|
Autor |
Wiadomość |
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Pon 23:39, 25 Sty 2010 |
|
Hmmmm… Trusiaczku, po pierwsze dzięki za umilenie poniedziałku. To, że dodałaś rozdział na pewno sprawiło, że ten dzień był dla mnie nie do końca tak perfidny i męczący.
Ale do rzeczy:
Lubię te Twoje zmiany narracji. Można się wówczas dowiedzieć, co każdemu z bohaterów „chodzi po głowie”. Zrobiło mi się troszkę szkoda Jake’a, ale jest jeszcze za młody na pierwsze zauroczenia. Zachowuje się trochę jak zazdrosny młodszy brat, który do końca nie może zrozumieć czemu jego „siostrzyczka” teraz będzie miała dla niego mniej czasu. Ale w tej swojej, tak dziecinnej jeszcze, postawie można dostrzec już cechy charakteryzujące starszego Blacka. Rozbroił mnie w scenie, kiedy odgrażał się, że jeśli Paul skrzywdzi Bellę, to on się z nim jeszcze policzy. Na razie to brzmi nieco zabawnie, ale tak coś czuję w kościach, że to nie są tylko puste słowa „rzucone na wiatr”. Nie wiem jaki masz plan w stosunku do Belli i Paula, ale coś mi w tym związku zgrzyta. Rozumiem, ok.: pierwszy chłopak, zauroczenie, pocałunki. Świetna sprawa, ale on jakoś w tym rozdziale średnio mi się podobał. Te ciągłe „słoneczka”, „aniołki”. Brr… Ja rozumiem, że chłopak się stara, ale był zbyt słodki. Gdyby do mnie facet ciągle tak „ciućkał” to pewnie po tygodniu pogoniłabym go w cholerę. No, ale może Belli się to podoba.
Ponadto po raz kolejny jestem zauroczona relacjami rodzinnymi, jakie opisujesz. Kurcze, marzy mi się taki ciepły dom. Bajka!
Wybacz, że nie oceniam błędów, ale jak się zaczytam to ich po prostu nie dostrzegam. Choć zauważyłam jedną rzecz, która mnie trochę zastanowiła. Któryś raz dostrzegłam słowo „chłopacy” czy po prostu chłopcy nie byłoby lepiej? Ale to już chyba pytanie do bety.
W każdym razie niecierpliwie czekam na dalszy rozwój wydarzeń w ciepłym, wakacyjnym La Push.
Pozdrawiam życząc ogromniastej weny. BB. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Dilena
Administrator
Dołączył: 14 Kwi 2009
Posty: 1801 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 158 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pon 23:54, 25 Sty 2010 |
|
BajaBella napisał: |
Któryś raz dostrzegłam słowo „chłopacy” czy po prostu chłopcy nie byłoby lepiej? Ale to już chyba pytanie do bety.
|
Już odpowiadam :)
Poradnia językowa PWN napisał: |
Liczba mnoga od chłopak brzmi chłopaki albo chłopacy. Ta druga forma jest tak rzadka, że wielu osobom wydaje się niepoprawna. Słowniki jednak nie mają do niej zastrzeżeń. Zauważmy, że pierwszej formy używa się w kontekstach niemęskoosobowych, drugiej zaś w męskoosobowych . Obie formy są więc potrzebne.
Zamiast chłopacy można by mówić chłopcy (od rzeczownika chłopiec), ale w niektórych sytuacjach forma chłopcy wydaje się zbyt infantylna. Mówiący często sięgają wtedy po formę chłopaki, umieszczając ją w kontekście męskoosobowym. Jednak mówiąc np. Chłopaki wygrali mecz, popełniają błąd. Poprawnie byłoby: Chłopaki wygrały mecz albo Chłopacy wygrali mecz. |
|
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:35, 26 Sty 2010 |
|
Truś, Truś, Truś!!! :*
Głupio to zabrzmi, ale dziękuję za podziękowania Bardzo mi miło :* I ja oczywiście obiecuję, że się nie dam!!!
Od razu na wstępie powiem, że żal mi Jacoba. Ten fragment z jego perspektywy, sen z Bellą (który zresztą w fajny sposób przedstawiłaś), potem jak o niej rozmyślał, o tym co robiła z Paulem i w ogóle. Kurcze no. Ja bym go normalnie wytuliła by się tak nie smucił. Żal mi chłopaka i przykro mi, że jest taki skołowany.
No to widzę, że zarówno Bella, jak i Jake mieli sny siebie nawzajem dotyczące Paulowi też się coś śniło No ładnie
To że Bells śnił się Jake na pewno coś znaczy! A przynajmniej mam taką nadzieję. Sny odzwierciedlają naszą podświadomość, więc coś w tym jest
Potem zrobiło mi się przykro, bo Jacob zadzwonił do Belli, a ona go tak zbyła Biedny chłopak! Dlaczego mi to robisz? Wiesz jak kocham Jake'a, a Ty go tak ranisz
Rozmowa Belli i Becky mnie trochę rozbawiła. Takie rozmowy o chłopakach zawsze mnie rozśmieszają Ale oczywiście znów poirytowało mnie jak potraktowały Jacoba. Najpierw Bella opierdzieliła go przez telefon, potem poprosiła o śniadanie i kawę, dostała ją, a potem go oddelegowały Normalnie rozerwałabym Bellę na strzępy
Potem ta rozmowa Belli i Jacoba jeszcze bardziej mnie zasmuciła Jeszcze bardziej mi przykro z powodu Jake'a. Lubię Bellę i Paula, ale bardziej Jacoba i mi żal go. Strasznie
Jednak rozśmieszyło mnie jak Jacob zareagował na to, że całą noc się całowali Było naprawdę zabawne
Dwie rozmowy z Paulem były fajne. Takie urocze i lekko zadziorne. Podobały mi się.
Jestem bardzo ciekawa rozmowy z rodzicami i tej randki. Naprawdę nie mogę się doczekać
Bardzo podobał mi się rozdział pomimo tego, że bardzo żal mi było Jacoba. Jednak wiesz, że kocham Twoje opowiadanie i niecierpliwie czekam na każdy kolejny rozdział :*
Buziaki :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Andel
Człowiek
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ČeštiNěmčiPolštiKrve
|
Wysłany:
Czw 20:00, 28 Sty 2010 |
|
Tru mówiłam Ci jak bardzo uwielbiam czytać twe opko? Jak nie, to ci mówię to kobieto :)
Ten odcinek zadziwiająco przypadł mi do gustu bardzo :):) Zrobiło mi się nawet żal Jacoba...
Bella chyba sama nie do końca wie czego chce i albo momentami pokazuje mi swoje egoistyczne nastawienie albo kurde lubi być taką modliszką, która nieświadomie podrywa facetów i nie wie na którego się zdecydować, pierwszy niech będzie Paul bo mnie pociąga, ale coś czuję, że Jake nie jest mi obojętny bynajmniej takie jest moje odczucie.
I muszę Cię pochwalić kochana, widzę naprawdę spore postępy u ciebie :) Zdarzają się jeszcze drobne luki, ale Dil je koryguje :) Możesz być dumna, bo ja jestem dumna, że mogę Ci pomóc. Mam nadzieję, że i ty też. Czekam z niecierpliwością na kolejną wysyłkę, a teraz wybacz idę zakuwać do sesji kolejnej ;] |
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Andel dnia Czw 20:02, 28 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Czw 21:42, 28 Sty 2010 |
|
Serdecznie dziękuję Aline, która wykonała dla mnie nowiutkie avatary i bannerki do Wilczej krwi! Love you |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aline
Człowiek
Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 21:53, 28 Sty 2010 |
|
Bardzo proszę :) Potem dorobię dla Dileny i oczywiście fanek, ale to przecież wszystko dzięki tobie :) Jesteś moją weną
I Love You Too :)
PS.: Czekam na następny rozdział :D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Czw 21:59, 28 Sty 2010 |
|
Łoł, (to, tak odnośnie do avatara i bannerów) a ten srebrzysto-siwy to Paul? Noo, piękny. Jako wilk zdecydowanie bardziej mi się podoba niż jako człowiek (ale cóż, ja jestem maniaczka). Ale Jake'a pokazałabym troszeczke inaczej, jako młodszego wilka, takie szczenię jeszcze.
Podoba mi się to, że obydwa wilki stoją w pozycjach strategicznych - nasłuchują.
Pozdr, BB. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Czw 22:22, 28 Sty 2010 |
|
BajaBella napisał: |
Łoł, (to, tak odnośnie do avatara i bannerów) a ten srebrzysto-siwy to Paul? Noo, piękny. Jako wilk zdecydowanie bardziej mi się podoba niż jako człowiek (ale cóż, ja jestem maniaczka). Ale Jake'a pokazałabym troszeczke inaczej, jako młodszego wilka, takie szczenię jeszcze.
Podoba mi się to, że obydwa wilki stoją w pozycjach strategicznych - nasłuchują.
Pozdr, BB. |
Niestety ten biały wilk to nie Paul! Dowiesz się więcej w kolejnych rozdziałach! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aline
Człowiek
Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Czw 22:37, 28 Sty 2010 |
|
Trusiaczek napisał: |
Niestety ten biały wilk to nie Paul! Dowiesz się więcej w kolejnych rozdziałach! |
Mhahahahaha [ śmiech jakiegoś psychola (patrz ja ) ] ...
No... to dopiero będzie szok... Jak mi powiedziałaś, to myślałam, że spadnę z krzesła, ale ja chcę to zobaczyć w rozwiniętej wersji! Nie w jednym zdaniu! Ja chcę następny, ukochany, prześliczny, niesamowity, zmierzchowy, wyjątkowy, przecudny... (2 godziny później - niestety moderatorzy pewnie by mi to wycięli za zaśmiecanie forum ^.^ )... ukochany, wspaniały i.... oj... no wiecie jaki....... następny!
PS.: Cieszę się, że się podoba
EDIT: Czy ja już wspominałam, że chcę następny rozdział?
WENY! |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aline dnia Sob 23:13, 30 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Wto 13:43, 09 Lut 2010 |
|
Przed wami kolejny rozdział przygód Belli, Paula, Jacoba i innych mieszkańców LaPush.
Oraz... niespodzianka na koniec
Rozdział IX - Konfrontacje
BETA: Dilena
Rok 2002, wakacje
PART II
Narrator: Bella
To zadziwiające jak zwykły prysznic może przynieść ukojenie. Nie chciałam co prawda zmywać z siebie Paula, ale i tak byłam już cała mokra po czyszczeniu samochodów. Kleiłam się od piany i nieciekawie pachniałam, a że miałam potem randkę to wolałam się wykąpać. Kiedy stanęłam w progu kuchni, wiedziałam co muszę zrobić. Mama i ciocia krzątały się jeszcze pakując jedzenie, a dziewczyny siedziały przy stole czekając na znak do wyjścia. Kiedy mnie zauważyły na ich twarzach pojawiły się złośliwe uśmieszki. Wiedziałam już, że na pewno obgadały razem moje wczorajsze zniknięcie. Panów już nie było. Pojechali z tatą do domu dziadków.
- Gotowa? – spytała mama
- Tak, ale… - Głęboki wdech. – Muszę wam coś powiedzieć.
- TAK!!! – krzyknęły chórem moje przyjaciółki. Posłałam im gniewne spojrzenie.
- Coś się stało kochanie?
- Tak, to znaczy nie… - Jak mam im to powiedzieć? Becky spojrzała na mnie jakby chciała powiedzieć: Jak ty tego nie zrobisz, to ja im powiem.
-Mam… dzisiaj… randkę. – Nie byłam pewna czy mnie zrozumiały, bo powiedziałam to, przez zaciśnięte gardło, zupełnie jakbym dopiero co przebiegła maraton. Mama zrobiła najpierw przerażoną minę, a potem pojawiły się w jej oczach łzy i uśmiechnęła się do mnie. Wyciągnęła ręce w zapraszającym geście. Bez zastanowienia wbiegłam w jej ramiona i przytuliłam się mocno.
- Moja dziewczynka. – Ucałowała mnie w czubek głowy, a ja spojrzałam na nią zaskoczona. – No co tak na mnie patrzysz?
- Wiedziałaś?
- Tak. Jestem twoją mamą. Wiem co się dzieje z moją córką.
- Ale ja dopiero… - powiedziałam to bardziej do siebie niż do nich.
- Paul to wspaniały chłopak. – Usłyszałam za swoimi plecami. Ciocia podeszła do nas i pogłaskała mnie czule po plecach. Dziewczyny piszczały z zachwytu.
- To wy wszystkie wiedziałyście? Tata? – spojrzałam na mamę, czekając co powie.
- Tylko się domyśla. Ale myślę, że jest na to gotowy.
- Wow! – Tylko na tyle było mnie stać. Pomyślałam zaraz o Lei i Embrym, o komentarzach, które sama puszczałam, o frustracji i chęci pchnięcia ich w swoje ramiona od jakiegoś czasu. Czy ja i Paul też byliśmy bohaterami podobnej sytuacji? Czy inni też mieli nas dosyć?
- Wow! – powtórzyłam.
- Spokojnie, widzę, że jesteś trochę zdenerwowana. Niepotrzebnie.
- Ale Paul chce przyjść dzisiaj do dziadków i oficjalnie zapytać o zgodę. Boję się reakcji taty.
- To może być nawet ciekawie. – Wybuchnęła śmiechem ciocia Syl. – Odważny z niego facet. Widzę, że traktuje to wszystko poważnie.
- Bo tak jest – zaczerwieniłam się. – To znaczy tak mi się wydaje.
- Kochasz go?
- Mamo! – kuchnie wypełnił chichot. – Co was tak śmieszy?
- Moja mała dziewczynka zakochana, dorasta. – O ile to w ogóle możliwe, moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. – Cieszę się, że nam powiedziałaś, ale teraz czas na nas.
Chwile później siedziałyśmy już w samochodzie. Poszło lepiej niż myślałam. Nie miałam zbytnio czasu, żeby o tym myśleć. Przygotowania pochłonęły mnie bez reszty. Obiad upłynął jak zwykle w wesołej, rodzinnej atmosferze, wszyscy się śmiali i jedzenie szybko znikło. Głównie za sprawą Jacoba, który wyraźnie mnie unikał. Był jakiś dziwny. Razem z dziewczynami zabrałam się za sprzątanie i szykowanie podwieczorka. Na ochotnika zgłosiłam się na mycie naczyń. Becky z Jacobem znosili wszystko ze stołu, a Rachel szykowała wodę na kawę i herbatę, wykładała ciastka na talerze i nie zamykała się jej buzia.
- Gdzie idziecie, co będziecie robić? Całowaliście się już?
- Pewnie, że się całowali – usłyszałam za sobą głos Jacoba. Spojrzałam do tyłu, ale zobaczyłam tylko jego plecy, kiedy znikał w salonie.
- Powiedziałaś młodemu? Wow. A z drugiej strony niech się uczy.
- Rachel… - Nie miałam ochoty teraz o tym myśleć ani rozmawiać. Ton głosu Jake’a, kiedy to mówił sprawił, że poczułam się tak jakoś dziwnie smutna. Myślałam, że chłopak pogodził się z ta sytuacją.
– Widział jak wczoraj poszłam z Paulem na plażę, a nie wróciłam na ognisko. Spytał to mu powiedziałam gdzie byłam i co robiłam. Po co mam ukrywać prawdę? – To zamknęło dziewczynie buzię, przynajmniej w kwestii jej młodszego brata.
- To wiesz gdzie idziecie?
- Gdzie idziesz i z kim? – Słowa taty zabrzmiały niczym głos z zaświatów. Dobrze, że właśnie zakręcałam wodę, bo na pewno upuściłabym talerz. Moja przyjaciółka zaśmiała się panicznie, czekając na moją odpowiedź. Niepewnie obróciłam się w jego kierunku. Stał w progu z butelką dziadkowego wina przyniesionego zapewne ze spiżarki. Szukał korkociągu. Teraz albo nigdy. Chwyciłam korkociąg zawieszony pod szafką, razem z innymi przyborami kuchennymi i podeszłam do niego.
- Mam randkę z Paulem. – To mi coś przypomina. Dokładnie to samo powiedziałam wcześniej mamie i zapewne w ten sam sposób, co potwierdziło prychnięcie Rachel. Tata stał nadal w progu, milcząc. Z jego twarzy nie dało się nic konkretnego wyczytać. Powiedz coś proszę.
- Mama coś tam wspominała. – Uff. – Ale nie mówiła, że to Paul – dopiero teraz na jego twarzy pojawił się uśmiech. – Porządny chłopak. Cieszę się, że padło na niego.
- Wow. – Po raz kolejny wymówiłam to słowo jako komentarz. – Tego to się nie spodziewałam – spojrzałam na tatę podejrzliwym wzrokiem. Być może tylko się ze mną droczy, a za chwilę dostanę areszt domowy i majtki cnoty.
- To była kwestia czasu, jak jakiś chłopak zacznie się obok ciebie kręcić. Wiedziałem o tym. – Objął mnie ramieniem. – Też byłem kiedyś nastolatkiem i wiem jak to jest. Ale Paul to dobry chłopak, dlatego cieszę się, że to właśnie on. Oswoiłem się z jego obecnością, zawsze był blisko ciebie. Nigdy cię nie zawiódł jako przyjaciel, więc myślę, że będzie też dobrym chłopakiem.
- Ale tato, czy ty przypadkiem nie powinieneś urządzić mi teraz pogadanki o odpowiedzialności i zabezpieczeniach? Tak chyba robią rodzice, kiedy dowiadują się, że ich dzieci zaczynają chodzić na randki? – spytałam niepewnie.
- To cię nie ominie, młoda damo. Słyszałem, że chłopak chce przyjść tu dzisiaj i wtedy porozmawiam z wami razem. Nie będę się powtarzał – powiedział to jednak z uśmiechem na twarzy i wiedziałam, że nie mam czego się bać.
- Dziękuję, tato. – Przytuliłam się mocno do jego boku i tak objęci weszliśmy do salonu, gdzie czekała na nas reszta rodziny. Zadowolona z obrotu spraw usiadłam na podłodze przy fotelu dziadka i wzięłam od Becky talerzyk z ciastem. Naprzeciwko mnie siedział Jacob oparty o krzesło babci. To był taki nasz rytuał. My jako najmłodsi zawsze siedzieliśmy przy fotelach. Spojrzałam na chłopaka, który pochłaniał właśnie spory kawałek ciasta. Wyczuł chyba mój wzrok bo spojrzał na mnie znad talerza. Uśmiechnął się. Tego mi było trzeba. Jego uśmiech wprawił mnie w jeszcze lepszy humor. Tato podawał właśnie kieliszek z winem wujkowi Billem, kiedy ten spojrzał na mnie i powiedział:
- Słyszałem, że szykuję się dzisiaj mała pogadanka? – Z początku nie zrozumiałam o co chodzi, dopiero śmiech pozostałych członków rodziny naprowadził mnie na właściwe tory. – Chętnie pomogę, Charlie. – Puścił do mnie oko.
- Bardzo śmieszne – Rebeca uśmiechała się do swojego ojca. – Pamiętam te twoje pogadanki. To nie jest dobry pomysł wujku Charlie. Wierz mi, to informacje z pierwszej ręki.
- Może i masz rację córeczko, ale jak widać były skuteczne. Żadna z was jak dotąd nie zrobiła nic głupiego. A ty nie śmiej się, synu – zwrócił się do Jacoba. – Ciebie to też czeka. – Chłopak zakrztusił się kawałkiem ciasta i salon moich dziadków po raz kolejny rozbrzmiewał dźwiękami śmiechu. Uwielbiałam te rodzinne obiady. Zawsze było dużo śmiechu i ciekawe rozmowy. Spojrzałam na przyjaciółki, które dawały mi znak, żebym spojrzała na zegarek. O.Moj.Boże. Była już szósta? Kiedy to zleciało? Wstałam z podłogi.
- Zaraz przyjdzie Paul – powiedziałam do wszystkich. – Proszę, będziecie grzeczni! A ja idę się przebrać. – Dziewczyny wstały i ruszyły w kierunku schodów.
- Spokojnie, córeczko. – Tato wyciągnął się na krześle. – Billy i ja zajmiemy się nim jak należy – mówiąc to, strzelił kostkami dłoni, jakby szykował się do walki bokserskiej.
- Tato, proszę – głos mi się załamał.
- Spokojnie Bello, dopilnuję wszystkiego. – Mama objęła tatę stając za jego krzesłem i kładąc głowę na jego ramieniu. – Leć się szykować. – Wiedziałam, że jej mogę zaufać. Pobiegłam na górę, gdzie połowa mojej szafy leżała już na łóżku, a dziewczyny przeszukiwały stertę w poszukiwaniu idealnego stroju na dzisiejszy wieczór.
- Co wy robicie? – zapytałam niepewnie.
- Bells, chyba nie sądzisz, że puścimy naszą młodszą siostrę na pierwszą oficjalną randkę w starych jeansach i wyciągniętym t-shircie?
- Eeeee…. Ale musicie przy tym robić tak bałagan? – spojrzały na mnie jak na wariatkę i wróciły do przewracania rzeczy.
- Cóż miałam nadzieję, że coś tu znajdziemy, ale się pomyliłam. – Rachel zmierzyła wzrokiem siostrę i skinęły na siebie. – Czas na plan B.
Po tych słowach dziewczyna zbiegła po schodach i wróciła po kilku sekundach. W rękach miała swoją torbę podróżną. Wiedziałam co to oznacza.
- Dzisiaj wybierzemy coś z tego – powiedziała wyrzucając jej zawartość na podłogę. Rozpoznałam w stercie rzeczy, ubrania moich przyszywanych sióstr. Kiedy one to uszykowały i jak ta torba znalazła się tutaj? Pewnie dziewczyny wcisnęły ją Johnowi jak jechał z resztą panów. To w ich stylu. Zawsze knuły za moimi plecami
– Ale i tak czeka cię wycieczka do sklepów w najbliższym czasie. – Dokończyła Becky.
- Co nie tak z moimi ciuchami? – podeszłam do łóżka i zaczęłam składać, kiedy dziewczyny wyrwały mi je z rąk.
- My się tym zajmiemy, a ty idź do łazienki się przebierz. – Starsza z sióstr podała mi komplet szmaragdowej, koronkowej bielizny.
- O nie, co to, to nie – zaczęłam protestować. – Po co mi taka bielizna?
- Nigdy nic nie wiadomo – zaśmiały się. – Uwierz mi, dzięki temu poczujesz się lepiej. Zrób to dla nas. – I obie zrobiły słodkie miny, a’la kot z Shreka.
- Niech wam będzie, ale nie sądzę, żeby mi to było potrzebne.
- Masz racje, może nie dzisiaj, ale niedługo tak! – Pokazałam im język i weszłam do łazienki. Szybko zdjęłam z siebie wszystkie ubrania. Poczułam się jakoś dziwnie. Już chciałam ubierać bieliznę, kiedy usłyszałam głos za drzwiami
- Wskakuj pod ten prysznic i umyj włosy. My cię uczeszemy. Tylko pospiesz się.
Nie miałam w planach prysznica, gdy to powiedziały, bez zastanowienia wskoczyłam do kabiny i odkręciłam wodę. Strumień spłynął po mnie niczym ciepły, letni deszcz. Poczułam się o wiele lepiej. Chwyciłam jeden z wielu moich owocowych szamponów, nie zastanawiając się nawet który - postawiłam na przypadek. Wylałam trochę na włosy i do moich nozdrzy doleciał słodki zapach truskawek. Uśmiechnęłam się do siebie. To jeden z moich ulubionych. Szybko umyłam resztę ciała i wyszłam spod prysznica. Wciągnęłam przyszykowaną bieliznę, zawinęłam się w ręcznik, drugim wytarłam włosy i wyszłam z pokoju. Z przerażeniem stanęłam jak wryta, kiedy zobaczyłam pokój po powrocie. Ciuchów co prawda już nie było. Moje znajdowały się w szafie a ich powrotem w torbie. Zamiast tego na łóżku leżało zapewne całe wyposażenie salonu naszych mam. Na szafie wisiała piękna zwiewna sukienka, takiego samego koloru co bielizna, którą miałam już na sobie, a obok pasujące do niej czarne bolerko, przy stoliku na podłodze leżały czarne sandałki Becky, które zawsze mi się podobały. Ale nie to mnie tak przeraziło. Najgorsze, że do dziewczyn dołączyły ciocia Syl i mama. Chwilę potem usłyszałam szum na schodach i do sypialni wszedł Jacob niosący wielkie lustro z pokoju dziadków. Speszona schowałam się za mamą. Nie chciałam, żeby widział mnie w samym ręczniku, to było krępujące. W stroju kąpielowym, to nie to samo. Szybko postawił je na środku pokoju i wyszedł z zasępioną miną. Po chwili mama i ciocia układały mi włosy. Przyjaciółki w tym czasie debatowały na temat mojego makijażu. W co ja się wpakowałam? Czy przed każdą randką będą mnie tak katować? Zamknęłam oczy i starałam się uspokoić. Kiedy mama skończyła, dopadły mnie siostry. Nie protestowałam, bo chciałam, aby jak najszybciej skończyły. Odpłynęłam myślami daleko od mojego pokoju. Już miałam zasnąć, kiedy usłyszałam pukanie do wejściowych drzwi domu.
- To na pewno Paul – zerwałam się z krzesła i chciałam wybiec z pokoju, ale ciocia zagrodziła mi wyjście.
- Chyba naprawdę potrzebna wam ta pogadanka, skoro chcesz iść do niego w samej bieliźnie. – Wtedy dopiero zauważyłam, że nie mam na sobie jeszcze sukienki.
- Cholera – spojrzałam na mamę, która już trzymała ubramie przyszykowane do włożenia tak, żebym nie popsuła fryzury. Po chwili poczułam na sobie przyjemny dotyk lekkiej satyny. Poczułam się tak jakoś inaczej. Poczułam się ładna i pewna siebie. Teraz już wiem co dziewczyny miały na myśli, mówiąc mi o odpowiednim stroju. Usiadłam na łóżku i wsunęłam buty na stopy. Z zawiązaniem ich szło mi trochę gorzej, bo ręce mi całe latały. Widząc to Rachel uklękła na podłodze i zrobiła to za mnie. Stanęłam przed lustrem i nie wierzyłam własnym oczom. Czy to byłam naprawdę ja? Wyglądałam … inaczej! Ale podobałam się sobie. Chciałam już wychodzić, kiedy drzwi się otworzyły, a w nich stała babcia.
- Jest już Paul – zakomunikowała – Och… - spojrzała na mnie. – Wyglądasz cudownie, ale mam dla ciebie coś co na pewno doda ci więcej uroku i szczęścia. – podeszła i wyjęła z kieszeni ręcznie robiony naszyjnik. Był piękny i nawet jeżeli nie pasowałby do tej sukienki i tak bym go założyła. Wiem, że naszyjniki, które robią kobiety z plemienia mają dziwną moc, która przydaję się w takich sytuacjach ja ta i nie należy odmawiać przyjęcia ich. Sama chcę się nauczyć robić podobne. Zniżyłam się tak, aby kochana babunia mogła założyć mi go na szyję. Podbiegłam do lustra. Wyglądał idealnie między moimi uwydatnionymi stanikiem push-up piersiami. Przyciągał niewątpliwie wzrok do mojego dekoltu, ale nie byłam tym jakoś bardzo przejęta. Ruszyłam w kierunku drzwi - dopiero teraz zauważyłam, że zostałam tylko ja i babcia, pozostałe kobiety były już na dole, pewnie chcą zobaczyć reakcję reszty, a zwłaszcza Paula, jak mnie zobaczy. Taa… wiele razy widziałam taką scenę w filmach. Dziewczyna schodzi po schodach, nastrojowa muzyka, zwolnione tempo, wpatrzony w nią z otwartą buzią chłopak i dziwna poświata w koło… Podobno każda dziewczyna o tym marzy. Ja jakoś niespecjalnie. Znając mnie, tak pewnie wywinę coś i wszyscy zamiast mnie podziwiać będą się śmiać. Szukałam wzrokiem bolera, ale nie było go w pokoju. Pewnie ktoś zabrał je na dół. Ciekawe czy tato już zaczął pogadankę z Paulem? A może czekają na mnie? Odpowiedz otrzymałam zaraz po przekroczeniu progu pokoju. Przy schodach na dole słyszałam rozmowy. Czy wszyscy muszą tam teraz stać? To jakaś paranoja. Jakoś nie przypominam sobie, żeby było podobne zamieszanie, kiedy któraś ze starszych dziewczyn szła na pierwsza randkę. Głęboki wdech. Puściłam babunie przodem i ruszyłam w dół schodów. Dobrze, że nie założyłam butów na obcasie. Byłam w połowie, kiedy zobaczyłam Paula stojącego przy pierwszym stopniu. Wyglądał po prostu… bosko! Teraz wszystko w koło zniknęło. Był tylko on, czekający na mnie. Ubrany na biało. Lniane lekkie spodnie i koszula, z odpiętymi u góry guzikami idealnie komponowały się z ciemną karnacją jego skóry i włosów. Spojrzałam na jego oczy. Były wpatrzone we mnie, na twarzy miał szeroki uśmiech. Chyba mu się podobałam. Byłam już tylko trzy schodki przed nim, kiedy wyciągnął do mnie rękę. Bez wahania podałam mu swoją dłoń, a on pomógł mi zejść ostatnie schody. Kiedy znalazłam się na dole, podniósł moja dłoń do ust i pocałował. Od razu przypomniała mi się scena z Titanica, kiedy to Leonardo pocałował w ten sam sposób dłoń Kate, mówiąc że zawsze chciał to zrobić. Oczywiście od razu oblałam się rumieńcem.
- Wyglądasz przepięknie – szepnął. Gdzieś za moimi plecami usłyszałam ciche prychnięcie, od razu wiedziałam, że to Jacob. Jutro spytam się go jaki ma problem, ale teraz skupiłam się wyłącznie na moim chłopaku. Dopiero zauważyłam, że w jego drugiej ręce znajdował się bukiecik kwiatów z ogródka jego mamy. Nie wierzę, że pani Spencer pozwoliła chłopakowi je zerwać. Jej ogród to istny raj i świątynia. Nikt nie ma do niej wstępu, a co za tym idzie, nikt nie odważył by się zerwać z niego kwiatów. Indianin wręczył mi wiązankę.
- Dziękuję. I za kwiaty, i za komplement – usłyszałam za sobą ciche głosy. Obejrzałam się i zobaczyłam, że w przedpokoju stali wszyscy. Największym moim zdziwieniem było to, że obok mojego taty stał pan Spencer i jego małżonka. – Ooo… przepraszam Państwa, nie zauważyłam was wcześniej. – Wyciągnęłam dłoń z rąk Paula i podeszłam do jego mamy i ucałowałam w policzek. – Dziękuję za kwiaty – powiedziałam tak, żeby tylko ona usłyszała.
- Nie ma za co – puściła do mnie oko. Zawsze miałyśmy dobry kontakt. Bardzo lubiłam mamę Paula, bo to bardzo ciepła i opiekuńcza osoba. Chłopak był jedynakiem, a ona zawsze chciała mieć córkę. Niestety nie mogła. Wiele razy opowiadała mi historię porodu chłopaka. Wdała się infekcja i w wyniku komplikacji nie mogła już nigdy zajść w ciążę. Cała swoją późniejszą miłość przelała na niego, a kiedy ja pojawiłam się po raz pierwszy w ich domu, pani Spencer zaczęła traktować mnie jak swoja upragnioną córkę. Obróciłam się w kierunku taty chłopaka, a on od razu wciągnął mnie w swoje ramiona. Mój przyjaciel był niewątpliwie oddaną kopią swojego ojca.
- Szkoda, że nie jestem młodszy, bo sam zacząłbym się z tobą umawiać. Mój syn to szczęściarz. – Cały przedpokój wypełnił się śmiechem. Pan Spencer wypuścił mnie z ramion.
- Gdyby nie pana żona to na pewno rozważała bym taką możliwość. – Tym razem ja puściłam do niej oczko.
- Chodź, Paul – powiedziała z uśmiechem do swojego syna. – Poszukamy sobie innych randek. Chłopak podszedł do mamy i objął ją ramieniem. Pomieszczenie ponownie wypełniło się śmiechem. Tato, jak na prawdziwego gospodarza przystało, zaprosił wszystkich do salonu. Dziadkowie, wujostwo i dziewczyny weszli do salonu. Mama i ojciec poczekali aż rodzice Paula wejdą również w głąb domu. Zobaczyłam jak Jacob wychodzi ze smutną miną. Wtedy Paul podszedł do mnie i objął mnie ramieniem. Poczułam też delikatny pocałunek na moim policzku.
- Gotowa na przesłuchanie? – Jego miętowy oddech oplótł moje ciało. Zapragnęłam zatopić usta w jego wargach, ale wiedziałam, że najpierw musimy załatwić sprawę z rodzicami, a dopiero potem…
- Chyba nie będzie tak źle? – spytałam retorycznie. Weszliśmy do salonu. Na fotelach siedzieli dziadkowie, jak zwykle. Reszta porozsiadała się po pokoju. Dla nas zostało miejsce na kanapie pomiędzy naszymi mamami. Nasi ojcowie siedzieli naprzeciwko nas na krzesłach. Wujek Billy oczywiście na swoim wózku zaraz obok nich. Dziewczyny zajęły miejsce przy fotelach, tak jak zawsze ja z Jakem, którego nadal tu nie było. Bardzo mnie to zmartwiło. Jego obecność działała na mnie kojąco. Chciałabym, żeby był teraz ze mną.
- Może ja zacznę – odezwał się tato, spojrzał w stronę pana Spencera, który przytaknął głową. – Zakładamy, że podjedliście słuszną decyzję decydując się na ujawnienie swojego uczucia. Bardzo nas to cieszy, mimo waszego młodego wieku. – Serce biło mi jak oszalałe. – Jeżeli chodzi o nas, to znaczy mnie i twoją mamę, Bello, nie mamy zastrzeżeń co do tego, że Paul będzie teraz twoim chłopakiem, a z tego co wiedzę, wy również nie macie nic przeciwko temu związkowi. – Spencerowie przytaknęli. – Jednak mamy kilka warunków. – Teraz się zacznie. Tato chyba zauważył moje zdenerwowanie, bo dodał: – Spokojnie, Bello, żartowałem z tą pogadanką o motylkach i pszczółkach. Wiem, że te rozmowy macie już za sobą w szkole. – Uff. Udało nam się. Od razu się rozluźniłam.
- Wydaję mi się jednak, że powinniście się trochę z tym powstrzymać. Oczywiście nie będziemy was pilnować na każdym kroku, bo mamy do was zaufanie. Ale proszę, jeżeli już faktycznie będziecie chcieli ruszyć w tym kierunku, zawsze możecie przyjść do nas po radę, zwłaszcza w sprawie odpowiedniego zabezpieczenia. – Poczułam jak Paul ściska moją dłoń. Czuł się zapewne tak samo skrępowany jak ja. – Rozmawiałem z mamą – spojrzał teraz na mnie – i jeżeli chcesz Bello, to mama pójdzie z tobą do lekarza po tabletki antykoncepcyjne.
- Tato… - powiedziałam zawstydzona i schowałam twarz w dłonie.
- Spokojnie, córeczko, nie musisz czuć się skrępowana. To tylko dla waszego dobra. Też byliśmy młodzi i wiemy jak to jest z szalejącymi hormonami.
- Komendancie Swan, myślę, że to na razie nie potrzebne – odezwał się Paul łamiącym się głosem. – Dziękujemy za troskę. Jak tylko podejmiemy jakieś decyzje to zgłosimy się do was.
- Jeżeli pozwolisz Charlie – tato Paula wtrącił się do rozmowy – ja też mam pewien warunek.
- Oczywiście, Edwardzie.
- Co prawda są teraz wakacje i możecie spędzać ze sobą dużo czasu, ale chciałbym aby wasze randki nie kończyły się późno w nocy. Co powiecie na godzinę jedenastą?
- Sam chciałem to zaproponować. Oczywiście zawsze możemy iść na jakiś kompromis, ale musicie to z nami uzgodnić.
- Masz na myśli ogniska, Charlie? – wtrąciła mama Paula.
- Tak, Saro. Myślę, że każdą propozycję tych dwojga możemy ze spokojem obgadać. Ale oczywiście macie wolną rękę do jedenastej.
- Kiedy zacznie się szkoła te warunki oczywiście ulegną zmianie – wtrąciła mama, na co pani Sara przytaknęła. Później dyskutowaliśmy jeszcze nad paroma punktami zastrzeżeń rodziców. Z przerażeniem spojrzałam na zegarek. Było już parę minut po ósmej. Kurczę, czas naszej randki coraz bardziej się skraca. Tato chyba zauważył moje zdenerwowanie.
- Już kończymy, kochanie. Zaraz możecie iść. Jeżeli można wiedzieć, jakie macie plany na dzisiejszy wieczór?
- Tato…
- Zamierzam zabrać Bellę na plaże na spacer. Przygotowałem, też kolacje niedaleko zwalonego drzewa – spojrzałam na chłopaka, uśmiechał się do mnie. – Chciałem tylko zapytać o zgodę w innej sprawie. Chciałbym zabrać gdzieś jutro Bellę na cały dzień. Miejsce to będzie niespodzianką dla niej, ale powiedziałem mojemu tacie gdzie ono się znajduję.
- To prawda, powiedział. I nie mam zastrzeżeń. Później wam zdradzę co i jak – zwrócił się w kierunku moich rodziców.
- Skoro Ed nie ma zastrzeżeń, to ja również wyrażam zgodę. – Paul wyraźnie ucieszyła się na tę odpowiedź. Ciekawe co on kombinuje? Spróbuję podpytać go później. – A teraz zmykajcie dzieciaki.
- Słuchajcie, jeżeli nie macie nic przeciwko – wujek Billy po raz pierwszy podczas tej dyskusji zabrał głos – to może dajcie dzieciakom godzinkę gratis? Przez tą waszą pogadankę mają mniej czasu niż zakładali. – Wszyscy przytaknęli. Wstałam i ucałował każdego po kolei, Paul pożegnał się z wszystkimi i chwile później szliśmy już w kierunku drzwi wyjściowych. Na werandzie stał koszyk piknikowy pani Sary razem z kocem. Zanim jednak chwycił go, przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Czekałem na to wystarczająco długo – powiedział między pocałunkami.
- No co ty nie powiesz… - droczyłam się z nim i przywarłam do niego jeszcze bardziej. Usłyszałam dźwięk trzeszczącego drewna i nie odrywając się od Paula spojrzałam w tamtym kierunku. Zobaczyłam Jacoba z niewyraźna miną, który próbował niespostrzeżenie przeskoczyć przez barierkę werandy i ukryć się w krzakach. Cholera. Nie pomyślałam o tym, że on może tu jeszcze być. Nie chciałam na razie robić takich rzeczy na jego oczach. Dopiero teraz zorientowałam się, że moje usta nie poruszają się, mój chłopak też to zauważył i przerwał pocałunek.
- Coś się stało? – spytał zaniepokojony
- Nie. Ale chodźmy już. – Ucałowałam go jeszcze raz. Indianin chwycił koszyk, koc przerzucił sobie przez ramię. Drugą dłoń podał mi i ruszyliśmy w kierunku plaży.
---------------------------------------------------------------------------
DODATKI :
1. [link widoczny dla zalogowanych] - pasek zamiast złotego - czarny
2. [link widoczny dla zalogowanych] - zamiast różowego - czarne
3. [link widoczny dla zalogowanych] + [link widoczny dla zalogowanych]
4. [link widoczny dla zalogowanych]
5. [link widoczny dla zalogowanych]
6. [link widoczny dla zalogowanych] – mniej więcej
Zdjęcia znalezione w wyszukiwarce Google - żeby nie bylo, że jakiś plagiat, albo co - tylko pożyczam
---------------------------------------------------------------------------
UWAGA!
Jako, że to ostatnio bardzo modne, spróbowałam swoich sił i zrobiłam mój pierwszy w życiu klip promujący Wilczą krew.
UWAGA - spoiler
[link widoczny dla zalogowanych]
Pragnę zaznaczyć, że to mój debiut zarówno w pracy z programem do zdjęć, jak i dźwięku i filmu, dlatego proszę o wyrozumiałość. Ponieważ, nie ma zbyt dużo dostępnych materiałów filmowych w których Bella, Jacob i Paul są w sytuacjach opisanych w moim opowiadaniu, dlatego wykorzystałam inne dostępne materiały. Przy tworzeniu mojego klipu zostały wykorzystane :
1. Zdjęcia z różnych stron, zawierających informacje o danych aktorach (m.in. Chomik, wyszukiwarka Google, fanpop.com)
2. Sceny z filmów:
- [link widoczny dla zalogowanych]
- [link widoczny dla zalogowanych]
- [link widoczny dla zalogowanych]
- [link widoczny dla zalogowanych]
- Wodospad
3. Utwory muzyczne:
- Sakamoto Ryuichi - Merry Christmas Mr. Lawrence
- Snow Patrol - Just Say Yes
Wszystkie materiały tylko pożyczam :) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Trusiaczek dnia Pią 14:27, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aliss.
Wilkołak
Dołączył: 30 Mar 2009
Posty: 237 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 9 razy Ostrzeżeń: 1/3
|
Wysłany:
Wto 14:31, 09 Lut 2010 |
|
Jakoś tak... To było dla mnie straszne, tak szczerze;P
Nie potrafiłabym sobie wyobrazić, że umawiam się z chłopakiem i wszyscy robią z tego wielkie halo, są super "szczęśliwi". A potem multum przygotowań i oczywiście końcowe warunki. Nie, nie, nie. To jest przerażające, a w szczególności zawstydzające. To było zachowanie, tak jakby oni się umawiali, na, wybacz, bezpieczny seks, a starsi mówili im czego mają nie robić. Ejj, noo.. Dziecka to też ludzie, a oni tacy młodzi nie są.To mi się kompletnie nie podobało.
Scenka ubierania się i te pe skojarzyła mi się oczywiście z Alice. I sukienka jest przepiękna, patrząc na zdjęciach. Zazdroszczę Belli czegoś takiego. W jednym FF Alice i Rose, a w innym siostry. Szczęściara z niej ;P
No i Jacob. Mały "fochacz" i zazdrośnik. Ale nie dziwię mu się. Jestem ciekawa, jak akcja potoczy się, kiedy on zacznie przemieniać się w werewolfa ;d no i właśnie Paul. Pewnie coś się zepsuje :wróży: xdd
Koniec mojego niekonstruktywnego komentarza;D
pozdrawiam i życzę weny;) |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aliss. dnia Wto 14:35, 09 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
BajaBella
Moderator
Dołączył: 11 Gru 2009
Posty: 1556 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 219 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z lasu
|
Wysłany:
Wto 17:51, 09 Lut 2010 |
|
Trusiaczku, ten rozdział wprawił mnie samą w straszne zakłopotanie. Wiesz, że ja bardzo lubię stworzoną przez ciebie rodzinną atmosferę w domu Belli, ale ta scena rodzicielskiej pogadanki...O matko, z moich sennych koszmarów. Ja na jej miejscu bym uciekła gdzie pieprz rośnie. Wybacz, ale nie cierpię takich sytuacji. Mnie osobiście strasznie krępują, co nie znaczy, że sama sytuacja była opisana źle.
Rozdział ogólnie mi się podobał, tylko ja sama czułabym się fatalnie na miejscu Belki.
A ponadto bardzo podobała mi się niespodzianka na sam koniec. Sukienka Belli - marzenie, no i klip - cudo.
A wracając jeszcze do moich wcześniejszych wypowiedzi, to strasznie nurtuje mnie ten szaro-biały wilk. No kurczę, mam już najróżniejsze koncepcje, kto to może być, między innymi przychodził mi już do głowy Eprahaim Black, wódz Taha Aki, sama Bella - taka zlekka posiwiała.
Normalnie aż mnie skręca z ciekawości.
Czekam zatem z utęsknieniem na dalsze części.
Pozdrawiam, BB.
Edit: Tak się przygladam temu szaremu wilkowi na zdjęciu i stwierdzam, że to chyba jednak będzie jakiś facet z duzym autorytetem. No nie mogę, tak mnie to nurtuje, że nie zasnę dziś |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez BajaBella dnia Wto 18:44, 09 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Wto 18:38, 09 Lut 2010 |
|
To miało właśnie tak wyglądać. Tak przesadzone.
Swoją drogą, ale nie śmiejcie się, ja tak jakby doświadczyłam czegoś takiego. Mój chrzestny, który był zarazem moim najlepszym przyjacielem (niestety zmarł 4 lata temu), na jednej z imprez rodzinnych, kiedy po raz pierwszy przedstawiłam im mojego chłopaka, zaczął właśnie podobna rozmowę! Kończąc to słowami : " Spoko stary, ty jesteś dopiero jej 10 facetem, a ona i tak weźmie ślub z 11"! Na całe szczęście nie były to słowa prorocze Wiem jak czuła się Bella i szczerze, teraz, z perspektywy czasu bardzo miło to wspominam, dlatego umieściłam tą scenę w moim opowiadaniu! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Susan
Administrator
Dołączył: 08 Sty 2009
Posty: 5872 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 732 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Wto 20:25, 09 Lut 2010 |
|
Przybyłam i szybciutko komentuję nowy rozdział.
Rozbroiła mnie scena na początku, gdy Bella chciała powiedzieć mamie i reszcie o Paulu, a one już wiedziały. Dobre to było, naprawdę. Takie sytuacje się naprawdę zdarzają, znam to w doświadczenia. Rodzice wiedzą czasami o wiele więcej niż się nam wydaje A biedna Bella prawie padła na zawał, taka zdenerwowana była...
Potem jak powiedziała Charliemu. Znów się zaśmiałam. Bella tak się martwiła, a tutaj taka niespodzianka. Ojciec uważa, że to dobry i porządny chłopak. I bardzo dobrze.
Za to znów żal mi Jacoba. Odrzucony, smutny, zazdrosny. Ale Ty się nad nim znęcasz. Tak, tak, wszystko wiem. Nic mi nie tłumacz, wszystko rozumiem. Wiem czemu to robisz i już nie marudzę
Wspomnienie o majtkach cnoty mnie rozwaliło. To było boskie, Truś, naprawdę. Haha...
Przygotowania Belli do randki mnie wykończyły. Czułam nerwową atmosferę, zaczęłam aż szybciej oddychać w pewnym momencie. Ta sterta ubrań, pośpiech i w ogóle. Masakra po prostu. Ale miło ze strony dziewczyn, że pomogły Belli. I ta bielizna i krótka rozmowa przy tej okazji. Dobre, naprawdę.
Potem to zejście po schodach, widok Paula, pocałunek w dłoń i Titanic. Znów się roześmiałam. Wiem, że śmieję się w głupich momentach, ale nic na to nie poradzę. Mam głupie poczucie humoru, przepraszam
Fajnie, że przyszli rodzice Paula, ta cała atmosfera była niesamowicie ciepła i przyjazna. Bardzo mi się podobała. Aż miło się na sercu robi, gdy się czyta o takim czymś. Żarty, miłe słowa, radość. Super!
Potem prawie padłam ze śmiechu, oplułam klawiaturę, żołądek mnie rozbolał ze śmiechu. Ta pogadanka z rodzicami, teksty o zabezpieczeniu, o godzinach trwania randek i w ogóle mnie rozłożyła na łopatki. Jak bardzo się cieszę, że nigdy nie musiałam przechodzić czegoś takiego. Naprawdę gdybym miała to przechodzić to bym chyba tego nie przeżyła.
Potem wyjście Paula i Belli i znów Jacob. Dobra, nic nie mówię, bo jeszcze mnie zwyzywasz
Bardzo fajny rozdział. Czytało się niezwykle przyjemnie i nie mogę się doczekać kolejnego - randki Paula i Belli.
Już Ci pisałam na gg, że klip wyszedł Ci bardzo ładnie i jestem z Ciebie piekielnie dumna! Super, super!
Fajnie, że zamieściłaś te fotki ubrań itd. Bardzo dobry pomysł :*
Kocham Twoje opowiadanie, naprawdę :* |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Aline
Człowiek
Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Śro 21:27, 10 Lut 2010 |
|
Eto... eeee... no, bo... eee... Bo ja chyba jeszcze nie skomentowałam... zapomniałam
Wybaczysz mi?
No więc moja droga :
Po pierwsze.
Normalnie jakbym widziała swoją rodzinkę! Ich zachowanie kropka w kropkę jak moich rodziców, a jakby u mnie się jeszcze więcej rodziny zebrało to by były cyrki... ^.^
Po drugie.
Fajnie, że dodałaś zdjęcia, bo teraz to sobie bardziej zobrazowałam. Bella wyglądałaby w tym pięknie, nie mówiąc już o Paulu.
Po trzecie.
Bieeeeeeednyyyyy Jacob. To takie smutnie mimo, że na razie się tylko dąsa i jest mu przykro, to mi już serce ściska.
Po czwarte.
Super ten filmik zrobiłaś, ale ja sama nie przepadam za tego typu montażami z różnych filmów (aż dziwne skoro montuję zdjęcia i siedzę w grafice xD). Naprawdę fajny był i cieszę się, że posuwasz się coraz dalej i pokazujesz nam coraz to ciekawsze rzeczy z WK
Po piąte (już pięć?).
(To trochę mniej związane z tym rozdziałem)
Przepraszam, że cię zaniedbuję, ale chyba muszę wpisać twój nr gg znowu, bo mi coś szwankuje i twoja ostatnia wiadomość przyszła skopiowana 5 razy i wyglądała jakby ktoś napisał ją szyfrem czy coś...
I po szóste.
Kocham WK i czekam na następne rozdziały! |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Andel
Człowiek
Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 59 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ČeštiNěmčiPolštiKrve
|
Wysłany:
Pią 20:29, 12 Lut 2010 |
|
Po pierwsze Tru i Dil przepraszam za milczenie, ale byłam w klinice, więc nie mogłam pomóc :(
Dilena ciebie to zamorduje, gdzie obiecany "cynk" ;> To miała być dla mnie instrukcja, że mam przesyłkę :P Chyba, że autorka bardzo chciała to ok rozumiem.
Filmik wręcz przeboski normalnie fantastyczny kochana. Postarałaś się i pięknie wyszło :)
No a teraz do rzeczy :) Są błędy, ale będę taka dobra, że nie będę ich wymieniać bo nie mam dzisiaj ochoty na to...
Lekki dołek
Mimo wszystko part fajny, czytało mi się lekko i nie mogę się doczekać kolejnego odcinka. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
LoveEdward:*
Nowonarodzony
Dołączył: 15 Gru 2009
Posty: 6 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Pią 22:08, 12 Lut 2010 |
|
Dziś zaczełam czytać Wilcza krew i jestem pod wrażeniem:)
Nigdy bym nie pomyślała, że Bella z Paulem będa para zakochanych i masz za to punkt ode mnie:)
Z niecierpliwościa czekam na dalsze losy zakochanych:)
Ciekawi mnie też czy Bella pozna Edwarda jak pójdzie do szkoły i czy się w nim zakocha... Pożyjemy zobaczymy;p Mam tylko nadzieje, że szybko dodasz następne rozdziały:D |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Sob 18:02, 13 Lut 2010 |
|
UWAGA!!!
Specjalna niespodzianka WALENTYNKOWA!!!
Już jutro zapraszam na kolejny, walentynkowy, randkowy rozdział Wilczej Krwi
Dziękuje kochanej Aline za piękna randkową grafikę |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Trusiaczek dnia Sob 19:01, 13 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Aline
Człowiek
Dołączył: 24 Paź 2009
Posty: 55 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany:
Sob 18:49, 13 Lut 2010 |
|
Fajnie, że dałaś. Mam nadzieję, że się podoba :D
Czekam na oficjalny rozdział Walentynkowy
Edit: Nie ma za co. :* Teraz zrobię logo TEAM i dam Wam do zatwierdzenia
PS.:Baw się dobre na walentynkach |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Aline dnia Sob 19:08, 13 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Trusiaczek
Człowiek
Dołączył: 21 Sty 2009
Posty: 79 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 11 razy Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
|
Wysłany:
Nie 1:06, 14 Lut 2010 |
|
Jak obiecałam!!!
KROWY TEAM, w składzie:
BETA: Dilena
BETA II: Susan - Dziękuję, że się zgodziłaś
BETA INTERPUNKCYJNA: Andel
GRAFIK: Aline
oraz JA - Truś - autor
Przedstawiają Walentynkowy :
Rozdział X - Randka
Dedykuję go oczywiście mojemu Błażejowi - Kocham cię Kochanie
Oraz Susan, za łzy które wypłakałam czytając Twój Wybór - już za nim tęsknie i BŁAGAM O WIĘCEJ
Rok 2002, wakacje
*****************
Dziewczyna pojawiła się u szczytu schodów. Pierwsze, co zobaczyli to jej stopy, oplecione czarnymi tasiemkami, które biegły wzdłuż chudej, wykształconej łydki. Jej nogi, mimo lekkiej opalenizny nadal miały cudowny mleczny kolor. Od kolan w górę tańczyła zielona tkanina, odcięta czarnym paskiem tuż pod… cudownie uwydatnionym dekoltem, który przyozdobiony był medalionem. Jej twarz promieniała, oczy podretuszowane delikatnym, zielonkawym cieniem i czarna kreską. Jej rzęsy wydłużone czarna maskarą. Usta świecące od bezbarwnego błyszczyka. Głowę zdobiły loczki, upięte w elegancki nieład. Schodziła powoli i z gracją, niczym w filmach. Scena godna Oscara. Wszyscy wstrzymali oddech. Piękna Bella Swan wychodzi na swoją pierwszą randkę.
Paul i Jacob podziwiając dziewczynę w tym samym momencie porozumiewali się ze swoimi myślami, których nie mogli wypowiedzieć na głos. Obaj zdążyli na jej widok szepnąć:
O.Mój.Boże…
Wówczas przez myśl Paula przeszła jedna ciekawa puenta
Diabeł w ciele Anioła zesłany, by wieść nas na pokuszenie!!!
Jacob będąc zupełnie nieświadomy, że kolega opisuje jego Bellę, sam jęknął w duchu przysłuchując się swoim myślom
Nienawidzę Cię za to, że stworzyłeś ją taką piękną. Nienawidzę cię, że to on ma ją taką dla siebie.
********************
Narrator: Bella
Poniedziałek. Obudziłam się wyjątkowo wcześnie: była ósma rano. Z Paulem umówiłam się dopiero na jedenastą. Nie mogłam jednak bezczynnie leżeć w łóżku. To, co wydarzyło się przez weekend, wydawało się być pięknym snem. Wypad na plażę, później ognisko, noc w ramionach Paula i na koniec niedzielna kolacja o zachodzie słońca. Spojrzałam po raz kolejny na zegarek, stojący na stoliczku nocnym. Czy aby na pewno dzisiaj jest poniedziałek? Może to dopiero sobota i zaraz wybiorę się na plażę z Leą? Może reszta to tylko sen? Dotknęłam swoich ust. Były nabrzmiałe. To jeden z dowodów na to, że to prawda, a nie sen. Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Poranna toaleta zabrała mi trochę więcej czasu, bo po powrocie od dziadków, wczoraj wieczorem, od razu padłam na łóżko, zdążyłam tylko zrzucić z siebie buty i sukienkę. Nadal miałam na sobie bieliznę od Reby. Nie zmyłam makijażu i nie wyciągnęłam wsuwek z włosów, więc nie muszę mówić, że wyglądałam jak strach na wróble. Bez zastanowienia nalałam wody do wanny. Nie korzystałam z niej za często, ale dzisiaj jakoś naszła mnie na to ochota. Dodałam kilka kropel jakiegoś olejku, który dostałam kiedyś od przyjaciółki. W pomieszczeniu unosił się teraz słodki zapach kokosów. Wróciłam do pokoju po I-Poda i włączyłam cichutko muzykę. Rozebrałam się, rzucając bieliznę na podłogę i weszłam do cieplej wody. Rozłożyłam się wygodnie, kładąc głowę na zwiniętym ręczniku i zamknęłam oczy. Wróciłam do wspomnień. Szliśmy brzegiem oceanu, powoli. Uśmiechnięci. Na niebie było jeszcze słońce, które powoli zmierzało ku zachodowi. Wiał lekki wietrzyk. Niedopięte kosmyki włosów hasały po mojej twarzy. W oddali widać już było nasze drzewo. Czułam lekkie motylki w brzuchu. Byłam w raju. Czego mogłam chcieć więcej? Idealne miejsce. Idealna pogoda. Idealny chłopak. Spojrzałam na Indianina, który obdarzył mnie swoim firmowym uśmiechem. Słowa były zbyteczne. Kiedy dotarliśmy do pierwszych gałęzi, odstawił koszyk na piasek. Puścił moją dłoń i zahaczył gałęzie tak, że mogliśmy usiąść między nimi i patrzeć na zachodzące słońce. Chwyciłam koc i rozłożyłam go na piasku. Nie pamiętam nawet, o czym rozmawialiśmy.
Chwilę później siedzieliśmy już wygodnie, pijąc pyszny sok wiśniowy. Chłopak wyładował zawartość koszyka. Były to owoce, kawałek ciasta i gotowe kanapki. Co prawda nie miałam apetytu, ale dałam się nakarmić soczystymi zielonymi winogronami. Nadal czułam ich smak w ustach. Chłopak droczył się ze mną wodząc nimi po moich ustach. Jedno chwyciłam w zęby i zbliżyłam się do niego zachęcająco. Od razu podłapał, o co mi chodziło i zbliżył swoje wargi do moich. Gdy tylko się zbliżył, wciągnęłam winogrono do środka i pocałowałam go. Szybko rozgryzłam słodki owoc i połknęłam. „Hmm… smakujesz winogronowo” - powiedział, na co uśmiechnęłam się nawet teraz, wspominając. Nie wiem jak długo się całowaliśmy, ale teraz wiedząc, że nie muszę się przejmować tym, czy ktoś nas widzi, mam zamiar robić to tak często jak to tylko możliwe. Słońce zaszło, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Leżeliśmy wtuleni w siebie. Paul ustawił w swoim zegarku alarm, byśmy nie przegapili godziny powrotu do domu. Nie chciałabym już pierwszego dnia podpaść rodzicom. Kiedy usłyszałam jego dźwięk, nie miałam ochoty odkleić się od mojego chłopaka, ale wiedziałam, że muszę. Ostatni gorący pocałunek i zaczęliśmy zbierać resztki jedzenia do kosza. Mieliśmy już ruszać, kiedy chwycił mnie w ramiona i zaczął delikatnie się ruszać, jakby ze mną tańczył. Usłyszałam też ciche nucenie. Od razu podłapałam i chwilę później wirowaliśmy już po piasku. ”Muszę zabrać cię wkrótce na tańce”. Kiedy odprowadził mnie do domu, jeszcze przez chwilę staliśmy na werandzie, całując się. Na koniec powiedział, że mam być gotowa jutro o jedenastej. Nakazał ubrać się w wygodne ciuchy, bo będziemy trochę maszerować po lesie i zabrać ze sobą strój kąpielowy oraz ręcznik. Próbowałam skojarzyć miejsce, do którego zamierzał mnie zabrać po wiadomościach, które mi przekazał, ale nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy. Znałam dobrze okolicę La Push, głównie dzięki wycieczkom z Paulem, ale nie potrafiłam skojarzyć miejsca, w którym byłby potrzebny strój kąpielowy. Zanurzyłam się cała pod wodę, tak żeby zmoczyć włosy, a kiedy się wynurzyłam to…
- Leah!!! Co ty tu robisz? – spytałam zaskoczona.
- Mogłaś do mnie zadzwonić – powiedziała z wyrzutem, podając mi szampon spod prysznica.
- Przepraszam, ale naprawdę nie miałam kiedy. Jak wyszłam od ciebie to od razu czekało mnie mycie samochodów. A potem rodzinny obiad, później dziewczyny szykowały mnie na wieczorną randkę. Potem przyszedł Paul z rodzicami i mieliśmy pogadankę. Kiedy w końcu powiedzieli mi, co mieli do powiedzenia, nareszcie wylądowaliśmy na plaży i nie w głowie mi wtedy było dzwonić do ciebie.
To wszystko, o czym miałam ją poinformować. Zaczęłam myć włosy, czekając na reakcję przyjaciółki.
- W sumie to ja też byłam zajęta. Oglądaliśmy z Embrym filmy. – Spojrzała na mnie z uśmiechem, co oznaczało, że i tak nie wie, o czym opowiadały. – A potem dla odmiany poszliśmy do niego, bo jego rodzice pojechali do kina, do Portu.
- A widzisz… Czyli to już tak oficjalnie?
Przytaknęła.
- Wy też?
- No raczej po takiej rozmowie z rodzicami. Chcą mnie wysłać do ginekologa po tabletki.
- No nieźle. I jak? Pójdziesz? – prawie tarzała się po podłodze.
- To nie jest śmieszne, Lee. – Zanurzyłam się znowu w ciepłej wodzie, spłukując szampon z głowy. – Jakie masz plany na dzisiaj?
- Jeszcze nie wiem. Emy pojechał z tatą do Portland, wiec miałam nadzieję, że spędzisz ten dzień ze mną, ale ty znikasz, więc będę się nudzić.
- Idź do Blacków. Becky pewnie nie odklei się od Johna, a Rachel chętnie się stamtąd wyrwie.
- Dawno się z nią nie widziałam, ty to masz myśl, siostro. O której wychodzisz?
- O jedenastej ma tu być Paul.
- Ok. To ja lecę do Rachel, a ty się szykuj. Chyba, że masz zamiar jechać jeszcze przed do tego ginekologa, to chętnie ci potowarzyszę. – Tego już było za wiele, rzuciłam w nią mokrą gąbką. Dziewczyna podbiegła do wanny i chciała mnie podtopić, ale ja złapałam ją za ręce i wciągnęłam do wody. Obydwie siedziałyśmy w wannie, płacząc ze śmiechu, kiedy babcia stanęła w drzwiach.
- Dziewczynki!!! Co wy wyprawiacie? Chcecie zalać cały dom? – powiedziała z uśmiechem na ustach.
- Przepraszamy – powiedziałyśmy chórkiem.
- Macie mi to posprzątać. – Obróciła się na pięcie i kręcąc głową wyszła z pokoju. Ociekająca wodą Leah wyszła z wanny i rozebrała się do bielizny. Dopiero teraz zauważyłam, że jej ciało pokrywają fioletowe sińce.
- Malinki? – spojrzała na mnie z zaczerwienionymi policzkami i rzuciła we mnie mokrym t-shirtem – Nie wiedziałam, że Emy jest taki… soczysty. – Odruchowo zanurzyłam się w wodzie, nie chciałam dostać z mokrych spodenek. Ostrożnie wynurzyłam się, ale dziewczyna stała tyłem, oglądając się w lustrze. Obróciła się do mnie z uśmiechem na ustach.
- Sama nie wiem, jak to się stało. Całowaliśmy się, po chwili byłam już bez koszulki, a on całował mnie wszędzie. Nie odważył się zdjąć mi stanika, ale… - zamknęła oczy i przygryzła dolną wargę.
- To chyba raczej tobie przyda się ginekolog, a nie mi. – Pokazała mi język i chwyciła ręcznik, wycierając mokre włosy.
- Wezmę sobie z szafy jakąś koszulkę, bo nie chcę robić za miss mokrego podkoszulka– mówiąc to opuściła łazienkę, a ja wyszłam z wanny. Owinęłam się ręcznikiem i zaczęłam wycierać podłogę.
- Paulowi spodobałby się ten widok. – Podeszła do mnie i klepnęła mnie ręką w pośladki, które ledwo zasłaniał ręcznik.
- Leah! Ty zbokolu! Jedna sesja z Emim, a już rzucasz się na wszystko, co się rusza!
- Stwierdzam tylko fakt! – Rzuciłam się na nią, chcąc dać jej nauczkę i wyłaskotać ją. Po chwili leżałyśmy obok siebie, zmęczone śmiechem, trzymając się za ręce.
- I kto tu się rzuca?! Kocham cię, Bells.
- Ja ciebie też kocham, Lee. – Po tych słowach wstałyśmy równocześnie. Uściskałyśmy się, dałyśmy całuska w policzek i moja przyjaciółka wyszła z pokoju. Z uśmiechem na twarzy usiadłam na łóżku. Rozczesywałam włosy palcami i wspominałam każdy wygłup, jaki zrobiłam z Leą. Wiedziałam, że teraz jak obie miałyśmy chłopaków, to nie zostanie już tyle czasu i okazji na szaleństwa, jak dotychczas. Obiecałam sobie, że nie dopuszczę do tego, aby ucierpiała na tym nasza przyjaźń. Spojrzałam na zegarek, który pokazywał wpół do jedenastej. Wstałam z łóżka i chwyciłam strój kąpielowy. Nie był to ten sam, który miałam ostatnio na plaży. Ten był nowy, nie miałam jeszcze okazji go założyć, bo zawsze bałam się, że nie przetrwa naszych wygłupów na plaży. Stałam długo przed szafą zastanawiając się, co na siebie włożyć. Miało być wygodnie, ale mimo to chciałam podobać się Paulowi. Nie wiedząc, co na siebie założyć, chwyciłam ulubione krótkie, jeansowe spodenki, które były tylko trochę dłuższe od dołu mojego stroju. Na górę wsadziłam biały top bez ramiączek, rozszerzający się poniżej piersi na dole niczym sukienka, kończący się trochę przed krawędzią nogawek od spodenek. Włosy zostawiłam rozpuszczone, pozwalając im pofalować po moich nagich ramionach. Na nogi wsunęłam ulubione rzymianki. Nie wiedziałam, czy będziemy dużo chodzić, ale te buty były na tyle wygodne, że mogłabym iść w nich pieszo nawet do słonecznej Kalifornii. Wyrzuciłam potem wszystkie zbędne rzeczy z plecaka i włożyłam na dno komplet bielizny na przebranie, bluzę, bo nie wiem, o jakiej porze wrócimy do domu i duży kąpielowy ręcznik. Wychodząc z łazienki zauważyłam, leżącą szczotkę i po głębszym zastanowieniu, dorzuciłam jeszcze ją i gumkę do włosów, na wszelki wypadek. Chwyciłam telefon i wsunęłam go do kieszeni spodenek. Kiedy weszłam do kuchni babcia szykowała już dla mnie kanapkę, a na stole stał kubek ciepłego kakao. Kochana babunia.
- Nie wiem gdzie się wybieracie, ale uszykowałam kawałek placka i mrożoną, miętowa herbatę z cytryną i miodem – wskazała na paczuszkę, leżąca obok niej.
- Dziękuję, babuniu. – Ucałowałam jej policzek.
- Mam nadzieję, że łazienka sprzątnięta?
- Oczywiście.
Byłam jej jedyną wnuczką i chociaż traktowała dzieci Blacków jak swoje własne, to mnie zawsze rozpieszczała najbardziej i wcale się z tym nie kryła. Podobnie jak dziadek. Rodzice często się z nimi o to wykłócali, ale dziadzio zwykł powtarzać, że „ rodzice są od wychowywania, a dziadkowie od rozpieszczania”. Dlatego tak bardzo lubiłam przebywać w La Push, a nie w Forks. Dopakowałam paczkę do plecaka i usiadłam na blacie, jedząc podaną przez babunię kanapkę z pysznym domowym dżemem jagodowym. Kończyłam pić kakao, kiedy usłyszałam znajomy warkot motoru Paula. Dostał go z okazji ukończenia szkoły od rodziców. Jechałam na nim tylko raz, ale zawsze obiecywał mi, że weźmie mnie na przejażdżkę. Tata nie był tym zachwycony, ale w końcu odpuścił, bo wiedział, że i tak nic nie wskóra. Powiedział tylko, że mam zawsze mieć kask na głowie. O tym to nawet Paul wiedział. Nie pozwoliłby mi wsiąść na motor bez niego. Zeskoczyłam z blatu. Pożegnałam się z dziadkami i wybiegłam z domu. Mój chłopak wyglądał wspaniale na niebieskim motorze w białym t-shircie i krótkich spodniach w kolorze khaki. Obdarzył mnie moim ulubionym uśmiechem, kiedy zdjął swój kask. Podeszłam do niego, stał oparty o motor i lustrował mnie z góry na dół.
- Wow – powiedział, gdy do niego podeszłam. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował namiętnie. – Jesteś taka piękna.
- Tak? – spytałam zalotnie i odsunęłam się na krok, obracając w koło niczym baletnica, chcąc zaprezentować się z każdej strony.
- Chodź tu, ty mała kusicielko. – Przyciągnął mnie do siebie i pomógł wsiąść na motor. Kiedy siedziałam już wygodnie, podał mi kask, który od razu włożyłam na głowę. Chłopak usiadł przede mną, a ja mocno się w niego wtuliłam. Nie bałam się, że spadnę, ale po prostu chciałam być blisko. Chwilę potem jechaliśmy już w kierunku Forks. Próbowałam przypomnieć sobie, co tam było, ale nadal nic nie przychodziło mi do głowy. Kiedy skręciliśmy w drogę do leśniczówki Hoh byłam już zupełnie zbita z tropu. Czy to właśnie tam mnie zabiera? Kiedy jednak przejechaliśmy obok niej i chłopak nawet nie zwolnił, jedyne, co przychodziło mi na myśl, co znajduje się dalej to tylko most przy wodospadzie i dalej już las i góry. Nie dojechaliśmy jeszcze nawet do mostu, kiedy powiedział:
- Teraz trzymaj się naprawdę mocno. – Wykonałam jego polecenie i chłopak skręcił w leśną ścieżkę. Zaczęło trząść, ale wiedziałam, że nie spadnę. Przecisnęłam uda do jego pośladków, a piersi do jego pleców. Ręce trzymałam mu na torsie. Tak blisko nie byłam chyba jeszcze z żadnym facetem. Jechaliśmy jeszcze kilka kilometrów, kiedy niespodziewanie zatrzymał motor. Wokół nas nie było nic. Po prostu ścieżka robiła się bardziej wąska.
- Dalej musimy iść pieszo.
Nie chciałam odklejać się od niego, ale nie miałam wyjścia. Puściłam, a Paul pomógł mi zejść. Zdjęłam kask, a on odebrał go ode mnie. Przypiął oba na swoim motorze i przepchał go pod drzewo. Kiedy podszedł do mnie, wziął mnie w ramiona i ucałował.
- Gotowa na mały spacerek? – spytał, zabierając ode mnie plecak. Dopiero teraz zorientowałam się, że on nie ma ze sobą nic, ale nie spytałam dlaczego. Ruszył ścieżką, trzymając mnie za rękę. Co jakiś czas zerkał do tyłu z uśmiechem. Po jakiś dwudziestu minutach, usłyszałam z oddali szum wody. Teraz dopiero skojarzyłam, że szliśmy w kierunku wodospadu. Czy to właśnie tam idziemy? Byłam tam tylko raz, z tatą, jak miałam z dziewięć, a może dziesięć lat. Nie pamiętałam nawet, jak on wygląda. Powietrze stawało się bardziej rześkie i w oddali widziałam promienie słoneczne, przebijające się między drzewami. Nie widziałam, co jest dalej, bo światło było tak jasne, że oślepiało. Chciałam wyciągnąć z plecaka okulary przeciwsłoneczne, które zostały po wyprawie na plażę, ale wolałam zaczekać, aż dojdziemy na miejsce. Byliśmy coraz bliżej wielkiej plamy jasności, kiedy chłopak zatrzymał się.
- Ufasz mi? – zapytał z zadziornym uśmiechem na twarzy. Przytaknęłam skinięciem głowy. Paul stanął za mną i jedną ręką przesłonił mi oczy, drugą położył zaś na ramieniu.
- Nic nie widzę!!!
- O to chodzi. Nie bój się, nie pozwolę ci upaść. – Pomasował moje plecy, co dodało mi otuchy. – Teraz zrób pięć kroków na przód. – Wykonałam polecenie, głośno licząc
- Pięć… cztery… trzy… dwa… jeden. – Zatrzymałam się i poczułam jak moje ciało pokrywa się drobiną kropel. Nie było to nieprzyjemne uczucie, dzięki słońcu, które ogrzewało je zanim opadną. Czułam zapach różnych kwiatów i mokrej trawy. Słyszałam szum spadającej wody, ale nadal nic nie widziałam. Chłopak obrócił mnie lekko w lewo.
- Teraz kolejne pięć kroków przed tobą.
Szłam powoli, licząc tym razem w myślach. Na bosych nogach poczułam wilgotne źdźbła trawy. Łaskotały one w przyjemny sposób. Kiedy stanęliśmy, Paul nachylił się do mojego ucha.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba, kochanie. – Dał mi całusa tuż obok ucha i kładąc swoje ręce na moich biodrach, odsłonił mi oczy. Bałam się podnieść powieki, ale kiedy to zrobiłam, moim oczom ukazał się raj na ziemi.
Owl City - Fireflies
Kolory.
Otaczała mnie cała paleta kolorów. Stałam na niewielkiej polance, za plecami miałam ścianę z wysokich drzew i gęstych krzewów, a przed sobą jeziorko powstałe na rozlewisku wodospadu. W powietrzu wyczuć można było cudowny zapach kwiatów i lekką mgiełkę wody. Promienie słoneczne padały na nie, a gdzieniegdzie dało się zauważyć tęczę. Wszystko lśniło. Spojrzałam na Paula, stał oparty o drzewo i uśmiechał się do mnie. Rzuciłam się w jego ramiona.
- Widzę, że ci się podoba. – To było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Zamiast mu odpowiedzieć, przyssałam się do jego ust. Nie odrywając się ode mnie, podniósł mnie, a ja oplotłam nogami jego biodra i nadal całując się, ruszyliśmy w kierunku jeziorka. Odkleiłam się od Paula, ale zostałam w jego ramionach. Kiedy byliśmy już blisko wody, na niewielkiej plaży zobaczyłam rozłożony koc i ten sam piknikowy koszyk, co zeszłej nocy. Musiał przyjechać tu wcześniej i go zostawić. To by tłumaczyło fakt, że kiedy pojawił się u mnie, nie miał nic ze sobą. Postawił mnie na kocu, dając delikatnego całuska w czubek głowy i zdjął z pleców moją torbę. Byliśmy tak blisko wodospadu, że moja skóra pokryła się delikatną warstwą ciepłej wody. Moje ubrania stały się wilgotne. Spojrzałam zalotnie na chłopaka i chwyciłam za kant bluzki. Zaczęłam delikatnie i wolno ściągać ją z siebie. Na twarzy chłopaka pojawił się jeszcze większy uśmiech.
- Może ci pomogę? – spytał, wyciągając ręce w moim kierunku. Ale ja odskoczyłam dalej. – Nie bądź taka. – Zrobił krok do przodu, a ja kolejny do tyłu. Lubiłam przekomarzać się z nim. Chłopak od razu załapał, o co mi chodzi i chwilę później gonił mnie już po całej łące. Nie miałam z nim szans, ale byłam na tyle zwinna, żeby przez pewien czas móc uciekać. Zatrzymałam się przy wielkim kamieniu, a on po jego drugiej stronie. Skała posiadała takie rozmiary, że nie miał szans mnie chwycić, ale ze spokojem mogliśmy się widzieć. Stojąc tak i patrząc na siebie z uśmiechem na twarzy, próbowałam złapać oddech i obmyślić plan ucieczki. Zrobiłam unik w prawo, ale chłopak nie dał się nabrać. Tym razem w lewo, ale nadal nic. Spojrzałam szybko za siebie, tak, żeby jednocześnie nie stracić z widoku Paula. Za mną widniał metrowy klif, prowadzący wprost na głęboką wodę jeziorka. Wtedy wpadłam na szalony pomysł. Wyjęłam, komórkę z kieszeni spodni i położyłam ją na kamieniu, między nami.
- Co ty knujesz? – zapytał zaskoczony chłopak. – I tak cię złapię.
Wykorzystałam chwilę jego zaskoczenia i obróciłam się twarzą do wody.
- To mnie złap. – Puściłam mu jeszcze oczko przez ramię i wskoczyłam do wody.
Ubrania miałam i tak już mokre, a dopóki słońce będzie świecić, tak jak teraz, wyschną w ciągu chwili. Woda nie była za ciepła, ale to mi nie przeszkadzało. Byłam przyzwyczajona do zimnych kąpieli w oceanie. Kiedy wynurzyłam się, od razu spojrzałam w górę na mojego chłopaka. Nie miał zadowolonej miny.
- To nie było rozsądne z twojej strony, Swan – powiedział z grymasem na twarzy. – Co jeżeli tam byłyby skały pod wodą? – Nie pomyślałam o tym. Miał rację.
- Przepraszam – zrobiłam słodka minkę i ochlapałam go wodą. – Na co czekasz? Wskakuj!
Chłopak obrócił się, uśmiechnął i już po chwili zalała mnie fala wody, musiał oczywiście skoczyć na tak zwaną bombę! Kiedy znalazł się obok mnie, wziął mnie w ramiona i pocałował.
- Nigdy więcej nie strasz mnie w ten sposób – rzekł między pocałunkami. – Nie wiem, co bym zrobił, jakby ci się coś stało.
Kolejny pocałunek.
– Uważaj na to swoje seksowne ciałko.
Pocałunek.
– Bo mam zamiar poznać je ze szczegółami. – Oczywiście zaczerwieniłam się jak burak. – I chciałbym, aby…
Pocałunek.
– Było w stanie nienaruszonym.
- Paul… - To było bardziej jak westchnięcie. Nigdy nie sądziłam, że całowanie może być takie przyjemne. Nie miałam praktycznie żadnego doświadczenia, mój chłopak właściwie też. Ale nasze usta i języki współpracowały ze sobą, jakby były do tego stworzone. Paul wciągnął mnie pod wodę. Zawsze chciałam to zrobić.
Całować się z chłopakiem pod wodą.
Uwielbiałam nurkować, nie miałam problemu ze wstrzymaniem oddechu. Kiedy mój umysł starał się przekonać, że ciało nie potrzebuje powietrza, chłopak pociągnął mnie na powierzchnie. Niczym małe dzieci, pryskaliśmy się wodą.
- Chodź, zdejmiemy te mokre ubrania z siebie – zaproponował, ciągnąc mnie do brzegu. Jego koszula przykleiła się do jego ciała. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Ja też wyglądałam niczym Miss Mokrego Podkoszulka. Od razu przypomniała mi się sytuacja w łazience z Leą. Nie mogłam się doczekać, aby jej opowiedzieć o tym miejscu. Stanęłam przy kocu i wykręciłam ociekające włosy. Chwyciłam plecak i wyjęłam z niego ręcznik. Spojrzałam na Paula. Jakie było moje zaskoczenie, kiedy zobaczyłam, że zamiast kąpielówek miał na sobie bokserki w serduszka, które dostał ode mnie na ostatnie Walentynki. Kupiłyśmy je dla żartu, razem z Leą, dla obu naszych najlepszych przyjaciół. Myślałam, że leżą gdzieś na dnie jego szafy. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchnęłam śmiechem. Chłopak spojrzał na mnie.
- Co cię tak bawi? – Nic nie mówiąc podeszłam do niego i chwyciłam za gumkę jego majtek. Delikatnie odchyliłam ją i puściłam. – Ach, o to ci chodzi – powiedział nieco speszony. – Mam kąpielówki, chciałem je przebrać zanim wejdziemy do wody. Ale… - przeczesał ręką włosy. Robił to zawsze, kiedy czuł się skrępowany.
- Wyluzuj. Po prostu jestem zaskoczona, że je nosisz – odparłam i po raz kolejny strzeliłam go gumą.
- Żartujesz sobie? To jedne z moich ulubionych. Często je zakładam. – Dopiero teraz zauważyłam na nich oznaki zużycia, na pewno były prane nie jeden raz. Zarumieniłam się, kiedy zorientowałam się, że wpatruję się w jego… majtki. Chwycił mój podbródek, tak żeby spojrzeć w moje oczy.
- Widzisz coś, co ci się podoba?
Znowu ten zadziorny wyraz twarzy. Pokazałam mu język, a jego ręce powędrowały na krawędź mojej koszulki.
– Bo mi tak, ale to…
Podniósł dłoń wyżej, unosząc moje ubranie ku górze. Kiedy dotknął mojego nagiego ciała na brzuchu, poczułam jakby poraził mnie prąd. Ale w przyjemny sposób
- … Musi zniknąć.
Był już na wysokości moich piersi, więc uniosłam ręce do góry.
– Grzeczna dziewczynka.
Zanim przełożył koszulkę przez moją głowę, dał mi jeszcze całuska w czubek nosa. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, czy przez przypadek, ale jego dłoń otarła się o miseczkę mojego stanika od stroju, powodując, że ciało natychmiast zareagowało. Wtedy to, po raz pierwszy, zapragnęłam Paula. Oczywiście fantazjowałam o nim od jakiegoś czasu. Ale dotychczas były to tylko marzenia, a teraz te marzenia mogły stać się jawą. Momentalnie nogi zrobiły mi się jak z waty. Chłopak odrzucał właśnie moją koszulkę na koc. Kiedy odwrócił się w moim kierunku, praktycznie rzuciłam się na niego. Zachwiał się i wylądowaliśmy na kocu.
- Bella? – zapytał zaskoczony.
- Co? Nie mogę rzucić się na mojego seksownego faceta? – uśmiechnęłam się do niego.
- Możesz, kiedy tylko chcesz.
Po tych słowach mieliśmy kolejną sesję całowania. Leżeliśmy na boku, z nogami splecionymi ze sobą. Mimo to, trzymaliśmy się na bezpieczną odległość. Chciałam przytulić się do niego. Chciałam poczuć jego cudownie wyrzeźbiony tors przy moim, ale bałam się to zrobić. On najwyraźniej też wolał zatrzymać dystans. Kiedy zabrakło mi już sił na dalsze całowanie, położyliśmy się na plecach i wpatrywaliśmy się w niebo. Białe chmury przesuwały się wolno po błękitnym tle. To zadziwiające, że od paru dni pogoda jest tak ładna. Zupełnie jakby i ona cieszyła się z mojego szczęścia. Wiedziałam, że to nie potrwa wiecznie, dlatego rozkoszowałam się przez chwilę ciepłem promieni. W pewnym momencie chłopak położył się na boku i zaczął bawić się moimi mokrymi włosami. Odwróciłam głowę w jego kierunku. Uśmiechał się, ale nic nie mówił.
- Co? – zapytałam, kiedy jego twarz jeszcze bardziej się rozpromieniła.
- Wiesz, że jesteś piękna? – Tego to się nie spodziewałam. Znowu wystawiłam język. Poczułam się co prawda jak dzieciak z przedszkola, ale to było jedyne na co było mnie stać.
– Uuuu… zamiast podziękować, ty mi tu z językiem wyjeżdżasz? - Błyskawicznie znalazł się nade mną, z rękoma po obu stronach mojej głowy. – Teraz czeka cię kara. Dawaj go tu. Zanurkował w moje usta. Nie chciałam otworzyć swoich, ale on się nie poddawał. Brał moje wargi między swoje, a językiem starał się je rozewrzeć. Uwielbiałam jego smak i prawie mu uległam, ale nie chciałam zrobić tego zbyt szybko. Jeszcze mocniej zacisnęłam usta.
- Więc tak chcesz się bawić? – Oderwał się na chwilę od moich ust i wodził nosem po moich rozpalonych policzkach. Pocałował je i delikatnie polizał. W bardzo seksowny sposób. Moje serce zaczęło walić jeszcze mocniej, a ciało przechodziły gorące ciarki.
- Skoro tak…
Przesunął się do mojej szyi. Całował ją, przygryzał i ssał, kierując się do mojego prawego ucha. Wziął płatek między wargi. To było dla mnie za wiele. Otworzyłam usta, z których wymknęło się ciche westchnięcie. Wtedy to, z szybkością światła, chłopak przywarł do moich warg. Nie miałam siły sprzeciwiać się dłużej. Oddałam mu pocałunek i chwilę później nasze języki walczyły już o dominację. Z początku to on miał przewagę, wciskając jego cudowny, elastyczny język do moich ust. Później jednak lekko odpuścił i to mój język znalazł się w jego ustach, co okazało się podstępem, bo jak tylko znalazł się za granicą jego zębów, zacisnął je, przygryzając delikatnie mój język. Zaskoczona otworzyłam oczy. Nadal trzymał go w swoich zębach, z zadowoloną miną. Chciałam, co wyciągnąć, ale nie pozwolił mi na to.
- Eee… - zasyczałam, bo na nic więcej nie mogłam sobie pozwolić, z językiem w potrzasku. Potrzymał jeszcze chwilę, a potem ustami przejechał po nim, niczym po lizaku i puścił.
- Co to było? – zapytałam, kiedy oddalił swoją twarz na kilka centymetrów.
- Kara. Twój języczek może służyć tylko i wyłącznie do całowania mnie – powiedział, zatapiając swoja twarz znowu w moją szyję. Odchyliłam ją trochę, aby miał lepszy dostęp. Naprawdę to lubiłam.
– Nie będziesz go na mnie wystawiać – wyszeptał, całując ją tuż pod moim uchem.– Chyba, że chcesz, znowu dostać karę.
Chwycił delikatnie moje ucho miedzy zęby i lekko ssał. Moje ciało, po raz kolejny, przeszły dreszcze. Nie znałam dotychczas takiego uczucia. Czułam mrowienie na całym ciele, oddech stawał się coraz bardziej płytki i ciche westchnienia opuszczały moje usta. Uniosłam dłonie i przejechałam nimi po gołych plecach mojego chłopaka. Paul jeszcze bardziej przywarł do mnie swoim ciałem. Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko, z nikim. Czułam każdy jego mięsień. Bliskość naszych ciał sprawiła, że on też spłycił swój oddech. Wplotłam dłonie w jego włosy. Były miękkie i miłe w dotyku. Zdarzało mi się czasem bawić nimi, kiedy siedział między moimi nogami podczas naszych spotkań. Myślę, że on sam dlatego właśnie tam siadał, bo też to lubił. Wodziłam drugą dłonią po jego plecach, a on nadal całował moją szyję, co jakiś czas wracając do ucha. Kiedy wrócił do moich ust i na chwilę skupił się właśnie na nich, od razu oddałam mu pocałunek. Ten był jednak inny niż wszystkie dotychczasowe. Bardzo namiętny, wręcz brutalny, ale podobało mi się to. Dałam się ponieść po raz pierwszy w życiu. Zaczynało brakować mi tchu, kiedy walczyliśmy językami, a nasze ciała zaczęły wić się i ocierać o siebie. Czułam dreszcze na całym ciele. Przyjemne dreszcze. Przywarliśmy do siebie jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. Rozłożyłam nogi, pozwalając wślizgnąć się chłopakowi bliżej mnie. Kiedy rozłożyłam szerzej, poczułam, że wnętrze moich ud zrobiło się wilgotne. Z początku pomyślałam, że to pewnie dlatego, że nadal mam mokre spodenki na sobie, ale później to do mnie doszło. To nie była wilgoć, spowodowana wcześniejszą kąpielą. To była TA wilgoć. O.Mój.Boże. Jak to możliwe, że zwykły pocałunek może doprowadzić mnie do takiego stanu? Jakby tego było mało, Paul wpasował się wreszcie we mnie i jego biodra znalazły się przy moich. I wtedy to poczułam. Wtedy go poczułam. Po raz pierwszy w życiu, miałam podnieconego faceta miedzy moimi udami.
---------------------------------
Dodatki:
1. [link widoczny dla zalogowanych]
2. [link widoczny dla zalogowanych] - Dziękuję Susan |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Trusiaczek dnia Pią 14:28, 26 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
|
|
|