lustrze, nie mogłam uwierzyć, że to ja. Stałam i oglądałam się ze wszystkich stron. Paulowi oczy wyjdą z orbit. W sumie to nie mam nic przeciwko, chcę się podobać mojemu facetowi. Zazwyczaj widział mnie na sportowo, więc dlaczego na jego urodziny nie mogę zmienić się w seksowną kokietkę? Nałożyłam szpilki na nogi i wyjęłam z szafy białą marynarkę. Chwyciłam prezent, spryskałam się jeszcze szybko perfumetką o zapachu zielonego jabłka i zeszłam do salonu. Obie babcie siedziały na fotelach, kiedy mnie zobaczyły w ich oczach pojawiły się łzy. Tata stał przy drzwiach, w brązowych spodniach od garnituru i koszuli koloru ekrie, wyciągniętej na zewnątrz z rozpiętymi guzikami u góry. Przez chwilę myślałam, czy przypadkiem nie założy munduru, ale mimo że miał luźny strój wyglądał bardzo przystojnie. Skinął na mnie i poszedł do samochodu, a ja czekałam na mamę. Pojawiła się chwilę potem, w ciemnej sukience, w identycznym odcieniu, co spodnie taty. To zadziwiające, że ta dwójka, mam na myśli moich rodziców, w ogóle się nie starzała. Mama wyglądała teraz bardziej jak moja starsza siostra. Otworzyłam dla niej drzwi domu. Rzuciłyśmy coś na pożegnanie w kierunku salonu i wyszłyśmy. Tata siedział już w odpalonym samochodzie. Spojrzałam na zegarek umieszczony na desce rozdzielczej, było dokładnie za pięć szósta, a to oznaczało, że dotrzemy na czas. Trochę się denerwowałam. Sama nie wiem dlaczego. Oddychałam głęboko przez usta, mama to zauważyła.
- Spokojnie, kochanie. Wyglądasz zachwycająco – próbowała mnie pocieszyć, ale moje serce jeszcze bardziej zaczęło walić. Myślałam, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Potarłam palcami skronie. Kiedy otworzyłam oczy, tato parkował już przed domem Spencerów.
- Głowa do góry, córeczko – powiedział, wychodząc z samochodu. Mama podążyła tuż za nim. Ja nadal nie mogłam ruszyć się z miejsca. Wtedy usłyszałam głos Paula. Stał na werandzie i witał rodziców. Wzięłam głęboki wdech i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam wyciągniętą w moim kierunku dłoń taty. Cóż, pomoc mi się przyda. Ostrożnie wysiadłam, nie chciałam zrobić żadnej żenującej sceny z moimi majtkami na wierzchu, a’la Paris Hilton. Kiedy stanęłam już przed samochodem, wyjęłam jeszcze torebkę i prezent z tylniej kanapy i dopiero spojrzałam na mojego chłopaka. Stał wpatrzony we mnie szeroko otwartymi oczami i z uśmiechem na twarzy. Lustrował mnie z góry na dół. W jego oczach pojawił się błysk. Czyżby to oznaczało, że mu się podobam? Tato zaoferował mi ramię i chętnie je przyjęłam. Nogi mi się trzęsły, więc pomoc okazała się wskazana. Obcasy zdecydowanie nie ułatwiły mi sprawy. Cały czas wpatrzona w Paula szłam w kierunku wejścia do domu. W drzwiach pojawili się Spencerowie. Przywitali nas serdecznie.
- Och, Bello! – usłyszałam – Wyglądasz cudownie. Widać, że stajesz się kobietą. Mój syn to szczęściarz – dodał pan Edward. Oczywiście, że zalałam się rumieńcem. Chciałam jak najszybciej znaleźć się już przy Paulu. Kilka chwil potem rodzice ściskali się na powitanie, a ja wreszcie stanęłam twarzą w twarz z miłością mojego życia. Z początku tylko staliśmy i patrzyliśmy na siebie, tak jakbyśmy nie widzieli się przez lata, a nie kilka godzin. Miał na sobie moją ulubioną biała koszulę i białe spodnie. Tak samo jak na naszą pierwsza randkę. Uwielbiałam go w tym stroju i doskonale o tym wiedział. Uśmiechnął się szerzej, niczego więcej nie potrzebowałam. Wbiegłam w jego ramiona. Przytulił mnie mocno do siebie i zaciągnął się moim zapachem. Ja zrobiłam to samo. Okazało się, że czuć od niego… cynamon? Zaśmiałam się. Nasze złączone zapachy przypominały teraz szarlotkę. On też to poczuł. Spojrzałam w jego oczy. Świeciły się dziwnym blaskiem, zupełnie jakby miał się zaraz popłakać.
- Pachniesz… przepysznie – ucałował moje usta – Ale wyglądasz jeszcze lepiej. To najlepszy prezent jaki mogłem dostać.
- Jeszcze nie odpakowałeś tego, co mam dla ciebie w torebce–przyciągnęłam go do siebie, pogłębiając pocałunek. Usłyszałam ciche chrząkniecie za plecami i dopiero teraz przypomniałam sobie, że nie jesteśmy sami. Niechętnie odkleiłam się od Paula i spojrzałam w kierunku, z którego padło. Rodzice nadal stali w drzwiach i czekali, aż skończymy. Chłopak nie wypuszczając mnie z ramion, ruszył w kierunku domu. W jadalni stół prawie uginał się pod jedzeniem. W zasadzie nie byłam głodna, miałam ściśnięty brzuch. Spencer wypuścił mnie z ramion dopiero przy moim krześle. Odsunął je dla mnie i pomógł usiąść, sam zajął miejsce zaraz obok. Już siedząc, podałam mu prezent, dodając:
- Otworzysz go dopiero, jak pójdziemy na plażę.
- Dobrze, kochanie – ucałował mnie w policzek.
Mój „teściu” nalał rodzicom po kieliszku wina. Spojrzał na mnie i zażartował:
- Ty nie możesz jeszcze pić, Isabello!- zaśmiał się, a ja zrobiłam obrażoną minkę, udając, że płaczę i przytulając się do ramienia Paula.
- Daj spokój, Ed! – szturchnął go Charlie. – To przecież Swan! – dodał z dumą – Ale tylko dwa kieliszki.
- Skoro tak.
Edward nalał zarówno do mojego, jak i do Paula szkła czerwonej cieczy, następnie wziął swój kieliszek do ręki.
– Wszystkiego najlepszego, synu!
Wszyscy wstaliśmy, poza moim chłopakiem oczywiście i odśpiewaliśmy mu głośne „Sto lat”. Zaczęła się uczta. Wiedziałam, że wszystko jest pyszne, ale nadal tak denerwowałam się naszym późniejszym spacerem, że nie mogłam za wiele zjeść. Po kolacji zaczęłam zbierać naczynia ze stołu i chciałam je od razu pomyć, aby na chwilę oderwać myśli od urodzin Paula, ale szybko zostałam wygoniona z kuchni przez jego mamę. Wróciłam do salonu, gdzie panowie rozmawiali o sporcie. Mój facet wciągnął mnie od razu na siebie, otaczając mnie ramionami. Robił tak zawsze jak u niego przesiadywałam. To był nasz fotel i idealnie się w niego wpasowywaliśmy. Położyłam głowę we wgłębieniu między szyją a ramionami mojego chłopaka i rozkoszowałam się jego bliskością. On rozmawiał z naszymi ojcami, bawiąc się moimi włosami i głaszcząc mnie w różne części ciała- to po ręce, po nogach, po twarzy i plecach. Puścił mnie dopiero wtedy, kiedy na stoliku pojawiła się kawa i tort. Chłopak spojrzał tylko w moje oczy, zastanawiając się nad życzeniem i zdmuchnął świeczki. Każdy dostał po kawałku. Nadal nie miałam apetytu. Trochę podłubałam i już chciałam odstawić talerzyk na stole, kiedy Paul nachylił się nade mną i zaczął wyjadać. Z radością oddałam mu swoją porcję. Chcąc na chwilę ochłonąć, wstałam i chwyciłam aparat. Popstrykałam kilka fotek, ale mama wyciągnęła po niego rękę.
- Stańcie razem – wskazała na Paula. – Zrobię wam zdjęcia.
Ustawiłam się przy fotelu, chcąc pociągnął go za ręce, ale nie miał zamiaru się podnosić. Skończyło się tak, że ponownie wylądowałam na jego kolanach. Mama oczywiście udokumentowała to na zdjęciu. Kiedy usadowiłam się już wygodnie, spojrzałam chłopakowi w oczy przybliżając moje czoło do jego i ocieraliśmy się nosami. To również zostało uwiecznione. Nagle Paul zerwał się na równe nogi, biorąc mnie na ręce. Kolejne zdjęcie. Ustawił się przy kominku i dopiero wtedy postawił mnie na ziemi. Stanął za mną i przyciągnął moje plecy do swojej klatki piersiowej, jego ręce znalazły się na moich biodrach, na chwilę wziął jedną z nich, żeby odgarniając moje włosy z szyi po prawej stronie i położył tam swoją brodę. Myślałam, że położy dłoń z powrotem na moje biodra, ale już po chwili złączył je na moim brzuchu, przytulając się do mnie. Uśmiechnęłam się i wtedy mama zrobiła nam nareszcie zdjęcie. Potem było tylko gorzej. Wszyscy chcieli mieć fotkę z jubilatem. Pstrykałam zdjęcia jemu z rodzicami razem, potem tylko z mamą i tylko z tatą, następnie z moimi rodzicami i podobnie jak wcześniej - tylko z Charliem i Ren. Później były różne wariacje, typu z samymi ojcami i jedno ze mną, ze samymi mamami plus ja, moja cała rodzina i jego ze mną. A na koniec udało mi się ustawić aparat tak, że wszyscy zrobiliśmy sobie wspólne na samowyzwalaczu. Po sesji nadszedł czas na prezenty. Mój oczywiście został schowany na później. Od moich rodziców, Paul dostał najnowszego iPhona i laptopa. To było do przewidzenia, bo od jakiegoś czasu marudził przy każdej możliwej okazji, że jego stary już do niczego się nie nadaje. Podziękował i wrócił do mniejszej paczuszki, zapewne od Spencerów. Chłopak był trochę zdziwiony, bo miał obiecany samochód i nie spodziewał się prezentu. Z tego co wiedziałam, miał jechać z tatą do Seattle do jakiegoś salonu i wybrać sobie. Kiedy odwinął z kolorowego papieru, naszym oczom ukazało się małe pudełko i bez zastanowienia je otworzył. W środku znajdowały się dwa klucze. Spojrzał zaskoczony na rodziców. Nikt nic nie mówił, dopiero mój tato, jak zwykle nie wytrzymał napięcia
- Stoi pod komisariatem… - nie zdążył nic więcej powiedzieć, bo mama zaczęła go szturchać łokciem w bok.
- Naprawdę? – zapytał zdziwiony jubilat. Państwo Spencer przytaknęli, a on zerwał się z fotela i pobiegł do nich, ściskając i dziękując za prezent. Panowie niemal natychmiast zaczęli dyskutować na temat marki, osiągów i innych rzeczach, o których nie miałam ochoty słuchać. Dlatego postanowiłam pomóc paniom w sprzątaniu. Szybko umyłyśmy naczynia i kiedy wróciłyśmy do salonu, mama podeszła do taty, a ten tylko skinieniem głowy dał jej znać, że czas wracać. Zabrałam swoje rzeczy oraz prezent dla Paula i czekałam, aż rodzice się pożegnają. Razem wyszliśmy na ganek przed domem. Kiedy zarówno moi, jaki i Indianina, rodzice zniknęli, Paul chwycił mnie za rękę. Zdążyłam jeszcze zabrać pospiesznie prezent i już biegliśmy w kierunku plaży. Narzuciłam na ramiona marynarkę, bo od oceanu wiał chłodny wiatr. W końcu był to już wrzesień. Zdjęłam buty, bo szpilki i piasek to nie za dobre połączenie. Słońce już praktycznie zaszło, a ostatnie promienie sprawiały, że wszystko w koło miało pomarańczowy kolor. W oddali było już widać nasze drzewo.
- Powiesz mi w końcu za kogo przebierasz się na imprezę?
- Nie, dowiesz się dopiero jak zjawię się na klifach.
- Co?! To nie mogę wpaść wcześniej do ciebie? – zapytał ze smutną miną.
- Umówiłam się już z dziewczynami, że będziemy się razem szykować w domku Sama, to znaczy moim.
- Aha, to może nawet lepiej. To będzie istne piekło, wy tam wszystkie razem – zamachnęłam się, żeby go uderzyć, ale on puścił moją rękę i zaczął uciekać w kierunku drzewa. Nie miałam oczywiście szans, żeby go dogonić, dlatego nawet nie próbowałam. Kiedy do niego dołączyłam, przytrzymywał już gałęzie, robiąc mi przejście. Zaskoczyło go to, że koc, świeczki i jedzenie już na nas czekały.
- Poprosiłam Leę i Embriego… - nie dał mi dokończyć. Wziął mnie w ramiona i przycisnął do pnia drzewa.
- To wiele tłumaczy – wyszeptał mi prosto do ucha i pocałował tuż obok niego. – Myślałem, że zwariuję, siedząc tam obok ciebie. Jesteś taka piękna i… - zawahał się na chwilę – …seksowna – mówiąc ostatnie słowo, spojrzał mi w oczy. Nie mogąc powstrzymać się, przycisnęłam moje stęsknione usta do jego. Całowaliśmy się łapczywie i namiętnie. Nie wiem ile to trwało, ale w pewnym momencie zabrakło mi tchu i czułam, że jeżeli zaraz nie przestaniemy to zemdleję. Chyba się zorientował i oderwał się ode mnie.
- Chodź… na… koc… - wyszeptałam, próbując wyrównać oddech.
- Tu mi się podoba – wymruczał, całując moją szyję.
- Nie chcesz otworzyć prezentu? – Byłam ciekawa jego reakcji.
- Ty jesteś moim prezentem. – Teraz ssał płatek mojego ucha. Myślałam, że zaraz zwariuję. Czułam, że moje ciało poddaje się jemu z każdą sekundą. Targały mną gorące dreszcze Chłopak kierował się w dół, ku mojej szyi, kiedy napotkał przeszkodę w postaci, kołnierzyka od marynarki. Chciałam ją ściągnąć, ale on znowu podniósł mnie i zaniósł na koc.
- Dobra, pokaż ten prezent.
Byłam trochę zawiedziona, ale usiadłam obok i podałam mu paczuszkę.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba – pocałował mnie i delikatnie otworzył. Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. – Nie musisz być taki delikatny.
- Po prostu doceniam twoja pracę, ale… - rozerwał szybko papier – masz rację – spojrzał w dół. Widziałam tylko jak jego oczy zrobiły się wielkie, a na ustach pojawił się uśmiech. Następne, co pamiętam to, to że rzucił się na mnie i zaczął mnie całować.
- Dziękuję – całus – wiesz – całus – że – całus – zawsze – o tym – całus – marzyłem – całus.
- Za.. – cmok - …cze… -cmok - …kaj!!! – Teraz przestał i spojrzał na mnie. Wyciągnęłam rękę i chwyciłam pudełko z DVD.
– Otwórz!!! – Usiadł, wpatrując się we mnie z zaciekawieniem.
- Nie wybuchnie? – zapytał z zadziornym uśmiechem.
- To ja zaraz eksploduję, jeśli tego nie zrobisz. - Uśmiechnął się jeszcze szerzej i otworzył. Wtedy ze środka wypadły dwie białe koperty.
- Co to? – Był zaskoczony.
- Otwórz! – Byłam już u kresu sił, serce mi waliło, ręce się pociły. Nerwowo przygryzałam wargę. Chwycił najpierw kopertę z biletami lotniczymi, dlatego zabrałam tę z tymi na występ:
- Tę najpierw!
- Skoro tak mówisz – odłożył pierwszą i wziął tą z moich dłoni. Otworzył. Widziałam jak jego oczy przelatują po biletach w ekspresowym tempie, a na jego twarzy zagościł coraz to większy szok. W końcu patrzył to na mnie, to na bilety. A jego twarz zmieniła się z szoku na bezgraniczna radość. Widziałam, że jego oczy zrobiły się nawet szkliste.
- Chyba żartujesz? – zapytał zaskoczony. Pomachałam przecząco głowa, wiedziałam, że nie jestem w stanie wypowiedzieć słowa. W moim gardle zrobiła się wielka gula.
- Bells… - Nie dokończył. Chwycił mnie w ramiona i ponownie leżałam pod nim. Przywarł swoimi gorącymi ustami do moich i całował, jak nigdy dotąd.
Dodatek:
Fryzura Belli - [link widoczny dla zalogowanych]
Sukienka Belli (błękitna) – - [link widoczny dla zalogowanych]
----------------------------------------------------------------------------
PS. Do moich kochanych BET:
Cytat: |
ILE RAZY MAM CI MÓWIĆ, ŻE ONI MAJĄ ZEGAR
D W U N A S T O G O D Z I N N Y ! ! !
:D |
No wiem.... Truś niedobry |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|